Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 82 ][ 83 ][ 84 ] - - [ 242 ][ 243 ]
grażka14-10-2008 21:43:40   [#4101]

http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,44425,5776851,Groza_nam_40_osobowe_klasy_w_szkolach.html

- Urzędnicy zniszczyli ideę prawdziwego bonu. Wypadałoby im za to wytoczyć proces - uważa walcząca o prawdziwy bon w Krakowie radna Małgorzata Jantos.

Marek Pleśniar14-10-2008 23:11:31   [#4102]

właśnie to jest bon prosty jakiego chciała radna Jantos;-)

"pieniądz idzie za uczniem" = więcej uczniów - wiecej pieniędzy

to taki młot dla zwolenników prostych rozwiązań: "bonu edukacyjnego", kary śmierci, fotoradaru na każdym rogu

i innych wynalazków które podobno mają działać

 

prawdziwy działający bon to polska subwencja oświatowa

ma ona wady ale generalnie działa całkiem ok (pomijam to, że generalnie kraj nasz łoży za mało pieniędzy na to - ale to już nie wina bonu tylko polityki)

 

jest jednak tak, że każdy prawdziwy Polak prędzej umrze niż uzna że to co robi jego kraj jest w porządku

dlatego trzeba nam do Szwecji względnie Władywostoku

tam można bezkarnie mieć dobrą opinię o Polsce

grażka17-10-2008 00:48:11   [#4103]

całokształt reformy:

http://media.wp.pl/kat,38214,wid,10464620,wiadomosc.html

Marek Pleśniar17-10-2008 04:01:18   [#4104]

Nudne lekcje wyzwalają agresję

Marcin Markowski, Łódź 2008-10-17, ostatnia aktualizacja 2008-10-16 23:58

W podstawówkach uczniowie padają ofiarami przemocy częściej niż w gimnazjach. Agresję rozbudzają w nich nieświadomie nauczyciele.

Zobacz powiekszenie
fot.Damian Kramski / Agencja Gazeta
Gimnazjaliści z Gdańska, którzy na oczach klasy upokarzali swoją koleżankę Anię, teraz przed sądem odpowiadają za przyczynienie się do jej samobójstwa
 
Socjolodzy z Uniwersytetu Łódzkiego ogłosili raport na temat agresji w szkołach. Przeprowadzili ankiety wśród 20 tysięcy uczniów podstawówek, gimnazjów i szkół średnich. Wyniki są szokujące. Podstawówki dogoniły gimnazja, które do tej pory uchodziły za najbardziej niebezpieczne. Aż 40 proc. uczniów szkół podstawowych twierdzi, że byli świadkami lub ofiarami przemocy kolegów. Do bójek i szarpaniny dochodzi tam dwa razy częściej niż w innych szkołach - czytamy w raporcie. W podstawówkach równie często jak w gimnazjach zamyka się kolegów w ubikacji lub szatni, okrada i poniża.

- W mojej szkole agresji między uczniami jest tyle co zawsze, ale przybyło wandalizmu. Niszczą wszystko co popadnie. Uchwyty na papier toaletowy, obcinają firanki. W statucie zapisaliśmy nawet, że za zniszczenia rodzice zapłacą z własnej kieszeni - mówi Małgorzata Tomaszewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 111 w Łodzi.
Badania ujawniają też związek między poziomem agresji w klasie a sposobem prowadzenia lekcji.

- Więcej agresji jest tam, gdzie nauczyciel prowadzi lekcję tradycyjnie, czyli wygłasza wykład, a uczniowie słuchają, notują i odpowiadają. Nauczyciele, którzy wciągają uczniów w prowadzenie lekcji, dzieląc się w ten sposób władzą, rozbrajają napięcie - mówi Elżbieta Michałowska, współautorka raportu.

Dlaczego tak się dzieje? Paweł Daniłowicz socjolog z UŁ: - Na lekcjach-wykładach uczniowie zazwyczaj się nudzą. Kumulują w sobie energię, którą potem muszą odreagować. Na lekcjach interaktywnych nauczyciel buduje z uczniami partnerską relację. Nie wyrywa znienacka do odpowiedzi, nie wywołuje strachu. Nauczyciel zachęcając do myślenia i działania, kanalizuje energię uczniów.

Nudne lekcje to nie jedyny grzech nauczycieli. - Często chwalą ciągle tego samego ucznia, stawiając go za wzór dla pozostałych. Dla pupilka to niedźwiedzia przysługa. Reszta klasy zazdrości, reaguje na chwalonego niechęcią. Stąd już krok do agresji. Ulubieńcy nauczycieli są szczególnie narażeni na przemoc. Wyprzedzają ich tylko słabsi fizycznie i uczniowie nowi - mówi Daniłowicz.

Na przejawy przemocy w szkole nauczyciele reagują na ogół łagodnie. Z badań wynika, że tylko połowa zwraca uwagę agresywnym uczniom, kontaktuje się z rodzicami lub odsyła do dyrektora. Co trzeci wpisuje uwagi do zeszytu. Co siódmy karze, a co dziesiąty nie reaguje w ogóle.

Łódzcy socjologowie podpowiadają, jak ograniczać przemoc w szkołach. Samorządy powinny otworzyć po lekcjach sale gimnastyczne, by uczniowie wyładowywali agresję w rywalizacji, i poszerzać ofertę pozalekcyjną. - Genialnym pomysłem są Orliki. Nowoczesne boiska nie tylko przyciągną młodzież, wypełniając jej czas, ale - zwłaszcza na wsiach - dadzą szansę budowania sportowych karier. Z kolei w programie studiów nauczycielskich powinny być obowiązkowe treningi interpersonalne uczące komunikacji i zachowań wygaszających agresję. Wzorem uczelni amerykańskich - mówią autorzy raportu.

 

Skąd się bierze agresja

* Co drugi uczeń przyczyn agresji upatruje w przenoszeniu do szkoły zachowań z domu. Co trzeci - w tym, że rodzice nie interesują się jego sprawami. Co czwartego zachęcają do przemocy telewizja i gry komputerowe. A 13 proc. rozumuje tak: „jeżeli nie zaatakuję, sam będę ofiarą”.*

* Najbardziej narażeni na przemoc są słabsi fizycznie (45 proc. odpowiedzi), a najmniej - niepełnosprawni (4) i bogaci (3).

* 42 proc. uczniów uważa, że lekiem na agresję jest pokazywanie dobrych wzorców. Tyle samo woli kary dla agresorów. Spora część akceptuje ograniczenia wiekowe w pubach i na koncertach, a niektórzy nawet godzinę policyjną.
grażka17-10-2008 08:15:18   [#4105]

no widzisz Marku - codzienna gazeta, która czyta przeciętny rodzic.

Wyniki są szokujące. Podstawówki dogoniły gimnazja, które do tej pory uchodziły za najbardziej niebezpieczne. Aż 40 proc. uczniów szkół podstawowych twierdzi, że byli świadkami lub ofiarami przemocy kolegów. Do bójek i szarpaniny dochodzi tam dwa razy częściej niż w innych szkołach - czytamy w raporcie. W podstawówkach równie często jak w gimnazjach zamyka się kolegów w ubikacji lub szatni, okrada i poniża.

grażka17-10-2008 08:44:19   [#4106]

http://www.uczmysie.pl/

II Warszawskie Forum Rodziców i Rad Rodziców

Bezpieczna szkoła zależy od nas

grażka18-10-2008 08:42:04   [#4107]

http://polskatimes.pl/fakty/kraj/53930,koniec-zwolnien-na-maturze-z-matematyki,id,t.html

Uczniowie z zaświadczeniami o tzw. dyskalkulii, czyli zaburzeniach zdolności matematycznych, oraz ich koledzy, którzy nie mają takich problemów, zmierzą się na maturze z matematyki z identycznymi zadaniami i będą oceniani na równych zasadach.

- Przy obowiązkowej maturze z matematyki, którą wprowadzamy w 2010 roku, system egzaminacyjny nie przewiduje żadnych ulg z powodu tak zwanej dyskalkulii - potwierdza prof. Zbigniew Marciniak, wiceminister edukacji. Podczas obrad sejmowej podkomisji ds. jakości kształcenia przedstawiciele MEN przekonywali, że dyskalkulia jest tylko hipotezą badawczą.

ankate18-10-2008 12:52:34   [#4108]

Może to co powiem będzie niepopularne, ale nie bardzo wierzę w dysleksję, dyskalkulię i inne dys... Jedni piszą ładnie inni jak kura pazurem, zawsze tak było i będzie.

