Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 81 ][ 82 ][ 83 ] - - [ 242 ][ 243 ]
Dżoana01-10-2008 20:14:42   [#4051]

Zmiany w maturach - "to skandal i kpina"

Na mocy rozporządzenia minister edukacji Katarzyny Hall, od 2010 roku zacznie obowiązywać matura tylko po polsku dla szkół dwujęzycznych - informuje RMF FM. Rozporządzenie zmieniające zasady zdawania egzaminów dwujęzycznych dotarło już do szkół. Problem dotyczy około stu placówek.

Egzamin w jednym języku ma ułatwić życie egzaminatorów i sprawdzających. Jak twierdzą przedstawiciele MEN, system egzaminów zewnętrznych był sporym obciążeniem. .onet-ad-main2-box { display: none }

Jak podaje RMF FM, uczniowie i dyrektorzy szkół dwujęzycznych są oburzenie decyzja MEN. - To skandal i kpina - mówią.
 
bogna02-10-2008 00:24:23   [#4052]

Stanowisko Związku Powiatów Polskich

z dn. 26 września 2008r. w sprawie projektu ustawy o systemie oświaty

krystyna02-10-2008 14:45:10   [#4053]

Rząd: będą komputery dla gimnazjalistów, ale na razie dla niektórych

Są środki na pilotażowy etap programu "Komputer dla ucznia" od września 2009 r. - poinformował dziś podsekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Adam Leszkiewicz.

Pracownia komputerowa

Na razie rząd kupi komputery tylko dla części z gimnazjalistów.

Na posiedzeniu plenarnym Sejmu Leszkiewicz odpowiadał na pytanie posłanek PO Hanny Zdanowskiej i Agnieszki Hanajczyk o realizację zapowiedzianego przez premiera programu.

Jak poinformował przedstawiciel rządu, 25 mln zł wynosi rezerwa celowa, zaplanowana na ten cel w budżecie na przyszły rok. Za te pieniądze zostaną zakupione komputery dla uczniów pierwszych klas gimnazjów.

"Docelowo chodzi o zakup prawie 500 tys. komputerów"

Jak mówił, docelowo chodzi o zakup prawie 500 tys. komputerów, bo tylu jest gimnazjalistach w pierwszych klasach. Na razie jednak rząd kupi komputery tylko dla części z nich. Wyprodukowanie i serwis sprzętu, jak tłumaczył, nie jest żadnym problemem, bo rynek jest bardzo rozbudowany.

"Ważne jest szczegółowe określenie parametrów technicznych, wybór oprogramowania, z jakiego się będzie korzystało, i odpowiednie zabezpieczenie komputerów przed niewłaściwym oprogramowaniem i kradzieżą" - podkreślił Leszkiewicz.

"Przygotowywane są ekspertyzy. M.in zespół ekspertów pod kierownictwem pana prof. Macieja Sysko pracuje nad analizą i perspektywami rozwoju rynku nowych technologii i ich wykorzystaniem w procesie nauczania na potrzeby programu "Komputer dla ucznia". Tej ekspertyzy spodziewamy się w przyszłym tygodniu. Tam m.in. będą sprawy związane z wyborem optymalnego sprzętu, różnych wariantów realizacji programu, przygotowania nauczycieli do realizacji programu" - tłumaczył.

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-10-02, ostatnia aktualizacja: 2008-10-02 12:19
 
Marek Pleśniar02-10-2008 18:31:06   [#4054]

to błąd - te prezenty

szkoda

pewnio jakies punkciki potrzebne poparcia

grażka03-10-2008 07:34:32   [#4055]

Zmiany w maturach:

http://www.rp.pl/artykul/19,199451_MEN_chce__by_matura_byla_tylko_po_polsku.html

Lucyna Grabowska, kierownik wydziału matur Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, mówi, że co roku egzamin z jednego przedmiotu zdawało kilkuset uczniów: – To kosztowny i ekskluzywny test. W systemie egzaminów to jakby pięciogwiazdkowy hotel. Trudno znaleźć specjalistów, którzy przygotują arkusz. Muszą bowiem znać język i przedmiot. Testy przygotowywali dla nas obcokrajowcy. W najgorszym wypadku tworzyliśmy je po polsku i zlecaliśmy tłumaczenia – opowiada Grabowska.

– Rezygnacja z egzaminów to upraszczanie systemu maturalnego – wyjaśnia Bożena Skomorowska z biura prasowego MEN.

zgredek03-10-2008 16:04:55   [#4056]
Na Dolnym Śląsku jest za mało dyplomowanych nauczycieli
Data dodania: 03 października 2008 — Kategoria: Gazeta POLSKA

Na Dolnym Śląsku jest za mało dyplomowanych nauczycieli

Co trzeci belfer ma najwyższe kwalifikacje. Dolny Śląsk ma najgorszy wynik w Polsce.

Tylko co trzeci nauczyciel zatrudniony na etacie w naszym województwie osiągnął najwyższy stopień awansu zawodowego, czyli tytuł nauczyciela dyplomowanego - policzyła właśnie Najwyższa Izba Kontroli, analizując dane z roku szkolnego 2007/2008. Jesteśmy pod tym względem na szarym końcu w kraju.

Najwięcej ambitnych belfrów uczy w Małopolsce. Co drugi z nich to nauczyciel dyplomowany.
Dlaczego Dolny Śląsk wypadł tak słabo? Przecież jesteśmy jednym z najlepiej rozwijających się regionów Polski.

Wrocław ma ambicje stać się zagłębiem krzemowym, stawia na inżynierów znających języki obce. Takich przyszłych, świetnie wykształconych specjalistów powinni przecież uczyć nauczyciele z najwyższej półki.

Nauczyciel dyplomowany to najwyższy stopień awansu zawodowego. Żeby go zdobyć, trzeba złożyć teczkę pełną osiągnięć pedagogicznych przed komisją w kuratorium oświaty.
Do niedawna musiała ona zawierać cały stos załączników. Teraz wystarczy wniosek i opis osiągnięć, choć i tak nauczyciele skarżą się, że mają co przy tym robić.

Lidia Gustaw, polonistka ze Szkoły Podstawowej nr 61 przy ul. Skarbowców we Wrocławiu, po 14 latach pracy stanęła przed komisją w kuratorium miesiąc temu. Dostała 10 punktów na 10 możliwych.

