Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 47 ][ 48 ][ 49 ] - - [ 242 ][ 243 ]
Ala07-07-2007 19:32:24   [#2351]
http://wiadomosci.wp.pl/kat,51514,statp,cG93aWF6YW5lV1JhcG9yY2ll,raportSpecjalny.html
Majka09-07-2007 10:58:40   [#2352]
W trakcie konkursu na pomorskiego kuratora oświaty mogło dojść do złamania procedur - uważa rzecznik praw obywatelskich. Dziś zażąda w tej sprawie wyjaśnień od ministra edukacji Romana Giertycha.

http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,4299462.html
Rzecznik podjął interwencję po naszych artykułach na ten temat. Przypomnijmy: ostatni konkurs na pomorskiego kuratora wygrał nieformalnie Jerzy Ambroży. To wieloletni pedagog, dyrektor Zespołu Szkół Usługowych w Gdyni, doktor Instytutu Badań Edukacyjnych MEN, autor wielu publikacji na temat profilowanego kształcenia zawodowego. Nigdy nie był związany z żadną partią.

- To był zdecydowanie najlepszy kandydat spośród startujących we wszystkich dotychczasowych konkursach. Na dziewięciu członków komisji konkursowej ośmiu opowiedziało się za tą kandydaturą, a tylko jeden, przedstawiciel ministerstwa, złożył zdanie odrębne - mówi Ryszard Zarucki, przewodniczący komisji konkursowej. - Rekomendowaliśmy więc pana Ambrożego ministerstwu i wojewodzie. Pan minister Roman Giertych przychylił się jednak do zdania odrębnego swojego przedstawiciela, a nie pozostałych członków komisji.

Minister Giertych uzasadniał, że powodem decyzji jest niespełnienie przez niego wymogów formalnych. Właśnie to uzasadnienie zainteresowało rzecznika praw obywatelskich.

Do dziś nie wiadomo dokładnie, jakich wymogów formalnych nie spełnił Jerzy Ambroży. Nie wie tego przewodniczący komisji Ryszard Zarucki ani sam zainteresowany(...)
Majka10-07-2007 08:33:22   [#2353]

kurator raportuje o gościach zagranicznych

Wojewoda pomorski Piotr Karczewski rozesłał w ubiegłym tygodniu do podległych mu jednostek polecenie wypełnienia ankiety na temat ich kontaktów zagranicznych. Szefowie jednostek mają informować o swoich wyjazdach za granicę - gdzie i po co jechali, z kim się spotkali, o czym rozmawiali i jakie były efekty tych spotkań. Analogicznie, te same informacje mają podawać w przypadku wizyty zagranicznych gości u siebie.
Jeżeli efektem kontaktów z cudzoziemcami będą umowy lub listy intencyjne, mają obowiązek dołączyć do ankiety ich kserokopie. Dodatkowo znajduje się tam rubryka, w której należy wpisać, o czym rozmawiano w trakcie spotkań protokolarnych, a nawet kurtuazyjnych.
Wojewoda nakazał dostarczać ankiety do 28. dnia każdego miesiąca. Raport należy złożyć nawet wtedy, gdy kontaktów nie było - choć wystarczy wtedy telefonicznie.

MSWiA posiada specjalny pion współpracy międzynarodowej, zajmujący się kwestiami bezpieczeństwa państwa.Chodzi o to, żeby ministerstwo wiedziało, kto i gdzie o tych sprawach rozmawia. Taka wiedza potrzebna też jest wojewodom jako przedstawicielom rządu w terenie.

Kto musi składać raporty?

Komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej; komendant wojewódzki policji; kurator oświaty (...)

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,80273,4302087.html
cynamonowa10-07-2007 13:54:28   [#2354]

Wycieczki patriotyczne nie dla szkół prywatnych

Olga Szpunar 2007-07-09, ostatnia aktualizacja 2007-07-09 22:49
Zobacz powiększenie
Uczniowie w Racławicach
Archiwum Romana Byszewskiego

Szkoły prywatne prowadzone przez osoby fizyczne nie mogą się starać o dofinansowanie wycieczek edukacyjnych w miejsca pamięci narodowej, bo - jak usłyszał w MEN-ie dyrektor krakowskiego gimnazjum - chodzą do nich dzieci nowobogackich rodziców. O pieniądze mogą wnioskować za to szkoły katolickie, choć czesne w nich nieraz jest nawet wyższe niż w szkołach prywatnych.

Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wiech / AG
Roman Byszewski
1-->
- Szlag mnie trafia - nie kryje zdenerwowania Roman Byszewski, wicedyrektor i współwłaściciel I Prywatnego Gimnazjum nr 1 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Krakowie. - Mamy świadectwa z orzełkiem i piszemy maturę jak wszyscy. Rodzice moich uczniów płacą podatki. Z jakiej racji zostaliśmy wyrzuceni poza nawias?

Wycieczki edukacyjne dla dzieci i młodzieży do miejsc pamięci narodowej "Podróże historyczno-kulturowe w czasie i przestrzeni" to jeden z pomysłów ministra edukacji Romana Giertycha. Mają one kształtować miłość do ojczyzny, "budzić nastroje, sentymenty, uczucia dumy z narodowych wartości". Aby zwiedzić wybrane spośród 30 pogrupowanych chronologicznie i tematycznie tras, szkoły mogą starać się o dofinansowanie z Ministerstwa Edukacji Narodowej (wynosi od 30 do 70 proc.). Program niejednokrotnie reklamowany był w mediach jako oferta skierowana do uczniów wszystkich szkół.

Jednak nie dla wszystkich

Tymczasem w zasadach dofinansowania czytamy, że mogą ubiegać się o nie szkoły samorządowe, organizacje pozarządowe i podmioty wymienione w ustawie o działalności pożytku publicznego. W tej definicji mieszczą się szkoły społeczne i katolickie, ale nie ma tu mowy o prowadzących działalność osobach fizycznych, czyli m.in. właścicielach szkół prywatnych.

- A ministerstwo reklamowało te wycieczki jako program dla wszystkich dzieci - przypomina Byszewski. - Czemu nie piszą wprost, że uczniowie z prywatnych szkół nie dostaną dofinansowania, tylko zamydlają oczy jakimiś paragrafami i artykułami ustaw? Dla mnie cała ta sprawa to rażący przykład nierównego traktowania obywateli jednego kraju. Nie można dzielić dzieci na nasze i nie nasze - uważa.

Po wyjaśnienia zadzwonił do Ministerstwa Edukacji. - Powiedziano mi, że prowadzę szkołę dla nowobogackich, których stać na zapłacenie za całą wycieczkę - opowiada. - W porządku, ale dlaczego w takim razie o dofinansowanie mogą się starać szkoły społeczne i katolickie, które pobierają podobne lub wyższe czesne niż prywatne? - pyta.

Rzeczywiście. W Krakowie kwoty za miesiąc nauki w szkołach prywatnych są porównywalne lub mniejsze niż w społecznych i katolickich. Przykład? W gimnazjum Byszewskiego miesięczne czesne wynosi 330 zł, w Prywatnym Gimnazjum Katolickim przy parafii św. Jadwigi Królowej ok. 350 zł, a w społecznej "czwórce" im. Juliusza Słowackiego - 630 zł.

Małopolska wicekurator oświaty Agata Szuta, pytana o dofinansowanie wycieczek, od razu odpowiada, że to program skierowany głównie do najuboższych szkół, więc trudno się dziwić, że prywatne szkoły zostały w nim pominięte.

Co w takim razie z płatnymi szkołami społecznymi i katolickimi?

- Nie my wymyśliliśmy te zasady. Mogę zapewnić, że rozpatrując wnioski, będziemy myśleli przede wszystkim o wyrównywaniu szans - ucina.

Chcieli do Lichenia

Na wyłonienie szkół, które otrzymają dofinansowanie do wycieczek, kuratorium ma czas do 10 lipca. Małopolska dostała na ten cel 720 tys. zł. Wnioski złożyło ponad 300 placówek, wśród nich są wnioski szkół prywatnych, których dyrektorzy nie zdają sobie sprawy, że nie mają prawa ubiegać się o dofinansowanie. Leży też tam wniosek Byszewskiego. Napisał go, jeszcze zanim poznał interpretację przepisów. Chciał, aby jego uczniowie pojechali na wycieczkę do Gniezna, Biskupina, Lichenia. Gdyby dostał dofinansowanie w 70 proc., koszt podróży dla jednej osoby wyniósłby 250 zł.

Pytanie, dlaczego w zasadach dofinansowania pominięto szkoły prywatne, a zamieszczono katolickie i społeczne, skierowaliśmy pisemnie do MEN-u. Odpowiedź nie nadeszła.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Małgoś11-07-2007 06:44:27   [#2355]
NPB("008");
#kitek {font-size:12px}


 

Środa, 11 lipca 2007


"Ustawiony" przetarg na reklamę mundurków?

W poniedziałek w południe minął termin zgłaszania się agencji chętnych do zorganizowania dla MEN ogólnopolskiej kampanii billboardowej "jednolitych strojów szkolnych", czyli mundurków - pisze "Gazeta Krakowska".


Zgłosiły się zaledwie dwie firmy. W dodatku warszawska agencja dsk, na trzy dni przed zamknięciem zgłoszeń wysłała do MEN protest oraz wniosła o zmianę zapisów zamówienia. Dsk uważa, że zamówienie przygotowane przez MEN jest tak skonstruowane, że preferuje firmę Stroer. Według dsk tak określono wymiary nośników billboardów i miejsca ich ekspozycji, że może im sprostać tylko Stroer, a jest on jedną z dwóch firm startujących w przetargu MEN.
if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Warunki są absurdalne. Nie chodzi tylko o to, że ministerstwo żąda doświadczenia w realizacji identycznych kampanii, co wyklucza firmy, które robiły kampanie... większe - mówi Piotr Pakuła, szef mediów dsk. Uważa, że wymóg posiadania nośników reklamowych w warszawskim metrze wyklucza firmy inne niż Stroer, który ma tam wyłączność.

Kampania reklamowa mundurków ma potrwać od połowy sierpnia do połowy września i kosztować 650 tys. zł. (PAP)

Marek Pleśniar11-07-2007 09:29:41   [#2356]

http://www.gazetawyborcza.pl/1,82709,4297671.html

Niewiedza o społeczeństwie

Aleksandra Pezda 2007-07-09, ostatnia aktualizacja 2007-07-07 13:20

Gdyby teraz w Polsce nagle zaczął rządzić dyktator, młodzieży byłoby wszystko jedno. Rozmowa ze Stanisławem B. Lenardem, nauczycielem historii i wiedzy o społeczeństwie, egzaminatorem maturalnym

Panie profesorze - tytułuję pana jak w szkole - kto wprowadzał w ZSRR pierestrojkę?

- Lech Wałęsa i Lenin. Zresztą Wałęsa był też prezydentem USA. Nie wiedziała pani?

Niech pan nie żartuje.

- Też myślałem, że to jaja, kiedy takie odpowiedzi czytałem w tegorocznych pracach maturalnych. Ale uczniowie chyba mają instynkt samozachowawczy. Na egzaminie pisali pewnie to, co wiedzą. A umie pani wymienić podstawowe funkcje Sejmu?

No, ustawodawcza, kontrolna...

- A prokreacyjna? Tak piszą niektórzy maturzyści. W teście trzeba było wymienić trzy funkcje Sejmu, poradziło sobie z tym tylko 20 maturzystów na 100. Pozostali najczęściej nie podejmowali w ogóle wysiłku, żeby napisać odpowiedź.

Przewodniczyłem komisji, przez której ręce przeszło prawie 2 tysiące prac z WOS warszawskich uczniów. I jestem przerażony.

