Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 5 ][ 6 ][ 7 ] - - [ 242 ][ 243 ]
beera03-08-2006 17:18:19   [#251]

:))))))))))))))))

matko

nie wiem jak czytalam to z interii- przypisałam wszystko P. Szumilas

idę robić dalej konsultację- widać ta czynnośc ogłupia, więc niech ją skończę jak najszybciej ;)

AnJa03-08-2006 17:23:26   [#252]
gdzieś na dniach poczytałem sobie o głównej polskiej partii opozycyjnej - z w pełni zgadzam się z postawiona tam tezą:
problemem jest brak programu jakiegokolwiek- co skutkuje wyłacznie krytykowaniem, bez zaprezentowania pomysłów zastępczych, tego co robi koalicja miotająca się po państwie jak słoń po sklepie z ...,
no, może po hipermarkecie - bo na razie szkód nie widać, a jedynie miotanie sie daje zuważyć

i to miotanie koalicja skutecznie sprzedaje społeczeństwu jako realizację programu - społeczeństwo kupuje, bo nie widząc nigdy programu PIS innego niz: wpadniemy do hipermareketu i zobaczycie zmianę - komus wierzyć musi

a teraz do tego newsa:
- to, że na 8 miesięcy przed jest zmiana zasad matury znacznie ułatwiające uczniom uporanie się z nią - nie jest problemem- nie narusza niczyich praw bowiem,

- jeśli wejdą zmiany proponowane przez CKE (zdawanie jednego poziomu) z deklaracja do końca grudnia - nie ma problemu - tyle, że trzeba się już zabrać do roboty i na listopad przygotowac maturę próbna podobną do tej, która będzie w maju (a może czerwcu?),
no i sensownie określić zasady wyboru przedmiotów - np. obowiązkowy czy na jednym poziomie tylko, dodatkowy czy rozszerzony tylko, czy obowiązkowy mozna na 2 poziomach - to, wbrew pozorom, dosyć misterna konstrukcja - jesli  zamiarem pomysłu jest skrócenie czasu zdawania,

- egzamin z matematyki niczego nie nauczy - nauczyć może uczenie matematyki - ale do tego trzeba napisać  podstawę i program oraz standardy - bo obecne, dla ludzi, którzy na studiach z matematyka nie zetkna się nie są do niczego przydatne (a jak się na historii zetkna z demografią, tok okaże się, że nic ze statystyki nie mieli w szkole)

-obrona liceów profilowanych nie ma sensu (fakt, nie zauważyłem, by ktoś ich bronił) - szkoda tylko tych, na których eksperymentowano,

- wierchuszka władz ZNP powinna zauważyć sama, że przepis o braku promocji z zachowania będzie martwy - to po co walczyć?- dając MEN argument, ze opozycja zdemoralizowanych chuliganów broni przed niepromowaniem?

- szkolenia dla nauczycieli nt. walki z przemoca itp - a którą stategię szkolący wybiorą? bo nie do każdego nauczyciela pasuję"za mordę i o glebę" i nie do każdego "spróbuj zrozumieć dorastającego człowieka i dotrzeć do niego" - zwłaszcza jeśli szkolenie potrwa 24 godziny, z czego 2 integracja grupy i 2 ewaluacja dla potrzeb grantodawcy - powalczyc zamiast tego o standard zatrudnienia- np. 1 pedagog na  ok. 150-200 dzieci, jeden psycholog+ 1 terapeuta na 500-800 dzieci.
że nierealne i gruszki na wierzbie? no, to co - koalicja nie takie rzeczy sprzedaje i nabywców znajduje
...
to na razie tyle - pozbyłem się pewnej ilości źółci
Adaa03-08-2006 17:28:45   [#253]
kurcze...a ja czytam i czytam te teksty i za nic nie moge pojąc ukrytego w pytaniu asi podtekstu:-)))
AnJa03-08-2006 17:32:53   [#254]
hmmm

wiem, że to małoprawdopodobne, ale może zaryzykować:

w pytaniu Asi nie ma podtekstu.

?
beera03-08-2006 17:50:56   [#255]

no nie ma

tzn- miał być

Bo z tekstu w Interii wywnioskowałam, ze calośc mówi Pani szumilas
Potem na ONecie przeczytalam ten sam tekst- ale mowiony przez ZNP

I to bylby podtekst

gdyby nie to, że z gapiostwa podtekst powstał

no i w ten sposób jest podtekst - ale dotyczący mojego IQ bardziej, niż czegos innego

;)

Majka03-08-2006 18:23:08   [#256]

AnJa

5. Ustalenie jednego wyniku matury z danego przedmiotu

Obecnie istnieje obowiązek podania na świadectwie maturalnym oddzielnych
wyników dla każdego poziomu egzaminu (podstawowego i rozszerzonego) oraz
rodzaju egzaminu (ustnego i pisemnego) stąd dla jednego przedmiotu podaje się
nawet trzy wyniki, co wprowadza zamęt. Zaproponowane usprawnienie zakłada
określenie przez CKE wag dla części ustnej i pisemnej, dla poziomu podstawowego
i rozszerzonego, umożliwiający jednolity sposób tworzenia rankingu wyników
maturzystów.

6. Ustalenie takiego zestawu przedmiotów egzaminacyjnych, by zdana matura
umożliwiała udział w rekrutacji na wszystkie uczelnie, niezależnie od kierunków.

Obecnie to uczelnie wskazują, z jakich przedmiotów należy zdać egzamin na
określonym poziomie. Zaproponowana zmiana wprowadzałaby obowiązek zdawania
przedmiotów z ustalonych koszyków (rozwiązanie takie stosowane jest w maturze
międzynarodowej IB).

Wydaje mi się, że wprowadzenie pkt.6 jest dość rewolucyjne. Chyba że to zbiór poboznych życzeń i marzeń na następne półwiecze ;)
AnJa03-08-2006 18:55:56   [#257]
czytałem te punkty

i własnie, w zwiazku z tym, co w konkluzji napisałas, ja tez napisałem, to co wyżej
beera07-08-2006 19:52:26   [#258]

w Rzepie

RAPORT Rodzinom wielodzietnym żyje się coraz gorzej
Oszczędzają na edukacji

W Polsce pogłębia się przepaść finansowa między rodzinami najbogatszymi i najbiedniejszymi

Co trzecia rodzina wielodzietna musi oszczędzać na wydatkach na szkołę - wynika z najnowszego raportu Ministerstwa Pracy. Autorzy raportu podkreślają, że w szczególnie trudnej sytuacji są rodziny z trójką dzieci - ich średni realny dochód w ostatnich latach się zmniejszył. Z szacunków wynika też, że zwiększa się zagrożenie ubóstwem - bliskich tej granicy jest aż 62 proc. rodzin z co najmniej czwórką dzieci.

Sytuacja finansowa zmusza do oszczędności w wydatkach na edukację dzieci - robi tak co trzecia rodzina. Co dziesiąty uczeń nie ma podręczników. Co piąty musiał zrezygnować z części albo ze wszystkich dodatkowych zajęć, bo w domu zabrakło pieniędzy na lekcje angielskiego, basen czy karate.

Najgorzej jest na wsi. Tylko 11 proc. dzieci uczy się tam poza szkołą języka obcego. I tylko 11 proc. chodzi na zajęcia sportowe. W miastach te wskaźniki są dwukrotnie wyższe. Przepaść widać też w edukacji przedszkolnej. Tylko co piąte wiejskie dziecko w wieku od 3 do 5 lat chodzi do przedszkola. W mieście do przedszkoli chodzi połowa maluchów.

beera07-08-2006 19:53:19   [#259]
EDUKACJA Bez obiadu i dodatkowych zajęć
Grubszy portfel - lepsza szkoła

Raport pokazał, że aż dla jednej trzeciej polskich rodzin koszty związane z edukacją dzieci to ogromne obciążenie.

