Forum OSKKO - wątek

TEMAT: no i co z tym Solcem Kujawskim??
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]
G N25-01-2006 22:32:28   [#51]

To dziwne, że wiekszośc nauczycieli wpada w samozachwyt nad własnymi zaletami pedagogicznymi. Spytajcie dzieci / najlepiej w rodzinie/ jak zachowują się nauczyciele i jacy są bezradni wobec uczniów. Jak czuja sie uczniowie zastraszeni przez bezczelnych kolegów. I wtedy spójrzcie nieco krytyczniej na swoje zachowanie. Uczniowie też chcą  bezpiecznie czuć się w szkole.

Wygłupy uczniów to nie nowina, zachowanie takie jak Zamorka to również nic nowego. W oświacie nigdy nikt z nikim się nie solidaryzował. Każdy nauczyciel wie najlepiej. Nie znosi też sprzeciwu.

Dla mnie sprawa nie jest jednoznaczna.

Magosia25-01-2006 22:40:13   [#52]

A jest dla kogoś??

Dla mnie sprawa nie jest jednoznaczna.

Nikt, nigdy, większość, każdy -GN - cytuję Ciebie :-(

Takimi argumentami trudno przekonać....

Odróżniaj świadomość własnych kompetencji od bezkrytycznego bezrefleksyjnego oceniania swoich nieumiejętności.

beera25-01-2006 22:42:23   [#53]

zgadzam się

to ciekawy aspekt sprawy

bezradnośc nauczycieli= trudności dzieci.

Tych agresywnych, bo bezradnośc belfra oznacza dla nich wzrost agresji

i tym spokojnych, bo bezradnośc belfra to jest dla niego w najlepszym przypadku niemoznośc korzystania z lekcji, w gorszych zastraszanie przez tych, ktorym bezradnośc nauczyciela pozwolila przekraczac granice.

Patrzymy na omawiany problem pod kątem krzywdy nauczyciela, a ona w tym wszystkim jest i tak wtorna wobec uczniowskiej, ktora jest jaka pochodną zachowań nauczycielskich.

migotka25-01-2006 22:44:51   [#54]

G N

nie wiem, czy to do mnie, ale ja nigdy nie wpadam w samozachwyt. Ale tu wypowiadasz się w dwóch kwestiach.

"Spytajcie dzieci / najlepiej w rodzinie/ jak zachowują się nauczyciele i jacy są bezradni wobec uczniów." Pytałam się i wiem coś o tym. Nie zawsze dają sobie radę.

  "Jak czuja sie uczniowie zastraszeni przez bezczelnych kolegów." To inny problem i nigdy do końca nie dowiemy się tu prawdy. Ale trzeba rozmawiać i próbować to zmienić,

Nie rozumiem tylko "Dla mnie sprawa nie jest jednoznaczna" Co to znaczy??

"Każdy nauczyciel nie znosi sprzeciwu"  Nikt nie jest święty, każdy może się mylić.

Czy Ty jesteś nauczycielem?

beera25-01-2006 22:45:11   [#55]

o magosiu :-)

ja uznałam post GN za bicie się we wlasne piersi, Ty, ze bije on się w piersi nasze ;-)

Ale jakos nie mogę odmowić mu racji- oczywiscie odejmując generalizację-

........

poza tym, ze odkrywcą w momencie gdy mowi " dla mnie sprawa nie jest jednoznaczna" to on nie jest

;-))

migotka25-01-2006 22:45:45   [#56]

Trochę się spóźniłam

Maelka25-01-2006 22:46:36   [#57]

;-)

Ogólnonauczycielski? Zgoda. Choć z drugiej strony, lada moment usłyszymy (odpukać) o kelnerze, który wyciepnął aroganckiego małolata z knajpy, o konduktorze, który podbił oko bezczelnemu, nastoletniemu gapowiczowi, o urzędniczce, która... Nie, przesadziłam. Urzędniczki (jak i nauczycielki) stawiać się nie będę. Najwyżej wypłaczą się w poduszkę. I wpadną w kompleksy. Jak każda niedojda...

;-(

Oczywiście żartuję. Gorzko, bo sytuacja niesłodka. A tak na marginesie, chętnie poczytałabym, co o tym wszystkim sądzi Małgoś. Dawno jej nie czytałam, a jej posty bardzo mi kiedyś pomogły. Czasem irytowały, ale przez to zmuszały do myślenia. A to tylko w sloganie nie boli...

;-)

beera25-01-2006 22:47:58   [#58]

alescie chlopakowi ( kobicie) dowalili

a cóż on mówi innego niż  My do tej pory???

To dziwne, że wiekszośc nauczycieli wpada w samozachwyt nad własnymi zaletami pedagogicznymi.poczytajcie na watkach- czesto się pojawia " a ja nie mam z tym żadnego problemu"
 Spytajcie dzieci / najlepiej w rodzinie/ jak zachowują się nauczyciele i jacy są bezradni wobec uczniów.no rany- przeciez niejednokrotnie tak piszemy tu...
 Jak czuja sie uczniowie zastraszeni przez bezczelnych kolegów. czy to nie jest prawda???
I wtedy spójrzcie nieco krytyczniej na swoje zachowanie. niefajnie byloby popatrzec krytycznie?
Uczniowie też chcą  bezpiecznie czuć się w szkole. TAK

Poza tonem - bo lekko z piedestału wygloszone te slowa, trochę jak trybun ;-)

beera25-01-2006 22:48:32   [#59]

i ja się spóźniłam

:-)

Maelka25-01-2006 22:55:58   [#60]

To chyba pierwszy post GN, więc trudno od razu trafić w odpowiedni ton. Pamiętam, że po pierwszym moim wpisie przez kilka dni bałam się zajrzeć na forum.

;-)

A spojrzenie na całą sytuację z punktu widzenia uczniów, których prawo do nauki łamie uczeń zakłócający spokojny przebieg zajęć, rzeczywiście mógłoby pomóc w ocenie  nauczycielskich postaw. I tych zbyt emocjonalnych, i tych biernych.

rychoo25-01-2006 23:24:57   [#61]

do asi

" a ja nie mam z tym żadnego problemu"

jest w tym trochę prawdy, ale nie do końca, ja temu dałem wyraz wcześniej.

Mamy problemy, tylko nasze doświadczenia, pozycja wśród uczniów, nasz /najczęściej partnerski/ stosunek do nich sprawia, że ich /tych problemów/ nie traktujemy jak zamachu na nasze jestestwo.

Idzie mnie o to, że chyba podświadomie, albo dla samouspokojenia staramy się wzajemnie wymieniac doswiadczeniami lub je porównywać na zasadzie co ewentualnie robić, jak mamy postępowac by było jeszcze lepiej.
No i nie dostrzegam w naszych wypowiedziach samozachwytu . . .

