Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 64 ][ 65 ][ 66 ] - - [ 242 ][ 243 ]
bogda425-03-2008 13:51:45   [#3201]

...Wszystkich nauczycieli, ale także i dyrektorów szkół, w ten sposób
potraktowanych namawiam do złożenia wniosków o ściganie z urzędu.
Zawód nauczyciela jest zawodem zaufania publicznego. Nie powinno być
tolerancji w tym względzie żadnej. Z moich doświadczeń wiem , że
jest to skuteczna forma reagowania. Tutaj sprawa jest o tyle prosta,
że ci którzy głoszą takie opinie nie są animowi. Dziennikarze,
moderatorzy czatów i forów powinni również zdecydowanie uczestniczyć
w procesie zwalczania chamstwa i agresji wśród młodzieży wobec
nauczycieli i innych dorosłych. Bez twardego, społecznego sprzeciwu
nie będzie możliwa poprawa tego stanu rzeczy. Nie bójmy się
upubliczniać nazwisk takich młodych przestępców. Tylko zdecydowana
postawa, widać to chociażby wobec kibiców piłkarskich, przyniesie
pozytywne rezultaty

z forum

bogda425-03-2008 13:51:56   [#3202]

usunęłam podwójnie wklejony wpis


post został zmieniony: 25-03-2008 13:52:58
grażka26-03-2008 07:59:41   [#3203]
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5055074.html
grażka27-03-2008 09:07:56   [#3204]
http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255,5032716.html
bogna27-03-2008 20:09:13   [#3205]

Prawo do standardów

http://www.samorzad.pap.pl/?d=803261401511709

Zespół ekspertów oświatowych przy Rzeczniku Praw Obywatelskich wspólnie z organizacjami samorządowymi pracuje nad pakietem zmian w systemie edukacji. Efektem ma być m.in. propozycja wprowadzenia standardów edukacyjnych.

Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że jedną z przyczyn nierówności w dostępie do edukacji jest ciągła destabilizacja systemu edukacji narodowej. – Trwający już blisko dekadę stan permanentnych zmian, wprowadzania kolejno po sobie sprzecznych nieraz projektów, powinien zostać zatrzymany – postuluje RPO. Jego zdaniem, „widoczny jest brak strategii – programu przewidującego długoterminowe efekty związane z rozwojem społecznym”.

Zdaniem rzecznika, kryterium miejsca zamieszkania często skutkuje nierównością szans edukacyjnych, podczas gdy okoliczność ta nie powinna mieć wpływu na szanse rozwoju dzieci i młodzieży.

Zespół ekspertów oświatowych pod przewodnictwem Waldemara Rataja, doradcy RPO pracuje m.in. nad określeniem standardów edukacyjnych. Wśród ekspertów są naukowcy, a także przedstawiciele stowarzyszeń działających na rzecz edukacji.

RPO prowadzi również konsultacje w tej sprawie z ogólnopolskimi organizacjami samorządowymi m.in. Związkiem Gmin Wiejskich, Związkiem Powiatów Polskich oraz Związkiem Miast Polskich.

Jak poinformowano nas w Biurze RPO, pierwsze spotkanie odbyło się z Zarządem Związku Gmin Wiejskich. W trakcie spotkania dyskutowano m.in. o stanie edukacji na wsi, działalności wiejskich szkół oraz perspektywach finansowania i rozwoju edukacji przedszkolnej na wsi.

- Obecnie uzgadniany jest termin spotkania RPO z Zarządem Związku Powiatów Polskich i Zarządem Związku Miast Polskich – poinformowała nas Elżbieta Nuszkiewicz-Hubert, starszy specjalista w Biurze RPO.

amk/

Marek Pleśniar27-03-2008 20:38:16   [#3206]

rzecznik jest ostatnio Specjalistą Od Spraw Wszelkich

pominąwszy potrzebność standardów w oświacie, to.. hm ..jest to trochę ten....

Ale jak pomoże to popieram:-)

jerzyk27-03-2008 21:55:46   [#3207]
 

Kolejki nauczycieli do poprawiania prac

Rok temu trzeba było namawiać nauczycieli do poprawiania prac, w tym roku ustawiła się kolejka chętnych. Nic dziwnego, bo stawki za poprawianie wzrosły o 65 procent.

- Mamy bardzo dużo chętnych, na przykład do poprawiania sprawdzianu w szkole podstawowej zgłosiło się 300 osób. Spośród nich wybraliśmy 205 - informuje Jan Korczyński, kierownik kieleckiej delegatury Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi.

Najpierw zakończono kompletowanie egzaminatorów chętnych do poprawiania sprawdzianu po szóstej klasie szkoły podstawowej, bo odbędzie się on już 8 kwietnia. W ostatnich latach przedstawiciele komisji egzaminacyjnej dzwonili do nauczycieli, zachęcając ich do poprawiania prac. Od tego roku sami się zgłaszają za pośrednictwem internetu.

Jeszcze większe jest zainteresowanie poprawianiem matur. Na ponad miesiąc przed egzaminami dojrzałości w internetowej kolejce jest już więcej chętnych niż miejsc. Tymczasem do tej pory OKE miała największy problem ze znalezieniem chętnych do poprawiania prac maturalnych z polskiego i języków obcych. - Teraz w ogóle nie ma z tym problemów - podkreśla Korczyński.

Nie tylko więcej jest chętnych do poprawiania prac, ale wielu nauczycieli chce też uzyskać niezbędne do tego uprawnienia. Aby móc poprawiać prace, trzeba przejść szkolenie zakończone uzyskaniem statusu egzaminatora. - Prowadzimy teraz pięć grup szkoleniowych, chętnych jest więcej - mówi Korczyński.

Jego zdaniem to wynik znacznie wyższych stawek za poprawianie matur. Najwięcej skorzystają na tym poloniści i nauczyciele języków obcych, którzy dostaną blisko 9 zł więcej za jedną pracę. Zwykle egzaminatorom zajmuje to pół godziny, a przeważnie otrzymują 50-70 prac do poprawy. W maju mogą zarobić dodatkowo do 1,5 tys. zł.

- To satysfakcjonujące pieniądze, proporcjonalne do nauczycielskich zarobków. Nie da się jednak ukryć, że są zawody, gdzie za dodatkową pracę w soboty i niedziele dostaje się dużo więcej - mówi Elżbieta Waszkuć, egzaminatorka z języka polskiego. - Trzeba też pamiętać, że poprawianie prac całkowicie wyłącza nauczyciela z życia przez trzy majowe weekendy. No i wiąże się z ogromną odpowiedzialnością - dodaje.

W czasie poprawiania prac egzaminatorzy są "skoszarowani" w zamkniętych szkołach.

Ile za sprawdzanie prac

2007 2008
Sprawdzian 5,5 zł 8,78 zł
Egzamin gimnazjalny (humanistyczny) 7 zł 11,41 zł
Egzamin gimnazjalny (matematyczno-przyrodniczy) 6 zł 9,88 zł
Matura (j. polski i obcy) 14 zł 22,83 zł
Matura (inne przedmioty - poziom podstawowy) 10 zł 16,24 zł
Matura (inne przedmioty - poziom rozszerzony) 12 zł 19,54 zł
Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce
Małgoś28-03-2008 08:20:05   [#3208]
Dyrektorze, przyjmij syna VIP-a do liceum
Agnieszka Czajkowska
2008-03-28, ostatnia aktualizacja 2008-03-27 21:35

Michał Głowacki, dyrektor III LO, zarzuca urzędnikom, że próbują zmusić go do przyjmowania do szkoły dzieci wrocławskich prominentów.
Zobacz powiekszenie
Fot. Maciej Świerczyński/AG
"Trójka" uchodzi za jedno z najlepszych liceów we Wrocławiu. Żeby dostać się do obleganych klas, np. matematyczno-fizycznej i architektonicznej, uczniowie muszą mieć bardzo dużą liczbę punktów. Wysoko ustawiona poprzeczka bywa nie do pokonania nawet dla bardzo zdolnych. Dlatego ambitni rodzice walczą o miejsca w tym renomowanym liceum.

Dyrektor odbierał dziesiątki telefonów od urzędników z prośbą, żeby kogoś przyjąć na "dodatkowe miejsce". Opowiada, że dzwonili do niego dyrektorzy z urzędu marszałkowskiego i wojewódzkiego, pracownicy kuratorium oświaty, profesorowie wrocławskich uczelni. O przyjęcie dziecka poza rekrutacją prosili też wpływowi biznesmeni. Ci obiecywali, że w zamian za przysługę szkoła będzie mogła liczyć na wsparcie finansowe.

Janina Jakubowska, rzeczniczka kuratorium oświaty: - Za kadencji obecnego kuratora nie mieliśmy żadnych skarg ze szkół. Jeśli któryś z naszych wizytatorów dzwonił do jakiejś szkoły, to prywatnie.

Najczęściej, jak twierdzi dyrektor, naciskali na niego urzędnicy z wydziału edukacji urzędu miejskiego.

- Wielokrotnie podlegałem takiej presji. Były to dla mnie sytuacje żenujące - mówi Michał Głowacki. - Dzwonili do mnie zastępcy dyrektorki wydziału edukacji i powołując się na nią prosili, żebym koniecznie przyjął jakiegoś ucznia. Ale telefonowali też urzędnicy niższego szczebla. Oni z kolei powoływali się na wysoko postawione osoby. To jakiś dziwny standard rodem z PRL-u. Urzędnicy myślą, że to ich prywatny folwark. Ponieważ dyrektorzy szkół im podlegają, to często są wobec takich praktyk bezbronni.

Sam Głowacki zapewnia, że nigdy się nie ugiął, że w ciągu 20 lat pracy na stanowisku dyrektora nie przyjął ani jednego protegowanego ucznia.

Głowacki opowiada o tych praktykach, bo zdenerwował go telefon z wydziału edukacji w sprawie listu jego uczennic do prezydenta miasta. Dziewczyny napisały, że budowa fontanny przy Hali Stulecia to zbytek. Wtedy zadzwonił do szkoły urzędnik z pretensjami i pytaniem, kto stoi za tym listem. Dyrektor Głowacki przypomina, że już we wrześniu 2006 roku interweniował w sprawie nacisków na przyjmowanie uczniów poza rekrutacją u odpowiadającego za edukację wiceprezydenta Jarosława Obremskiego. Nawet napisał do niego list.