Ale przecież WOS jest bardzo popularny, wybrał go co czwarty maturzysta, a zdali prawie wszyscy - aż 95 proc.

- To i tak gorzej niż w ubiegłym roku, kiedy zdało 99 proc. Ale poprzeczka ustawiona jest nisko - wystarczy zaliczyć 30 proc., żeby zdać. Średnia testów też nie jest za wysoka: 47 proc. prawidłowych odpowiedzi z podstawowego poziomu, za to należy się trzy z minusem. Na poziomie rozszerzonym trochę lepiej - 53 proc. Bardziej jednak niepokojący jest poziom zaliczania poszczególnych zadań. Prawie połowy pytań nie potrafił zaliczyć co drugi zdający. A egzamin był banalnie prosty.

Ale większość wie na przykład, przed jakim sądem odpowiada się za jakie wykroczenie - że za rozbój to sprawa karna, a kłopoty konsumenckie to cywilna.

- Wiedzą, bo takie pytania powtarzają się na egzaminach i szkoła do tego przygotowuje. Słabo za to się orientują w polityce współczesnej - sprawy międzynarodowe są na końcu programu, nauczyciele nie zdążają z realizacją. Więc ministrem spraw zagranicznych Francji z lat 50. został Rousseau - XVIII-wieczny filozof.

Nawet zadania testowe, z pytaniami do wyboru, sprawiały kłopot. Oto przykład: kto z wymienionych - Fryderyk Nietzsche, Jean-Jacques Rousseau, Ludwik Gumplowicz czy Karol Marks głosił teorię zakładającą powstanie państwa w wyniku walki klas? Poprawnie wskazał Marksa tylko co drugi uczeń!

Może to tylko dobry symptom tego, że polska szkoła uwolniła się skutecznie od wpajania uczniom teorii Marksa. A średnia nie jest aż tak niska - podobna była do równie popularnej na maturze biologii.

- Z wyników biologii dowiadujemy się głównie tego, że uczeń nie zgłębił wiedzy szkolnej. Oczywiście nieco upraszczam. Jednak WOS to specyficzny przedmiot - wyniki zdradzają nie tylko poziom opanowania materiału szkolnego, ale to, w jaki sposób uczeń funkcjonuje w społeczeństwie. Rzeczywiście w PRL-u WOS sprowadzał się do wykładów o socjalizmie. Teraz to elementy socjologii, psychologii społecznej, politologii, stosunków międzynarodowych, historii najnowszej i ekonomii, a na takiej bazie można budować wiedzę akademicką z różnych dziedzin. Przedmiot jest wymagany na większości kierunków humanistycznych, bo uczelnie wiedzą, że mierzy dojrzałość intelektualną i społeczną kandydata. Tylko że maturzyści wybierają WOS nie z powodu zainteresowań, ale głównie z przyczyn pragmatycznych, np. dlatego, że jest go w liceum ponad dwa razy mniej niż np. historii.

Jeszcze jeden przykład z matury - trzeba było wskazać pierwsze i ostatnie spośród takich wydarzeń: wstąpienie Polski do NATO, referendum unijne, wniosek o akcesję do Unii Europejskiej, sam moment akcesji i uroczyste podpisanie traktatu akcesyjnego. Ponad połowa uczniów sobie z tym nie poradziła. A przecież muszą to pamiętać - kończyli gimnazjum, kiedy Polska wchodziła do Unii!

Może to ich nie obchodzi, zwyczajnie nie jest im do życia potrzebne?

- Jak to nie? A gdzie pojadą dorobić, jeśli nie do Europy Zachodniej? Jak zostaną zaakceptowani na Zachodzie bez wiedzy na temat państw Unii? Bez rozumienia sporów na szczycie Unii Europejskiej? Kolejnym dramatem jest, że na ogół na maturze źle wypadają również pytania o zasady demokracji, organizacji i funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego oraz organizacji i kompetencji władz. Na przykład na pytanie, co może zrobić prezydent, kiedy według konstytucyjnej procedury nie może wyłonić nowego rządu, odpowiadali np., że może zwołać sobie nowy Sejm, powołać organy ścigania albo że "musi radzić sobie sam". Typ odpowiedzi wskazuje, że maturzyści nie rozumieją w ogóle istoty demokracji parlamentarnej.

To znaczy, że nie pójdą w ogóle do wyborów?

- Na pewno to się przełoży na niską frekwencję wyborczą. A może się też skończyć nieracjonalnym głosowaniem. Tym młodym ludziom prawdopodobnie polityka się kojarzy z zamkniętym kręgiem parlamentarzystów, którzy sobie majstrują coś niezrozumiałego. Jeśli nie pojmą mechanizmów państwa demokratycznego, nie będą wiedzieli, że mogą głosować na partię, która im zapewni np. korzystne prawa i swobody. Nie kierując się własną opinią, ci młodzi ludzie mogą paść ofiarą populistycznych argumentów. A wtedy ani się obejrzymy, jak nam jakaś populistyczna partia ograniczy demokratyczne swobody albo np. suwerenność sądów.

Jeszcze gorzej, że problem sprawiają maturzystom również kompetencje samorządu terytorialnego. Było takie zadanie: czy wojewoda jest przewodniczącym zarządu województwa? Czy do zadań gminy należy prowadzenie akt stanu cywilnego mieszkańców? Czy województwo ma charakter rządowo-samorządowy, a organem stanowiącym jest sejmik? Połowa odpowiedziała dobrze. Aż czy tylko połowa? Przecież to wiedza podstawowa, codziennie potrzebna każdemu. Czy później taki maturzysta, żeby podciągnąć do nowo wybudowanego domu wodociąg, pójdzie do wojewody czy do gminy? A potem ludzie przeklinają biurokrację.

Zaryzykuję taką myśl, że gdyby teraz w Polsce nagle zaczął rządzić dyktator, to tym 19-latkom byłoby wszystko jedno.

Źródło: Duży Format
Majka11-07-2007 09:37:23   [#2357]
"W teście trzeba było wymienić trzy funkcje Sejmu, poradziło sobie z tym tylko 20 maturzystów na 100. Pozostali najczęściej nie podejmowali w ogóle wysiłku, żeby napisać odpowiedź."

Rozjechała się dzieciakom teoria z praktyką i zgłupiały ;)
Patrzę na nasz sejm i jakoś się nie dziwię.
Majka11-07-2007 10:38:34   [#2358]
szczególnie prokreacja mocno może się z sejmem kojarzyć użytkownikom mediów :)))

Afera w Samoobronie, nieustanne debaty o wszystkich odcieniach seksualności, aborcji, becikowym- oglądają dzieciska telewizję ;)
malmar1511-07-2007 10:47:00   [#2359]

Kanon lektur trafi do trybunału?

Środa, 11 lipca (06:52)

Burza nie tylko w koalicji, ale i wśród ministrów. Roman Giertych ogłasza w Dzienniku Ustaw rozporządzenie ze spisem lektur. Mimo nacisków ministra kultury nie ma w nim dzieł Witolda Gombrowicza - podkreśla "Rzeczpospolita".

Ministerstwo Edukacji poinformowało wczoraj, że nowy kanon lektur opracowany przez ekipę Romana Giertycha  to już obowiązujące prawo. Uczniowie będą wprawdzie czytać dzieła Goethego, Conrada, Kafki czy Herlinga-Grudzińskiego (początkowo minister ich nie uwzględnił), ale w sprawie książek Gombrowicza jest nieugięty.

W swoim oświadczeniu minister kultury K. Ujazdowski pisze m. in.: "rozporządzenie nie jest satysfakcjonujące. (...) Oczekuję, że zgodnie ze zgłoszoną przez MKiDN propozycją, zaakceptowaną w ubiegłym tygodniu przez prezesa Rady Ministrów, w najbliższym czasie zostanie powołany zespół ekspertów, który opracuje ostateczny kształt kanonu lektur".

Ale Roman Giertych do organizowania zespołu ekspertów i konsultacji w sprawie lektur wcale się nie pali. - Ministerstwo Edukacji nie planuje powołania takiego zespołu. Ogłoszone wczoraj rozporządzenie jest obowiązujące. To premier Jarosław Kaczyński zapowiadał konsultacje w sprawie lektur - przerzuca piłeczkę rzeczniczka MEN Aneta Woźniak.

Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", SLD rozważa zaskarżenie rozporządzenia o lekturach do Trybunału Konstytucyjnego. Decyzja zapadnie w ciągu najbliższych dni. -Takim doborem lektur minister Giertych ideologizuje szkołę i narzuca uczniom określony światopogląd. To naszym zdaniem naruszenie konstytucyjnych zapisów - uważa była minister edukacji i posłanka Sojuszu Krystyna Łybacka. - Nie wykluczam, że rozporządzenie stanie się przedmiotem skargi do Trybunału. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale będę do tego namawiać nasz klub parlamentarny -zapowiada.

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Roman K11-07-2007 10:51:39   [#2360]

Przy ogłaszaniu orzeczenia TK wyszło, że decyzja w sprawie drukowania Dziennika Ustaw jest w wyłącznej gestii Prezesa Rady Ministrów.

:)

Marek Pleśniar11-07-2007 12:08:14   [#2361]
puchnę z dumy patrząc na sprawy naszej osiwiaty
Małgoś11-07-2007 13:02:32   [#2362]

Od takiej osiwiaty nawet łysy może ...osiweć ;-(

na dodatek:

 

"Misja Giertycha uratowała koalicję"

Roman Giertych i wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski. Fot. Bartłomiej Zborowski/PAP
PAP

Wiceminister edukacji narodowej uważa, że koalicja przetrwała dzięki misji mediacyjnej Romana Giertycha. Mirosław Orzechowski powiedział w Sygnałach Dnia w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że dzięki temu nie dojdzie w najbliższym czasie do wyborów parlamentarnych.
bogna11-07-2007 20:37:19   [#2363]

Zdaniem PiS władze stolicy dążą do wyznaczania dyrektorów szkół poza konkursem

Władze oświatowe stolicy dążą do wyznaczania dyrektorów szkół i placówek oświatowych poza konkursem - uważa przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Warszawy, Marek Makuch. Jego zdaniem, budzi to podejrzenia o obsadzanie tych stanowisk w oparciu o zasady nepotyzmu i uznaniowości urzędników.

"Tego typu działania dotyczą dyrektorów 128 warszawskich szkół i placówek oświatowych. Według naszych danych, jedynie w 17 przypadkach decyzje o przedłużaniu kadencji dyrektorów w trybie pozakonkursowych są uzasadnione. Jednocześnie do radnych PiS docierają sygnały, że w przypadku niesatysfakcjonujących dla władz rozstrzygnięć konkursu, dążono do jego unieważnienia" - powiedział Makuch w środę na konferencji prasowej w warszawskiej siedzibie Prawa i Sprawiedliwości.

Z danych przekazanych dziennikarzom po konferencji, wraz z końcem tego roku szkolnego upływają pięcioletnie kadencje 279 dyrektorów warszawskich szkół i placówek oświatowych. Zgodnie z przyjętą w 2004 roku "Polityką oświatową m.st. Warszawy na lata 2004-2007" wyłonienie nowych dyrektorów powinno nastąpić w drodze konkursu. W kwietniowej uchwale Rada Warszawy wyraziła zgodę na przedłużanie kadencji w wyjątkowych przypadkach, takich jak: przewidywana likwidacja placówki, planowane w ciągu 3 lat przejście dyrektora na emeryturę lub sytuacja losowa.