Może więcej  pogadajmy o tym jak skutecznie pomóc naszym młodszym STAŻEM koleżankom i kolegom, żeby nie przeżywali tego co "Zamorek"

Bo tego zabrakło moim zdaniem w Solcu
Agnieszek26-01-2006 00:05:52   [#62]
" a ja nie mam z tym żadnego problemu"
Niektórzy nie mają, naprawdę. Nie wiem, dlaczego, ale  są to przeważnie ci, których problemy dzieci po prostu w ogóle nie obchodzą, rzadziej - tacy, którzy nigdy nie popełniają błędów.

Mam szczęście mieszkać w mieście, w którym UM dba o nauczycieli, organizując rozmaite szkolenia, a to dotyczące rodzin dysfunkcyjnych i elementów socjoterapii, a to komunikacji - prowadzonych przez kompetentne osoby. Zastanawiam sie jednak, dlaczego na tych kursach widzę wciąż te same osoby. To pewnie ci z problemami ;)
beera26-01-2006 09:47:06   [#63]

samo sedno

" a ja nie mam z tym żadnego problemu"
Niektórzy nie mają, naprawdę.
Nie wiem, dlaczego, ale  są to przeważnie ci, których problemy dzieci po prostu w ogóle nie obchodzą,
Gaba26-01-2006 10:30:35   [#64]
a ja mam wiele spostrzeżeń bliskich G N!  Mnie tam może bić w piersi, ma w co!
Majka26-01-2006 10:56:04   [#65]

ja się zgodzę z rychem :)))

Mają mniej problemów, nie reagują agresywnie , bo problemów : "nie traktujemy jak zamachu na nasze jestestwo"
To też wazna refleksja. Spokój wcale nie musi wynikać z braku zainteresowania uczniem i jego sprawami :)
beera26-01-2006 11:00:27   [#66]

a ja nie doczytałam rychaa

i chyba jest tak, ze obie postawy- i te opisane przez rychaa i agnieszkę występują

Ktora postawa dominuje w nauczycielu- to chyba te kompetencje specjalne o tym stanowią  ;-)

DYREK26-01-2006 18:22:03   [#67]
 Nieoficjalna wiadomość z telewizji lokalnej. "Zamor" wraca do pracy. ZZ reprezentujące nauczyciela i dyrekcja szkoły przy pomocy burmistrza zawarły stosowne porozumienie.
Marek Pleśniar26-01-2006 19:06:16   [#68]

no i dobrze:-) co miał chłopina cierpieć aż takie kary

pozostaje mieć nadzieję że wszystkich to czegoś nauczyło

Gaba26-01-2006 19:07:47   [#69]
nauczycło, a nie że przegrali!
kasiek26-01-2006 20:16:02   [#70]

Nauczyciel wraca do szkoły - GW

Mariusz Zamorowski odszedł ze szkoły, kiedy uczniowie nagrali go na telefon komórkowy. Po protestach uczniów i długich negocjacjach dzisiaj zapadła decyzja: - Może wrócić do pracy.

0-->
Historią nauczyciela chemii z podbydgoskiego miasteczka żyła w ubiegłym tygodniu cała Polska. Zamorowski musiał odejść ze szkoły, po tym, jak dwójka uczniów pokazała dyrektorce gimnazjum film, na którym widać, jak szarpie jednego z nich. Wcześniej sprowokowali pedagoga.

Kiedy "Gazeta" ujawniła sprawę, kilkuset uczniów z Solca stanęło w obronie nauczyciela. Minister edukacji wysłał do szkoły sawoich kontrolerów. Dyrektorka Hanna Elszyn była jednak nieugięta - nie chciała przywrócić Zamorowskiego do pracy. W negocjacje zaangażowały się związki oświatowe i burmistrz Solca. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie - dzisiaj strony zawarły porozumienie. W jego efekcie zwolnienie Zamorowskiego zostanie cofnięte. Chemik wróci do pracy w ciągu kilku dni. Przypomnijmy, że uczniowie, którzy najpier sprowokowali, a potem nagrali nauczyciela, zostali ukarani obniżeniem sprawowania, naganą i przeniesieniem do innej klasy.
JACOL26-01-2006 20:27:37   [#71]

Ciekawostka - jak sobie radzą z uczniami w Ameryce...

Dla zastanowienia chciałbym przytoczyć wypowiedź amerykańskiego nauczyciela na temat jego zmagań z trudnymi uczniami. Najciekawsza wydaje mi się analiza metod stosowanych przez nauczycielkę... :-)


5 września.
Jutro otwarcie roku szkolnego. Jestem ciekawa, czy moja klasa repetentów z biologii będzie aż tak zła jak sugerują niektórzy nauczyciele. Jeśli przetrwam ten rok to będę najlepsza! Jeśli sprawy tak źle stoją to zastanawiam się, czemu nie postarano się żeby coś zmienić. Będę musiała być stanowcza, ale i przyjacielska; mam nadzieję, że mnie polubią.

6 września
Myślałam, że ten dzień nigdy się nie skończy! Co za klasa ! Jeśli mnie lubią to okazują to w dziwny sposób! Mogę nie dotrwać do piątku! Znają wszystkie „sposoby” na nauczyciela i na to, żeby wymigać się od nauki. Gdy chciałam wejść do klasy, ktoś przytrzymywał drzwi od wewnątrz. Słychać było hałas i śmiechy – myślę, że śmiali się głównie ze mnie. Gdy wróciłam z dyrektorem, którego poprosiłam o pomoc, wszyscy siedzieli cicho i grzecznie. Gdy dyrektor wyszedł, cała klasa wybuchnęła śmiechem; nie sądzę, aby jego ostrzeżenia były mi w czymś pomocne. Próbowałam sprawiać wrażenie osoby stanowczej, lecz wcale się tak nie czułam.
Klasa dopiero się „rozgrzewała”. Podczas sprawdzania listy obecności, jeden z chłopców odpowiadał za wszystkich; o 1.45 na podłogę zaczęły jedna po drugiej spadać książki do biologii. Wszyscy udawali, że niczego nie dostrzegają. Zrobiłam to samo. Po „zgrywie” z książkami zaczął się kaszel. Zaczęło się od jednej czy dwóch osób, potem kaszel ogarnął wszystkich. Następnie przyszła kolej na pytania – grzeczne i nie na temat. Próbowałam odpowiadać, ale się całkiem pogubiłam. Usiłowałam być spokojna i rozważna, oni jednak wiedzieli, że tak nie jest. W końcu zaczęłam nienawidzić tych dzieci, choć przecież nawet nie zdążyłam ich poznać. Wreszcie koniec lekcji – dzień jutrzejszy tak jednak blisko. Na domiar złego spuścili mi powietrze z wszystkich kół; jedna opona nie dała się już napompować. Musiałam kupić nową; niezbyt pasuje do pozostałych, ale za to kosztowała mnie prawie 29 dolarów, których nie mam. Mechanik na stacji zaufał mi i dał oponę na kredyt do końca miesiąca. Mam nadzieję, że wie co robi.