Prawie 6 proc. zrezygnowało z opłacenia obiadów w szkole, a 11,5 proc. nie kupiło podręczników. I aż 19 proc. rodzin nie posyła dzieci na dodatkowe zajęcia, tj. lekcje języka obcego, tańca, czy pływania, bądź je ogranicza.

- Uczniowie, którzy dodatkowo rozwijają swoje zainteresowania i umiejętności, podróżują, lepiej radzą sobie z nauką. Na lekcji historii potrafią barwnie opowiedzieć o zabytkach Aten czy Rzymu, bo je widziały - mówi historyczka z jednego z warszawskich gimnazjów.

Najgorzej jest na wsi. Niewiele ponad 3 proc. wiejskich dzieci korzysta z zajęć pozalekcyjnych. Tylko co dziesiąte wiejskie dziecko uczy się poza szkołą języka obcego. I tylko co dziesiąte chodzi na zajęcia sportowe. W miastach wskaźniki są dwukrotnie wyższe!

Nie wiadomo, w jakim stopniu zła sytuacja finansowa przesądza o tym, że dzieci do szkoły nie chodzą wcale. W podstawówkach nie jest to poważny problem - według statystyk obowiązku szkolnego nie wypełnia tylko jeden uczeń na tysiąc. Ale w gimnazjach ta liczba jest wyższa pięciokrotnie.

Autorzy raportu podkreślają, że istnieje przepaść między miastem i wsią w dostępie do edukacji przedszkolnej. Według badań UNICEF z 2005 r. dzieci, które chodziły do przedszkoli, łatwiej radzą sobie w szkole i częściej idą potem na studia. Jednak w Polsce z tej edukacji korzysta ledwie 40 proc. maluchów w wieku od trzech do pięciu lat. W Europie te wskaźniki sięgają 70 - 80 proc.

Monika Rościszewska z Fundacji Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego mówi, że w Polsce potrzebna jest kampania społeczna skierowana do rodziców, która uświadomi im, jak ważna jest dla dziecka wczesna edukacja. - W mniejszych miejscowościach wciąż stykamy się z rodzicami, którzy traktują przedszkole wyłącznie jak przechowalnię na czas, gdy oni są w pracy. Jeśli nie pracują, mogą przecież posyłać małe dzieci na zajęcia na trzy, cztery godziny - mówi.

Rząd zapowiada, że od przyszłego roku zacznie upowszechniać tzw. alternatywne formy edukacji przedszkolnej - poza przedszkolami, mają powstawać ogniska i kluby przedszkolaka, gdzie kilkugodzinne zajęcia będą się odbywać tylko w niektóre dni.

Magdalena Kula
beera07-08-2006 19:54:08   [#260]

i kolejny z serii

Pomogą podatki, zajęcia pozalekcyjne i przedszkola

Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym

Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny
(c) RAFAŁ GUZ

Rz: Kolejne raporty i badania potwierdzają: rodzinom wielodzietnym żyje się w Polsce najgorzej. Dlaczego?

Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny: Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy jest oczywisty - rodzice kilkorga dzieci statystycznie wcale nie mają wyższych kwalifikacji i zarobków niż ci, którzy mają jedno albo dwoje dzieci. A ich zarobki trzeba podzielić na większą liczbę osób. Badania potwierdzają jednak, że wśród rodzin wielodzietnych jest pewien odsetek rodziców z kiepskim wykształceniem, dotkniętych alkoholizmem i bezrobociem - ta tendencja jest widoczna na całym świecie i zawsze przekłada się na sytuację finansową rodziny.

Co mogłoby ją zmienić?

W Polsce konieczna jest jak najszybsza zmiana systemu podatkowego i wprowadzenie korzystnych odpisów podatkowych, których wysokość będzie wzrastać na każde kolejne dziecko. To jedyny skuteczny sposób wsparcia rodzin wielodzietnych. I choć oznacza większe wydatki budżetu państwa, to w dłuższej perspektywie będzie świetną inwestycją. Tylko tak zachęcimy rodziny do posiadania dzieci i tylko tak możemy walczyć z kryzysem demograficznym.

Jedna trzecia polskich rodzin, zwłaszcza tych wielodzietnych, ma trudności z pieniędzmi na szkołę dzieci. 20 proc. musiało zrezygnować z dodatkowych zajęć. W 7 proc. domów na wsi dzieci nie mają nawet własnego miejsca do nauki.

To dramatycznie pogarsza szanse edukacyjne dzieci z najbiedniejszych środowisk. Grzechem podstawowym było ograniczanie w ostatnich latach udziału państwa w finansowaniu zajęć pozalekcyjnych. Tym ciężarem obarczono rodziców, choć części z nich na to nie stać. W szkołach publicznych są baseny i korty tenisowe, ale młodzież musi płacić za korzystanie z nich poza lekcjami wuefu. To skandaliczne.

Jak rozwiązać ten problem?

Szkoła musi wrócić do organizowania dodatkowych zajęć, bo tam takie zajęcia można organizować najtaniej - są nauczyciele chętni do pracy, łatwiej zapewnić dzieciom bezpieczeństwo.

Specjaliści biją na alarm: w Polsce najmniej dzieci w całej Europie korzysta z przedszkoli.

To mnie nie dziwi. Przy okazji burzliwej debaty o becikowym powtarzałem, że za pieniądze, które budżet przeznaczy na jednorazowe wypłaty na każde urodzone dziecko, należałoby odbudować sieć masowo zamykanych żłobków i przedszkoli. Teraz młodzi rodzice są skazani na horrendalnie drogie usługi niań. Gdyby mieli pewność, że swoje dzieci mogą oddać do dobrego i niezbyt drogiego żłobka, czy przedszkola, pewnie chętniej decydowaliby się na potomstwo. I poza zapewnieniem dzieciom lepszego startu, państwo mogłoby w ten sposób walczyć z niskimi wskaźnikami dzietności.

Rozmawiała Magdalena Kula
beera08-08-2006 09:41:50   [#261]

 

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,3535346.html?nltxx=1077917&nltdt=2006-08-08-02-05

Prywatne uczelnie zarobią dzięki amnestii

Magdalena Mańkowska 07-08-2006, ostatnia aktualizacja 07-08-2006 21:17

Minister edukacji Roman Giertych przysłużył się uczelniom prywatnym. Dzięki niemu w tym roku nie zabraknie kandydatów na płatne studia.

0-->
Szykuje się rekordowa rekrutacja w szkołach prywatnych. Już we wrześniu polskie uczelnie zacznie szturmować blisko 50 tys. abiturientów, którzy na maturze nie zdali jednego z przedmiotów. Na przełomie sierpnia i września dostaną swoje świadectwa i będą mogli starać się o indeks. Ale wtedy nie będą mieli szans dostać się na bezpłatne studia, np. na prawie czy ekonomii, bo na nie rekrutacja właśnie się kończy. Wybiorą płatne kierunki. - Będą studiować także na studiach zaocznych w państwowych uczelniach - podkreśla Marek Natalli, kanclerz Wyższej Szkoły Bankowej. Kanclerz Natalli uważa, że minister Giertych popełnił błąd, wprowadzając amnestię. - Pokazał, że wynik każdego egzaminu można podważyć - uważa Natalli.

Prof. Ludmiła Dziewięcka-Bokun, rektor Dolnośląskiej Wyższej Szkoły Służb Publicznych "Asesor": - Przyjmiemy kandydatów z giertychowską maturą, jeśli zostaną nam miejsca. Jako szkoła humanistyczna pewnie wybierzemy osoby, które nie zdały np. matematyki. Wydam rozporządzenie w tej sprawie.

Prof. Robert Kwaśnica, rektor Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji: - Amnestia stawia nas w kłopotliwej sytuacji. Nie możemy dyskryminować kandydatów, którzy w myśl prawa zdali przecież maturę.

