Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Karolina :-)
strony: [ 1 ][ 2 ]
beera30-03-2002 19:20:30   [#51]

Bo to nas wzbogaca...

Słuchajcie- cała siła tego forum w dyskusjach, nowych pogladach, kontrowersjach.

Jesli chcemy się uczyć ( a chcemy) musimy się różnić

Potrzeba nam wszystkich, ktorzy może inaczej patrzą, lub  patrzą tak samo, lecz widzą co innego

To cenne dla nas bardzo- zobaczcie ilu nowych, mądrych ludzi tu zagląda. Dla nas bedzie świetnie gdy zostaną :-))

 

Tylko zadnego Bogdana na razie nie ma ;-))

Mania30-03-2002 19:22:08   [#52]

Zolu -przepraszam jak się przeczytalam to głupio mi się zrobiło.

Byłam na wykładzie Profesora. Dla mnie jest wielkim pasjonatą, profesjonalistą o ogromnej prostocie w przekazywaniu wiedzy.Miałam ochotę na studia podyplomowe, ale z przyczyn czysto technicznych nie pozwoliłam sobie.Wiem że nie przepuszcza bubli.

Pozdrawiam

Zola30-03-2002 19:26:51   [#53]

Mania

nie zrozumiałam w Twoim pisaniu nic złego :-)))))))

nie umiałam tego inaczej wyrazic,chodziło mi o kogoś spoza forum albo w warunkach szkolnych spoza szkoły itd

Marek Pleśniar30-03-2002 19:27:37   [#54]

matko ,taki piękny wylew mi się zmarnował

przeszło mi:-(
a mogła być taka piękna awantura:-)

ale kazano mi się odwrócić plecami we waściwą stronę, więc wracam tu już:-))

trochę skorzystałem z Januszowej wyszukiwarki, hmm
własciwie to, hmm sam to wszystko nie raz mówiłem:-))

doobra, przyznaję sie
wolę sam krytykować nas - rzeczywiście głosy z zewnatrz mnie drażnią, ale to: mamy przede wszystkim kiepskich dyrektorów
utkwiło mi jakoś. Nie umiem tego odebrać jako krytyki tylko - po kilku latach wdrażania reformy, walki z oporną czasem materią ludzką. Nadal mne to stwierdzenie  - zniechęca do wszystkiego. Jakbym dostał w pysk:-) Wiecie, uczymy dzieci uzywając pochwał i zachęt. Wtedy one wznoszą się coraz wyżej i wyżej - to takie dodatnie sprzężenie zwrotne. Asia - Ty mi to opowiadałaś - jak działa takie coś - dzięki:-) Ale dorośli też tego potrzebują:-)

wybaczcie, tak mam - stąd moja cała nerwowa wypowiedź.

Zola30-03-2002 19:30:35   [#55]

Marku jesteś fantastyczny !!!!!!!!!!

A awanturki mi nie szkoda ;-))))))))))

Marek Pleśniar30-03-2002 19:34:00   [#56]

nie lubisz awantur?????

???

ha, ja tu pokochałem!!!

Janusz Pawłowski30-03-2002 20:07:04   [#57]

Asiu - zdenerwowanie Marka nie jest wcale syndromem obrony właściwym jedynie naszej grupie zawodowej.
Każda grupa tak ma (lekarze, prawnicy, ...). 

To nawet nie jest syndrom grupy zawodowej - to jest syndrom jakiejkolwiek grupy.

Każdy z nas może np. o swojej rodzinie (matce, ojcu, rodzeństwie, małżonku) mówić rozmaite niepochlebne rzeczy - ale niech spróbuje to potwierdzić ktoś inny - nawet przyjaciel, w którego uszy wkładamy te informacje - wtedy budzi się ów syndrom i wywołuje agresję, albo przynajmniej słowa: tak ... ale to nie tak, jak mówisz ... to nie całkiem tak ...

Znamy to wszyscy - i można by nawet stawiać tezy, że jest to naturalny atawistyczny syndrom pozwalający przeżyć danej grupie.

Ale istotnie - słowa Bronisława - niejednokrotnie padały z naszych ust.
I są one prawdziwe.

Czy dotyczą nas samych?
No cóż ... kto jest bez grzechu, niech rzuci kamieniem.

Intencje Bronisława są jak najbardziej dobre - nie zamierzał nikogo tu obrażać - mam nadzieję, że zauważył, że znalazł tu grono sprzymierzeńców.
Właśnie z tonu wypowiedzi wnioskuję, że poczuł się tu dobrze - jak wśród ludzi podobnie myślących - dlatego właśnie tyle gorzkich słów o stanie nauczycielskim wypowiedział.

Radując się tym, że znalazł kolejnych sojuszników zapomniał tylko, że te słowa kieruje pod naszym adresem.
Gdybyśmy znali się już jakiś czas (jak to w rodzinie) - jego słowa przyjęlibyśmy tak jak słowa kogoś z naszej rodziny.
Niezręczność natomiast polega na tym, że się wcześniej nie zetknęliśmy.

To mniej więcej tak, jakbym wpadł do obcego domu - znalazł tam przyjazne dusze i rzekł: wiesz co - faktycznie - ta Twoja córka nieszczególnej urody jest.
I co z tego, że gospodarze podzielaliby mój pogląd?
W dziób ... po prostu w dziób ... ;-))

Niedobre są uogólnienia w stylu: mamy marnych dyrektorów, niedokształconych nauczycieli. Bo oznacza do dokładnie tyle, że wszyscy oni są marni.
Wystarczy dodać słowo wielu, większość, 90% i już inaczej - mamy wielu marnych dyrektorów - to daje nam jakieś szanse na to, że znaleźliśmy się w ocenie mówiącego w tej mniejszości.
Ta szansa jednak nie została nam dana.

Ale to są takie drobiazgi - wiadomo - skróty myślowe - ograniczenia czasowe - słowo pisane - emocje ...

Ja powiem tak - podzielam poglądy Bronisława - mamy wielu (może nawet większość) marnych nauczycieli - mamy wielu marnych metodyków - dyrektorów ...
Tak jak i w pozostałych kwestiach.
Konieczność ewolucyjnych zmian jest oczywista - ta zaś wymaga zebrania silnego lobby.

Pewnie i twoje słowa Bronisławie mogły urazić kogoś nas - ale jeśli zaiste uraziły - to na pocieszenie należy dodać, że uraziły tych, którzy na nie nie zasługują - tych, którzy zasługują prawda nie może urażać - może co najwyżej boleć.

Bronisławie - znajdziesz w nas wsparcie dla Swojego dzieła.
Liczymy również, że i Ty będziesz wsparciem dla naszych starań.

Jeśli istotnie coś możemy wspólnie w tej sprawie zrobić - to mam nadzieję, że nie będzie to ostatnia Twoja wizyta na tym forum.

No ... jest pewien kłopot - my tu do siebie "Tykamy".
To m.in. pozwala nam znacznie więcej sobie w oczy powiedzieć.
I taką mamy umowę ... tzn. ...  może nie do końca umowę ... taki tu panuje klimat ... może nie każdemu odpowiada ... to taki sztucznie wymuszony obieg świeżego powietrza ... wymuszony przeze mnie. ;-))
I trudno darmo - możesz mnie znielubić i uważać, za gbura i prostaka - bo nie jest to dalekie od prawdy:-))) - ale akurat dobry, rodzinny, klimat budowany w tym klubie dyskusyjnym leży mi bardzo na sercu - tak więc poniosę wszelkie konsekwencje Twego osądu mojej osoby.

Karolina30-03-2002 20:38:52   [#58]
Od tego jesteśmy my, by umieć zająć się każdym dzieckiem, i takim, któremu natura nie dała wszystkiego, i takim, któremu środowisko zabrało już tak wiele. Często jest jednak inaczej. W szkole zabierają mu jeszcze więcej, niszczą doszczętnie, wpychają do szkół specjalnych, etykietują najróżniejszymi epitetami: dyslektyk, akalkulit, nadpobudliwy psychoruchowo itp.  

A mnie sie to zdanie podoba bardzo! Jak i inne.

Powiem otwarcie jestem studentką autora  :-) nastąpiło więc nasze pełne zrozumienie  w kwesti poruszanej w tym wątku. (no i ten niewielki zbieg okoliczności, którzy już pewnie niektórzy odkryli odwiedzając stronę glottispolu.
Miło mi, że zabrał głos w dyskusji.

Może to wszystko zabrzmiało bardzo górnolotnie - wierzę jednak, że nikogo wypowiedź profesora nie uraziła. Taka jest prawda -  na ile to dotyczy każdego z nas - odpowiedzmy sobie sami  - rozmawiamy o całokształcie oświaty - nie personalnie przecież.
Zgadzam sie z Januszem w sprawie "tykania" - zauważ jednak , że przytrafia sie to każdemu, kto tu po raz pierwszy trafia.  


Cieszę sie, że dyskusja ożyła na nowo.

Pozdrawiam świątecznie.
Zola30-03-2002 22:37:57   [#59]

matematyk ?

Janusz dla mnie jesteś najlepszym humanistą wśród matematyków.Myślę podobnie ale nie umiem tego tak pięknie wyrazić.Tylko co to znaczy : "mamy wielu (może nawet większość) marnych nauczycieli - mamy wielu marnych metodyków - dyrektorów ..." Et tu contra nos  ;-)))

Grzegorz02-04-2002 00:03:20   [#60]

Kontynuujmy dyskusję...

Tak jak trudno byłoby cokolwiek zarzucić Artykułowi Karoliny (chodzi mi rzecz jasna o treść), tak równie trudno (może nawet jeszcze trudniej) jest nie zgodzić z profesorem.