7 września
Przyszłam do klasy przed nimi. Myślę, że to ich zaskoczyło, choć nie na długo. Postanowiłam nic nie mówić o oponach. „oni” też nie wspomnieli na ten temat ani słowem. Próbowałam zabrać się na dobre do pracy; nikt nie zwracał na to uwagi do momentu, kiedy stwierdziłam, że powinni notować. Był to kiepski pomysł. Klasa od razu ożyła, wszyscy zaczęli nawzajem pożyczać od siebie lub podkradać papier i pióra czy ołówki. Utworzyła się długa kolejka do temperówki. Kilku uczniów wyszło bez pozwolenia z klasy, aby wziąć papier z szafek. Nie byłam przekonana, że wrócą. Kilku z nich oczywiście wstąpiło do ubikacji na papierosa. Klasa rozpierzchła się, hałas był nie do zniesienia. Napisałam na tablicy temat wypracowania i poleciłam im przystąpić do pisania. „dałam” im na to czas do końca lekcji i powiedziałam, żeby resztę napisali w formie pracy domowej. Nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić. Zauważyłam, że kilkoro dzieci zabrało się do pisania, ale nie wytrwało przy tym zbyt długo. Jeden z chłopców kilkakrotnie zaczynał, ale za każdym razem miął kartkę, wstawał i rzucał ją do kosza. Przy każdej takiej wędrówce zatrzymywał się, aby pogadać i pośmiać się z kolegami. W większości tylko udawało, że pracują, ale w rzeczywistości nie robili zbyt wiele i zdawali się niechętnie korzystać z mojej pomocy. Gdy podchodziłam do ławek, byli szalenie zaaferowani pisaniem – gdy tylko odchodziłam, wracali do swoich poprzednich zajęć. Wielu spośród tych, którzy coś niecoś na tych swoich kartkach napisali, skrzętnie zasłaniało to rękami, gdy ich mijałam. Nikt tak naprawdę nie zwrócił się do mnie o pomoc. Ich postawę można by określić następująco: „mogę to zrobić jak będę chciał, więc mi nie przeszkadzaj”. Miałam obawy czy rzeczywiście było ich na to stać. Być może powinnam porozmawiać z jakimś konsultantem.
8 września
Ani jednej pełnej pracy domowej. Trzy dziewczęta i dwóch chłopców oddało prace, ale też niekompletne. To, co zrobili jest kiepskie – niewiele tego. Zadałam im więc dziś więcej pracy, cały arkusz; przyniosłam tez kilka dodatkowych ołówków, już zatemperowanych. Jeden z nich przyniósł kulę do gry. Chciał zobaczyć jak zareaguję. Powiedziałam mu, żeby „nie nadużywał mojej cierpliwości”. To był błąd. Te dzieciaki znają tyle sprośnych powiedzonek – niektóre nawet rzeczywiście dowcipne. Gdy skończyły się docinki, „Oni” zaczęli robić z przyniesionych przeze mnie arkuszy samolociki. Tylko kilka osób pracowało nad zadaniem.
Dziś dały się słyszeć w klasie nowe dźwięki. Ktoś „miauczał” jak kot. Wszyscy udawali oczywiście, że nie słyszą. Musiałam wyglądać jak idiotka szukając tego „kota” i próbując uporać się z papierowymi samolocikami. Jakoś dałam sobie radę z klasą, ale niewiele ich nauczyłam. To takie frustrujące.

Rozmawiałam po lekcjach z konsultantem – dał mi wiele do myślenia. Powiedział mi, że sądzi, że inni nauczyciele nigdy nie radzili sobie z ta klasą, ponieważ bawili się z nimi „w złodziei i policjantów”. Niewiele ich nauczyli, głównie próbowali zapanować nad klasą metodą wyłapywania różnych winowajców. Nigdy się to nie udawało – dzieci znają zbyt wiele sposobów wyprowadzania człowieka w pole, jeśli ten podejmie ich grę. Spytałam, co zrobiłby na moim miejscu. Rzekł:

1)„Zapamiętaj ich imiona” (dał mi w tym celu ich zdjęcia z zeszłego roku).

2)„Dowiedz się czegoś o każdym z uczniów” (podał mi trochę danych o kilku z nich i pokazał rejestr zbiorczy; każde dziecko miało tam swoją teczkę).

3)„Słuchaj co mówią. Nauczanie to w równym stopniu słuchanie, jak mówienie. Spróbuj zainteresować się, czym się interesują. Rozmawiaj z nimi gdzie i jak się da – przed lekcją, po lekcji, na przerwie, w szatni, podczas różnych imprez szkolnych. Kilku chłopców z twojej klasy gra w naszych drużynach piłki nożnej i koszykówki. Trzy dziewczyny i jeden chłopak z twojej klasy należą do ogólnoszkolnych grup zajęciowych. Jeden z chłopców wygrał eliminacje do okręgowego konkursu teatralnego. Pwnie już wiesz, który to”.
Konsultant dał mi książkę Glassera „Szkoła bez niepowodzeń” i „Technologię nauczania” Skinara.

4) „Uczniom, którzy mają niepowodzenia, brak podstaw w wykształceniu ogólnym, niemniej tkwią w nich silne, osobiste emocje. Źle się czują z tym, ze mało wiedzą i nie są w stanie radzić sobie z książkami, ale nie chcą, aby inni wiedzieli, że są „tępi”; to boli. O ile to możliwe, zacznij od prób pomocy indywidualnej; może po lekcjach. Nich to jednak będzie pomoc dyskretna. Można też zorganizować pomoc polekcyjną dla potrzebujących tego uczniów z klas niższych. Masz w klasie trzy dziewczęta, które wykazały zainteresowanie tego typu działalnością. Zdziwisz się, jak pomaganie innym daje efekty w postaci lepszych wyników z biologii.”
„Staraj się w jak największym stopniu ignorować ich złe zachowania. Są to przeważnie dziecinne wybryki, urządzane po to, by jakoś przetrwać nudną i przykrą godzinę biologii. Naucz się reagować na nie w sposób rzeczowy, nie pozwalając aby zakłucały całą twoją lekcję. Nie przerywaj wszystkiego po to, by organizować wielkie polowanie na kota”.(Zastanawiam się skąd on wiedział o tym kocie.)

5) „Na dłuższą metę, to czy przetrwasz, czy nie, zależeć będzie od twojego nauczania. Pamiętaj, wielu z tych uczniów kiepsko czyta. Niektórzy nie potrafią posługiwać się podręcznikami, a ponieważ jeśli nie uważają na lekcji, to i tak nic im z tego nie wychodzi, wolą – jako coś mniej dla nich karzącego – w ogóle nie uważać. Prace pisemne – od nich zacznijmy – powinny być treściwe, ale też krótkie i łatwe do wykonania; dla przykładu, wypełnienie kilku pustych miejsc w zadaniach wybranych ze znanych tekstów. Ćwiczenia z użyciem materiałów poglądowych mogą w wielu wypadkach zastąpić lektury. Możesz im kazać napisać później własnymi słowami jeden lub dwa punkty na temat tego, czego nauczyli się na ćwiczeniach. Powinnaś oceniać te prace i oddawać tak szybko jak to jest możliwe, pisząc na nich wiele pozytywnych uwag. Pochwalaj każdy, nawet cząstkowy sukces, nawet, jeśli musisz odmiennie oceniać poszczególne fragmenty jednej i tej samej pracy; oceniaj każy fragment z osobna. Dla przykładu, gdy praca składa się z odpowiedzi na dziesięć pytań, a tylko trzy odpowiedzi są prawidłowe, to oceń je 5, 4+,4,2,2,2,2,2,2,2 a nie łączną notą 2 lub 3-. Stopniowo jak nauka w klasie będzie się poprawiać, możesz zacząć rozszerzać zakres prac pisemnych i obciążać uczniów większą odpowiedzialnością za kierowanie swą pracą. Materiał może być bardziej złożony i może obejmować więcej niż tylko same dane do zapamiętania.” Zapytał mnie czy znam „Taksonomię” Blooma i Krathwohla.


9 września
Dziś „Oni” przeszli samych siebie. (Poświęciłam kilka minut na poznanie ich imion) Wszystkie nogi od ławek – odkręcone. Nawet zabawny był to widok – wszyscy siedzieli na krzesłach przy blatach, leżących na podłodze. Czekali na moja reakcję. Zignorowałam to, udając, że niczego nie dostrzegam i zaczęłam sprawdzać listę. Nie musiałam dzis nikogo wywoływać! Pokazałam im, że znam ich po imieniu. Nie dostrzegali faktu, ze ławki są jakoś „dziwne”, ja również. Lekcja przeszła dość dobrze. Większość uczniów wypełniła krótki arkusz z ćwiczeniami. Nareszcie każdy przynajmniej zabrał się do nich.

10 września
Piątek, kochany piątek! Ławki wróciły do normy. Oddałam im poprawione wczorajsze prace. Merle wypełnił tylko dwa punkty. Długo oglądał swój arkusz. Napisałam na nim 1/ „5” 2/ „4” od 3 do 10 – „niewypełnione”. Złożył pracę tak, żeby było widać „5”. Słyszałam jak pokazując arkusz koledze powiedział: „Patrz, ta kurwa postawiła mi 5”. Postanowiłam puścić to mimo uszu.

14 października
Neela, Will, Aileen i Frred pomagają dzieciom z klasy trzeciej w czytaniu i arytmetyce. Trzy dni w tygodniu spędzają popołudnia w szkole podstawowej. Moje własne konsultacje „zaskoczyły” zaczynają spełniać swoją rolę. Słyszałam jak pan Smith, jeden z nauczycieli angielskiego uskarżał się w pokoju nauczycielskim, że Merle próbował na lekcji języka angielskiego nauczyć Betty co to jest mitoza. „My” przegraliśmy w sobotę pierwszy mecz w piłkę nożną – Jon, Flint i Dawid tłumaczyli mi dlaczego „my” nie wygraliśmy.
Ktoś nastawił dziś piecyk na gorący nadmuch. Gdy się nagrzał i ciepłe powietrze zaczęło krążyć na dobre, naraz dał się słyszeć trzask i cała klasa napełniła się trocinami. Zachowałam zimną krew i kontynuowałam lekcję. (pozbyłam się trocin z włosów po lekcji).

28 października
Beverly i Larry zgłosili się na ochotnika do pomocy w przygotowaniu jutrzejszych ćwiczeń! Myślę, że mieli kiepski nastrój z powodu tego, że ktoś wpuścił do klasy mysz, która spowodowała chwilowe zamieszanie. Musiałam nauczyć się nie krzyczeć na widok myszy! (moglibyśmy wykorzystać „kota”, ale jakoś od dawna przestał się „pojawiac”.)

12 grudnia
Okropna zamieć. Śnieg omal nie popsuła nam dziś lekcji biologii. Sandy, zmyślna dziecinka, nabrała pełna torbę śnieżnych piguł i przyniosła je do klasy. Wiedzieli o tym wszyscy – ja również (zobaczyłam ją jak szła z nimi do szkoły). Gdy zaczęła się lekcja, Sandy czekała na okazję aby je wykorzystać. Udałam, że nic o pigułach nie wiem i rozpoczęłam naukę. Gdy chodziłam po klasie, tłumacząc i omawiając temat, zatrzymałam się przy Sandy i stałam tam mówiąc przez 10 minut. Napięcie rosło, ale nikt nie drgnął. Zadałam prace pisemną i wszyscy wzięli się do roboty. Wtedy odwróciłam się i powiedziałam do Sandy na ucho: „Jak ten śnieg się rozpuści, to ci zniszczy całą torbę, nie chciałabyś się go pozbyć?” Skrzywiła się i rzuciła: „gówno!”. Wszyscy roześmialiśmy się i wróciliśmy do pracy.

21 grudnia
Boże narodzenie – hura! Mam zamiar wybrac się na kilka dni do domu. Dostałam anonimowy prezent gwiazdkowy – nową oponę. Ciekawe, że tak dobrze pasuje do trzech pozostałych. Wiem kim jest Święty Mikołaj. To „Oni”


Charles Galloway „Psychologia uczenia się i nauczania” PWN W-wa 1988 t. II s. 83-86
Marek Pleśniar27-01-2006 08:17:51   [#72]

ciekawe czy choć tych trzech rad udziela się naszym studentom??

1)„Zapamiętaj ich imiona” (dał mi w tym celu ich zdjęcia z zeszłego roku).

2)„Dowiedz się czegoś o każdym z uczniów” (podał mi trochę danych o kilku z nich i pokazał rejestr zbiorczy; każde dziecko miało tam swoją teczkę).

3)„Słuchaj co mówią

a powiedzcie - o Pierwsi Po Bogu w swych szkołach:

 czy jesteście pewni że Wasi nauczyciele znają imiona i wiedzą coś o każdym ze swych uczniów? Sprawdzałto ktoś z Was?

Nie wskaźniki z nadzoru typu "zaspokajanie potrzeb" tylko

czy nauczyciel zna imię pierwszego z brzegu dziecka w klasie gdzie właśnie dziś uczy?

Zrobiłby kto taki eksperyment? A może zrobiłjuż? Jak wyszło?

jestem BARDZo ciekaw

co by było gdyby  Rycho,  Beata, gaba, Dyrek i inni dziś weszli do klasy pierwszej z brzegu i sprawdzili jakoś dyskretnie czy nauczyciel zna imię tego jednego pod ścianą?? Niekoniecznie na lekcji w klasie gdzie jest wychowawcą;-)

takie dwa kontrolne pytanka;-)

1. Jak ten o tu ma na imię?

2. co (cokolwiek) o nim wiesz? - gdzie pracuje mamam, albo inne coś:-)

 

pamiętam jak taki "eksperyment nie do pomyślenia" zmienił jednego męskiego i zdecydowanego nauczyciela. (nie odebrał mu męstwa i zdecydowania tylko przewartościował sposób uzywania tych przymiotów;-)

facet miał zdecydowane poglądy, wiedział że "się karze gdy podskakują i że nauczycielowi nie może gówniarz wchodzić na głowę"

i tylko tyle. Praktykował więc w pracy zimny wychów i dystans.

ale np pewnego łobuziaka co mu najbardziej podpadał NIE ZNAŁ kompletnie.

znał i owszem jego imię i nazwisko bo mu często zwracał uwagę albo karał:-)

mieliśmy często rozmowy akurat w sprawie tego ananasa - regularnie miałten nauczyciel z nim i jego klasą zatargi

dość tam nerwowo na nich reagował...

no i doszło w końcu do konfrontacji z matką, chłopakiem itp - bo była awantura

nauczyciel się dowiedział, że chłopak bez ojca, biedny jak mysz a matka regularnie tak dla profilaktyki powtarza że go "nie kocha" (słowo - tak mówiła) itp miłe rzeczy

zobaczył niejedno potem - co do tego łobuziaka

no i ów nauczyciel jako jeden z niewielu w WF miewał potem wychowawstwa. Był/jest!! niezły i lubiany.

nie zmyśliłem tej ckliwej historyjki z happy endem. tak było:-) Lubię zresztą tego człeka - fajny facet.

 

dzięki jacol za tekst - poczytałem sobie

Gaba27-01-2006 08:59:14   [#73]

;-)

O mówieniu po imieniu mówię do swoich studentów... a nie dziewczyna w niebieskim sweterku, bo to obrażą dzieci.

 

Uczę nawet zabaw na szybkie zapmiętanie imion - nauczył nas ich Potworowski... - jeżeli chcecie, to przekażę dalej... możemy się w nie zabawić w Miętnem.

Majka27-01-2006 09:05:19   [#74]
"Rozmawiałam po lekcjach z konsultantem – dał mi wiele do myślenia.  Spytałam, co zrobiłby na moim miejscu. Rzekł:

1)„Zapamiętaj ich imiona” (dał mi w tym celu ich zdjęcia z zeszłego roku).

2)„Dowiedz się czegoś o każdym z uczniów” (podał mi trochę danych o kilku z nich i pokazał rejestr zbiorczy; każde dziecko miało tam swoją teczkę)."

Czy to mógłby być w naszym systemie pedagog szkolny?
Czy - jak to zwykle- poradzimy sobie metodą "ja siama" ?
AnJa27-01-2006 09:08:37   [#75]
Co do wychowawców - znają, wiedzą.

Co do nauczycieli: większość zna, coś wie.

Niektórzy nie:
- nauczyciel ma egzotyczny przedmiot, w 18 klasach 1 godzina tygodniowo, ok.500 osób,
- skazy genetyczne - tu piszący te słowa: nie jestem  w stanie zapamiętać jakichkolwiek liczb w dowolnych konfiguracjach(jeśli zapisane arabskimi) oraz imion i nazwisk (przypomnę: skończyłem historię)

Moje rozmowy o uczniach przybierają więc często postać: ten wysoki, czarny, spod okna , z klasy (tu imie wychowawcy), no wiesz, co ma kłopoty z fizyka i polskim, matka pracuje w telekomunikacji , ojciec akurat jest na saksach a siostra rok czy dwa lata temu była u nas w klasie  (tu  wychowawca)
Marek Pleśniar27-01-2006 09:15:00   [#76]

znaczy Majka co pedagog??? Ma co robić????? Zapamiętywać imiona za nauczycieli??;-)))))))))))))))))))

a ja mam dodatkowe pytanie: czy w naszym systemie mółby to być xxxxxx ?? (no żeby udzielił nauczycielom tych wszystkich porad typu: „Zapamiętaj ich imiona) zamiast wypełniania tych durnych tabelek i sprawozdań

;-))))))

a zgadnijcie co wstawiałem za xxx?

AnJa27-01-2006 09:18:54   [#77]
katecheta?

wicedyrektor?

wiceminister?
Gaba27-01-2006 09:22:58   [#78]

 mógły i powinien, bo to on jest the first teacher, czyli head teacher - taki mamy system.

 

udzielać se może tych rad, są to porady babuni, bo wielu ignorantów, delej będzie robiło tak, jak uważa. Nie wierze w logos dyrektora.

 

Nauczyciel i tak bedzie uczył tak, jak uważa, że pownien - to sa nieubłagane prawa. ;-)

hania27-01-2006 09:25:04   [#79]
opiekun stażu?
AnJa27-01-2006 09:26:57   [#80]
myślałem o opiekunie

ale mianowani i dyplomowani ( a tych mamy przecież większość) nie mają opiekunów
Majka27-01-2006 09:28:41   [#81]

Marku!

Konsultantem !!!!
Nie zapamiętywaczem :)
Takim doradcą....

Ja własnie powątpiewam, czy dyrektor (władca naczelny, począwszy od misji szkoły po remont dachu) powinien być jeszcze kimś, kto ma zdjęcia, teczki uczniów , znajomośc socjometrii klasy i cierpliwość do nauczycieli ;)
AnJa27-01-2006 09:30:43   [#82]
a kto proponował dyrektora?
Majka27-01-2006 09:37:49   [#83]
W amerykańskiej szkole jest konsultant od klas trudnych i metod. W angielskiej - informacje o frekwencji zbiera rano asystentka, która natychmiast zawiadamia rodziców. W niemieckiej istnieje etat kogoś, kto organizuje wszystkie wycieczki, wyjścia do instytucji, itd.
A u nas wychowawca z dyrektorem poradzą sobie ze wszystkim. Nauczą, wychowają, rozpoznają potrzeby, pojadą w góry... zewaluują i zankietują.