Marek Pleśniar11-07-2007 21:54:28   [#2364]

powierzanie jest zgodne z prawem

niech się przewodniczący douczy

bogna12-07-2007 00:24:22   [#2365]
Źle liczą

Szkoły źle wywiązują się z obowiązku informowania o liczbie uczniów, co jest podstawą wyliczania subwencji dla poszczególnych gmin – wynika z raportu poznańskiego oddziału NIK. Za słaby nadzór zostały skrytykowane również samorządy.

Celem kontroli NIK było dokonanie oceny ujmowania w sprawozdaniach danych na podstawie których obliczana jest wielkość części oświatowej subwencji ogólnej oraz skuteczności sprawowanego przez gminy i powiaty nadzoru nad prawidłowym sporządzaniem przez szkoły sprawozdań statystycznych. Wyniki nie były zadowalające zarówno dla szkół, jak i samorządów.

NIK zwróciła uwagę przede wszystkim na nierzetelne sporządzenie przez szkoły sprawozdań. Jak zauważyli autorzy raportu, zamieszczanie w sprawozdaniach danych niezgodnych z wymaganą przepisami dokumentacją tylko w 4 szkołach spowodowało uzyskanie przez prowadzące je organy (gminy i powiaty) nienależnych środków części oświatowej subwencji ogólnej w łącznej wysokości 1,8 mln zł.

Stwierdzone nieprawidłowości polegały m.in. na ujmowaniu w sprawozdaniach uczniów objętych kształceniem specjalnym, tj. wymagającym stosowania specjalnych metod organizacji nauki i metod pracy. Przy zaliczaniu w sprawozdaniach GUS uczniów do poszczególnych rodzajów niepełnosprawności, uzasadniających potrzebę kształcenia
specjalnego, dyrektorzy szkół posługiwali się natomiast bezpodstawnie danymi wynikającymi z posiadanej dokumentacji medycznej.

NIK nie zgłosił uwag do sporządzania sprawozdań o stanie zatrudnienia nauczycieli i ich kwalifikacjach w odniesieniu do większości skontrolowanych szkół.

Raport negatywnie, pod względem rzetelności, ocenił zaniechanie przez jst, kontroli prawidłowości ujmowania przez szkoły w sprawozdaniach statystycznych danych służących naliczaniu części oświatowej subwencji ogólnej. Ograniczenie działań jst do żądania od szkół kopii sprawozdań przekazywanych do urzędów statystycznych, w ocenie NIK, było
niewystarczające.

Żaden ze starostów i wójt sześciu skontrolowanych jst nie zapewnił ponadto sprawdzania w podległych szkołach zgodności danych ujmowanych w sprawozdaniach statystycznych ze stanem faktycznym, potwierdzonym w dokumentach źródłowych.

Raport NIK

/Daniel Pawluczuk/

cynamonowa12-07-2007 01:03:29   [#2366]
http://wiadomosci.onet.pl/1570281,11,item.html
cynamonowa12-07-2007 10:19:12   [#2367]

Czwartek, 12 lipca 2007

Głodzili uczniów za złe zachowanie

Papieros albo posiłek
(fot. JupiterImages/EAST NEWS)


Za palenie papierosów wychowawcy Środowiskowego Hufca Pracy w Ostródzie zabierali młodzieży jedzenie - alarmuje "Gazeta Wyborcza". Głodujące dzieci kradły pieniądze, by kupić obiad, albo rezygnowały z dalszej nauki. Rodzice nic o tym nie wiedzieli.


Do Środowiskowych Hufców Pracy trafia trudna młodzież. Uczą się w szkole zawodowej, a mieszkają z bursie. Za ich edukację płaci OHP. Hufiec daje też pieniądze na zakup żywności.


REKLAMA Czytaj dalej

if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} W ostródzkiej bursie mieszka 50 wychowanków. Hufcem od lutego kierował Dariusz Struk, lokalny działacz PiS. Kary wymyśliła jego poprzedniczka Hanna Szumiela. Nowy dyrektor jednak ich nie anulował. Przyznał, że "stosował je sporadycznie". Właśnie został za to zwolniony z pracy.

Taki proceder trwał w Ostródzie przynajmniej od 2005 roku. Przez ten czas, jak wynika z dokumentów, jedzenia za palenie papierosów, głośne zachowanie czy niechodzenie na praktyki było pozbawianych kilkudziesięciu uczniów. (PAP)
malmar1512-07-2007 19:54:54   [#2368]
Giertych się nie upiera

Czwartek, 12 lipca (16:38)

Szkoły ponadgimnazjalne mogłyby rozpocząć począwszy od pierwszej klasy proces wprowadzania strojów jednolitych - uważa wicepremier, minister edukacji Roman Giertych. Jak zaznaczył, będzie zachęcał do tego dyrektorów tych szkół "ze wszystkich sił i możliwości".

Jak przypomniał na konferencji prasowej, zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty, od 1 września jednolite stroje szkolne będą obowiązkowe w szkołach podstawowych i w gimnazjach. W szkołach ponadgimnazjalnych o wprowadzeniu mundurków decydować będzie dyrektor placówki, po zasięgnięciu opinii rady rodziców.

Według Giertycha, głównym celem planowanej przez resort edukacji kampanii promującej noszenie przez uczniów strojów jednolitych, jest zachęcenie do mundurków przede wszystkim w tych szkołach gdzie nie są one obligatoryjne.

W ubiegłym tygodniu "Gazeta Wyborcza" napisała, że MEN ogłosiło przetarg na kampanię "Promocja stroju jednolitego", czyli mundurków. Mają pojawić się billboardy w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców oraz na stacjach warszawskiego metra (w sumie 900), a także w mniejszych miastach (300). Ma być też przeprowadzony pomiar "rezultatów i ogólnych efektów realizowanej kampanii". Koszt przedsięwzięcia to 656 tys. zł.

Giertych pytany w ubiegłym tygodniu o planowaną kampanię powiedział, że zachęcenie młodych ludzi do noszenia strojów jednolitych to duże przedsięwzięcie społeczne. "Ministerstwa mają pewną pulę środków na promocję tego typu rozwiązań. Nie widzę w tym nic niewłaściwego" - zaznaczył wówczas.

W środę z kolei "Gazeta Krakowska" podała, że do przetargu zgłosiły się zaledwie dwie firmy. "W dodatku warszawska agencja dsk, na trzy dni przed zamknięciem zgłoszeń wysłała do MEN protest oraz wniosła o zmianę zapisów zamówienia. Dsk uważa, że zamówienie przygotowane przez MEN jest tak skonstruowane, że preferuje firmę Stroer. Według dsk, tak określono wymiary nośników billboardów i miejsca ich ekspozycji, że może im sprostać tylko Stroer, a jest on jedną z dwóch firm startujących w przetargu MEN" - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

Tego samego dnia rzeczniczka ministra edukacji Aneta Woźniak pytana o sprawę powiedziała, że trwają prace komisji przetargowej. "O wynikach tych prac poinformujemy wykonawców; opublikujemy je też na swojej stronie internetowej. MEN ustosunkuje się też do protestów" - zaznaczyła.

W czwartek sprawę przypomniała "Rzeczpospolita". Na konferencji prasowej Giertych pytany o kampanię promocyjną, powiedział: "Kontynuujemy politykę wysyłania do sądów wszelkich tego typu insynuacji. Osoby, które tak piszą mogą liczyć na to, że za trzy, najpóźniej cztery miesiące, będą musiały udowodnić w sądzie swoje pomysły i insynuacje".

Później stwierdził: "Nie wiem, czy w ogóle zrobimy te billboardy, jak państwo nas tak atakujecie o wszystko. Ja się nie upieram".

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
zgredek13-07-2007 01:12:27   [#2369]

wp

Czwartek, 12 lipca 2007

Giertych: unieważnić przetarg na kampanię dotyczącą mundurków
PAP 22:50
Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych
(fot. PAP / Tomasz Paczos)


Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych polecił unieważnić przetarg dotyczącego kampanii promocyjnej jednolitych strojów szkolnych - poinformowała rzeczniczka ministra edukacji Aneta Woźniak.


 
W ubiegłym tygodniu "Gazeta Wyborcza" napisała, że MEN ogłosiło przetarg na kampanię "Promocja stroju jednolitego", czyli mundurków. Mają pojawić się billboardy w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców oraz na stacjach warszawskiego metra (w sumie 900), a także w mniejszych miastach (300). Ma być też przeprowadzony pomiar "rezultatów i ogólnych efektów realizowanej kampanii". Koszt przedsięwzięcia to 656 tys. zł.


if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Giertych pytany w ubiegłym tygodniu o planowaną kampanię powiedział, że zachęcenie młodych ludzi do noszenia strojów jednolitych to duże przedsięwzięcie społeczne. Ministerstwa mają pewną pulę środków na promocję tego typu rozwiązań. Nie widzę w tym nic niewłaściwego - zaznaczył wówczas.

Z kolei "Gazeta Krakowska" podała, że do przetargu zgłosiły się zaledwie dwie firmy. "W dodatku warszawska agencja dsk, na trzy dni przed zamknięciem zgłoszeń wysłała do MEN protest oraz wniosła o zmianę zapisów zamówienia. Dsk uważa, że zamówienie przygotowane przez MEN jest tak skonstruowane, że preferuje firmę Stroer. Według dsk, tak określono wymiary nośników billboardów i miejsca ich ekspozycji, że może im sprostać tylko Stroer, a jest on jedną z dwóch firm startujących w przetargu MEN" - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

Tego samego dnia rzeczniczka ministra edukacji Aneta Woźniak pytana o sprawę powiedziała, że trwają prace komisji przetargowej. O wynikach tych prac poinformujemy wykonawców; opublikujemy je też na swojej stronie internetowej. MEN ustosunkuje się też do protestów - zaznaczyła.

Na konferencji prasowej Giertych pytany o kampanię promocyjną, powiedział: "Kontynuujemy politykę wysyłania do sądów wszelkich tego typu insynuacji. Osoby, które tak piszą mogą liczyć na to, że za trzy, najpóźniej cztery miesiące, będą musiały udowodnić w sądzie swoje pomysły i insynuacje".

Później, na tej samej konferencji, stwierdził: "Nie wiem, czy w ogóle zrobimy te billboardy, jak państwo nas tak atakujecie o wszystko. Ja się nie upieram". (mł)

Majka13-07-2007 07:49:32   [#2370]

nie wszyscy nauczyciele są obeznani ze sprzętem- twierdzi CKE

http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,4307905.html

Michał na świadectwie londyńskiej szkoły językowej ma same A, jego kolega spędził dzieciństwo w Kanadzie. Tymczasem w polskim XIV LO obydwoje ledwo zdali ustną maturę z angielskiego. Teraz razem z innymi kolegami ze szkoły piszą skargę na ustne egzaminy z języków do rzecznika praw obywatelskich. Matury powinny być nagrywane - uważają.

Wymowa: A, rozumienie ze słuchu: A, czytanie: A, pisanie: A... - na świadectwie Michała Łopaty ze szkoły językowej w Londynie widnieją same najwyższe oceny. Przed rozpoczęciem nauki w szkole zdawał egzamin kwalifikacyjny. Dostał się na 8 poziom z 10 możliwych. Ma też zdany egzamin First Certificate, który jeszcze trzy lata temu zwalniał z matury z języka angielskiego. W XIV LO w Krakowie chłopak zdał maturę z tego języka zaledwie na 35 procent.

Marnie, ale niepodważalnie

To tylko 7 pkt. na 20 możliwych do zdobycia. Dla mnie to szok - mówi Michał. - Nie tylko dla mnie. Mój kolega spędził pół życia w Kanadzie, a w naszej szkole ustny poszedł mu kiepsko - dodaje.

