Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 51 ][ 52 ][ 53 ] - - [ 242 ][ 243 ]
Majka14-09-2007 16:47:02   [#2551]

bez matematyków -tragedia :))))

Dzięki, Bożenko, że wyjasniłaś sierocie  :)
zgredek14-09-2007 16:48:30   [#2552]

przy okazji sama trochę poczytałam;-)

szkoda, że nie mogę jeszcze na emeryturę:-(

bogda414-09-2007 21:10:02   [#2553]

coż za odkrywcze

 refleksje

http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,4490551.html

hania15-09-2007 09:10:21   [#2554]

Wielki Brat w Firleju

Małgorzata Szlachetka, Lublin 2007-09-15, ostatnia aktualizacja 2007-09-14 22:39

Kamery są w każdej klasie. Rodzice i uczniowie protestują. Nauczyciele nie chcą, żeby ich lekcje były transmitowane prosto do gabinetu dyrektora.

1-->
Dyrektor zespołu szkół w podlubelskim Firleju razem z wójtem gminy zdecydowali o zamontowaniu w szkole kamer. 45 urządzeń pracuje od 1 września. Filmują plac przed szkołą, salę gimnastyczną, szatnie, stołówkę, świetlicę, a nawet bibliotekę. Na korytarzach są po cztery. Dodatkowo umieszczono je we wszystkich salach lekcyjnych. Również tam, gdzie uczą się dzieci z klas I-III.

Wszystko, co się dzieje na terenie szkoły, widzi na kolorowym monitorze w swoim gabinecie dyrektor Jarosław Gryglicki. Zapewnia, że tylko on będzie oglądał nagrania, i to tylko wtedy, gdy stanie się coś złego. Wójt Sławomir Cieszko też mówi, że to dla ochrony uczniów: - Firlej jest specyficzną miejscowością. Mamy tutaj jezioro, nad które różni ludzie przyjeżdżają. Są dyskoteki, a młodzi łatwo przejmują pewne złe nawyki.

Pomysł od początku nie podobał się rodzicom. Nie mieli nic przeciwko montowaniu kamer na korytarzach, ale umieszczenie ich w klasach wydawało się przesadą. Słali listy do MEN, rzecznika praw obywatelskich i lubelskiego kuratorium. Do rzecznika praw dziecka napisali: "Jesteśmy przekonani, że zamontowanie kamer w klasach może przynieść więcej szkody niż korzyści".

Mirosław Kaczmarek, dyrektor zespołu badań i analiz biura rzecznika, potwierdził ich obawy: "Przebywanie przez wiele godzin dziennie pod okiem kamery jest bardzo krępujące, stresujące i może utrudnić nauczycielowi prowadzenie lekcji. Nie sprzyja także tworzeniu atmosfery wzajemnego zaufania i dobrego kontaktu między nauczycielami a uczniami".

Waldemar Turmowicz, wiceprzewodniczący rady rodziców i nauczyciel z 20-letnim stażem: - Wójt zafundował nam rozwiązanie rodem z państwa policyjnego, gdzie chodzi o to, żeby wszystkich za mordę wziąć. Nauczyciele są zastraszeni. Dzieci się śmieją, że w Firleju zrobiliśmy sobie "Big Brothera" - irytuje się. Zaznacza, że nie ma nic przeciwko monitoringowi na szkolnych korytarzach.

Nauczyciele nie chcą prowadzić transmitowanych do gabinetu dyrektora lekcji. Zwłaszcza że kamery wiszą z tyłu klasy, więc pokazują plecy uczniów. - Nikt głośno tego nie powie, bo boimy się o pracę. Dyrekcja w ubiegłym roku nie pytała nas, czy chcemy kamery w klasach. Wątpię, żeby przejęła się krytyką - mówi anonimowo jedna z nauczycielek. Dodaje: - Mam wrażenie, że chodzi o to, żeby nauczyciel był cały czas na celowniku. Lepiej, żeby kamera wisiała chociaż nad tablicą.

Turmowicz: - Jak nauczycielka wypowiedziała się w mediach krytycznie o kamerach, to następnego dnia w szkole pojawił się wójt i wezwał ją na rozmowę. Podobno pytał, czy nadal chce pracować.

Kamer w klasach nie chcą też uczniowie. Tuż przed wakacjami urządzili spontaniczną akcję protestacyjną. - Na koszulkach napisaliśmy sobie flamastrami: "Big Brother School". Pierwszego dnia w takiej koszulce przyszła jedna osoba, a potem kolejne - opowiada jedna z gimnazjalistek.

Dyr. Gryglicki bagatelizuje protesty. Podkreśla, że to rada rodziców przegłosowała zgodę na montaż monitoringu, a prawo nie zabrania umieszczania kamer w klasach.

30 sierpnia protest do wójta wysłał lubelski oddział ZNP. Demontażu kamer w klasach chce też oświatowa "Solidarność".

5 września w szkole pojawił się wizytator. Kuratorium nie podoba się, że dyrektor przed montażem kamer nie poprosił o opinię rady pedagogicznej i samorządu uczniowskiego. - Nie jesteśmy zwolennikami kamer w klasach - mówi Jolanta Misiak, wicekurator oświaty w Lublinie. Kurator Misiak podkreśla, że Giertychowskie "trójki", które w ubiegłym roku badały poziom bezpieczeństwa w szkołach, w firlejowskim zespole szkół nie stwierdziły większych nieprawidłowości.

Wójt Cieszko w odpowiedzi na protest "Solidarności" pisze: "Nie znajduję uzasadnionych podstaw do zmiany decyzji o objęciu monitoringiem także pomieszczeń klasowych".

Źródło: Gazeta Wyborcza
Marek Pleśniar16-09-2007 09:38:42   [#2555]

http://www.tvn24.pl/2073329,12690,0,1,1,wideo.html

Nastolatka, która od czterech miesięcy leży w szpitalu odzyskała przytomność. 14 –letnia Sylwia z Opatowa trafiła do szpitala, po tym, jak zemdlała na lekcji wf, a nie udzielono jej pomocy od razu.  (TVN24)

Maelka16-09-2007 10:08:00   [#2556]

Celowo kasuję nazwiska pomijając konteksty polityczne, bo mechanizm, o którym mówi parlamentarysta funkcjonuje bez względu na opcję:

A tamto pismo dotyczyło sprawy mundurków szkolnych i nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Wtedy to [parlamentarzysta] miał przejrzeć na oczy - tuż przed głosowaniem ustawy.

- Podczas przerwy przed głosowaniem dopadły mnie posłanki (...) - Krysia (...) i Ania (...) i wytłumaczyły mi, że Giertych będzie mógł w odpowiednich warunkach ingerować w wybory dyrektorów szkół. To mnie zaszokowało, bo uświadomiłem sobie, że damy Giertychowi narzędzie kształtowania oświaty, a więc i całego polskiego społeczeństwa (...) - mówi (...) poseł (...). Dodaje, że Maria (...)  prowadząca tę sprawę (...) potwierdziła, że ustawa jest zla, ale nie było czasu, aby zmienić to w "ściądze dla posłów" i ustawa przeszła. - Po tym zdarzeniu w ogóle miałem ochotę wycofać się z polityki (...)

