Forum OSKKO - wątek

TEMAT: czy nauczyciel może wyjśc z klasy
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
RomanG16-08-2004 21:15:06   [#51]

Te same pojęcia należy tak samo rozumieć w całym systemie prawa, chyba że ustawodawca wyraźnie zastrzegł, że trzeba je rozumieć inaczej - to jedna z zasad wykładni.

Nigdzie w prawie oświatowym nie jest napisane, że takie pojęcia jak 'opieka', 'nadzór' w odniesieniu do nauczyciela należy rozumieć odmiennie. Prawo nie precyzuje też, że akurat w budynku szkolnym mają w tym względzie obowiązywać jakieś szczególne, nadzwyczajne obostrzenia.

Przeciwnie, zdrowy rozsądek podpowiada, że większe zagrożenia czyhają na uczniów poza szkołą. Jeżeli gdzieś więc nauczyciela obowiązuje zwiększona niż zwykle uwaga, to właśnie podczas zajęć pozaszkolnych.

Janusz Pawłowski16-08-2004 21:22:05   [#52]

Po prostu - zmierzamy do odpowiedzi na fundamentalne pytanie:
"Skoro nie ma zwyczaju karać rodziców, których dziecko będąc pod ich nadzorem, uprzednio poinformowane, że ma się właściwie zachowywać, przebywając we własnym pokoju spadnie z krzesła i sobie złamie nogą, to dlaczego mielibyśmy karać za to nauczycieli?"

Przecież jedna z zasad wykładni mówi że: "Te same pojęcia należy tak samo rozumieć w całym systemie prawa, chyba że ustawodawca wyraźnie zastrzegł, że trzeba je rozumieć inaczej".

Rany ... demagogia pierwszej wody ...

RomanG16-08-2004 21:33:18   [#53]

Wysyłam Ci moje dziecko na wakacje. Zaciągasz wobec mnie takie samo zobowiązanie, jakie szkoła zaciąga wobec rodziców uczniów. Chcesz chłopcom usmażyć frytki, wysyłasz obu - swojego i mojego - do piwnicy(....)

Taka to "demagogia".

Janusz Pawłowski16-08-2004 21:42:41   [#54]

Tak - jak smok.

Po pierwsze - wysyłając swoje dzieci do mnie - to Ty zaciągasz wobec mnie zobowiązania - dług wdzięczności, że zgadzam się je przyjąć - nie ja wobec Ciebie.

Po drugie - jeśli oczekujesz, że zaciągnę wobec Ciebie takie same zobowiązania, związane z opieką nad Twoimi dziećmi, jaki szkoła zaciąga wobec Ciebie - to bym odmówił przyjęcia Twoich dzieci - zajmuj się nimi sam.

Wysyłając swoje dzieci do mnie - to Ty mi obiecujesz, że one będą się zachowywały ok - że jesteś pewny ich właściwego zachowania. Gdyby tak nie było - nie przyjąłbym sobie tego pasztetu na łeb.

Jak Twoje dzieci zachowają się niewłaściwe - to ja będę miał do Ciebie o to pretensje - żeś mnie okłamał i sprawił kłopot - i zanim się obejrzysz wyślę Ci je spowrotem.

 

Jak ktoś nie widzi różnicy między oddaniem dziecka pod opiekę babci, czy znajomemu, a oddaniem go pod opiekę szkole - i próbuje porównywać te dwie sytuacje - to jest demamgog pierwszej wody.

RomanG16-08-2004 21:52:33   [#55]

O moich (wierzyciela) zobowiązaniach mówi art. 354 § 2 kc. Są takie same wobec znajomego jak i wobec szkoły.

Wyżej pisałem o zobowiązaniach dłużnika (czyli znajomego lub szkoły właśnie).

Janusz Pawłowski16-08-2004 21:59:05   [#56]

:-))))))))))))))))))))))))))))))))

Sorry - dzięki za dobry dowcip ... alem się obśmiał .... wakacje, frytki, znajomy, dzieci w gościach, babcia, .... wierzyciel, dłużnik, kc, ....

