Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Co mogą edukatorzy?
strony: [ 1 ]
grażka12-02-2003 23:26:16   [#01]

Mam pytanie - związane z moją, ale i bliskich mi osób sytuacją. Jakie konkretnie uprawnienia dają kwalifikacje edukatorskie? Chodzi mi o umocowanie prawne.

Już raz tu pytałam i Ewa podrzuciła mi link na stronę MENiSa - ale opublikowane tam stanowisko dotyczyło uznawania kwalifikacji edukatorskich.

Streszczę pokrótce, w czym rzecz. Ktoś jest autorem pomysłu na nauczanie, opracowanego w formie metody. Ma za soba kilkanaście lat pracy tą metodą, w dorobku publikacje, liczne szkolenia prowadzone dla nauczycieli. Nagle w ofertach edukacyjnych - lub programach kursów doskonalących - pojawiają się rozwiązania, pomysły, nazewnictwo, ba - posiłkowanie się publikacjami osoby - ale robione przez zupełnie kogoś innego, bez żadnych upoważnień ze strony autorki - a nawet przy jej wyraźnym sprzeciwie (po odkryciu faktu wykorzystywania dorobku).

Argumenty osób, które owego "zapożyczenia" dokonały - jestem edukatorem, mam prawo.

Taką samą interpretację uzyskuje od absolewntki studiów kwalifikacyjnych "edukator-moderator" - tak, edukator ma prawo tak postąpić. Może sobie wziąć cudzą książkę i na jej podstawie ułożyć własny kurs - ma przecież kwalifikacje edukatorskie do pracy z dorosłymi. Czy ma również merytoryczne do dziedziny, z której publikacje wykorzystał, jest nieistotne. Jest edukatorem.

Wybaczcie - nie chciałabym tak. Zawsze, gdy korzystam z jakiegoś źródła, podaję namiary. Gdy mogę, uzyskuję także zgodę. Mam już swój także dorobek, za sobą wiele godzin spotkań samokształceniowych nauczycieli, gdzie go prezentowałam, rozdawałam materiały. Kończę zdobywanie merytorycznych uprawnień instruktorskich.

I nagle okazuje się, że przyjdzie do mnie ze dwa razy edukator z uprawnieniami - których ja nie mam - i sam sobie poprowadzi kurs na podstawie moich materiałów.

Toż to usankcjonowana zgoda na zawłaszczanie cudzego dorobku.

I może ja za chwilę - bo krążą jakieś słuchy, że aby prowadziś szkolenia nauczycieli tego edukatora obligatoryjnie trzeba będzie mieć - nie będę mogła żadnych szkoleń prowadzić.

Czy tak jest rzeczywiście?  Bywają tu edukatorzy - co wy na to?

Gaba13-02-2003 05:49:51   [#02]

terra incognita

Nie wiem, czy jest nas tu dużo edukatorów. A też i może tematyka nie dla wszystkich ciekawa?

Są edukatorzy i edukatorzy, bo to nazwa modna, a i jak brzmi! I może zrobi wrażenie. Mam kolegę (pracownika WOM-u), który usilnie w swoim CV takie rzeczy wali i wpiera ludziom, że kończył kursy prowadzone w...

By dziś zostać edukatorem -

- albo się człek stara o papiery (kończy kurs, studia lub ma równoważny studiom dorobek edukatorski - pisząca te słowa ma 2500 godzin szkoleń w ciągu 5 lat, prowadzonych przez ekspertów UE od edukacji - z czego większość to zajęcia aktywne)

- albo mieni się nazwą edukatora i jest nim (patrzy mu kto w papiry?) I co mu zrobisz?

Pożyczanie cudzego dorobku jest niemiłe - bo kradzieży, się ani nieraz domyślasz, ani masz siły, by ścigać, kiedy już wiesz. Czasem proszę o sprostowanie jak jakie czasopismo poważniejsze. Nieraz z najwyższym zdumieniem obserwuję znane mi zajęcia publikowane przez kosmiczne osoby. Tak było i będzie. Nie tylko materiały warsztatowe, ale znam wiele pomysłów metodycznych zerżniętych żywcem w podręcznikach (subteksting w scenie zabicia Aliny, ileż narobił zamieszania - ile znajomych rozwiązań z jednym z podręczników z chemii) - to sprawa etyki, moralności... - jeden nigdy by się nie ważył, drugi inaczej nie potrafi i tylko żeruje.

Szkoda mi osób, które w sposób naturalny umieją pracować z dorosłymi, a znam takie; które mają doskonałe sposoby pracy, znają metodykę pracy z dorosłymi i mają duży w tym względzie dorobek. Ale tylu jest partaczy, że strach...

Oficjalny papir też nie załatwia sprawy. Studiuję teraz sobie i są warsztaty (jakoby) i... siedzę sobie, trzymając język za zębami, by czegoś prowadzącym nie powiedzieć. Kpina z tytułami doktorskimi. Kpina z ludzi - już jedną taką chciałam odesłać do pracy prof. Kruszewskiego Planowanie kursu na studiach wyższych.

Znam też edukatorów z tytułami menisowskimi, po programach edukacyjnych, za które nie dałabym ani grosza (jest taki jeden szczególnie program, który mi się naraził, a szkodnictwa narobił tyle, że te głupoty trzeba teraz wypleniać prawie siłą). :)

Tak się też może zdarzyć.

Nie ma weryfikacji dorobku edukatorskiego, nie ma komisji potwierdzającej koncesje, bo to powinna być koncesja (tak jak psycholog za niuprawianie fachu traci, trzeba się wykazać...by nie stracić).

