Forum OSKKO - wątek

TEMAT: czytanie dziecku
strony: [ 1 ][ 2 ]
Anka z Gdańska18-01-2003 22:26:12   [#01]
Idą ferie, będzie trochę czasu dla własnych dzieciaków. Może znacie jakies zwariowane książki dla chłopców 10- 12 lat. Przeczytaliśmy właśnie wszystkie części "Koszmarnego Karolka"- to odtrutka dla rodziców niezbyt grzecznych dzieci. Karolek je wszystkie przerasta. Mikołajki i Harrego też znają. Podpowiedzcie coś, proszęęęęęę:-)))))
Maelka18-01-2003 22:30:33   [#02]

A może być staroć??

Bardzo relaksował mnie zawsze "Chłopak na opak..."...
Ale ja jestem dziewczynką...
I to pokrytą patyną czasu....
Anka z Gdańska18-01-2003 22:36:20   [#03]

Jeśli lubisz tę książkę od dawna, to pewnie mamy na sobie tyle samo patyny.

Chłopak.. jest dobry, bo to o rodzeństwie. Dzięki za przypomnienie :-)

Mariola18-01-2003 22:39:24   [#04]

a może

Pana Samochodzika?
To bardzo dobre ksiąźki dla chłopców :-)
Maelka18-01-2003 22:43:46   [#05]

A widzisz...

Niechcący przypomniałam i tobie, i sobie inną książkę (" Dziewczyna i chłopak")...
Książka "Chłopak na opak - czli z pamiętnika szalonego Jacka" jest o tyle lepsza, że po zapoznaniu się z bohaterem można czytać w absolutnie dowolnym miejscu...

Oj, chyba sama sobie coś przeczytam, i to nie czekając ferii...
Anka z Gdańska18-01-2003 22:53:27   [#06]
A kto napisał Chłopaka... Nie znam książki?!
Mariola18-01-2003 23:03:05   [#07]

Aniu

na "Listę obecności" aby wejść i przeczytać ostatnie wpisy postów należy usttawić posty na "malejąco" i kiedy trochę się ich trochę naładuje nacisnąć STOP
:-)
Iwona218-01-2003 23:21:26   [#08]

kto napisał Chłopaka...

"Chłopak na opak - czyli z pamiętnika szalonego Jacka"

Autorka: Hanna Ożogowska

Iwona

hania18-01-2003 23:34:23   [#09]
osobiście kocham książki Joanny Chmielewskiej. Zaraziłam tym własne dzieci, najmłodsza- dziewczynka wprawdzie (11 lat) -czyta właśnie "Skarby", może być też "Nawiedzony dom" albo "Wielkie zasługi" Występuje pomysłowy Pawełek w tym mniej więcej wieku i nie mniej pomysłowa Janeczka...... Chyba sama n- ty raz poczytam w ferie Chmielewską... relaksuje mnie........
Ewa z Rz19-01-2003 05:40:24   [#10]

Hmm...

Ja osobiście b. lubiłam, ale i mój brat też, Karola May'a...

Wiem, nie jest to literatura ze zbyt wysokiej półki, ale ciekawa i "wciągająca". Najbardziej lubiłam "Old Surechand'a" i "Skarb w Srebrnym Jeziorze", "Winnetou" był zbyt smutny... Mój brat lubił te, które dzieją się w Afryce...

No i jeszcze coś z wyższej półki - Aleksander Dumas (ojciec). Wszystko jest bardzo interesujące (wszystko przeczytałam), ale oczywiście najlepszy to "Hrabia Monte Christo". Tylko tu trzeba uważac na tłumacza, nie kazdy jest dobry...

No i oczywiście Tolkien! Mój syn przeczytał "Władcę Pierścieni" jak miał jakieś 13 lat, a potem cała resztę (mnie sie ta sztuka nie udała) i kocha do dzisiaj.

Maelka19-01-2003 09:05:19   [#11]

Kilka lat temu...

...May świetnie sprawdzał się . Ciekawe, jak działa na młodszych?
A!
"Robinson Crusoe" ??
Świetna jest Musierowicz, ale nie wiem, czy trafia też do chłopców...
Mhm...
W głowie pustka...
Przepadłabym w "Familiadzie"...
Anka z Gdańska19-01-2003 09:41:18   [#12]

Dzięki

Dziękuję za podpowiedzi i nie tylko te o książkach.Że też wystarczy nacisnąć STOP i wszystko się uspokaja? :-)))))))))))))) Ciągle się uczę.

