Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
"dlaczego nie chodzę na wywiadówki?" |
|
Marek Pleśniar | 05-01-2007 07:37:52 [#01] |
---|
asia zwróciła mi uwagę na ten artykuł - bo przeglądamy ofertę naszej konferencji OSKKO i zastanawiamy się również nad zagadnieniem współpracy szkoły z rodzicami artykuł jest tu a ja zwracam Waszą uwagę na wypowiedzi rodziców co Wy na to? Moje dzieci chodzą do szkoły podstawowej ( II i V klasa ). Nie ma z nimi problemów wychowawczych. Przez wszysktie lata szkoły na moje pytania o dzieci nauczycielki odpowiadały krótko - ...nie ma z nimi problemów...I to wszystko. Nic więcej nie potrafiły ( i nie potrafią ) powiedzieć. Ja zawsze byłam ciekawa jak sobie radzą w grupie, jak pracują na lekcji, czy zachowują się dojrzale. Że nie ma z nimi problemów to wiem od zawsze. Gdyby problem był zostałabym wezwana do szkoły lub widziałabym uwagę w dzienniczku. Dzieci mówią mi o wszystkich stopniach więc krótko mówiąc wywiadówka to strata czasu. Kiedyś jedna z nauczycielek uważanych przeze mnie za świetnego pedagoga w rozmowie z innym rodzicem (!!!)określiła mnie jako osobę "męczącą bo z moim dzieckiem nie ma problemu a ja ciągle zadaję jej jakieś pytania..." Od tamtego momentu pozbyłam się złudzeń. Uważam, że nauczyciele potrafią rozmawiać tylko z rodzicami dzieci sprawiających trudności wychowawcze ale nie zadają sobie trudu na jakieś głębsze obserwacje dzieci z którymi takiego problemu nie ma. --------
Czwartek, 4 stycznia (07:04) Co trzeci uczeń o swoich problemach w szkole nigdy nie mówi rodzicom. A eksperci alarmują: bez współpracy nauczycieli i rodziców nie da się walczyć ze szkolna przemocą - pisze "Rzeczpospolita".
Z badań podjętych w 3 tysiącach szkół w ramach kampanii "Szkoła bez przemocy" oraz z ankiet, które naukowcy przeprowadzają właśnie w 200 podstawówkach, gimnazjach i liceach, wynika, że to właśnie dobra współpraca nauczycieli z rodzicami pomaga walczyć z przemocą i agresją wśród uczniów. Tyle że w szkołach z tą współpracą nie jest najlepiej. Zaledwie 55 proc. rodziców zawsze chodzi na wywiadówki. Aż 16 proc. nie pojawia się na nich wcale, a 15 proc. - sporadycznie. Spotkania nauczycieli z rodzicami poza wywiadówkami na półrocze i koniec roku - to już prawdziwa rzadkość. Co dziesiąty rodzic przychodzi do szkoły najwyżej raz na pół roku, co piąty raz na kwartał, a blisko 40 proc. - wcale.
-->
-->
-->
Reprezentanci aż jednej czwartej szkół, które uczestniczyły w badaniach, narzekali, że współpraca z rodzicami układa się kiepsko. Eksperci przekonują, że wina leży nie tylko po stronie rodziców. - Nauczyciele nie są przygotowani do tej współpracy - ocenia Ewa Czemierowska, psycholog ze Stowarzyszenia Psychoprofilaktyki Szkolnej "Spójrz inaczej". Jej zdaniem rodziców traktują raczej jak ciemną masę, którą trzeba "pedagogizować" i wychowywać. W dodatku rodzice w szkole to w oczach ucznia "obciach" i "afera". Badania pokazały, że co trzeci uczeń o szkolnych problemach i konfliktach z rówieśnikami nigdy nie mówi w domu. Około 40 proc. wspomina o tym tylko czasami. Dlaczego? Ponad połowa tłumaczy, że ich problemy - to ich sprawa. Aż 20 proc. nie wierzy, by dorośli potrafili im pomóc. A co dziesiąte dziecko jest przekonane, że nie warto angażować rodziców w swoje konflikty, bo i tak nie staną po ich stronie. Tymczasem Ministerstwo Edukacji zapowiada, że wzmocni rolę rad rodziców w szkołach. Jednak poza zapowiedzią tworzenia obowiązkowych rad w każdej szkole, innych szczegółów nie podaje. Jeszcze w tym miesiącu w największych polskich miastach pojawi się 500 billboardów ze zdjęciami dzieci i pytaniem - "Czy szkoła Twojego dziecka jest szkołą bez przemocy?". Akcję w ramach kampanii społecznej "Szkoła bez przemocy" zorganizowało 18 dzienników wydawanych przez Media Regionalne i Polska Presse.
Źródło informacji: PAP |
marmen | 05-01-2007 10:50:51 [#02] |
---|
Ja na wywiadówce u swojej córki usłyszałem, że właściwie mogę do szkoły nie przychodzić.... jakie względy?, ale nie wiem, czy ze względu, że pani obawia sie o swoje bezpieczeństwo - bo jestem dyrkiem i "troszkę się znam na szkole", czy dlatego że pracuję z córka w domu ( oboje rodzice) i jest ok ? |
danucha | 05-01-2007 11:17:14 [#03] |
---|
Mnie też odechciało się chodzić na wywiadówki kiedy jeździłam najpierw 15 km , a teraz 70 żeby dowiedzieć się w ciągu 15 min że klasa fajna ,nie ma większych problemów ,trzeba opłacić takie i takie składki w załączeniu karteczka z ocenami które i tak znałam.
Większość rodziców zadowolona zmykała do domu, a ja z poczuciem ignorancji i niedosytu wsiadałam w samochód ,aby następną godzinę spędzić w drodze do domu,zastanawiając się po co ja właściwie jechałam .Czy tylko po to aby mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku?
