Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 78 ][ 79 ][ 80 ] - - [ 242 ][ 243 ]
Marek Pleśniar11-09-2008 21:48:36   [#3901]

wiecie co - od tego ogólnego załgania to już uszy puchną

"szkoła jest taka a siaka", "nie ufają szkole", "zmienić system kształcenia", "potrzeba zmian SYSTEMOWYCH"

To moje ulubione powiedzenie dyletantów - "jakie zmiany potrzebne?" - "systemowe" - (czyli "nie wiem jakie")

a wiecie co bym chciał by się stało?

Zapewnić proszę by nauczyciel miał czas dla ucznia i by go wykorzystywał na tego ucznia i na jego rodziców gdyby potrzebowali

to mój od zawsze zarzut dla szkół mego dziecka

nie ma szans by każdy zyskał dodatkowa pomoc swojego matematyka, polonisty itd itp gdy tego bedzie potrzebował a ponadto w ogóle, ani ani, brak szans na to by nauczyciel sam z siebie wyłapał takich uczniów i z nimi ot tak, nieproszony przez nikogo został np po lekcjach

 

dlatego przynajmniej ja płaciłem za korepetycje

bo płaciłem, i owszem

w klasie nie siedzi jakaś jednolita masa tylko 30 róznych osób

 robimy reformy, śmeformy, a jak nauczyciel nie dawał wystarczająco wiele swej uwagi indywidualnym przypadkom, tak nie daje i nie zapowiada sie na to dawanie w przyszłości też

cieniem tej szansy była próba dania 4 godzin więcej na taką pracę

i natychmiast połowę tego wyjedli wilcy a połowa tez nie wiadomo czy bedzie bo ją wyjedzą ZZty zaś łopatą kopczyk grobu przyklepią uczestnicy, że tak to ujmę, "opinii publicznej" ;-)

jatoja11-09-2008 22:42:39   [#3902]
Się podpisuję pod Markiem.

Do zmian koniecznych - za to dałabym rękę i nogę ciąć - kasa na godziny do dyspozycji...ucznia i sensowna zmiana systemu kształcenia nauczycieli
jatoja11-09-2008 22:44:47   [#3903]
Z korepetycjami wyrywa się z reguły jakiś dziennikarz wkurzony za kasę wydawaną na własne dzieci

a co - tez sobie pojadę po dziennikarzach "w generalności"
zgredek11-09-2008 22:51:46   [#3904]

nie płacę za korepetycje - bo uważam, że nauczyciele w szkole mają nauczyć, a moje dziecko ma się uczyć (żeby nie było - nie korzystają z korepetycji moje chłopaki)

nie udzielam korepetycji - bo uważam, że w każdej szkole tak być powinno, że nauczyciele uczą, a dzieci i młodzież się uczą

zgredek11-09-2008 22:55:32   [#3905]

a tak w ogóle to jakieś przestarzałe określenie;-)

z tego co wiem to się teraz nazywa konsultacje

i takie konsultacje są bardzo rozpowszechnione wśród uczniów, którzy z wysokimi wynikami zostali przyjęci do szkół ponadgimnazjalnych

takich szkół, co to wiecie, że nie lubię jak je się określa tym terminem co to się określa;-)

 

jatoja11-09-2008 22:57:21   [#3906]
zgredek: wspomaganie ( śliczniej, porządniej i wykwintniej ;-) )
Marek Pleśniar11-09-2008 22:57:22   [#3907]

a ja uważam, że jak sob ie  zyczę korepetycji to mi ma nikt nie zabraniac bo jest wolny rynek:-)

i to tez aspekt tej sprawy

korepetycje będą - bo ludzie ich chcą

jedni bo szkoła jest do niczego szkołą, inni bo ich dzieci są do niczego uczniami;-) a reszta - bo chce czegoś więcej

bosia11-09-2008 22:59:44   [#3908]

a ja chciałabym zająć się tym czym powinnam-dydaktyką, zmianami, które przyniosą korzyść uczniom i nauczycielom, mieć czas na rozmowy z dzieciakami, rodzicami, nauczycielam

a mam wrażenie, ze jestem automatem do pieczątek i podpisów i pisania odpowiedzi na dziwne pisma, a potem dpowiedzi do tych odpowiedzi i wyjasnień do odpowiedzi do tych odpowiedzi...

coraz więcej wypełaniania dziwnych ankiet: w sierpniu było jakieś tornado u nas, dostałam pismo z KO, aby podac liczbę uczniów poszkodowanych w wichurze, to dostaną jakieś pieniądze

w sierpniu mam to wiedzieć???? ktos spełnił swoją misję pomagania i czuje sie już dobrze!!!

