Forum OSKKO - wątek

TEMAT: kto to jest sekretarz szkoły? kim jest sekretarka?
strony: [ 1 ][ 2 ]
Gaba15-11-2004 18:37:38   [#01]

- kto czyta, ten wie, że mam tzw. "myślenice" w swojej pracy - kogo chcę mieć na tym kluczowym stanowisku, kogo potrzebuję, kto tam jest i dlaczego?

jaki wzór sekretarza widzę dla naszje szkoły -

Przestudiowałam dokumenty podesłane przez Rycha, związane z tym stanowiskiem przepisy... - cienko to widzę, obecne przepisy przewiduję jedynie osobę z maturą. To zdecowanie za mało.

- oczywiście widzę luki w moim wyobrażeniu, a także naiwności, ale - ale!

- jakie mamy oczekiwania wobec sekretarza szkoły? kim jest? jakie umiejętności winien mieć... - kogo nam potrzeba na tym kluczowym dla życia szkoły stanowisku... co ma zrobić ta osoba?

- czy sekretarz szkoły (nie sekretarka), to nie powinna być aby osobą po studiach, dlaczego nie podnosić standardów wymagań, język obcy by się przydał (Sokratesy różne to nie rzadkość...) - czy jakość pracy administracyjnej/obsługi ludzi nie podnosi wraz z umiejętnościami... tej osoby... tylu świetnych bezrobotnych absolwentów, piszących biegle na komputerze, kreatywnych... jezyków trochę i ulgi nam dyrektorm, gdybysmy mieli asystenta w osobie sekretarza.

- dlaczego stawiać tylko wymagania wobec nauczyciela - a to winna być osoba, która ma być asystentem, no prawie całej szkoły... - serce, duch, kreatywność, dobroć, pisanie, opiekowanie, odbieranie telefonów... - mądre, dobre, reprezentowanie interesów placówki... znajomość programów... a... nawet ładnie ubrana.

- myślę sobie o dzisiejszych wymaganiach na to stanowisko - jedynie matura, a co to jest. To jest nic - wobec ogromnych potrzeb nauczycieli, rodziców, dzieci i - dyra.

- osoba po maturze - to raczej nie bywa partnerem do pracy dla grona... choć oczywiście są wyjątki. Taka jedna z nas, swoja osoba - partner, specjalista najwyższej klasy... doradca.

Rycho15-11-2004 19:10:13   [#02]

Gaba

obecne przepisy nie przewidują jedynie osoby z maturą na stanowisku sekretarza szkoły, ale określają minimalny poziom wykształcenia potrzebny do tego, by to stanowisko zajmować.
 
Nic nie stoi na przeszkodzie by zatrudniać na tym stanowisku ludzi z wyższym wykształceniem. Podobnie jak na stanowisku nauczyciela dopuszczalne jest by nie miał on wyższego wykształcenia (tu co prawda sprawa jest trochę odwrócona, ale tak jest).
 
Jeśli uważasz, że osoba z wyższym wykształceniem jest Ci niezbędna, to taką zatrudnij.
 
Oczywiście masz rację - serce, duch, kreatywność, dobroć, pisanie, opiekowanie, odbieranie telefonów... - mądre, dobre, reprezentowanie interesów placówki... znajomość programów... a... nawet ładnie ubrana, to cechy niewątpliwie porządane od osoby pracującej na stanowsiku sekretarza szkoły. Czy jednak te cechy przypisane są wyłacznie osobom z wyższym wykształceniem?
 
Idąc za Twoim rozumowaniem - osoba bez wyższego wykształcenia pracująca na stanowisku nauczyciela tez ma nie byc partnerem do pracy dla reszty grona?
 
To samo można odnieść do rodziców, którzy nie ukończyli żadnych studiów?
 
Moim zdaniem chyba to jednak nie to. Uważam, że tu "pies pogrzebany" jest w człowieku i jego podejściu do tego co i jak ma robić w miejscu gdzie jest zatrudniony.
 
Moim zdaniem z zakresem zadań jakie trzeba wykonywać na stanowisku sekretarza szkoły doskonale może poradzić sobie osoba z maturą. Pod warunkiem, że będzie swje obowiązki wykonywać rzetelnie, profesjonalnie, wkładając w swoją pracę serce, zaangażowanie, utożsamiając się ze "swoją firmą". Powinna tez ta osoba doskonalić swoje umiejętności w tym co robi, a dyrektor powinien jej to umożliwiać.
 
Moim zdaniem osoba z wyższym wykształceniem może być równiez taka, jak opisałaś swoją dotychczasową panią sekretarz.
 
Co do znajomości języków obcych. Dziś rzeczywiście ta umiejętność jest bardzo ważna i potrzebna. Nie mniej jednak przypomnij sobie jaki rwetes się podniósł tu na forum, gdy tą umiejętność (nie obowiązkową) umieszczono jako jedno z wymagań na stopień nauczyciela dyplomowanego. A jeśli tą umiejętność przypisać poziomowi wykształcenia, to znam (i Ty pewnie też) wiele osób z maturą obrze znających język obcy oraz wiele osób z wyższym wykształcenie, którzy tą umiejętność mają, hmm.. taką sobie.
AnJa15-11-2004 19:24:10   [#03]
Chciałem napisać, ale mnie Rycho wyprzedził:-)
Gaba15-11-2004 20:03:16   [#04]

mam na szczęśćie to szczęście się z Wami nie zgadzać - matura to jest nic i jako nic dla mnie niczym pozostanie. Pani z maturą nie jest dla mnie osobą do pracy.

- wspólpraca

- komputer

- umiejęrnośc uczenia się/kreatywność

- zarządzanie...

 

bardzo, by mi się przydała partnerka a nie posiadaczka matury.

 

;-)

 

Gdybym mogła zatrudnić/zatrudniać to zatrudniłabym - ale to stanowisko generuje poprzez przepisy prawne jedynie posiadacza matury - nawet nie absolwenta kierunkowego (o, zgrozo!!!) studium. Znam więcej mądrych po studiach niż po maturze - dziś na szczęście matura jest niczym - i... chętnie zatrudniłabym osobę z przygotowaniem pełnym administracyjnym do to tej pracy.