Po ogłoszeniu wyników z ustnego Michał nie interweniował. Czekał na ocenę pisemnego egzaminu z angielskiego, który zdawał na poziomie rozszerzonym. Dostał z niego 80 proc. punktów.

- Czekałem na wyniki pisemnego, żeby udowodnić, że nie jestem językowym baranem, który ma wysokie mniemanie na swój temat i jedynie na tej podstawie uważa, że został niesprawiedliwie oceniony.

W szoku jest więcej uczniów, którzy angielski zdawali przed dwoma komisjami XIV LO. Nie chcą się przedstawiać. "Za rok na pewno będziemy poprawiać język i nie chcemy, żeby komisja się na nas mściła" - tłumaczą.

Próbują jednak walczyć o swoje.

Wysłali pisma do Okręgowej oraz Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i Ministerstwa Edukacji. We wszystkich przypadkach odpowiedzi były jednakowe: ocena z egzaminu maturalnego jest niepodważalna.

Trzeba to nagrać

- Jesteśmy przekonani, że nas niesprawiedliwie oceniono, ale nie możemy tego w żaden sposób udowodnić. Ta bezsilność to jakiś koszmar. Co innego gdyby ta historia zdarzyła się kilka lat temu. Wtedy można byłoby machnąć ręką, ale teraz wyniki matury decydują o naszym być albo nie być na studiach - mówią uczniowie.

Ponieważ większość z nich chce za rok poprawić egzamin z angielskiego, boją się powtórki sytuacji. Dlatego postanowili walczyć w imieniu wszystkich maturzystów u rzecznika praw obywatelskich, by egzaminy ustne z języków były nagrywane.
(...)

o nagrywaniu na razie nie może być mowy - uważa kierowniczka wydziału matur w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, Barbara Czarnecka-Cicha. Przyznaje jednak, że taka możliwość była rozważana. - Zwyciężyła obawa, że nie wszyscy nauczyciele są obeznani ze sprzętem, że magnetofon zawiedzie a samo nagrywanie będzie peszyło i pytających, i odpowiadających. W grę wchodzą też względy czysto ekonomiczne. Pytanie - kto miałby płacić za odtwarzacze? - mówi Czarnecka-Cicha.(...)

Nauczyciele języków obcych nie potrafią, wg CKE, obsłużyć magnetofonu?
Dziękujemy za szacunek, pani kierowniczko!

Też jestem za nagrywaniem ustnych, choć z innych przyczyn niż ci uczniowie ;)
beera13-07-2007 08:18:38   [#2371]
ciekawiłby mnie ten zamysł, z powodów, o których Ci pisałam :)
Majka13-07-2007 08:23:32   [#2372]
:)

Ale CKE powaliło mnie na kolana: ten argument o nieumiejętności obsługiwania magnetofonu przez nauczycieli jest uwłaczający.
beera13-07-2007 08:31:50   [#2373]

odbili piłeczkę w najprostszy sposób jaki im przyszedł do głowy:)

Małgoś13-07-2007 08:34:41   [#2374]
jakosc odbitej pileczki swiadczy o osiagnieciu szcztytow niekomptetncji w dziedzinie argumentacji ;-)
beera13-07-2007 08:37:30   [#2375]
:))
AnJa13-07-2007 08:48:01   [#2376]
a ja to juz zgupiałem: wg Pani Czarneckiej -Cichej nagrywa się przy pomocy odtwarzacza?

bo, moim zdaniem to nawet już magnetofon jest rzadko spotykany, a ceny kaset sięgaja absurdu - tyle, że kaseta jest pewniejszym dowodem niż zapis elektoniczny - bo te wredne baby z komisji ustnych pewnie by zapis cyfrowy zmanipulowały (nowoczesne udaja- wię magnetofonu może i nie umieją, ale "fotomontaż" z dźwięku zrobić to dla nich pikuś - ja się nawet obawiam, czty to nie one taśmy Ojca Dyrektora zmontowały...
Małgoś13-07-2007 10:58:43   [#2377]

Pomogła dzieciom i pójdzie siedzieć?

--> --> -->

Maria Łopatkowa (80 l.), była senator i międzynarodowy autorytet w obronie praw dzieci, ma kłopoty z prawem! Pani profesor będzie się tłumaczyć z włamania i niszczenia cudzych rzeczy! Wszystko dlatego, że chciała pomóc dzieciom wyrzuconym przez ojca z rodzinnego domu.

-Zawiódł rzecznik praw dziecka, gmina i komornik. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce! Nie mogę obojętnie patrzeć, gdy maluchom dzieje się krzywda! - mówi "Super Expressowi" oburzona "senator od dzieci".

Jeszcze w grudniu 2006 roku sędzia Sądu Rejonowego z Mławy nakazał przywrócić Grażynie Witkowskiej i jej dwóm synom prawo do zamieszkania w domu we wsi Konopki pod Mławą. Kobieta wcześniej została z niego wyrzucona z dziećmi przez męża, Znalazła się na ulicy z 7-letnim Igorem i 16-letnim Mateuszem. Spała z dziećmi gdzie się dało.

-->

Witkowska aż podskoczyła ze szczęścia po decyzji sadu. Ale co z tego? Chociaż ma w ręku wyrok, do tej pory nie może wejść z synami do chałupy! Wszystkie instytucje, które powinny pomóc Witkowskiej w wyegzekwowaniu wyroku, bezradnie rozkładają ręce.

Komornik z Mławy Jerzy Berdyga wyjaśnia nam, że nie może wprowadzić Witkowskiej do domu, bo są tam zameldowane dwie kobiety z dziećmi. By je stamtąd usunąć, musi mieć wyrok eksmisyjny.

Pracownicy Biura Rzecznika Praw Dziecka ograniczyli się jedynie do wysmażenia pisma, w którym, przyznali, że... położenie małoletnich jest krytyczne.

- Na miłość boską! Jako senator po to walczyłam o urząd praw dziecka, by reagował na ich krzywdę, a nie polemizował o czerwonej torebce Tinky Winky! - nie przebiera w słowach Łopatkowa. To do niej 6-letni Igor napisał kulfonami: "Proszę o pomoc, bo zostałem wygnany z domu.".

List chłopca poruszył Marię Łopatkową. Wraz z pracownikiem Fundacji Centrum Pedagogiki Serca wyruszyła do Mławy. Odwiedziła policję, komornika i panią prezes sądu w Mławie. - Wszyscy zapewniali mnie, że Igor i Mateusz odzyskają dom, a później nic nie zrobili? Łopatkowa tak się wściekła, że znów z pracownikiem przyjechała do domu w Konopkach. - Po drodze zabrała Witkowską z dziećmi.

- Chciałam zobaczyć te pomieszczenia, z których dzieci zostały wyrzucone - mówi. Pokoje były jednak zamknięte. Pracownik fundacji wszedł do nich przez dziurę w ścianie. Od środka otworzył nam drzwi.

Wtedy wpadła właścicielka pokoju i wezwała policję. Mąż Witkowskiej oskarżył żonę i inne osoby w tym senator Łopatkową o włamanie, kradzież 930 zł i zniszczenia na sumę 480 zł. - Jeszcze teraz okaże się, że pani profesor coś podwędziła? - ironizuje Andrzej Ziomek, pracownik fundacji. - A dzieci cały czas nie maja domu - dodaje.

 

Pani M. Lopatkowa ma 80 lat!!!???

Wspanialy Czlowiek

Marek Pleśniar13-07-2007 18:33:02   [#2378]

Kradnij, gdy musisz

Jolanta Grabowska 2007-07-12, ostatnia aktualizacja 2007-07-13 16:36

Poprosiliśmy 16-latków - licealistów z Pisza, Radomia i Wyszkowa, żeby ułożyli własny dekalog.

1. Nie zabijaj innych

2. Nie zabijaj siebie

3. Czcij ojca swego i matkę swoją - jeśli na to zasłużyli

4. Rodzice, rozmawiajcie ze swoimi dziećmi

5. Kłam, to pozwala łatwiej żyć

6. Kradnij, gdy musisz; gdy masz okazję

7. Kochaj się, ale szanuj swoje ciało! Trzeba wiedzieć gdzie, kiedy i z kim

8. Bez chodzenia do kościoła też możesz być dobrym człowiekiem i katolikiem.

9. Nie zazdrość szpanerom - nie warto

10. Szanuj siebie i innych

1. Nie zabijaj innych.

Jude: To jest najważniejsze dla wszystkich!

2. Nie zabijaj siebie.

Maksik: Dzisiaj wszyscy coś zażywają, ale mówią, że to nie grzech, bo nie ma tego w dekalogu.

Aga: Skłanianie do zażywania narkotyków to też zabijanie.

Lidka: Po co palić? Albo pić? Ciało tylko się od tego psuje. Moi koledzy biorą, palą, piją. Mnie też próbowali wkręcić, ale ja umiem powiedzieć: nie!

Raz prawie zostałam zmuszona. Włożyli mi papierosa do ust. Jeden chłopak trzymał mnie, a drugi przypalał.

Gdzie to było? Poszliśmy się przejść, gdzieś tak z boku Wyszkowa. "Chcesz, Lidka?" - pytają. Nie, dziękuję. Umiem się bawić bez tego. Niektórzy, żeby się dobrze bawić, muszą się najpierw naćpać. Wstrzykują sobie coś. Później. widzę, jak się zachowują: drgawki i gorączka.

3. Czcij ojca swego i matkę swoją - jeśli na to zasłużyli.

Yeti: Ojciec krzywdził mnie, moją rodzinę i w ogóle był złym człowiekiem. Bardzo trudno jest kochać kogoś takiego. A co dopiero czcić! Jak mam czcić rodziców, gdy nie utożsamiam ich z dobrem?

Zuza: Byle kto potrafi zrobić dziecko. Nie każdy potrafi je wychować.

Nelka: Mój ojciec zostawił mnie i moją mamę, kiedy byłam malutka.

Nigdy nie będę szanować człowieka tak tchórzliwego i nieodpowiedzialnego! Ciężko jest mi pozbyć się uczucia nienawiści w stosunku do niego.

Zuza: Na miłość i szacunek dzieci też trzeba sobie zasłużyć. Ty mnie kochasz, czuję to -to ja też będę ciebie kochać. Liczysz się zmoim zdaniem, a nie: "Co ci do łba znowu strzeliło?!". Nie musimy się zawsze zgadzać, nie musi ci się podobać moja muzyka, ubiór. Ale nie mów: "Co ty znowu za szajsu słuchasz?!", "Wyglądasz jak głupia". Jak ty mnie szanujesz, to i ja będę ciebie szanować. To przecież nie działa jak automat: "jestem twoją matką, ojcem". I co? Już mam cię za to czcić do końca życia?! Już nic więcej jako rodzic nie musisz?

4. Rodzice, rozmawiajcie ze swoimi dziećmi.

Michał: Nigdy nie czułem miłości ojca. Nawet nie wiem, czy on w ogóle mnie kocha. Zawsze był taki szorstki i oschły. Nie rozumiem, dlaczego moi rodzice się pobrali. Na pewno nigdy nie okazywali sobie czułości. Często były awantury. Ojciec to był zawsze mój wróg. Rodzina to była matka i my (jestem środkowy, mam jeszcze dwóch starszych braci i dwie młodsze siostry). On zajmował się tylko piekarnią i gołębiami. Z rodzeństwem mieliśmy zawsze takie odczucie, że ojciec bardziej kocha te swoje gołębie niż nas.

Teraz ojciec ma problem: nie ma chętnego do przejęcia rodzinnego biznesu. I super. Nikt nie chce zostać w domu, bo nikt nie chce z ojcem pracować.