Nie oczekuję, że posłowie powinni znać sie na wszystkim. Uderzyło mnie w tej wypowiedzi to, że nie znając realiów (to nie zarzut), posłowie uchwalają, działając w dobrej wierze, coś, co odkręcić może być bardzo trudno. Nie tylko w sprawach szkolnictwa.

Chyba powinniśmy głośniej i wyraźniej mówić o kiksach, które zagrażają oświacie.

bogna17-09-2007 00:14:39   [#2557]

ciąg dalszy [#2083]

Kłopoty z gimbusami

Prawdopodobnie w tym roku do gmin nie trafią szkolne gimbusy. Resort edukacji nie poradził sobie z centralnym zakupem autobusów i proponuje, aby zadanie przejęły samorządy.

Centralny zakup gimbusów, czyli specjalnych pojazdów dowożących uczniów do szkół, realizowany jest od 1999 r. Do tej pory do gmin trafiło 1308 takich pojazdów. Dzięki centralnemu przetargowi autobusy udawało się kupować taniej, niż w przypadku, gdyby miała to robić każda gmina z osobna.

W tym roku pojawiły się jednak problemy z przeprowadzeniem przetargu. MEN miał kupić prawie 100 autobusów za ponad 30 mln. Przetarg, który miał rozpocząć się w ubiegłym roku, został ogłoszony dopiero na początku 2007 r. Mimo opóźnień, MEN nie dał firmom zgody, by wymagane w przetargu dokumenty tj. świadectwa homologacji, dostarczyły w późniejszym terminie. Dlatego nie udało się rozstrzygnąć przetargu, a część środków wygasła. Na zakup gimbusów zostało już tylko 17mln zł. Prawdopodobnie jednak i te pieniądze są już stracone.

Jak tłumaczą urzędnicy MEN, firmy startujące w przetargu, prawdopodobnie nie spełniły wysokich wymogów, jakie nakładają na nas dyrektywy unijne. Chodzi o specjalne wymagania dla pojazdów przeznaczonych do transportu dzieci. MEN chce zatem zrezygnować z centralnego zakupu gimbusów dla szkół i przekazać to zadanie gminom. Jednak samorządowcy nie zgadzają się na takie rozwiązanie. - Nie wyobrażam sobie, że skoro MEN nie może doprowadzić do rozstrzygnięcia przetargu, to uda się to jakiejś małej gminie wiejskiej – zauważa Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.

Wygląda jednak, że MEN, mimo wszystko, zrezygnuje z centralnych zakupów gimbusów. - Nie koncentrujmy się na samym zakupie gimbusów, ale szerzej na problemie dowozu dzieci do szkół. Skoro nie można rozstrzygnąć przetargu, może warto te pieniądze włączyć do subwencji oświatowej i wtedy samorządy będą mogły same organizować dowóz uczniów – proponuje Sylwia Sysko-Romańczuk, podsekretarz stanu w MEN, wiceprzewodnicząca zespołu edukacji KWRiST.

Pomysłu nie odrzucają samorządowcy. - Trzeba przeanalizować, czy zakupy gimbusów mają jeszcze sens. Program wprowadzany był w 1999 r. Obecnie wiele gmin prowadzi dowóz uczniów innymi metodami np. podpisując umowy z prywatnymi przewoźnikami, czy kupując dzieciom rowery. Być może są jeszcze gminy, które oczekują gimbusów, ale to nie jest tak palący problem jak 7 lat temu – komentuje Marek Olszewski.

Resort edukacji chce zbadać, jak wygląda sytuacja z dowozem uczniów do szkół w gminach. Od wyników ankiet mają zależeć dalsze losy przetargów na gimbusy.

/Anna Mikołajczyk-Kłębek/

jerzyk17-09-2007 15:43:28   [#2558]

http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35258,4470245.html

Wójt Radoszyc nie zmieniła zdania

pio 2007-09-07, ostatnia aktualizacja 2007-09-07 20:35

To już pewne. Dzieci z Kapałowa w gminie Radoszyce nie będą brać udziału w projekcie "Szkoły Jagiellońskie". Tym samym nie dostaną 120 tys. zł na wycieczki i zajęcia pozalekcyjne i nie będą objęte patronatem naukowym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

0-->
O kuriozalnej sytuacji napisaliśmy wczoraj. Barbara Matysiak, wójt gminy, nie zgodziła się na podpisanie weksla zabezpieczającego realizację projektu. Chodzi o dokument, w którym gmina zobowiązuje się do zwrotu dotacji, gdyby pieniądze nie zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem.

To standard przy tego typu przedsięwzięciach i nie było z tym żadnego problemu w 53 innych gminach, które zostały wybrane do "szkół jagiellońskich".

Pracownicy UJ zapowiedzieli, że w tej sytuacji miejsce naszej szkoły zajmie gimnazjum z gminy Czorsztyn w woj. małopolskim, którego wniosek czekał na tzw. liście rezerwowej. W ostatniej chwili sytuację próbował ratować Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty. Pojechał wczoraj rano do Radoszyc, aby przekonać wójtową do zmiany decyzji. - Półtorej godziny przekonywałem, ale na niewiele się to zdało. To uparta osoba - mówi kurator. Co więcej, Matysiak zapowiedziała, że wyciągnie konsekwencje wobec dyrektorki z Kapałowa za to, że napisała projekt. - Jestem zszokowany. Na pewno nie wydam żadnej pozytywnej opinii w tej sprawie - mówi kurator.

Sprawą skandalicznego zachowania pani wójt Radoszyc zainteresował się Świętokrzyski Urząd Wojewódzki. - Zastanowimy się, co służby wojewody mogą zrobić w tym temacie - mówi Maria Szydłowska, dyrektorka Wydziału Nadzoru i Kontroli ŚUW.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce
jerzyk17-09-2007 15:47:52   [#2559]

i po mundurkach :-)

 

W SP 33 nie będzie mundurków

Piotr Burda 2007-08-13, ostatnia aktualizacja 2007-08-13 20:00

Granatowo-białe barwy zamiast mundurka. Tak ubiorą się w nowym roku szkolnym uczniowie Szkoły Podstawowej nr 33 w Kielcach. - Może być i tak - mówi Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty.

Zobacz powiekszenie
Fot. Jarosław Kubalski / AG
1-->
SP nr 33 na osiedlu Świętokrzyskim to największa kielecka podstawówka, uczy się w niej tysiąc uczniów.

Tej wiosny było tam nerwowo. Tak jak w wielu innych szkołach, rozpoczęła się dyskusja na temat mundurków. Jeszcze zanim okazało się, że będą one obowiązkowe, przeprowadzono ankietę wśród rodziców. Zapytano ich, czy są za wprowadzeniem w szkole mundurków.

- Połowa była za, połowa przeciw - mówi Marzena Tranowska, dyrektorka szkoły. Siły były więc równe i zrobiło się nerwowo. Szkoła była już bliska wybrania kroju i wykonawcy, ale w końcu zdecydowano się na inny wariant.

- Rozporządzenie ministra edukacji mówi o wprowadzeniu stroju jednolitego. Wspólnie z radą rodziców uznaliśmy, że mogą to być jednolite barwy oraz znaczek z logo szkoły - mówi Tranowska. Ustalono, że uczniowie szkoły na osiedlu Świętokrzyskim ubierać się będą w biało-granatowe stroje. - To mogą być koszulki z krótkim rękawem lub bluzy. Materiał jest dowolny, ale nie mogą to być dresy - mówi dyrektorka szkoły.