Jarosław Obremski sprawę pamięta: - Takie praktyki są niedopuszczalne. Cóż, w urzędzie pracują nie tylko anioły.

Obremski mówi, że sam w czasie rekrutacji do szkół wyłączał komórkę, bo nie mógł opędzić się od licznych telefonów od znajomych z prośbami o pomoc w umieszczeniu dziecka w danej szkole.

Lilla Jaroń, dyrektorka wydziału edukacji, stanowczo odpiera zarzuty Głowackiego: - Nie wierzę w naciski moich podwładnych na dyrektora Głowackiego. To dyrektor decyduje, kogo przyjąć.

Dodaje, że zdarzają się sytuacje losowe: choroba dziecka, powrót z zagranicy. - Odsyłam wtedy rodziców, którzy proszą nas o wsparcie, do konkretnej szkoły. Radzę im, żeby napisali podanie i umówili się na rozmowę z dyrektorem.

Ale dyrektor Głowacki mówi, że nie chodzi mu o sytuacje losowe: - W takich przypadkach staram się być otwarty. W propozycjach, o których mówię, szło o obejście procedury rekrutacyjnej.

Dyrektorzy innych popularnych wrocławskich liceów zgodnie twierdzą, że nigdy nie mieli żadnych nacisków ze strony urzędników. Tylko jeden, ale anonimowo, przyznaje, że miał takie i przyjmował ponadplanowych uczniów po prostu powiększając klasy.

Wiceprezydent Obremski: - Porozmawiam z urzędnikami tego wydziału.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Marek Pleśniar28-03-2008 22:54:30   [#3209]

Nie likwidować szkół wiejskich

Zbigniew Włodkowski, wiceminister edukacji, jest przeciwny likwidacji szkół wiejskich. To ważny głos w tej dyskusji, bo wiele samorządów nie chce finansować malutkich szkół, do których uczęszcza niewiele dzieci.

Jeszcze kilka tygodni temu Kozłowo, mała miejscowość w powiecie mrągowskim (woj. warmińsko – mazurskie), żyła jednym tematem – zamierzeniami wójta Piotra Wołkowicza dotyczącymi likwidacji wiejskiej szkoły. Lokalna prasa szeroko informowała o tej sprawie pisząc: „Władze gminy Sorkwity rozważały pomysł jej likwidacji, argumentując swój zamiar kosztownym utrzymaniem wiejskiej podstawówki. Według nieoficjalnych planów uczące się tam dzieci miałyby zostać przeniesione do oddalonych o 12 kilometrów Sorkwit. Przeciwko temu zamiarowi protestowali dyrektor i rodzice, którzy obawiali się o bezpieczeństwo swoich pociech.” (Gazeta Olsztyńska z 13 marca). Po tym, jak sprawa stała się głośna, władze gminy wycofały się z tego pomysłu.
Zbigniew Włodkowski, Wiceminister Edukacji / Fot. J. Puszko
Kilka dni później, powiat mrągowski odwiedził Zbigniew Włodkowski, wiceministrem edukacji, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Kieruje on Departamentem Zwiększania Szans Edukacyjnych, które ma pomagać zwłaszcza młodzieży i dzieci z terenów wiejskich. Jego wizyta nie była związana z opisaną wyżej sytuacją (przyjechał na zjazd PSL, z listy tej partii dostał się do sejmu). Była to jednak okazja, by zapytać go o szkolnictwo wiejskie. Wiceminister stwierdził, że jest przeciwny likwidacji małych szkół wiejskich, bo często wokół nich skupia się całe życie małych miejscowości. Stają się one lokalnymi ośrodkami kultury. Dodał, że w tej chwili opracowywane są przepisy, które będą pomagały rozwiązywać takie problemy. Samorządy często nie mają pieniędzy na prowadzenie małych szkół, ale są gotowe przekazać je np. stowarzyszeniom zawiązanym przez nauczycieli i rodziców.
- I przesłanie, które MEN chce kierować do samorządów jest takie: przekazujemy, nie likwidujemy – mówi Zbigniew Włodkowski. – Chcemy wprowadzić nowy zapis w systemie oświaty, a mianowicie wtedy, gdy samorząd chce przekazać szkołę, nie musi jej likwidować.
W tej chwili przepisy utrudniają bezproblemowe przekazywanie szkół wiejskich i wymagają, by najpierw zlikwidować taką placówkę.

Wiceminister podkreśla, że obecny rząd bardzo interesuje się szkolnictwem wiejskim.
- Edukacja na terenach wiejskich została przez MEN doceniona, ponieważ powstał Departament Zwiększania Szans Edukacyjnych, którym kieruję – mówi Włodkowski. - Departament ten jest odpowiedzialny za wyrównywanie szans edukacyjnych dzieci i młodzieży szczególnie na terenach wiejskich, zwłaszcza na obszarach dotkniętych różnego rodzaju problemami społecznymi.

Departament zajmuje się także młodzieżą szczególnie uzdolnioną. Oferuje pomoc w postaci stypendiów i innych grantów pozwalających na dalsze kształcenie. Wiceminister odniósł się także do kwestii szkolnictwa na Warmii i Mazurach.
- Są to obszary potrzebujące szczególnego wsparcia – mówi Włodkowski. – Chcemy upowszechniać obowiązek przedszkolny. Celem obniżenia wieku szkolnego jest to, by do przedszkoli trafiły dzieci od 3 do 5 roku życia. Psycholodzy twierdzą, że jest to „złoty okres rozwoju dziecka”. Stwierdzili, że rok edukacji przedszkolnej, to o 20% lepsze wyniki w późniejszej nauce.
Małgoś29-03-2008 18:33:05   [#3210]

Dyrektor III LO we Wrocławiu: Przełamałem tabu

Agnieszka Czajkowska 2008-03-28, ostatnia aktualizacja 2008-03-28 21:44

"Wydział edukacji robi sobie u mnie w szkole własny nabór" - zażartowała kiedyś jedna z dyrektorek. Powiedziała mi też, że jestem ostatni naiwny, skoro skarżę się na takie praktyki w moim liceum

Zobacz powiekszenie
Fot. Maciej Świerczyński/AG
Michał Głowacki nie boi się represji ze strony wydziału edukacji
ZOBACZ TAKŻE
W piątkowej "Gazecie" dyrektor wrocławskiego III LO zarzucił urzędnikom, m.in. z miejskiego wydziału edukacji, że latami wywierali na nim presję, żeby przyjmował do szkoły dzieci wrocławskich prominentów, łamiąc zasady rekrutacji. Dyrektor zapewnia, że nigdy się nie ugiął.

Po naszym tekście wiceprezydent Jarosław Obremski odpowiedzialny za edukację obiecał, że wyjaśni sprawę nacisków na dyrektora, ale zlecił też kontrolę rekrutacji w III LO.

Rozmowa z Michałem Głowackim

Agnieszka Czajkowska: Wczoraj postawił Pan mocne zarzuty urzędnikom, szczególnie tym z wydziału edukacji urzędu miejskiego. Jego dyrektorka Lilla Jaroń stanowczo zaprzecza, jakoby ktoś na Pana naciskał. Co Pan na to?

Michał Głowacki, dyrektor III LO we Wrocławiu: Podtrzymuję wszystko, co powiedziałem. Dobrze pamiętam rozmowę telefoniczną z wicedyrektorką wydziału edukacji. Chodziło o dziecko jakiejś niezwykle ważnej osoby, która "dużo może". Nazwiska nie chciała podać, choć o to zapytałem. Powiedziała mi wtedy, że jej szefowa, czyli pani Jaroń, nie przyjmie odmowy.

Dzwonił też ówczesny kierownik działu szkół ponadgimnazjalnych, też powołując się na dyrekcję wydziału. A ja czekałem akurat na pismo od nich w bardzo ważnej i pilnej dla szkoły sprawie. Odpowiedź nie nadchodziła, za to był telefon w sprawie absolutnie prywatnej. Pamiętam to doskonale, rozmawiałem w gabinecie wicedyrektora w obecności dwóch innych osób. Przerwałem ten wątek i spytałem o naszą sprawę służbową. Dostałem wymijającą odpowiedź.

Były również telefony po prośbie od jednego z wojewodów, z kuratorium - od wizytatorów i chyba wicekuratora lub kuratora, już dokładnie nie pamiętam.

Na szczęście w ostatnim czasie dzwonią coraz mniej, a pracownicy wydziału edukacji w ogóle. Widocznie ludzie się przekonali, że ze mną tego typu spraw załatwić się nie da.

Czy sądzi Pan, że to powszechna praktyka w szkołach? A może "trójka" jest jakimś wyjątkiem?

- Sądzę, że to się zdarza także w innych dobrych liceach. Być może nie tak często jak u mnie. III LO - jako jedna z najlepszych szkół w mieście - jest bardzo popularne wśród gimnazjalistów. Mamy najwyższy próg przyjęć. Stąd to napięcie w okresie rekrutacji. W prywatnych rozmowach z dyrektorami wymieniamy się swoimi spostrzeżeniami na ten temat. Kiedyś jedna z dyrektorek zażartowała nawet: "wydział edukacji robi sobie u mnie w szkole własny nabór". Powiedziała mi też, że jestem ostatni naiwny, skoro skarżę się na takie praktyki u mnie w liceum.

Być może nie dla wszystkich dyrektorów naciski z góry są problemem. Może spełniają takie prośby w przekonaniu, że działają w interesie szkoły i swoich uczniów. Coś za coś. [To wydział edukacji rozdziela pieniądze na remonty, inwestycje, dodatkowe przedsięwzięcia szkół - przyp. red.]

Boi się Pan reakcji zwierzchników na ujawnienie nacisków?