A co ja będę robił? Może pójdę na informatykę. Na razie dużo myślę nad sensem życia, mniej o planach.

Ponad rok temu zmieniłem taktykę (po powrocie z Europejskiego Spotkania Młodych Taizé w Mediolanie) i obrałem drogę pokory: wybaczam wrogom. Nie pyskuję. Chyba zaczyna ona przynosić efekty. Ojciec spytał się, jak tam w szkole i co zamierzam po maturze. W porównaniu z"nic" to jest już bardzo dużo.

Lidka: Nie za bardzo ułożyło się życie moich rodziców. I moje przy okazji. Mama wpadła ze mną. Teraz ma 36 lat. Próbowała sobie ułożyć życie z kimś innym. Nie wyszło. Mieszkamy we trójkę: ja, mama i moja o dwa lata młodsza siostra. Chciałabym nauczyć się spokojnie rozmawiać z mamą. Powiedzieć na przykład, że oszukał mnie chłopak, w którym byłam strasznie zakochana.

Mówił, że ma 23 lata, a naprawdę miał 30! Ja miałam wtedy 15 i bardzo to przeżyłam. Chciałabym powiedzieć mamie, że po szkole najchętniej założyłabym rodzinę. Żeby mieć własną, może lepszą? Podobno mam bardzo dobre podejście do dzieci. Ale na razie nie chcę być mamusią. Dlatego wstrzymujemy się z moim chłopakiem ze współżyciem. Znam kilka dziewczyn w moim wieku, które są w ciąży. Poprzedni moi chłopcy bardzo nalegali, żeby pójść ze mną do łóżka. Jak tylko na chwilę zostaliśmy sami, to od razu z łapami. Macanki, bez bajeru... Dziękuję, ja wychodzę...

Tomik: Rozmawiam z rodzicami o wszystkim, o czym chcę.

Kinia: Nie mówię rodzicom o swoich intymnych, prywatnych sprawach.

Robert: Boję się ich reakcji, braku zrozumienia.

5. Kłam - to pozwala łatwiej żyć.

Giecik: Bardzo często zdarza mi się kłamać. Kłamstwo otacza nas z każdej strony. Wystarczy włączyć telewizor iposłuchać reklam. Zachwalane są produkty, których skuteczność w rzeczywistości jest przeciętna.

Misiaczek: To życie nas tego uczy. Nikt nie jest prawdomówny.

Bexa: Kłamanie opanowałam do perfekcji, bez mrugnięcia okiem. Żeby nie zacząć ćpać, mówiłam, że biorę leki. Żeby nie pić, na jednej dyskotece musiałam jakoś tak ściemnić, żeby nie wydało się, że te moje tabletki są tylko na trądzik. Trądzik to jest coś okropnie wstydliwego. Kłamstwa negatywne są wtedy, gdy ściemniam mamie, że jestem u babci, a jestem na imprezie.

Asia: Dzięki kłamstwu można odnieść wiele korzyści. I to mnie do tego czynu popycha.

Yosi: Lepiej skłamać, niż powiedzieć, co naprawdę się o kimś myśli. Obrazi się i wtedy to ty będziesz ten najgorszy. Tak masz dobre układy ze wszystkimi.

Jude: Kłamstwo pozwala łatwiej żyć.

Tomik: Kłamstwo jest uzasadnione, jeśli zależy od niego coś ważnego.

6. Kradnij, jeśli musisz; gdy masz okazję.

Fajka: Potrzebna mi jest kasa od rodziców, to ukręcę imam. Na przykład: szykuje się wycieczka do teatru. Do rzeczywistego kosztu dodaję 5 zł. I tak przy różnych okazjach urywam jakieś drobne.

Nie da się nie kraść, bo jak? I nie opłaca się być takim bardzo OK. Moja mama została wyrzucona z pracy, bo jej kierowniczka nakręciła, a potem zwaliła na mamę, że niby coś ukradła.

Świstak: Te supermarkety same prowokują do złodziejstwa! Ta obfitość jest po prostu okropna.

Baks: Wpadłem już w taki nałóg, że jak nadarzy się okazja, to na pewno z niej skorzystam.

Kazek: Kradnę, żeby zabłysnąć przed innymi. Czekoladkę albo głupie duperele ze sklepu.

Zygzak: Jesteśmy do tego namawiani, chcemy być przyjęci do grupy.

Nika: Niektóre kradzieże są konieczne, bo ludzie żyją w nędzy.

7. Kochaj się, ale szanuj swoje ciało!

Trzeba wiedzieć, gdzie, kiedy i z kim.

Meg Ryan: "Nie cudzołóż" -nie podchodzi mi wizja tego grzechu głoszona przez Kościół. Za dużo jest pokus, żeby przestrzegać tego warunku.

Yosi:Mamy się tylko uczyć? A ciało to co, pies? Też ma swoje prawa.

Piti: Why not? Każdy ma swoje prawa i niech robi, co chce. Nie powinno się ograniczać drugiego człowieka, chyba że nie chce.

Krysia: Cnota jest bardzo ważna. Trzeba wiedzieć, gdzie i z kim. Trzeba szanować swoje ciało.

Kitek: Mam wspaniałego narzeczonego. Mamy wyznaczoną datę ślubu. Nie grzeszę, współżyjąc z nim. I tak niedługo będziemy razem do końca życia.

Maciek: A ja nie umiem żyć z jedną kobietą.

Diabełek: Lubię podrywać dziewczyny, które są już zajęte.

8. Bez chodzenia do kościoła też możesz być dobrym człowiekiem i katolikiem.

Maksik: Mam dość pozerów, którzy jawnie grzeszą, a w niedzielę stoją w pierwszym rzędzie... Obłudnicy!

Lidka: Do kościoła nie chodzę od bierzmowania. To jest spędowisko ludzi, którzy chcą się pokazać. Jak ktoś chce wierzyć, może po cichu.

Michał: Wiara jest dla mnie ważna, ale mam żal do matki, że zawsze prowadzała mnie do kościoła na siłę. Mówiła: "musisz". I nauczyła uczestnictwa w rytuałach, ale nie wyjaśniła, czemu to wszystko służy. Nigdy nie miałem uczucia, że spotkałem w kościele Boga.

Świstak: Wolę iść do kolegi lub zrobić coś, na co zabrakło mi czasu.

Paprotka: Nie chodzę do kościoła, wcale! Inie czuję się opuszczona przez Boga.

9. Nie zazdrość szpanerom - nie warto.

Baks: Szpanerem jest ktoś, kto się czymś przechwala. Wywyższa się ponad wszystkich, mówi "co to nie on".

Xyz: Na szpan składają się drogie gadżety, ciuchy.

Aga: Dla mnie takie osoby nie mają żadnej wartości. Są próżne.

Lidka: Mam to, co mam. Jeżeli coś bardzo mi się spodoba, tłumaczę sobie, że nie jest mi to potrzebne. Jak ostatnio pewna torebka. Od razu wpadła mi w oko, tylko że kosztowała majątek - ponad 100 zł. Wmówiłam sobie, że mam tyle tych toreb, że kolejna nie jest mi potrzebna.

10. Szanuj siebie i innych.

Piti: Powiem wam, kogo u nas wmieście się nie szanuje:

a) szpanerów,

b) pedałów (są inni),

c) kolniaków (Kolno - miasto niedaleko Pisza).

Tomik: Dużo osób mnie nie szanuje, ale nie mówią mi tego prosto w oczy, częściej za plecami. Nie szanuje się tych, którzy nie integrują się z innymi. Są zamknięci w sobie i cisi.

Aga: W moim środowisku nie szanuje się osób, które są samotne. Zamiast pomóc, mają je za gorsze.

Marlon: Ludzie u nas podzielili się na lepszych (bogatszych i ustawionych) i gorszych (biedniejszych). Ci lepsi często wykorzystują swoją pozycję. Szef do mojego ojca: "Coś ci się nie podoba, to wynocha. Na twoje miejsce czeka pięciu chętnych".
cynamonowa13-07-2007 19:13:06   [#2379]
Nauczycielka, po "trawce" z uczniami, czeka na wyrok
PAP - dodane 1 godzinę i 45 minut temu

29-letnia nauczycielka angielskiego Izabela W. i oskarżeni 18-latkowie
(fot. PAP / Adam Hawałej)


Przed wrocławskim sądem okręgowym nie doszło do zakończenia procesu 29-letniej nauczycielki Izabeli W., oskarżonej m.in. o palenie z uczniami marihuany. Rozprawa została odroczona do przyszłego tygodnia, bowiem prokuratura wycofała się z wcześniejszych ustaleń. Prokurator nie ma nic do powiedzenia. To minister Ziobro zdecyduje o losie Izabeli W. z Warszawy - powiedział zdziwiony obrońca nauczycielki Tadeusz Rossa.


Według prokuratury, Izabela W. organizowała w swoim mieszkaniu spotkania z uczniami, podczas których wspólnie palono marihuanę. Nauczycielka dawała też uczniom pieniądze na zakup marihuany. Izabela W. przyznała się do winy. Grozi jej do 8 lat więzienia.


REKLAMA Czytaj dalej

if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Wraz z nauczycielką na ławie oskarżonych zasiadło sześciu obecnie 18-latków: Rafał S., Adam P, Krzysztof P., Jacek G., Artur L., Wojciech S. Są oni oskarżeni m.in. o udział w obrocie narkotykami, posiadanie ich i udzielanie innym. Wszyscy przyznali się do winy.

Kobieta podczas piątkowej rozprawy złożyła obszerne wyjaśnienia i przedstawiła wniosek o dobrowolne poddanie się karze. B. nauczycielka zaproponowała dla siebie dwa lata w zawieszeniu na 5 lat oraz zapewniła sąd, że już nie pracuje w szkole i nie zamierza wracać do tego zawodu nigdy.

Jednak prokurator wyjaśniła, że co prawda wstępna zgoda była na taką karę dla oskarżonej ale "ostatecznie wniosek nie został zaaprobowany przez prokuratora nadzorującego z prokuratury okręgowej". Teraz prokuratura domaga się dla oskarżonej 2 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Dopytywana przez sąd prokurator wyjaśniła, że "zgodnie z wytycznymi ministerstwa sprawiedliwości, oprócz zgody szefa prokuratury rejonowej, musi być jeszcze zgoda prokuratora nadzorującego z prokuratury okręgowej i w tym wypadku takiej zgody nie ma".




  1 2 z 2   
Marek Pleśniar14-07-2007 00:31:16   [#2380]

http://www.tvn24.pl/765,1,kropka_nad_i.html

nasza szkapa robiła na kopalni??

zgredek14-07-2007 00:33:26   [#2381]
http://oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=23549&fs=0&st=0
aza14-07-2007 00:39:56   [#2382]
no właśnie....
ankate14-07-2007 10:40:24   [#2383]
a Łysek???
Majka14-07-2007 11:54:22   [#2384]
Znalazłam na szafie Rzeczpospolitą z 2002 roku.
Cimoszewicz był ministrem MSZ, J. Kaczyński liderem PIS, o Lepperze drobna plotka gdzieś w kąciku  :)
Dopiero 5 lat minęło- uwierzyć trudno ...
malmar1515-07-2007 13:17:05   [#2385]

Kuratoria pracują nad raportami z wizytacji "trójek"

Niedziela, 15 lipca (09:02)

W kuratoriach trwa praca nad raportami z kontroli bezpieczeństwa w szkołach przez tzw. trójki.

Ze wstępnych informacji przekazanych przez kuratoria wynika, że na terenie całego kraju w szkołach zdarzają się problemy związane z alkoholem, przemocą i drobną przestępczością. Tzw. trójki zakończyły wizytacje w szkołach z końcem czerwca.

