Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Na jakim poziomie wg was stoi nauczanie specjalne?
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]
beera08-01-2005 13:13:58   [#151]

i przyznam się, ze interesuje mnie

odpowiedź na pytanie Romana
JACOL08-01-2005 15:31:25   [#152]

Jacol, napisz, jakie masz zapatrywania metodyczne na trudne zachowania uczniów.

 

Moje zapatrywania na zachowania trudne uczniów są wielowątkowe i złożone. Obejmują one kilka oszarów przemyśleń o których teraz wspomnę.

1. Zachowania trudne rozumiane jako wynik nie zaspokajania potrzeb ucznia.

Mówimy tutaj o humanistycznym podejści do rozumienia przyczyn zachowań trudnych. Generalnie chodzi o to aby umieć zaspokajać wszyskie złożone potrzeby dzieci.

Samo w sobie jest to niezwykle trudne. Chodzi i o odpowiednie prowadzenie zajęć, ale też o właściwą organizację pracy całej placówki. trzeba pomietać, że potrzeby dzieci zaczynają się na potrzebach fizycznych, które to wiążą się u dzieci niesprawnych fizycznie z czynnościami pielegnacyjnymi, dbałością o pracę w pozycjach niskich itp. Kończą się zaś na różnego rodzaju potrzebach emocjonalnych np. potzebach estetycznych i samorealizacji.

O złożoności zagadnienia niech świadczy fakt, że nie może pojedyńczy nauczyciel skutecznie zaspokajać potrzeb dzieci, jeżeli sam w zyciu nie miał zaspokajanych tych potrzeb i jeżeli placówka w której pracuje nie zaspokaja mu potrzeb ze wszystkich pięter. nauczyciel, który ma flustrowaną potrzebę bezpieczeństwa przez brak jasnych regół (np. bo o wszystkim decyduja kaprysy dyrektora) nie może dać poczucia bezpieczeństwa dzieciom.

W praktyce więc postulat zaspokajania wszystkich potrzeb dziecim jest zadaniem niezwykle skaplikowanym z złożonym. wymaga bardzo wielu przemysleń.

Niemniej zgadzam się ze zdaniem, że dobrze zorganizowana praca nastawiona na zaspokajanie potrzeb uczniów bardzo ogranicza występowanie zachowań trudnych uczniów.

2. Zachowania trudne wynikające żle zorganizowanego procesu nauczania.

Myślę, że jest to dość częste zjawisko jeżeli chodzi o nauczanie uczniów z lekką niepełnosprawnością intetektualną. Uczniowie źle znosząc lekcję zachowyją sięnp. agresywnie. Nauczyciele sądzą, że uczniowie są np. źle wychowani a oni po prosu walczą na lekcjach z nudą bo to co robi nauczyciel w ogóle ich nie interesuje bo np. nie opanowali podstaw, aby pracowac na poziomie, który narzuca ima nauczyciel.

Jeżeli jest tak, że na wszyskich zajęciach oprócz np. gotowania uczniowie są nieznośni, to znaczy, że nauczyciele innych przedmiotów nie potrafią uczyć swoich przedmiotów. Błąd leży gdzieś w sposobie i technice uczenia, a nie w uczniu.

3. Zachowania trudne rozumiane jako zachowanie adaptacyjne i podlegające modyfikacji tak, aby uczeń mógł zaspokajać swoje potrzeby w inny, nie zakłucający sposób.

To taki sposób myśenia w którym uważamy, że zachowanie ucznia ma sens i czemuś mu służy. Modyfikujemy (kary i nagrody!) jego zachowanie tak aby mógł osiągać to co chce w inny sposób. Dość ciekawe podejście, choć największy problem polega na umiejetności postawienia dobrej hipotezy, co do znaczenia danego zachowania.

 

4. Behawiorelne sposoby modyfikacji zachowań trudnych.

 W tym sposobie myślenia zachowanie trudne atakuje sie wprost. Uważam, że jest to użyteczne i skuteczne podejście. Zawiera szereg niebezpieczeństw wynikających z samej metodyki np. łatwość uwarunkowania się samego nauczyciela na stosowanie kar. Ale też takie traktowanie ucznia nie powinno być zastepnikiem dobrego nauczania, czy zaspokajania mu potrzeb.

Ustawiłem metodykę wg ważności, oczywiście to mój osobisty punkt widzenia. :-)

Pozdrawiam. JACOL

Marek Pleśniar08-01-2005 17:13:31   [#153]
nader udatnie:-)
Kristi12-01-2005 22:32:02   [#154]

czy zawsze upośledzone

jestem tu nowa i nie jestem nauczycielem , piszecie o nauczaniu specjalnym  czyli dzieci uposledzonych .Czy naprawde do szkolnictwa specjalnego zawsze trafiaja dzieci uposledzone?
Konto zapomniane12-01-2005 23:01:03   [#155]

 Do Kristi

Do szkolnictwa specjalnego mogą być przyjęte tylko dzieci z orzeczeniem o upośledzeniu umysłowym, i oczywiście za zgodą rodziców.

bratek13-01-2005 06:39:02   [#156]

Do Kristi

Teoretycznie zawsze upośledzone, ale wyjątek stanowią dzieci z autyzmem i zespołem Aspergera- często zdarza się, że zdarzają się wśród tej grupy dzieci z normą intelektualną ale bardzo poważnymi zaburzeniami zachowania, które są rownież edukowane w szkolnictwie specjalnym.
bratek13-01-2005 06:44:35   [#157]

Do Kristi-cd

No i jeszcze często do szkół specjalnych dla lekko trafiają dzieci z normą ale baaaardzo zaniedbane środowiskowo. Forumowicze uczący w takich szkołach mogą to pewnie potwierdzić...
Maelka13-01-2005 08:07:27   [#158]

Bratku

Z bólem serca potwierdzam.

