Forum OSKKO - wątek

TEMAT: no i co z tym Solcem Kujawskim??
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]
Janusz Pawłowski30-01-2006 15:10:14   [#151]

Najprościej o rożnycy między karą, a nagrodą można powiedzieć tak:
Kara pełni funkcję demotywującą, nagroda zaś motywującą.

Kara nie jest więc po to, aby być lepszym - ale aby zło było zbyt kosztowne - ma zdemotywować do czynienia zła.

Od tego żeby być lepszym jest nagroda - ona ma motywować do czynienia dobra.

JACOL30-01-2006 16:07:16   [#152]

Syrenka napisała:

po drugie zło musi zostać ukarane, to już nawet w bajkach się dzieciom pokazuje i w życiu nie można temu zaprzeczać.

 

Ja tak nie myślę. Jestem przeciwnikiem sprawiedliwości "oko za oko...."

Jezus nie chciał ukarać jawnogrzesznicy (prostytutki). Po za tym celnicy (kolaboranci) i jawnogrzesznice (prostytutki) uprzedzą nas w królestwie niebieskim. Dlatego o tym piszę, aby wykazać, że nasza kultura chrześcijańska wskazuje na inny niż bajkowy stosunek do zła....

Zło dobrem zwyciężaj itd....

Janusz Pawłowski napisał:

Najprościej o rożnycy między karą, a nagrodą można powiedzieć tak:
Kara pełni funkcję demotywującą, nagroda zaś motywującą.

To prawda, ale kara ma także skutki uboczne. Na przyład kara dla ucznia skutecznie stosowana, jest nagrodą dla nauczyciela (np. cisza w klasie po wymierzeniu sprawiedliwości). Łatwo się więc uwarunkować na stosowanie kar!!! Bardzo trudno się z nich wycofywać. Kara stale stosowana ma coraz mniejszą skuteczność, aby więc utrzymać ucznia w ryzach trzeba stosowac coraz większe kary. Kara wymierzana bez współczucia i bez szacunku dla karanego jest formą odwetu i po czasie sama rodzi chęć odwetu itd... 

maeljas30-01-2006 16:17:51   [#153]

kary w ujęciu behawioralnym:

Pozwoliłam sobie zacytować artykuł Bratka:

 

"Matka idzie z dzieckiem do sklepu, dziecko chce dostać kolejną lalkę. Matka odmawia, dziecko zaczyna krzyczeć, rzuca się na podłogę, kopie nogami. W tym momencie matka ma do dyspozycji 5 alternatywnych reakcji, które przynoszą zupełnie odmienne skutki:

  1. Matka, obawiając się krzyku dziecka i komentarzy otoczenia, kupuje lalkę, tym samym wzmacnia jego nieprawidłowe zachowanie, narażając się na wystąpienie identycznego w podobnych okolicznościach; natomiast dziecko bardzo szybko uczy się, że krzykiem można osiągnąć zamierzony cel. W ujęciu behawioralnym matka wzmacnia pozytywnie zachowanie niepożądane (w znaczeniu: dodaje bodźców a nie wartościuje).

2.      Zdenerwowana matka daje dziecku klapsa. W ujęciu behawioralnym stosuje ona karę pozytywną.

3.      Matka grozi dziecku, ż zabierze mu zakupionego dzień wcześniej misia, jeżeli natychmiast się nie uspokoi. Będzie to kara negatywna (odebranie nagrody).

4.      Matka nie reaguje na płacz dziecka, idzie dalej i robi zakupy, nie zwraca uwagi na zachowanie niepożądane, które, nie wzmacniane żadną reakcją matki- zanika. Zachodzi wówczas proces wygaszania.

5.      Matka może przytrzymać dziecko na kolanach, częściowo je unieruchamiając. Celem zachowania dziecka było otrzymanie lalki, a nie trzymanie przez matkę, więc dziecko po chwili przytrzymania przestaje krzyczeć. Matka puszcza dziecko, wzmacniając negatywnie (odejmując konsekwencję) brak krzyku u dziecka. Dziecko uczy się, że krzyk nie jest sposobem na osiągnięcie celu."