Prof. Janusz Olearning, rektor Wyższej Szkoły Handlowej: - Nie histeryzujmy. Po prostu więcej młodych będzie miało szansę zdobyć wyższe wykształcenie. Prof. Olearning podkreśla, że tylko uczelnie publiczne starannie wybierają najlepszych kandydatów na studia bezpłatne. - My jesteśmy bardziej elastyczni i możemy przyjąć każdego. Jeśli zgłosi się więcej chętnych, po prostu zatrudnimy dodatkowych wykładowców - zapowiada rektor WSH.

Na pierwszym roku okaże się, czy młodzież z giertychowską maturą poradzi sobie na studiach. Tak czy inaczej nowi studenci najpierw zapłacą wpisowe, a potem nawet ponad 600 zł czesnego miesięcznie. Szkoła zarobi także wtedy, gdy student nie zaliczy egzaminów w pierwszej sesji.
Marek Pleśniar08-08-2006 09:47:17   [#262]

"Nie histeryzujmy. Po prostu więcej młodych będzie miało szansę zdobyć wyższe wykształcenie. Prof. Olearning podkreśla, że tylko uczelnie publiczne starannie wybierają najlepszych kandydatów na studia bezpłatne. - My jesteśmy bardziej elastyczni i możemy przyjąć każdego"

:-)

oczywiście że sobie poradzi ta młodzież na płatnych studiach. Potem przyjdą nas leczyć i uczyć;-)

Nassssy08-08-2006 09:51:40   [#263]

giertychowska matura - wejdzie facet do historii języka i zycia wielu ludzi,

moze bedą chować ją przed dziećmi w przyszłosci i wstydzić się że mają "gorszą" mature, mozna ją będzie wykorzystać w walce poiltycznej jako zarzut w kampanii wyborczej np, ...

 i kto wie czy za jakiś czas KO nie będzie kwestionować kwalifikacji ludzi z giertychowską maturą:)

Marek Pleśniar08-08-2006 09:52:23   [#264]
coś jak docenci marcowi:-)
Renata08-08-2006 11:21:22   [#265]

oczywiście że sobie poradzi ta młodzież na płatnych studiach. Potem przyjdą nas leczyć i uczyć;-)

Skąd to przekonanie w Tobie? To uogólnienie... Przywołujesz wciąż je myślą... Do mnie przyjdzie fachowiec dla którego poniesiona płatność za studia oznacza dodatkowy szacunek dla uzyskanych kwalifikacji...

Majka08-08-2006 11:26:56   [#266]

Renato

W każdym wiekszym mieście jest jakaś Wyższa Szkoła Zarządzania i Magii, która skutecznie psuje opinię wszystkim (prócz elity typu Koźmiński czy Nowy Sącz) płatnym uczelniom.
Ja też, patrząc na to, co się dzieje na naszej "magicznej" uczelni, jestem skłonna do pesymizmu.
Proporcje bardzo dobrych, szanujących się szkół prywatnych i tych produkujących dyplomy jeszcze chyba nie są nawet pól na pół :(
Renata08-08-2006 11:39:09   [#267]

Surgerujesz, że "w każdym wiekszym mieście" jest jakaś uczelnia w której stosowane są praktyki oparte "na przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych, które można opanować za pomocą zaklęć i obrzędów"*?  To niezwykła siła oddziaływania i wywierania wpływu na innych. Nie sądzisz?

Dokąd postrzeganie jako "produkacja dyplomów" dotąd i taka mentalność o uczelniach. Co przywołujesz myślą, to takie i dostajesz.

Majka08-08-2006 11:45:24   [#268]

oj, Renatko ;)

Przecież wiesz, że uzyta nazwa szkoły to żartobiliwe przekształcenie popularnego schematu (zarządzanie i ....).
Póki nie szanuje się uczelnia i nie szanują jej studenci, póty taka o niej opinia.
syrenka08-08-2006 11:46:28   [#269]

Co przywołujesz myślą, to takie i dostajesz.

To jakiś okultyzm. Nie zgadzam się :-)

Renata08-08-2006 12:10:33   [#270]

Oj, Majko.. Toć wiem. ;-))) Ale dobrze operować tymi samymi desygnatami.;-)

beera09-08-2006 17:05:22   [#271]

Śmierć Filipa - dyrektorce postawiono zarzuty


"Narażenie 15-letniego Filipa na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia w związku z brakiem reakcji zmierzających do usunięcia występującego zagrożenia" - takie zarzuty usłyszała dyrektorka wrocławskiego gimnazjum.
Na boisku wrocławskiego gimnazjum nr 3 zginął porażony prądem 15-letni chłopiec.

Jak poinformował prokurator Maciej Nitra z wrocławskiej prokuratury rejonowej Krzyki - Wschód, która prowadzi śledztwo, kobiecie grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

Dodał, że dyrektorka została zawieszona w obowiązkach służbowych.

15-letni Filip zginął przed dziesięcioma dniami, gdy na boisku przy gimnazjum grał z kolegami w koszykówkę. Szukając piłki, chłopak wdrapał się na mur, na którym przywieszony był kosz, stracił równowagę i spadł. Jak się później okazało, siatka nad murem była podłączona do prądu. Chłopak dotknął jej i został porażony.

Wkrótce po wypadku szkolna woźna publicznie opowiadała, że wiedziała o prądzie w siatce nad murem, na który wspiął się chłopiec, oraz że mówiła o tym dyrektorce szkoły.

zgredek09-08-2006 17:14:07   [#272]

czytałam już o tym i słyszałam, ale jakoś nie bardzo chce misie w to wierzyć

czy aby na pewno wiedziała?

bo nie wyobrażam sobie kogokolwiek, nie tylko dyrektora, żeby nie zareagował na takie informacje

(matko - dzwonię do straży pożarnej, gdy mi "kiszona kapusta" kominem wspólnym włazi do domu!)

Gaba09-08-2006 17:22:39   [#273]

i ja jestem w bezgranicznym zdumieniu - nie mogę tego pojąć. Przeciez bym się awanturowała już z domu, z prywatnego telefonu... pyskowała -  słuzby by były na nogach, policja... energetyka - drut odpięty, a nawet prąd wyłączony na całej ulicy...

- mnie sie to w głowie nie mieści - o 2 krzywe drzewa awanturowałam się po próbach próśb i po grzecznych pismach... ech... i dzis mam ohydnego strupa... mam ruinkę domku z mieszkanką na podwórku... - bardzo sie denerwuję, gdy sie cokolwiek stanie mieszkance beknę i tak ja.

 

A dziecku nic życia nie wróci i to jest -

beera09-08-2006 18:39:25   [#274]

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3537517.html?nltxx=856991&nltdt=2006-08-09-09-05

Miasta walczą o studentów

   
Studenci stają się dla miast bardzo cenni

Angelika Swoboda, is 09-08-2006, ostatnia aktualizacja 08-08-2006 20:57

Mieszkania, praca w międzynarodowych koncernach albo pieniądze na rozkręcenie własnej firmy. Miasta prześcigają się w pomysłach, jak zdobyć i zatrzymać u siebie wykształconych młodych ludzi


Nagle okazało się, że w Polsce zaczyna brakować już nie tylko ślusarzy i tokarzy, ale też wykwalifikowanych inżynierów oraz informatyków. Wszyscy hurtowo wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy. Włodarze polskich miast zrozumieli, że warto ich zatrzymać, bo to inwestycja na przyszłość. I zaczęli wielką batalię o zdobycie i zatrzymanie studentów oraz absolwentów wyższych uczelni.

W Krakowie młodych ma zachęcić specjalny program (planowany do końca przyszłego roku), który zakłada m.in. profesjonalne szkolenia zawodowe, staże, a nawet pieniądze na założenie własnej firmy. Warunki: świeżo upieczony magister czy inżynier nie może mieć więcej niż 27 lat i musiał dostać dyplom nie później niż rok temu. W Wałbrzychu takich obostrzeń nie ma, byle tylko samorząd uznał, że młody i wykształcony fachowiec jest - jak zakłada uchwała rady miejskiej - niezbędny dla miasta. Jeśli przekona, że przyczyni się do jego rozwoju, może nawet liczyć na mieszkanie!

- Z tej możliwości skorzystało już kilkanaście osób, np. wykładowca Akademii Ekonomicznej, lekarz specjalista, prokurator i muzycy Filharmonii Sudeckiej. Czekamy na kolejnych chętnych - potwierdza Ewa Frąckowiak z wałbrzyskiego magistratu.

Nawet maturzysta na celowniku

"Zostaję w Łodzi" - to z kolei hasło akcji kampanii, która ma zatrzymać młodych w Łódzkiem. Tamtejszy urząd pracy chce ich skusić tworzoną właśnie bazą zawodów deficytowych. Na internetowej liście (na witrynie urzędu) wciąż przybywa ofert w najbardziej poszukiwanych specjalnościach. Baza ma służyć uczelniom, by te przyjmowały więcej chętnych na kierunki, których absolwentów jest za mało na rynku.

- Młodzi nie muszą wyjeżdżać do Warszawy czy za granicę, bo będą mogli żyć i pracować w naszym województwie. Międzynarodowe koncerny takie jak Philips, Gilette czy Bosch oferują im nie tylko zatrudnienie, ale i dodatki socjalne, a nawet ciekawe rozwiązania spędzania wolnego czasu po pracy - mówi Paweł Kozłowski z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Łodzi.

Najbardziej kuszące wydają się jednak pomysły wrocławian. Na dokładnie zaplanowaną kampanię, którą promują billboardy z hasłami "Wrocław Twoje klimaty" oraz "Wrocław miasto, które rozwija" przeznaczono kilkaset tysięcy złotych. A wszystko po to, żeby za mniej więcej trzy lata wystarczyło specjalistów na 100 tys. nowych miejsc pracy w międzynarodowych koncernach takich jak Volvo, Siemens, LG Philips i Whirpoool. Przedstawiciele tych firm objeździli autobusem duże miasta akademickie w Polsce i przedstawili studentom oferty pracy. Wrocław poszedł dalej, bo zagiął parol nawet na maturzystów i ich rodziców - przedstawiciele wyższych uczelni odwiedzili stutysięczne miasta i zachęcali do studiowania we Wrocławiu. Miasto pomyślało też o miejscowych maturzystach i ufundowało dla nich stypendia. Już w przyszłym roku każdy wrocławianin, który zda maturę z matematyki i wybierze się na kierunek ścisły, będzie dostawał stypendium przez cały semestr.

Wróć, dom czeka

Ale to nie jedyne bonusy dla młodych. - Mamy też program mieszkaniowy. Miasto przygotuje pod zabudowę 900 hektarów gruntów. W ten sposób w szybkim tempie będą mogły powstać domy dla 75 tys. osób - zapowiada Marcin Garcarz, rzecznik prasowy prezydenta Wrocławia.

Miasto ma też chrapkę na młodych, którzy wyjechali na Wyspy Brytyjskie. Od września podczas specjalnych koncertów będą zachęcani, by przeprowadzili się do Wrocławia. - To młodzi, wykształceni i dynamiczni ludzie, czyli tacy, którzy przyczynią się do rozwoju miasta - dodaje Garcarz.

Co na to młodzi? Są zadowoleni i bardzo zainteresowani bonusami. - Wielu moich znajomych już pracuje za granicą, ale ja nie chciałabym wyjeżdżać. Jednak boję się, czy znajdę pracę w Polsce, szczególnie po tak specyficznym kierunku. Jak skończę studia, chętnie skorzystam z pomocy mojego miasta - przyznaje Nina Skołucka, studentka IV roku Inżynierii Biomedycznej na Politechnice Wrocławskiej.

Jej koledzy przyznają, że coraz bardziej kuszące oferty miast pozwolą im podjąć decyzję: "Nie wyjeżdżam".

Warszawa jest najlepsza

Lompart Artur, rzecznik Uniwersytetu Warszawskiego: - Najlepszym miastem do studiowania i mieszkania jest Warszawa. Właśnie dlatego ja sam przyjechałem tu z Nowego Sącza i wciąż przyjeżdżają kolejni. W żadnym innym mieście w Polsce nie ma tylu wyższych uczelni, co w stolicy. Boję się, że podobne kampanie przestraszą tych, którzy chcą tu przyjechać. Pomyślą, że koszty utrzymania są dla nich za wysokie i zrezygnują, tymczasem to nieprawda. Nasi studenci mogą przecież także liczyć na pomoc uczelni.

Marek Pleśniar09-08-2006 18:52:04   [#275]

co do nieszczęsnej dyrektorki..

wyobrażam sobie takie zaniechanie

tak ludzie czynią

beera10-08-2006 14:10:24   [#276]

po prostu uwielbiam Raczkowskiego

Image

http://www.przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1884&Itemid=53

beera10-08-2006 14:39:45   [#277]

i oświatowo

stare ale rewelacja

Image

\źródło, to co wyżej

Adams13510-08-2006 14:56:34   [#278]

może się przyda ;-)

Ciekawy programik do netowych lektur: http://www.cafenews.pl/ Pozdr
AnJa10-08-2006 14:56:59   [#279]
strasznie ten Raczkowski niewspółczesny

dzisiejszy dzieciak, zamiast do raczek się rzucic, rzuci z satysfakcją dyzmowskie: nooo!

a dzieciaki - w najlepszym wypadku , na pierwszym obrazku pomyslą: ciekawe, jak tym razem wybrnie

a na ostatnim: e, rutyna
Majka10-08-2006 17:28:22   [#280]
http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,3539240.html

Jedna z łódzkich uczelni prywatnych już ma pomysł, jak przyciągnąć maturzystów, których obejmie amnestia ministra Giertycha
- Zaraz po propozycji ministerstwa zwołaliśmy naradę senatu uczelni. Zdecydowaliśmy się wyjść młodym ludziom naprzeciw. Zależy nam, żeby mogli studiować i w tym samym czasie przygotowywać się do poprawienia matury, bo bardzo często im na tym zależy. Nie chcą w końcu stracić roku - mówi Szczepan Miłosz, rektor Wyższej Szkoły Marketingu i Biznesu w Łodzi.

W łódzkiej uczelni powstaje więc specjalna grupa dla maturzystów, których obejmie amnestia, ale mimo wszystko chcieliby poprawić oblany na maturze egzamin.
- Taki uczeń podejmuje u nas studia na dowolnym kierunku. Dodatkowo, dwa razy w tygodniu ma zajęcia z przedmiotu, którego nie zdał na maturze.
Wykładowcy będą rozwiązywać z nim testy maturalne i powtarzać materiał ze szkoły średniej, aż do maturalnej sesji poprawkowej. Jeśli ją zda, będzie miał "pełną" maturę i zaliczony pierwszy rok studiów. Oczywiście jeśli zda wszystkie egzaminy w sesji - wyjaśnia rektor Miłosz.

Szkoła ma już wykładowców polskiego i matematyki.
W przypadku innych przedmiotów maturalnych, nawet tak egzotycznych jak wiedza o tańcu czy język słowacki, władze uczelni zapowiadają, że będą zatrudniać nowych pracowników naukowych. - Nawet jeżeli zajęcia będą miały być prowadzone tylko dla jednej osoby. Każdy będzie mógł przygotować się do poprawki egzaminu maturalnego z nauczycielem - zapewnia rektor Miłosz.(...)

Zatrudnią pracowników naukowych.  Nawet z wiedzy o tańcu :)
Nawet dla jednej osoby.
To jest staranie się o klienta.
dyrlo10-08-2006 17:35:51   [#281]
To jest to pod hasłem "dla dobra dziecka"
syrenka10-08-2006 20:14:01   [#282]

Dlaczego brytyjskie szkoły są antybrytyjskie

Paweł Szczerkowski 10-08-2006, ostatnia aktualizacja 09-08-2006 15:44 -->

Nauczyciele sparaliżowani strachem i molestowani przez uczniów, podziały etniczne, a nawet zamieszki rasowe - to pierwsze skutki panującej w brytyjskich szkołach poprawności politycznej, która by nie urazić imigrantów, każe ograniczać nauczanie historii, religii i wszystkiego co brytyjskie

1-->
Nauczyciel nie może narzucać uczniowi, co jest dobre, a co złe, jakie zachowanie jest właściwe ani przekazywać żadnych wartości - takie propozycje zmian w narodowym programie nauczania przedstawiło brytyjskie kuratorium oświaty

Zgodnie z nowym programem w szkołach ma królować postmodernizm - nie ma poglądów lepszych lub gorszych, a nauczyciele powinni tylko pilnować, by "dzieci wyznawały jakieś określone wartości". Nieważne jakie, byle by były.

Ten zadziwiający pomysł kwaśno skomentował dziennik "Daily Telegraph", zauważając, że radykalny islam, komunizm i nihilizm to też jakieś zespoły wartości. "Żadnego z nich nie da się pogodzić z przetrwaniem brytyjskiego społeczeństwa, ale z nowym programem nauczania - tak" - czytamy w gazecie.

Brytyjskie jest be

Skoro szkoła nie może narzucać żadnych wartości, to kuratorium wykreśliło ze starego programu zapis mówiący, że szkoła powinna "przekazywać wiedzę i zrozumienie duchowego, moralnego, społecznego i kulturowego dziedzictwa brytyjskiego". Nowy program proponuje zamiast tego wpajanie "zrozumienia różnych kultur i tradycji".

Przez najbliższy rok pomysły kuratorium będą poddane debacie i jeśli przejdą, zaczną obowiązywać od września 2007 r. Na razie z niedowierzaniem przyjmują je niektórzy politycy. Nick Gibb, minister edukacji w opozycyjnym gabinecie cieni, przestrzega, że "rezultaty takiego nauczania będą przerażające". Kuratorium zaciekle broni jednak potężny związek nauczycieli, w którego oświadczeniu czytamy m.in.: "Nauczycieli zawsze uraża, gdy mówi im się, że mają uczyć różnicy między dobrem a złem".

Związek ma rację. Wpisanie do narodowego programu nauczaniu propozycji kuratorium - jeśli do tego dojdzie - będzie w dużej mierze czysto zabiegiem formalnym, przypieczętującym tendencje narastające w brytyjskich szkołach od dziesięcioleci. Wśród wielu nauczycieli - zwłaszcza tych na kierowniczych stanowiskach w oświacie - panuje bardzo silne przekonanie, że uczenie o brytyjskiej historii i religii jest niestosowne, bo oznacza narzucanie mniejszościom etnicznym obcej im kultury.

W połowie lat 90. po raz pierwszy przetoczyła się na Wyspach debata o tym, jak powinna wyglądać szkoła w społeczeństwie, które staje się coraz bardziej wielokulturowe. Był to w zasadzie jednogłos, bo jej uczestnicy na łamach prasy specjalistycznej i w naukowych raportach prześcigali się w uzasadnianiu konieczności odrzucenia tego, co narodowe.

Pewien nauczyciel udowadniał w piśmie "The Humanities Resource", że przekazywanie dzieciom poczucia tożsamości narodowej jest "nowym fundamentalizmem". Inni dowodzili, że brytyjskość narzuca "imperialistyczne programy nauczania", albo uznawali, że nie ma czegoś takiego jak wspólne wartości. Prof. Bernard Barker ze Stanground College napisał wręcz, że cała angielska kultura umarła.

Od tego ostatniego stwierdzenia był już tylko krok do całkowitego zanegowania koncepcji narodu. Posunął się do tego znany i szanowany instytut badawczy Runnymede Trust, ogłaszając w 2000 r. w bardzo nagłośnionym raporcie, że "brytyjskość ma konotacje rasowe", zatem naród to "przestarzały wymysł" i należy skończyć z "koncepcją tożsamości i kultury narodowej". Runnymede wezwał rząd brytyjski, by zamiast tego ogłosił Wielką Brytanię społeczeństwem wielokulturowym.

W rezultacie dziś młodzi Brytyjczycy prawie nie poznają swojej narodowej historii, która obowiązuje w szkole tylko do 14. roku życia i niemal przemilcza okres imperium. A przecież jest on naznaczony podbojami i wojnami kolonialnymi i kluczowy dla zrozumienia dzisiejszej Wielkiej Brytanii i brytyjskich wartości.

- Panuje duża ostrożność w nauczaniu rodzimej historii - mówi Gordon Marsden, poseł do Izby Gmin i były redaktor czasopisma "Historia dzisiaj". - Mówienie o narodzinach i upadku imperium brytyjskiego uważa się za niebezpieczne i mogące wywoływać podziały w wieloetnicznych klasach. Więcej uwagi niż imperium program poświęca np. Adolfowi Hitlerowi, bo jego ocena nie budzi kontrowersji, i jedyne, co ludzie wiedzą z historii, to to, że walczyliśmy w drugiej wojnie światowej.

Tak samo ze szkół znika nauczanie religii i jakakolwiek wiedza o chrześcijaństwie, bądź co bądź wciąż będącym na Wyspach w swej anglikańskiej wersji religią państwową. Święta takie jak Boże Narodzenie są przemilczane, bo nauczyciele boją się urazić uczniów innych wyznań.

Najgorsze jest to, że przerażające efekty, o których mówił Nick Gibb, już się pojawiają.

Strach przed etykietką rasisty

W lipcu 2005 r. do redakcji dziennika "Daily Mail" dotarł list od nauczycielki z północnej Anglii, która po zamachach terrorystycznych w Londynie postanowiła opisać to, o czym dotąd bała się mówić. Nie chciała, by ujawniono jej nazwisko ani nazwę miejscowości, w której uczy.

Nauczycielka opisuje sytuację w szkołach z muzułmańską większością, w których uczą jej koledzy i koleżanki. "Pracownicy codziennie muszą znosić niewyobrażalne szykany. Białe nauczycielki są obrzucane obelgami przez uczniów, molestowane przez młodych muzułmanów i zastraszane przez muzułmańskich ojców, którzy nie szanują kobiet. Rodzice podważają pracę nauczycieli w obecności dzieci, każą nauczycielom na nie krzyczeć i wyzywać i sami je biją. A nauczyciele mają związane ręce, bo próby przeciwstawienia się tej sytuacji spotykają się z oskarżeniem o nienawiść religijną i rasizm".

Dalej pisze tak: "Pracuję w szkole z białą większością, gdzie jedynie garstka dzieci wywodzi się z mniejszości etnicznych. Nawet tutaj panuje strach przed oskarżeniem o islamofobię i rasizm, tak że każdy boi się mówić o religii. Dyskusje na tematy religijne są uważane za tabu, bo mogą kogoś urazić. Mieliśmy niedawno tzw. multikulturowy tydzień i jego koordynator postanowił w ogóle wykluczyć edukację religijną. Poznawaliśmy narody Chin, Indii czy Pakistanu bez wspominania o ich wierzeniach i świętach! Nie muszę dodawać, że zostawiło to dzieci z bardzo ograniczonym i nieprawdziwym wyobrażeniem miejsc i kultur, o których się uczyły".

Proroctwo dyrektora z Bradford

Nie pierwszy raz pojedynczy nauczyciele uderzają na alarm. W latach 80. Ray Honeyford, dyrektor szkoły w Bradford, w której więcej dzieci mówiło w językach urdu, gudżarati i hinduskim niż po angielsku, protestował przeciwko polityce rady miejskiej kształcenia uczniów z mniejszości etnicznych zgodnie z ich kulturami. - Mamy dziewięciolatków, którzy nigdy nie siedzieli w jednej klasie z białymi dziećmi - mówił i ostrzegał, że doprowadzi to do podziałów między białymi i Azjatami.

Propozycje Honeyforda, by angielski był pierwszym językiem nauczania, by znów uczyć historii, kultury i zwyczajów brytyjskich, ściągnęły na niego kampanię oszczerstw, oskarżeń o rasizm i dyrektor, chcąc chronić swoją rodzinę, przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Wątpliwe, by odczuł satysfakcję, gdy musiał oglądać blisko dwie dekady później, w lipcu 2001 r., zamieszki rasowe, które wybuchły w jego mieście. Na ulicach Bradford toczyła się regularna wojna między grupami etnicznymi, zginęły dwie osoby, rannych zostało 36 policjantów. Zostały zgliszcza spalonych sklepów i samochodów.

Po pięciu miesiącach opublikowano oficjalny raport w sprawie przyczyn zamieszek, który niemal dosłownie powtarzał proroctwa Honeyforda. Analitycy wskazywali na podział między rdzenną społecznością białych Anglików a kolorowymi mniejszościami żyjącymi w gettach. Istotną rolę odegrało stworzenie odrębnych klas i szkół dla dzieci z obu społeczności, które nie miały kontaktu z rówieśnikami z drugiej grupy i uważały je za wroga. Niechęć imigrantów do integracji i nieznajomość języka angielskiego przyczyniły się do bezrobocia wśród młodych Azjatów, pogłębiając ich frustrację i wrogość wobec otoczenia.

Na ratunek Brown

Dla brytyjskości w ostatnim czasie pojawił się jednak promyk nadziei. Badania opinii publicznej po zeszłorocznych zamachach terrorystycznych pokazały, że umacnia się tożsamość i duma narodowa wyspiarzy. Po raz pierwszy większość ludzi deklarowała, że chce, by szkoły wróciły do kształcenia dzieci zgodnie z tradycyjnymi brytyjskimi wartościami.

W rolę misjonarza, który ma te wartości ocalić, chce się wcielić minister finansów Gordon Brown. Od pół roku wygłasza mowy wzywające do odrodzenia idei brytyjskości i namawia rodziny, by wzorem Amerykanów zdobiły swe ogrody flagami narodowymi. Ma też konkretne propozycje - ustanowienie dnia tożsamości narodowej, a nawet wprowadzenie do szkół specjalnych lekcji patriotyzmu. Kolejne sondaże pokazują, że ludziom się to podoba. Minister ma duże szanse na wcielenie swych pomysłów w życie, bo to on prawdopodobnie w ciągu najbliższego roku obejmie premierowską schedę po Tonym Blairze.

Co ciekawe, probrytyjskiej kampanii Browna towarzyszy na razie niemal zupełna cisza. Nikt nowych propozycji nie komentuje, nie wywołują żadnych dyskusji, a w mediach pojawiają się i szybko znikają jedynie jako krótkie informacje. - Brytyjskie elity zamurowało, bo od dawna nikt tutaj czegoś takiego nie słyszał - mówi "Gazecie" Melanie Phillips, dziennikarka "Daily Mail".
Majka12-08-2006 09:18:11   [#283]
Rzepa donosi:
"Minister obrony Radosław Sikorski zapowiedział wprowadzenie premii za podnoszenie znajomości języków obcych w polskim wojsku. Od jesieni zwiększenie umiejętności językowych ma być premiowane kwotą 2,5 tys. zł."

A niech tak zrobią w oświacie :)
Może przybędzie nauczycieli angielskiego dla klas I ?
Marek Pleśniar12-08-2006 09:25:03   [#284]

zapomnij;-)

wojsko jeszt naprawdę ważne a nie jakaś tam oświata.

przeca mówił pan wicepremier: "jakieś śmieci" :-)

Majka12-08-2006 09:49:48   [#285]
I nie wziął nas :))))
słonko12-08-2006 23:05:30   [#286]

http://finanse.wp.pl/POD,2,wid,8461111,wiadomosc.html?rfbawp=1155416550.273

Nauczyciele w opałach 05:10 12.08.2006
sobota

Aż 10 tys. pedagogów od września może pożegnać się z obecnymi zarobkami, a nawet pracą. Nie poprawili kwalifikacji zawodowych, a 31 sierpnia upływa termin, jaki dały im na to przepisy - pisze "Życie Warszawy".

Przepisy Karty Nauczyciela o tzw. stopniach awansu zawodowego weszły w życie w 2000 roku. Jedną z najważniejszych zmian było zaostrzenie wymagań wobec nauczycieli mianowanych. Pedagogom niespełniającym nowych wymogów, stopień (a tym samym wyższe pensje) pozostawiono, zobowiązując jednak do uzupełnienia kwalifikacji w ciągu sześciu lat. Tym, którzy tego nie zrobili, 31 sierpnia z mocy prawa wygasa stosunek pracy.


REKLAMA Czytaj dalej

NPB("005");


if (NJB('srodtekst')) { document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';} ZNP walczył, by dotychczasowy poziom wynagrodzenia dla tej grupy nauczycieli utrzymać. Resort nie podzielił argumentów związku, uważając, że sześć lat to wystarczająco długi czas na dokształcenie. Także część ekspertów uważa, że nauczyciele sami są sobie winni, jeśli leniuchowali przez ostatnie lata.

beera13-08-2006 12:43:23   [#287]

Ubawilo mnie to:

W przekroju:

W tym tygodniu nie piszemy: (nr 32/2006):

http://www.przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1970&Itemid=85

   
    
...o Ludwiku wicepremierze Dornie, który już wypoczął i właśnie w tym tygodniu zastępuje premiera Kaczyńskiego. Bo tydzień szybko przeleci, po co stresować czytelników? Nie wszyscy są tak urlopowo wyluzowani jak nasz rząd.

...o optymizmie w łonie Partii Demokratycznej, z którego to łona po błyskawicznej trzymiesięcznej ciąży wyłoniło się Forum Liberalne – grupa przeciwników współpracy PD z SLD i SdPl. Założyciele Forum Liberalnego to sami optymiści: wierzą, że słowo „liberalne” przyciągnie nawet 15-procentowy elektorat, i zamierzają wystartować w wyborach parlamentarnych już za trzy lata, optymistycznie zakładając, że będą jeszcze istnieć. Bo jeśli w polityce pojawiają się optymiści, nie wolno się z nich śmiać. Trzeba ich kochać. Tak szybko odchodzą.

...o trwającej akcji „Bezpieczna szkoła”. Bo choć to skuteczna, to jednakowoż krótkotrwała akcja. Roman wicepremier Giertych wraca z urlopu już 20 sierpnia.

...o sukcesie koalicji rządzącej. Bo jesteśmy zawistni. Nie potrafimy docenić awansu szefa Samoobrony z Ustki Stanisława Podlewskiego na dyrektora departamentu rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa. Andrzej Lepper jak zawsze przeforsował fachowca: Podlewski prowadził w Ustce biuro turystyczne i sklep z artykułami elektrycznymi, ukończył zaocznie administrację publiczną i nadal się kształci – właśnie ukończył korespondencyjny kurs socjologii i psychologii pracy. Odpowiadając na apel premiera o dostrzeganie pozytywów, cytujemy rybnego szefa: „Od dwóch lat zajmuję się hobbystycznie rybołówstwem, spotykam się z rybakami i piszę na ten temat raporty dla posłanki Danuty Hojarskiej. Jestem wrażliwy na krzywdę rybaków, ale proszę media o miesiąc spokoju, żebym nie musiał się w tym czasie wypowiadać, najpierw chciałbym poznać zasady działania mojego departamentu”.

...o Bogusławie Kaczyńskim, któremu w ubiegłym tygodniu wróżyliśmy karierę pełnomocnika ministra spraw zagranicznych do spraw ochrony i promocji wizerunku Polski w świecie. Bo słabe z nas wróżki i psycholodzy też marni: pełnomocnikiem został ten, który sam twierdził, że będzie to „osoba znana i z autorytetem”. Czyli już wiemy, że rzecznik MSZ Andrzej Sadoś przynajmniej nie kłamie i jest kompetentny: siebie zna i ceni, a swój wizerunek chroni i promuje.

