Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 9 ][ 10 ][ 11 ] - - [ 242 ][ 243 ]
AnJa31-08-2006 00:05:50   [#451]

spózniłas się:-)

rozmyta rzeczywistość

bogna31-08-2006 00:07:49   [#452]
upssssss ...
AnJa31-08-2006 00:10:43   [#453]

co upssssss?

jakbys na forum siedziała zamiast jakies gupoty w rodzaju arkusza i planu lekcji robic tobys się orientowała:-)

bogna31-08-2006 07:41:13   [#454]

Początek roku wcześniej specjalnie dla premiera »

W całym kraju, jak zdecydował minister Giertych, pierwszy dzwonek zabrzmi w szkołach 4 września. Ale nie w Wadowicach. Tam uroczystą inaugurację roku szkolnego przesunięto w pośpiechu na piątek. Specjalnie dla Jarosława Kaczyńskiego...

W Centrum Informacyjnym Rządu usłyszeliśmy, że rzecznik premiera, jedyna osoba upoważniona do udzielania informacji, przebywa w Brukseli. Zapewniono nas jedynie, że szkoła w Wadowicach nie jest jedyną w Polsce, w której ze względu na uroczystości i napięty kalendarz dostojników początek roku szkolnego odbędzie się trzy dni wcześniej.

hania31-08-2006 07:59:13   [#455]
Ważność legitymacji została przedłużona.:

Minister transportu 21 sierpnia 2006 r. zmienił rozporządzenie w sprawie rodzajów dokumentów poświadczających uprawnienia do korzystania z ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego.

Zmiana wejdzie w życie w czwartek. Rozporządzenie przedłuża do 31 grudnia 2006 r. okres ważności wszystkich dokumentów (z wyjątkiem legitymacji studenckich, których ważność przedłużono do 31 grudnia 2007 r. z uwagi na wprowadzenie legitymacji elektronicznej) zawierających nieaktualne wpisy o wysokości ulg przysługujących osobom uprawnionym. Rzecz dotyczy także ważności starych legitymacji szkolnych oraz legitymacji nauczycieli.

Wydłużenie terminu ważności dotychczasowych dokumentów umożliwi zakończenie wymiany obecnie używanych legitymacji szkolnych i nauczycielskich na nowe.

Źródło: Rzeczpospolita
beera31-08-2006 15:57:26   [#456]

polecam

ostatni "Przekroj".

Poza genialnym Raczkowskim duzy artykuł o homeschoolingu

bogda431-08-2006 16:05:50   [#457]

Raczkowski

 z flagami?;-)
Marek Pleśniar31-08-2006 16:19:43   [#458]
no:-) wetkniętymi w maleńkie Sejmiki;-)
beera31-08-2006 16:23:02   [#459]

no

uwielbiam gościa

:))))))))

plakat na słupie ogłoszeniowym jest też niezły

Ewa 1331-08-2006 17:46:45   [#460]

Szkoły zaspały

Szkoły zaspały
Minister przedłużył legitymacje

   Minister transportu przedłużył ważność obowiązywania starych legitymacji szkolnych, nauczycielskich i studenckich. Dzięki temu ich posiadacze będą mogli kupować bilety na pociąg lub autobus ze zniżką.
Dziś wchodzi w życie rozporządzenie ministra transportu dotyczące dokumentów poświadczających uprawnienia do korzystania z ulgowych przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego. Jest to już kolejna nowelizacja tych przepisów, bo szkoły zaspały i uczniom, studentom oraz nauczycielom posiadającym stare, wydane przed 2002 r., legitymacje groziła od września utrata zniżki.
W 2002 r. zmniejszono bowiem ulgę na bilety kolejowe z 50 do 37 procent. Szkoły miały wymienić stare legitymacje już rok temu, ale tego nie zrobiły. Na ratunek spóźnialskim pospieszył minister transportu, który w porozumieniu z szefami resortów pracy i polityki społecznej, edukacji narodowej oraz nauki i szkolnictwa wyższego znów znowelizował swoje rozporządzenie.
- Przedłuża ono do 31 grudnia tego roku okres ważności wszystkich dokumentów, z wyjątkiem legitymacji studenckich, które zachowują ważność aż do końca 2007 z uwagi na wprowadzenie ich wersji elektronicznej - wyjaśnia Adrianna Chibowska, rzecznik PKP Intercity.
Nowelizacja rozporządzenia ma umożliwić wymianę obecnie stosowanych legitymacji na nowe. Dokumenty te (legitymacje szkolne i legitymacje służbowe nauczyciela) od 1 stycznia 2007 r. powinni posiadać wszyscy uczniowie i nauczyciele szkół publicznych oraz niepublicznych, aby skorzystać z ulg na przejazd koleją lub autobusami.
(mag)

 http://www.kurier.szczecin.pl/?d=regiony1&id=98693)
Gaba31-08-2006 18:21:39   [#461]

Słucham? jakie szkoły zaspały i co niby na co miały wymienić? proponuję zażądać sprostowania, ale bezczelność!

 2002 r. zmniejszono bowiem ulgę na bilety kolejowe z 50 do 37 procent. Szkoły miały wymienić stare legitymacje już rok temu, ale tego nie zrobiły. Na ratunek spóźnialskim pospieszył minister transportu, który w porozumieniu z szefami resortów pracy i polityki społecznej, edukacji narodowej oraz nauki i szkolnictwa wyższego znów znowelizował swoje rozporządzenie.

O dobry, o litościwy... - nie jest przypadkiem tak, że MEN nie wydał wzoru?

zgredek31-08-2006 18:35:02   [#462]
uczniom wydał
Gaba31-08-2006 18:46:57   [#463]

myślę, że nie do końca trzeba pytać...;-)

Co nauczyciel ma ochotę powiedzieć rodzicowi

Wyręczanie dzieci przez rodziców w obowiązkach szkolnych jest nagminne - twierdzą nauczyciele
(fot. AFP)

Rodzice odrabiają za dzieci lekcje, przymykają oko na ściąganie, podpisują się pod lipnymi usprawiedliwieniami, ale jednocześnie wymagają od pociech dużych osiągnięć w szkole – tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez IPSOS na zlecenie miesięcznika „Reader's Digest”. Badanie przeprowadzonego wśród 500 nauczycieli. Spośród przedstawionych 16 zdań, mieli wskazać te, które najchętniej powiedzieliby rodzicom swoich uczniów.

Monika Kujawa, nauczycielka klas 1-3 jednej ze szkół podstawowych we Wrześni, opowiada Wirtualnej Polsce, że nagminnie spotyka się ze zjawiskiem odrabiania lekcji przez rodziców. Co więcej dodaje, że dorośli nie kryją się z tym przesadnie. Bardzo łatwo odróżnić pismo dziecka, które dopiero zaczyna naukę w szkole od pisma dorosłego człowieka. Za każdym razem zwracam uwagę rodzicom, by nie wyręczali dzieci, bo to im może tylko zaszkodzić - mówi Kujawa. Przyznaje, że reakcje rodziców na jej upomnienia są różne.


Namawiają dzieci do kłamstwa"

Ludzie bardziej wykształceni rozumieją moje uwagi i starają się usprawiedliwić. Ci bardziej prości wmawiają mi, że to jest dziecka pismo i potrafią się ze mną pokłócić - twierdzi. Wspomina też o tym, że często zdarza się, że rodzice namawiają dzieci do kłamstwa. Mi łatwiej to zaobserwować, bo małe dzieci nie potrafią kłamać i zachowują się wtedy bardzo dziwnie. W wieku 7-8 lat z natury dzieci mówią co myślą, więc bardzo łatwo rozpoznać nienaturalne zachowanie i wyuczone formułki - dodaje.