Kiedyś w okoju nauczycielskim powiesiłam złotą myśł:

"Ten tylko może być nauczycielem innych, kto sam się ciągle uczy." Ja więc mogę- ha. ha!

Chmielewską czytuję sama namiętnie, ale jakoś nie pomyslałam, chłopaki już do niej dorośli. Ale egoistka!

Elusia19-01-2003 13:49:49   [#13]

jeszcze

jest A. Szklarski i jego "Tomki".
Renata19-01-2003 14:23:49   [#14]
"List z tamtego świata" K. Makuszyńskiego... połknęłam zapominając o świecie..;-)
Ewa z Rz19-01-2003 14:25:22   [#15]

Ach...

Cały Makuszyński jest cudowny...
Marek z Rzeszowa19-01-2003 15:27:53   [#16]

Wychowałem się na tym:

Siesicka (Zapałka na zakręcie, Jezioro osobliwości itd...), Niziurski (Sposób na Alcybidesa), Makuszyński (Szatan z siódmej klasy itd...), Bahdaj (Wakacja z duchami), Szklarski (Tomki...), Nienacki (Pan samochodzik), Jaworczakowa (Kto sieje wiatr), Ożogowska (Ucho od sledzia), Żeromski(sic! - Syzyfowe prace), Molnar (Chłopcy z Placu Broni), Saint Exupery (Mały Książę), Amicis (Od Apeninów do Andów, Mały pisarczyk z Florencji),  

I dalej to czytam. Żeby nie zapomnieć jak to było...

Poczytajcie, przypomnijcie sobie:

Edmund de Amicis
SERCE

MAŁY PISARCZYK Z FLORENCJI

Przechodził kurs czwartej klasy w szkole elementarnej. Śliczny to był Florentczyk, z czarnymi włosami, a białą twarzą, najstarszy syn pewnego urzędnika kolei żelaznych, który mając liczną rodzinę, a małą pensje, żył w niedostatku.

Ojciec kochał go bardzo. Pobłażliwy był dla niego i dobry. Pobłażliwy we wszystkim, tylko nie w tym, co dotyczyło szkoły. Na tym punkcie był surowym i wymagającym, bo chłopiec musiał nauki kończyć jak najprędzej i jak najprędzej objąć jakiś urząd, żeby pomagać rodzinie. A wiadomo, że kto chce prędko cos znaczyć, musi tęgo pracować i nie tracić czasu, lipiec choć się chłopiec uczył dobrze, ojciec jeszcze go i tak do nauki zapędzał. Bo sam już nie bardzo był młody, a w ciężkiej pracy czuł się postarzałym przedwcześnie.

Niemniej jednak, choć nią tak obarczony w swym urzędzie, brał jeszcze to stąd, to zowąd jakąś poboczną pracę, żeby tylko nastarczyć potrzebom domowym. Najczęściej było to przepisywanie, na którym mu część nocy schodziła codziennie, a nieraz i świt zastawał go przy nim.

W ostatnich czasach podjął się u jednego wydawcy dzienników i książek zapisywania na opaskach nazwisk i adresów abonentów; a za każde pięćset takich opasek, zaadresowanych dużymi literami i czytelnie, dostawał trzy liry. Ale robota owa bardzo go męczyła i często się na nią skarżył przed swoją rodziną.

– Tracę oczy – mawiał – dobija mnie ta praca po nocach. Aż jednego razu powiada do niego ów najstarszy synek:

– Tato, daj mi to robić za siebie! Wiesz przecie, jak ja ładnie piszę i zupełnie podobnie do ciebie. Ale ojciec odpowiedział:

– Nie, synu! Przede wszystkim nauka. Twoja szkoła daleko ważniejsza niźli te opaski; wyrzucałbym sobie, gdybym ukrócił choć godzinę. Dziękuję ci, ale nie chcę i nie ma o czym gadać.

A syn wiedział, że w tych rzeczach nie ma co się z ojcem upierać i nie upierał się.

Ale oto, jak sobie poradził.

Wiedział dobrze, że ojciec jego kończy pisanie o północy i idzie do sypialni ze swojej izdebki. Tego był pewny. Kiedy na wielkim zegarze wybiła dwunasta, słyszał zawsze odsuwanie krzesła od stołu i powolne kroki ojca.

Więc jednej nocy przeczekawszy, aż się ojciec do łóżka położy, wstał cicho, ubrał się i po omacku poszedłszy do izdebki owej zapalił lampę, usiadł przy biurku, na którym bielił się stos opasek wraz z listą adresową, i niewiele myśląc zaczął pisać, naśladując zupełnie pismo swego ojca.