Przeszłam sporo wywiadówek moich dzieci i zauważyłam że istotnie nauczyciele nie umieją rozmawiać z rodzicami,są bardzo zdenerwowani i chcą jak najszybciej wywiadówkę skończyć
Choć muszę przyznać że raz jeden w karierze szkolnej moich dzieci spotkałam wychowawczynie która potrafiła prowadzić wywiadówki.Stwarzała atmosferę wspólnoty rodziców,dyskutowaliśmy o problemach naszych dzieci,cieszyliśmy się postępami,wymienialiśmy poglądy.Rodzice też tworzyli klasę nie byliśmy grupą anonimowych ludzi których zmuszono do siedzenia w jednym pomieszczeniu.
Do dziś ciepło wspominam te spotkania,ale to była jedna nauczycielka tylko przez trzy lata |
Misza | 05-01-2007 13:01:38 [#04] |
---|
Z tego powodu, że pracuję w szkole, gdzie swoja karierę zaczynaly moje dzieci nie bylam u nich na żadnym zebraniu. Kiedy starszy syn poszedł do gimnazjum czułam się zobowiązana pójść. Do tej pory byłam dwa razy, wychowawczyni fajna, ale informacje raczej ogólne. Kartka z ocenami, kasa itp. jak wszędzie. Jak dziecko opowiada w domu co się dzieje w szkole, mowi jakie dostał oceny to niczego nowego w szkole się nie dowiem. Zirytowała mnie trochę sytuacja, kiedy wychowawczyni prosi rodziców, żeby dopilnowali dziewczyny nie chodziły w krótkich bluzeczkach bo będzie to miało wpływ na ocenę z zachowania, a syn mówi, że i tak chodzą takie porozbierane. Myślę, że są sposoby, żeby wyegzekwować takie nakazy. |
joszka | 05-01-2007 16:07:52 [#05] |
---|
Pozdrowienia z wywiadówki Przejechaliśmy z żoną 280 km aby wziąć dziś udziałw w ywiadówce syna.W tej chwili trwa zebranie "trójek klasowych" a ja jestem w pokoju syna i mogę sobie poużywać jego kompa.
Jesteśmy na każde wezwanie szkoły.Moja Pani wychowawczyni nawiązała wspaniały kontakt z uczniami ..i nami, Wiemy o wszystkim i tęsknimy do tych spotkań.Syn ma wspaniałą atmosfere w szkole i internacie.Zasługa dyrekcji i światłego prezydenta miasta,który jak nam się wydaje wspiera bardzo swoich dyrektorów w pracy. |
Adaa | 05-01-2007 17:19:12 [#06] |
---|
pierwszy raz byłam na zebraniu u swego dziecka,gdy byla w liceum... był to koszmar dla mnie...niezorganizowanie,trucie o czymś,z dlugimi chwilami zamyslania się wychowawczyni,rodzice ze spuszczonymi lbami,zerkajacy ukradkiem na zegarek...czytanie ocen każdego ucznia osobno-czytanie!...skladki,nie ucza się,sa rozwydrzeni....to esencja zebrania,póxniejszych też... pierwsze co pomyslalam było.."Boże,może i moi nauczyciele tak prowadza zebrania??" oczywiscie byla rozmowa na ten temat,ba nawet rade szkoleniową na temat atrakcyjnych metod prowadzenia spotkań z rodzicami przeprowadzilismy mialam naprawdę ogromna niechęć,kiedy moglam wykrecalam sie od tych spotkań...strata mojego czasu,lekceważenie mojego czasu...na kazdym zebraniu póxniejszym garstka rodziców,więć do trucia o tym co powyzej doszlo gadanie o tym,że rodzice nie interesuja sie dziecmi...łajano tych co byli:-)) nieumiejetność prowadzenia zebrań jest ogromna trauma dla sluchajacych |
dhausner | 05-01-2007 17:27:41 [#07] |
---|
a ja staram się robić ciekawie, robię prezentacje chwalę a i tak przychodzi 30%, do Trójki Klasowej łapanka, do pomocy przy studniówce łapanka więc problem jest |
dhausner | 05-01-2007 17:32:36 [#09] |
---|
Myślę że w przedszkolu i w szkole podstawowej nie ma dużego problemu ale w szkole ponadgimnazjalnej tak, w gimnazjum nie wiem więc się nie wypowiadam |
AnJa | 05-01-2007 17:39:56 [#10] |
---|
krótko jakoś wychowawca bywałem - ale frekwencja była duża
choć przyznaję,że się początkowo głupio czułem, kiedy przy pełnej niemal sali kończył mi się temat po 15 minutach
nie wiem, o czy mówiłem- ale na pewno nie o ocenach
do mego dziecka nie chodzę - mam zakaz wychowawczyni |
malinek | 05-01-2007 18:38:55 [#11] |
---|
:-))))) |
Marek Pleśniar | 05-01-2007 19:28:05 [#12] |
---|
dlaczego nie chodzę na wywiadówki;-) znaczy ja:-) bo nie wytrzymałbym gdyby zastosowano wobec mnie "pedagogizację rodziców" kto to k..rde wymyślił?? |
AnJa | 05-01-2007 19:33:32 [#13] |
---|
u nas rok temu pewna ekspertka podobno chciała uwalić na postępowaniu awansowym nauczycielke , która w teczce użyła tego zwrotu:-)
od czasu jak ekspertka awansowała na eksponowane stanowisko w wojewódzkiej administracji oświatowej- nauczyciele wertuja różne słowniki szukając pojęć mogących groźny zwrot zastąpić |
Ajcila | 05-01-2007 19:37:19 [#14] |
---|