- Kieruję bardzo dobrą szkołą, wygrałem kilka kolejnych konkursów na dyrektora, jestem dumny z osiągnięć naszych uczniów. Chciałbym otwartej, przyjaznej współpracy z urzędnikami. Ale czasami czuję się przez nich upupiony. Mam wrażenie, że moja szkoła jest pomijana, traktowana po macoszemu. Każde moje pismo czy pytanie pozostaje miesiącami bez odpowiedzi. No cóż, poruszyłem temat tabu, wystawiłem się. Sprawa jest znana od lat, pierwszy odważyłem się powiedzieć o niej publicznie. Ale nie zrobiłem nic złego, sądzę raczej, że to może przynieść pozytywny efekt. Może otworzą się inni dyrektorzy, a ci, którzy próbują coś załatwiać, przestaną to robić? Jeśli moje wystąpienie ma doprowadzić do konfrontacji, to proszę bardzo. Chcę uczciwej rozmowy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Baba Ewa31-03-2008 21:11:33   [#3211]
http://partnerstwo.onet.pl/1477640,3500,,wrog_w_mojej_klasie,artykul.html
Małgoś31-03-2008 21:59:58   [#3212]

Obremski: Dyrektor III LO mija się z prawdą

Agnieszka Czajkowska 2008-03-31, ostatnia aktualizacja 2008-03-31 20:04

Miasto skontroluje proces rekrutacji do najbardziej obleganych wrocławskich liceów. To reakcja na wystąpienie dyrektora "trójki", który zarzucił urzędnikom, że przez lata usiłowali nakłonić go do przyjmowania do szkoły dzieci wrocławskich prominentów.

Zobacz powiekszenie
Fot. Łukasz Giza/AG
Jarosław Obremski, wiceprezydent Wrocławia
Agnieszka Czajkowska: Dyrektor III LO Michał Głowacki dwa lata temu napisał do Pana list, w którym skarżył się na presję ze strony wydziału edukacji w sprawie przyjmowania do szkoły dzieci poza systemem rekrutacji. Czy wyjaśnił Pan wtedy tę sprawę?

Jarosław Obremski, wiceprezydent Wrocławia: Listu nie pamiętam, ale przypominam sobie rozmowę z panem dyrektorem na zupełnie inny temat. W czasie naszej ówczesnej rozmowy nie padło ani jedno słowo na temat rekrutacji i ewentualnych nacisków na pana dyrektora ze strony pracowników wydziału edukacji, dlatego niczego wtedy nie wyjaśniałem. Pracownicy WE mają prawo dzwonić do dyrektorów szkół w sprawie rekrutacji. Zdarzają się przecież sytuacje sporne, np. błąd w naliczeniu punktów, historie losowe itp. Nie zawsze system jest w stanie wyłapać sytuacje wyjątkowe. Urzędnicy mają wgląd w rekrutację także po to, żeby ją usprawnić. W niektórych szkołach radzimy dyrektorom poszerzenie klas czy wręcz utworzenie dodatkowych.

Nie wierzy Pan w naciski na dyrektora Głowackiego?

- Powiedzmy sobie wprost: jest konflikt między wydziałem edukacji i dyrektorem III LO. Oczywiście nie jestem naiwny i zdaję sobie sprawę, że takie zjawisko mogło mieć miejsce w szkołach, szczególnie tych, które mają bardzo wielu kandydatów. Ale jestem ścisłowcem i dla mnie sytuacja jest prosta. Jeżeli jest jakaś presja ze strony urzędu, łatwo ją wykażemy. Poszukamy nazwisk VIP-ów na listach przyjętych i sprawdzimy, czy właśnie te dzieci dostały się do szkoły, mimo że miały mniej punktów, niż było to wymagane. Jeśli okaże się, że takich sytuacji nie ma, to znaczy, że elektroniczny system rekrutacji jednak działa.

Jeden z dyrektorów powiedział mi, że odkąd wprowadziliśmy ten system, przyjmowanie poza oficjalną rekrutacją to byłoby czyste wariactwo. Zbyt wielkie ryzyko.

Ma Pan zamiar skontrolować proces rekrutacji w III LO, chociaż dyrektor twierdzi, że mimo nacisków żadnego protegowanego nie przyjął. Czy to nie jest rodzaj "odegrania się" na szkole za to, co dyrektor ujawnił?

- Nie. Chcę po prostu poznać mechanizm i zbadać, które przypadki są efektem nacisków ze strony urzędników. A może okaże się, że to nie są wcale protegowani, a osoby przyjęte ze względu na jakąś szczególną sytuację? Tu nie chodzi tylko o "trójkę". Zamierzam się spotkać w tej sprawie z dyrektorami popularnych wrocławskich liceów. Niewykluczone, że sprawdzimy, jak w tych szkołach przebiegał proces rekrutacji. Na razie uważam, że zarzut dyrektora Głowackiego jest gołosłowny.



Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Małgoś31-03-2008 22:49:59   [#3213]
 .
post został zmieniony: 31-03-2008 22:50:37
Marek Pleśniar31-03-2008 22:57:31   [#3214]
dlatego tak cieszy mnie ponadlokalny charakter naszej organizacji;-)
bogna02-04-2008 08:26:30   [#3215]

Krystyna Szumilas: Standardy gminne

Krystyna Szumilas: Standardy gminne

- Proponuję określanie standardów oświatowych „od dołu”, czyli najpierw określenie ich przez gminy, powiaty i województwa dla szkół i placówek, których są organami prowadzącymi – mówi wiceminister edukacji Krystyna Szumilas. Publikujemy odpowiedzi Pani minister na pytania, na które nie zdążyła odpowiedzieć podczas czatu internetowego.

BOS: Jeżeli przepisy i tryb przyjmowania ustawy budżetowej zakłóca sprawne funkcjonowanie ustawy o systemie oświaty w kwestii pomocy materialnej, czy nie warto pomyśleć o skoordynowaniu przepisów, aby praca samorządów była sprawniejsza?
Krystyna_Szumilas, sekretarz stanu w MEN: Rządowy projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty precyzuje niektóre przepisy dotyczące pomocy materialnej dla uczniów, więc będzie trochę łatwiej. Przynajmniej wiadomo będzie, na jaki okres może być przyznane stypendium. Będziemy proponować inne zmiany przy następnej zmianie.

magast: Czy MEN przewiduje nowe rozwiązanie dotyczące łączenia niepełnosprawności sprzężonych? Czy dalej obowiązywać będzie wątpliwa interpretacja ministerialna?
- Dzieci niepełnosprawne umysłowo potrzebują specjalnej organizacji nauki i metod pracy, dostosowanych do ich możliwości intelektualnych. Sprzężenie dwóch niepełnosprawności wymaga zastosowania dodatkowych środków i metod. Natomiast dzieci przewlekle chore wymagają innej organizacji nauki, z uwagi na stan zdrowia.

Teoretyk: Jak Pani zdaniem, będzie wyglądała Polska za 20 lat ?
- Będzie krajem rozwiniętym gospodarczo, krajem ludzi świadomych swoich praw i obowiązków.

Szelewa_Swidnica: Jak MEN myśli zachęcić absolwentów politechnik do nauczania zawodu w szkołach i kiedy, bo jest tragicznie, uczą sami emeryci.
- Potrzebne są systemowe zmiany wynagradzania nauczycieli, które między innymi pozwolą na rozwiązanie tego problemu. To nie tylko problem nauczycieli zawodu, ale również nauczycieli języków obcych, czy też przedmiotów ścisłych. Do ich wprowadzenia potrzebna jest zgoda społeczna.

jan: Dlaczego do tej pory nie jest określony jednoznacznie sposób prowadzenia obsługi finansowo-księgowej szkół zgodny z ustawą o finansach publicznych.
- Część samorządów chce utrzymania dotychczasowych przepisów ze względu na oszczędności.

Smakosz: Jaka jest ulubiona potrawa Pani Minister ?
- Mozzarela z pomidorami i bazylią, a rzeczywiście marzę o niedzielnym obiedzie przygotowanym przez moją babcię – z tradycyjnym śląskim rosołem z domowym makaronem, kluskami i roladą. Moja babcia była świetną kucharką.

Patryk_Gabriel: Czy jest rozważana możliwość zróżnicowania wynagrodzenia nauczycieli ze względu na przedmiot, którego uczą? Ilość pracy oraz odpowiedzialność nauczycieli poszczególnych przedmiotów nie jest przecież równa.
- Ta propozycja dotyczy zmian w systemie wynagradzania nauczycieli. Jak wspomniałam wcześniej, zmiany systemowe muszą być omawiane przez MEN na wspólnym spotkaniu z przedstawicielami samorządów i związków zawodowych.

Dyrektor_przedszkola: Czy przewiduje się w ramach upowszechnienia wychowania przedszkolnego objęcie obowiązkiem przedszkolnym dzieci pięcioletnich?
- Przed pójściem do szkoły pięciolatki powinny co najmniej przez rok uczestniczyć w zajęciach przedszkolnych. Dlatego pięciolatek będzie miał prawo do rocznego przygotowania przedszkolnego.

Maria_Gierlowska: Czy MEN przewiduje konsultowanie planowanych zmian obniżenia wieku szkolnego ze środowiskiem nauczycieli, w tym przedszkoli, również z nauczycielami z małych miast, gdzie jest jedna podstawówka, w której zajęcia kończą się po 15,00, a oddziały sześciolatków mieszczą się w przedszkolach?

- Planujemy konsultacje z samorządami, nauczycielami i rodzicami. Od połowy kwietnia rozpocznie się cykl konferencji regionalnych.

Urzędnik: Jak wprowadzić bon w gminie wiejskiej? Czy to ma sens?
- Jest sensowne określenie jasnych i czytelnych zasad podziału pieniędzy pomiędzy szkoły bez względu na to, czy są to szkoły prowadzone przez gminy wiejskie czy miejskie. Rodzice maja prawo wiedzieć, jakie zasady obowiązują przy podziale pieniędzy publicznych.

mieszkaniec_wsi: Jak Pani minister wyobraża sobie wprowadzenie standardów oświatowych?
- Proponuję określanie standardów „od dołu”, czyli najpierw określenie ich przez gminy, powiaty i województwa dla szkół i placówek, których są organami prowadzącymi.

Waldemar: Czy zapisała się Pani Minister do portalu nasza-klasa ? Co Pani sądzi o tym portalu?
- Nie zapisałam się. Kiedyś nawet miałam zamiar tam zajrzeć, ale skończyło się na zamiarze. Mam kontakt z niektórymi koleżankami i kolegami ze szkolnej ławy, dobrze byłoby się spotkać ze wszystkimi. Może portal by to ułatwił?