Jak widzę - stworzę kolejny kierunek - administracja szkolna, asystentka dyrektora szkoły. Ładny zawód... warto pomysleć...

 

;-)

kossa15-11-2004 21:01:32   [#05]
A w listopadowym "Dyrektorze szkoły" też o sekretarkach - trochę z przymrużeniem oka.
iwonka15-11-2004 21:12:59   [#06]
a ja myślę...
szkoda, że "dziś matura jest niczym"
a skoro jest niczym, to po co w ogóle jest?...
Rycho15-11-2004 21:15:28   [#07]
nie musisz. Nie musisz tworzyć takiego kierunku, nasz szacowny uniwersytet już to zrobił. :-)
 
Absolwent specjalności zarządzanie w oświacie nabywa wiedzę i umiejętności menedżera pracującego w administracji instytucji edukacyjnych. Studia te pełnią jednocześnie potrójną funkcję: pozwalają poszerzyć wiedze na temat zaawansowanych metod technik zarządzania, wprowadzają przyszłych zarządzających w sektorze publicznym do funkcjonowania realiach Unii Europejskiej.
 
to wyciąg z oferty studiów UJ.
 
I żeby sprawa była jasna. Też jestem za tym, by w szkołach, w tym na stanowisku sekretarza szkoły pracowali ludzie o najwyższych kwalifikacjach.
 
I masz rację - sama matura jest niczym, tak jak niczym są same studia. Bo nie kto inny, tylko Ty często tu nam piszesz o różnych wyczynach ludzi z wyższym wykształceniem.
 
próbuję Ci tu powiedzieć, że widzę pewną różnicę pomiędzy samym wykształceniem a spsosobem wykonywania zadań na jakimś stanowisku. Bo to zależy nie tylko od wykształcenia, ale od czegoś jeszcze...
 
Drażni mnie traktowanie ludzi za gorszych tylko dlatego, ze mają niższe wykształcenie. Tu kłania sie często spotykana, nie wiedzieć czemu wśród nauczycieli, postawa traktowania pracowników administarcji i obsługi jako czegoś gorszego, ludzi drugiej kategorii, "służby" dla "jasniepaństawa".
 
A wracając do Twojej "starej" pani sekretarz. Pewnie jest to (tak przynjamnie należy sądzić z Twojego opisu) ze znacznym stażem pracy w szkole. I ileś lat temu była pewnie osobą z wystarczającymi kwalifikacjami do tego, by to stanowisko zajmować. Nie mam prawa, nie znając jej oceniać jakości jej pracy. Ale jedno co wiem, to to, że pewnie nie jest aż tak zła, by można ją było wywalić z roboty. Bo gdyby tak było, to byś ją wywaliła. Mam wrażenie, że to co tu piszesz o tym, jest po to, by uspokić Twoje sumienie. Mogę się zgodzić, że osoba ta teraz już może nie jest w stanie sprostać w pełni Twoim wymaganiom. Ale na to też są różne sposoby.
beera15-11-2004 21:31:39   [#08]

hm...

mam szczęście zgadzać się z Rychem i anją

Zgadzać się w kwestiachach zasadniczych- pracownika do pracy na stanowisku sekretarki nie eliminuje brak studiów wyższych, a brak pewnych- dużo ważniejszych cech osobowosci.

Współpraca, komputer,kreatywność, zarządzanie- to cechy łączone - cechy nabyte i cechy wrodzone przeplatają się tu. Niektore z nich od studiów niezależne przeciez są.

Popieram jednak pomysł, by sekretarki chciały studia skończyć- na pewno pomogloby to w pracy w szkole - choć jestem przekonana, ze są takie, co dyrektorów ( niejednego) zagną i okręcą wokół swego paluszka kilka razy

Jednak Gabo- napiszę szczerze- ok?
osoba po maturze - to raczej nie bywa partnerem do pracy dla grona...
nie zgadzam się z tą tezą. Powiem nawet tak- czasem rzeczywiście tak jest ale z tego względu, że w kwestaich administracyjnych przewyższają n-li z natury bałaganiarzy i nietrzymaczy terminów;-) Moja sekretarka, ktora musi robić WSZYSTKO wie na temat prawa oświatowego, obowiązku szkolnego itp tyle, że n-le często rzeczywiście nie sa dla niej partnerami...

Partenrem dla pracy grona sa osoby różne- sprzątaczki, woźni, rodzice... zakładanie, że grono czymś lepszym jest- nie przemawia do mnie

Nie zgadzam się z ta teza- ale nie wysuwam też przeciwniej, bowiem obie tezy skrajne brzmialyby tak samo przykro i niesprawiedliwie...

a zdanie:
Pani z maturą nie jest dla mnie osobą do pracy.

Znam masę ludzi po studiach i masę ludzi bez studiów. Poza poziomem wyksztalcenia wiele ich rózni równie ważnych rzeczy- chęć do nauki, kreatywnośc, otwartość na nowe rozwiązania, itp...

nie wiem, ale jakoś nieprzyjemnie się to wszystko czyta

Nie tezy

a argumantację...

beera15-11-2004 21:33:43   [#09]

ojej

nie odświezyłam rycha
Uśka15-11-2004 21:44:01   [#10]
asiu mam podobne do Twojego zdanie :)
Maelka15-11-2004 21:48:19   [#11]

Asiu?

Rychu wyglądał całkiem swieżo...

;-)

beera15-11-2004 21:53:22   [#12]

pozory

;-))))))))))))))))))))
Marek Pleśniar15-11-2004 22:52:05   [#13]

kim jest dyrektor, kim jest dyrektorka...

zawsze mnie omijają dyskusję jak pracuję. Precz z pracą;-)

Gabo...

Jestem zwolennikiem jak najwyżej wykształconych sekretarek. Ale co tu kryc, sposób mówienia o Twoich pracownikach każe mi zamiast się skupić na zagadnieniu - szukać w tym co piszesz odpowiedzi na tytułowe pytanie "kim jest sekretarka".

I jak bym nie czytał wychodzi z Twej wypowiedzi - że dla Ciebie - nikim.

