Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Rodzice w szkole
strony: [ 1 ]
Konto zapomniane04-11-2002 15:16:25   [#01]

 Kilka dobrych lat pracuję już w szkole .

 A praca w szkole to i współpraca z rodzicami.Próbowałam wielu sposobów ,aby zachęcić ich do pracy na rzecz szkoły,niestety na nic zdały się moje starania .

Liczę na Waszą pomoc w tym zakresie .A w szczególności na przykłady współpracy z rodzicami, które już sprawdziliście , i które dały oczekiwane rezultaty.

PawełR04-11-2002 18:12:51   [#02]

Teraz wiem,

...że nie jest to łatwe. teraz, gdy jestem rodzicem, a synowie chodzą do szkoły. Nie mam czasu się zaangażować.

Moja szkoła jest mała, rodzice mieszkają blisko, wszyscy się znamy, co miesiąc (jesień i wiosna) piszę sprawozdanie z przepracowanych godzin, bo Rada Rodziców ustala, ile któa rodzina przepracuje. Ja robię raport, chwalę i tak to się ciągnie. Ale moja szkoła jest mała, ludzi mogą sie dogadać...

DorotaJ07-11-2002 07:44:19   [#03]

pocieszenie

Myślałam ,że tylko rodzice w mojej szkole są................, ale w innych placówkach chyba jest podobnie ...........?
stan07-11-2002 08:16:46   [#04]
Rodzice nie są źli.
Tylko każdy w mniejszym lub większym stopniu walczy o byt swojej rodziny. Trudno, minęła moda na prace społeczne. Zmiany idą w kierunku specjalizacji. Każdy powinien robić dobrze to za co mu płacą. Czasem są altruiści i tych można dobrze zagospodarować na rzecz szkoły.
Pozdrawiam
stan
violka07-11-2002 21:53:26   [#05]

nie są źli

a poza tym sporo z nich po prostu boi się szkoły i jak nie znajomego nauczyciela lub takie którego dobrze poznał, to raczej się nie wyrywa, a nawet rzadko przychodzi do szkoły
jan08-11-2002 11:46:22   [#06]

moje doświadzenia rodzica

Odnoszę wrażenie, że ważną przyczyną tego, iż rodzice nie anagażują się we współpracę ze szkołą jest zbyt częste sprowadzanie ich roli w szkole do prac na rzecz szkoły (cytat z pierwszego postu). Moje doświadczenia rodzica z długim szkolnym stażem (moja młodsza córka skończy niedługo szkołę średnią) są właśnie takie. Dyrektor szkoły często oczekuje (i słusznie) pomocy rodziców w wielu kwestiach. Jak czesto jednak ten sam dyrektor reaguje pozytywnie na oczekiwania rodziców - także te, które są dla niego niewygodne, albo ma wątpliwości, czy są one słuszne. Czy w kwestiach spornych, gdy rodzice i dyrektor uważają inaczej musi zawsze zwyciężać dyrektorska władza? Jeśli tak, to bardzo wątpię w możliwość prawdziwego zaangażowania się rodziców we współpracę ze szkołą.
Marek Pleśniar08-11-2002 12:17:15   [#07]

i wzajemnie:-)

dyrektorzy spotykają sie z:

postawą bierną1 - uczcie nam dzieci i nam dajcie wolne żebyśmy mogli pracować

postawa bierną2 - wszystko nam jedno

postawą aktywną1 - życzymy sobie tego a tamtego, u nas w firmie rządzimy to tu też bedziemy wymagać (to moja ostatnia rozmowa z rodzicem)

postawą aktywną2 - w miarę mozliwości pomozemy, jeśli to nie jest bardzo potrzebne to prosimy nie zajmowac nam czasu, ciekawi nas też jak uczycie i czy nie moglibyście lepiej tego robić

postawa aktywną3 - w czym mozemy pomóc?? Bo my zaraz!

postawą aktywną4 - wyniki, wyniki i jeszcze raz wyniki. Przyjdziemy do szkoły co dzień, interesuje nas też i oburza czemu nasze dziecko nie dostało szóstki wczoraj;-) Chyba wynajmiemy korepetytora bo 5 to za mało. (to moja przedostatnia rozmowa - w wakacje przyzwoicie się uczącemu dziecku robili korepetycje).