krasnoludek zadyszek30-01-2006 17:06:22   [#155]
Czytam ten wątek od początku i brakowało mi dyskusji o karach, o sposobach radzenia sobie z trudnymi uczniami. Teraz to się pojawiło, więc napiszę, co myslę.
Wiele osób wśród Was - ludzi mądrzejszych ode mnie pewnie i dłużej uczących - pisze, że należy ignorować takie zachowania, dajecie za przykład opis tej lekcji w Stanach, w której nauczycielka wygrała siłą spokoju. Ale czemu nie zauwazycie, że amerykańscy uczniowie popełniali po prostu przestępstwa? Przestępstwa znieważenia,  okazywania demoralizacji, nagminnego lekceważenia polecenia zwierzchnika, a wreszcie - przy przebiciu opon - przestępstwo chuligańskiego wybryki zniszczenia cudzej własności. Nie znam prawa USA, być może tam zakwalifikowano to inaczej - ale chodzi mi o sam fakt złamania prawa, nie mam wątpliowości, że do niego doszło. Podobnie zachowali się uczniowie w Solcu.
I teraz porada dla nauczyciela: zignoruj, bo chca cię sprowokować - a czy anglista z Torunia nie stosował tej zasady? Czy nie wycofywał się, udając, że nic się nie stało? Przykład ze Stanów pokazuje, że RAZ zasada spokoju i ignorowania działała, przykład z Torunia pokazuje, że RAZ nie zadziałała. Nie ma recept idealnych, wiem. Ale wiem też, że jeśli jakiś model raz przynajmniej okazał się zawodny, nie mogę uważać go za najwłaściwszy do stosowania. To po pierwsze.
Po drugie, wracam do przestępstwa. W Solcu mieliśmy do czynienia z pogwałceniem Art 216 KK (zwracam tez uwagę na 217.2, być może byłby on powodem uniwinnienia nauczyciela), a pewnie i też 255.3, bo klasa się umówiła, że belfrowi dokopie, pewnie jeszcze by się coś znalazło, poczynając od statutu szkoły, gdzi na pewno podano, jakie uczeń ma obowiązki. Nie chodzi mi o działanie "dajcie człowieka, paragraf się znajdzie, chodzi mi o wykazanie, że uczeń powinien zdecydowanie i nieodwołalnie ponieść karę. Pewnie powinien mieć prawo do resocjalizacji, pewnie powinno się go uczyć, jak wyjśc ze zdemoralizowania - ale nie może pozostać bezkarny. Ja w sytuacji tego nauczyciela po prostu wezwałabym policję, informując, że mam do czynienia ze zdemoralizowanym małoletnim. Nawet jeśli w sądzie nie doszłoby do rozprawy, nawet jeśli ktoś pukałby sie w głowe ("bo co chłopczyk zrobił, nie posłuchał pani i co takiego"), nie mogłabym pozwolić na to, żeby dał swoim zachowaniem innym sygnał "patrzcie, ten *** może mi skoczyć". Art 4 UoSO mówi, że mamy obowiązek dbać o postawę moralną uczniów, a ustawa o postępowaniu w sparwach nieletnich każe przeciwdziałać demoralizacji. Twierdzenia, że powinniśmy ignorowac (a więc faktycznie dawać przyzwolenia) na takie zachowania jest chowaniem głowy w piasek, wynikającym ze złej interpretacji przepisów, wg której nauczyciel miałby miec tylko obowiązki, uczeń tylko prawa.
I wreszcie sprawa szarpania ucznia przez nauczyciela. Tu pełna zgoda co do tego, że naucz. nie może tego robić, w żadnej sytuacji poza obroną konieczną. Za to również naucz. powinien zostac ukarany, ale na pewno nie wyrzyceniem z pracy bez możliwości obrony, bez wysluchania jego racji, bez zbadania motywacji drugiej strony.
To jest bardzo trudna sprawa, bo i uczeń, i nauczyciel nie byli bez winy. Ale jej rozwiązanie jest kuriozalne, dajace młodociuanym przestępcom wyraźny znak, że mogą w łatwy sposób pozbyć się nielubianego belfra, a sami dostaną co najwyżej naganę.
Marek Pleśniar30-01-2006 17:30:28   [#156]

więc co proponujesz?

jakie rozwiązania?

JACOL30-01-2006 18:09:06   [#157]

Krasnoludek Zadyszek napisała:

Przykład ze Stanów pokazuje, że RAZ zasada spokoju i ignorowania działała, przykład z Torunia pokazuje, że RAZ nie zadziałała.

Zgoda!!!!! Naszą rolą jest zrozumiec dlaczego! Po pierwsze dlatego, że postepowanie nauczycielki w Stanach w swojej istocie nie polegało na spokoju i ignorowaniu, a na prawidłowym nauczaniu! Sam spokój i ignorowanie musi prowadzić do anarchii, jak sądzę. Moim zdaniem straszliwie spłyciłaś przykład ze Stanów.

Podobnie jak Marek Pleśniar jestem ciekawy co proponujesz... Czy sadzisz, że młodzież lepiej wychowamy za pomocą policji i paragrafów?

 

Maelias cytuje Bartka:

"Matka idzie z dzieckiem do sklepu, dziecko chce dostać kolejną lalkę. Matka odmawia, dziecko zaczyna krzyczeć, rzuca się na podłogę, kopie nogami. W tym momencie matka ma do dyspozycji 5 alternatywnych reakcji, które przynoszą zupełnie odmienne skutki:

 

Wiesz, sądzę, że jest więcej mozliwości reakcji: np. spokojna matka daje dziecku klapsa. Czyli bije na chłodno.

 

Albo: Nie reaguje na płacz dziecka, a potem z nim o tym co się stało rozmawia, tłumacząc dlaczego nie kupiła mu misia...

 

Po za tym proste schematy behawioralne pasują do małych dzieci, ale już do starszych nie do końca. Starszym można coś wytłumaczyć..., Starsi patrzą na rodziców i widzą jaki oni mają stosunek do dóbr konsumcyjnych.... itp.

Behawiorysci wszelako zdają sobie sprawę, że część uczenia odbywa sie bez udziału wzmocnień (np. uczene pojęć). W Książce Lovassa (behawiorysty) jest inny przykład: Van Gogh był przez całe życie krytykowany (karany) za to co malował. Nikt nie mówił mu: Świetnie malujesz! Zgodnie z zasadami behawioryzmu Van Gogh nie miał prawa nauczyć sie świetnie malować...

