Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
uczen z orzeczeniem |
qrcze | 09-09-2007 19:55:37 [#01] |
---|
mamy ucznia w szkole, ktory dostal we wakacje orzeczenie z poradni o uposledzeniu w stopniu lekkim, rodzic chce, zeby zostal w naszej szkole.. nauczyciele nie sa przygotowani do pracy z uczniem z uposledzeniem.. czy ten uczen moze zostac? |
zgredek | 09-09-2007 19:58:36 [#03] |
---|
może |
Konto zapomniane | 09-09-2007 20:03:15 [#04] |
---|
moze,tylko trzeba dostosowac mu program nauki najlepiej szkoly specjalnej, ale koniecznie musi byc zgoda rodzicow na ksztalcenie specjalne |
Fakir2 | 09-09-2007 20:24:25 [#06] |
---|
No i znowu muszę... Odpowiedź "może" oznacza dokładnie to co oznacza: MOŻE... Tylko: czy MUSI i czy POWINIEN? Sama piszesz, że nauczyciele nie są przygotowani do pracy z tym uczniem. Nie muszą być przygotowani - zatrudnili się w szkole dla dzieci BEZ niepełnosprawności. Wszyscy fachowcy wiedzą, że trzeba posiadać pewną wiedzę, umiejętności i także predyspozycje do pracy z dzieckiem niepełnosprawnym intelektualnie. I tu nie ma dyskusji... Ja też MOGĘ upiec tort... Lepiej jednak, żeby go upiekła moja żona... Powoli, powoli szykuje się nam - także na tym forum - szeroka dyskusja: "Dziecko niepełnosprawne w szkole ogólnodostępnej"... To dziecko MOŻE być u Ciebie. Nauczyciele będą musieli coś z nim zrobić. Czy to jednak będzie optymalne rozwiązanie DLA TEGO dziecka? Iwona - najlepsze programy specjalisty nawet nie dadzą wiele, jeśli ich realizacją zajmie się ktoś, kto nie ma o tym pojęcia... - - - Witam Karolino :))) Wiedziałaś przecież, że się tu zjawię.... Pozdrawiam! |
beera | 09-09-2007 20:26:04 [#07] |
---|
dziecko z uposledzeniem lekkim powinno być w szkole masowej takie jest moje zdanie Tą szkołę nalezy jednak wyposażyć w narzędzia i możliwości, wspomóc ją w pomaganiu takiemu uczniowi |
Karolina | 09-09-2007 20:32:35 [#08] |
---|
Krzysztofie, oczywiście i ja pozdrawiam i nie dziwi mnie nasze spotkanie tu i odmienność zdania ;) NIe rozumiem i nie zrozumię chyba co oprócz umiejętności pedagogicznych jakie powinien posiadać każdy nauczyciel i chęci (najwazniejsze) potrzebne jest aby nauczać dziecko uposledzone w stopniu lekkim. |
Fakir2 | 09-09-2007 20:36:17 [#09] |
---|
Asiu :))) I tu się z Tobą zgadzam całkowicie ! Powinni, tylko trzeba... A czy są szkoły wyposażone w owe narzędzia i możliwości? Nie - i tu jest problem... Problem dziecka, bo to o dziecko w końcu chodzi: gdzie więcej skorzysta? W tzw. "cywilizowanym" świecie NIE istnieje pojęcie lekkiego upośledzenia umysłowego. I tam chodzą do szkół (co oczywiste) ogólnodostępnych... Ale ja widzę różnice między nami a nimi - nie tylko w wiedzy nauczycieli (bo nasi od specjalnych biją ich na głowę) a całej infrastrukturze, mechanizmach, procedurach itd. itp... Dzisiaj w Polsce widzę, że "lekko" w szkołach ogólnodostępnych tracą... I myślę sobie o tym, co im ta szkoła da za 30 lat... |
Fakir2 | 09-09-2007 20:39:29 [#10] |
---|
Karolino :))) Napisałaś: "...co oprócz umiejętności pedagogicznych jakie powinien posiadać każdy nauczyciel i chęci (najwazniejsze)...". No i dokładnie TU jest pies pogrzebany. Umiejętności pedagogicznych (szerszych nieco niż te podstawowe) nie nabywa normalny nauczyciel w trakcie studiów. Chęci nie ma bo się boi - bo też nie nauczono go "niebania się"... Dostaje dzieciaka, boi się go, nie potrafi się z nim "obejść" i... dzieciak ma przerypane... |
Karolina | 09-09-2007 20:42:05 [#11] |
---|
Zatem cywilizowana szkoła w cywilizowanym świecie powinna coś zrobić z umiejętnościami i strachem. Nie sądzę aby coś musiał robić w tym kierunku uczeń. |
beera | 09-09-2007 20:42:41 [#12] |
---|
Fakir skoro tak, to ja uważam, ze powinniśmy dążyc do dobrych wzorcow, a nie przykrawać pomysły na naszą mikrą miarę.