Janusz w poście nr #09 (19.03.2002 godz.19:04) napisał:
"Sorry - nie wypowiadam się jeszcze na temat tego co napisałaś - zostawiam to sobie to na niedzielę. :-))" Którą Januszu, jeśli to nie tajemnica? :-)

Zamiast więc pisać o meritum, przyczepiłeś się Januszu do braku "wielu' czy "większości". Czy to naprawdę zmieniłoby sens wypowiedzi profesora?

Zastanawiam się, czy takie "pouczanie" nowych gości, zwłaszcza Takich jak profesor, jak mają redagować swoje wypowiedzi, zachęci ich do dalszej tutaj dyskusji. Nie wiem. Ja się tylko zastanawiam...

Mam nadzieję, że nie nadepnąłęm nikomu na odcisk. :-)

Wracając do tematu, cieszy mnie fakt, że tezy profesora Rocławskiego znajdują coraz większe poparcie. Na razie jest to co prawda poparcie ustne, ale od tego się zawsze zaczyna.
I może kiedyś nasze wnuki dożyją czasów, gdy np. uczeń z ADHD nie będzie po pięć razy zmieniał szkoły, bo takie "lekarstwo" na jego problemy aplikują mu PPP i Bóg wie kto jeszcze. Czasów, kiedy nikomu w szkole nie przyjdzie do głowy, by pozbyć się ucznia sprawiajacego problemy z nauczaniem lub wychowawcze, a wręcz przeciwnie - wyciągnąć do niego pomocną dłoń i namówić jeszcze do tego jego kolegów z klasy i ich rodziców.
Bo przecież wszystkie dzieci rodzą sie dobre, i są z natury dobre, potrzebują tylko nieustannie zrozumienia i akceptacji. Tak jak my wszyscy...

grzegorz
Marek N02-04-2002 04:56:06   [#61]

Dsykusja czy diagnoza?

Juz dawno miałem zamiar wziąć udział w tej dyskusji. Napisałem długi post ale komp mi się wysypał i wszystko skasował. Widocznie jest mądrzejszy ode mnie.

Ale do rzeczy. Przeczytałem tezy profesora i też podskoczyło mi ciśnienie. Zrzucanie winy "przede wszystkim" na "kiepskich" dyrektorów jest co najmniej dziwne. Przecież to z "klanu" profesorów wywodzą się kolejni ministrowie, którzy po każdych wyborach wyskakują jak króliki z kapelusza i wprowadzają swoje prywatne reformy oświaty, nie ponosząc za to żadnej odpowiedialności. Co najciekawsze, niezależnie od opcji jaką reprezentują, prezentują zbliżony poziom. Czyżby jakieś specjalne testy? Jak placówka ma nie nasiąkać głupotą, która aż tryska z nowych pomysłów i aktów prawnych wydawanych przez kolejnych uzdrowicieli losu dzieci i nauczycieli? Przecież dyrektor jest zobligowany do wprowadzania ich w życie i czuwa nad nim cały aparat nadzoru, który to sprawdza. Dyrektor może jedynie ograniczyć skutki tej głupoty, bo likwidacja przyczyny byłaby równowżna z likwidacją pomysłodawcy.

Nauczyciele nie dokształcają się sensownych kursach czy studiach podyplomowych i nie dociera do nich wiedza z górnej półki z bardzo prostej przyczyny. Wiedza po prostu kosztuje, i to bardzo dużo. Czy można wymagać od nauczycieli żeby płacili krocie za dokształcanie, jeśli nie starcza im na czynsz i podstawowe potrzeby życiowe? A jeśli nawet poświęcają swoje życie rodzinne i zdobywają niezbędną wiedzę oraz umiejętności na kolejnych studiach. Czy ktoś to doceni? Przecież wyższe kwalifikacje nie mają praktycznie żadnego wpływu na uposażenie nauczyciela. Awans zawodowy jest zbyt ograniczony. Więc co mam zaproponować takiemu nauczycielowi jako dyrektor? Wysoką ocenę, nagrodę, najlepsze warunki pracy, prestiż, miłą atmosferę, partnerstwo? Robię to na co dzień. Niestety, nie wszystkim to wystarcza. Co roku - w maju - drżę w obawie że dobry nauczyciel złoży wniosek o rozwiązanie umowy o pracę, bo znalazł inną - lepiej płatną. Może do niektórych decydentów nie dotarło jeszcze, że czas "Doktora Piotra" i "Siłaczki" już dawno przeminął. Nie pomagają w tym także wypowiedzi autorytetów głoszące, że nauczyciel musi mieć powołanie. Powołanie kojarzy się większości z bezpłatną służbą społeczeństwu. Więc trudno później domagać się dla nauczycieli godziwych zarobków.

Zgadzam się z tym, że rodzice powinni domagać się kształcenia dzieci na wyższym poziomie. Tylko do kogo maja kierować te żądania? Może po wyborach powinni skuteczniej rozliczać rządzących z dawanych wcześniej obietnic? Przecież w programie każdego ugrupowania oświata jest priorytetem, ale tylko do wyborów. A przecież to nie dyrektorzy szkół ustalają budżet i nie są odpowiedzialni za tą mizerię finansową. Owszem, mogą pozyskiwać sponsorów i szukać pieniędzy gdzie tylko się da. Tylko czy wtedy będą jeszcze mieli czas na kierowanie i nadzorowanie procesem edukacyjnym?
Ciekawostką jest także system egzaminacyjny wprowadzony wraz ze słynną reformą. Czy wyniki uzyskane przez uczniów mają jakiekolwiek przełożenie na wielkość subwencji, a tym samym na sytuację finansową szkoły? Otóż nie! Mimo, że uczniowie szkoły którą kieruję uzyskali najlepsze wyniki z próbnego sprawdzianu w gminie, nie dostanę ani złotówki więcej. A tym samym nie będę mógł podnieść dodatków motywacyjnych nauczycielom, którzy ciężko na te wyniki pracowali. Jedynym wyjściem jest zwiększenie liczebności uczniów w szkole i tworzenie bardzo dużych klas. Co z tego, że w takich klasach słabsi uczniowie, szczególnie realizujący indywidualne programy, nie będą mogli liczyć na zbyt dużą pomoc nauczyciela. Do subwencji liczy się tylko ilość. Duża subwencja oznacza większe środki na płace a tym samym gratyfikację nauczycieli. Czy o to chodzi? Przecież wszyscy zabierający głos w tej dyskusji podkreślają dobro dziecka. W rzeczywistości jest to pusty frazes i to od wielu lat.

Na koniec odniosę się do propozycji posyłania dzieci do lepszych szkół. Sama koncepcja lepszych i gorszych szkół jest dyskusyjna i musiałbym jeszcze godzinę pisać o tym. Sam uczyłem się od piątej klasy szkoły podstawowej w klasie tzw. matematycznej. Mieliśmy więcej godzin zajęć pozalekcyjnycj, lepszych nauczycieli itp. A pozostali? Uznano, już wtedy, że szkoda na nich czasu. Może o to teraz chodzi. Może już w wieku sześciu lat należy wykonać testy i podzielić dzieci na te, które zasługują na szansę i pozostałe, na które szkoda pieniędzy! Czy tak ma wyglądać wyrównywanie szans. Czy należy dążyć do  stworzenia niewielu elitarnych szkół do których będą uczęszczać dzieci z rodzin dobrze sytuowanych lub mających szerokie koneksje? Proszę bardzo, ale niech to będą szkoły prywatne. We wszystkich szkołach publicznych, niezależnie od położenia, dzieci powinny mieć takie same szanse! A zwykłym cynizmem wydaje mi się propozycja wysyłania dzieci do szkól odległych nierzadko o 30 km, w sytuacji gdy duża część rodzin - szczególnie wiejskich - korzysta z pomocy społecznej.

Przepraszam, jeżeli kogoś dotknąłem. Nie to jest moim celem. Po prostu zbyt często muszę zbierać owoce praktycznego wprowadzania w życie pomysłów teoretyków-gawędziarzy.
Janusz Pawłowski02-04-2002 09:56:09   [#62]

Grzegorzu - o tym co, gdzie pisał, czy o meritum, czy obok meritum - będę decydował ja sam.

Zarzucasz mi pouczanie - więc nie pouczaj mnie - co mam pisać i czy mam kogoś otaczać jakąś specjalną opieką i uwagą - tym bardziej jeśli są to profesorzy - żywię wielką nadzieję, że Oni nie potrzebują adwokatów.

Zdaje się, że stało się już normą tropienie w moich wypowiedziach elementów pouczeń.

Pragnę więc oficjalnie oznajmić, że są momenty, w których coś mi się w czyjejś wypowiedzi nie podoba - coś mnie drażni.
Zamiast chować w sercu niechęć - piszę więc co mi się nie spodobało - i jakie są tego powody.
Tym bardziej piszę wtedy, gdy zależy mi na głosie osoby, której wypowiedź mnie zaniepokoiła.

Te same słowa w ustach jednych są odbierane, jako wyrażenie swojego poglądu - a w ustach innych - jako pouczenia.
I wiesz Grzegorzu - mam to w nosie - gdy mi się coś nie podoba, to bez względu na to, czy jest to nowy gość, czy nie, czy jest to profesor, czy mniej utytułowana osoba - czy będzie to odebrane jako pouczanie, czy też głos protestu - gdy mi się coś nie spodoba, to będę o tym pisał.
A jak mi się nie będzie chciało, to nie będę pisał.

Po prostu mam już dość pouczeń - kiedy i jakimi słowami zwracać mam się do "starych", czy "nowych" bywalców forum.
Albo będę pisał to co mi w duszy gra - albo nie będę pisał wcale.
Ale tę decyzję również zostawiam sobie.

Zabawne jest natomiast to, że intencja mojej wypowiedzi było zgoła inna niż ta odczytana przez Grzegorza.
Chciałem trochę złagodzić nerwowy nastrój - chciałem wytłumaczyć tak Bronisławowi, jak i np. Markowi, skąd wzięło się to lekkie zdenerwowanie tą wypowiedzą.
Stwierdziłem, że zapewne chodzi tu o pewien skrót myślowy - nad którym to faktem chciałem przejść do porządku dziennego, aby móc dalej rzeczowo rozmawiać na temat.

