Forum OSKKO - wątek

TEMAT: oświatowy przegląd prasy
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 43 ][ 44 ][ 45 ] - - [ 241 ][ 242 ]
Marek Pleśniar28-05-2007 21:19:23   [#2151]
NAHT nie strajkuje. To są dyrektorzy - jak OSKKO :-)
annah28-05-2007 21:22:10   [#2152]

przyglądnęłam się dziś tej sławetnej torebce tego fioletowego

kurcze, mam prawie taką samą

mam zacząć się martwić swoją orientacją? ;)

annah28-05-2007 21:29:29   [#2153]
Psycholog: Teletubisie nie mają płci

2007-05-28 19:09


Teletubisie nie mają płci, a film jest adresowany do dzieci, które z różnicy płci nie zdają sobie jeszcze sprawy - tak psycholog dziecięcy komentuje obawy rzecznik praw dziecka, związane z tym brytyjskim serialem telewizyjnym dla najmłodszych.

 Ta bajka jest adresowana do dzieci w wieku od roku do trzech lat, dopiero około trzeciego roku życia dzieci zaczynają się orientować, że same mają jakąś płeć i że ludzie różnią się pod tym względem - powiedziała w poniedziałek psycholog dziecięcy, redaktor naczelna miesięcznika "Rodzice" Małgorzata Borzymińska.

Podkreśliła, że bohaterowie serialu BBC "Teletubbies" są pozbawieni płci. - Jak można mówić o homo- lub heteroseksualizmie, określać, jakiej płci jest Tinky Winky, skoro to nie chłopiec ani dziewczynka, lecz kosmita. Być może chodzi o niski głos tej postaci w polskim dubbingu - przypuszcza Borzymińska.

- To tak, jakby mieć pretensje do Muminka, że śpi z Migotką pod jedną kołdrą, choć nie są małżeństwem - kwituje podejrzenia, że brytyjski serial może być propagandą homoseksualizmu.

Zdaniem Borzymińskiej, "Teletubbies" dzięki sposobowi realizacji - dźwiękom, żywym barwom i powtarzaniu prostych fraz - to bardzo dobra bajka dla małych dzieci. - Budzi żywą reakcję, wyrabia zrozumienie, co jest przyczyną a co skutkiem. Skoro już dzieci muszą oglądać bajki w telewizji, to ta jest godna polecenia - uważa psycholog.

W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla "Wprost" rzecznik praw dziecka Ewa Sowińska powiedziała, że spotkała się z opinią, że program "Teletubisie" promuje homoseksualizm i zamierza zlecić sprawdzenie czy może on być pokazywany w publicznej telewizji. W późniejszej rozmowie z PAP Sowińska zaznaczyła, że ona sama nie uważa, by serial mógł być szkodliwy dla dzieci i nie widzi w nim żadnych zagrożeń. Przyznała jednak, że zleciła, by psychologowie z jej biura zajęli się tą sprawą. Podkreśliła, że nie jest to jej inicjatywa, lecz jedynie odpowiedź na sugestię dziennikarza "Wprost".

Marszałek Sejmu Ludwik Dorn zaapelował do Sowińskiej, by w publicznych wypowiedziach unikała sformułowań, które mogą narazić jej urząd na śmieszność.

annah29-05-2007 08:34:35   [#2154]

smutne, ale prawdziwe...

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4178794.html?as=1&ias=11&startsz=x
aza29-05-2007 13:41:46   [#2155]

czy być może?

http://www.onet.pl/153-465bf936
Dżoana29-05-2007 19:03:36   [#2156]

Dylematy dyrektorów w trudnej sytuacji

http://portalwiedzy.onet.pl/,12800,1414194,czasopisma.html
Majka29-05-2007 19:08:06   [#2157]

Kłótnie przed strajkiem

http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,4173048.html

Dyrektorzy szkół są oburzeni, że ZNP kieruje do nich żądania m.in. zwiększenia nakładów na oświatę czy przedłużenia obowiązywania prawa do wcześniejszych emerytur.
A i nie wszystkim związkowcom podoba się takie postawienie sprawy. - Mam już pierwsze zgłoszenia rezygnacji z członkostwa w związku - mówi Stanisław Kłak, szef podkarpackiego ZNP

W piątek w południe w rzeszowskim oddziale ZNP rozpoczęły się mediacje związkowców z dyrektorami rzeszowskich szkół i przedszkoli. - To element procedury, który musi być spełniony, aby strajk był zgodny z prawem - wyjaśniają związkowcy.

(...)- Mam za sobą kierowanie kilkoma strajkami. Zawsze były przygotowane profesjonalnie, a ten nie. Czuję się odpowiedzialny za to, co robię, więc postanowiłem nie brać w tym udziału - mówi były prezes ZNP w Starym Dzikowie, ale nie chce podawać swojego nazwiska.
Marek Pleśniar29-05-2007 19:54:48   [#2158]

możemy być dumni - świat nas podziwia;-)

Poland targets 'gay' Teletubbies
By Adam Easton
BBC News, Warsaw

Tinky Winky in The Teletubbies
Tinky Winky was once attacked by the late US Rev Jerry Falwell
A senior Polish official has ordered psychologists to investigate whether the popular BBC TV show Teletubbies promotes a homosexual lifestyle.

The spokesperson for children's rights in Poland, Ewa Sowinska, singled out Tinky Winky, the purple character with a triangular aerial on his head.

"I noticed he was carrying a woman's handbag," she told a magazine. "At first, I didn't realise he was a boy."

EU officials have criticised Polish government policy towards homosexuals.

Ms Sowinska wants the psychologists to make a recommendation about whether the children's show should be broadcast on public television.

Poland's authorities have recently initiated a series of moves to outlaw the promotion of homosexuality among the nation's children.

Tinky Winky's psychological evaluation is being treated fairly light-heartedly by many people here.

One radio station asked its listeners to vote for the most suspicious children's show. Some e-mailed in, saying that Winnie the Pooh had only male friends.

Even Ms Sowinska has backtracked a little, insisting that she does not believe the Teletubbies is a threat to the nation's children. But the evaluation is still going ahead and her office can recommend that the show should be taken off the air.

Poland was criticised recently after its education ministry announced plans to sack teachers who promote homosexuality.

Last month the European Union singled out Poland for criticism in its resolution condemning homophobia in the 27-member bloc.

Gaba29-05-2007 19:56:37   [#2159]

Zachwycające:

ludzie chyba tarzając się:

I noticed he was carrying a woman's handbag," she told a magazine. "At first, I didn't realise he was a boy."

jatoja29-05-2007 20:07:43   [#2160]
Jeszcze Polska... ( cichutko sobie śpiewam)
Gaba29-05-2007 20:13:33   [#2161]
ty śpiewasz cichutko i chyba na molowo, ale inni łapką smigają w powietrzu...
cynamonowa29-05-2007 23:00:56   [#2162]

fatalne zdrowie

 
Wtorek, 29 maja 2007

Fatalnie ze zdrowiem 15-latków
PAP 19:15

Regularnie pali 10% nastolatków
(fot. JupiterImages/EAST NEWS)


Zaledwie jedna trzecia sopockich 15-latków jest całkowicie zdrowa; aż 30% młodzieży w tej kategorii wiekowej pali papierosy, co czwarty ma nieprawidłową wagę ciała, co piąty - nieprawidłowe ciśnienie tętnicze.


W Sopocie posumowano wyniki badań 15-latków z nadmorskiego kurortu objętych programem Sopkard 15. Jak podkreślają organizatorzy badań, to jedyne w Polsce tak kompleksowe badania tej grupy wiekowej, jedno z niewielu takich w Europie.


REKLAMA Czytaj dalej

if(typeof isSrd05=='undefined'){NPB("005");}


if (NJB('srodtekst') && typeof isSrd05=='undefined'){document.getElementById('rekSrd05').style.display='block';var isSrd05=true;} Badaniu, na które zgodę musieli wydać zarówno rodzice, jak i młodzież, poddano łącznie 182 dzieci z klas II trzech sopockich gimnazjów, co stanowi niemal 66% sopockiej populacji w tym wieku. Obejmowały diagnostykę pod kątem chorób cywilizacyjnych, krążenia, nowotworów, chorób nerek, chorób tarczycy, psychologii, psychiatrii.

Sopkard, czyli programy prewencyjne dla mieszkańców Sopotu, są prowadzone od 1999 roku, ale zaczynając od 30-, 40-, 50-latków wiedzieliśmy, że wiele osób ma już choroby, więc warto poszukać tych, którzy mają stan przedchorobowy, żeby zapobiec rozwojowi choroby. Po licznych konsultacjach doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie to zrobić wśród 15-latków - powiedział koordynator programu dr hab. Tomasz Zdrojewski z Akademii Medycznej w Gdańsku.

Badanie 15-latków zostało po raz pierwszy zrealizowane w 2006 roku i ma być realizowane corocznie. Organizatorzy chcieliby też, aby badaniami objąć większość dzieci w województwie.

W ramach programu przeprowadzono m.in. badania kardiologiczne - np. pomiary ciśnienia tętniczego, lipidogram; badania endokrynologiczne - hormony tarczycy, USG tarczycy; pomiary antropometryczne - m.in. waga, wzrost; badania nefrologiczne - m.in. badania laboratoryjne krwi i moczu, USG nerek; badania psychologiczne.

W zasadzie tylko co trzecie dziecko jest tak naprawdę zupełnie zdrowe. U sporej części widzimy ewidentne cechy, że ta choroba już niedługo będzie, że się będzie rozwijać nadciśnienie, otyłość albo jakaś choroba nerek, a u części dzieci wręcz wykryliśmy choroby - poinformował Zdrojewski.

