Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 58 ][ 59 ][ 60 ] - - [ 242 ][ 243 ]
malmar1528-01-2008 18:10:17   [#2901]
Fiskus zamierza opodatkować szkolących się pracowników

Pracownik, który zamierza skorzystać ze szkolenia opłaconego przez pracodawcę, powinien sprawdzić, kto jest jego organizatorem.

Jeśli organizator nie ma akredytacji Ministerstwa Edukacji Narodowej, opłata za szkolenie stanowi przychód pracownika, od którego musi zapłacić podatek.

Zwolnione z podatku są tylko szkolenia organizowane przez firmy posiadające akredytację.

Takiego zdania są organy podatkowe, choć i one nie są konsekwentne w swoich interpretacjach. I chociaż eksperci podkreślają, że zwolnienie PIT nie może zależeć od akredytacji, bo takiego warunku nie przewidują przepisy, wiele wskazuje na to, że ta niekorzystna dla podatników interpretacja zaczyna się upowszechniać.

Skutek może być taki, że pracownicy będą mniej chętni do udziału w szkoleniach, na które kierują ich pracodawcy. Ci ostatni zaś już teraz zaczynają szukać firm szkoleniowych z akredytacją MEN. To z kolei może oznaczać poważne kłopoty dla tych graczy na rynku szkoleń, którzy dotąd o akredytację się nie postarali.

Wiele małych firm szkoleniowych może nie dotrwać do końca procesu akredytacyjnego, gdy z dnia na dzień zostaną pozbawione klientów.

Źródło: Gazeta Prawna nr 19 z dnia 2008-01-28
grażka28-01-2008 19:01:23   [#2902]
Uważam ten pomysł za szczególnie szkodliwy - zniknąć mogą małe, wyspecjalizowane w konkretnym rodzaju działalności firmy - pozostaną molochy ze specjalistami "od wszystkiego". I niczego. :/
Marek Pleśniar28-01-2008 20:58:12   [#2903]

koncesjonowanie, akredytowanie gdzie popadnie jest korupcjogenne

hmm;-) apropos

grażka28-01-2008 22:19:28   [#2904]
apropos hm? :)
Magosia28-01-2008 22:23:56   [#2905]
Wolny rynek jako sposob na apropos?
grażka28-01-2008 22:25:00   [#2906]
zdecydowanie :) i wolny dyrektor ze środkami na doskonalenie :)
Marek Pleśniar28-01-2008 22:33:36   [#2907]
troszkę środków i już jesteś doskonały
Marek Pleśniar29-01-2008 23:03:01   [#2908]
malmar15 29-01-2008 19:07:02   [#980]
Pracodawca ma prawo do krytyki pracownika

Autor: Dariusz Gawron-Jedlikowski
Źródło: Gazeta Prawna nr 12 z dnia 2008-01-17

Ochrona godności i innych dóbr osobistych pracownika stanowi jedną z podstawowych zasad prawa pracy (art. 111 k.p.). Wręczenie pracownikowi wypowiedzenia w obecności innych pracowników czy badanie alkomatem zawartości alkoholu we krwi nie stanowi jednak jej naruszenia.

W przypadku wątpliwości interpretacyjnych, czy i ewentualnie jakie dobro osobiste pracownika zostało naruszone, mają zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego (art. 23 i 24 k.c. w związku z art. 300 k.p. ). Jako przykładowe dobra osobiste człowieka podlegające ochronie prawnej kodeks cywilny w art. 23 wymienia m.in. zdrowie, wolność, cześć, swobodę sumienia, nazwisko lub pseudonim, tajemnicę korespondencji. Pojęcie dóbr osobistych ma charakter dynamiczny, a jego zakres jest uzależniony od uwarunkowań społecznych, cywilizacyjnych, jak również od obowiązujących norm moralnych czy prawnych.

Prawo do krytyki

Podczas trwania stosunku pracy, a także przed jego nawiązaniem oraz po jego ustaniu, pracownik podlega stałej ocenie dokonywanej przez pracodawcę. Często w ramach ustanowionej organizacji pracy zachowania pracownika, jego stosunek do pracy, sposób wykonywania obowiązków służbowych podlegają analizom i stosownym ocenom. Uzyskane na ich podstawie informacje umożliwiają pracodawcy zwrócenie uwagi na zauważone błędy czy zastosowanie środków dyscyplinujących. Oceny przybierają różne formy, od ustnych wypowiedzi po pisemne stwierdzenia czy decyzje.

Pracodawca, pamiętając o konieczności zachowania szacunku dla pracownika, nie jest jednak pozbawiony prawa do wyrażania właściwej krytyki. Negatywna ocena określonych działań pracownika jest uprawniona, pod warunkiem że jest ona zgodna z rzeczywistością. Sąd Apelacyjny w Warszawie (wyrok z 10 października 2002 r., III APa 21/02, OSA 2003/3/12) potwierdził, że pracodawca ma prawo do oceny pracy pracownika oraz przestrzegania przez niego czasu pracy ustalonego w zakładzie pracy i taka ocena, nawet jeżeli jest dla pracownika niekorzystna, ale zgodna z rzeczywistym stanem rzeczy, nie narusza godności osobistej pracownika ani jego dóbr osobistych.

Zdaniem Sądu Najwyższego (wyrok z 20 lutego 1996 r., I CRN 250/95, LexPolonica nr 354322) kierownik jednostki organizacyjnej zakładu pracy ma prawo w ramach swych obowiązków służbowych ocenić kwalifikacje pracownika i przydatność jego działania dla funkcjonowania kierowanej przez niego placówki. Pisma kierownika mogą być podjętymi w interesie społecznym działaniami w ramach porządku prawnego, nawet jeśli podniesionych w nich zastrzeżeń nie uznał w pełni za zasadne przedstawiciel samorządu zawodowego, uprawniony do sprawdzenia zarzutów. W przeciwnym razie należałoby uznać, że niedopuszczalna jest żadna negatywna opinia o kwalifikacjach pracownika wyrażona w pismach wewnętrznych będących w obiegu na terenie zakładu pracy.

Bez naruszenia

Nie wszystkie zachowania pracodawcy, które mogłyby zostać uznane za naruszające zasadę godności i ochrony dóbr osobistych pracownika, są w rzeczywistości złamaniem prawa. Na przykład zdaniem Sądu Apelacyjnego w Warszawie nie stanowi naruszenia dóbr osobistych pracownika wręczenie wypowiedzenia umowy o pracę w obecności innych pracowników, czy obecność przełożonego w momencie zabierania przez pracownika jego osobistych rzeczy znajdujących się w biurku (wyrok SA w Warszawie z 29 października 2002 r., III APa 29/02, OSA 2003/3/11). Tak więc postępowanie pracodawcy, które dla pracownika może być dolegliwe czy krzywdzące (nawet obiektywnie), nie musi jednocześnie przesądzać o naruszeniu jego dóbr osobistych.