 

W wychowaniu stosowane przez nauczyciela kary i nagrody mają znaczenie pomocnicze myślę.


post został zmieniony: 29-10-2016 14:34:43
krasnoludek zadyszek30-01-2006 18:23:28   [#158]
W sprawie przewinien ucznia (nie dotykam tu kwestii zachowania nauczyciela, bo to chyba trzeba rozpatrywac osobno):
1. Określenie zasad przed rozlaniem mleka (zarówno jednostkowych - na mojej lekcji obowiązują was takie to a takie zasady, a za ich złamanie takie a takie konsekwencje, jak i zasad całej szkoły). Podejrzewam, że to z tymi drugimi jest zwykle problem, bo statuty wielu szkół ograniczają kary do: upomnienia-nagany-skreslenia z listy uczniów (ostatnie niemal niewykonalne w gimnazjach, gdzie obowiązuje obowiązek szkolny). Nauczyciele czują się bezradni, nie wiedzą, jakie mają prawa. A przecież można by zastanowić się nad:
- odebraniem uczniowi prawa do działalności pozanaukowej, tzn. uczestnictwa w wycieczce czy dyskotece;
- zasadami wejścia na drogę sądową, jeśli uczen popełni czyny z KK;
- kwestią odpowiedzialności za czyny. Wprowadzić zapis, ze uczeń ma obowiązek naprawić lub zrekompensowac szkodę, a za szkody ucznia materialnie odpowiadają rodzice.

2. Kiedy już sie stało, należałoby natychmiast podjąc odpowiednie kroki.
- sprawdzić, co stało się naprawdę (wypytać uczniów, można pojedynczo, wypytać nauczyciela);
- wezwać rodziców ucznia i poinformowac o zajściu. Nie wdawać sie z nimi w dyskusję, jeśli ma ona zmierzać do zdjęcia winy z ucznia;
- podyskutować, chyba w obrębie całej rady, co zrobić, tzn. czy wychodzimy ze sprawą poza szkołę (zgłaszamy napasc na nauczyciela [w przypadku przebicia opon czy obrazy w internecie], czy radzimy sobie dalej sami. rzecz jasna może miec na to wpływ analiza zachowania ucznia - czy to pierwszy wygłup, czy nie itd.;
- jeśli sami, na rade ped. wzywamy ucznia, żeby wyjaśnił, co kierowało jego postępowaniem. informujemy go, jakie prawa - szkolne i państwowe złamał. obserwujemy, czy wykazuje skruchę. zasądzamy karę (może w ramach porozumienia z np. jakimś okolicznym hospicjum zamieniamy mu karę na wzmosnienie z racji wychowania przez pracę - niech odrobi tam ileś godzin, może to ogo uwrażliwi na krzywde innych);
- nad uczniem pracują pedagog i psycholog. Ma on np. meldować sie raz w tygodniu i przedstawiać im analizę swoich działań w ostatnim tygodniu;
- jeśli rodzice/ wizytator. ktokolwiek twierdzi, że szkoła nie może nakazać uczniowi dwóch ostatnich działań, wskazujemy na art 12.2 Karty Nauczyciela, zasadę 7 Konwencji Praw Dziecka i art 72 Konstytucji RP, wskazującej na prawo innych do obrony przed przemocą.

Nie sa to idealne recepty, wymyślam je teraz, na gorąco, bo przyznaję, że nie miałam nigdy podobnej sytuacji, a "na tyle się znamy, na ile nas sprarwdzono". Ale na pewno nie polecałabym bierności i zaniechania wywołania pozytywnego wpływu na ucznia - również przez karę.
JACOL30-01-2006 21:23:33   [#161]

Krasnoludek Zadyszek napisał:

1. Określenie zasad przed rozlaniem mleka (zarówno jednostkowych - na mojej lekcji obowiązują was takie to a takie zasady, a za ich złamanie takie a takie konsekwencje, jak i zasad całej szkoły).

Także uważam, że to jest numer jeden! Uważam, że szkoła, jak i każdy nauczyciel powinna mieć jasno kreślone zasady postepowania, które powinny być znane uczniom PRZED ewentualnym ich negatywnym zachowaniem. Zasady powinno się realizować bezwyjątkowo! Tylko wówczas uczniowe odbierają KARĘ jako naturalny wynik własnego postepowania a nie osobisty rewanż ciała pedagogicznego. (Podobnie dyrektor powinien postepowac wobec nauczycieli - z góry powinno być wiadomo za co można i jak dostać po głowie - i wiadomo, że dyrektor nie kieruje się swoimi sypatiami i antypatiami ale jasnymi regułami).

Mam jeszcze jedną uwagę, myślę, że kluczową.

Czytając pierwszy post Krasnoludka Zadyszka odniosłem wrażenie, że w działaniu szkoły chodzi o to aby nauczycielom było lżej, aby uczniowie im nie dokopywali, aby wychowywanie mniej bolało.

Ja sądzę, że w ogóle o to nie chodzi. Zmniejszenie bólu i "krzywdy" nauczycieli to nie są wartości o które powinniśmy walczyć. Chodzi wyłącznie o to, aby nasi uczniowie byli lepszymi ludźmi.

Moim zdaniem jeżeli będziemy pracować nad tym, aby nasi uczniowie byli lepszymi uczniami, to będzie kosztowało nas więcej potu i krwi, niż gdybyśmy nic w tej sprawie nie robili. Praca nad zachowaniami trudnymi uczniów, to po prostu dodatkowy wysiłek - nie ułatwia on pracy, ale utrudnia. Dla nauczycieli lepiej jest nic nie robić, albo pójśc na skróty i nie martwić się o to jacy będą nasi wychowankowie w przyszłości, jedynie dbając o to (tak czy inaczej przykręcając śrubę) aby nam na głowy nie włazili. Amerykanskiej nauczycielce nie chodziło o to, aby było jej lżej (dlatego "przełknęła" przebicie opony). Być może można by było korzystając z siły i prawa zmusić jej uczniów do nie zakłucania zajęć (pamietajmy, że uczniowie mają na nauczycieli mnóstwo sposobów). Ale czy można ich w ten sposób wychować?

Krajanka31-01-2006 10:48:41   [#170]

"Bycie nauczycielem jest sztuką"

"Bycie nauczycielem jest sztuką" - tak stwierdził Jacques Maritain...

Co to oznacza, przytaczam z wypowiedzi Wandy Kamińskej, asystenta w Instytucie Filozofii WSP w Słupsku:

„Jeśli wchodzisz do klasy z pokorą w sercu, uporządkowanym obrazem świata, pragnieniem uczynienia czegoś wielkiego, niepowtarzalnego, jeśli pochylasz się nad dziećmi z roztropnością i nadzieją, że usłyszą cię, zrozumieją sens twoich słów, jeśli pochylasz się nad nimi ze świadomością, że będą budowali świat twoich wnuków, to na pewno jesteś na drodze sukcesu.

Nauczycielu drogi, nie obawiaj się ani obiektywizmu, ani rzeczywistości, która ciebie otacza. Właśnie tobie przypada w udziale możliwość pokazania porządku pojęć, siły ludzkiej wyobraźni i radości, czaru historii człowieka. Dbaj o swoją tożsamość i wolność, wtedy na pewno odkryjesz swoją odpowiedzialność.”

 

 

Jej zdaniem nauczyciel powinien być:

  • tym, który wie, że przekazuje wiadomości z maleńkiej części gmachu wiedzy, który zna relacje tej części do całości oraz ma świadomość tej całości;
  • tym, który zna uczucie wolności, determinacji i związanej z nimi odpowiedzialności;
  • tym, który nie będzie stronił od niekonwencjonalnych metod wychowania, który np. przyniesie chleb na lekcje i postawi pytanie: Czy znacie zapach chleba?;
  • tym, który zadaje „dziwne pytania”, który prowokuje „inne” odpowiedzi, prawdziwie własne;
  • tym, który nie boi się „być sobą”, nie boi się też być przyjacielem,
  • wie, że przekazuje swoją postawą, gestami, grymasem twarzy i słowami określoną hierarchię wartości (czy tego chce, czy nie);
  • jest świadomy, że zna niewielką część istniejącej w książkach wiedzy i nie czuje z tego tytułu żadnych lęków.

 

Jacol napisał: "Praca nad zachowaniami trudnymi uczniów, to po prostu dodatkowy wysiłek - nie ułatwia on pracy, ale utrudnia." Sądzę, że to "utrudnia" jest tu w znaczeniu owego stwierdzenia Jacquesa Maritaina...

 

 

Czy może oglądaliście film "Lekcja na całe życie" (reż.: William Dear)?

To film o charyzmatycznym, młodym nauczycielu - Panu D., który pojawia się w szkole z początkiem roku szkolnego... Fascynuje uczniów - młodych buntowników, wzbudza męki zazdrości w "starym" belfrze..;-) 

 Pan D. mówi do swoich wychowanków:"...Waszą przeszkodą jest wiara. Wiara w to, że macie ograniczone możliwości zdobywania wiedzy. A to nie jest prawdą..." :-)  

nalix31-01-2006 11:49:44   [#171]

filmy

Filmy przedstawiają najczęściej bajkową rzeczywistość  i na pewno nic nie pomogą w trudnej sytuacji wychowawczej. Zdemoralizowani uczniowie nie mogą pozostawać bezkarni. Więcej ośrodków wychowawczych dla nich z fachową kadrą i jak najszybciej eleminować  zgniłe jabłka z koszyka (po wyczerpaniu oczywiście wszystkich środków określonych w statucie szkoły). I skończyć z bezkarnościa rodziców. Jeśli małolat znieważy nauczyciela, niech płacą odszkodowanie.
Arwena31-01-2006 12:15:07   [#172]
Film i literatura rządzą się swoimi prawami i gdyby pokazywały rzeczywistość, byłyby po prostu nudne.
Jak miło obejrzeć film o dzielnym nauczycielu, który wchodzi we wrześniu do klasy młodocianych bandytów, a w czerwcu wszyscy świętują pomyślne ukończenie szkoły. Przez ten czas młodociani bandyci zmienili się w owieczki i przeprowadzają staruszki przez jezdnię.
 
Niestety, ludziom nie związanym ze szkołą wydaje się że to jest możliwe.
 
Na pewno wiele zależy od osobowości nauczyciela, ale równie wiele od rozwiązań systemowych, a tego już pojedyńczy nauczyciel nie przeskoczy.
 
Jak w życiu - policja łapie złodziejaszka, a zanim policjant zdąży wyprodukować związane z tym papiery, złodziejaszek jest w majestacie prawa wypuszczany.
 
Bardzo to niepoprawne politycznie, ale uważam, że prywatyzacja oświaty i zaprzestanie narzucania dyrektorom systemu wychowawczego i programów nauczania mogłoby pomóc(że nie wspomnę o doborze kadry).
Skuteczność nauczania sprawdzałyby egzaminy zewnętrzne, a system wychowawczy rodzice i sami uczniowie, wybierając konkretną szkołę.
Marek Pleśniar31-01-2006 13:00:38   [#173]

to ulubiona ostatnio melodia gdzieniegdzie: "zaostrzyć kary"

tak jest naliksie

z bezkarnością skończyć, zgniłki eliminować, "zwarte oddziały wojska, trochę piachu" - jak mawia Kamerer

wywieźć można też na Kołymę;-)

bo skoro ich się nie uczy tylko "zgniłki won" to te własnie "zgniłki" niewyedukowane to będą te co je spotkasz wieczorem w ciemnej uliczce;-) i w zasadzie byłoby sprawiedliwie

bardzo lubię takie klymaty, od razu  słyszę jak stukają buty tych "zwartych oddziałów"

mam pytanie, jak wyeliminujemy zgniłe jabłka z koszyka to rozumiem że na ochotnika zgłosisz się tam do pracy gdzie te "jabłuszka" trzeba będzie koszarować. No przecież skoro tak już proponujesz to ktoś będzie nimi się musiał zajmować. Można uśpić;-) Ale to też ktoś będzie musiał robić.

Można do ciężkich robót, ale ktoś z biczykiem będzie musiał tam stać.

Kto? Ty?

Ktoś musi - bo hordy "zgniłych jabłek" bez szkoły, żadnego przykładu to bomba zegarowa taka jak sobie zafundowali Francuzi. Oni ich trzymali w osiedlach na obrzeżach miast.

Skoro to już Twój pomysł to wolałbym żeby spalili Twój samochód a nie mój;-)

Arwena31-01-2006 13:45:33   [#174]
Olbrzymia grupa młodzieży po prostu nie widzi żadnego celu w uczęszczaniu do szkoły i uczeniu się.
 
Jeżeli są zmuszani ustawą, to chodzą(lub chadzają) głownie po to, aby porozrabiać. I tu żadne kary nie zmienią sytuacji.
 
A co zrobić, żeby ten cel zobaczyli? Nie wiem. Próbowałam wielokrotnie i czasem mi się udawało, czasem nie.
Rozmowa z 15-latkiem:
-Ile pani dostaje na rękę miesięcznie?
-1500
-A mój starszy (tatuś) 10 000, a studiów nie skończył. Trzeba umieć się ustawić i tyle.
 
I weź takiemu wytłumacz, że powinien się uczyć.
Krajanka31-01-2006 16:15:24   [#175]
Olbrzymia grupa młodzieży po prostu nie widzi żadnego celu w uczęszczaniu do szkoły i uczeniu się.
 
Czyja to opinia Arweno?
 
Na podstawie jakich badań przeprowadzona i jak liczna grupa badanej młodzieży? W jakim przekroju wiekowym? 
 
----------------
 
I weź takiemu wytłumacz, że powinien się uczyć.
 
no właśnie... jednak jest problem..
 
no, ale te filmy.., ta literatura.., ależ po jakie licho?!
 
w rzeczy samej, po jakie?
Adams13531-01-2006 18:51:28   [#176]

Arwena

To co piszesz # 172 i # 174  jest dużym sednem poruszanego na różne sposoby tematu. Jak widać jest wiele do zrobienia w umyslach nauczycieli, rodziców, dyrektorów a w szczególności u tych którzy w hierarchii oświatowej i politycznej są najwyżej. ;)
maeljas01-02-2006 11:51:22   [#177]

"– Dyrektor po raz kolejny uderzył chłopca – z taką informacją zadzwonił ojciec ucznia I klasy gimnazjum. Jak ustaliliśmy, chłopak trafił do gabinetu dyrektora za to, że wyzywał i obrażał woźną. – Dlaczego starsza kobieta ma słuchać, że jest starą ku... i pi...? – pyta Michał Bobrzyński, dyrektor gimnazjum i liceum. – Wezwałem ucznia do siebie. W sekretariacie lekko strzeliłem w „karczycho”, pogadaliśmy i wszystko było w porządku. Potem od razu poszedł przeprosić kobietę. Później do szkoły wezwałem matkę ucznia.
Kobieta nie ma pretensji do ...... – Wszystko jest w najlepszym porządku – twierdzi. – Zawsze żyliśmy i żyjemy w zgodzie z dyrektorem. Nigdy nie kwestionowaliśmy jego metod wychowawczych.
Uczniowie też nie protestują. – W pysk albo dzwonię do rodziców – słyszymy od pana dyrektora – mówi uczeń gimnazjum. – Dostajemy „placka”, a później w zgodzie wychodzimy z gabinetu.
– Czasami „przeginamy”, a dyro wyprowadza nas na prostą – ze skruchą dodaje licealista.
Takimi metodami są jednak przerażeni rodzice trojga uczniów pierwszych klas. – Syn oberwał właściwie za nic – mówi jeden z ojców. – Szedł korytarzem, rozmawiał przez komórkę i dostał po uszach. A myślałem, że czasy, w których tak traktowano dzieci, już minęły.

p.o. kurator oświaty
- Wczoraj rozmawiałam z dyrektorem . Z tego co wiem, to uczeń nie został skarcony za niewinność. Młodzi ludzie, dopominając się tylko o swoje prawa, coraz częściej zapominają, że mają obowiązki, Obawiam się, że niedługo nadejdą takie czasy, że podniesienie głosu na ucznia będzie traktowane jako pogwałcenie jego praw. Katowanie uczniów jest niedopuszczalne, ale karanie polegające na postawieniu ich na baczność jest nawet wskazane. Żeby nauczyciele nie bali się wykonywać swojego zawodu. •

 

Komentarze na forum

Co internauci sądzą o dyscyplinie wprowadzonej przez dyrektora szkoły?
• Czy nie lepiej, panie dyrektorze, wyrzucić
ze szkoły krnąbrnego ucznia niż narażać się na zarzuty
o pobicia? No, ale gdyby wyrzucić ucznia ze szkoły,
to przepadnie jego czesne.
• Jestem rodzicem dorastających już dzieci. Nigdy nie miałem z nimi kłopotu i nigdy nie dostały ode mnie lania. W takiej sytuacji nie wyobrażam sobie, aby ktoś obcy podniósł rękę na któreś z moich dzieci. Nawet dyrektor szkoły.
To po prostu zwykły chuligan.
• I dobrze robi, że grzmoci. Gdyby nauczyciele mieli takie same przywileje jak uczniowie, to nie słyszelibyśmy tyle wulgaryzmów w autobusach, na ulicach, praktycznie wszędzie, bo rodzice nie mają czasu na wychowywanie. Szkoda, że nie słyszą, co wyprawiają ich pociechy poza domem.
• Nie wolno tolerować chamstwa. Nie wyobrażam sobie innej reakcji dyrektora. Gdybym był na jego miejscu postąpiłbym tak samo. Granica jest delikatna, ale nie można pozwolić uczniom nadużywać swojej pozycji.


post został zmieniony: 29-10-2016 14:40:55
Marek Pleśniar01-02-2006 12:04:55   [#178]

no cóż, widzę to i oceniam jednoznacznie

ale to oczywiście moje zdanie i moja postawa:

gdyby dyrektor szkoły uderzył mojego dzieciaka, musiałby się liczyć z zasłużonym oberwaniem w pysk odmię (choć zapewne jednak dla dobra sprawy - w sądzie - musiałbym się powstrzymać)

uważam to za dyskwalifikujące go z prostej przyczyny

na tym forum wielokrotnie o tym mówiliśmy

"nie potrzeba w szkole żadnych rzeczników ucznia, bo tam już jest rzecznik - dyrektor"

fajny rzecznik:-)

nie wyobrażam sobie pochwały takiego zachowania dyrektora przez innych dyrektorów

ale od razu doczekałęm się takowej w uściech "dyrektora jednego z lubelskich liceów"

zrobuił publicznie najgorszą robotę jaką mógł zrobić - swej grupie zawodowej

w takim opowiadaniu Bułyczowa jest scenka jak do bohatera opowieści zbliża się znajomy by się przywitać, widząc jednak za jego pazuchą szklankę ukradzioną z bufetu rezygnuje z powitania;-)

tak to czytając to czuję... rezygnuję z pozdrowień

maeljas01-02-2006 12:14:20   [#179]

dziękuję Marku

ja jestem w szoku - znam człowieka....

Marek Pleśniar01-02-2006 12:20:47   [#180]

wiesz to proste i dziwne zarazem

proste, bo rodzic oddaje dziecko do szkoły licząc że to miejsce bezpieczne dla niego, a gwarantem tego jest dyrektor i nauczyciele

dziwne, bo czasem nauczyciele i dyrektor kompletnie nie pojmują, zapomnieli jakos o tym. Jakby nie wiedzieli o rodzicielstwie, swojej opinii itp

no teraz dowiadujesz się przy obiedzie że w szkole twoje dziecko zostało uderzone przez... nauczyciela

są także pozytywne stereotypy, nie wiem po co je łamać:-)

nauczyciel - bezpieczeństwo dziecka, dobry przykład, wiedza, inteligencja

lekarz - ratunek, opieka, współczucie

sędzia...

 itp itp

nie mam w sobie zgody na utratę opinii przez te grupy ludzi, choć czasem lekarze żyją z przyśpieszania "prowizji pogrzebowej", sędziowie są sprzedajni a nauczyciele.... no właśnie? I to do tych zakał mamy równać?

maeljas01-02-2006 12:48:01   [#181]

mam kołomąt

do kwadratu

"nauczyciel - bezpieczeństwo dziecka, dobry przykład, wiedza, inteligencja

lekarz - ratunek, opieka, współczucie

sędzia...

 itp itp''

Na początku są Rodzice - to oni wybrali tę szkołę dla dziecka z pełną świadomością i płacą za nią ciężkie pieniądze i nie negują tych metod - i tu właśnie mam kołomąt...

Marek Pleśniar01-02-2006 13:17:06   [#182]

no dobrze, ale jak jesteś dentystą i uprawiasz swój zawód zgodnie z prawem i zasadami profesjonalnymi, to myjesz ręce, nie okadzasz ziołami lecz stosujesz prawdziwe lekarstwa a ponadto przestrzegasz prawa

naruszanie nietykalności osobistej, bicie jest niezgodne z prawem

i aprobata rodziców nic tu do rzeczy nie ma

jest ona tylko usprawiedliwianiem lecz nie usprawiedliwieniem


post został zmieniony: 29-10-2016 14:41:27
Krajanka01-02-2006 14:08:37   [#183]

aprobata rodziców oznacza, że... postępują podobnie lub/i postępowano podobnie z nimi.., bądź sami gdzieś się zagubli i nie mają pojęcia jak wyjść z zaułka.., bądź są wzorem rodzica i otaczające zewnętrze tak ich już bulwersuje, że wolą by zwalczano owo zewnętrze siłą...

smutne to..

nie ma szkół rodzicielstwa

Marek Pleśniar01-02-2006 14:20:03   [#184]

są;-)

to wszystkie nasze szkoły

jakoś tam uczą rodzicielstwa - pokazując jacy mogą być dorośli, jak rozmawiają z dziećmi, młodzieżą, jak sami wreszcie postępują na codzień

to jak w domu

kogo w dzieciństwie bili, ma zapędy by bić swoje dzieci

grażka01-02-2006 15:37:04   [#185]
MIC :( Ja też znam - to instruktor harcerski...
Krajanka01-02-2006 16:01:29   [#186]

no dooobra... niech Ci będzie... są ;-)

DYREK01-02-2006 19:11:13   [#187]

ciekawe

"Autorka założyła, że postawy te mogą wynikać z wpływu przekazywanych przez wieki nauk Pisma Świętego. Bińczycka pisze: Z Księgi Przypowieści ze Starego Testamentu wydobyliśmy następujące, znane cytaty: 1. Karania chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz nie umrze, a od szaleństwa uratujesz; 2. Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go - w porę go skarci; 3. Rózga i karcenie udziela mądrości: pozostawiony sobie jest wstydem dla matki.

Te cytaty przedstawiono rodzicom i katechetom, badając poziom zgody na zawarte w nich treści. Tylko 1% rodziców nie zgodziło się z cytatami. Wśród badanych katechetów duchownych wygląda to następująco:

  zgadzam się nie zgadzam się
cytat 1 60% 28%
cytat 2 82% 12%
cytat 3 80% 14%

 z :http://www.vulcan.edu.pl/eid/archiwum/1999/04/wyrafinowana.html

JACOL01-02-2006 20:27:47   [#188]

Zastanawiam się nad jedną rzeczą. Czy zgadzacie się, że podstawowa umiejętnością profesjonalnego nauczyciela jest takie poprowadzenie procesu nauczania, aby nauka sprawiała uczniom przyjemność.

Dobrze zorganizowany proces nauczania musi przynosić dzieciom sukces. Samo poznawanie otaczajacego świata jest przyjemnością. Trzeba umieć tej przyjemności uczniom dostarczyć - wtedy dzieci będą chciały się uczyć. Nie jest to proste, ale cała skąplikowana technologia uczenia w różnych wydaniach właśnie tego dotyczy.

Jeżeli nauczyciel nie potrafi uczyć w ten sposób, aby spełnić ten warunek, funduje swoim uczniom długie minuty, godziny, miesiące udręki szkolnej.

Nie uważacie, że jest TO PIERWSZE źródło agresji w szkołach?

Marek Pleśniar01-02-2006 20:42:20   [#189]

ja uważam. Zawsze uważałem to co teraz będę zmieniał pogląd;-)

Oczywiście są tu uwarunkowania dla nauczycieli niekorzystne:

- z pustego to i Salomon.. czyli tak dyrektor kraje jak mu dobrze przygotowanej kadsry staje

- nec Hercules - czyli przegęszczone klasy - i weź tu i ciekawie ucz

itp

dhausner01-02-2006 21:04:04   [#190]

Proces nauczania to przyjemnośc dla dzieciaka, kiedy to będzie realne w naszych szkołach?????????????????

Jestem za stara nie doczekam tej pięknej chwili.

Karolina01-02-2006 21:53:46   [#191]

ciekawe.... jak to jest, że w pierwszej klasie na pytanie pani "dzieci a kto mi odpowie....." - i jeszcze nie zdąży dokończyć a już las rąk i wszyscy chcą odpowiadać.

im starsze, tym po zadanym pytaniu klasa ma ochotę schować się pod ławki...

odpowiedź mi świta po głowie od lat ale ja to mam marzenia...;-)))

maeljas01-02-2006 21:57:13   [#192]

Karolina

 (jutro się odezwę)

Jest sposób - znieść system klasowo-lekcjyny

i te durne promocje -

- ale dieńgów niet!

Karolina01-02-2006 22:30:52   [#193]

o widzisz..... dokładnie o to mi chodzi.... gdybym przeszukała forum znalazłabym taką moja opowieść o tym...

czy ja wiem czy tu tylko diengi potrzebne? czytam w Newsweeku pomysły na nowe w edukacji.... tia.... takie nowe  to ja nie wiem ...:-((

Arwena01-02-2006 23:37:11   [#194]
"im starsze, tym po zadanym pytaniu klasa ma ochotę schować się pod ławki..."
 
Oświadczam, że to nieprawda, a przynajmniej nie wszędzie.Pracuję w liceum i moje dzieci wyciągają łapki, aż się kurzy, ale....wiedzą, że im się to opłaca - zbierają sobie dobre ocenki.
syrenka18-05-2006 22:26:03   [#195]

do #182

naruszanie nietykalności osobistej, bicie jest niezgodne z prawem

Zaś nazywanie woźnej przez ucznia starą ku... i pi... jest zgodne z prawem?

Nie aprobuję ani zachowania ucznia, ani "karczycha". Twoja, Marku, wypowiedź sugeruje, że wstrętne Ci jest tylko to drugie.

A może trzeba by się zastanowić, jak takiego ucznia ostro postawić do pionu bez używania "karczycha"?

Bo że postawić do pionu go trzeba, nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości.

zgredek18-05-2006 22:31:36   [#196]

matko - syrenka sprawdzasz naszą pamięć?

Marek Pleśniar19-05-2006 00:18:14   [#197]

syrenka robi nam chyba tak:

dwoje osiemdziesięciolatków siedzi na ławeczce i nagle babcia dziadka: ŁUPS torebką w łeb

- aleosochosi!?? woła dziadek

- to za tę dzierlatkę coś się za nią obejrzał na ulicy 60 lat temu;-)

:-))))

syrenka19-05-2006 00:21:49   [#198]

:-)

Nie każdy ma czas czytać na bieżąco wszystkie wątki.

A czasem się coś ciekawego odgrzebie szukajką przez przypadek.

Marek Pleśniar19-05-2006 00:27:07   [#199]

to prawda

czasem zaczytuję się po uszy:-)

DYREK20-05-2006 10:08:40   [#200]

KONTROWERSJE. Powraca sprawa "Zamora"- soleckiego nauczyciela

Pani dyrektor staje do konkursu


Dyrektor szkoły w Solcu Kujawskim, przez którą musiał odejść z pracy nauczyciel chemii Mariusz Zamorowski, chce pełnić swoją funkcję przez następne lata. Obrońcy "Zamora" są oburzeni.

- Dyrektor Elszyn powinna zrezygnować ze stanowiska już kilka miesięcy temu, a nie starać się o przedłużenie kontraktu - mówią.

Nagranie z komórki

W styczniu pisaliśmy o tym, że gimnazjaliści nakręcili telefonem komórkowym kilkusekundowy film, na którym widać jak nauczyciel - Mariusz Zamorowski - siłą wyciąga z ławki ucznia i pcha go na środek klasy. Okazało się, że była to uczniowska prowokacja. Mimo to dyrektor Elszyn postawiła nauczycielowi ultimatum: albo sam się zwolni albo ona to zrobi. Nauczyciel złożył papiery.

W obronie "Zamora" stanęli przede wszystkim uczniowie, ale i nauczyciele, rodzice. Były pikiety, protesty, petycje. Do porozumienia doszło, gdy do akcji wkroczyły WZZ Solidarność "Oświata", które uważały, że kara jest niewspółmierna do przewinienia. Mariusz Zamorowski wrócił do pracy, w jego akta wpisano naganę.

- Nie zmienia to faktu, że cała ta sprawa pokazała jak nieumiejętnie pani dyrektor wywiązuje się ze swoich obowiązków - mówił Sławomir Wittkowicz, szef związku. - Mam nadzieję, że dyrektor Elszyn wyciągnie z tej lekcji odpowiednie wnioski. Mieszkańcy Solca mówili natomiast wprost: dyrektor powinna odejść.

Nie odeszła

A nawet więcej - chce dalej rządzić w szkole. A że właśnie kończy jej się kontrakt, a burmistrz miasta rozpisał konkurs na stanowisko dyrektora "jej" gimnazjum, stanęła do niego.

- Byliśmy pewni, że od nowego roku szkolnego będziemy mieli nowego dyrektora - mówią nauczyciele. - Od czasu sprawy pana Zamorowskiego sytuacja jest napięta. Niby wszystko wróciło do normy, ale to nieprawda. Część nauczycieli wystąpiła przecież wtedy przeciw pani dyrektor. O takich rzeczach się nie zapomina.

Kandydat przed lustrem

Wśród czworga kandydatów, którzy stanęli do konkursu, jest Aleksandra Codrow - wicedyrektor szkoły i jednocześnie wychowawczyni klasy, w której uczniowie nagrali "Zamora" ; Wiesława Meger - były dyrektor liceum, oraz nauczyciel z SP4 w Solcu - Grażyna Wawrzyniak. Czyli - dwie osoby z gimnazjum, dwie - z zewnątrz. "Przesłuchania" - we wtorek.

- Mamy nadzieję, że komisja weźmie pod uwagę wydarzenia z początku roku - mówi część nauczycieli. Uczniowie za to są pewni: - Musimy mieć nowego dyrektora, bo obecna sobie z nami nie radzi. Nikt jej nie słucha, większość ma ją w nosie. Po co nam taki dyrektor? - pytają.

- Sytuację w szkole uzdrowiłby tylko dyrektor z zewnątrz - twierdzą nauczyciele.

Co na to dyrektor Elszyn? Ona też określa sytuację jako "niekomfortową", ale...

- Jestem dyrektorem już siedem lat, sytuacja zdarzyła się jedna - mówi. - Mam nadzieję, że komisja będzie brała pod uwagę tylko moje kwalifikacje i kompetencje. Ale czy sprawa "Zamora" nie była sprawdzianem, z którego nie wyszła obronną ręką? - Patrzę codziennie w lustro ze spokojem - odpowiada.


19 Maja 2006

http://www.pomorska.pl/

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]