Karolina13-01-2005 13:02:58   [#159]

nie istnieje cos takiego jak orzeczenie o upośledzeniu umysłowym i nie jest prawdą, że orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego otrzymuja tylko uczniowie z upośledzeniem.

dlaczego potwierdzamy cos co nie jest zgodne , to sprawia, że powstaje wiele nieporozumień co do kształcenia specjalnego :-(

florek13-01-2005 19:36:07   [#160]

Właśnie Karolinko, czytając wcześniejsze posty, to chciałam napisać: jeśli jest taka potrzeba to dziecko otrzymuje w poradni :orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, zazwyczaj na dany etap edukacyjny i rzadko - ze wskazaniem placówki(szkoła specjalna, integracyjna itd)

dopierow w dalszej części jest napisane co u dziecka stwierdzono, i faktycznie nie zawsze jest to uposledzenie umysłowe

pedagogika specjalna to nie tylko oligofrenopedagogika

Marek Pleśniar14-02-2006 22:15:43   [#161]

szukając czegoś znalazłem i podnoszę bo zacny wątek:-)

(jest tego kopalnia cała na forum)

Karolina14-02-2006 22:23:18   [#162]

też niedawno przeszukiwałam forum i potwierdzam - wiele fajnych wątków przez lata się przewinęło.... ;-)

żal.... były i nie ma ich a przecież problemów nadal wiele, wiele tych dyskusji przypomina mi te gorące wieczory i dyskusje... powstają więc nowe, równie ważne a o tamtych zapominamy

jest to jakaś cząstka nas ;-)

Karolina14-02-2006 22:42:53   [#163]

A tak na marginesie , jeżeli OSSKO zorganizowało Ogólnopolską Konferencję dla nauczycieli przedszkoli, to może czas najwyższy na konferencję dla nauczycieli szkoł specjalnych? Nauczyciele tych szkół od dawna czuja się źle. Lecą na nich wszelkie gromy...niesłusznie. Marku, możemy taką konferencję zorganizować w Giżycku / wiosną lub jesienia/ Chętnie pomogę. Może czas wspomóc i tę grupę ludzi 

 

wyłuskałam z wątku teraz ;-))))

Marek Pleśniar14-02-2006 23:20:25   [#164]
a cwaniak:-))
Fakir215-02-2006 08:27:46   [#165]

Dopiero teraz mogę...

I podpisuje się obiema "recami i nogami" pod Karolina !!!!!

Tez się włączę, pomogę i zadziałam... Ile sił mam...

Marku! Słuchaj kobiet!!!!

One niegłupio gadają (czasami...) :)))))

gosienka15-02-2006 16:27:08   [#166]
Karolino, cieszę się , że wyłuskałaś fragment mojego postu o konferencji. Podtrzymuję zdanie. Warto przemyśleć !!!!
anmar13-01-2007 17:59:00   [#167]

co z konferencją?

Czy sprawa konferencji nauczycieli szkół specjalnych jest aktualna?
ejrut13-01-2007 19:27:12   [#168]
Ja też jestem zainteresowana taką konferencją....ale nic na ten temat jeszcze nie słyszałam..
bratek17-10-2007 06:49:16   [#169]

ODGRZEBUJĘ BAAAAAAAAAAAAAARDZO STARY WĄTEK:))

Moja droga do tego, żeby go odgrzebać  była długa, pełna różnych znaków zapytania, ale jak już wiem, że dobrze zrobiłam:))

Raz przejrzałam go sobie pobieżnie, ale jednak, po to głównie, żeby wiedzieć, jak tu zgrabnie zacząć odgrzebujący post:))

Znalazłam to czego szukałam, a poza tym inspirację do nowego!:))

Więc zamiast, jak pierwotnie planowałam tylko "przejechać się" po naszej pedagogice, napiszę inny post. Dwuwątkowy. Oba wątki pod dyskusję- liczę, że burzliwą:)))

To co? Zaczynam!

Wątek I- teoretyczno- dykusyjny:)))

Dużo spotykam się z kolegami po fachu. Właściwie co tydzień szkolenie w innym miejscu, sporo konferencji, spotkania towarzysko- formalne. Z moim behawioralnym- jasno i ostatecznie dość (co może być postrzegane jako wada) ukonstytuowanym myśleniem, często czuję się mówiąc wprost- jak kosmita:((

I nie chodzi mi o to, że ktoś nie lubi tego co robię. Taką postawę szanuję, pod warunkiem oczywiście, że podparta merytorycznymi argumentami. CHodzi mi raczej o to, że moi rozmówcy na ogół nie umieją przedstawić merytorycznych argumentów dla obrony swojego stanowiska. Albo je przedstawiają, ale przecząc naukowym dowodom...

Często spotykam się z absurdem. Wiem, że Wy też. Np. pedagogami specjalnymi, którzy pracują od 20 lat w ośrodku w którym mają dzieciaki ze sprzężeniami i deklarują duże zdziwienie w chwili gdy mówię na kursie o pozycjonowaniu dziecka, o tym, że biorąc je w pedagogiczne ręce, trzeba wiedzieć jak je posadzić, czy jak pracować na dłońmi.... Np. Z pedagogami specjalnymi, którzy bulwersują się gdy mówię, że program edukacyjny powinien obejmować np. umiejętność korzystania z podpaski czy papieru toletowego ("Przecież mamy pomoce", "nie po to się ucze tyle lat, zeby chodzić z dzieckiem do toalety")- no to mamy potem naszych upośledzonych uczniów, którzy co prawda umieją kilka słów przeczytać ale nie umieją podetrzeć tyłka!!!!  

Oglądam programy edukacyjne uczniów- dużo "sałatek jarzynowych" o których swego czasu na Specjałach pisał Fakir, dużo pięknego rękodzieła (często niestety wykonywanego w dużej mierze rękami nauczyciela), całkiem sporo wiadomości ogólnych o świecie..... Tylko jakoś mało: golenia się, spokojnego zachowania w środkach komunikacji miejskiej, umiejętności czekania (spokojnego bez pełnego spektrum dziwacznych zachowań), SAMODZIELNOŚCI i innych takich.....