I miło mu było pisać, i rad był, choć się i bał trochę, a opaski zapisane piętrzyły się przed nim. Od czasu do czasu kładł pióro, zacierał ręce, znów zaczynał pisać z zapałem, nastawiając ucha i uśmiechając się z lekka.

Zapisał sto sześćdziesiąt. Zarobił lira.

Przestał, położył pióro, skąd je wziął, zagasił światło i na palcach do łóżka powrócił.

Tego dnia w południe siadł ojciec do stołu w wybornym humorze. Nic a nic nie pomiarkował. Bo tę robotę wykonywał mechanicznie, na godziny ją mierząc, i często przy niej myśląc o czym innym, a dopiero nazajutrz liczył zapisane opaski. Siedząc tak wesół przy stole, poklepał syna po ramieniu i rzekł:

– Ech, Julku, jeszcze z twego ojca lepszy pracownik, niżeś myślał!

W dwie godzin machnąłem wczoraj wieczór o trzecią część więcej roboty niż zwykle! Jeszcze moja ręka sprawna, a i oczy pełnią swoją służbę.

A Julek milczał, szczęśliwy, i tylko w duchu tak mówił; „Biedny tato! Nie tylko mu ułatwiam robotę, ale przyczyniam mu radości, że się młodszym i silniejszym czuje. Dobra nasza! Nie traćmy odwagi!”

Tak zachęcony powodzeniem czekał nocy, a gdy dwunasta wybiła, znowu wstał cicho i dalej do roboty. I tak przez wiele nocy wciąż, jedna po drugiej. A ojciec ciągle jeszcze nic nie miarkował. Raz tylko wychodząc po kolacji rzekł:

– Nie do uwierzenia, co nafty w domu wychodzi od jakiegoś czasu!

Julek drgnął, ale rozmowa na tym się skończyła, a nocna robota szła dalej. Jednakże, przerywając tak sen każdej nocy, chłopiec nie wypoczywał dostatecznie; toteż rankiem wstawał zmęczony, a wieczorem przy odrabianiu lekcji ledwo że otwierał oczy. Aż jednego dnia, pierwszy raz w życiu, usnął nad kajetem.

– Chłopak! Co ty!... – krzyknął jego ojciec. – Do roboty! Dalej, śpiochu!

Wstrząsnął się i do lekcji zabrał.

Ale następnego wieczora i później było znów to samo. A nawet było gorzej jeszcze. Drzemał nad książkami, wstawał późno, lekcje odbywał, aby zbyć, zdawał się zniechęcony do nauk.

Ojciec zaczął na niego uważać, potem zamyślać się, wreszcie wyrzucać mu lenistwo.

– Julku! – rzekł pewnego rana. – Co się z tobą stało? Już ty nie ten, co dawniej. Bardzo mi się to nie podoba. Bardzo mię to martwi! Zważ, że cała nadzieja rodziny na tobie spoczywa. Jestem z ciebie nierad! Rozumiesz?

Ten wyrzut, pierwszy raz tak ostrym wypowiedziany głosem, zmartwił nieboraka ogromnie.

„Prawda – pomyślał. – Nie może tak być dalej. Trzeba zakończyć tę pomoc i to złudzenie...”

Ale tegoż wieczora, jakby naumyślnie, ojciec wychodząc z domu rzekł bardzo wesoło:

– Wiecie ? W tym miesiącu zarobiłem tymi adresami o trzydzieści dwa liry więcej niżeli w zeszłym! – Co rzekłszy dobył z szuflady paczkę cukierków, które kupił, żeby dzieciom sprawić uciechę z powodu tak powiększonego zarobku.

Julek znów nabrał otuchy i rzekł sobie:

„Nie, drogi ojcze! Będę cię jeszcze łudził, jeszcze ci pomagał! Dobędę ostatnich sił, żeby lekcjami przez dzień nastarczyć, a nocami będę jeszcze pracował dla ciebie, dla mamy, dla braci...”

A ojciec tak mówił dalej:

– Trzydzieści dwa liry więcej, to nie bagatela! Cieszmy się, dzieci. Jedno z was tylko – tu wskazał ręką Julka – martwi mnie i smuci.

A Julek wysłuchał wyrzutu tego w milczeniu, połykając łzy, które mu się do oczu cisnęły, a jednocześnie uczul w sercu wielką, wielką słodycz.

