Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
oświatowy przegląd prasy |
fredi | 14-09-2009 19:12:48 [#5201] |
---|
co mam za złe absolwentom
Nle się angażują, pomagają itp itd a taki absolwent sobie powie
Nauczyciele koncentrują się na tym, by uczniowie osiągali jak najlepsze
wyniki na testach, bo z tego są rozliczani. Jest trochę tak, jakbyśmy
byli robotami, które mają zapewnić dobry wynik szkole - powiedziała mi
o swoim liceum najstarsza córka, obecnie studentka.
|
malmar15 | 18-09-2009 06:54:24 [#5204] |
---|
MEN zezwala jednak na używane podręczniki
Po
publikacji artykułu w Gazecie Wyborczej, resort edukacji wycofał się z
nakazywania nauczycielom korzystania wyłącznie z nowych podręczników do
nowej podstawy programowej.
MEN podjęło taką decyzję po tym,
jak ujawniono w Gazecie informacje o tym, że do nowej podstawy zostały
dopuszczone stare podręczniki z niewielkimi zmianami, więc uczniowie,
których nie stać na nowe, mogą korzystać ze starych, po uwzględnieniu
przez nauczyciela różnic.
Ze zmiany mogą cieszyć się rodzice -
będą mogli zaoszczędzić nawet więcej o połowę na podręczników dla
dzieci idących do pierwszej klasy szkoły podstawowej lub gimnazjum.
Źródło: Gazeta Wyborcza |
Gaba | 18-09-2009 09:28:38 [#5206] |
---|
Marek, jak to dobrze, że człowiek ma swój "ep", swoje wyrozumienie i naprawdę umie podejmować własne odpowiedzialne decyzje.
Winię - doprawdy tak, tych, co nie umieli, mieli w nosie zwyczajne myślenie, bali własnej roztropnej decyzji. Jako dyrektor wiedziałam, że tak będzie z książkami, znam się na swojej robocie... |
zgredek | 18-09-2009 18:11:03 [#5207] |
---|
Uczeń coraz bardziej przedsiębiorczy
Fot. Stock Photo
Prawdziwy dramat. W ciągu roku ponad 22 tys. świeżo upieczonych absolwentów nie znalazło pracy - alarmuje "Puls... »
14 wrz, 06:12
Polska nadrabia straty w edukacji ekonomicznej i od 2012 r. do programu liceum wchodzi nowy, fakultatywny przedmiot - ekonomia w praktyce. To krok w dobrym kierunku, ale wciąż jesteśmy zacofani w stosunku do krajów Unii Europejskiej.
Nowy przedmiot to efekt reformy programowej, przygotowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Głównym celem reformy jest dostosowanie programów nauczania do zmieniającej się rzeczywistości.
W szkołach ponadgimnazjalnych zmiany będą wdrażane od 2012 r. Ekonomia w praktyce pojawi się w ofercie edukacyjnej szkoły jako dodatkowy przedmiot. Jego pomysłodawcą jest Jarosław Korba, pedagog z V Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie, który był jednym z ekspertów pracujących nad reformą programową.
Według Korby przedmiot ma być szansą dla pomysłowych nauczycieli i ciekawą propozycją dla uczniów, którzy chcą uczyć się przedsiębiorczości w praktyce.
Duży nacisk ma być położony na pracę zespołową. - Uczniowie maja pracować w grupie i wspólnie realizować projekt. Nie wskazana, ale możliwa jest praca indywidualna - podkreśla Korba w rozmowie z portalem Onet.pl. W czasie 30 godz. zespół będzie miał za zadanie zaplanować przedsięwzięcie o charakterze ekonomicznym, dokonać analizy możliwości realizacji, zorganizować przedsięwzięcie i na koniec pochwalić się efektami na forum szkoły. Dozwolone są wszelkie projekty o charakterze ekonomicznym, np. prowadzenie firmy uczniowskiej, czy udział w symulacji gry giełdowej.
- Młodzież nauczy się współpracy i komunikacji. Uczniowie będą musieli dojść do porozumienia co do celów i sposobów realizacji zaplanowanego przedsięwzięcia, podzielić zadania i doprowadzić do jego realizacji - opowiada Korba. - Teraz mamy społeczeństwo egoistów, które nie potrafi się dogadać - dodaje pedagog.