Czy decyzja SP 33 nie jest ignorowaniem pomysłu Romana Giertycha, byłego już ministra edukacji?

- Moim zdaniem nie. Myślę, że nie dochodzi tu do łamania prawa - mówi Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty. Jego zdaniem zapis o jednolitym stroju nie oznacza mundurka o określonym fasonie czy materiale. Kurator nie jest jednak do końca pewny, czy jednolity strój oznacza tylko jednolitą barwę. - To dobre pytanie do językoznawcy - mówi kurator.

Próbuje to ustalić prof. Marek Ruszkowski z Instytutu Filologii Polskiej Akademii Świętokrzyskiej. W "Uniwersalnym słowniku języka polskiego" wydanym w 2003 roku pod redakcją prof. Stanisława Dubisza z Uniwersytetu Warszawskiego pod hasłem "jednolity" czytamy: "jednorodny pod względem budowy, składu, formy, kompozycji, barwy itp. Niewykazujący zróżnicowania - jednorodny".

- Jako językoznawca stwierdziłbym, że stroje zaproponowane w SP 33 nie są jednolite. Mają jednakową barwę, ale nie mają jednakowej formy. Nie są też jednorodne - mówi prof. Ruszkowski. Po chwili dodaje: - Pomijając językowy punkt widzenia, uważam wprowadzenie jednolitych strojów za niepotrzebne.

Kielecka szkoła to nie wyjątek

Podobna historia miała miejsce w województwie lubuskim. Dyrektor Zespołu Szkół Sportowych w Gorzowie zrezygnował z wprowadzenia mundurków, a w statucie szkoły znalazł się zapis, że obowiązywać będzie "jednolity strój w ciemnych barwach z emblematem z logo szkoły". Zgodził się na to lubuski kurator oświaty.



Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce
Adaa17-09-2007 15:49:14   [#2560]

w przyrodzie nic nie ginie...dla mnie ta sytuacja jest nawet pozytywna

pieniadze dostana tak, czy siak dzieciaki ( rezerwowa szkoła)...a wyborcy w Radoszycach dostali dobrą lekcje demokracji

jerzyk17-09-2007 16:00:57   [#2561]

to dopiero jajo :-(

 
 
"Co więcej, Matysiak zapowiedziała, że wyciągnie konsekwencje wobec dyrektorki z Kapałowa za to, że napisała projekt."
AnJa17-09-2007 16:00:57   [#2562]
cóż 120 tys. to nie dużo dla gminy

pewnie wygladało to tak, ze Pani Wójt obawia się zadłużenia gminy- a podpisanie weksla jest swego rodzaju zadłużeniem pro forma

na dodatek taką kwotę trzeba w budżecie zablokować - może nie miała nic w rezerwie, a nie chciał robić takich manewrow jak robi wiele JST (zaniża świadomie np. place w szkołach, uzyskane pieniądze przeznacza np. na poręczenia, których termin upływa w listopadzie, po odblokowaniu zwększa o tę kwotę budżet szkoły)

myslę, ze Pani Wójt ma niewielkie jeszcze doświadczenie i rozumuje jak własciciel firmy (mogę wydać to co mam), nie jak szef JST, a i skarbnika ma początkującego
AnJa17-09-2007 16:06:21   [#2563]
co do konsekwencji:

jesli dyrektork napisała projekt  a następnie podpisała umowę powodujacą powstanie zobowiązań finasowych bez zgody OP - to jest do wywalenia

albo ostrej zj...ko przynajmniej- jeśli układy są towarzysjkie w tej gminie

tyle, że jkaoś nie wierze, by bez pieczątek z OP można było to zrobić (o umowie pisze)

czyli pewnie jest prościej- dyrektorka napisała projekt, ten przeszedł i dopiero teraz , przed podpisaniem,dyrektork poszła do OP, a ten odmówił

jeśli tak- własciwie nie ma sprwy i szum mediany może tylko dyrekorce zaszkodzić
...
nie znam projektu, ale jestem pod wrażeniem operatywności UJ w znajdowaniu kasy, która ma zastąpić zdobywną wczesniej na kursach przygotoewawczych....
Dorotka N17-09-2007 17:11:18   [#2564]

 AnJa - sądzę, że mechanizmy są podobne przy projektach: pisze szkoła wniosek, wniosek wymaga zgody OP i taką dostaje ( bo ani szkoła, ani OP nic jeszcze nie wie o wekslu - tak było w moim przypadku), czeka, czekai w końcu okazuje się, że szkoła dostała dotację

i teraz zaczyna się powolny proces podpisywania umowy - czyli OP musi wprowadzić do swego budżetu kwotę projektu i podpisac weksel, o którym się dowiaduje i jest to grom z jasnego nieba( tak było w moim przypadku)

i dyrektor dostaje prawie zawału serca, kiedy jego OP to stowarzyszenie ze stanem konta nie powiem jakim, ale w kazdym razie bez możliwosci zabezpieczenia weksla i to OP oświadcza, ze chyba dyrektor zwariował, że ktoś taki weksel weźmie na siebie...

no ale wtedy przychodzi na pomoc doprowadzonej do rozpaczy dyrektorce szkoły  samorząd gminy i udaje się załatwić zabezpieczenie finansowe....

no ale ten samorząd od kilku lat pisze i wygrywa projekty i to dla niego bułka z masłem :-)))

AnJa17-09-2007 17:41:41   [#2565]
pewnie
zgredek19-09-2007 01:37:18   [#2566]

ze strony CKE

Komunikat w sprawie szczegółowej informacji o dostosowaniu egzaminu zawodowego od 2008 r.    
18.09.2007, 12:06

 

-------------------------------------------

nie wiedziałam, gdzie wkleić

zmienił się p.o. dyrektora?

zmienił się

bogna19-09-2007 08:52:14   [#2567]

a kilka dni temu było jeszcze tak

Wpływ zmiany podstawy programowej z j.polskiego na treść egzaminów zewnętrznych w latach 2008 i 2009    
12.09.2007, 11:29

 

                                                                                

bogna19-09-2007 08:54:03   [#2568]

i BIPie jet tak

Nazwa Centralna Komisja Egzaminacyjna
Adres ul. Łucka 11; 00-842 Warszawa
Telefony sekretariat dyrektora  (0 22) 656 38 00
e-mail ckesekr@cke.edu.pl
Dyrektor p.o. Marek Legutko
zastępca dyrektora Maria Magdziarz
NIP 527-22-16-679
Regon 014925224
Godziny pracy 8.15 - 16.15

bogna19-09-2007 08:59:24   [#2569]

150 tysięcy uczniów nie skorzystało z pomocy

Resort edukacji nie wydał wszystkich zaplanowanych środków na dofinansowanie zakupu mundurków i podręczników. W budżecie zostanie prawie 30 mln zł.

Rząd w ramach programu pomocy uczniom w 2007 roku przeznaczył 50 mln zł na dofinansowanie zakupu mundurków. Ponadto 70 mln zł zostało przeznaczone na zakup podręczników.

Z danych przygotowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej wynika jednak, że z pomocy skorzystało mniej uczniów niż zaplanowano. MEN szacował, że pomoże kupić mundurki 1 mln uczniów, a podręczniki 500 tys.