 

zgredek11-09-2008 23:00:03   [#3909]

jasne

każdy uważa to co uważa przecież

jatoja - poznałam nowe zatem, bo nie słyszałam;-)

zgredek11-09-2008 23:00:41   [#3910]

pisałam po Marku

przed Bosią

jatoja11-09-2008 23:01:34   [#3911]
do mnie ;-)))
zgredek11-09-2008 23:02:24   [#3912]

no

:-)))

Magosia11-09-2008 23:04:25   [#3913]
Felieton: Milczenie dyrektorów


Mam wrażenie, że dyrektorzy szkół są obojętni na przemiany w edukacji, jakie w ostatnich latach fundowali nam kolejni ministrowie – Giertych, Legutko i Hall. Czy nie zauważają ani okrucieństwa ministrów, ani cierpienia uczniów i nauczycieli? A jeśli widzą i nie są obojętni, to dlaczego ich głosu nie słychać?

 

Dlaczego nie odbywa się publiczna, zakrojona na szeroką miarę, publiczna debata dyrektorów nad stanem polskiej edukacji? Dlaczego dyrektorzy siedzą cicho jak mysz pod miotłą i wykonują potulnie kolejne polecenia władz – nawet te najbardziej durne, jak „zero tolerancji” (polegało na przysyłaniu do szkół tzw. trójek, których zadaniem było prowokowanie uczniów i nauczycieli do donosicielstwa) czy „tani podręcznik” (efektem tego pomysłu był raczej wzrost cen podręczników) albo obowiązek noszenia mundurków (tylko zmarnowano pieniądze na zamówienia)? Dlaczego nie rozległo się wielkie dyrektorskie larum, gdy Giertych wprowadził amnestię maturalną?


Przez ostatnie lata miałem nieodparte wrażenie, że te sprawy ani ziębią, ani grzeją dyrektorów. Czy się mylę?


Nie liczę pojedynczych głosów krytyki, bo takie się pojawiły. Zawsze znajdują się wyjątkowi dyrektorzy, którym nie brakuje odwagi do sprzeciwu. A jednak te wyjątki tylko pogłębiają wrażenie, że dyrektorzy milczą. Środowisko dyrektorów sprawia wrażenie ludzi ubogich duchem i kruchych w odwadze. A przecież każdy dzień przynosi dziesiątki okazji do tego, aby nie milczeć, bo za milczenie można zostać pociągniętym do odpowiedzialności przez przyszłe pokolenia. Kim byli dyrektorzy szkół na początku XXI wieku – zapyta późny wnuk – że nie zabierali głosu w dyskusji o stanie polskiej edukacji? Kto zasiadał na dyrektorskich stołkach, że ministrom edukacji udawało się z nadzwyczajną sprawnością wprowadzać w czyn każdą nową bzdurę, jaka zaświtała im w głowach? Jakie idee zarządzania funkcjonowały w edukacji – zapyta ów wnuk – że dyrektorzy szkół byli dla ministrów jedynie środkiem do celu – do zdobywania politycznej popularności?


A przecież dyrektorzy mają swoje organizacje, które mogłyby stać się areną ożywczych dyskusji. Jedną z takich – wydawałoby się prężnych organizacji – jest Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty. Cóż z tego, skoro na forum tego stowarzyszenia dyskutuje się o głupstwach, a kluczowych dla stanu polskiej edukacji pytań ani nikt nie stawia, ani też nie podejmuje się udzielać odpowiedzi na pytania, które stawiają szeregowi nauczyciele. Tematyka dyskusji członków tego stowarzyszenia budzi podejrzenia, że dyrektorom polskich szkół sen z oczu spędzają jedynie problemy, jak poradzić sobie z dzikami w mieście, jak zatrudnić sprzątaczkę i ile jej płacić, co powiedzieć na zebraniu rady pedagogicznej itp. Dyrektorzy wymieniają się tytułami książek typu „Wzory przemówień dyrektorskich na każdą okazję” albo „Jak być najważniejszym pracownikiem szkoły i co zrobić, aby nauczyciele mnie szanowali”. Z forum wyziera, niestety, małostkowość środowiska, mimo że poszczególni członkowie OSKKO, których miałem okazję poznać, to ludzie wielkiego serca. Dlaczego jako grupa nie znajdują w sobie dość siły, aby zwrócić się ku społecznemu działaniu i zatamować skutki degrengolady ministrów?