Druga zabawna rzecz - Karolina zgadza się ze mną w sprawie "tykania" - tłumaczy jednak fakt, że profesor zwraca się oficjalnie, pisząc, że to w zasadzie zdarza się każdemu, kto po raz pierwszy wypowiada się na forum.
A ja chciałem wytłumaczyć profesorowi to, że to ja do niego "tykam" i prosić, aby wybaczył mi tę formułę.

Tak więc jak wiać - te same słowa, czytanie przez własną optykę, emocje, przekonania, zaangażowanie - odbierane są i rozumiane zgoła inaczej.

Zatem - czego by człowiek nie napisał - musi się liczyć z tym, że znajdą się tacy, którzy nie zrozumieją jego intencji.

beera02-04-2002 11:41:16   [#63]

Kurcze! Byłeś pierwszy!!!

Przeczytałam post Grzegorza i MarkaN w domu- postanowiłam nie pisać, żeby mi się myśli ułożyły...przychodzę- a tu Janusz...w zasadzie dobrze, bo on może lepiej niż ja o tym wszystkim napisał?

 

Ale i ja spróbuję.

 

Tu mamy jakby dwa problemy- pierwszy dotyczy tego, co kto, gdzie i jak może mówić na forum.

Tu się muszę odnieść do postu Grzegorza- każdy może wszystko! W granicach dobrego smaku i pewnego pozimu .

Dyskusja z poglądami jest jedyną drogą do dojścia gdziekolwiek.

A taką tu właśnie prowadzimy.

 

Z Twojego postu wynika, że powinniśmy się przyczaić, udawać zgodę, a potem dopiero mowić co myślimy, jak człowieka oswoimy ;-))

To dość zgubny zwyczaj mógłby być i zniszczyć to, co jest cenne na naszym forum.

 

Po wielokroć, bowiem, tutaj mówiliśmy, że niezgoda na poglądy, słowa, myśli, nie jest  niezgodą na człowieka te poglądy głoszącego!

I dlatego- depcz na po piętach i nadeptuj na odciski , my to zrobimy z równym wdziękiem ;-))

 

I druga rzecz- po prostu dyskusja o problemie..

Przeczytałam MarkaN i oczywiście- racje ma :-)

Tylko wy z Bronisławem ciut "obok"siebie . On po prostu- rzeczywiście zdiagnozował, Ty poszedłeś dalej i starasz się powiedzieć : "dlaczego"

Ale jeśli pozwolisz- podyskutuję z Tobą troszkę. Oczywiście- dyrektor jest pierwszym buforem- on blokuje dziaczne pomysly MENISa i od niego zależy wiele w szkole - wiara, że wszyscy sa dobrzy...hm- no ja nie wierzę!

Czy wyniki uzyskane przez uczniów mają jakiekolwiek przełożenie na wielkość subwencji, a tym samym na sytuację finansową szkoły? Otóż nie!

Moim zdaniem- i dobrze!

To dopiero byłoby zapętlenie się. Koło z którego trudno wyleźć. Do bogatej szkoły idą najlepsze dzieci, dzięki nim szkoła ma wyniki więc pieniądze, jest wyposażona, idą do niej dzieci wyselekcjonowane...i tak dalej..

A gzdie szkoły prowadzące powolną, mrówczą pracę, gdzie skala postępu jest duża ale i tak nie sięga średniej szkół miejskich?

Gdzie konteks miesca i okoliczności?

 

Inna rzecz to różnice pomiędzy szkołami na wsi i w mieście..tu oczywiście przyznaję rację. Dla mnie problemem jest brak ministerialnych, egzekwowanych standardów pracy.

Zbyt duże różnice pomiędzy szkołami w gminach bogatych, a tymi w biednych. Od dawna tu przedstwiam przykład wsi, gdzie bogata gmina otacza opieką przedszkolną 4 i 5 latki, a taką, która prowadzi tylko obowiązkowe oddziały przdszkolne...Nie ma mowy, aby strart jednych i drugich dzieci był taki sam- odbieramy szanse na wstępie!

 

Niestety odbieranie szans dzieciom zbyt często ma podłoże w pieniądzach i przepisach.

  1. Nie możemy pozbyć się kiepskich belfrów- przepisy.
  2. Dobrym nauczycielom nie możemy dać więcej dodatków- pieniądze
  3. Mamy liczne klasy ( ja 34osobowe)- przepisy
  4. Brak nam pomocy dydaktycznych- pieniądze
  5. Brak zajęc pozalekcyjnych i wyrównawczych- pieniądze
  6. itd., itd.

Ale- i tu zgadzam się z Bronisławem- wiele z tych przyczyn siedzi w nas- i tyle!

Asia

Aha!

I Mareku- nic się nie dzieje, jeśli nawet dotknąłeś :-)

Chociaż się wtedy czuje!

Marek Pleśniar02-04-2002 12:07:49   [#64]

czekałem i doczekałem:-)

odpuściłem sobie z tym na święta, bo lepej przemysleć

Nadal mi wychodzi to samo - ale teraz lepiej nazwę. Wielokroć wieszałem sam psy na nauczycielskich i szkolnych wadach, a nawet ich nosicielach:-)

Tylko tu widzę różnice - bo są. Otóż jestem za samooczyszczaniem się środowiska nauczycielskiego z tych, którzy nie nadają się nam, którzy nie robią swojego, mało umieją i nie chcą wcale twego zmienić, oddalają wychowanków od celu zamiast ku niemu przybliżać, a raczej pokazywać drogę i mówić - idź tędy:-)

Albo jeszcze lepiej - naucz się wybierać.

Tylko powtarzam - za wewnętrznym załatwianiem tych spraw jestem i to tak dalece posuniętym by mucha nie śmiała siadac, by nie trzeba było kwestionować tego co szkoła robi.

Wiem że w czasach wszechkomunikacji to nie całkiem tak, że potrzebne sprzęzenie zwrotne ze środowiskiem, ale zarazem widze i Wy widzicie na pewno kryzys wszelkich wartości, zapędzenie się społeczeństwa diabli wiedzą gdzie. Dlatego podejrzliwie patrzę na tzw. opinię społeczną. Opinia publiczna jest na poziomie Big Brothera obecnie i nie poczuwam się do roli wykonawcy woli takiej większości. Chcę powrotu do porządku w głowach:-)

To radykalne moze ale jakoś mi się nie kłóci wcale z samym celem - poprawą szkoły. To proste - nikt nie poprawi nikomu niczego w głowie - z zewnątrz. To zawsze człowiek robi sam, bo chce to zrobić. Najwazniejsze jest - to zawsze powtarzam chcę. A wtedy na pewno tak będzie. I nie się stanie - bo mi każą lub będą naciskać - lecz - bo ja tak zrobię.

A druga sprawa - że faktycznie jeasteśmy nieufni - czy przypadkiem nie panuje teraz pogląd - "im więcej profesorów w ministerstwach tym gorzej dla polskiej edukacji i nauki"? Mógłbym więc i ja powiedziec uogólniając- "polscy profesorowie są marni i źle uczą dyrektorów i nauczycieli" - a przecież to nieprawda - o czym świadczy wypowiedź profesora tu na forum. Zaczałem reagować alergicznie - ale zaraz dostałem od kogoś rozsądnego maila z uwaga "spokojnie, przecież on myśli jak my"

fakt:-)))

no i ostatnie - spieramy się, kruszymy kopie - a tak naprawdę wszyscy akurat na ten temat - mamy podobne zdanie - jak najdalej zabrać od szkoły niedouczonych i szkodzących jej ludzi. Ale ci tu nie zaglądają. Nie przyszło by im to do głowy:-)

Janusz Pawłowski02-04-2002 13:12:17   [#65]

Ja nie wiem - na temat, czy nie na temat.
Nie bardzo również wiem - pouczać będę, czy wyrażać swoje poglądy.
Jak kto chce niech odczytuje.

Otóż - zastanawiam się jaki skutek przynosi docieranie do nauczycieli, którym jeszcze zależy na szkole?
W ogóle trzeba do nich docierać?
To trochę tak, jakbym powiedział: wiesz Karolino - myślimy tak samo - usiądźmy zatem i porozmawiajmy o tym.
No ... bardzo fajna rozmowa z tego mogłaby wyniknąć - wzajemnie byśmy się wspierali, utwierdzali w przekonaniach, podtrzymywali na duchu, ...

I co z tego dalej? No ... pogadaliśmy se.

Można mówić tak - poruszając tych, którzy najbliżej naszych dzieci są (czyli najniżej postawionych w oświatowej hierarchii - najmniej decyzyjnych, choć wiele dobrego mogących uczynić) - możemy stworzyć pewien oddolny nacisk.
No ... żeby wrzało od dołu - skoro nie da się tego ruszyć od góry - bo marni dyrektorzy, marni metodycy, marni ministrowie.

I słusznie - działajmy zatem na ten "dół".

Przy czym ... Działamy tak od dawna już. Również na forum.
Jakie to skutki przynosi?
No ... tu można by się już mocno zastanawiać nad skutecznością takich oddolnych działań - choćby ... wydał minister rozporządzenie o kwalifikacjach? No ... nie zauważyłem - a oddolnie pyskujemy tu o tym od niemal dwóch lat.
A wydał minister ... a rozwiał wątpliwości ... a podał jedynie słuszną interpretację ...?

I można by tak mnożyć i mnożyć.

Czego zatem brakuje?
Otóż - za małe żuczki jesteśmy - my se tu tak oddolnie jedynie gaworzymy, wściekamy się, pomstujemy, nawołujemy, ...
Ale póki gaworzymy se tak jedynie, to nikogo, kto mógłby cokolwiek zmienić to nie obchodzi.

