Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 44 ][ 45 ][ 46 ] - - [ 241 ][ 242 ]
Majka08-06-2007 12:25:08   [#2201]

już w tym roku????

Wicepremier i minister edukacji Roman Giertych poinformował, że wysłał do uzgodnień międzynarodowych rozporządzenie na temat wliczania stopnia z religii do średniej ocen na świadectwach szkolnych.

Giertych powiedział, że ponieważ sprawa ta była wcześniej konsultowana na uzgodnienia międzyresortowe dał tylko 10 dni.

- To oznacza, że pod koniec czerwca podpiszę to rozporządzenie i ocena z religii będzie się wliczana do średniej ocen - dodał.

Nauka religii nie jest obowiązkowa w szkołach; obecnie uczniowie mogą wybrać między uczęszczaniem na religię lub etykę, mogą też zrezygnować z tych zajęć. Zmiana zasad nauki religii i etyki w szkołach była pod koniec marca 2006 jednym z tematów obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Kościół postulował wówczas, aby uczniowie musieli wybrać jedno z tych zajęć, a także, aby stopień z nich był wliczany do średniej na świadectwach szkolnych.

http://www.rzeczpospolita.pl/news.rol?newsid=4858
Majka08-06-2007 12:42:51   [#2202]
Wypada sobie życzyc, by w szkołach wprowadzono wreszcie etykę - jak wybór to wybór!

I może w takim razie liczyć do średniej język łaciński, filozofię i inne przedmioty dodatkowe?
Leszek08-06-2007 14:09:52   [#2203]

projekty zmian 2 rozp. na ten temat są na stronie MEN - BIP - Akty prawne - projekty

pozdrawiam

zgredek08-06-2007 14:15:33   [#2204]
http://bip.men.gov.pl/akty_projekty/akty_projekty.php
annah11-06-2007 09:13:36   [#2205]

Średnia z religią? A gdzie jest etyka

Katarzyna Wiśniewska 2007-06-11, ostatnia aktualizacja 2007-06-10 20:35

PO i SLD przeciwne decyzji MEN o wliczaniu religii do średniej ocen.

0-->
Wliczanie oceny z religii do średniej ogłosił w piątek Roman Giertych. Rozporządzenie w tej sprawie ma podpisać do końca czerwca.

Lekcje religii nie są w polskich szkołach obowiązkowe. Dla uczniów, którzy na nie chodzą, szkoły mogą organizować zajęcia z etyki. Problem w tym, że takie lekcje odbywają się tylko w 353 szkołach na 32 tysiące. Wliczanie religii do średniej stawiałoby w lepszej sytuacji chodzących na nią. Dlatego zaprotestowała Platforma Obywatelska.

- Istnienie przedmiotów, z których oceny na świadectwach mają odrębny status, jest rzeczą całkowicie nienormalną, dlatego ocena z religii powinna być taką oceną jak ze wszystkich innych przedmiotów - mówił wczoraj w Radiu ZET Jan Rokita. Zaraz jednak dodał: - Żeby tak się w stało w sposób dorzeczny, a nie absurdalny, muszą być spełnione pewne warunki: wszystkie dzieci muszą być uczone religii lub etyki, tzn. nauczycieli religii musi być wystarczająco dużo. Musi też istnieć program nauczania religii w szkole, bo trudno oceny wystawiać z nabożeństw.

Według Platformy potrzebne są ogólnokrajowe programy nauczania religii, które mogłyby być przyjęte w konsultacjach między MEN a Konferencją Episkopatu Polski (teraz program ustala Kościół). Rokita: - Jeśli te warunki byłyby spełnione, to dojście do tego celu za dwa lata byłoby ze wszech miar uczciwe i pożądane. Tylko, jak to zwykle z Giertychem bywa, wszystko jest postawione na głowie, po łebkach i bez sensu.

Jeszcze ostrzej pomysł MEN krytykuje SLD. - To rozporządzenie jest niezgodne z konstytucją. Wprowadzanie religii na świadectwo to budowanie państwa wyznaniowego. Religia nie jest przedmiotem, nie ma programu: to są nabożeństwa. A katecheci nie mają przygotowania pedagogicznego. Projekt nie spełnia wymogów formalnych - mówił w Radiu ZET Jerzy Szmajdziński.

Odpowiadał mu Tadeusz Cymański (PiS): - Jeśli jest stopień to podnosi rangę przedmiotu. To są logiczne postulaty.

Pomysł popiera m.in. metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz, który powiedział w majowym wywiadzie dla "Gazety": - Obawa, że katecheci dadzą za wysokie oceny, żeby zawyżyć średnią, jest tak samo niesłuszna jak ta, że katecheta będzie dyscyplinował jedynkami, żeby zmusić do nauki religii.

Realizację innej propozycji - wprowadzenia religii do grupy przedmiotów maturalnych - MEN zapowiada na 2010 r. - Jeśli historia tańca może być jednym z przedmiotów maturalnych, to dlaczego nie religia? - mówił w 2006 r. bp Stanisław Wielgus ówczesny przewodniczący Rady Naukowej KEP.
Marek Pleśniar13-06-2007 03:52:02   [#2206]

Belfrzy grają punk rocka przeciwko Giertychowi

Olga Szpunar, Bartłomiej Kuraś, Kraków 2007-06-13, ostatnia aktualizacja 2007-06-12 20:59

Matematyk, historyk i pedagog razem z uczniami pożegnają rok szkolny na Podhalu punkrockowym "Giertych won! festiwalem" LEPIEJ: festiwalem Giertych Won!

Zobacz powiekszenie
1-->
Koncert w ostatni dzień roku szkolnego organizuje trójka nauczycieli. „W klubie Dudek w Nowym Targu wystąpią zespoły hard core punk z dwóch stron sztucznie stawianej »barykady « - w jednych grają belfrzy, a w innych - uczniowie!” - napisali w zaproszeniu dla mediów.

Dalej czytamy: „Tak jedni, jak i drudzy cieszą się z nadejścia wakacji, łączy ich też niechęć do tego, jak obecne władze polskiej oświaty traktują z jednej strony swych szeregowych pracowników, a z drugiej wychowanków. Za imprezą nie stoi »układ «, nie stoi żadna »opcja polityczna «".

Michał Hałabura, matematyk z gimnazjum w Maniowach nad Zalewem Czorsztyńskim koło Nowego Targu: - Wielu nauczycieli jest przeciwko pomysłom ministra Giertycha. Dlatego z dwójką moich przyjaciół belfrów postanowiliśmy uczcić koniec roku koncertem protestacyjnym.

W szkole Hałabura uczy (od dziesięciu lat) i organizuje rajdy ekologiczne. Po lekcjach jest perkusistą punkrockowej kapeli Czosnek, prowadzi też niezależne wydawnictwo muzyczne Nikt Nic Nie Wie. Na festiwal zaprosił swoich przyjaciół z innych szkół (jeden z nich jest nauczycielem historii) grających w punkowych i hardcore'owych zespołach Eye for an Eye i Tripis, a także kapelę nastoletnich podhalańskich punkowców z Maniów o nazwie ADHD (skrót oznaczający zespół nadpobudliwości psychoruchowej). W repertuarze tych kapel nie ma utworów poświęconych ministrowi edukacji, na koncercie mogą się jednak pojawić improwizacje na temat Giertycha.

Miejsce koncertu - Dudek - to najbardziej znany klub muzyczny na Podhalu. Działa od 1991 r., na inauguracji zagrała Nocna Zmiana Bluesa. Do dzisiaj zorganizowano tam kilkaset koncertów (grali m.in.: Zbigniew Namysłowski, Jan Ptaszyn Wróblewski, Big Cyc, Sztywny Pal Azji, Chłopcy z Placu Broni, Oddział Zamknięty, Kult, Dżem czy głośny szkocki zespół punkrockowy Oi Polloi).

Pomysł koncertu przypadł do gustu młodzieży z Inicjatywy Uczniowskiej (w ubiegłym roku krakowska sekcja Inicjatywy zorganizowała akcję wysyłania do rzecznika praw obywatelskich skarg na wprowadzone przez ministra Giertycha przepisy dotyczące nowej matury - Trybunał Konstytucyjny orzekł, że są one niezgodne z prawem).

- To fantastyczne, że nauczyciele razem z uczniami tak jawnie potrafią się zjednoczyć przeciwko ministrowi, który zabija polską szkołę - cieszy się Marek Rusiński z Inicjatywy. - Podziwiam ich za to, że nie boją się konsekwencji. Bo przecież muszą zdawać sobie sprawę, że nie są one wykluczone.

Józef Rostworowski, małopolski kurator oświaty: - Jestem zbulwersowany. To, co planują zrobić nauczyciele, jest niegodne powagi tego zawodu. Roman Giertych jest urzędującym ministrem edukacji i należy mu się szacunek z racji sprawowanego urzędu. Nauczyciele nie mogą ramię w ramię z uczniami okazywać lekceważącego stosunku do wicepremiera. To skrajnie niepedagogiczne - ocenia.

