Forum OSKKO - wątek
|
Ewa z Rz | 16-10-2002 21:25:51 [#01] |
---|
Miałam dzisiaj dziwna wizytę: Przyszła kobieta i z mety zażądała listy (nazwisko i imię) uczniów, którzy potrzebują pomocy (z biednych rodzin), wraz z pieczatką i podpisem dyrka. Po co?... Pani twierdziła, że jest z fundacji takiej to a takiej (pierwszy raz usłyszałam o niej), z miasta dosyć odleglego ode mnie, która chce przyjśc z pomocą (rzeczową) najbiedniejszym dzieciom. Gdy zażądałam jakiegoś dowodu na potwierdzenie tegoż, pani wyciągnęła z teczki informację o fundacji, celach i działalności z adresem i nr telefonu, wydruk (kolorowy) z komputera, oraz wręczyła mi takąż wizytówkę. Nie bylo zadnej wzmianki nt. rejestracji itp. Jak poprosiłam o cos bardziej wiarygodnego, to oświadczyła, że zapomniała wziąść ze sobą... Ale ona potzrebuje tylko listę. Obejrzałam przygotowany formularz i stwierdziłam, że zawiera pozycję "podpis rodziców" (pani stwierdziła, że to nie jest konieczne, bo ona jest z daleka i potrzebuje to "od ręki") oraz klauzulę o ochronie danych osob. Na moje pytanie, dlaczego nie zwróci sie do GOPS-u, powiedziała, że oni pomagają zwykle nie tym co trzeba... ?? Ciekawa jestem co byście zrobili na moim miejscu? |
Małgoś | 16-10-2002 21:34:35 [#02] |
---|
...spróbowałabym sie obudzić |
Małgoś | 16-10-2002 21:35:53 [#03] |
---|
a poważnie to szukałabym dlaej informacji potwierdzających wiarygodność tej pani i jej fundacji |
Marek Pleśniar | 16-10-2002 22:46:48 [#04] |
---|
nic nie masz obowiazku robienia wszystkiego we wszystkich sprawach tego świata. Wybierasz co ważne. No i nie wspomnę o powierzonych szkole danych osobowych. Udostępnianie ich na zewnątrz wykracza poza Wasze uprawnienia. |
Grzegorz | 17-10-2002 12:34:57 [#05] |
---|
Ja bym jej nie wyganiał... Różne są fundacje i inne organizacje zajmujące się pomocą dzieciom. To fakt.
Ale może być tak, że te dość rażące dla was dyrektorów błędy, nazwijmy, proceduralne, mogą być zupełnie nie zauważalne dla tych społeczników. Oni tak jakby żyją w innym świecie. Chcą pomagać, nie wiedząc, że z tym sie jeszcze wiąże cała ta machina biurokracyjna. Zakladam oczywiscie, że ich intencje są szlachetne. Zawsze można i trzeba to sprawdzać, ale przy tym nie zniechęcając takiej fundacji.
Dlatego ja po prostu wyjaśniłbym tej pani co mogę a czego mi nie wolno (wg prawa) i zaproponowałbym inne rozwiązanie, np. przygotowałbym bezimiennie listę uczniów i fundacja przekazywałaby dary przez szkołę.
A propos, Ewa czy masz do tej fundacji ,lub tej pani jakieś namiary? :-)
Ja też bym ją zagospodarował, skoro tacy chętni i bezinteresowni. |
Joru | 17-10-2002 13:01:46 [#06] |
---|
Proponuję rozwagę i ostrożność. Mam bardzo ostrożny stsosunek do wszystkich, którzy są bardzo chętni do pomocy. W większości przypadków chcą coś w zamian (prędzej lub później). Ostaatnie moje doświadczenia, choć dawne, dotyczyły sytuacji: słuchaczom szkoły pomaturalnej pomoc socjalna w zamian, po czasie, szczegółowe sprawozdanie z wykorzystania środków z pełnym wywiadem środowiskowym.
Pozdrawiam, Jola. |
Karolina | 17-10-2002 14:40:57 [#07] |
---|
No popatrz...sami przyszli i proponowali pomoc? Dziwnie piękne..aż podejrzane:-) Mam nadzieję, że nie zbylas ich zupelnie ale rowniez zalecam dużą ostrożnośc ;-) |
Ewa z Rz | 17-10-2002 20:01:53 [#08] |
---|
No to opowiem dalszy ciąg... Zaczęłam, tak jak to zaproponował Grzegorz, tłumaczyć pani, że nie mogę zrobić tego o co prosi. Po prostu rodzice nie upoważnili mnie do podawania takich danych, musiałabym wpierw ich spytać. Zaproponowałam, że może mi zostawić tę listę, ja ją sporzadzę, poproszę o zgodę rodziców, oni się podpiszą i ja później podpiszę ją również dla stwierdzenia faktu, iż dotyczy ona uczniów mojej szkoły. Pani zaprotestowała, gdyż jej to potrzebne "od razu" i ona nie może po to drugi raz przyjeżdżać. Jak również mam podać jej jakie są warunki domowe tych dzieci. Ja na to, że przecież to sa dla niej nieistotne informacje - imie i nazwisko - jej wystarczy znać liczbę dzieci potrzebujących pomocy, a taki papier mogę jej opieczętować i podpisać. A o warunkach nic nie mogę jej powiedzieć, bo nawet nie mam prawa o nich wiedzieć. Ona dalej upierała się przy liście, więc stwierdziłam, że takiej listy jej z miejsca nie sporządzę, gdyż nie czuję się do tego uprawniona. Pani fuknęła na mnie, zgarnela wszystkie papiery (wraz z wizytówką, która leżała osobno) i wychodząc mruknęla obrażonym tonem, że "jak tu nie chcą pomocy, to ona pójdzie do innej szkoły". |
ewa | 17-10-2002 20:05:45 [#09] |
---|
Pani fuknęła na Ciebie? no,no ;-)) |
Tera | 17-10-2002 20:11:52 [#10] |
---|
Wniosek z tego jeden ... ostrożności nigdy za wiele. | UWAGA! Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.
|