Zaznaczył jednak, że sytuacja zdrowotna w kraju poprawia się, np. o 30% zmniejszyła się umieralność przedwczesna z powodu zawału serca i udaru mózgu. Gdybyśmy te badanie zrobili 15 lat temu, to te wyniki byłyby dużo gorsze - podkreślił.

Zdrojewski zauważył, że młody wiek badanych daje duże szanse na skuteczną zmianę przyzwyczajeń żywieniowych czy stylu życia, a wczesne wykrycie podstaw do wystąpienia chorób daje większą skuteczność ich wyleczenia, ogranicza też koszty leczenia.

Z badań wynika m.in., że najczęstszą patologią były zburzenia lipidowe, wykryto je u 1/3/badanych; aż 25% dziewcząt miało nadwagę, u 7% badanych zawartość cukru we krwi była zbyt wysoka. Duża jest też wśród 15-latków liczba palących papierosy, sporadycznie pali 20% badanych, regularnie - 10%. Częściej po papierosy sięgają dziewczęta, które robią to, aby spodobać się rówieśnikom, z powodu stresu, dla przyjemności lub po to, by schudnąć. U nieco ponad 9% badanych stwierdzono zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia), u 4% wykryto depresję.

Po analizie przeprowadzonych badań rodzice dzieci otrzymali na zebraniach szkolnych karty informacyjne - "Paszporty Zdrowia" - wraz z informacją, jak postępować w przypadku wykrytych nieprawidłowości. (aka)
cynamonowa29-05-2007 23:17:04   [#2163]

Chora, 8-letnia Natalia może chodzić do integracyjnej szkoły, ale podczas zajęć musi być cewnikowana. Nieporozumienia między pielęgniarkami a NFZ mogą sprawić, że dziewczynka będzie siedziała w domu. W takiej samej sytuacji jest czworo innych dzieci.

Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Kaminski / AG
1-->
Pielęgniarki tłumaczą: - Nie możemy cewnikować dzieci, bo nie mamy tego w zakresie swoich obowiązków. I od ponad tygodnia nie wykonują zabiegu. Urzędnicy Narodowego Funduszu Zdrowia są zaskoczeni i przekonują, że cewnikowanie dzieci należy do ich obowiązków.

Natalia ma 8 lat, jest uczennicą Szkoły Podstawowej nr 50 na os. Stare Żegrze w Poznaniu. Chodzi do klasy integracyjnej. Urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową - ma niesprawne nogi i porusza się na wózku inwalidzkim. Swoją klasę i koleżanki bardzo lubi, dlatego, gdy przytrafi jej się jakaś choroba i nie może iść do szkoły, jest bardzo smutna.

Schorzenie powoduje, że Natalia cztery razy na dobę musi być cewnikowana - raz podczas szkolnych zajęć. Zabieg nie jest skomplikowany, trwa zaledwie kilkanaście minut. - Mieszkamy na Dębcu, ale zapisaliśmy Natalkę do szkoły na Ratajach, bo tam zagwarantowano nam, że dziecko będzie cewnikowane - mówi babcia dziewczynki Danuta Kołodziejczak.

Wszystko było dobrze do ubiegłego tygodnia. - Pielęgniarka szkolna poinformowała nas wtedy, że nie może wykonywać tego zabiegu, gdyż nie pozwalają jej na to przepisy - relacjonuje pani Danuta. - Jeśli nasza wnuczka nie będzie cewnikowana, może u niej dojść do zakażenia dróg moczowych, co jest bardzo niebezpieczne.

W szkole jest jeszcze czworo takich dzieci jak Natalia. - Przygotowałam i wyremontowałam pomieszczenie, które przeznaczone jest wyłącznie do zabiegu cewnikowania. Zrobiłam wszystko zgodnie z wymogami sanepidu. Ale nie mogę wkraczać w kompetencje pielęgniarki - mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 50 Alina Dobrzyńska.

Szkolne pielęgniarki mają podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. - W kontrakcie jest zapis o tym, że mamy świadczyć zadania profilaktyczne, a nie lecznicze - tłumaczy Beata Stopczyńska-Waszak, kierownik Pielęgniarskiego Ośrodka Medycyny Szkolnej SPECMED. - Każda nasza pielęgniarka ma kompetencje i umiejętności, by przeprowadzić zabieg cewnikowania. Musi mieć to jednak zapisane w swoich obowiązkach - wyjaśnia Stopczyńska-Waszak.

Dlaczego więc do tej pory nie było problemu z cewnikowaniem?

- Robiłyśmy to dla dobra dzieci. Niestety, coraz częściej słyszy się o różnych zakażeniach. Jeśli dziecku coś się stanie, nikt nie weźmie nas w obronę, gdyż okaże się, że przekroczyłyśmy swoje kompetencje. Nie chcemy ryzykować - tłumaczy Stopczyńska-Waszak. Dlatego na początku marca wysłała pismo do NFZ, w którym prosi o zgodę na cewnikowanie dzieci w szkole, ale do tej pory nie otrzymała odpowiedzi.

Tymczasem urzędnicy NFZ problemu nie widzą. - W zakresie kompetencji pielęgniarki podstawowej opieki zdrowotnej mieści się cewnikowanie pęcherza u kobiet oraz u dziewcząt. Nie ma więc przeciwwskazań, żeby pielęgniarki cewnikowały dziewczynki w gabinecie mieszczącym się na terenie szkoły - tłumaczy rzecznik prasowy NFZ Marta Banaszak-Osiewicz. Problem jest jednak z chłopcami - zgodnie z przepisami pielęgniarka może cewnikować ich tylko wtedy, gdy w pobliżu jest lekarz, który w razie komplikacji może interweniować. - Nie ma więc możliwości zawarcia z pielęgniarką odrębnej umowy dotyczącej cewnikowania chłopców - tłumaczy Banaszak-Osiewicz.

Dziadkowie Natalii o sprawie powiadomili kuratora i Wydział Oświaty, posła PiS Jana Filipa Libickiego i Narodowy Fundusz Zdrowia. - Nie mogę skazać naszego dziecka na siedzenie w domu. Ona musi mieć kontakt z koleżankami i nauczycielami - z normalnym światem. Niech nam ktoś pomoże - prosi babcia.

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
bogna30-05-2007 10:51:49   [#2164]

Ministerstwo Edukacji Narodowej zaniedbuje ośrodki przedszkolne

Ośrodkom przedszkolnym, finansowanym z funduszy unijnych, grozi likwidacja. Resort edukacji zapomniał wprowadzić je do systemu oświaty.

756 ośrodków przedszkolnych, do których chodzi ponad 8,5 tys. dzieci w wieku od trzech do pięciu lat może stracić status placówki edukacyjnej. Część z nich może zostać zamkniętych, bo gmin nie będzie stać na ich przejęcie i samodzielne finansowanie.

Zamrożone euro

Placówki te powstały w ramach programu pilotażowego Alternatywne Formy Edukacji Przedszkolnej, finansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego. Dzieci przebywają w nich kilka razy w tygodniu przez trzy, cztery godziny. Ustawa o systemie oświaty z 7 września 1991 r. (Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 z późn. zm.) nie przewiduje jednak takiej formy edukacji przedszkolnej, a program pilotażowy kończy się w marcu 2008 r.

- Jeśli do tego czasu nie zostanie znowelizowana ustawa oświatowa, ośrodki stracą podstawę prawną do dalszego funkcjonowania - podkreśla Teresa Ogrodzińska, prezes Fundacji Rozwoju Dzieci im. J. A. Komeńskiego.

Bez zmiany prawa nie będzie można również uruchomić funduszy na rozwój ośrodków przedszkolnych w latach 2007-2013 zarezerwowanych w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki. Komisja Europejska nie wyraziła zgody na powtórny program pilotażowy.

- Aby ośrodki otrzymały dofinansowanie, muszą stać się częścią systemu oświaty - tłumaczy Piotr Krasuski z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

Teresa Ogrodzińska podkreśla, że gdyby rząd wprowadził odpowiednie przepisy w ostatniej nowelizacji ustawy o systemie oświaty, to pierwsze konkursy na dofinansowanie już istniejących ośrodków i tworzenie nowych mogłyby być ogłoszone już za miesiąc, a za cztery miesiące tysiące dzieci mogłyby rozpocząć zajęcia edukacyjne.

Jest to ważne, ponieważ alternatywne przedszkola pozwalają w krótkim czasie znacznie zwiększyć liczbę dzieci chodzących do przedszkoli.

Posłowie wyręczają MEN

Rok temu posłowie PiS zgłosili projekt zmiany ustawy o systemie oświaty, który umożliwiłby tworzenie innych form wychowania przedszkolnego. Nowelizacja nie może jednak doczekać się drugiego czytania. Pierwsze odbyło się we wrześniu 2006 r.

Ustawa o systemie oświaty pozwala zakładać jedynie przedszkola, w których zajęcia odbywają się pięć razy w tygodniu przez minimum pięć godzin.

Gminy z inicjatywą

- W naszej gminie najlepiej sprawdzają się ośrodki przedszkolne dla 10-15 dzieci, otwarte pięć dni w tygodni, cztery godziny dziennie - mówi Katarzyna Sałasińska z Urzędu Gminy w Stoczku Łukowskim, woj. podlaskie.

Gmina ta prowadzi jedno przedszkole publiczne i osiem ośrodków przedszkolnych. Trzy funkcjonują w ramach programu pilotażowego, a pozostałe jako działalność edukacyjna biblioteki. Podobnie jest w gminie Lubawa w woj. warmińsko-mazurskim. Tam działalność dziewięciu ośrodków przedszkolnych nadzoruje Ośrodek Pomocy Społecznej. Dzięki ośrodkom w ciągu dwóch lat liczba dzieci objętych opieką przedszkolną wzrosła aż o 21 proc.