No i mam kurcze problem z wróceniem do innych aspektów zagadnienia wtedy. No bo nie wiem. Jak bym nie zrobił studiów - to tez bym był dlaCię nikim? Tzn żadnym partnerem?

Sorry - ale takie mi się osobiste spostrzeżenia cisnęły - no i się wywaliły na wierzch. Zwłaszcza że wiem, no wiem to co będę krył.. że sporo jest takich dyrektorów którzy dla swych sekretarek nie są partnerami w kierowaniu szkołą. Bez nich by zginęli. My się zmieniamy - a one są. I to jedyna zarządcza ciągłość szkoły;-) (zwłaszcza w dobie kadencyjności, gdzie co dyrektor to nowe pomysły)

A kierunek studiów "sekretarkowy" bardzo mi się podoba.

Magosia15-11-2004 23:22:06   [#14]

Wychowuję sobie następcę

moja Pani Sekretarka, to tak naprawdę Pani Referent.

Jest magistrem organizacji i zarządzania, jak mam wątpliwość prawną to najpierw z nią konsultuję, jest świetna w komputerowych różnościach (każdy program rozkłada- sama).

Jak są goście - to robi kawę i podaje z gracją, jak jesteśmy same- to sobie nawzajem proponujemy, która wcześniej ma ochotę.

Cenię ją za profesjonalizm, kompetencję, asertywność, elegancję.

Słabości i wady- ma jak każdy z nas. Docieramy się cały czas.

Nigdy nie pomyślałam o Niej - dobra, bo magister...

A ten następca z tytułu - bo tak sobie żartuję, że dyrektorem nie musi być pedagog, więc, gdyby co, to wymagane kwalifikacje i sporo wiedzy - ma i może startować w konkursie.

A narazie staram się, żeby stanowisko referenta zamienić na sekretarza- to wyższa grupa.

Gaba16-11-2004 01:06:29   [#15]

osoba z maturą... - skrót myślowy - nie przywiązywać się za bardzo do skrótu. Chyba bardziej trzeba popatrzeć - na generalne przygotowanie po maturze. Referenta kadrowo-finansowego do szkoły poszukiwałam

: opisałam w ogłoszeniu wymagania, przyszło 35 osób, tylko jedna umiała to, co chcieliśmy. Tak oto ludzie po różnego typu szkołach są przygotowani. Żadna z tych osób nie miała tylko matury.

To, że są osoby, które z siebie potrafią wiele, ależ... oczywiście. Można być prezydentem i nie mieć matury, nawet zawodówki nie skończyć tylko szkołę przysposabiającą do pracy w rolnictwie a być prezydentem.

To jest zawsze możliwe, naturszczyki się mocno trzymają po radach nadzorczych - rewelacyjne nawet pieniądze robią. Olbrychski nie ma teatralki skończonej. Nie dyskutujmy o marginesie i kompleksach. Ostro trzymac trzeba kurs na wyszktałcenie formalne.

osoba wychowana przez dyrektora - zawsze można... (ale mnie to drażni i to coraz mocniej, to wszechobecne wychowywanie fachowców, robienie na kilkunastu etatach, by nauczycć fachowca pracy. Koleżanka po sąsiedzku właśnie przerabia zmianę sekretarki i wychowywanie sekretarki w szkole i jest chora z owego wychowywania, ja na etacie sekretarza pracuję 4 rok i mam dość, skończyłam tylko studium sekretarskie - pracę w biurze/kancelarii mam w jednym palcu).

Asiu, to o nauczycielach bałaganiarzach jest prawdziwe - nie powtarzaj przy mnie, bo mnie aż mdli. Tak - dobra sekretarka, marzenie. Odeprze i niektórych kulturalnie pogoni. Jestem przekonana, że więcej niż matura zdecydowanie pomaga w kontaktach. Mam szacunek do głęboki wykształcenia - przypadki chamów profesorów, a nawet idiotów merytorycznych, np. z języka polskiego znam, znam pana, ktory zrzynał prace swoich studentów z dydaktyki orotografii - sprawa jest koszmarna... - rzecz nie polega na pisaniu kogo znamy głupiego i głupszego, bo to jest jasne, że zawsze ktos się wyłamie, kto pewien uproszczony obraz zburzy.

I - wiem jakiej mi trzeba - ale to zupełnie inna para kaloszy.

Ja dziwię się głośno, że na tak strategiczne stanowisko dowodzeniowe - przewidziana jest tylko matura. Wyrażam tu swoje zdziwienie. Ubolewanie. Wyrażam także krytykę bardzo niskiego przewidzianego na to stanowisko wykształcenia, niskiego w mojej opinii, za niskiego także w mojej opinii. Zgadzam się także z Wami w sprawie takiej, ze mozna sobie postawic wymagania najwyższe i taką osobę zatrudnić. Myślę, że kiedy przyjdą zmiany u mnie - będę miała wykrystalizowane oczekiwania. (byle bym nie musiała juz tak wychowywac i pracować więcej na stanowisku sekretarza)

Ktoś wyraża smutek, że tak tu maturę spostponowałam - taka jej dziś tej naszej matury ważność wynika z innego dziś, a kiedyś podejścia. Dziś matura jest niczym (skrót myślowy) - a na pewno nie wykształceniem zapewniającym pracę (takiego podejścia już nie ma), myślenie po procesie bolońskim jest inne o maturze. W dodatku przy takiej scholaryzacji, przy wielu studiujących, przy bezrobociu wśród młodzieży...

Marzą mi się studia asystenckie - o innym planie niż te ujotowskie, bardziej administracja, moja referentka ma dość dobry licencjat administracyjny zrobiony, ale profil jest ogólny, nie szkolny.

Nie matura, lecz chęć szczera... - wierzę, że wiedza praktyczna, doświadczenie zawodowe wielu pań sekretarek jest ogromne.

Ale studiów im trzeba, co do tego jestem przekonana. Dają pewien szlif, rozbudzają wielu ludziom... a że niektórym nie pomogą - nie porzerobią w aniołów  zjadaczy chleba - to oczywiste.