Brak nam bowiem kogoś, kto miałby większą siłę przebicia - nie w liczbie głosów, ale w autorytecie popartym pełnioną funkcją, zajmowanym stanowiskiem, czy tytułem naukowym.
Ktoś, kogo chciałby słuchać taki jeden z drugim minister.
Bo przez ministrów (profesorów) jesteśmy postrzegani jako tłum - taki właśnie Big Brotherowy.
Jakże bowiem ma być inaczej, skoro właśnie tak o nas myślą ministrowie: "marni, niedokształceni nauczyciele, metodycy, dyrektorzy ..."?

Chciałoby się zatem znaleźć w naszej oddolnej walce jakichś ważnych sojuszników.
I myślę, że takimi są ludzie pokroju Bronisława.

Ale właśnie ... z ich możliwościami i siłą przebicia - raczej oczekiwałbym, żeby docierali nie tyle do nauczycieli, którym zależy na szkole (bo do nich już dotarto dawno temu), ale do tych właśnie, którzy mają w swoim ręku stery - których jedna decyzja, może diametralnie zmienić w oświacie wszystko.
Tak - nie bójmy się tego słowa - wszystko - dziś nowa matura - jutro stara - dziś takie szkoły ponadgimnazjalne - jutro inne.

Ostatnie czasy nauczyły mnie bowiem, że my se tu możemy oddolnie wrzeć ile nam się podoba - zmiany w oświacie dokonują się bowiem nie na drodze ewolucji - ale za pomocą machnięcia na oślep czarodziejską różdżką.

Czytając list Bronisława, nabrałem jednak smutnego przekonania, że i jemu ręce opadły - szuka zatem sprzymierzeńców na dole.
I myślę, że ich znajduje - i jakoś powinniśmy się wspierać.
Mimo tego smutku - nie powinniśmy ustawać w tej walce, bo przyjdzie czas, gdy takie silne lobby, wspierane przez wpływowych ludzi, w końcu zacznie działać skutecznie.

Renata02-04-2002 13:25:12   [#66]

Tak mi się nasunęło...

Pomijam dyskusję o tykaniu...

Profesor napisał w swoim poście:
Należę do tych, którzy od wielu lat starają się dotrzeć do nauczycieli, którym jeszcze zależy na szkole lubianej przez dzieci i nauczycieli.
I potem czytam znowu, że w zasadzie nie możemy nic zmienić, że znowu mamy możliwość zrzucenia odpowiedzialności na kogoś i na coś... Na "górę", na brak finansów, na warunki, na teoretyków-marzycieli...

I co czekać na lepsze czasy? Na lepszą przyszłość?

Może wtedy nie będzie dzieci specjalnej troski? Może wtedy nie będzie dzieci zamykających się w sobie, nieprzystosowanych do życia społecznego, dzieci pełnych niepokoju i depresji, które czują się samotne i niekochane, z przeróżnymi lękami, dzieci mających problemy z uwagą i z myśleniem, nie potrafiące się skupić, usiedzieć spokojnie, wypadające miernie w szkole i wreszcie dzieci agresywnych, konfliktowych, oszukujących i kłamiących, nieposłusznych w domu i w szkole...

Takie dzieci już się nie będzie?

Przecież MY jesteśmy tu i teraz. Mamy takie dzieci wokół siebie. Sprawnych inaczej tym bardziej. Są bardzo blisko nas.

Faktem jest, że polska szkoła nie może dać im jeszcze wiele.
Nie wszystkie placówki mają podjazdy, windy, łazienki dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych, gabinety rehabilitacji, rewalidacji, logopedii, specjalistów w tym zakresie z psychologiem włącznie.
Ile szkół może pozwolić sobie na pracę w 20-osobowych klasach integracyjnych mając dwóch nauczycieli na lekcji?

Co powiedzieć na opłakany stan dostępu do podręczników dla niepełnosprawnych, urządzeń specjalistycznych jakie im są potrzebne podczas nauki, programów komputerowych?

Masz rację Asiu, że  "odbieranie szans dzieciom zbyt często ma podłoże w pieniądzach i przepisach."

Ale ciągle jest coś ważniejszego, to o czym pisze Karolina, to o czym napisał profesor, to co w nas tu już znalazł...

Serce, życzliwość, zrozumienie...

To możemy dać już dziś!

Tego nie da się przełożyć na pieniądze, lepszą czy gorszą reformę, nie ma tu potrzeby czekać na oświecenie władzy. A jeśli do tego dołączymy jeszcze wiedzę nie tylko tę teoretyczną, którą wpojono nam na studiach, ale tę o człowieku, o istocie jego człowieczeństwa, to być może już dziś uratujemy wielu emocjonalnych analfabetów, uskrzydlimy dzieci niepełnosprawne.
I  zacytuję za Karen Stone McCown:
"Uczenie się nie przebiega w izolacji od uczuć dzieci. Znajomość alfabetu emocjonalnego jest równie ważna dla uczenia się jak znajomość zasad czytania i liczenia".

Renata
Renata02-04-2002 13:26:36   [#67]
No i przegapiłam dwa posty... :-)
Marek Pleśniar02-04-2002 13:47:09   [#68]

a ja Twoich 2 nie:-)

podobało mi się:-)

generalnie po pierwsze - róbmy swoje - ale ważne jest to, o czym tu jeszcze mało padło - robiąc swoje warto wiedzieć, że są inni co robią to też:-) Wtedy łatwiej. Wiem że nie sam siedzę w nocy  i coś piszę, że nie sam mam problemy z kimś kto się w pracy nie stara i tworzymy tu sobie atmosferę dobrze mi robiącą na samopoczucie:-)
To dla mnie bardzo ważne.

Pewnej nocy - późno dość - siedzieliśmy sobie - ja ty a Wy tam. Zola pisała statut, ja coś tam na konkurs, inni sobie gawędzili na czacie. Raz na pół godzinki wpadaliśmy zamienić słowo tamże i znowu do roboty. To nieźle gdy tak:-) Dobrze Was mieć.

Renata02-04-2002 14:03:03   [#69]
Pewnie, że dobrze... :-)
Janusz Pawłowski02-04-2002 14:08:47   [#70]

Przegapiłaś, czy nie ...

przekonałaś mnie (czy może raczej potwierdziłaś moje przekonanie), że docierać warto i trzeba - bez względu na przeciwności losu, kłody i inne tam takie ...

Mnie tylko nurtuje pytanie: Czy to jest jedyne co możemy zrobić?

Zola02-04-2002 15:36:37   [#71]

można

Ja jestem prosty człowiek i moge tylko bez filozofowania podac przykład z własnego podwórka.

Nie wszystko można zwalic na brak finansów.Liczy się też wola ludzi. Budynek mojej szkoły nie bardzo nadaje się na dostosowanie się dla uczniów niepełnosprawnych. To znaczy nadaje sie pewnie każdy,ale w moim trzebaby włożyć koszmarne pieniądze. Miasto wybrało budynek do tego stosowniejszy.Mamy więc w Koszalinie przedszkole integracyjne, sp.gim. i lo. W mojej szkole ze względu na profil kształcenia jest zawsze grupa młodzieży z różnymi dysfunkcjami. Są to znaczne wady wzroku,słuchu lub niepełnosprawność ruchowa. I jakoś od wielu lat radzimy sobie. Zawsze największy kłopot mielismy z młodzieżą na wózkach inwalidzkich. Ostatni z naszych uczniów maił nauczanie indywidualne w domu,ale egzamin dojrzałości zorganizowaliśmy mu w szkole. Nie było wcale łatwo dostosowac dla niego miejce pracy na czas egzaminu. Teraz mamy ucznia ,który również porusza się na wózku i mimo,że już istniał ogólnik przystosowany do przyjęcia uczniów z takimi dysfunkcjami to wybór ucznia był na inny ogólniak. Rodzicom zależało,aby syn chodził do szkoły,nie starali się o nauczanie indywidualne.I tam dyrektor odmówił przyjęcia dziecka tłumacząc sie warunkami. Myslę ,że z powodu przestronności klas i korytarzy ma nawet lepsze warunki niz my. Drugą szkoła,którą  w tej sytuacji wybrali rodzice byliśmy my. I radzimy sobie już drugi rok. Nauczyciele targają mapy,mikroskopy,sprzęt do pokazów na fizykę i inne pomoce np. z II pietra na parter. Rodzice lub koledzy pokonują z wózkiem schodki prowadzące do szkoły.Dzieciak bierze udział we wszystkich imprezach klasowych i szkolnych. I wcale nie potrzeba było dodatkowych nakładów. (no kupiłam przenośny telewizor z odtwarzaczem wideo,żeby był dostępny w kazdej sali na parterze).Gorzej ,kiedy poradnia kieruje do nas dziecko z zaburzeniami emocjonalnymi. Mamy teraz takie dziecko w nauczaniu indywidualnym.Poradnia kierowała je do lo,bo nie moze byc w żadnej szkole zawodowej.U nas nawet po obniżeniu wymagan edukacyjnych niewiele możemy je nauczyć.Robimy właściwie robote opiekuńczą. I tu mamy jednak biedę,bo nie jesteśmy przygotowani do pracy z takimi dziećmi. Ktoś powie to uczcie się. No tak literaturę czytamy ale to mało. A robić podyplomówki ,kursy kwalifikacyjne,studia to kosztuje i nauczyciele nie zdecydują się na to dla jednego dziecka. A szkoła nie ma pieniędzy. To nasz taki pierszy przypadek.Są więć rzeczy,które można przeskoczyć przy odrobinie dobrej woli.Niestety nie wszyskie.

Grzegorz03-04-2002 00:49:41   [#72]

I o to właśnie chodzi...

Pisze o tym Zola. Że można. I daje piękny przykład. Jestem przekonany, że z taką dyrektorką i to drugie dziecko zacznie osiągać suksesy. Tego wam życzę.