Coraz częściej pracodawcy monitorują sposób korzystania przez pracowników ze służbowych komputerów. Zdaniem Sądu Najwyższego stosowane szeroko w ramach przepisów regulaminów pracy lub ustalonych zwyczajów przeszukiwanie członków załogi w celu zapobiegania wynoszeniu mienia zakładów pracy jest zgodne z prawem i nie narusza dóbr osobistych pracowników (art. 23 i 24 k.c.) wówczas, gdy pracownicy zostali uprzedzeni o możności stosowania tego rodzaju kontroli w celu ochrony mienia społecznego i gdy kontrola ta jest wykonywana w porozumieniu z przedstawicielstwem załogi w sposób niepozostający w sprzeczności ze swym społeczno-gospodarczym przeznaczeniem lub z zasadami współżycia społecznego (wyrok SN z 13 kwietnia 1972 r., I PR 153/72, OSNCP 1972/10/184). Zgodnie z powyższym wyrokiem pracodawca, który zamierza przeszukiwać swoich pracowników, powinien umieścić stosowne zapisy w wewnątrzzakładowych aktach prawnych uprawniających go do podejmowania takich działań.



Wielu pracodawców posiada już urządzenia umożliwiające sprawdzanie stanu trzeźwości pracowników. Jeżeli nie posiadają alkomatów, mogą żądać od pracownika, aby poddał się stosownym badaniom przez zewnętrzne instytucje. Takie postępowanie pracodawcy nie będzie stanowiło naruszenia zasady godności. Sąd Najwyższy w wyroku z 15 października 1999 r. (SN I PKN 309/99, OSNAPiUS 2001/5/147) stwierdził, że uzasadnione okolicznościami polecenie udania się na komisariat policji w celu zbadania stanu trzeźwości pracownika nie narusza jego godności.

Złamanie zasady

Do naruszenia dóbr osobistych pracownika może dojść w sytuacji, gdy pracodawca nie przestrzega tajemnicy wynagrodzenia. W uchwale SN z 16 lipca 1993 r. (I PZP 28/93, OSNCP 1994/1/2) stwierdzono, że ujawnienie przez pracodawcę bez zgody pracownika wysokości jego wynagrodzenia za pracę może stanowić naruszenie dobra osobistego w rozumieniu art. 23 i 24 kodeksu cywilnego.

Naruszenie dóbr osobistych przez pracodawcę może dotyczyć zarówno pracownika pozostającego w zatrudnieniu, jak i osoby, która utraciła status pracownika. Zdarza się, że pracodawca wydaje opinię o byłym pracowniku po rozwiązaniu stosunku pracy. Zawarcie w jej treści stwierdzeń opartych na przesłankach wykraczających poza materiał, którym dysponował pracodawca podczas zatrudniania pracownika, dających podstawę do negatywnej oceny pracownika, stanowi naruszenie sfery dóbr osobistych pracownika i uzasadnia udzielenie mu ochrony przewidzianej w art. 24 k.c. (wyrok SN z 28 sierpnia 1972 r., II CR 288/72, LexPolonica nr 318316).

Do naruszenia art. 111 k.p. dochodzi również w sytuacji, gdy pracodawca, wydając opinię o pracowniku (a więc osobie pozostającej w zatrudnieniu), przypisze mu właściwości lub zachowania niemające związku z jego pracą. Wówczas pracownik także jest uprawniony do ochrony swoich naruszonych dóbr osobistych na podstawie przepisów kodeksu cywilnego (postanowienie SN z 15 sierpnia 1975 r., I PZ 28/75, OSNCP 1976/9/198).

Uprawnienia pracownika

Pracownik, który stwierdził, że pracodawca naruszył jego dobra osobiste, ma prawo do sądowego dochodzenia ich ochrony. Może żądać stosownego zadośćuczynienia lub odszkodowania, pod warunkiem że wykaże powstanie szkody. Decyzja o skierowaniu pozwu do właściwego sądu uzależniona jest od wykazania związku roszczenia z istniejącym stosunkiem pracy. Sprawa musi zostać zakwalifikowana jako sprawa z zakresu prawa pracy, aby mogła być rozpoznana przez sąd pracy. Zdaniem SN roszczenie o ochronę dóbr osobistych pracownika na podstawie art. 23 i 24 k.c. naruszonych przez zakład pracy na skutek przekroczenia granic opinii o pracy jest sprawą z zakresu prawa pracy w rozumieniu art. 476 par. 1 pkt 1 k.p.c. jako sprawa o roszczenie związane ze stosunkiem pracy (postanowienie SN z 20 maja 1988 r., I PZ 11/88, OSNCP 90/12/151).

PRZYKŁAD

NARUSZENIE GODNOŚCI

Pracodawca polecił dyrektorowi ds. marketingu wykonywanie przez dwa miesięcy innej pracy. Przez ten czas miał zajmować się głównie odbieraniem telefonów. Dyrektor nie chce się zgodzić na wykonywanie powierzonych mu przez pracodawcę obowiązków. Uważa, że nie odpowiadają one posiadanym przez niego kwalifikacjom. W opisywanej sytuacji postępowanie pracodawcy nie jest prawidłowe i narusza zasadę poszanowania godności pracownika.

DARIUSZ GAWRON-JEDLIKOWSKI
radca prawny
gp@infor.pl

PODSTAWA PRAWNA
• Art. 111 ustawy z 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy (t.j. Dz.U. z 1998 r. nr 21, poz. 94 z późn. zm.).
• Art. 23, art. 24 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (Dz.U. z 1964 r. nr 16, poz. 93 z późn. zm.).
malmar1530-01-2008 14:51:26   [#2909]
Burmistrz będzie płacił dzieciom za czytanie

Dzieci z hiszpańskiej miejscowości Noblejas będą miały dodatkowy bodziec do lektury. Burmistrz Agustin Jimenez Crespo postanowił im płacić za godziny spędzane na czytaniu w bibliotece.

Władze liczącej 3300 mieszkańców miejscowości leżącej 55 km od Toledo "będą wspierać rodziny sumą 1 euro za każdą godzinę spędzoną w bibliotece" przez dziecko ze szkoły podstawowej - ogłosił burmistrz w komunikacie.

Celem tej "pionierskiej i ambitnej inicjatywy edukacyjnej" jest - jak tłumaczy burmistrz - "wspieranie aktywnej roli rodziców w edukowaniu ich dzieci".
Gaba30-01-2008 18:00:59   [#2910]

Opieka lekarska w szkołach: Małopolska w tyle

 Olga Szpunar 2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-29 21:27:13.0

Najmniej gabinetów lekarskich w całej Polsce i najwięcej uczniów przypadających na jedną pielęgniarkę - z raportu Instytutu Matki i Dziecka wyłania się czarny obraz opieki medycznej w małopolskich szkołach.

Raport przygotowała - na zlecenie Ministerstwa Zdrowia - Samodzielna Pracownia Medycyny Szkolnej w Instytucie Matki i Dziecka. Jeszcze nie został opublikowany. Na razie przeglądają go ministerialni urzędnicy. Nam udało się dotrzeć do danych dotyczących Małopolski.

- Wiedziałem, że jest źle, ale nie wiedziałem, że aż tak - powiedział "Gazecie" małopolski kurator oświaty Józef Rostworowski, kiedy przedstawiliśmy mu wyniki badania.

Niepokój kuratora jest w pełni uzasadniony: pod względem liczby gabinetów lekarskich działających w szkołach i liczby uczniów przypadających na jedną pielęgniarkę nasz region plasuje się na ostatnich miejscach w kraju.

Jest źle...

