A ja bym tak nie szafował tymi PSO, WSO ITP ITD, w ocenie tego, czy ocena nauczyciela była zasadna, czy nie - a już na pewno nie mówiłbym tak łatwo o naruszeniu prawa. Oczywiście zbadać sprawę należy. Może tam jakiś konflikt jest - może nauczyciel się po prostu uwziął, może kieruje się pozamerytorycznymi przesłankami (kolczyk w nosie, dredy, ...). Wtedy istotnie - trzeba ostro wkroczyć i tupnąć nogą. Rzecz w tym, że wszelkie PSO, WSO, ... nie są w stanie wszystkiego zawrzeć w swych zapisach - każdego niuansu. Proszę zauważyć, że nie jest to różnica niedostateczny - dobry. Ale niedostateczny - dopuszczający. Może jest tak, że nauczyciel kładzie nacisk na te elementy pracy pisemnej, na które nie kładą nacisku Ci nauczyciele, którzy zostali poproszeni o dodatkowe sprawdzenie. Może jest tak, że poproszeni kolejni będą juz podzielać jego zdanie. To jest ważne - nauczyciel uczy według swojej koncepcji - i jeśli uczniowie zdają sobie sprawę czego wymaga w szczególności, to jest w porządku - gra fair. Może jednak ów nacisk z metodycznego punktu widzenia jest niewłaściwy - wtedy nalezy leczyć nie skutki (problem owego ucznia), ale przyczyny - bo sprawa dotyczy wszystkich uczniów. Może metodyk mógłby pomóc? A może jest tak, że z tego punktu widzenia jest wszystko OK? Oczywiście - zostaje problem egzaminów końcowych - w których oceny wystawione przez różnych egzaminatorów powinny być jednakowe. Ale od tego są szkolenia owych egzaminatorów. Oczywiście - nauczyciel musi również umiec przygotowac uczniów "pod" te egzaminy. Ale - to może robić równolegle. -------------------------------------------- Może przykład z mojego podwórka. Dla mnie nigdy nie miał znaczenia sposób rozwiązania zadania przez ucznia. Liczyła się jedynie poprawność owego rozwiązania. Są jednak nauczyciele matematyki, dla których ów sposób też ma znaczenie - czasem nawet istotne. Według mnie najprotszym dla ucznia sposobem rozwiązania zadania jest właśnie ten, który zastosował - skoro zastosował, znaczy, był dla niego najprostszy. Jest jednak wielu nauczycieli matematyki, którzy się z tym poglądem nie zgadzają. Z drugiej strony - bywało, że zależało mi na tym, aby sprawdzić, czy uczniowie opanowali pewne sprawności. Wtedy mieli musieli rozwiązać jakieś zadania określonymi metodami. Mogę sobie wyobrazić, że informacja o tym jest podana ustnie: "Proszę rozwiązać te zadania metodami, z którymi zapoznalismy się w ostatnim tygodniu". I jasne było dla nich, że poprawne rozwiązanie tych zadań innymi metodami nie było uznawane, bowiem wskazanie dozwolonych metod stawało się elementem treści zadania. I mogę sobie teraz wyobrazić, że taki uczeń idzie do innego nauczyciela, ten sprawdza, widzi, że wszystko OK, więc wystawia ocene pozytywną. Nie wie jednak, tego co wiem ja i ów uczeń - że ustalone zostało nie tylko co trzeba zrobić, ale również i to czym można się posłużyć. Innymi słowy - czasami bywa tak, że nie tyle ważne jest to, żeby umyć podłogę, ale zeby umyć ją szczoteczką do zębów - Ci, którzy mają za sobą wojsko dobrze o tym wiedzą. ;-))) -------------------------------------- Wracając do sprawy owego ucznia - jeśli to jest praca z języka polskiego, to jeszcze większy może tu być zakres owych ustaleń między nauczycielem, a uczniami. Zaraz, zaraz ... co to właściwie chciałem powiedzieć ...? A! Ano tyle, że nie nalezy tak pochopnie wyciągac wniosków - złamał prawo, nie złamał, zastosował PSOWSO, czy nie ... Może tak, a może nie. Jeśli coś źle zrobił, to dlaczego? Kwestia antypatii, czy też kwestia błędów metodologicznych? Jeśli dobrze zrobił, to też trzeba się zastanowić - dlaczego uczeń, wiedząc, że wszystko jest OK kombinuje? Z tym konkretnym uczniem coś nie jest OK, czy też przepływ informacji między nauczycielem, a uczniami zbyt słaby? |