TERZUS: Czy zapis o dacie 31 marca jako terminie wyboru podręczników to działanie lobby wydawniczego?
- To pomysł forsowany przez ministra Giertycha.

Obronca: Czy będzie wspólne stanowisko MEN i Ministra Zdrowia odnośnie kryteriów w sprawie orzekania o niepełnosprawnościach dzieci i młodzieży? Wydawanie zaświadczeń przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne pozostawia wiele do życzenia!
- Sprawa wymaga wyjaśnienia i uregulowania. Kontrola NIK wykazała, że w wielu przypadkach samorządy i szkoły błędnie interpretują zaświadczenia o niepełnosprawnościach. Często też wydawane przez poradnie zaświadczenia nie są jednoznacznie. MEN pracuje nad określeniem jasnych i jednolitych zasad wydawania zaświadczeń przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne.

Al: Czy ministerstwo zapewni samorządom środki na promowanie najlepszych nauczycieli?
- To jedna z przesłanek zmian systemowych wynagradzania nauczycieli. W obecnym dodanie środków nie spowoduje automatycznie promowania najlepszych nauczycieli. Chcemy o tym rozmawiać wspólnie z przedstawicielami samorządów i związków zawodowych

Leszek Świętalski - Wójt Gminy Stare Bogaczowice: Reprezentuję polski samorząd w Komitecie Regionów UE. W wielu przypadkach zajmujemy się problematyką edukacji i wychowania. Chcielibyśmy osiągnąć poziom Finlandii, Szwecji i innych krajów w zakresie modelu wychowania i nauczania, ale i osiąganych efektów. Jednakże przy polskim systemie Karty Nauczyciela i finansowania oświaty jest to marzenie nieosiągalne. Wprowadzając do tamtych krajów system Karty doprowadzilibyśmy do ruiny finansów oświatowych i całego systemu w ostateczności. Mam przed sobą raport OECD „Edukacja w zarysie”;. Dla Polski zatytułowany „Mało pracy, małe płace”;. Płace nauczycieli są na szarym końcu krajów OECD, ale i polski nauczyciel pracuje znacznie mniej niż nauczyciele w innych krajach. W polskiej szkole średniej nauczyciel pracuje rocznie 253 godziny krócej, a w porównaniu z nauczycielem węgierskim aż o 448 godzin mniej. Średnie tzw. pensum w krajach Unii o 26 godzin dydaktycznych, nie wspominając o urlopach, przerwach, tzw. dniach wolnych od zajęć edukacyjnych i w efekcie o rzeczywistych dniach nauczania. Statystyka OECD pokazuje także, że w większości krajów zarobki nauczyciela wzrastają wraz z poziomem szkoły, w której pracuje: mniejsze są w przedszkolach, a największe w liceach. Różnica to ok. 30%. Tymczasem w Polsce nie ma tu żadnych różnic. Te, które są wynikają z nadanych stopni awansu. Bez ich ewaluacji, wyników, ocen, - raz na zawsze.
Pytanie: Jak długo będziemy konserwować ten stan rzeczy (zamiatać problemy pod dywan) i upatrywać tylko możliwość zmiany statusu i etosu nauczycieli, a tym samym efektów nauczania (to jest chyba pryncypium!) poprzez wzrost wynagrodzeń, bez chociażby wzrostu wydajności i efektów?

- Chcemy zaproponować systemowe zmiany wynagradzania nauczycieli, tak aby zawód był konkurencyjny na rynku pracy, aby młodzi, dobrze wykształceni ludzie chcieli pracować w szkole. I aby możliwe było lepsze wynagradzanie tych rzetelnie pracujących nauczycieli. Uważam, że dyskusja o zmianach systemowych w wynagradzaniu nauczycieli powinna się toczyć wspólnie ze związkami zawodowymi i przedstawicielami samorządów terytorialnych.

Dzie: Poprzednie kierownictwo MEN rozpoczęło prace nad zbadaniem stanu finansowania oświaty. Te badania miały pomóc we wprowadzaniu standardów oświatowych. Pomogą? I kiedy wyniki zobaczą samorządowcy?
- Finansowanie zadań oświatowych to jeden z głównych tematów rozmów w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Pracuje nad nim również zespół zajmujący się dokończeniem reformy administracyjnej państwa.

JB: Dlaczego nie zmieni się odpisu na fundusz socjalny dla nauczycieli do poziomu podstawowego a zaoszczędzone środki nie dołoży się do wynagrodzeń. Obecnie FS dla nauczycieli jest trzykrotnie wyższy niż dla pozostałych pracowników.
- To wymaga zamiany ustawy Karta nauczyciela i jak wcześniej mówiłam, musi być omówione na wspólnym spotkaniu przedstawicieli samorządów i związków zawodowych.

Zapis czatu: Krystyna Szumilas: Zaproszenie do dyskusji

hania03-04-2008 14:38:56   [#3216]
może bardziej wekendowy
ale o szkole w końcu ....to daję tu link za długie do wklejania nieco....
http://www.gazetawyborcza.pl/1,89247,5071601.html
malmar1503-04-2008 19:04:00   [#3217]
Koniec wcześniejszych emerytur dla nauczycieli?

Czwartek, 3 kwietnia (07:55)

Tylko starsi nauczycieli nadal będą odchodzić na emeryturę pięć lat wcześniej. Młodsi będą musieli pracować jak wszyscy do 60-65 lat. Tak przynajmniej chce rząd, twierdzi "Gazeta Wyborcza".

Rząd chce wreszcie dokończyć reformę emerytalną z 1999 r., która zakłada cięcie emerytalnych przywilejów, przede wszystkim wcześniejszych emerytur. Co roku kosztują one budżet ponad 20 mld zł. Z ponad miliona osób uprawnionych do wcześniejszej emerytury zachować je ma jedynie 140 tys. pracujących w najcięższych warunkach, np. hutnicy.

Stracą głównie nauczyciele. Teraz mogą przechodzić na emeryturę po 30 latach pracy w szkole, bez względu na wiek. "Karta nauczyciela" gwarantuje ponadto belfrom emeryturę w wieku 55 lat (panie) i 60 lat (panowie), o ile przepracowali w szkole 20 lat plus 10 gdzie indziej. Co roku z wcześniejszych emerytur korzysta kilka-kilkanaście tysięcy nauczycieli.

Rząd chce, by zapis w "Karcie nauczyciela" przestał obowiązywać do końca roku. Od 2009 r. nauczyciele mają pracować jak wszyscy - do 60 lat kobieta i 65 mężczyzna. Będzie jednak wyjątek dla nauczycieli, którym do emerytury brakuje tylko kilku lat. Nadal będą mogli wcześniej skończyć pracę. Nie pójdą jednak na wcześniejszą emeryturę, lecz na specjalny płatny urlop nauczycielski - maksymalnie pięcioletni. A potem - na zwykłą emeryturę. Ile dostanie nauczyciel na urlopie? Resort pracy jeszcze tego nie wyliczył.

Źródło informacji: PAP/Gazeta Wyborcza
malmar1503-04-2008 19:16:09   [#3218]
Najwięcej studentów jest na pedagogice

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podało do wiadomości, że w bieżącym roku akademickim naukę rozpoczęło 455 tysięcy osób. Najwięcej osób studiuje pierwszy rok na wydziałach pedagogicznych oraz prawie.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podało do wiadomości, że w bieżącym roku akademickim naukę rozpoczęło 455 tysięcy osób. Najwięcej osób studiuje pierwszy rok na wydziałach pedagogicznych, prawie, zarządzaniu, ekonomii i administracji. Na tych pięciu wymienionych kierunkach, na pierwszym roku, studiuje aż 140 tys. studentów, z tego- 37 tys. na pedagogice, 31 tys. na prawie i 27 tys. na zarządzaniu.

Studia na kierunkach ścisłych i technicznych wybrało zaledwie 14% maturzystów. Wśród nich prym wiedzie informatyka, budownictwo, biotechnologia i ochrona środowiska. Zdaniem analityków rynku pracy, to zbyt mała ilość uczniów aby zapełnić lukę - przy obecnym poziomie kształcenia już za pięć lat zabraknie około 75 tys. inżynierów.

Minister nauki i szkolnictwa wyższego, Barbara Kudrycka planuje dofinansować studentom naukę na kierunkach ścisłych, głównie inżynierskich kształcących w dziedzinach nowoczesnych technologii, aby zachęcić młodzieży do studiowania. Znajdą się środki na ten cel z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.

Źródło: Gazeta Prawna
malmar1503-04-2008 19:19:08   [#3219]
Reforma edukacji będzie monitorowana

Rzecznik Praw Obywatelskich, Janusz Kochanowski zamierza razem z samorządami kontrolować zmiany w systemie oświaty wprowadzane przez minister Katarzynę Hall.

Zdaniem rzecznika reformy edukacyjne w Polsce udawały się w dużym stopniu dzięki samorządom, dlatego zostały zaproszone do dyskusji na temat problemów w oświacie.

Celem dyskusji jest określenie standardów edukacyjnych, których brak jest przyczyną destabilizacji finansowej w systemie edukacji.

Pod pojęciem "standardów edukacyjnych" Waldemar Rataj, doradca RPO, rozumie gwarancje, jaki obywatel ma prawo oczekiwać w dziedzinie edukacji od Państwa.

Jednym z przykładów takich standardów jest model absolwenta - powinien on wiedzieć na tym etapie, na co może liczyć od państwa. Standardy należy wprowadzić także do systemu finansowania oświaty, tak aby samorządy uzyskały odpowiednie gwarancje od Państwa i nie były skrajnie obciążane.

Rzecznik Praw Obywatelskich chce także badać rolę rodziców w systemie edukacji. Akcję ta umożliwia mu regulacja dotycząca utworzenia rad rodziców w szkołach.

Źródło: samorząd. PAP
grażka03-04-2008 21:15:05   [#3220]

http://www.gazetawyborcza.pl/0,89246.html

Trafiłam na taki zestaw teskstów - dołujący dość :/

hania03-04-2008 22:57:13   [#3221]
właśnie poczytałam to grażki w wersji papierowej gazety i znalazłam w necie chcąc tu wkleić link
zdołowało mnie to co rodzice robią......
hania04-04-2008 08:46:45   [#3222]
http://www.gazetaprawna.pl/?action=showNews&dok=2189.89.0.39.17.2.0.1.htm

W szkołach zabraknie nauczycieli języków obcych

Od września tego roku najmłodsi uczniowie mają obowiązkowo uczyć się języka obcego. Dyrektorzy szkół ostrzegają, że będą mieć kłopot ze znalezieniem odpowiednio przygotowanych nauczycieli.

Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, aby uczniowie klas I-III obowiązkowo uczyli się języka obcego. Od 1 września tego roku lekcje angielskiego, niemieckiego czy rosyjskiego będą włączone do kształcenie zintegrowanego.

- Zaproponowane zmiany, które są konsekwencją rozporządzenia w sprawie podstaw programowych mogą spowodować duże utrudnienia w organizacji pracy w szkołach z powodu braku nauczycieli o odpowiednich kwalifikacjach - ostrzega Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Dodaje, że może to spowodować, że języków obcych nie będą uczyć filologowie. Już obecnie w wielu szkołach dzieci uczą się języka angielskiego czy niemieckiego w ramach tzw. godzin dyrektorskich. Jest to dla nich przedmiot dodatkowy.

- Dzięki temu mogą go uczyć nauczyciele niemający kwalifikacji do kształcenia zintegrowanego - tłumaczy Joanna Berdzik.

Jednak zgodnie z projektem rozporządzenia ministra edukacji narodowej w sprawie ramowych planów nauczania w szkołach publicznych od 1 września 2008 r. w klasach I-III zostanie zmniejszona liczba godzin dyrektorskich z 12 do 6 i zwiększona liczba godzin kształcenia zintegrowanego z 54 do 60. W ten sposób nauka języka obcego zostanie włączona w kształcenie zintegrowane.

- To oznacza, że języka będą mogli uczyć nauczyciele nauczania początkowego, którzy wcale nie muszą znać dobrze języka obcego albo filologowie, ale posiadający również kwalifikacje do uczenia najmłodszych dzieci - tłumaczy Joanna Berdzik.

Dlatego stowarzy-szenie postulowało o wyłączenie nauki języka obcego z nauczania zintegrowanego (jak religię) i zapisanie jej jako oddzielny przedmiot. Resort edukacji wyjaśnia jednak, że jest to niemożliwe. Podstawa programowa dla klas I-III nie przewiduje takiej możliwości.

Jednocześnie resort zapewnia, że taki zapis nie spowoduje, że języka obcego najmłodszych uczniów będą musieli uczyć nauczyciele-wychowawcy. Anna Żdan z Ministerstwa Edukacji Narodowej wyjaśnia, że języków będą też mogli nauczać filologowie i absolwenci językowych kolegiów nauczycielskich.

Samorządy, organy prowadzące szkoły i dyrektorzy szkół alarmują, że może zabraknąć odpowiednio przygotowanych nauczycieli. Obecnie w szkołach podstawowych pracuje prawie 20 tys. nauczycieli języków obcych. Na jednego przypada 124 uczniów, czyli pięć 25-osobowych klas.

W wielu szkołach dzieci uczą się języka angielskiego w ramach pilotażowego programu resortu. Na jego realizację w ubiegłym roku przeznaczono 98 mln zł. Mimo to w wielu szkołach, głównie wiejskich, pierwszoklasiści nie uczą się języka, głównie z powodu braku odpowiedniej kadry.

- Nam udało się pozyskać nauczyciela nawet do jednej szkoły, choć chcieliśmy wprowadzić angielski w pięciu placówkach - mówi Irena Białowicz, skarbnik gminy Bobrowo.

20 tys. nauczycieli języków obcych pracuje w szkołach podstawowych

JOLANTA GÓRA

jolanta.gora@infor.pl
aza04-04-2008 09:42:26   [#3223]

Rzecznik żąda wyjaśnień w sprawie przedszkoli

  2008-04-03, ostatnia aktualizacja 2008-04-03 20:04

Rzecznik praw obywatelskich domaga się wyjaśnień od minister edukacji w sprawie rekrutacji do przedszkoli. Wpływają do niego skargi od rodziców dzieci urodzonych pomiędzy 1 września a 31 grudnia, czyli 2,5-latków. Jako że w przedszkolach brakuje miejsc, pierwszeństwo mają dzieci, które skończą trzy lata przed 1 września. Rodzice uważają, że to dyskryminacja. W Warszawie można było składać podania do 31 marca. Miejsc w przedszkolach jest 8,5 tys., trzylatków ponad 15 tys.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Marek Pleśniar04-04-2008 11:34:50   [#3224]
rzecznik jest wszechstronny;-)
aza04-04-2008 12:52:56   [#3225]

Młodsi do przedszkoli

Marek Kozubal 04-04-2008, ostatnia aktualizacja 04-04-2008 09:04

Biuro Edukacji zmieniło zasady naboru, teraz wszystkie dzieci z rocznika 2005 mają szansę na przyjęcie do przedszkoli. To efekt dwumiesięcznego boju, jaki z urzędnikami stoczyła Monika Okrasa, mama małej Mai.

autor zdjęcia: Dariusz Golik
źródło: Fotorzepa

Jolanta Lipszyc, szefowa miejskiego Biura Edukacji, w rozmowie z „Życiem Warszawy” zapowiedziała: – W piątek zostanie zniesiony próg wiekowy przy przyjęciach do przedszkoli.

Oznacza to, że dzieci, które do końca sierpnia nie skończyły trzech lat, otrzymają w tej kategorii taką samą liczbę punktów jak pozostałe. To efekt walki Moniki Okrasy, matki 2,5-letniej Mai, o prawa do równego traktowania.

Za młoda na punkty

Gdy w marcu pani Monika zarejestrowała córkę w systemie komputerowej rekrutacji do przedszkoli, okazało się, że ma minimalne szanse na umieszczenie jej w placówce.

– Maja trzy lata ukończy 13 października. Okazało się, że ta data ją dyskwalifikuje – opowiada pani Monika.

Dlaczego? System przydzielił jej tylko 544 punkty.

– Zmieniłam jedną pozycję w formularzu zgłoszeniowym i wpisałam, że Maja urodziła się przed 1 września. System przydzielił 1568 punktów i jej szanse wzrosły – mówi. Zdaniem rezolutnej matki, to dyskryminacja dzieci.

Z jej opinią nie zgadzali się miejscy urzędnicy.

– Z ustawy wynika, że do przedszkola mogą chodzić dzieci w wieku od trzech do sześciu lat. Młodsze, czyli 2,5-roczne, mogą być przyjęte tylko wtedy, gdy w danym przedszkolu będą wolne miejsca – tłumaczyła Jolanta Lipszyc.

Miejscy urzędnicy nieoficjalnie przyznawali, że wprowadzenie progu wieku w rekrutacji pozwoli na to, aby przyjąć niemal wszystkie dzieci starsze. – W Warszawie brakuje miejsc w przedszkolach dla około 3 tysięcy dzieci, a prawie tyle starało się o przyjęcie 2,5-latków – przyznawali urzędnicy. Pani Monika postanowiła jednak walczyć o swoje. Pukała do wszystkich możliwych urzędów i mediów. Pisała do ministra edukacji, rzecznika praw dziecka oraz rzecznika praw obywatelskich. Z rodzicami w podobnej sytuacji założyła ogólnopolskie forum internetowe.

Traktować jednakowo

Miejscy urzędnicy tydzień temu wystąpili do Ministerstwa Edukacji z prośbą o opinię prawną. I zostali zaskoczeni. W odpowiedzi pracownicy ministerstwa napisali, że przepisy w tej sprawie nie są precyzyjne, i zapowiedzieli nowelizację prawa.

Jednocześnie orzekli, że „prawo do korzystania z wy-chowania przedszkolnego od 1 września mają wszystkie dzieci, które kończą trzy lata w danym roku kalendarzowym”. Słowem – uznali, że ratusz przy rekrutacji powinien jednakowo traktować trzylatków i dzieci młodsze.

2943 dzieci poniżej trzeciego roku życia zostało zarejestrowanych w systemie rekrutacyjnym do warszawskich przedszkoli

Wczoraj Jolanta Lipszyc zapowiedziała, że zniesie próg wiekowy.

Dla rodziców pociech, które urodziły się od września do grudnia, to dobra wiadomość. Szansę przyjęcia zyska ponad 2,9 tys. maluchów.

To jednocześnie zła wiadomość dla dzieci starszych, bo nie wszystkie mogą zostać zakwalifikowane.

Elektroniczne zapisy kandydatów do przedszkoli zakończyły się z końcem marca, w systemie zarejestrowało się 11,9 tys. dzieci. Miejsc w publicznych przedszkolach jest 8,6 tys.

Nikt, kto wcześniej chciał zapisać dziecko, a wycofał się z tego, gdy ratusz preferował dzieci trzyletnie, nie może już teraz tego zrobić. – Ale rodzice mogą starać się o przyjęcie swoich pociech po 1 września. Będą wolne miejsca, bo część rodziców – jak co roku – zrezygnuje z posyłania dzieci – uspokaja Beata Murawska, zastępca dyrektora Biura Edukacji.

Efektem zamieszania w rekrutacji do przedszkoli będzie to, że 11 kwietnia najpewniej nie zostaną wywieszone kompletne listy przyjętych.

– Zmiana punktacji spowoduje, że może się to opóźnić o dzień, dwa – przypuszcza Jolanta Lipszyc

Źródło : Życie Warszawy
aza04-04-2008 12:53:26   [#3226]
fajnie mamy, nie?
AnJa04-04-2008 13:30:18   [#3227]
fajnie macie, no:-)

tylko krowa nie zmienia poglądów- urzednik często

dogęscisz czy wywalisz częśc samitnych matek, przyjmując inne samotne matki?
hania04-04-2008 16:34:30   [#3228]
szybciutko rozbuduj przedszkole, kurka.....
albo alternatywne - parter duży masz w domu...
sorry za głupie żarty
u nas też problem....
cynamonowa04-04-2008 16:42:46   [#3229]

nie zauwazyłam , powtórzyłam artykuł:)


post został zmieniony: 04-04-2008 16:46:04
malmar1504-04-2008 19:35:13   [#3230]
Studia dzienne zostają bezpłatne

Rząd nie zdecyduje się w tej kadencji na wprowadzenie częściowej odpłatności za studia dzienne. Dziennik Polska dotarł do założeń zmian w ustawie o nauce i uczelniach, które opracowali eksperci Ministerstwa Nauki.