Bez wątpienia ministrowie robią z edukacją naszych dzieci, co tylko chcą. A dyrektorzy milczą. Rozumiem, że każdy z nich ma kredyt do spłacenia, dzieci na utrzymaniu oraz boi się, iż może zostać odwołanym ze stanowiska. Nie lekceważę tych lęków. Nie nawołuję dyrektorów do ryzykowania swoim stanowiskiem, ponieważ dobrze wiem, że gabinet dyrektorski to nie Częstochowa. Tej twierdzy Matka Boska nie obroni ani też nie stanie się żaden cud, gdy władza się na tego czy innego dyrektora zagniewa. Nie oczekuję głosów firmowanych nazwiskami. Na to bowiem jeszcze za wcześnie, aby od dyrektorów oczekiwać takiej odwagi. Ja nie mogę zrozumieć, dlaczego w internecie, gdzie łatwo o anonimowość, nie powstała społeczność dyrektorska, która namiętnie dyskutowałaby o każdym czynie i każdym kroku ministrów edukacji. Dlaczego nie zawiązała się społeczność dyrektorów, którzy byliby bezlitośni wobec niekompetencji ministrów, wobec ich ewidentnie szkodliwych czynów. Plotkują sobie dzisiejsi dyrektorzy na forach, zachowując się niczym towarzystwo wzajemnej adoracji. Ślepi na to, co wyprawia z nimi każdy kolejny minister, czy też tępo obojętni? Bez względu na przyczynę takiego stanu rzeczy – to wielki wstyd! Dyrektorzy, zabierzcie głos!

 

Dariusz Chętkowski

 

Felieton z ostatniego numeru Głosu N.

Chyba dam się sprowokować .....

bosia11-09-2008 23:05:29   [#3914]
daj;-)
walkiria5711-09-2008 23:07:46   [#3915]
Są dwa rodzaje korepetycji: żeby uczeń zdał i żeby uczeń się nauczył, nadrobił braki po dluższej nieobecności, na przykład. Albo rozwijał zdolności. Mój syn uczestniczył w korepetycjach pierwszego typu, nauczyciel był znany z praktyk tego rodzaju. Ze swojej, również nauczycielskiej pensji, płaciłam za spokojny obiad nauczyciela, który ten jadł w pokoju obok. Syn miał w tym czasie rozwiązać zadania, których rozwiązywać nie umiał i dlatego własnie przyszedł na korki. De facto - opłacić sobie spkój. Taka była (jest?) praktyka. Czasem.
zgredek11-09-2008 23:11:10   [#3916]

przeczytaj to co napisałaś walkirio - popatrz na to z pewnej odległości - i oceń siebie

tak myslę

jatoja11-09-2008 23:12:46   [#3917]
Korepetycje ( konsultacje, wspomaganie procesu edukacyjnego) jako takie, będac forma nauczania indywidualnego, nie poddaja sie nijak generalizacjom.


A teraz zanurzę sie w "wodogrzmoty" felietonu

Pierwsze skojarzenie:-)
Magosia11-09-2008 23:14:53   [#3918]

Jatoja:-) skojarzenie :-)))))

A swoją drogą pierwsza książka pana Ch- podobała mi się , druga też.. dosyć..

Potem zaczął pisać felietony w GN i szkoda mi człowieka ...

Adaa11-09-2008 23:16:42   [#3919]

niestety, facet ma troche racji

 

 

walkiria5711-09-2008 23:18:02   [#3920]
Mnie wprost przedstawiono propozycję: syn wymaga korepetycji. I ja na to przystałam, Oczywiście, mogłam nie, ale nie oszalałam. Teraz syn jet po studiach, wtedy był przed maturą. Tak to już est, jesli ktoś ma nad nami, choćby przejśiową, władzę...
Adaa11-09-2008 23:19:41   [#3921]

i zreszta co sie dziwić...niech bedzie i dziesiatki madrych postów ale jak dyrektor prosi o wzór przemówienia na poczatek roku szkolnego ... to tylko to pozostaje w pamieci, bo szokuje

