Prolog:

"Nie, no to nie do wiary. Nie, to być nie może. Osiem lat podstawówki, cztery liceum. Potem pięć, bite, studiów, dyplom z wyróżnieniem, dwadzieścia lat praktyki, i oto mi płacą, jak by ktoś dał mi w mordę. Ja pierdolę, kurwa!" - mówił w "Dniu Świra" filmowy neurotyk-inteligent Adaś Miauczyński. Z bohaterem filmu Marka Koterskiego z pewnością utożsamia się wielu polskich świeżo upieczonych absolwentów kierunków humanistycznych. Nabitych w butelkę.

Humaniści mają w Polsce pod górkę. Rynek pracy nie chce ich chłonąć, resort nauki promuje kierunki ścisłe, a oni dalej robią swoje - dołączają do grona adeptów modnych kierunków studiów, po których można co najwyżej wyć do księżyca. Czy zatem pieniądze na kształcenie humanistów idą w błoto?

Taki wniosek byłby dla wielu z nich niezwykle krzywdzący zważywszy na fakt, że tyrali przez kilka lat żyjąc złudzeniami, że wchłonięta nauka zaprocentuje w przyszłości.

Warto podkreślić, że nie tylko humaniści mają po studiach problem ze znalezieniem pracy. Na początku br. w urzędach pracy było zarejestrowanych blisko 39 tysięcy absolwentów poniżej 27. roku życia. Ale większość z nich stanowili właśnie nasi bohaterowie. Co ciekawe winą za taki stan rzeczy można po części obarczyć uczelnie. To one płodzą rokrocznie tysiące absolwentów kierunków humanistycznych, to one każdego roku otwierają coraz to nowe kierunki studiów, na których lepieni są przyszli politolodzy, dziennikarze, czy socjolodzy, o psychologach nie wspominając.

Humaniści są na cenzurowanym. Eksperci często karcą ich wybory, podając w wątpliwość predyspozycje intelektualne umysłów nie-ścisłych: "Takie kierunki wybierają w dużej mierze średniacy, którzy nie do końca mają pomysł na siebie. Na socjologię czy politologię rzadziej trafiają intelektualne orły" - mówiła dziennikowi "Metro" prof. Krystyna Szafraniec, socjolog młodzieży, współautorka raportu o młodych.

Podobne opinie i intensywna promocja kierunków ścisłych przez resort nauki skutecznie zniechęcają maturzystów do ubiegania się o miejsca na studiach humanistycznych. Już podczas ubiegłorocznej rekrutacji na studia wyższe po raz pierwszy od 20 lat było więcej chętnych do studiowania na politechnikach, niż na uniwersytetach. Młodzi ludzie nie chcą dołączać do grona bezrobotnych magistrów-idealistów. Wybierają lepszą przyszłość, a nie często bezwartościowe dyplomy i wysoką średnią.

Szkoda tylko, że mędrcy z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego reformując ostatnio swoją działkę nie wymyślili takich rozwiązań, które wymogłyby na uczelniach zmniejszanie liczby miejsc na bezwartościowych kierunkach studiów. Na tych wszystkich dziennikarstwach, stosunkach międzynarodowych, europeistykach, socjologiach, resocjalizacjach, na studiach prawniczych wreszcie, na których studiują tabuny zaślepionych wizją kariery młodzi ludzie (nikomu nie umniejszając). Wystarczy przecież przeanalizować dane płynące z rynku pracy i tak zreformować (przynajmniej publiczne) szkolnictwo wyższe, by uczelnie nie kształciły za nasze pieniądze nowych rzesz bezrobotnych. Ale dla uczelni liczy się kasa i zazwyczaj mają w głębokim poważaniu los swoich absolwentów. Od nowego roku akademickiego będą co prawda monitorować absolwenckie kariery, ale o wiele lat za późno. Przez wieloletnie zaniechania i kult studiów tysiące młodych ludzi nie wiedzą, co począć ze swoim życiem. Z dyplomami magistrów w kieszeni.

Epilog:

"Dlaczego władza każdej maści ma mnie za nic? Czy czerwona, czy biała, jestem dla niej śmieciem, kurwa! Pod każdą władzą czuję się jak kundel! Czemu nie jestem chamem ze sztachetą w ręku?" - Adaś Miauczyński. Humanista. (cytat z filmu "Dzień świra", reż. Marek Koterski).