A poważnie - bywa z tym także nieźle. Udało mi sie zbudować z moją RR układ taki - wytłumaczyłem (no nie od razu:-) rodzicom, że są ciałem niezaleznym i powinni być aktywni z wałsnej woli. Aktywni - tzn sami wykazujacy inicjatywę, bo to ich szkoła. Trzeba ją poznać. Przejść sie po wszystkich pomieszczeniach, obejrzeć, zapoznać sie ze sposobem (tak, tak zrobiłem to) konstruowania arkusza organizacyjnego i zaobserwować jakie tym rządza reguły (od tej pory nie miałem większych problemów z wytłumaczeniem szefostwu RR czemu nie mogę zmieniać w klasie  nauczycieli jak rękawiczek (to pusty dla mnie przykład - nie noszę:-))) Trzeba tez poznac swoje prawa w szkole. Zafunkcjonowało to np. tak: zebranie RR zapraszało mnie na kilka minut - przedstawiałem co tam do nich mam i zapoznawałem sie z pytaniami. Potem mi dziękowano. i szedłem sobie do siebie

Zazwyczaj czekałem w gabinecie (i tak tam zawsze lubiłem siedzieć do nocy) a oni jesli cos wymyśłili, przychodzili jeszcze pogadać.  

Może ktoś mi zarzucić zbytnio luźne podejście, zbytek demokracji, ale taki mam styl pracy i nie zmieni sie tego jakoś łatwo.

Sądze ze wystarczy dobra informacja. i własnie przepływ informacji jest główną bolączką. Takze moją. A kwestie sporne.. A co to takiego? Po co? Skoro wszyscy wiedzą jak jest, co mozna zrobić a czego sie nie da.

To moje tylko zdanie oczywiście.

Upraszczam dla przejrzystości. Problemy są i będą. Jak to między ludźmi.

Grzegorz11-11-2002 00:09:52   [#08]

Marku,

Trafiłeś w dziesiątkę :-)

Informacja, durniu! - powiedziałby Clinton, gdyby był dyrektorem szkoły :-)))

Szkoda, że nie wszyscy dyrektorzy o tym wiedzą strzegąc pilnie swoich twierdz. I szkoda, że robią to przede wszystkim dla ZASADY. :-(

Informacja. Właśnie to przerabiamy. Niemal na każdym zebraniu RR większość czasu pochłaniają gorzkie żale i narzekania. Większość z nich wynika z nieznajomości podstawowych przepisów prawa oświatowego. Zamiast kreatywnie wpływać na rozwój szkoły (wspierając dyrekcję i nauczycieli) marnujemy czas na tłumaczenia, spotkania z dyrekcją, gaszenie pożarów...

Marzy mi się, aby rodzic przychodząc z pierwszakiem do szkoły dostał do ręki (a nie do wglądu) statut, WSO, program wychowawczy, podstawowe akty prawne z prawa oświatowego wraz z komentarzem i wyjaśnieniami w zakresie praw rodziców. Daję głowę, że przyniesie to więcej korzyści niż dodatkowych zagrożeń.  Trzeba się tylko przełamać...
Gaba11-11-2002 06:48:47   [#09]
Grzesiu, Marku, chopaki... dziewczynki też...

- jest ok. 10.09.  - spotkanie z rodzicami - sala gimnastyczna - prezentuję wyciąg z praw szkolnych (fragmenty dokumentów do rączki... - polityka informacyjna, o która prosili rodzice, najsłabszym elementem sa tu nauczyciele) - modele absolwenta - zadania, program wychowawczy...


... usmiechnięta, otwarta, kulturalna...

- nagle głos do mnie w połowie słowa - Niechże Pani wreszcie mówi o tym, co nas interesuje.

Te słowa brzmią jak koszmarny policzek. Zapadła cisza - przecież nie odpowiem kobiecie wrost - taktownie popwiedziałam, że spotkanie poswięcone jest temu i temu... że taki zaplanowałam porządek... a na resztę zapraszam do siebie.

Odezwały się matki - z....  tę kobietę.

Ale wiem, że to były 4 matki nauczycielki - które pracując w innych szkołach, wiedziały jak ważny jest to moment spotkania - dyrektor wita, pokazuje, prezentuje...

Podpisuję się po tym, co powiedział Marek.


Ale gdybym kobite przekreśliła - tobym nie miała teraz dwóch szatni.

Zrobiono mi przykrość - obrażono, ale taka rola.