i wiele innych, w których pewnie tez mam swój udział

AnJa11-09-2008 23:21:47   [#3922]
jeśliby jako materiał do badań nad kondycją i działalnością OSKKO wziąc forum - to nawet nie trochę tej racji ma

tyle, ze forum to uboczna (acz dla mnie najważniejsza)forma aktywności stowarzyszenia
Adaa11-09-2008 23:23:23   [#3923]

walkirio, powiem Ci, żal to mozesz miec sama do siebie, że zrobiłaś z siebie i syna ofiarę

rany...dawala mu obiad 

 

jatoja11-09-2008 23:24:53   [#3924]
( obiad pewnie dawała żona, walkiria dawała na obiad, który jadł w godzinach, za które płaciła)
walkiria5711-09-2008 23:25:05   [#3925]
Na obiad.
Adaa11-09-2008 23:27:16   [#3926]

czy ,żona , czy walkiria dawała - wszystko jedno

to akurat mniej istotne

AnJa11-09-2008 23:36:15   [#3927]
wg mnie to jednak jest istotne
jatoja11-09-2008 23:40:21   [#3928]
Adaaa - racja to jedno. Z tezą, że wszyscy powinni być mądrzy i odważni, ale większość jest nie najmądrzejsza i nie najodwazniejsza, nie da się dyskutować.
Adaa11-09-2008 23:40:43   [#3929]

;-)

Widzi Pan, Panie Chetkowski jakie głupki tu piszą?;-)

(mam na mysli ostatni post)

Małgoś11-09-2008 23:40:45   [#3930]

ani konsultacje, ani wspomaganie teraz to jest  ...coaching

ewentualnie mentoring lub consulting ;-)

Adaa11-09-2008 23:41:46   [#3931]

nomen omen!

a miało byc po poscie AnJi

Adaa11-09-2008 23:42:24   [#3932]
teraz to juz calkiem pomieszało się:-)
Adaa11-09-2008 23:42:34   [#3933]
dubel
post został zmieniony: 11-09-2008 23:43:04
jatoja11-09-2008 23:43:04   [#3934]
dwa razy się mieszało :-)
Adaa11-09-2008 23:43:47   [#3935]
a mozesz jatoja powiedziec mi, czy Ty sie usmiechasz czy smiejsz- bo jakos Ci nie ufam?
zgredek11-09-2008 23:47:23   [#3936]

ale szybko się rozpisaliscie

straciłam wątek;-)

jatoja11-09-2008 23:47:33   [#3937]
stawiam dwukropek, myślnik a potem nawiasik

uśmiecham się - to dobrze czy źle ( rozbawił mnie dubel właśnie)?
zgredek11-09-2008 23:48:04   [#3938]

e, tam rozpisaliście

namieszałyście

Adaa11-09-2008 23:48:21   [#3939]
nie wiem czy dobrze , czy źle - bo jakos Ci nie ufam:-)
jatoja11-09-2008 23:48:42   [#3940]
trudno...jakoś to będzie
Tara12-09-2008 07:22:59   [#3941]

http://wiadomosci.wp.pl/kat,50316,title,Nauczyciele-nie-maja-co-liczyc-na-wczesniejsze-emerytury,wid,10350617,wiadomosc_prasa.html

I co Wy na to?

stan12-09-2008 09:05:15   [#3942]

 ... a propo's korepetycji.

Oczywiście, że jest naganne wymuszanie korepetycji przez nauczyciela.

ale

Proszę mi powiedzieć, jak zorganizować pracę nauczycieli w klasie LO, w której jeden uczeń chce w przyszłości być architektem, drugi lekarzem, trzeci inżynierem, a inni jeszcze kimś innym. W LO jest jedna klasa w danym roczniku - 30 osobowa. Czy tu jest możliwość przygotowania się do wybranych studiów bez dodatkowych lekcji poza szkołą?

Pomijam to co inni powyżej już powiedzieli, że są też sytuacje losowe,

ale są też takie przypadki, że matka przychodzi do nauczyciela i mówi - jemu potrzeba silnej ręki, jak Pan nim nie potrząśnie to nic z niego nie będzie i płaci za korepetycje a tak naprawdę to płaci za własne zaniedbania wychowawcze. Dobrze jak ma tego świadomość.

beera12-09-2008 10:26:55   [#3943]

Polska Magdalena Kula

2008-09-12 08:20:07, aktualizacja: 2008-09-12 08:25:31

W polskiej oświacie na czterech nauczycieli przypada jeden urzędnik, na Zachodzie - na dziesięciu. MEN chce to zmienić.