...o blogu politycznym Kazimierza Marcinkiewicza, który były premier zaczął pisać, by nawiązać bliski kontakt z ludem internetowym („Podjąłem się tej formy komunikacji, bo jest nowoczesna i skuteczna”). Bo rzeczony lud już go i umiłował, i obsobaczył, jak to w sieci, więc nam nie pozostaje nic innego, jak zalecić: PiS, Kaziu, PiS, a casem cytaj, coś napisał, i o klawiszu „Delete” nie zapominaj.
Gaba13-08-2006 14:03:10   [#288]
przepraszam, ale na stronie ZNP wyczytałam, ze problem obnizki zarobków dotyczy 1200 osób...
beera13-08-2006 22:59:40   [#289]

w Życiu Warszawy:

Tysiące nauczycieli wyleci
Aż 10 tys. pedagogów od września może pożegnać się z obecnymi zarobkami, a nawet pracą. Nie poprawili kwalifikacji zawodowych, a 31 sierpnia upływa termin, jaki dały im na to przepisy.

Przepisy Karty Nauczyciela o tzw. stopniach awansu zawodowego weszły w życie 6 kwietnia 2000 roku. Jedną z najważniejszych zmian było zaostrzenie wymagań wobec nauczycieli mianowanych. Pedagogom niespełniającym nowych wymogów stopień (a tym samym wyższe pensje) pozostawiono, zobowiązując jednak do uzupełnienia kwalifikacji w ciągu sześciu lat. Tym, którzy tego nie zrobili, 31 sierpnia z mocy prawa wygasa stosunek pracy.

Najgorzej na wsi

Problemy kadrowe może potęgować fakt, że zgodnie ze stanowiskiem resortu edukacji wysłanym do kuratorów oświaty nauczyciel musi mieć kwalifikacje do wszystkich przedmiotów, których uczy w ramach pensum. Przykładowo matematyk nie może uczyć fizyki nawet w szóstej klasie wiejskiej podstawówki.

Związek Nauczycielstwa Polskiego alarmuje: taka interpretacja spowoduje, że dyrektorzy będą zmuszeni odbierać nauczycielom część godzin, a ograniczanie wymiaru zatrudnienia to także obniżanie wynagrodzenia. – Później natomiast będą mieli problem ze znalezieniem nauczycieli z kwalifikacjami, którzy chcieliby pracować jedynie przez kilka godzin – przewiduje Janina Jura, wiceprezes zarządu głównego ZNP.

Na pewno w nadchodzącym roku brakować będzie nauczycieli do nauczania języków obcych, zwłaszcza angielskiego. Jak wskazują najnowsze dane z MEN, potrzebnych jest ok. 18 tys. nauczycieli, by lekcje języka odbywały się we wszystkich szkołach. Szczególnie trudna będzie sytuacja szkół w małych miastach i na wsiach.

– Obawiam się, że podobnie jak w latach 90. nauczyciele angliści będą podejmowali dobrze płatną pracę poza oświatą publiczną – mówi ŻW Jura.

Szewc bez butów

31 sierpnia może też wiele zmienić w portfelach nauczycieli. Tego dnia mija bowiem termin, jaki na mocy rozporządzenia MEN nauczyciele po studium mieli na uzupełnienie wykształcenia przynajmniej do poziomu licencjatu. – W przeciwnym razie spadną w tabeli płacowej – mówi ŻW Barbara Grygorczyk z olsztyńskiego kuratorium oświaty.

ZNP walczył, by dotychczasowy poziom wynagrodzenia dla tej grupy nauczycieli utrzymać. Resort nie podzielił argumentów związku, uważając, że sześć lat to wystarczająco długi czas na dokształcenie. Także część ekspertów uważa, że nauczyciele sami są sobie winni, jeśli leniuchowali przez ostatnie lata.

Pieniądze na doskonalenie zawodowe są – od dwóch lat na ten cel przekazywany jest jeden procent z nauczycielskich pensji. Pedagodzy nie chcą z nich jednak korzystać. W kasie miasta w Kielcach jest jeszcze ponad 500 tys. zł, które miejscowi nauczyciele powinni wykorzystać, ale tego nie zrobili.

– To m.in. pieniądze dla tych, którzy nie posiadają wymaganych przez Kartę Nauczyciela kwalifikacji i od września będą musieli odejść z zawodu – mówi ŻW Jolanta Kamińska, kierownik referatu edukacji kieleckiego magistratu.

beera14-08-2006 08:06:00   [#290]

na Onecie

głosów na razie malo, ale to dopiero początek

Jakoś zal, ze się przedstawia n-li  jako tę grupę zawodową, ktora broni mozliwości "nie uczenia się " w zawodzie. Pewnie to wynika z wystąpienia ZNP do MENu.

 

Czy nauczyciele, którzy nie podnoszą kwalifikacji powinni tracić pracę?
Tak

 66% 
Nie

 28% 
Nie wiem

 6% 

 Ogółem głosów: 5715

Majka14-08-2006 09:40:58   [#291]

i pan Ziemkiewicz ironizuje

http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060814/publicystyka/publicystyka_a_6.html
Straszna sprawa: dziesięć tysięcy polskich nauczycieli nie dopełniło obowiązku uzupełnienia wykształcenia do 31 sierpnia, który nałożyła na nich ustawa o Karcie nauczyciela z 2000 roku.
Bo mam nadzieję, że minister Giertych do tego dopuści.

Po pierwsze - ustawa z 2000 roku stała się już anachronizmem. Jeśli decyzją ministra matura należy się każdemu matołkowi, choćby napisał w teście, że Platon to proszek do prania, to jakiż jest sens kształcenia nauczycieli?

Po drugie, dokształcanie nauczycieli wręcz zagraża polskiej szkole, bo jeśli coś będą umieli, to albo wyjadą, albo stracą szacunek u dzieci. Dotyczy to zwłaszcza anglistów, którymi uczniowie powszechnie gardzą, uważając, że ktoś, kto zna angielski i nadal jest w Polsce, musi być wyjątkową fujarą.

Z tych samych względów nie ma co dzisiaj zwalniać niedouczonych pedagogów, bo i tak nie będzie ich kim zastąpić - większość utalentowanej młodzieży pojechała tam, gdzie się mniej o człowieka dba, ale więcej mu płaci.

Po trzecie wreszcie, parafrazując klasyka, takie powinno być młodzieży chowanie, jaka Rzeczpospolita. Rzeczpospolita jest zaś taka, że nigdy jeszcze nikt nie stracił na tym, że na przykład, nie płacił długów albo nie podporządkowywał się jakiemuś prawu; dlaczego akurat nauczyciele mają być tymi pierwszymi?
słonko14-08-2006 11:25:56   [#292]

w tym samym temacie na onecie

http://wiadomosci.onet.pl/1370612,11,item.html

Nawet 10 tys. nauczycieli straci pracę
"Dziennik": Nawet 10 tysięcy nauczycieli nie ma po co wracać do szkoły po wakacjach. Wszystko dlatego, że nie podnieśli kwalifikacji. Teraz stracą pracę. Część z nich być może nadal będzie uczyć, ale za znacznie mniejsze pieniądze.

W kwietniu 2000 r. nowelizacja Karty Nauczyciela zaostrzyła wymogi wykształcenia. Teraz nauczyciel może uczyć tylko tego przedmiotu, z którego ma wyższe wykształcenie. Ci, którzy otrzymali awans przed wejściem w życie nowych przepisów, dostali sześc lat, by podnieść kwalifikacje. Termin upływa 31 sierpnia.

Z danych Centralnego Ośrodka Kształcenia Nauczycieli wynika, ze aż 10 tysięcy pedagogów zignorowało ten obowiązek. Teraz albo stracą pracę, albo nie będą mogli uczyć tych przemiotów, do których nie mają odpowiedniego wykształcenia. Do tej pory nagminnie zdarzało się, że nauczyciele, aby mieć obowiązkowe 18 godzin lekcyjnych, uczyli przedmiotów, do których nie mieli kwalifikacji.