Projekt resortu zakłada finansowanie nauki na uczelniach poprzez system bonów edukacyjnych poręczanych przez państwo, ale dopiero za kilka lat. Byłby to system kredytów studenckich, które absolwenci spłacaliby po podjęciu pracy i osiągnięciu stabilnych dochodów. Eksperci proponują także stworzenie państwowych funduszy poręczeniowych na dotacje do odsetek i niespłacane pożyczki.

Za to już za klka miesięcy rząd wskaże kierunki studiów strategicznych dla gospodarki. Studenci tych kierunków, będą mogli liczyć na wysokie stypendia rządowe. Powstanie także specjalny fundusz, który będzie finansował zatrudnianie na polskich uczelniach wybitnych zagranicznych naukowców. Rząd chce także przyciągnąć studentów z zagranicy, oferująć im wizy i możliwość pracy.
Małgoś04-04-2008 21:50:46   [#3231]

Kto uczy twoje dzieci?

 Rozmawiali Marek Wąs, Marek Sterlingow 2008-04-04, ostatnia aktualizacja 2008-04-04 10:29:12.0

Rodzice mają prawo wymagać od szkoły dobrego nauczania. A jeśli są pewni, że nauczyciel jest zły, bo nie potrafi przekazać dziecku wiedzy, to doprowadzenie do jego zwolnienia jest ich obowiązkiem - mówi Bożena Ptak, polonistka z Gdańska

Marek Wąs, Marek Sterlingow: - Dziecko przychodzi ze szkoły. My: Odrób lekcje. Ono: Nie mogę. I tak codziennie. Co robić?

Bożena Ptak*: - Nie panikować.

Jak nie panikować, gdy dziecko wymyśla tysiąc powodów byle tylko nie pracować. Nic nie zrozumiał z lekcji, uczą go głupot albo zwyczajnie kłamie, że nic nie zadano. Co wtedy? Odrabiać za niego? Szukać korepetytora?

- Często się zdarza, że dziecko nic z lekcji nie wyniosło, cały dzień uczono je głupot i na koniec zadano do rozwiązania problemy niczym Einsteinowi. Dlatego z szukaniem korepetytora radzę się wstrzymać. Nauczyciele mają obowiązek nie tylko uczyć, ale i nauczyć. W dziewięciu przypadkach na dziesięć wina leży po stronie szkoły. Najpierw zapytajmy, jaka jest, a jaka powinna być szkoła.

Jaka?

- Szkoła to rodzice, dzieci i my - nauczyciele. Rodzice muszą zrozumieć, że mają prawo wymagać od szkoły dobrego nauczania. Bez znaczenia, czy posłali dzieci do szkoły prywatnej, czy publicznej. Płacą podatki, więc od nauczycieli szkoły publicznej też mogą wymagać.

Od czego zacząć?

- Od dobrego poznania nauczycieli. Ja staram się już na pierwszym spotkaniu z rodzicami określić nasze role. Mówię o swojej i szkoły koncepcji nauczania i o oczekiwaniach wobec nich. Przechodzę z rodzicami na ty, aby zmniejszyć dystans i ułatwić komunikację. Uświadamiam im ich prawa. Wymieniamy telefony, aby w razie konieczności być w kontakcie. Rodzic musi wiedzieć, gdzie szukać pomocy w przypadku narkotyków, przemocy, ucieczek z domu itd.

Nie każdy nauczyciel daje rodzicom numer komórki.

- Moje pokolenie komórkę poznało bardzo późno. To dzieci nauczyły mnie, jak z niej korzystać. Nauczycieli, którzy nie wiedzą, po co mają komórki, zwolniłabym z pracy. Nie zajmujemy się przecież produkcją cukierków.

Rodzice powinni domagać się zwolnienia nauczyciela, który nie spełnia ich oczekiwań?

- Z wyrokami zawsze trzeba ostrożnie. Ale kiedy są przekonani, że nauczyciel jest zły, bo nie potrafi przekazać dziecku wiedzy, to doprowadzenie do jego zwolnienia jest ich obowiązkiem. Nie mówiąc o sytuacjach skrajnych - psychicznego znęcania się czy molestowania.

Czyli co? Idziemy do dyrektorki i żądamy zwolnienia matematyka, bo słabo uczy? Przecież dzień później nasze dziecko dostanie jedynkę z matmy.

- Czasem trzeba się narazić, żeby ten chory system zmienić. To nie jest łatwe. Trzeba wstać na wywiadówce i zapytać innych rodziców: Czy wasze dzieci też dostają same dwóje z klasówek z matmy i nie potrafią odrobić lekcji? Tak? To coś jest na rzeczy. Idziemy i żądamy od dyrektora zatrudnienia lepszego nauczyciela, bo chcemy, aby matmę dzieciaki umiały i poradziły sobie z testami, które decydują o jakości szkół średnich, do których się wybierają.

Trudna do wyobrażenia scena.

- Tu chodzi o wasze dzieci! Takie zachowanie to obowiązek! Zamiast odrabiać za dziecko lekcje, zainteresujcie się, kto i jak uczy wasze dzieci.

Nauczyciel w Polsce jest nie do ruszenia.

- Prawda to i nieprawda. Z dwóch powodów. Pierwszy to karta nauczyciela, którą należałoby natychmiast spalić. Czyni nauczyciela nieusuwalnym, likwiduje konkurencję, promuje miernoty i święte krowy. Drugi i ważniejszy powód to bierna postawa rodziców. A oni w szkole powinni współpracować, kontrolować, wymagać.

To możliwe tylko w szkołach prywatnych.

- Bzdura. Świadomi swoich praw rodzice, jak będą chcieli, to z każdej szkoły publicznej zrobią najlepszą w mieście.

Doprowadziła kiedyś pani do zwolnienia nauczyciela?

- W szkole syna wuefista rzucał dzieciom piłkę i na dwie godziny znikał. Dorabiał jako taksówkarz. W dyrekcji odbiłam się jak od ściany. Rodzice bali się i uważali, że WF to nic ważnego. No to podburzyłam syna, a on inne dzieci. Gdy trzy klasy przyniosły dyrektorce petycję z żądaniem zwolnienia gościa, nie miała wyjścia.

Jak ojciec wstanie na wywiadówce i zażąda zwolnienia nauczyciela, to wyjdzie na krzykacza.

- Posłać na korepetycje najłatwiej. Tylko że one nie zastąpią szkoły. Obserwujmy, co się z dzieckiem dzieje. Których nauczycieli nie szanuje i dlaczego? Z jakimi przedmiotami sobie nie radzi? Jeśli jako jedyne w klasie ma słabe oceny z fizyki, to znaczy, że musi się podciągnąć. Ale jeśli dotyczy to większej grupy uczniów, to problem leży po stronie nauczyciela.

Wróćmy do odrabiania lekcji. Pomagać czy nie?

- Zależy, jak rozumiemy słowo "pomagać". Uczyć się tego, co nam dawno wywiało z głowy, aby odrabiać za dziecko zadania? Nie o to chodzi. Należy współpracować ze szkołą i nauczycielem przedmiotu, z którym dzieciak ma kłopoty. Uczyć dziecko odwagi, aby nie bało się podejść do nauczyciela i poprosić o wytłumaczenie. Kiedy ten odmówi, wtedy zastanawiać się, co zrobić z pracownikiem, który nie wywiązuje się ze swych obowiązków.

Z niektórymi dziećmi trzeba posiedzieć, aby nauczyć je systematycznej pracy, wesprzeć. Wiem, jak to jest. Też przychodzę z pracy zmęczona i chciałabym zatopić się w fotelu przed telewizorem, a tu ten gówniarz zawraca mi głowę czymś, o czym nie mam pojęcia. Albo siedzi w swoim pokoju przed komputerem, a ja oddycham z ulgą, że mam święty spokój. Dopiero wywiadówka budzi moje przerażenie, więc wracam z niej i robię dzieciakowi pranie mózgu.

Pani pomagała w lekcjach swoim dzieciom?

- Córka chciała mieć korepetycje np. z fizyki, z którą sobie nie radziła, i wiedziała, że ja jej nie wesprę. I choć nóż mi się w kieszeni otwierał, spełniałam jej prośbę. Nauczycielka matematyki po rozmowie ze mną pomogła. Ale z panią od fizyki nie było rozmowy. Przed jej obliczem sama czułam się jak uczniak.

Czasami żałuję, że wtedy odpuściłam, uważając, że mam szczególnie tępe dziecko z tej fizyki. Dziś od moich absolwentów, którzy chodzą do tego samego ogólniaka, słyszę podobne narzekania. Pani nadal uczy, ale to już nie mój problem, aż taką "siłaczką" nie jestem.

Ale na czym ma polegać pomoc dzieciom w domu?

- Z dzieckiem należy rozmawiać, a nie tylko wymagać. Podejmować poważne tematy, nawet przy obieraniu ziemniaków. Gimnazjaliści są w takim wieku, że usiądą przed komputerem i rodzice przez całe tygodnie mogą się z nimi spotykać tylko np. przy drzwiach do łazienki. Nawiązanie kontaktu wymaga wysiłku. Warto go podjąć, żeby się zorientować, jaki jest poziom wiedzy ogólnej naszych dzieci, jakim językiem się posługują. Kiedy w klasie czytamy tekst, to uczeń ma obowiązek zgłosić się, gdy nie rozumie jakiegoś słowa. Jak nie podniesie ręki, a ja zapytam go potem o znaczenie i nie będzie go znał, to dostaje jedynkę. Zależy mi na tym, aby miały odwagę pytać teraz, kiedy na pytania pora, bo potem już będzie wstyd. Wiecie, jakich słów nie rozumieją? Koalicja, weryfikować, debata, imponować, sukmana, fajerka - a przecież obowiązujące lektury pełne są tego słownictwa.