AnJa Dlatego miałes pełną salę ,że mówiłeś 15 min:-) A tak poważnie to ja chodzę na wszystkie wywiadówki tzn teraz to już do liceum i jedno co mnie zawsze zastanawiało to, to że nauczyciele mówią przede wszystkim o uczniach z którymi są trudności i najczęściej mówią to do rodziców, których to nie dotyczy, bo pozostałych nie ma. |
Marek Pleśniar | 05-01-2007 19:37:51 [#15] |
---|
aż się boję zgadywać czym tę pedacośtam zastępują;-) a może by się odkrochmalili od tego bełkotu i po prostu porozmawiali z rodzicami o dzieciach ich:-) i znów... to samo nie wiem po co są wywiadówki (chyba po to żeby udowodnić, że 60 zajętych dorosłych nie ma szans przyjsc o tej samej godzinie tego samego dnia w miesiącu) wiem natomiast po co mi byłby dyżur wychowawcy w każdy np. wtorek o 16tej |
AnJa | 05-01-2007 19:43:09 [#16] |
---|
tak naprawdę to głównym powodem tej pełnej sali był terror jakiemu rodziców poddawały dzieci
bo jak juz minął ten kwadrans to brałem dziennik, lazłem do domu i kolejne 2 godziny spędzałem na pogawędkach telefonicznych z tymi rodzicami, co nie byli
a przez telefon to ja bym bardzo komunikatywny i obrazowy |
słonko | 05-01-2007 20:54:50 [#17] |
---|
Jest jakaś specyficzna (specjalna?) predyspozycja do prowadzenia zebrań z rodzicami - lub jej brak... To, jak n-el prowadzi zebranie, ma ścisły związek z jego osobowością, chociaż oczywiście także z zaplanowaniem, organizacją, solidnym przekazaniem informacji. Co rozumiem przez tę predyspozycję i osobowość? Zdrowe zaangażowanie w sprawy innych (tu: uczniów i ich rodziców), a także taką ogólną predyspozycję do wykonywania zawodu nauczyciela. Prywatnie, na własny użytek (nie opieram się na badaniach) zaobserwowałam taką dziwną prawidłowość: nawet jeśli n-el jest osobą skrytą, raczej milczącą, niezajmującą miejsca "pierwszych skrzypiec" ale za to zaangażowaną w sprawy uczniów (czyli uczniowie są dla niego ważni, tak więc ich rodzice również) - zebranie jest "żywe", ponieważ rodzice przejmują inicjatywę; pytają, dyskutują, zostają na "indywidualnych dialogach" po zakończeniu części ogólnej zebrania. Rodzice doskonale wiedzą, czy ich dziecko jest dla n-la ważne. |
Adaa | 05-01-2007 21:22:28 [#18] |
---|
jest sporo literatury fachowej na temat -jak przeprowadzic ciekawe zebranie ,z tego co pamietam wymienie kilka zasad :
-nigdy nie zapominaj o przywitaniu i przedstawieniu tematyki spotkania
-mow wolno,sluchajacy cię nie sa w stanie sie skoncentrować gdy serwuje im sie slowotok
-nie siedź za biurkiem,stoj przed sluchajacymi
-utrzymuj kontakt wzrokowy z salą
-oducz sie uciązliwego yyyy,yhyyy,aha,aha
-nie stosuj zbyt specjalistycznego slownictwa
-wystrzegaj sie powtarzania slów np: prawda?,moment,znaczy itd.
-bacz bys nie prezentowal postawy zamknietej (recze skrzyzowane na piersiach)
-nie podnos palca gdy mówisz
-stosuj gesty otwartych dłoni
-nigdy nie stosuj zasady odpowiedzialności zbiorowej : nie ucza sie,sa z nimi problemy
-częśc ogólna powinna być w miarę krótka,na zasadzie,że krótkie przemowienia poruszaja serca a dlugie d...
-jak najwiecej spraw zalatwiaj indywidualnie,dobrze,gdy wczesniej ustalisz harmonogram godzinowy i przygotujesz na to rodziców z którymi chcialbys rozmawiac indywidualnie: Kowalski 16.15,Nowak 16.30
-nie zapominaj pochwalic na forum uczniow zdolnych,dobrych
-dbaj by wszyscy mieli miejsca siedzace i byli doskonale zorientowani w ktorej sali odbywa sie zebranie
-nie przeciagaj rozmowy indywidualnej,lepiej jest zasygnalizowac problem i umowić sie w innym ,dogodniejszym terminie
-nie staraj sie byc luzakiem,nie opowiadaj dowcipów,możesz byc mily i wesoly
-na kartce z ocenami napisz kilka uwag na temat ucznia,nie tylko tych złych ale i pochlebnych,wyrazisz tym samym to,że interesujesz sie kazdym dzieckiem
-nie wdawaj sie w bezsensowne polemiki z gadatliwym lub upierdliwym rodzicem,staraj sie wtedy umowic z takim osobnikiem indywidualnie
-używaj imion,nie nazwisk uczniów
-nie ubieraj sie zbyt strojnie,lub zbyt galowo...czesto rodzice leca na zebranie z wywalonym jężorem prosto z pracy,zmeczeni i zakurzeni
staraj sie przygotowac dla kazdego jakąs ciekawa ulotkę...mysl pedagogiczna,ciekawy tekst,adresy poradni,telefony do psychologow,fundacji itp. no tyle...dużą wage przyklada sie do niewerbanlych metod komunikowania się powiem wam,że warsztaty z tego zakresu sa rewelacyjnie interesujace |
hania | 05-01-2007 21:25:55 [#19] |
---|
nie lubię terminu "wywiadówki"... z wywiadem misie kojarzy... niby kogo ten wywiad ma dotyczyć? wolę - spotkanie z rodzicami
i tak zawsze ( na piśmie) zapraszam: na spotkanie wychowawcy z rodzicami....