Skojarzenia godne pierwszej wody ... ;-)))))))))))))))

Jola16-08-2004 22:20:00   [#57]

Niech stracę, odezwę się jeszcze raz

Zgadzam się, że jest różnica między oddaniem dziecka pod opiekę babci, a oddaniem go pod opiekę szkole. Z tego powodu przykład podany przeze mnie jest niefortunny. Chodziło mi głównie o położenie akcentu na niezwalnianie dziecka z odpowiedzialności i zdejmowanie z niego poczucia winy.
Jeśli my dziecka za opisane w #1  zachowanie nie upomnimy (rodzaj kary), a pokażemy mu, że winna jest nauczycielka, to utwierdzimy je w przekonaniu, że ono jeszcze nie musi być posłuszne, nie musi przestrzegać  podpisanego (być może) przez siebie wcześniej kontraktu z nauczycielem, że będzie dbało o bezpieczeństwo swoje i innych.
Mimo że rozumie, iż to ono przede wszystkim popełniło błąd, bo było "głupie".
RomanG16-08-2004 22:32:13   [#58]

Jolu, może nie stracisz, może Ciebie Janusz nie ośmieli się tak brzydko traktować jak traktuje mnie, może przestanie rozsiewać ...niesmak.

Wiesz, ja cały czas piszę o tym, że w świetle przepisów Kodeksu cywilnego dziadkom i szkole oddajesz dzieci na bardzo podobnych zasadach, dlatego Twój przykład akurat uważam za bardzo trafiony. Gdybyś chciała podać dziadków czy szkołę do sądu o odszkodowanie za niewłaściwą opiekę, mogłabyś to zrobić na mocy tych samych przepisów (abstrahując od tego, że dziadków raczej się po sądach nie włóczy, choć teoretycznie jest to możliwe). Skoro podobny zakres odpowiedzialności cywilnej, to i odpowiednio podobnie należy oceniać sposób, w jaki się oba te podmioty - dziadkowie i szkoła - wywiązują z podjętego zobowiązania.

Marek Pleśniar16-08-2004 22:36:46   [#59]

ależ oczywiście Jolu, że nie jest słuszne przenoszenie ciężaru winy na nauczycielkę i dawanie dziecku sygnału że mu wszystko wolne. Rozmawiamy jednak tu na forum profesjonalnie zajmujących się oświatą osób (w około 80% między dyrektorami i wicedyrektorami a w 20% nauczycielami, wizytatorami itp osobami zainteresowanymi zarządzaniem oświatą)

Mówię do Was, a nie do dziesięcioletniej dziewczynki co włązi na drabinkę i chyba tu możemy sobie powiedzieć szczerze o powinnościach nauczycielskich - bez "smrodku dydaktycznego" dla dziatwy.

Dyrektor przy zdrowych zmysłach nie powie przecież dziecku że nauczycielka jest winna i już. Nie podejrzewałem że ktoś tu o to kogoś z nas podejrzewa i w swej naiwności mówiłem między nami - zainteresowanymi oświatą uprawianą a nie doświadczaną ze strony dziecka.

Ten sam jednak dyrektor powie jednak nauczycielce - "spieprzyła Pani". Bo spieprzyła. Dzieciak spadł jej z drabinki. Jak zacznie gadać ta nauczycielka o tym ze nie ma oczu z tyłu głowy a w ogóle to wyszła i jest niewinna bo ją sąd wybroni to trza jej ukręcić łebek a nie głaskać.

Jak czuje swa winę, jak wie że spaprała - bo brzecież uraz ucznia jest faktem? I było pogotowie? Jak więc rozumie to - to wtedy można jej bronić.  Pierwszy będę. Ale niech nie udaje nikt że jest świetnie gdy nauczycielski Kali komuś ukradnie krowę i dla samej Kalowatości trzeba go bronić.

Tak więc różne rzeczy trzeba rozumieć. I najmniej ważny jest poklask słuchaczy.

Jola16-08-2004 22:46:12   [#60]

Już zrobiłam się malutka

A z tych 20%, to jaki ja jestem?
RomanG16-08-2004 22:52:01   [#61]

dyrektor powie jednak nauczycielce - "spieprzyła Pani". Bo spieprzyła.

trza jej ukręcić łebek a nie głaskać

To, że nauczyciele stracili poczucie bezpieczeństwa prawnego, nie bierze się jednak znikąd. Można przepis, komentarz, opinie prawników, orzeczenia sądowe, co z tego? Dyrektor zawsze przeciez jak mantrę powtarzać może: spieprzyła pani!