I zapamiętale pracować zaczął. Ale nowe znużenie, do dawnego znużenia dodane, coraz było trudniejszym do przezwyciężenia.

Tak trwały rzeczy coś przez dwa miesiące. Ojciec strofował Julka prawie co dzień i patrzył na niego coraz niechętniejszym wzrokiem. Aż dnia pewnego poszedł do nauczyciela, żeby z nim pomówić o tym, a nauczyciel rzekł:

– Owszem, lekcje odrabia, bo to inteligentne dziecko, ale tego dawnego zapału do nauki nie ma. Drzemie w klasie, nie uważa, jest roztargniony. Ćwiczenia pisze coraz krótsze, aby zbyć, i bazgrze je po prostu. O, jestem pewny, że mógłby przy dobrej woli zupełnie inaczej się uczyć!

Tego wieczora wziął ojciec chłopca na stronę i tak do niego mówił, z niebywałą u niego powagą:

– Julku! Wszak widzisz, jak ja pracuję, jak sobie życie skracam dla rodziny. Ty jednak nie chcesz mi ułatwić tego. Nie masz serca ani dla mnie, ani dla matki, ani dla braci!

– Ach nie! Nie mów tak, tato! – zawołał Julek wybuchając płaczem i już otwierał usta, żeby wyznać wszystko, ale ojciec przerwał mu i rzekł:

– Wiesz, w jak ciężkich warunkach żyjemy. Wiesz, że aby wyżyć, trzeba dobrej woli i poświęcenia wszystkich w rodzinie. Wiesz, że ja sam musiałem podwoić pracę. Tego miesiąca liczyłem na sto lirów gratyfikacji z kolei, a dowiedziałem się, że nie dają żadnej.

Usłyszawszy to Julek cofnął wyznanie, które już mu się na usta cisnęło z duszy, i w mgnieniu oka odzyskując siłę woli rzekł sam sobie:

„Nie, tato! Nic ci nie powiem! Będę jeszcze pracował tajemnie dla ciebie. Za to strapienie, jakie ci sprawiam, wynagrodzę ci pomocą w twych trudach. W szkole i tak promocję dostanę. Pierwsza rzecz i najpilniejsza, pomagać ci w utrzymaniu nas wszystkich i ulżyć ci w tej pracy, która cię zabija!”

Od tej rozmowy przeszło znowu dwa miesiące. Dwa miesiące nocnej pracy i dziennego wyczerpania, rozpaczliwych wysiłków dziecka i gorzkich wymówek ojca. Gorsze jednak od wymówek było to, że ojciec stawał się dla syna coraz ozięblejszy, że rzadko tylko odzywał się do niego, jakby to było dziecko stracone dla jego serca, po którym nic dobrego spodziewać się nie można, tak że unikał nawet spojrzenia na niego.

Widział to Julek i cierpiał; a kiedy ojciec odwrócił się od niego, przesyłał mu ręką pocałunek nieśmiały podnosząc ku niemu wzrok smutny i pełen miłości. Chudł przy tym i coraz był bledszy z powodu tej pracy i tego cierpienia, a w miarę ubytku sił coraz bardziej zaniedbywać się musiał w nauce. Zrozumiał wreszcie nieszczęsny chłopczyna, że trzeba mu się zrzec tej pracy tajemnej, i co dzień wieczór mówił sobie:

„Tej nocy już będę spał. Nie wstanę”.

Zaledwie jednak wybiła dwunasta, zamiast powziąć odważnie to postanowienie, uczuwał wyrzuty. Zdawało mu się, że leżąc tak w łóżku uchybia jakiemuś ważnemu obowiązkowi, że wprost wydziera tego lira ojcu i rodzinie.

I wstawał cicho, i myślał, że przecież którejkolwiek nocy ojciec obudzi się i na pisaniu go zastanie; że spostrzeże się przecie kiedyś przeliczywszy z wieczora napisane przez siebie opaski, a tak wyda się i skończy naturalnie wszystko, samo przez się, bez jego przyczynienia, bez tego aktu woli, do którego nie miał dosyć siły. I tak ciągnęło się dalej.

Aż pewnego dnia ojciec wyrzekł, jakby naumyślnie, słowa, które zdecydowały chłopca ostatecznie. Było to tak: matka popatrzyła na Julka, a że jej się zdawał jeszcze bledszy, jeszcze mizerniejszy niż zwykle, rzekła:

– Julku, tyś chory, dziecko... – I zwróciwszy się do ojca dodała: – Julek musi być chory. Zobacz tylko, jaki blady! Julku mój drogi, co tobie? Ale ojciec rzucił tylko raz okiem na niego i rzekł:

– Kto ma złe sumienie, ten nie może być zdrów. Nie było tak dawnymi czasy, kiedy był pilnym uczniem i kochającym synem.