"Trójki", powołane w związku z realizacją rządowego programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkołach", rozpoczęły kontrole na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku. W zależności od możliwości danego województwa w ich skład wchodzili: przedstawiciel kuratorium, psycholog, policjant, samorządowiec - dlatego w praktyce bywały "dwójkami", a nawet "czwórkami".

Zespoły miały za zadanie przeprowadzić kontrole w szkołach, porozmawiać z uczniami i nauczycielami m.in. na temat zjawiska przemocy i dystrybucji narkotyków, a także zdecydować, czy w danej placówce konieczne jest wprowadzenie programów naprawczych, a jeśli tak, to jakich. O tym, jak miała wyglądać praca "trójek" w terenie decydowali wojewodowie; brana miała być pod uwagę m.in. specyfika szkół (inaczej spotkania w wyglądały szkołach podstawowych, a inaczej w średnich).

Przykładowo: "trójki" w województwie podlaskim były de facto "dwójkami" składającymi się z wizytatora z kuratorium i przedstawiciela policji. Podczas wizyty w szkole spotykały się one z uczniami; ci dostawali do wypełnienia specjalne anonimowe ankiety przygotowane przez pracowników kuratorium. Ankiety zawierały 5 pytań z podpunktami, a uczniowie mogli w pięciostopniowej skali określić nasilenie niepożądanego zjawiska. Policjant rozmawiał z uczniami o złych zachowaniach, których doświadczają w szkole, podpowiadał, jak sobie z nimi radzić, odpowiadał na pytania uczniów. Następnie dwójka spotykała się z radą pedagogiczną i rodzicami uczniów.

Ankiety były też jednym z elementów diagnozy sytuacji w szkołach w województwie łódzkim. Zespoły analizowały także dokumentacje szkół i placówek oświatowych i prowadziły rozmowy z nauczycielami i przedstawicielami rad rodziców. Najważniejsze wnioski i zalecenia dla szkół, jakie w efekcie wydały, dotyczyły problemów rodzinnych uczniów, kontaktów z narkotykami, alkoholem i papierosami, przemocy wśród rówieśników, braku dyscypliny na lekcjach, braku konsekwencji w działaniach wychowawczych podejmowanych przez szkoły.

Jak poinformowała Janina Jakubowska z Kuratorium Oświaty we Wrocławiu, z uzyskanych przez "trójki" informacji wynika, że największym problemem w szkołach jest przemoc psychiczna: uczniowie wszystkich typów szkół podlegają najczęściej agresji słownej polegającej np. na ośmieszaniu. Zwrócono uwagę też na przemoc fizyczną, głównie poszturchiwania, popychania i potrącania w szkołach podstawowych oraz bójki i pobicia w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. W szkołach dochodzi do drobnych kradzieży oraz niszczenia mienia. Stwierdzono także, że szkoły nie zgłaszają policji drobnych kradzieży, robią to najczęściej pokrzywdzeni uczniowie lub ich rodzice.

Kuratorium świętokrzyskie podało, że podczas spotkań w szkołach "trójki" usłyszały o ponad 2,5 tys. przypadków przemocy fizycznej, 5,7 tys. przemocy psychicznej, o 190 przestępstwach np. groźbach czy naruszeniu nietykalności, o 437 wykroczeniach przeciwko zdrowiu, np. bójkach, o 761 wykroczeniach przeciwko mieniu czyli np. wandalizmie. Zgłoszono ok. 1,3 tys. przypadków wagarów czy oszustw wobec nauczycieli. Tylko 49 wypowiedzi dotyczyło alkoholu. Jeśli chodzi o narkotyki - nie zanotowano żadnych konkretnych wypowiedzi, jedynie, że "ktoś coś słyszał".

Według kuratorium oświaty w Kielcach, z analizy tych spotkań wynika, że więcej przypadków przemocy jest w dużych miejscowościach i w dużych szkołach oraz że do większości incydentów dochodzi w drodze do szkoły, na przystankach czy dworcach.

Świętokrzyskie kuratorium wystosowało do 978 szkół zalecenia, by dokonały jeszcze diagnozy i zastanowiły się nad programem poprawy sytuacji, który będzie wdrażany w przyszłym roku szkolnym. Większość zaleceń dotyczy wulgaryzacji języka.

W woj. śląskim, na ok. 2640 placówek oświatowo-wychowawczych, wnioski o opracowanie programów naprawczych przesłano do 650 placówek. W Małopolsce stwierdzono, że w 72 na 720 gimnazjów konieczna jest poprawa bezpieczeństwa. Jak powiedział małopolski kurator oświaty Józef Rostworowski, "kontrola potwierdziła niedoskonałości w szkołach, ale dotyczą one raczej relacji uczeń- uczeń niż uczeń-nauczyciel. Na pewno poprawy wymagają prowadzone w szkołach programy profilaktyczne i działalność opiekuńczo- wychowawcza".

Z kolei rzeczniczka mazowieckiego kuratorium, Barbara Tomkiewicz powiedziała, że najczęściej powodem decyzji o wdrożeniu programu naprawczego były informacje o przypadkach picia przez uczniów szkoły alkoholu, czasami zażywanie lub nawet rozprowadzanie narkotyków. - Palenie papierosów jest niestety powszechne. To naprawdę poważny problem, bo przecież trują się też ci, którzy nie palą, tylko chcą np. skorzystać z toalety. Musimy z tym walczyć, a to będzie możliwe dopiero wtedy, jeśli przestaną palić nauczyciele - podkreśliła Tomkiewicz.

Jak mówiła rzeczniczka, najbardziej owocne były rozmowy z uczniami, którzy chętnie i szczerze opowiadali o problemach, z jakimi spotykają się w szkole. - Najtrudniej współpracowało nam się z rodzicami. W wielu przypadkach rodzice całkowicie zdają się na szkołę i czują się zwolnieni z obowiązków wychowawczych. To także chcielibyśmy zmienić - zaznaczyła Tomkiewicz.

Także dyrektor Elżbieta Barańska z kuratorium oświaty w Lublinie zwróciła uwagę na potrzebę pracy z rodzicami. Według niej, z kontroli "trójek" wynika, że trzeba podjąć działania mające na celu obniżenie poziomu absencji uczniów w szkołach, m.in. poprzez edukację dorosłych. - Chodzi o to, aby każdy czuł się odpowiedzialny za wychowanie młodzieży i reagował, gdy na przykład widzi wałęsających się po mieście uczniów w czasie, gdy powinni być w szkole - powiedziała Barańska.

Lubuski kurator oświaty, Roman Sondej przyznał, że najpoważniejsze uchybienia stwierdzono w szkolnych internatach. Jak powiedział, nieprawidłowości dotyczyły zapewnienia opieki nad młodzieżą w czasie wolnym od nauki. - W takich przypadkach reagowaliśmy od razu - zapewnił. Poinformował, że wśród ogólnych zaleceń, jakie trafiły do prawie wszystkich kontrolowanych szkół w województwie, znalazły się m.in. zalecenia dotyczące lepszego zabezpieczenia komputerów w szkolnych pracowniach, tak by dzieci nie miały dostępu np. do treści pornograficznych przez instalowanie specjalnych filtrów.

W województwie podkarpackim po kontroli "trójek" w wielu przypadkach samorządy zdecydowały się na zatrudnienie psychologa lub pedagoga w szkole. Według kuratorium oświaty w Rzeszowie, bardzo pomogłaby zmiana rozporządzenia ministra edukacji w sprawie zasad udzielania i organizowania pomocy psychologiczno- pedagogicznej, zgodnie z którą pedagodzy i psycholodzy byliby obligatoryjnie zatrudniani w szkołach.

Opolskie kuratorium w swoim raporcie zwróciło zaś uwagę na konieczność zmiejszenia liczby uczniów w klasach, zwiększenia środków na zajęcia pozalekcyjne oraz na poprawę bazy edukacyjnej - w tym nowe sale sportowe i gabinety specjalistyczne.

Jak poinformował specjalista do spraw profilaktyki w opolskim kuratorium, Waldemar Kraśnikiewicz, w regionie wyraźnie wystąpiła też potrzeba specjalnego wsparcia edukacyjnego i terapeutycznego dla uczniów, których rodzice pracują za granicą. - Takie dziecko wymaga jakby podwójnego wsparcia - babcia, ciocia czy inna osoba nie jest w stanie przekonać go do pracy. Wyjazdy - brak opieki ojca i matki - łączą się także ze wchodzeniem dzieci w zachowania problemowe - ocenił.

We wrześniu śląskie kuratorium wspólnie z tamtejszą policją chcą przedstawić opracowany przez te instytucje poradnik dla samorządów, dotyczący budowy systemu bezpieczeństwa w szkołach.

W kwietniu wicepremier, minister edukacji Roman Giertych poinformował, że konieczne jest wprowadzenie programów naprawczych w ponad 7 tys. szkół na 25 tys. skontrolowanych wówczas przez "trójki". W całym kraju jest około 36 tys. szkół publicznych wszystkich typów (podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych).

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
beera17-07-2007 08:40:53   [#2386]
Brytyjska nastolatka przegrała sprawę o unieważnienie nałożonego na nią zakazu noszenia w szkole "obrączki czystości". Symbolizuje ona wstrzemięźliwość seksualną przed ślubem.
16-letnia Lydia Playfoot z hrabstwa West Sussex dochodziła przed sądem, by zwolniono ją z zakazu władz szkolnych, zabraniających noszenia biżuterii. Argumentowała, że srebrna obrączka jest wyrazem jej wiary. Sąd nie podzielił jej zdania i uznał, że "obrączka czystości" jest biżuterią, a co za tym idzie, nastolatkę obowiązuje szkolny zakaz.

Podczas sprawy w sądzie prawnicy panny Playfoot argumentowali, że zakaz wydany przez szkołę w Horsham stanowi pogwałcenie prawa do "wolności myśli, sumienia i religii", przynależnych do praw człowieka chronionych Europejską Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

Z kolei prawnicy reprezentujący szkołę odrzucali zarzuty o dyskryminację i twierdzili, że noszenie obrączki jest naruszeniem szkolnych przepisów. Podkreślili, że wyjątki czynione dla Sikhów i muzułmanów dotyczą elementów stroju przypisanych przez wyznanie i do podobnej kategorii zaliczają krzyże. Natomiast w ich opinii obrączka czystości nie jest integralną częścią wyznania chrześcijańskiego, a co za tym idzie należy traktować jako biżuterię.

W swoim oświadczeniu po werdykcie sądu panna Playfoot napisała, że jest "bardzo rozczarowana decyzją sądu, która nie pozwala jej nosić obrączki czystości jako wyrazu wiary chrześcijańskiej". - Jestem przekonana, że decyzja sądu będzie oznaczała, iż powoli, z czasem, kierownikom szkół, pracodawcom, organizacjom politycznym i innym wolno będzie powstrzymywać chrześcijan przed publicznym wyrażaniem lub praktykowaniem wiary - oświadczyła.

Rodzice panny Playfoot są ważnymi działaczami brytyjskiego odgałęzienia amerykańskiego stowarzyszenia promującego wśród młodzieży wstrzemięźliwość seksualną, Silver Ring Thing. Jego członkowie noszą na środkowym palcu lewej ręki obrączkę z napisem "Thess. 4:3-4". Jest to angielskie oznaczenie wersetu z pierwszego Listu św. Pawła do Tesaloniczan: "Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności jak to czynią nie znający Boga poganie" (1 Tes 4, 3-4).