Nic dziwnego. To między innymi dzięki jej pracy szóstoklasiści z SP nr 61 osiągnęli w ubiegłym roku bardzo dobry wynik na sprawdzianie na koniec szkoły podstawowej.
- Teczkę miała przygotowaną wyśmienicie. W rozmowie okazało się, że naprawdę wie, o czym mówi - chwali nauczycielkę wizytator Janina Jakubowska z Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty, przewodnicząca komisji, przed którą stawała Lidia Gustaw

Jakubowska ma swoją teorię na temat tego, dlaczego na Dolnym Śląsku tylko co trzeci nauczyciel doszedł do stopnia dyplomowanego.
- Od początku wyszliśmy z założenia, że musi być on naprawdę mistrzem - tłumaczy.
- Jesteśmy życzliwi, ale surowi. A na początku wpływały do nas wnioski nie tylko bez konkretnych przykładów osiągnięć, ale nawet z błędami ortograficznymi - mówi Jakubowska.

Bywało też, że przed komisją nauczyciel tak się denerwował, że nic nie umiał powiedzieć. Czasem nawet się rozpłakał.
- To niedopuszczalne. Przecież codziennie występuje przed klasą - podkreśla Jakubowska.
Belfer, który obleje starania o stopień nauczyciela dyplomowanego, może przystąpić do powtórki dopiero za rok.

Od początku tego roku wnioski o najwyższy stopień awansu złożyło 923 nauczycieli. Zdało 885 zdało.
- Co trzeci dyplomowany to może nawet za dużo - zastanawia się Urszula Hojda, wicedyrektor Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli. - Taki nauczyciel musi być wyjątkowy - podkreśla.

Jak awansują?
Od 2000 roku nauczyciele zarabiają zgodnie ze stopniem awansu zawodowego.
Nauczyciel zaraz po studiach z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym zostaje stażystą. Po 9 miesiącach stażu staje przed komisją we własnej szkole i przedstawia swoje osiągnięcia. Jeśli mu się uda, zostaje nauczycielem kontraktowym.

Po kolejnym roku pracy może rozpocząć 9-miesięczny staż na nauczyciela mianowanego. Żeby dostać ten stopień, musi stanąć przed komisją organu prowadzącego (np. w Urzędzie Miejskim Wrocławia). Po kolejnym roku mianowany belfer może rozpocząć trwający 2 lata i 9 miesięcy staż na nauczyciela dyplomowanego. Wtedy staje przed komisją w kuratorium.

Anna Gabińska


Agnieszka z Krakowa03-10-2008 16:12:34   [#4057]
na marginesie - czy tylko mnie razi traktowanie słowa "belfer" jako neutralnego synonimu "nauczyciela"?
zgredek03-10-2008 16:14:24   [#4058]

szczerze?

bardziej rażą mnie błędy merytoryczne

a takowe w tym artykule są

Agnieszka z Krakowa03-10-2008 16:20:32   [#4059]
oj, nie zauważyłam tych 9 miesięcy stażu na mianowanego - wydawało mi się, że jak ktoś pisze o oświacie, to się tak z grubsza orientuje

może to literówka?
zgredek03-10-2008 16:28:21   [#4060]

chyba nie

bo kontraktowy to co najmniej dwa lata musi popracować jako kontraktowy;-)

jatoja03-10-2008 16:30:21   [#4061]
się czepiacie...a polskie zagłębie krzemowe na końcu jest ;-)

larum grają, a ty za miecz nie chwytasz...
zgredek03-10-2008 16:30:57   [#4062]

ups...

przepraszam

;-)

zgredek03-10-2008 16:34:08   [#4063]

ale... ten... no...

ja tam dumna jestem, że z Dolnego Śląska

jakby nie było w 33% z kawałkiem się mieszczę;-)))))))))))))))))

w Małopolsce to byłabym w połowie:-(

znaczy niby w całości - a jednakże w połowie;-)

jatoja03-10-2008 16:38:17   [#4064]
w dodatku bliżej ci do tego "krzemu" niż mi...ja jestem w "michałkach"
zgredek03-10-2008 16:39:06   [#4065]
michałki to chyba z orzechami?
grażka04-10-2008 22:25:10   [#4066]

http://polskatimes.pl/fakty/edukacja/50944,cwicz-w-przedszkolu-dla-zdrowej-starosci,id,t.html#material

- Sport to nie tylko zdrowa sylwetka. Wysiłek fizyczny aktywuje układ odpornościowy człowieka - tłumaczy profesor Chybicka. Niestety, ruchowi nie sprzyja program wychowania fizycznego w szkołach. W podstawówkach w klasach 1-3 zajęć sportowych nie ma wcale. Starsi uczniowie mają 4 godz. WF-u tygodniowo, podobnie gimnazjaliści. W wielu placówkach zlikwidowano pozalekcyjne zajęcia sportowe.

beera04-10-2008 22:32:30   [#4067]

kto pisze te wszystkie artykuły?

W podstawówkach w klasach 1-3 zajęć sportowych nie ma wcale.

 

Marek Pleśniar04-10-2008 23:30:46   [#4068]
też jestem ciekaw:-)
AnJa05-10-2008 10:28:03   [#4069]
za Onetem;
Nie chcą szkół o "standardach wychodka"
Brytyjskie szkoły wyznaniowe, niezależne licea i prywatnie sponsorowane technika zawodowe są oblegane - pisze "Sunday Telegraph". Według dziennika, rodzice nie chcą, by ich dzieci uczyły się w ponadpodstawowych szkołach państwowych, gdzie jak pisze gazeta "obowiązują standardy wychodka".
Według "Sunday Telegraph", jedna trzecia szkół niepaństwowych otrzymała 5 razy więcej podań, niż ma miejsc. W muzułmańskiej szkole Al Hidżra w Birmingham jest 18 kandydatów na jedno miejsce, w szkole Herschel Grammar w Slough - 14 kandydatów.

"Kogo nie stać na szkołę prywatną, ten szuka miejsca w szkołach niepaństwowych, wszystko jedno jakich", byle tylko dzieci nie trafiły do "kulejących szkół państwowych". Według "Sunday Telegraph" szkolnictwo państwowe "dławi biurokracja" centralna i samorządowa, a jego poziom ogranicza konieczność przyjmowania uczniów, których rodzice "albo nie wiedzą, co to edukacja, albo nie dbają o wykształcenie dzieci".
...
to ostatnie zdanie wydaje mi się dziwnie adekwatne
beera05-10-2008 10:38:10   [#4070]

Stąd i u nas przyszłościa są szkoły niepubliczne - niestety/staty, tak nam się to na pewno rozwarstwi

 

Tera06-10-2008 07:53:29   [#4071]

Hmm;-)

http://wiadomosci.onet.pl/1838174,11,item.html

Marek Pleśniar06-10-2008 12:59:10   [#4072]

Polska Isabell Oakeshott "The Times"

2008-09-29 18:23:23, aktualizacja: 2008-09-30 02:36:30

Konserwatyści chcą zrewolucjonizować brytyjski system edukacji. Zgodnie z ich planem na Wyspach ma powstać 5 tys. prywatnych szkół finansowanych z budżetu państwa.