Powinnismy krzewić właściwe poglądy i dążyć do rozwiązań optymalnych Rozumiesz? Dążyć do zmiany szkoły masowej w tym zakresie- bo to jest najlepsze dla tych dzieci |
elkap | 09-09-2007 20:45:54 [#13] |
---|
nie muszą tracić W ostanich latach mieliśmy 3 uczniów z lekkim upośledzeniem. Nauczyciele oczywiście nie cieszyli się z tego. Ale jeśli chodzi o uczniów szkół podstawowych, to jestem za pozostawieniem decyzji rodzicom. Ja sama nie chciałabym, by moje dziecko w takiej sytuacji musiało być w szkole specjalnej, odalonej od domu. Inna historia, jeśli taka szkoła jest blisko. Dla nauczycieli masowej szkoły jest to dodatkowa praca, bo trzeba opracować programy, przygotować na każdą lekcję indywidualne ćwiczenia, zadbać o to by tematyka zajęć dla wszystkich uczniów była jednakowa. Ale to jest możliwe. Ci nasi uczniowie na sprawdzianie końcowym ( dostosowanym do możliwości) uzyskiwali wyniki powyżej 30 punktów. Więc nie tracili. Inna sprawa, że w takich sytuacjach nauczyciele powinni mieć jakiś dodatek, choćby motywacyjny, co nie zawsze jest możliwe. |
Konto zapomniane | 09-09-2007 20:50:19 [#14] |
---|
a jakie zalecenie ma uczen w orzeczeniu,jaka szkole wskazano? |
Karolina | 09-09-2007 20:52:05 [#15] |
---|
Znam poradnie, które nawet jeśliby je pociąc to nie wpiszą innego zalecenia niż szkoła specjalna. Kogo to jednak obchodzi? Zalecenie to zalecenie a prawo i decyzje są po stronie rodziców. PPP to jednak państwo w państwie. (z GÓRY PRZEPRASZAM CYWILIZOWANE PPP) |
Konto zapomniane | 09-09-2007 20:55:14 [#16] |
---|
to rodzic wybiera rodzaj szkoly,tez pracuje z takimi dziecmi w szkole masowej , a zaczynalismy od zera,a moze bedzie szansa na zatrudnienie nauczyciela wspomagajacego,albo namowic nauczycieli na oligofrenopedagogike? |
Fakir2 | 09-09-2007 20:57:42 [#17] |
---|
Karolino, Asiu... Macie rację... Trzeba działać i... działam :))) Robię co mogę, chociaż niewiele mogę więc i efekty mojego działania są mizerne... Mowa była o dziecku TU i TERAZ... Ja się odnoszę do DZISIAJ, bo to dzisiaj właśnie jest taka sytuacja. Mojego też dałem do szkoły specjalnej, chociaż był w szkole ogólnodostępnej... Mam nadzieję, że nasz Kongres coś dobrego i w tym względzie uczyni. To będzie (wstępnie rozmawiałem z Markiem) krok w dobrym kierunku... Zmieniajmy szkołę, walczmy ze strachem i brakiem umiejętności. Jasne. Tylko NAJPIERW coś wywalczmy a potem dawajmy tam dzieci. W innym wypadku, dzieci stracą... Mam wiele przykładów dzieci ewidentnie "lekkich", które mają przerąbane życie, bo były "trzymane" (to dobre słowo) w szkole "masowej"... I to powoduje moje cierpienie... |
Konto zapomniane | 09-09-2007 21:15:00 [#18] |
---|
Fakir2 nie zgadzam sie z TOBA ale to temat na dluga dyskusje ucze w szkle integracyjnej i wiem na ten temat troche na to "przerabanie" sklada sie wiele czynnikow |