W 2006 r. brytyjska Izba Lordów odrzuciła odwołanie złożone przez Shabinę Begum, która chciała chodzić do szkoły w muzułmańskim stroju.

http://www.tvn24.pl/-1,1514572,wiadomosc.html
Marek Pleśniar17-07-2007 10:07:30   [#2387]

a nie wystarczało jej zachowanie tej no, czystości bez demonstrowania tego?

lekko perwersyjny pomysł ;-)

Majka17-07-2007 10:10:16   [#2388]
Nie chodzi o zachowanie tej no tam, tylko o PROMOWANIE ;)
przecie sam widzisz w wielu dziedzinach i u nas: nie są ważne zachowania; wazne, by promowac, pokazywać, gadać (- taki nowy rodzaj agresywnej hipokryzji ?).
Marek Pleśniar17-07-2007 10:14:15   [#2389]

nie wiem czy jestem w logice wystarczająco mocny - ale na moje w tej mierze zdolności;-) wychodzi, że niedalego stąd już do następującej konstatacji:

skoro PROMOWANIE czystości jest tak pożyteczne to można usprawiedliwić człeka co jej NIE zachowuje ale PROMUJE ową czystość na użytek innych

służę przykłądami jak z rękawa;-)

Majka17-07-2007 13:34:03   [#2390]

szkolenia dla katechetów

Kościół zabrania, by katecheci głosili podczas lekcji religii "złote myśli" Macieja Giertycha z LPR. Ojciec Romana wyśmiewał teorię ewolucji, księża będą jej uczyć.

"Teoria ewolucji nie jest sprzeczna z wiarą", "Darwin miał rację" - tak filozofowie przyrody i naukowcy na specjalnych szkoleniach tłumaczą polskim katechetom. By nie negowali podczas lekcji religii teorii Darwina.
Inicjatorem nauk dla katechetów jest polski Kościół zaniepokojony spustoszeniem, jakie wywołała w umysłach pamiętna antyewolucyjna propaganda Macieja Giertycha, deputowanego z LPR.

Polski MEN, którym kieruje syn Macieja, Roman Giertych, ruszył potem z kampanią antydarwinistyczną. Nagonki nie zatrzymały nawet liczne tłumaczenia księży odcinających się od poglądów Giertycha.

- Teraz, choć minęło już ponad pół roku, wciąż musimy to odkręcać - żalą się księża.

Jako pierwsza ze specjalnymi szkoleniami ruszyła archidiecezja lubelska.

Choć tamtejsi katecheci podkreślają, że nie jest łatwo odkręcać teorie, które rozpowszechnił prof. Giertych, to nie można tego tak zostawić:
- Twierdzenia takie, jak Macieja Giertycha, będą się pojawiać, ponieważ są głośne, nośne i podparte autorytetem tytułu profesorskiego. Tym bardziej trzeba wprowadzać ład w tę wiedzę - mówi Zuzanna Kieroń, doktorantka w Katedrze Filozofii Przyrody Ożywionej KUL.

- Chodzi nam przede wszystkim o szczegółowe rozważenie problemu relacji teorii ewolucji do dogmatu Kościoła katolickiego o stworzeniu człowieka przez Boga. Nie ma tu sprzeczności - człowiek akceptujący dogmaty może być zwolennikiem ewolucji - twierdzi ks. prof. Józef Turek, kierownik Katedry Filozofii Kosmologii KUL, który na szkoleniu w Dąbrowicy tłumaczył katechetom, jak łączyć naukę z wiarą.

Zwraca on uwagę na niebezpieczeństwo szerzonej m.in. przez prof. Giertycha teorii kreacjonizmu.

http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,50145,4319313.html
malmar1517-07-2007 15:12:17   [#2391]

Praca w szczególnych warunkach i w szczególnym charakterze

Nie wiadomo, czy rządowi uda się uzgodnić ze stroną społeczną założeń ustawy o emeryturach pomostowych. Nowych definicji pracy w szkodliwych warunkach nie popierają związkowcy.

ZMIANA PRAWA

Związki zawodowe domagają się, aby w projekcie ustawy o emeryturach pomostowych rząd uwzględnił definicje pracy w warunkach szczególnych i pracy o szczególnym charakterze przyjętą przez 2 zespół Ekspertów Medycyny Pracy. Podobnie uważają pracodawcy. Wiceminister pracy Romuald Poliński przedstawił jednak nowe definicje pracy, które wzbudziły wiele emocji podczas ostatniego posiedzenia Zespołu Komisji Trójstonnej ds. ubezpieczeń społecznych.

- Niektóre zapisy w przekazanych przez rząd nowych definicjach pracy budzą nasze poważne wątpliwości, gdyż mogą doprowadzić do sytuacji, że osoby wykonujące takie same prace, ale zatrudnione w różnych przedsiębiorstwach, będą różnie traktowane. Nie zgodzimy się na takie rozwiązanie - mówi Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.

Zgodnie z przygotowaną przez rząd definicją, do emerytury pomostowej będzie uprawniać praca w szczególnych warunkach wykonywana w pełnym wymiarze czasu pracy. Równocześnie musi być ona prowadzona w ekstremalnych warunkach środowiska determinowanych siłami natury lub procesami technologicznymi. Założono jednak, że sposób wykonywania danej pracy może powodować trwałe negatywne skutki zdrowotne, którym nie można zapobiec, i to także stosując odpowiednie środki profilaktyki. Pracodawca ma obowiązek zaopatrzyć pracownika nie tylko w środki techniczne i medyczne, ale także tak zorganizować pracę, aby ograniczyć do minimum działanie szkodliwych czynników.

W definicji tej przez ekstremalne warunki środowiska pracy należy rozumieć nagromadzenie takich czynników ryzyka, które występując łącznie, z dużym prawdopodobieństwem mogą spowodować trwałe uszkodzenie zdrowia pracowników zatrudnionych w tych warunkach.

Zgodnie z przygotowaną przez rząd drugą definicją, przez prace o szczególnym charakterze należy rozumieć czynności związane ze szczególną odpowiedzialnością pracownika. Uznano, że praca musi wymagać szczególnej sprawności psychofizycznej. Od niej bowiem zależy bezpieczeństwo publiczne, zdrowie lub życie osób, które na przykład będą podróżować samolotem lub pociągiem. Zaznaczono jednak, że owe obniżenie sprawności psychofizycznej jest procesem naturalnym i ma związek z procesem starzenia się.

- Rozpoczęcie dyskusji o definicjach powoduje, że możemy jeszcze przyjąć rozwiązania odpowiadające rządowi, pracodawcom i związkom zawodowym - mówi Zbigniew Kruszyński, członek prezydium NSZZ Solidarność.

Zdaniem OPZZ jest poważne niebezpieczeństwo, że Sejm do końca roku nie zdąży przyjąć ustawy o emeryturach pomostowych. Przypominamy, że od 1 stycznia 2008 r. tylko górnicy zatrudnieni pod ziemią zachowają prawo do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Dla pozostałych pracowników wykonujących prace w warunkach szczególnych i pracy o szczególnym charakterze powinny zostać uchwalone emerytury pomostowe. Jeśli do końca tego roku Sejm nie przyjmie takich rozwiązań, to osoby pracujące w szkodliwych warunkach lub wykonujące prace wymagające specjalnych predyspozycji będą musiały pracować do osiągnięcia powszechnego wieku emerytalnego. Według wicepremiera Przemysława Gosiewskiego projekt ustawy musi być gotowy do 31 lipca. Do tego czasu eksperci będą pracować nad wykazem prac szkodliwych oraz definicjami.

 Źródło: Gazeta Prawna

malmar1517-07-2007 15:13:54   [#2392]

ZUS i NFZ będą wydawać wiążące interpretacje

Płatnicy składek i osoby ubezpieczone będą mogli występować do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Narodowego Funduszu Zdrowia o wydanie wiążącej interpretacji przepisów. Ustawa przewidująca takie rozwiązanie trafi wkrótce do Sejmu.

ROZMAWIAMY Z JANEM LICEM, członkiem zespołu, który przygotował ustawy w tzw. pakiecie Kluski

Dlaczego w przyjętym przez rząd projekcie ustawy realizującej tzw. pakiet Kluski znalazł się przepis dający możliwość występowania do ZUS i NFZ o wiążące interpretacje?

- Wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców. Projekt dopuszcza więc do sprawdzonej już procedury uzyskiwania przez podatników i inne osoby interpretacji w sprawie daniny publicznej, także interpretacje w sprawie składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne oraz świadczeń z ubezpieczenia społecznego. Przepisy ustaw o ubezpieczeniach społecznych i zdrowotnych są nie mniej skomplikowane niż ustawy podatkowe, czy dotyczące należności celnych, a więc przedsiębiorca powinien mieć też możliwość uzyskania kompetentnej i wiążącej odpowiedzi na swoje pytania.

Jak będą wydawane takie interpretacje?

- Zasady ich uzyskania będą takie, jak w przypadku interpretacji podatkowych. Co ważne, skorzystać z nich będą mogli wszyscy ubezpieczeni i płatnicy. Zyskają oni prawo do występowania z zapytaniami o stosowanie, w sprawach indywidualnych, przepisów o ubezpieczeniach społecznych lub zdrowotnych. A więc nie tylko w sprawach dotyczących opłacania składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, ale także w sprawach dotyczących prawa do objęcia tymi ubezpieczeniami oraz ustalenia prawa do świadczeń. Zapytanie składane będzie w formie wniosku, który powinien zawierać opis stanu faktycznego oraz stanowisko ubezpieczonego lub płatnika składek.

Kto dokładnie wyda taką interpretację?

- Zobowiązanymi do wydania interpretacji będą prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. Mogą oni jednak upoważnić do wydawania interpretacji w swoim imieniu, kierownika jednostki organizacyjnej ZUS lub dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ. Interpretacje wydawane będą w formie decyzji, a nie, jak w przypadku interpretacji podatkowych, postanowienia. To dlatego, że przepisy ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych są skoncentrowane na wydawaniu decyzji, a postanowienia pojawiają się w niej tylko wyjątkowo. Podobnie wygląda to w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.

Ile czasu będą miały ZUS i NFZ na wydanie decyzji?

- Trzy miesiące od otrzymania wniosku, gdyż po tym terminie Zakład lub Fundusz jest związany stanowiskiem ubezpieczonego lub płatnika składek zawartym we wniosku.

Co dla ubezpieczonego oznacza uzyskanie interpretacji?

- Zastosowanie się ubezpieczonego lub płatnika do interpretacji nie może mu szkodzić. Ponadto, jeśli ubezpieczony lub płatnik składek zastosują się do interpretacji, ani Zakład ani Fundusz nie będzie mógł nałożyć na niego obowiązków lub ograniczyć jego praw bez zmiany albo uchylenia decyzji zawierającej tę interpretację. Oczywiście, jeśli decyzja określająca obowiązki lub ograniczająca prawo byłaby niezgodna z wydaną interpretacją. Innym skutkiem wydania interpretacji jest zasada, że jest ona wiążąca dla sądów rozpoznających odwołania od decyzji Zakładu lub Funduszu i może zostać zmieniona albo uchylona wyłącznie w drodze wyroku.

A jak będzie się można od tych decyzji odwołać?

- W sprawach dotyczących ubezpieczeń społecznych przyjęto rozwiązanie zgodne z istniejącą już procedurą odwołań od decyzji. Skoro rozpatruje je sąd, to również on powinien rozpatrywać odwołanie od decyzji w sprawie interpretacji. Sąd w drodze wyroku zmieni albo uchyli decyzję zawierającą interpretację. Odmienne rozwiązanie przyjęto w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Ustawa ta nie przewiduje trybu sądowego do rozpatrywania odwołań, a zatem trzeba było pozostać przy trybie administracyjnym. Organ odwoławczy w drodze decyzji zmieni albo uchyli decyzję interpretacyjną. Wykonanie decyzji zawierającej interpretację podlega wstrzymaniu do dnia upływu terminu do wniesienia skargi do sądu administracyjnego, a jeżeli na decyzję zostanie złożona skarga do sądu administracyjnego - do czasu zakończenia postępowania przed tym sądem.