W tym tygodniu lider opozycyjnej Partii Konserwatywnej David Cameron ujawni szczegóły proponowanej reformy oświaty. Zakłada ona zastąpienie słabych państwowych podstawówek i ogólniaków nowymi, wolnymi szkołami prowadzonymi przez rodziców, organizacje charytatywne i firmy prywatne.

Placówki te będą mogły swobodnie kształtować własny program nauczania. Ich uczniowie nie będą musieli zdawać państwowej matury. Zamiast tego przystąpią do egzaminów międzynarodowych.
- Chcemy wstrząsnąć niewydolnym szkolnictwem. Ta misja stanie się głównym punktem naszej kampanii w najbliższych wyborach - mówi jeden z członków Partii Konserwatywnej.

Torysi liczą na to, że projekt utworzenia niezależnych szkół finansowanych przez państwo spodoba się przedstawicielom klasy średniej, którzy za rządów laburzystów odwrócili się od sektora publicznego. Konserwatyści twierdzą też, że dzięki ich pomysłowi tradycyjne, płatne szkoły będą musiały przyłączyć się do projektu. W przeciwnym razie grozi im bankructwo, jako że rodzice z powrotem poślą swoje dzieci do zreformowanych państwowych klas.

- Od samego początku będziemy wprowadzać wszelkie konieczne zmiany, aby wpuścić do publicznego szkolnictwa nowych usługodawców. Chcemy dać rodzicom możliwie jak największy wybór - przekonuje Michael Gove, minister edukacji w konserwatywnym gabinecie cieni.
Nowe szkoły mają stanowić rozszerzenie państwowego systemu oświaty.

Pomysł jest wzorowany na modelu wprowadzonym w Szwecji, gdzie w ciągu 15 lat powstało 900 niezależnych szkół. Szwedzcy rodzice mogą wybierać placówki, do których poślą swoje dzieci. W trakcie naboru obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Prywatne szkoły otrzymują od państwa dofinansowanie w stałej kwocie przypadającej na każdego ucznia.

W Anglii, jak zauważa Gove, jest sześciokrotnie więcej dzieci w wieku szkolnym niż w Szwecji. Oznacza to, że jeśli model okaże się równie skuteczny, na Wyspach powstanie 5,4 tys. nowych szkół.

Zdaniem Gove'a szwedzkie szkoły prywatne przyczyniły się do podniesienia standardu wszystkich placówek. - Doświadczenia Szwedów pokazują, że ci sami uczniowie, którzy kiedyś chodzili do prywatnych szkół, teraz uczą się w szkołach państwowych. Spodziewam się, że podobny scenariusz rozegra się i u nas, czego bardzo bym sobie życzył - dodaje polityk.

Plan przewiduje powołanie niezależnej agencji, która będzie dbała o to, aby licencje na prowadzenie szkoły nie trafiały w niepowołane ręce. Konserwatywni politycy spodziewają się, że słabe państwowe szkoły będą musiały podnieść poziom albo będą zamykane.

Wszystko wskazuje na to, że planom torysów sprzeciwią się nauczycielskie związki zawodowe. Dla nich reforma oświaty oznaczać będzie bowiem utratę możliwości negocjowania państwowych płac.

Przedstawiciele Partii Pracy uważają pomysł konserwatystów za ryzykowny i nazywają go przepisem na chaos. - Gove powinien ujawnić prawdziwe koszty swego szwedzkiego eksperymentu - twierdzi laburzystowski minister edukacji Jim Knight.
Tłum. Grzegorz Gutkowski
http://polskatimes.pl/fakty/edukacja/49737,brytyjskie-szkoly-czekaja-na-rewolucje,id,t.html#material

Marek Pleśniar06-10-2008 12:59:59   [#4073]
to jest bon oświatowy, o jakim marzą niektórzy, w praktyce
bogna06-10-2008 18:39:52   [#4074]

Politycy PiS sprzeciwiają się przeniesieniu odpowiedzialności za system edukacyjny z rządu i państwa na samorządy lokalne, do czego - według nich - prowadzą zmiany w systemie edukacji proponowane przez rząd.

 Dziś w Sejmie PiS i ZNP zorganizowały kilkugodzinną konferencję na temat rządowych propozycji reform w tej dziedzinie.

"Pojawia się zagrożenie, że państwo pozbędzie się wpływu i odpowiedzialności za system edukacyjny" - powiedział podczas konferencji Jarosław Zieliński (PiS). W jego ocenie, oznacza to "pozbycie się odpowiedzialności za przyszłość".

Według posła, rząd sobie nie radzi i dlatego próbuje przerzucić odpowiedzialność za system edukacyjny na rodziców i lokalne samorządy.

"To nie jest rozwiązanie, tylko otworzenie kontenera z ogromnymi problemami"

W ocenie sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta prof. Ryszarda Legutki, zmiany w edukacji proponowane przez PO są "ruchami pozornymi, które nie dotykają istoty rzeczy, nie przekładają się na jakość kształcenia".

"To nie jest rozwiązanie, tylko otworzenie kontenera z ogromnymi problemami" - powiedział Legutko o proponowanych zmianach w edukacji. Jego zdaniem nie należy budować "nowych konstrukcji", skoro nie mamy przekonania, że one się sprawdzą.

Legutko zwrócił uwagę, że edukacja wymaga myślenia strategicznego i sięgającego w przyszłość i tym powinno się zająć państwo. Poinformował ponadto, że pod koniec października zorganizowany zostanie "oświatowy okrągły stół" pod patronatem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Organizację takiej debaty kancelaria prezydenta zapowiedziała już w sierpniu.

"Może dojść do sytuacji, że nad polską edukacją nadzór będzie sprawować np. mniejszość niemiecka"

Zastępca szefa sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Sławomir Kłosowski (PiS), przedstawiając krytykę polityki edukacyjnej rządu PO-PSL, przestrzegał przed pomysłem przekazania nadzoru oświatowego w ręce samorządu.

W jego opinii, w niektórych miejscach w Polsce może bowiem dojść do sytuacji, że nad polską edukacją nadzór będzie sprawować np. mniejszość niemiecka.

Zieliński dodał ponadto, że nie ma w Europie państwa, które chciałoby scedować odpowiedzialność za edukację na samorządy w takim stopniu, jak jego zdaniem planuje to zrobić rząd PO-PSL.

"Polska nie powinna płynąć pod prąd"

Europoseł i od niedawna członek PiS Ryszard Czarnecki omówił z kolei systemy oświatowe w kilku państwach Unii Europejskiej. Jak zaznaczył, edukacja państwowa tworzy specyficzną więź narodową - jest tak nawet w krajach związkowych takich jak Niemcy czy Austria.

"Czy Polska powinna płynąć pod prąd? W wielu sprawach tak, ale w tej kwestii - na pewno nie" - przekonywał eurodeputowany.