tych "ogólnych" w roku mniej więcej cztery - wrzesień: sprawy organizacyjne klasy, zmiany nauczycieli (bo bywały, a znać nazwisko rodzicowi ...wypada) , terminy następnych i tzw dni otwartych - wszyscy nauczyciele dostępni w szkole w godzinach.... w tym i tym dniu - można przyjść pogadać, zawsze zachęcam, niezależne od wyników nauki, no... do niektórych chodzą do innych... jak muszą.... , organizacyjne szkoły, plany moje i szkoły itd...
listopad ( gimnazjum) zawsze po jakimś diagnozowaniu wyników jesteśmy - obraz klasy w tym względzie, rodzice ciekawi: jak na tle innych klas, co sprawia trudności, na co popatrzeć...
styczeń przeważnie - zależnie jak ferie - podsumowanie półrocza....., indywidualnie zawsze można zresztą po - troszkę dłuższym niż u AnJi, bom gadatliwa, ale pół godz starcza - pogadać... kolejka jest:-)
koło kwietnia - sie przeważnie na temat wycieczki nadchodzącej schodzi, no te tam karteczki z bieżącymi - znowu pogadać można ind...
do swoich dzieci chodzę, choć jedna wych mówiła : co mi tu hospitację będziesz robić:-), druga zachęca - przyjdź, pomożesz.... w LO trafiłam na super kobiety - zebrania to była w dużej części rozmowa i dyskusja.....bywało przecież różnie:-)
a terminu "pedagogizacja" nie cierpię....
wolałabym: porady, rozmowy n/t.... warsztaty n/t... (robiłam - nie należy się bać tylko chcieć i... trochę wiedzieć o andragogice...) czemuś pedagogizacja ma dla mnie znaczenie niedoceniające umiejętności wychowawcze rodzica (cobyśmy na ten temat nie myśleli, wiedzieli, obserwowali - nawet po własnych jako rodziców doświadczeniach różnych ...) ode mnie nawet pożyczali prezentowane książki...
jedno pewne - współpracą tego co jest w szkole (uogólniam) nazwać nie można, ale dążyć trzeba
i nasz w tym rola też OGROMNA |
ewika | 05-01-2007 21:27:40 [#20] |
---|
A najlepiej po turecku w kręgu |
hania | 05-01-2007 21:28:04 [#21] |
---|
o, ada - podbudowujesz mnie i.. te rady, hmmmm są bardzo trafne - okazuje się, że stosowanie przynosiło efekt..... |
bosia | 05-01-2007 21:45:03 [#22] |
---|
Tak jak pisała Adaaa komunikacja niewerbalna jest bardzo ważna. Najczęściej na wywiadówkach sadzamy rodziców w ławkach, trudno oczekiwać współpracy, bo następuje wtedy regres do okresu szkolnego, a niewielu osobom szkoła kojarzy się dobrze, jako miejsce gdzie jego zdanie było ważne. Dobrze jest ustawić ławki w czworokąt i siedzieć razem z rodzicami, a nie stać, wtedy jesteśmy partnerami. Pytam tez często rodziców czy mają pomysł jak pomóc ich dziecku, bo przecież oni znają je lepiej i może coś wspólnie postanowimy. Robię to podczas rozmów indywidualnych. |
Magosia | 05-01-2007 22:12:42 [#23] |
---|
Wywiadówka "idywidualna" pojawiła sie u nas kilka lat temu- raz w roku wychowawcy, ktorym zależy na klasie i kontakcie umawiaja sie na spotkania w trójkę- czwórkę( wych. rodzc- rodzice- dziecko) - rezerwując na każdego 30 min- godzinę. I tak przez tydzień -dwa - popołudniami przegadaja wszystkich- problemy wtedy wychodzą. Każdy kto w to wchodzi- docenia ilość, i jakość pozyskanych obustronnie informacji. Zaczęła jedna dziewczyna- w tej chwili okolo połowa wychowawców stosuje. Przekłada sie rewelacyjnie na komunikację w klasie . Ale czasochlonna bardzo- spokojnie jednak w 40 godz. tygodniu pracy się mieści. Osobiste doświadczenia z tradycyjnych wywiadowek u syna - negatywne. Powtarzanie w kółko tego samego, brak jakichkolwiek informacji pozytywnych, spóźnianie się wychowawcy, poczucie, że odbębnia bo musi :-( Ostatnio jeździ mąż i może wytrzyma , bo maturzysta kończy edukację. Dlaczego jeździmy- ? -żeby oszczędzić pytań do Młodego- dlaczego rodziców nie było. |
Antośka | 05-01-2007 22:23:47 [#24] |
---|
ja nie chodze ,bo moje najstarsze dzieci w mojej szkole i wywiadówke maja codziennie, zwłaszcza najstarszy;-/ biedny jest ale wiem jedno, jak przychodzi koniec semestru albo mam jakąś sprawę do określonej grupy rodziców(pedagog) to w moim gabinecie jest tłoczno, staram się byc w czasie zebrań czy po klasowych i zawsze jest tłum...najpierw chwila ogólnych gadek a potem indywidualnie z kazdym rodzicem ale najwiekszy jest jak ja to mowię"wiosna ludów"....czyli po przewidywanych ocenach semestralnych |
Małgoś | 05-01-2007 22:51:33 [#25] |
---|
nie chodzę, bo ...popadam w stany depresyjne :-( albo ...rozrabiam :-) na ostatniej, u starszej córki, razem z paroma innymi "rozrabiaczami: wylądowalismy u dyrektora w sprawie jednego n-la (bez rozpisywania się okreslę go delikatnie jako ...niekompetentnego); od nowego semestru jej klasę uczy inny nauczyciel (świetny!) i zainteresowanie przedmiotem natychmiast wzrosło, przy jednoczesnym spadku zainteresowania ...korepetycjami z tegoż przedmiotu; wymagania sa większe, ale przy okazji wzrosła znacznie jakość zajęć depresyjnie działają na mnie nie tylko bezradność wychowawcy, niski poziom umiejetności prowadzenia zebrań (u licealistki akurat wychowawczyni jest świetna, ale u młodszej jest dużo gorzej), ale najbardziej ...postawy rodziców :-( gdy większośc rodziców o uczniach klasy maturalnej mówi "dzieci", gdy aktywne mamusie decydują o programie wycieczki klasowej, gdy narzeka się na wymagających nauczycieli, gdy rodzice walczą o ocenki (w LO!!!) - okropnie cierpię |