– Ależ on chory! – zawołała matka.

– Nic mnie to już nie obchodzi – odpowiedział ojciec. A biednemu chłopczynie, gdy usłyszał te słowa, zdawało się, że mu utkwił nóż w sercu. Ach, nie zniesie tego już dłużej. Nie może! Ojciec jego... ten ojciec, który drżał dawniej, kiedy chłopak zakaszlał tylko... Nie kocha go już więc... Nie ma się co łudzić. Umarł więc w sercu swego ojca... – „Ach nie, ojcze! – rzekł sobie chłopiec ze ściśniętym jakąś śmiertelną bojaźnią sercem – teraz już naprawdę wszystko skończone, bo żyć nie mogę bez twojej miłości. Zdobędę się na siłę, powiem ci wszystko, nie będę cię dłużej oszukiwał, będę się uczył jak pierwej! Niech się dzieje co chce, byleś mnie kochał po dawnemu, drogi mój, najdroższy ojcze! Ach, teraz już jestem zdecydowany na wszystko!”

Ale jeszcze tejże nocy, z nawyknienia po prostu, wstał; a gdy wstał, poszedł raz jeszcze popatrzeć wśród ciszy nocnej na tę małą izdebkę, gdzie tak długo skrycie czuwał i pracował, z sercem pełnym radości najtkliwszej. A gdy przystąpił do stolika i zapalił światło, i zobaczył te czyste opaski białe, na których już nigdy nie miał pisać nazwisk ludzi i miast, tych nazwisk, które już na pamięć umiał, zrobiło mu się okropnie smutno i chwycił nagle za pióro, żeby zwykłą swą pracę rozpocząć. Ale w ruchu tym potrącił książkę, a książka spadła na ziemię. Krew uderzyła mu do głowy. Ojciec mógł się obudzić!... Nie zaszedłby go, prawda, na żadnym złym uczynku; owszem, on sam postanowił powiedzieć mu wszystko. A przecież usłyszeć kroki jego w ciemności... być tak przydybanym w tej ciszy, o tej godzinie... Zbudzić i przestraszyć matkę... i może jeszcze widzieć, po raz pierwszy, upokorzenie ojca wobec siebie, gdy wszystko się wyda... Na tę myśl skamieniał po prostu. Ale nie posłyszał nic. Nasłuchiwał przez chwilę u drzwi, które miał za sobą – nic!

Cały dom był głęboko uśpiony.

Zaczął więc pisać z pośpiechem, a opaski piętrzyły się przed nim. Tak pisząc słyszał miarowy krok straży miejskiej w pobliskiej pustej uliczce, potem turkot powozu, który nagle ustał; w chwilę później ciężki turkot wozów posuwających się jeden za drugim, a potem jeszcze głęboką ciszę, przerywaną od czasu do czasu dalekim szczekaniem psa. I pisał, pisał...

A tymczasem ojciec jego stał za nim. Zbudzony stukiem upadającej książki, przeczekał on czas jakiś, wszedł do izdebki w chwili, kiedy turkot wozów tłumił jego kroki, i stał tam, z swoją siwą głową ponad ciemną główką syna i widział, jak pióro jego biega po opaskach, i w jednej chwili odgadł wszystko, wszystko przypomniał, zrozumiał, a niezmierna żałość i tkliwość zalała mu duszę przykuwając go, bez tchu, za plecami syna. Aż naraz Julek krzyknął przeraźliwie. Dwoje ramion objęło mu głowę w gwałtownym uścisku.

– O tato, tato, przebacz mi! – zawołał chłopiec poznając ojca po płaczu.

– To ty mi przebacz! – odrzekł ojciec łkając i pokrywając pocałunkami jego czoło. – Zrozumiałem, wszystko wiem, wszystko, i to ja, ja żądam przebaczenia twego, święte moje dziecko! Pójdź, pójdź w moje ramiona.

I dźwignął go, i w ramionach zaniósł do łóżka zbudzonej matki, rzucił go w jej objęcia i rzekł:

– Ucałuj to anielskie dziecko, które od wielu miesięcy nie sypia i pracuje po nocach za mnie, a jam zasmucał jego serce, jego, co na chleb zarabiał dla nas...

