Jak oni mogli... Haniu, cóż tu opowiadać... wstyd mi za niezasłużoną i na wyrost reklamę - pojechaliśmy - do Warszawy... - wiadoma rzecz stolyca..., gdzie stolyca jest kużden wi. - zobaczyliśmy - Agorę (łał), sympatyczne dzieci i ich opiekunów, trochę szefów miast, którzy z przymrużeniem oka pisali, ale serio potraktowali dzieciaki ze swojej drużyny... - starzy bawili się świetnie, pokazali szacunek młodym... i -... no, zobaczymy, chciałabym bardzo byśmy nie byli na końcu. z jednego miasta, nie powiem którego, nie pojechał szef, ani zastępca, ani nikt, dzieci siedziały smutne, nauczycielka taka jakaś przygaszona - jak oni mogli to dzieciom zrobić, rano odwołali przed odjazdem. A nasz pan prezydent - śmiał się i cieszył, prawie jak dziecko: tyle wiem o tym egzaminie (przez wiele lat wysoki urzędnik w kuratorium), ale teraz wiem dokładnie o czym mówię, to jedno z ważniejszych moich doświadczeń. Potem dzieciaki i p. prezydent konsultowały test z matematyki - świetne dyskusje. Jesteśmy pod wrażeniem nowoczesnego gmachu GW. :) PS. dowiedziałam się, że nasza gmina kupi dzieciom 2 komplety egz. próbnych. Wiedziałam, że mają gest. :) Ale też dowiedziałam się, że sytuacja finansowa w naszej oświacie jest bardzo ciężka, być może odbiorą nam środek specjalny. :(( |