Czy wyciągnie wobec nich konsekwencje? Rostworowski: - O tym mogę powiedzieć dopiero po koncercie. Trzeba sprawdzić, jakie tam padną słowa, gesty.

Co na to nauczyciele punkrockowcy? - Zawsze byłem przeciwko poglądom reprezentowanym przez środowisko Romana Giertycha. Nie zamierzam ich zmieniać tylko dlatego, że został ministrem edukacji. Zresztą jego ostatnie pomysły tylko utwierdzają mnie w moim przekonaniu. Koncertu z pewnością nie odwołamy - zapewnia Michał Hałabura.

Źródło: Gazeta Wyborcza
Małgoś13-06-2007 08:05:52   [#2207]

Józef Rostworowski, małopolski kurator oświaty: - Jestem zbulwersowany. To, co planują zrobić nauczyciele, jest niegodne powagi tego zawodu. Roman Giertych jest urzędującym ministrem edukacji i należy mu się szacunek z racji sprawowanego urzędu. Nauczyciele nie mogą ramię w ramię z uczniami okazywać lekceważącego stosunku do wicepremiera. To skrajnie niepedagogiczne - ocenia.

;-) historia kolem sie toczy

Z najwiekszym szacunkiem to ja wspominam tych niepokornych moich nauczycieli, ktorzy nie calowali ziemi po ktorej stapaly stopy namaszczonych wladza urzednikow :-)

jatoja13-06-2007 09:51:33   [#2208]

Roman Giertych jest urzędującym ministrem edukacji i należy mu się szacunek z racji sprawowanego urzędu.

Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka.

Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi czlowieka...

Jestem za przywróceniem Krasickiego do KO :-)

Adaa13-06-2007 10:54:31   [#2209]

stary dość bo z wrzesnia, ale warto przeczytać

Czego nauczyciel nie mówi rodzicom?

02.09.2006, 09:05

Wielu rodziców odrabia za dzieci lekcje, pisze lipne usprawiedliwienia, toleruje ściąganie i oszukiwanie szkoły, ale jednocześnie oczekuje od swego potomka więcej, niż ten zdolny jest osiągnąć. Polski rodzic za mało rozmawia z dziećmi, a problemy domowe, które mają wpływ na zachowanie i edukację dziecka, starannie ukrywa przed nauczycielami. Ze szkołą w ogóle kontaktuje się za rzadko, oczekuje bowiem, że to ona nauczy i wychowa dziecko.

Ten niewesoły obraz wyłania się z sondażu przeprowadzonego przez IPSOS na zlecenie miesięcznika Reader’s Digest. 500 nauczycielom przedstawiono 16 zdań. Mieli wskazać, które z nich mieliby ochotę powiedzieć rodzicom swoich uczniów, jednak z różnych powodów tego nie robią. To pierwsze takie badanie w Polsce.

• Najwięcej (64%) nauczycieli chciałoby powiedzieć wprost: Proszę nie ukrywać przede mną kłopotów rodziny. Będzie mi łatwiej pomóc Pana(i)dziecku. Ten problem 20% nauczycieli uznało za najważniejszy.

• 56% nie mówi (choć ma na to ochotę): Tak naprawdę nie interesują Cię postępy dziecka, tylko cenzurka.

• 55% ciśnie się na usta: Wiem, że odrabiasz lekcje za dziecko, a to ono ma się uczyć a także: Twoje dziecko nie jest tak zdolne, jak Ci się zdaje. Za dużo od niego oczekujesz.

Jak wynika z indywidualnych rozmów z ankietowanymi, oczekiwania rodziców wobec szkoły są większe niż dawniej. Mówią o tym zarówno bardziej doświadczeni, starsi nauczyciele jak i stażyści. To szkoła ma nauczyć i wychować, z drugiej strony np. uważają, że agresją dziecko "zaraża się" w szkole - 51% nauczycieli chciałoby wypalić: To dom jest źródłem agresji, a nie szkoła. Wielu dodawało od siebie: "Rodzice muszą zrozumieć, że i dobre, i złe zwyczaje, nawyki, reakcje rodzą się w domu. Nie wolno całej winy zrzucać na szkołę".

Pocieszające jednak, że nie jest u nas aż tak źle, jak w innych krajach. Kiedy brytyjska redakcja Reader’s Digest zrobiła taki sam sondaż, aż 92% nauczycieli wyznało, że marzy o powiedzeniu rodzicom: Kiedy w latach szkolnych zdarzało mi się otrzymać złą ocenę, rodzice winą za to obarczali mnie, nie nauczyciela.

Z porównania wyników naszej ankiety w innych krajach wynika też, że polscy nauczyciele znacznie rzadziej niż gdzie indziej chcieliby powiedzieć: Nie rozmawiacie z dziećmi - odpowiedź "zdecydowanie tak" i "raczej tak" zaznaczyło 35% polskich nauczycieli. W Australii 85% , w Rumunii - 76%, w Wielkiej Brytanii - 74%, w Niemczech - 58%. Te liczby nie powinny nas jednak zmylić. Polscy nauczyciele mogli dodać od siebie jedno zdanie, inne niż zawarte w ankiecie. Większość dotyczyła właśnie relacji rodziców z dziećmi.

Nauczyciele proszą: "Poświęcajcie im więcej czasu", "Nie używajcie SMS-ów zamiast rozmowy", "Okazujcie dzieciom miłość".

Dlaczego więc tylko 9% nauczycieli uznało, że najważniejszą a niewypowiedzianą prośbą do rodziców jest: Nie rozmawiacie z dziećmi, nic o nich nie wiecie. "Bo mówię to nieustannie, prawie każdemu, na każdej wywiadówce, przy każdym spotkaniu, choć z doświadczenia wiem, że nie
przyniesie to skutku" - powiedziała nam jedna z anietowanych.

Badanie metodą bezpośrednich rozmów przeprowadził IPSOS w maju 2006 roku. Ankietowani to reprezentatywna grupa (500 nauczycieli) pracujących w szkołach podstawowych, gimnazjach i średnich, zarówno publicznych jak i niepublicznych. Sondaż zawierał 16 pytań zamkniętych i jedno otwarte (Czy jest coś innego, co chciał(a)by Pan(i) powiedzieć rodzicom, ale z różnych przyczyn Pan(i) tego nie mówi?)
Marek Pleśniar14-06-2007 01:12:01   [#2210]
Giertych: na liście lektur nie ma miejsca dla Lema
PAP/IAR 19:17
Minister edukacji Roman Giertych
(fot. PAP / Tomasz Gzell)


Ministerstwo Kultury i Ministerstwo Edukacji Narodowej doszły do wstępnego porozumienia w sprawie przywrócenia części lektur do kanonu szkolnego. Do porozumienia doszło podczas spotkania przedstawicieli resortów w ramach komisji uzgodnieniowej. Jednak według ministra Giertycha na liście nie ma miejsca na Gombrowicza i "Bajki robotów" Lema.


Minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski po spotkaniu wydał oświadczenie, w którym wyraził zadowolenie z uwzględnienia przez MEN wielu propozycji jego resortu. Ujazdowski zaznaczył, że spis lektur szkolnych powinien być ukształtowany przy uwzględnieniu kilku zasad: hierarchii dokonań literackich, szacunku dla integralności całej polskiej literatury oraz troski o znajomość literatury europejskiej.


REKLAMA Czytaj dalej

if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Minister w komunikacie podkreślił, że niezrozumiała jest nieobecność w kanonie lektur twórczości Czesława Miłosza, zwłaszcza przy propozycji MEN pozostawienia w nim książki Jana Dobraczyńskiego. Jan Kasprzyk, rzecznik ministra kultury, powiedział, że nadal nie uważa sprawy kanonu lektur za zamkniętą.

Kasprzyk podkreślił, że Ministerstwo Kultury będzie dalej walczyć o obecność literatury emigracyjnej reprezentowanej przez twórczość Józefa Mackiewicza, Andrzeja Bobkowskiego i Jerzego Stempowskiego. Rzecznik ministra kultury powiedział, że co do obecności dzieł tych pisarzy, to na dzisiejszym spotkaniu nie doszło jeszcze porozumienia.

Giertych pytany o pisarzy emigracyjnych powiedział, że "co do Mackiewicza i Bobkowskiego nie ma problemu". Na Gombrowicza nie zgodzę się; nie dlatego, żebym miał coś przeciwko niemu, tylko dlatego, że nie ma miejsca - zaznaczył. Wątpię też, by na liście znalazł się Witkacy, choć "Szewcy" to dobry dramat - dodał minister edukacji.

Jak mówił, na nowej liście nie znajdą się też "Bajki robotów" Stanisława Lema, co proponował Ujazdowski. Jak tłumaczył Giertych, również z braku miejsca.