 Za moich czasów 3 błędy ortograficzne dyskwalifikowały pracę maturaną z j. polskiego. Teraz z dys.. czy bez dys.. niewielki miałyby wpływ na ocenę pracy.

I przykład z własnego podwórka. jako zapobiegliwa mama nauczycielka 10-latka zawiodłam go na badania do ppp, opinia o dysorografii, w LO mój już nie dziesięciolatek sam sobie poradził i uzyskał opinię do matury...teraz już student, czasmi proszę, żeby mi coś przepisał i błędów nie widzę, wstyd mu było jako przyszłęmu prawnikowi i zanim coś napisze to pomyśli, ew. zastąpi słowo, które nie wie jak napisać - innym. Dysotrografia się dziwnie skończyła.

 A dyskalkulia? Hmm...za naszych czasów też chyba było ich sporo - bo matematyka na maturze była dla mnie przynajmniej koszmarem, ale jakoś poszło. Przecież ci z dyskalkulią na politechnikę raczej nie pójdą i podejdą do matury podstawowej...myślę, że sobie poradzą:-)

jatoja18-10-2008 13:35:06   [#4109]
Częściowo, ankate, masz rację. U nas opiniami o dys-róznych jest jak z antybiotykiem, który się daje na wszelki wypadek.

Ale nie można wierzyć lub nie w anginę.
Małgoś18-10-2008 22:40:14   [#4110]
moja cioteczna babcia nie wierzyła w bakterie (tylko w przeciągi) i w to, że ziemia jest kulą ...
ale i tak ją kochałam, bo to był cudownie dobry człowiek :-)

moja starsza córka jest dyslektyczką - książkową, (z dysortografią i dysgrafią) która nie ujawniała swoich zaświadczeń przed maturą, bo bała się uprzedzeń ze strony sprawdzaczy...
nauczyła się pisać drukowanymi, używać wyrazów bezpiecznych zamiast tych, które grożą błędami
kosztowało ją to mnóstwo pracy i ćwiczeń - to "zastępowanie"
może dzięki temu przyswoiła sobie sporo synonimów, wzbogaciła zasób słownictwa
kosztem zajęć fizycznych, rozrywek itp ...bo to straszny kujon i dzięcioł
...nie wiem, czy warto ....
Adaa18-10-2008 23:17:08   [#4111]

Może to co powiem będzie niepopularne, ale nie bardzo wierzę w dysleksję, dyskalkulię i inne dys... Jedni piszą ładnie inni jak kura pazurem, zawsze tak było i będzie.

nie mozna porównywać tego na co nas było kiedys stać a na co nie stać teraz młodych

jak na dłoni widac , że obecnie dzieci maja ogromne problemy z pisaniem, czytaniem - znacznie wieksze niz kiedyś

sklada sie na to wiele rzeczy poczawszy od postepu cywiliazcyjnego do kondycji psychofizycznej dzieciaków

tylu wad wymowy, tylu problemów z koncentracją nie było kiedyś

w angine wierzę, w to, że problemy z dyslekscją i dysortografia sa przesadzone - nie wierzę

takiego szoku informacyjnego jaki przeżywaja teraz dzieci nawet nam sie nie sniło przezywac kiedyś - to sie odbija na ich problemach

pokolenie Igreków - jak nazywa sie teraz młodych rozpoczynajacych swoja kariere zawodową nie potrafi napisać recznie listu motywacyjnego, podania o pracę - potrafia to robic na komputerze na zasadzie kopiuj- wklej

ich długopisem jest komputer

to sa całkiem inni ludzie niż my kiedyś , z inną motywacja do pracy, z inną skłonnościa do ryzyka i przywiazaniem do miejsca pracy

i to rozumiemy w zasadzie:-)

natomias ciezko nam zrozumieć , że dzieci teraz tez sa inne - i stałe porównywanie ich do  "swoich czasów" jest po prostu trafione jak kula w płot

one naprawde maja problemy

....................

do #4109

moja córka była szczególnym przypadkiem gdy trzymano sie zasady " antybiotyk w ostatecznosci", w konsekwencji szkarlatyna doskonale sie u niej rozwineła, co spowodowało 5-letnie przyjmowanie antybiotyków

 


 

malmar1520-10-2008 17:56:00   [#4112]
Polski belfer w brytyjskiej szkole

Rozczarowani współpracą z polskim systemem oświaty, a w szczególności wynagrodzeniem, polscy nauczyciele próbują swoich sił na Wyspach. Zazwyczaj podczas pierwszych miesięcy ich pobytu nie myślą nawet o tym, że mogliby spróbować pracując w swoim zawodzie, lecz wcześniej czy później okazuje się, że zaczynają rozważać taką możliwość.

Wówczas najczęściej pojawia się pytaniem, czy ich kwalifikacje zostaną rozpoznane w Wielkiej Brytanii, czy trzeba się dodatkowo szkolić, czy ich język nie jest zbyt słaby?Gdy uda się zatrudnić w brytyjskiej szkole, gdy już wydaje się, że przebrnięcie przez masę formalności zakończy okres walki z tym, co nowe i nieznane, na horyzoncie pojawiają się nowe, zaskakujące okoliczności. W perspektywie czasu okazuje się, że zdobycie wymaganych dokumentów było pestką w porównaniu z tym, co "świeżo upieczony" nauczyciel ma przed sobą.

Autorytet czy partner?

"Przecież oni tu nic nie robią, ciągle jakieś projekty, doświadczenia. Kompletny brak dyscypliny i poszanowania nauczyciela. W Polsce nauczyciel ma zapewniony respekt. Książka, praca domowa - mnie tak uczono i ja też tak uczyłam jak pracowałam w Polsce. To się sprawdzało i się sprawdza" - opowiada Halina, dla której szkoła brytyjska to strata czasu.

Dla polskiego "belfra" w brytyjskiej szkole zaskakujące będzie niemalże wszystko. Bo niezwykle trudno odnaleźć się w miejscu, gdzie zasady panujące w polskiej klasie nie mają racji bytu. Nie mają prawa nawet zaistnieć!

Na początku polski nauczyciel na pewno będzie musiał obalić odwieczne prawo "nauczyciel ma zawsze rację". Zaskakujące jest to, jak wielu młodym Polakom trudno jest przyjąć tę prawdę. Jeszcze trudniej tak pracować. W brytyjskiej szkole i przedszkolu nauczyciel pracuje z uczniem jak z partnerem. Dąży się do równego dialogu, wzajemnego szacunku, akceptacji lecz przede wszystkim kontaktu człowieka z człowiekiem. Tu musimy przyznać, że polski system edukacji nie przygotuje nas do takiej pracy. Nie ma się co dziwić, że świeżo upieczeni studenci pedagogiki nie są gotowi na takie wyzwanie. Mimo, że na studiach wkuwa się zasady współczesnej pedagogiki, to zaobserwować je w praktyce w polskiej szkole jest niezmiernie trudno

Doświadczenie doświadczeniu nie równe

Zmiana podejścia do pracy to największe wyzwanie dla polskiego nauczyciela, bo wiąże się ona ze zmianą światopoglądu, spojrzeniem na umiejętności praktyczne, wiedzą przydatną i nieprzydatną. Tutaj spotyka nas kolejne zaskoczenie, bo odkrywamy, że przygotowana przez nas lekcja z regułkami do zapisania w zeszycie nie może zostać zaakceptowana. Dlaczego? Dlatego, że dzieci w szkole brytyjskiej uczą się umiejętności praktycznych, pracują poprzez projekty odkrywając w ten sposób świat. Nabywają umiejętności prezentacji, zamiast uczyć się regułek, same je tworzą. Aby przygotować taką lekcję trzeba mieć spore doświadczenie metodyczne i pedagogiczne.