Z moich behawioralnych żalów: taką Wam historię opowiem.... Prowadzę 2 tygodnie temu, szkolenie na Mazurach. Mówię o technikach uczenia. Naszych- behawioralnych- a jakże..... I w pewnym momencie jedna z nauczycielek, mówi: "Miałam ucznia upośledzonego umiarkowanie, który nie mógł się nauczyć liczyć do 10, o operacjach dodawania odejmowania, nie było mowy.... Uczyłam go 3 lata bez skutku. Miesiąc temu w desperacji przyniosła cukierki, powiedziałam, że jeżeli położy ładnie na stole 10, to będzie mógł je zjeść. I udało się!!!! Potem, na tej samej zasadzie zaczęłam robić operacje, mówiąc mu, że będzie mógł zjeść "wynik". I znowu sukces!!!!!!!! Tylko potem zastanowiłam się co tak naprawdę zrobiłam..... Że potraktowałam go jak psa na tresurze.... Nigdy więcej tego nie zrobię! Do dziś nie mogę się otrząsnąć z wyrzutów sumienia.... Nawet poszłam porozmawiać o tym z psychologiem ośrodkowym, ale też mi nic ponad to,żebym tak więcej nie robiła, nie umiał pomóc....." (!!!!!!!!!!!!!!!!!!)

Sporo widzę też innych absurdów- ten temat też wracał na Specjałach. Wiecie jakich- baaaaaaaaaaaaardzo drogiego wyposażenia (Tomatis, Biofeedback, Sale doświadczania, komputery i inne takie) które jest wykorzystywane i owszem- jak najbardziej- tyle, że prawie nikt z moich rozmówców jakoś nie umie odpowiedzieć mi konkretnie na proste pytanie: "co się poprawiło w funkcjonowaniu dzieci w związku z zastosowaniem", "Jakie są efekty". Mamy, stosujemy, ładnie wygląda- więc hulaj dusza- dla dziecka jest już robione wiele- "zwykły" nauczyciel może mieć czyste pedagogiczne sumienie!!!

I wiecie co- jestem zła. Zgadzam się z Jacolem, że nasza pedagogika specjalna jednak stoi na niskim poziomie. I nie interesuje mnie, ze gdzieś na świecie (wszystko jedno gdzie- w Kenii czy w Ameryce)- jest jeszcze gorzej! Ja mieszkam i pracuję TU i chcę, że TU było było coraz lepiej!!!

No więc teraz:

watek II- konstruktywno dyskusyjny:)))  

Tak jak powiedziałam, zaglądnełam na wczesniejsze posty. Ostatnie w tym watku to widzicie:

anmar 13.01.2007 17:59 [#167]
co z konferencją?
Czy sprawa konferencji nauczycieli szkół specjalnych jest aktualna?
ejrut 13.01.2007 19:27 [#168]
Ja też jestem zainteresowana taką konferencją....ale nic na ten temat jeszcze nie słyszałam..

No i tak zaczęłam na gorąco myśleć..... I wymyśliłam:

Odgrzewam temat:)) Składam Wam wstępnie propozycję: Jestem gotowa zorganizować Ogólnopolską Konferencję Nauczycieli Szkolnictwa Specjalnego, pod tytułem: "Cel pedagogiki specjalnej".

Zróbmy ogólnopolską burzę mózgów. Przedstawmy to jak widzimy konkretne cele, jakich używamy środków. Podyskutujmy po każdym wykładzie.... Sformułujmy uniwersalne zalecenia. Zbierzmy nasze tezy i wydajmy nowy podręcznik pedagogiki specjalnej. Bez ogólników. Sama praktyka i konkrety!!!!! 

Wiem, że mnie poniosło:)))

Ale może te moje wizje o poranku mają jakiś sens? Co o tym myślicie?

ejrut17-10-2007 06:58:53   [#170]

Bratku!......witaj :))))) Twoje wizje poranne mają sens:))))

Pomysł przedni i wart zrealizowania.....jestem za.....

JACOL17-10-2007 09:36:36   [#171]

Zróbmy ogólnopolską burzę mózgów. Przedstawmy to jak widzimy konkretne cele, jakich używamy środków.

Wiesz bratku, ja też od dość dawna myślałem o takiej konferencji. Zastanawiam się jednak, czy merytoryczna dyskusja jest możliwa. Zastanawiam się, czy świadomość metodyczna środowiska jest na takim poziomie, aby samemu rozumieć co się robi i jakie ma się zdanie.

Ja taką świadomość staram się budzić, ale efekty są raczej mizerne. środowisku brak jest takiego intelektualnego nerwu.

Bo w większości sytuacji jest tak jak opisałaś. Ludzie robią różne rzeczy, z zaangażowaniem poświęceniem i oddaniem, ale bez refleksji o tym co robią. Nie wiem też, czy środowisko ma wolę rozmawiania o konkretach. czy umie o konkretach rozmawiać.

Ostatnia "dyskusja" na  konferencji w Poznaniu nastraja mnie pesymistycznie.

bratek17-10-2007 09:51:54   [#172]

Trochę się zgadzam.... Ale myślę o tym, żeby już na poziomie organizowania tak ukierunkować referentów, żeby była sama praktyka, z jasnym określeniem celu działania...

Czyli referaty nie typu: "Jak rozwijać komunikację" tylko "Jak uczę zadawania pytań?"; zamiast "Integracja dzieci z niedosłuchem" np.: "Jakie czynniki musza zostać zapewnione podczas zajęć w przedszkolu masowym, aby możliwym stało się pełnojakościowe korzystanie z tych zajęć przez dziecko z niedosłuchem"....

Tak mi się roi....

I jeszcze bloki konkretne:

- SAMOOBSŁUGA

- KOMUNIKACJA

- MOTORYKA

- INTEGRACJA,

ITD.....

I obowiązkowo po każdym referacie dyskusja i wnioski. Wtedy może udałoby się sformułować coś sensownego....

Ale, zeby to miało sens, to musiałoby wziąć w tym udział duuuuużo ludzi. Z każdego ośrodka, z każdej uczelni..... Trochę utopia, ale może jednak?