Jest mnóstwo dobrych autorów, ale żeby dodać propozycje Ministerstwa Kultury, trzeba coś z listy usunąć. Nie ma miejsca na wszystkie. Trzeba decydować: coś za coś - powiedział Giertych. Jego zdaniem, nie można listy lektur rozszerzać w sposób nieograniczony. Jak tłumaczył, nadmierne rozszerzenie listy spowoduje, że znajdą się na niej pozycje, których uczniowie i tak nie przeczytają. Przypomniał, że do listy lektur dochodzą cztery powieści Henryka Sienkiewicza. Nie zrezygnuję z nich - zaznaczył.

Minister edukacji poinformował, że w nowej wersji projektu znajdzie się "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego, choć tylko we fragmentach. Jak mówił, do MEN docierały sygnały od rodziców zwracających uwagę na brutalne sceny w książce i dosadność opisów. Jednak to postać, której nie można pominąć - podkreślił Giertych, wyrażając się o autorze. Dodał, że na pewno na liście będzie też "Zbrodnia i kara".

Prawdopodobnie z trzech proponowanych przez MEN powieści Jana Dobraczyńskiego: "Marcin powraca z daleka", "Cień ojca" i "Listy Nikodema" pozostanie tylko ostatnia z nich. Trzy tytuły Dobraczyńskiego to była tylko propozycja. Nie zgodzę się jednak zupełnie z niego zrezygnować - powiedział Giertych. Według niego, z trzech proponowanych tytułów najlepiej przyjęte zostały właśnie "Listy Nikodema".

Publiczna dyskusja nad kształtem kanonu lektur trwa od końca maja, kiedy to "Gazeta Wyborcza" opisała projekt rozporządzenia ministra edukacji w tej sprawie. Minister kultury krytycznie wypowiadał się na temat proponowanych zmian. Negatywnie ocenił m.in. to, że w propozycji listy lektur nie uwzględniono dzieł Fiodora Dostojewskiego, Franza Kafki czy Johanna Wolfganga Goethego.

Ujazdowski mówił wówczas i nadal to podtrzymuje, że spis lektur szkolnych powinien być ukształtowany przy uwzględnieniu kilku zasad: hierarchii dokonań literackich, szacunku dla integralności całej polskiej literatury oraz troski o znajomość literatury europejskiej. W ocenie ministra, kanon lektur musi być także wolny od wszelkich prób ideologizacji procesu edukacyjnego.

Minister edukacji tłumaczył zaś, że to nie on zaproponował usunięcie Dostojewskiego z listy lektur, ponieważ stało się to już w 1999 r. Mówił także, że projekt rozporządzenia dotyczący lektur szkolnych jest obecnie konsultowany i każdy może zgłaszać swoje uwagi.

W ubiegłym tygodniu resort kultury przekazał MEN wykaz tytułów, o które - jego zdaniem - powinien być uzupełniony spis lektur. (bart, aka)
PawełR14-06-2007 01:14:30   [#2211]

Marku, ale przynajmniej się go zapamięta na długo

czasami o to chodzi

ilu przeszło poszło w zapomnienie

annah14-06-2007 08:50:50   [#2212]

Za wandalizm nie karzą

Były uczeń, dziś emeryt, powyrywał kartki z prawie 100 szkolnych dzienników. Twierdzi, że potrzebował ich do napisania kroniki.

Prokurator nie doszukał się w tym przestępstwa i właśnie umorzył postępowanie.

Dyrekcja Zespołu Szkół nr 4 chciała wydać kronikę szkolną w formie książki. Jej stworzenia podjął się były uczeń, dziś już emeryt. Dostał pozwolenie na przejrzenie archiwów, w tym magazynu z dziennikami.

Skandal wybuchł, gdy dyrektor chciała sprawdzić dane w starym dzienniku. Na półce leżały jedynie okładki, większości kartek brakowało. O sprawie pisaliśmy w lutym. Zniszczono ponad sto dzienników z lat 1991-2006. Podarte leżały za szafami magazynu. Specjalna komisja zebrała fragmenty dokumentów do trzech worków i zawiadomiła prokuraturę.

"Kronikarz” przyznał się do winy. Stwierdził, że wycinał z dzienników kartki, żeby móc w domu z nich korzystać przy pisaniu książki.

- Postępowanie umorzono z braku znamion czynu zabronionego - mówi Bogdan Gunia, prokurator rejonowy w Stalowej Woli.

- Ta decyzja to przyzwolenie na bezmyślne niszczenie dokumentów. Teraz przez miesiące będziemy odtwarzać dzienniki - denerwuje się Monika Bis, dyr. ZS nr 4.
AnJa14-06-2007 09:51:30   [#2213]
a po kiego będa je odtwarzać?

pomijam drobiazg - czyli udostepnienie tak wrazliwych danych jak zapisy w dzienniku osobie absolutnie nieuprawnionej
Leszek14-06-2007 10:27:45   [#2214]
emeryt pomógł pozbyć się w większości zbędnych już papierów (pomijam ich wartość historyczną - jeśli takowa byla)
pozdrawiam
Maelka15-06-2007 03:23:32   [#2215]
Wychowanie do życia w rodzinie - obowiązkowe
"Życie Warszawy": Ministerstwo Edukacji zdecydowało, że wychowanie do życia w rodzinie będzie przedmiotem obowiązkowym, a ocena z tego przedmiotu będzie wliczana do średniej. Obowiązkowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie zostaną wprowadzone do szkół w 2008 lub 2009 r.

Uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych będą musieli uzyskiwać z tego przedmiotu promocję do następnej klasy. Resort planuje, że na wychowanie do życia w rodzinie będzie przeznaczona jedna godzina w tygodniu, w ramach godzin dyrektorskich lub wychowawczych - pisze "Życie Warszawy".

Program jest w trakcie przygotowywania. Już jednak wiadomo, że będzie zawierał treści filozoficzne, antropologiczne i seksuologiczne.
.onet-ad-main2-box { display: none } – Na zajęciach nie będzie indoktrynacji. Przedmiot będzie oparty na wiedzy naukowej ­ zapewnia dr Hanna Wujkowska, doradca ministra edukacji ds. promocji życia.

– Chcemy pokazać dzieciom najkrótszą drogę. Muszą się nauczyć, że to rozum jest najważniejszy, potem emocje, a na końcu popędy. Nie bez powodu to głowa u człowieka jest na górze, niżej jest serce, a najniżej organy płciowe – dodaje.

http://wiadomosci.onet.pl/1553932,11,item.html

Małgoś15-06-2007 06:42:58   [#2216]
czyli ..."obowiązkowa szkoła rodzenia" ;-)
Maelka15-06-2007 06:48:16   [#2217]

Albo...

... kolejny test sprawdzający wytrzymałość
Arwena15-06-2007 06:51:59   [#2218]
Czyli kolejne okrojenie godzin na przedmioty ogólnokształcące.
Lada chwila będą z tego zdawać maturę.
annah15-06-2007 07:26:49   [#2219]

Obowiązkowa szkoła o seksie... małżeńskim

Ministerstwo Edukacji zdecydowało, że wychowanie do życia w rodzinie będzie przedmiotem obowiązkowym, a ocena z tego przedmiotu będzie wliczana do średniej. Obowiązkowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie zostaną wprowadzone do szkół w 2008 lub 2009 r. - zapowiada "Życie Warszawy".


Program jest w trakcie przygotowywania. Jak udało się dowiedzieć gazecie, nie pojawi się w nim np. teoria ewolucji Darwina, zgodnie z którą człowiek może mieć wspólnego przodka z małpami (teorię tę neguje m.in. ojciec ministra edukacji prof. Maciej Giertych).


 
if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} W "Życiu Warszawy" czytamy, że największą burzę wywołał pomysł, by wychowanie do życia w rodzinie było obowiązkowe, a ocena - wliczana do średniej. Anna Radziwiłł, była wiceminister edukacji w rządzie Tadeusza Mazowieckiego,mówi gazecie, że wychowanie do życia w rodzinie już jest w szkołach w odpowiedniej formie i nie ma potrzeby tego zmieniać.

Seksuolog prof. Zbigniew Lew Starowicz uważa, że obowiązkowy przedmiot w planowanym kształcie nie przyniesie nic dobrego. Wywoła śmiech nie tylko u dzieci, ale i u ich rodziców. Uczniowie zaczną bojkotować zajęcia, bo nie będą chcieli, by ktoś wciskał im nieprawdę - mówi Starowicz
Marek Pleśniar15-06-2007 10:54:03   [#2220]

oni wszyscy myślą że młodzież nie ma internetu, TV, że jest tak durna że tylko to co w szkole powiedzą będzie ich podstawową informacją

pani powie że dziś powie o seksie a dzieciaczki: "oooo, a coto?"

hania15-06-2007 11:03:54   [#2221]
a potem będzie:
- co masz z seksu?
- szóstkę!
:-)))
izabelamaciejka15-06-2007 12:58:00   [#2222]
Raport specjalny
Pomysły Giertycha na reformę edukacji


Piątek, 15 czerwca 2007

Giertych: "wychowanie do życia w rodzinie" nieobowiązkowe
PAP - dodane 1 godzinę i 11 minut temu
Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych zdementował informację, że "wychowanie do życia w rodzinie" stanie się przedmiotem obowiązkowym, a ocena z niego będzie wliczana do średniej na świadectwie szkolnym.