Magosia | 09-09-2007 21:21:08 [#19] |
---|
U mnie w tym roku 5 dzieci realizuje program szkoły specjalnje w szkole masowej. Dla trojga zastosowaliśmy wydłużenie etapu edukacyjnego. Mają dodatkowe zajęcia rewalidacyjne.. Ale mam poczucie, że nie potrafimy dać tym dzieciom wiele- w klasie z 25- 30 innymi uczniami, w klasie, gdzie jeszcze 2-3 uczniow Czeczenów... Ktoś traci- czesto ten najsłabszy... Nie mam oddziałów integracyjnych, nie mam nauczycieli wspierających. Rozumiem pogląd Karoliny, rozumiem Fakira.... Mam dyskomfort:-( |
Fakir2 | 09-09-2007 21:29:48 [#20] |
---|
Iwona... Jasne, że na to moje - kolokwialnie określone - "przerąbanie" składa się wiele czynników... Jednak jednym z nich jest szkoła - i to wszystko co MA ona dziecku dać. Dzisiaj - nie daje (z różnych powodów). A uczeń żyć musi... Dzisiaj i jutro... I za 30 lat... I MY za to, co z nim będzie za 30 lat ponosimy odpowiedzialność... Magosiu... Wierzę, że masz dyskomfort. Ja też mam. Karolina ma i my wszyscy w ogóle mamy... Fakt, że trzeba w końcu coś z tym zrobić... Ja ruszam np. w najbliższym czasie, na forum KO, ten temat w sposób bardzo jasny i zdecydowany... Nie, że nie powinni lekko być w "masówkach"... Bo powinni !!! Ale właśnie od tej strony o której pisała i Karolina i Asia... Obecnie próbuję tak zrobić, by wizytatorzy byli przeszkoleni w "temacie"... Może się uda ?! By zauważali problem... By reagowali... Pozdrawiam :))) |
Vincia | 09-09-2007 21:32:56 [#21] |
---|
Pomóżcie mi to uporządkować. Uczeń z upośledzeniem lekkim w szkole masowej realizuje skonstruowany dla niego program oparty na podstawie programowej dla sp (tej co wszyscy, tyle że okrojonej). Korzysta z tych samych podreczników co inne dzieci, tyle że n-l przygotowuje mu czasem inne zadania. Dobrze myślę? |
Vincia | 09-09-2007 21:33:11 [#22] |
---|
Pomóżcie mi to uporządkować. Uczeń z upośledzeniem lekkim w szkole masowej realizuje skonstruowany dla niego program oparty na podstawie programowej dla sp (tej co wszyscy, tyle że okrojonej). Korzysta z tych samych podreczników co inne dzieci, tyle że n-l przygotowuje mu czasem inne zadania. Dobrze myślę? |
beera | 09-09-2007 21:38:49 [#23] |
---|
ta sama podstawa program dla ucznia uposledzonego w stopniu lekkim ( może byc MENowski) wymagania dostosowane ( na pdst rozp. w sprawie oceniania) podreczniki- jakie uważasz |
Vincia | 09-09-2007 21:43:35 [#24] |
---|
thanks |
Rycho | 09-09-2007 21:46:38 [#25] |
---|
czy to, że szkoła masowa nie jest w pełni przygotowana do pracy z "innymi" dziećmi oznacza prawo usprawiedliwiania odrzucania go z ze szkoły? Albo uzanania, ze tylko szkoły przystaosowane do pracy z nimi mogą to robić?
Ja uważam, że skoro system nie widzi tego problemu w sposób, który został opisany przez asię, to należy samemu próbować dążyć do zapewnienia szkole takiej możliwości.
Moim zdaniem jeśli rodzic życzy sobie by jego dziecko, które ma takie orzeczenie, uczyło się razem z rówieśnikami z własnego podwórka, to szkoła, którą wybierze powinna to umożliwić. A nie tłumaczyć się brakiem możliwości pracy z tym dzieckiem.
Uważam, że trzeba naprawdę niewiele, by to zrobić.
Wystarczy chęć i kształtowanie u nauczycieli postrzegania każdego ucznia, który pojawi się w szkole (niezależnie od tego czy posiada, czy nie jakieś orzeczenie), jako osobnego przypadku do pracy. I w związku z tym dostosowanie metod pracy do stopnia tej indywidualności. Do tego systemowe (czyli zaplanowane w szkole) wyposazanie nauczycieli w umiejętności, które mogą się przydać w takich przypadkach.
Z mojego doświadczenia wynika, że dzieci te dają sobie radę w szkole jeśli tylko podejść do nich w sposób opisany powyżej. Oczywiście zawsze mogą zdarzyć się wyjątki, tzn szkoła poniesie porażkę. Ale skąd pewność, że w szkole specjalnej tak się nie stanie?
Generalnie jestem za tym, by dzeci te kształciły się w szkole masowej. I nie bardzo jestem w stanie przyjąć argumenty Krzysztofa, chociaz je rozumiem.
W związku z tym nie mam tu dyskomfortu. :-) |
Karolina | 09-09-2007 21:53:21 [#26] |
---|
Rycho szczerze dziękuję za Twoją wypowiedź. Czasem zastanawiam się co mnie jeszcze zdziwi, po tym jak w jednej ze szkół (sprawa z tv) nie chciano przyjąc dziecka z cukrzycą jak mogę jeszcze tyle lat zastanawiać się, dlaczego powracają te same problemy. Miewam momenty, że krew mnie zalewa na powracające wątpliwości prawne, opinie i orzeczenia PPP, walczących z rodzicami dyrektorów, wystarszonych nauczycieli większymi obowiązkami itp. Rozumiem te emocje, są ludzkie i prawdziwe, każde inne dziecko w szkole to "problem" - na litość jednak.... to musi spowszednieć i stać się naturalne kiedyś. |
Rycho | 09-09-2007 21:57:37 [#27] |
---|
własnie to musi spowszednieć i stać się naturalne kiedyś
i tu widzę naszą, dyrektorów rolę do wypełnienia.
tylko o tym trzeba w szkole myśleć nie wtedy, gdy pojawi się tego typu problem, tylko zanim się pojawi.
Bo, że się pojawi, to pewne.
To czemu sie do tego nie przygotowac zawczasu? |
elkap | 09-09-2007 22:06:06 [#28] |
---|
Rycho popieram to co napisałeś. To jest naprawdę możliwe. Wiele zależy od dyrektora i nauczycieli. Jeśli jest dobra wola, to dużo można. W mojej szkole nauczyciele nie mieli "oligo", poczatkowo buntowali się, ale kiedy postawiłam twardo sprawę, że rodzic decyduje gdzie dziecko ma być, dopilnowałam indywidualnych programów, zajęć rewalidacyjnych, podczas hospitacji z uporem maniaka zwracałam uwagę na indywidualizację pracy ( nie tylko z tymi uczniami) i przedewszystkim tłumaczyłam moim nauczycielom, że te dzieci mają prawo oczekiwać od nas wysiłku, pracy dostosowanej do ich potrzeb, efekty były naprawdę dobre. Bardzo miły był dla nas telefon ze szkoły specjalnej( gdy nasza uczennica poszła tam do gimnazjum) z podziękowaniem za bardzo dobre przygotowanie jej do dalszej edukacji. |
zgredek | 09-09-2007 22:08:59 [#29] |
---|
przyjmujemy wszystkie dzieci - szkoła ponadgimnazjalna - i chcieliśmy jeszcze przyjąć więcej niż wszystkie - i to nie z naszej strony opory:-( |
anmar | 09-09-2007 22:19:38 [#30] |
---|
popieram Fakira Popieram Fakira. Pracuję w specjalnej i w masowej. Szlag mnie trafia na to, co się dzieje. /Podam przykład mojego dziecka. Ma orzeczenie o kształceniu specjalnym dla dzieci z niedosłuchem.Jest w normie intelektualnej, a nawet powyżej. Nie dość, że nie ma rewalidacji indywidualnej, bo nie ma na to pieniędzy, to jeszcze są problemy z nauczycielami. Nie rozumieją, że dziecko niedosłyszy, że musi siedzieć zdrowym uchem do nauczyciela, że trzeba powtórzyć pytanie, szczególnie kiedy jest szum w klasie. Dzieci z lekką niepełnosprawnością intelektualną nie rozwiną się w klasie liczącej 30 osób. Nauczyciel, nawet gdyby chciał nie będzie miał czasu na pracę indywidualną. Najlepiej jak takie dzieci siedzą i nie przeszkadzają. Swojego czasu zaproponowałam nauczycielom szkolenie na temat pracy z dzieckiem o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Na 70 nauczycieli zainteresowane były 4 osoby. Zrobiłam dla tej 4. Samo życie |
zgredek | 09-09-2007 22:26:01 [#31] |
---|
to wszystko nie tak przepraszam, ale dlaczego rodzic ma mnie szkolić? wolę, żeby przeszkolił mnie specjalista i nas szkolą - specjaliści - tylko nie wszyscy rodzice chcą zrozumieć, że wiemy i umiemy:-( |
rzepek | 09-09-2007 22:28:30 [#32] |
---|
Mamy 2 uczniów z orzeczeniem. Jeden ma zalecenie - że musi realizować pr. szkoły specjalnej w szkole macierzystej, drugi - nie ma takiego zapisu. Ale rodzice nie chcą słyszeć o szkole specjalnej. Raz - że 20 km trzeba dojeżdżać ( dziecko z II kl samo nie pojedzie), do tego opinia, że w szkole specjalnej są jeszcze większe "wariaty" i ich dziecko "bardziej zgłupieje", a w szkole macierzystej, z pomocą znajomych nauczycieli i uczniów - jakoś to będzie. No i w "normalnej" szkole takie upośledzone dziecko wtapia się w tłum, staje sie przez to też "normalne", a w specjalnej - to wiadomo: "głupi"... Natomiast problemem jest realizacja programu szkoły specjalnej dla tych "lekko". Przeglądnęłam np program do matematyki w kl. V. Mądrze, starannie ułożony - może dużo dać dziecku. Ale... musiałabym miec te 5 godz tygodniowo matematyki tylko z tym jednym dzieckiem... a mam całą klasę, realizację programu, przygotowanie zadań pod kątem sprawdzianu.. .a większość uczniów na poziomie prawie takim samym, jak ten "lekko", tylko bez orzeczenia. Kiedy to realizować, kiedy mam przyznaną tylko 1 godz zajęć dodatkowych-wyrównawczych z matematyki? Więc uczeń chodzi normalnie na lekcje, jest tylko odpowiednio oceniany, ma łatwiejsze (duużo) zadania na klasówce, z pomocą nauczyciela, uczniów coś tam załapie... i tyle. Smutna prawda. Tak jest na wsi, daleko od miasta. W gimnazjum to samo - byle skończył. A dalej...?? |
Karolina | 09-09-2007 22:31:23 [#33] |
---|
zgredek bierzesz pod uwagę, że rodzic może wiedzieć coś czego nie wie nauczyciel? tak po prostu... ukonczył jakiś kurs na którym nie było naucyciela, poznać jakąś metodę, terapię, znać dobrze dziecko. nikt nie wie wszystkiego ani rodzic ani nauczyciel ani specjalista... istnieje jakaś szansa aby te siły zjednoczyć? |
zgredek | 09-09-2007 22:38:59 [#34] |
---|
nie Karolino - tu mówimy o współpracy - i jak najbardziej, nie widzę zresztą możliwości pracy z dzieckiem bez współpracy z rodzicem bo tylko rodzic zna dziecko - i rodzic powinien pomóc nauczycielowi pomóc - wskazując pomoc ale rodzic ma prawo żądać od szkoły fachowców - a jeśli szkoła takowych posiada - to powinien im zaufać |
zgredek | 09-09-2007 22:46:03 [#35] |
---|
Karolino - zbyt długo jestem na forum, żeby nie wiedzieć o co chodzi żeby nie wiedzieć co robisz i jakie masz poglądy i żeby nie znać problemu ot, zabolało mnie stwierdzenie znajomego rodzica o szkole, "nieprzygotowanej do przyjęcia jego córki" i akurat pojawiły się tu wątki - to popisałam |
beera | 09-09-2007 22:49:48 [#36] |
---|
znam wiele szkól nie przygotowanych na przyjęcie tego, czy tamtego dziecka generalnie uwazm, ze na większość dzieci o specyficznych problemach szkoła jest nieprzygotowana stołówki na jedzenie dla cukrzyków- to najprostsza rzecz nie mówię tu o tych bardziej skomplikowanych rzeczach. Wielu z nas widzi to nieprzygotowanie- stąd m.in post Rycha |
Karolina | 09-09-2007 22:50:26 [#37] |
---|
Wyobrażam sobie rodzica podobnego do mnie, przepraszam za nieskromność ale trochę się znam na temacie i pokształciłam jak wiesz również poza Polską. Wg prawa oświatowego jednak nie jestem specjalistką. Kiedyś myślałam o papierku i oligo ale szybko uznałam, że to strata czasu. Zatem ja (i jak mniemam wiele rodziców mi znanych) tylko rodzicem współpracującym ale i narzucającym pewne podejścia nauczycielom. Tu kłaniałaby sie trwająca tygodniami moja dyskusja z Jacolem. Przeżyłam wiele nauczycieli mojego syna, żaden nie obraził się na fakt, że to ja go czegoś nauczyłam, jak też ja nie obraziłam się na żadnego, kiedy on/ona forowała swoje podejście. Chciałam tylko znać logiczne uzasadnienie takiego czy takiego podejścia. Nie widzę w tym nic złego. Znam mamy, które w związku z podobnym podejściem dziękowały pewnym nauczycielom. Działo się tak w prypadku dzieci bardzo poważnie niepełnosprawnym przeważnie. Te mamy uważały, że podejścia proponowane prze nauczycieli były stratą czasu a czasem szkodziły wg ich wiedzy. Czasem zagadzały się na podejście nauczyciela mając kilka godzin czasu wolnego. Naprawdę sytuacje mogą być różnie skrajne. Uwierz zgredku , że czasem ktoś bez podyplomówki w kierunku specjalnym może być lepszym nauczycielem niż ten z kwalifikacjami. Broń Boże nie oskarżam nauczycielek po oligo. Doecniam każdą propozycję wsparcia i każdy dobry pomysł. Nie uogólniajmy jednak. Druga strona, czasem rodzic może mieć fatalne pomysły. W przypadku dziecka o specjalnych potrzebach nie ma jednej odpowiedzi, nawet dyskusja musi być zindywidualizowana bo dzieci są tak różne, że schematy czasem zawodzą. |
zgredek | 09-09-2007 22:53:58 [#38] |
---|
to jest Monika .jpg) |
zgredek | 09-09-2007 22:54:50 [#39] |
---|
a to Kamil .jpg) |
zgredek | 09-09-2007 22:56:47 [#40] |
---|
Karolino - przecież wiem |
beera | 09-09-2007 22:59:19 [#41] |
---|
Karolino Twoje widzenie sprawy stoi w kontrascie z wieloma postami Jacola, które tu czytałam- o tym, jaka jest rola rodzica, a jaka rola szkoły w procesie edukacji niepelnosprawnego dziecka. Oba wasze zdanie rozumiem, ale nie wiem, kto ma rację. Chciałabym, by było tak jak pisze Jacol- zeby rodzic mógl zawsze polegac na nauczycielu. Nie wiem, czy zawsze jest to mozliwe. Widziałam fajne szkoły z programami dla uczniów o specjalnych potrzebach, w które to działania w sposób najbardziej naturalny właczani byli rodzice jako partnerzy, a nie odbiorcy. Chyba to po prostu nie ma białe/czarne |
ankate | 09-09-2007 23:00:24 [#42] |
---|
Popieram Fakira, nie ze wszystkimi uczniami w stopniu lekkim byliśmy w stanie sobie poradzić. Mieliśmy dzieci, które na dostosowanym sprawdzianie osiągały pow. 35 pkt i to był nasz sukces, ostatnio trafił nam sie jednak uczeń, który po prostu w naszej szkole z roku na rok się uwsteczniał, w klasie można było pracować albo z nim, albo z resztą uczniów. W końcu musieliśmy coś z problemem zrobić. Nasza pedagog zawiozła ucznia wraz z rodzicami, aby pokazać im "inną" szkołę oddaloną o ok. 10 km. ...i ...już do nas nie wrócił, jak rodzice zobaczyli te wszystkie cuda...pomoce dydaktyczne, pracownie? i pracę prawie indywidualną...a uczeń, gdy go spotykamy opowiada o swoich sukcesach i o tym, że jest najlepszy w klasie...więc czy warto odbierać uczniom możliwość bycia najlepszymi? jak szkoła masowa nie jest przystosowana i nie ma możliwości zapewnienia im takiego komfortu..? |
Karolina | 09-09-2007 23:02:57 [#43] |
---|
Zgredku, więc pewnie i wiesz, że rodzice czasem reagują nazbyt emocjonalnie i na wyrost. Ja dwa lata temu, o mało nie przyprawiłam o zwał dyrektora jak mi przysłał na NI totalnie nowych nauczycieli. Teraz mi to "wypomniał" i słusznie bo sprawdzili się super ale ja jako przewrażliwiona czasem......... przyznałam mu rację, że się martwiłam na wyrost. Może i ten Twoj rodzic ci podziekuje kiedyś, że było dobrze a jego dziecko zasiądzie jak ci wyżej jako absolwenci szkoły z usmiechem. Tego ci życzę ;) |
Karolina | 09-09-2007 23:08:03 [#44] |
---|
Asiu no nie jest.. Jacol chciałby aby nauczyciel był tak wyspecjalizowany aby uczył rodzica, ja też to rozumiem i również się z tym zgadzam. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie może być tak obecnie zbyt często, dlatego jest to szare. Jednak jest to bardzo różnie w przypadku różnych potrzeb dzieci. Tu rozmawiamy o potrzebach dzieci lekko .... Jacol przewaznie mówi o dzieciach głeboko - to różnica. |
zgredek | 09-09-2007 23:08:50 [#45] |
---|
nasi uczniowie są w trzeciej klasie licealnej - i też mnóstwo wątpliwości - czy na pewno przygotowujemy ich do dojrzałości - czy umieliśmy pracować z nimi tak, żeby się rozwijali? wiem jedno - te dzieciaki dorastają - wraz z nimi dorastają ich koledzy i wiem, że ponad dwa lata temu podjęłam dobrą decyzję wiem po prostu |
ika2 | 09-09-2007 23:25:13 [#46] |
---|
Kochani, właśnie znalazłam się w sytuacji nauczyciela szk. masowej (SP), który uczy dzieci z orzeczeniem o st. lekkim. Właściwie to wiem "co" mam robić. Gorzej z tym "jak"? Jednak ucząc dwóch przedmiotów już się zakopałam po uszy w opracowaniach, zwłaszcza dot. nowego ucznia, o którym nic nie wiemy i kt. zdążył juz kilka dni opuścić. Kursu oligo nie mam, zresztą nikt u nas nie ma. Jak sądzicie, czy mogę udać się do pobliskiej szk. specjalnej z prośbą o pomoc? |
Adaa | 09-09-2007 23:38:49 [#47] |
---|
mialam wielu uczniów w stopniu lekkim w swojej - masowej szkole wiecie co ich różnilo od reszty rówiesników? - tylko to,że mieli orzeczenie o potrzebie ksztalcenia specjalnego - ten papierowy dokument tak samo ganiali za pilką, tak samo balowali na dyskotekach, tak samo sie sprzeczali, zawiązywali przyjaźnie...nie mieli poczucia "innosci" dla ich psychiki było to o wiele wazniejsze niż kolejna porcja wiedzy - tak to oceniam jako niefachowiec po III klasie "oddalam " ucznia uposledzonego w stopniu umiarkowanym do szkoły specjalnej...odwiedzialam go za poł roku... z calym szacunkiem dla pracy pedagogów specjalnych...ale wiecie jakie było moje pierwsze wrazenie?, że mi dzieciak totalnie skapcaniał, osowial, jakiś sie zrobil apatyczny...a przecież ganial za pilką, balowal na zabawach szkolnych, klócil sie z kolegami, gral w teatrze szkolnym... do czego zmierzam? dziecko uczy sie zycia nie tylko od doroslych ...równiez od swoich rówiesników- nasladując ich ograniczanie im mozliwości nasladowania zdrowych dzieci nie jest ok - tego mi w szkolach specjalnych brakuje |
Rycho | 09-09-2007 23:54:42 [#48] |
---|
a czym się różni porażka w pracy z dzieckiem z lekkim upośledzeniem od porażki w pracy z dzieckiem bez żadnych deficytów rozwojowych?
Moim zdaniem najczęściej łatwo nam przychodzi usprawiedliwienie ich.
W pierwszym przypadku wskazujemy na niepełnosprawność dziecka, jako główną przyczynę jego porażki, a tym samym uzasadnienie na to by poszukać mu innej, właściwej dla niego szkoły.
W drugim przypadku uzasadnienie też wskazuje na winę ucznia. Przecież się nie uczył, to dlatego będzie powtarzał klasę.
Są szkoły, które sobie radzą z tego typu problemami. Współpracują z rodzicami (bo rodzice tego oczekują i są na to gotowi) , itp.
Są szkoły, które sobie z tym nie radzą. Być może jest ich nawet więcej, może nawet zdecydowanie więcej. Nie wiem tego, bo nikt tego dotąd nie badał.
Ale to jest dokładnie tak samo jak z uczniami o innych specjalnych potrzebach edukacyjnych. Np tych wybitnie uzdolnionych z jakiejś jednej dziedziny.
Smiem twierdzić, że szkoły są równie nieprzystosowane do pracy z takimi uczniami. Tylko, że brak rozwoju tych uzdolnień mało kto traktuje za porażkę.
Wracamy więc do sposobu myślenia szkoły o tych problemach. I moim zdaniem nie ma potrzeby licytować się kto tu ponosi większą winę, bardziej kogoś wkurza, itd. Czy rodzic ma ufać szkole, czy szkoła wymagać od rodzica? Przecież wiadomo, że jest z tym różnie i zawsze będzie.
Tak jak różne będą wyniki pracy z takimi dziećmi w różnych, ale przygotowanych do tej pracy szkołach.
Po prostu to róbmy. Starajmy się być otwarci na te problemy i na ich rozwiązanie. Tylko ten nie ponosi porażek, kto nic nie robi.
Przecież na początek wystarczy rodzicowi takiego dziecka szczerze powiedzeć: Jesteśmy w stanie zrobić to i to. Z tym mogą być problemy, ale postaramy się je jakoś rozwiązać. A tego niestety nie możemy w naszej szkole zapewnić. Od rodziców oczekujemy ....
Jeśli rodzic zdecyduje się na pozostawienie dziecka w szkole, a my będziemy się tego potem trzymać, to są szanse na sukces.
więc może po prostu zacznijmy to robić :-) |
zgredek | 09-09-2007 23:59:22 [#49] |
---|
jasne:-) |
zgredek | 10-09-2007 00:01:53 [#50] |
---|
pisałam tu o trójce - i przepraszam, ze nie pisałam o pozostałych - po prostu pracujemy z nimi - fajne dzieciaki są:-) |
|