Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Wychowanie permisywno-pobłażliwe w "nowoczesnym" przedszkolu
strony: [ 1 ]
RomanG08-10-2002 12:28:03   [#01]
W ostatnim numerze „Wysokich Obcasów” z 5 października br. red. Aneta Górnicka-Boratyńska gawędzi sobie z paniami: Katarzyną Mitros i Moniką Rościszewską-Woźniak na temat wychowania przedszkolnego.
Obie rozmówczynie pani redaktor rozpływają się z zachwytu nad amerykańskimi wzorcami, najchętniej chyba od zaraz zadekretowałyby przeniesienie ich na polski grunt.
Obu paniom zatem pod rozwagę: dlaczego ja, polski ojciec, za żadne skarby nie zapisałbym dziecka do lansowanego przez nie przedszkola…
Kreatywność i po trzykroć jeszcze kreatywność! Ta jest teraz na topie! I asertywność, chociaż to słowo akurat w artykule nie pada. Kreatywność i asertywność… Aż do bólu!
Próbuję, nieco po omacku, dotrzeć do tzw. programu ukrytego [Termin bodajże za: Arends, Richard „Uczymy się nauczać”, Warszawa 1994] w wypowiedziach obu pań i nie bardzo podobają mi się ich teoretyczne założenia.
W pierwszych latach życia dziecko – prócz tego, że jest obdarzane bezwarunkową miłością – powinno być przede wszystkim nauczone posłuszeństwa i uznania autorytetu dorosłych [Dobson, James C. „Zasady nie są dla tchórzy. Jak zachować równowagę między miłością a dyscypliną w wychowywaniu dzieci”, Warszawa 1993], co jest pierwotnym warunkiem wykształcenia się u niego poczucia winy, które z kolei stanowi fundament w procesie wpajania wartości, w procesie uczenia odróżniania dobra od zła [Houghton, Brenda „Dobre dziecko. Jak sprawić, by nasze dzieci odróżniały dobro od zła”, Poznań 1999].
Intuicyjnie rozumie to większość rodziców, a także dziadków i babć. Na całe szczęście mądre polskie mamy, kiedy przychodzą odebrać dziecko z przedszkola, nadal zazwyczaj pytają: czy byłeś grzeczny? I jakoś nie zaburza to poczucia własnej wartości malca.
Dziecko, szczególnie w wieku przedszkolnym, potrzebuje granic, potrzebuje świata uporządkowanego, męczy je nieustanna konieczność wyboru i podejmowania decyzji w każdej sprawie. Czerpie poczucie bezpieczeństwa z faktu, że blisko niego jest dorosły, który wie lepiej, wie wszystko, powie, że ma być tak, bo tak jest dobrze i wtłoczy ten chaotyczny świat w jakieś możliwe do pojęcia ramy, nada każdemu dniu w miarę uporządkowaną strukturę.
To, że trzeba być grzecznym, aby dorośli byli zadowoleni, jest dla dziecka tak naturalne jak to, że po nocy nastaje dzień.
Jako ojciec oczekuję, iż nauczyciele pomogą mi wychować dziecko dobrze ułożone, mające właściwe nawyki i maniery, pomogą nauczyć je przyjętych w społeczeństwie wzorców zachowań (dzień dobry, do widzenia, dziękuję i przepraszam), zwrócą mu uwagę, że kiedy mówi do kogoś, powinno na niego spojrzeć, że dąsy nie są mile widziane, a w ogóle to z własnymi wadami i złymi emocjami trzeba nauczyć się walczyć.
Obawiam się, że gdy nacisk położony zostanie na "zabawę gliną i błotkiem" – nie negując samego pomysłu – zbyt mało czasu zostanie na to, co w życiu najważniejsze.
Absolwentów takich właśnie przedszkoli mam okazję często obserwować, gdy mają już 7 i więcej lat, na koloniach i wycieczkach szkolnych. Są autentycznie zdziwieni (sic!), kiedy każę im podnieść papierek, który „upadł” na ziemię. Jestem czasem pierwszą w ich życiu osobą, która stanowczo powiedziała im : nie! i zamierza konsekwentnie w tym nie! wytrwać.
A przecież do tej pory było tak wspaniale. Na każdym kroku podkreślano, jaką to ja jestem indywidualnością, świat kręcił się wokół mojej fascynującej osoby, nieustannie zachęcano mnie do kreatywności, rozwoju osobowości, byłem pępkiem świata, wokół którego skakali USŁUGODAWCY.
Lekarz – usługodawca, dozorca w bloku – usługodawca, sprzedawczyni w sklepie – usługodawca, babcia – jest od tego, żeby mnie było wesoło, rodzice – od tego, żebym miał co jeść, żeby było mi ciepło, koledzy – od tego, żebym miał się z kim bawić, jeśli przyjdzie mi ochota, nauczyciele – gdyby nie ja, nie mieliby pracy…
I jakoś dziwnym trafem większość takich dzieci nosi właśnie imię Taylor, Dżesika lub tym podobne.
No cóż, jeśli pani Mitros uważa, że zawód nauczyciela na tym właśnie polega, aby w nieskończoność układać klocki, które Taylorek uporczywie rozrzuca, niechże to czyni, ale czy naprawdę musi do tego zachęcać innych?
Mam nadzieję, że i ją w końcu znudzi to na tyle, że pokaże dziecku, gdzie leżą granice.
Przeraża mnie wołanie o więcej luzu w przedszkolach. Luzu, rozumianego jako możliwość nieuczestniczenia w zajęciach, niejedzenia, nieleżaczkowania… Maluchy potrzebują uporządkowanego dnia, jak kania dżdżu.
- Małe dziecko nie jest w wieku, w którym powinno decydować, co jest smaczne, a co nie(…), bo z badań wynika, że dzieci (…) potrzebują mądrych zakazów i nakazów oraz ustalonego porządku dnia – jak powiedziała niedawno  97 czerwca 2001 r.) na łamach „Magazynu” GW prof. dr hab. Hanna Świda-Ziemba w dyskusji na temat rodziców podglądających dzieci w przedszkolach za pomocą kamer z dostępem do Internetu.
Co do leżaczkowania, wygląda na to, że w przedszkolu nr 247 w Warszawie popełnia się błędy metodyczne, wychowawcze i niewłaściwie sprawuje się opiekę nad maluchami (gdzie jest nadzór pedagogiczny?!).
Mój własny trzylatek, gdyby go nie zmusić do popołudniowej drzemki, do wieczora chodziłby z oczami na zapałki, ale sam by się nie położył, na przekór również nie przyznałby się do senności. Będzie marudził, popadał w histerię, ale nie. Wystarczy natomiast godzinka snu – nie to samo dziecko.
Pamiętam leżaczkowanie z mojego przedszkola. Pamiętam bunt, kiedy nie chciało mi się spać. Zasada była jedna: spać nie musisz, masz jednak leżeć i być cicho. Dziwnym trafem usypiałem prawie natychmiast.
Czy należy Piotrusiowi pozwolić w nieskończoność kontemplować zwyczaje biedronek, gdy pani chce zagrać z dziećmi w piłkę? Nie!
Z własnego doświadczenia kolonijnego i organizatora turystyki wiem, że najbardziej wartościowe rzeczy z grupami udawało mi się robić wtedy dopiero, gdy nauczyłem się wywierać na jej członków swoisty nacisk interpersonalny [Termin za: Arends 1994], umiejętnie mobilizować, czy nawet zmuszać do zajęć. Kiedy jako początkujący wychowawca kolonijny pozwalałem na zbyt daleko idącą pajdokrację, ucieczki we własne wyobrażenia o kolonii i o wypoczynku (najlepiej: siedzieć w pokojach, odpoczywać, piosenki bez sensu, zabawy, wycieczki bez sensu), wszystko rozłaziło mi się w szwach. Ja wyjeżdżałem niezadowolony, ale uczestnicy – o dziwo – także!
Doświadczony nauczyciel dysponuje całym arsenałem środków, które pozwalają sprawić, aby wszyscy w grupie w tym samym czasie zajęli się tym samym i nie czuli się pokrzywdzeni tym faktem. A więc Piotruś musi się przystosować do nowych warunków, choć pani Mitros tak bardzo się to nie podoba (Proszę może jednak lansować swoje koncepcje w placówkach prywatnych, pieniądze podatników zaś niech wydawane będą zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i wypracowanym przez wieki "doświadczeniem pedagogicznym" [Por. art. 65 § 1 Ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich]).
Działanie "dla dobra dziecka" [Por. art. 4 Ustawy o systemie oświaty] - to niekoniecznie działanie dla jego przyjemności. Dlatego przede wszystkim trzeba Piotrusia oduczyć "robienia awantur".
-Widzę, Kacperku, że jesteś bardzo zmartwiony. - każdy „nowoczesny” poradnik dla rodziców i nauczycieli aż ocieka poradami typu: nazwij jego uczucia czy stosuj komunikaty »Ja« (ostatnio bezradnie skarżyła mi się pewna nauczycielka, że licealiści wchodzą jej na głowę: Już nawet te komunikaty »Ja« stosowałam i nic; poradziłem jej, żeby dla przykładu postawiła parę pałek).
Jeśli chodzi o uczucia, to bez przesady z tym ich nazywaniem. Wypraktykowałem te sposoby m.in. na moim dziecku. Nie zauważyłem żadnej różnicy w długości trwania histerii u dwuipółlatka, zarówno wtedy, gdy mówiłem: Widzę, jaki jesteś zły, jak i wtedy, gdy lekko poirytowany kwitowałem: Fochy ci tu nic nie pomogą! Jeśli dziecko jest otoczone miłością, nie ma tak naprawdę znaczenia, jak tę miłość – czasami twardą – okazujemy.
Czy nie za bardzo roztkliwiać się Panie chcą nad dziećmi? Jedna nauczycielka na czwórkę maluchów? Pani to nie mama, jak słusznie stoi w artykule. Od przedszkola oczekuję jako ojciec trochę ojcowskiego podejścia. Tak jak matka jest głównie od bezwarunkowej miłości, ojciec zaś od nauczenia oprócz tego zasad, tak dom niech zostanie od bezwarunkowej akceptacji, przedszkole natomiast niech uczy życia takiego, jakim ono jest:
Pani nie zawsze ma dla mnie czas, w przedszkolu muszę być bardziej samodzielny, nie mogę się tak z sobą pieścić.
Dziecko w życiu powinno nauczyć sobie radzić z różnymi osobami, nawet z woźną, która krzyczy, widząc zabłoconą podłogę. Kiedy wycieranie nóg wejdzie dzieciom w nawyk, woźna przestanie krzyczeć.
-W moim przedszkolu – mówi z dumą pani Rościszewska-Woźniak – dziecko nie ma obowiązku uczestniczenia w żadnych zajęciach, ale uświadamiamy mu konsekwencje jego decyzji . Może nie iść na gimnastykę, ale mówimy mu, co wtedy traci. To jest rzecz do negocjacji.
Dorosły negocjuje z trzylatkiem!
Czy na sali jest  …prof. Świda-Ziemba? Pani profesor, proszę mnie uszczypnąć.