Bardzo lubię moją RR, bardzo szanuję rodziców... są 3 władzą - ze zjawiskami będziemy sie spotykać... będą to sprawy coraz brutalniejsze.

Ja - jako rodzic się na szkołę mojej córki obrazliłam i przez 3 lata nie stanęła moja noga w tej szkole.

Myślę, że wielu rodziców ma podstawę do tego, by czuć się zagrożonym i obrażanym.
Marek Pleśniar11-11-2002 12:49:31   [#10]

robota podła dość

czasami:-)) Pięknie tu piszemy a zapominamy wówczas o tzw. czynniku ludzkim.

RomanG13-11-2002 20:54:20   [#11]

Postawa aktywna4

Z forum "GW":

"Moje dziecko chodzi do państwowej podstawówki. Każde zebranie zaczyna się od
skarg nauczycieli na niskie zarobki i brak mozliwości zrobienia czegokolwiek.
Pal sześć, nikomu by się nie chciało wysilać za 600 zł. Ale jedna rzecz
doprowadza mnie do szału. Kwestia podręczników. Jest jakiś przedmiot pod ogólną
nazwą sztuka, do którego są jakieś ksiązki. W tym roku po raz drugi dostaliśmy
wytyczne, że mamy kupić osobno komplet do muzyki i plastyki. SZlag mnie trafił,
bo po pierwsze w zeszłym roku dzieci z tych podręczników w ogóle nie
korzystały, a poza tym to coś, co się nazywa ćwiczeniami do plastyki zawiera 25
pustych stron, gdzie na dole jest napisane, co dziecko ma na tej stronie
narysować. Blok rysunkowy kosztuje 1 zł, te "ćwiczenia" - 15 zł. Abstrahując od
tego, że to w ogóle skandal, że ktoś to traktuje jako podręcznik a pożal się
Boże autorzy dostają tantiemy - po kiego grzyba nauczyciele zmuszają rodziców
do wyrzucania pieniędzy w błoto?! TAki set 2 książki + 2 zestawy ćwiczeń
kosztuje ok. 60 zł. Dodatkowo na pierwszym zebraniu okazało się, że książka do
informatyki którą nam podano na koniec roku szkolnego jest do bani, bo uczy
jakiegoś durnowatego programu opracowanego przez idiotów z MEN, a dzieci będą
się uczyły na windowsach, więc kolejne dwadzieścia parę zł poszło w błoto.
Temat poruszałam na kilku zebraniach (ku aprobacie reszty rodziców) ale bez
echa. Nie rozumiem, jak ktoś, kto tak mało zarabia może być jednocześnie tak
nonszalancki jeśli chodzi o cudze pieniądze. Że już nie wpomnę o tym ile waży
tornister.
Część nauczycieli ma naprawdę idiotyczne podejście. Np. pani od polskiego
zażądała kupna papieru podaniowego. Ja wiem, że to grosze, ale po pierwsze nie
dla każdego (w klasie córki jest dziewczynka, która ma 7 rodzeństwa i dla nich
każdy grosz się liczy), ale niech mi ktoś powie, po jaką cholerę mam kupować
papier na klasówki, skoro w 5 klasie dzieci piszę wypracowania na półtorej
strony w zeszycie?
Co do poziomu nauki - jestem przerażona, bo do tej pory córka przerabiała DWIE
lektury szkolne. Zamiast bazować na tekście ma zadania domowe typu "ułóż
opowiadanie z własnej wyobraźni". Według mnie to chore, bo przez pierwsze 3
lata nie nauczono dzieci pisac o czymkolwiek (moje dziecko w 3 klasie przez
cały rok szkolny nie zapisało do końca 32-kartkowego zeszytu! nie wpomnę, że
pani nawet nie wspomniała o konstrukcji wypracowania typu wstęp, rozwinięcie,
zakończenie)
Nie wiem, czy ja jestem przewrażliwiona, czy ktoś ma podobne odczucia?"

Moja odpowiedź:

"Gdzie masz rację, to masz, np. tam, gdzie w grę wchodzi wydawanie Twoich
własnych pieniędzy, bacz jednak, żeby nawet takie sprawy załatwiać w sposób
taktowny i delikatny.