- Dla rodziców nie ma znaczenie, komu podlega dana placówka, ale dla organu prowadzącego, tak - wyjaśnia Teresa Ogrodzińska.

Ośrodki takie nie mają statusu placówki edukacyjnej i w związku z tym ograniczony dostęp do wielu funduszy. Nie mogą ubiegać się np. o pieniądze przyznawane przez kuratoria oświaty.

420 tys. z 1,1 mln dzieci w wieku od 3 do 5 lat chodzi do przedszkola

850 gmin nie ma ani jednego przedszkola

SZERSZA PERSPEKTYWA

W Europie średnio 70 proc. dzieci w wieku od 3 do 5 lat chodzi do przedszkola. We Włoszech, Norwegii ponad 90 proc., a w Polsce 41 proc., na wsiach tylko 10 proc. Kraje europejskie podejmują wiele działań, by jak najwięcej dzieci korzystało z opieki przedszkolanek, bo dzieci pozbawione wczesnej edukacji gorzej radzą sobie w szkole i dorosłym życiu. W Anglii dzieci od 0 do 5 lat mogą uczestniczyć w grupach zabawowych, świetlicach rekreacyjnych, a w Portugalii funkcjonują wędrowne nauczycielki dojeżdżające do dzieci mieszkających w małych miejscowościach.

/JOLANTA GÓRA/

OPINIA

Polski rząd miał trzy lata na wprowadzenie do systemu edukacji formuły organizacyjnej i programowej dla alternatywnych ośrodków przedszkolnych. Do tej pory jednak nie przygotował żadnego rozwiązania. Posłowie PiS wyręczyli rząd i opracowali projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Jednak bez wsparcia ze strony MEN uchwalenie go może być trudne. Tymczasem bez odpowiednich zmian Polska straci unijne fundusze na rozwój środków przedszkolnych w latach 2007-2013, a dzieci mieszkające na wsiach i w małych miejscowościach szansę na wyrównanie różnic edukacyjnych.

hania30-05-2007 17:44:48   [#2165]

???????

http://www.glos.pl/news.php?action=show&id=996
(30.05) Jak można nas tak szantażować?

Tuż przed rozpoczęciem ostrzegawczej akcji strajkowej wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski próbował wpłynąć na przedstawicieli szkół noszących imię papieża Polaka. Szkół imienia Jana Pawła II jest już w Polsce ponad 850. To potężna liczba, która mogła wyłamać się ze strajku przygotowywanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego – informuje Metro.



- Na piątkowym (25 maja) zjeździe szkół im. Jana Pawła II w Ulanowie minister Orzechowski wmawiał nam, że nie możemy strajkować. Mówił, byśmy nie przyłączali się do strajku, bo nam nie wypada, bo nasze szkoły noszą imię Jana Pawła II. Powoływał się na nauczanie Ojca Świętego Jana Pawła II i cytował jego dzieła - mówi Zbigniew Gumiński, członek społecznej Rady Rodziny Szkół Noszących Imię Jana Pawła II.

Wiceminister naciskał także na Radę, by rozesłała do wszystkich szkół noszących imię Jana Pawła II pismo o takiej treści. Rada nie podjęła sugestii. - Mimo całego szacunku do obecnej władzy to ja się z takim posunięciem nie zgadzam - mówi oburzona Halina Marciniak, szefowa Rady. - Jak można nas tak szantażować?

- Takie naciski na szkoły odebrałem z dużym niesmakiem – skomentował ten fakt na łamach „Metra” Sławomir Broniarz, prezes ZNP. - Osobę papieża wiceminister Orzechowski potraktował instrumentalnie. To walka polityczna, gdzie nie przebiera się w środkach, nawet tych najbardziej żenujących. Ale to nie jedyne ciosy poniżej pasa - wiemy, że na nauczycieli naciskali też kuratorzy, próbując ich przestraszyć i odwieść od strajku. Zbierali dane szkół, które deklarowały chęć przystąpienia, i nazwiska nauczycieli. Podobnie naciski próbowali wywrzeć także na samorządy. A teraz fałszowane są statystyki mówiące o ilości strajkujących szkół...



List Mirosława Orzechowskiego do nauczycieli:

28 maja 2007 r.


Szanowni Państwo
Dyrektorzy, nauczyciele, wychowawcy Szkół Jana Pawła II

Szanowni Państwo

"Dobro młodego pokolenia niech będzie troską naszego życia i naszej pracy wychowawczej. Zachęcam was - mówi św. Paweł - abyście postępowali w sposób godny powołania. (Ew św. Łukasza rozdział 4 wers 4,1.12) Czyż może być większe powołanie od tego, którym Bóg was obdarzył?".

Tak mówił Ojciec Święty Jan Paweł II do nauczycieli w 1999 roku w Łowiczu. Te słowa - Największego z Rodu Polaków - powinny być drogowskazem dla nas wszystkich.

Zwracam się z apelem do społeczności Rodziny Szkół Jana Pawła II o nieuczestniczenie w akcji strajkowej ZNP w dniu 29 maja bieżącego roku.



Z poważaniem

Mirosław Orzechowski
Marek Pleśniar30-05-2007 18:03:15   [#2166]

http://www.youtube.com/watch?v=pVlMddE8TOc&eurl=http%3A%2F%2Fedukatornia%2Eblox%2Epl%2Fhtml

taka dedykacja:-)

cynamonowa30-05-2007 20:11:28   [#2167]

zapłaci:)

http://fakty.interia.pl/kraj/news/giertych-slono-zaplaci-za-niesluszne-odwolanie,919089
Marek Pleśniar31-05-2007 04:07:30   [#2168]

;-)

 

12:35, 30.05.2007 /PAP

Norwegia chce, by Europa wystąpiła w obronie teletubisia

"ORIENTACJA SEKSUALNA TINKY WINKY'EGO TO JEGO PRYWATNA SPRAWA"
Norwedzy chcą bronić Teletubisiów
- Jest nie do pomyślenia, by rzecznik praw dziecka zajmował się takimi sprawami i trwonił na to pieniądze. Homofobia Ewy Sowińskiej musi się spotkać ze zdecydowaną reakcją jej europejskich kolegów - stanowczo stwierdził norweski RPD, Reidar Hjermann. Zapowiedział też, że rzecznicy zażądają od Sowińskiej wyjaśnień.

- Nie ma najmniejszego znaczenia, czy postać tego Teletubisia jest gejem, czy nie. To jest jego prywatna sprawa - podkreślił Hjermann. - Cała wspólnota europejskich RPD wystąpi razem wobec polskiego rzecznika z żądaniem wyjaśnień - dodał.

Według norweskiego RPD, Sowińska swoim postępowaniem łamie europejskie prawo i nakłania do dyskryminacji całej grupy społecznej z powodu orientacji seksualnej.

      Nie ma najmniejszego znaczenia, czy postać tego Teletubisia jest gejem, czy nie. Można powiedzieć - to jest prywatna sprawa Tinky Winky'ego      
Reidar Hjermann, norweski rzecznik praw dziecka



Sprawa Sowińskiej i Teletubisiów wywołała duży odzew także w norweskich mediach. Radio NRK przytacza wypowiedź Bjoerna Cato Funnemarka, jednego z przywódców Komitetu Solidarności Norwegia-Polska z lat 80'. Funnemark stwierdził, że Sowińska reprezentuje LPR, "partię gwałtownie tracącą społeczne poparcie", a ta "kompromitująca sprawa" - jego zdaniem - "będzie miała dla niej i dla jej partii poważne następstwa polityczne".

Sowińska powiedziała w wywiadzie dla "Wprost", że spotkała się z opinią, że Teletubisie promują homoseksualizm. Wątpliwości co do orientacji seksualnej sympatycznych stworzeń wzbudziła lakierowana, czerwona torebka, którą nosi jeden z nich - Tinky Winky. Rzecznik poinformowała, że zleciła psychologom ze swojego biura przyjrzenie się programowi.

grażka31-05-2007 07:24:18   [#2169]

Zmiana kanonu lektur szkolnych

Ministerstwo Edukacji Narodowej zmieniło kanon lektur. Nowy ma obowiązywać od przyszłego roku szkolnego. Projekt rozporządzenia w tej sprawie MEN umieściło na swojej stronie internetowej.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4190213.html

Z listy lektur zostali wymazani: Witold Gombrowicz (dotąd licealiści czytali "Ferdydurke" i "Trans-Atlantyk") i Witkacy ("Szewcy" ). Zniknął też Johann Wolfgang Goethe - uczniowie nie poznają więc ani "Cierpień młodego Wertera" ani "Fausta". Nie ma "Procesu" Franza Kafki i ani jednej powieści Josepha Conrada. Skreślony został również "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego, wypadł Fiodor Dostojewski.

grażka31-05-2007 07:34:57   [#2170]

Reforma oświaty:

http://wideo.gazeta.pl/wideo/0,0,4188766.html
Marek Pleśniar31-05-2007 07:40:39   [#2171]

no

Roman Giertych ze związkami zawodowymi ją zrobi;-)

Małgoś31-05-2007 22:16:27   [#2172]

Wrocławscy księgarze przeciw idei Giertycha

Agnieszka Kołodyńska 2007-05-31, ostatnia aktualizacja 2007-05-31 18:21

Książki Gombrowicza, Witkacego, Kafki i napis "Protestujemy" pojawiły się w czwartek w witrynie wrocławskiej księgarni Kwantum przy ul. Świdnickiej. To protest przeciwko ich usunięciu z listy lektur szkolnych.