Uniwersytet Jagielloński na zlecenie Ministerstwa Edukacji zbadał jakość pracy kuratoriów oświaty.
Wnioski są smutne: praca wizytatorów w szkołach to zwykle papierologia. Skupiają się oni na liczeniu klas, godzin lekcyjnych, nauczycieli, choć to akurat dyrektorzy dobrze wiedzą. Zamiast zbadać, który nauczyciel pracuje słabiej, piszą np. o konieczności odmalowania ścian. Mało który wizytator zajmuje się analizą wyników uczniów na państwowych egzaminach.

Gdyby wizytacje nie były fikcją, dyrektorzy szkół wcześniej dowiedzieliby się, że część polonistów nie omówiła z uczniami wymaganych lektur. I nie byłoby łez uczniów, którzy w tym roku polegli przez to na egzaminie gimnazjalnym.

Oświatowa biurokracja przejada ogromne pieniądze. - Z funduszu płac co czwarta złotówka idzie nie na pensje nauczycieli, ale urzędników - zauważa autor raportu Jerzy Lackowski. Podkreśla, że w warunkach rynkowych jeden pracownik administracji powinien przypadać na 10 nauczycieli, a nie na czterech jak teraz.

Niepokoją też dokumenty po wizytacjach w szkołach. - Łagodne słownictwo i różowa rzeczywistość. Tak jakby w szkołach działo się świetnie. A przecież problemy bywają ogromne - mówi Lackowski.

Choć sam był kuratorem w Małopolsce, ministerstwu rekomenduje likwidację kuratoriów i przekazanie kontroli nad jakością nauczania niezależnym firmom. Takie rozwiązanie w dziedzinie edukacji sprawdza się w najlepszej Finlandii. W Wielkiej Brytanii pieczę nad uczeniem sprawują eksperci delegowani na kontrole do szkół przez samą królową.

W MEN raport wywołał popłoch. Gdyby przejąć się jego ustaleniami, kuratoria trzeba by likwidować jak najszybciej. Ale to oznacza kolejną wojnę z oświatowymi związkami zawodowymi, które kuratoriów bronią jak niepodległości. Zaogniony spór z tym środowiskiem może położyć wszystkie zaplanowane przez Katarzynę Hall reformy - także tę posyłającą sześciolatki do pierwszej klasy. W obronie kuratoriów stanie zapewne sejmowa opozycja. A na końcu procedury legislacyjnej - najpewniej prezydent.

MEN nie zdecydowało, czy i jak wykorzysta raport. "Treści w nim zawarte będą podlegały analizie" - odpowiada na piśmie resort. Nieoficjalnie wiadomo, że rozważa odchudzenie zadań kuratoriów i przekazanie kontroli nad pracą szkół ekspertom. Diagnozy zamawiałby u nich bezpośrednio samorząd.

winona12-09-2008 10:46:20   [#3944]
"MEN nie zdecydowało, czy i jak wykorzysta raport. "Treści w nim zawarte będą podlegały analizie" - odpowiada na piśmie resort."
W związku z tym zdaniem nie oczekiwałabym zmian.:)
malmar1512-09-2008 12:15:44   [#3945]

Uczniów ostatnich klas gimnazjów ogarnia epidemia "głuchoty".

Już zaczynają się zgłaszać do laryngologów po odpowiednie zaświadczenia. Co się dzieje? Zbliża się egzamin podsumowujący ich znajomość języka obcego.

Najtrudniejszą częścią sprawdzianu jest listening - czyli wysłuchanie nagrania, a następnie streszczenie go i udzielenie odpowiedzi na pytania. Stąd panika. - Ta część egzaminu sprawia najwięcej problemów - przyznaje Joanna Lewandowska z British Council.

W internecie łatwo można znaleźć dyskusje nastolatków, którzy już kombinują, jak wymigać się od egzaminu. - Słyszeliście o egzaminie z angielskiego? - pyta na czacie internetowym dla gimnazjalistów Shaggy_15. - Przecież ja go na pewno nie zdam - poddaje się od razu.
KrzysiekL. odpowiada: - Ja się tam nie przejmuję. Mama załatwia mi zaświadczenie, że mam problemy ze słuchem i nie będę musiał zdawać listeningu. (...) Nigdy bym się tego nie nauczył.
Shaggy_15.: Ale masz fajnie. Moja matka wysyłała mnie na korki.
KrzysiekL.: - Moja policzyła, że taniej ją wyniesie zaświadczenie niż korki. A powiedziałem jej, że dodatkowy angielski mi w niczym nie pomoże, bo nie mam talentu do angielskiego, i już.
- Jeszcze nie minęła połowa września, a już przyjąłem pięcioro gimnazjalistów, którzy zgłaszali problemy ze słuchem.