Teraz statystyka. Polskie standardy zakładają, że jeden etat pielęgniarski przypada na 800 uczniów. W Małopolsce jedna pielęgniarka ma pod opieką 1100 dzieci. W 20 proc. miejskich szkół podstawowych w województwie nie ma gabinetów lekarskich (średnia dla kraju wynosi 5 proc. szkół bez gabinetów). Jeszcze gorzej jest na wsiach naszego województwa. Swój gabinet lekarski ma tu tylko 13 proc. szkół podstawowych, gdy średnia dla kraju to 40 proc.

- Z tego właśnie powodu leży u was edukacja zdrowotna - ocenia dr Anna Oblacińska, kierowniczka Samodzielnej Pracowni Medycyny Szkolnej Instytutu Matki i Dziecka.

Ta edukacja to warsztaty i indywidualne spotkania pielęgniarek z dziećmi, podczas których mają one promować zdrowie. - A że pielęgniarka zazwyczaj spotyka się z uczniem w gabinecie, a wy macie i mało gabinetów, i mało pielęgniarek, do spotkań nie dochodzi zbyt często - mówi dr Oblacińska.

Ze sprawozdań sporządzanych przez pielęgniarki w całym kraju wynika, że przedmiotem edukacja zdrowotna objętych jest 80 proc. polskich uczniów; w małopolskich miastach - niewiele ponad połowa (56 proc.). Na naszych wsiach oczywiście jest jeszcze gorzej - odsetek nie wynosi zaledwie 40 proc.

Jest nieźle!

Pomimo tak przygnębiających statystyk badania lekarskie, fluoryzacja oraz testy przesiewowe uczniów (słuch, wzrok, waga, ciśnienie, postawa ciała itp.) dają naszemu województwu wskaźnik powyżej średniej krajowej.

Tyle że - jak uważają specjaliści - to nie zasługa szkolnych gabinetów, ale pracy pielęgniarek zatrudnionych w zakładach opieki zdrowotnej. Kontrolują uczniów podczas zwykłych wizyt w przychodniach. Nieraz wręczają pastę fluoryzacyjną i gonią do łazienki na szorowanie zębów. Na wsiach rolę szkolnych gabinetów spełniają zwykłe ośrodki leżące po drugiej stronie drogi.

- Tylko czy tak to powinno wyglądać? - pyta dr Oblacińska.

Gabinet za równowartość wagi

W 2004 roku wystartował rządowy program "Profilaktyczna opieka zdrowotna nad dziećmi i młodzieżą w środowisku nauczania i wychowania". Pod tą skomplikowaną nazwą kryło się założenie, że gabinet z pielęgniarką ma się pojawić w każdej szkole. Pieniądze, które rząd przeznaczył na otwarcie jednego gabinetu, to... 1200 zł.

"Równowartość wagi do mierzenia i ważenia uczniów" - alarmowali specjaliści. Resztę miały znaleźć samorządy (minimalny koszt otwarcia gabinetu w szkole to od 6 do 10 tys. zł).

Z danych Małopolskiego Kuratorium Oświaty wynika, że od tego czasu w województwie otwarto 172 gabinety. A jednak brakuje ich w co trzeciej małopolskiej szkole.

- To fatalna sytuacja. Cud, że brak lekarzy i pielęgniarek nie odbił się tak bardzo na stanie zdrowia naszych uczniów - mówi kurator Rostworowski.

Trochę jednak się odbija. Otyłość, wady postawy - to coraz częściej występujące problemy wśród dzieci i młodzieży. Gdyby pielęgniarki widywały uczniów częściej niż tylko w ośrodkach zdrowia, gdy szaleją wirusy grypy, można by wcześniej interweniować. Do tego dochodzi problem szczepień. Kiedy w 2004 roku zostały one wyprowadzone ze szkół do lekarzy pierwszego kontaktu, co trzeci małopolski licealista nie został zaszczepiony przeciwko tężcowi i błonicy, a gimnazjalista przeciwko żółtaczce.

Ministerstwo Zdrowia zna problemy szkół i dlatego m.in. zleciło sporządzenie raportu. Jak dowiedzieliśmy się, myśli się o ponownym wprowadzeniu pielęgniarki i lekarza do każdej szkoły. Szczegółów takiej operacji na razie jednak jeszcze nie ujawniono.

Olga Szpunar

Fakir230-01-2008 18:35:31   [#2911]

A z mojej szkoły (prawie codziennie wołamy pogotowie) zabrano lekarza w ogóle... Pielęgniarki mamy załatwione "inaczej"...

Eeeeeeee.....

Marek Pleśniar30-01-2008 22:53:23   [#2912]
a podobno lepiej zapobiegać niż leczyć (w nieczynnym szpitalu?)
Marek Pleśniar30-01-2008 23:27:46   [#2913]

Ciężkie życie grubaska w szkole

Beata Ciepłowska-Kowalczyk, Konsultacja: dr Piotr Albrecht

http://www.edziecko.pl/starsze_dziecko/1,79351,4858813.html?as=1&ias=2&startsz=x

2008-01-22, ostatnia aktualizacja 2008-01-22 15:43

Do niedawna pulchność dziecka nie była problemem. W przedszkolu nikt mu nie dokuczał, przeciwnie, był bardzo lubiany. A on świetnie się czuł wśród rówieśników. Schody pojawiły się w szkole.

Zobacz powiekszenie
 
Niestety w nowym środowisku maluch nie może się odnaleźć. Nie ma kolegów, na przerwach często jest sam, a co gorsza stał się obiektem drwin. Obdarzono go etykietką grubasa i praktycznie wykluczono z klasowej społeczności. A on buntuje się, ale jest coraz bardziej samotny. Jak możesz mu pomóc?

Przede wszystkim wysłuchaj dziecka. Gdy chce ci opowiedzieć o swoich kłopotach, znajdź czas na spokojną rozmowę. Ale nie przerywaj mu, co chwila dociekaniem, kto tak naprawdę mu dokucza i nie zasypuj mnóstwem dobrych rad. Na razie najważniejsze jest, co w tej sytuacji dziecku najbardziej doskwiera i co ono samo o sobie myśli. Czy postrzega siebie jako osobę brzydką i nieatrakcyjną? Czy czuje się gorsze od szczuplejszych rówieśników? Czy tusza mu przeszkadza?

To ważne, bo niezależnie od sytuacji w szkole, będziecie musieli zmierzyć się z problemem nadwagi. A to będzie wymagało niemałej determinacji zarówno ze strony dziecka, jak i całej rodziny. Jeśli zaś docinki kolegów sprawiły, że dziecko utraciło wiarę w siebie, czeka cię też mozolna praca, by przywrócić mu zachwiane poczucie własnej wartości.

Huzia na Józia

Warto zdawać sobie sprawę, że tusza jest jedynie pretekstem. Dzieci w szkole są od zaledwie kilku miesięcy i hierarchia grupy dopiero się ustala. Jeszcze nie wiadomo kto zostanie przywódcą, a kto znajdzie się na marginesie. Walka trwa. I zwykle wygrywa ten, kto chce i potrafi być w centrum uwagi. A o to, niestety, najłatwiej dokuczając innym.

Obiektem ataku najczęściej stają się dzieci, które różnią się nieco wyglądem od kolegów - z powodu tuszy, niskiego wzrostu, koloru włosów, odstających uszu, okularów. Ale od cech fizycznych znacznie ważniejsze są ich cechy psychiczne. Ciężkie życie w początkach szkoły zwykle mają dzieci wycofane, nieśmiałe, niepewne siebie. A także indywidualiści, którzy nie najlepiej czują się w grupie i niczym koty najchętniej chodzą własnymi drogami.