Wielu dyrektorom studia z zarządzania także nic nien dały.

danusik16-11-2004 08:52:07   [#16]
Gaba nie piszę do Ciebie, ponieważ nie jestem dla Ciebie partnerem do dyskusji i do pracy( dla mojego Grona i wszystkich moich dotychczasowych  Dyrektorów jestem -piszę dużą literą z tego względu, że czytając Twoje wypowiedzi jestem szczęśliwa, że trafiłam do takiej szkoły i pracuję z takimi ludźmi). Dziękuję wszystkim , którzy stanęli w naszej obronie. W swoich wypowiedziach sama sobie zaprzeczasz, ale Ty jesteś po studiach to Tobie wolno. A co do zarzadzania w oswiacie, to chyba nie bardzo znasz program studiów. Uważam, że jeżeli ktoś skończy te studia to dają mu pełne przygotowanie do pracy na stanowisku asystenta, tylko ludzie, którzy studiują ten kierunek nie chcą pracować w szkolnictwie. Ja akurat miałam okazję zapoznać się z programem i znam ludzi, którzy tam wykładają ponieważ w mojej szkole odbywały się praktyki. Żeby nie było niejasności ja też jestem za tym, aby sekretarki, a raczej sekretarze podnosili swoje kwalifikacje. Niestety nauczyciele moga liczyć na dofinansowania ze strony OP my niestety nie.
AnJa16-11-2004 09:06:06   [#17]
Danusik - troche mniej emocji:-)

W ostatnich dniach leci w tv taka kipska bardzo reklama z Rynkowskim, kawą i tym tekściarzem z "Idola". Kończy się tekstem o Rynkowskim: Ten typ tak ma.

Gaba tak ma.

A wredna to faktycznie jest - mnie to nawet co jakiś czas chce lutnąć.
emeryt16-11-2004 09:20:02   [#18]

moja żona była sekretarką w szkole.....

I miała przełożonego.....dyrektorkę....i wiele lat doświadczenia ( i tylko maturę).

Przy próbie okiełznania bałaganiarzy nauczycieli i próby podjęcia współpracy w tej sprawie z Panią Dyrektorką usłyszała krótko:

Pani nie jest dla nas partnerem - Pani jest tylko sekretarką !

Myślałem, że taka Pani Dyrektor to jakiś unikat - a tu patrzcie - Gaba chyba też.

Gaba16-11-2004 09:22:35   [#19]

Danusiu, zapraszam - nie muszę czekać na mój organ prowadzący, ja po prostu pieniądze mam na szkolenia, ja się na organ nie oglądam, bo byłabym jedną z pięknych legend mojego miasta, także dla p. sekretarki czy sekretarza u mnie są pieniądze.

Jedna z moich znajomych zafundowała studia skretarzowi na Akademii Ekonomicznej. Uważam to za świetne pociągnięcie.

Matura to zdecydowanie za mało w nowoczesnej szkole, choć może to obrażać poczucie własnej wartości, przepraszam. SN teraz obraża wielu nauczycieli, którzy sie dowiedzieli, że to mało. Wierzę - powtarzam - wierzę, że wiele sekretarek stoi na wypracowanych umiejętnościach i szkoły żyją dzięki nim. Tak jest. To napisałam wyraźnie.

Byłam jednak w wielu szkołach, kontaktowałam się z wieloma sekretarzami i. I postawiłam kropkę, nie potrafią nawet włączyć faksu, by nie rzec o innych sprawach. 

Napisałam też Danusiu o potrzebach i moich poszukiwaniach. To, co napisałam potraktuj humorystycznie - sama piszę dość szybko (kiedys było to 200 znaków) i gdybym miała czas na poprawianie wszystkich błędów mojej pani, formatowania pól, adresowania, pogrubiania - w mojej szkole nic by nie było, opracowanie korespondencji przynoszonej do szkoły przeze mnie zajmuje pani ok. 3 godzin. Gumka, mazak, ołówek.

A jest w szkole wszytsko - dokumenty przerobione, pościągane, napisane. Pani ta nie skalała się napisaniem ani jednej strony, bo tego nie umie. Na maturze tego nie uczyli. Mogli nauczyć w studium.

Zazdroszczę więc Dyrektorom takiej Danusi. Ja mam bardzo sympatyczną, dobrą jako człowieka mistrzynię sweterków, sałatek i ciocię, babcię i... - resztę roboty... wykonuję sama. Ostatnio dała sie okraść jak dziecko. Myślę, że mnie rozumiesz. Popatrz przez pryzmat swojej pracy na potrzeby swoich szefów.

Ważną rzecz dla mnie napisał Rysiek - może masz sekretarkę starej daty Gaba... myślę, że tu jest pies pogrzebany. Starej daty - to nie znaczy, że starą, można być osobą w wieku średnim, co dobrze robi na wizerunek takiej instytucji jak szkoła, abyć ze wszystkim na bieżąco.

Dwa razy np. dawałam rozporządzenie o dokumentacji do pustudiowania, a ona i tak zrobiła po swojemu, bo się nie zgadza, ile pism wydanych na buzię, ile bzdur, wywiadów udzielonych ludziom anonimowym... a potem, ojej, nie wiedziałam, chciałam dobrze... płacz.

Danusiu, zapraszam, może się zwolni miejsce kiedyś, powiedzieli mi po kontroli, że mam najwyższe stawki w mieście, więc może warto?

I nie gniewaj się - bo to jest problem - Sekretarka w szkole: marzenia - mity - rzeczysitość i gorąca potrzeba poprawy jakości własnej pracy.

Dużo mi pomogłaś. Dziękuję.

Magosia16-11-2004 09:25:53   [#20]

Kochani forumowicze

więcej sympatii, czytania za zrozumieniem i akceptacji -siebie i swoich wymagań.

"Nie zagryzajmy się wzajemnie" (cytat z Różewicza)- jesteśmy w zdecydowanrej większści profesjonalistami- to zobowiązuje.

Dobrego dnia życzę i biorę się za robotę(po porannym przeglądzie forumowym).