- Z dofinansowania zakupu podręczników skorzystało 364 tys. uczniów, a z dofinansowania zakupu strojów jednolitych 850 tys. uczniów - mówi Anna Żdan z Biura Informacji i Promocji Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Dodaje, że na jednolite stroje resort wydał 42,5 mln zł, a na podręczniki 48 mln zł. Oznacza to, że w budżecie pozostało w sumie 29,5 mln zł.

- Pieniądze te z powrotem wrócą do Narodowego Funduszu Stypendialnego i będą wydane w przyszłym roku na działania programowe funduszu - informuje Anna Żdan.

Zgodnie z rozporządzeniem wnioski o dofinansowanie przyjmowały szkoły, w terminie ustalonym przez wójta, burmistrza czy prezydenta. To one również wypłacały pieniądze. Pomoc otrzymali uczniowie, których dochód na jednego członka w rodzinie nie przekracza 351 zł. Dopłata do mundurka dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów wyniesie 50 zł, natomiast do zakupu podręczników dla sześciolatków i uczniów klas I-III od 70 do 170 zł.

- Główną przyczyną niewykorzystania wszystkich środków na dofinansowania było zbyt późne przygotowanie procedur przyznawania takich dopłat - uważa posłanka Krystyna Szumilas, przewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.

Premier Jarosław Kaczyński podpisał rozporządzenie w tej sprawie dopiero 2 lipca 2007 r., a we wrześniu uczniowie powinni mieć już mundurki i podręczniki.

- Rodzice poznali więc procedurę ubiegania się o dofinansowania dopiero w trakcie wakacji, gdy korzystali z urlopów i często przebywali poza miejscem zamieszkania - podkreśla Marek Olszewski, współprzewodniczący Zespołu ds. Edukacji Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.

Krystyna Szumilas tłumaczy, że być może resort edukacji przeszacował też liczbę uczniów, którzy spełnią określone w rozporządzeniu kryterium finansowe, od którego uzależniono wypłatę dofinansowań.

- Lepszym rozwiązaniem byłoby przyznanie wyższych dofinansowań dla rodzin, w których dochód nie przekracza wspomnianych 351 zł na jedną osobę, oraz niższych dla pozostałej grupy uczniów, którzy przekroczą to kryterium - uważa posłanka.

W jej opinii, aby w przyszłym roku samorządy wykorzystały wszystkie środki na dopłaty do zakupu mundurków lub podręczników, MEN już teraz powinien przygotować projekt rozporządzenia w tej sprawie. Obecnie trwają bowiem prace nad projektem budżetu państwa na 2008 rok.

/JOLANTA GÓRA, ŁUKASZ GUZA/

bogna20-09-2007 00:34:15   [#2570]

Ze stratą dla powiatów

Po raz pierwszy dane z Systemu Informacji Oświatowej posłużą do naliczania subwencji oświatowej. Już wiadomo, że samorządy, a zwłaszcza powiaty na tym stracą - z powodu niejasnej interpretacji sprzężenia niepełnosprawności. Samorządy nie mają również specjalnych programów do analizowania danych zbieranych przez szkoły.

Od 6 września obowiązuje rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu danych w bazach danych oświatowych, zakresu danych identyfikujących podmioty prowadzące bazy danych oświatowych, terminów przekazywania danych między bazami danych oświatowych oraz wzorów wydruków zestawień zbiorczych.

Niestety, w rozporządzeniu nie została uregulowana kwestia niepełnosprawności sprzężonej. Jak zwracają uwagę samorządowcy, tabele dotyczące uczniów niepełnosprawnych ułożone przez MEN, mogą spowodować, że powiaty nie dostaną środków z subwencji oświatowej na naukę niektórych uczniów niepełnosprawnych.

- W ubiegłorocznych tabelach GUS z niepełnosprawnościami zamieszczano 14 ich rodzajów. Instrukcja do sprawozdania mówiła, że jeśli uczeń ma stwierdzone dwa rodzaje niepełnosprawności z listy 14, a poradnia psychologiczno-pedagogiczna wydała stosowne orzeczenie, to należy uznać, że mamy do czynienia z dzieckiem o sprzężonych niepełnosprawnościach (np. epileptyk upośledzony umysłowo) - wyjaśnia nam jeden z przedstawicieli powiatów. - W tym roku MEN do sprawozdania SIO zamieścił dwie tabele: jedną NP1 - gdzie jest miejsce na uczniów z niepełnosprawnościami sprzężonymi i tam z listy owych 14 jest tylko 7. W drugiej tabeli - NP3 - gdzie są wszystkie rodzaje niepełnosprawności, nie ma miejsca na sprzężenia – dodaje.

Zgodnie z założeniem przyjętym przez MEN, powiatom nie przysługują teraz środki na ucznia, który ma np. zaburzenia w zachowaniu i niedosłuch, ponieważ tabele SIO nie uwzględniają takiego sprzężenia niepełnosprawności. - To co bulwersuje, to odrzucanie układu sprzężeń w wypadku, gdy jest upośledzenie umysłowe i cokolwiek innego np. przewlekła choroba. To natychmiast podnosi koszty prowadzenia zajęć, a w tym wypadku pieniądze z subwencji nam nie przysługują – tłumaczy przedstawiciel powiatów. - Różnica w pieniądzach to kilka tysięcy zł. na ucznia rocznie, a jak rzecz dotyczy kilkuset uczniów...- denerwuje się nasz czytelnik.

Jak podkreślają dyrektorzy szkół, uczniowie ze sprzężonymi niepełnosprawnościami wymagają specyficznych metod i form pracy. Dzieci z zaburzeniami zachowania , psychicznymi wymagają dodatkowej terapii (psychoterapii i socjoterapii), na którą potrzebne są dodatkowe pieniądze. Za pracę w uciążliwych warunkach nauczyciele otrzymują określony dodatek. Przy traktowaniu sprzężenia w ten sposób zostaną go pozbawieni nauczyciele wykonujący tą samą pracę tylko z uczniem o drugiej niepełnosprawności nie uznawanej przez czyjąś interpretację.

Sprawa interpretacji sprzężenia jest ważna dla budżetu szkoły. - Bez otrzymania potrzebnych środków nie jest możliwa właściwa rewalidacja uczniów o dwóch niepełnosprawnościach, zakup pomocy i materiałów potrzebnych do zajęć, zatrudnienia pomocy nauczyciela w celu zapewnienia odpowiedniej opieki dzieciom – tłumaczy dyrektorka szkoły specjalnej.

Jak narazie MEN milczy w tej sprawie. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, sprawa sprzężeń, może być zakamuflowanym sposobem na obniżenie powiatom subwencji oświatowej. W środowisku samorządowców od dawna mówi się, że to powiaty nie wykorzystują w pełni subwencji oświatowej, a pieniądze przeznaczają nie na edukację, ale na inne cele. - Dlaczego ma to być karą dla tych powiatów, które wydają na oświatę wszystkie pieniądze z subwencji m.in. finansując zajęcia indywidualne i dodatkową opiekę nad uczniami o sprzężonych niepełnosprawnościach? – pyta nasz czytelnik.

/Anna Mikołajczyk-Kłębek/

bogna21-09-2007 09:44:06   [#2571]

Samorządy muszą dopłacić do pensji nauczycieli prawie 700 mln zł

Jeśli samorządy miałyby podwyższyć pensje nauczycieli o 2,3 proc., muszą z własnych środków przeznaczyć na to ponad 660 mln zł. Wiele z nich deklaruje, że utrzyma płace na obecnym poziomie.