"Nauczycielska bieda nie ma barw politycznych ani związkowych"

Prezes ZNP Sławomir Broniarz mówił z kolei o sytuacji prawnej i finansowej nauczycieli. "Nauczycielska bieda nie ma barw politycznych ani związkowych" - przekonywał.

Udział w dzisiejszej konferencji wzięli przedstawiciele NSZZ "Solidarność", Związku Nauczycielstwa Polskiego, Forum Związków Zawodowych. W sumie do Sejmu przyjechało ponad 150 osób.

Znajdujący się na etapie konsultacji społecznych rządowy tzw. pakiet decentralizacyjny to projekty zmian w prawie, zwiększających uprawnienia samorządów jako organów prowadzących szkoły i jednocześnie odbierających niektóre uprawnienia kuratorom.

Np. obecnie kurator zatwierdza decyzję samorządu o likwidacji lub przekształceniu szkoły. Jeśli rządowe projekty wejdą w życie, samorząd sam będzie podejmował taką decyzję a kurator mógłby jedynie zaskarżyć uchwałę gminy do wojewody, gdyby uznał, że została podjęta niezgodnie z prawem.

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-10-06,
bogna06-10-2008 18:43:37   [#4075]

Precedensowy wyrok WSA ws. sprzedaży słodyczy w sklepikach szkolnych

Uchwała tyskich radnych w sprawie sprzedaży w szkolnych sklepikach słodyczy ma jedynie charakter intencyjny, nie zakazuje oferowania w nich takich produktów - uznał w poniedziałek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach, wydając wyrok w tej precedensowej sprawie.

W marcu tyscy radni przyjęli uchwałę, która zakładała m.in. ograniczenie dzieciom zapatrującym się w szkolnych sklepikach dostępu do słodyczy, napojów gazowanych i np. chipsów. Wojewoda dopatrzył się w uchwale naruszenia przepisów. W wydanym rozstrzygnięciu nadzorczym uznał m.in., że niektóre jej zapisy ograniczają swobodę działalności gospodarczej.

Tę decyzję zaskarżyła gmina i to jej w poniedziałek sąd przyznał rację. Uchylił rozstrzygnięcie nadzorcze i zasądził od wojewody na rzecz Tychów 240 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania. Sąd nie zgodził się ze stanowiskiem wojewody, że radni dopuścili się istotnego naruszenia prawa, dlatego nie było podstaw do stwierdzenia nieważności uchwały.

"W ocenie sądu analiza treści tej uchwały prowadzi do wniosku, że (...) uchwała mieści się w charakterze intencyjnym, że nie jest to akt o charakterze powszechnie obowiązującym" - powiedziała w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Małgorzata Walentek.

"W ocenie sądu ograniczenie dostępności do określonych produktów żywnościowych wpisuje się w pewien cel, program, który chce się zrealizować. Przepis nie ustanawia bezpośrednio ani zakazów, ani nakazów sprzedaży określonych produktów żywnościowych" - dodała sędzia.

Sąd zaznaczył, że nie ma też mowy o ingerowaniu w treść umów zawartych pomiędzy szkołami a działającymi na ich terenie sklepami, uchwała nie rodzi też żadnych nowych obowiązków dla przedsiębiorców.

WSA uznał jednak, że sama uchwała nie jest pozbawiona mankamentów - zawarte w niej uregulowania są nieostre.

"Orzeczenie jest na pewno precedensowe i każdy wyrok był możliwy"

Radca prawny Urzędu Miasta w Tychach wyraził zadowolenie z rozstrzygnięcia. "Szkoły są autonomiczne. Jak słusznie zauważył sąd, uchwała ma charakter programowy, a jej zapisy nie miały charakteru aktu prawa miejscowego" - powiedział po wyroku mec. Mirosław Nosalik. "Nie ma to charakteru zakazu, które jak wiadomo najchętniej omijamy" - dodał. Podkreślił, że istotą sprawy jest wdrożenie programu prozdrowotnego.

"Orzeczenie jest na pewno precedensowe i każdy wyrok był możliwy" - ocenił Leszek Trepka z Wydziału Prawnego i Nadzoru Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. "Sprawy precedensowe mają to do siebie, że aby je przeprowadzić trzeba - mówiąc kolokwialnie - w pewien sposób +wychylić się". Zareagowaliśmy na zapisy, które wydawały nam się niedopuszcalne, sąd nie podzielił naszego zdania" - dodał.

Wyrok jest nieprawomocny. Nie wiadomo jeszcze, czy wojewoda złoży skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Decyzja zapadnie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem poniedziałkowego orzeczenia.

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-10-06
Marek Pleśniar06-10-2008 18:47:55   [#4076]

"W marcu tyscy radni przyjęli uchwałę, która zakładała m.in. ograniczenie dzieciom zapatrującym się w szkolnych sklepikach dostępu do słodyczy, napojów gazowanych i np. chipsów. Wojewoda dopatrzył się w uchwale naruszenia przepisów. W wydanym rozstrzygnięciu nadzorczym uznał m.in., że niektóre jej zapisy ograniczają swobodę działalności gospodarczej."

ale c elem szkoły nie jest zapewnianie sklepikarzom wolnosci gospodarczej, bo na tej zasadzie mogliby też sprzedawać filmy xxx lub papierosy

niech sobie idą skoro im nie pasuje:-)

bogna07-10-2008 15:40:27   [#4077]

czy łamiemy prawo,

wklejając tu artykuły z rzepy?

 bo taka to informacja się pojawia na ich stronie, pod każdym artykułem:

Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniania lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o.
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o. lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Marek Pleśniar07-10-2008 21:02:10   [#4078]
wklejejcie linki do tych artykułów
krystyna07-10-2008 21:10:14   [#4079]

Koniec negocjacji rządu z oświatowymi związkami: bez porozumienia ws. emerytur i decentralizacji

Nie ma porozumienia w sprawie emerytur i decentralizacji oświaty, jest w sprawie pensum i negocjacji płac związków z samorządami. Zakończyły się trwające od maja negocjacje rządu z oświatowymi związkami zawodowymi.

Negocjacje dotyczyły rządowych projektów nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela i ustawy o systemie oświaty. Dziś odbyło się ostatnie spotkanie. Kończy się też formalny proces konsultacji społecznych projektów.

Jak poinformował prowadzący negocjacje sekretarz stanu w kancelarii premiera Michał Boni, w ciągu dwóch dni strony mają podpisać protokół ustaleń, w którym będą zapisane zarówno wspólne wnioski z negocjacji, jak i rozbieżności. Kwestie, które udało się uzgodnić, zostaną uwzględnione w zmodyfikowanych po konsultacjach społecznych projektach.