" Moje doświadczenie przywiozłem z Polski, świetnie odnajduję się w tych realiach. Nie dlatego jednak, że pracowałem wiele lat w polskiej szkole, ale dlatego, że pracowałem dla międzynarodowej sieci szkół prywatnych. Tam nauczyłem się jak powinna wyglądać prawdziwa i dobra lekcja" - opowiada młody szczecinianin, obecnie pracujący w szkole w Londynie

Dystans do siebie i pasja

Oprócz sposobu wprowadzania materiału, istotne jest także podejście do dzieci i swojej pracy. Jeśli traktuje się ją jako pasję, to sprawa poszerzania horyzontów i nabywania nowych doświadczeń nie będzie stanowić problemu. Przeciwnie, stanie się atrakcyjne dla polskiego nauczyciela.

" Jeśli się ma dystans do siebie i do swojej pracy to można się wiele nauczyć" - mówi Marta, wolontariusz w szkole podstawowej. " Chodzę tam na dwa dni w tygodniu i zawsze cieszę się, bo wiem po co tam idę. Kocham dzieci i one dają mi radość"

Radość i pasja to oprócz wymaganych dokumentów najważniejsze atuty nauczyciela. Jeśli nie ma się zamiłowania do swojej pracy to w szkole brytyjskiej można przeżyć spore rozczarowanie. Jeśli rozważamy zatrudnienie w placówce oświatowej dobrze jest najpierw udzielać się wolontaryjnie, by poznać system pracy z dziećmi. Wtedy, zachowując rozsądny dystans do samego siebie, polski nauczyciel może także wiele nauczyć tych brytyjskich.

Magdalena Kaniewska-Matulewicz

Pedagog, dyrektor metodyczny w Przedszkolach Polskich i Szkołach Języka Polskiego Nasze Dzieci

http://anglia.interia.pl/wiadomosci/news/polski-belfer-w-brytyjskiej-szkole,1196589
grażka20-10-2008 20:09:32   [#4113]

http://tiny.pl/swtj

Rodzice przedszkolaków nie chcą płacić za swoje dzieci tak zwanej opłaty stałej. Ta sięgająca 150 złotych miesięcznie część czesnego jest nielegalna - uznał Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu.

i tu:

http://polskatimes.pl/fakty/edukacja/54138,oplaty-stale-w-przedszkolu-sa-nielegalne,id,t.html


post został zmieniony: 20-10-2008 20:15:45
zgredek21-10-2008 00:34:48   [#4114]
Uczeń szoruje ubikację
Data dodania: 20 października 2008 — Kategoria: Gazeta POLSKA

Skutecznym sposobem na rozrabiających uczniów okazało się sięgnięcie po miotłę i ścierkę.

Co zrobić z niegrzecznym uczniem? Najlepiej zagonić go do sprzątania. Na taki właśnie pomysł, jak się okazuje - skuteczny - wpadła dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 6 w Głogowie.
- Nie ma sensu wstawiać uwag czy wzywać rodziców, bo to nie pomaga - twierdzi Wioletta Rżany, wicedyrektorka placówki.

W jednej z szóstych klas chłopcy notorycznie przeszkadzali w prowadzeniu lekcji, więc bezradne nauczycielki poprosiły dyrekcję o pomoc. Jednak ani prośby, ani groźby nie pomagały. Dlatego nakazano niesfornym uczniom, aby po lekcjach, przez pół godziny sprzątali szkołę.
- O wszystkim poinformowaliśmy rodziców, a ci nie widzieli w tym nic złego - zapewnia Wioletta Rżany.

Zamiatanie korytarzy, zbieranie papierków, wycieranie kurzu z parapetów i czyszczenie toalet nie napotkało sprzeciwu rozbrykanych dwunastolatków.
- Mógłbym tak co tydzień sprzątać - uśmiecha się Piotrek, a jego kolega Łukasz przytakuje: - Fajnie było. I pani woźna nas pochwaliła, że sprzątamy bardzo dokładnie.

Co ważniejsze, kara odniosła skutek.
- W klasie zapanował spokój. Lecz to nie wszystko. Chłopcy chodzą teraz po szkole i pouczają innych, jak mają się zachowywać - mówi Jadwiga Niewola, dyrektorka szkoły.
Podkreśla, że sprzątanie to nie szykana ani forma prześladowania.

Podobnego zdania jest szefowa Stowarzyszenia dla Dzieci i Młodzieży "Szansa" w Głogowie.
- Nie widzę w tym nic złego. Skoro uczeń nie szanuje prawa innych do spokojnej nauki, to musi ponieść jakieś konsekwencje - mówi Anna Lechowska.

Według niej, praca na rzecz szkoły, nawet jeśli jest to sprzątanie, uczy młodego człowieka odpowiedzialności i przypomina, że w życiu obowiązują jakieś zasady. Natomiast Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, nie chce komentować takiego sposobu dyscyplinowania uczniów.
- Każdy przypadek jest indywidualny - wyjaśnia Michalak. - Jeśli dziecko czy rodzice uważają, że łamane są ich prawa, to po przyjęciu zgłoszenia rozpatrzymy skargę i zajmiemy stanowisko.

Ze strachu przed gniewem dyrekcji i nauczycieli, na skargę do rzecznika nie zdecydowali się rodzice ucznia innej głogowskiej szkoły. Chłopakowi kazano sprzątać toalety. Nastolatek poczuł się urażony i przestał chodzić do szkoły.
- Sposoby nagradzania i karania reguluje statut szkoły - mówi Janina Jakubowska z kuratorium oświaty we Wrocławiu. - Jeśli uczeń łamie regulamin, musi liczyć się z konsekwencjami. Ale nie mogą być one odebrane jako upokarzające - zaznacza Janina Jakubowska.

Danuta Bartkowiak


jatoja21-10-2008 01:25:07   [#4115]
Jak w filmie jakimś...posprzątali, wychowali się...ech!
jatoja21-10-2008 01:26:39   [#4116]
łojeżu samiuśka-m
No to spać!
jatoja21-10-2008 01:29:19   [#4117]
no to sobie pogadam z monitorem: posprzątałam, obiady na tydzień ugotowałam, poprasowałam - znaczy, zadanie domowe odrobiłam. Teraz książeczka i do łóżeczka.
Marek Pleśniar21-10-2008 03:05:47   [#4118]
dobranoc:-)
beera21-10-2008 08:02:49   [#4119]

Może to co powiem będzie niepopularne, ale nie bardzo wierzę w dysleksję, dyskalkulię i inne dys... Jedni piszą ładnie inni jak kura pazurem, zawsze tak było i będzie.

muszę się odnieśc i ja - pzrepraszam

ale jak dziecko jest bez nogi, to mu nikt nie kaze skakać przez kozła na w-fie. Poza fizycznymi róznicami typy - grubszy, chudszy, wyzszy, niższy, kulawy, niedowidzący, itp istnieje masa dzieci (ludzi) z bardziej ukrytymi problemami.

jesli może nie działać w 100% tak jak sobie to wyobrazamy noga, serce, oko-  to czemu nie moze mózg?

 

jatoja21-10-2008 09:31:10   [#4120]

#4116 i #4117 są z Pisakownicy i jako takie proszę je traktować ;-)))

a w piachu myślalam, że wcisnęłam listę ( to jest do udowodnienia)

Marek Pleśniar21-10-2008 11:14:32   [#4121]

rzecz pewnie w tym, ze dziecka bez nogi nie zmusi się nawet przymusem ćwiczeń do biegu, a o ile pamiętam Ty sama pisałaś tu o zbawiennych efektach ćwiczeń codziennie (że oduczyły kogoś dysleksji;-)

No i scieraja się tu poglądy - bo jedni wolą unifikację niewielkim kosztem (codzienne ćwiczenie paru zdań oducza dysleksji jakoś;-)

a inni "niezadawanie dziecku gwałtu" no bo może po prostu sadzić byki

 

różnica?

jest

kiedyś w gazetach nie było "ortografów", i błędów stylistycznych - nawet w tytułach - a teraz są

czy za to prasa jest lepsza bo zasiliły ją szeregi dyskwalifikowanych dotad kandydatów do pisania?

oceńcie sami;-))

Adaa21-10-2008 11:48:04   [#4122]

a ile tch gazet miałes Marku kiedyś:-))

tyle co kot napłakał

ale jak tak lubimy wracać do "kiedyś", to kiedyś dziecko- wczesniak malo ważący miał male szanse na przezycie

teraz szanse tą mają nawet 50 dag maleństwa

z tym, ze jest druga strona medalu - te dzieciaczki maja trudny start i nie jest to bez wpływy na ich rozwój ... no i pojawia sie cała masa problemów

mózg w dalszym ciagu jest wielka zagadką

i jeszcze jedno - nie mozna oduczyc dysleksji , mozna co najwyżej nauczyc sie radzic sobie z tym problemem

ale przeciez to nie likwiduje dysleksji:-)

dodam tylko na koniec, że kiedyś pojono dzieci wywarem z łodyg maku, bo kobiety zauwazyły, ze po takiej herbatce dzieciak lepiej spi:-)

ciemnota?

a może tak wywarem z łodyg maku da sie leczyc dysleksję?;-)

 

Marek Pleśniar21-10-2008 12:25:14   [#4123]

wywarem nie ale ćwiczeniami da się zniwelować by dało się jakoś żyć 

===

czy kiedyś było mniej gazet?

z mojego punktu widzenia nie

kupuję te same co kiedyś - a żadna nowa tak dobra się jakoś nie pojawia

czyli ilośc nie wystarczy

nie wiem ile pojawiło się Tin, Gal czy innych - pewno sporo ale to przeciez tylko zadrukowany papier?

===

ćwiczeniami mozna się oduczyć i przestac jeść wszystko drewnianą łyzką mimo że szkoda, można też mimo wady wymowy drzeć się z pyskiem pełnym kamieni na brzegu morza i zostac wielkim mówcą

nie mam wiedzy ani ochoty by sprawdzać czy autor zabyczonego "utworu" jest tylko nieukiem czy aż dyslektykiem, uważam że szkoda minut mojego zycia na niechlujne artykuły w prasie np.

czy nie mieliście takiego poczucia po lekturze czegoś: "własnie zmarnowałem 15 minut mojego zycia"?

--

ludzie wszyscy coś mają - jakiś feler - psychiczny/społeczny lub fizyczny

każdy z nas coś ma

jak dla mnie brnięcie w gestwę tych róznic i "izmów" "eksji" itp nic nie daje oprócz samousprawiedliwaniania się dlaczego jesteśmy leniami, egoistami i tak dalej

bardziej podziwiam dzieło kogoś kto pracą nad sobą wyzbył się błędów niż pełne błędów "dzieło" kogoś komu się nie chciało

ale ja jestem staroświeckim dość człowiekiem i niedzisiejszym nader, to się mnie nie ma musu słuchać

wiem że te wady oraz niedostosowania  są.

 

 

====

adoo, tak tylko sobie narzekam i szkoda mi czegoś - nie mam poczucia, że musisz się ze mną zgadzać, nawet nie mam potrzeby Cię czy kogokolwiek przekonania; nie wiem czy mam rację - to moje zdanie a nie prawda objawiona

wygłaszam pogląd w przestrzeni publicznej

uznaj to za retoryczne i nie marnuj swoich minut  zycia na to tak jak ja nie marnuję - tzn nie chciałbym ale czasem musze - życia na niektóre artykuły prasowe:-)

Marek Pleśniar21-10-2008 12:51:03   [#4124]

http://wyborcza.pl/1,76842,5826831,Nie_chodza_na_religie___wybor_I__d_.html

Nie chodzą na religię - wybór I "d"

Adaa21-10-2008 13:02:38   [#4125]

uznaj to za retoryczne i nie marnuj swoich minut  zycia na to tak jak ja nie marnuję - tzn nie chciałbym ale czasem musze - życia na niektóre artykuły prasowe:-)

Marku pozwól, że sama zadecyduje co jest marnowaniem a co nie mojego zycia:-)

moim zdaniem marnowaniem jest również ględzenie mało konkretne ;-)

 

krystyna21-10-2008 13:22:43   [#4126]
TVN24
13:05

RZĄD PRZYJĄŁ ZMIANY W KARCIE NAUCZYCIELA

Już wiadomo, jakie podwyżki dostaną nauczyciele

Już wiadomo, jakie podwyżki dostaną nauczyciele

"Nauczyciele będą mieli od września 2009 r. jedną godzinę dodatkowo. A nauczyciele gimnazjów i szkół podstawowych od września 2010 r. dwie godziny dodatkowo na wyrównywanie szans edukacyjnych dzieci i opiekę nad nimi - tłumaczył Boni. - To czas pracy rozliczany semestralnie. Dyrektorzy będą mogli elastycznie ustalać czas pracy. Myślę, że to krok w dobrym kierunku - dodał."

krystyna23-10-2008 22:33:44   [#4127]

Prezydent: nauczyciele nie powinni być zwykłymi pracownikami

Zawód nauczyciela to powołanie, a likwidacja przywilejów nauczycielskich, które trzymają najlepszych ludzi w tym zawodzie, przyniesie efekty całkowicie przeciwne do zamierzonych - powiedział prezydent Lech Kaczyński uczestnikom czwartkowego "edukacyjnego okrągłego stołu".

"Sprowadzenie nauczyciela do roli zwykłego pracownika jest głębokim nieporozumieniem" - zaznaczył L.Kaczyński. Nauczyciele, jego zdaniem, powinni zachować swój szczególny status. Mówił o czasie pracy nauczycieli, podkreślając, że jest on w rzeczywistości dłuższy, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

"Czy Polska jest w stanie płacić nauczycielom więcej? Tak. Moim zdaniem powinna być w stanie i powinniśmy iść zdecydowanie w tym kierunku. Ale czy Polska jest w stanie płacić tyle nauczycielom, co (...) nawet drobniejszym menedżerom czy specjalistom od marketingu? Nie jest w stanie. I dlatego te tzw. przywileje są czymś, co trzyma ich w zawodzie i - moim zdaniem - ich naruszenie (...) da efekty odwrotne do zamierzonych" - podkreślił.

L.Kaczyński powiedział też, że ma wątpliwości, czy słuszna była reforma szkół polegająca na wydzieleniu sześcioletniej szkoły podstawowej i trzyletniego gimnazjum. "Gimnazjum gromadzi dzieci, a później (...) prawie młodzież, w niezwykle trudnym wieku. I to jest takie zgromadzenie starszych dzieci i najmłodszej młodzieży, w którym bywają zasadnicze kłopoty. Takie są reguły rozwoju każdego człowieka" - ocenił prezydent. Dodał jednak, że w tym systemie nie można zbyt często dokonywać zmian.

W wystąpieniu prezydent zwrócił także uwagę na - jak to określił - sprawę jednolitego kanonu wykształcenia humanistycznego.

"Z niemałym, żeby nie powiedzieć z głębokim niepokojem patrzę na plany, zgodnie z którymi każdy dyrektor szkoły będzie mógł ustalać jej program" - powiedział prezydent.

Według prezydenta, "w szkołach potrzebny jest jednolity kanon nauczania". Jego zdaniem, dotyczy to "wiedzy o literaturze, wiedzy o naszej historii".

"Ale wiem na pewno, że ludzi trzeba uczyć historii tak, żeby ją znali i musi to być przede wszystkim historia naszego kraju" - mówił prezydent i podkreślił, że nie neguje konieczności nauczania historii innych narodów, w szczególności europejskich, ale - jak zaznaczył - w pierwszym rzędzie należy uczyć historii Polski.

"Po drugie trzeba ich uczyć, że Polska jest jedna - mówił prezydent - nie mam nic przeciwko tej czy innej lekcji dotyczącej historii danej ziemi, ale przede wszystkim idzie o historię Polski".

To, jak wygląda obecnie wychowanie patriotyczne w Polsce - według prezydenta - widać na przykładzie muzeów powiatowych na ziemiach zachodnich. "Dyrektor tamtejszego muzeum nie jest w stanie przygotować wystawy związanej z 90. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości dlatego, bo miejscowe władze powiatowe wolą historię tamtego rejonu, a region ten leży na terenach, które w II połowie XII wieku odpadły od Polski. Więc wiemy, czyja to jest historia" - mówił prezydent.

Co do nauczania języka polskiego prezydent powiedział, że zdaje sobie sprawę z różnicy w gustach literackich, ale w tej sprawie - jak podkreślił - porównuje się rzeczy nieporównywalne. Według prezydenta, każdy może preferować literaturę jaką lubi - ktoś Gombrowicza, a ktoś Sienkiewicza.

Prezydent opowiedział się ponadto za ścisłym nadzorem państwa nad szkołami. Podkreślił, że nie ma nic złego w tym, że szkoły są prowadzone przez samorządy. "Wierzę, że samorządy dbają o szkoły. Sam mam doświadczenie samorządowe" - powiedział. Zastrzegł jednak, że to na rządzie spoczywa odpowiedzialność za jakość edukacji i obowiązek jej egzekwowania.