Podobne działania już teraz są podejmowane w liceach. Uczniowie, w ramach różnych kół lub fakultetów, angażują się np. w produkcję i dystrybucję gadżetów związanych ze szkołą. Teraz będzie miała nadane ramy programowe, a dzięki temu zyska ranga przedmiotu oraz będzie ułatwiona jego organizacja w strukturze szkoły.
Do nowego przedmiotu sceptycznie podchodzi Krzysztof Strzelecki, pracownik naukowy i nauczyciel w I Liceum Ogólnokształcącym w Słupsku. Jego zdaniem takie praktyczne zajęcia sprawdzą się w liceach profilowanych, np. ekonomicznych lub budowlanych oraz w szkołach zawodowych. - W liceach ogólnokształcących bardziej przydałaby się edukacja ekonomiczna, pomoc w zrozumieniu wskaźników - dodaje Strzelecki. Tym bardziej, że ekonomia w praktyce będzie uzupełnieniem przedmiotu podstawy przedsiębiorczości, który jest obowiązkowy w programie nauczania od 2002 r., czyli od poprzedniej reformy programowej.
|
słonko | 30-09-2009 13:09:18 [#5211] |
---|
http://dziecko.onet.pl/33715,0,0,dobroczynca_czy_kat,artykul.html
na pewno kontrowersyjne
|
hania![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_42.jpg) | 30-09-2009 14:34:11 [#5212] |
---|
włos mi się zjeżył
i się poryczałam po grażki linku.....
|
Gaba | 30-09-2009 16:52:05 [#5213] |
---|
Dla
ponad 100 dzieci nie starczyło w tym roku miejsca w chrzanowskich
przedszkolach. To, jak twierdzi wiceburmistrz Chrzanowa Stanisław
Dusza, wina obowiązujących przepisów. Zgodnie z nimi grupy przedszkolne
mogą liczyć maksymalnie 25 dzieci. Gdyby tę liczbę zwiększyć do 30, w
chrzanowskich przedszkolach znalazłoby się miejsce dla wszystkich
chętnych.
- Mam dwójkę małych dzieci i dlatego
nie mogę podjąć pracy. W tym roku chciałam zapisać choć jednego z synów
do przedszkola, ale ponieważ jestem bezrobotna, moje podanie odrzucono.
Okazuje się, że w pierwszej kolejności przyjmowane są dzieci z tych
rodzin, gdzie obydwoje rodzice pracują albo te, które wychowują samotne
matki - przyznaje Agnieszka z Chrzanowa, która składała podania w kilku
placówkach. Wszędzie usłyszała to samo, że gdyby miała pracę, jej
dzieci zostałyby przyjęte. Tyle, że zajmując się małymi dziećmi, matka
nie ma jej kiedy szukać. W podobnej sytuacji są też inni mieszkańcy. W
chrzanowskich przedszkolach nie starczyło w tym roku miejsc dla ponad
100 dzieci. Z roku na rok rodziców chętnych do zapisania dziecka do
przedszkola jest w gminie Chrzanów coraz więcej. Niewiele osób stać na
opiekunkę do dziecka czy prywatne przedszkole. Niestety miejsc w
placówkach jest o wiele mniej niż przedszkolaków. Z kolei gminy nie
stać na budowanie nowych placówek. Wydawałoby się, że problem jest nie
do rozwiązania. Zdaniem wiceburmistrza Stanisława Duszy rozwiązanie
jest jednak bardzo proste. Wystarczyłoby zwiększenie liczby dzieci w
oddziałach przedszkolnych. Obecnie grupa nie może liczyć więcej niż 25
osób. - Tak naprawdę przez cały rok przynajmniej 30 proc. dzieci nie
chodzi na zajęcia, bo chorują. Liczbę dzieci w oddziałach spokojnie
można by więc zwiększyć, nie tworząc przy tym tłoku. Przyjęcie
dodatkowych 5 przedszkolaków w każdej grupie dałoby aż 200 miejsc w
przedszkolach. Miejsca starczyłoby dla wszystkich, którzy zostali w tym
roku odesłani z kwitkiem, a nawet jeszcze by zostało - uważa Stanisław
Dusza, wiceburmistrz Chrzanowa, który odpowiada za sprawy oświaty.
