NIe wiem czy temat wątku to slogan, marzenie czy rzeczywistość...? W dniach 28-29 miałam zaszczyt brać udział w konferencji "Od nauczania integracyjnego do szkoły równych szans" organizowanej przez Centrum Metodyczne Poomocy Psychologiczno-Pedagogicznej, Rzecznika Praw Dziecka i Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Głównym (choć nie jedynym) wykładowcą by prof. Phil Baylis z Uniwersytetu w Exter w Anglii, ktory jako teoretyk i praktyk przedstawiał systemowe rozwiązania edukacji dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi w Anglii oraz pokazywał jak powinno sie przygotować nauczycieli do pracy z różnymi dziećmi. Właściwie nasunęło mi się tak dużo refleksji, że nie mam pojęcia jak je ogranąć i jak mam wam je przekazać abyście mnie dobrzez zrozumieli. (ufam, ze niebawem wesprę OSKKO porządnym referatem w tej tematyce) Czy zadawaliscie sobie pytanie - jako dyrektorzy szkół i nauczyciele czy wasze szkoły są szkołami równych szans? Czy do waszych szkół mają dostęp wszyscy uczniowie? Zadaję sobie pytanie - choc pilnuję sie aby nie przesadzić z refleksją - czy szkoły są nastawione na wyniki, średnią, ranking czy troskę o drugiego człowieka. Pamiętam wiele naszych tu dyskusji o edukacji niepełnosprawnych dzieci, najczęściej mowiliście, że w waszym pojęciu integracja jest fałszywa, ponieważ dzieci te w szkołach masowych czują sie zagłubione, nie przyjaźnią sie z nikim, nauczyciele nie potrafią im pomoć, ponieważ nie są specjalistami w te dziedzinie. Tak strasznie się mylicie. Integracja nie dotyczy szkół - dotyczy społeczeństwa! Dlatego jeśli my ze szkół - naszych maych społeczności "wyrzucamy" niepełnosprawne dzieci" - tak naprawdę wyrzucamy ich poza tą społeczność. Obecność dzieci o różnych potrzebach edukacyjnych zwiększa autentyczność szkołe, stwarza możliwości do realizacji wielu treści programow wychowawczych. Nie możemy uczyć, ze gdzies tam są niepelnosprawne osoby, ktore trzeba szanowac, okazywać im pomoc, jeśli brakiem szacunku i brakiem fundamentalnego prawa do edukacji jest nie wpuszczenie ich do szkoły. To tak jak z paleniem papierosów i promocją zdrowia. Na cóż pogadanki o szkodliwości tytoniu na organizm ludzki, skoro pani wychowawczyni sama pali a po lekcji udaje się do szkolnej palarni. W Anglii 60% dzieci niepłnosprawnych uczy się w szkołach masowych, napisać wam ile ich jest w Polsce? :-( Martwię się, że zbyt duże zapatrzenie się na siebie, zbyt wielkie przekonanie o strachu nas dorosłych uniemozliwia edukację włączającą dzieci specjalnej troski. Nauczyciele sa dziwni, boją sie krytyki i samooceny. Przy okazji omawiania wyników testów gimnazjalnych jedna znana mi nauczycielka omawiając je w swojej klasie była niesamowicie zła, ze wskaźnik o kilka punktów był niższy niź u jej koleżanki. No tak..mówiła, teraz powiedza, że źle uczę, X cała w piórkach, że wypada lepiej. No tak...u mnie poziom był obnizony, ponieważ do mojej klasy dopisany jest ten Y na nauczaniu indywidualnym, to on obniżył średnią............. Dopóki szkoła polska będzie przedstawiała sie w kategorii wyników nie ma szas dla wszystkich dzieci... W Anglii nie ma akademickiego kieunku oligofrenopedagogika....każdy nauczyciel przygotowując sie do zawodu, wie jak pracować z różnymi dziećmi. Pewnie wywołam zaraz burzę, więc z nastepnymi swoimi refleksjami zaczekam trochę :-) |