Z przedstawionych opinii najbliżej mi do Renaty.
Zgadzam się też z Asią a nie zgadzam z Markiem N. Uważam, że należy raz na zawsze skończyć z wszelkimi rankingami szkół. One niczemu nie służą. No może media mają o czym pisać i na czym zarabiać. Ludzie to kupują, bo lubią oglądać tabelki, wykresy, itp. - nie trzeba za dużo czytać. I w ten prosty sposób opinia publiczna jest wprowadzana w błąd. Nie podważam tutaj osiągnięć uczniów ze szkoły MarkaN, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Teoretycznie rzecz ujmując mogłoby sie zdarzyć, że mieliscie szczęście do wyjątkowo zdolnej młodzieży. Może być też odwrotnie - mniej uzdolniona młodzież, a bardzo dobra kadra nauczycielska i wyniki mimo, że dla tych dzieci będą bardzo zadowalające, mogą wypaść zupełnie przeciętnie na tle innych szkół. Zgadzam się więc z Asią, że zwiększanie subwencji za dobre wyniki to droga donikąd. Przecież żadna szkoła nie wybiera sobie uczniów.

Ponadto Asia pisze jeszcze:
"Niestety odbieranie szans dzieciom zbyt często ma podłoże w pieniądzach i przepisach."

Co do pieniędzy, to trudno z tym dyskutować, ale jeśli chodzi o przepisy to mam inne zdanie.
Zresztą w kilku innych wypowiedziach jest również narzekanie na ministrów, bzdurne przepisy itd...

Nie wiem czy chodzi tu o przepisy dotyczące szans dzieci niepełnosprawnych (taki jest temat tego wątku) czy tak wogóle całokształtu. Jeśli chodzi o to pierwsze, to uważam, że naprawdę nie jest tak źle. W tej kwestii nie musimy wcale, jak pisze Janusz, tworzyć lobby czy zabiegać o sojuszników na górze.

Janusz pisze:
"Konieczność ewolucyjnych zmian jest oczywista - ta zaś wymaga zebrania silnego lobby."

Myślę, że takie lobby w ministerstwie (dotyczące edukacji dzieci niepełnosprawnych) istnieje już od ładnych kilku lat. Od kilku lat różni urzędnicy MENISu nawołują do integracji na różnych konferencjach, sympozjach, szkoleniach. W ślad za tym idą nawet pieniądze (w podziale części oświatowej subwencji dla samorządów). Powiecie pewnie, że za małe, ale proporcjonalne do biedy w oświacie biednego kraju. Z drugiej jednak strony dla dzieci niepełnosprawnych łatwiej jest zorganizować jakieś pieniądze ekstra (PFRON, Domino, granty, fundacje, itp). Powiedzcie więc, dlaczego na szczeblu samorządowym idea integracyjnych szkół gdzieś się rozmywa? Czy winny jest organ, czy też może szkoły(a raczej ich dyrektorzy) nie kwapią się za bardzo do przekształcania swoich szkół w integracyjne. A jeśli już gdzieś do tego dochodzi, to motywy są niekoniecznie takie szlachetne, jak być powinny.

Wróćmy jeszcze do przepisów. Teoretycznie nie ma żadnych przeszkód, aby rodzic posłał swoje niepełnosprawne dziecko do jakiejkolwiek szkoły publicznej:

Rozp. MEN z dn. 27 sierpnia 2001 w sprawie warunków i trybu przyjmowania uczniów..., Art.3, ust.1:
"Do klasy pierwszej szkoły podstawowej przyjmowane są dzieci, które w danym roku kalendarzowym kończą 7 lat  i nie odroczono im rozpoczęcia spełniania obowiązku szkolnego na podstawie art.16 ust.3 ustawy oso, a także dzieci, w stosunku do których podjęto decyzję o wcześniejszym przyjęciu do szkoły podstawowej na podstawie art.16 ust.1 ustawy."

Jest też w moim przekonaniu bardzo przydatne rozporządzenie MEN z 15 stycznia 2001 w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach, z którego dobrodziejstwa sam obecnie korzystam, uczęszczając do szkoły dla rodziców organizowanej przez PPP. Jest w końcu przepis (w sprawie orzekania o potrzebie kształcenia specjalnego...), na podstawie którego poradnie wcale nie muszą, jak pisze Karolina, postawić błędnej diagnozy a następnie kierować do placówek specjalnych. Wystarczy zrozumienie i dobra wola, zmiana sposobu myślenia - właśnie na taki, jaki przedstawiła Karolina. Dlatego dla mnie artykuł Karoliny jest taki ważny. Bo uzupełnia przepisy. Bo ma argumenty.

Zatem bariera tkwi nie w przepisach, lecz w MENTALNOŚCI. Bo iluż dyrektorów odmówi rodzicowi przyjęcia dziecka, tłumacząc, jak pisze Zola, brakiem odpowiednich warunków? Iluż nauczycieli rozłoży przed rodzicem bezradnie ręce? I tak sobie nieśmiało wnioskuję, że ową siłą przebicia, o której pisze Janusz, tym pierwszym i najbliższym autorytetem powinien być dyrektor szkoły. Wiem, wy tacy jesteście. Podziwiam was za to. Ale to nakłada na was nowe obowiązki. To wy macie w swoich rękach to ziarno, które trzeba siać. Nie tylko na swoim podwórku, ale również trochę dalej. Przecież będąc dyrektorami, spotykacie się  nieraz z radnymi (sami przecież możecie nimi zostać), wójtami, burmistrzami, prezydentami, posłami, udzielacie zapewne czasem wywiadów mediom, więc siejcie...

ZMIENIAJCIE TEN ŚWIAT!!!

Bo jak nie wy, to kto?

pozdrawiam wszystkich
grzegorz

PS Do Janusza: Nie bardzo zrozumiałem twoje uwagi pod moim adresem. Ja naprawdę chciałem tylko poznać twoją opinię na temat tekstu Karoliny. Dlatego przypomniałem ci o twoim wcześniejszym poście. Oczywiście jako admin i gospodarz na tym forum masz szczególne prawa, również do mentorstwa, które z pokorą przyjmuję. Jeśli więc moja obecność tutaj jest dla ciebie ciężarem, to podszepnij słówko, a dyskretnie się stąd oddalę.
Marek N03-04-2002 03:20:01   [#73]

Dyskusja

Bronisławie.
To mi się "Wyrwało". W przeciwieństwie do Ciebie: Przepraszam. Sam się przkonałeś jakie to uczucie gdy się uogólnia i etykietuje innych. Na pewno nie jest to mój patent. Poruszyło Cię to bardzo. W takim razie jeszce raz Cię przepraszam. Może źle zrozumiałem Twoje intencje i stąd to nieporozumienie. Nie mam najmniejszego zamiaru dyskutować o twojej pracy i jej znaczeniu. Czytając wypowiedzi innych, którzy znają Ciebie i wiedzą co robisz dla poprawy sytuacji dzieci mogę tylko się cieszyć, że są jeszce Tacy ludzie. Chylę czoła. Możliwe, że jestem zbyt przewrażliwiony, ale czytając: "To mnie boli w szkole, że szkoła tak szybko szufladkuje ludzi" mam wrażenie uogólniania i etykietowania szkoły i Tych, którzy ją tworzą. Chyba za bardzo zwracam uwagę na poszczególne wyrazy a nie na całość wypowiedzi. Przykro mi. Nie uważam siebie za najlepszego dyrektora, dlatego też korzystam z możliwości wypowiadania się na tym forum i staram się nauczyć czegoś od innych nauczycieli i dyrektorów. Może mi to nie zawsze wychodzi. Ale nadal będę się starał.


Grzegorzu
Mówimy o tym samym. Przykład, który podałem może nie jest najszczęśliwszy. Nie chodzi o ranking. Zwracam tylko uwagę, że obecnie nie ma żadnego znaczenia jakość pracy szkoły, ale tylko i wyłącznie liczba uczniów. W najlepszej sytuacji są szkoły, w których klasy liczą 30-40 uczniów. I dąży się do tego we wszystkich szkołach. Czy w tak licznych klasach możliwa jest indywidualizacja i czy wszystkie dzieci mają możliwośc pełnego rozwoju w takich warunkach? A co do wyjątkowo zdolnej młodzieży, to źle trafiłeś. Część uczniów jest nauczana indywidualnie i ma obniżone wymagania, część także programem szkoły specjalnej.  Masz natomiast rację pisząc, że: "mniej uzdolniona młodzież, a bardzo dobra kadra nauczycielska i wyniki mimo, że dla tych dzieci będą bardzo zadowalające, mogą wypaść zupełnie przeciętnie na tle innych szkół". Tylko problem w tym, że ta bardzo dobra kadra może bardzo szybko znaleźć sobie bardzo dobrze opłacaną pracę. A to co napisała Asia: "A gdzie szkoły prowadzące powolną, mrówczą pracę, gdzie skala postępu jest duża ale i tak nie sięga średniej szkół miejskich? Gdzie konteks miesca i okoliczności" niestety nie znajduje żadnego odzewu. Liczy się tylko i wyłącznie ilość.
Janusz Pawłowski03-04-2002 09:22:51   [#74]

No - i bardzo dobrze.

Trochę na dzień dobry się potargaliśmy za szczęki i wyjaśniliśmy sobie pare spraw - głównie to, że się nie zrozumieliśmy.
Problem w tym, że trudno nie być przewrażliwionym, gdy każdy bohater Big Brothera, będąc idolem narodu, mając ciężkie doświadczenia z lat szkolnych wyniesione, daje temu wyraz, przy pełnym zrozumieniu widowni..
Od razu zatem mozna przystąpić do meritum, zamiast chować nieuzasadnione żale.

Uznajmy zatem, że rowy zasypane.