Osiągnięto porozumienie ws. czasu pracy nauczycieli

Osiągnięto porozumienie w sprawie czasu pracy nauczycieli. Wcześniej rząd zapowiadał podwyższenie liczby godzin lekcyjnych, które każdy nauczyciel musiałby przeprowadzić tygodniowo, czyli pensum. Po negocjacjach wycofał się w tych planów i teraz zamierza zmodyfikować projekt tak, aby pensum pozostało bez zmian, ale aby każdy nauczyciel musiał, w ramach swojego czterdziestogodzinnego tygodnia pracy, odbywać zajęcia dodatkowe, np. z uczniami słabszymi lub szczególnie uzdolnionymi. Z zajęć tych - inaczej niż obecnie - nauczyciel będzie rozliczany.

Chodzi o godziny poświęcone, jak mówił Boni, na "rozwój uczniów, wyrównywanie szans i opiekę świetlicową w klasach 1 - 3".

"Byłaby to jedna godzina obowiązkowo od 1 września 2009 r. w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. My uważamy, że należy wprowadzić jeszcze jedną godzinę od 1 września 2010" - powiedział Boni. Dodał, że na podwyższenie o kolejną godzinę związki się nie zgadzają.

Zapowiedział też przeprowadzenie ogólnopolskich badań dotyczących rzeczywistego czasu pracy nauczycieli. Miałaby je wykonać profesjonalna instytucja wyłoniona w konkursie.

Jak poinformował Boni, udało się też porozumieć co do kwestii negocjowania przez związki zawodowe regulaminów wynagrodzeń z samorządami prowadzącymi szkoły. Rząd chciał wcześniej ograniczyć prawa związków tylko do zatwierdzania tych regulaminów.

Oświatowe związki zawodowe nie zgadzają się na zniesienie wcześniejszych emerytur dla nauczycieli

Oświatowe związki zawodowe nadal nie zgadzają się na zniesienie wcześniejszych emerytur dla nauczycieli. Rządowy projekt przewiduje wykreślenie z Karty Nauczyciela artykułu przyznającego nauczycielom prawo do wcześniejszych emerytur. Nauczyciele nie zostali też uwzględnieni w projektach dotyczących emerytur pomostowych. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz powiedział, że o zmianę tych zapisów w ustawach będą apelować do parlamentu.

"Jest kilka bardzo istotnych rzeczy, które pozostały przed nami, m.in. kwestia emerytalna. Do rozstrzygnięcia pozostaje skala wzrostu wynagrodzeń, a przede wszystkim powiązania wzrostu wynagrodzeń ze zwiększonymi zadaniami, które staną przed nauczycielami" - mówił Broniarz.

Związki liczą też na to, że parlament zmieni w ustawie zapisy, które mają umożliwić samorządom przekazywanie szkół do prowadzenia stowarzyszeniom i fundacjom bez zgody kuratora oświaty.

O braku zgody na przekazywanie majątku publicznych szkół przez samorządy innym podmiotom mówił przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych Sławomir Wittkowicz.

Związki domagają się dalszych negocjacji ws. wynagrodzeń dla nauczycieli mianowanych i dyplomowanych

Wyjaśnił, że związki domagają się też dalszych negocjacji w sprawie wynagrodzeń dla nauczycieli na najwyższych stopniach awansu zawodowego, czyli mianowanych i dyplomowanych. Związki argumentują, że wynagrodzenia te, jeśli plany rządu zostaną zrealizowane, wzrosną za mało w stosunku do tego, o ile wzrosną wynagrodzenia ich młodszych kolegów, zwłaszcza nauczycieli stażystów. "Bez tego praktycznie żaden rząd nie ma szansy uzyskania poparcia w środowisku edukacyjnym" - powiedział Wittkowicz.

Przypomniał, że związki zawodowe będą szukać poparcia dla swoich racji u prezydenta. 23 października pod patronatem Lecha Kaczyńskiego ma się odbyć "oświatowy okrągły stół". Organizację takiej debaty kancelaria prezydenta zapowiadała już w sierpniu.

"Jeżeli w parlamencie zmiany będą szły w kierunku, który nie jest akceptowalny przez środowisko i stronę społeczną, będziemy wnioskować do prezydenta o wetowanie tych ustaw, podobnie jak ustaw dotyczących emerytur pomostowych, które eliminują nauczycieli" - powiedział Wittkowicz.

Źródło: PAP

 
ola 1307-10-2008 21:17:09   [#4080]
Ale możemy przytaczać fragmenty na poparcie jakiejś tezy, dopuszcza to Ustawa o prawie autorskim ..... Dlatego wydaje mi się ten zapis nadużyciem.
Marek Pleśniar08-10-2008 00:51:43   [#4081]

w sprawie decentralizacji, nadzoru to zwiazki zawodowe niech sobie idą poszukac sposobu załatwienia dla załogi cebuli na zimę

to nie ich sprawa - niech się zajmą prawami pracownika a nie zarządzaniem i kontrolą jakości

jatoja08-10-2008 00:56:52   [#4082]
"profesjonalna instytucja wyłoniona w konkursie" na najprofesjonalniejszą instytucję

badania rzeczywistego czasu pracy nauczycieli
zgredek08-10-2008 00:59:09   [#4083]
a co to: branża nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych?
Marek Pleśniar08-10-2008 01:01:51   [#4084]
i co więcej, co to jest "przewodniczacy naszej branży" :-))))))))))))
jatoja08-10-2008 01:01:57   [#4085]
coś
jatoja08-10-2008 01:03:17   [#4086]
a to
ktoś
albo raczej - Ktoś
zgredek08-10-2008 01:04:46   [#4087]

ot i mamy Pana Sławomira W.:

Wolny Związek Zawodowy „Solidarność – Oświata”

;-)

pewnie należałoby dodać: jeszcze o nim usłyszymy;-)

zgredek08-10-2008 01:05:23   [#4088]

o panu

bo o związku to chyba niekoniecznie;-)

cynamonowa08-10-2008 17:00:24   [#4089]

Szkoła nie może zabronić używania telefonu komórkowego


Szkoły coraz częściej uchwalają w regulaminach całkowity zakaz korzystania z telefonów komórkowych. Rodzice i uczniowie skarżą się na taki stan rzeczy. Resort edukacji twierdzi, że zakaz jest sprzeczny z prawem – czytamy w Gazecie prawnej.

Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, nie słyszała, żeby jakaś szkoła zabroniła używania telefonu komórkowego na jej terenie.

- "Wprowadzenie takiego zakazu świadczyłoby o braku wyobraźni i byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą. Po pierwsze, szkoły nie są w stanie wyegzekwować zakazu, a po drugie, byłby on nieuzasadniony. Szkoła powinna tylko ograniczyć korzystanie z telefonów, np. podczas lekcji" - przytacza za Joanną Berdzik Gazeta Prawna.

(fot. JupiterImages/EAST NEWS)

Przedstawiciel Ministerstwa Edukacji Narodowej wyjaśnia, że szkołom wolno jedynie ograniczać korzystanie z telefonów komórkowych na jej terenie. Szkoły nie mają jednak prawa wydawać zakazu przynoszenia, czy też używania telefonu w ogóle. Rozporządzenie ministra edukacji narodowej zobowiązuje je bowiem jedynie do określenia warunków korzystania z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych.

Dyrektorzy placówek przyznają jednak, że w statutach szkół pojawiają się całkowite zakazy używania telefonów - podaje Gazeta Prawna. Rodzice i uczniowie są temu przeciwni, ponieważ chcą mieć ze sobą kontakt choćby na przerwach.

Marek Pleśniar08-10-2008 17:21:33   [#4090]

"Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, nie słyszała, żeby jakaś szkoła zabroniła używania telefonu komórkowego na jej terenie"

:-)))))))))))))))

na jej terenie - znaczy w Rzeczpospolitej Polskiej?

 :-)

Rycho09-10-2008 01:30:19   [#4091]
coś mi sie widzi, że się narażasz Mareczku ;-)))
beera09-10-2008 08:01:54   [#4092]

ale to z rok temu chyba było - więc spoko;)

teraz napisali o NI - ale tak mnie zacytowali, ze lekko wstyd na forum dawać;)

krystyna13-10-2008 13:33:32   [#4093]

Gmina łatwiej zwolni dyrektora szkoły

Zmniejszy się kontrola kuratoriów oświaty nad szkołami. Samorządy będą miały większy wpływ na ich zarządzanie.

Gmina, która będzie chciała założyć lub zlikwidować szkołę, nie będzie potrzebować pozytywnej opinii kuratora oświaty. Nie będzie też ona wymagana przy zwolnieniu dyrektora szkoły bez wypowiedzenia. Takie zmiany przewiduje projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty, który dzisiaj będzie rozpatrywany przez Komitet Rady Ministrów.

- Jestem zdecydowanie przeciwny pozbawieniu kuratoriów wpływu na zwalnianie dyrektorów lub likwidację szkół. Opinia nadzoru pedagogicznego na ten temat jest niezmiernie ważna i powinna zostać utrzymana - mówi Tomasz Malicki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 26 w Krakowie.

Jego zdaniem przepis umożliwiający natychmiastowe odwołanie dyrektora w szczególnie uzasadnionych przypadkach może sprawić, że będzie on nadużywany przez gminy. Nie zgadza się z tym Tadeusz Kowalski, wójt gminy Kołobrzeg. Według niego, jeśli samorządy finansują szkoły, to powinny też same decydować o zwolnieniu dyrektora. Tłumaczy, że takie zmiany pozwolą na szybszą likwidację placówki. Brak pozytywnej opinii kuratora oświaty bardzo często opóźniał lub całkowicie blokował ten proces.

- Samorządy nierzadko nie potrafią właściwie ocenić, czy dyrektor szkoły działa na jej szkodę lub na szkodę uczniów i dlatego przy takim zwolnieniu powinna zostać utrzymana opinia nadzoru pedagogicznego - wyjaśnia Marek Pleśniar, dyrektor Biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Według propozycji resortu edukacji do konkursu na stanowisko dyrektora nadal będzie mogła przystąpić osoba niebędąca nauczycielem, natomiast nie będzie już wymagana pozytywna opinia kuratora oświaty.

Autor: Artur Radwan

Źródło: GP

Artykuł z dnia: 2008-10-13
 
 
 
 
Marek Pleśniar13-10-2008 13:59:03   [#4094]

żeby było jasne, popieram powierzenie prawa wyboru dyrektora oraz prawa zwalniania tylko samorządowi

ale nie popieram wprowadzania tej zmiany teraz w aktualnym stanie prawnym

bo to oznacza że rząd niczego nie zmienia całosciowo, a juz i to w pierwszej kolejności bierze się za wylewanie dyrektorów;-)

najpierw całościowy plan reformy a nie kolejny kopniak kadrze:-)

Marek Pleśniar13-10-2008 14:16:37   [#4095]

dodam - kadrze której rekami własnie się chce zrobić reformę

bo reformy wymyślają politycy ale robią je dyrektorzy

krystyna14-10-2008 18:14:40   [#4096]

Dzień Nauczyciela czy święto uczniów?

Agata Kulczycka 2008-10-13, ostatnia aktualizacja 2008-10-13 20:13

Jak wygląda Dzień Nauczyciela w szkołach? W jednych uczniowie mają dzień wolny, nauczyciele obowiązkowo przychodzą do pracy, inne są zamknięte na głucho. Czy tak powinno być? Kurator przypomina: - To dzień wolny tylko od zajęć dydaktycznych, nie od pracy

Uczniowie się z nas śmieją: oni mają wolne, a my musimy przychodzić do pracy - denerwują się nauczyciele z jednego z rzeszowskich gimnazjów, których - mimo braku lekcji - zobowiązano do obecności w szkole i pracy w zespołach przedmiotowych 14 października, w Dzień Nauczyciela.

Alina Wolska, dyrektorka Gimnazjum nr 1 w Rzeszowie, twierdzi, że w jej szkole nauczyciele sami dobrowolnie opowiadają się, czy chcą, czy nie poprowadzić tego dnia zajęcia. - W szkole będą wuefiści, matematycy, którzy prowadzą kółka zainteresowań, poloniści. Kilkoro uczniów zadeklarowało, że przyjdzie do szkoły, ale jak będzie, to się okaże. W zeszłym roku przyszło tylko dwóch uczniów pograć sobie w tenisa stołowego - mówi Alina Wolska.

W Szkole Podstawowej nr 22 będzie uroczysty apel i opieka na świetlicy dla tych uczniów, którzy jej potrzebują, a w rzeszowskim Zespole Szkół Gospodarczych jest to dzień wolny i dla nauczycieli, i dla uczniów. - Na zajęcia przychodzą tylko ci, którzy przygotowują katering na miejskie uroczystości odbywające się z okazji Dnia Nauczyciela. Ale za to będą mieć wolne w innym terminie - wyjaśnia Maria Kalinowska, dyrektorka ZSG.

Zgodnie z założeniami 14 października to święto wszystkich pracowników oświaty. Tymczasem nawet w tych szkołach, gdzie żadne zajęcia się nie odbywają, pracownicy obsługi: księgowe, administratorzy, pracują normalnie. Mimo święta nie ma dla nich taryfy ulgowej.

Ta sytuacja to wina nie do końca precyzyjnych przepisów. Mówią one, że 14 października jest świętem wszystkich pracowników oświaty i dniem wolnym od zajęć dydaktycznych, czyli jedno jest pewne: lekcji nie ma. - W szkole mogą się odbywać natomiast zajęcia opiekuńcze czy wychowawcze, bo to nie jest dzień wolny od pracy, nie jest to święto ustawowe - podkreśla Jacek Wojtas, podkarpacki kurator oświaty. Jest za tym, by szkoły wróciły do zwyczaju organizowania tego dnia apeli czy imprez okolicznościowych. - Tym bardziej że pozostali pracownicy szkół pracują normalnie - argumentuje.