:-)

agabu16-11-2004 09:35:16   [#21]

A ja mam przyjemność

kilkunastoletniej współpracy z panią Sekretarz szkoły. Jest wspaniała. Kompetentna, zorganizowana i niezwykle uprzejma dla interesantów. Prowadzi sekretariat uczniowski, sprawy kadrowe, kasę szkolną. Jest moją prawą ręką i partnerem w wielu sprawach. Nie wyobrażam sobie swojej pracy bez jej pomocy. Nie mam zastępcy. Jego obowiązki spełnia, oczywiście nie w zakresie nadzoru pedagogicznego, Pani Sekretarz. Sekretarki nie mam i nigdy nie miałam. Nie przeszkadza mi poziom wykształcenia Pani Sekretarz. Bardzo wysoko cenię jej kompetencje i przyjaźń.

Znam wielu niekompetentnych magistrów, wśród dyrektorów szkół też.

Helena S16-11-2004 09:41:16   [#22]

ależ to nie chodzi

o potępianie kogokolwiek!! Gaba stosuje skróty myślowe, które dotyczą idei, wizji zapotrzebowania na styl pracy, zmęczenia wynikającego z przepracowania i braku osoby, z którą chce się podzielić pracą. Tak ja ją zrozumiałam. A nie żeby zaraz barykady stawiać i jedni za maturą, drudzy - przeciwko. Nie dzielmy się zaraz na orędowników i obrońców!
danusik16-11-2004 09:43:04   [#23]
Ja nie mówię o pieniadzach na szkolenia bo te u mnie w szkole też są, tylko o dofinansowaniu studiów. Szkolenia, które są organizowane dla sekretarzy nic nowego nie wnoszą. Więcej dowiaduję z forum oraz dyskutując z koleżankami sekretarkami niż na szkoleniach. Za propozycje pracy Gabo dziękuję, ale pozostanę przy swojej szkole i przy swojej Pani Dyrektor.
Pozdrawiam wszystkie koleżanki sekretarki.
amrek16-11-2004 09:49:06   [#24]

a mnie co innego zafascynowało...gabo

osoba z maturą... - skrót myślowy - nie przywiązywać się za bardzo do skrótu. (#15)

hm, jak na skróty...to dość długo trza leźć do tego niczego...

1 rok nauczania w zerówce

3 lata nauczania zintegrowanego

3 lata szkoły podstawowej

3 lata gimnazjum

3 lata liceum

dają w efekcie


nic  ?

czy to epitafium dla polskiej oświaty, gabo;-)?

Czy cel kształcenia przez trzynaście lat sprowadza się  (jeśli chodzi o przydatność zawodową człowieka we współczesnym świecie) do nauczenia go niczego? 

czyli edukacji kogoś, kto jeśli nie podejmie dalszej nauki - nie jest partnerem?

zapachniało segregacją;-), slumsem i niepotrzebnością...Jałowością edukacji też.

Mój dziadek po c.k.gimnazjum w zaborze austriackim - oprócz rozległej i gruntownej wiedzy o ówczesnym świecie - płynnie, w mowie, posługiwał się starożytną greką i łaciną.

Dalszą naukę podjął nie po to, żeby przestać mieć nic (bo z posiadanym nicem już wiele mógł w społeczności zdziałać) lecz po to, by robić to, co lubi. Studia zatem służyły pracy farmaceuty, a nie temu, żeby wreszcie mieć coś i robić coś, a nie nic.

To może w takim razie to kwestia nie matury i dyplomu, jako tego, co daje dopiero cenzus partnerstwa, lecz tego,

czego i jak uczy się dziś w szkole? Skoro jeden z nauczycieli wynik kilkunastoletniej edukacji ocenia jako nic na stanowisku, które przecież nie jest aż tak znowu wygórowanym miejscem społecznym?

PS.  #22 Nie dzielmy się zaraz na orędowników i obrońców!

Z tych postów gaby, nawet na skróty, wynika jakiś rodzaj myślowej rzeczywistości - dość zaskakującej, lecz coraz powszechniejszej Niekoniecznie dotyczą gaby. Nie przypuszczam, by ona jedna tak patrzyła na kwalifikacje do ogólniej bycia inteligentnie pożytecznym i profesjonalnym w dzisiejszym świecie...

Dla mnie to nie podział orędowników i obrońców...tylko informacja o tym, jak się dzieje wokół...i tkwiące w niej pytanie: czy tak ma się dziać...

świetlistego dnia all

Ag

Uśka16-11-2004 17:26:06   [#25]

AnJa

"mnie to nawet co jakiś czas chce lutnąć" ale jednak nie lutnęła :)))))

To nie jest źle :)))

Gaba16-11-2004 18:13:13   [#26]

Amrek, przydatność zawodowa (tylko zawodowa) osoby z maturą jest... no jest... no, co tu mam napisać, kiedy jednoznacznie mówią to wszystkie badania? Czy mam mówić nieprawdę, by było poprawne politycznie...

Wierzę, że ci pachnie, wielu pachnie. Ja to rozumiem i bardzo szanuję te emocje, ale ambicje zawodowe wzrastają, poziom scholaryzacji, ludzie pragną być lepsi - potrzeby zawodowe pracodawców także i ich ambicje... nie zawracajmy kija Wisłą.

Asiu - takiej mi potrzeba, też mam kochaną ciocię, dobrą dla dzieci, dla mnie serdeczną, ale pogubioną w tym wszystkim, w tych cholernych komputerach, tych prawach a la Łybacka. Jest bardzo uprzejma, bardzo taktowna i jako koleżanka prima sort. Ale nie zrobi, nie wytyczy sobie zadania, nie zaplanuje, nie wykona, nie obliczy, nie powie - dyrcia termin minął.

Danusiku - mówiąc o szkoleniach - miałam na myśli studia dla sekretarki, nasz wspólny organ prowadzący nic nie powie na to, by wypracować dla solidnej dziewczyny, chętnej, otwartej pieniędzy na studia - skarb jest wart wszystkiego - przecież jednoznacznie napisałam, że znajoma dyrektorka funduje sekretarce studia i ja także to zrobię - jeżeli znajdę tę!

HelenoS, - chodzi jedynie o zakreślenie idei, zaproszenie do rozmowy - a nie o to, czym co pachnie, obrażanie się tych z maturą (moja mama nie mogła jej zrobić, bo tak wyszło)...

a jednak przypuszczaj - jestem koszmarnie anglosaska i protestancka (skróty myślowe): -

"Nie przypuszczam, by ona jedna tak patrzyła na kwalifikacje do ogólniej bycia inteligentnie pożytecznym i profesjonalnym w dzisiejszym świecie..."