Z ankiety miesięcznika wynika, że 64% nauczycieli miałoby ochotę powiedzieć rodzicom: „Proszę nie ukrywać przede mną kłopotów rodziny. Będzie mi łatwiej pomóc Pana(i) dziecku”. Ten problem 20% nauczycieli uznało za najważniejszy. 56% powiedziałoby: „Tak naprawdę nie interesują Cię postępy dziecka, tylko cenzurka” a 55% ciśnie się na usta: „Wiem, że odrabiasz lekcje za dziecko, a to ono ma się uczyć a także: Twoje dziecko nie jest tak zdolne, jak Ci się zdaje. Za dużo od niego oczekujesz” – wynika z sondażu „Reader’s Digest”.

Ankietowani przez IPSOS, prócz 16 zdań do wyboru zostali poproszeni o dodanie jednego swojego. Większość dotyczyła relacji rodziców z dziećmi, np. „Poświęcajcie dzieciom więcej czasu”, „Nie używajcie SMS-ów zamiast rozmowy”, „Okazujcie dzieciom miłość”.

Zofia, nauczycielka języka polskiego w jednym z warszawskich liceów przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że temat zapracowanych rodziców, którzy mało czasu poświęcają swoim dzieciom jest jej dobrze znany. Dorośli zarabiają pieniądze do późnych godzin wieczornych, bo tak skonstruowany jest dzisiejszy świat - ocenia Zofia, która niejednokrotnie spotkała się z dziećmi takich rodziców na kółkach polonistycznych, które prowadziła.


Wyręczanie dzieci przez rodziców w obowiązkach szkolnych jest nagminne - twierdzą nauczyciele
(fot. AFP)

Rodzice mają większe wymagania

Jak wynika z indywidualnych rozmów z ankietowanymi na zlecenie „Reader’s Digest”, oczekiwania rodziców wobec szkoły są większe niż dawniej. Mówią o tym zarówno bardziej doświadczeni, starsi nauczyciele jak i stażyści. To szkoła ma nauczyć i wychować – czytamy w analizie ankiety. Zofia twierdzi, że to największy problem polskiej oświaty. Uważa, że rodzice nie traktują nauczycieli już jako partnerów w wychowywaniu dzieci, ale mają podejście roszczeniowe i traktują wychowawców w rynkowy sposób. Nauczyciele powinni zająć się dzieckiem najlepiej do 18. i wpoić mu wszystkie potrzebne umiejętności. Jeśli coś się dzieje z dzieckiem to całą winą obarczają właśnie nas i twierdzą, że to my źle wykonuje swoją pracę - żali się polonistka.


if (NJB('srodtekst')) { document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';} Na upadek autorytetu nauczyciela narzeka również Kujawa. Kiedyś rzadko się zdarzało, że rodzice podważali zdanie nauczyciela. Teraz nie ma on praktycznie nic do powiedzenia w klasie. Rodzice ciągle podważają nasze opinie. Bronią dzieci, choć w większości przypadków nie mają racji - podsumowuje nauczycielka z Wrześni.

Kujawa zasygnalizowała, że problem z niewłaściwym zachowaniem nie dzieci, ale rodziców zaczyna się już w podstawówce. A jak się może skończyć chorobliwa ambicja rodziców w połączeniu ze ślepym pomaganiem dzieciom w walce z nauczycielami? „Gazeta Wyborcza” napisała ostatnio o aferze przyjęć dzieci VIP-ów na Uniwersytet Gdański w latach 2002-2004. W sprawę były zamieszane rodziny szefów trzech szczebli prokuratury, wpływowi sędziowie oraz szefowie samorządów adwokackich. Dziennik twierdzi, że dzieci najważniejszych trójmiejskich prawników choć miały za mało punktów, dostały się dzięki protekcji.

Wśród Internautów Wirtualnej Polski pojawiły się opinie, że wielu na miejscu takiego VIP-a zrobiłoby to samo. Każdy chce żeby jego dziecko miało dobrze w życiu - pisze Brent_o_Bolo. Inna Internautka o nicku Lova pisze: A gdybyś ty był prokuratorem i twój syn nie dostał się z braku dwóch punktów? Nie załatwiłbyś mu? – stawia pytanie. Większość Interautów dochodziła do innych wniosków. Najsmutniejszym jest ten, że bycie uczciwym się po prostu nie opłaca.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Gaba01-09-2006 03:27:34   [#464]

Młodzi nauczyciele zarabiają skandalicznie!!!!

 
I my mówimy o tym, może by jakies stanowisko, w lutym do p. posłanki przekazywalismy opinie.
 
 
Ile zarobią nauczyciele?
"Gazeta Prawna": Nauczyciele, którzy ukończyli studium nauczycielskie lub wychowania przedszkolnego, nie będą zarabiać tyle, ile posiadający co najmniej tytuł licencjata.
- Zapewnienie pensji na dotychczasowym poziomie wymagałoby zmian w ustawie budżetowej na 2006 rok, co obecnie jest niemożliwe - tłumaczy minister edukacji Roman Giertych.

Z wyliczeń Związku Nauczycielstwa Polskiego wynika, ze zarobki 14 tys. pedagogów zmniejszą się od września miesięcznie o około 250 zł. Problem obniżenia wynagrodzenia z powodu braku studiów dotyczy tylko 2 proc. pedagogów. Aż 90 proc. zatrudnionych w szkołach nauczycieli - 530 tys. z 603 tys. - ma kwalifikacje najwyższe z możliwych - tytuł magistra i przygotowanie pedagogiczne. Zdaniem ekspertów, największym problemem są zbyt niskie pensje osób rozpoczynających karierę w szkole. Magister z przygotowaniem pedagogicznym może zarobić tylko 1100 zł brutto. Z ankiety ZNP wynika, ze właśnie z powodu niskich zarobków wiele młodych, ambitnych, dobrze wykształconych osób rezygnuje z pracy w szkole.

Więcej w "Gazecie Prawnej".
bogna01-09-2006 17:12:46   [#465]

Zdaniem szefa rządu, w szkołach trzeba przywrócić "elementarny porządek" oraz "właściwe relacje, oparte o życzliwość, ideę służby, zasadę dyscypliny i właściwego dystansu".

"Szkoła, w której nie ma porządku, to szkoła, w której dobrzy podlegają opresji ze strony złych. Ci, którzy do tego nieporządku zachęcają, ten nurt tzw. nowoczesnej pedagogiki, nie służą niczemu dobremu, służą bardzo często, choć na ogół nieświadomie, właśnie tej opresji" - powiedział J. Kaczyński. Jak oświadczył, rząd, którym kieruje to właśnie chce "odrzucić" i będzie w tych sprawach zdecydowany.

Jak podkreślił szef rządu, szkoła powinna też uczyć patriotyzmu. "Jesteśmy dziś w Europie. I właśnie dlatego, że jesteśmy w Europie, musimy nasz patriotyzm umacniać" - oświadczył premier. Nawiązując do powiedzenia jednego z francuskich polityków, który stwierdził, że jest za Europą, bo kocha Francję, Kaczyński powiedział, że Polacy są w Europie i w Unii Europejskiej i chcą w niej być, "bo kochają Polskę".

Ale - dodał premier - żeby Polskę kochać, trzeba ją znać - jej historię, geografię, literaturę, język, kulturowe kody. "Trzeba być głęboko w tym wszystkim co Polskę stanowi. Trzeba przyjąć to wielkie i trudne dziedzictwo, o którym mówił Jan Paweł II. Polska szkoła powinna owemu przyjęciu służyć" - podkreślił J. Kaczyński.

W swoim wystąpieniu szef rządu nawiązał także do najsłynniejszego absolwenta wadowickiego liceum Karola Wojtyły. Jak podkreślił, nie chodzi tylko o to, że w tym miejscu "uczył się największy z Polaków", ale o przesłanie Jana Pawła II. Jak zauważył, nie byłoby "Solidarności", nie byłoby wielkiego Sierpnia bez Jana Pawła II.

"Kiedy przed 28 laty kardynał Karol Wojtyła był wybierany na papieża, kiedy dowiadywaliśmy się, że nastąpiło coś niezwykłego, nieoczekiwanego i niezwykle szczęśliwego, to myśleliśmy przede wszystkim o odmianie, o tym, że ten wybór będzie początkiem wielkiej przemiany naszego życia. I tak się rzeczywiście stało. (...) Nie byłoby "Solidarności", nie byłoby wielkiego Sierpnia bez Jana Pawła II. Tym wyzwaniem, które niesie to nazwisko, ta nauka, jest właśnie zmiana - zmiana ku dobremu, zmiana ku naprawie różnych dziedzin życia" - zaznaczył J.Kaczyński.

Do postaci Jana Pawła II odnosił się także metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Jak powiedział, to wadowickie gimnazjum ukształtowało wnętrze Jana Pawła II przygotowując go do życia. "Było dla niego szkołą wielkiej kultury i patriotyzmu, umiejętności współżycia i szanowania ludzi o innych przekonaniach. Wasze gimnazjum przygotowało go do wielkich zadań w Kościele i w świecie" - zwrócił się kard. Dziwisz do uczniów wadowickiej szkoły.

Nawiązując do 67 rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz 26. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych kard. Dziwisz zacytował słowa, które są umieszczone nad wejściem do wadowickiego liceum: "To co czyste, podoba się niebianom. Przychodźcie czysto odziani i czystymi rękami czerpcie źródlaną wodę". Jak przypomniał, napis ten codziennie widział także wchodząc do szkoły Karol Wojtyła, który jako Jan Paweł II miał wielki udział w demokratycznych przemianach w Polsce.

Metropolita krakowski podkreślił też, że wadowickie liceum nie jest "jednym z wielu". Jak tłumaczył, jego uczniowie przyjęli na siebie dziedzictwo Papieża-Polaka, które trzeba "dobrze poznać i pielęgnować" oraz trzeba "nim żyć".

"Niech liceum ks. Marcina Wadowity i Jana Pawła II będzie nazwane wielkim" - mówił kard. Dziwisz. Jak zaznaczył, właśnie tego życzy liceum w Wadowicach "biskup, który przez 35 lat był świadkiem życia Jana Pawła II i jego wielkiej miłości" do Wadowic i jego mieszkańców.

Na zakończenie swojego wystąpienia metropolita krakowski zwrócił też uwagę, że szef rządu przybył do Wadowic, "prawie bezpośrednio z Brukseli, gdzie bronił dobrego imienia Polski". Jak podkreślił, "za to mu wszyscy dziękujemy".

Poza szefem rządu i metropolitą krakowskim w uroczystości w liceum im. Wadowity udział wzięli także m.in. wiceminister edukacji narodowej Mirosław Orzechowski i wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal.


PAP
Małgoś01-09-2006 21:23:07   [#466]

z Radia Z:

Biedny przedszkolak, który dzis tez musiał inaugurowac rok szkolny, bo minister RG zapomniał o przedszkolach w swoim rozporządzeniu dot. rozpoczęcia roku, zapytany o to, kto to jest minister oświaty odpowiada:

-To taki facet, który nie zna się na przedszkolu.

grażka01-09-2006 21:23:57   [#467]
W rzeczy samej :)
Adams13502-09-2006 21:16:39   [#468]

Odgrzewany system oświatowy

"Jeszcze nie ucichła wrzawa wokół amnestii maturalnej, a minister Giertych z regularnością gejzera tryska nowymi „pomysłami”. Ale czy rzeczywiście nowymi?

Obecny dorobek pedagogiki „praktycznej” jest efektem poszukiwań, przemyśleń i doświadczeń wielu kultur na przestrzeni tysięcy lat. Nie jest to dziedzina, w której na poczekaniu można wymyślać fajerwerki dydaktyczne i wychowawcze, jak - nie przymierzając - w polityce. Nieznajomość historii wychowania, dydaktyki i metodyki nauczania pozwala wielu ignorantom i wtórnym analfabetom pedagogicznym mieć wrażenie, że są wybitnymi odkrywcami. Nic podobnego! W tej dziedzinie prawie wszystko już było.

Ukształtowane systemy oświatowe zmieniają się powoli (czasem bardzo powoli), nie znoszą gwałtownych ruchów. Do edukacji nie można podchodzić inaczej niż systemowo. Podejście to wymaga jednak odpowiedniego instrumentarium umysłowego, szerokiej wiedzy, rozległego spojrzenia, wyważonego działania.

Nie są to cechy wysoko cenione przez naszych ministrów edukacji, zwłaszcza tych, których na stołki wyniosły nie wysokie kompetencje, lecz wysokie koneksje polityczne. Nawet twórcy ostatniej reformy - w założeniach potraktowanej systemowo - nie ustrzegli się przed wieloma błędami. A podstawowe założenie podejścia systemowego głosi, że system jest tyle wart, ile jego najsłabsze ogniwo. Tych słabych ogniw jest w łańcuchu naszego systemu oświatowego co niemiara, i tyleż on, jako całość, jest wart. Co ciekawe, kolejni ministrowie nie próbują systemu poprawiać (a w każdym razie, to im się nie udaje), co raczej go demontują.

Majstrowanie jedynie przy elementach jakiegokolwiek systemu zawsze jest skazane na niepowodzenie. Jeśli mowa o systemie oświatowym, gdy się zapomina, że jest to eksperymentowanie na żywym organizmie społecznym, zawsze ofiarą padają ludzie - uczniowie, nauczyciele, a pośrednio - rodzice i całe społeczeństwo. Kiedy zaś to eksperymentowanie jest powszechnie - także przez autorów - nazywane „pomysłami”, z daleka unosi się nad nim fetor dyletanctwa, niekompetencji i amatorszczyzny.

Niestety, Polska ma w ostatnich latach głównie ministrów z „pomysłami”, przeważnie głupimi, a nie całościowymi koncepcjami. Zdarzają się też lepsze pomysły, sęk jednak w tym, że przeważnie zostały już wymyślone dawno temu przez kogoś mądrzejszego, a przez ministrów jedynie „autoryzowane” (bez podawania źródeł). Każdemu „nowemu” wydaje się, że prawdziwa edukacja zaczyna się dopiero od niego i tylko on jest w stanie wymyślić coś nowego i oryginalnego. Tymczasem wszystkie te „pomysły” są skażone politykierstwem, nieznajomością materii oświatowej, dyletanctwem w naukach społecznych.

Wszystkie zaś propozycje napływające od opozycji politycznej są natychmiast negowane lub marginalizowane, bez próby wnikania w ich warstwę merytoryczną. Jak to trafnie ujął niedawny, ale już były wiceminister J. Zieliński - „Nie, bo nie!” W takim podejściu nie ma miejsca na przejmowanie się młodzieżą, przyszłością społeczeństwa i kraju. To takie odległe, a następne wybory już niedługo...

Nie ma u nas zwyczaju zaprzęgania do myślenia nad rozwiązywaniem poważnych problemów najtęższych umysłów w kraju - nie w danej partii! - których nam przecież nie brakuje, rozpatrywania różnych propozycji i wybierania najlepszych. Za to mamy - oczywiście pod hasłem dobierania najlepszych fachowców - otaczanie się tylko „swoimi” i słuchania tylko tego, co się chce usłyszeć. To najprostsza droga do popełniania błędów, głównie kardynalnych. Jest też charakterystyczne, że kolejni ministrowie rzadko próbują naprawiać błędy swoich poprzedników, wolą popełniać własne. Szybko, w pośpiechu, bo za kilka miesięcy może ich już nie być, a przecież chcą czymś, czymkolwiek, zaistnieć.

Nie ma troski o to, jakim społeczeństwem za lat 20-25 będzie kształcona dziś młodzież. Nikt nie wychyla głowy poza magiczną datę następnych wyborów. No - niektórzy, ci odważniejsi, planują aż dwie kadencje. Ale to się jeszcze w demokratycznej Polsce nikomu nie udało. Chciałbym się doczekać powołania przy ministrze lub rządzie (lepiej rządzie) Narodowej Rady Edukacji, której zadaniem byłoby to, co najwidoczniej przerasta możliwości koniunkturalnych urzędników - stworzenie spójnej, systemowej, realizowanej przez ministra koncepcji sanacji polskiego systemu oświatowego. Nie uwłaczałoby to w niczym ministerialnym urzędnikom, którzy wszak z założenia mają zadania wykonawcze a nie twórcze. Nie uwłaczałoby też ministrowi być sprawnym realizatorem zbiorowej mądrości takiej rady. Wygrana byłaby polska młodzież, polskie społeczeństwo, które mogłoby wreszcie być w europejskiej wspólnocie czymś więcej niż tylko tanią siłą roboczą lub sfrustrowaną inteligencją.

Na to potrzeba nam nowej, oryginalnej koncepcji, a kluczem do niej jest tylko dobra edukacja. Kto tego nie rozumie, nie powinien rządzić. Odgrzewane kotlety kiepsko smakują i powodują niestrawność.

JAN KROPIWNICKI

„Kierowanie Szkołą” nr 9(97)/2006" / http://scholaris.pl/Portal?secId=G44TR4K2B0OF4TS5KG0JC741&refId=7YJ0DL6EQ3T4HLEXDA7N64GR
Ewa 1302-09-2006 23:34:06   [#469]

przestępstwo popełnione umyślnie

http://monitorprawapracy.pl/artykul.php?idart=5105&idg=7

Wygaśnięcie stosunku pracy nauczyciela w razie prawomocnego skazania za przestępstwo popełnione umyślnie
Wyrok SN z 2.2.2006 r., I PK 140/05


(artykuł pochodzi z numeru 8/2006)

Wygaśnięcie stosunku pracy nauczyciela w razie prawomocnego skazania za przestępstwo popełnione umyślnie następuje z mocy prawa, choćby stwierdzenie tego przez dyrektora szkoły nastąpiło z opóźnieniem.

Wyrok SN z 2.2.2006 r., I PK 140/05

Przewodniczący Sędzia SN Teresa Flemming-Kulesza, Sędziowie SN: Krystyna Bednarczyk, Józef Iwulski.

Sąd Najwyższy po rozpoznaniu na posiedzeniu niejawnym w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych 2.2.2006 r. sprawy z powództwa Romany J. przeciwko Zespołowi Szkół w L. o przywrócenie do pracy i ustalenie, na skutek skargi kasacyjnej powódki od wyroku SO-Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w C. z 23.2.2005 r. [...],

oddala skargę kasacyjną.

Uzasadnienie

Wyrokiem z 2.12.2004 r. SR-Sąd Pracy w M. oddalił powództwo Romany J. o przywrócenie do pracy w pozwanym Zespole Szkół w L. oraz o ustalenie, że 20.12.2003 r. doszło pomiędzy stronami do nawiązania nowego stosunku pracy. Sąd ten ustalił, że powódka była nauczycielem mianowanym zatrudnionym w Szkole Podstawowej w L. Z dniem 1.9.2001 r. powierzono jej na okres pięciu lat stanowisko dyrektora tej szkoły. Po utworzeniu zespołu szkół, w skład którego weszła m.in. Szkoła Podstawowa w L., powódka 31.8.2003 r. została odwołana z funkcji dyrektora, pozostając w zatrudnieniu w zespole [...]

grażka03-09-2006 10:44:29   [#470]
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060902/kraj/kraj_a_2.html
bogda403-09-2006 12:17:58   [#471]

najnowsze wiadomości

 http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3592204.html
słonko03-09-2006 12:18:29   [#472]

Czyli w najbliższym roku warto zabrać się do debaty i decyzji dotyczących...

- Treści nauczania, zakresu zadań szkoły i systemu zarządzania, przy założeniu autonomii i wolności szkoły. A po zmianie systemu zarządzania może w końcu dojdzie do tego, że te wszystkie plany wynikowe czy wyniki planowe oraz inne głupoty sprawozdawcze i dokumentacyjne wyrzuci się do kosza na śmiecie. To bierze się z naśladownictwa szpanu zachodniego, niewiele daje, a zabiera masę czasu, który można w szkole lepiej wykorzystać.

http://portalwiedzy.onet.pl/4870,12800,1355719,1,czasopisma.html

Majka03-09-2006 17:31:23   [#473]
Tak nas minister kocha:
"Jeśli nie będzie podwyżek dla nauczycieli to Liga Polskich Rodzin nie zagłosuje za budżetem na 2007 rok - powiedział w niedzielę dziennikarzom lider LPR wicepremier i minister edukacji Roman Giertych. Jak podkreślił, jeśli zaś nie będzie budżetu "to będą wybory".
Gaba03-09-2006 17:55:52   [#474]
co pan minister nazywa podwyżkami? bo ja wciagu dwóch lat starciłam ok. 200 zł miesięcznie.
malmar1504-09-2006 10:10:22   [#475]
http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/Minister_Roman_Giertych_kpi_sobie_z_maturzyst%F3w,787612,2943
malmar1504-09-2006 11:14:04   [#476]
http://fakty.interia.pl/prasa/news/Uczniowie_narzekaj%B1_na_nadmiar_obowi%B1zk%F3w,787620,16
słonko04-09-2006 12:35:44   [#477]

fr. z powyższego artykułu

To nie są odosobnione przypadki narzekających kujonów - podkreśla gazeta. Z badań Śląskiego Centrum Zdrowia Publicznego wynika, że 75,5 proc. uczniów szkół średnich uważa, iż ma za dużo pracy. Czują się przemęczeni zanim na dobre rozpoczną naukę, a gdy ta już trwa, szukają sposobów poradzenia sobie, choćby wagarując.

Na przepracowanie na Śląsku nie narzeka tylko niecałe 10 proc. badanych. Pilnymi uczniami jest 33 proc. ankietowanej na Śląsku młodzieży - tyle właśnie uczniów utrzymuje, że ani razu nie poszło na wagary w ostatnim półroczu, ale prawie 15 proc. wagarowało 11 razy lub częściej. Do przynajmniej jednorazowych wagarów w ostatnim półroczu przyznaje się 67 proc. uczniów.

słonko04-09-2006 12:45:11   [#478]

http://wiadomosci.onet.pl/1355407,2677,1,kioskart.html

Wiele problemów mają też domowi edukatorzy. Nie dostają na swoje dzieci subwencji oświatowej, którą szkoły otrzymują na poszczególnych uczniów. Wielu dyrektorów o przepisie umożliwiającym edukację domową w ogóle nie wie. Najważniejszym jednak problemem jest to, że dzieci tak edukowane muszą co roku, a czasem nawet co semestr zdawać egzaminy z każdego przedmiotu.

słonko04-09-2006 14:35:30   [#479]

http://wiadomosci.onet.pl/1380459,11,item.html

Policja w Wieluniu zatrzymała 22-letniego mężczyznę, który zadał śmiertelne ciosy nożem swojej sympatii. Do tragedii doszło na szkolnym korytarzu w jednym z wieluńskich liceów.

Jak poinformowała w poniedziałek PAP rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi Magdalena Zielińska, 18-letnia dziewczyna przyszła do liceum na inaugurację roku szkolnego. W szkole pojawił się też o cztery lata starszy chłopak, prawdopodobnie jej sympatia. Mężczyzna miał ze sobą bukiet kwiatów.

"Oboje zaczęli rozmawiać ze sobą, ale w pewnej chwili doszło między nimi do kłótni. Mężczyzna wyciągnął nóż, zadał dziewczynie kilka ciosów i uciekł. Pomimo natychmiastowej pomocy ranna zmarła" - powiedziała Zielińska. Po pewnym czasie mężczyzna zatelefonował na policję i przyznał, że to on uderzył swoją koleżankę. Został zatrzymany.

bogda404-09-2006 16:44:50   [#480]

prezydent będzie prowadził lekcje !

