Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
oświatowy przegląd prasy |
Gaba | 06-11-2009 05:12:27 [#5302] |
---|
Adaa, no wiesz? przecież sama wklejałaś linka do GIS. Wzór? np. Melduję wykonanie... |
Adaa | 06-11-2009 07:58:40 [#5303] |
---|
Gaba, info miałam z prasy a nie od GIS:-)
Więc z jakiej racji miałam mówić, że znam ten raport - będę go znała począwszy od 11 listopada.
|
Gaba | 06-11-2009 08:36:36 [#5304] |
---|
;-) |
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 10-11-2009 18:47:48 [#5306] |
---|
Zadaję wypracowania
-
Doświadczenie mówi mi, że dziecko najlepiej przyswaja wiedzę, gdy
pracuje w ciszy. Samodzielnie. Dlatego lubię im zadawać wypracowania na
lekcjach, a sama wtedy najczęściej esemesuję z koleżankami. Nie mam
kiedy się z nimi spotykać, bo po pracy do domu, do dzieci. One też mają
rodziny, więc zostaje nam kontakt telefoniczny. Nie wiem, może w ten
sposób tłumaczę się sama przed sobą z tego, że mi się nie chce. I że
tak naprawdę to tej pracy nie lubię. Próbowałam sił w wydawnictwie, ale
zredukowali zatrudnienie. Ja sobie pogadam, a i dzieciom to na dobre
wyjdzie, bo przynajmniej pomyślą samodzielnie.
Dorota J., 30 lat, nauczycielka języka polskiego, szkoła podstawowa
http://wyborcza.pl/1,75480,7225185,Praca_nie_zajac.html?as=3&ias=4&startsz=x
|
grażka![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_66.jpg) | 10-11-2009 21:41:28 [#5307] |
---|
lat 30? To nie to młode, zdolne, nieskażone komuną pokolenie pedagogów?
|
krystyna | 17-11-2009 00:15:00 [#5311] |
---|
Polska szkoła zła dla e-mózgów?
Dzieci wychowane na nowych mediach myślą inaczej – takiego zdania są naukowcy, którzy badali ich mózgi metodą rezonansu magnetycznego. Producenci interaktywnych tablic i innych edukacyjnych gadżetów promują te badania przekonując, że szkoła bez nowego sprzętu się nie obejdzie. Warto jednak zadać pytanie – czy e-mózg to lepszy mózg?
http://di.com.pl/news/29510,1,0,Polska_szkola_zla_dla_e-mozgow.html
|
krystyna | 17-11-2009 00:16:10 [#5312] |
---|
Polskie uczelnie w światowym ogonie
2009-11-09, 08:40
Tylko dwa polskie uniwersytety - Warszawski i Jagielloński - znalazły się na liście 500 najlepszych uczelni świata. "Dziennik-Gazeta Prawna" podaje wyniki najnowszego prestiżowego rankingu przygotowanego przez Uniwersytet Shanghai Jiao Tong.
To ogromny wstyd, szczególnie, że to właśnie na podstawie tej listy wyrabiana jest powszechna opinia o stanie szkolnictwa wyższego poszczególnych państw - cytuje gazeta słowa byłego wiceprezesa Narodowego Banku Polskiego, profesora Krzysztofa Rybińskiego.
http://wiadomosci.polska.pl/nauka/article,,id,399738,from,rss.htm
|
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 18-11-2009 19:49:35 [#5314] |
---|
mną nie wstrząsnął - czytałem parę dni temu na papierze - zbyt wiele tam schematyzmów, które budza moje watpliwości
|
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 20-11-2009 09:28:18 [#5315] |
---|
wesoła szkoła
http://www.tvn24.pl/0,1629618,0,1,uczniowie-wzieli-przyklad-z-pijanej-nauczycielki,wiadomosc.html
|
malmar15 | 21-11-2009 20:10:18 [#5321] |
---|
Przedwczesna szkoła szkodzi nauce
Brytyjscy
naukowcy podali do wiadomości wyniki raportu „Cambridge Primary
Review”- dzieci, które później trafiają do szkoły, osiągają o wiele
lepsze wyniki niż ich wcześnie edukowani koledzy.