Zobacz powiekszenie
Fot. Paweł Kozioł / AG
Witryna księgarni Kwantum w centrum Wrocławia
var rTeraz = new Date(1180642481915); function klodka (ddo) { if (rTeraz.getTime()>=ddo.getTime()) document.write(''); }
0-->
- Mam nadzieję, że inni księgarze przyłączą się do akcji - mówi Magdalena Kamińska, szefowa księgarni.

Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło na swojej stronie internetowej nowy, zmieniony kanon lektur. Ma obowiązywać od przyszłego roku szkolnego. Z listy zostali usunięci: Witold Gombrowicz ("Ferdydurke" i "Trans-Atlantyk") i Witkacy ("Szewcy"). Zniknął też Johann Wolfgang Goethe - nie będzie już czytania w szkole "Cierpień młodego Wertera" ani "Fausta". Nie ma "Procesu" Franza Kafki. Nie będzie "Jądra ciemności" i "Lorda Jima" Josepha Conrada. Skreślony został również "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i "Zbrodnia i kara" Fiodora Dostojewskiego.

- Te książki są za trudne dla ministra Giertycha - komentują pracownice księgarni przy ul. Świdnickiej.

- Nie mogę w to uwierzyć! Tyle pokoleń wychowało się na tych lekturach - dodaje Dominika Śniechowska z Kwantum. - Taki zakaz to świetna reklama dla tych tytułów. Jeśli powiemy młodzieży, że nie wolno tego czytać, to chętnie po nie sięgną.

W księgarni przypominają sytuację, gdy radni Warszawy chcieli odebrać bajkopisarzowi Janu Brzechwie ulicę: - Przychodzili po jego książki młodzi i mówili, że muszą kupić, zanim zostaną zabronione.

Teraz triumfy święcą Teletubisie. Po aferze z rzeczniczką praw dziecka, która podejrzewała Tinky Winky'ego, jedną z postaci bajki, o propagowanie homoseksualizmu, płyty DVD i książeczki o teletubisiach idą jak woda.

- Nie mamy w księgarni "Cierpień młodego Wertera", ale już zamówiłyśmy. Powinno też przyjść więcej egzemplarzy pozostałych lektur - zapowiada Magdalena Kamińska.

Klienci zaglądający do księgarni potępiają pomysły MEN i popierają księgarzy: - Nawet niektórzy pytają, czy nie napiszemy listu protestacyjnego, by mogli pod nim składać podpisy. Takie pismo pojawi się w Kwantum już w piątek - deklaruje szefowa księgarni.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Adams13531-05-2007 22:34:35   [#2173]

...

Czyżby święta inkwizycja i nowe narodziny cenzury?
malmar1501-06-2007 13:14:10   [#2174]

http://www.gazetaprawna.pl/?action=showServiceArticle&id=41&dok=1970.2.0.39.14.1.0.1.htm&p=1

jatoja02-06-2007 02:41:04   [#2175]

Polacy są dzisiaj wielkim europejskim narodem

, który otwiera się na cały świat i to wszystko jest przed wami –mówił Roman Giertych.
http://www.men.home.pl/CMS/artykul.php?article=234
jatoja02-06-2007 02:46:29   [#2176]

IE lepsze

http://www.men.home.pl/CMS/artykul.php?article=234

albo nie rozumiem, albo co...pewnie albo co

malmar1502-06-2007 08:34:15   [#2177]
Seksualny spór MEN i Federacji Kobiet

Ministerstwo nie uczyni zadość postulatom federacji / fot. M. Nabrdalik /Agencja SE/East News
1 godz. 17 minut temu

Czy na koloniach nastolatki będą miały do dyspozycji antykoncepcję "po stosunku"? Domaga się tego od Romana Giertycha Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - informuje "Życie Warszawy".

- Na koloniach nastolatki często przeżywają swój pierwszy raz, dlatego powinny mieć zapewnioną ochronę przed niechcianą ciążą - uważa Wanda Nowicka, szefowa Federacji. Organizacja będzie się domagać od ministra edukacji, by wychowawcy lub lekarze na obozach i koloniach dla młodzieży mieli do dyspozycji antykoncepcję postkoitalną. Stosuje się ją w ciągu 72 godzin po stosunku, w nagłych przypadkach, np. w przypadku pęknięcia prezerwatywy.
MEN  odpowiada, że nic nie zrobi w tej sprawie, a Federację może pozwać do sądu za haniebne i kryminalne postulaty.

Federacja chce również, by na każdym obozie była odpowiednio przeszkolona osoba odpowiedzialna za edukację seksualną nastolatków. - Podczas kursów dla wychowawców kolonijnych nie pada ani jedno słowo dotyczące seksu wśród młodzieży. Także szkoły w żaden sposób nie edukują dzieci jak uchronić się przed niechcianą ciążą. Winę za to ponosi Ministerstwo Edukacji - twierdzi Nowicka.

Jednak i tu resort nie zamierza nic robić. - Od wychowywania dzieci jest mama i tata, a indoktrynowanie dzieci na koloniach jest zabronione, odpowiada Hanna Wujkowska, doradca Ministerstwa Edukacji ds. ochrony życia w szkole.

Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
jatoja02-06-2007 13:06:18   [#2178]
To, co mamy, co jest naszym największym skarbem to polska młodzież, ich umysły.  - cytuję za Giertychem. On tak poważnie myśli i to mnie przeraża...bo te lektury to walka o rząd dusz.
Leszek02-06-2007 13:48:47   [#2179]

Pani Nowicka nie orientuje się (lub "mija z prawdą") mówiąc, iż podczas kursów dla wychowawców kolonijnych nie pada ani słowo dotyczące seksu wśród młodzieży...

Przynajmniej na tych , które prowadzę "pada słowo" i to niejedno...

pozdrawiam

Małgoś02-06-2007 14:08:40   [#2180]

Cierpienia młodego Giertycha

Krzysztof Varga 2007-06-02, ostatnia aktualizacja 2007-06-01 17:28

Początkowo ucieszyła mnie inicjatywa ministra edukacji zrobienia kipiszu w lekturach szkolnych

Zobacz powiekszenie
Fot. Bartosz Bobkowski / AG
Krzysztof Varga - autor artykułu
var rTeraz = new Date(1180785984638); function klodka (ddo) { if (rTeraz.getTime()>=ddo.getTime()) document.write(''); }
SERWISY
0-->
Sam już nie pamiętam (podobnie jak minister nie pamięta autora "Obrony Sokratesa"), kto za moich uczniowskich czasów zarządzał PRL-owską edukacją. Wielka sprawiedliwość historii polega na tym, że ministrowie popadają w zasłużone zapomnienie, a autorzy literackich arcydzieł trwają w pamięci narodów.

Nie pamiętam nawet swojego spisu lektur szkolnych (prócz "Nad Niemnem", niestety). Pamiętam za to, że zaczytywałem się wtedy po całości w Kafce, Schulzu, iberoamerykanach, neoawangardzistach amerykańskich, a nawet (sam dziś w to nie wierzę) w autorach francuskiej "nowej powieści". Czy ci autorzy byli w lekturach, czy nie - nie wiem i nie dbam o to.

Pomyślałem zatem (wiem, banalnie i głupio!), że to świetny pomysł. Młodzież, kiedy dostanie zadania zgłębienia do imentu twórczości Jana Dobraczyńskiego, niechybnie rzuci się pożerać Gombrowicza z Witkacym. Jednak koński upór ministra brnięcia w zmyłki i ściemy powoduje, że zmieniam zdanie. Z koniem, jak wiadomo, kopać się nie należy, ale czy to świadczy o mądrości, prawdomówności i wyższości moralnej konia?

Miłość ministra Giertycha do edukacji i kultury jest tak samobójcza jak miłość Wertera do Loty. Minister o tym wie i dlatego musiał usunąć niewygodnego świadka Goethego. Minister brnie i brnąc, tonie (inspiracja twórczością marynistyczną Conrada), uprawiając przy tym pojedynek na miny (sam może nie jest Syfonem, ale usiłuje zrobić syfona polskiej kulturze).

To nie jedyna jego inspiracja Gombrowiczem. Minister codziennie powtarza przed lustrem: poniedziałek - ja, wtorek - ja, środa - ja, czwartek - ja. Aby ta gombrowiczowska inspiracja nie wyszła na jaw, minister musiał także usunąć Gombrowicza.

Minister za to otwarcie fascynuje się okrucieństwem sienkiewiczowskim. Nie podejrzewam go oczywiście o to, że wzbudzają jego rozkoszne podniecenie podejrzane erotycznie sceny nabijania na pal, ale opiekanie Kmicica czy wyrwanie języka, oślepienia i obcięcie ręki Jurandowi przez Krzyżaków musi na ministra działać pobudzająco. Jego niebanalną wyobraźnię stymulują sceny pożerania chrześcijan w Koloseum oraz płonący Rzym. Choć działalność jego przypomina tę Herostratesa, który aby poprawić sobie PR, znalazł równie radykalny co szef LPR sposób na uporządkowanie bibliotekarstwa.

Minister, który rozprawił się z literaturą jak Raskolnikow z pewną staruszką, na pewno boi się teraz kary idlatego brnie w kłamstwa. Kara zsyłki na Sybir byłaby jednak nieodpowiednia. Tradycyjna endecka rusofilia mogłaby na Sybirze spełnić się ze zbyt dużą przyjemnością.

Pozostają zatem metody barwnie opisane przez pisarza, który ku pokrzepieniu polskich serc ubogacił nasza literaturę scenami, jakimi musiał inspirować się Bret Easton Ellis, autor "American Psycho".