A dokuczające rówieśnikom siedmiolatki to na ogół nie są zepsuci i z gruntu źli osobnicy. Tylko zwyczajne dzieciaki, które chcą się wydać ważne i być podziwiane. Czasem za agresją słowną kryją, głębsze problemy związane z sytuacją domową dziecka. A czasem niepewność siebie... napastnika, który, chcąc ukryć swoją bezradność w grupie, stara się w ten sposób uprzedzić przewidywany atak na siebie.

Oczywiście dzieciom trzeba pomóc wybrnąć z tej sytuacji. Dlatego spróbuj ustalić fakty. Co właściwie dzieje się w szkole? Kto dokucza twojemu dziecku? Czy cała klasa jest mu nieżyczliwa, czy też jedno, dwoje rozrabiaków? I czy jest jedynym dzieckiem szykanowanym z powodu swej inności? Porozmawiaj z wychowawczynią i wspólnie ustalcie plan działania. Jeśli sprawa dotyczy nie tylko twojego dziecka, warto zwołać specjalne zebranie rodziców i razem zastanowić się, co zrobić. Jeśli masz wrażenie, że nauczycielka nie bardzo potrafi sobie poradzić, poproś o pomoc pedagoga szkolnego.

Od mocnej strony

Jeśli dziecko zgnębione sytuacją w szkole, samo zaczęło o sobie źle myśleć, spróbuj je jakoś wzmocnić, by znów poczuło się dobrze w swojej skórze. Pokazuj mu jego mocne strony ("Świetnie sobie radzisz z czytaniem, pani bardzo cię chwali", "Twoje rysunki wszystkim bardzo się podobają", "Jesteś chyba najsilniejszy w klasie"). Przypominaj sukcesy w różnych dziedzinach ("Nigdy nie zapomnę tej wycieczki po jaskini, tam było tak ciemno, a ty w ogóle się nie bałeś", "Pamiętasz, jak w przedszkolu byłaś królową balu?", "Kiedy wystąpiłeś w tym przedstawieniu, byłam z ciebie naprawdę dumna").

Podpowiadaj, gdzie może się wykazać ("Na boisku biegasz wolniej niż koledzy, ale na bramce jesteś naprawdę dobry, może zostałbyś bramkarzem?, "Ładnie śpiewasz, czy nie myślałaś o zapisaniu się do szkolnego chóru?, "Idziecie jutro z klasą do teatru, pamiętasz zwiedzaliśmy kiedyś jego kulisy, może opowiesz o tym koleżankom i kolegom?").

Nie szczędź synowi czy córce miłych słów i pochwał, ale bądź konkretna ("Lubię, kiedy pomagasz mi w gotowaniu obiadu, wszystko idzie nam wtedy szybko", "Cieszę się, że pamiętasz o odrabianiu lekcji", "Jesteś świetnym obserwatorem - wcale nie zauważyłam tej wiewiórki ").

W tych pochwałach nie zapominaj też o wyglądzie dziecka. Podkreśl, że świetnie mu w nowej fryzurze. Przyznaj, że buty, przy których upierało się w sklepie, rzeczywiście są fajne. Zwróć uwagę, że nowa czapka idealnie podkreśla ładny kolor jego oczu. Takie słowa są dla twojego siedmiolatka szczególnie ważne.

Pomóż dziecku w znalezieniu zajęć pozalekcyjnych, które będą sprawiać mu przyjemność i pozwolą rozszerzyć krąg znajomych. Może to być szkolne kółko zainteresowań, warsztaty plastyczne w domu kultury, zajęcia w klubie sportowym czy drużyna zuchowa. W zależności od zainteresowań i temperamentu młodego człowieka.

Gruby, ale fajny

Naucz malucha, jak reagować na zaczepki. Podpowiedz, że najlepiej docinki po prostu lekceważyć. Czasem wystarczy wzruszyć ramionami i odwrócić się tyłem albo odejść i dołączyć do innej grupy kolegów, by zniechęcić dręczyciela. Warto powtarzać sobie w duchu: "Nie obchodzi mnie, co on o mnie mówi. Niech sobie gada". Skuteczne bywa też wyobrażenie sobie, że złośliwy kolega jest przezroczysty albo mówi w obcym języku.

Jeśli dziecko nie potrafi odciąć się w ten sposób od kpin, możecie poćwiczyć szybkie riposty.

Czasem wystarczy powiedzieć: "Tak jestem gruby... i bardzo silny" albo "Wolę być gruba, niż głupia", by zbić z tropu napastnika i wyjść z roli bezbronnej ofiary.

Pamiętaj jednak, że najskuteczniejszym lekarstwem na zaczepki i wyzwiska jest sympatia kolegów z klasy. Powierzchowność, która w pierwszych miesiącach często jest decydująca, z czasem szczęśliwie traci na znaczeniu. Miły, koleżeński grubasek, pełen fajnych pomysłów, szybko przestanie być grubasem, a stanie się po prostu Jasiem, Frankiem czy Zosią.

Jeżeli twój malec nie jest duszą towarzystwa, spróbuj delikatnie pomóc mu w znalezieniu przyjaciół. Porozmawiajcie o szkolnych kolegach i zastanówcie się, który wydaje się sympatyczny lub interesujący. Zaproponuj, że któregoś popołudnia zaprosicie go do domu albo umówicie się na spotkanie na placu lub w sali zabaw. Jeśli dzieciom trudno się umówić, możesz zagadnąć w tej sprawie mamę czy tatę kandydata na przyjaciela. Jest duża szansa, że dalej sprawy potoczą się już same. A gdy ma się przy sobie przyjaciela, docinki i wyzwiska, choć wciąż nieprzyjemne, nie mają już takiej siły rażenia.
Brzuch w ruch

Jeśli dziecko rzeczywiście ma na nadwagę (możesz to sprawdzić na siatce centylowej lub spytać pediatry), pomóż mu w pozbyciu się zbędnych kilogramów.

Przede wszystkim postaraj się zapewnić mu więcej ruchu. Brak ruchu i siedzący tryb życia, to zdaniem lekarzy najczęstsza przyczyna nadwagi, zarówno u dorosłych, jak u dzieci.

Nie pozwól, by twój siedmiolatek całe popołudnia spędzał przed telewizorem lub komputerem. Jeśli pracujesz w domu lub wcześnie wracasz z pracy, po szkole wybierzcie się gdzieś razem: na spacer, na sanki, na łyżwy (a wiosną na rower, rolki, hulajnogę). Starajcie się mniej jeździć samochodem czy autobusem, a więcej chodzić. Jeżeli w pobliżu waszego domu jest bezpieczne podwórko albo plac zabaw, jak najczęściej pozwalaj dziecku się na nim bawić.

Jeśli długo pracujesz, zapisz swego siedmiolatka na zajęcia, na których będzie musiał się ruszać. Świetnie sprawdzają się tu gromady zuchowe i drużyny skautowe. Zbiórki to zwykle świetna zabawa, ale także niezła gimnastyka i prawdziwy trening wytrzymałości. Maluch ani się spostrzeże, jak mundurek przestanie mu opinać na brzuszku.

Dobrym pomysłem jest też basen. W wodzie nadmiar kilogramów nie stanowi przeszkody i ruch nie jest dla dziecka mordęgą tylko przyjemnością. Warto to wykorzystać, zwłaszcza, że sześć, siedem lat to świetny wiek na naukę i doskonalenie pływania.

Możesz spróbować zainteresować swego siedmiolatka wschodnimi sztukami walki. Tu jego postura będzie wręcz autem. Bo choć w judo, jujitsu, karate czy aikido liczą się przede wszystkim umiejętności, to jednak siła nie jest wcale bez znaczenia. Poza tym te sporty uprawiane z dobrym trenerem to także prawdziwa szkoła charakteru. Dziecko uczy się panować nad swymi emocjami, nabiera szacunku dla innych i wiary w siebie. Ta lekcja na pewno mu się przyda.

Bez pojadania

Przyjrzyj się też krytycznie diecie dziecka. Czy nie za dużo w niej słodyczy, chipsów i słodkich napojów? Najlepiej byłoby je w ogóle wykreślić z jadłospisu waszej rodziny (nie ma to jak solidarność), a przynajmniej ograniczyć do wyjątkowych okazji (urodziny, święta, rodzinne i szkolne uroczystości). Oczywiście nie ma co robić ze słodyczy owoców zakazanych, bo te, jak wiadomo smakują najlepiej. Słodki deser od czasu do czasu dziecku nie zaszkodzi. Ale niech to będzie raczej kawałek domowego ciasta niż batonik. Zamiast chipsów czy chrupek można czasem uprażyć samemu ziarna kukurydzy. Taki domowy popcorn smakuje znacznie lepiej niż ten w kinie czy kupiony od ulicznych sprzedawców. W specjalnej maszynce można go przygotować w ogóle bez tłuszczu.

Nie pozwalaj dziecku pojadać co chwila. Pięć dobrze skomponowanych posiłków w ciągu dnia w zupełności powinno mu wystarczyć. Jeśli nie, niech przekąską będą pokrojone w słupki chrupiące warzywa (papryka, marchewka, kalarepka) lub owoce (byleby to nie były bardzo kaloryczne banany i winogrona). Staraj się, by przygotowane przez ciebie potrawy nie ociekały tłuszczem (unikaj chłonącej go niczym gąbka panierki) i zawierały dużo warzyw.

Nie ufaj za bardzo reklamom. Produkty reklamowane jako zalecane i zdrowe dla dzieci, dla twojego dziecka wcale takie nie są.

Zrezygnuj z kupowania słodkich jogurtów i serków. Ilość cukru, który zawierają, maluchowi z nadwagą zdecydowanie nie wyjdzie na zdrowie. A tyle samo wapnia znajdziesz w naturalnych jogurtach i serkach. Jeśli ich smak nie odpowiada dziecku, możesz dodać do nich np. przecier owocowy dla niemowląt albo wymieszać je ze słodkimi owocami (np. cząstkami mandarynek lub borówkami amerykańskimi). Nie kupuj gotowych, słodzonych płatków. Lepiej do naturalnych płatków dodaj nieco rodzynek, pokrojonych w drobną kostkę suszonych śliwek, moreli czy gruszek. Nadadzą daniu lekko słodkawy smak i dobrze wpłyną na trawienie małego smakosza.

Pamiętaj, że najlepszym napojem dla twojego dziecka jest niegazowana woda mineralna. Słodzona herbata, kawa czy kakao, mleka smakowe, napoje jogurtowe wcale mu nie służą i powinno je pić z umiarem. Podobnie jak napoje i soki owocowe, w których jest wprawdzie nieco witamin, ale przede wszystkim dużo kalorii. Szklanka dziennie to dawka, której kilkulatek ze skłonnością do tycia nie powinien przekraczać.

Jeśli zmiana trybu życia i korekta jadłospisu po kilku miesiącach nie dadzą rezultatów, nie układaj sama żadnych diet odchudzających. Poproś waszego pediatrę o skierowanie do specjalisty zajmującego się leczeniem nadwagi u dzieci. On zleci odpowiednie badania i podpowie, jak powinien wyglądać codzienny jadłospis dziecka.

Śniadanie do szkoły

Wcale nie musi składać się z bułki z wędliną i słodkiego napoju. Znacznie zdrowsza będzie sałatka, garść owoców i pełnoziarniste pieczywo. Oto pięć propozycji na pięć szkolnych dni.

1. Marchewka i sałatka z brokułów.

2. Sałata z pomidorami i mozarellą oraz pełnoziarnista bułeczka.

3. Zrolowane plasterki szynki, kawałki ogórka i selera naciowego, pomidorki koktajloweg.

4. Sałatka makaronowa.

5. Truskawki.
krystyna31-01-2008 19:39:31   [#2914]

hm... :-))))))))

RZESZÓW
31 stycznia 2008 - 15:30  

W szkole będzie bezpieczniej

W Gimnazjum nr 9 wszystkie drzwi do klas lekcyjnych zostały przeszkolone. To pomysł na poprawę bezpieczeństwa i zdyscyplinowanie uczniów.

http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080131/RZESZOW/589670047

Ciekawe, jaka firma przeszkoliła im te drzwi, ale wreszczcie będzie "bezpiecznie"...

Marek Pleśniar31-01-2008 19:44:06   [#2915]
zwłąszcza jak Jaś z kaziem krochmalną główkami w te drzwi i je stłuką
aza31-01-2008 20:05:47   [#2916]

musi atest mają....

(oby)

krystyna31-01-2008 20:22:43   [#2917]

ale one są bezpieczne !

Bo one są nie przeszklone, ale przeszkolone !

rzewa31-01-2008 20:25:32   [#2918]
:-))))))))
Marek Pleśniar31-01-2008 20:30:05   [#2919]

A może z kwalifikacjami pedagogicznymi one - te drzwi - są także?

grażka31-01-2008 22:44:30   [#2920]

W 2009 r. naukę w szkołach podstawowych mają zacząć dzieci, które chodziły do przedszkola – ustaliła „Rz”

http://www.rp.pl/artykul/88221.html

Rodzice chcą zerówek w przedszkolach

http://www.rp.pl/artykul/88539.html

hania01-02-2008 09:40:36   [#2921]
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4888198.html
Braveheart w IV liceum ogólnokształcącym
Małgorzata Kozerawska, Marcin Markowski, Łódź
2008-02-01, ostatnia aktualizacja 2008-01-31 18:09




Iain jest Szkotem. Ma 34 lata. Luźny sweter, dżinsy. Od razu przechodzi na "ty". W Polsce od czterech lat. Uczy angielskiego w łódzkich szkołach prywatnych, jest native speakerem. Chciał też uczyć w liceum publicznym. Znalazł pracę w renomowanym łódzkim IV LO. W elitarnej klasie z maturą międzynarodową. Wytrzymał tydzień.

Albo tablica, albo ławki

Iain opowiada: - Dzień pierwszy pracy, poniedziałek. Musiałem czekać kwadrans, żeby wejść do pokoju nauczycielskiego. Nie mam klucza, a nie było osoby, którą mógłbym o niego zapytać. Później okazało się, że nie ma papieru do ksero. Powiedziano mi, że uczniowie za papier muszą płacić.

Dzień drugi, środa. Zadzwoniłem do jednego z uczniów, bo nie wiedziałem, gdzie będzie lekcja. Osoba odpowiedzialna za kontakty ze mną jest na zwolnieniu lekarskim. Dowiedziałem się, że w sali numer 12. Nauczyciele powiedzieli, że taka sala nie istnieje. Znów zadzwoniłem do ucznia. Okazało się, że "dwunastka" jest pomieszczeniem należącym do innej szkoły prywatnej. Nie było w nim tablicy.

Dzień trzeci, piątek. Poszedłem do dyrektora, żeby dowiedzieć się, gdzie będzie kolejna lekcja. Zdecydował, że w sali komputerowej. Tam, owszem, tablice są, ale ławek nie ma.

Dzień czwarty pracy, kolejny poniedziałek. Przyjechałem do szkoły wcześniej. Chciałem przygotować się do lekcji i zrobić kserokopie. W portierni, gdzie są klucze do pokoju nauczycielskiego, nikogo nie było. Dopiero o ósmej otworzyłem salę geograficzną i czekałem na uczniów. Nikt się nie zjawił. Po kwadransie poszedłem na kawę. Wtedy zadzwonił uczeń. Zapytał, czy przyjdę na lekcję, bo wszyscy czekają w sali komputerowej. Zastanawiałem się, dlaczego uczniowie mają lekcję w nieodpowiedniej klasie, gdy lepsza jest wolna?

Po lekcji poszedłem na obowiązkowe badania lekarskie. Prywatnie. Choć szkoła ma swojego lekarza, nie mogłem skorzystać z jego usług, bo godziny przyjęć pokrywały się z moją pracą. U lekarza dowiedziałem się, że szkoła powinna dać mi standardowy formularz. W szkole nikt mi nie powiedział. Wróciłem. Sekretarka sarkastycznie stwierdziła, że zajmie się mną, ponieważ najwyraźniej nauczyciel-obcokrajowiec jestem ważniejszy od innych nauczycieli.

Sekretarka wysłała mnie do księgowej. Dała mi kilka formularzy i poprosiła, żebym się nie denerwował, bo "tak to już jest w szkole państwowej w Polsce". To samo z dziennikami. Widziałem, że nauczyciele je mają, ja nie dostałem. Nie było też różnych pomocy naukowych.

Iain opisał tę historię w liście do dyrektora. Pożegnał się z uczniami i odszedł z pracy. "Moje wynagrodzenie chciałbym przekazać szkole, gdyż jest oczywiste, że potrzebuje go bardziej niż ja" - napisał.

O siódmej jest tylko dozorca

Katarzyna Felde, dyrektor liceum, w którym chciał uczyć Iain. Energiczna, rzeczowa, z wykształcenia matematyk.

Felde: - Szukałam anglisty do klasy z maturą międzynarodową, bo poprzedni wyjechał do Anglii. Iaina znaleźli uczniowie. Był sympatyczny. Poprosił, by oprowadzić go po szkole. Chciał wiedzieć, gdzie jest jego sala, palarnia, skąd się bierze klucze. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.

Dostał olbrzymią salę geograficzną, w której zsunął ławki na środek. Bez sensu robić za każdym razem przemeblowanie, więc przydzieliłam mu salę nr 12. To sekretariat szkoły popołudniowej. Zgoda - tablicy tam nie ma. Dlatego przesunęłam zajęcia do sali komputerowej. I znów kłopot. Tam każdy siedzi przodem do komputera. Nauczyciela ma za plecami. Ale Iain nie powiedział: mam problem. Miałam zgadywać?

Klucze do pokoju nauczycielskiego. Jest tam zamek zatrzaskowy, żeby nic nie zginęło. Klucze bierze się z portierni. Iain wiedział, ale nie przewidziałam, że przyjdzie do szkoły piętnaście po siódmej. Nikogo w portierni jeszcze nie było. Nauczycieli też. Oni nie przychodzą godzinę przed lekcją. Przygotowują się do zajęć w domu. O siódmej jest tylko dozorca.

Ksero. Niestety, tak już u nas jest, że się płaci. Nie mamy pieniędzy.

Lekarz. Mamy umowę z konkretnym lekarzem i do niego Iaina skierowaliśmy. Nie mam wpływu, kiedy przyjmuje. A pomocy naukowych brakuje wszystkim. Trzeba sobie zorganizować. Mówiłam: potrzebujesz czegoś, kupimy. Ale nie jutro. Dostajemy pieniądze z magistratu. Najpierw musi być uchwalony budżet miasta.

Co dalej z klasą? Będę szukać innego nauczyciela, chyba już nie nativa, bo trochę się sparzyłam. To jednak inna kultura. Trudno się dopasować. Polskiego nauczyciela nie trzeba prowadzać za rączkę. Nie skarży się jak mały Kazio. U nas zawsze było trudniej, ale jakoś sobie radzimy. Ja, gdybym nie miała długopisu, zrobiłabym notatkę nawet kredką do powiek.

Iain przyjechał z kraju, w którym wszystko jest gotowe. I tak traktowaliśmy go lepiej niż polskich nauczycieli. Oni już nawet zgrzytali zębami.

Wczoraj zadzwonił do mnie rodzic i zapytał, co zrobię, żeby Iain wrócił. No to już przesada. Pretensji do niego nie mam, ale szukać i przepraszać nie będę. Nie mam za co.

Przepracował w sumie osiem godzin za około 160 zł brutto i tyle mu wypłacimy.


hm... zamyśliłam się.........
AsiaJ01-02-2008 09:49:24   [#2922]
...a rzeczywistość skrzeczy.
beera01-02-2008 10:09:28   [#2923]
rewelacyjny tekst
AnJa01-02-2008 10:19:12   [#2924]
ano

bardzo koresponduje (dla mnie) z tymi standardami, co to po inwentaryzacji powinności nauczycielskich mają powstać

po 1 części pomyślałem- ale burdel, u mnie nie do pomyślenia,

po 2 - no, mam dodobne, sprawdzone i skuteczne rozwiazania organizacyjne jak w tym liceum;-)
hania01-02-2008 10:25:44   [#2925]
się właśnie zamyśliłam w związku z tymi standardami...
nawet zastanawiałam się czy tam nie wkleić.....
AsiaJ01-02-2008 10:26:20   [#2926]

bardzo koresponduje (dla mnie) z tymi standardami, co to po inwentaryzacji powinności nauczycielskich mają powstać

Zgadzam się:-)

slos01-02-2008 10:55:28   [#2927]
Wypowiedź tzw. p dyr. mnie zażenowała. Nie dziwmy się potem opinii na nasz temat. Zadne standardy na niefrasobliwość ludzka nie pomogą. Najbardziej mnie fascynuje luz i beztroska oraz traktowanie b...u organizacyjnego jako normalności.
Marek Pleśniar01-02-2008 11:47:25   [#2928]

Chciał wiedzieć, gdzie jest jego sala, palarnia, skąd się bierze klucze. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.

ożesz...

ale tzw obciach

;-)

----------------------

przypominam sobie jak to było gdy miałem 25 lat;-) Też poprosiłem dyrektorkę o pokazanie pracowni - że najpierw chcę zobaczyć;-)

Pokazała:-) Na szczeście - bo miałem uczyć techniki. Mi pokazali "moją pracownię". Wchodzę, a tam garnuszki, maszyny do szycia, kuchenki, robótki ręczne piękne bardzo.