Naukowcy
analizują w 600- stronicowym raporcie z trwających ponad 4 lata badań
brytyjski system edukacji, w którym obowiązek szkolny od lat 5
wprowadzono już W połowie XIX, tak aby dzieci mogły skończyć edukację w
wieku 12 lat i pójsć do pracy (tak jak w epoce wiktorianskiej).
Brytyjski
model nauczania nazywany jest często pejoratywnie "zimnym chowem", gdyż
zupełnie uwzględnia potrzeb emocjonalnych dzieci. Przyczyną tego jest
wzrost agresji i zaburzeń zachowania wśród angielskich dzieci i
nastolatków, otyłość, depresje, uzależnienia, otępienie intelektualne.
W Wielkiej Brytanii przestaje dziwić nawet czterolatek w szkole. Rodzice
biorący udział w badaniu przyznają, że już po dziesięciu dniach pobytu
w szkole spokojne, grzeczne, pokojowo nastawione do świata dziecko
zaczęło być agresywne, pluć, kopać, popychać.
Taka
zmiana zachowania nie jest związana z osoba nauczyciela, ale z
odebraniem dziecku możliwości zabawy i spędzania czasu w beztroski
sposób, poniewaz takie sa potrzeby rozwojowe dziecka w wieku do 6 lat.
Źródło: Rzeczpospolita |
EwaBe | 26-11-2009 13:34:59 [#5324] |
---|
- Gazeta.pl/Rynek Zdrowia
- 2009-11-25 09:55:00
Nauczyciele
wprawdzie się szkolą, ale co z ich uprawnieniami?
We wrześniu do
gimnazjów wprowadzono nowy przedmiot o nazwie edukacja dla bezpieczeństwa. W
ramach lekcji gimnazjaliści mają uczyć się m.in. struktur obronnych państwa,
organizowania działania w przypadku zagrożenia życia, zdrowia lub mienia oraz
udzielania pierwszej pomocy. W praktyce przedmiotu nie ma, bo nie ma go kto
uczyć.
Nauczyciele ruszyli więc na studia podyplomowe, by zdobyć kwalifikacje.
Studia, trwające trzy semestry i kosztujące 3600 złotych, uruchomił m.in.
Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie. 60 nauczycieli podjęło tam naukę, by
spełnić wymogi przewidziane dla osób, uczących nowego przedmiotu.
Pod koniec wakacji Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie, zgodnie z
którym nauczyciele uprawnieni do prowadzenia zajęć edukacyjnych z jej
udzielania muszą odbyć kurs kwalifikacyjny zakończony egzaminem i powtarzany co
pięć lat. Płatny kurs (jego koszty jeszcze nie są znane, a plany nauczania
dopiero powstają) mają prowadzić Ośrodki Doskonalenia Nauczycieli (ODN). Żadne
kursy pierwszej pomocy, które nauczyciele przeszli do tej pory, ani podyplomowe
studia z edukacji dla bezpieczeństwa z niego nie zwalniają.
Oznacza to, że nauczyciele kształcący się na uniwersytecie, a nie w ODN,
pełnych uprawnień do nauczania nie zdobędą. Osobno muszą przejść w ośrodku kurs
z udzielania pierwszej pomocy.
Monika Topolnicka-Stolzman, kierownik działu dydaktyki Uniwersytetu
Pedagogicznego nie widzi w tym winy uniwersytetu i nie uważa, że uczelnia
pospieszyła się, otwierając kierunek przed wydaniem przez resort zdrowia
rozporządzenia. Topolnicka-Stolzman twierdzi wręcz, że to Ministerstwo Zdrowia
spóźniło się z rozporządzeniem, bo wprowadzenie lekcji pierwszej pomocy w
szkołach zakłada już ustawa o ratownictwie medycznym z 2006 roku.
Uniwersytet zapowiada zatem interwencję w Ministerstwie Nauki i liczy na
rozmowy między resortem zdrowia i nauki.
Resort edukacji w całej sytuacji nie widzi problemu. Bożena Skomorowska z
biura prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej twierdzi, że szkoły mogą
do prowadzenia zajęć z udzielania pierwszej pomocy zatrudnić lekarzy lub
ratowników medycznych, a nauczyciele po studiach podyplomowych z tego zakresu
mogą wykładać uczniom pozostałe zagadnienia. Ministerstwo Zdrowia nie komentuje
całej sprawy, a nauczyciele przysposobienia obronnego piszą skargę do rzecznika
praw obywatelskich. Bo choć od lat uczą pierwszej pomocy w liceach, również
oni, by dalej to robić, będą musieli zaliczyć kurs w ODN.