Grzegorzu - żadnych słówek nie będę podszeptywał, bo cenię Twój głos.
Nawet gdybym się z nim nie zgadzał - wtedy też zależałoby mi na jego artykulacji.
Czy się zgadzam z nim czy nie? Normalnie - jak w życiu - raz tak, raz nie. ;-))
Uwierz mi Grzegorzu - my, oprócz dobrej wspólnej zabawy i picia sobie z dzióbków, chcemy równiez się z sobą spierać, bo to jest jedyny sposób na zbodowaniu sobie właściwego obrazu rzeczywistości.
Nigdy więc nie boczymy się na tych, z którymi się spieramy - o ile spieramy się z ich poglądami, a nie z ich prawem do istnienia i mówienia..

Ustalmy jednak jeszcze jedną rzecz - pojęcie admin na uzytek forum nalezy rozumieć jako uprawnienia do bezpośredniej ingerencji w bazę danych przechowującą nasze wypowiedzi w sytuacjach, gdy coś się z nią niedobrego dzieje - ale dzieje niedobrego z powodów technicznych, a nie "treściowych". I nic więcej się z tym pojęciem nie wiąże.

A kwestia bycia gospodarzem ... o tym już mówiłem - nie chcę pełnić tej roli - nie pasuje mi ona, bo siłą rzeczy nakładałaby mi jednocześnie kaganiec na zęby.
Musiałbym zgrzecznieć, spokornieć, przemilczywać, składać uszy po sobie, przyjmować krytykę itp.
To nie byłbym już ja! ;-)))
To, że jestem jedną z dwóch osób, które to forum oprogramowała, to, że forum siedzi na "Vulcanie" niczego tu nie zmienia - ani murarz, ani tynkarz, ani zbrojarz, ani ... nie są gospodarzami domu, który zbudowali.
Gospodarzami są Ci, którzy w nim zamieszkali.

----------------------
;-)))))))))
I na koniec - chciałbym, żeby był to ostatni raz, gdy komuś tłumaczę, że nie przeszkadza mi jego obecność na forum i wcale go nie chcę zrazić do obecności na forum.
Co to qrna za szantaż???!!!
Se, qrna, chcecie usłyszeć parę miłych słów o sobie i utwierdzić się w tym, że do rzeczy mówicie?
To se, qrna, wstawcie do pokoju taką szafę - tam magnetofon - i zobaczycie - na pewno ktoś przyjdzie i zaśpiewa: "łubudubu, łubudubu, niech nam zyje, prezes naszego klubu ...".
;-)))))))))
----------------------

Renata03-04-2002 11:36:24   [#75]
Trochę zboczę z tematu...
Nie wiem, robię to z pewną nieśmiałością, ale tak jakoś Wasza życzliwość mnie do tego skłoniła...

Pisałam Wam kiedyś, że przygotowałam referat do publikacji  na IV Ogólnopolskie Forum Technologii Informacyjnej w Bełchatowie. Do tego artykułu sprowokowała mnie informacja umieszczona w Eduinfo oraz nie ukrywam korespondencja z Karoliną.

Dziś, po tych wszystkich postach, które czytam tutaj, być może ujęłabym problem jeszcze inaczej...

Będę wdzięczna za Wasze opinie na ten temat. I jeszcze jedno, prezentację przygotowuję na Forum, ale wierzcie mi, jak najdalej mi od wszelkich jakichś tam, no wiecie...

-----------------------------------------------------------------

Komputer w edukacji dzieci niepełnosprawnych

"Naszą ambicją jest uczyć inaczej, uczyć tak,
by nauka była przyjemnością poznawania ciągle czegoś nowego"
Marek Wawryniuk


Dnia 28.02.02r agencja PAP podała  informację, że "według badań Instytutu Rozwoju Służb Społecznych w Polsce jest ponad 50 szkół integracyjnych, w  których dziecko może powtarzać klasę. Spośród około
5 milionów osób niepełnosprawnych, 200 tysięcy to dzieci.

Wyższe wykształcenie zdobywa tylko 4,2 proc. dzieci niepełnosprawnych; 16 proc. ma wykształcenie techniczne lub zawodowe, ogólnokształcące - 5,8 proc.; a przeszło 48,6 wykształcenie podstawowe. Bez wykształcenia pozostaje jedna czwarta dzieci niepełnosprawnych.

W szkołach specjalnych uczy się 76 proc. niepełnosprawnych, a tylko 4 proc. w klasach integracyjnych. Pięć proc. dzieci objętych jest nauczaniem indywidualnym."

Dalej cytując za PAP "Joanna Staręga-Piasek, była pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych uważa,
że przepisy prawne regulujące dostęp dzieci niepełnosprawnych do edukacji są dobre, "w niczym nie odbiegają od norm ONZ"; gorzej jest z ich realizacją. Jej zdaniem, problem nie leży również w braku środków,
a w mentalności władz lokalnych i braku kontroli nad sposobem wydawania przez nie pieniędzy."

To są suche fakty z których wynika, że  dzieci sprawne inaczej nie mają równego dostępu do edukacji w polskiej szkole. Ambicją Zespołu Szkół Integracyjnych Nr 1 we Włocławku jest zmiana tej rzeczywistości.

Siedem lat temu progi naszej szkoły przekroczyły dzieci niepełnosprawne, a wszyscy nauczyciele rozpoczęli intensywne rozszerzanie swoich umiejętności pedagogicznych w kierunku  tak  specyficznej pracy. Ogromnym nakładem finansowym zmodernizowano i dostosowano placówkę do potrzeb dzieci sprawnych inaczej. Wykonano podjazdy do szkoły, dostosowano łazienki, zainstalowano windę. Na miarę możliwości finansowych zakupiono najpotrzebniejszy sprzęt i część środków dydaktycznych potrzebnych do realizacji zajęć z naszymi dziećmi.  Wszystkie poczynione działania  zmierzają więc  w kierunku integracji.

Jednocześnie, nie zważając  na trudności finansowe, zaledwie 3 lata temu, zaproponowałam dyrekcji szkoły wdrażanie technologii informacyjnej. Był to jednocześnie  rok, w którym wprowadzono reformę oświaty, dzięki czemu szkoła zyskała w ramach Projektu "Pracownia internetowa w każdym gimnazjum"  nową
10-stanowiskową pracownię. Ja w tym czasie  rozpoczęłam studia podyplomowe dla szkolnych koordynatorów technologii informacyjnej we Wrocławiu. Wiedza i zapał przekazana mi przez wrocławskich wykładowców, zwłaszcza przez prof. Sysłę, częste spotkania z moimi koleżankami i kolegami ze Studium Podyplomowego,  działalność  naszego Stowarzyszenia Nauczycieli TI, pozwoliły mi przełamać następne bariery w swojej szkole. Rozpoczęłam realizację  opracowanego jeszcze w studium programu wdrażania TI dostosowanego do potrzeb Zespołu Szkół Integracyjnych.

Dziś  szkoła  wygospodarowała fundusze na zakup dodatkowych  komputerów do pracowni internetowej,
do gabinetów wicedyrektorów, księgowości i sekretariatu wraz z odpowiednim oprogramowaniem firmy Vulcan. Nasi niepełnosprawni  uczniowie mają możliwość korzystania  z pomocy komputerów  na  zajęciach
z  rewalidacji, terapii pedagogicznej i logopedii, bo pedagodzy specjalni mają je do dyspozycji w swoich gabinetach. Dodatkowo mają też możliwość pracy  na lekcjach  nie tylko z zeszytem i długopisem, czy zwykłą maszyną do pisania, ale także notebookami. A ja, jako szkolny koordynator,  mam do dyspozycji 6 godzin tygodniowo na realizację technologii informacyjnej na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum.  

Dzieląc się  swoimi doświadczeniami mogę stwierdzić, że moja praca szkolnego koordynatora TI przynosi efekty. Zajęcia z TI prowadzone są  systematycznie, na każdym etapie edukacyjnym. Nauczyciele coraz częściej  przychodzą do pracowni  z własnej potrzeby, chcąc urozmaicić swoje zajęcia. Lekcje przygotowujemy wspólnie, z odpowiednim wyprzedzeniem.
Wdrażając TI zauważam ogromny pęd uczniów do nowinek technicznych, także do zajęć w pracowni komputerowej. Niejednokrotnie stają się oni siłą  napędową dla nauczycieli, by ci podążali  za nowoczesnością
i urozmaicali swoje zajęcia poprzez stosowanie TI.

W wyniku powyższych działań między liderem TI a pozostałymi nauczycielami  rodzi się specyficzna atmosfera, zacieśnia się potrzeba współpracy, wymiany doświadczeń, wspólnych poszukiwań możliwości wykorzystania komputerów na lekcjach. Taki model edukacji z pomocą komputera,  pozwala  na efektywniejsze przygotowanie młodego człowieka do funkcjonowania we współczesnym świecie. Ma on kolosalne znaczenie zwłaszcza przy kształceniu dzieci niepełnosprawnych.

Komputer z odpowiednim programem edukacyjnym, specjalnymi urządzeniami pomagającymi osobom niepełnosprawnym i sąsiedztwo osób zdrowych przynoszą duże postępy w nauce, terapii logopedycznej
i rewalidacji, a także logopedii. Dla osób sprawnych inaczej niejednokrotnie komputer staje się jedynym dostępnym i możliwym stanowiskiem do nauki, mocno indywidualizującym proces kształcenia.
Człowiek niepełnosprawny najczęściej jest sprawny intelektualnie. W związku z tym jesteśmy zobowiązani zapewnić mu wszechstronny rozwój osobowości. Jednocześnie taki sam obowiązek mamy w stosunku do dzieci borykających się z zaburzeniami w czytaniu i pisaniu, a więc dyslektykami, dysgrafami i dysortografami,  także w stosunku do dzieci z upośledzeniem słuchu, wzroku, dzieci z zespołem Downa, mózgowym porażeniem dziecięcym i w końcu upośledzeniem umysłowym. By zapewnić odpowiedni im  rozwój osobowości, konieczne  jest  stosowanie odpowiednich metod. Dodatkowym atutem jest zastosowanie w pracy rewalidacyjnej, terapeutycznej i logopedycznej komputera z odpowiednim oprogramowaniem.