Wystawiłem im zaświadczenia. Dlaczego nie? - mówi laryngolog z niewielkiej spółdzielni lekarzy specjalistów w Poznaniu. Wypisanie kwitu kosztuje od 500 do 1 tys. zł. Nie brakuje mu pacjentów. - Za półroczne korepetycje rodzice płacą nawet 3 tys. zł, więc rachunek jest prosty - mówi poznański lekarz.

Danuta Zakrzewska, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi, nie kryje tym oburzenia. - Jeżeli taki lekarz pójdzie na układ z rodzicami, to demoralizuje ucznia od samego początku. W ten sposób uczymy dzieci kłamstwa i migania się od odpowiedzialności - denerwuje się Zakrzewska.
Krzysztof Kaluga, anglista i właściciel szkoły językowej Cool English w Pabianicach koło Łodzi, wie, że gimnazjalistom ciężko jest się do przygotować do tej części egzaminu, bazując tylko na szkolnych lekcjach.

- Nawet nauczyciele z prywatnych szkół wysyłają swoich uczniów na dodatkowe lekcje, żeby zdali. To kosztuje od 100 do 500 zł miesięcznie - mówi Kaluga. - Tańsze jest kupienie zaświadczenia o problemach ze słuchem. Łatwo przewidzieć, że wiosną gwałtownie pogorszy się słuch polskich szesnastolatków.

Jak przyznaje, kiedy pojawiło się obniżenie wymagań na egzaminach z języka polskiego dla dyslektyków i dysortografi- fików, mieliśmy ich wysyp. Kiedy okazało się, że maturzyści mają obowiązkowo zdawać matematykę, pojawiła się dyskalkulia - genetyczna nieumiejętność mnożenia, dzielenia, dodawania i odejmowania. - Teraz polskie nastolatki pewnie masowo będą tracić słuch - mówi Kaluga. I tracą.

Dr n.med. Jarosław Andrzejewski, laryngolog z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, przyznaje, że odsetek nastolatków z problemami słuchu jest wyjątkowo duży : - Z najnowszych badań wynika, że to 15 proc. Dla tych dzieci zwolnienie z egzaminu będzie ułatwione. Jednak obawiam się, że może to być tylko sposób na dostanie zaświadczenia.

Część dyrektorów szkół już zapowiada, że jeśli zaobserwuje gwałtownie szerzącą się głuchotę, będzie żądać weryfikacji zaświadczeń lekarskich. - Każdy nagły przypadek ogłuchnięcia będzie sprawdzony przez niezależnego specjalistę - ostrzega Sławomir Wołczyk, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Łodzi.

AnJa12-09-2008 13:33:59   [#3946]
i znowu się komuś cosik myrda

1. uczeń z niedosłuchem zdaje egzamin w warunkach dostosowanych, nie jest zwolniony,

2. z testu ze sluchu maturzyści zdobywają najwięcej punktów

oczywiście zakladam, ze egzamin gimnazjalny będzie podobny do maturalnego
cynamonowa14-09-2008 15:39:18   [#3947]

Szkoła, której nie zależy na rozwoju ucznia

Mikołaj Radomski 2008-09-12, ostatnia aktualizacja 2008-09-12 20:39

Łukasz, zdolny uczeń z Lipian, przez tydzień szukał w swoim liceum nauczyciela, który pomógłby mu w walce o stypendium naukowe. Żaden nie znalazł czasu. Dyrektor szkoły nie widzi w tym niczego złego: - Przecież nikogo nie będę zmuszał

Zobacz powiekszenie
Fot. Dariusz GORAJSKI / AG
Łukasz Jędraszak
- Odbijam się jak od ściany. Nauczyciele mówią, że nie mają czasu, są przepracowani. Że sobie nie poradzą - żali się 16-letni Łukasz. - Byłem u dwóch matematyków, dwóch chemików, biologa, informatyka. I nic.