Związek Nauczycielstwa Polskiego obawia się, że w 2008 roku zmniejszą się wynagrodzenia nauczycieli.

- Pozwala na to projekt ustawy budżetowej, który obniża wysokość kwoty bazowej dla nauczycieli o 48 zł w porównaniu z obecną - mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

Samorządowcy podkreślają, że takie niebezpieczeństwo jest niewielkie, bo to one dopłacą do pensji nauczycieli, aby nie były niższe.

- Nie wierzę, że ktoś dopuści od spadku pensji. Jeśli to zrobi, może przegrać wybory - uważa Jacek Matuszek, dyrektor Wydziału Edukacji krakowskiego urzędu miasta.

Kłopoty z budżetem

Samorządowcy podkreślają jednak, że obecna sytuacja jest bardzo trudna. Gminy, podobnie jak rząd, projektują obecnie budżety na 2008 rok. Muszą w nich zaplanować fundusze na oświatę, w tym na wynagrodzenia. Nie wiedzą jednak, ile śodków powinny zarezerwować na ten cel.

- Część budżetowa dotycząca oświaty jest najtrudniejsza do zaplanowania - mówi Leszek Świętalski, wójt gminy Stare Bogaczowice.

Podkreśla, że projekt budżetu powstaje bez żadnych konkretnych danych.

- Z mediów wiemy, że jest umowa między rządem i Solidarnością, ale nie znamy jej szczegółów. Z rządowego projektu budżetu wynika, że pensje w budżetówce powinny wzrosnąć o 2,3 proc., mimo że nie wzrosła kwota bazowa, a subwencja oświatowa rośnie tylko o 3 proc. - zauważa Leszek Świtalski.

Jacek Matuszek zauważa, że 3-procentowy wzrost subwencji pokryje tylko koszt dodatkowych zadań, zwiększone wydatki na utrzymanie placówek oświatowych, odprawy dla nauczycieli odchodzących na emerytury, wzrost wynagrodzeń wynikający z uzyskania kolejnego stopnia awansu zawodowego czy długości stażu pracy. Nie zagwarantuje jednak środków na 2,3 proc. podwyżki.

Ryszard Legutko, minister edukacji narodowej, potwierdza, że w przyjętym przez rząd projekcie budżetu nie ma pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. Dlatego większość samorządów planuje utrzymanie wynagrodzeń w przyszłym roku na dotychczasowym poziomie.

Gminy dopłacają

- W tym momencie nie stać nas na podwyżki. Do oświaty i tak co roku dopłacamy ok. 200 mln zł. Dlatego możemy jedynie utrzymać wynagrodzenia nauczycieli na obecnym poziomie - mówi Jacek Matuszek.

Podwyżek nie przewiduje też Urząd Miasta w Poznaniu. Tamtejszy Wydział Edukacji wyliczył, że wzrost wynagrodzeń o około 3 proc. kosztowałby 10 mln zł.

Jednak nie wszystkie gminy są tak zachowawcze. Leszek Świętalski zarezerwuje środki na 2,3 proc. podwyżki. W tym roku do podwyżek dopłacił 113 tys. zł.

Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich, twierdzi, że gdyby wszystkie samorządy podwyższyły wynagrodzenia nauczycieli o 2,3 proc., to z własnych budżetów do pensji pedagogów dopłaciłyby co najmniej 668 mln zł.

- Jeśli jednak uwzględnimy koszty podwyższenia wszystkich pochodnych, m.in. dodatku motywacyjnego, funkcyjnego i stażowego, to liczba ta wzrośnie dwukrotnie - podkreśla Marek Olszewski.

2,3 proc. powinny wzrosnąć pensje nauczycieli zgodnie z ustawą budżetową

JOLANTA GÓRA

nikola21-09-2007 16:37:57   [#2572]
 
Piątek, 21 września 2007

Wyzywanie - najczęstsza forma agresji w szkołach
PAP - dodane 1 godzinę i 45 minut temu
Najczęściej spotykaną w gimnazjum formą agresji są wulgaryzmy i wyzywanie rówieśników - wynika z raportu jaki przygotowała dla łódzkiego urzędu marszałkowskiego sopocka firma badawcza PBS DGA.


Badaniem zostało objętych ponad 2 tys. uczniów z gimnazjów w województwie łódzkim. Połowa z nich to gimnazjaliści klas pierwszych, pozostali to uczniowie drugich klas gimnazjalnych. Ankietę przeprowadzono w maju i w czerwcu 2007 roku. Badanie miało na celu m.in. "przyjrzenie się różnym formom przemocy i agresji występującej wśród gimnazjalistów, a także przyjrzenie się ewentualnej przemocy i agresji z jaką spotykają się uczniowie ze strony nauczycieli".


REKLAMA Czytaj dalej

if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Jak wynika z ankiety, najczęściej spotykaną formą agresji jest przemoc werbalna (wulgaryzmy, wyzwiska). Do jej stosowania przyznaje się 73% badanych uczniów. Z kolei najczęstsze przejawy agresji fizycznej to - pobicie innego ucznia (27%) lub prześladowanie w formie popychania albo przewracania kolegi czy koleżanki. Przyznaje się do tego 23% gimnazjalistów. Ogółem 11% uczniów zostało zatrzymanych przez policję w związku z naruszeniem prawa.

Według badań, uczniowie pochodzący z rodzin rozbitych częściej stają się sprawcami przemocy w szkole niż pozostali. Do wyzywania i "prześladowania słownego" przyznało się 39% uczniów z rodzin niepełnych a tylko 27% badanych z pełnych rodzin. Do pobicia rówieśników przyznało się 35% uczniów z rozbitych rodzin w porównaniu do 25% tych, którzy nie należą do tej grupy.

Wśród badanych uczniów 29% zadeklarowało przynależność do jakiejś grupy młodzieżowej. Okazuje się, że bycie członkiem grupy, ruchu lub stowarzyszenia (z wyjątkiem harcerstwa) powoduje większą skłonność do agresji i przemocy.

Jedna czwarta badanych przyznała się, że piła alkohol w życiu przynajmniej 20 razy. Po narkotyki, takie jak marihuanę czy haszysz sięgnęło do tej pory 13% młodzieży. Amfetaminę zażywało 10% respondentów. Zarówno pijący alkohol jak i zażywający narkotyki częściej są sprawcami agresji. Do pobicia kolegi czy koleżanki przyznało się 39% uczniów pijących w porównaniu do 17% niepijących. Z kolei do pobicia lub uderzenia rówieśników przyznało się 64% uczniów biorących narkotyki.

Według badań, uczniowie dość często spotykają się też z agresją ze strony nauczycieli. 39% badanych przyznało, że nauczyciele traktowali ich lekceważąco z czego ok. 10% było przez pedagogów wyśmiewanych. Aż do 17% uczniów nauczyciele zwracali się używając wulgarnych słów.

Jak powiedział na konferencji prasowej członek zarządu województwa łódzkiego Krzysztof Makowski, to pierwsze badanie tego typu przeprowadzone wśród uczniów dwóch pierwszych klas gimnazjalnych. Podobne zrealizowane zostało cztery lata temu, ale wśród szóstoklasistów. Zdaniem Makowskiego, istnieje konieczność kontynuowania tego typu ankiet, aby - jak powiedział - opracować sposób zapobiegania agresji. Wyniki badań mają być m.in. analizowane na spotkaniach z nauczycielami, dyrektorami szkół. (al)
grażka22-09-2007 09:35:49   [#2573]

Sami ich sobie nauczymy

Aleksandra Pezda 2007-09-22, ostatnia aktualizacja 2007-09-21 22:56

Uczelnie techniczne zapłacą za korepetycje z matematyki dla licealistów. - Po pierwszym roku odpada nawet połowa studentów. Nie radzą sobie, bo fatalnie ich przygotowuje liceum - mówi rektor Politechniki Łódzkiej .

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4510821.html

Majka22-09-2007 09:45:23   [#2574]
Po tegorocznej reformie programu z matematyki zdumienie uczelni będzie po stokroć wieksze :(
Analizy nie zaliczy 80%.
grażka23-09-2007 08:34:14   [#2575]

komputery w przedszkolu

http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255,4507413.html
Majka23-09-2007 12:03:07   [#2576]

ze strony CKE

Zadania egzaminacyjne w roku 2008 nie będą sprawdzać następujących treści:
Egzamin maturalny z matematyki – poziom rozszerzony (!)  
(na przykład):Twierdzenie o rozkładzie liczby naturalnej na czynniki pierwsze. Wzór (a – 1)(1 + a +...+ an-1) = an -1. Indukcja matematyczna. Różnowartościowość funkcji. Funkcje parzyste, nieparzyste, okresowe. Dwumian Newtona. Równania i nierówności wykładnicze i logarytmiczne. Nierówności trygonometryczne. Wzory redukcyjne. Przykłady ciągów zdefiniowanych rekurencyjnie. Pojęcie granicy ciągu. Obliczanie granic ciągów. Suma szeregu geometrycznego. Pojęcie funkcji ciągłej. Pojęcie pochodnej. Interpretacja geometryczna i fizyczna pochodnej. Obliczanie pochodnych wielomianów i funkcji wymiernych. Związek pochodnej z istnieniem ekstremów i   z monotonicznością funkcji. Zastosowanie pochodnej do rozwiązywania problemów praktycznych(...)

I co się dziwić uczelniom, że próbują ratować się kursami, korepetycjami, itp?
Nie jestem matematykiem, ale mam wrażenie, że dziwnie zrozumiano apel Europy o propagowanie nauk ścisłych. proste rozwiązanie- wyrzucić połowę materiału- wydaje się wylaniem dziecka z kąpielą.

To chyba trochę tak, jakby przy szukaniu kandydatów na polonistykę zrezygnowano na egzaminie z interpretacji tekstu i pozostawiono wyłącznie umiejętność czytania.
bogna24-09-2007 20:59:48   [#2577]

matkooo...chyba jednak pójdę na wybory :(

Giertych: edukacja to temat pierwszorzędny

Edukacja to temat pierwszorzędny, a odpowiedzialność za państwo oznacza odpowiedzialność za wychowanie i wykształcenie kolejnych pokoleń - powiedział w poniedziałek szef LPR Roman Giertych, rozpoczynając debatę programową swej partii.

Podczas konferencji prasowej Giertych zwrócił się przede wszystkim do młodych osób, które po raz pierwszy będą głosować, bo - według niego - wybór, który zostanie dokonany 21 października dotyczyć ich będzie szczególnie.

Giertych powiedział, że od wyboru, jaki dokonany zostanie w październiku, zależy czy LPR będzie mogła dokończyć realizację programu rozpoczętego w czasie, gdy był on ministrem edukacji.

Wśród pierwszoplanowych rzeczy, którymi LPR zamierza się zająć w przyszłym Sejmie, szef tej partii wymienił przede wszystkim ustawę o systemie oświaty.

"Nie będzie tak, że policjanci dostają po 500 zł podwyżki a o nauczycielach się zapomina"

Giertych obiecał też nauczycielom, że LPR wróci do kwestii podwyżki dla nich, w wymiarze 10 proc. plus inflacja. "Nie będzie tak, że policjanci dostają po 500 zł podwyżki a o nauczycielach się zapomina" - mówił szef Ligi.

Wśród spraw do załatwienia w swoim programie edukacyjnym LPR wymienia także: nowoczesny program nauczania informatyki, przywrócenie matematyki jako przedmiotu obowiązkowego na maturze oraz język angielski w wymiarze 5 godzin tygodniowo.

"Chciałbym, aby debata w kampanii wyborczej była programowa, merytoryczna, a nie była przepychaniem się o różnego rodzaju słowa, o zarzuty, o 13 grudnia, o gwoździe, katafalki i inne makabryczne pomysły" - podkreślił Giertych.

"Zapytajcie innych polityków o edukację, niech nie gadają bez przerwy przeciwko sobie, niech nie mówią o transferach, o kwestiach sprzed 26 lat, które mało kogo już interesują, kto jak długo spał na styropianie, zapytajcie ich o przyszłość" - apelował szef LPR.

Giertych chciałby także, aby w przedwyborczej debacie nie był pomijany właśnie temat edukacji.

AnJa24-09-2007 21:01:31   [#2578]
no!

też pójde i zgłosuję na LPR!
some24-09-2007 21:26:46   [#2579]

Grażka

tylko Kielce? No, te komputery?
Marek Pleśniar24-09-2007 22:06:45   [#2580]
nasz Wielki Autorytet od Oświaty
malmar1525-09-2007 18:35:05   [#2581]
BUDŻET 2008. Wynagrodzenia nauczycieli

Minister walczy o podwyżki dla nauczycieli

Autor: Jolanta Góra
Źródło: Gazeta Prawna

Resort edukacji wyliczył, że w projekcie przyszłorocznego budżetu brakuje co najmniej 1,3 mld zł na podwyżki dla nauczycieli.

Wszystko wskazuje na to, że Ryszard Legutko, minister edukacji narodowej, nie porozumiał się z Zytą Gilowską, ministrem finansów w sprawie podwyżek dla nauczycieli. W zaprezentowanej wczoraj opinii do projektu ustawy budżetowej, który będzie rozpatrywany na dzisiejszym posiedzeniu rządu, zaznaczył, że wzrost subwencji oświatowej jest zbyt niski i nie uwzględnia podwyżek dla nauczycieli. W porównaniu z tym rokiem subwencja zwiększy się o 851 mln zł.

Sylwia Sysko-Romańczuk, wiceminister edukacji, która odpowiada za finanse, wyliczyła, że wysokość tej subwencji powinna zostać zwiększona o co najmniej 1,3 mld złotych. Potwierdziła tym samym wcześniejsze doniesienia GP w tej sprawie. Jeśli subwencja nie zwiększy się o taką kwotę, samorządy nie będą miały funduszy na podwyżki dla nauczycieli wynikające z porozumieniem Rządu z NSZZ Solidarność. Zgodnie z nim płace w sferze budżetowej od 1 stycznia 2008 roku powinny wzrosnąć o 9,3 proc. MEN wyliczył, że aby spełnić to zobowiązanie, minimalny wzrost płac nauczycieli powinien wynieść 4,3 proc., a nie jak przewiduje projekt ustawy budżetowej o 2,3 proc.

Resort edukacji zauważył też, że kwoty bazowe zaproponowane w projekcie są niższe od kwoty z 2007 roku, co oznacza, że gwarancje ustawowe dla średnich płac nauczycieli będą niższe od ubiegłorocznych. W efekcie jedyną odczuwalną zmianą dla nauczycieli od 1 stycznia 2008 r. może być obniżenie o 2 pkt proc. składki rentowej.
grażka25-09-2007 19:34:13   [#2582]

Melanio - #2579

Nie wiem :( Znalazłam tem tekst w portalu GW - ale pamiętam, ze kiedyś dziewczyny z innych miast o programach "komputer dla przedszkola" pisały.
Maelka27-09-2007 02:47:23   [#2583]

Radomskich lekarzy biorą (podobno) w kamasze. Czyżby jakieś kamasze zostały jeszcze niezagospodarowane?

Za brak mundurków polecą głowy dyrektorów
"Dziennik Łódzki": Okres ochronny dla dyrektorów szkół się skończył. Pracownicy kuratoriów ruszają na inspekcje. Chcą sprawdzić, czy w podstawówkach i gimnazjach uczniowie zdążyli ubrać się w "stroje jednolite". Dyrektorzy, którzy nie dopilnowali "umundurowania", mogą stracić pracę.

Ta mobilizacja to efekt ostrego listu ministra edukacji Ryszarda Legutki, który wezwał kuratoria i dyrektorów szkół do zakończenia tej części reformy oświaty we wrześniu. I przestrzegł: ci, którzy zlekceważą obowiązek, zostaną ukarani naganą albo utratą stanowiska.

W województwie łódzkim zagrożony jest co dziesiąty dyrektor. Tych, którzy nie zdążyli dotąd wprowadzić jednolitych strojów, kuratorium zobowiązało do składania wyjaśnień. Podczas wizytacji będzie sprawdzana ich prawdziwość. Jeśli brak mundurków wynika z opieszałości dyrektora, zaważy to na ocenie jego pracy. - Dyrektorzy wiedzą bowiem, że częścią tej pracy jest wprowadzanie obowiązujących przepisów - tłumaczy gazecie Jadwiga Jakóbczyk z Kuratorium Oświaty w Łodzi. .onet-ad-main2-box { display: none }

REKLAMA Czytaj dalej
 
A co będzie, jeśli szkoła źle wypadnie? Jej szef może stracić stanowisko. Tam, gdzie np. dostawca strojów opóźnia dostawę, dyrektora ukarzą upomnieniem, albo nie dostanie on nagrody w Dniu Nauczyciela.

W województwie małopolskim, podobnie jak w łódzkim, mundurków nie nosi ponad 10 proc. uczniów. Zdaniem krakowskiej wicekurator oświaty Agaty Szuty, zawaliły pracownie krawieckie, bo nie wywiązały się z zamówień. Krakowskie kuratorium cierpliwie poczeka, aż mundurki trafią do szkół. Dyrektorzy karani nie będą.

Pełna mobilizacja jest w Poznaniu. Do dyrektorów trafiła odezwa kuratora wraz z ankietą. Szkoły mają podać m.in. procent uczniów, którzy dotąd się nie umundurowali. Dyrektorzy mają też napisać, jakie kary przewidują dla nieposłusznych - podaje "Dziennik Łódzki".

W woj. łódzkim jednym z zagrożonych dyrektorów jest Bożysław Dybowski, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Zgierzu. Nie potrafi podać daty wprowadzenia mundurków w jego szkole, bo firma, która je szyje, pracuje dopiero nad tzw. rozmiarówką. - Chciałem, aby decyzję o stroju podjęła rada rodziców, a ta dopiero się utworzyła - tłumaczy dyrektor

 

http://wiadomosci.onet.pl/1612999,11,item.html

Marek Pleśniar27-09-2007 05:51:23   [#2584]

albo nie dostanie on nagrody w Dniu Nauczyciela.

:-))

Majka27-09-2007 06:45:49   [#2585]
Sami powinniśmy wydziergać te kamizelki. Wakacje mamy długie ;)
Marek Pleśniar27-09-2007 09:45:40   [#2586]
w Koniakowie zamówić - oni z paru nitek nie taką odzież wyrabiają
bogna28-09-2007 00:43:29   [#2587]

Chcę poprawić fatalną atmosferę wokół oświaty

Obniżenie wieku szkolnego, ale bez wydłużenia okresu nauki, zmiany zasad awansu zawodowego nauczycieli i rezygnacja z prezentacji na maturze z języka polskiego to zadania, którymi powinien zająć się minister po wyborach.

■ Czy jest pan bratem Marka Legutki, dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej?

- Kiedy obejmowałem urząd, pojawiło się przekonanie, że rodzina Legutków zapanowała nad edukacją. Zapewniam jednak, że nie jesteśmy spokrewnieni. Pana Marka Legutkę spotkałem po raz pierwszy jako minister edukacji.

■ Objął pan urząd w trudnym momencie, tuż przed wyborami. Może lepiej było odmówić?

- Z pewnością łatwiej byłoby powiedzieć nie i działać nadal tylko w Senacie. Od polityka wymaga się jednak dyscypliny i odpowiedzialności. Wokół oświaty zaczęła tworzyć się fatalna atmosfera. Uważam, że trzeba ją zmienić, nawiązać więzi z różnymi środowiskami.

■ Od wielu miesięcy mówi się o konieczności obniżenia wieku szkolnego.

- To dobry pomysł. Dzieci powinny zaczynać szkołę w wieku sześciu lat, ale ich edukacja nadal powinna trwać 12 lat. Nie należy wydłużać nauki w szkołach ponadgimnazjalnych o kolejny rok.

■ Dlaczego?

- Obecnie ostatnie klasy liceum dotknęła swoista schizofrenia. Uczęszczająca do nich młodzież to ciągle dzieci będące na utrzymaniu rodziców, a z drugiej osoby pełnoletnie, mające dowód osobisty. Nie życzą sobie, aby rodzice znali oceny, chcą, żeby szkoła zorganizowała im tzw. palarnię. Jeśli do pierwszej klasy pójdą sześciolatki, to w ostatniej klasie liceum będą mieli siedemnaście lat. Dzięki temu szkoła będzie miała mniej problemów.

■ Eksperci twierdzą, że z powodu braku przedszkoli wdrożenie tego pomysłu może być trudne.

- Na pewno brakuje ośrodków przedszkolnych. Dlatego ten - moim zdaniem - dobry pomysł jest trudny do wdrożenia i w tym momencie nie można powiedzieć, kiedy zacznie być realizowany.

■ Wspomniał pan o kłopotach z uczniami. Wielu rodziców twierdzi, że nauczyciele wolą nie widzieć problemów, np. z alkoholem.

- Rzeczywiście potwierdza się opinia, że nauczyciele nie reagują na picie alkoholu przez młodzież. Wynika to z różnych względów. Po pierwsze, nie chcą kłopotów, bo każda ich reakcja niesie za sobą kontrreakcję. Problem wymierzenia kary jest niezwykle sformalizowany. Wymusza określone postępowania zgodnie z procedurami, sporządzeniem notatki itd. Po drugie, boją się reakcji uczniów.

■ Czy ministerstwo będzie walczyć z bezradnością nauczycieli?

- Ministerstwo nie może dużo zrobić. Odgórne sterowanie nie rozwiąże problemu. Jeśli wzmocnimy rolę nauczyciela, spotkamy się z zarzutem odebrania podmiotowości uczniom. Brak reakcji z naszej strony traktuje się zaś jak ubezwłasnowolnienie nauczycieli. Jednak chcę wzmocnić rolę wychowawczą nauczyciela i ograniczyć rolę legalizmu, który jest zmorą dzisiejszych szkół. Nie jestem cudotwórcą i nie zmienię z dnia na dzień postaw nauczycieli.

■ Może potrzebne są dodatkowe szkolenia dla nauczycieli, np. z psychologii.

- To jest dobry sposób, ale na wydawanie pieniędzy. Nie spotkałem jeszcze osoby, która pozbyłaby się problemów, uczęszczając na kursy pedagogiczno-psychologiczne. Tutaj potrzebna jest współpraca rodziców i szkoły. Jeśli rodzice odpuszczają sobie wychowanie dziecka, to nie ma siły, która pozwoliłaby szkole nadrobić braki. Kto nie nauczy się w domu jeść nożem i widelcem, nie opanuje tej sztuki w szkole. Co do zasady państwo nie może wyręczać rodziców.

■ Współpracę pomiędzy szkołą a rodzicami miały wzmocnić rady rodziców.

- Z radami rodziców jest jak z parlamentem. Musi istnieć, ale nie musi tworzyć dobrego prawa. Fakt wybrania rad rodziców nie oznacza, że będą one działać dla dobra szkoły i dzieci. Wszystko zależy od ludzi, które je utworzą.

■ Czy religię będzie można zdawać na maturze.

- Nie wiem. Najpierw musi zostać rozstrzygnięta sprawa z wliczaniem oceny z religii do średniej. Finalną decyzję podejmie Trybunał Konstytucyjny.

■ Zmieni się więc tylko formuła ustnego egzaminu z języka polskiego. Podobno nie będzie już prezentacji?

- Prezentacja to humbug i sprzyja oszustwom. Maturzyści kupują prezentacje, zamiast przygotowywać je samodzielnie. Dlatego egzamin będzie sprawdzał znajomość lektur, umiejętność wysławiania się, formułowania argumentów, bronienia tez.

■ Mimo że od lat mówi się, że Karta Nauczyciela to przestarzały dokument, MEN nawet nie przymierzył się do jego zmiany.

- Karta Nauczyciela to problem polityczny, którego w tym momencie nie powinienem dotykać. Aby zrobić coś z ustawą regulującą pragmatykę nauczycieli, muszą zostać spełnione trzy warunki: stabilna większość w parlamencie, względny polityczny spokój, zgoda na wprowadzenie zmian ze strony środowiska nauczycielskiego. W tym momencie jesteśmy na antypodach takiej sytuacji.

■ Nic nie robicie także, aby zmienić zasady awansu zawodowego nauczycieli. Obecnie nauczyciel osiąga najwyższy stopień i spoczywa na laurach.

- Ma pani absolutną rację. System awansu zawodowego nie wpływa na efektywność pracy, działa wręcz demotywująco. Nawet osiągnięcie najwyższego stopnia nie zwiększa motywacji do pracy. Tymczasem w tej chwili 80 proc. nauczycieli stanowią pracownicy mianowani lub dyplomowani. Dlatego system musi być zrewidowany. Ostatnio pojawiła się propozycja dodania jeszcze jednego szczebla, korzystniejszego finansowo, ale trudnego do przeskoczenia. Osiągnięcie go nie polegałoby tylko na zbieraniu dokumentacji.

■ Jak byliby oceniani nauczyciele?

- Sprawdzane byłyby efekty ich pracy, konkretne osiągnięcia, na przykład liczba uczniów na studiach, olimpijczyków, uczniów słabszych, którzy poprawili swoje wyniki.

■ Może ankiety wśród uczniów? Oni potrafią już docenić dobrego nauczyciela.

- Być może, ale tylko jako dodatkowy, pomocniczy element. Podobnie zresztą jest na uczelniach. Studenci biorą udział w ocenianiu swoich wykładowców. Pamiętajmy jednak, że nie ma żadnych konkretnych propozycji zmian. Wszelkie prace mają na razie charakter studyjny. Musimy poczekać na wynik wyborów.

Rozmawiała Jolanta Góra

■ Ryszard Legutko

profesor filozofii społecznej, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtwórca Ośrodka Myśli Politycznej. Od 2005 roku senator i wicemarszałek Senatu, od sierpnia 2007 r. minister edukacji

zgredek28-09-2007 01:16:39   [#2588]

mam nadzieję zatem, cytując słowa Pana Ministra:

Ministerstwo nie może dużo zrobić

zgredek28-09-2007 01:26:26   [#2589]

myslę, że to zdanie też... świadczy?

Musimy poczekać na wynik wyborów
malmar1529-09-2007 14:03:10   [#2590]

Sowińska szuka seksu na okładkach zeszytów

Rzecznik praw dziecka Ewa Sowińska znowu w akcji. Tym razem zajęła się moralnością okładek zeszytów szkolnych. Jak ustalił "Wprost", wysłała w tej sprawie list do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Zaalarmowała, że na wewnętrznych stronach okładek można znaleźć reklamy poradników o sekretach całowania i technikach antykoncepcji oraz tapet na komórkę z rozbieranymi modelkami. – Rodzice kupując zeszyt nie podejrzewają, że może on stanowić zagrożenie dla dziecka – pisze w liście do prezesa UOKiK. Niepokój pani rzecznik wzbudziły zeszyty produkowane przez wrocławską firmę Dan-mark. - Faktem jest, że w zeszytach były wspominane treści – Ale musieliśmy szukać jakichś reklam, żeby obniżyć cenę naszych produktów, które nie wytrzymują konkurencji z importem z Chin – przyznaje Marian Danys, właściciel firmy - Wycofaliśmy już te zeszyty, bo po co nam problemy – dodaje.
Marek Pleśniar29-09-2007 14:03:43   [#2591]
człowiek wszędzie znajdzie seks jak szuka;-)
AnJa30-09-2007 19:24:47   [#2592]
pieprzycie kolego

wiem, bo szukam
Majka30-09-2007 19:33:23   [#2593]

AnJa

Kup sobie zeszyt ;)
skrzat30-09-2007 19:57:30   [#2594]

Majka!

:)))))))))))))
AnJa30-09-2007 20:10:38   [#2595]
Majka- Ty zdaje się z Wrocławia czy okolic- kup mi i przeslij!
Marek Pleśniar01-10-2007 06:34:29   [#2596]

zatchło mnie ;-)

Majka02-10-2007 16:44:30   [#2597]

no pysznie :(

Około ćwierć miliona złotych - według ustaleń CBA - mieli domagać się burmistrz Helu Mirosław W. i wyrzucona już z PO posłanka Beata Sawicka za ustawienie przetargu na nieruchomość na półwyspie.

biografia:
1988-1999 - nauczyciel
1999 - nadal - starszy wizytator w Kuratorium Oświaty  we Wrocławiu
dyrlo02-10-2007 17:31:54   [#2598]

A dlaczego jest Mirosław W. i Beata Sawicka a nie S.? Co to za dyskryminacja?

Majka czyja to biografia? Pani Beaty S.?

Majka02-10-2007 17:34:24   [#2599]
Tak.
dyrlo02-10-2007 17:36:00   [#2600]
No nie , brak słów :-(
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 51 ][ 52 ][ 53 ] - - [ 242 ][ 243 ]