Giertych dziennikarzom w Sejmie, że nie ma takich planów. Opinie różnych osób pracujących w ministerstwie to nie są plany ministerstwa - zaznaczył. Jak mówił, proces wypracowywania tego typu decyzji jest długi, czasami trwa miesiącami, czasami tygodniami. To nie są decyzje podejmowane przez jedną osobę w nagłym przebłysku inwencji twórczej.


REKLAMA Czytaj dalej

if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Jak podało w piątek "Życie Warszawy", obowiązkowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie miały by zostać wprowadzone do szkół w 2008 lub 2009 r.

Według dziennika, MEN planuje, że na wychowanie do życia w rodzinie będzie przeznaczona jedna godzina w tygodniu, w ramach godzin dyrektorskich lub wychowawczych. "Program jest w trakcie przygotowywania. Już jednak wiadomo, że będzie zawierał treści filozoficzne, antropologiczne i seksuologiczne. Dokładnie wyselekcjonowane" - czytamy w "ŻW".

Na zajęciach nie będzie indoktrynacji. Przedmiot będzie oparty na wiedzy naukowej. Chcemy pokazać dzieciom najkrótsza drogę. Muszą się nauczyć, że to rozum jest najważniejszy, potem emocje, a na końcu popędy. Nie bez powodu to głowa u człowieka jest na górze, niżej jest serce, a najniżej organy płciowe - powiedziała "Życiu Warszawy" doradca ministra edukacji ds. promocji życia Hanna Wujkowska.

Zajęcia z "wychowania do życia we rodzinie" realizowane są od V klasy szkoły podstawowej. Udział w zajęciach nie jest obowiązkowy, pisemną zgodę na udział dziecka w zajęciach muszą podpisać rodzice. (meg)
Marek Pleśniar15-06-2007 13:34:17   [#2223]

jaką reformę!

reforma to zmiana systemu, poważna rzecz na podbudowie jakiejś kompleksowej myśli, planu

nie mogą takiego czegoś robić dyletanci bo zrujnują system

aza15-06-2007 15:47:43   [#2224]
Wydruk z serwisu Gość Niedzielny
2007-05-31
Raport z szycia
Przemysław Kucharczak

fot. EDYTOR/Krzysztof MatuszyńskiUczniowie na dźwięk słowa: „mundurki” często pojękują. Podobnie większość nauczycieli – ale oni zawsze są przeciw, kiedy autor pomysłu ma na nazwisko Giertych. Mimo to 70 procent Polaków... popiera wprowadzenie mundurków do szkół.

Taki zaskakujący dla wielu wynik przyniosły badania TNS OBOP dla „Dziennika”. – Dyrektorzy szkół z całej Polski potwierdzają, że sporo rodziców jest za – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Już od 1 września mundurki mają być obowiązkowe we wszystkich gimnazjach i szkołach podstawowych. Dlatego w całej Polsce już trwa wielkie szycie. – Wiele szwalni nie musi się nawet reklamować, bo ich moce produkcyjne i tak są w stu procentach wykorzystane – mówi Pleśnar.

Mundur z anilany
Zakład krawiecki Spółdzielni Wulkan w Olsztynie szył do tej pory głównie odzież roboczą. Jednak w najbliższych miesiącach zamiast lekarskich kitli czy hotelowych uniformów krawcowe ze Spółdzielni Wulkan będą szyć przede wszystkim mundurki szkolne. A zamówień powinno jeszcze przybywać. – Na razie dyrektorzy wielu szkół wciąż konsultują się z radami rodziców. Więc szczyt zamówień jest dopiero przed nami – mówi Dariusz Bruliński ze Spółdzielni Wulkan. – Ale przy późniejszym składaniu zamówień szkoły będą musiały liczyć się z tym, że wtedy na uszycie mundurków trzeba będzie trochę poczekać – zastrzega.

Marek Pleśnar uważa, że byłoby lepiej, gdyby szkoły dostały na wprowadzenie mundurków więcej czasu. Ponieważ zostały im jeszcze tylko trzy miesiące, wszystkie szkoły składają zamówienia prawie jednocześnie. – A to napędza ceny. W dodatku trudniej dostać dobre mundurki. Większość materiałów pochodzi z Chin i ma słabą jakość – ocenia.

O słabej jakości większości mundurków na rynku mówi też Adam Klosek, szef zakładu krawieckiego z Chorzowa. Podkreśla jednak, że lepsze materiały wciąż są dostępne. – Szkoły rzadziej je zamawiają, bo rodzicom zależy na jak najniższej cenie. Króluje więc anilana i słabej jakości akryl. A to długo nie wytrzyma. Jeśli więc szkoły decydują się na tanie mundurki, rodzice będą je kupować dwa razy – ostrzega. – Tymczasem różnica w cenach lepszych materiałów wcale nie jest wielka. To jakieś 7 lub 8 złotych na mundurku. Kamizelka z materiału, w którym jest już 50 procent bawełny, kosztuje 38 złotych – wyjaśnia Adam Klosek. Za taką samą kamizelkę uszytą ze sztucznych materiałów producenci życzą sobie około 30 złotych.
Elegancja i obciach
Kamizelki to zresztą największy mundurkowy hit. – Szkoły najczęściej je wybierają, bo one nadają się na każdą porę roku – mówi Joanna Wójtowicz z zakładu krawieckiego w Rzeszowie. – Choć jest też jedna szkoła, która zamówiła granatowe polary z długim rękawem, zapinane na zamek pod szyję. Szkoły wybierają też do kompletu koszulki polo, najczęściej białe, niebieskie czy granatowe – dodaje. Jej firma oferuje też umieszczenie na mundurku, pod logo szkoły, imienia i nazwiska ucznia, jak na mundurach amerykańskiej armii. Żadna szkoła jednak dotąd się na to nie zdecydowała. Od ofert mundurków pęka w szwach Internet. Firmy odzieżowe oprócz kamizelek oferują eleganckie marynarki, całe garnitury, ładne komplety ze spódnicami dla dziewczyn. Oczywiście zdarzają się też propozycje, jak powiedziałaby młodzież, silnie obciachowe. Jednak sporo oferowanych mundurków wygląda naprawdę nieźle. Wielu uczniów mogłoby się do nich przekonać.

Eleganckie mundurki mają jednak swoje wady: czasem trzeba kupić dwie ich wersje, zimową i letnią. Koszty więc rosną. Będą się na to decydować raczej szkoły, które chcą uchodzić za elitarne. – Większość szkół pyta o mundurki w cenie 60 lub 50 złotych – mówi Dariusz Bruliński z olsztyńskiej Spółdzielni Wulkan. – Choć zgłaszały się do nas także szkoły gotowe zapłacić nawet 200 złotych za jeden mundurek. To jednak są zazwyczaj szkoły prywatne – dodaje. W jego zakładzie szkoły najbardziej interesują się mundurkami ze sztruksu i dżinsu, czasem też z polaru.