A kiedy już minister się nasyci tymi obrazami okrucieństwa, to się wzruszy i oczy mu się zaszklą. Ale że jest dzielny, to powie: "Ja nie płaczę, tylko mi się oczy pocą...".
Małgoś02-06-2007 17:37:17   [#2181]

"Solidarność" upomina Giertycha

Michał Kokot 2007-06-02, ostatnia aktualizacja 2007-06-02 15:30

Roman Giertych dziękował we Wrocławiu związkowcom z "S" za to, że nie przyłączyli się do strajku nauczycieli. Mimo to związkowcy upomnieli go żółto-czerwoną kartką. Szef MEN chwalił pomysł umieszczenia na liście lektur powieści Sienkiewicza i wyjaśnił, dlaczego młodzież nie powinna czytać "Trans-Atlantyku" Gombrowicza.

Zobacz powiekszenie
Fot. Łukasz Giza / AG
Jarosław Krauze z dolnośląskiej 'S' upomina Romana Giertycha żółto-czerwoną kartką
var rTeraz = new Date(1180798418219); function klodka (ddo) { if (rTeraz.getTime()>=ddo.getTime()) document.write(''); }
1-->
Organizatorzy wrocławskiego spotkania twierdzą, że mało brakowało, aby Roman Giertych w ogóle nie pojawił się na zebraniu delegatów "S". Ci, krótko przed jego przyjściem, niemal jednogłośnie przegłosowali stanowisko w sprawie udzielenia wiceministrowi Mirosławowi Orzechowskiemu wotum nieufności.

- Gdy Giertych dowiedział się o tym, a był już w hotelu, powiedział, że wraca samolotem do Warszawy. Ostatecznie jednak przyszedł - mówi jeden z organizatorów zjazdu.

Wicepremier zaczął spotkanie ze związkowcami od podziękowań i obietnic. Dziękował za to, że "S" nie przyłączyła się do strajku ZNP. Zapewnił też, że zgadza się z ich postulatami, dotyczącymi 10-procentowych podwyżek dla nauczycieli, i że będzie o nie walczył. Zachęcał też do wykorzystania środków unijnych. - Jest 700 milionów euro na zajęcia pozalekcyjne. Korzystajcie z tych pieniędzy! - przekonywał nauczycieli.

Giertych: Dolnośląska kurator będzie odwołana

Gromy na Giertycha zaczęły się sypać w momencie, gdy powiedział, że dolnośląska kurator oświaty Beata Pawłowicz zostanie odwołana. Oficjalnym powodem jest poparcie przez nią decyzji o zwolnieniu dyrektora liceum, który wyrzucił ze szkoły ucznia handlującego narkotykami. Tymczasem związkowcy podejrzewają, że odwołanie Pawłowicz jest pretekstem do wsadzenia na jej miejsce szefa oławskiej LPR, który jest wiceprzewodniczącym Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Na odwołanie kurator nie zgodził się też wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk.

- Jak przystało na gospodarzy, powitaliśmy pana brawami, ale boję się, że pożegnamy gwizdami. My mamy tutaj bardzo dobre zdanie o pani kurator - mówił Janusz Wolniak, przewodniczący sekretariatu nauki i oświaty na Dolnym Śląsku. Sala klaskała.

W końcu pod naciskiem związkowców Giertych powiedział: - Być może ktoś mnie wprowadził w błąd. Proszę o przysłanie dokumentów w tej sprawie, jeszcze raz ją zbadam. Jeśli ta pani nie była winna, zrewiduję swoje stanowisko - obiecał.

Jak Giertych "Trans-Atlantyk" zrozumiał

Minister edukacji zapewnił też związkowców, że zmieniona lista kanonu lektur obowiązkowych jest jedynie projektem. - Może jeszcze ulec zmianom. Będziemy to konsultować ze związkami i różnymi środowiskami - mówił Giertych. Według niego do kanonu lektur powinny wejść cztery pozycje Henryka Sienkiewicza - "W pustyni i w puszczy", "Krzyżacy", "Potop" i "Quo vadis".

- One wszystkie są elementem naszej kultury, a posługiwanie się językiem polskim bez znajomości tych książek byłoby niezrozumiałe. Bo jak można nie wiedzieć, co znaczy "podarować Niderlandy" czy "kończ waść, wstydu oszczędź" - mówił Giertych, który po tym ostatnim zebrał gromkie brawa.

Wicepremier skrytykował Gombrowicza za „Trans-Atlantyk”, który - jak sam przyznał - niedawno przeczytał. Według niego Gombrowicz opowiada w książce o człowieku, który w 1939 roku migał się od służby wojskowej i wyjechał do Argentyny, aby tam szukać przygód. Dostało się również „Gazecie”: „Jedynie »Gazeta Wyborcza « jest przeciwko lekturom Sienkiewicza w kanonie lektur. To pokazuje prawdziwą, lewicowo-trockistowską twarz Adama Michnika - stwierdził Giertych.

Tymczasem w swoim komentarzu naczelny "Gazety" nie napisał nic o Sienkiewiczu i jego twórczości. Natomiast w specjalnym liście do mediów za umieszczeniem dzieł autora "Trylogii" wśród usuniętych przez Giertycha z listy lektur szkolnych dzieł opowiedzieli się potomkowie Sienkiewicza.

Giertych w innym świecie

Na koniec związkowcy podarowali wicepremierowi żółto-czerwoną kartkę. - Ale za chwilę może być czerwona. Obiecujemy, że jeśli nic się nie zmieni, to przystąpimy do strajku i to bardzo skutecznie - mówił do Giertycha Jarosław Krauze z zarządu dolnośląskiej "Solidarności" i wręczył mu książkę Gustawa Herlinga-Grudzińskiego "Inny świat" (według planu MEN-u ma zniknąć również z kanonu lektur obowiązkowych). - To dla pana, bo właśnie pan żyje w innym świecie - powiedział Krauze. Wyraźnie zdenerwowany Giertych odparł: - Niech pan sam ją przeczyta, bo to pan żyje w innym świecie.

Książkę podarował Giertychowi nieobecny na spotkaniu Krzysztof Grzelczyk, wojewoda dolnośląski, który jest skonfliktowany z Giertychem w sprawie odwołania dolnośląskiej kurator. - Moja działalność opozycyjna polegała również na walce o wolne słowo. Zajmowałem się kolportażem wydawnictw nielegalnych, a w ten sposób wydawany był wtedy Herling-Grudziński czy Gombrowicz. Dlatego te książki nie mogą zniknąć z kanonu lektur w wolnej Polsce - powiedział nam później wojewoda.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
malmar1502-06-2007 17:55:02   [#2182]

Minął rok urzędowania

http://wiadomosci.onet.pl/1409466,2677,1,kioskart.html

malmar1502-06-2007 19:42:38   [#2183]
Odejście od koedukacji pomoże uczniom?
"Gazeta Krakowska": Ministerstwo Edukacji Narodowej organizuje 11 i 12 czerwca w Warszawie i Krakowie konferencję na temat perspektyw oddzielnego nauczania dziewcząt i chłopców, które staje się coraz popularniejsze na zachodzie Europy i w USA.
Z amerykańskich badań wynika, że efekty pracy szkół zróżnicowanych są zdecydowanie lepsze. - Co mnie zdumiało, pozytywny jest też wpływ na rozwój społeczny, mówi dr Krzysztof Polak, zastępca dyrektora Instytutu Pedagogiki UJ. - W koedukacyjnych szkołach chłopców wspiera się merytorycznie, a dziewczynki - głównie emocjonalnie, przez co mają później mniejsze szanse. W jednorodnych traktuje się wszystkich tak samo.

Dr Polak przytacza przykłady wykształconych w żeńskich szkołach Condoleezzy Rice i Madelaine Albright. Obie świetnie sobie radziły w przedmiotach, o których nawet nie wiedziały, że są domeną chłopców. Naukowiec zwraca jednak uwagę na to, że w przypadku chłopców korzyści z oddzielnego nauczania nie są takie ewidentne i nie ma na nie twardych dowodów. - Mówiliśmy o idei zróżnicowania od lat, ale chodziło raczej o różne zdolności i potrzeby uczniów, a mniej o różnice wynikające z płci. Jeśli już, to były tzw. gender studies o profilu feministycznym. Ta sprawa ma kontekst polityczny, a może nawet ideologiczny, twierdzi dr Polak. - Ci, którzy są zwolennikami demokracji, są też za koedukacją i uważają tworzenie szkół jednopłciowych za zamach na tę pierwszą. Mam nadzieję, że edukacja nie będzie instrumentem w politycznym przetargu, dodaje dr Polak.

Na razie w Polsce są zaledwie 73 szkoły zróżnicowane. W Małopolsce - trzy. Wszystkie prywatne i katolickie.
Majka02-06-2007 20:53:33   [#2184]
"- To dla pana, bo właśnie pan żyje w innym świecie - powiedział Krauze. Wyraźnie zdenerwowany Giertych odparł: - Niech pan sam ją przeczyta, bo to pan żyje w innym świecie.

