Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
Darmowa szkoła- czyli mydlenie oczu |
|
beera | 13-01-2003 10:14:23 [#01] |
---|
Wątki, ktore ostatnio się u nas pojawiły sprowokowaly mnie do zastanowienia się nad mitem darmowej polskiej szkoły. Jako, że kontekst mojej pracy jest specyficzny- wiejskie nienajbogatsze środowisko, to i obserwacje smutnawe dość. Nie oszukujmy się- szkoła dla dziecka kosztuje niemałe pieniądze. Podstawowa sprawa:
- podręczniki, tornister, przybory, wyposażenie na w-f- te wydatki są niezbędne i wydaje się oczywistym, iż rodzice je ponosza. Ale oczywiście nie wszyscy :-) Czyli obowiązkiem szkoły jest zapewnić częsci dzieciom te podstawowe i niezbędne w szkole rzeczy. W mojej szkole w każdej klasie mamy 1-2 dzieci, ktorym "przyborową normę" muszą zapewniać nauczyciele ( robimy to z prowizji- jak wiemy nie do końca legalnej)
- ubezpieczenie PZU - zawsze przekraczamy 10-15% próg możliwych zwolnień. Resztę dzieci ubezpieczamy oczywiscie z prowizji :-)
- materiały na technikę- do ich kosztu w takiej szkole jak moja należy doliczyć koszt dojazdu do sklepu- aby materiały zakupić. jasne jest, że materialy te przynosi do szkoły około 70%uczniów ( optimum)- reszcie materialy do prac muszą zapewnić n-le...
No i dodatkowe sprawy:
- kino, teatr, koncert -czyli koszt biletu + koszt dojazdu- ktoś powie- można nie jeździć... ale obawiam się, że ta moja wieś oddalona od miasta o 8 kilometrów oddali sie o kolejne 200. Tu też jest wybór- bogatsze dzieci jadą, biedniejsze zostają. Przepaść nam się więc pogłębia..to bogatsze przecież i tak może kiedyś z mamą się wybierze, biedniejsze ma w szkole jedyną szansę..
- wycieczki- bez komentarza :-)
- badanie kompetencji- pal sześć, czy robione przez prywatne ośrodki, czy te państwowe ( namaszczone przez MENIS) ( a badanie postępów wobec wmanewrowania nas w zewnętrzny system sprawdzianów musi przecież być, bo inaczej po co byłoby ten nieszczęsny
- dożywianie- część dzieci dożywiam z zarobionych ( nielegalnie) podczas zabaw sylwestrowych pieniędzy..
Czy nie wydaje sie Wam, że przerzucenie na szkoły pewnych ciężarów staje się normą? Pewnie- mam wybór- machnąć ręką Czyli jak nas tu wszystkich znam- wyboru nie mamy |
RomanG | 13-01-2003 13:40:09 [#02] |
---|
Dawniej jeszcze szkoły stosowały takie rozwiązania, że klasy zarabiały sobie np. na wycieczki choćby i sadząc las. Teraz chyba jest to trudniejsze, pracy często nie ma nawet dla dorosłych.
Chociaż słyszałem o różnych "rynkowych" inicjatywach szkół i uczniów.
Napiszcie trochę, czy macie pomysły na zarabianie z uczniami pieniędzy.
Co do wycieczek, znam klasę licealną (liceum na 22. miejscu w Polsce), gdzie jest 2 biednych chłopaków. Wyobraźcie sobie, że gdy klasa jechała na 5-dniową wycieczkę, reszta klasy pokryła tym dwóm koszty, żeby tylko klasa jechała w całości. |
RomanG | 13-01-2003 13:43:45 [#03] |
---|
Mam jeszcze obawy, czy biedniejsi rodzice nie za łatwo przyzwyczajają się do tego, że "szkoła musi dać".
A może by tak bardziej wychowawczo: szkoła da (choć nie musi), ale Pan/Pani za to zrobi dla szkoły/lokalnego środowiska to, to i to...
Co o tym sądzicie? |
Majka | 13-01-2003 13:57:17 [#04] |
---|
z perspektywy rodzica :-) Jest jeszcze wpłata na komitet rodzicielski (teoretycznie nie ma przymusu), składki na toner do ksero, na papier do ksero , opłata za legitymację, składki klasowe... Jako mama zaciskam zęby i uiszczam, jako wychowawca mam stały ból żołądka przed wywiadówką: stoję z ręką żebraczą i uświadamiam, że gmina nie dała, że szkoła nie ma i nie będzie miała.... | UWAGA! Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.
|