Ej no sory mundurki
O wyborze konkretnego wzoru mundurka decydują dyrektorzy szkół. Najczęściej konsultują się przedtem z radami rodziców i z samorządem uczniowskim. Gorzej, jeśli dyrektor nie ma gustu, a nie lubi pytać o zdanie ani rodziców, ani młodzieży. To się zdarza. W takich sytuacjach zupełnie zasadne jest pytanie, czy nie stoi za tym jakaś prowizja za wybór tej, a nie innej firmy odzieżowej. Oczywiście zupełnie inaczej wygląda sytuacja, kiedy w radzie rodziców każdy ma inne zdanie na temat kroju mundurka. Wtedy dyrektor musi przeciąć spory samodzielną decyzją. Wszyscy dyrektorzy szkół, z którymi rozmawiał o tym Marek Pleśnar ze stowarzyszenia kadry kierowniczej, konsultowali się jednak z rodzicami i samorządem. – Bo bez narady w szkole wprowadzenie mundurków po prostu się nie uda. Będzie duży bunt uczniów – uważa. – Znacznie lepsze jest radzenie się uczniów i wprowadzanie mundurków „po dobremu” – dodaje. Młodzież na internetowych forach jak na razie wypowiada się przeciw. „Ej no sory mundurki! Mam nadzieje ze chociaż spodnie w komplecie będą bo jak ja będę do domu wracać na rowerze w spudnicy!” – żali się niejaka Paula (pisownia oryginalna). „Każdy ma prawo ubrać się w co chce a nie w jakiś mundurek bo tak Giertych chciał. Chodzę do 5 klasy podstawówki i co ja mam w tym chodzić, bez przesady” – napisał jeden z chłopców.
Mundurek wstydu
Nawet ci nauczyciele, którym wprowadzenie mundurków się podoba, obawiają się, że pomysł spali na panewce. – To nie przejdzie. Mimo że mundurki są dobre, bo dzięki nim nie ma w szkole gołych brzuchów i innych rozpraszających elementów... – mówi nauczycielka z dobrej szkoły średniej, w której mundurki są od lat. – Nawet u nas niektórzy się wykręcają od ich noszenia. A w gorszych szkołach będzie to znacznie trudniej wyegzekwować – obawia się. Podobnie uważa Marek Pleśnar. – Kiedy ja byłem uczniem, mieliśmy tarcze z nazwą szkoły. Uczniowie robili wszystko, żeby ich nie nosić, przypinali je tylko w razie potrzeby. Teraz uczniowie też będą mundurków unikać. Tymczasem społeczność powinna tego sama chcieć – podkreśla. Jak poradzą sobie z tym nauczyciele? Niedawno jedna ze szkół w Lublinie ogłosiła, że oprócz mundurków zwykłych zakupiła też kilka „mundurków wstydu” w jaskrawych kolorach. Jeśli uczeń zapomni swojego mundurka, będzie musiał przez cały dzień chodzić w czerwonym albo różowym. Ten pomysł spotkał się jednak z krytyką. – Nie wolno wychowywać dzieci przez poniżanie. Przecież to jak przyczepianie oślich uszu – uważa Marek Pleśnar.

Kres rewii mody
Może więc warto przyjrzeć się szkołom, w których mundurki już są? Od listopada zeszłego roku niebieskie mundurki noszą na przykład uczniowie z Gimnazjum nr 1 w Sosnowcu. – Skończyła się ta konkurencja w rewii mody. Dawniej jednego było stać na modny ciuch, a drugiego nie, a to mogło rodzić w uczniach agresję – mówi Mirosława Bukowy, dyrektor gimnazjum.

Specjaliści ubolewają, że dzisiejsza moda nie jest najzdrowsza. Za odsłonięte pępki niezależnie od pogody dzisiejsze nastolatki mogą w przyszłości zapłacić dolegliwościami nerek. – W naszej szkole gołych pępków już nie ma. Mundurki budują prestiż szkoły. Zwiększają też bezpieczeństwo, bo nikt obcy nie wchodzi do szkoły – wylicza pani dyrektor. – Oczywiście musimy młodzież też trochę gonić... Niektórzy mają mundurek w plecaku i wyjmują go dopiero na widok nauczyciela. Inni zdejmują mundurek na przerwach, przy wychodzeniu na boisko. Ale nie wszystkim się chce ciągle go zdejmować i wkładać... Za brak mundurka na terenie szkoły grozi minusik z zachowania, a to może obniżyć końcową ocenę – relacjonuje.

Najważniejsze chyba jednak jest to, że sosnowieckie gimnazjum stosuje nie tylko kij, ale też marchewkę. I to całkiem smakowitą. – Robię kontrole średnio raz na miesiąc. Klasy, które w stu procentach mają mundurki, dostaną ode mnie nagrodę. Jeszcze tego nie wiedzą, ale będzie to „wrzesień bez jedynki”. Dla całej klasy i z wszystkich przedmiotów! Ja na tym bardzo wiele nie tracę, bo we wrześniu nauczanie dopiero się rozkręca... Ale mimo wszystko jest to poważna nagroda. Poza tym klasom noszącym mundurki mogę w nagrodę podpisać zgodę na jakąś wycieczkę czy wyjście do kina – obiecuje pani dyrektor.

artykuł z numeru 22/2007 03-06-2007
Majka15-06-2007 16:06:45   [#2225]
"Klasy, które w stu procentach mają mundurki, dostaną ode mnie nagrodę. Jeszcze tego nie wiedzą, ale będzie to „wrzesień bez jedynki”. Dla całej klasy i z wszystkich przedmiotów!"

A we wrześniu: Hulaj dusza, piekła nie ma ;)
Nareszcie wiadomo, co w szkole najważniejsze: karne noszenie mundurka i dobre oceny z PDŻwR i religii.
Resztę zawsze można zmienić jakimś rozporządzeniem znienacka. W końcu historia, biologia czy j. polski to relatywna wiedza.
aza15-06-2007 16:16:13   [#2226]
Problem, którego nie ma?
Napisał(a): Krystian Brodacki (Niedziela Ogólnopolska 22/2007)   

Fala promocji homoseksualizmu podnosi się coraz wyżej. To jeszcze nie jest tsunami, ale wszystko zmierza w tym kierunku. Kiedyś napisałem na tym miejscu, że gdyby swego czasu na Oceanie Indyjskim zastosowano znane od dawna zabezpieczenia ostrzegające przed podmorskimi wstrząsami, uratowałyby się tysiące ludzi. Nie zastosowano, skończyło się tragedią.

Minister edukacji narodowej Roman Giertych zaproponował prawny zakaz propagandy homoseksualizmu w szkołach; już teraz zażądał od dyrektorów szkół, by położyli szlaban wszelkim osobom czy instytucjom, które chciałyby na terenie ich placówek promować to samo, co niedawna „parada równości” w Warszawie. Zakaz słuszny i – co podkreślam – jeszcze niespóźniony! Świadczą o tym reakcje tych dyrektorów, którzy postawili się ministrowi okoniem. Zabawne reakcje! Cóż bowiem wynika z ich wypowiedzi? Że minister zajął się problemem, którego nie ma! Zdaniem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (podaję to za „Dziennikiem” Springera), „nigdy nie pojawił się wątek propagandy homoseksualnej w szkołach”. A skoro się nie pojawił, to po co jakieś nowe obostrzenia? Wystarczyłoby tylko do ustawy o oświacie „dopisać ogólny punkt mówiący o ochronie dzieci przed treściami pornograficznymi”.

Nie wiem, na jakiej podstawie OSKKO wypowiada się tak zdecydowanie – nawiasem mówiąc, przy okazji dowiedziałem się, że ustawa nie chroni jak dotąd dzieci przed pornografią! – ale zakładam, że to prawda: propaganda homoseksualizmu jeszcze do szkół nie dotarła. Aliści może się to stać lada dzień! I właśnie dlatego trzeba wykonać ruch wyprzedzający! Profilaktyka, zanim rozwinie się choroba! To właśnie proponuje Giertych. Ileż spraw potoczyłoby się w Polsce lepiej, iluż kłopotów dałoby się uniknąć, gdyby nasi politycy umieli przewidywać i wyprzedzać!

Świetną ocenę sytuacji dał w „Rzeczpospolitej” z 18 maja br. ks. Dariusz Oko. Trafnie opisał perfidię homopropagandy, której zasady sformułowali działacze gejowscy w 1988 r. na spotkaniu w Virginii, w USA. „Po pierwsze – znieczulenie. Społeczeństwo trzeba zasypać taką ilością publikacji progejowskich”, aby po początkowych oporach uznało homoseksualizm za coś normalnego. „Po drugie – manipulacja. Homoseksualiści mają być przedstawiani zawsze w pozytywnym świetle”. „Po trzecie – odwrócenie wartości. To, co dotychczas zaliczane było do patologicznego marginesu życia społecznego, teraz ma być postawione w jego centrum, jako rzecz godna najwyższego szacunku”. I wreszcie „po czwarte – eliminacja przeciwników”. Wrzaskowi o tolerancji dla mniejszości towarzyszy nieubłagana nietolerancja dla myślących inaczej. Co więc robić? Ks. Oko odpowiada: „Każdy sam musi wybrać, czy razem z Janem Pawłem II, Benedyktem XVI i bł. Matką Teresą z Kalkuty chce być zaliczany – do homofobów, czy też razem z Adamem Michnikiem, Jerzym Urbanem (jego serdecznym przyjacielem) i Joanną Senyszyn do – homofanów (...). W tych zmaganiach trzeba zaryzykować niekiedy wszystko. I nie ma innej, łatwiejszej drogi”. Niech dyrektorzy kontestatorzy przemyślą sobie te słowa

dota c15-06-2007 17:29:52   [#2227]

1. Ileż spraw potoczyłoby się w Polsce lepiej, iluż kłopotów dałoby się uniknąć, gdyby nasi politycy umieli przewidywać i wyprzedzać!