Kłopotliwa pierwsza pomoc w szkole
26 listopada 2009
Prawie setka
nauczycieli zapłaciła za studia podyplomowe na krakowskim Uniwersytecie
Pedagogicznym, by w gimnazjach uczyć m.in. pierwszej pomocy. Uprawnień do
prowadzenia lekcji jednak nie zdobędą. Ani uczelnia, ani wprowadzające pierwszą
pomoc do szkół ministerstwa nie poczuwają się do winy za straconą nauczycielską
kasę.
We wrześniu tego roku do gimnazjów wszedł nowy
przedmiot - “edukacja dla bezpieczeństwa”. Ale tylko teoretycznie. Praktycznie
w żadnej krakowskiej szkole go nie ma, bo przedmiotu nie ma kto uczyć. Dlatego
dyrektorzy gimnazjów wysłali nauczycieli na studia podyplomowe.
W październiku na Uniwersytecie Pedagogicznym “edukację dla bezpieczeństwa”
rozpoczęło 60 osób. Połowa z nich kontynuuje studia. Trzy semestry kosztują
3600 zł, nauczyciele płacą z własnej kieszeni. A tu niespodzianka! Właśnie
okazało się, że studia będą uprawniać do uczenia nowego przedmiotu tylko w
trzech czwartych.
Jak to możliwe? W ramach lekcji gimnazjaliści
mają uczyć się m.in. struktur obronnych państwa, organizowania działania w
przypadku zagrożenia życia, zdrowia lub mienia oraz udzielania pierwszej
pomocy. Problem stanowi pierwsza pomoc. Pod koniec wakacji Ministerstwo Zdrowia
wydało rozporządzenie, zgodnie z którym nauczyciele uprawnieni do prowadzenia zajęć
edukacyjnych z jej udzielania muszą odbyć kurs kwalifikacyjny zakończony
egzaminem i powtarzany co pięć lat. Płatny kurs (jego koszty jeszcze nie są
znane, a plany nauczania dopiero powstają) mają prowadzić Ośrodki Doskonalenia
Nauczycieli. Żadne kursy pierwszej pomocy, które nauczyciele przeszli do tej
pory, ani podyplomowe studia “edukacja dla bezpieczeństwa” z niego nie
zwalniają.
- Pięknie! Płacimy za studia, które powstały z myślą o kształceniu fachowców
konkretnego przedmiotu i nagle okazuje się, że nie będziemy mieli pełnych praw
do jego uczenia - denerwuje się Anna Monczyk, która zaczęła studiować na UP w
październiku. Gabriela Olszowska, dyrektorka gimnazjum, w którym Monczyk uczy
geografii, dodaje: - Sama namawiałam nauczycielki, którym brakowało godzin do
pełnego etatu, by poszły na te studia. Teraz widzę, że namówiłam ich do
kupienia czegoś bezwartościowego.
Uczelnia odpiera zarzut: - Wyposażamy naszych słuchaczy w wiedzę, która
wielokrotnie przewyższa wymagania wobec nauczycieli zawarte w rozporządzeniu
ministra edukacji. Nie rozumiem, jak kurs kwalifikacyjny może być wyżej ceniony
niż dyplom ukończenia państwowej uczelni - mówi Monika Topolnicka-Stolzman,
kierowniczka działu dydaktyki UP.
Na pytanie, czy uczelnia nie pospieszyła się z otwieraniem kierunku,
odpowiada: - Wprowadzenie lekcji pierwszej pomocy w szkołach zakłada ustawa o
ratownictwie medycznym z 2006 roku! To Ministerstwo Zdrowia spóźniło się ze
swoim rozporządzeniem o trzy lata.
Uniwersytet zapowiada interwencję w Ministerstwie Nauki. I obiecuje, że nie
zostawi studentów “na lodzie”. - Liczymy na rozmowy między resortami, które
wyprostują sytuację - mówi Topolnicka-Stolzman.