I to trochę jak z remontami: pomysł z gazety, znajomy fachowiec da projekt a resztę zrobimy sami na urlopie.
Amatorszczyzna heroiczna i tyle.
Gaba27-01-2006 09:45:52   [#84]

tutor!!!  - sprawy socjalne...

sekretarka uczniowska!!!! - to jest robota nie wychowawcy

(komputer i wykaz nieobecności, na bieżąco przyjmowanie infomacji od rodziców)

 

Od imion... pozstaje u nas... dyrektor... - ja nie proponuje dyrektroa, wręcz sobie kpię... w naszym systemie od wszytskie jest dyrektro, bo reszta nie ma żadnej odpowiedzlności i kasy.

Marek Pleśniar27-01-2006 10:00:34   [#85]

hm

a może wizyTUTOR ;-) mniej kontroli i wszystkie ręce na pokład - do doradztwa (o ile się kto nadaje do doradztwa)

(co mi się te marynarstwa uczepiły - pierwszy po Bogu, wszystkie ręce na pokłąd;-)) szant sie nasłuchałem czy co?

Majka27-01-2006 10:17:04   [#86]
Żarty sobie robisz, Marku, z porządnych nauczycielskich marzeń ;)
Ja o profesjonalistach wewnątrz szkoły, którzy fachowo wspomogliby nauczyciela ( i w innych krajach to działa!) , a ty proponujesz zewnętrzne (!) ciało kontrolująco-doradzające, które wie teoretycznie :(
Marek Pleśniar27-01-2006 10:22:58   [#87]

i nawet jak doradza to kontroluje;-)

poddaję się - racja

DYREK27-01-2006 14:04:28   [#88]
Jak to było w piosence : "Marzenia jak ptaki szybują po niebie".
G N28-01-2006 17:48:01   [#89]
Sprawa jednoznaczna nie jest - znaczy:  
1. czy prawda medialna o Zamorku jest prawdą faktyczna
2.Czy proporcjonalna jest  kara w stosunku do przewinienia?
3, Ilu innych nauczycieli powinno stracić pracę w tej szkole za podobne przewinienia - aby było sprawiedliwie.
4. Czy  szkoła dotychczas rozwiązywała problemy wychowawcze ?

Jednoznaczne:
że Zamorek powiinien ponieść karę
Ze szkoła ma poważne problemy wychowawcze nierozwiązane
że, szkoła nie pracuje jako dobrze zgrany zespół

Każdy mówi we własnym imieniu.
Ktoś był ciekawy czy jestem nauczycielem.
Tak jestem. Ale jestem przede wszystkim człowiekiem.

I według  mnie w szkolnych społecznościach, zbyt często dochodzi do konfliktów. Może poszukamy odpowiedzi gdzie jes przyczyna. Rodzice?, Dzieci?, Nauczyciele?, Dyrektor?. Inni pracownicy szkoły?
Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.
beera28-01-2006 17:51:04   [#90]

;-)

niewiele wynika z samotnych odpowiedzi na te pytania

G N28-01-2006 18:00:10   [#91]
Przepraszam to dotyczyło starej sprawy Zamorka. Ale to już chyba nieaktualne. nie doczytałam, że zamorek wrócił do pracy.
DYREK28-01-2006 18:00:43   [#92]

http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrArticle=20506&NrIssue=207&NrSection=80

Reportaż

Polski belfer zblogowany

Piotr Schutta, Piątek, 27 Stycznia 2006

W „Sposobie na Alcybiadesa” Niziurskiego szkoła to pole odwiecznej walki uczniów z belframi, gdzie powaga instytucji miesza się z absurdem. Dziś zamiast absurdu mamy agresję, a sposobów na upokorzenie pedagoga bez liku.
Image 15697

U Niziurskiego uczniowie są krnąbrni i leniwi, robią wszystko, by poznać słabe strony pedagoga i je wykorzystać. Nauczyciele zaś to grupa dorosłych, którym nie wiadomo dlaczego, zależy, by tych pierwszych okiełznać, zniewolić i udowodnić im ich tępotę. Czyli, jak powiedziałoby wielu dzisiejszych uczniów, nic się nie zmieniło.

Fortelem go

Tytułowy „sposób” to metoda na oswojenie pedagoga, którą można kupić od starszych kolegów. Najważniejszy jest w tej opowieści morał, a w zasadzie kilka morałów. Że najlepszym sposobem jest wejście w świat pedagoga - poznanie jego przedmiotu, okazanie zainteresowania jego pasjami. Tym sposobem „kupimy” każdego. To nie wszystko. Kiedy już będzie nam się wydawało, że osiągnęliśmy cel, czyli przewagę nad znienawidzonym belfrem, okaże się, iż wcale nie jest to takie ważne. W rezultacie bohaterowie Niziurskiego wychodzą z tej walki mądrzejsi i zaprzyjaźnieni z nauczycielem historii, tytułowym Alcybiadesem. Przy czym okazuje się, że „sposób”, który miał ich kosztować tylko trochę pieniędzy, kosztował ich także sporo wysiłku - nauki. Dziś tak nie jest.

Z kamerą wśród uczniów

Rzeczywistość polskiej szkoły jest dzisiaj bardziej brutalna, a dawne sposoby, wymagające od uczniów inteligencji i zaangażowania, zastąpiła technika cyfrowa.

Niedawno kilku gimnazjalistów z Solca Kujawskiego urządziło „polowanie” na wybuchowego nauczyciela chemii. Lekceważącym zachowaniem sprowokowali go do poderwania z ławki jednego z nich. Na filmie nakręconym aparatem telefonicznym widać, jak pedagog pcha młodziana w kierunku tablicy. Dzieło uczniów obejrzała dyrektorka szkoły i nauczyciel stracił pracę. Przebiegli uczniowie postawili na swoim, choć część młodzieży i rodziców stanęła za chemikiem.

Bez litości

- Jest źle i nie zanosi się, żeby było lepiej - mówi jeden z czwórki nauczycieli z golubsko-dobrzyńskiego gimnazjum w Kujawsko-Pomorskiem, których zdjęcia z niewybrednymi komentarzami znalazły się niedawno w Internecie. Fotki zrobiono podczas lekcji, komórką wyposażoną w aparat fotograficzny. Prymitywne uwagi o „tyłku” jednej z nauczycielek, wyrazy na k... i ch..., wyzwiska kierowane pod adresem nauczycieli wymienionych z imienia i nazwiska - wszystko to można było przeczytać i obejrzeć na tzw. blogu, prywatnej stronie założonej przez ucznia.