2. Niech dyrektorzy kontestatorzy przemyślą sobie te słowa

 

Chyba sobie przemyślę....

annah15-06-2007 18:03:37   [#2228]

Gimnazjaliści bez kodu

Aleksandra Pezda 2007-06-15, ostatnia aktualizacja 2007-06-14 20:17

Wyniki egzaminu gimnazjalnego. Co czwarty uczeń nie zdobył nawet połowy punktów. Jak zwykle lepiej poszło dzieciom z dużych miast niż ze wsi.

var rTeraz = new Date(1181923106156); function klodka (ddo) { if (rTeraz.getTime()>=ddo.getTime()) document.write(''); }
Wyniki egzaminu gimnazjalnego
Wyniki egzaminu gimnazjalnego
0-->
- Jednak wyniki nie odbiegają od poziomu z lat ubiegłych - mówi Marek Legutko, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, która wczoraj je ogłosiła.

Egzamin pisało ponad pół miliona uczniów z ok. 6,5 tys. gimnazjów. Składał się z dwóch części - humanistycznej i matematyczno-przyrodniczej, z każdej można było dostać 50 pkt. Uczniom lepiej poszła pierwsza część - średnio zdobywali 31,48 pkt, bo z części matematyczno-przyrodniczej średnia to 25,31 pkt. Pierwszą część od lat lepiej zdają dziewczynki - na ostatnim egzaminie dostawały średnio 33,6 pkt, chłopcy - 29,4 pkt. Z części matematyczno-przyrodniczej odwrotnie: średnia chłopców to 25,7 pkt, a dziewczynek - 24,8 pkt.

Jak podaje CKE, w części humanistycznej uczniom dobrze szło z wyszukiwaniem informacji zawartych w tekście (nawet popularnonaukowym), odczytywaniem znaczenia wyrazów i rozumieniem intencji autorów. - Mają za to kłopot z tym, co możemy określić naszym kodem kulturowym - mówi Legutko. O co chodzi? Na przykład około 40 proc. nie wiedziało, gdzie narodził się renesans, a nawet co to były obiady czwartkowe króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Mieli też kłopot ze spisaniem własnych przemyśleń, interpunkcją i ortografią. Wiedzieli, jak napisać rozprawkę, ale rzadko potrafili uzasadnić tezę.

A w części matematyczno-przyrodniczej? - Najwięcej problemów uczniowie mają z zadaniami złożonymi, gdzie trzeba wykonywać kilka kolejnych kroków. Za to świetnie korzystają z diagramów - mówił Legutko. Gimnazjaliści mieli też kłopot z obliczeniem liczby na podstawie danego jej procentu albo z zamianą jednostek mocy, energii i czasu. Popełniali błędy rachunkowe.

Wciąż najlepsze wyniki osiągają gimnazjaliści z dużych miast. Tym CKE tłumaczy np. sukces woj. mazowieckiego, które ma najwyższy średni wynik w kraju (część humanistyczna - 32,8, matematyczno-przyrodnicza - 31 pkt). Zawdzięcza je warszawskim gimnazjom. Niemal identyczny wynik osiągnęła Małopolska (32,7 pkt i 31 pkt).

Niestety, aż 260 szkół miało bardzo niskie średnie wyniki: z części humanistycznej poniżej 19,4 pkt, a z części matematyczno-przyrodniczej - poniżej 15,6 proc. O tym, jakie wyniki osiągnęło konkretne gimnazjum, będzie można przeczytać za kilka dni na stronie internetowej www.egzaminy.scholaris.pl.

Co wpływa na wynik egzaminów? CKE wydało specjalne opracowanie badań Pentora na ten temat. Wynika z nich m.in., że tym lepsze są osiągnięcia dziecka, im wyższe wykształcenie oraz dochody jego rodziców. Według badań na wyniki uczniów nie ma wpływu to, czy chodzili do przedszkola ani też ich własna pracowitość, za to pomaga dobrze przygotowany nauczyciel.
Majka15-06-2007 21:19:33   [#2229]
Superzdolni, nie gromadzić się!

Wrocławską podstawówkę przy Bobrzej opuści za tydzień ostatni rocznik klasy dla uczniów wybitnie uzdolnionych matematycznie. Zdaniem szkoły pomysł okazał się bardzo udany. Ale kuratorium uznało, że była to niedopuszczalna segregacja i nakazało klasę zamknąć.


W Szkole Podstawowej nr 3 od dziesięciu lat istniała specjalna klasa pod patronatem międzynarodowego stowarzyszenia Mensa.

Małgorzata Rakowska, wicedyrektorka szkoły, uczy matematyki w klasie mensowskiej: - Są wśród nich geniusze i dzieci po prostu bardzo zdolne. Od innych klas różnią się tym, że do nich mówi się językiem matematycznym. Już w podstawówce potrafią myśleć abstrakcyjnie.

Absolwenci klasy mensowskiej dostają się do najlepszych wrocławskich gimnazjów i liceów. Potwierdza to Anna Maćkowska, wicedyrektorka Zespołu Szkół nr 14: do dwujęzycznego gimnazjum przy XIV LO trafiają dzieci z tej klasy i świetnie sobie radzą.

Jednak dolnośląskie kuratorium oświaty we wnioskach po wizytacji szkoły nakazało dyrekcji klasę zlikwidować. Powołało się na przepisy, że w szkołach podstawowych nie wolno selekcjonować uczniów i tworzyć klas profilowanych.

Janina Jakubowska z kuratorium oświaty: - Szkoła podstawowa ma być dostępna dla wszystkich dzieci, wyrównywać szanse i uczyć relacji społecznych. Uznaliśmy, że stworzenie elitarnej klasy na tym poziomie to segregacja. Byłoby to niesprawiedliwe wobec pozostałych uczniów i ich rodziców.

Dla wicedyrektorki Małgorzaty Rakowskiej to nie jest żadna segregacja: - W tej klasie są dzieci z różnych środowisk. Łączą je uzdolnienia i potencjał. Dlaczego nie dać im szansy na rozwijanie się w swoim rytmie. One mają specyficzne potrzeby, w innych klasach byłyby uważane za kujonów.

Wizytatorzy stwierdzili również, że klasa nie jest zgrana - dzieci walczą o jak najlepsze wyniki w nauce i nie potrafią funkcjonować w grupie.

Wychowawczyni VI kl. jest zdziwiona tą opinią: - Są ze sobą zżyci. Wiedzą, że sukces w konkursach wymaga wzajemnej współpracy

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4229347.html

I pod spodem sa dwa komentarze dwóch psychologów- absolutnie sprzeczne opinie .


Wydawało mi się, że słyszałam o wręcz przeciwnych planach władz , czyli tworzeniu klas dla zdolnych?
Marek Pleśniar15-06-2007 21:23:33   [#2230]

szczerze mówiąc azo (chodzi mi o #2226)

ciarki mi przelazły po plecach

aza15-06-2007 21:39:28   [#2231]

nie dziwię się...

mi też....

skrzat15-06-2007 22:00:08   [#2232]
"Nie bez powodu to głowa u człowieka jest na górze, niżej jest serce, a najniżej organy płciowe – dodaje."

Czy to część kabaretonu?????
Adams13515-06-2007 22:04:04   [#2233]

;-(

" ... Jednak dolnośląskie kuratorium oświaty we wnioskach po wizytacji szkoły nakazało dyrekcji klasę zlikwidować. Powołało się na przepisy, że w szkołach podstawowych nie wolno selekcjonować uczniów i tworzyć klas profilowanych."

Zastanawia mnie jedno, czy nie warto namówić co mądrzejszych parlamentarzystów na napisanie ustawy o całkowitej likwidacji kuratoriów bo ich co niektórzy gorliwsi urzędnicy zatracają się dyletanctwie i nadinterpretacji mnogich a za to przegłupich przepisów oświatowych.    O ileż więcej świeżego powietrza byłoby w oświacie...
jerzyk15-06-2007 22:48:22   [#2234]
Historia według Romana Giertycha
08:23
We wrześniu minister Giertych powoła komisję, która zweryfikuje treść podręczników do historii. Nie podoba mu się m.in. to, jak pisze się w nich o Okrągłym Stole. Sprawdzimy, czy treść odpowiada prawdzie. Podręcznik, który nie opisuje śmierci Jana Pawła II i tego wszystkiego, co się wtedy działo, powinien być uzupełniony. Albo podręczniki do historii, które podają, że Okrągły Stół był pozytywnym wydarzeniem: mówienie o tym w samych superlatywach nie może być akceptowane - mówi Giertych.