 

Uczniowie tak ciepło mnie przyjęli, że jestem zobowiązany do poprowadzenia lekcji. Zobaczymy, czy jeszcze potrafię - powiedział Marcinkiewicz.

http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1342&wid=8488369&rfbawp=1157381019.070&ticaid=12440

Majka04-09-2006 16:47:19   [#481]

reforma po nowemu: 4 P

http://www.wprost.pl/ar/?O=94368

Podczas inauguracji roku szkolnego w Szkole Podstawowej im. Norwida minister edukacji Roman Giertych podkreślił, że priorytetem jego resortu jest wprowadzenie zasad, które ułatwią współpracę rodziny ze szkołą.

"Szkoła jest własnością gminy, ale w sensie moralnym jest własnością rodziny, bo to rodzice przed Bogiem i przed państwem odpowiadają za wychowanie i kształcenie dzieci" - mówił Giertych. Podkreślił, że dlatego państwo powinno ułatwiać rodzicom wychowanie.

Zdaniem wicepremiera, oświata wymaga szeregu reform. "Możemy je scharakteryzować jak '4P': prestiż, porządek, patriotyzm i prawda" - dodał.
Majka04-09-2006 16:50:29   [#482]

a na inauguracji wojewódzkiej....

O uczenie młodych szacunku do każdego człowieka i o konieczność sprzeciwu wobec "żenujących ataków" na tych, którzy "wypracowali nam wolność" - jak Jacek Kuroń i Zbigniew Herbert - zaapelował w Lublinie abp Józef Życiński podczas mszy z okazji wojewódzkiej inauguracji roku szkolnego.

Zdaniem metropolity, społeczeństwo, które nie nauczy się szacunku dla swoich przodków, stwarza klimat, gdzie następne pokolenia będą "w podobnym stylu i z podobną nonszalancją krytykować tych, którzy nie zdobyli się na szacunek".
Metropolita podkreślił, że "jest czymś żenującym" atakowanie "kogoś, kto za niezależność myśli płacił cenę więzienia po to, by wywalczyć wolną Polskę".
Kiedy spotykamy się z żenującymi przejawami ataków, w których krytykuje się Herberta czy Jacka Kuronia, jest to postawa, przeciwko której pedagog musi protestować - powiedział metropolita.
dhausner04-09-2006 18:34:48   [#483]
Mądry człowiek
bogda405-09-2006 07:47:18   [#484]

luźniejszy temat na dzień dobry

http://www.wprost.pl/ar/?O=94320
Gaba05-09-2006 20:45:48   [#485]

 

2006-08-29

Meredith Moss

 

 

Zatrzymać szkolnych oprawców

Kiedyś o takim zachowaniu mówiło się, że jest “naturalnym etapem dorastania”. Dziś jednak jesteśmy już mądrzejsi. Dziś wiemy, że szkolna agresja może wyrządzić nieodwracalne szkody.

 

W codziennym życiu przybiera różne formy – przejawia się w biciu, szydzeniu, wyśmiewaniu, kradzieży, przezywaniu, obgadywaniu czy nawet dokuczaniu na forum internetowym. Może być słowna lub fizyczna, a jej źródłem bywa jedna osoba lub cała grupa. Niegdyś myślano, że agresja jest specjalnością chłopców. Teraz coraz lepiej zdajemy sobie sprawę z tego, że dziewczynki również mogą uprzykrzyć innym życie – czy to poprzez plotki, czy też odrzucanie z grupy.



- Dzieci znęcające się nad innymi są toksyczne – mówi Tay Caplan, nauczycielka w szkolnictwie specjalnym. - Jedno takie dziecko w klasie może zaprzepaścić wszelkie pozytywne edukacyjne i terapeutyczne wysiłki nauczyciela. Jestem przekonana, że obowiązkiem nauczyciela jest zidentyfikowanie klasowych tyranów i rozprawienie się z nimi w ekspresowym tempie, ponieważ na ryzyko narażone jest bezpieczeństwo wszystkich podopiecznych.

Psycholog Joy Miceli, która regularnie spotyka się z ofiarami szkolnej przemocy w Centrum Medycyny Dziecięcej w Dayton, uważa że problem staje się coraz poważniejszy. - W ciągu ostatnich lat przychodzi do mnie coraz więcej pokrzywdzonych dzieci. Agresja zdarza się w każdej grupie wiekowej i przybiera najróżniejsze formy. Doświadczenia tego typu są zaś dla dzieci niezwykle traumatyczne.

Miceli uważa, że wzrost fizycznej agresji wynika z tego, że współcześnie dzieci mają coraz większy kontakt z przemocą.

- Poza tym dzieci są poddane coraz większej presji i stresującym sytuacjom. Wiemy, że znęcające się nad innymi dzieci albo powtarzają to, co gdzieś już zobaczyły, albo odreagowują jakieś inne problemy i potrzebują poczucia kontroli.

Miceli dodaje, że rodzice powinni dobrze się nad sobą zastanowić i upewnić się, że dzieci nie naśladują ich niewłaściwych zachowań.

Pisarka Rachel Simmons mówi, że wielu ludzi jest przekonanych, iż dzieci chodzą do szkoły przede wszystkim po to, żeby się uczyć. Jednak większość z nich chodzi do szkoły, aby nawiązywać przyjaźnie i spotykać się z kolegami. (...) Tymczasem im większą wiedzą dysponują uczniowie, tym bardziej wyrafinowane mogą być ich metody znęcania się nad innymi

- W tej dziedzinie zacierają się różnice pomiędzy chłopcami i dziewczynkami. Częstość fizycznej agresji wśród dziewczyn jest zastraszająca. Z kolei chłopcy coraz chętniej korzystają z psychologicznych metod gnębienia kolegów.

W większości przypadków to jednak dziewczynki używają subtelniejszych metod.

- Chichotanie, szeptanie i wytykanie palcami za każdym razem, gdy dziecko zgłasza się do odpowiedzi. Nie ma bicia czy ran na ciele, ale wyśmiewane dziecko nie czuje się bezpiecznie, a jego nauka jest zakłócana.

 

Simmons, która przyznaje, że sama była zarówno szkolnym katem, jak i ofiarą, twierdzi, iż agresja w szkole może mieć źródła biologiczne i społeczne.

- Najczęściej gnębiące kolegów dziecko odreagowuje sytuację w domu. Być może jego rodzice się rozwodzą lub mają problemy finansowe. W ten sposób dziecko krzyczy o pomoc. Zdecydowanie potrzebuje profesjonalnej pomocy.

Simmons jest przekonana, że do rodziców należy upewnienie się, że to nie przyjaźnie stają się najważniejszą „aktywnością” w życiu ich dziecka.

- Dzieci powinny angażować się w zajęcia rozwijające ich talenty. Wiele dziewczyn spędza zdecydowanie zbyt dużo czasu w internecie, bo po szkole nie uczestniczą na przykład w różnego rodzaju kołach zainteresowań. Dzieci potrzebują zajęć, które rozwijałyby ich umiejętności i zdolność pracy w zespole.

Czy według Simmons, wzywanie rodziców dziecka sprawiającego tego rodzaju kłopoty do szkoły „na dywanik” jest błędem?

- Ogólnie rzecz biorąc, należy tego unikać. Można to robić w  przypadku małych dzieci. Jednak im starsi uczniowie, tym istotniejsze, by radziły sobie same. (Inni eksperci wierzą jednak w skuteczność konfrontacji z rodzicami.)

Simmons zaleca też stosowanie odpowiedniej polityki szkolnej.

- Większość szkół stosuje jakieś własne strategie, jednak są one często dość mgliście sformułowane.

Tay Caplan umieściła w swojej klasie napis “Strefa bez znęcania”. - Jest może banalny, ale dzięki niemu moi uczniowie rozumieją, że wiem, iż problem istnieje oraz że nie toleruję pewnych zachowań.

Miceli dodaje, że rozmowa z dzieckiem doświadczającym agresji ze strony kolegów, ma ogromne znaczenie dla opanowania sytuacji. - Trzeba pozwolić mu o tym opowiedzieć i pokazać mu, że uznaje się powagę problemu.

Ofiara musi nauczyć się chodzić z podniesioną głową, patrzeć swojemu oprawcy w oczy i mówić: “Nie chcę, żebyś to robił. Chcę, żebyś przestał”. - Dziecko musi się postawić – naje się trochę strachu, ale odmieni swoje życie. Zda sobie sprawę, że ma dość siły i pewności siebie – mówi Miceli.

Tak rzeczywiście stało się w przypadku Jamesa Elama, który uważa, że swoje życiowe sukcesy zawdzięcza szkolnym problemom z kolegami. W swojej podstawówce był jedynym czarnym uczniem, przez co stał się łatwym celem dla grupy chłopców, którzy każdego dnia gonili go przez całą powrotną drogę do domu. Jego domowa opiekunka doradziła mu, żeby się odwrócił i podjął rękawicę.

- Pewnego dnia po prostu przestałem uciekać. Zobaczyłem strach w oczach prowodyra i zdałem sobie sprawę, że mogę go pokonać – wspomina Elam. Jak mówi, wtedy zyskał taką pewność siebie, że został w końcu przewodniczącym swojej klasy i kapitanem drużyny piłkarskiej. Dziś zajmuje dyrektorskie stanowisko. (...)

Twoje dziecko też może być ofiarą agresji w szkole. Zwróć uwagę, jeśli:

- Nie chce chodzić do szkoły. Zaczyna opuszczać lekcje lub udaje chorobę, żeby zostać w domu.

- Ma siniaki niewyjaśnionego pochodzenia.

- Wraca ze szkoły w podartym i/lub brudnym ubraniu.

- Niechętnie mówi o szkole.

- Gorzej się uczy.

 

Giną mu rzeczy.
-
- Zaczyna “gubić” drobne na drugie śniadanie.

- Jest rozchwiane emocjonalnie – wybucha gniewem, jest przygnębione, często płacze, cierpi na bezsenność. (...)

Co robić, gdy twoje dziecko jest ofiarą agresji:

- Nie lekceważ znaków ostrzegawczych. Pamiętaj, że jeśli agresja nie ustanie, zagrożona może być edukacja i rozwój osobisty twojego dziecka.

- Spytaj dziecko, co się dzieje. Postaraj się, żebyście mogli porozmawiać wystarczająco długo i otwarcie.

- Daj mu poczucie, że je rozumiesz i akceptujesz. Powiedz mu, że sytuacja nie wynikła z jego winy i że postąpiło właściwie mówiąc ci o wszystkim.

- Spytaj swoje dziecko, co według niego należałoby zrobić. Czego już próbowało? Co nie dało rezultatów?

- Nie zachęcaj go do podejmowania walki. Czy twoje dziecko może unikać swojego prześladowcy? Jeśli nie, zasugeruj dziecku, aby zwróciło się o pomoc do nauczyciela lub psychologa szkolnego.

- Zachęć dziecko do trzymania się przyjaciół. W grupie dzieci są mniej narażone na agresję.

-  Jeśli wysiłki dziecka nie przyniosą rezultatów, pójdź do szkoły i spróbuj uzyskać pomoc nauczyciela lub szkolnego psychologa.

-  Poproś dyrekcję szkolną, by rozważyła wprowadzenie programów zwalczających agresję w szkole.

Uwaga rodzice! Te metody mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego!

Psycholog Dorothea Ross mówi, że rodzice mający dobre intencje mogą czasem popełnić następujące błędy:

1. Umniejszają powagę sytuacji, przez co dzieci czują się potwornie osamotnione.

2. Sprawiają swoim dzieciom zawód, mówiąc, że wszyscy muszą radzić sobie z dokuczaniem. Nie rozumieją, że czasem dzieciom trzeba pomóc, by się tego nauczyły.

3. Wzywają prześladowcę swoich dzieci i “nagradzają” go zapraszając do domu, by przedyskutować problem. O ile rodzice nie są niezwykle taktowni, ich dzieci uznawane są w końcu za skarżypyty i mięczaków i doświadczają jeszcze gorszych prześladowań.

Rady dzieci, które przez to przeszły:

- Nie staraj się przynależeć do grupy, która cię nie chce. Znajdź taką, w której nie ma zbyt wielu dzieci i jesteś akceptowany takim, jakim jesteś.

- Kiedy dzieci mi dokuczają, wyobrażam sobie, że jestem wielkim drzewem, a słowa innych są jak wiatr, który dotyka gałęzi, ale nie może skrzywdzić drzewa.

- Podejdź do swojego prześladowcy, kiedy siedzi wiążąc sznurówki lub jedząc śniadanie. Będziesz wyglądać na wyższego i silniejszego od niego.

- Jeśli dzieci w szkole uprzykrzą ci życie, dobrze jest wyjechać na przykład na obóz letni, gdzie możesz zaprzyjaźnić się z innymi dziećmi.

- Jestem bardzo niski i lubię sport. Kiedyś dokuczano mi w związku z moim wzrostem i bardzo mnie to bolało. A potem przeczytałem masę książek o gwiazdach sportu, które odniosły sukcesy pomimo niskiego wzrostu. Teraz dokuczanie już mi nie przeszkadza.

 

KAIG05-09-2006 22:43:23   [#486]

Minister Kompromitacji Narodowej

http://wiadomosci.onet.pl/1356404,2677,kioskart.html
zgredek05-09-2006 22:51:50   [#487]
Organizacje oświatowe narzekają, że to pierwszy minister edukacji, który unika kontaktu z osobami zajmującymi się w Polsce sprawami oświaty. – Rozumiemy, że minister jest też wicepremierem i szefem partii, ale mógłby częściej spotykać się z ekspertami. Bardzo trudno jest dostać się do ministra. Niby już jesteśmy umawiani i nagle wszystko się rozpływa – mówi Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Minister Giertych rzadko również gości w sejmowej Komisji ds. Edukacji. Nie przyszedł nawet na posiedzenie zajmujące się wynikami matur. Komisję przesunięto specjalnie na późniejszą godzinę, by dać ministrowi czas na przybycie, ale i tak się nie pojawił. – Konferencje prasowe to za mało. Przydałoby się mniej kampanii, a więcej zwykłej pracy – dodaje Pleśniar. Tymczasem karuzela pomysłów ministra przyprawia ekspertów o ból głowy. – Zdziwiłem się, gdy minister ogłosił powołanie zespołu weryfikującego listę lektur. Nawet mianował jego szefa. Tymczasem od 10 lat takiej listy nie ma! Wybór leży w gestii nauczyciela – mówi jeden z działaczy oświatowych.
Majka05-09-2006 23:00:04   [#488]

?

Działacz oświatowy nie widział informatora maturalnego? Podstawy programowej z obligatoryjną listą lektur?
Wybrać to sobie można to, co PONAD listę .
Marek Pleśniar05-09-2006 23:17:12   [#489]
żeby było jasne, to nie ja;-)
Majka05-09-2006 23:19:43   [#490]
Ty jesteś wymieniony z nazwiska :) I czytasz forum, to wiesz :))))


To był "jeden z działaczy" ;)
zgredek05-09-2006 23:23:18   [#491]
Majka myślisz, że wie, bo czyta forum, czy wie bo wymieniony z nazwiska?;-)))))))))))
Marek Pleśniar05-09-2006 23:25:20   [#492]

a chcecie w ten no?

Gaba06-09-2006 06:38:25   [#493]
Kiosk
Świat
Anna Gołębiowska, Adam Taubowski/05.09.2006 08:06
Inwestycja w dziecko
Choć psychologowie ostrzegają, aby nie obarczać dzieci własnymi ambicjami, trudno przekonać do tego rodziców, którzy przez większość swojego emigracyjnego życia muszą dokonywać mniejszych lub większych kompromisów
Wykształcenie dziecka jest dla większości rodziców życiowym priorytetem. To przecież naturalne, że chcemy zapewnić naszym pociechom jak najlepszą przyszłość. W rodzinach emigrantów te dążenia są jeszcze silniejsze. W końcu życie dziecka ma być także odpowiedzią na pytanie, czy nasza emigracja miała sens...
Choć psychologowie ostrzegają, aby nie obarczać dzieci własnymi ambicjami, trudno przekonać do tego rodziców, którzy przez większość swojego emigracyjnego życia muszą dokonywać mniejszych lub większych kompromisów. Najczęstszym „frycowym“, zwłaszcza dla świeżo upieczonych emigrantów, jest praca poniżej wykształcenia, przykrości z powodu językowych braków, czy też po prostu poczucie, że nigdzie się nie przynależy. – Chociaż mam własną firmę i powodzi mi się całkiem nieźle, chyba zawsze będę czuł się tu gościem. Nie chcę, aby Martin przez to przechodził, obojętnie gdzie chciałby mieszkać - zapewnia Krzysztof Zarembski, przedsiębiorca z Wiednia. O tym, że jego 4-letni syn ma niewielkie szanse na zrozumienie kompleksów ojca, można być niemal pewnym. Martin chodzi do prywatnego przedszkola, w którym od początku porozumiewa się w języku niemieckim i angielskim, do matki zwraca się po francusku (bo to jej ojczysty język), do ojca po polsku. Oprócz języków malec ma w małym palcu podstawową obsługę komputera, raz w tygodniu chodzi na pływalnię, świetnie jeździ na nartach i właśnie zainteresował się sztukami walki…  - Wiem, że wielu zarzuci mi, że zabieram mu dzieciństwo, ale to nie jest tak. On robi tylko to co lubi, nic na nim nie wymuszamy. Po tegorocznych wakacjach u dziadków chciał ćwiczyć jazdę konną. Byliśmy dwa razy w stadninie i zapał mu przeszedł. Dla mnie ważne jest, że mógł spróbować - wyjaśnia pan Krzysztof.

Mój wolny-zajęty czas

fot. Butler & Mauerböck
O tym, że dodatkowe zajęcia są dobrą inwestycją w dziecko, jest przekonany również Andrzej Kempa. – Dzieci rozwijają swoje umiejętności i dobrze się przy tym bawią. Wszelkim malkontentom, którzy twierdzą, że dzieci coś tracą, radzę się zastanowić czy siedzenie całymi dniami przed telewizorem lub komputerem to rzeczywiście wspaniale spędzony czas. Nie mówię już o kontaktach z podejrzanym towarzystwem, gdzie prędzej czy później pojawia się alkohol czy narkotyki. Moje dzieci lepiej się bawią chociażby w Polskiej Szkole, gdzie oprócz nauki odbywa się wiele imprez, wyjazdów, czy spotkań z ciekawymi ludźmi – opowiada pan Andrzej. Jeśli chodzi o ofertę programową Szkoły Polskiej, Andrzej Kempa dokładnie wie co mówi, jest bowiem przewodniczącym Rady Rodziców. – Kiedy rozmawiałem z dyrektorem austriackiej szkoły, do której zapisywałem córkę, zapytałem go, czy ona poradzi sobie, mając na głowie jeszcze naukę w Polskiej Szkole. Dyrektor opowiedział mi wtedy o jednym ze swoich byłych uczniów, który podjął naukę w gimnazjum, nie znając zupełnie języka niemieckiego. Chłopak w ciągu dwóch lat opanował na tyle język, że zdał austriacką maturę, a ponieważ uczęszczał również do Polskiej Szkoły, zdawał egzamin dojrzałości również w ojczystym języku – mówi Andrzej Kempa. Jak zaznacza, wykształcenie swoich dzieci traktuje priorytetowo, jednak nie leczy w ten sposób swoich emigracyjnych kompleksów. -Nie spotkałem się z żadnymi przykrościami ze strony Austriaków, moje dzieci też nie - dodaje.

Szybciej się nie da!

U niektórych rodziców nacisk na dziecko jest tak duży, że wywołuje efekt zupełnie odwrotny. – Moi znajomi mają sześcioletniego syna, który przez ich chore ambicje przeżywa istną gehennę. Rozmawiają z nim wyłącznie po niemiecku, a ponieważ oboje znają język w stopniu średnim, żeby nie powiedzieć słabym, dziecko powtarza ich błędy. W szkole mały jest za nie odpowiednio oceniany, wraca do domu, a tam czeka go nie tylko awantura, ale i kolejna porcja niemieckiej nowomowy. Nie raz próbowałam im przemówić do rozsądku, ale żaden argument nie dociera – żali się Marianna Brzostak, znajoma rodziny.
Rodziców chcących na siłę i w ekspresowym tempie zgermanizować swoje dzieci jest niestety wielu. Często dopiero poważne problemy w szkole, czy silne zaburzenia psychiki dziecka są w stanie otworzyć im oczy na problem. – Jestem za tym, aby inwestować w dziecko, jednak robić to mądrze. Z głową wybierać dla niego szkołę, wspólnie zastanawiać się nad dodatkowymi zajęciami. I przede wszystkim słuchać dziecka, zwłaszcza jeśli się na coś skarży - radzi Ewelina Jędruś, studentka udzielająca dzieciom korepetycji z języka niemieckiego. Ewelina ma pod opieką również polską dziewczynkę. – Ania ma dziesięć lat i jest bardzo rezolutnym dzieckiem. Przyjechała do Austrii dwa lata temu. Wprawdzie rodzice posłali ją na kurs niemieckiego w Polsce, ale przyniósł on jej więcej złego niż dobrego. Mała po prostu trafiła na kiepską nauczycielkę. Teraz ja odkręcam jej błędy, bo szkole nauczyciele nie mają czasu na tak indywidualną pracę - wyjaśnia.

Klasy dla gorszych?

Problem niedostatecznej znajomości języka niemieckiego u dzieci stał się w Austrii tematem wielu dyskusji. Pojawił się nawet projekt utworzenia specjalnych klas dla małych emigrantów. – To absurdalny pomysł! Dla dziecka wystarczającym stresem jest zmiana środowiska, nie można jeszcze pozwolić na to, by izolować je od otoczenia. Przecież te klasy kojarzyć się będą z miejscami dla dzieci gorszych. Czy ma to pomóc w integracji? - oburza się Ewelina Jędruś. – To złożony temat i każda ze stron ma jakieś racje. I rodzice dzieci, które dobrze znają język i nie chcą, aby ze względu na słabszych uczniów poziom nauki był obniżany i rodzice tych drugich dzieci, którzy boją się dyskryminacji. Naprawdę trudno znaleźć tu złoty środek. Chociaż muszę przyznać, że kiedyś taki był i bez potrzeby z niego zrezygnowano. Mówię o zajęciach wyrównawczych, na które chodziły wszystkie dzieci, które miały problem z językiem, niezależnie, czy byli to Austriacy czy emigranci - twierdzi Krzysztof Zarembski. – Dzieci są dziećmi. Oczywiście są różnice kulturowe. Ale jeśli urządzamy w klasie imprezę urodzinową dla dziecka z Turcji, Indii, Austrii czy Polski różnice kulturowe przestają odgrywać jakąkolwiek rolę - bawią się wszyscy. Staramy się więc jak najbardziej integrować uczniów tak, aby wszyscy czuli się równi. Proszę mi wierzyć, że taka wspólna zabawa bardzo przekłada się na naukę. Nie dzielmy więc tego, co powinniśmy łączyć - radzi Andrea, jedna z wiedeńskich nauczycielek.

Rodzic świadomy

Problem językowy to nie jedyna przeszkoda w życiu małego emigranta, często jest nim też zbyt duża samodzielność, jaką jest obarczany przez zajętych rodziców. Zdarza się bowiem, że dorośli, zwłaszcza ci z krótkim stażem na emigracji, koncentrują się na swojej pracy i problemach, zostawiając dziecko samo sobie. Wydaje im się, że jak już zapisali je do szkoły to na tym się kończy ich rola. To błędne myślenie, które z jednej strony bierze się z niedostatecznej znajomości języka, co zniechęca rodziców do kontaktu z pedagogami, a z drugiej strony wśród części Polaków pokutuje przekonanie, że nauczyciel ma zawsze rację i nie ma co dyskutować. A relacje nauczyciel - rodzic są w Austrii nieco inne aniżeli w Polsce. Tu rodzic nie tylko jest partnerem do rozmowy, ale klientem, który może i powinien wymagać odpowiedniej uwagi i kompetentnych wyjaśnień, nauczyciel jest zaś wykonawcą usługi i to on powinien dbać o jej należyte wykonanie. – Czasami aż sam jestem w szoku jak rodzice austriaccy potrafią zwracać się do pedagogów. Sam staram się nie przekraczać granic dobrego wychowania, ale jeśli rozmawiam z nauczycielem o dziecku, to chcę aby to była konstruktywna dyskusja, a nie pogadanka, z której nic nie wynika.  Wiem, że wielu polskich rodziców ma podobne podejście jak ja i mam nadzieję, że tych mało zainteresowanych  będzie coraz mniej - mówi Andrzej Kempa.

Obudzić geniusza

Problemy z dziećmi emigrantów są tematem bardzo medialnym, jednak zazwyczaj dotyczą dzieci narodowości tureckiej, jugosłowiańskiej czy rumuńskiej, gdzie kultura determinuje przywiązywanie niewielkiej wagi do wykształcenia. Doprowadza to do takich sytuacji, że nawet dzieci urodzone w Austrii, rozpoczynając naukę nie znają ani słowa w języku niemieckim. Jeśli chodzi o dzieci z rodzin polskich, tego typu problemy niemal się nie zdarzają. Jesteśmy po prostu nauczeni, że wykształcenie jest sprawą priorytetową. Wystarczy tylko spojrzeć na statystyki, według których 25% dzieci pochodzenia polskiego wybiera naukę w gimnazjum. Dla porównania jeśli chodzi o dzieci tureckie odsetek ten oscyluje w granicach 3 %, a nawet u dzieci austriackich nie przekracza 20%. Nic więc dziwnego, że nasze pociechy cieszą się dobrą opinią wśród nauczycieli i często stawiane są za wzór. – Syn ukończył szkołę średnią z wyróżnieniem, świetnie poradził sobie z maturą. Teraz kończy studia na wiedeńskim uniwersytecie. Dzieci znajomych Polaków również bardzo ambitnie podchodzą do nauki. Minimum to ukończenie średniej szkoły, natomiast wielu kończy ze świetnymi wynikami studia - opowiada Janina Świderek. – Córka znajomego ukończyła tu renomowaną prywatną szkołę z językiem wykładowym angielskim. Pojechała do Ameryki na studia i proszę sobie wyobrazić, że wygrała tam konkurs znajomości języka angielskiego dla „tubylców“, była najlepsza w całych Stanach. Syn drugiego znajomego poszedł do szkoły z językiem wykładowym francuskim. Rodzice nie mogą mu w niczym pomóc, bo nie mówią po francusku. Chłopak radzi sobie świetnie. Dziś mówi płynnie po polsku, niemiecku, angielsku i francusku. Sam zresztą widzę, że większość uczniów Polskiej Szkoły kończy studia. To chyba mówi samo za siebie - cieszy się Andrzej Kempa.
Przepis na sukces? – Ja polecam szkoły państwowe, zwłaszcza klasy VBS (Vienna Bilingual School), czyli te w których wykłada się w języku niemieckim i angielskim. Moja córka po kilku latach swobodnie czyta i mówi w tych językach. Problem może być z dostaniem się do takiej klasy, bo nie dość, że dziecko musi zdać egzamin ze znajomości tych języków, to przyjmowane są zazwyczaj te dzieci, u których jedno z rodziców mówi po angielsku. Nie jest to jednak reguła, czego moja córka jest żywym przykładem, bo oboje z mężem jesteśmy z Polski. Te trudności związane są z dużym zainteresowaniem, proszę sobie wyobrazić, że o jedno miejsce stara się kilkoro dzieci. A gra jest warta świeczki, zwłaszcza, że nauka jest bezpłatna - zachęca Marianna Brzostak. – Ja gdybym miała dziecko i rzecz jasna odpowiednie warunki materialne, zdecydowałabym się na szkołę prywatną, zwłaszcza taką, której renomę wszyscy znają. Akademia Terezjańska czy na przykład Sacré Coeur to dla dziecka nie tylko miejsce nauki, ale i świetna broń na przyszłość w walce o dobrą pracę - przekonuje Ewelina Jędruś.

Życzmy więc, przy okazji rozpoczynającego się właśnie roku szkolnego, wszystkim uczniom połamania piór,  a rodzicom radości z ich sukcesów.
« 1/1 »
grażka06-09-2006 08:18:10   [#494]
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060906/kraj/kraj_a_3.html
bogna06-09-2006 08:18:16   [#495]

http://www.samorzad.pap.pl/?d=609060532582429&dzial=strgl&poddzial=dziswprasie

"Dziennik": Nauczyciele języków mogą zarobić więcej

Ministerstwo Edukacji ma pomysł, jak podnieść płace nauczycielom języków obcych, aby zechcieli pracować w publicznych szkołach. Lingwiści zawieraliby kontrakt z dyrektorem szkoły i - oprócz normalnej płacy - dostawaliby dodatkowe honoraria. Tak jak teraz dostają je maturalni egzaminatorzy - pisze "Dziennik".

Dodatkowych pieniędzy ministerstwo chce szukać w budżecie Unii Europejskiej - dowiedział się "Dziennik". Ale związki zawodowe mówią, że to niesprawiedliwe wobec nauczycieli innych przedmiotów.

Pieniądze na dodatkowe umowy z lingwistami ministerstwo chce wziąć z unijnych funduszy. Cała UE w najbliższych sześciu latach przeznaczy na edukację ponad 2 mld euro. Polska mogłaby też wykorzystać część z 8 mld euro, jakimi dysponować będzie Europejski Fundusz Społeczny.

- W ten sposób chcemy znaleźć lepszą kadrę i podnieść jakość nauczania języków obcych w szkołach publicznych - powiedział "Dziennikowi" wysoki rangą urzędnik Ministerstw Edukacji. (PAP)
bogna06-09-2006 08:19:49   [#496]

http://www.samorzad.pap.pl/?d=609051724313745&dzial=strgl&poddzial=24h

W projekcie budżetu na 2007 r. nie ma podwyżek dla nauczycieli

W projekcie budżetu na 2007 r. nie ma planów podwyżek dla nauczycieli, nie planuje się też obniżki składki rentowej i chorobowej - poinformowała dziennikarzy po posiedzeniu rządu wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska.

Rząd planował wcześniej obniżenie składki rentowej z 13 proc. do 9 proc. i chorobowej z 2,45 proc. do 1,80 proc., co miało kosztować ponad 10 mld zł.

"W projekcie budżetu nie uwzględniono skutków obniżki składki rentowej i chorobowej" - powiedziała we wtorek wiceminister. Według niej, propozycja została negatywnie oceniona przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). ZUS ocenia, że zostało zbyt mało czasu na wprowadzenie zmian. Wiceminister dodała, że nad projektem tym pracować będzie Sejm.

Według wiceminister, "w projekcie budżetu nie ma podwyżek dla nauczycieli". Wcześniej szacowano, że miałyby one kosztować 1,6 mld zł.
grażka06-09-2006 08:49:39   [#497]
http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,3590132.html
grażka06-09-2006 08:51:33   [#498]
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34397,3597592.html
Marek Pleśniar06-09-2006 09:05:43   [#499]

to "wal się szkoło" - mocna rzecz

:-(

AnJa06-09-2006 09:15:12   [#500]
ano, poczytałem wczoraj w wersji papierowej

najgorrsze jest to, że te dzieciaki są straszliwie skaleczone - bo sądząc po cytowanych "rozmowach" z nauczycielmi to inteligencji ani tzw. wiedzy ogólnej im nie brakuje
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 9 ][ 10 ][ 11 ] - - [ 242 ][ 243 ]