"Problem subwencji oświatowej jest problemem bardzo trudnym. O ile miasto stołeczne Warszawa potrafiło do tej subwencji dokładać drugie tyle, o tyle są gminy, w których (...) korzysta się z subwencji także dla innych celów niż oświatowe. (...) I to już jest poważny problem" - ocenił.

L. Kaczyński pochwalił też system egzaminów zewnętrznych. Jego zdaniem, są one dobrym narzędziem obiektywnego weryfikowania poziomu nauczania w poszczególnych szkołach i jest "jedynym sposobem" wyrównywania tego poziomu. "Tego się nigdy nie osiągnie w stu procentach, świetnie sobie zdaję z tego sprawę. Ale trzeba do tego dążyć" - dodał.

Podczas "okrągłego stołu edukacyjnego" w Pałacu Prezydenckim o planowanej reformie oświaty będą rozmawiać z prezydentem Lechem Kaczyńskim politycy z rządu i z opozycji, związki zawodowe i organizacje społeczne.

Czwartkowe spotkanie to pierwsza z trzech części okrągłego stołu. W jego trakcie wszystkie strony przedstawią swoje stanowisko wobec rządowych projektów nowelizacji ustawy o systemie oświaty oraz Karty Nauczyciela.

Zagadnienia, nad którymi będą pracować uczestnicy okrągłego stołu, to: wynagrodzenia i czas pracy nauczycieli; wcześniejsze emerytury; nadzór pedagogiczny; obniżenie wieku szkolnego i wychowanie przedszkolne; podstawy programowe; przeciwdziałanie patologii w szkołach.

W czwartkowym spotkaniu wzięli udział, obok prezydenta, podsekretarz stanu w MEN Krzysztof Stanowski, minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak, posłanka Lewicy i b. minister edukacji Krystyna Łybacka, poseł PiS i b. wiceminister edukacji Sławomir Kłosowski, poseł PO i przewodniczący sejmowej Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży Andrzej Smirnow, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich Marek Olszewski, prezes ZNP Sławomir Broniarz, przewodniczący oświatowej "Solidarności" Stefan Kubowicz, przewodniczący Branży Nauki Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych Sławomir Wittkowicz, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego Wojciech Starzyński oraz założyciele ruchu przeciw obniżeniu od 2009 r. wieku szkolnego "Ratuj maluchy" Karolina i Tomasz Elbanowscy.


Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-10-23, ostatnia aktualizacja: 2008-10-23 19:15
 
 
malmar1525-10-2008 14:19:03   [#4128]
Tradycyjnie prowadzone lekcje powodują agresje


Według opublikowanego niedawno raportu socjologów z Uniwersytetu Łódzkiego lekcje prowadzone w nieciekawy sposób wzbudzają agresję w uczniach. Coraz więcej zachowań agresywnych pojawia się w podstawówkach. Agresji uczniów przeciwdziałają: otwarte sale gimnastyczne oraz psychologiczne treningi dla nauczycieli.

Z przeprowadzonych wśród 20 tysięcy uczniów podstawówek, gimnazjów i szkół średnich ankiet wynika, że:

- aż 40 proc. uczniów szkół podstawowych twierdzi, że byli świadkami lub ofiarami przemocy kolegów. Do bójek i szarpaniny dochodzi tam dwa razy częściej niż w innych szkołach - czytamy w raporcie. W podstawówkach równie często jak w gimnazjach zamyka się kolegów w ubikacji lub szatni, okrada i poniża.

- Co drugi uczeń przyczyn agresji upatruje w przenoszeniu do szkoły zachowań z domu. Co trzeci - w tym, że rodzice nie interesują się jego sprawami. Co czwartego zachęcają do przemocy telewizja i gry komputerowe. A 13 proc. rozumuje tak: "jeżeli nie zaatakuję, sam będę ofiarą".*

- Najbardziej narażeni na przemoc są słabsi fizycznie (45 proc. odpowiedzi), a najmniej - niepełnosprawni (4) i bogaci (3).

- 42 proc. uczniów uważa, że lekiem na agresję jest pokazywanie dobrych wzorców. Tyle samo woli kary dla agresorów. Spora część akceptuje ograniczenia wiekowe w pubach i na koncertach, a niektórzy nawet godzinę policyjną.

- tradycyjny sposób prowadzenia lekcji (nauczyciel wygłasza wykład a uczniowie słuchają i notują) ma związek z agresywnymi zachowaniami

Socjologowie uważają, że na lekcjach- wykładach uczniowie nudzą się i kumulują energię, którą potem muszą odreagować. - Na lekcjach interaktywnych nauczyciel buduje z uczniami partnerską relację. Nie wyrywa znienacka do odpowiedzi, nie wywołuje strachu. Nauczyciel zachęcając do myślenia i działania, kanalizuje energię uczniów - mówi Paweł Daniłowicz, socjolog z UŁ.

Błędem nauczycieli jest także ciągłe chwalenie jednego ucznia lub kilku podczas, gdy pozostali zazdroszczą mu i reagują niechęcią, a stąd już krok do agresji.

Rady socjologów na przeciwdziałanie agresji:

- otwarte po lekcjach sale gimnastyczne, na których uczniowie mogą wyładować agresję
- dla nauczycieli: obowiązkowe treningi interpersonalne uczące komunikacji i zachowań wygaszających agresję.

Źródło: Gazeta Wyborcza
malmar1525-10-2008 14:20:23   [#4129]
Lewica złożyła projekt ws. nauczania o seksie

Klub Lewicy złożył w Sejmie projekt ustawy wprowadzającej do wszystkich szkół obowiązkowe zajęcia z wiedzy o życiu seksualnym człowieka.
- Chcemy, aby ten przedmiot był obligatoryjny a nie, jak do tej pory, fakultatywny - podkreśliła Izabela Jaruga-Nowacka (Lewica) podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Zwróciła uwagę, że to rodzice najczęściej wykorzystują seksualnie swoje dzieci, a tacy rodzice - mówiła - nigdy nie zgodzą się na, aby ich dziecko chodziło na przedmiot, który może ujawnić przestępcze relacje w stosunku do dzieci.
Jaruga-Nowacka podkreśliła, że m.in. we Francji rodzice mogą być obecni na lekcjach, na których poruszany jest temat "złego dotyku", natomiast nie mogą decydować, że dziecko w ogóle nie będzie chodziło na takie zajęcia.

Lewica chce także - mówiła Jaruga-Nowacka - aby edukacja seksualna była przedmiotem "odideologizowanym". Chodzi o to - mówiła - "by nie uczyć o własnych stereotypach, przekonaniach, obawach, lękach, ale aby uczyć zgodnie ze współczesną wiedzą". Dlatego - zdaniem Jarugi-Nowackiej - osoby wykładające edukację seksualną powinny być pedagogami i powinny mieć ukończone specjalistyczne kursy podyplomowe.

Projekt klubu Lewicy przewiduje, że program zajęć z edukacji seksualnej byłby opracowywany przez ministra edukacji i ministra zdrowia.

Obecne przepisy przewidują nauczanie z zakresu m.in. "wiedzy o życiu seksualnym człowieka, zasadach odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartościach rodziny i metodach i środkach świadomej prokreacji". Zajęcia te nie są jednak obowiązkowe.

Projekt przygotowany przez Lewicę zakłada także zwiększenie refundacji środków antykoncepcyjnych oraz nakłada na szkoły obowiązek udzielenia uczennicy w ciąży urlopu i "innej pomocy niezbędnej do ukończenia przez nią edukacji".
Marek Pleśniar25-10-2008 16:54:30   [#4130]

Chodzi o to - mówiła - "by nie uczyć o własnych stereotypach, przekonaniach, obawach, lękach, ale aby uczyć zgodnie ze współczesną wiedzą".

przecież nawet to nie jest odideologizowane

znajdzie się 15 uczynnych naukowców i "naukowców" którzy - każdy z nich -  wydadzą 2 sprzeczne opinie na każdy temat

ba, znajdzie się nawet parę tysięcy lekarzy którzy codziennie to czynią


post został zmieniony: 25-10-2008 16:55:03
Marek Pleśniar27-10-2008 07:18:41   [#4131]

Słabsi gimnazjaliści niech się uczą w zawodówkach

Magdalena Warchala, Ewa Furtak 2008-10-26, ostatnia aktualizacja 2008-10-26 21:50

Śląskie kuratorium chce wysłać słabszych absolwentów gimnazjów do zawodówek. Planuje to zrobić, ograniczając liczbę miejsc w ogólniakach.


W ostatnich latach coraz mniej młodych ludzi decyduje się na naukę w zasadniczych szkołach zawodowych. Nawet ci, którzy kiepsko radzili sobie w gimnazjum, idą do ogólniaka, bo od rodziny i znajomych słyszą, że tak trzeba.

- To dlatego, że ranga szkolnictwa zawodowego, kiedyś tak prężnie rozwijającego się na Śląsku, w ostatnich latach spadła. Młodym ludziom wmawia się, że muszą zdać maturę i podjąć studia. Nie każdy jednak jest w stanie podołać takiemu wyzwaniu - mówi Stanisław Faber, śląski kurator oświaty.

Jego zdaniem takie podejście powoduje, że słabsi uczniowie w liceum po prostu marnują trzy lata. Po ogólniaku zostają bez zawodu, którego muszą uczyć się dopiero w szkole policealnej albo na kursach, za które płacą z własnej kieszeni.

- Tymczasem absolwent zawodówki już po dwóch latach ma fach w ręku, a jeśli chce kontynuować edukację, może to przecież robić bez przeszkód - przekonuje wicekurator Dariusz Wilczak.

Rację przyznaje mu Małgorzata Cibis, dyrektorka IX LO w Katowicach. Wśród jej uczniów zdarzają się tacy, którzy idąc do liceum, nie mierzyli sił na zamiary i mają teraz problemy z nauką.

- Często męczą się w liceum, a w zawodówce z pewnością byłoby im łatwiej. Promując szkolnictwo zawodowe, trzeba jednak pamiętać, by kształcić w zawodach, na które zapotrzebowanie będzie się utrzymywać. Zawodówki upadły przecież dlatego, że kształciły przyszłych bezrobotnych - mówi Cibis.

Faber zapewnia jednak, że otwieranie klas zawodowych poprzedzone zostanie wcześniejszym rozeznaniem rynku. Jeśli pojawi się na nim inwestor zgłaszający zapotrzebowanie na fachowców z danej branży, to w porozumieniu z nim szkoły mogą wykształcić np. trzy roczniki specjalistów, a po nasyceniu rynku zamknąć kierunek i w jego miejsce uruchomić inny. Aby przekonać uczniów, że zawodówka może być trafionym wyborem, kuratorium zamierza już od pierwszej klasy gimnazjum prowadzić zajęcia z doradztwa zawodowego.

Mieczysław Żyrek, naczelnik wydziału edukacji katowickiego magistratu, podchodzi sceptycznie do planów kuratora. Uważa, że zamiast zamykać klasy licealne, lepiej po prostu promować szkolnictwo zawodowe.

- Młodzież i rodzice sami dostrzegają zmiany na rynku, o czym świadczy choćby zeszłoroczny, wyjątkowo duży nabór do naszego Zespołu Szkół Budowlanych - przekonuje Żyrek.

- Władze samorządowe chętniej finansują szkoły ogólnokształcące, bo ich koszty utrzymania są znacznie niższe - kwituje Urszula Makselon, rzeczniczka kuratorium.

Przekonuje jednak, że jest to problem do rozwiązania, ponieważ przedsiębiorcy, którym doskwiera brak fachowców, coraz chętniej decydują się dofinansowywać działanie klas zawodowych, organizować dla ich uczniów bezpłatne praktyki czy fundować stypendia.

Zmiany, postulowane teraz przez śląskie kuratorium, wprowadziło już wcześniej Bielsko-Biała. W tym roku w każdym LO w mieście otworzono o jedną klasę mniej, dlatego dziś w zawodówkach, technikach i liceach profilowanych uczy się dwa razy tyle młodzieży co w ogólniakach (w Katowicach uczniowie podzielili się pół na pół).

Janusz Kaps, wicedyrektor bielskiego Miejskiego Zarządu Oświaty, chwali tę sytuację i tłumaczy, że to efekt wprowadzanych od kilku lat planowych zmian i konsultacji z przedsiębiorcami. Zadowoleni są też nauczyciele. Wcześniej wielu z nich próbowało wyperswadować niektórym gimnazjalistom naukę w liceum, ale póki miejsc wystarczało dla wszystkich chętnych, próby te spełzły na niczym. Teraz do liceów dostają się tylko najlepsi. - Na efekty zmian trzeba poczekać, aż uczniowie skończą naukę. Jesteśmy jednak przekonani, że to była dobra decyzja - mówi Kaps.

Decyzja o tym, czy już od września podobne zmiany czekają pozostałe miasta województwa, zapadnie w czasie grudniowego spotkania kuratora z samorządowcami.
AnJa27-10-2008 09:41:04   [#4132]
"Jego zdaniem takie podejście powoduje, że słabsi uczniowie w liceum po prostu marnują trzy lata. Po ogólniaku zostają bez zawodu, którego muszą uczyć się dopiero w szkole policealnej albo na kursach"

jeśli to nie dziennikarskie przekłamanie to gośc powinien wylecieć ze stołka w trybie natychmiastowym - jeśli ten ogólniak skończy a nawet zda maturę, tylko na studia nie pójdzie- to nie jest to czas zmarnowany

znacznie rozsadniej brzmi głos z miasta
grażka27-10-2008 21:20:48   [#4133]

Żłobki do systemu edukacji:

http://tiny.pl/s5jj

bogna28-10-2008 08:13:34   [#4134]

Drugie dno reformy edukacji

Forsując szybkie posłanie sześciolatków do pierwszej klasy, rząd staje po stronie prywatnej edukacji. MEN w ten sposób daje prywatnym szkołom impuls do rozwoju – pisze publicysta Marek Świerczyński

jatoja28-10-2008 10:54:49   [#4135]
z źle? (no,...że się rozwijać będą)
jatoja28-10-2008 14:04:28   [#4136]

Jeżeli nie będą powstawaly prywatne szkoły i przedszkola, to od tego lepiej będzie publicznym?

AnJa28-10-2008 22:30:54   [#4137]
publiczne są zazwyczaj prywatne

domy
jatoja28-10-2008 23:37:49   [#4138]
aha

albo ...nie wiem.

...............
Przez moment to nawet myślałam, jak nazywają się "normalne" szkoły?

ale potem pokrętna wyobraźnia podsunęła mi obraz publicznego domu
publicznego...
AnJa28-10-2008 23:47:39   [#4139]
no- że w samorządzie burdel to poniekąd standard
cynamonowa03-11-2008 10:13:53   [#4140]

Ile  uczelnie płacą za praktyki studenckie

http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,5875729,Marne_grosze_za_godzine_uczenia_studenta.html

EwaBe03-11-2008 12:43:48   [#4141]

Przedmiot, który zniknie ze szkół po 42 latach

"Polska": Od września przyszłego roku w szkołach pojawi się nowy przedmiot, edukacja dla bezpieczeństwa. Zastąpi on wprowadzone 42 lata temu przysposobienie obronne.

Ministerstwo Edukacji tłumaczy, że szkolne programy trzeba było unowocześnić i dostosować do czasów pokoju. Podobne zmiany wprowadziła już większość krajów Unii Europejskiej.

Jak czytamy w "Polsce", odmieniony program jest nastawiony na naukę udzielania pierwszej pomocy i unikanie współczesnych zagrożeń – od wypadków samochodowych po ataki terrorystyczne.



Współpracująca przy tworzeniu programu nauczania policja chce, by młodzież świadomie unikała zagrożeń ze strony innych: narkotyków, przemocy – także seksualnej. – Uczeń dowie się na lekcjach, że nie każdemu można ufać, że zawsze należy zachować ostrożność. Szkoła ma też uczyć, że nie wolno bezwzględnie ufać informacjom znalezionym w mediach, w internecie. Młody człowiek ma być świadomym ich odbiorcą – zaznacza w rozmowie z "Polską" wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak.

Nowy przedmiot będzie nauczany dopiero od gimnazjum, to jego elementy pojawią się nawet w przedszkolu. Pięciolatek po przedszkolu ma wiedzieć, jak i kogo poprosić o pomoc w sytuacji zagrożenia, mieć świadomość, że samemu nie wolno zażywać lekarstw.