AnJa | 06-01-2007 09:27:24 [#26] |
---|
no, tak - załuje więc, że nie robie wywiadówek - bo do wszystkich zaleceń i rad z postu aday sie stosowałem
poza:
1. krotka pisemną wzmianką o kazdym uczniu - bo pamietam, że nic tak nie plami kobiety (panny) jak atrament,
2. nie miałem nigdy kłopotów z upierdliwymi dyskutantami- panuje diabli wiedza skąd powstałe przeswiadczenie, że ze mną publicznie się nie dyskutuje. |
mavi | 06-01-2007 10:34:38 [#27] |
---|
A na ostatniej wywiadówce w klasie mojego dziecka były poruszane różne problemy: spóźnienia, trudności w uczeniu sie niektórych przedmiotów........ dowiedzielismy się, że prawie wszystko jest źle, że nie chcą sie uczyć, że nie uważaja na lekcjach polskiego, że........... . Rodzice zwrócili sie więc do wychowawczyni z pytaniem "co moga w tej sytuacji zrobić? jak pomóc dzieciom?" poprosili o jakies wskazówki - na co wychowawczyni odpowiedziała: "mnie nie uczono na studiach pedagogiki tylko matematyki". Od czasu do czasu pani pogroziła wszystkim palcem i ze dwadzieścia razy powtórzyła podczas spotkania pytanie "i co nauczyciel może w tej sytuacji zrobić?". |
Gaba | 06-01-2007 11:07:22 [#28] |
---|
nie pójdę na wywiadówkę nigdy... urazu nabawiłam się, gdy nauczycielka religii szkoły, gdzie Piotr uczęszczał tylko na szczęście pół roku stała bokiem przede mną podparta pod bok i tupiąc nogą perorowała, że pokaże mi wymagania z religii doi klasy I, jak będzie chciała. A ja tylko zapytałam, co możemy zobić, by ocene ndst z religii poprawić... pani była ztych, co listy odstawała od proboszcza parafii, gdzie był kościół, nie przyjmowała do wiadomości, że chodzimy gdzie indziej... Szkoła ta zresztą słynie u nas na osiedlu, że trudnych uczniów wysyła gdzie kolwiek, ale tytuł i certyfikat szkoły dbającej o wychowanie mają. |
KasiaZet | 06-01-2007 14:10:38 [#29] |
---|
Najstarsza, moja córka zawsze prosiła ",mamuś tylko się nie odzywaj" gdy wybierałam się na jej wywiadówkę... No i bardzo się starałam, choć czasem się nie udało. Po czasie okazało się, że i tak jestem lepszym złem w porównaniu do męża, który z oświatą nic wspólnego nie miał ale zdrowy rozsądek i owszem. Swoją drogą- ciekawa kwestia- po co rodzic w szkole? W czym może pomóc? |
cynamonowa | 06-01-2007 14:24:56 [#30] |
---|
Na zebrania do dzieci chodzę. Nie lubię jednak odpowiedzi wychowawcy na pytania innych rodziców :" panie profesorze a dlaczego nasze dzieci z matematyki maja 1 i 2" ? i odpowiedzi........no to zaległości z gimnazjum, z kim oni tę matematykę mieli? " |
Marek Pleśniar | 06-01-2007 14:32:44 [#31] |
---|
KasiuZet - bo masz do wyboru - albo oświata albo zdrowy rozsądek ;-) |
ankate | 06-01-2007 16:12:31 [#32] |
---|
Nachodziłam się do podstawówki x 2 do gimnazjum x 2 i teraz do liceum ostatnia już klasa i ostatni małolat, a właściwie już pełnolat, czyli niedługo koniec...wspomnienia z podstawówek i gimnazjów, bo chodzili do różnych -całkiem pozytywne, miła atmosfera z jednym wyjątkiem, o którym poniżej, o każdym cos miłego, mocne strony i takie tam...Ale Liceum całkowita porażka, tym, razem chodzili do jednego...wywiadówka 10 min. wychowawczyni wiecznie niezadowolona, klasa najgorsza, nic pozytywnego o żadnym uczniu, a wszyscy przyjęci ze 130 pkt najniżej...i co się z nimi stało??? Chodziłam też na zebrania RR, żeby zobaczyć jak działa ten organ w innych szkołach i nic tylko składki, składki i jeszcze raz skłądki...wydrukuję wasze posty moim nauczycielom, żeby zobaczyli co sądzą rodzice o wywiadówkach, może to czegoś ich nauczy. a i jeszcze jedno chodziłam ja, bo ojciec miał szlaban, jak po wywiadówce w III kl podstawówki zgłosił pretensję do n-lki, że podarła dziecku zeszyt. Ponieważ nauczycielka nie widziała swojej winy, urażony tatuś udał się do p. dyrektor, że pracuje na zeszyty, a pani je drze. Skończyło się na tym, że pani oznajmiła dzieciom, że tatuś jest donosicielem i z Czarkiem nie należy się kolegować. Dzieciak przeżył szok, tatę ledwom utrzymała coby rabanu w KO nie narobił na szczęście potem była przeprowadzka, ale tata po dziś dzień ma szlaban :-) Nno ale to już chyba koniec, za 100 dni matura już ostatnia...chyba czegoś będzie brakowało... |
jagodast | 06-01-2007 18:31:16 [#33] |
---|
U mnie w szkole pani dyrektor każe prowadzić nam pedagogizację rodziców. Szczerze mówiąc zawsze mnie zastanawiało jak to zrobić i o czym mówić. Starałam się "pedagogizować" szybko i konkretnie np. o stresie, o narkotykach,przemocy itp. Było tak do pewnego czasu, gdy pewien rodzic wstał i otwarcie zapytał się mnie czy mam swoje dzieci. Odpowiedziałam, że mam małe dziecko. I tu usłyszałam co ja - młody niedoświadczony nauczyciel moge go nauczyć? Zrobiło mi się gorąco i odpowiedziałam, że nie chcę go uczyć ani zmuszać do określonych zachowań, ale zwrócić uwage na problemy współczesnego świata. Rodzic wstał obrażony i poszedł na skargę do pani dyrektor. Oczywiście tłumaczyłam się dlaczego tak nieistotny temat pedagogizacji wybrałam. Kurcze wbiłam się w fotel i nie miałam juz ochoty na dalszą dyskusję na ten temat.