Czy resort nauki zajmie się problemem? Spytaliśmy o to, ale odpowiedź
jeszcze nie nadeszła. Za to resort edukacji w całej sytuacji nie widzi
problemu. Bożena Skomorowska z biura prasowego MEN podkreśla: - Lekcje z
udzielania pierwszej pomocy to tylko część zajęć w ramach przedmiotu “edukacja
dla bezpieczeństwa”. Szkoły mogą do ich prowadzenia zatrudnić lekarzy lub
ratowników medycznych, a nauczyciele po studiach podyplomowych z tego zakresu
mogą wykładać uczniom pozostałe zagadnienia.
Tyle że ratownicy i lekarze drogo się cenią. Rynkowa cena kursu pierwszej
pomocy to koszt rzędu 1600 zł.
Piotr Olechno, rzecznik ministra zdrowia, nie chce komentować sprawy. Prosi
o przesłanie pytań mailem. To już trzeci mail, który wysyłamy do resortu. Na
pytanie, czemu rozporządzenie stawia kursy kwalifikacyjne nad studiami, wciąż
nie mamy odpowiedzi.
Tymczasem skargę do rzecznika praw obywatelskich na rozporządzenie
Ministerstwa Zdrowia piszą już nauczyciele przysposobienia obronnego z Krakowa.
Choć od lat uczą pierwszej pomocy w liceach, również oni, by dalej to robić,
będą musieli przejść kurs i zdać egzamin.
Źródło:
Gazeta Wyborcza Kraków
|
AsiaJ | 26-11-2009 16:12:31 [#5325] |
---|
Renata Czeladko 26-11-2009, ostatnia aktualizacja 26-11-2009 04:33
Minister edukacji myśli o wprowadzeniu nowego stopnia awansu zawodowego nauczycieli
Minister Katarzyna Hall chce zmian w Karcie nauczyciela. Resort już nad nimi pracuje. Chodzi przede wszystkim o reformę awansu zawodowego nauczycieli.
http://www.rp.pl/artykul/15,397462_Liderzy_pomoga__nauczycielom__.html post został zmieniony: 26-11-2009 16:14:05 |
AsiaJ | 26-11-2009 16:24:57 [#5327] |
---|
O proszę :-)
|
ejrut![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_2986.jpg) | 26-11-2009 17:27:46 [#5328] |
---|
Super...pamiętam jak asia o tym mówiła....słuchają jej tam:))) |
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 26-11-2009 20:07:50 [#5329] |
---|
holujemy tę ideę o d 4 lat, pani minister słyszała o niej ze 100 razy i cieszę się że słucha
o to chodzi, bardzo dobrze, pochwalam z całego serca
|
Małgosia | 26-11-2009 23:00:19 [#5330] |
---|
A ja się boję sformalizowania i fasadowości tego "liderstwa". Podłączenie tego do awansu w obecnym kształcie tym właśnie grozi.
Tak naprawdę, gdy się czyta wymagania na dyplomowanego, to tam masę zadań liderskich jest, czyż nie? I co? Zdewaluowało się.
Ciekawa jestem wymagań na ten nowy stopień - może moje powyższe obawy są przedwczesne?
|
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 26-11-2009 23:06:40 [#5331] |
---|
nie są
to nie powinien być stopień awansu lecz funkcja - zadaniowa
"awans" należy zlikwidować
post został zmieniony: 26-11-2009 23:07:34 |
erra | 27-11-2009 21:17:56 [#5333] |
---|
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7305835,Spor_o_domeny__Czy_firma_ze_Slaska_wyludza_od_szkol.html |
AsiaJ | 30-11-2009 12:39:19 [#5340] |
---|
Bez szkoły, ale na pewno fachowiec
Renata Czeladko 30-11-2009, ostatnia aktualizacja 30-11-2009 03:31
By zdobyć „papiery” ślusarza czy mechanika, nie będzie już trzeba kończyć zawodówki ani technikum.
Zegarmistrz Jacek Pawlikowski z Będzina, w zawodzie od 1979 r., jest przekonany, że fachu nie można się inaczej nauczyć niż w warsztacie rzemieślnika. – W szkole zawodowej uczyliśmy się teorii: materiałoznawstwa, rysunku technicznego. Ale dopiero na praktykach u zegarmistrza poznawaliśmy tajniki zawodu – wspomina.