Od roku szkolnego 2009/2010 lekcje o bezpieczeństwie będą prowadzone w pierwszych klasach szkół podstawowych i gimnazjów. Potem zaczną się w pozostałych klasach.

http://wiadomosci.onet.pl/1855455,11,item.html

AnJa03-11-2008 13:03:40   [#4142]
rano przegadaliśmy trochę z wickiem

poza organizacją (1 godz. w gimnazjum, 1 w ponad) nic się jego zdaniem nie zmieni

jest kilka programów do po z róznym rozłożeniem akcentów- u nas realizowany jest ten, w którym w I klasie jest teoria (zagrozenia własnie), w drugiej wyłacznie ratownictwo (ok.25 godzin) i strzelanie (10 godzin- mamy gdzie to strzelamy, zawsze jakieś urozmaicenie to)

czyli jak go zwał, tak go zwał

tyle, ze się pewnie okaże, że ci co robili podyplomówkę z po nie będa mieli znów kwalifikacji bo inna nazwa przedmiotu niż studiów;-)

na szczęscie nas to nie rusza- wice(mgr ekonomii) nie ma kwalifikacji odkąd uczy tego przedmiotu- czyli od 20 lat:-)))
cynamonowa03-11-2008 15:01:00   [#4143]

4 tyś na ucznia......

http://biznes.interia.pl/news/4-tys-zl-na-kazdego-ucznia,1204751

AnJa03-11-2008 15:22:05   [#4144]
przy przyjęciu klasy ok. 26-28 osobowej i nauczycielach na umowe-zlecene wg stawek mianowanego za 20 godzin z uczniem- to się nawet opłacić może
krystyna03-11-2008 18:52:09   [#4145]

PiS: rządowe zmiany w oświacie mogą doprowadzić do katastrofy

Jeżeli kuratorzy oświaty stracą nadzór nad przejmowaniem szkół przez osoby fizyczne i prawne, stracą możliwość wetowania likwidacji szkół, doprowadzi to do katastrofy edukacyjnej - uważa były wiceminister edukacji Sławomir Kłosowski (PiS).

Kłosowski wraz z przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS Przemysławem Gosiewskim skrytykowali dziś na konferencji prasowej w Kielcach rządowe zmiany dotyczące edukacji.

Według Kłosowskiego plany związane z nadzorem pedagogicznym to zmiany "kuriozalne, niepokojące, nieodpowiedzialne i bezmyślne". Jego zdaniem przejmowanie szkół podstawowych i gimnazjalnych przez osoby prywatne, fizyczne i prawne łącznie z majątkiem to próba uwłaszczenia się na majątku narodowych. Oznajmił, że w 2008 roku kuratorzy zawetowali próby likwidacji 800 szkół.

"Można się spodziewać, że pozbawienia tego oręża kuratora oświaty doprowadzi do masowej likwidacji tych szkół, które samorządy traktują jako nieopłacalne ekonomicznie, a to doprowadzi, zwłaszcza na terenach wiejskich, do szkód nieodwracalnych" - powiedział.

"Niepokojąca możliwość kształtowania programów edukacyjnych przez dyrektora szkoły i radę pedagogiczną"

Kłosowskiego niepokoi także możliwości kształtowania programów edukacyjnych przez dyrektora szkoły i radę pedagogiczną. Według niego może to doprowadzić do sytuacji, w której państwo straci kontrolę nad treściami edukacyjnymi. Jeśli będą o tym decydować samorządy, to może - jego zdaniem - dojść do przypadków, że w województwie opolskim w gminie, w której wójtem czy burmistrzem jest przedstawiciel mniejszości niemieckiej, za polską oświatę odpowiedzialność będzie ponosił przedstawiciel mniejszości.

Zdaniem Gosiewskiego, likwidacja nadzoru pedagogicznego doprowadzi do tego, że nie będzie jednej polityki oświatowej, lecz 3 tys. - tyle ile samorządów. Ponadto doprowadzi do podziału szkół na te dla bogatych i dla biedniejszych uczniów, a mienie oświatowe będzie wykorzystywane na inne cele niż oświatowe i sprzedawane.

"To, że nauczyciele od 2009 roku otrzymają dużą podwyżkę to mit"

Zdaniem Kłosowskiego to, że nauczyciele od 2009 roku otrzymają dużą podwyżkę to "mit" i "chwyt medialny" rządu premiera Donalda Tuska, a wzrost nakładów na subwencję oświatową o 2 mld 800 mln zł, nie zabezpiecza podwyżki.

Niepokój polityków PiS budzi też wprowadzenie obowiązku edukacji szkolnej dla sześciolatków bez wcześniejszego przygotowania systemu oświaty. Politycy PiS podkreślali, że nauczyciele są tą grupą zawodową, która powinna mieć emerytury pomostowe.

Dziś w Kielcach odbyła się zorganizowana przez PiS konferencja dla nauczycieli "Dokąd zmierza polska edukacja". Takie konferencje mają się odbyć we wszystkich powiatach województwa świętokrzyskiego.

Plany rządu dotyczące reformy edukacji zostały zawarte w przyjętych przez rząd projektach nowelizacji ustawy o systemie oświaty i ustawy Karta Nauczyciela.

Projekty zakładają m.in., że przekazywanie przez samorząd szkoły organizacji społecznej nie będzie wymagało wcześniejszej likwidacji placówki ani zgody kuratora. Ponadto o jedną godzinę tygodniowo ma wzrosnąć liczba tzw. godzin rejestrowanych, czyli takich, z których nauczyciel jest rozliczany. W czasie tej godziny nauczycieli będzie musiał prowadzić np. zajęcia wyrównawcze lub dla uczniów uzdolnionych. Rząd obiecuje też podwyżkę pensji dwa razy po 5 proc. w 2009 r. i ponownie w 2010.

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-11-03, ostatnia aktualizacja: 2008-11-03 18:12
 
malmar1503-11-2008 20:14:23   [#4146]
"Poufny pomysł" rządu - urlopy przed emeryturą

"Gazeta Wyborcza": Rząd chce zaproponować nauczycielom kilkuletni płatny urlop przed emeryturą. Ma to skłonić związki zawodowe do ustępstw w sprawie emerytur pomostowych.
To poufny pomysł rządu - pisze gazeta - nie znają go na razie oświatowi związkowcy. Zdaniem dziennika projekt mógłby rozwiązać konflikt między rządem a związkami zawodowymi.

"Gazeta Wyborcza" pisze, że nie wiadomo ile dokładnie rząd zaproponuje nauczycielom. Z nieoficjalnych informacji wynika, że urlop mógłby trwać dwa lata, ale w czasie jego trwania przyszłemu emerytowi przysługiwałoby niższe świadczenie niż obecna emerytura pomostowa. Chodzi o to - wyjaśnia dziennik - żeby taki urlop nie był atrakcyjny dla nauczycieli. To ma ograniczyć liczbę korzystających z niego osób i uchronić budżet przed dużymi wydatkami. Nauczyciele na przedemerytalnym urlopie doczekaliby do emerytury naliczanej według zwyczajnych reguł.
Marek Pleśniar03-11-2008 23:37:22   [#4147]

Surowa lekcja dla pani pedagog oszustki

kd 2008-11-03, ostatnia aktualizacja 2008-11-02 18:33

Ośmioma miesiącami więzienia w zawieszeniu na dwa lata i poważnymi konsekwencjami finansowymi ukarał sąd nauczycielkę z podtoruńskiej Chełmży, która wyłudzała pieniądze za fikcyjne zajęcia z niepełnosprawną 23-latką.

Anna K. musi oddać wyłudzone z kasy starostwa 13 tys. zł oraz zapłacić grzywnę i pokryć koszty procesu - łącznie ok. 2 tys. zł. Potwierdził on, że kobieta przez cały rok szkolny 2006/2007 oszukiwała dyrekcję chełmżyńskiego Zespołu Szkół Specjalnych i samorząd, który finansował indywidualne zajęcia z upośledzoną 23-latką. Wpisywała do dziennika lekcyjnego, że sumiennie spotyka się z nią w jej domu, co wystarczyło, aby co miesiąc na konto Anny K. wpływało dodatkowe wynagrodzenie w wysokości 1,3 tys. zł.