Związek Nauczycielstwa Polskiego chce, aby przedłużono termin podnoszenia kwalifikacji. Jednak - zdaniem MEN - sześć lat to wystarczający czas. Także samorządy chcą odwoływania niewykwalifikowanych nauczycieli, gdyż wypłacana samorządom subwencja oświatowa zależy od liczby uczniów. Jeżeli jest ich mniej, a nauczycieli wciąż tyle samo, to samorządy muszą różnicę dokładać z własnej kasy.

ola 1314-08-2006 12:29:09   [#293]

Uzupełniam statystykę w sprawie 31.08.

Czy nauczyciele, którzy nie podnoszą kwalifikacji powinni tracić pracę?
Tak

 65% 
Nie

 29% 
Nie wiem

 6% 

 Ogółem głosów: 35875

hania14-08-2006 14:39:54   [#294]

no to jeszcze z GW

a temat wcale nie nowy - prasa się obudziła, bo... wakacje się kończą..

MEN do nauczycieli: Trzeba było się uczyć

IAR 14-08-2006, ostatnia aktualizacja 14-08-2006 14:33

Kilka tysięcy nauczycieli może od września stracić pracę. Chodzi o osoby, które nie uzupełniły braków w wykształceniu, na przykład ukończyły studia, ale nie obroniły pracy magisterskiej lub nie mają wykształcenia pedagogicznego.

0-->
6 lat temu ówczesna nowelizacja Karty Nauczyciela dała czas na uzupełnienie wykształcenia do końca sierpnia tego roku. Teraz zwolnienia nie dotkną tylko nauczycieli zawodu i pedagogów po ukończonym studium nauczycielskim.

Wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski zapewnił w rozmowie z IAR, że mimo zwolnień nie będzie braków w kadrze. "Jest to niewielki problem. Każdy, kto jest nauczycielem powinien najlepiej rozumieć, że do wykonywania zawodu trzeba się odpowiednio wykształcić" - dodał.

O konieczności dokształcenia się od kilku lat informował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jednak - jak mówi prezes Związku Sławomir Broniarz - część nauczycieli zlekceważyła ten obowiązek. "Sześć lat to wystarczający okres, by uzyskać kwalifikacje. Część naszych koleżanek i kolegów nie wykorzystała tego czasu w sposób należyty" - przyznał Broniarz.

W Polsce jest obecnie ok. 700 tysięcy nauczycieli. Ministerstwo edukacji ostrożnie szacuje, że we wrześniu uprawnienia straci co najwyżej niecały procent z nich. Równocześnie jednak powstaną nowe miejsca pracy dla osób, które właśnie ukończyły studia.
słonko14-08-2006 18:39:22   [#295]

#33 http://www.vulcan.edu.pl/forum/zpo/thread.php?t=13370#FBK

*

3. Pragnę dodatkowo poinformować, iż funkcjonujące od 2000 roku przepisy powszechne spełniły swe zadanie i obecnie z danych zebranych w ramach Systemu Informacji Oświatowej wynika, iż liczba nauczycieli, których może dotyczyć wskazany przepis, kształtuje się na poziomie 14 606 etatów. Grupa ta stanowi zaledwie 2,4% populacji nauczycieli. Z pewnością część z nich uzyska jeszcze wymagany poziom wykształcenia w terminie do dnia 3 1 sierpnia 2006 r., a część zamierza przejść na tzw. wcześniejszą emeryturę.

krasnoludek zadyszek16-08-2006 19:56:45   [#296]
05.07.2006 Bruksela (PAP) - Finlandia, która 1 lipca objęła przewodnictwo w Unii Europejskiej, zapowiada publikowanie informacji o unijnych wydarzeniach ... po łacinie, aby przypomnieć Europejczykom o ich korzeniach.

Wiadomości będą zamieszczane na stronie internetowej Finlandii (www.eu2006.fi) przez cały sześciomiesięczny okres jej przewodnictwa w UE.

Finowie przyznają z uśmiechem, że sięgają po łacinę dla żartu. Podobnie Finlandia zabawiała się już w 1999 roku, gdy poprzednio przewodziła UE.

Wiadomości po łacinie ukażą się dwukrotnie w lipcu, a w okresie od września do grudnia publikowane będą raz na tydzień. (PAP)

hehehe:))) Finowie są fajni:)
zamieszczam to w oświatowym, bo można dzieciom u progu roku szkolnego powiedzieć, czemu języki pozornie martwe nie są martwe:)
bogna16-08-2006 20:24:49   [#297]

Maturzyści powinni mieć prawo kserować arkusze egzaminacyjne

Warszawa (PAP) - Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) maturzyści powinni mieć możliwość kserowania rozwiązanych przez siebie arkuszy egzaminacyjnych sprawdzonych przez egzaminatorów, a także odwołania się od otrzymanej oceny.

Zastępca Rzecznika, Stanisław Trociuk napisał o tym w liście do ministra edukacji Romana Giertycha udostępnionym PAP w środę.

Rzecznik uważa, że przesłany mu przez resort edukacji projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty nie rozwiązuje tych problemów.

Według Rzecznika, nie ma przesłanek, by ograniczać prawo maturzystów do udostępniania im arkuszy egzaminacyjnych i zakazywać wykonywania ich kserokopii.

"Pełny dostęp do dokumentacji egzaminacyjnej przyczyniłby się do większej przejrzystości procedury egzaminacyjnej i zapewne wpłynął na ograniczenie spekulacji wokół zasady oceniania prac, a tym samym do zmniejszenia liczby skarg" - napisał RPO.

RPO uważa także, że maturzyści powinni mieć możliwość odwołania się od otrzymanej oceny. Zdaniem Rzecznika miałby o tym decydować dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (CKE).

Powinna istnieć także możliwość odwoływania się do sądu administracyjnego w sprawach dotyczących przeprowadzania i unieważniania egzaminów. Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, od decyzji unieważnienia egzaminu będzie można odwołać się tylko do dyrektora CKE.

W grudniu RPO zwrócił się do ministra edukacji o pilne rozwiązanie kwestii "wprowadzenia procedur umożliwiających dochodzenie prawa do sprawiedliwej oceny w przypadkach błędów i zaniedbań egzaminatorów".
Gaba16-08-2006 20:29:58   [#298]

jestem za!

Naszemu uczniowi obniżono punktację za ortografię, a napisał Sukiennice przez S... - oj, ktos musiał być zmęczony chyba...

beera16-08-2006 20:30:31   [#299]

yhm

to sensowne jest

Mam nadzieję, że Pan Legutko bedzie wŁodzi i będzie okazja porozmawiać o tych wszystkich sprawach maturalnych...

syrenka16-08-2006 21:57:03   [#300]

Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) maturzyści powinni mieć możliwość kserowania rozwiązanych przez siebie arkuszy egzaminacyjnych sprawdzonych przez egzaminatorów

Moim zdaniem taka możliwość już istnieje: art. 73 k.p.a.
Teraz trzeba tylko znaleźć pierwszego, który to konsekwentnie od organu wyegzekwuje.

a także odwołania się od otrzymanej oceny.

Od treści oceny nigdy nie może być odwołania na drodze postępowania administracyjnego.
Natomiast od nieprawidłowości co do trybu odwołanie przysługuje. Nieprzyznanie punktu za prawidłową odpowiedź stanowi naruszenie trybu i jest podstawą do odwołania.

Powinna istnieć także możliwość odwoływania się do sądu administracyjnego w sprawach dotyczących przeprowadzania i unieważniania egzaminów.

Taka możliwość jak najbardziej istnieje.

Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, od decyzji unieważnienia egzaminu będzie można odwołać się tylko do dyrektora CKE.

Pozostaje kwestia zgodności takiego zapisu z Konstytucją.

strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 5 ][ 6 ][ 7 ] - - [ 242 ][ 243 ]