Nie wtrącaj się może jednak do programów nauczania, metod i wymagań
nauczycieli, bo przynosisz dziecku więcej szkody niż pożytku. Daj dziecku
trochę własnego życia, poza Twoim zasięgiem. Niech pewne problemy rozwiązuje
samo, niech samo znajdzie sposób, aby dostosowac się do wymagań nauczycieli.
Wkraczaj z pomocą, kiedy naprawde jest to niezbędne.
Na papierze prośbowym sam w szkole pisałem wypracowania, uważam, że świadczy to
o klasie tej polonistki. Uczy dzieci kultury wyrażania swoich myśli, podnosi
rangę ich "twórczości", podnosi ich motywację."

Reakcja innego rodzica:

"Sęk w tym, że praca zajmuje na tym papierze podaniowym niecałą stronę! Więc
nikt mi nie powie, że jest to niezbędne, że już nie wspomnę o tym, że skoro
szkoła ma takie widzimisię, niech się sama zaopatrzy! W końcu płacę podatki.
Nie czepiam się programu na forum ogólnym, tzn. nie awanturuję się na
wywiadówkach, ale niestety większość dzieci w klasie mojej córki nadal "duka"
przy głośnym czytaniu (i to również tych piątkowych). Wiem, że to bardziej wina
rodziców niż szkoły, ale program nie skłania dzieci do czytania czegokolwiek.
WEdług pani wystarczą fragmenty książek z podręcznika przerabiane na lekcji. O
ilości błędów ortograficznych w wypracowaniach nie wspomnę. Łatwiej się pisze
bazując na czymś konkretnym. Mam mnóstwo przykładów idiotyzmów z każdego
przedmiotu. Np. W 4 klasie zaczęła się nauka historii. Pierwsze 3 tygodnie
upłynęły pod hasłem "co to jest historia", po czym praca domowa brzmi "opisz
jakiś fakt historyczny, jego przyczyny i skutki". NO JAKIM CUDEM, skoro nie
uczyli się jeszcze o żadnym?! Nie mam ochoty przerabiać programu nauczania od
poczatku, wydaje mi się, że dzieci powinny MÓC odrabiać lekcje samodzielnie w
oparciu o wiedzę, którą mają z lekcji. A tymczasem siedzę z moją piątkową
uczennicą nad jej lekcjami prawie codziennie.

A tak na marginesie - dziwi mnie twoja reakcja typu "siedź cicho, bo
zaszkodzisz dziecku". Przecież mamy jakieś prawo do wyrażania opinii, nie
zamierzam czapkować przed nauczycielami, bo w końcu oni są dla dzieci, a nie
dzieci dla nich."

I znów ja:

"Gość portalu: brenda napisał(a):

> Sęk w tym, że praca zajmuje na tym papierze podaniowym niecałą stronę! Więc
> nikt mi nie powie, że jest to niezbędne, że już nie wspomnę o tym, że skoro
> szkoła ma takie widzimisię, niech się sama zaopatrzy! W końcu płacę podatki.

Szkoła nie ma "widzimisię", jak to byłaś uprzejma ująć. Szkoła ma na celu
dobro Twojego dziecka, chce je wykształcić, wychowawć i przygotować do pełnego
życia w dorosłym społeczeństwie. Twoja pełna pretensji postawa może i tu więcej
zaszkodzić niż pomóc.
I - mimo że płacisz podatki - to zgodnie z Kartą Praw i Obowiązków Rodziców w
Europie masz OBOWIĄZEK być dla szkoły partnerem. Nie traktuj nauczycieli jak
guwernerów, bo bedzie to ze szkodą dla Twego dziecka. Twój krytyczny stosunek
nie pozwoli mu byc może wyrobić sobie właściwej postawy wobec autorytetów.

> Nie czepiam się programu na forum ogólnym, tzn. nie awanturuję się na
> wywiadówkach

Mam też nadzieję, że swoich tego typu opinii - o szkole, programach nauczania i
nauczycielach - nie uzewnętrzniasz przy dziecku.

> A tak na marginesie - dziwi mnie twoja reakcja typu "siedź cicho, bo
> zaszkodzisz dziecku". Przecież mamy jakieś prawo do wyrażania opinii, nie
> zamierzam czapkować przed nauczycielami, bo w końcu oni są dla dzieci, a nie
> dzieci dla nich.