Problem pojawi się wtedy, gdy najlepszy w Twojej szkole polonista/matematyk/historyk/wychowawca nie będzie skłonny się przed Tobą ukorzyć i przyznać się do winy tam, gdzie winy nie ma. I jak dla zasady mu ten łebek będziesz próbował ukręcić, fachowiec odejdzie do konkurencji.

Mam głębokie przeświadczenie, że daleko nie wszyscy dyrektorzy w Polsce podzielają Marka pogląd na tę sprawę.

Jola16-08-2004 23:03:29   [#62]

Trwa liczenie?

Dodam, że nie przeszkadza mi, jak mówi tak do mnie Cz. Miłosz w wierszu "Przypowieść o maku"- polecam.
Małgoś16-08-2004 23:11:42   [#63]

a co powie dziecku dyrektor?

że to dziecka wina, nawet jesli wie, że to pani zaniedbała swoje obowiązki? - najczęście tak właśnie mówi - dlaczego? bo to poprawnie wychowawczo? czy lojalnie zawodow?

...

To, że nauczyciele stracili poczucie bezpieczeństwa prawnego, nie bierze się jednak znikąd

A skąd?

Mnie się wydaje, że z ...poczucia braku kompetencji ;-)

Jakoś tak się dziwnie dzieje, że nauczyciele znający prawo, przepisy, metody, procedury itd. nie czuja się zagrożeni.

Gdzies otatnio wyczytałam, że nic nas tak nie poraża lękiem, jak zdemaskowanie naszej niekompetencji ;-)

Basia D16-08-2004 23:21:09   [#64]
a co będzie jak dziecko puścimy do np. toalety a ono  w tym czasie wyjdzie poza teren szkoły?
Marek Pleśniar16-08-2004 23:29:04   [#65]

Chwyta je na mieście straż miejska, oddaje do schroniska, a po identyfikacji czipa wszczepionego w ucho oddaje rodzicom za kaucją pokrywającą cenę karmy:-) Potem się je karze w szkole.

 

Porzuciwszy dowcipasy: dyskusja na ten temat była już gdzie indziej, a tak to mielibyśmy zaraz zmianę tematu wątku na: "czy uczeń może wyjść z klasy?"

Magosia16-08-2004 23:42:42   [#66]

Tak sobie myślę

czy ta dyskusja  jeszcze o problemie , czy już tylko o kontekstach i/lub podtekstach.

Nie oczekuję odpowiedzi TAK lub NIE.

Pozdrawiam ;-))

RomanG01-10-2004 17:29:56   [#67]
Jerzy Lewandowski Prawo cywilne Warszawa 2002

Powiązanie przez ustawodawcę z faktem wyrządzenia szkody obowiązku jej naprawienia związane jest z istnieniem podstawy odpowiedzialności. Taką podstawę stanowi w naszym prawie najczęściej wina sprawcy szkody. Toteż obowiązek odszkodowania opiera się zwykle na zasadzie winy. [s. 91]

Obowiązek odszkodowania może powstać jedynie wtedy, gdy szkoda pozostaje w związku przyczynowym ze zdarzeniem, z którym przepisy łączą powstanie odpowiedzialności. Szkoda musi być więc następstwem tego zdarzenia. W myśl postanowień k.c. zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła. Jakie jednak skutki można uznać za normalne, tego Kodeks cywilny nie wyjaśnia. Wydaje się, że za normalne należy uznać takie następstwa, które występują jako typowe skutki pewnego zdarzenia, nie zaś takie, które zostały wywołane tylko w wyniku zbiegu okoliczności. Są to tzw. skutki adekwatne do określonej przyczyny, toteż w teorii ten rodzaj związku przyczynowego zwany jest adekwatnym [albo przeciętnym – przyp. mój] związkiem przyczynowym. [s. 92]

Czy świadome wejście podopiecznego na drabinkę mimo nakazu innego zachowania się - i na dodatek upadek z tej drabinki - jest częstym, przeciętnym, normalnym, typowym następstwem wyjścia opiekuna na chwilę do innego pomieszczenia? Czy może to nieszczęśliwy, rzadko zdarzający się zbieg okoliczności?
Jeżeli to drugie, nie ma winy, a więc podstawy do ukarania nauczycielki.