P.S. Orędownicy (…)filozofii leseferyzmu zalecają, by pozwolić dzieciom zawalić szkołę, zamienić własny pokój w przysłowiowy chlewik, czy też głodzić psa, jeśli mają na to ochotę. Jestem absolutnie przeciwny takiemu podejściu i zgromadziłem liczne dowody na to, że jest ono niewłaściwe. (…)nie wolno nam zdawać się na szczęśliwy traf i nadzieję, jeśli chcemy wpoić dzieciom te wartości, które sami cenimy. Permisywizm okazał się czymś więcej niż tylko nieskutecznym systemem wychowawczym; dla tych, którzy go wypróbowali, okazał się prawdziwym nieszczęściem. (Dobson, s. 14)
Marek Pleśniar09-10-2002 10:55:33   [#02]

to nie takie modne

odchodzi się coraz częściej od takiego wychowywania. Zauważam zmianę nastrojów rodziców, wzrost zaufania do szkoły (przedszkola mniej znam). Nie ma już tylu nacisków na pozwalania na wszystko.

Chyba świat w ogóle otrząsa sie z tych bzdur wychowawczych.

Baardzo mi sie spodobał Twój opis: "papierek, który „upadł” na ziemię"

:-)))))

Zapał neofity zawsze sie pojawia i będzie pojawiał. Ktos usłyszy że mozna wychowywać tak to a tak i natychmias bieży to oznajmiać zdumionym pedagogom. Nauczmy sie być odporniejszymi na takie naciski. Ale to wymaga posiadania zdania - wyraźnej linii programowej: "u nas, prosze pani obowiązują zasady takie a nie inne - wierzę w nie, bo sie sprawdzają i  większość rodziców je zaakceptowała - nie było jednak tak że robiliśmy referendum - jesteśmy fachowcami i znamy sie na tym".