Teraz po kilku latach pracy współpraca z rodzicami układa się bardziej partnersko i nie pedagogizuję ich osobiście. Staram się (oczywiście za zgodą dyrekcji) zapraszać kompetentne osoby np. psychologa, pegagoga, policjanta, które pomagają nam rozwiązać istniejące problemy.
POzdrawiam |
KasiaZet | 06-01-2007 19:46:52 [#34] |
---|
#31 Zadawał wychowawczyni trudniejsze pytania :) |
Majka | 06-01-2007 23:18:31 [#35] |
---|
Urazy własne (wywiadówkowe) nie zawsze korzystnie wpływają na pracę ;)))
Nie znosiłam wysłuchiwania godzinami o składkach," piniążkach", bo przychodziłam dowiedzieć się czegoś o środowisku dziecka i dziecku ( po męsku oszczędnym w opowieściach o szkole).
Staram się więc minimalizować tematy finansowe w trakcie prowadzenia spotkań z rodzicami.
Efekt?
Obrywam regularnie od szefa, że moi rodzice płacą mniej chętnie.
I nie liczy się wówczas, że frekwencja jest znakomita a atmosfera miła. Nie doduszam efektywnie i szkoła traci. O kasie należy gadać.
Wybaczyłam poniewczasie wychowawczyni syna. Kazali jej;) |
georgina | 07-01-2007 05:47:40 [#36] |
---|
nie pamiętam autora tych rozważań DLACZEGO WARTO CHODZIĆ NA ZEBRANIA DO SZKOŁY ?
Zebrania w szkole dla wielu rodziców i nauczycieli są przykrym obowiązkiem. Dlaczego? Zastanówmy się z jakim nastawieniem przeciętny rodzic przychodzi do szkoły na zebranie.
· niektórzy z nich wchodząc do budynku szkolnego wracają do swojej uczniowskiej roli · obawiają się wieści o niepowodzeniach szkolnych swoich dzieci · boją się publicznej krytyki · z natury wszystkich i wszystko negują - są bojowo nastawieni · zakładają z góry, że to kolejne spotkanie bez efektów, że znów zmarnują cenny czas · są też tacy, którzy dociekają , pytają, chcą jak najwięcej wiedzieć o dziecku i o problemach szkoły · są też tacy, którzy CHCĄ uczestniczyć we wszystkim, co związane jest z życiem klasy (imprezach, wycieczkach, wyjściach do teatru, muzeum, kina itp.) Niektóre powody, dla których rodzice nie mogą lub nie chcą uczestniczyć w zebraniach: · nie chcą dodatkowych obciążeń związanych z pełnieniem funkcji w ,,trójce klasowej'' · nie chcą wysłuchiwać uwag o niepowodzeniach w nauce i zachowaniu swoich pociech · zebrania odbywają się w późnych godzinach popołudniowych, wszyscy wtedy jesteśmy zmęczeni, głodni, zestresowani i marzymy, by jak najszybciej wrócić do domu i zdążyć przed północą ogarnąć ,,domową sytuację'' · niejednokrotnie rodzic nie ma możliwości pozostawienia młodszego rodzeństwa pod fachową, troskliwą opieką · zdarza się również tak, że zebrania odbywają się równolegle we wszystkich klasach danej szkoły i pojawia się problem ,,bycia'' w kilku klasach równocześnie (dotyczy to tych rodziców, którzy mają kilkoro dzieci w wieku szkolnym) · ...znów trzeba za coś płacić... Czy uświadamiamy sobie, że są dzieci, które nie lubią, gdy rodzice chodzą na zebrania do szkoły? Dlaczego? Ponieważ : · obawiają się ujawnienia ich ,,występków'' · boją się wykrycia niepowodzeń w nauce · niepokoją się tym, jak wypadnie porównanie ich rodziców z innymi (osobowość, wykształcenie, stan posiadania) · lękają się reakcji rodziców po powrocie do domu-KAR (,,szlaban", kłótnia, ciche dni, innych wymyślnych...). Niewielu dorosłych wie, iż rękoczyny to oznaka słabości (dzieci intuicyjnie to wyczuwają), tzn. iż wyczerpane zostały wszelkie budujące argumenty i nie można poradzić sobie z problemem . · Warto przeznaczyć 10 minut (czy to tak wiele?) na codzienną autentyczną rozmowę z dzieckiem, by uniknąć wielu konfliktów i zbudować zaufanie. Często wystarczy tylko WYSŁUCHAĆ i BYĆ! A dlaczego nauczyciele traktują spotkania z rodzicami jako przykry obowiązek? Między innymi dlatego, ponieważ: · jak większość z nas nie lubią publicznych wystąpień · nie lubią krytyki ze strony rodziców · wiedza, że często nie mogą liczyć na współpracę z większością rodziców · zebrania najczęściej odbywają się w tzw. ,,ciągu": po lekcjach - Rada Pedagogiczna, zaraz po niej zebranie z rodzicami. Najzwyczajniej w świecie - są zmęczeni tym ,,maratonem" · niektórzy rodzice na szkolne zebrania przychodzą z dziećmi - niezwykle utrudnia to prowadzenie spotkania · mają również swoje rodziny i czas po pracy chcieliby z nią spędzić · niektórzy nie wiedzą w jakim celu prowadzą zebranie, co utrudnia im przygotowanie się do niego. W jakim celu organizowane są spotkania z rodzicami? Może warto się nad tym zastanowić. Po co i dla kogo? Obecność obydwu stron (wychowawcy i rodziców) na zebraniach pozwala na czuwanie nad prawidłowym rozwojem dzieci, wytycza kierunki w procesie nauczania i wychowania. Tak naprawdę wymyślone zostały dla dobra dzieci !