Łukasz Jędraszak jest uczniem pierwszej klasy liceum w Zespole Szkół w Lipianach. To jedyna szkoła ponadgimnazjalna w mieście. Na początku września postanowił ubiegać się o unijne stypendium naukowe w ramach programu "Zachodniopomorskie talenty - regionalny system stypendialny". Pieniądze, 550 zł miesięcznie, otrzyma 120 uczniów z całego województwa. Warunki to: średnia ocen powyżej 4,75, dochód na osobę w rodzinie nieprzekraczający 1008 zł oraz przedstawienie indywidualnego planu rozwoju. Do Wojewódzkiego Urzędu Pracy, który przyznaje stypendia, wpłynęło na razie 80 wniosków.

Łukasz przygotował już wszystkie dokumenty. Na koniec trzeciej klasy gimnazjum miał średnią ocen 5,29. Brakuje tylko planu rozwoju. Do wczoraj żaden z nauczycieli w jego szkole nie chciał jednak wypełnić dwustronicowej ankiety, w której trzeba opisać zainteresowania ucznia w zakresie przedmiotów matematyczno-przyrodniczych, jego postawę i aktywność w zdobywaniu wiedzy, ewentualne bariery w rozwijaniu szczególnych zdolności oraz nakreślić cele i harmonogram pracy. Za opiekę nad stypendystą i napisanie dwóch sprawozdań (na koniec każdego semestru) dla nauczyciela przewidziano wynagrodzenie w wysokości tysiąca złotych.

- Plan rozwoju można przygotować w dwie godziny - podkreśla Milena Jerchewicz-Rom, koordynatorka programu. - Ale bez podpisu nauczyciela stypendium nie można przyznać.

Po tym, jak Łukaszowi w szkole odmówiono, w sprawę włączyła się jego matka. Pani Ewa zadzwoniła do szkoły, WUP i kuratorium: - Jestem zbulwersowana. Przez ignorancję nauczycieli mój syn nie może się rozwijać. To dla niego wielka szansa. Łukasz bardzo chciał uczyć się w Szczecinie, ale nie było na to pieniędzy. Powiedziałam mu, że w Lipianach też można się rozwijać. Okazało się to nieprawdą - mówi. - Pieniądze ze stypendium chciał przeznaczyć na książki, monitor i pomoce naukowe. Dyrektor odpowiedział mi, że nikogo nie może zmusić.

Ryszard Podgórski dyrektor liceum w Lipianach, uważa, że zrobił wszystko, by Łukaszowi pomóc: - Namówiłem matematyka, który tydzień temu zgodził się napisać program, ale odchodzi na emeryturę i wycofał się - powiedział nam. - Moi nauczyciele nie są leniwi, prowadzą bezpłatne kółka przedmiotowe.

Na pytanie, dlaczego więc nikt nie znalazł czasu, by pomóc Łukaszowi, dyrektor Podgórski udzielił zaskakującej odpowiedzi: - Problem w tym, że mama Łukasza jest konfliktowa i nauczyciele nie chcą z nią współpracować.

Wczoraj na szczęście sytuacja zmieniła się. Po tym, jak do dyrektora zadzwoniło kuratorium, okazało się, że jest chętny nauczyciel. Dziś ma się spotkać z Łukaszem i jego mamą, wspólnie napiszą program rozwoju. Aby otrzymać stypendium, chłopiec musi dostarczyć komplet dokumentów do poniedziałku do godz. 15.30.

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
AnJa14-09-2008 16:08:08   [#3948]
gdybym był nauczycielem chłopaka, z którym miałem 4-8 lekcji (klasa I om jest) na pewno nie podjąlbym się opisywania jego w ankiecie

program- to inna bajka, ale też jakas diagnoza jest potrzebna

no, chyba, że można go napisac w 2 godziny...
Marek Pleśniar14-09-2008 16:49:01   [#3949]
można
cynamonowa14-09-2008 22:59:36   [#3950]

W gimnazjum... lotnictwo i szermierka

Magda Jakubowska, Ewelina Sworek 2008-09-14, ostatnia aktualizacja 2008-09-14 19:55

Coraz więcej gimnazjów decyduje się łamać schematy i stawia na oryginalność. Szkoły z klasami takimi jak strażacka, lotnicza czy szermiercza cieszą się "wzięciem".