Grazia09-10-2002 15:41:35   [#03]
No cóż... najlepszą formą wychowania to kochac i wymagać, a w przełożeniu na terminy szkolne lubieć i wymagać. Im większy luz w wychowaniu tym dziecko staje się coraz bardziej buntownicze, bo wszystko to, co jest odmienne od jego przekonania jest złe. Mam taki przykład w domu. Dwoje dzieci a każde inne, mimo że wychowane tak samo, w tych samych warunkach. Zawsze dbałam o to, żeby dziecko nie przeżywało stresów. A że mam wielką cierpliwość, to moje wychowanie obywało się jak do tej pory bez krzyków i lania. Jedno z dzieci jest bardzo wesołe i uczynne (córka). Chętnie pomaga w zajęciach domowych, można je kilka razy wysłać do sklepu, a ono za każdym razem zrobi to ochoczo. Drugie dziecko (syn) stale uparte i zbuntowane. Polecenia trzeba kilkakrotnie powtarzać, aż do znudzenia i zdenerwowania. Bezstresowe wychowanie zawodzi w tym przypadku. Mierzi mnie już ręka do porządnego klapsa. Ale, no cóż, jest bardzo nieśmiałe i zamknięte w sobie, więc wstrzymuję swoje odruchowe reakcje i się męczę. Nie chcę żeby się jeszcze bardziej zablokowało. Ponadto, do 8 lat moczyło się w nocy. Nie wiem jak długo to wytrzymam. Mąż stale z ironią powtarza "To skutki twojego bezstresowego wychowania". Wiem ,że ma rację, ale głosno o tym nie mówię. Przyjęłam obecnie system kar nie gwałcących godności osobistej. Pojęłam, że nie da się wychować dziecka zupełnie bezstresowo. Że trzeba egzekwować wszystko skrupulatnie od dziecka, mimo, że serce się kraje, gdy na takie "biedactwo" sie patrzy. Podobnie jest w przedszkolu i szkole. To, że nauczycielka w przedszkolu do niczego dziecka nie zmusza odbija się w latach następnych, w klasie I-III, kiedy to dziecko nie potrafi się przystosować do życia w grupie i do wymagań dyscypliny szkolnej. W klasach starszych dokucza wszystkim, steruje grupą rówieśników i "włazi na głowę" nauczyciela. Sądzę, że zasady pracy i współżycia w grupie dziecko powinno stosować od małego (od żłobka). Będzie wtedy odporne na niepowodzenia, przyzwyczajone do pracy na rzecz własnej osoby oraz społeczności, w której się znajduje.
Marek Pleśniar09-10-2002 16:02:29   [#04]

hm

mądra miłosc:-)
AnnaS09-10-2002 19:16:07   [#05]

przedszkole...

Nigdy nie byłam zwolenniczką bezstresowego wychowania, moim zdaniem jest to najgorsze co może spotkać dziecko. Pracuję w przedszkolu z dziećmi już kilkanaście lat i nadal się "uczę". Romanie masz świętą rację, dziecko musi wiedzieć co jest dobre, a co złe, co wolno, a czego nie, musi zacząć uświadamiać sobie konsekwencje swoich czynów itp. Jestem zadowolona z tego, w jaki sposób pracuję z dziećmi, zawsze staram się nawiązać "porozumienie" z nimi, tak aby wiedziały, że mają we mnie przyjaciela i nie zostaną odrzucone w momencie kiedy będą mnie potrzebować, ale wiedzą też, że - wymagam i nawet te najdrobniejsze obowiązki trzeba wykonać. Nie wyobrażam sobie, że miałabym dać dzieciom wolną rękę (np. teraz mam ich trzydzieścioro), by mogły robić to na co miałby ochotę, po pół godzinie każdy miałby dość. Ale "zdrowe" podejście do dzieci wymaga współpracy, przede wszystkim z nimi, a także z rodzicami. Ja dziękuję "Bogu", że mam i miałam takich rodziców z którymi bez większych kłopotów zawsze się dogadywałam, a ukoronowaniem moich starań jest.......no cóż to już inny temat.

Grazia gratuluję odwagi :-)

Marla10-10-2002 16:45:53   [#06]

jestem

także przedszkolanką i uważam,że rodzice wychowujący swoje dzieci bezstresowo bedą przeżywać stresy gdy ich rozkoszne pociechy dorosną. Myślę.że zdrowa miłość to taka która pozwala na wiele w granicach zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa, ale i taka, która wyznacza granice, normy, obowiązki którym dziecko potrafi podołać. Właśnie od poniedziałku uczęszcza do mnie do grupy- mam zerówkę- dziecko chowane bezstresowo, w związku z tym że jest bardzo chorowite ,ponadto  jest opóżnione troche w rozwoju i mama chce mu wynagrodzić to co go spotkało i jeszcze spotka. Tego co dzieje się w mojej grupie nie sposób opisać, dzieci z którymi przeprowadziłam rozmowę przed jego przyjściem , aby się nim zaopiekowały, przy każdym odruchu dobrego serca są popychane, bite, wyzywane. Rodzice ingeruja bo dzieci się skarżą na całą tą sytuacuje Chłopiec w przedszkolu przebywa tylko 2 godziny i z mamą, która owszem tłumaczy ale chyba tylko dla zasady, których resztkę jeszcze ma. Moję dzieci, są wystraszone, zdezorientowane i po prostu się boją. Przeprowadziłam rozmowę z mamą  i dyrektorką, zobaczymy co to da.Juz teraz stresy przeżywa mama, bo dziecko jest odrzucone od grupy i to wcale nie z powodu jego choroby. czy niepełnosprawności jakby sie pewnie spodziewała. A o stresach dziecka nie wspomnę, on nie rozumie całej tej sytuacji.....nagle zaczęto mu zabraniać rzeczy, które nie budziły nikogo sprzeciwu
Stefan Wlazło11-10-2002 01:09:04   [#07]
Chcę tylko przypomnieć, że w "Podstawie wychowania w przedszkolu" został sformułowany wymóg, że "dziecko odróżnia dobro od zła", więc nie widzę sprzeczności z poglądami polemistów.Tylko, dlaczego ma to się wiązać ze stresem dziecka a nie jego świadomością? Dzieci już w przedszkolu są bardzo mądre.
Marla11-10-2002 08:25:25   [#08]