PS. Niezależnie od tego o bezpieczeństwo uczniów trzeba dbać na każdym kroku. Nie popadając przy tym w paranoję :-)
józefinaw01-10-2004 21:23:41   [#68]

Dzięki wklejam to sobie i wydrukuję, żeby pamiętać. Muszę Ci RomanieG przyznać , że Twoja postawa nauczyła mnie zdroworozsądkowego podejścia do bezpieczeństwa i zaszczepiła mnie przed paranoją.

Pozdrawiam!

Jola01-10-2004 23:07:22   [#69]

Nie lubię tego wątku L, ale skoro go, Roman, przywołałeś...
i jest on tak blisko wątku "uderzyć ucznia?"...
Naszły mnie pewne refleksje.


Staję w obronie nauczycielki, która wyszła z klasy, bo: wyszła, a nie - wychodziła, w obronie nauczycielki, która uderzyła ucznia,

bo uderzyła, a nie - biła (czytaj: zrobiła to tylko jeden raz), bo człowiek bywa ułomny, miewa problemy sam z sobą.


Człowiek - nie nauczyciel tylko, ale także dyrektor ;-)


I po ludzku, wydaje mi się, jest go zrozumieć i upomnieć - nie przeczę (choć forma: "spieprzyła pani" mi nie odpowiada
i nigdy u nas takiej na szczęście nie słyszałam).


Ale po ludzku także jest dać mu szansę.
I nie chodzi tu w ogóle o lojalność zawodową!

 

A tak na marginesie, ja podobnych problemów nigdy nie miałam i, mam nadzieję, mieć nie będę.
Budzi jednak mój sprzeciw nieprzejednana postawa niektórych dyskutantów.
Nie jest nam nauczycielom łatwo, a tak chętnie sobie dokładamy - patrz choćby wątek o awansie - zazdrość, zawiść i inne takie...

Nie zakładajmy sobie koszy nawzajem ;-)
Może lubmy się jednak bardziej :-)

Małgorzata Piluch01-10-2004 23:33:11   [#70]

Brawo Jolka!

Nie chciałabym być tzw. dyskutantką od wszystkiego, ale masz święta rację mówiąc na temat, który w podtekście Twojej wypowiedzi jest czytelny,  braku lojalności wśród nauczycieli. Zawsze mnie to dziwiło, że chociaż "jedziemy na tym samym wózku", bardzo chętnie się z niego "spychamy" i to nie bardzo wiadomo, dlaczego. W wątku dot. uderzenia ucznia wyraźnie widać, że niektórzy z wypowiadających się piszą literaturę i to w dodatku tendencyjną. Nikt nie jest aniołem i chwała Bogu. Jesteśmy ludźmi, co nas zobowiązuje do traktowania po ludzku ludzkich spraw. Nie musimy się lubić - lekarze, bardzo lojalni wobec siebie - często na niekorzyść pacjentów, oczywiście- w większości się nie lubią, ale stają za sobą murem. Tak powinniśmy robić i my. Pytanie, dlaczego nie robimy, nie musi wcale być retoryczne. Nie jestem już młoda i wiele przeżyłam, ale nadal tego nie rozumiem. Może ktoś mnie oświeci? Czy ktoś "mały" może stać się wielki? Wątpię. Ale przecież do jakiegoś ideału trzeba by dążyć. A w ogóle uważam, że brakuje nam, nauczycielom, a może Polakom, zwykłej, prostej życzliwości, która, wbrew pozorom, wszystko rozwiązuje.
Gaba02-10-2004 03:58:51   [#71]

1. Pewno jestem dyskutantką od wszystkiego. Trudno.

2. Uważam, że lojalność zawodowa np. u lekarzy jest zmową, jest chorobliwa, niezdrowa, ma charakter kastowy, itp., nie podoba mi się jej naśladowanie i ja nie będę tego robić. Nie obmawiam nauczycieli przed obcymi, a tu, ze znajomymi, ludźmi otwartymi rozmawiam o naszych problemach,to wielkie dla mnie odkrycie, że od dorosłego można oczekiwać profesjonalizmu, żądam tego także od lekarza, prawnika, księdza.