Książkę podarował Giertychowi nieobecny na spotkaniu Krzysztof Grzelczyk, wojewoda dolnośląski, który jest skonfliktowany z Giertychem w sprawie odwołania dolnośląskiej kurator. "

Boję się, że teraz zagrożona dymisją jest nie tylko pani kurator ::(
skrzat02-06-2007 21:20:26   [#2185]
Co on wygaduje z tym "W pustyni i w puszczy"?? Uczę bardzo wiele lat i przez cały ten czas powieść ta była obowiązkowa lekturą w klasie V.
Majka02-06-2007 21:35:02   [#2186]
Skrzacie, jest też od 2002 Potop, a w gimnazjum  do wyboru Krzyżacy bądź Quo vadis.
O tym wie cała Polska - prócz ministra.
Wszyscy próbują mu to powiedzieć, ale się zaciął i "przywraca" ;)

Pewnie to szok spowodowany przeczytaniem w wieku 36 lat książki innej niż Sienkiewicza- pogombrowiczowski syndrom .
Małgoś02-06-2007 21:50:15   [#2187]

...Rosja się jakoś pozbierała po reformach rolniczo-genetycznych Łysenki

my tez damy radę ;-)

Trofim Łysenko stwierdził iż: "wystarczy zacząć karmić pokrzewkę ogrodową gąsienicami, a powstanie kukułka

RG "myśli", że wystarczy zamienić Gombrowicza na Dobraczyńskiego, żeby polska młodzież stała się patriotyczna jak ...wszechpolacy

skrzat02-06-2007 21:56:30   [#2188]
Na szczęscie tak sie nie stanie - nasza w tym głowa!!!!!!!!!!!!!!!!
Tylko RG tego chyba nie wziął pod uwage:)))))))))))
AnJa03-06-2007 06:05:04   [#2189]
wiesz Małgoś że Cię nie lubię - za mleko

ale za Łysenkę- gotów jestem pokochać nawet

mimo  6.04
Małgoś03-06-2007 06:41:19   [#2190]

AnJa aleś Ty pamiętliwa bestia jest!

przecież afera z mlekiem była trzy lata temu - można już zapomnieć ;-)

PS. 6 rano w niedzielę to całkiem dobra pora na miłość - wręcz mistyczna. Własnie jadę w delegację do Poznania.

AnJa03-06-2007 07:08:03   [#2191]
miłość w delegacji?

oby bez konsekwencji!
hania04-06-2007 20:04:12   [#2192]

wkleję i tu........

http://serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,51805,4199736.html
Kiedy mundurek może być udręką
Renata Czeladko
2007-06-03, ostatnia aktualizacja 2007-06-03 23:5
Jeden uczeń drze na sobie ubrania. Inny nosi tylko ulubione koszulki. Są tacy, którzy nie kontrolują procesów fizjologicznych. - Mundurki dla naszych dzieci będą udręką - mówią dyrektorzy szkół dla uczniów z autyzmem. Ministerstwo Edukacji upiera się jednak, że oni też mają je nosić
Syn pani Anety cierpi na autyzm. Nie toleruje niektórych zapachów i kolorów. - Ostatnio uwielbiał żółty. Teraz jest na etapie moro i kolorów pastelowych. Nie założy ubrania w innym odcieniu - opowiada Aneta Miszczuk-Nowak, przewodnicząca rady rodziców warszawskiej podstawówki dla dzieci z autyzmem.

W tej szkole uczy się ponad 40 dzieci. Jej dyrektorka Ewa Grzelak wraz z rodzicami zastanawia się, jak sprostać wymaganiu ministra edukacji Romana Giertycha i ubrać wszystkie w mundurki. - Dzieci z autyzmem często mają różne nadwrażliwości: na rodzaj tkaniny, jej kolor, zapach. Nie są w stanie przełamać tej bariery. W tej sytuacji trudno nam dobrać jednakowy strój dla wszystkich - mówi Ewa Grzelak.

Autyzm jest zaburzeniem rozwojowym. Dotyka jedno-dwoje dzieci na tysiąc. Jednym z objawów jest niechęć do zmiany przyzwyczajeń, przywiązanie do przedmiotów. Próba zmiany może powodować dezorientację, agresję, samookaleczanie się.

Znowelizowana ustawa o systemie oświaty nakłada na podstawówki i gimnazja obowiązek wprowadzenia jednolitych strojów i nie wyłącza z niego szkół specjalnych. Minister chce, by dzieci w mundurkach chodziły od września. Dyrektorka Ewa Grzelak zamierza wysłać do mazowieckiego kuratorium pismo z prośbą o zwolnienie jej szkoły z tego obowiązku.

Problem z mundurkami wizytatorce dolnośląskiego kuratorium już zgłosiła Dorota Ślepowron-Korwin, dyrektorka Zespołu Szkół dla Uczniów z Autyzmem we Wrocławiu. - Mam uczennicę, która drze na sobie ubrania, jak jest zdenerwowana. Inne dziecko nosi tylko ulubione koszulki. Są takie, które nie kontrolują wydalania i mają pampersy. Zobowiązanie naszych uczniów do noszenia jednolitych strojów wydaje mi się niedorzeczne. Mundurek ma być powodem do dumy, podkreślenia związku ze szkołą, a dla naszych dzieci byłby udręką - mówi Dorota Ślepowron-Korwin. W szkole zrobiła wśród rodziców ankietę o mundurkach. Jedna z mam nie wytrzymała i wpisała, że najlepiej ubrać ich dzieci w kaftany bezpieczeństwa.

Zapytaliśmy MEN, czy wprowadzi do ustawy poprawkę, która zwolni uczniów z autyzmem oraz inne szkoły specjalne z mundurków. Justyna Sadlak z biura prasowego odpowiedziała, że "na terenie szkoły podstawowej i gimnazjum noszenie przez uczniów jednolitego stroju jest obowiązkowe. Wobec powyższego dyrektor szkoły, w której uczą się dzieci autystyczne, wspólnie z rodzicami wprowadza taki rodzaj jednolitego stroju, który uwzględni różnego rodzaju nadwrażliwości".

Dr Michał Wroniszewski, prezes fundacji Synapsis zajmującej się autystykami: - Praca z dziećmi autystycznymi nie powinna iść w kierunku przekonywania ich do chodzenia w mundurkach. Dla nauczycieli to dodatkowy kłopot, bo dzieci z różnego rodzaju zaburzeniami będą zrzucać z siebie ubranie.

Aneta Miszczuk-Nowak zapowiada, że jeśli MEN nie zmieni zdania, i tak nie ubierze syna w mundurek. Bo może się zamknąć w sobie i cała terapia pójdzie na marne.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Majka04-06-2007 23:13:44   [#2193]

i to samo

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4202485.html

Przeforsowany przez MEN nakaz noszenia mundurków w podstawówkach i gimnazjach obowiązuje też w szkołach specjalnych. Będą w nich chodzić m.in. dzieci autystyczne. - Potraktują to jako agresję. Mogą je podrzeć - twierdzą terapeuci i rodzice. Ale ministerstwo przepisu nie zamieni.

Ministerstwo Edukacji Narodowej nie ma zamiaru zmieniać przepisu. Justyna Sadlak z biura prasowego ministerstwa oświadczyła, że "na terenie szkoły podstawowej i gimnazjum noszenie przez uczniów jednolitego stroju jest obowiązkowe. Wobec powyższego dyrektor szkoły, w której się uczą dzieci autystyczne, wspólnie z rodzicami wprowadza taki rodzaj jednolitego stroju, który uwzględni różnego rodzaju nadwrażliwości".

- MEN sam sobie przeczy. Jeżeli stroje mają być jednolite, to nie mogą uwzględniać różnego rodzaju nadwrażliwości - krytykuje stanowisko ministerstwa Alicja Winiszewska.
annah05-06-2007 08:40:14   [#2194]
Uczniowie szturmują technika

2007-06-05 01:57 (akt. 06:09)

Uczniowie z Małopolski szturmują technika i szkoły zawodowe. Ze wstępnych danych wynika, że w Zakopanem o przyjęcie do tych szkół będzie ubiegać się więcej uczniów niż do liceów ogólnokształcących - czytamy w "Dzienniku Polskim".

Jeszcze przez 8 dni absolwenci gimnazjów mogą składać podania o przyjęcie do szkoły ponadgimnazjalnej. Już teraz wiadomo, że niemal w całej Małopolsce wzrosło zainteresowanie szkołami uczącymi zawodu. - W końcu coś drgnęło - cieszy się dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Tarnowie Ludwik Chruściel. W prowadzonym przez szkołę technikum od nowego roku szkolnego miały powstać dwie klasy pierwsze. Będą cztery.

- Zainteresowanie kandydatów przeszło nasze najśmielsze oczekiwania - mówi gazecie dyrektor. Dotychczas zgłosiło się już 100 osób. W Zakopanem z elektronicznej rekrutacji skorzystało na razie 200 osób. Aż 153 jako szkołę pierwszego wyboru podały technikum lub zawodówkę. Tylko 42 absolwentów gimnazjum zdecydowanych jest na naukę w liceum.

- Tę niepokojącą dla nas tendencję zauważyliśmy już w lutym, gdy uczniowie kończący gimnazjum wypełniali ankiety dotyczące ich dalszej edukacji. Na pytanie, w jakim typie szkoły chcieliby kontynuować naukę większość odpowiedziała, że w przygotowującej do zawodu - mówi dyrektorka Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Zakopanem Halina Michalska.

W ubiegłym roku zakopiański ogólniak przeżywał oblężenie. Szkoła uruchomiła 6 pierwszych klas, w każdej uczy się po 30-36 uczniów. - Teraz też będzie sześć pierwszych klas, ale z pewnością będą one mniej liczne - do 28 osób - zapowiada Michalska.

To, co niepokoi dyrektorkę liceum cieszy Ryszarda Sowińskiego, szefa zakopiańskiej "budowlanki", w której od nowego roku szkolnego zamiast czterech pierwszych klas (w technikum i zawodówce) będzie sześć nowych oddziałów. - Uczniowie w końcu zrozumieli, że ukończenie szkoły zawodowej daje większe szanse na znalezienie dobrej pracy - komentuje dyrektor.

- Przed kilkoma tygodniami, w dniu zakończenia roku szkolnego pod szkołą ustawił się szpaler pracodawców. Czekali z konkretnymi ofertami na wychodzących absolwentów. Pan ze Szwecji zatrudnił aż 20 naszych uczniów - opowiada "Dziennikowi Polskiemu" Sowiński.

bogna06-06-2007 08:27:16   [#2195]
"Dziennik Łódzki": Jak się wybiera dyrektorów
Inkubator dyrektorów - tak najkrócej można określić prywatne szkoły Gabor w Piotrkowie. To właśnie stamtąd wywodzą się zwycięzcy kilku konkursów na dyrektorów miejscowych podstawówek, gimnazjów i liceów - pisze "Dziennik Łódzki".

Czy kandydaci zatrudnieni w tych prywatnych szkołach są tak świetnymi fachowcami, czy może zawdzięczają zwycięstwo temu, że w komisji konkursowej zasiadał szef nauczycielskiej "Solidarności" i właściciel prywatnych szkół Gabor? W mieście aż huczy od plotek o ustawianiu konkursów - zauważa gazeta.

Na forach internetowych pojawiła się odezwa do nauczycieli, dziennikarzy, duchownych i lekarzy. "Musimy wokół tej skandalicznej afery podnieść głośny, społeczny krzyk sprzeciwu" - piszą jej autorzy, którzy podpisali się jako uczniowie z I LO i ich rodzice oraz pedagodzy. Rodzice i nauczyciele, wspierani przez działaczy ZNP, szukają teraz możliwości zaskarżenia wyników konkursów. Wyniki we wszystkich konkursach były takie same: 7 do 5 na korzyść kandydatów z Gabora - potwierdza "DŁ".
bogna06-06-2007 08:28:23   [#2196]
Rada na resort?
Skoro MEN nie radzi sobie z wykorzystywaniem środków europejskich na komputeryzację szkół, może lepiej zrobią to samorządy – zasugerowali członkowie sejmowej komisji kontroli państwowej. Pomysł jest zły – jednoznacznie odpowiada resort.

O tym, że przeprowadzanie zamówień na nowe komputery dla szkół szwankuje dowodzi niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli. Skupienie w Biurze Administracyjnym MEN zbyt wielu kompetencji, dokonywanie płatności bez sprawdzenia prawidłowości dostaw, zaniechanie dochodzenia kwot gwarancji należytego wykonania umów oraz nie egzekwowanie kar umownych – to tylko niektóre z uwag, jakie kontrolerzy mieli do resortu edukacji. Wśród zastrzeżeń pojawił się też zarzut niskiego wykorzystania środków z UE.

„Konieczne jest rozważenie zmiany dotychczasowej formuły programu zakupów, przeprowadzenie decentralizacji z uwzględnieniem roli samorządów terytorialnych w realizacji tego zadania” - napisali w dezyderacie do rządu członkowie sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej. - Byłoby to sprzeczne z wynegocjowanymi warunkami otrzymania europejskich dotacji – odpowiada ministerstwo.

Zdaniem resortu edukacji, odejście od centralnego zakupu komputerów oznaczałoby powrót do sytuacji sprzed 1998 roku, kiedy szkoły zamawiały sprzęt w sposób przypadkowy i niesystemowy. Często były to komputery starszej generacji, zdarzało sie również, że bez dostępu do internetu.

Problemem mogłoby być również unijne prawo, które zakazuje finansowania z EFS masowych zakupów sprzętu komputerowego. Dopiero w trakcie negocjacji otrzymano jednorazową zgodę Komisji Europejskiej na realizację w ramach SPO „Rozwój zasobów ludzkich” projektu „Pracownie komputerowe dla szkół”.

Jak podkreśla ministerstwo edukacji, nałożenie obecnie na organy samorządowe obowiązku realizacji projektów wyposażenia szkół w sprzęt komputerowy nawet w połączeniu z przeniesieniem odpowiednich środków finansowych oznaczałoby dalsze opóźnienia, a w praktyce nawet brak możliwości wydatkowania zewnętrznych środków.

Zdaniem resortu za utrzymaniem centralnego zakupu sprzętu przemawia jednorodność rozwiązań w szkołach całego kraju, likwidowanie dysproporcji w wyposażeniu szkół, a także umożliwienie zakupu sprzętu po niższej cenie.

/Daniel Pawluczuk/
stan06-06-2007 11:19:07   [#2197]

... w kontekście pewnej dyskusji ...

Proboszcz grozi nauczycielce ekskomuniką
Dyrektor szkoły w mazowieckiej wsi Kroczewo wywiesiła w pokoju nauczycielskim ogłoszenie, w którym w imieniu miejscowego proboszcza wyznaczyła imiennie nauczycieli do przygotowania ołtarza na Boże Ciało - informuje "Gazeta Wyborcza".
Ołtarz ma stanąć dzisiaj kilkadziesiąt metrów od szkoły. Grupa nauczycieli ma rozłożyć dywany, postawić obraz i przystroić go gałęziami młodych wierzb.

- Szlag mnie trafił, jak to przeczytałam. Co prawda jestem wierząca, ale nikt nie ma prawa wymagać ode mnie takich rzeczy - oburza się jedna z wymienionych nauczycielek.
 Nie widzę w tym nic złego. To taka nasza lokalna tradycja. Poza tym ksiądz proboszcz z ambony wyznaczył nas do przygotowania ołtarza. Nie mogliśmy odmówić - tłumaczy Teresa Załęska wicedyrektor szkoły.

- A jeśli któryś z nauczycieli jest niewierzący? - pyta dziennikarka "GW". - Nie ma takiej możliwości. Przecież szkoła ma imię Jana Pawła II - zapewnia Załęska.

Przygotowanie ołtarza zlecił ksiądz dr Marek Zawadzki z parafii św. Jana Chrzciciela. - Jestem proboszczem, więc zażyczyłem sobie, by jeden ołtarz przygotowali nauczyciele. I nie pozwolę, by mniejszość, która żyje bez Boga, mówiła mi, co mam robić. Ustalę, która z nauczycielek doniosła na mnie. Na pewno ją ukarzę. To ja mam tu władzę duchową nad wsią. To będzie coś w rodzaju ekskomuniki - powiedział "Gazecie".
 Nie widzę w tym nic złego. To taka nasza lokalna tradycja. Poza tym ksiądz proboszcz z ambony wyznaczył nas do przygotowania ołtarza. Nie mogliśmy odmówić - tłumaczy Teresa Załęska wicedyrektor szkoły.
Dżoana06-06-2007 13:43:59   [#2198]
Właśnie miałam to wkleić... Ręce mi opadły jak to czytałam...
annah06-06-2007 15:56:32   [#2199]
Nauczycielka katowała uczniów zerówki

2007-06-06 14:58


O znęcanie się psychiczne i fizyczne nad uczniami zerówki, najmłodszej klasy, oskarżona została 43-letnia nauczycielka jednej z wiejskich szkół podstawowych w gminie Golina w powiecie konińskim (Wielkopolskie).

 Akt oskarżenia trafił do konińskiego sądu rejonowego. Podejrzana nie przyznała się do zarzucanych czynów i odmówiła składania wyjaśnień. Grozi jej kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności- poinformował w środę PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koninie, Jacek Górski.

W akcie oskarżenia zarzucono Dorocie A., uczącej dzieci w klasie zerowej, że od września ubiegłego roku do stycznia 2007 roku znęcała się psychicznie nad ośmiorgiem uczniów, krzycząc na nich i ich zastraszając. W tym samym okresie - według prokuratury - nauczycielka znęcała się fizycznie nad dwoma uczniami, bijąc ich po głowie, ciągnąc za uszy i szarpiąc.

- Podczas śledztwa w tej sprawie przesłuchano blisko 50 osób, głównie uczniów. Przesłuchania dzieci odbywały się w obecności psychologów, którzy nie stwierdzili żeby mówiły nieprawdę - wyjaśnił Górski.

Dodał, że sprawą zajęła się prokuratura po złożeniu przez matkę jednej z uczennic doniesienia o znęcaniu się nauczycielki nad dziećmi.

Dorota A. jest nauczycielką od 1983 roku. W szkole, w której doszło do zdarzenia, pracuje od 1986 roku a od 14 lat zajmuje się tam "zerówkami". Kobieta nie była dotąd karana.

Maelka08-06-2007 09:33:13   [#2200]

Wracam do tematu...

... tylko dla przyszłych czytelników. Nam już ta sytuacja chyba zbrzydła już dawno.

 

MEN cenzorem
Roman Giertych przeczytał Gombrowicza...i się przeraził
Tak bardzo, że usunął go z listy lektur szkolnych. Pod nóż poszli też inni, najwybitniejsi twórcy literatury, którzy nie pasują do bogoojczyźnianego kanonu. Bo szkoła w wydaniu ministra to ciasna, duszna salka kształcąca ludzi jego pokroju. – Nie chcemy wychowywać idiotów – protestują nauczyciele.

.onet-ad-main2-box { display: none }

Tym pomysłem – jest nowa lista lektur, opublikowana kilka dni temu na stronie internetowej ministerstwa. Wymienia ona pozycje stosowne do omawiania na wszystkich etapach kształcenia – we wszystkich klasach szkoły podstawowej, w gimnazjum i w liceum (także w przypadku rozszerzonego o dodatkowe godziny nauki programu nauczania języka polskiego). Ministerstwo tłumaczy, że istniała wielka potrzeba opublikowania takiej listy, wiążącej dla wszystkich szkół w Polsce, ponieważ wcześniej nie istniały listy dla wszystkich etapów kształcenia dzieci. Problem jednak polega nie tyle na samym opublikowaniu listy, ile na jej zawartości.


Ograniczenie

Nie jest bowiem prawdą, że wcześniej listy lektur nie istniały. Jeszcze przed reformą edukacji za rządów Jerzego Buzka istniały dokładne listy książek, które należało omówić w poszczególnych klasach szkół podstawowych i średnich. Były to listy długie, w części niemożliwe do zrealizowania ze względu na przeładowany program języka polskiego. Wprowadzana przez ministerstwo lista ograniczy swobodę nauczycieli w wybieraniu książek tych samych autorów – wcześniej istniała możliwość wybrania np. jednej części "Trylogii" Sienkiewicza, teraz na stałe jako obowiązkowy został wpisany "Potop". Skutek? Nauczyciel, który wcześniej mógł nieco modelować spis lektur omawianych wraz z uczniami, dopasowując go do ich potrzeb czy możliwości, teraz będzie zobowiązany do zajęcia się kanonem literatury polskiej. Wątpliwym zresztą kanonem.

Usunięci

W nowym spisie nie pojawiają się nazwiska wielu wybitnych polskich pisarzy. Pozbyto się na przykład Witolda Gombrowicza, autora "Ferdydurke", "Trans-Atlantyku", "Pornografii" i kapitalnych "Dzienników". Nie ma też Stanisława Ignacego Witkiewicza – Witkacego, jednego z najwybitniejszych przecież pisarzy okresu dwudziestolecia międzywojennego. Gdzieś zapodział się Gustaw Herling-Grudziński, którego książki, dosłownie zaczytywane, krążyły przez całe lata w drugim obiegu. Znacznie ograniczono obecność na liście takich pisarzy, jak Słowacki czy Krasiński – teraz będzie się czytało tylko wybrane sceny z "Kordiana" lub "Nie-Boskiej komedii". Cięcia ominęły natomiast Mickiewicza. Lepsze miejsce zyskał Sienkiewicz (teraz w spisie widnieją aż cztery pozycje jego autorstwa – "Krzyżacy", "Quo vadis", "Potop" i "W pustyni i w puszczy"), urastając do rangi najwybitniejszego polskiego pisarza. Wycięto też wielkich mistrzów europejskich – Dostojewskiego, Goethego, Kafkę czy Camusa. W oczach tajemniczych autorów nowej listy nie znalazł też uznania Joseph Conrad. Trudno dojść, skąd taki właśnie wybór. Odpowiedź, która się nasuwa, jest natomiast zbyt przerażająca, żeby przyjąć ją bez oporu.
Cel?

Roman Giertych zaprzecza, jakoby sam miał wpływ na kształtowanie listy. Tłumaczy, że układało ją grono ekspertów – nauczycieli z całej Polski, z długim stażem w uczeniu języka polskiego, którzy najlepiej znają zarówno szkolne realia, jak i reakcje uczniów na poszczególnych pisarzy. Mamy jednak do czynienia ze zjawiskiem zadziwiającym – na nowej liście lektur mimo tak wielu cięć znalazło się miejsce choćby dla Jana Dobraczyńskiego, którego powieści jeszcze nigdy nie widniały na żadnej liście lektur.

- To wcale nie jest wybitny pisarz, to jakiś drugorzędny twórca – zżyma się Beata Niedźwiedź, nauczycielka w jednym z krakowskich gimnazjów. – Przecież jeżeli tłumaczy mi się, że nie ma miejsca na takich twórców, jak Dostojewski, to jak ja mam rozumieć wprowadzanie kogoś takiego jak Dobraczyński?

- To bardzo proste – odpowiada Stanisław Macut, emerytowany nauczyciel, który pamięta jeszcze edukację w ciemnych latach komunizmu, choć zdążył posmakować też gimnazjum po reformie edukacji. – Dobraczyński bardzo dokładnie pasuje do światopoglądu, jaki prezentuje pan Giertych. Podobnie jak inni proponowani pisarze. Wyrzucono natomiast wszystkich tych, którzy w jakiś sposób nie pasowali do wizji świata przedstawianej przez LPR.

Cenzura

To jest właśnie owo przerażające wytłumaczenie, które samo ciśnie się na usta. A także związek z hasłami LPR. Dostojewski mimo swego geniuszu nienawidził Polaków, Goethe – był Niemcem, Conrad mimo iż pochodził z Polski, tworzył po angielsku, Gombrowicz bezlitośnie krytykował "polactwo", a Witkacy ze swoimi przygodami z różnymi używkami nie może przecież stanowić dobrego przykładu dla młodzieży. Bo trudno znaleźć inne wytłumaczenie. Nie są to ograniczenia czasowe, bo wprowadza się do szkolnego kanonu cztery pozycje Sienkiewicza, w spisie lektur zostają też tak ciężkie tomy, jak część "Chłopów" Reymonta, "Nad Niemnem" Orzeszkowej czy "Lalka" Prusa. Trudno też mówić tu o konieczności unowocześnienia listy lektur – miejsce wyrzuconych lektur zajęły bowiem pozycje liczące sobie przynajmniej kilkadziesiąt lat. Najmłodsza na liście jest "Pamięć i tożsamość". I chociaż trudno nie zgodzić się z ministrem Giertychem, że Polacy powinni znać twórczość Karola Wojtyły, to wybór książki o papieżu budzi już pewne wątpliwości.

- Ta pozycja to nie jest najlepsza książka o papieżu, jaką znam. Spodziewam się, że jest to pozycja przepojona podkreślaniem polskości Wojtyły. A więc propaganda raczej niż szerzenie wartości chrześcijańskich – mówi dr Katarzyna Zechenter, która wykłada literaturę polską na londyńskim University College. – Poza tym, z całym szacunkiem do postaci Jana Pawła II, należy jednak pamiętać, że nie wszyscy w Polsce są katolikami, chociaż taki pogląd władza chciałaby forsować. Więc czy owi nie-katolicy też muszą zgłębiać filozofię katolicką? Czy to będzie dla nich dobre? Czy będą tego chcieli?

Giertychowa interwencja?

Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że grupa polonistów – o ile to rzeczywiście oni układali ten spis – wybierana była nie do końca przypadkowo. Spośród kilkunastu nauczycieli języka polskiego, z którymi rozmawialiśmy, tylko jeden stwierdził, że byłby skłonny polecić uczniom do czytania powieści Dobraczyńskiego. Nikt nie zgodził się natomiast na usunięcie Gombrowicza, Witkacego czy Dostojewskiego, nawet za cenę ograniczenia obecności Sienkiewicza na spisie lektur. Kuratoria oświaty wstrzymują się od głosu w tej sprawie, nie chcą też podać informacji na temat doboru nauczycieli oddelegowanych do układania listy. Zwraca uwagę fakt, że prace nad nowym spisem lektur nie zostały umieszczone w planach prac ministerstwa na ten rok, a polonistów nowa lista zupełnie zaskoczyła. Zastanawia też zaangażowanie ministra Giertycha w obronę tej – jak podkreśla – propozycji. W wywiadzie dla radiowej Trójki podkreślał, że musiał stanąć przed wyborem – usunąć Gombrowicza czy Sienkiewicza – i wyciął z listy tego pierwszego. Czyżby więc kilkudziesięcioosobowa grupa nauczycieli tak naprawdę okazała się dużo mniej liczna? Czyżby nowa lista lektur rzeczywiście powstała w ramach kolejnego etapu o nową, lepszą Polskę?
 
W imię jednolitości

- To zupełnie oczywiste, chodzi po prostu o ocenzurowanie listy lektur i pozostawienie na niej tylko literatury obyczajnej – mówi Mariusz Kaczmarski, polonista i dyrektor liceum ogólnokształcącego w Kluczborku, w woj. opolskim. – Tylko że człowiek, który wyjdzie ze szkoły z przeczytanymi tylko takimi książkami, będzie kaleką intelektualnym. Bo porządne, dobre książki usunięto, wprowadzając na ich miejsce proste czytadła, takie jak książki Dobraczyńskiego, do tego wszystkie promujące jeden światopogląd.

Dr Katarzyna Zechenter dodaje:

- To zatrważające, zabiera się młodym ludziom to, co zmusza do myślenia i rozwija, a proponuje się na to miejsce papkę. Do tego jeszcze rządzący starają się ujednolicić przedstawiane wartości, wszystko będzie teraz takie polsko-katolickie. Obawiam się jednak, że to niewiele będzie miało wspólnego z katolicyzmem myślącym. To po prostu tylko fragment całej, wielkiej walki o zmianę mentalności Polaków. Zmianę taką, która ułatwi rządzenie ludziom pokroju Giertycha.

Ludzie powinni myśleć...

Uczniowie jeszcze nie zdążyli zareagować na propozycję zmian w ich lekturach. Sami tłumaczą, że zmiany są im potrzebne – ale zmiany ilościowe, a nie jakościowe.

- Po prostu program jest przeładowany, nie jest możliwe zdążenie ze wszystkim. Ale z drugiej strony, im bardziej różnorodna będzie literatura omawiana na lekcjach, tym lepiej – tłumaczy Ola, licealistka z Katowic.

Na zmiany nie zareagowali też jeszcze rodzice. Powodują one natomiast wzburzenie wśród studentów polonistyki, którzy w końcu w przyszłości będą nauczycielami języka polskiego.

- Ja nie chcę wychowywać idiotów. Ludzie powinni myśleć, a literatura akurat bardzo dobrze nadaje się do uczenia myślenia. Ale nie każda literatura, nie taka, jaką proponuje Giertych – mówi Edyta, studentka V roku polonistyki z Krakowa.

Miesiąc

Nowa lista lektur ma zacząć obowiązywać we wszystkich szkołach w Polsce już od września. Najbliższy miesiąc to czas na zgłaszanie do MEN rozmaitych uwag dotyczących listy. Minister Giertych tłumaczy, że dokładnie tak w jego zamierzeniach miało to wyglądać, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie reakcja "Gazety Wyborczej" nie dowiedzielibyśmy się o planach ministerstwa przed początkiem roku szkolnego. A cenzura wobec takich pisarzy jak Gombrowicz czy Witkacy, przemknęłaby niezauważona. Cenzura brutalna, bardzo przypominająca coś, co znamy już z historii...
 
 
strony: [ 1 ][ 2 ] - - [ 43 ][ 44 ][ 45 ] - - [ 241 ][ 242 ]