Świadomość

tego dziecka była -tak mi się wydaje- do tej pory na etapie iż dobre jest to co jemu sprawia przyjemność i to, czego on chce , inni też chcą. Nagle w przedszkolu okazało się iż nie wszystkie jego poczynania uważane są za dobre i teraz zaczyna się uświadamianie na drodze odróżniania dobra od zła i innych wartości a gdy jego świadomość bedzie już na etapie świadomości skończą się zapewne stresy tego dziecka, co mam nadzieję nastąpi w niedługim czasie.

A odstępując od tematu, mam pytanie do p.Wlazło (może jeszcze zaglądnie na ten wątek) czy można już dostać Pana książkę dotyczącą mierzenia jakości pracy przedszkola? Kiedyś na którymś wątku podał Pan nawet księgarnię, gdyby był Pan zorientowany w okolicach Jeleniej Góry to byłabym wdzięczna.

Pozdrawiam!!
Marek Pleśniar11-10-2002 09:52:25   [#09]

:-)))

matko i córko
idę sprawdzić której z tych rzeczy nie robię:-)
Stefan Wlazło11-10-2002 13:00:18   [#10]

Oczywiście, że od dziecka trzeba wymagać i to bardzo wcześnie. Dziś wiemy, że pedagogika alternatywna poniosła fiasko. I nie musimy sięgać po przestrogi policjantów, żeby ustalać standardy wymagań edukacyjnych wobec dziecka w przedszkolu i o tych standardach rozmawiać z rodzicami, aby je przestrzegać wspólnie. Wciąż jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego ta mała istota ma przeżywać stres związany z wymaganiami w przedszkolu. Jeżeli będziemy je wspierać w tym, co robi dobrze i nie pozwalać na coś, co robi źle, to jest to uczenie zachowań społecznych. A dziecko chce być z innymi. Dlaczego miałbyto być stres? Chyba że każdą przykrość dziecka, jego niezadowolenie nazwiemy stresem, ale te krótkotrwałe stany emocjonalne stresem nie są, gdyż właśnie trwają krótko. Płaczące dziecko trzeba zainteresować czymś, jeśli popełniło błąd - dać mu natychmiast szansę na poprawienie lub zrobienie czegoś innego dobrze itd. Nie nazywałbym tych wszystkich i tak wielu stanów emocjonalnych stresem, który jest rodzajem trwałego napięcia pomiędzy własnym pragnieniem a niemożnością spełnienia go lub napięciem sposowodowanym strachem z powodu kary lun innego zagrożenia itd.

A do Pani Marly - dziekuję za zainteresowanie. Niestety, moja współautorka Jola Góreczna, była wieloletnia dytektorka przedszkola we Wrocławiu spóźnia się z realizacją zadań, związanych z pisaniem przez Nią pewnych części "Jakościowego rozwoju przedszkola". Mobilizuję ją. Pozdrawiam. Stefan Wlazlo

196213-10-2002 21:59:27   [#11]

moje przedszkole

 współpracuję z nauczycielką ,która jest bardzo wymagająca od dzieci i od rodziców(od siebie również) na początku są na ten temat dyskusje prośby niektórych o przeniesienie do innych grup ale po bliższym poznaniu  ich postawa sie zmienia są zadowoleni i sami uczą się wymagać od siebie i swoich dzieci to oczywiście w skrócie , ale uważam ,że dziecko mając określone jasno ramy zachowania poradzi sobie dobrze w nowej sytuacji ,potrafi przyjąć ją jako  nowe doświadczenie - najczęściej problem mają rodzice

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]