To świadczy o tym, że mało rozmawiamy w naszych rodzinach. Nagle przebudzony wywiadówką ojciec siada z dzieckiem do lekcji historii, nadaje jakieś mądre rzeczy, a mały go nie rozumie, przytakuje bez pojęcia, o czym mowa. Nie znamy nawet możliwości językowych naszego potomka. Cieszy nas, że zapewniliśmy mu lekcje z języka angielskiego i lepiej od nas się nim posługuje. I to niby ma być ta pomoc?

Powiedziała pani na początku, że dzieci uczą się w szkole bzdur.

- Dzwoni do mnie przed północą bezradna matka bardzo zdolnej uczennicy: "Bożena, szlag mnie trafia, już dwie godziny Paulina wkuwa nazwy tych kości i prosi, abym ją przepytała. Nie wchodzi jej to do głowy". To przykład bzdury, której muszą się uczyć nasze dzieci. Wszystkie przylądki w Afryce, wzory chemiczne itd. Jakby nie było internetu, encyklopedii...

Dlaczego podczas testu obok ucznia nie może leżeć słownik czy atlas. Ja bym pozwoliła im nawet korzystać z internetu. Przecież umiejętność zdobycia informacji jest ważniejsza od bezmyślnego kucia.

Rozmawiała pani z nauczycielką, która kazała te nazwy kości wkuwać?

- Nie tylko z nią. Często dyskutujemy w gronie pedagogicznym o programach nauczania. Ale tu też mamy do czynienia z zamkniętym kręgiem. Nauczycielka biologii tłumaczy mi, że w teście może pojawić się pytanie o te cholerne kości i ona musi tego wymagać, żeby nie obniżać szans uczniów w dostaniu się do liceum. Programy są przeładowane, że wtłacza się młodzieży wiadomości w życiu przydatne tylko specjalistom, ba naukowcom.

Pani też to robi?

- Tak, wbijam im do głów nazwy jakichś form gramatycznych. Nie mam innego wyjścia, bo system opiera się na testach. Przyznam się, że swoim uzdolnionym w dziedzinie fizyki, geografii czy chemii uczniom wiele odpuszczam, ale biada tym, którzy wykazują szczególne humanistyczne zdolności... Wszystkie soki wyciskam z nich i z siebie, aby rozwijać naturalne zainteresowania i talenty.

Testy są złym rozwiązaniem?

- Są rozwiązaniem najłatwiejszym. Pozwalają uniknąć korupcji - klarowne wymagania, klarowna punktacja, nic nie da się oszukać. Jednak test nie ujawnia szczególnych talentów, i w tym bieda. Uważam, że testy powinny też służyć ocenie umiejętności nauczyciela. Owszem, po wynikach testów porównuje się poziom nauczania w poszczególnych szkołach. Ale jakoś nie słyszałam, żeby porównywano wyniki nauczania konkretnych nauczycieli, i żeby z tego powodu któryś dostał po uszach.

To, co robić, kiedy dziecko mówi, że uczą go głupot, my się z nim zgadzamy, ale wiemy, że i tak musi głupotę wykuć?

- Powiedzieć prawdę. Masz rację, ten wzór z fizyki do niczego ci się w życiu nie przyda, ale może być potrzebny na teście. Nie chcesz się go uczyć, to twoje ryzyko, możesz za to ponieść konsekwencje. Naprawdę warto być z dzieckiem szczerym w każdej sprawie.

Zaufanie, dobry kontakt z dzieckiem są ważniejsze od nauki?

- Wbrew powszechnej opinii dzieci z nauką sobie jakoś radzą. Większy problem stanowią dla nich relacje z rodzicami. Dlatego jeśli chcecie pomóc dzieciom w szkole - zacznijcie od siebie. Zbliżcie się do nich i zaufajcie. Potem skierujcie uwagę na szkołę, a okaże się, że z odrabianiem lekcji problem jest mniejszy, niż myśleliście, i nie trzeba wydawać pieniędzy na korepetycje. I nie dzwońcie do mnie w sprawie bzdur w podręcznikach. tylko do tych, którzy decydują o szkolnych programach. To wy wybieracie posłów i senatorów.

* Bożena Ptak, nauczycielka polskiego w I Zespole Szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Gdańsku. Poetka, publicystka, w latach 80. działaczka opozycji. Mama Klementyny (29 l.) i Szymona (24 l.).

Rozmawiali Marek Wąs, Marek Sterlingow

hania05-04-2008 08:46:07   [#3232]
tym razem wkleję.....
http://www.polskatimes.pl/9,30380.htm

Nauczyciele znowu straszą, krzyczą i biją

Sylwia Czubkowska
04.04.2008, aktualizacja: 04.04.2008, 23:32
Polska szkoła jest siedliskiem złości i agresji, ale nie tylko z winy uczniów, jak do tej pory sądzono. Równie winni są nauczyciele - tak zaskakujące są wyniki badań przeprowadzonych przez SMG KRC na zlecenie "Polski" i Fundacji Grupy TP.
Na obrażanie i wyzywanie poskarżyło się 23 proc. uczniów, to o blisko 7 proc. więcej niż dwa lata temu. - Głupku, debilu, idioto, kretynie, gówniarzu. Takie epitety ze strony nauczycieli to norma - potwierdza Jacek, uczeń warszawskiej zawodówki.

Ofiarami przemocy ze strony nauczycieli w ostatnim semestrze padła ponad połowa chłopców w wieku 14 i 18 lat i blisko 40 proc. 19-letnich dziewcząt. Nawet uczniowie szkół podstawowych stykają się z agresją nauczycieli. Co czwarty 11-latek i co szósta 11-latka skarżyli się na nią ankieterom.

Nauczycielom coraz częściej puszczają nerwy. Krzyczą, straszą, obrażają i wyzywają uczniów, wyrzucają ich z klas, czasem nawet używają przemocy fizycznej. Równocześnie w szkołach zmniejsza się liczba bójek i innych zachowań agresywnych pomiędzy uczniami. Ankieterzy przepytali blisko 22 tysiące uczniów z 292 szkół w całej Polsce.

- Wśród nauczycieli wzrosło przekonanie, że na przemoc trzeba reagować ostro. To otworzyło im furtkę do zachowań agresywnych - tłumaczy psycholog, profesor Janusz Czapińki, autor raportu. - Szczególnie dużo jest tej agresji u nauczycieli uczących w gimnazjach i szkołach zawodowych.
Do tego dochodzą regularne straszenia nas tym, że skończymy jako kryminaliści - dodaje. Na groźby i straszenie poskarżyło się 17 proc. ankietowanych uczniów. W 2006 roku straszonych było o 7 proc. mniej. Na tym jednak nie koniec. 15 proc. uczniów nauczyciele wyrzucali z klasy, wobec 8 proc. używali przemocy fizycznej. -

Możliwości wytłumaczenia tego wzrostu agresji są dwie - uważa psycholog Ewa Czemierowska, jedna z koordynatorek akcji "Szkoła bez przemocy", w ramach której zrobiono badania. - Po pierwsze nauczyciele coraz częściej odreagowują własne frustracje na uczniach. Po drugie uczniowie są bardziej świadomi tego, czym jest przemoc, i mają silniejsze poczucie własnych praw. Kilka lat temu za poskarżenie się na nauczyciela dostaliby burę. Dziś chętniej decydują się mówić.

Więcej w papierowym wydaniu "Polski"


oraz tamże:

Nauczyciel - mistrz czy wyrobnik?
(© Bruno Fidrych, Polska)
Monika Libicka
04.04.2008, aktualizacja: 04.04.2008, 22:28
Syn mojej znajomej przez kilka lat był gnębiony w szkole przez polonistkę, która zwracała się do niego per "ty debilu".
I utwierdzała w przekonaniu, że jedyna ocena, na jaką zasługuje, to dwója. Dopiero po jej odejściu ze szkoły okazało się, że inny wymagający profesor potrafił tak zmobilizować chłopca do pracy, że dziś Bartek nie schodzi poniżej czwórki z plusem. Jak to możliwe?

Nauczyciel to jedna z najważniejszych osób w życiu każdego młodego człowieka. Od tego, czy przekaże w ciekawy sposób wiedzę, zainteresuje przedmiotem i zarazi pasją, zależy dalszy los jego ucznia. Jeśli uczeń trafi na mistrza, który pokaże mu, w czym jest dobry, gdzie leży jego siła, ma szansę na sukces. Mocne poczucie wartości to kapitał, który procentuje zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym.

Niestety jednak, zbyt często, jak wskazują nasze badania, w szkole spotyka się nauczycieli wyrobników, którzy swoje osobiste i zawodowe frustracje wyładowują na uczniach. Agresja werbalna, złośliwość czy kpina, użyte jako metody wychowawcze, sprawiają, że uczeń opuszcza szkołę ze złymi wspomnieniami i piętnem dwójkowego "debila".
Małgoś05-04-2008 15:20:06   [#3233]

Ewa Sowińska: Prawnie zakazać bicia dzieci

KONSTYTUCJA PRZECIEŻ ZABRANIA KAR CIELESNYCH
Ewa Sowińska
TVN24
Już w 23 krajach na świecie obowiązuje całkowity zakaz stosowania kar fizycznych wobec dzieci. Rzecznik Praw Dziecka Ewa Sowińska postuluje wprowadzenie zakazu także do polskiego prawa.
W zeszłym roku taki przepis wprowadziło siedem państw - przypomina Rzecznik Praw Dziecka w komunikacie, który zamieściła na swej stronie internetowej. RPD opowiada się za wprowadzeniem zakazu stosowania kar cielesnych także w Polsce.

Ewa Sowińska przypomina, że w roku 2007 do listy krajów, w których obowiązuje całkowity zakaz stosowania kar fizycznych również w domu rodzinnym, dołączyły m.in. Nowa Zelandia - jako pierwszy kraj anglojęzyczny - oraz pierwsze państwa latynoamerykańskie: Chile, Urugwaj i Wenezuela.