- dziękuję, dużo skorzystałam! Upewniłam się. Dziękuje tez za liczne mejle.

 

dyrektorka (nie śmiem nawet podpisać się pani, bo jaka tam ze mnie pani, ale to już moja prababka załatwiała lepiej) ;-)

violka16-11-2004 18:21:56   [#27]

miałam się nie odzywać, ale...

znam Gabę- kobieta wulkan - w realu - na forum więc stosuje skróty myślowe, które nie dla wszystkich są zrozumiałe

ja to rozumiem jako brak zgody na gapowatość sekretarki, na robienie za nią roboty (sama mam taką) - pewnie wykształcenie pomaga, chociaż nie każdemu , ale z pewnością nie szkodzi

dla mnie moja matura to nie jest nic, ale nie wyobrażam sobie żebym w tym wieku ... nadal była na poziomie matury 

a nie wszystko da się rozwiązać doświadczeniem i samokształceniem  - chociaż w ten właśnie sposób opanowałam komputer i forum :-))

kretyńsko się czuję słysząc komentarz "za co im dają te magistry?" - a rzecz się miała następująco:

pani z dziećmi przyszła do szatni, wyjąć z boksu tablicę na wystawę prac dzieci - jednym bokiem, drugim, przodem, tyłem - nie mieści się w drzwiach (woźna stoi i patrzy zastanawiąc się za co im ....)

wreszcie pani kapituluje i pyta woźnej jak oni tę tablicę tu wnieśli przez te drzwi, bo ona nie może się zmieścić (a wystarczyło przechylić i skosem)

to tyle na temat kwalifikacji formalnych i faktycznych kompetencji ;-))))

violka16-11-2004 18:27:22   [#28]

tylko nie pytajcie mnie o wiek !

Gaba, pozdrowionka

Jolanta Szuchta16-11-2004 18:31:29   [#29]

Co było dla mnie

 oczywiste i do okazania

to tyle na temat kwalifikacji formalnych i faktycznych kompetencji ;-))))

I co z tego że niektórzy maja stertę świadectw ukończenia róznych tam...skoro nie potrafia do 3 zliczyć.

amrek16-11-2004 19:13:13   [#30]

tylko?

#26: przydatność zawodowa (tylko zawodowa) osoby z maturą jest... no jest... no, co tu mam napisać, kiedy jednoznacznie mówią to wszystkie badania? Czy mam mówić nieprawdę, by było poprawne politycznie...

Ale właśnie nie, zupełnie nie. Mówić, mówić prawdę, pani dyrektor :-), choćby i niepoprawną politycznie.

Chodzi o to, że jeśli cała prawda o przydatności zawodowej osoby z maturą da się zamknąć w no, co tu mam napisać, kiedy jednoznacznie mówią to wszystkie badania  [że jest znikoma, rozumiem] , to chyba trzynastoletni cykl nauczania w takim kształcie, w jakim obowiązuje, jest ekhm...nieporozumieniem? Do tego zmierzam właśnie.

Wiem, że maturę traktuje się jako przepustkę na studia (często zresztą świadectwo realnie nią wcale nie jest, a tylko formalnie, zważywszy na faktyczny stan wiedzy, jaką daje szkoła, ale o to mniejsza w tym wątku, tu nie miejsce na biadania nad fikcją innej maści).

Ale może nie od rzeczy byłoby jednak, by program kilkunastoletniej edukacji dawał też umiejętności, choćby skromne, lecz pozwalające zarabiać i pogłębiać wiedzę jednocześnie,

zamiast przepustki do nowego, ambitniejszego świata, w którym póty, póki nie masz dyplomu, to możesz jedynie z błogosławieństwem dyplomowanych, z całą swoją wiedzą po liceum, żywą inteligencją, przy taśmie pluszakom szklane oczka przez osiem godzin wsadzać przy okazji głupiejąc? Czy takie oczekiwanie jest marzycielską bzdurą?   

tylko zawodowa...przydatność...powiadasz...

Nie jestem pewna, czy słowo "tylko" oddaje jej miejsce w życiu...To tylko inaczej pewnie oceniają ci, którzy choć przez chwilę zostali bez pracy. Gdyby z kolei spojrzeć męskim okiem, to owo tylko to pewnie z 90 % poczucia wartości, ale to na marginesie;-)

Pozdrawiam

Ag

amrek16-11-2004 19:16:46   [#31]

i tu też bywa pies pogrzebany

I co z tego że niektórzy maja stertę świadectw ukończenia różnych tam...skoro nie potrafią do 3 zliczyć

 

 

Gaba16-11-2004 19:57:00   [#32]

Amrek, ;-))))))))))))))))))))))))

zawodowa - a nie wiedza ogólna, jest naprawdę różnica pomiędzy wiedzą ogólną a uprawnieniami, tych matura nie niesie. Można zobaczyć i na to świadectwo, czego to jest świadectwo i kto ma i jakie ma kwalifikacje z tym świadectwem. Mam je przed sobą. 5.0. Nic nie piszą, bym była uprawniona do czegokolwiek. Może mam zły wzór?

Moje 12 lat... przebąblowane, ale chyba nie potrafiłabym niczego więcej z siebie wydusić. Dojrzewałam mocno po 20 roku życia.

Musiałam pracować dalej, najpierw jedne studia, z których wyleciałam nie do końca przez siebie, ale nauczyły pokory, potem studium sekretarskie, płakałam przez prawo, ryczałam na biurowość, palce bolały od godzinnych waleń w klawiaturę, prowadzenie korespondencji, oj... Potem kolejne studia i tak mi zostało, od 1995 cały czas, nie ma roku, cały czas coś robię.

Przepraszam - uczyli mnie tylko specjaliści z UE, uczyli tylko 5 lat, tylko spędziłam nad tym 2500 godzin - to może i za mało na poprawność, jestem za krótka i za prymitywna na te i takie dyskusje. Ja po prostu przyjmuję, że matura to niewiele, bo widzę, ile musiałam zrobić, by dojść do tej wiedzy i umiejętności, które mam (nie chodzi mi zupełnie o stanowisko dyrektora, bo mam do tego stosunek co najmniej dyskusyjny). W Polsce jest tylko takich jak ja 5.