Zaszkodzisz dziecku nie tym, że narazisz go na zemstę. Zaszkodzisz mu, bo
uczysz krytykanctwa, pesymizmu, niewłaściwego stosunku do obowiązków i do osób
dorosłych. Może się to odbić w przyszłości na kontaktach z szefem w pracy, bo
zamiast na sumienne wykonywanie poleceń, zwracać będzie uwagę na
szukanie "dziury w całym" i krytykę szefa. Bardzo niebezpieczna jest okazywana
przy dziecku postawa pretensji do całego świata. Dlatego mam nadzieję, że po
prostu na tym forum tylko wylałaś swoje żale.

A czapkować przed nauczycielami nie musisz, tak jak oni nie muszą czapkować
przed Tobą, a tym bardziej przed Twoim dzieckiem. Nauczyciele są "dla dzieci" w
takim samym rozumieniu, jak Ty sama jako rodzic.
Dziecko ma obowiązek ich szanować."

Proponuję podjąć dyskusję, jak skutecznie możemy się przed nadgorliwymi, nadopiekuńczymi i krytykującymi nas za wszystko rodzicami bronić.
Tylko dlatego pozwalam sobie powyższe tutaj zacytować.
Ewa 1309-11-2006 20:23:49   [#12]

Z wychowawcami muszą współpracować rodzice

Czwartek, 9 listopada 2006

"Z wychowawcami muszą współpracować rodzice"
PAP 13:35

Lepsze przygotowanie wychowawców i zwiększenie udziału rodziców w życiu szkoły to warunki poprawy sytuacji wychowawczej w szkołach. Program wspólnych działań na rzecz takich zmian zaprezentowali na konferencji prasowej w Warszawie przedstawiciele Społecznego Towarzystwa Oświatowego (STO) i fundacji "Rodzice szkole".

Jak powiedział prezes STO Wojciech Starzyński, wychowawca klasy musi przede wszystkim sprawować właśnie funkcję wychowawczą, a jedynie "przy okazji" uczyć swojego przedmiotu. Aby mu w tym pomóc, potrzebne są zmiany już w programie studiów dla przyszłych nauczycieli. STO proponuje też kursy dla wychowawców, którzy już pracują w oświacie.
NPB("005");
if (NJB('srodtekst')) { document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';} Wszystkie wysiłki nauczycieli nie przyniosą jednak efektu, jeśli w życie szkoły nie włączą się aktywnie rodzice. Muszą oni stać się partnerami szkoły - zaznaczył.

Tłumaczył, że rodzice mogą stać się dla nauczycieli cennym partnerem nie tylko w wychowywaniu młodzieży, ale też w budowaniu prestiżu i pozycji pracowników oświaty, a nawet w zabieganiu dla nich o wyższe wynagrodzenia.

Rodzice to kilkanaście milionów wyborców, a nauczyciele to kilkaset tysięcy wyborców. Myślę, że rodzice mają znacznie większe możliwości naciskania na parlamentarzystów, na rząd, żeby pieniądze przeznaczane na oświatę były większe - wyjaśnił.

Prezes fundacji "Rodzice Szkole", Maria Szpilowska, powiedziała dziennikarzom, że fundacja przygotowuje program szkoleń dla rodziców, nauczycieli i urzędników samorządowych, podczas których będą się oni mogli dowiedzieć więcej na temat praw rodziców w szkole i możliwościach współpracy z nią w ramach rad rodziców.

Spotkania ruszają w całej Polsce od 1 stycznia. Zamierzamy przeszkolić ok. 60 tys. osób - zapowiedziała Szpilowska. Jej zdaniem, takie spotkania pomogą rodzicom zorganizować się i zachęcą ich do aktywniejszego udziału w życiu szkoły. (łc)
skrzat09-11-2006 20:47:34   [#13]
co oni powiedzieli takiego, czego ja nie wiem....;)
Krzysztof Pom10-11-2006 11:14:59   [#14]

Zauważcie, na co znów zwraca się uwagę:
""Prezes fundacji "Rodzice Szkole", Maria Szpilowska, powiedziała dziennikarzom, że fundacja przygotowuje program szkoleń dla rodziców, nauczycieli i urzędników samorządowych, podczas których będą się oni mogli dowiedzieć więcej na temat praw rodziców w szkole i możliwościach współpracy z nią w ramach rad rodziców.""

Może lepiej niech zorganizują szkolenia dla rodziców, aby przypomnieć im o ich obowiązakach związanych nie tylko i nie koniecznie ze szkołą?

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]