Zwiałem:-)

emeryt01-02-2008 12:49:25   [#2929]

Nooooo...Marku, tak od razu dyla????

Ja dobrze te czasy pamiętam (podstawówka 1954 - 1961) jak gotowałem, strykowałem, kleiłem, robiłem na drutach, wyszywałem. Taki kurka był program.

Ani ujmy mi to nie przyniosło, a nawet się przydało w życiu.

No ale nie było kompa, nintendo, gamebojów itp.

ale tak od razu zwiewać??? Pierogów nie ulepiwszy???? pomidorówki nie zgotowawszy???

 

JarTul01-02-2008 13:02:02   [#2930]
Braveheart w IV liceum ogólnokształcącym
hania01-02-2008 14:31:14   [#2931]
już myślałam, że drugi artykuł:-)......#2921 JarTul:-)
Marek Pleśniar01-02-2008 16:19:50   [#2932]

no, już 3 razy jest na forum;-)

najbardziej urocza jest wypowiedź koleżanki dyrektorki;-)

"Iain przyjechał z kraju, w którym wszystko jest gotowe. I tak traktowaliśmy go lepiej niż polskich nauczycieli. Oni już nawet zgrzytali zębami.

Wczoraj zadzwonił do mnie rodzic i zapytał, co zrobię, żeby Iain wrócił. No to już przesada. Pretensji do niego nie mam, ale szukać i przepraszać nie będę. Nie mam za co."

jak to tak, żeby wszystko było gotowe;-) Sie w głowie nie mieści:)

Dżoana01-02-2008 17:01:11   [#2933]
i komentarze pod tekstem:
AnJa01-02-2008 17:13:41   [#2934]
tak na oko- nativy rózne są:

1.takie dwa amerykańskie- do dziś w kontakcie z nami są- swoje dzieci po polsku nazywają- a wróciły dawno temu do się

2taki afgański - się nawet obżenił miejscowo- mieszka gdzieś w Europie
...
refleksja wredna:
ten z prasy siedzi 4 lata- chyba sirota faktycznie i biznes w prywatnych tłucze, bo usię pod mostem spałby jako komuch roszczeniowy
aza01-02-2008 17:32:20   [#2935]

z drugiej strony:

zagramaniczna, anglojęzyczna studentka (studia anglojęzyczne) ostatnio zażądała, aby wydłużyć jej czas pisania kolokwiów, egzaminów i zaliczeń, oraz możliwości pisania w mniejszej grupie.(powód - ADD).

grupa liczy 12 osób....

ale to ją dekoncentruje....

Marek Pleśniar01-02-2008 17:33:12   [#2936]

omtko;-))

"Trzeba było mu wytłumaczyć, że każda polska szkoła to szkoła przetrwania,
nawet jak coś innego jest napisane na tabliczce przy wejściu.
"

"problem jest w tym że nauczyciele nie powinni zarządzać szkołami od tego są ludzie po kierunkach menedżerskich,
zarządzania. Nikt mi nie wmówi , że nauczyciel po "tajnych
kompletach" zarzadzania placówka oświatową - jakiejś tam
podyplomówce bedzie sprawnie zarzadzał szkołą. Do tego trzeba
predyspozycji i ogromnej wiedzy - taki ogromnej wiedzy , bo
zarządzanie tez jest sztuka. Znam wiele wspaniałych firm które
popadały w wyniku fatalnego zarzadzania , bo też komus się wydawało
że się na tym zna.

"Królowo złota, pokaż mi sprawnego managera, który będzie zarządzał
całkiem sporą firmą za 3 000 zł miesięcznie. Brutto. "

"

(...)Poprosił, by oprowadzić go po szkole. Chciał wiedzieć, gdzie
jest jego sala, palarnia, skąd się bierze klucze. Nigdy wcześniej mi
się to nie zdarzyło.

"No faktycznie - dziwne wymaganie chcieć wiedzieć jak wyglada miejsce
w ktorym sie pracuje. Pewnie gdyby Pani Dyrektor poświeciła mu
troszke wiecej czasu, oprowadziła po szkole i opowiedziała o
panujących w niej zwyczajach np o tym od ktorej można wziąść klucze
od pokoju nauczycielskiego, czy o tym, że za papier do ksero placa
uczniowie nie byłoby problemu. Ale... po co komu elementarne zasady
dobrego wychowania. "

 


 

"i tak dalej... :-)

oberwie nam się:-) Po tym artykule.

I słusznie

AnJa01-02-2008 17:37:54   [#2937]
znaczy- komu?
aza01-02-2008 17:39:33   [#2938]

uderz w stół...

;-))))

ankate01-02-2008 17:50:42   [#2939]
o, ja cie..., przecież to szkółka moich osobistych...no na szczęście już studentów ;-)
Roman K01-02-2008 19:19:01   [#2940]

Spokojnie.....

Taki natiw awansu nie robi????
On opiekuna awansowego nie ma??????

Zobaczcie to od słonecznej strony świata

Tu się okazała wyższość systemu awansowego nad nieawansowym. Gdyby On miał opiekuna to byłaby sielanka i mniód. prowadzny byłby za rączkę jak pszedszkolaciek i byłby super hiper extra nauczycielem

;);););)

Marek Pleśniar03-02-2008 19:36:40   [#2941]
Będzie nowy system opłat za studia
(© Bartłomiej Zborowski, PAP)
Magdalena Kula
23.01.2008, aktualizacja: 23.01.2008, 22:55
Rząd szykuje wielką reformę finansowania uczelni, ośrodków badawczych i przede wszystkim studiów.
Reforma może oznaczać, że wszyscy studenci będą częściowo płacić za naukę. - To niesprawiedliwe, że na tej samej uczelni są dwie grupy studentów. Jedni płacą, ale i tak dostają gorszy produkt, bo mają mniej zajęć. Drugim wysokiej jakości studia finansuje państwo - krytykuje minister nauki Barbara Kudrycka. I zaraz zastrzega, że nie ma jeszcze gotowej recepty, jak to zmienić.


Kudrycka unika znienawidzonego przez część studentów określenia płatne studia. Ale z jej wypowiedzi jasno wynika, że myśli m.in. o częściowym ponoszeniu kosztów nauki przez żaków - i w prywatnych, i w państwowych szkołach.


To zresztą rozwiązanie, które od ośmiu lat zalecają Polsce międzynarodowe organizacje: Bank Światowy, Eurydice (Europejska Sieć Informacji o Edukacji), a ostatnio OECD. - Można pomyśleć o systemie kredytów dla studentów najuboższych i najzdolniejszych - proponuje Kudrycka. - Rząd mógłby też finansowo wspierać młodych, którzy wybiorą studia na kierunkach strategicznych dla gospodarki: biotechnologię, inżynierię czy matematykę.


W Polsce jest 1,9 mln studentów; osiągnęliśmy rekordowy wskaźnik skolaryzacji - na studia idzie już blisko połowa każdego rocznika! Jednak niemal 70 proc. żaków musi płacić za naukę, a badania z 2003 r. pokazały, że dominują wśród nich studenci z uboższych rodzin i ze wsi. Dzieci zamożnych i dobrze wyedukowanych rodziców zwykle lądują na dziennych studiach opłaconych przez państwo.

W Polsce połowa każdego rocznika idzie na studia. A 70 proc. studiujących musi za naukę płacić.

W najnowszym raporcie OECD "Reviews of Tertiary Education" eksperci stwierdzają, że to dyskryminacja.

Ale przeciw płatnym studiom burzą się organizacje studenckie. - Trzeba zmienić sposób finansowania uczelni, ale bez sięgania do naszych kieszeni - mówi Przemysław Rzodkiewicz z Parlamentu Studentów RP. W lutym studenckie samorządy mają debatować w Zakopanem, na jakie ustępstwa wobec rządu są skłonne pójść.

A dziś do Warszawy zjadą eksperci od nauki i studiów. Minister wysłucha opinii autorytetów. To pierwsza tak wielka debata o finansowaniu badań i uczelni. - Chcę poznać opinie różnych środowisk, na nich oprzemy reformę. Ale ważny będzie też dla mnie głos studentów - obiecuje Kudrycka.


To nie koniec zmian w nauce. Rząd obiecuje m.in. dodatkowe pieniądze dla uczelni na zatrudnianie wykładowców z zagranicy. Myśli też o nowym sposobie podziału dotacji na badania. - Powinna się tym zająć niezależna agencja. W rozdział unijnych i państwowych środków muszą się zaangażować naukowcy - uważa minister. Rząd wyznaczy też kluczowe dla kraju dziedziny, z których eksperci będą potrzebni na rynku pracy. Uczelnie kształcące w tych dziedzinach mogłyby liczyć na większe dotacje.


Jak zreformować polską naukę?

prof. Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu:
1. Wprowadzić bon edukacyjny. Na I roku wszyscy studiowaliby za darmo, od II roku płaciliby czesne. Każdy student dostałby od państwa bon - 3 tys. zł na rok.
2. Rozbudować system stypendiów z budżetu państwa i samorządów. Wyższa wartość bonu za najlepsze wyniki - najlepsi do końca studiowaliby za darmo.
3. Prywatyzacja kosztownych dla państwa ośrodków badawczych. Przetrwają tylkonajlepsze

hania04-02-2008 08:05:26   [#2942]
jakoś modne słowo: "bon"....
bon pekao mi się przypomniał......
Marek Pleśniar04-02-2008 09:14:45   [#2943]
akurat w przypadku uczelni wyższych - jestem za :-)
zgredek04-02-2008 13:55:54   [#2944]

http://ww6.tvp.pl/1687,20080202650751.strona

Reforma roku szkolnego

Krótsze wakacje, dłuższe ferie i matury w lipcu – takich zmian w organizacji roku szkolnego domaga się Dolnośląskie Stowarzyszenie Dyrektorów Szkół Średnich.

Matura w lipcu? Nauczyciele szykują rewolucję terminarzu roku szkolnego.

Pomysł, choć nie nowy, bo podobne rozwiązanie stosują np. Niemcy, budzi wiele wątpliwości.

Zdaniem dyrektorów szkół, wszyscy są już zmęczeni, zarówno uczniowie, jak i nauczyciele, dlatego przerwy w nauce powinny być częstsze.

Dyrektorzy wrocławskich szkół ponadgimnazjalnych domagają się także przeniesienia matur na lipiec. Nauczyciele skarżą się na to, że nie mogą jednocześnie pracować przy maturach i prowadzić lekcji z młodszymi klasami.

Dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej zapewnia, że na sprawdzenie matur wystarczą 2 miesiące.

Problemu z przeprowadzeniem rekrutacji na studia we wrześniu także nie powinno być – przynajmniej na Politechnice Wrocławskiej.

Pomysł częstszych choć krótszych przerw w nauce wydaje się rewolucyjny, ale wart rozważenia.

Reporterka: Urszula Bąk

 

beera04-02-2008 14:01:40   [#2945]
a tu stanowisko OSKKO:
  1. Stabilizację przepisów dotyczących organizacji egzaminu maturalnego, po wcześniejszym usunięciu z nich zapisów niejasnych lub nieracjonalnych.

Proponujemy:

·        zmianę terminu – na czerwiec – przeprowadzania egzaminu maturalnego, co pozwoli na normalne funkcjonowanie szkół w maju;

:)

Małgoś04-02-2008 14:02:18   [#2946]
a co to za stowarzyszenie?
zgredek04-02-2008 14:05:25   [#2947]
http://www.idds.edu.pl/
emeryt04-02-2008 14:07:07   [#2948]
Tani podręcznik ląduje w koszu
2008-02-04 09:55:23
źródło: PAP

Kolejny program Romana Giertycha wkrótce trafi do kosza. Tym razem chodzi o Tani podręcznik, który miał obniżyć ceny szkolnych książek. PO chce bowiem znowelizować ustawę o systemie oświaty tak, by nauczyciele nie byli już ograniczeni przy doborze podręczników, informuje „Dziennik”.

Do tej pory rada pedagogiczna każdej szkoły musiała wytypować najwyżej trzy tytuły do nauczania danego przedmiotu, a zatwierdzone podręczniki musiały obowiązywać w szkole przez trzy lata. Teraz te ograniczenia znikną. By jednak nie dopuścić do sytuacji, w której pedagodzy zbyt często zmienialiby szkolne książki - w znowelizowanej ustawie znajdzie się przepis, że każda zmiana podręcznika będzie musiała być pozytywnie zaopiniowana przez radę rodziców. Nowe prawo ma obowiązywać już od najbliższego roku szkolnego.

Proponowane zmiany chwalą eksperci.
- To likwidacja martwych regulacji, które w żaden sposób nie wpłynęły na obniżenie cen szkolnych książek. Ograniczały tylko wolność nauczycieli i kłóciły się z zasadami wolnego rynku - przekonują.
Ucieszyły też wydawców.
- To powrót do zasad wolnego rynku, który jest najlepszym regulatorem jakości i ceny - powiedział Piotr Marciszuk prezes Polskiej Izby Książki.

Zgodnie z nowym prawem dyrektor szkoły nie będzie miał obowiązku organizowania kiermaszy książek w szkole.
- Chcemy, aby głos w tej sprawie miała również rada pedagogiczna czy rodziców. W ten sposób dyrektorzy unikną podejrzenia, że organizują kiermasze pod dyktando jakiegoś wydawcy - przekonuje Domicela Kopaczewska, posłanka PO, która będzie koordynować prace nad nowelizacją ustawy o systemie oświaty.
jatoja04-02-2008 14:38:33   [#2949]

Przypomnial mi się taki aforyzm Rewińskiego w "Kilerów dwóch"

"No i urwałeś kurze złote jaja"

AnJa04-02-2008 14:48:26   [#2950]
nie pamiętam, by ktokolwiek uwaażany przeze mnie za rozsadnego, akceptował ten pomysł

owszem - wiedzieliśmy do czego ma prowadzić- obniżenia ceny podręczników

tyle, ze nie było pomysłu na kodyfikację tego zamiaru, a ten, który wymyślił MEN niczego nie zmienił

wycofanie przepisu też nic nie zmieni- nikt nie zabroni szkole ustalania stabilnego zestawu podręczników, organizowania kiermaszy

tak jak nikt nie zabraniał wprowadznia w szkołach ponadgimnazjalnych jednolitych strojów
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 58 ][ 59 ][ 60 ] - - [ 242 ][ 243 ]