3. Uważam także, że nasze dyskusje (do bólu), dochodzenie do różnic, szacunek wobec różnic, krytycyzm, surowość wobec siebie, nawet niektórych krytyczna autozłościwość jest miarą etyczną (to taka lupa powiększająca), to także marzenie byśmy mogli być lepsi, to odważne zadanie, to tak naprawdę pytanie o kondycję naszej profesji.

4. Piszę literaturę - taki jest mój drugi autentycznie wykonywany zawód.

5. Romana bardzo lubię, z niektórymi Romanowymi uwagami się nie zgadzam, ale nie ukrywam chętnie czytam, analizuję sobie aspekt prawny mojej działalności jako szefa, nauczyciela... - mnie to dużo daje.

 

6.Nasze forum jest wyrazem odwagi cywilnej i miarą dojrzałości zawodowej - bierzmy nad sobą namysł...

 

księża, lekarze, sędziowie... dziennikarze... - tez mają takie forum i rozmawiają do bólu... dyskutują o sobie o swojej kondycji zawodowej, wiedząc, że każdy może tu zaglądnąć?

Małgorzata Piluch02-10-2004 13:13:03   [#72]

Gaba, co robiłaś do 3.58?

1.Nikogo nie krytykowałam, bo nie ma specjalnie za co.

2. Forum jest świetne i uwielbiam czytać wypowiedzi na wszystkie tematy i wszystkich.

3. Nie uzyskałam odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie jesteśmy lojalni wobec siebie, Twoim zdaniem np?

4. Czy kastowość zawsze jest negatywna? Wątpię. Chciałabym należeć do "kasty" z wysokim morale i świadomością jej członków, że tworzą elitę w kraju, gdzie o elitach pisze się wyłącznie źle lub złosliwie.

5. Ja też piszę literaturę.

6. I co z życzliwością? Nie na forum, ale w życiu. Zastanów się, ilu ludzi autentycznie życzliwych znasz?

Gaba02-10-2004 14:01:32   [#73]

ad. 3 nie umiem na to odpowiedzieć za wszytskich, mogę za siebie - bo nie podzielam poglądów wszytskich, bo mi jakis głupi, totalnie debilny czlowiek nie odpowiada, nie będę go bronić... bo jest nauczycielem.

ad. 4 nie znaw wielu, trudno mi nawet powiedzieć, co to jest autentyczna zyczliwość, każdy z nas rozumie przez to zupełnie co innego.

Janusz Pawłowski02-10-2004 15:30:29   [#74]
Mądra Gaba.
Jola02-10-2004 16:54:29   [#75]

Uśmiecham się Małgosiu, do Ciebie :-)

...bo nie zgadzam się z tym, że tutaj  najmniej ważny jest poklask słuchaczy ;-)
józefinaw02-10-2004 18:55:50   [#76]

Bardzo mądra Gaba.

Przyznam szczerze , że odkąd urodziła się moja upośledzona córka , zaczęłam patrzeć na świat inaczej. Moje chore , bezbronne dziecko nauczyło mnie pokory, konsekwencji i właśnie życzliwości.

Przed tym skądinąd smutnym doświadczeniem byłam pewna siebie, butna i zadziorna. Myślałam , że świat zwojuję i takie tam inne. Nie lubię siebie z tamtego okresu. Moja córka obudziła we mnie wszystko inne. 

 I mam ogromne szczęście bo znam naprawdę wielu bardzo życzliwych ludzi. Aczkolwiek nie jest ich tak, ilościowo rzecz ujmując ,wielu , ale są i bardzo dobrze , że są  . A czy to autentyczne czy nie? Fałsz wyjdzie , prędzej czy później.

bogda302-10-2004 20:40:47   [#77]

"bo mi jakis głupi, totalnie debilny czlowiek nie odpowiada, nie będę go bronić... bo jest nauczycielem"  - różne   są definicje  debilnegoczłowieka"  i "nauczyciela".Debil - tego słowa nie powinno używać od    conajmniej 30 lat.Mówi sie o upośledzeniu  umysłowym w różnym stopniu.