Obecnie zakaz stosowania jakichkolwiek kar fizycznych wobec dzieci, zawarty w przepisach prawnych, obowiązuje w 23 państwach. Są to Austria, Bułgaria, Chile, Chorwacja, Cypr, Dania, Finlandia, Niemcy, Grecja, Węgry, Islandia, Izrael, Litwa, Holandia, Nowa Zelandia, Norwegia, Portugalia, Rumunia, Hiszpania, Szwecja, Ukraina, Urugwaj oraz Wenezuela).

Zakaz stosowania kar cielesnych w szkołach wprowadziły 103 państwa. W systemach prawa karnego 146 państw zakazało stosowania kar fizycznych wobec dzieci wyrokiem sądów, a 106 - jako środka dyscyplinarnego w instytucjach penitencjarnych. Tylko 35 państw zakazało kar cielesnych we wszystkich innych placówkach opiekuńczych.

Ewa Sowińska chciałaby wypracowania i wpisania do polskiego ustawodawstwa zakazu stosowania wobec dzieci wszelkiej przemocy, w tym kar cielesnych. W lutym zwróciła się w tej sprawie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

Również rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski jest przeciwnikiem kar cielesnych; uważa, że stosowanie ich narusza godność dzieci i jest sprzeczne z prawem. Zwrócił on uwagę ministra sprawiedliwości, że w Polsce nie uznaje się ich za przestępstwo, choć konstytucja zabrania stosowania kar cielesnych w stosunku do każdego człowieka, także wobec dzieci.

bosia05-04-2008 16:05:27   [#3234]

Jestem za zakazem kar fizycznych, psychicznych. Tak dorośli okazują swoją bezsilność, kiedy zabraknie zrozumienia, akceptacji, miłości.

U nas nadal większość rodziców uważa dzieci za swoją własność, moje - mogę robić co chcę.

Nadal "dzieci i ryby głosu nie mają" stosuje wielu dorosłych.

A przeciwwagą jest - wychowanie bezstresowe, które przynosi tyle samo szkody.

Tylko....

prawo nie ureguluje sposobu wychowania

ewa05-04-2008 16:14:43   [#3235]
znaczy co???
u nas prawo zezwala na stosowanie kar fizycznych???
zwariowałam ???
:-(
aza05-04-2008 16:17:03   [#3236]

yhm...

;- )

AnJa05-04-2008 16:17:35   [#3237]
nie karząc za stosowanie zezwala
bosia05-04-2008 16:19:01   [#3238]

nie zezwala

tylko nie zabrania

ewa05-04-2008 16:22:24   [#3239]
znaczy w szkole i przedszkolu wolno "lać dzieci" bosiu?
chyba masz rację aza :-(
AnJa05-04-2008 16:23:25   [#3240]
chodzi o dom
aza05-04-2008 16:26:03   [#3241]

no pewnie, w domu mozna....

kto tam sie będzie przejmował, że Konstytucja zabrania...

Pani Rzecznik zabroni - ot - dopiero zadziała!

AnJa05-04-2008 16:28:38   [#3242]
niekoniecznie tak

jesli zostanie to jasno powiedziane i beda sankcje- skońcż asie i wypowiedzi, jak Jurka, że klaps nikomu jeszcze nie zaszkodził

i sprawdzanie czasami jakie nasilenie klasa nie szkodzi- do utraty przytomnosci i złaman czasami

i dopiero wtedy państwo wkracza

akurat w tej sprawie Sowińska zdania zdaje sienie zmieniło- jeszcze jako posłanka był przeciwko karom cielesnym, także rodzicielskim
bosia05-04-2008 16:38:39   [#3243]

Ewa a kiedy ja powiedziałam, że wolno

nie mówiłam nic na temat szkoły i przedszkoli

powiedziałam tylko o domu, a znam trochę ten temat;-(

bosia05-04-2008 16:47:41   [#3244]

Nie rozumiem Ewa co cię tak zirytowało

Ja jestem przeciwna przemocy pod każdą postacią

I klapsy, i mówienie o tym, że nie szkodzą-wkurza mnie to

Tak mi się nie bardzo widzi pisać dokładniej tutaj z kilku powodów

porozmawiać mogę

to czego doświadczamy w dzieciństwie ciągnie się za nami przez całe życie

ale to jest już dość ogólnie wiadomo

Małgoś05-04-2008 17:31:41   [#3245]

nie ma sankcji za kary fizyczne, chyba  że dochodzi do znęcania się nad dzieckiem

nie ma sankcji - więc bicie dziecka jest dozwolone

sąsiedzi nie reagują na krzyk dziecka za ścianą, policja wkracza, gdy slady bicia widac wyraźnie i doszło do zagrożenia zdrowia, zycia

ponoc 80% dzieci w Polsce doświadcza kar fizycznych - i nie chodzi tu o klapsy, ale o bicie ręką, pasem, ścirą, kablem, popychanie  lub potrząsanie (syndrom potrząsanego dziecka to termin medyczny)

ewa05-04-2008 18:40:15   [#3246]
sorry bosiu jeżeli tak to odebrałaś
nic mnie nie zirytowało, byłam po prostu zdumiona... a właściwie jestem chyba dalej
no ale ja tak miewam ;-)
bosia05-04-2008 23:56:44   [#3247]

Ewa

nic nie szkodzi

pewnie myślałyśmy o różnych rzeczach, każda o swoich

i to stąd, pisanie tutaj z przerwami co jakiś czas, tak czasami wygląda;-)

aza07-04-2008 00:55:08   [#3248]

2,5-latek to też trzylatek

Urszula Jabłońska

2008-04-04, ostatnia aktualizacja 2008-04-04 21:51


- Dzieci urodzone po 1 września będą mieć takie samo prawo do miejsca w przedszkolu jak te urodzone później - zadecydował ratusz po konsultacji z Ministerstwem Edukacji. Dotyczy to tylko tych dzieci, których rodzice złożyli już wnioski.

W Warszawie brakuje miejsc w przedszkolach. W tym roku jest prawie 11 tys. kandydatów na 8,6 tys. miejsc. Ratusz zrobił dodatkowe miejsca dla trzylatków, przenosząc część zerówek do szkół. Od września rusza też nowe przedszkole na Ursynowie. To wszystko jednak nie wystarcza. Na lodzie co roku zostają setki maluchów.

Rodzice, by zapewnić dziecku miejsce w przedszkolu, potrafili zapisać je pod różnymi nazwiskami do kilku placówek. By uniknąć takich sytuacji, po raz pierwszy zastosowano elektroniczny system wspomagania rekrutacji. System przyznawał dzieciom punkty w zależności od ich sytuacji rodzinnej. Dużą rolę odgrywał także wiek kandydata. Dzieci, które miały we wrześniu ukończone trzy lata, dostawały o ponad tysiąc punktów więcej niż dzieci urodzone później. Rodzice 2,5-latków uznali to za dyskryminację - Czy tak ma wyglądać wyrównywanie szans edukacyjnych? - pytała w "Gazecie" Monika Okrasa, mama Mai, która urodziła się 13 października. Słała pisma do ministerstwa, rzecznika praw obywatelskich i mediów.

Biuro edukacji powoływało się na art. 14 ustawy o systemie oświaty: "Wychowanie przedszkolne obejmuje dzieci w wieku 3-6 lat. W szczególnie uzasadnionych przypadkach dyrektor przedszkola może przyjąć dziecko, które ukończyło 2,5 roku".

Ratusz wystąpił o opinię Ministerstwa Edukacji, które orzekło, że w procesie rekrutacji powinien równorzędnie traktować wszystkie dzieci urodzone w danym roku kalendarzowym. Jednocześnie MEN zapowiedziało nowelizację ustawy. W piątek "Życie Warszawy" doniosło, że ratusz zmienił zasady rekrutacji. - Trzylatki nie będą dostawały wyższej liczby punktów - zapewnia Jolanta Lipszyc, dyrektor biura edukacji. Zaznacza jednak, że właściwej rekrutacji dokonują dyrektorzy przedszkoli, a nie komputer, który tylko określa preferencje. - To oni ocenią dojrzałość dzieci i dokonają wyboru, czy przyjąć 2,5-latka, czy dziecko czteroletnie. Ja w tej sytuacji wybrałabym starsze dziecko - podkreśla.

Dyrektorzy warszawskich przedszkoli są jednak przekonani, że dostaną z biura gotowe listy. - Z moich informacji wynika, że dostaniemy listę dzieci ułożoną według ilości przyznanych im przez system punktów - mówi Ewa Chacińska, dyrektorka przedszkola nr 64 w Białołęce. - Nie będziemy mogli nic w niej zmienić.

A jak to było w zeszłych latach? - Nie patrzyłam na wiek, przyjmowałam 2,5-latki na równi z trzylatkami - mówi Dorota Karczewska z przedszkola nr 112 w Ursusie.

- Stawiałam dwa warunki - bez pampersa i bez butelki - mówi dyr. Chacińska. - Jeżeli dziecko, które się dostało, nie umiało jeść i korzystać z toalety, przyjmowałam je warunkowo. Rodzice mieli czas do września, by je nauczyć.

Wnioski o przyjęcie do przedszkoli złożyło prawie 3 tys. rodziców 2,5-latków. Co z tymi, którzy nie zrobili tego, bo uznali, ze ich pociecha i tak nie miałaby szans? - Nie przewidujemy dodatkowej rekrutacji - mówi dyr. Lipszyc. - Wychodzimy z założenia, że ci rodzice, którzy chcieli posłać swoje dziecko do przedszkola, złożyli wniosek.

Już 11 kwietnia rodzice po zalogowaniu będą mogli sprawdzić, czy ich dziecko zostało przyjęte, a 21 kwietnia przedszkola wywieszą listy.


Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

 

beera07-04-2008 07:50:19   [#3249]

Dotyczy to tylko tych dzieci, których rodzice złożyli już wnioski.

Nie przewidujemy dodatkowej rekrutacji - mówi dyr. Lipszyc. - Wychodzimy z założenia, że ci rodzice, którzy chcieli posłać swoje dziecko do przedszkola, złożyli wniosek

Tu się moga przejechać na tym

aza07-04-2008 07:57:47   [#3250]

myślę, że nie tylko na tym....

jak to piszą ludzie na forach rodzicielskich -

nie zmienia się reguł gry podczas gry...

strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 64 ][ 65 ][ 66 ] - - [ 242 ][ 243 ]