W tym roku szkolnym do grona oryginalnych profili dołączyło Gimnazjum nr 1 z klasą strażacką. Skąd pomysł na taką klasę? Dyrektor szkoły Wiesława Matysiak wyjaśnia: - Chyba każde dziecko chciało kiedyś być strażakiem. Postanowiliśmy pomóc uczniom w realizacji tych marzeń. Zależy nam, żeby dzieciaki, które interesują się pracą w "służbach", mogły działać w tym kierunku już od bardzo wczesnych lat. Przecież "strażak" to brzmi dumnie.

Wśród szkół proponujących niespotykane profile najdłuższą tradycją poszczycić się może klasa szermiercza przy ZSO nr 5. Młodzież ćwiczy się tam w fechtunku już od lat 70. Jak twierdzi zastępca dyrektora Katarzyna Błaszczyk, dzisiejsi uczniowie tej klasy to często dzieci absolwentów.

Z praktycznych pobudek, na utworzenie klasy ukierunkowanej zdecydowała się dyrekcja Gimnazjum nr 24. - Pomysł na klasę muzealną powstał przed pięcioma laty. Nauczycielka historii zauważyła, że uczniowie lepiej przyswajają materiał, gdy korzystają z ikonografii. Postanowiliśmy utworzyć klasę, której celem jest uwrażliwienie młodzieży na sztukę - przyznaje Maria Zaremba-Ślachciak, dyrektor placówki. Kolejną interesującą propozycją jest klasa lotnicza w Gimnazjum nr 30. Jak przyznaje zastępca dyrektora Barbara Osiak, projekt nie zostałby zrealizowany, gdyby nie współpraca ze Stowarzyszeniem Byłych Pilotów. Szkoła znajduje się w sąsiedztwie 31. Bazy Lotniczej i właśnie ten fakt skłonił dzieci i rodziców do zainicjowania współpracy z pilotami.

W porównaniu do klas ogólnokształcących, program, który muszą zrealizować uczniowie klas "specjalistycznych", wygląda prawie tak samo. Jedyną różnicą są dodatkowe zajęcia w ramach ich specjalizacji. I tak przyszli szermierze, oprócz obowiązkowego WF-u, cztery razy w tygodniu uczestniczą w treningu fechtunku. Program realizowany przez klasę muzealną wzbogacony jest o comiesięczne wycieczki do Muzeum Narodowego. - Z racji określonej liczby godzin lekcyjnych tylko jeden dzień w miesiącu możemy poświęcić w całości na wyprawę do muzeum. Tak więc najistotniejszą różnicą między klasą profilowaną a ogólnymi jest urozmaicenie lekcji historii o interpretacje źródeł ikonograficznych. Taka metoda nauczania okazała się strzałem w dziesiątkę - chwali się Ślachciak.

Uczniowie klasy lotniczej uczą się nawigacji, mechaniki lotu oraz meteorologii, ale też dwa razy w roku wyjeżdżają na obozy lotnicze z byłymi pilotami.

Ślachciak przyznaje, że z każdym rokiem przybywa chętnych do nietypowej klasy. - W tym roku zaplanowaliśmy przyjęcie do klasy muzealnej 27 uczniów, a papiery złożyło około 40 chętnych. To jedyna klasa, do której nie możemy przyjąć wszystkich kandydatów - twierdzi.

W związku z tak dużym zainteresowaniem, szkoły przeprowadzają selekcję. Do 20-osobowej klasy strażackiej zakwalifikowali się szóstoklasiści, którzy pochwalić się mogli dobrą oceną z WF-u i przynajmniej dobrym zachowaniem. Przepustką do klasy lotniczej jest nie tylko bardzo dobry stan zdrowia, ale także pomyślne przejście rozmowy kwalifikacyjnej. Najdłuższą drogę muszą pokonać kandydaci do klasy szermierczej. Ich przygoda z fechtunkiem zaczyna się już w czwartej klasie szkoły podstawowej, kiedy to po pomyślnym zdaniu testów sprawnościowych, trafiają do grupy szermierczej. Jeśli w podstawówce dadzą dowód swojego talentu i zdyscyplinowania, to zostaną przyjęci do klasy sportowo-szermierczej w gimnazjum.

Najłatwiej mieli za to kandydaci do klasy muzealnej. - Nie chcemy, aby była to klasa elitarna, dlatego nie bierzemy pod uwagę ocen. Zasada jest prosta - kto pierwszy, ten lepszy - zapewnia Ślachciak.

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 78 ][ 79 ][ 80 ] - - [ 242 ][ 243 ]