Niestety zwiększenie liczby dzieci w grupach wymagałoby zmiany
przepisów, które obecnie nie dają takiej możliwości. Nawet jedno
dziecko za dużo w grupie mogłoby ściągnąć na gminę prawdziwe kłopoty w
przypadku kontroli nadzoru pedagogicznego.
Z informacji Urszuli Żyły, zastępcy dyrektora Zarządu Szkół i
Przedszkoli w Chrzanowie wynika, że w tym roku do chrzanowskich
przedszkoli zapisano 980 dzieci. Najwięcej jest 5-latków, to w sumie
336 dzieci. Z kolei 4-latków jest 235, 3-latków 154, a 6-latków 248.
Edukację w przedszkolu rozpoczęło też jedno dziecko w wieku 2,5 lat.
W sumie coś w tym jest... to wina przepisów... zwiększyć liczebność grup - można nawet do 100, wtedy wszystkie dzieci w jednej sali się pomieszczą. Szkoda, że ten Pan nie pomyślał o 4 nowych oddziałach - ale to byłyby etaty... a więc zwalamy na przepisy.
|
Gaba | 02-10-2009 22:19:04 [#5218] |
---|
My to wiemy, ale... - np. mam tak skonstruowany bon, że... tylko wtedy mogę parę godzin ekstra wykombinować... |
Gaba | 06-10-2009 07:44:40 [#5219] |
---|
Drukuj
Fot. Stock Photo
Michał
ma dyplom z resocjalizacji i kręci placki na pizzę. Kasia uczyła się
prawa, żeby podlewać kwiatki w firmie ojca. - Studia są niebezpieczne –
mówią absolwenci wyższych uczelni. – Pozwalają nam się łudzić, że
będziemy pożądani na rynku pracy.
Michał
M. ma 27 lat i wyższe wykształcenie resocjalizacyjne zdobyte na
Uniwersytecie Warszawskim. Nie szuka jednak pracy w zawodzie, zraził
się podczas stażu w podwarszawskim ośrodku dla trudnej młodzieży.
Dzieciaki pluły mu w sweter, wyzywały od najgorszych. – Podchodzę do
takiego 13-letniego Krzysia i pytam: jak się masz? A on na to: „Sp…aj,
bo albo ja albo mój starszy brat tak ci naj…my, że nie wstaniesz” –
opowiada Michał. – Któregoś dnia patrzę na ścianę, a na niej napis
markerem pociągnięty: „Pan Michał to pedał”. Wtedy postanowiłem odejść.
I odszedł. Do sieciowej pizzerii, gdzie od dwóch lat kręci placki i
zalewa je pomidorowym sosem za 1,7 tys. zł miesięcznie. Kiedy spytasz
go o zawodowe ambicje, to odpowie, że się ich wyzbył, że wprawdzie
myśli o przyszłości, ale nie ma jeszcze nowego planu na życie. O
studiach mówi, że nie przygotowały go do zawodowego życia, że zamiast
tego karmiły go etosem inteligenta-społecznika. – Zwyczajna farsa.
Wybierając te studia, postawiłem na złe konie – wyznaje.
Ewelina R. w czerwcu ukończyła 28 lat i studia marketingowe w jednej z
tych prywatnych szkół w Poznaniu, gdzie jedynym warunkiem zaliczenia
semestru jest wpłata czesnego. Podczas studiów nie szukała praktyk, nie
nadbierała zawodowego doświadczenia. Dlatego kiedy po trzech miesiącach
intensywnych starań o pracę dostała angaż w salonie operatora telefonii
komórkowej, ucieszyła się szczerze i pomyślała: „Dobre zajęcie na
przeczekanie. Chwilę tu popracuję, a w międzyczasie rozejrzę się za
czymś lepszym”. – Wiele moich koleżanek zarabia pieniądze w podobny
sposób albo pracują u swoich ojców – zauważa Ewelina i dodaje: –
Studentki to są gotowe nawet sprzedawać zapiekanki w podziemiach przy
Metrze Centrum. Czy wiesz jak tam śmierdzi?
Ewelina nie zamierza brudzić sobie rąk. Zamiast tego pokazuje telefony,
podtyka klientom prospekty i opowiada o cennikach. I nieważne, że co
miesiąc na kosmetyki i kino wydaje równowartość swojej pensji – 1,5
tys. zł (mieszkanie i codzienne sprawunki wciąż opłacą jej rodzice). –
Pracuję dopiero kilka tygodni, ale mam już tego dość. Większość ludzi i
tak przychodzi do salonu tylko pooglądać aparaty. Chciałabym robić coś
poważniejszego. Pracować w banku albo być asystentką prezesa jakieś
ważnej firmy.