-

 trzeba mieć kilka specjalności, to niesie życie - dzięki temu moje pierwsze roczniki prawie w całości ukończyły już studia. Trzymam się jako nauczyciel zwyczajnej gazety o pracę, tam widzę swoją misję i tego, co mam nauczać, umiem to wykonywać, nauczali mnie niepolscy nauczyciele, niestety, bo takich w tym kraju wtedy nie było. Interesuję się pewnymi sprawami, w tym także standardem wykształcenia (od roku 1993).

I tak dobrze by mi było mieć dziewczynę, która mnie wesprze, a nie taką, którą muszę wychowywać i jeszcze jej płacić.

Lubię ludzi samodzielnych (samodzielności można uczyć - nawet wiem jak, a parę osób z tego forum widziało), bardzo cenię takich, którzy potrafią się postawić, ale mądrze, nie lubię mędrków, bywam złośliwa, przede wszystkim wobec siebie, parę rzeczy jednak umiem, śmiem twierdzić, że z dwie nawet, nawet na dość poważnym poziomie.

Szukam też dobrego dyrektora dla mojej szkoły... Nie znasz kandydata. Natychmiast się zamienię. Mam nawet parę typów forumowych.

Amrek, chyba za daleko te rozważania, dla mnie nie trzeba. Nie warto jestem zbyt prosta na słowiańskość.

Wyobrażałam sobie tylko standard wykszkałcenia kadry w szkole - małej firmie, a tu - konserwator to krewny i pociotek dyrekcji (ile to ciekawych dyskusji przetoczyło się), nic nie umie, ale jest, do renty dorobi i woźny... kochany, choć zasypia i niedowidzi naszych procedur - oj, polska szkoło pszenno-przaśna.

Wiesz, co lubię i mam podobny wisielczy humor... lubię Dudę-Gracza i ta jego ostrość patrzenia na polski grajdoł.

Gdy kiedyś myślałam, czy nie walnąć tym wszystkim i nie pojechać do  Władywostoku (to stary formumowy dowcip), moja przyjaciółka Niemka (rodzina jej została uratowana przez Polaków spod łap zbója Korfantego, tak - tak, drogie dziadki, zbója, bo dla niej to był zbój), rzekła Du, Gabrielle, du brauchst hier bleiben  i dała mi kupę forsy, bym sobie z tymi moimi pretensjami do Europy została tu.

Więc Ty mi nie mów! Chcę być prosta, ostatni raz męczyłam się na egzaminie doktoranckim z filozofii, gdy dostałam Poppera i Heideggera (dobrze, że gadali po niemiecku)... ja nie jestem taka subtelna.

;-)

gaba

 

;-)

Janusz Pawłowski16-11-2004 21:01:22   [#33]

Ja pierdzielę!

Aleś Ty Gaba solidnie wykształcona!
Gaba16-11-2004 21:09:59   [#34]
jak cholera! prawda... aż Ty to zauważyłeś, dzięki Janusz.;-)
brema16-11-2004 21:12:32   [#35]

;-)

"Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,

Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powadna,

A w dodatku, daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - SAMOCHWAŁA!"

Adaa16-11-2004 21:13:26   [#36]

kurna..Gaba...

nie ujawniaj się tak z tym wykształceniem

znasz mądrego ministra naszego światka?...a podobno masz nim zostać..;-)

Adaa16-11-2004 21:16:04   [#37]

brema

przywołałaś mi wspomnienia;-)
brema16-11-2004 21:23:55   [#38]

w ramach kącika poezji opowiem jesce jeden;-)

to do wypowiedzi numer #1 ;-)

Proszę pana, pewna kwoka

Traktowała świat z wysoka

Gaba16-11-2004 21:30:34   [#39]

nie podobno ino tak - wprawdzie nie w tym życiu, ale zawsze.

Ja powiem tylko tyle - wierszyki nie bardzo na temat, ale mogą być, ważne, by się pośmiać.

Znam o Jadzi, co to kozie spod ogona nie wypadła..., ale chyba chodzi tu bardziej o socjotechnikę - siedź w kącie, a znajdą cię... - nie znajdą, nie szukają, nie czekają, nie nagrodzą, chcesz coś robić to rób i ino nie płacz, ino nie becz.

wolę inne mądrości:

Julian Tuwim dzielił ludzi na cztery kategorie:

1.        Ci, którzy, nie wiedzą, że nie wiedzą –

tych należy unikać, bo to głupcy.

2.       Ci, którzy nie wiedzą, ale widzą, że nie wiedzą –

to prostaczkowie, należy ich pouczyć.

3.       Ci, co wiedzą, a nie wiedzą, że wiedzą –

to śpiący, należy ich obudzić.

4.       Ci, co wiedzą i wiedzą, że wiedzą –

to mędrcy, należy więc iść ich śladem.

 

;-)

Gaba16-11-2004 21:32:20   [#40]
zapomniałam dodać, siebie lokuję pod 2. Piszę to, bo chyba nie jest dość czytelna moja autoironia. ;-)
brema16-11-2004 21:36:58   [#41]

no trudno;-)

pasuje tylko dodać to:

Zjadając tasiemkę starą mówiła, że to makaron:-)

Gaba16-11-2004 21:40:36   [#42]

samochwała w kącie stała... i

na kanapie siedzi leń... oraz

Babulej z Babulejką...

nie chce podać a to szkoda...

;-)

Mada4516-11-2004 21:42:30   [#43]

pozwolę sobie, a co ;-)

Jako naród my som dobre

jako społeczeństwo nie

- stwierdził brakarz Zdzicho Waciak

i zamówił jeszcze dwie

                  Andrzej Garczarek

Gaba16-11-2004 21:49:24   [#44]

czarny humor lepszy

10 nowoczesnych dziedzin, w których przejawia się

zawodowa  inteligencja pedagogiczna,

wciąż niedocenianych przez nauczycieli.

