No więc Ci powiem, jak to jest w szkole mojej żony. Dyrektor nakazał wychowawcom zaspokajać ich naturalna potrzebę spotykania się z uczniami w ten sposób, że realizują całą gddw (godzinę do dyspozycji wychowawcy) co tydzień - przy czym płaci się im za co drugą. Plan lekcji specjalnie jest tak układany, aby każda gddw była w środku zajęć uczniowskich. Jedna z wychowawczyń (polonistka) ma tak ułożony plan, że we wtorek na pierwszej godzinie ma język polski, a na drugiej gddw ze swoja klasą. Na pytanie, czy nie może zamienić tych lekcji, aby uczniowie (i ona) przychodzili co drugi tydzień o godzinę później usłyszała: "W żadnym razie! Plan jest zatwierdzony, podpisany, ... ble ble ble ...!" Moja żona, pouczona przeze mnie, a sama z siebie strasznie niepokorne zwierze, ma to w nosie. Po pierwsze: zatelefonowała do wydziału oświaty i spytała jak to właściwie jest - czy dyrektor może jej nakazać pracę na gddw za darmo. Odpowiedź jaką uzyskała była następująca: "No ... ten-tego ... no ... właściwie nie powinno tak być ... ten-tego ... jaka to szkoła? ... ten-tego ... no ... właściwe nie powinno tak być ..." Po drugie: wobec takiego-tego żona realizuje zajęcia co drugi tydzień, a co drugi tydzień uczniowie się wałęsają. W końcu nie przesadzajmy - to są ludzie już dorośli (szkoła średnia), do szkoły sami przyjeżdżają, na piwo do pubu też sami, papierochy też ... Jakie są reakcje dyrekcji? Jak na razie - dyrekcja dobrze wie, że żona tak robi, bo robi to jawnie nie ukrywając tego faktu. Jak na razie - dyrekcja nie skomentowała tego faktu. Myślę, że nie skomentuje, bo wtedy żona poprosi o pisemne polecenie służbowe prowadzenia zajęć bezpośrednio z uczniami bez wynagrodzenia. Rzecz w tym, że nie może wykonywać czynności służbowych bez jakiegoś umocowania prawnego - przydział w arkuszu organizacyjnym jest jaki jest - albo 0.5 godziny, albo 1 godzina co dwa tygodnie. Gdy dostanie takie polecenie służbowe, to już będzie mogła w zgodzie z prawem siedzieć tą drugą godzinę za darmo - nikt się z PIPu do niej nie przyczepi, że robi coś co nie leży w zakresie jej obowiązków. No .. jeden tylko drobiazg zostanie ... żona bardzo praworządna jest ... będzie jeszcze musiała wyjaśnić gdzieś (może w ZZ, może w sądzie) problem Kodeksu Pracy (a dokładnie art 84 KP), który nie pozwala jej zrzec się prawa do wynagrodzenia. W końcu durna nie jest - przyjdzie taki PIP i oskarży ją, że łamie Kodeks Pracy zrzekając się wynagrodzenia należnego z racji prowadzenia zajęć, które normalnie są płatne. |