Niebagatelną rolę odgrywa tutaj chociażby zwykły  program graficzny typu Paint, z powodzeniem stosowany w naszej szkole. Możliwość tworzenia notatek, szkiców, prostych  diagramów daje pakiet TI'99 z programu "Spotkania i nauka z komputerem" stworzony przez zespół wrocławski, a stosowany szczególnie ze względu na łatwość obsługi tego pakietu. Bardzo ważnym elementem w pracy są różnego rodzaju zabawy w  programie. Dziecko zostaje  bezwiednie wciągnięte do nauki czytania i pisania, a przy tym jest bardzo zainteresowane wykonywanym zadaniem.  Takie zabawy dostępne są w wielu różnych programach edukacyjnych, np. Klik uczy czytać, Klik uczy ortografii, Samouczek ortograficzny, Sposób na ortografię.

Bardzo ważnym elementem w pracy z dziećmi niepełnosprawnymi jest wykorzystanie urządzeń specjalistycznych, np. syntezatorów mowy i systemów pozwalających na jej rozpoznanie. Niebagatelną rolę odgrywają ułatwienia, które można znaleźć w panelu sterowania. Dzięki nim możliwe jest dostosowanie podstawowych parametrów do pracy z osobami niepełnosprawnymi. Można tu ustawić właściwe parametry klawiatury komputera, dźwięku, ekranu myszy i przedmiotów ogólnych. Dla osób o mniejszym upośledzeniu wzroku proponuje się programy powiększające elementy znajdujące się na ekranie monitora.
Specjalne układy klawiatur potrzebne są dla dzieci niepełnosprawnych mających niedowład, spastyczność górnych narządów ruchu, umysłowo, bądź też wzrokowo upośledzonych. Łatwość obsługi, wprowadzania znaków, wydawania poleceń i poruszania się w programach stanowi o atrakcyjności i alternatywności tej klawiatury.

Wszechstronna nauka oraz różnorodność zajęć na komputerze wymusza konieczność bardzo łatwego przystosowania klawiatury do współpracy z komputerem. Klawiatura wyposażona jest w nakładki gotowe do pracy z każdym oprogramowaniem, które działa ze standardową klawiaturą. Specjalne ustawienia nakładek pozwalają np.  na dostosowanie ustawień klawiatury pod względem szybkości odpowiedzi i powtórzeń programów. Jest to bardzo przydatne dla osób, które mają problem z dokładnym lub zbyt długim przyciskaniem klawiszy. Klawiatura posiada wygodny i elastyczny w użyciu przełącznik, dzięki któremu możliwa jest praca z różnorodnym oprogramowaniem. Jednocześnie jest to idealne narzędzie integrujące pracę użytkownika niepełnosprawnego z użytkownikiem wykorzystującym standardową klawiaturę, gdyż takowa może być podłączona jako druga, równolegle pracująca. Cóż z tego, jeśli koszt takiej klawiatury równa się cenie zakupu prawie całego komputera (blisko 3 tysiące zł)

W tym miejscu nawiążę do przytoczonej przeze mnie na początku informacji agencji PAP. Czy na pewno ma rację była pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych, że przepisy prawne regulujące dostęp dzieci niepełnosprawnych do edukacji są dobre? Czy rzeczywiście problem nie leży  w braku środków, a w mentalności władz lokalnych i braku kontroli nad sposobem wydawania przez nie pieniędzy?

Dużym wysiłkiem finansowym nasza szkoła stworzyła już odpowiednie, ale ogólne  warunki do kształcenia dzieci niepełnosprawnych. Umożliwiła pracę tych dzieci z pedagogami specjalnymi, rewalidantami, logopedami. Każdy z nich wykorzystuje w swojej pracy komputer. Ale czy wszystko już zostało osiągnięte? W tej chwili największą potrzebą szkoły jest zakup do tychże komputerów oprogramowania specjalistycznego, sprzętu specjalistycznego jakim  jest syntezator mowy, czy klawiatura Braille’a. I na dzień dzisiejszy szkoła nie ma już na to środków finansowych. Prawda jest taka, że koszty są tak duże, że w tym momencie nie jesteśmy w stanie przełamać tej bariery. Jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji jest intensywna praca nas-pedagogów i szkolnego koordynatora, polegająca na tworzeniu własnych programów, dostosowanych do indywidualnych potrzeb naszych dzieci. Tworzymy je z pomocą PowerPointa, czy wykorzystując zasoby internetowe. Uczymy  tak, by nauka była przyjemnością poznawania ciągle czegoś nowego dla wszystkich uczniów naszej szkoły, bez względu na warunki i możliwości sprzętowo-finansowe szkoły.

Literatura:

1. Biednemu wiatr w oczy, http://www.eduinfo.pl/?section=aktualnosci&id=68.
2. E.Gurbiel, G. Hardt-Olejniczak, E. Kołczyk, H. Krupicka, M.M. Sysło, Nauka z komputerem Poradnik dla nauczycieli, WSiP, Warszawa 2001.
3. Stanisław Juszczyk Podstawy informatyki dla pedagogów, Impuls, Kraków 1999


---------------------------------------------------------------------


I jeszcze jedno.
17 maja w mojej szkole organizujemy bardzo skromną wojewódzką konferencję na temat integracji. Chcemy przedstawić swoje działania w tym zakresie, wymienić doświadczenia, umożliwość prezentację własnych placówek innym szkołom, którym nie obce są problemy dzieci sprawnych inaczej.

Na naszą konferencję zaproszony jest także profesor Bronisław Rocławski, więc być może nie tylko na forum...

Może ktoś z Was chciałby do nas... zapraszam.
Marek Pleśniar03-04-2002 12:10:26   [#76]

ja też trochę pobocznie

Renata, nie wierzę że na tak pozytywny cel nie znajdziecie sponsora. W ogóle nie ma mowy. Trochę ruchu, szczególne wrażliwe na takie akcje są ubezpieczalnie - idźcie do nich w pierwszej kolejności - z dobrymi pismami i materiałami dot. celu darowizny. Na pewno załatwicie ten sprzęt.

Idźcie jak po swoje - bo nie dla siebie to przecież. To bardzo nośny temat i duża firma z działem komunikacji/informacji/reklamy chętnie wykorzysta. Ja w takim przypadku sugerowałem wspólne powiadomienie mediów - przyszło kilka gazet.

Renata03-04-2002 18:31:15   [#77]
Marku, staramy się nagłaśniać wszędzie. Media wykorzystujemy na wszelkie możliwe sposoby, nie wspomnę o docieraniu do wielu firm na terenie Włocławka i nie tylko. Staram się także poprzez SNTI.
Jest duży odzew. Niemniej jednak, potrzeby szkoły integracyjnej są duże. Jesteśmy jedną z kosztowniejszych placówek... i wiadomo dlaczego. Wystarczy tylko dodać, że do szkoły codziennie dojeżdżają dzieci niepełnosprawne dwoma samochodami, jeden sponsorowany jest przez miasto, drugi przez prywatne firmy. O wielu rzeczach dużo się nie pisze, ale i środki czystości, w tym Pampersy, fundują nam firmy.
Jestem mimo wszystko optymistką i wierzę, że na te potrzeby o których wspomniałam w swoim artykule fundusze także się znajdą. Ja w każdym bądź razie będę o to zabiegać...
Z Twoich rad także skorzystam, dzięki.
Marek Pleśniar03-04-2002 19:09:05   [#78]

jasne

uczył Marcin Marcina:-)
Karolina04-04-2002 23:08:30   [#79]
Z przyjemnością czytałam o twoich poczynaniach w szkole Renato! Macie chyba dośc dobre warunki dla niepełnosprawnych uczniów.
To ważne abyście wy nauczyciele, dyrekcja zauważali wszystko co się dzieje wokól was, abyście znali najlepiej potrzeby waszych uczniów.
To piekne,ze staracie sie o dodatkowy - specjalistyczny sprzęt.  Dlaczego jednak musicie to robic z takim wysilkiem?
Przecież to powinno przyjśc do was samo. Nie zgadzam się z byłą pełnomocnik rządu ds niepełnosprawnych - jak to nie sprawa pieniędzy?
Kiedy już jesteście otwarci, macie pomysły, chcecie się szkolić - te klawatury i oprogramowania powinny leżec już u waszych drzwi. Tak jak w każdej innej szkole powinny być pracownie komputerowe - to u was muszą być wyposażone jeszcze lepiej!
Dlatego nich mi tu pani pełnomocnik nie mówi o braku problemów z pieniędzmi. Ja wierzę, że wy je znajdziecie - tak jak inni je znajdują - jak Marek pisze, jak Asia szuka itp....
Ale kurka wy nie od tego powninniście być.... a coś mi sie zdaje, ze wielu na gorze za bardzo się do tego przyzwyczaiło. :-(
Tak samo jest na poziomie rodziny. PFRON ma pięknie napisane programy pomocy - ale ilekroć piszę (chodzi mi właśnie o to co piszesz Renato - klawiatura, monitor, myszka - to są wielkie koszty jeśli nazywa się dla niepełnosprawnych) dostaję negatywną odpowiedź - brak środków! To absurd!
Potem te polskie programy na papierku są podobne do europejskich - ale jak Asia pisze w innym wątku - czas zejść na ziemię i spojrzeć jak jest naprawdę.

Nie znam twojej szkoły (ale może poznam?) ale wygląda mi to na przyjazna szkołę (ufam, że tak jest w rzeczywistości)
Wierzę, że nie selekcjonujecie dzieci, przyjmujecie je z otwartymi rękami a rodzice wiedzą, że staracie się naprawdę je nauczyć najlepiej.