Dodaje, że podstaw można się nauczyć w ciągu roku pracy w warsztacie. Tajemnice zegarmistrzostwa poznaje się przez całe życie. – Po krótkim kursie można najwyżej wymieniać baterie w zegarkach – podkreśla.
http://www.rp.pl/artykul/19,399243_Bez_szkoly__ale_na_pewno_fachowiec_.html |
AsiaJ | 30-11-2009 12:46:09 [#5341] |
---|
Niewielu uczniów może na przerwie chrupać jabłka
Mariusz Goss 30-11-2009, ostatnia aktualizacja 30-11-2009 03:29
Program „Owoce w szkole” poniósł klęskę, bo brakuje dostawców.
– Realizujemy unijny program na własne ryzyko, dlatego wiele firm zrezygnowało – mówi Zbigniew Grześkowiak, współwłaściciel rodzinnej firmy z Kórnika (Wielkopolska). – Mogę stracić na dostarczaniu owoców i warzyw dla uczniów.
Jabłka, gruszki, marchew, papryka, rzodkiewki i ogórki docierają zaledwie do jednej trzeciej szkół w kraju, które zgłosiły się do akcji, bo chcą uczyć dzieci z klas I – III zdrowego odżywiania. Najgorzej jest w województwie lubelskim – tu produkty nie trafiają do żadnej placówki. Dlaczego? – Producentów warzyw i owoców jest u nas pod dostatkiem, ale nie mają transportu – tłumaczy Piotr Sawicki, wicedyrektor Agencji Rynku Rolnego w Lublinie. – Sprawdzili koszty wynajmu transportu i stwierdzili, że się im nie opłaca.
http://www.rp.pl/artykul/19,399242_Niewielu_uczniow_moze_na_przerwie_chrupac_jablka.html |
bosia | 30-11-2009 18:53:16 [#5343] |
---|
baterie w zegarku mogę sobie i bez kursu zmienic;-) |
bogna![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_13.jpg) | 30-11-2009 20:44:46 [#5344] |
---|
ten zawodowy news [#5340] pozowlę sobie przekleić do zawodowego :) |
skadam | 01-12-2009 15:14:09 [#5347] |
---|
cala prawda o kuratorze Dzigańskim |
ania03 | 01-12-2009 18:23:46 [#5349] |
---|
Prosiłam o "audiencję" u kuratora Dzigańskiego. Sekretarka wpisała mnie do zeszytu, ja podpisałam.
Pani poinformowała mnie, ze terminy są 2-tygodniowe.
Kilkakrotnie przypominałam się, to trwa już od początku czerwca - jak na razie bez skutku. |
Gaba | 02-12-2009 12:24:51 [#5350] |
---|
Nawet psa nie przewiozłabym w bagażniku, a co dopiero dziecka - oburza się matka uczennicy ze Szkoły Podstawowej nr 32 w Białymstoku. W ten sposób dziewczynka pojechała na zawody sportowe. Rodziców oburza także to, że dzieci uczestniczące w wyjeździe musiały się składać po 10 zł - czytamy w serwisie mmbialystok.pl Incydent miał miejsce w ubiegłym tygodniu. Nauczycielka wychowania fizycznego postanowiła zawieźć zawodniczki na międzyszkolne zawody siatkarskie do Starosielc własnym samochodem. Ponieważ uczennic było w sumie dziewięć, pomoc zaoferował też jeden z rodziców. Mimo to, nauczycielka wzięła do auta o jedno dziecko za dużo. Samochód był kombi, więc poleciła dziewczynce usiąść w bagażniku. W ten sposób przewiozła też inne dziecko z powrotem. Wiadomość szybko obiegła szkołę i dotarła do rodziców. REKLAMA Czytaj dalej - Byłam zszokowana - opowiada mama jednej z uczennic, prosząc o zachowanie anonimowości. - Córka nie dostrzegła w tym nic złego i opowiedziała mi o tym, jako o atrakcji. Trudno się dziwić, dla dziecka mogła być to frajda. Ale ja wyobraziłam sobie, co mogło stać się córce, gdyby doszło do wypadku. Nie rozumiem, jak nauczycielka mogła do tego dopuścić? - mówi. Sprawą wyjazdu zajęła się dyrekcja szkoły. - Nauczycielka złamała wszelkie przepisy - przyznaje Lech Szargiej, dyrektor SP nr 32. - Sam jestem tym zdziwiony, bo nigdy coś podobnego nie miało u nas miejsca, a nauczycielka jest osobą doświadczoną i lubianą przez uczniów - dodał. |
|