Jestem bardziej za tym aby młodym nauczycielom podpowiadać, uczyc krytycyzmu, refleksji.Wreszcie skutecznie zrugac.Ale zaraz wyrzucać z roboty....

Gaba02-10-2004 21:47:55   [#78]

chyba z tym wyrzucaniem tak od razu - to nie tak, bo jakoś nigdzie nie napisałam, że chcę/chciałabym ludzi powyrzucać, nawet napisałam, że zatrudniam chętniej młodych, bo ich właśnie łatwiej uformować (wątek o zwalnianiu dyplomowanych). JASNE:  Jestem bardziej za tym aby młodym nauczycielom podpowiadać, uczyć krytycyzmu, refleksji. Wreszcie skutecznie zrugać.

Myśląc o kimś debilnym (totalnie mniej lub bardziej) nie miałam na myśli ludzi upośledzonych, tych - osoba po prostu głupia obraża. Mówić głupi o kimś chorym jest nie na moim poziomie. Dobrze, że nie wiem, że te jednostki chorobowe jakoś się inaczej nazywają, to dopiero byłby nietakt.

Jednym określeniem i jednym zestawieniem mądra gaba Janusz po Januszowemu znowu wzbudził refleksję o względności, bardzo lubię takie januszowanie, żarciki, strzałeczki, akcenciki. ;-)

 

a w tym wszystkim nauczyciel... - bo dla mnie lekarz morduje jednego, nauczyciel całą klasę, a ksiądz cały kościół - może dlatego tak bardzo tęsknię do mądrości życiowej, której dotkliwie brak, także mi brak u mnie jako nauczyciela... dlatego tak wysoko ta poprzeczka, dlatego słucham dyskusji, jestem tu codziennie, uwielbiam spory, przekomarzania, wczytuję się w style, czerpię do ludzi, prawie się nie obrażam, no na pewno nie śmiertelnie (och ty małostkowa czasem gabo). 

 

Bardzo cenię sobie oponentów - ludzi szlachetnych, upartych, innych ode mnie, czasem drobiazgowych, zakręconych, nawiedzonych, wariatów (varius - inny), doświadczonych, dowcipnych.

Nie mogę bronić głupca tylko dlatego, że jest nauczycielem, mogę bronić słabszego, chorego, ale nie kolegę "fachowca", bo ja jako dążąca do profesjonalizmu osoba jestem samodzielna i nie oczekuje obrony -  moja lojalność wobec zawodu wynika z solidarności, ze zrozumienia, z chęci pomocy, (chyba?) z pokory.

Nie mogę milczeć, kiedy ktoś ośmiesza nasza grupę zawodową, wstydzę się, kiedy popełnię błąd, bywa, że ... kiedy dam ciała totalnie, wtedy...  umiem powiedzieć przepraszam - i mówię!

Janusz Pawłowski02-10-2004 22:02:52   [#79]

Hm ...

Gabo - zaintrygowało mnie to: "bywa, że ... kiedy dam ciała totalnie".
Obiecaj mi, że jak się spotkamy przy najbliższej okazji, to mi to jakoś zademonstrujesz, pokażesz, no ... sama wiesz ... żebym bardziej był w temacie. ;-)))
A! Nie musisz potem przepraszać. ;-))))
Gaba02-10-2004 22:21:05   [#80]
dać ciała totalnie... znaczy, że można dać ciała... ;-))))
Małgorzata Piluch02-10-2004 22:43:23   [#81]

Czy zmieszczę się do trójkąta?

Ja też chcę "dać ciała"! To w ramach dowcipu. A co do reszty...Podziwiam Was, naprawdę. Ciekawe tylko, ile z tego, co piszemy jest autentyczne, a ile literaturą? Przez grzeczność nie dodam: "Dla kucharek", tylko dlatego, że z literatury dla kucharek też można się czegoś nauczyć! Naprawdę! Im więcej kucharki czytają, tym lepiej gotują. