Ale o so chosi? Chyba jestem zmęczoną, bo jakoś nie widzę związku, ale widocznie przeżywam trudny okres. :) Jestem przeciwko mitologizacji zawodu nauczyciela, mniej bajek i mitów, a więcj rzeczywistości (a bo... stan niewolny, bo pajdagogos, więc nie będą wam płacić - niejaka Radziwiłł tak kiedyś przemawiała, a to znowu siłaczki, bo niewola, która się przedłuża ponad 100 lat). A nie można by tak już normalnie jak w XXI wieku? Hę? Przyszły kandydat na nauczyciela ma umieć to i to, jakieś standardy zatrudnieniowe wypełnia, jak nie wypełnia, to dziękujemy panu. KaeN - proszę mi pokzać jeden pożytek z KN. a ja czasem lubię czasem chodzić po ziemi, choć wolę marzyć, że nie będzie KN, że dobiorę kadrę chętną, otwartą, normalną bez kompleksów bez krępującego mnie dawania 20 za wychowawstwo - pierwszymi, którzy powinni zaprotestować, powinni być rodzice: bo jak to moje dziecko ma być wychowane za 50gr brutto miesięcznie? Ale przecież lepiej się nie interesować. Najbardziej mnie dziwi "powołanie". Bo cóż to takiego jest? Zwierz? Duch? Stan ekstazy na widok... - to coś takiego, co się słyszy? Głos wewnętrzny, czy kie licho? Takie utulanie, czy pochylanie, czy klękanie, czy stanie, czy trwanie - a może by tak serdeczna i krytyczna nauka odpowiedzialności, nauczanie ku przyszłości, chodzenie po ziemi zamiast często uprawianej litości i uczenie niesamodzielności. Bo ja tego powołania nie mam. I... nie chcę się tego nauczyć, boję się tego powołania, co mi z pan, które w ostrej grypie przyłażą, bo dzie zostaną bez opieki, a potem załatwiają się na 3 tygodnie, Kto mnie ma niby wołać? Ja nie słyszę głosu! a też się nie spoźniam, bo gdyby... to w taksówkę, też wypełniam dokumentację, też kończe studia, też pisze, też rozmawiam, śmieję się, żartuję, kupuję, wymyślam historie, jestem słowna, mówię normalnie, zachowuj.e się kulturalnie - jestm koszmarnie konsekwentna, wymagająca. I to wszystko bez powołania. Mam tylko lusterko - patrzę bez wstydu, mam swoje nazwisko, mam swój honor, chcę mieć uczniów, którzy przychodzą do szkoły, ale na to muszę sobie zapracować, a ci przyłażą, bo w niej pracuję - a moja praca polega na wykonywaniu usług, choć to nie służba. Sama jestem dorosła - więc nie potrzebuję żadnych zastępczych matek z ZZ, jestem odpowiedzialnym za siebie obywatelem (w trochę dziwnej krainie mieszkającym, ale chyba się to już nie zmieni). Czy to o mnie aż tak bardzo źle świadczy - bo nie rozumiem tego... dla mnie że często jest to przykrywka dla tych, co nasz zawód kompromitują. A codziennie się ktoś kompromituje. Moja koleżanka z ZZ tweirdzi, że opiekuja się na interwencjach samymi nieudacznikami. Jej słowa. Cały system szkolny jest dla mnie naiwny, na niby, taki jakiś pokrętny, śmieszny, promujący przeciętniaków - zamiast rozwijać sferę potencjalnego rozwoju, to się rozwija to, co uczeń potrafi. E! No to właściwie, co to jest to powołanie? Dlaczego tak trzeba ekstra bronić nauczyciela jakąś specjalną kartą, w której nic nie ma takiego, co by mnie interesowało. Stan nieczynny? Urlop zdrowotny? Może interesować innych - to i ja też bardzo szanuję. Dlaczego nie można z tych, miodów zrezygnować? A może potrzebne sa inne rowiązania zamist częściowo kretyńskich urlopów - a moż eobowiązek praktyki trzyletniej w szkole niższego rzędu, a może obowiązkowy urlop na dokształcanie. Dlaczego okres wypowiedzenia nauczycielom przypada na maj, a nabór na czerwiec? No to niech nabór przypada na maj, albo wypowiedzenia na czerwiec. To jest naprawdę takie trudne do przemyślenia? Dlaczego trzeba być święta Klarą, czy cudowną wróżką, by przewidzieć w maju, ile będzie mieć klas w czerwcu, dlaczego muszę uprawiać sztuczki w postaci wypowiadania na zapas ludziom pracy w maju - kto się pomyli w tej najdziwniejszej zabawie, jaką znam, to potem uprawia cudowne rozmnażanie etatów, to jest niemoralne i to jest wszystko przez KN i przez państwo socjalne nakierowane nie tam gdzie trzeba, dobrze wykształconemu nauczycielowi potrzebne są pieniądze do godnego życia, a nie cud przezycia za 1000zł. Mnie interesuje kasa (i to jest niby to wyrachowanie - bo chcę godnie żyć?), bo Seneką nie nakarmię, Platona nie ugotuję. Czy mogłabym sama tytułem ekperymentu sprzedać swoją specjalną ochronę w KN w zamian za normalne zatrudnienie i... by weryfikował mnie rynek pracy, by tylko moje umiejętności mnie broniły i efekty mojej pracy. |