- Być może należałoby doprecyzować przepisy. Takich dni wymagających doprecyzowania jest zresztą w szkole więcej: np. pod koniec roku szkolnego, już po klasyfikacji, trudno namówić uczniów, by przychodzili na zajęcia. Może powinny to być dni, kiedy nauczyciele wypisują świadectwa i uzupełniają dokumentację, a uczniowie mają legalnie wolne? Bo że w szkole są wówczas zajęcia, to tylko udawanie - mówi jeden z dyrektorów szkół.

Kurator się nie zgodził na odrabianie

- Docierały do nas zapytania, czy szkoła mogłaby odrobić poniedziałek, bo nauczyciele chcieliby zorganizować sobie kilkudniową wycieczkę albo wyjazdowe posiedzenie rady pedagogicznej. A zdarzały się zapytania dotyczące dodatkowo możliwości odrobienia piątku - mówi Jacek Wojtas. Ale jak przypomina, zgodnie z organizacją tego roku szkolnego, dniami, które można odrobić są 10 listopada i 2 stycznia. - Kurator ma prawo w wyjątkowych sytuacjach wydać zgodę na odrobienie innego dnia. Mogłoby się to zdarzyć np. w takiej sytuacji, w jakiej było rzeszowskie I LO świętujące swój jubileusz 350-lecia, gdyby szkoła zdecydowała się zorganizować uroczystości w piątek. Teraz jednak nikomu nie wyraziłem na to zgody - mówi. Argumentuje to nie najlepszym odbiorem społecznym dodatkowych dni wolnych dla nauczycieli: - Często jest im wypominany nawet 18-godzinny tydzień pracy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów

http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,5807348,Dzien_Nauczyciela_czy_swieto_uczniow_.html?skad=rss

 

malmar1514-10-2008 18:23:46   [#4097]
może już to było, ale wkleję, bo temat powraca


Rzecznik praw dziecka o dyskryminacji uczniów w placówkach oświatowych

Rzecznik praw dziecka chce, aby resort edukacji przeciwdziałał dyskryminacji uczniów z biedniejszych rodzin i słabo się uczących.

W ostatnich dniach docierają do nas sygnały, dotyczące zjawiska segregacji w polskich szkołach. Dyrektorzy tych placówek dzielą uczniów na klasy według m.in. takich kryteriów, jak osiągnięcia w nauce, status majątkowy lub miejsce zamieszkania - twierdzi Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.

Dlatego wystąpił do Katarzyny Hall, ministra edukacji narodowej, o podjęcie działań uniemożliwiających takie praktyki. RPD chce, aby resort oświaty sprawdził m.in., jakimi kryteriami kierują się dyrektorzy w procesie rekrutacji do szkół ogólnodostępnych i podziale na klasy oraz w jaki sposób finansują zajęcia dodatkowe, pozalekcyjne i specjalistyczne (ze środków organu prowadzącego szkołę czy przez rodziców). Wystąpił także o zbadanie, czy szkoła zapewnia dostępność wszystkim dzieciom do różnych form turystyki szkolnej (włącznie z wyjazdami na tzw. zielone szkoły) oraz jakimi kryteriami kieruje się zarząd placówki, przyznając publiczną pomoc w zakresie dożywiania.

Zgodnie z art. 1 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2004r., nr 2572, poz. 256 z późn. zm.) szkoła ma zapewnić w szczególności opiekę uczniom pozostającym w trudnej sytuacji materialnej i życiowej oraz zmniejszać różnice w warunkach kształcenia, wychowania i opieki między poszczególnymi regionami kraju (w tym zwłaszcza między obszarami wiejskimi i wielkomiejskimi).

Źródło: Gazeta Prawna
malmar1514-10-2008 19:34:00   [#4098]
Zamość: Więcej matematyki w szkołach

Władze samorządowe Zamościa wprowadzają od 15 października większą liczbę godzin matematyki dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Środki na dodatkowe zajęcia, 150 tys. zł, pochodzić będą z budżetu miasta - poinformował rzecznik zamojskiego magistratu Karol Garbula.

Wprowadzenie dodatkowych godzin z matematyki dla uczniów z terenu miasta Zamościa ma odpowiednio wcześniej przygotować ich do matury obowiązkowej z tego przedmiotu w 2010 roku - wyjaśnił Garbula.

Projekt zakłada dla uczniów klas pierwszych i drugich liceum ogólnokształcącego o profilu humanistycznym i biologicznym zwiększenie liczby godzin matematyki odpowiednio po 1 i 2 godziny tygodniowo, uczniom liceów profilowanych klas pierwszych - o 1 godzinę tygodniowo, klas drugich - o 2 godziny tygodniowo, uczniom techników klas drugich - 1 godzinę tygodniowo, a klas trzecich - o 2 godziny tygodniowo.

Marian Szostak z Zamojskiej Delegatury Kuratorium Oświaty w Lublinie uznał pomysł wprowadzenia dodatkowych zajęć z matematyki za dobry.

- Z sygnałów, jakie dotarły do delegatury z Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że resort planuje podobne zmiany. Dyrektorzy i rady pedagogiczne będą mogły zwiększać liczbę godzin matematyki w szkołach, ale kosztem innych przedmiotów, dlatego pomysł władz samorządowych Zamościa wydaje się trafiony - powiedział Szostak.

Od 2010 r. obowiązkowa część matury będzie dla każdego ucznia wyglądała tak samo: język polski (poziom podstawowy) - egzamin pisemny i ustny, język obcy (poziom podstawowy) - pisemny i ustny, matematyka (poziom podstawowy) - pisemny. Ewentualne egzaminy na poziomie rozszerzonym uczeń będzie mógł zdawać w części dodatkowej matury.

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
zgredek14-10-2008 19:36:33   [#4099]
Dzień biednego belfra
Data dodania: 14 października 2008 — Kategoria: Gazeta POLSKA

Sprawdziliśmy, że dzięki radnym nauczyciele w bogatych gminach mogą zarobić znacznie więcej, niż przewiduje dla nich podstawowe wynagrodzenie. Ono rzeczywiście jest głodowe.
Nawet 2700 zł może zarobić na rękę nauczyciel na Dolnym Śląsku. Musi jednak na to pracować 21 lat w Świdnicy. We Wrocławiu po tak długiej pracy może liczyć na wypłatę o trzysta złotych mniejszą.

Nauczyciel stażysta dostaje wszędzie 1021 zł na rękę, kontraktowy - 1184 zł, mianowany - 1450 zł, a dyplomowany - 1714 zł. Pieniądze za wysługę lat też nie są imponujące: od 36 zł po trzech latach pracy do 343 zł na miesiąc po 20 latach.

Radni w poszczególnych gminach mogą jednak uchwalić trzy ważne dodatki, które mają duży wpływ na ostateczną wypłatę. To dodatek motywacyjny, dodatek za opiekę nad stażem młodszego kolegi oraz dodatek za wychowawstwo klasy.

W Świdnicy ten pierwszy może wynieść aż trzecią część pensji. We Wrocławiu teoretycznie nauczyciel może dostać od dyrektora ponad 500 zł dodatku motywacyjnego, ale w praktyce dyrektorzy rzadko dają nawet 300 zł. Uważają, że zbyt duże dodatki są działają nie tyle motywująco, ile raczej konfliktująco. Bo jak twierdzą, nauczyciele w szkole tworzą zespół. A w zespole nie powinno być miejsca na gwiazdę.

- Dodatek motywacyjny nie jest dodatkiem za zwykłą pracę, bo za to nauczyciel ma pieniądze z etatu, ale na przykład za wybitne osiągnięcia jego uczniów - uważa Izabela Koziej, dyrektor IX LO we Wrocławiu. Jej najlepsi nauczyciele mogą liczyć na 80-100 zł dodatku.

Dolnośląscy pedagodzy czekają jednak na podwyżki. Te, które zapowiada rząd: 10 proc. pensji zasadniczej (5 proc. w styczniu, 5 proc. we wrześniu) nie satysfakcjonuje nauczycieli.
- Nie wiadomo, czy na 5 procentach się nie skończy - uważa Janusz Wolniak, szef regionalnego sekretariatu oświaty Solidarności na Dolnym Śląsku. - Rozmowy płacowe z rządem nie zostały zakończone. A 5 proc. podwyżki to jedynie wyrównanie inflacji, a nie podwyżka - podkreśla.

Nauczyciele w Głogowie przeklinają swoje święto

Pedagodzy z Głogowa zamierzali w Dzień Edukacji Narodowej odpocząć, a zamiast tego stracili sporo nerwów.
W poniedziałek do nauczycieli dotarła informacja, że dziś trzeba będzie obowiązkowo stawić się w pracy.
- Słyszałam też, że jeśli ktoś w tym dniu nie przyjdzie do szkoły, nie otrzyma wynagrodzenia - mówi nauczycielka z ponad 20-letnim stażem pracy. - Zawsze Dzień Nauczyciela był dniem wolnym. Po co te zmiany?

Związkowcy z ZNP i nauczycielskiej Solidarności połączyli się w walce o zachowanie tradycji. Oświadczyli zgodnie, że ten dzień jest ich świętem i chcą mieć wolne. Za niestosowne uznali wypowiedzi Hanny Żmudy, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Głogowie, że wprawdzie mają święto, ale nie wolne od pracy.
Zrobiło się nerwowo, bo słowa pani naczelnik dyrektorzy mogli wziąć za wskazówkę, jak obchodzić Dzień Edukacji Narodowej w szkołach podległych miejskiej oświacie.

Jak twierdzi jeden ze związkowców, w jednej z placówek odwołano wycieczkę, w innej zarządzono akurat 14 października radę pedagogiczną. W jeszcze innej kazano przyjść w ten dzień do szkoły wszystkim uczniom.
- To dyrektor i rada pedagogiczna, a nie naczelnik wydziału oświaty powinni zadecydować, jak nauczyciele i pracownicy szkoły spędzą swoje święto - mówi Ludwik Lehman, szef głogowskiej Solidarności oświatowej.

Hanna Żmuda nie zgadza się, ze stawianymi zarzutami i zapewnia, że z Lehmanem spotka się w sądzie.
- Nie narzucałam sposobu organizacji Dnia Edukacji Narodowej - twierdzi Żmuda. - Nie sugerowałam też, by dyrektorzy koniecznie czymś zajęli nauczycieli.
Nauczyciele dzisiejszy dzień spędzają różnie. Jeżeli nie pójdą na uroczyste akademie, będą w swoich klasach.

Najważniejsza jest motywacja
Rozmowa z Wojciechem Murdzkiem, prezydentem Świdnicy.
Z naszego zestawienia wynika, że w Świdnicy nauczyciel może zarobić najwięcej.

Taki wynik to dla nas radosna wiadomość i potwierdzenie, że dobrze wybraliśmy, stawiając na edukację. A właśnie edukacja w naszym budżecie zajmuje pierwsze miejsce pod względem wydatków - 30 procent. Obecnie dość często mówi się o kapitale ludzkim, a my inwestujemy w niego od lat.

Skąd gmina ma na to pieniądze?

To kwestia wyboru i ułożenia wydatków w budżecie. Trzeba się zdecydować albo na inwestowanie w materię, albo w ludzi. My postawiliśmy na ludzi i nie mam wątpliwości, że ta inwestycja się opłaci. Kapitałem miast są dobrze wykształceni mieszkańcy.

Anna Gabińska Współpraca KK, MJ, MM, AZ, TUR


krystyna14-10-2008 20:36:54   [#4100]

Premier: pensje nauczycieli będą rosły co roku o 10 proc.

Wzrost wynagrodzeń nauczycieli co roku o dziesięć procent jest możliwy - powiedział premier Donald Tusk na spotkaniu z nauczycielami z okazji Dnia Edukacji Narodowej.

"W rozbiciu na te kilka lat, na które przyszło nam rządzić, możemy chyba naprawdę serio mówić, że co roku te dziesięć procent wzrostu wynagrodzeń, to jest coś, co jest możliwe, co będzie zrealizowane i coś, co - wiem - nie da wam pełnej satysfakcji" - mówił premier do nauczycieli.

Tusk dodał, że edukacja i kapitał intelektualny to "prawdziwe priorytety rządu" oraz, że zakładając wzrost pensji nauczycieli rząd wziął pod uwagę niestabilność finansową na świecie, a także inne priorytety rządu, takie jak budowa dróg.

Premier powiedział, że rząd inwestuje w pensje nauczycieli "także po to, aby ich przyszła emerytura nie była tak smutna i przygnębiająca, jak jest dzisiaj".

Odnosząc się do sporów wokół edukacji szkolnej sześciolatków, szef rządu podkreślił, że jest to niezbędne, by Polacy byli konkurencyjni na globalnym rynku. "Uważam, że szansa edukacyjna, to jest być może największa rezerwa, którą my Polacy mamy w porównaniu czy w konkurencji z innymi" - powiedział premier.

Źródło: PAP

Artykuł z dnia: 2008-10-14, ostatnia aktualizacja: 2008-10-14 17:40
 
 
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 81 ][ 82 ][ 83 ] - - [ 242 ][ 243 ]