Sam papirek i papirmania niczego nie załatwi - edukatora trzeba widzieć w akcji, w działaniu.

Na koniec - coś bardzo gorzkiego. W 1999 roku wypuszczono 45 osób, z czego 13 po pięcioletniej pracy przygotowawczej, 37 po pracy trzyletniej. Wykształcenie (wy-edukatorowanie) pierwszej grupy kosztowało w przeliczeniu na jednego ludzia ok. 3 miliardów starych złotych środków pomocowych z UE (wyjazdy do Anglii na szkolenia, warsztaty, zjazdy nauczycielskie zagraniczne, laptopy, kursy komputerowe, językowe, zjazdy, konferencje, fantastyczny sprzęt).

Nikt się o tych ludzi nie upomniał.

Prawie nikt z tej grupy nie jest doradcą metodycznym. Wszyscy z pierwszym rzucie w 2000r. dostali potwierdzenie spełnienia kwalifikacji edukatorskich przez MENiS. Mają teraz albo firmy prywatne, albo tam są zatrudnieni.

Czytam sobie teraz fragmenty raportu NIK i nikt za to nie odpowie. To byli ludzie przygotowani do takiej właśnie pracy, ludzie za których ręczę, że wiedzą i umieją - ludzie puszczeni w samopas. Co teraz robią? Oni robią pieniądze. WOM-y ich nie chciały na doradców, nie są zapraszani do robienia kursów, bo WOM-y się promują same - kilku z nich ma autorskie szkoły, piszą podręczniki, programy i są praktykami, pracują ze studentami (żaden z nich nie robi kariery jako warsztatowiec na uczelniach).

A jutro - znowu przyjdzie trochę doradczyń metodycznych (te pilnie notują), potem spróbują od-tworzyć kurs "własny" w swoich WOM-ach, ale... rzecz nie polega na odtwarzaniu lecz na tworzeniu warsztatów. I to jest ta różnica. Ci, co przyjdą się uczyć jako nauczyciele - wygrają, ci, co przyjdą podglądać, co na swój kurs wziąć, przegrają - bo kurs nie jest o tym, jak zajęcia z dorosłymi prowadzić, ale jak pracować z uczniami, kiedy...

Bardzo lubię pracę edukatorską, bardzo się cieszę na piatkowe spotkanie, bardzo się boję - jak zwykle - spotkania z grupą,

PS. W 2001 w jednym z największych polskich stowarzyszeń nauczycielskich nowa szefowa wyrzuciła warsztaty ze zjazdu generalnego na rzecz spotkań warsztatowych (?) po 50 osób z osobami mającymi doświadczenie. 

Mnie już nie ma w tym stowarzyszeniu, oni je załatwili tak, że się nie podniesie, a spotkań z pisakami i szarym papirem mam powyżej uszu.

grażka13-02-2003 22:32:47   [#03]

:-/

Kurczę, Gaba - podobnie wiele tych rzeczy wygląda w Łodzi i u Ciebie. Fatalnie.

Dla mnie jest frustrujace takie podejście - nie muszę się na tym, czego "edukuję" znać - wystarczy, że sobie zrobię to po przeczytaniu książki lub obejrzeniu zajęć innej osoby. Nie potrzebna mi żadna merytoryczna wiedza, dorobek, przepracowanie czegoś - mam tylko umieć czytać ze zrozumieniem i mieć papier "edukatora".

Dzieki za głos w tej sprawie.

grażka19-11-2004 22:31:35   [#04]

W moim ulubionym temacie:

nowy twor EDUKATOR
Autor: Gość: Iwa IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
Data: 18.11.2004 22:32
 

 

 
Edukatorzy
Uwazam, ze dobrze ze osoby zajmujace sie szkoleniami nauczycieli musza sie
wykazac odpowiednimi uprawnieniami, jednak szkoda ze nikt nie sprawdza jak owe
uprawnienia sie zdobywa i kogo ksztalci sie na kursach dla edukatorow.
Sama jestem Edukatorem, zdobylam uprawnienia do szkolenia nauczycieli pewnego
konkretnego zagadnienia, zdobylam je w 1998 roku, a juz chwile pozniej okazalo
sie, ze nie mam uprawnien, ze musze ukonczyc jescze kurs edukatorski. Zapisalam
sie nan, by moc dalej szkolic nauczycieli.
Zawsze wydawalo mi sie, ze by uczyc czegos konkretnego ludzi, trzeba sie bardzo
dobrze znac na tym co sie wyklada. Otoz nie prawda, na kursie w ODN Warszawa
usilowano mi wlozyc do glowy, ze edukator ma prowadzic szkolenia z kazdego
zagadnienia, nie wazne, ze nie jest specjalista, ma poprowadzic szkolenie.
Edukator ma wiedziec tylko troszke wiecej niz uczestnicy szkolenia. Nie mowiqc
juz o tym, ze na kurs poza osobami z praktyka, ktore uzupelnialy wyksztalcenie
i chcialy sie dowiedziec czegos nowego, przyjmowani byli rowniez nauczyciele z
lapanki, ktorych motywowano do udzialu w kursie- informujac ich, ze tytul
edukatora to jedno z wymagan by uzysac stopien nauczyciela dyplomowanego.
Nie dziwie sie, ze nauczyciele nie sa zadowoleni ze szkolen, ktore nic nie
wnosza, skoro wielu sposrod nas edukatorow chwyta sie prowadzenia kursow z
zupelnie sobie nieznanej tematyki.

Gaba20-11-2004 04:09:24   [#05]
Dlatego, kiedy sie skończył boom na dyplomowania, womy przymierają...

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]