Matka przycisnęła go do piersi nie mogąc słowa przemówić z wielkiego wzruszenia, po czym rzekła:

– Spać, droga dziecino, spać!... Zanieś go do łóżeczka jego...

Ojciec wziął go w ramiona, zaniósł do izdebki jego, położył go w łóżko całując go i pieszcząc, poprawił mu poduszkę i otulił kołdrą.

– Dziękuję, tato, dziękuję! – powtarzał Julek. – Idź już sam spać! Idź, tato! Dobranoc!

Ale ojciec pragnął go widzieć uśpionym; usiadł więc przy jego posłaniu? wziął rękę jego i rzekł:

– spij synu, śpij!

A Julek, zmęczony, usnął wreszcie i spał długo, pierwszym od tylu miesięcy snem cichym, spokojnym... A sny miał miłe, radosne, śmiejące. A kiedy oczy otworzył, a słońce dość już wysoko było na niebie, najpierw uczuł, a potem zobaczył, tuż przy piersiach swoich, na brzegu łóżeczka siwą głowę ojca, który tak noc całą spędził i spał jeszcze, czołem o serce syna oparty.

Marek z Rzeszowa19-01-2003 16:44:12   [#17]

Kurczę!

Nie zwróciłem uwagi na taki cytacik z Amicisa:

"Ojciec wziął go w ramiona, zaniósł do izdebki jego, położył go w łóżko całując go i pieszcząc, poprawił mu poduszkę i otulił kołdrą."

Co by na to powiedziała Niebieska Linia? Całująć...? Pieszcząc...?

Toż to żywy przykład molestowania...

;-)))

Marek

Zola19-01-2003 17:06:14   [#18]

przywołaliście ukochane ksiązki mojego dzieciństwa i młodości

kochałam także Vernego ,szczególnie Tajemniczą wyspę,książki Curwoda i Coopera

a czytając Chmielewską często rycze ze smiechu i rodzina zastanawia sie czy moment odwiezienia mnie do lekarza specjalisty już nadszedł ;-)))

Tera19-01-2003 18:49:43   [#19]
Moje też, i jeszcze "Tajemniczy ogród" i  kochany "Doktor Dolittle" i baśnie Andersena nad którymi w końcu zasnęłam (czytając je u Babci na strychu ) i szukało mnie pół wsi, niektórzy nawet w studni.........;-)
Marek Pleśniar19-01-2003 19:37:59   [#20]

hmm

  • Thor Heyerdahl "Wyprawa Kon-Tiki" - Zawsze działa
  • Hobbit koniecznie!
  • Kraina Xanth Pierce Anthonego (mnóstwo tomów - śmieszna fantasy)

Ja w tym wieku czytałem do zdarcia kompletnego Klub Pickwicka ale kto powiedział że ja muszę być normalny;-)

mój Piotrek po Mikołajku i Hobbicie typuje Dragon Ballz ale pewnie dzieciom tego nie dacie:-)))

stan19-01-2003 20:29:12   [#21]
... a co z Lemem?
a książką, którą pamiętam bardzo jako przeczytaną najwcześniej to "Lato leśnych ludzi - Rodziewiczównej" sic! a było to ok 40 lat temu
...
:-(
:-)
stan
Majka19-01-2003 21:04:12   [#22]
Tak sobie czytam tę listę, też się wychowałam na niej ja, mój mąż i synowie. I właściwie jest to ponure...bo nic dobrego się nie objawiło -mam wrażenie, że od laaaaat :-(
Ewa z Rz19-01-2003 21:17:07   [#23]

No nie!

Przecież jest Sapkowski. Tylko to dla trochę strszych chłopców...
RomanG19-01-2003 21:21:15   [#24]

Ewa!

Sapkowski dla 12- latka???

:-)))
Majka19-01-2003 21:29:42   [#25]

Cyberiada!

Koniecznie!

"Smoczy rycerz" G. Dickson

"Sceny z życia smoków"- moim starym koniom do dzisiaj zostało :-))

Marek Pleśniar19-01-2003 21:45:40   [#26]

popieram Cyberiadę

:-)
RomanG19-01-2003 21:57:13   [#27]
Ale z fantastyki polecam Ursulę K. Le Guin, no i przecież obowiązkowo Carol Staples Louis "Opowieści z Narni" (szczególnie tom "Lew, czarownica i stara szafa").

Poza tym można, ale ferii braknie :-)

"Pięcioro dzieci i coś"
F.H. Burnet "Tajemniczy ogród"
T. Jansson "Opowiadania z doliny Muminków"
E. Knight "Lassie, wróć!"
Astrid Lindgren "Ronja, córka zbójnika", "Dzieci z Bullerbyn", "Rasmus i włóczęga", "Bracia Lwie Serce"
M. Ende "Nie kończąca się historia"
K. Czapek "Wielka bajka kocia"
J. Niemczuk "Szaleńczaki", "Przygody Zuzanki"
S. Lagerloef "Cudowna podróż"
J. London "Biały kieł"
M. Twain "Przygody Hucka"
"W pustyni i w puszczy"
Dorota Terakowska "Władca Lewawu", "Lustro pana Grymsa"
M. Wojtyszko "Bromba i inni", "Saga rodu Klaptunów"
Anna Onichimowska "Najwyższa góra świata", "Krzysztofa Pączka droga do sławy", "Duch starej kamienicy"
A.C. Doyle "Przygpdy Sherlocka Holmesa"
L.M. Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"
Brzechwa "Akademia Pana Kleksa"
J.M. Barrie "Przygody Piotrusia pana"
L. Carrol "Alicja w krainie czarów"
A. Domańska "Paziowie króla Zygmunta", "Historia żółtej ciżemki"
E. Nowacka "Małgosia kontra Małgosia"
J. Porazińska "Kto mi dał skrzydła"
"Szaleństwa panny Ewy", "Awantura o Basię", "Szatan z siódmej klasy"
"Przygody Guliwera"
M. Krueger "Godzina pąsowej róży"
Romuald Dahl "Wielkomilud", "Czarownice", "Karol i fabryka czekolady"
A. Kamieńska "W Nieparyżu i gdzie indziej"
J. Kulmowa "Wio, Leokadio!"
A. Bahdaj "Do przerwy 0:1", "Stawiam na Tolka Banana"
R. Kipling "Księga dżungli"
H. Ożogowska "Dziewczyna i chłopaka"
F. Molnar "CHŁOPCY Z PLACU BRONI"
Joanna Olech "Dynastia Miziołków", "Gdzie diabeł mówi: do usług"
O. Preussler "Malutka czarownica"
J. Korczak "Krół Maciuś Pierwszy"
E. Nowacka "Bożęta i my" (polskie legendy i podania)
B. Leśmian "Klechdy sezamowe"
"Witaj, Karolciu"
K. Dickens "Opowieść wigilijna"

Pozdrawiam :-)))
Zola19-01-2003 22:05:01   [#28]

no i macie mnie na sumieniu ;-)

jak mnie zwolni organ oczywiscie,bo ulubione lektury musze sobie odświeżyć  i bedę czytać i czytac i do zadnej pracy nie ide

oj rozmażyłam się i zabieram sie do czytania Makuszyńskiego - "Awantura o Basię", "Panna z mokra głową","Szatan z siódmej klasy" i wszystkie inne

Majka19-01-2003 22:05:26   [#29]

Romanie :-)

Nie znam chłopca, który dałby radę przebrnąć przez "Anię z Zielonego..."

A z Ursuli co proponujesz? Bo te książki, co je mam przed nosem, to dziecku nijak....

Maelka19-01-2003 22:07:16   [#30]

Anka :-)

Masz mnie na sumieniu!
Miałam zupełnie inne plany na ferie...
A teraz ...
Marek i Roman - chylę czoła...
Marku...Amicisa czytywałam, kiedy chciałam znaleźć pretekst do legalnego popłakania. Tak, jak ostatnie kartki "Potopu" albo "Pana Wołodyjowskiego"...
Maelka19-01-2003 22:08:19   [#31]

Zola!!!!!!!!

Podsłuchiwałaś????
Adaa19-01-2003 22:12:33   [#32]

:-)

dziewczynkom polecam

Eleonor Porter -"Pollyanna", "Pollyanna dorasta"

Zola19-01-2003 22:18:59   [#33]
a seria o Mary Poppins
Tera19-01-2003 22:27:22   [#34]

Oj Adaa:-)

Dobrze, że przypomniałaś "Pollyannę", chyba ją sobie na ferie wypożyczę :-)
Anka z Gdańska19-01-2003 22:28:11   [#35]

Roman

Twoja lista przypomina biblioteczny spis lektur- wszystkie książki dla podstawówki. Ale "Kto mi dał skrzydła" do czytania dla przyjemności, chyba przesadzasz? ;-(

Lubimy czytać, to rodzinne zboczenie, które udało mi się przekazać chłopakom. Tylko że oni wolą inne książki. Najchętniej czytają to, co zobaczyli lub zwariowane albo straszne. Niektóre z Twoich propozyji pewnie im przypasują, np. Czarownice, Wielkomilud czy Dynastia Miziołków. Dzięki :-)

Maelka19-01-2003 22:31:01   [#36]

Anka ???