 

1.     Zajętość – zdolność wyglądania na zapracowanego, tak jakby problemy całego świata spoczywały na naszych barkach. Zwłaszcza kiedy proszą o zastępstwo za chorego kolegę.

2.     Blefizm - zdolność sprawiania wrażenia, że jest się lepszym specjalistą  niż jest w rzeczywistości, np. powołujemy się na nowoczesne technologie informatyczne , choć nawet nie potrafimy włączyć komputera.

3.     Pełzactwo – wiedza, kiedy i przed  kim się płaszczyć.

4.     Rezygnactwo – porzucanie wykonywanej pracy we właściwym momencie.

5.     Instynkt kolejkowy – zdolność do wybierania najszybszej kolejki do kasy w supermarkecie lub najszybszej drogi do awansu.

6.     Pasażeryzm – zdolność

a)     rozpoznawania momentu, kiedy opłaca się porzucić jedną grupę i

b)    dokonanie trafnego wyboru innej.

7.     Teflonizm – zręczne unikanie odpowiedzialności za porażki i błędy lub przerzucanie jej na kolegę.

8.     Somnia – zdolność łagodnego zanudzania klasy bez wywoływania problemów wychowawczych.

9.     Testyzm – umiejętność doprowadzania uczniów do wysokich wyników w testach bez nauczenia ich czegokolwiek.

10.  Wiatrohandkizm – biegłe posługiwanie się żargonem oświatowym z ostatnich lat, i to bez rumieńca wstydu na twarzy ani świadomości, że zastępuje on myślenie. Np. zasoby ludzkie, programowa twórczość nauczycieli, gimbusy, optymalizacja sieci szkolnej, wizytator – krytyczny przyjaciel.

 

oprac. i tłum. Krzysztof Kruszewski, [w:] Pedagogika w pokoju nauczycielskim, Warszawa 2000

Konto zapomniane16-11-2004 22:14:12   [#45]
Gaba na ministra! A kwoki "zazdraszczają"...chyba Pana Maluśkiewicza rozumek mają.;). Buziaczek dla Gaby
amrek16-11-2004 22:23:38   [#46]

echatek DudoGraczowy

ech, gabo, gabo...Duda Gracz, powiadasz. Z tym grajdołem to zgryz jest...no...

 

W takim razie wklejam z kompa z Dudy strzępek, niech on pogada na dobranoc ;-)

 

Uciekałem do innego, lepszego świata, „żeby się odbić”, żeby zostać kimś; wolnym od biedy, matczynych łez i ludzkiej złości; żeby nie bać się ciemnych ulic, mordobicia i chamstwa; nie bać się staruch pod  płotami i przyklasztornych dewotek, złych języków i gromów potępienia; Ciemnogrodu i zapyziałości powiatu. Długa jest lista tego wszystkiego, przed czym chciałem uciec, ale wiem to dziś i w godzinie śmierci będę wiedział, że mimo tylu złych słów, goryczy, mimo nieudanych powrotów Częstochowa zawsze pozostanie dobra i piękna. Dlatego nigdy się jej nie wstydziłem i nie zaparłem, bo ona jest we mnie i jest moja.”

 

(ech, kurna, powala mnie ten dudziograczy idealizm. A może to nie to słowo?)

A ja na razie sobie pójdę myśleć, bo jest o czym.

 

dobranoc, puchatej nocy, gabo :-)

Ag

Gaba16-11-2004 22:28:57   [#47]

dziękuję Amreczku, dziękuję - to fajne. Idę też, bo pies prosi.

Dobranoc płchy na noc (jutro znowu trzeba z rańca dmuchac te pisma i jeszcze "kontrol" z PIH, czemu z PIH-u?)

 

;-)

Magosia16-11-2004 22:34:18   [#48]

Dyskusja zboczyła

temperatura rośnie.

Gaba- nie znam Cię w realu, mam nadzieję, że dana mi będzie ta przyjemność , aby się spotkać.

Masz charakter i pewnie dlatego wzbudzasz kontrowersje.

A potrafisz stanąć czasem z boku? Mnie się to już udaje...

Pozdrawiam, polecam chyba dobry film w "Kocham kino" - dwójka, 22.45.

ola 1317-11-2004 08:34:49   [#49]

Gabrysiu

Wysyłam wysyłam i wysłać nie mogę. Kompuś mi się zbiesił. A tak poza tym:

Aleś puchatku zasunęła, niech Cię licho. Lud Cię pożre na śniadanie.  Ukazałaś się jak Statuja Wolności w samym środku Europy Środkowej. Jakbym Cię nie znała tobym za...(proszę zrymować).
Ale nic to, ja puszek marny nie godnam Twych nóżek całować. (Sama się do siebie śmieję a łzy mi z oczu leją się na to życie sielskie anielski dyrektorów i ich sekretarek).
Naprawdę wytoczyłaś dzieła Nawal(rr)one, a było ich 5. Teraz to nie wiem czy Ci kto rękę poda, chociaż są jescze forumki co za Tobą murem.

ALe tak na poważnie widać, że "sekretariat" dopiekł Ci do żywego. Jednak w naszej oświatowej rzeczywistości mam wrażenie, że to walka z wiatrakami. Z moją panią sekretarką też to przerabiam i zasatnawiam się Czy ja muszę wszystko? Walcz mój Don Kiszocie z La Manczy. Buźka

beera17-11-2004 08:48:48   [#50]

przekonanie dyrektorów

że są lepsi od calego swiata jest złudne- wystarczy poczytac, posłuchać, nauczycieli, czy rodzicow

Brak samorefleksji jest powaznym psychologicznym problemem.

Pytanie małgosi, czy się potrafi stanąc z boku jest zasadne, bo jesli dyrektor tego nie robi i nie stara się zobiektywizować swojego zdania na swoj wlasny temat- zrobią to za niego inni.

Tyle poważnie, bo dla mnie poważny jest problem braku szacunku do ludzi- nawet jesli są to ludzie nie spełniający naszych oczekiwań ( warto tu stanąc z boku i się zastanowić na ile my spelniamy ich oczekiwania).

Nie zaglądnę tu wiecej na ten wątek- jest smutny

strony: [ 1 ][ 2 ]