Rozmawiał BARTOSZ MARCZUK

Źródło: Gazeta Prawna Nr 136/2007 z dnia 2007-07-16

 

Majka19-07-2007 07:26:58   [#2393]
Samorządowcy sprzeciwiają się planowanej reformie finansów publicznych, która uniemożliwi szkołom zarabianie pieniędzy na wynajmowaniu sal na kursy i imprezy okolicznościowe, a dachów na anteny telefonii komórkowej.
- Nie zgadzamy się z zapisem, który w praktyce odbiera szkołom taką możliwość, bo przez to stracą ważne źródło podreperowania swoich niewielkich budżetów - mówi Marek Nawara, marszałek województwa małopolskiego.

Jeśli konta specjalne szkół zostaną zlikwidowane, gmina będzie musiała zwiększyć wydatki na oświatę - mówi Paweł Sularz, szef Platformy Obywatelskiej w radzie miasta. - Pozbawieni ekstradochodów dyrektorzy szkół będą teraz wyciągali ręce po pieniądze do samorządu. Przecież za coś trzeba wyremontować przeciekający dach. Jedno jest pewne - Kraków na pewno nie pokryje w całości strat, jakie poniosą szkoły - dodaje.

Tylko w ciągu połowy poprzedniego roku krakowskie podstawówki, licea, technika i zawodówki zgromadziły na kontach w sumie ponad 2,8 mln zł!

Wynajmowały sale gimnastyczne i lekcyjne na kursy, szkolenia i zajęcia sportowe, dachy na anteny telefonii komórkowej, ogrodzenia na reklamy... Mogły tak zarabiać, ponieważ uzyskały zgodę miejscowych radnych.

Pieniądze szły przede wszystkim na remonty.

W ten sposób Tomasz Malicki, dyrektor podstawówki nr 26 w Krakowie, zmodernizował prawie w całości szkolną kuchnię. Już niedługo będzie ona przystosowana do wymogów europejskich. - Co roku dostawałem od miasta środki na kolejny etap modernizacji, ale nigdy nie były wystarczające. Gdyby szkoła sama nie zarobiła, kuchnia ciągle byłaby rozgrzebana. Tak udawało się dopinać kolejne etapy na ostatni guzik - mówi Malicki. Dla niego i innych dyrektorów szkół likwidacja kont specjalnych to prawdziwa tragedia.

- Śmierć finansowa, bankructwo - komentuje Barbara Nowak z SP nr 85.

W Ministerstwie Finansów nie udało nam się wczoraj uzyskać odpowiedzi, jak rząd ustosunkuje się do apeli samorządowców.

Projekt ustawy o finansach publicznych jest obecnie na etapie prac komisji.

http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35803,4321708.html
malinek19-07-2007 12:59:53   [#2394]
Premier ocalił Gombrowicza przed zapomnieniem

"W kanonie lektur szkolnych zostaną dzieła Witolda Gombrowicza" - niespodziewanie ogłosił premier Jarosław Kaczyński, podsumowując rok swojego rządu. "Zmieniłem rozporządzenie ministra Giertycha" - wyjaśnił.
Małgoś19-07-2007 13:05:08   [#2395]

ojacie!

jaki gwałtowny zwrot w polityce!

premier robi ukłon w stronę intelektualistów!

...żeby tylko nie potłukli tego kaganka oświaty w tej decyzyzjnej szarpaninie...;-)

Marek Pleśniar19-07-2007 13:24:08   [#2396]
i se oliwy na buty nie powylewali
Majka19-07-2007 15:20:01   [#2397]

czyżby uczelnia ojca dyrektora R. miała awansować?

Nie jest wykluczone, że niedługo wystąpimy z inicjatywą powołania uniwersytetu państwowego, innego niż dotychczas, nowego typu - zapowiedział premier Jarosław Kaczyński podczas czwartkowej konferencji prasowej podsumowującej 365 dni działania rządu.

- W Polsce jest szereg wybitnych uczonych, którzy chcieliby pracować w warunkach bardziej komfortowych, niż na zasadzie takiej, że tu mamy uczciwych ludzi, a tu mamy takich, którzy współpracowali ze służbą bezpieczeństwa - powiedział premier.

Jarosław Kaczyński podkreślił, że chodzi także o odrzucenie "terroru intelektualnego, intelektualnej poprawności", jakie - jego zdaniem - panują obecnie na wielu uczelniach. Zaznaczył, że - w jego opinii - powołanie takiego uniwersytetu będzie dla znacznej grupy uczonych interesujące.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,80269,4325586.html
Marek Pleśniar19-07-2007 15:34:34   [#2398]

interesujące to na pewno

uczelnie o zabarwieniu światopoglądowym - to ci dopiero

ciekawe jak się ma do tego nauka

Nauka

Z Wikipedii

 
Nauka — część kultury służąca wyjaśnieniu natury świata, w którym żyje człowiek. Nauka jest budowana i rozwijana wyłącznie za pomocą tzw. metody naukowej lub metod naukowych nazywanych też paradygmatami nauki poprzez działalność badawczą prowadzącą do publikowania wyników naukowych dociekań.
Proces publikowania i wielokrotne powtarzanie badań w celu weryfikacji ich wyników, prowadzi do powstania wiedzy naukowej dostępnej dla całej ludzkości. Zarówno ta wiedza jak i sposoby jej gromadzenia określane są razem jako nauka.

Owoce nauki nie są ani dobre ani złe.

 

tylko od etycznej postawy badaczy oraz społeczeństwa zależy sposób ich wykorzystania. Badania nad naturą materii nieożywionej prowadzą nierzadko do powstania nowych innowacji w inżynierii. Wynalazki znajdują praktyczne zastosowanie w codziennym życiu, prowadząc do podniesienia jego jakości. Postęp naukowy dotyczący badań nad życiem, prowadzi do odkrywania nowych metod leczenia. Z drugiej strony niektóre narody wykorzystują innowacje naukowe do produkcji nowych rodzajów bardziej śmiercionośnej broni.

Pojęcie "nauka" w języku polskim jest znacznie szersze niż angielskie "science", które obejmuje jedynie nauki przyrodnicze. Osiągnięcia nauki oraz obraz świata, który ona buduje, stały się częścią kultury masowej. Ludzie z jednej strony wierzą we wszechmoc nauki, ale z drugiej strony obawiają się negatywnych skutków, zastosowania jej w złym celu. Naukowiec budzi szacunek jako osoba starająca się obiektywnie spoglądać na rzeczywistość. Jednocześnie istnieje negatywny stereotyp szalonego badacza w poplamionym fartuchu, który w mrocznym laboratorium przeprowadza podejrzane eksperymenty, aby wykraść naturze jej kolejną tajemnicę.

W opozycji do świata nauki posługującego się metodą naukową znajduje się pseudonauka i(paranauka), której przedstawiciele odrzucają takie podejście do prowadzania badań. Naukowcy wytykają im, że wykorzystują autorytet nauki, aby promować niesprawdzone hipotezy i domysły, które nie dają się zweryfikować naukowo.

Małgoś19-07-2007 15:59:22   [#2399]

paranauka w parauniwersytecie uprawiana przez paranaukowców

...to się kojarzy najlepiej z ...paranoją na paralotni ;-)

cynamonowa20-07-2007 01:35:21   [#2400]

Gimnazjum nr 16: hemofilików nie chcemy

Monika Adamowska 2007-07-19, ostatnia aktualizacja 2007-07-19 19:21

Utalentowany Artur dostał się do wymarzonej szkoły, ale nie został przyjęty, bo choruje na hemofilię - To dyskryminacja dziecka ze względu na chorobę - uważają rodzice chłopca

Zobacz powiekszenie
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Schody w Gimnazjum nr 16 okazały się za strome dla Artura
1-->
Artur (imię zmienione) jest laureatem wielu konkursów. - Dostał się i do klasy matematycznej (po egzaminie), i humanistycznej jako laureat konkursu "trzynastki" - mówi tata. Chłopiec cierpi na ciężką hemofilię - zaburzenie krzepnięcia krwi, objawiające się wylewami krwi do stawów, mięśni. Zwykle po urazach.

- Początkowo dyrektorzy szkoły nie widzieli problemu. 15 czerwca wicedyrektorka stwierdziła jednak, że przed egzaminami powinniśmy ich powiadomić - mówi mama Artura. - Proponowała indywidualne nauczanie. Ale lekarz prowadzący syna uznał, że syn tego nie wymaga. A nam zależy, by żył z rówieśnikami.

W lipcu Cezary Urban, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 (Gimnazjum 16 i LO XIII), przysłał im pismo, że nie może wziąć odpowiedzialności za bezpieczeństwo syna w szkole, ale może pomóc rozwijać uzdolnienia.

Matka: - Wywieźliśmy syna na wakacje, bo nie wiemy, co mu powiedzieć. Liczymy, że szkoła zmieni zdanie.

Dyrektor Urban tłumaczy, że na postawie rozmów wicedyrektorki z rodzicami i dostarczonych przez nich dokumentów stwierdził, że dziecko wymaga ciągłej opieki. Nie może być narażone na urazy. Często porusza się na wózku, a szkoła nie jest do tego przystosowana.

- Uważam, że działałem w trosce o zdrowie i życie dziecka - mówi. - Rodzice mają prawo odwołać się do Kuratorium Oświaty.

Dr Jarosław Peregud-Pogorzelski, lekarz chłopca i wojewódzki konsultant ds. hematologii, podaje, że w województwie jest 40 dzieci z hemofilią i chodzą normalnie do szkół. - Nie ćwiczą na WF, ale np. jeżdżą na obozy. "Trzynastka" pozbyła się problemu. Dla dziecka to może być wstrząs.

Podobnego zdania jest prof. Wiesław Jędrzejczak, krajowy konsultant w tej dziedzinie: - Dziecko z hemofilią potrzebuje regularnego podania czynnika krzepnięcia krwi, jak cukrzycy insuliny. Gdy ma podany czynnik, to i po urazie nic się nie dzieje - tłumaczy. - Jeśli nie, wylew grozi nawet kalectwem. Ale to dziś rzadkość. Często, gdy nie ma czynnika, chory bierze zwolnienie. Filozofia szkoły mnie przeraża.

Takich uczniów ma np. Gimnazjum nr 18. Jego pielęgniarka Teresa Wajer mówi: - Nie ma czego się bać, gdy wszyscy wiedzą, co robić. Jesteśmy w stałym kontakcie: wychowawca, ja, rodzice i lekarz prowadzący. Gdy dochodzi do urazu, wzywamy karetkę i rodzica. Jak jestem w szkole (dwa razy w tygodniu), podaję czynnik na zlecenie lekarza. Rodzice zostawili lek w szkole w lodówce. Gdy mnie nie ma, podaje go lekarz z karetki. Bardzo rzadko coś się dzieje. Te dzieci nie potrzebują więcej uwagi niż np. chore na astmę. Ale to prawda, że nam łatwiej, bo mamy klasy integracyjne, mniej liczne niż w innych szkołach.

Jerzy Sołtysiak, dyrektor wydziału nadzoru pedagogicznego Kuratorium Oświaty mówi, że rodzice powinni pisemnie poinformować kuratora. Ten zbada sprawę i w ciągu miesiąca wyda decyzję.

Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 47 ][ 48 ][ 49 ] - - [ 242 ][ 243 ]