W rzeczywistości pedagog brała tylko pieniądze, bo z podopieczną nie widziała się ani razu. Co ciekawe, nie wykryła tego kontrola w chełmżyńskiej placówce, zarządzona wiosną ub.r. przez toruńskie starostwo powiatowe. Inspektorzy ograniczyli ją do sprawdzenia dokumentacji sporządzonej przez Annę K., zakładając, że wpisuje w niej prawdę. Mieli jednak ku temu powody - kobieta przez 11 lat faktycznie uczyła cierpiącą na porażenie mózgowe dziewczynę.
Nauczycielka to wykorzystała. We wrześniu 2006 r. powiadomiła matkę 23-latki, że odchodzi na emeryturę i rezygnuje z dalszych zajęć. Ale regularnie fałszowała dziennik. Sąd uznał, że robiła to, aby nie stracić ekstradochodu.

Sprawa wyszła na jaw jesienią ub.r. Opiekunka niepełnosprawnej chełmżynianki zgłosiła się wtedy do miejscowego posła Andrzeja Kłopotka, a ten pomógł zebrać jej dowody obciążające Annę K. i powiadomił prokuraturę. Pedagog podczas procesu nie przyznała się do winy. Piątkowy wyrok jest nieprawomocny.

Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń
Marek Pleśniar04-11-2008 17:30:08   [#4148]

http://www.tvn24.pl/-1,1571608,0,1,skazana-za-50-gwaltow,wiadomosc.html

tekstu mi się nawet nie chce wklejać

krystyna06-11-2008 20:09:05   [#4149]

Od 2010 r. matura taka sama dla wszystkich

Od 2010 r. każdy maturzysta będzie musiał obowiązkowo zdać pisemne egzaminy na poziomie podstawowym z polskiego, matematyki i języka obcego oraz ustne z polskiego i języka obcego - poinformował wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak.

Marciniak przedstawił w czwartek członkom sejmowej Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży plany MEN dotyczące zmian w systemie egzaminów zewnętrznych.

Jedną z planowanych zmian jest wprowadzenie obowiązkowej matury z matematyki. Po raz pierwszy wszyscy uczniowie będą musieli ją zdawać w maju 2010 r. Zniknie natomiast obowiązkowy pisemny egzamin z wybranego przez ucznia przedmiotu. W ten sposób każdy będzie zdawał ten sam zestaw podstawowych przedmiotów. Ponadto uczeń będzie mógł wybrać od jednego do trzech dodatkowych przedmiotów, z których będzie zdawał egzaminy na poziomie podstawowym lub rozszerzonym. Wybór ten będzie uzależniony od wymagań uczelni, na którą dana osoba będzie chciała się dostać.

Ponadto - jak mówił Marciniak - trwają prace nad ujednoliceniem wyników matur, tak aby dawały się porównywać. Obecnie nie jest możliwe porównanie wyników np. matury z dwóch różnych przedmiotów lub z jednego przedmiotu z dwóch różnych lat. Liczba zdobytych punktów waha się bowiem w zależności od tego, czy sprawdzian był trudny, czy łatwy dla uczniów. Nie da się natomiast za każdym razem ułożyć egzaminów na tym samym poziomie trudności.

"Żadna z tych komisji nie ma dostatecznego potencjału intelektualnego, aby stworzyć egzaminy niewymagające żadnych poprawek"

"Prace nad różnymi wariantami trwają w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jednym z przykładów takiej skali, która mogłaby służyć do porównywania wyników, jest tzw. skala akademicka, która dla danego egzaminu informuje, w której części populacji zdających znalazła się dana osoba, tzn. jaki procent uczniów był od niego słabszy. To uniezależnia wynik od stopnia trudności tego konkretnego egzaminu" - mówił wiceminister.

Jak podkreślił, udoskonalenia wymaga też procedura przygotowywania arkuszy egzaminacyjnych. Obecnie każda z ośmiu okręgowych komisji egzaminacyjnych przygotowuje arkusze ze wszystkich przedmiotów i "standaryzuje" je, czyli przeprowadza na grupie uczniów próbę, jak rozwiązywane są dane typy zadań. Następnie wszystkie arkusze trafiają do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, która teoretycznie ma z nich wybrać najlepszy, ale w rzeczywistości często tworzy na ich podstawie własny, bo arkusze przygotowane przez OKE zawierają błędy. W ten sposób zostaje zaprzepaszczony przeprowadzony wcześniej proces standaryzacji.

"Żadna z tych komisji nie ma dostatecznego potencjału intelektualnego, aby stworzyć egzaminy niewymagające żadnych poprawek. Wobec tego najlepiej byłoby stworzyć ogólnopolskie zespoły, niekoniecznie w Warszawie, które profesjonalnie przygotowywałyby zadania egzaminacyjne" - powiedział Marciniak.

Gotowe zadania byłyby testowane na uczniach, sprawdzane pod względem merytorycznym i przechowywane w "banku zadań", z którego korzystałaby komisja redagując poszczególne arkusze egzaminacyjne. W ten sposób już przygotowywane są arkusze na maturę z matematyki.

"Dałoby to tę dodatkową zaletę, że nie widząc na arkuszu ocen naniesionych wcześniej przez kogoś innego, egzaminator nie sugerowałby się"

Nie bez wad jest też proces sprawdzania egzaminów pisemnych. Chociaż zawsze werdykt egzaminatora jest weryfikowany przez innych, nie zawsze da się uniknąć pomyłek. Zdaniem Marciniaka, pomogłoby skanowanie prac i kopiowanie ich, aby kilku egzaminatorów mogło jednocześnie czytać tę samą pracę w wersji elektronicznej. "Dałoby to tę dodatkową zaletę, że nie widząc na arkuszu ocen naniesionych wcześniej przez kogoś innego, egzaminator nie sugerowałby się" - podkreślił wiceminister. Dodał, że podobne systemy funkcjonują w innych krajach, np. w Wielkiej Brytanii. Jak zastrzegł, nie wiadomo kiedy takie rozwiązanie można będzie zastosować w Polsce.

Osobnym problemem są, jak mówił, zewnętrzne egzaminy potwierdzające kwalifikacje zawodowe. Jednym z największych problemów jest to, że nie ma na nich de facto wymaganej części praktycznej. Uczeń opowiada, jak ugotowałby zupę lub jak naprawiłby komputer, zamiast rzeczywiście wykonać te czynności w obecności komisji egzaminacyjnej. Dzieje się tak dlatego, że nie ma stanowisk, przygotowanych do przeprowadzania takich egzaminów.

Ten problem poczeka jednak na rozwiązanie, bo MEN, jednocześnie z reformą egzaminów po szkołach zawodowych i technikach, chce wprowadzić system eksternistycznie zdawanych egzaminów, które pozwoliłyby na potwierdzenie kwalifikacji zawodowych osobom, które nie ukończyły szkoły, a swojego fachu wyuczyły się pracując.

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-11-06, ostatnia aktualizacja: 2008-11-06 17:23
 
krystyna07-11-2008 22:16:47   [#4150]

MEN wyda 98 mln zł na oprogramowanie edukacyjne

W ramach podpisanego kontraktu Young Digital Planet dostarczy zestawy oprogramowania edukacyjnego do nauki języków obcych. Comarch zaś zbuduje i będzie administrował farmą serwerów, za pomocą której oprogramowanie będzie udostępniane placówkom edukacyjnym.

Oprogramowanie do nauki języków: angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, rosyjskiego i francuskiego będzie przeznaczone dla szkół ponadgimnazjalnych, policealnych oraz zakładów kształcenia nauczycieli na terenie całego kraju.

Na mocy podpisanej umowy konsorcjum, w którego skład wchodzą Comarch, Young Digital Planet i Ogólnopolska Fundacja Edukacji Komputerowej, zadba również m.in. o aktualność oprogramowania przez okres dwóch lat. Wartość umowy wynosi 98 mln zł brutto. Szczegółowych informacji na temat kontraktu nie ujawniono, jednak według nieoficjalnych doniesień większą część wartości kontraktu stanowią licencje. Projekt współfinansowany ze środków UE ma zostać zrealizowany do końca listopada br.

http://www.computerworld.pl/news/172826.html

 

strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 82 ][ 83 ][ 84 ] - - [ 242 ][ 243 ]