Sprawcy zostali wykryci i ukarani naganą w obecności grona pedagogicznego. Dwóch nauczycieli przeprosili, pozostałej dwójce nie powiedzieli ani słowa. Sprawą zajęła się policja, a pokrzywdzeni zapowiadają, że wytoczą rodzicom żartownisiów sprawy z powództwa cywilnego. - I wcale nie są to dzieci z domów patologicznych. Autorem bloga jest syn nauczycielki, a pomagał mu wnuk byłej urzędniczki magistratu - mówi nauczyciel z golubskiego gimnazjum. Nie podaje nazwiska, bo nie chce się narażać. Mówi, że sprawa podzieliła grono pedagogiczne. Jedni chcą o tym mówić, inni „dla dobra szkoły” woleliby sprawę wyciszyć.

Przynajmniej przez pół roku, jak wykazało późniejsze śledztwo, maltretowany psychicznie i fizycznie był anglista z toruńskiej budowlanki. Nakręcony przez uczniów III klasy technikum film z lekcji doczekał się w 2003 r. sporego rozgłosu. Dzięki temu, że jego fragmenty wyemitowała telewizja, cała Polska mogła zobaczyć, jaki jest prawdziwy stosunek dzisiejszych uczniów do nauczycieli. Sparaliżowany strachem i wstydem pedagog siedzi za biurkiem i nie reaguje nawet wtedy, gdy jeden z uczniów zakłada mu na głowę kosz na śmieci. Pod jego adresem lecą wyzwiska. Zabawy siódemki dręczycieli (wśród nich jest syn policjanta) trwają całą lekcję. Nikt im nie przerywa. Reszta nie reaguje.

Sprawcy zostali wyrzuceni ze szkoły i stanęli przed sądem, nauczyciel zmienił miejsce pracy, a w budowlance wprowadzono program „naprawczy” polegający na, jak mówią w kujawsko-pomorskim kuratorium oświaty, „intensyfikacji działań wychowawczych”.

Nauczyciel to wróg

- Właśnie czytam książkę, „Rewolucja w uczeniu”. Jej autor pisze, że dzisiejszy uczeń czterokrotnie wyprzedza nauczyciela w posługiwaniu się zdobyczami najnowszej techniki - mówi Jan Światłowski, kujawsko-pomorski wicekurator oświaty. - Nauczyciel, który nie radzi sobie z uczniami rozmawiającymi na lekcji przez komórkę, powinien zmienić zawód. Nie wiem, jak powinien się zachować, ale na pewno nie zdziała nic zakazami ani siłą, bo agresja rodzi agresję.

Zaznajomieni ze współczesną technologią uczniowie pewnego katowickiego gimnazjum tak piszą o swoich pedagogach: „ Nauczyciel to jednak wróg. Jeb... wróg! Nauczyciele to ch... Nauczyciel zrobi wszystko, żeby ci obrzydzić życie w szkole. Jeżeli chodzisz do klasy G. (pada pseudonim i nazwisko pedagoga), to licz się z tym, że jest zdolny zje... ci święta i sylwestra.”

Potem następują wymyślone życiorysy czwórki nauczycieli owej szkoły. Są pełne złośliwości i obraźliwych aluzji. Pani P. przyszła na świat jako brzydki troll. Pan G. urodził się w slumsach w Urugwaju, miał 48 braci i 39 sióstr. U pana T., gdy miał 3 lata, lekarz wykrył chorobę mózgu.

Dostęp do tej i innych stron w Internecie, na których obraża się ciało pedagogiczne, jest prosty. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę jakikolwiek wulgaryzm i dodać słowo „nauczyciel”. - Na to nie ma siły. Jak uczeń będzie chciał, to i tak naubliża nauczycielowi w Internecie, czyli publicznie - mówi Ania (imię zmienione), absolwentka jednego z toruńskich ogólniaków. Jej klasa przez 3 lata prowadziła stronę, na której można było się wyżywać na pedagogach. Dostęp do strony chroniony był skomplikowanym hasłem, które znało tylko wąskie grono uczniów z klasy Ani.

Trzeba mieć charyzmę

- To się będzie zdarzało. Internet jest niekontrolowanym środkiem przekazu - Waldemar Suchta, nauczciel informatyki nie ma złudzeń. - Trudno uchwycić moment, kiedy jeden z 30 uczniów zrobi z ukrycia zdjęcie. Jedyny sposób to zyskać szacunek uczniów. Jak? Trzeba mieć charyzmę - mówi nauczyciel.

W Golubiu-Dobrzyniu i Świeciu nad Wisłą (gdzie również doszło niedawno do internetowego skandalu) dyrekcje szkół postawiły na zakazy. Wstrzymano dyskoteki, zabroniono wnoszenia sprzętu elektronicznego na teren placówek. - To nic nie da. Jedyna droga to wejście w świat ucznia. Gdy pozwoliłam przynosić prace na dyskietkach i wprowadziłam porozumiewanie się pocztą internetową, zyskałam szacunek uczniów - mówi polonistka jednego z gimnazjów.

W Golubiu-Dobrzyniu skrzywdzeni nauczyciele jeszcze się nie otrząsnęli. - Czułam bezradność i upokorzenie. Coś się zmieniło. Kiedy dziś wchodzę do klasy, czuję bezsilność i obojętność - wyznaje jedna z nauczycielek.

Marek Pleśniar28-01-2006 18:16:46   [#93]

uczniowie będą psocić zawsze

a rodzaj i jakość psot jest uzależniona od: warunków (internet w tym i fotki z komórki itp - kiedyś trza było inaczej kombinować)

od "czasów" - czyli od ogólnego stanu społecznego - uczniowie są dokładnie tacy grzeczni jak ich rodzice;-)

a schamiało nam ostatnio

itp

nie wiem czemu miałaby szkoła przeżywać coś innego niż reszta sfer społecznych

popatrzcie na TV, sejm, ulicę, sklep

jednakowoż jestem dobrej myśli co do przyszłości tych ananasó

bo jeśkli nie szkołą to pracodawca na 100 % nauczyc ich grzeczności

pozostaje pytanie: skoro pracodawca może, to może i my się nauczmy (i nie do końca mam na myśli łatwiznę typu "wyrzucać za byle co ze szkoły to zgrzecznieją")

bo pracodawca także przygotowuje front robót, płaci, aktywizuje i szkoli

mam głupie pytanie: czy my np szkolimy naszych "pracowników" - uczniów?

jak szkolimy?

nie mam na myśli ich pracy codziennej - czyli uczenia się

ale szkoleń do pracy - czyli "jak się uczyć", jak budować zespół itp

przecież to w pracy normalka? że się tego uczy. Sami robicie swoim nauczycielom takie?

a uczniom?

G N28-01-2006 18:40:29   [#94]
Spora grupa nauczycieli z długim stażem pracy zwyczajnie nie bierze udziału w szkoleniach, bo uznajeje że to jest im niepotrzebne. Może rzeczywiście niektórzy mają rację.
Uczniom zaś na każdym kroku udowadniają, czego jeszcze nie umieją. Nie bacząc na to  czego się nauczyli.
Mam skłonności do uogólniania, pisząc o tym. Ale dlatego, że takie zachowania są rażące i wcale nie jednostkowe.
Gdybym pisała pozytywy tez bym uogólniała. Nieważne.
Swoją drogą  wśród wielu nauczycieli sa ludzie przypadkowi. Nie uczą a zadają.
"Jak się uczyć" - to tylko teoria pomijana przez RP.  
Nauczyciel powie raz - uczeń ma umieć.
A w szkolnych planach rocznych czy pięcioletnich zawarte są banały a nie faktyczne problemy.
JACOL28-01-2006 20:53:29   [#95]

Tekst z książki Gallowaya "Psychologia uczenia i nauczania" który wczesniej przytoczyłem zawiera, jak myślę, mnóstwo elementów wartych zastanowienia.

Na przykład ciekawy jest ten fragment:

Słyszałam jak pokazując arkusz koledze powiedział: „Patrz, ta kurwa postawiła mi 5”. Postanowiłam puścić to mimo uszu.

Nauczycielka zastosowała tutaj opisywaną w fachowej literaturze technikę karania zwaną ignorowaniem. Jest to u niej podstawowy sposób "atakowania" zachowań uczniów. Można zastanawiać się nad sensownością, skutecznością itp. tego typu zachowania nauczyciela wobec uczniów - dokładna analiza zajęła by sporo miejsca.

Ja chciałbym zwrócić uwagę na coś innego. Mianowicie zastanawiam się nad tym na ile nasi nauczyciele byliby w stanie w ogóle zastosować się do rady: "ignoruj ich zachowania". Przygladając się naszym pedagodom zauważyłem, że różnego rodzaju agresywne zaczepki uczniów odbierają oni bardzo osobiście. Reagują więc bardzo emocjonalnie, a nie logicznie. Cytowana nauczycielka działa logicznie. Ona POSTANOWIŁA puścić to mimo uszu. Nauczycielka była więc w stanie kierować własnym postepowaniem.

Ja odnoszę wrażenie, że wielu naszych nauczycieli nie jest w stanie kierować własnym postępowaniem. Działaja bowiem impulsywnie i bezmyślnie.

Dlaczego? Moim zdaniem, gdyż sami w trakcie własnej edukacji nie zostali nauczeni tolerowania innego zachowania,  innych pogladów i szanowania negatywnych uczuć innych ludzi. Mają sami za sobą trening polegający na tym, że aby iść do góry trzeba się podporządkować. Gdy byli uczniami nie dopuszczalne było wygłoszenie WŁASNEGO zdania, chociażby, że Słowacki jest nudny i nieciekawy. W wielu krajach nauczyciele cieszą się i wzmacniają samodzielne myślenie swoich uczniów. Już od podstawówki.

Mój kolega skończył studia w Wielkiej Brytanii. Podam jeden przykład: Na zaliczenie mieli napisać 10 stron recenzji ksiązki swojego profesora. On napisał recenzję najbardziej krytyczną i dostał NAJLEPSZĄ ocenę w grupie!!!!! I nie dlatego, że profesor się z nim zgadzał, ale dlatego, że myślał samodzielnie! A profesor, jak widać nie bał sie krytyki i innego zdania studentów.

Taki lęk przed innym, inaczej myślącym, inaczej czującym, przekłada się jak myślę na dużą trudność w pracy zespołowej naszych szkół. Generalnie wśród grona nauczycieli nie jest tolerowana swoboda wypowiedzi i wyrażania opinii. Dyrektorzy boją dopuszczać do takich rozmów i upatrują zagrożenie w sytuacji, gdy ktoś się z nimi nie zgadza.

Dyrektorzy czuj się zagrożeni zachowaniem nauczycieli. Nauczyciele zachowaniem uczniów. 

Zastanawiam sie nad tym, czy my jako grupa zawodowa jesteśmy sami dostatecznie dobrze wychowani, aby wychowywać innych.

Za kilka - kilkanaście lat część naszych uczniów sama będzie nauczycielami, jakimi?

Nauczycielu wychowaj wpierw siebie samego? Czy my możemy sami siebie wychować? Jak? Jak sprawić abyśmy my sami byli bardziej dojrzali jako ludzie? Wszyscy się zgadzamy, że najważniejsza jest osobowość nauczyciela. Czyli za osobowość bieżemy także wynagrodzenie. Czy człowiek może kształtowac własną osobowość? Jak? :-)

beera28-01-2006 20:58:43   [#96]

podoba mi się, to co napisaleś

wczesniej wiedzialam ale teraz tym bardziej za co ten tytuł nauczyciela roku

:-)

Arwena28-01-2006 21:02:55   [#97]
Nawet nie wiedziałam, że stosuję techniki opisane w literaturze - to wynik mojego niedouczenia.
 
Ignorowanie stosuję od zawsze, ale z wyczuciem. Trzeba mieć pewność, że wybryk ucznia jest spowodowany chęcią zrobienia "zadymy", a nie rozpaczliwym wołaniem o zainteresowanie i pomoc.
MałgorzataJ28-01-2006 22:06:21   [#98]
'schamiało nam ostatnio' - smutne ale słuszne słowa, scena polityczna najlepszym dowodem

nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem, ze pracodawca na 100 % nauczy ich grzeczności

tylu /w miare/ uladzonych w zachowaniu ludzi szuka pracy, ze pracodawca nie musi uladzac pozostalych i tak ma z kogo wybierac

Majka28-01-2006 22:07:44   [#99]
(...)Podam jeden przykład: Na zaliczenie mieli napisać 10 stron recenzji ksiązki swojego profesora. On napisał recenzję najbardziej krytyczną i dostał NAJLEPSZĄ ocenę w grupie!!!!! (...)

I tym różnią się SYSTEMY edukacji. Ja mam uczniów wyuczyć, by jak najtrafniej wstrzelili się w model odpowiedzi :((((
I gdzie tu szacunek dla ich myślenia? samodzielnośc i kreatywność tępimy od podstaw: nawet tam, gdzie "neutralnie i bezpiecznie" można wyrazić własne zdanie o literaturze. Radość twórców tego systemu , że wszystko jest porównywalne (!) mnie kiedyś dobije :(
Marek Pleśniar28-01-2006 22:25:24   [#100]

jacolu - mi też podobamisie to:

 POSTANOWIŁA

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]