Zebrania : · integrują środowisko lokalne, bardzo często przyjaźnie między rodzinami trwają wiele · inicjują działalność społeczną na rzecz szkoły (organizacja imprez, np. festyn szkoły) · aktywizują rodziców do usprawnień, konstruktywnych zmian na terenie klasy i szkoły; dzielenie się doświadczeniami · umożliwiają rodzicom i wychowawcy współuczestniczenie w procesie nauczania i wychowania naszych pociech (realizację planu dydaktyczno - wychowawczego) · pozwalają na podążanie za rozwojem intelektualnym i fizycznym dziecka dzięki dzieleniu się spostrzeżeniami, uwagami, informacjami z dwóch ,,frontów": domowego i szkolnego, w efekcie - poszukiwaniu, konstruktywnych rozwiązań. · umożliwiają poznanie nauczycieli uczących w klasie, w szkole · są miejscem na "zwykłe pogaduchy", te z kolei niejednokrotnie przyczyniają się do rozwiązania bieżących klasowych spraw · pozwalają na sięgnięcie po sprawdzoną, fachową literaturę Uświadamiając sobie, po co i dla kogo organizowane są zebrania w szkole, warto w nich uczestniczyć i współtworzyć rozwój naszych dzieci. Jak przebiegają zebrania , na które rodzice ,,biegną'' z przyjemnością, chcą się angażować i współpracować? Wychowawca jest inicjatorem i prowadzącym spotkanie z rodzicami. Do jego zadań należy: RODZICE! Tak naprawdę, wychowanie Waszych dzieci leży w Waszych rękach i głowach. Wychowawca proces ten chce wspomagać. Pomóżcie mu w tym! To tylko i wyłącznie dla dobra naszych dzieci! Warto uczestniczyć w zebraniach szkolnych! |
Gaba | 07-01-2007 05:50:52 [#37] |
---|
nie każę, a proszę. I są tacy nauczyciele, co nie kwękają i nie wylewają frustracji - u nas pewne sprawy finansowe w niektórych klasach udało się zrealizowac przez przewodniczącą. Nie lubię gdy to robią nauczyciele. Ale prawdą jest, że niektórych stan finansów zupełnie nie obchodzi... - wiele by chcieli dostać, oczekiwania spore mają i 0 aktywności. Są jednak klasy, gdzie... daj Boże takiego dobrobytu - a jeszcze w pretensjach, że tego nie ma czy tamtego. Nie pytaj nigdy komu bije dzwon, bo zawsze bije tobie... Żądasz czystości... zachowaj ją sam...Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie... - i tym podobne ujęcia pokazują, że jest grupa ludzie, którym położenie gorsza nie sprawia różnicy, tylko że nie wiedzą o tym. Mogliby, chcą nawet... trzeba ich tylko zachęcić... I to jest rola RR. Takie kwestowanie na szkołe obywa się także w Niemczech, jest naturalnym procesem... Bardzo się martwię, bo nasza p. Jasia szefowa RR odchodzi... jest to nasz największy skarb - mogę wydawac szkolne pieniądze na określone sprawy, często się do nich dokłada, jest przewidywalna, zawsze jest deską ratunkową, finansuje sprawy potrzebne, które nie przejdą przez budżet, ratuje w okresach, gdy budżet nieotwarty lub juz zamknięty. Wspiera zaliczakami wykonawców, a nam z budżetu przecież nie wolno... - Są formy mówienia o pieniądzach, ktore wypada podjąc nauczycielowi, wypada i należy - mogą dobrze zmobilizowac rodziców, by sie udzielili w RR. |
kenia | 07-01-2007 13:10:16 [#38] |
---|
Na ostatniej wywiadówce pani z matematyki (LO) u której córka jest zagrożona oceną niedostateczną (wychowawca i dyrektor nie widzieli takiego zagrożenia- ja też bym na to nie wpadła) potrafiła mi tylko powiedzieć, że córka jest leniwa i nic nie robi. Posłałam córkę na konsultację do dwóch niezależnych matematykow pracujących w tym typie szkół i okazało się, że córa nie ma żadnych braków, zadania rozwiązuje kilkoma sposobami i samodzielnie. Jakież było ich zdziwienie, że ona ma dostać 1! Od wychowawcy usłyszałam: Żadnych rewelacji, same dopy. Córka nie ma z innych przedmiotów oceny dopuszczającej. Po co mam chodzić na wywiadowki i zadręczać pytaniami, kiedy tak i tak nie znają ucznia. Na tym spotkaniu przeżyłam szok. Wstyd, jeśli nauczyciele mają takie występy przed innymi rodzicami. Zawsze staram się każdemu rodzicowi powiedzieć coś dobrego o uczniu. |
ankate | 07-01-2007 19:04:29 [#39] |
---|