Maciek B. (także 28 lat) jest jej przeciwieństwem. Umysł analityczny.
Kiedy dostaje wypłatę, sporządza listę stałych wydatków w Excelu. Ma
dyplom z zarządzania i dobrze wie, że na dziecko i żonę zarobi
najlepiej kelnerując w restauracji na warszawskiej starówce. Ale tej
lekcji nie odebrał na studiach. Pracuje sześć dni w tygodniu. Od 11
rano do oporu. I tak od pięciu miesięcy, kiedy bank, w którym pracował,
zwolnił kilkadziesiąt osób. – Na gwałt potrzebowałem dobrze płatnego
zajęcia. Mam rodzinę, nie mogłem stracić ciągłości finansowej –
wyjaśnia Maciek. – W restauracji wyciągam miesięcznie pięć tysięcy
złotych i chwilowo nie mam siły myśleć o czymś bardziej ambitnym. Czy
ty wiesz, jak boli kręgosłup po całym dniu noszenia talerzy?
Kasia M. (29 lat) opuściła tylko trzy dni zajęć podczas pięciu lat
studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim. Potem próbowała
dostać się na aplikację - adwokacką albo notarialną. Na egzaminach
jednak poległa – znalazła się kilkadziesiąt pozycji pod kreską. Miała
spróbować rok później, ale - jak mówi - „zasiedziała się w biurze u
ojca”. Siedzi tam już dwa lata. Ojciec Kasi prowadzi firmę budowlaną.
Ona jest członkiem zarządu, specjalistą ds. marketingu i asystentką
prezesa w jednym. Zarabia 4 tys. złotych miesięcznie – Ale tak naprawdę
to nic nie robię. Firma jest mała, nie ma tu zajęć dla mnie – przyznaje
szczerze. – Tyle co kwiaty podleję w gabinecie, raz na dwa miesiące
zaktualizuję stronę internetową o nowe zdjęcia z inwestycji.
Kasia mówi o swojej pracy, że jest tymczasowa, że chce przeczekać
kryzys, że za jakiś czas poszuka pracy biurowej w kancelarii i jeszcze
raz spróbuje dostać się na aplikację. Opowiada o swoich kolegach ze
studiów prawniczych, że tylko nieliczni pracują w zawodzie, że
większość rozpłynęła się po biurach i miejskich urzędach.
Czujemy się oszukani
Przed sześcioma laty Rządowe Centrum Studiów Strategicznych
prognozowało, które specjalizacje będą najbardziej pożądane na rynku
pracy w 2010 roku. Eksperci zachęcali do studiów pedagogicznych,
informatycznych, prawniczych i psychologicznych. W cenie mieli być też
inżynierowie, absolwenci zarządzania i kierunków niszowych – np.
turkologii.
– Czuję się zawiedziona. Kiedy zdawałam na marketing mówiło się, że to zawód z przyszłością – wyznaje Ewelina.
– Czuję się oszukany – mówi Michał. – Na uczelni mówili, że będzie
zapotrzebowanie na pedagogów. Szkoda tylko, że nikt nie mówił, jak
obciążający psychicznie będzie to zawód – dodaje.
– Czas i rynek weryfikują zapotrzebowanie. Dziś nie wybrałabym prawa.
Poszłabym na ogrodnictwo – Kasia przyznaje się do frustracji.
Psycholog biznesu, dr Leszek Mellibruda, rozumie frustrację młodych
ludzi. – Absolwenci szkół wyższych ulegają często presji otoczenia i
nie wybierają tego, co dla nich najlepsze. Myślą: pójdę do
jakiejkolwiek pracy, bo nie wypada być bezrobotnym.
Opowiada o absolwentach szkół medycznych, którzy chętnie dają się
werbować do pracy w handlu farmaceutykami. Do rezygnacji z zawodu
lekarza ma ich skłaniać nie tyle wyższa pensja, co dodatkowe apanaże:
samochód, laptop albo telefon bez limitu połączeń.