Jeśli lubią lekturę zwariowaną albo straszną to może codzienna prasówka im wystarczy?
O stronie branżowej nie wspomnę...
;-)
RomanG19-01-2003 22:36:33   [#37]
Kurka, może ja jestem nietypowy chłopak, ale Anię z Zielonego wprost pożerałem. Wszystkie tomy!

A "Kto mi dał skrzydła" czytałem dla przyjemności (chociaż polonistka zmusiła wypożyczyć) i baaaardzo mi się podobało.
Anka z Gdańska19-01-2003 22:41:49   [#38]

Roman

To jesteś nietypowy:-))))))))))))))))))))))))))))))

Ja też polonistka, a jeszcze na takiego nie trafiłam. Teraz takich nie ma. Chłopcy nawet Makuszyńskiego nie chcą czytać, gdy jest lekturą. Czytam im na lekcji fragmenty, żeby uwierzyli, że nie umrą z nudów. Nie bardzo pomaga....

Marek z Rzeszowa19-01-2003 22:57:33   [#39]

Niestety musiałabyś to przerobić na komiks, grą komputerową lub serial fantasy, żeby do nich dotarło.
Na szczęście umiejętność czytania nie jest im obca, więc może kiedyś...

A tak zupełnie na marginesie to jaką książkę przeczytaliście ostatnio?
Literatura fachowa nie wchodzi w rachubę ;-))

Ja po raz dwudziesty "Kto sieje wiatr" Jaworczakowej,

...i "Świat Króla Artura" Sapkowskiego (rewelacja - choć nie fantasy)

 

Marek

Marek z Rzeszowa20-01-2003 00:41:17   [#40]
Coś tu cicho się zrobiło...
hania20-01-2003 01:53:21   [#41]
bo czytamy właśnie:-)
Basik20-01-2003 08:28:35   [#42]
Zupełnie nikt nie pisze o książkach Wiktora Zawady, są to książki z dużą dawką humoru. Moje dziecko płci męskiej zachwycało się, np. Wielka wojna z czarną flagą.
Tera20-01-2003 11:00:55   [#43]

Marku:-)

Ja aktualnie - P. Conroy "Książę przypływów"
   wcześniej Katherine Scholes "Królowa deszczu" - polecam
iwka20-01-2003 14:59:22   [#44]
ja bym jeszcze  dorzuciła do listy Pana Samochodzika i serię przygód Mikołajka (Sempe i Gościnny)
Marek z Rzeszowa20-01-2003 16:46:44   [#45]

A może by utworzyć podstronę na stronie OSKKO pod tytułem: "OSKKO poleca" albo coś w tym stylu i zamieścić tam nasze ukochane lektury z propozycją zaaplikowania ich dzieciom internautów, którzy trafią na witrynę OSKKO?

 

Marek

Zola20-01-2003 17:25:35   [#46]

dzieci zwariują

jak zobaczą ile jest do przeczytania

czytam w tej chwili "O nasladowaniu Chrystusa" Tomasza a Kempis

RomanG20-01-2003 17:28:05   [#47]
A ja polecam wszystkim dorosłym (ale nie z powodu "scen", zapewniam) "Wodnikowe wzgórze" Richarda Adamsa. Czytałem niedawno, byłem zachwycony.

Uprzedzam, dla koneserów.
Akcja toczy się raczej wolno, ale jak można malować świat słowem! - wielu okrzykniętych pisarzy się chowa. Głębia świata przedstawionego, włącznie z utworzoną na jego użytek mitologią, i plastyczność jego opisania mnie osobiście zadziwiły (a niejedno już w życiu czytałem :-))) ).
grażka20-01-2003 19:19:12   [#48]

Potwierdzam - książka jest świetna. Odkryłam ją kilknaście lat temu - pochłonęłam błyskawicznie - ja zresztą na ogół czytam jak Ida Borejko.

Marek Pleśniar20-01-2003 19:22:53   [#49]

zmartwię nas:-)

ale pewno sami to już wiecie.

Żadnej ksiażki podsuniętej przez belfra żadne normalne dziecko nie przeczyta:)

RomanG20-01-2003 19:40:07   [#50]
Zgłaszam zdanie odrębne ;-)
strony: [ 1 ][ 2 ]