Sposób niezawodny w LO. Uczeń zagrożony kl. III z historii, przyjmuję do wiadomości miesiąc przed radą klasyfikacyjną, udaję się do p. od historii i proszę o wymagania na ocenę dopuszczającą, motywując to tym, że chciałabym się przekonać z czym ma problemy i mu pomóc Pan profesor mruczy coś pod nosem i mówi, żeby uczeń zgłosił się do niego w najbliższym czasie to mu skseruje. Uczeń zgłasza się i zgłasza i nic, koniec semestru z zagrożenia pozytywna ocena mimo, że żadna inna z cząstkowych nie przybyła ;-). To taki mój sposobik. To sposób tylko na klasę maturalną. W innej dostałby wycisk i zostałby zagoniony do nauki, ale teraz trochę mi go szkoda. Zdaje fizykę, chemię i biologię i z tych przedmiotów ma dodatkowe zajęcia w szkole. Na historię zabrakło czasu, wiem, że głupio, bo to historia, ale cóż...Humaniści zdający np. j. polski i historię i wos nie mają już w klasie maturalnej fizyki i chemii czyli są w sytuacji uprzywilejowanej... |
Marek Pleśniar | 07-01-2007 19:07:05 [#40] |
---|
spsób ten wydaje mi się trafnym i prawdopodobnie skutecznym:-) Ponieważ kończę gimnazjum, nie omieszkam spróbować na swoim poziomie. |
Magosia | 07-01-2007 19:39:30 [#41] |
---|
;-))) Mareczku - uprzedzam, że sytuacja gimnazjalisty rózni się od maturzysty. Pierwszy zdaje z całości, drugi z wybranych przedmiotów. Może - nie próbuj? ;-)))))) |
Marek Pleśniar | 07-01-2007 19:57:05 [#42] |
---|
ja nie mam na myśli magosiu żadnego tam zdawania matury/egzaminu lecz najzwyczajniejsze zdanie na koniec;-) Sprawdzian jakoś sie zda;-) |
AnJa | 08-01-2007 15:07:37 [#43] |
---|
mam Twoje dziecię ankate szczęscie, że nie trafiłaś na mnie
nikt mnie tak nie dopinguje do pracy na podniesieniem poziomu złośliwości jak cwaniaczkowaci rodzice
z dzieciakiem się zawsze dogadam |
ankate | 08-01-2007 15:39:27 [#44] |
---|
AnJa, to jest ostatnia deska ratunku a nie cwaniakowatość. Mnie posądzasz o taką cechę :-(((. Ja taka cichutka, skromniutka i cwaniakowatość...Ale to jest sprawdzone, mówię ci, ty jesteś wyjątkiem, a jak wiemy wyjątek potwierdza regułę! |
kenia | 08-01-2007 16:46:38 [#45] |
---|
22 grudnia córka nie była zagrożona (8 pozytywnych i 4 negatywne - same prace klasowe), 2 stycznia te same oceny i zagrożenie ze wskazaniem na niedostateczną. Na takie humory to nie ma sposobów. |
Iva | 16-11-2007 17:55:01 [#46] |
---|
Bardzo nie podoba mi się zwyczaj oddawania uczniom sprawdzianów tylko do wglądu na lekcji. Jeszcze bardziej gdy obok zadań są tylko punkty a brak informacji zwrotnej co jest źle. Uczeń ma w domu rodziców, którzy mogliby mu pomóc ale muszą wiedzieć w czym. Ostatnio mówi się, że to taka asekuracja nauczycieli aby dowieść sprawiedliwości ocen, ale odbija się niekorzystnie na uczniach. Niby rodzic ma możliwość wglądu ale r"obi przy tym tyle kłopotu nauczycielowi", że dziecko na lekcji słyszy gadki o napuszczaniu rodziców na nauczycieli. Kiedyś chodziłam na spotkania s nauczycielami, ale na prośbę dzieci zrezygnowałam. (podkreślam - byłam miłym rodzicem, a dzieci dobrze się uczyły) |
Dota63 | 16-11-2007 18:40:56 [#47] |
---|
Nie lubię chodzić na zebrana od dnia gdy pani profesor -tytuł nadany przez dyr. gimnazjum-, na zebraniu z rodzicami, powiedziała o gimnazjalistach że, "z próżnego w puste się nie naleje". Znałam bardzo dobrze poziom, zaangażowanie i wiedzę tej nauczycielki . Wcale nie zdziwiłam się wyrażeniem, ponieważ pracowałyśmy w tej samej szkole - kilka razy z hospitacji miała ocenę niedostateczną- przeniosła się do gimnazjum i tam jest nietykalna. Więcej nie poszlam już na żadne zebranie do syna. Obraziłam się. |
AnJa | 16-11-2007 19:06:30 [#48] |
---|
ndst z hospitacji?
ciekawe... |
Dota63 | 16-11-2007 19:18:08 [#49] |
---|
O takiej ocenie trzy razy poinformowała nas moja była pani dyrektor. Ta nauczycielka była zagrożona zwolnieniem ale sama przeszła do gimnazjum :( |
Marek Pleśniar | 16-11-2007 20:54:48 [#50] |
---|
ale hospitacji się nie ocenia:-) na niedostateczny, celujący i tak dalej:-)
Doto, Ty pracujesz w ogóle w szkole? |
|