Mellibruda zauważa jednak niebezpieczeństwo, jakie wiąże się z
„zasiedzeniem się” w pracy poniżej oczekiwań. – Badania wyraźnie
wskazują, że jeśli utkwimy w pracy niespełniającej naszych oczekiwań
dłużej niż na 3-5 lat, to jest mało prawdopodobne, że wrócimy do
wymarzonego zawodu.
Mierny, bierny…
Zdaniem psychologa pracy i doradcy rozwoju osobowości, Iwony
Majewskiej-Opiełki, założycielki Akademii Skutecznego Działania,
myślenie o studiach jako gwarancie atrakcyjnej pracy jest pomyłką.
Studia mają dać wiedzę, a nie doświadczenie zawodowe. – Młodzi ludzie
powinni zdobywać kompetencje podczas praktyk i płatnych staży. I
zapomnijmy o tym micie, że absolwent wyższej uczelni jest przygotowany
do pracy w zawodzie – radzi.
Jednocześnie zaznacza, że podjęcie pracy poniżej kwalifikacji jest
zjawiskiem pozytywnym. – Oczywiście, o ile jest etapem prowadzącym do
rozwoju zawodowego – wyjaśnia Majewska-Opiełka i podpowiada, jakie
uniwersalne cechy charakteru ułatwiają absolwentowi wyższej uczelni
zdobycie pracy. – Powinien mieć zdrowe poczucie wartości i
odpowiedzialne podejście do pracy. Powinien być spójny wewnętrznie,
uczciwy w przedstawianiu siebie – wylicza Majewska-Opiełka. –
Pracodawca ceni szczerość i naturalność pracownika.
Czy rzeczywiście tak jest? Nasz bohater – kelnerujący Maciek sięga
pamięcią do doświadczeń zdobytych w banku. – Wielkie korporacje tworzą
kult pracy. Mówią, jak bardzo twoja praca jest ważna dla funkcjonowania
firmy. W rzeczywistości chcą, byś potulnie wykonywał swoje obowiązki.
Jak klepią cię po ramieniu, to aż głupio powiedzieć, że coś ci się nie
podoba.
Maciek przedstawił definicję dobrego pracownika, którą już przeszło sto
lat temu sformułował wybitny niemiecki socjolog Max Weber: „Dobry
pracownik nie traktuje swego zawodu jako powołania i nie snuje żadnych
marzeń na temat własności pracy i odpowiedzialności”. Maciek pyta
głośno: – Czy nie jest tak, że wracamy do starej doktryny: „mierny,
bierny, ale wierny?”
Po 16 robię, co lubię
Po pracę na przeczekanie jeszcze częściej sięgają artyści.
– Sztuka tylko nielicznym daje pieniądze. Wielu z nas jest zmuszonych
do pracy w agencjach reklamowych, w marketingu albo w mediach –
przyznaje Janek Pstrokoński (27 lat), perkusista rockowej grupy Phantom
Taxi Ride, który na co dzień sprzedaje firmom czas reklamowy. – Od 8 do
16 robię to, co muszę, później robię to, co lubię.
Jarek Ważny jest puzonistą Kultu. Zanim Kazik Staszewski zaproponował
mu wspólne koncerty, Jarek musiał godzić muzykę z obowiązkami
służbowymi. Pracował w biurze prasowym Platformy Obywatelskiej. – Tak
żyje większość moich kolegów, zwłaszcza ci, którzy mają na utrzymaniu
rodziny. Gdyby nie angaż w renomowanym zespole, który gra dużo płatnych
koncertów, nadal musiałbym zarabiać na życie gdzie indziej - mówi.
Marcin Michalski (27 lat), pedagog z wykształcenia, pracownik
przetwórni ryb z wyboru, a ponadto miłośnik improwizowanego rymowania
(freestyle’u), proponuje szukać pocieszenia w historii literatury. –
Każdy, kto pracuje poniżej swoich ambicji i kwalifikacji, dowie się, że
Bolesław Prus był ślusarzem. Władysław Reymont - czeladnikiem
krawieckim. Edward Stachura i Ernest Hemingway pracowali z drwalami,
Tadeusz Konwicki był elektromonterem, a Melchior Wańkowicz kierował
hurtownią tytoniu i pomagał na kurzej farmie.
|
if ona | 07-10-2009 17:36:53 [#5222] |
---|
Wrocławskie gimnazja nie wspierają uczniów
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,7118085,Wroclawskie_gimnazja_nie_wspieraja_uczniow.html
post został zmieniony: 07-10-2009 17:39:36 |
jatoja | 13-10-2009 11:18:26 [#5229] |
---|
prowokacyjny link
a taki fajny tytuł
|
marmar49 | 13-10-2009 20:13:46 [#5230] |
---|
podobno jutro święto
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/dzien_edukacji_narodowej_czy_dzien_wkurzonego_ucznia_112107.html |
Adaa | 14-10-2009 10:29:58 [#5232] |
---|
tak przerażajace
mnie przeraża jeszcze coś
teraz wszyscy nauczyciele zaczynaja mówić - dorosli ludzie
mówia o tym co sie działo w tej szkole : szechobecny strach, donosicielstwo, wzajemne podejrzenia.
przecież tak naprawdę to wszystko tez było udzialem nauczycieli skoro poddali się temu wszystkiemu, nie zareagowali natychmiast, nie znalazł sie nikt odwazny by stanąć w obronie kolezanki, by zaprotestowac wobec tych praktyk
teraz sie dopiero jezyki rozwiazały
dorosli ludzie ...
|
AnJa | 14-10-2009 10:45:40 [#5233] |
---|
no własnie
a przecież w szkole jest władza ważniejsza niż dyrektor- Rada pedagogiczna właśnie
przy okazji- pozwolę sobie nie uwierzyć, że z powodu atmosfery w szkole nauczyciel popełnia samobójstwo
może to być przysłowiowa kropelka wypełniająca czarę
|
Adaa | 14-10-2009 10:48:26 [#5234] |
---|
może to być przysłowiowa kropelka wypełniająca czarę
dokładnie
|
bosia | 14-10-2009 12:15:56 [#5237] |
---|
za powiedzenie prawdy czasami się obrywa
tak to już jest:-) |
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 14-10-2009 12:17:19 [#5238] |
---|
oby prawdy
w prasie .. to wiesz;-)
|
Dżoana | 14-10-2009 15:22:50 [#5239] |
---|
Nauczycielka w "miniówce"? Nie do pomyślenia!
http://praca.wp.pl/kat,18453,title,Nauczycielka-w-miniowce-Nie-do-pomyslenia,wid,11584336,wiadomosc.html?ticaid=18ebf&_ticrsn=3
|
JarTul | 16-10-2009 08:11:57 [#5241] |
---|
Jeszcze raz WDŻ. Przepraszam za tytuł, ale "taki on ci jest".
|
fredi | 16-10-2009 08:16:25 [#5242] |
---|
Dwa miesiące wakacji oraz satysfakcja z pracy z dziećmi i młodzieżą, to
właściwie jedyne pozytywne aspekty pracy polskiego nauczyciela. Z
ankiety, przeprowadzonej przez portal Pracuj.pl wynika, że mimo
ogólnego zadowolenia z pracy, połowa nauczycieli myśli o
przekwalifikowaniu się. Według opinii jednego z pytanych: "Nauczyciel
dziś to społecznie nikt, od którego można wszystkiego wymagać, nie
dając mu nic w zamian".
http://www.egospodarka.pl/45510,Praca-w-zawodzie-nauczyciela-nieoplacalna,1,39,1.html
|
grażka![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_66.jpg) | 16-10-2009 17:49:25 [#5243] |
---|
Jak to nic? Zawsze można dać mu dyplom. Z rysunkiem przedstawiającym kaganek oświaty lub otwartą księgę :) |
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 16-10-2009 21:17:19 [#5246] |
---|
fajosko:-)
"„Sprawdzę jutro datę ważności gaśnic w szkole mojego dziecka" |
AsiaJ | 16-10-2009 21:17:28 [#5247] |
---|
Nastolatki gotowe na wszystko
Renata Czeladko 16-10-2009, ostatnia aktualizacja 16-10-2009 01:23
...Nastolatkom wydaje się też, że koniecznie muszą mieć partnera. Beata Domerecka, dyrektor Szkoły Podstawowej w Kruszynie (Dolnośląskie), przyznaje, że na przerwach nauczycielom wpadają w ucho rozmowy uczniów starszych klas o tym, że trzeba mieć chłopaka albo dziewczynę, i o tym, jak się umalować i dbać o ciało, by być atrakcyjnym...
http://www.rp.pl/artykul/17,378306_Nastolatki_gotowe_na_wszystko.html post został zmieniony: 16-10-2009 21:19:06 |
Marek Pleśniar![](http://oskko.edu.pl/forum/myimg/z_10.jpg) | 16-10-2009 21:20:36 [#5248] |
---|
ech, że też ja zawsze musze zyć w innych czasach
następnym razem wybiorę jakieś ciekawsze czasy
|
Monic | 16-10-2009 21:48:24 [#5249] |
---|
Początek reformy
CHRZANÓW. Aby gmina nie musiała dopłacić kolejnych 3 mln zł do oświaty, powinna zwolnić 75 nauczycieli. Może ich zwolnić, jeśli zlikwiduje kolejne szkoły, a tym samym powiększy liczebność klas w pozostałych. A to oznacza koniec komfortu dla uczniów i dla nauczycieli.
- Nauczyciel pracujący na pełnym etacie, czyli z pensum 18 godzin tygodniowo, nie jest w stanie wyrobić normy zarobków, zagwarantowanych mu ostatnim rozporządzeniem ministra oświaty. Tę różnicę, pomiędzy wysokością jego pensji a średnią zarobków nauczycieli w gminie, musi pokryć samorząd. W przypadku Chrzanowa to kwota około 3 mln zł rocznie - wiceburmistrz Stanisław Dusza poinformował radnych z komisji oświaty.
Chociaż tego już nie wyliczył, to z rachunków wynika, iż trzeba w gminie zwolnić 15 proc. z pół tysiąca pracujących tu nauczycieli (75), by w miejsce ich etatów powstało wystarczająco wiele wolnych nadgodzin dla pozostałych. Bo tylko wtedy, gdy wezmą oni przynajmniej po 7 nadgodzin, wypracują pensję odpowiadającą średnim zarobkom. Wówczas samorząd nie będzie musiał nikomu pensji wyrównywać, czyli zaoszczędzi w budżecie 3 mln zł.
- To jest sytuacja nienormalna i niemoralna. Jak rozumiem, nauczyciele, którzy nie pracują ani godziny więcej ponad pensum, mają kosztem gminy zarabiać tyle samo, co ich ciężko pracujący na nadgodzinach koledzy - stwierdził wiceprzewodniczący chrzanowskiej rady Andrzej Filipczak.
- Obojętnie jak tę sytuację nazwiemy, przykładowo: podważaniem zapisów Karty Nauczyciela od tyłu, to musimy się do niej dostosować. Jak do każdych obowiązujących przepisów - podkreślił radny Ryszard Śledziński, przewodniczący komisji oświaty. To podważanie Karty Nauczyciela wynika stąd, że według jej zapisów, pedagog nie musi brać więcej nadgodzin niż cztery tygodniowo. A to za mało, by wypracować średnią pensję, czyli uczciwie zarobić tyle, ile zarządziło ministerstwo. Dlatego władze gminy Chrzanów zobowiązały dyrektorów szkół do zebrania od nauczycieli oświadczeń, czy są oni gotowi dobrowolnie pracować na minimum siedmiu nadgodzinach tygodniowo, czyli po 25 godzin a nie po 18.
- Oczywiście, nauczyciele takiego obowiązku nie mają. Ale gmina też nie ma obowiązku zatrudniać tych nauczycieli, którzy sami nie chcą zarobić tego, co dla nich ustalono w Warszawie. Dlatego, gdy będziemy likwidować placówki i zwalniać kadrę, takim osobom w pierwszym rzędzie wypowiemy umowy o pracę. I w ten sposób rozpoczniemy prawdziwe reformowanie gminnej oświaty - zapowiedział wiceburmistrz Dusza.
Jak dodał, zwracając się do uczestniczącej w posiedzeniu komisji Danuty Suwały, prezesa zarządu oddziału ZNP, aby uniknąć zwolnień nauczycieli, związki zawodowe powinny zaapelować do swoich członków, by po osiągnięciu wieku emerytalnego korzystali z przywileju „odejścia na zasłużony odpoczynek”.
http://www.przelom.pl/archiwum.php?t=Poczatek-reformy-&p=3_2009_359_4394
:(
|
ania03 | 16-10-2009 22:02:27 [#5250] |
---|
To jest skandal ! |
|