(Rys. Artur Krynicki / Wirtualna Polska)
Adams13516-06-2007 14:54:37   [#2235]

Głos o konkursach

Konkursy, niepotrzebne narzędzie

Włodzisław Kuzitowicz krytykował niedawno na łamach „Gazety Szkolnej” pomysł organizowania konkursów na dyrektorów szkół. Tymczasem kadencyjność oraz konkursy są bardzo użytecznym i często stosowanym w świecie narzędziem pozwalającym z grona zainteresowanych daną funkcją wyłonić najlepszego. Tyle że u nas w swojej obecnej formule, niewiele zmienionej od roku 1989, konkursy takiej roli pełnić nie mogą.
Zacznijmy od komisji wybierającej dyrektora w tajnym (!) głosowaniu. W jej skład wchodzą osoby, które (poza dwoma przedstawicielami nauczycieli) nie będą ponosiły żadnych konsekwencji swojego wyboru - ani dobrych, ani złych. Tajność głosowania uwalnia je też od odpowiedzialności, nie wiadomo czyje głosy zadecydowały o wyborze tej a nie innej osoby. Rodzi to możliwości praktycznie niewykrywalnego korumpowania poszczególnych członków komisji. Tymczasem już 1-2 głosy najczęściej przeważają szalę.
Komisja nie musi swojego wyboru uzasadniać. Załóżmy jednak, że jest ona uczciwa i tylko wybór najlepszego kandydata jej w głowie. Obecna procedura praktycznie pozbawia komisję możliwości takiego wyboru. Ogranicza ona tematykę rozmowy z kandydatem do przedstawionej koncepcji rozwoju szkoły. Tymczasem aż się prosi, żeby z aktualnym dyrektorem i innymi kandydatami rozmawiać o koncepcji w kontekście ich dotychczasowych dokonań.
Komisja nie ma też czasu i możliwości, aby się z przedstawionymi koncepcjami dokładnie zapoznać - rozmowy z kandydatami i głosowanie odbywa się na tym samym posiedzeniu, na którym udostępniono ich dokumentację. Znam przypadek, gdy koncepcje 4 kandydatów (ok. 80 str. tekstu!) były czytane 3 godziny na głos przez zmieniających się członków komisji.
Na całym świecie przy doborze pracowników na trudne i odpowiedzialne stanowiska stosuje się diagnozowanie przez wyspecjalizowane firmy predyspozycji psychofizycznych oraz umiejętności społecznych i organizacyjnych kandydatów. Polskie procedury takiej możliwości komisji nie dają, choćby miała ona najszczerszą wolę wyboru najlepszego kandydata. Porównajmy procedury konkursu na dyrektora szkoły choćby z procedurami obowiązującymi przy przetargach już od kilkudziesięciu tysięcy złotych. A dyrektor szkoły w ciągu swojej kadencji będzie decydował o wydatkowaniu przynajmniej kilkunastu milionów.
Podstawowy polski problem z procedurami wyboru dyrektora (jakimikolwiek!) polega jednak na tym, że oświatowi decydenci znacznie częściej niż najlepszego chcą widzieć w tej roli swojego...

TRZMIEL
Źródło:http://www.tworzywo.org.pl/new/art2.htm
Gaba16-06-2007 16:04:28   [#2236]
niby prawda, nawet bolesna prawda - ale kto się będzie przejmował "fachowcem" za 4 tys. brutto?
Dżoana16-06-2007 16:37:52   [#2237]

Uczniowie ukarani za gnębienie staruszki

 

Uczniowie z Halinowa za gnębienie staruszki i przyglądanie się, jak dręczą ją inni, mają obniżone oceny z zachowania. Rodzice protestują, że to niesprawiedliwa kara, bo teraz dzieci nie dostaną nagród na koniec roku

1-->
Szkoła w Halinowie wciąż żyje wydarzeniem z 1 czerwca. Każdy przedstawia je nieco inaczej. Dyrektorka Teresa Rynkiewicz opowiada, że po imprezie na Dzień Dziecka katechetka została z jedną z piątych klas na pikniku na boisku. Dzieci z innych klas zbierały się do domów. Nagle do katechetki przybiegł uczeń z krzykiem: - Proszę pani, tam dzieje się nieszczęście!

Katechetka pobiegła. Pod płotem niedaleko szkoły ledwo trzymała się na nogach starsza pani. Płakała. Nauczyciele zaprowadzili ją do szkoły. Dali wody i kropli na uspokojenie. Kobieta opowiedziała, że szła na swoją działkę koło szkoły, gdy dzieci zaczęły ją wyzywać. Rzucały w jej stronę odłamkami cegieł, pustaków, butelkami napełnionymi piachem. Działo się to na oczach jej niepełnosprawnego dorosłego syna. - Jedną taką butelkę znaleźliśmy w miejscu, gdzie stała ta pani - opowiada dyrektorka. Okazało się, że uczniowie nie pierwszy raz dręczyli staruszkę.

Rodzice bagatelizowali sprawę, bo "ta pani ma coś nie w porządku z głową". Zdarzało się, że uczniowie walili w drzwi szopy na działce i krzyczeli: "Suko wyjdź, masz gości!".

Porozmawiajcie z tymi dziećmi

Szkoła zawiadomiła policję. Ale starsza pani nie chciała zgłaszać napaści. - Poprosiła jedynie, by porozmawiać z dziećmi - mówi Daniel Niezdropa, rzecznik prasowy komendy policji w Mińsku Mazowieckim. Dzielnicowy spotkał się z uczniami. A ponieważ sprawa była poważna, rozmawiał też z rodzicami i ostrzegł ich, że za takie czyny grozi sąd rodzinny. Dyrektorka mówi, że niektórzy mieli potem pretensję, że ich dzieci straszy się policją. Karę wymierzyła rada pedagogiczna i dyrektorka. Ustalono, że uczniowie, którzy dręczyli staruszkę, będą mieć oceny naganne. Ci, którzy biernie się przyglądali i nie zareagowali - nieodpowiednie. Ukarano ok. 26 nastolatków. Dyrektorka twierdzi, że tylko tych, którzy na to zasłużyli. Nie został ukaranany np. uczeń, który zawiadomił o zajściu katechetkę. - Kobieta mogła być trafiona odłamkiem cegły. Uczniowie, którzy brali w tym udział albo biernie obserwowali, nie mogą mieć wzorowego z zachowania - mówi dyrektorka Teresa Rynkiewicz. - Nasza praca wychowawcza legła w gruzach. W zdarzeniu brali udział dobrzy uczniowie. Niedawno mieliśmy warsztaty o agresji. Skoro nie pomagają pogadanki, może wstrząs w postaci obniżenia oceny sprawi, że uczniowie zastanowią się, co zrobili.

Niektórzy już biegają z kwiatami i przeprosinami do starszej pani z nadzieją, że to zmieni decyzję dyrektorki.

Należy się czerwony pasek

Rodzice myślą o odwołaniu się do kuratorium. - Mój syn miał skończyć piątą klasę z oceną wzorową. A będzie miał nieodpowiednią, bo stał na boisku i widział, jak inne dzieci dręczą staruszkę. - To walka o przyszłość naszych dzieci. Dobre gimnazjum nie przyjmie ucznia z oceną nieodpowiednią. Nie będzie słuchać tłumaczeń, że on nic nie zrobił, że to tylko dyrektorka zastosowała odpowiedzialność zbiorową - irytuje się ojciec piątoklasisty z Halinowa.

- Zastosowano wobec naszych dzieci odpowiedzialność zbiorową. Za to, że inne rzucały patykami w starszą panią, odpowiedzieć muszą nawet ci, którzy nie brali w niczym udziału. Czy to dobra metoda wychowywania? - pytała mama piątoklasisty, który przez nieodpowiednią ocenę nie będzie miał świadectwa z czerwonym paskiem i nagrody na koniec roku.

- Jeśli przyjąć wersję dyrekcji, to rodzice powinni się cieszyć, że dzieci spotkało tylko obniżenie sprawowania. Podniesienie ręki na drugiego człowieka graniczy z przestępstwem, które kończy się w sądzie - mówi Barbara Tomkiewicz z kuratorium. Obiecuje, że kuratorium pochyli się też nad wersją rodziców, jeśli taka wpłynie.
Marek Pleśniar18-06-2007 22:00:13   [#2238]

...

.
Marek Pleśniar18-06-2007 22:00:58   [#2239]

...

.
Marek Pleśniar18-06-2007 22:02:43   [#2240]

...

.
Marek Pleśniar18-06-2007 22:11:55   [#2241]

...

.
aza18-06-2007 22:30:33   [#2242]
cie ocenzurowało?
Marek Pleśniar18-06-2007 22:38:49   [#2243]
aa, takie sobie to było to sobie darowałem
aza18-06-2007 23:05:07   [#2244]

dziś angielski jakos poszedł.... znaczy czytanie za zrozumieniem zaliczyłam...

bo wczoraj z niemieckiego to chyba na "1"

ale niemieckiego to sie uczyłam 2 lata w podstawówce i w TV na serialach...

Adaa18-06-2007 23:21:31   [#2245]

kurcze... rodzice ślepi sa, coraz bardziej...

poniewaz mieszkam i pracuje w rejonie nieciekawym pod wzgledem bezpieczeństwa to mam spore nasilenie róznych "ciekawych " przypadków

standardem jest : dzieciak rozrabia juz w przedszkolu-> sygnaly do rodziców -> zupelne ignorowanie przez nich sygnałów -> dzieciak rosnie i czuje sie bezkarny -> problemy sie nasilają -> rodzice atakuja szkołę i twierdza,ze szkoła sie mści - > młody hula coraz bardziej - > rodzice bezsilny-> młody kończy szkołe z nagannym -> rodzice skarża szkołę do KO -> młody kończy kariere " naukową" -> rodzice z bezsilnosci pozwalaja sie terroryzować -> młody staje buciorem na krtań babci ( renta) -> rodzice,ze wina babci -> młodzieniec trafia do pudła -> rodzice obwiniaja niesprawiedliwy wymiar sprawiedliwosci itd...i znów sie powtarza tak od połowy mojej pisaniny...

zaczyna sie od rodziców...

dota c18-06-2007 23:23:29   [#2246]
A potem często kończy sie też na rodzicach
Majka18-06-2007 23:38:31   [#2247]
Okręgowa Komisja Egzaminacyjna chce skarżyć dyrektorów szkół w kuratorium.
OKE oburzona na bydgoskie szkoły
http://miasta.gazeta.pl/bydgoszcz/1,35594,4223385.html

Oficjalne ogłoszenie wyników testów (na koniec nauki w gimnazjum) przez Centralną Komisję Egzaminacyjną miało nastąpić dopiero 14 czerwca. Jednak koperty ze szczegółowymi wynikami już dotarły do większości szkół w naszym mieście, a dyrektorzy przed umówionym czasem, podali je do wiadomości swoim uczniom.

Irena Łaguna, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Gdańsku jest oburzona. - Taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Sami wysłaliśmy wyniki szybciej, z obawy, że poczta nie dostarczy ich na czas. Tak było z szóstoklasistami w podstawówkach, więc chcieliśmy uniknąć podobnej sytuacji.
Jednak termin jest wyznaczony na czwartek 14 czerwca. Tymczasem dyrektorzy, wbrew instrukcji, ogłosili wyniki wcześniej.
Zamierzam złożyć w kujawsko-pomorskim kuratorium skargę na ten incydent.

Trudno się jednak dziwić, że pospieszono się z podaniem swoim uczniom wyników, bo dziś o godz. 12 mija termin wyboru przez gimnazjalistów szkoły, w której chcą kontynuować naukę.
Pretensje Łaguny zupełnie też nie obchodzą uczniów bydgoskich szkół, którzy w tym roku mają się z czego cieszyć.
jxg18-06-2007 23:59:25   [#2248]
no i co takiego się stało tej pani, że uczniowie poznali wyniki wcześniej?
złamano tajemnicę służbową, czy komuś to zaszkodziło?

śmieszne te zarzuty!
Marek Pleśniar19-06-2007 07:27:05   [#2249]

Ksiądz da mi szóstkę!

Piotr Pacewicz 2007-06-18, ostatnia aktualizacja 2007-06-18 21:25

Roman Giertych powtarza, że lada moment wyda rozporządzenie, zgodnie z którym stopień z religii będzie liczony do średniej ucznia na koniec podstawówki, gimnazjum, a nawet na maturze. To kolejna krzywda, jaką minister wyrządza edukacji i demokracji. A zapewne także religii.

Piotr Pacewicz
0-->
Średnia to ważna rzecz, ma wpływ na to, do jakiego gimnazjum czy liceum dostanie się uczeń. Stopień z religii, wbrew deklaracjom, że to wiedza taka jak każda inna, w praktyce jest często nagrodą za gorliwość wiary czy choćby dyscyplinę uczęszczania na mszę świętą. Do tej pory katechetka czy ksiądz mogli wpisywać na świadectwie nawet ocenę opisową. Teraz będą musieli wycenić czyjąś wiedzę/wiarę na stopień, i to pod presją rodziców i uczniów ("Proszę księdza, ja nawet do mszy służę, ksiądz da mi szóstkę"). Stopnie z religii już teraz stawia się życzliwie.

Stary paradoks wiary św. Augustyna: wierzę, aby zrozumieć, zastąpi: wierzę, aby zaliczyć. Z rozwoju duchowego przeskakujemy do szkolnego wyścigu szczurów.

Polskie szkoły nie są w stanie zapewnić lekcji etyki wszystkim uczniom, którzy w Boga nie wierzą. Na świadectwie dostają kreskę.

I tu kryje się dyskryminacja, której zabrania konstytucja. Nie wolno tworzyć nierównych warunków, także w edukacji, zwłaszcza w edukacji. Uczeń ateista, choćby był jeden w całym powiecie, musi mieć takie same prawa i szanse.

Mam nadzieję, że to, co Giertych zepsuje, Trybunał Konstytucyjny naprawi. Tylko po co znowu psuć.
 
------------------
aza19-06-2007 08:21:24   [#2250]

Rodzice: O mundurkach zapomnijcie

Olga Szpunar, Bartłomiej Kuraś, Kraków Aleksandra Pezda 2007-06-19, ostatnia aktualizacja 43 minuty temu

W krakowskiej i warszawskiej szkole rodzice buntują się przeciw obowiązkowym mundurkom.

Zobacz powiekszenie
Fot. Rafal Michalowski / AGENCJA GAZE
Propozycja firmy odzieżowej na mundurek szkolny
1-->
Obowiązkowe "jednolite stroje uczniowskie" LPR i minister edukacji Roman Giertych zapisali w ustawie oświatowej. Mundurki mają obowiązywać od września.

W ubiegłym tygodniu rodzice dzieci z krakowskiej podstawówki nr 75 postanowili, że ich pociechy w mundurkach chodzić nie będą. - Większość z nas jest w tym wieku, że pamięta PRL-owskie chałaty. Pomysł wtłoczenia naszych dzieci w jednakowy strój to powrót do tamtych czasów. Syn powiedział mi, że może chodzić w normalnym garniturze, a nie błaznować w jakimś mundurku. Rozumiem go. A za zapowiadane przez MEN 50 zł tzw. mundurkowego nikt porządnej marynarki nie uszyje - mówi ojciec ucznia w tej szkole.

Rodzice napisali do dyrekcji. Zamiast mundurków proponują "dni elegancji" - raz w tygodniu uczniowie będą chodzić do szkoły w białych bluzkach.

Dyrektor musi wpisać wygląd mundurków do szkolnego statutu i określić kary za ich nienoszenie. Zastępca dyr. Krystyna Brodowicz: - W statut wpiszemy białą bluzkę i granatową spódnicę lub spodnie. Ten strój uczniowie będą nosili w wybrane dni. Przecież nie zmuszę rodziców do niczego.

A co z karami? - Nie będzie. Czy minister sobie wyobraża, że ukarzę uczniów za decyzje rodziców?

Dyrektor Wiesław Jałocha dodaje: - Prywatnie mam podobny pogląd jak rodzice. Ale zdaję sobie sprawę, że władze oświatowe mogą mnie ukarać.

Małopolski kurator Józef Rostworowski: - Trzeba porozmawiać z rodzicami. Jak się nie uda, dopiero wtedy pomyślę o konsekwencjach - mówi kurator.

Przeciw mundurkom zbuntowali się też w SP nr 75 w Warszawie. - Rada Rodziców wybrała, a ja mam kupić: koszulkę z logo szkoły, blezerek, spódniczkę oraz sweterek na zimę. W sumie 170 zł - mówi Agnieszka, mama 10-letniej Zuzi. - Powiedziałam córce: nie kupię, będziesz wyglądała inaczej niż wszyscy. A ona na to: świetnie, wolę się różnić! - mówi.

Rodzice z dwóch klas tej szkoły napisali do dyrektorki petycję, żeby z mundurków zrezygnować. - Mają do mnie pretensje, a to nie moja wina. Obowiązek zapisano w ustawie, której muszę przestrzegać - mówi dyrektorka Małgorzata Furmanek. Twierdzi, że wielu dyrektorów ma ten sam problem. Żeby rodziców udobruchać, rozluźni zasady: - Obowiązkowe będą koszulki z logo szkoły. Spodnie i spódnice - dobrowolne, rodzicom podamy tylko kolory.

Co zrobi, jeśli nie posłuchają? - Za nieprzestrzeganie regulaminu szkoły grozi obniżenie oceny z zachowania, a w ostateczności zmiana szkoły. Nie wiem, czy tak będziemy reagować. Obawiam się, że jeśli powiem wszystkim, że nie wyciągnę konsekwencji, to już nikt mundurka nie kupi.

Co mają robić dyrektorzy? - Negocjować z rodzicami, nakłaniać, nie karać od razu surowo - mówi rzeczniczka warszawskiego kuratorium Barbara Tomkiewicz. - Rodzice się przyzwyczają, w końcu każdy chce, żeby dzieci były schludnie ubrane.

W sondażu "Gazety" z grudnia 2006 r. aż 72 proc. badanych poparło pomysł wprowadzenia jednolitego ubioru uczniów w szkole. 24 proc. było przeciw.

Źródło: Gazeta Wyborcza
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 44 ][ 45 ][ 46 ] - - [ 241 ][ 242 ]