A może jakieś cykliczne przedsięwzięcie?

Co roku inną sferą rozwoju dziecka się zająć i wydać jedną część podręcznika?

JACOL17-10-2007 10:07:06   [#173]

Trochę utopia, ale może jednak?

Konkretne bloki to nie najgorsza formuła. Trzeba by też znaleźć kilka osób, które potrafiły by się wypowiedzieć sensownie na tak postawione problemy. Koniecznie powinny byc to osoby różniące sie pogladami. A na sali może być duuuużoooo ludzi, zgoda.

Co roku inną sferą rozwoju dziecka się zająć i wydać jedną część podręcznika?

Nie wiem czy możliwe jest osiagnięcie konsensusu. A gdyby nawet to nie byłby on zdrowy dla środowiska. Mi bardziej zależało by aby pokazać różne podejścia - skonfrontować je ze sobą. Problemem jest to, że coś co ja nazywam "pedagogiką intuicyjną" nie nadaje się do konfrontowania. Widzisz, większość środowiska nie ma przemyślanego zdania na postawione przez ciebie problemy. Wie swoje, ale nie potrafi tego w żaden sposób obronić.

Marek Pleśniar17-10-2007 10:10:05   [#174]

takie mam przemyślenia co do pytania tytułowego

nie wiem na jakim poziomie stoi szkolnictwo nadal - i nie powie o tym wynik żadnej konferencji, ponieważ to należy zbadać a nie o tym gadać:-)

zmierzyć, zważyć

a potem zwołać konferencję i ogłosić wyniki. Nigdy odwrotnie:-)

----------

zdradzę starą dobrą oskkowską metodę podejścia do sprawy

najpierw zbierają się ludzie, któzy chcą taką pracę wykonać, zainicjować, sprawdzić czy się da znaleźć siły i środki na badania

się te badania robi korzystając w trakcie z darmowej komunikacji jaką jest internet

potem się badania opracowuje i ,jak jest o czym gadać, buduje stanowiska,

i jak znów - jest o czym gadać - zabiera się te dane na konferencję.

Zwoływać ją bez tej pracy to, wybaczcie, miłe i integrujące środowisko, ale to za mało.

=====================

rozmawiać warto nad potrzebami i problemami tej dziedziny oświaty.

Przypomnę - OSKKO zajmuje się tym na poziomie kierowniczym: w dziedzinie prawa, jakości zarządzania, strategii rozwoju.

bratek17-10-2007 10:34:45   [#175]

Ja nie chcę konsensusów:))

Przynajmniej nie konsensusów w metodach.... Chcę konkretnych celów.

Czyli:

Nie rozmowy o tym jakimi metodami nauczyć posługiwania się papierem toletowym. Tylko wniosku: "Nauka samoobsługi powinna obejmować min:

- golenie się

- używanie dezodorantu

- używanie papieru toaletowego, etc"

Naiwna to ja jestem, ale nie aż tak, żeby sądzić, że wszyscy zaczniemy pracować tak samo.... ale może udałoby się zacząć wspólnie patrzeć na proces tworzenia programu.... Wypracowac standardy...  Np. standard diagnozy funkcjonalnej, poprzedzającej pisanie programu?

JACOL17-10-2007 10:49:45   [#176]

ale może udałoby się zacząć wspólnie patrzeć na proces tworzenia programu.... Wypracowac standardy...  Np. standard diagnozy funkcjonalnej, poprzedzającej pisanie programu?

Standardu nie da się wypracować, bo nie isnieje diagnoza funkcjonalna "w ogóle". Diagnozę funkcjonalną konsruje się się pod konkretny sposób pisania programu.

Ale chętnie przyjrzałbym sie różnym, przemyslanym sposobom pisania programu. Ja zresztą z toba cały czas o tym rozmawiam - wytykam ci (na specjałach) nie uwzględniania w programie pewnych celów.

Przynajmniej nie konsensusów w metodach.... Chcę konkretnych celów.

Bratku, a to takie proste: cele powinny mieć znaczenie funkcjonalne. Przykłady, które podałaś to klasyka spotykana wszędzie - praca nad tym co się uczniowi nigdy w życiu nie przyda.

Marek Pleśniar napisał:

Przypomnę - OSKKO zajmuje się tym na poziomie kierowniczym: w dziedzinie prawa, jakości zarządzania, strategii rozwoju.

Ja myślę, że strategia rozwoju, zarządzanie i prawo oświatowe wprost muszą wychodzić z wykorzystywanej w pracy metodyki. Aby zrozumieć jaka powinna być szkoła specjalna, trzeba najpierw wiedzieć czego i jak chce się uczyć ucznia. U nas trochę jest tak, że dostosowujemy metodyke do systemu, zamiast dostosowywać system do metodyki. Akurat behawioryści (Mówię a propos Bratka) starają dostosować system do metodyki - bo rozumieją to co robią i wiedzą czego im potrzeba.

bratek17-10-2007 11:04:13   [#177]

Jacek!

Bratku, a to takie proste: cele powinny mieć znaczenie funkcjonalne.

Ja się zgadzam w 100 % z tym co piszesz. Kłopot polega na tym, że nie wszyscy się zgadzają..... I to chciałabym zmienić:))

Przykłady, które podałaś to klasyka spotykana wszędzie - praca nad tym co się uczniowi nigdy w życiu nie przyda.

Nie wiem o czym piszesz....Jeżeli piszesz o przykładzie Sali Doświadczania czy Tomatisa, to ok, Jeżeli piszesz o uczeniu liczenia 3 lata z rzędu, o dezodorancie czy o korzystaniu z WC to już raczej się nie zgodzę... I mogę dyskutowac do upadłego:))

A tak w ogóle to ja się nie upieram z tą konferencją:)) Możemy sobie podyskutować tutaj.... Tylko wtedy wiele w świadomości pedagogicznej nie zmienimy. Ale to co zmienimy w swojej też będzie cenne!

A poza tym: 

Marku nie martw się- nie myślę koniecznie o konferencji OSKKO-wej:)) Choć miło by było, gdyby OSKKO włączyło się w rozpropagowanie idei:))

bratek17-10-2007 11:05:18   [#178]

a co do diagnozy funkcjonalnej-

to znowu włączył mi się behawioralny język! Przepraszam:))
JACOL17-10-2007 11:49:37   [#179]

to znowu włączył mi się behawioralny język! Przepraszam:))

:-)))))))

Dokładnie tak sobie pomyślałem!

Tak czy siak na pewno gruntowne przeszkolenie w technikach behawioralnych i behawioralnym rozumieniu terapii środowisku by się przydało.

Problem świadomości pedagogicznej, to kluczowy problem. Wiesz, jak ja Ciebie czytam, to czuję ulgę, że ktoś mnie rozumie i to pomimo, że metodycznie bardzo się różnimy. Oboje chyba rozumiemy, że postęp musi dokonać się w głowach środowiska. Coś trzeba zrobić. Ja myślałem o zorganizowaniu "szkoły" dla nauczycieli. Takie, powiedzmy, dwuletnie szkolenie, zapoznanie się z różnymi podejściami - właśnie na poziomie konkretów.

JACOL17-10-2007 14:43:35   [#180]

Myślę cały dzień bratku....

Myślę o konferencji.

I myślę, że konieczne jest skatalogowanie problemów metodycznych, kontrowersji i dylematów współczesnej pedagogiki.

O czym moglibyśmy chcieć rozmawiać ze sobą? Gdzie jesteśmy? Jak rozumiemy to co robimy? Czym różnimy sie miedzy sobą?

- w zakresie pracy z dzieckiem

- w zakresie pracy (współpracy) z rodzicem

- w zakresie pracy własnej środowiska nad sobą.

Cały czas jestem sceptyczny czy taka rozmowa jest możliwa i czy szerzej zainteresuje środowisko...

maeljas17-10-2007 14:43:56   [#181]

Nelu

Twoje słowa - jak na zamówienie

Najpierw cytat:

Uczyłam go 3 lata bez skutku. Miesiąc temu w desperacji przyniosła cukierki, powiedziałam, że jeżeli położy ładnie na stole 10, to będzie mógł je zjeść. I udało się!!!! Potem, na tej samej zasadzie zaczęłam robić operacje, mówiąc mu, że będzie mógł zjeść "wynik". I znowu sukces!!!!!!!!

Tylko potem zastanowiłam się co tak naprawdę zrobiłam..... Że potraktowałam go jak psa na tresurze.... Nigdy więcej tego nie zrobię! Do dziś nie mogę się otrząsnąć z wyrzutów sumienia.... Nawet poszłam porozmawiać o tym z psychologiem ośrodkowym, ale też mi nic ponad to,żebym tak więcej nie robiła, nie umiał pomóc....." (!!!!!!!!!!!!!!!!!!)”

A ilu z nas “płaci” swoim zdrowym dzieciom za piątki , wyniesienie śmieci , sprzątanie itp.

I co? Sumienie nie gryzie???

Kształcenie specjalne – my jesteśmy na styku – 2 dzieci uczestniczących w terapii chodzi do przedszkola specjalnego

Współpracy żadnej – terapia behawioralna jest beeeee!!!!

Jedno z nich to pięcioletni chłopiec, sprawny ruchowo, który zaczynając u nas rok temu terapię nie umiał nic

- nie mówił

  • nie wstawał samodzielnie (z łożka, krzesła, podłogi)
  • - nie jadł samodzielnie ( był karmiony
  • nie mył się samodzielnie
  • nie ubierał się samodzielnie
  • chodził w pampersie
  • plus wszystkie inne izmy zwiazane z autyzmem

W przedszkolu (chodzi od 3 roku życia) na pytanie rodziców, co mają z nim ćwiczyć w domu odpowiedziano “ Państwo mają go kochać, my jesteśmy od terapii) i karmili go, ubierali itp.

Po roku terapii ( 3 godziny dziennie u nas)

samodzielnie

  • wstaje ( tego nauczył się po 3 spotkaniach)
  • je
  • myje się
  • ubiera się
  • zaczyna mów

Wszystko za wyżej wymienione w cytacie cukierki – a właściwie za keczup – bo mały właśnie taką nagrodę wybrał

ALE

Trening czystości zawieszony – (ćwiczył tylko u nas – w domu nie - nasikał raz na dywan) – mama stwierdziła, że jeszcze ma czas, tym bardziej ,ze zna wielu dorosłych autystyków, którzy chodzą w pampersach ( sic!!!)

Terapia mowy – uczymy podstawowych rzeczy – np. próśb typu “ daj pić , daj jeść , daj misia”, itp. rodzice wnoszą uwagi, że źle – trzeba uczyć poprawnie “ Daj mi jeść” – problem, bo zaimki dla młodego to jeszcze czarna magia – wie na razie ,że JA – TO ON (MI kojarzy mu się z rzeczą a nie osobą )

Po wakacjach – zamiast samemu zmieniać buciki – wystawia nóżkę – tu cytat “bo wiedzą panie, w domu nie mamy takiego niskiego krzesełka i synkowi trudno ( na moja radę, że wystarczy duży garnek odwrócony dnem do góry – obraza)

W przedszkolu panie nie wiedziały,że chłopiec wiele umie już sam do momentu, kiedy w porze obiadu sam zaczął jeść, zjadł swoje , wstał i podszedł do kolegi powiedział “daj am” i wtrząchnął jego porcję .

Wtedy ojciec pochwalił się ,że synek mówi i to dużo (moje dziewczyny wypisały listę słów i zdań używanych przez chłopca,

rodzice kurc galopem, bez naszej wiedzy, zanieśli to do przedszkola i wtedy okazało się ,że dziecko “ już dojrzało do pracy z logopedą . (Nawiasem mówiąc na pytanie pani logopedy, kto tak nauczył synka mówić całą zasługę rodzice przypisali sobie – czym rozżalili mi dziewczyny do bólu)

Nie wiemy jak przebiega z nim praca w przedszkolu, ale na pewno nie na treningu samodzielności

Wszystkiego, co potrzebne – nauczyłyśmy my!!!

Warto przewartościować pewne rzeczy, bo to wstyd, by panna licealistka z ZA śmierdziała, bo nie umie zmieniać podpasek, ale ambicje rodziców tego nie przewidują – ich dziecko ma zdobyć średnie wykształcenie!

bratek17-10-2007 15:48:06   [#182]

Maeljas!

Od pokazania właściwej drogi Rodzicom też jesteśmy my.... A jak my (Specjal- iści) jesteśmy za słabi merytorycznie by przekonać, to kto o zrobi?

O tym myślę.....

JACOL18-10-2007 09:36:21   [#183]

Często spotykam się z absurdem. Wiem, że Wy też.

Zastanawiałem się od wczoraj skąd się biorą absurdy. Moje przemyslenia:

1. Nauczyciele myślą, że pracują w szkole - więc powinni uczyc umiejętności szkolnych (nawet jak się ich nauczyć nie da, albo jak się da, to w życiu tego dziecka nie będą miały znaczenia)

2. Uczenie umiejętności funkcjonalnych jest trudniejsze.

3. Uczenie umiejętności funkcjonalnych jest bardziej kłopotliwe wizerunkowo, a placówkom przede wszyskim zależy na pozytywnym wizerunku.

4. Placówkom zależy na świętym spokoju. Uczenie umiejętności funkcjonalnych, takich o których wspomniałaś może rodzic konflikty z rodzicami.

5. Aby skutecznie uczyć umiejętności funkcjonalnych trzeba umieć nauczyc rodziców współdziałania ze szkołą - a to jest dodatkowy problem.

6. Aby uczyć umiejętności funkcjonalnych konieczna jest praca zespołowa zatrudnionych specjalistów - a w polsce to rzadkość.

To tak na szybko. Nie wiem czy konferencja coś zmieni :-((((

Maelka18-10-2007 19:26:11   [#184]

Zmieni, nie zmieni.

Warto próbować. Trzeba próbować.

Dla dobra wsystkich.

anmar18-10-2007 21:58:56   [#185]

Pracuję w szkole specjalnej i masowej. Jak to wygłąda w masówce wolę nie pisać, bo niejeden z Was dostaby zawału. Trzeba naprawdę duże zmienić, a najbardziej mentalność ludzką. Dziecko nie jest towarem który mozna zaszufladkować. Dlaczego dyrektorzy masówek do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi nie zatrudniają specjalistów? Nawet wtedy, gdy takich mają. Godzinami nauczania indywidualnego zapychają dziury w przydziale godzin lub dają swoim, bo do takiej godziny jest dodatek. Dlaczego nie dostosowuje się programów i systemów oceniania do dysfunkcji ropzwojowych dziecka? Łatwiej jest pracować z klasą jednym frontem. Wiem, że klasy są liczne, ale przy odrobinie dobrej woli można i to przeskoczyć.

Tych "Dlaczego" jest jeszcze więcej. Bratek, zorganizuj konferencję. Ciekawa jestem czy na zaproszenie przyjechaliby dyrektorzy masówek mających u siebie dzieci niepełnosprawne?

zgredek18-10-2007 22:26:34   [#186]

anmar - nie uogólniaj proszę

anmar18-10-2007 22:37:37   [#187]

Zredek- przepraszam.  Jutro więcej

elkap18-10-2007 22:37:55   [#188]

anmar

Jestem dyrektorem masówki od 7 lat, w tym czasie szkołę ukończyło 3 dzieci z upośledzeniem lekkim. Nie zatrudniałam specjalistów, bo ich w pobliżu nie miałam, a na 2 godziny indywidualnych zajęć specjalistka "oligo" nie chciała dojeżdżać 30 km ( czemu się specjalnie nie dziwię). W tej sytuacji prowadziłam te zajęcia sama ( wprawdzie mam tylko ukończoną terapię pedagogiczną, która trochę w tej dziedzinie pomaga). nauczyciele, którzy uczyli tych uczniów, opracowywali indywidualne programy i rzeczywiście je realizowali. Choć początkowo opór materii nauczycielskiej był duży, z czasem zasady indywidualnej pracy z tymi uczniami stały się czymś oczywistym. Myślę, że nasze działania były trafne i zakończyły się sukcesem, o czym świadczyły wyniki sprawdzianu zewnętrznego ( wszystkie powyżej 30 punktów). Dwoje z tych uczniów kontynuowało naukę w gimnazjum specjalnym, dostaliśmy z tych szkół podziękowania za dobre przygotowanie uczniów, stąd wnioskuję, że nie zawsze w masówkach jest dobrze z nauczaniem tych dzieci. Może nam było łatwiej z tego względu, że klasy nie są liczne, na ogół poniżej 20 uczniów. Ale chyba główny problem, to jednak mentalność nauczycieli.
bratek19-10-2007 05:18:06   [#189]

Dzwoniła do mnie wczoraj zdesperowana matka

Dzwoniła konkretnie z Opolszczyzny. Pytała czy przyjechałabym do nich z kursem o autyzmie i terapii. Że ona chce sama zorganizować pieniądze, zaprosić nauczycieli.... Dziwne- nie? Zaczęłam drążyć. No i włosy mi się zjeżyły...

Dziecko 3,5 roku, autyzm wczenodziecięcy, orzeczenie o kształceniu specjalnym... Od pierwszego września podjęło edukację w przedszkolu integracyjnym. Przedszkole zgodnie z relacją matki, reklamuje się, że zajmuje się dziećmi z autyzmem. Chłopca przyjęto na 5 godzin dziennie, pod warunkiem, że matka będzie z nim przez cały czas na sali. Matka się zgodziła. No i przebywała w tym przedszkolu. Po 2-3 dniach pobytu zorientowała się na 100%, że ponieważ ona jest, to nikt nie zamierza podejmować jakichkolwiek działań z dzieckiem. Jak twierdzi w ciągu całego miesiąca, ani razu nie zdażyło się, żeby poza grzecznościowym "Dzień dobry" ktokolwiek ze specjalistów powiedział do dziecka choćby słowo, czy zaproponował mu jakąkolwiek aktywność. Po miesiącu matka nie wytrzymała i zapytała wychowawcy grupy, o plany wobec jej dziecka, program terapii, etc. Nauczycielka oburzyła się i powiedziała: "Ależ proszę Pani! Nie rozumiem o czy Pani mówi! Przecież chyba wystarczy, że pozwalamy mu być na sali ze zdrowymi dziećmi!".

Sprawa zahaczyła o Kuratorium (dyrektor stanął po stronie nauczyciela). Teraz pod wpływem zaleceń KO już rozmawiają z dzieckiem, a matka podczas zajęć siedzi na korytarzu, a nie na sali. Ale zaczęli się wprost przyznawać, że nie wiedzą co robić z chłopcem....

A to są specjaliści!!!

Więc: Elkap i Zgredku!

Jak chodzi o moje zdanie, to dopóki takie rzeczy mają miejsce choć w jednym zakątku kraju, to i możemy i powinniśmy uogólniać! Mówić, że długa droga przed nami!

Mogę też mnożyc dobre przykłady. Nauczycieli- takich jak z Twojej szkoły Elkap- którzy stają na wysokości zadania. Ale jeżeli patrzymy szerzej- na pewną tendencję- to nie da się nie zauważyć, że wiele szwankuje  w naszej "specjalnej" maszynie. A im bardziej zaburzone dziecko, tym szwankuje więcej....

Ewav19-10-2007 07:04:07   [#190]
Masz rację Bratku, tylko przykro się robi tym co pracuję, że i tak dostaną etykietkę, że jest źle. My czasem zanim uda się uzyskać jakikolwiek glejt z poradni, to mija cała podstawówka. A czasami wcale. Często pracujemy intuicyjnie, dla dobra dziecka, co nie jest do końca właściwe. A ze specjalistami to tak jak u elkap.
bratek19-10-2007 07:24:54   [#191]

Ja nie piszę o innych, pisze o nas- o sobie.... Nam wszystkim przyklejam etykietę pod tytułem: "Muszę się uczyć; wielu rzeczy nie wiem" :))

Pamiętam jak pierwszy raz przyszłam do pracy. Dostałam grupę, 6 dzieci o bardzo zaburzonym rozwoju. Patrzyłam na nie, ich rodzice patrzyli z nadzieją na mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że po moich 2-kierunkowych specjalnych studiach, nic nie umiem..... Że tak naprawdę nic nie wiem. Że wszystkie te powierzchownie omówione podczas studiów metody pracy mieszają mi się w głowie.... Od tamtego czasu uczę się i szukam:))

Więc nie czujcie się urażeni:))

Jeżeli oskarżam to uczelnie. O brak praktyki. O zły program studiów.

Nauczycieli?

Też - ale tylko niektórych.

Ja po prostu staram się zastanowić, co zrobić, żeby w wersji MAKRO stało się lepiej:))

Ewav19-10-2007 07:32:57   [#192]
Rozumiem. Sama, aby nie błądzić podjęłam studia z oligo. Niestety tylko podyplomowe. Praktyka własna w swojej szkole, czyli żadna, ale kontakt z praktykami naprawdę wielkiego formatu, to duża rzecz.
JACOL19-10-2007 10:35:16   [#193]

elkap napisała:

Ale chyba główny problem, to jednak mentalność nauczycieli.

bratek napisała:

Zaczęłam drążyć. No i włosy mi się zjeżyły...

Ale zaczęli się wprost przyznawać, że nie wiedzą co robić z chłopcem....

A to są specjaliści!!!

Moim zdaniem pierwsza konferencja powinna się skoncetrować na pokazaniu naszych słabości. Prelegenci przedstawiają problem, a potem ewentualne propozycje wyjścia z sytuacji. Do mikrofonu nie należałoby dopuszczać mówców, którzy uważają, że jest świetnie, tylko system jest zły... :-))))). Ponadto wprowadziłbym zakaz mówienia o swojej placówce (o sobie), ale o problemach w ogóle.

Marek Pleśniar19-10-2007 10:45:50   [#194]

Jacku, Bratku -a w jakich miejscowościach pracujecie?

(można na priva :-)

bratek19-10-2007 11:32:46   [#195]

Marku!

Ja w Krakowie, Jacol w Poznaniu. A co?:))
Karolina19-10-2007 12:11:12   [#196]

Jakby co to ja w Pleszewie - znaczy pośrodku ;)) Zgadzam się z Wami, szczególnie z bratkiem na temat kształcenia w uczelniach wyższych. Z tego powodu nigdy nie zrobiłam oligo - choć zastanawiałam się, czy papierek by się nie przydał - uznałam za stratę czasu po relacjach tych, którzy pokończyli. Ponownie nie chcę oskarżyć wszystkich, na podyplomówkach w Poznaniu miałam okazję przemawiać (incydentalnie) do studentów.

Jednym z problemów (ale to wynika z mojego skrzywienia), że pedagodzy nauczani są wyłącznie metod terapii pedagogicznych; rehabilitanci wyłącznie soja działka, lekarze swoje. Nie ma spójności dzialania - w tym wszystkim jest zagubiony rodzic. Specjaliści nie mają pojęcia o dziediznach pokrewnych, nie odpowiada rehabilitant za to w jaki sposob się to dziecko edukuje a pedagog nie ma pojecia o wpływie np żywności i fizjologii.

JACOL19-10-2007 12:27:42   [#197]
Obawiam się jednak, że osób myślących, że generalnie jest dobrze w naszym środowisku jest zdecydowanie wiecej. Nasze malkontenctwo wydaje im sie zapewne mocno niesprawiedliwe...
Marek Pleśniar19-10-2007 23:28:15   [#198]

wydaje mi się że najmniej potrzebne jest myślenie czy jest dobrze czy niedobrze

ważne jest myslenie JAK jest - tym się różni ekspert od marudy

i takich poszukujemy ekspertów:-) uprzejmie zapraszam:-)

Adaa20-10-2007 10:59:10   [#199]

bratku...powiem szczerze...ja sie wcale nie dziwie ,ze owi nauczyciele (w przypadku opisywanym przez Ciebie) czuli sie zagubieni...

uczeszczało do mojej szkoły (masowa) dziecko autystyczne

ile ja sie naszukalam odpowiedniego specjalisty do pracy z nim...specjalisty praktyka

oczywiscie zglaszali sie "z uprawnieniami" ale na pytanie, czy poradza sobie w tym konkretnym przypadku mówili.."to az taki problem?"

nawet najlepsza teoria na uczelni nie zastapi praktyki, pracy z róznorodnymi przypadkami...a więc czy problem w uczelniach?

na cale województwo mazowieckie jest w Warszawie tylko jedna szkoła panstwowa kształcaca dzieci autystyczne

sa tam naprawde świetni specjalisci- fachowcy- praktycy, współpracujacy z osrodkami wczesnej interwencji z fundacja Synapsis..innymi

szanse znalezienia sie w tej szkole sa jak 1:100 ...ogromne zapotrzebowanie, determinacja rodziców w zakresie deklarowanego dowozenia z granic województwa ale co z tego, gdy miejsc nie ma obsolutnie

wiele razy rozmawialam z dyrektorem tej szkoły...ona od lat monituje u wladz o rozbudowanie placówki...guzik..bo kasa

decydenci mowią..."ale teraz jest parcie na integrację...a szkół integracyjnych mamy trochę...specjalnych też"

i co z tego? gdy brakuje specjalistów ...przy takim rozproszeniu problemu absolutnie ich nie wystarcza

bratek22-10-2007 02:37:31   [#200]

Adaa!

Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale miałam pracowity weekend:))

bratku...powiem szczerze...ja sie wcale nie dziwie ,ze owi nauczyciele (w przypadku opisywanym przez Ciebie) czuli sie zagubieni...

A ja się jednak dziwię.... Bo co innego czuć się, a co innego walić rodzicowi między oczy prawdą o własnej ignoracji.... I popatrz- jaka dziwna sprawa: rodzic w ciągu tygodnia od owych informacji umiał znaleźć specjalistów do zaproszenia na szkolenie, znaleźć pieniądze na zorganizowanie kursu, a na dodatek zgromadzić grupę 30 zainteresowanych w miejscu zamieszkania.....  Więc może to jednak kwestia motywacji, gotowości i innych takich?

na cale województwo mazowieckie jest w Warszawie tylko jedna szkoła panstwowa kształcaca dzieci autystyczne

Potwierdzam- w mazowieckim jest źle. z dugiej strony nie rozumiem, czemu poszukiwania mają dotyczyć wyłącznie szkół państwowych? W tych innych (a w Warszawie jest ich kilka) też są super specjaliści.

i co z tego? gdy brakuje specjalistów ...przy takim rozproszeniu problemu absolutnie ich nie wystarcza

Adaa....

Ja własnie rozgrzebałam ten watek na ten temat......:))

Uważam, że do "pierwszej pomocy" nie trzeba superspecjalisty. A raczej inaczej: nie powinno być tak, że potrzeba. Uważam, że na tyle mocne podstawy umiejętności oceniania potrzeb rozwojowych, skali deficytów i planowania, powinien mieć każdy pedagog specjalny! Jeżeli mamy prawo pozwalające na integrację dzieci nieintegracyjnych, to może jednak przygotujmy na to środowisko... 

Problem polega na tym, że przeciętny pedagog specjalny nie czuje się specjalistą. Uważa, że ocena dziecka, planowanie celów w terapii, to robota PPP lub ewentualnie psychologa ośrodkowego.  I tu jest problem...

nawet najlepsza teoria na uczelni nie zastapi praktyki, pracy z róznorodnymi przypadkami...a więc czy problem w uczelniach?

Zgadzam się- więc może więcej praktyki? Albo chociaż ukierunkowania?

Gdy broniłam magisterium, szanowna Pani profesor- przewodniczaca mojej komisji, miała w stosunku do mnie 1 zarzut. Dotyczył on tego, że we wstępie do pracy opisałam moje doświadczenia z praktycznej nauki ABA u specjalistów zapraszanych z zagranicy. Zarzuciła mi, że to błąd , że oznacza,że mnie nie douczyli na studiach z zakresu pracy własnej, bo absolwent uczelni powienien umieć nabywać wiedzę z książek... Jakoś mimo tego udało mi się obronić. Po latach już innej stopy zapytałam, czy zmieniła zdanie. Jak się domyślacie - NIE!

Dlatego właśnie oskarżam uczelnie!

Dlatego, że na studiach wiele razy usłyszałam, że kiedyś ukończę świetną uczelnię i będe doskonałym specjalistą. Tyle, ze pomimo, że się uczyłam, po studiach umiałam bardzo mało.2 lata zajęło mi zweryfikowanie tej prawdy o sobie i dopiero potem zaczęłam się uczyć i nabywać wiedzę. To chyba nie tak powinno być?

decydenci mowią..."ale teraz jest parcie na integrację...a szkół integracyjnych mamy trochę...specjalnych też"

No i to jest kolejna sprawa dla której warto w tym wątku rozmawiać. Bo że jest "integracji czas" to mówią nie tylko niestety decydenci, ale również nauczyciele.  I potem mamy w integracji dzieci, które w żaden sposób się tam nie nadają. Rodzice słyszą: "Powinien być ze zdrowymi dziećmi, od nich się nauczy" więc radośnie i z nadzieją posyłają do integracji dziecko, które nie dość, że nie umie się uczyć, to nie umie  nawet naśladować rówieśników. Ale i tak wszyscy są zadowoleni. Rodzice- bo mają nadzieję, specjaliści- bo mają zadowolonych rodziców....  Tak nie powinno być!!!

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]