Wczoraj dowiedziałam się o szkole integracyjnej w Opolu - ktora ma w klasie 3 dzieci niepelnosprawnych - ale ich niepełnosprawność to - utykanie na jedną nożkę, lub okularki - dziecko z niewyraźną mowa juz miało problemy - właściwie w ogóle go nie chciano przyjąć (chcąc dać go do specjalnej - matka interweniowała w MENiS)  Podobnie pisał Grzegorz z Olsztyna.
Mam nadzieję, że we Włocławku tak nie jest :-)

Może ostatnio za dużo rozmyslam na ten temat - ale nie podoba mi się polskie kształcenie dzieci niepełnosprawnych. Nie ma dnia czy tygodnia aby nie rozmawiał ze mną ktoś ze znajomych o swoich problemach ze szkołą czy PPP. Większość moich przyjaciól czy znajomych ma dzieci w wieku szkolnym - to są ludzie z wielu województw. Wierzcie mi - jest źle.
Albo kogoś za szybko uznano za uposledzonego, albo nie dano szans na eduakcję w szkole powszechnej albo żle zroboino te cholerne testy albo na nauczanie indywidualne ktos nie przychodzi i dziwi sie, że trzeba odrobić?
Może i przepisy nie są najgorsze ale coś jest chyba nie tak. Za duży zrobiono szum wokół integracji a nie do końca ją zrozumiano.
Integracja ma być po coś?
Nie po to - aby zapewnić etat lub powstrzymać placówkę przed jej likwidacją, nie po to aby ktoś mówił o sobie, że dba o inne dzieci - ale po to, aby te dzieci naprawdę nie czuły się inne.
Aby miały zapewnioną taką eduakcję by mogły dorosłe życie prowadzić na takim samym poziomie jak my wszyscy. Aby dano im szanse na takie życie.

Dlatego martwię się i dumam nad postawionym przez Janusza pytaniem?
Co możemy zrobić aby nie skonczyło się na gadaniu?
Karolina05-04-2002 01:07:42   [#80]

przepraszam, że tu

ale listy Renato wracają  -a mają iść do ciebie na nową skrzynkę
:-(
Ania05-04-2002 06:19:48   [#81]
Moje tez wróciły...
Renata05-04-2002 09:13:41   [#82]
Była awaria na włocławskich łączach..

Dziękuję Karolino... Szkoła rzeczywiście jest przyjazna, wtórnej selekcji nie robimy. Przyjedź. :-)
Ewa z Rz05-04-2002 09:25:20   [#83]

Właściwie to...

Każda wiejska szkoła jest integracyjna, jeżeli nie faktycznie to potencjalnie. Ja mam odpowiedni zapis w statucie i jest on ZAWSZE aktualny. W tej chwili mam tylko jedno dziecko dprawne inaczej i to nauczane indywidualnie, ale prowadzi je nauczyciel specjalista (wysokiej klasy), nie było to łatwe ale się udało.
Pisał tu ktoś, że z przepisami ok. Ale wystarczy drobiazg by baaardzo sprawę utrudnić. Wg przepisów takie dziecko jak moje ma prawo do naucz. indywidualnego w wymiarze 8 godzin (sic!). Skąd taka liczba to nie wiem, przecież zwiększenoie wymiaru o jedną godzinę znacznie ułatwiło by sprawę, a dla państwa są to groszowe oszczędności kosztem dzieci i to tych już tak bardzo skrzywdzonych. Mnie się udało wymusić na organie tą jedną godzinę więcej, ale musiałam w pewnym momencie położyć wszystko na szalę... Teraz drżę o los tego dziecka, bo będzie już musiało przejść do gimnazjum, a to wielka niewiadoma...
Jak czytałam Wasze posty to nasuneła mi się jescze jedna refleksja: Dzieci niepełnosprawne powinny móc się oswajać ze sprawnymi rówieśnikami ale i na odwrót! Dzieci sprawne powinny być wrażliwe na krzywdę innego dziecka, ale muszą wiedzieć, że nie wolno się litować tylko tzreba akceptować i trzktować zwyczajnie. To nie dziwoląg ale dziecko jak każde!
W tym celu stale współprazcujemy i odwiedzamy się nawzajem z warsztatami terapii zajęciowej.
Swego czasu maiałam w szkole uczennicę, która wymagała indywidualnej opieki z powodu swojej ułomności umysłowej, ale ponieważ była sprawna fizycznie PPP dała skierowanie do szkoły specjalnej a nie orzeczenie o nauczaniu indywidualnym. Rodzice nie wyyrazili zgody i dziewczynka uczęszczała do mojej szkoły. Była tylko jedna w danym roczniku, więc nie można było utworzyc oddziału integracyjnego (znowu przepisy!). Staraliśmy się jak mogliśmy pomóc, zrobiliśmy wszystko co potrafiliśmy, ale mamy świadomość, że można by było dla niej więcej zrobić, gdyby się miało specjalistyczne przygotowanie.

No i jescze parę słów "z drugiej strony". Jestem matką dziecka (obecnie 17 lat), które było kiedyś tylko dyslektyczne (ja o tym wówczas nie miałam bladego pojęcia!) a obecnie jest to zespoł nerwicowy z zaburzeniami koncentracji, pogłębiony jescze b. niską samooceną spowodowaną ciągłym pasmem szkolnych niepowodzeń. W tej chwili wiem, że szkoła taka jaka jest obecnie nie jest dla mojego dziecka. Ale jakie mam wyjście? Musi szkołę skończyć i zdać maturę. Dopiero wówczas będzie mógł się uczyć tak jak mu to odpowiada. Gdybym to wszystko co wiem teraz wiedziała gdy mój syn był w 1, 2 klasie sp, to obecnie miałby lepsze zdanie o sobie i z odwagą i nadzieją patrzył w przyszłość. Obecnie jest to młody stary człowiek. A dlaczego to wszystko? Bo uspokajano mnie w szkole, że nie trzeba do poradni, my się nim zajmiemy i wszystko będzie ok itd. Innymi słowy jak zwykle żadna przesada nie jest dobra, na pewno dzieci z takimi problemami nie jest tak dużo jakby to wynikało z orzeczeń poradni i na pwewno w wielu przypadkach można im pomóc w szkole, ale takie dzieci SĄ.
Tadeusz05-04-2002 09:40:41   [#84]

przejąć lotto

W Królestwie Hiszpanii działa taka pozarządowa organizacja ONCE. Wspomaga leczenie, naukę i zatrudnianie ludzi pokrzywdzonych przez los. Środki pozyskuje z działalności gospodarczej - prowadzi gry liczbowe i loterie (monopol?). Ma mnóstwo stałych punktów sprzedaży (kioseczki) i ruchomych - ludzie na wózach i z różnymi dysfunkcjami pojawiają się w miejscach publicznych, w lokalach, a nawet na przyautostradowych parkingach. Podobno zasadą jest zatrudnianie wyłącznie ludzi ze środowiska.
Może zebrałaby się tu grupa inicjatywna, której celem byłoby przeniesienie pomysłu na rodzimy grunt?
Renata05-04-2002 09:47:15   [#85]
Dzieci niepełnosprawne powinny móc się oswajać ze sprawnymi rówieśnikami ale i na odwrót! Dzieci sprawne powinny być wrażliwe na krzywdę innego dziecka, ale muszą wiedzieć, że nie wolno się litować tylko tzreba akceptować i trzktować zwyczajnie. To nie dziwoląg ale dziecko jak każde!
Nie tylko dzieci... my wszyscy.

Każdy z nas jest taki jaki jest.
beera05-04-2003 16:00:01   [#86]
Może zebrałaby się tu grupa inicjatywna, której celem byłoby przeniesienie pomysłu na rodzimy grunt?

Przypominam tamten watek zdaniem Tadeusza....
benedu gda05-04-2003 16:50:31   [#87]

A może by tak wagon trotylu

Przeczytałem ten roczny już wątek w ekspresowym tempie. Ja go drążę już od dziesięciu lat, kiedy to napisałem list otwarty w sprawie kształcenia dzieci niepełnosprawnych (dziś mamy podobny wątek - por. wątek podstawa kształcenia indywidualnego). Na nowo podsyłam go wszystkim ważnym w naszym kraju: Rzecznik Praw Obywatelskich dostał w tym tygodniu, w najbliższym dostaną go: Rzecznik Praw Dziecka, Premier, Minister Edukacji Narodowej i Sportu, Pełnomocnik RM ds. Osób Niepełnosprawnych, Prezes Najwyższej Izby Kontroli. My róbmy swoje i żądajmy tego samego od innych. To powinna być frajda dla każdego urzędnika - przygotować takie rozwiązania prawne, organizacyjne, finansowe, kadrowe, którymi wszyscy będą się zachwycać.

Problem trochę znam, bo przez osiem lat przyglądałem sie, jak moja żona pracuje na trzech poziomach w wiejskiej szkole (w konsekwencji reformy - zlikwidowanej), a teraz (od czterech lat) sam uczę w szkole niepublicznej (LO) uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, a na dodatek spotykam się jeszcze z tysiącami już nauczycieli z całej Polski, którym w tym całym bajzlu chce się jeszcze pracować ...

Na razie mamy kolejne odsłony afery Rywina, Michnika, Millera, Kwaśniewskiego, Brauna, etc. i komisji jedynych sprawiedliwych...

Renata05-04-2003 18:54:53   [#88]

Hm, tyle czasu minęło..

Teraz już V Forum KTI w Mielcu... Zapraszam na II Sesję Specjalną.
Karolina05-04-2003 20:53:40   [#89]

Mogę też zaprosic? :-))

I jeszcze...Asia jesteś niemozliwa :-))

Benedu - ja też chętnie się dołączę do tego wysyłania, poważnie:-))

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ]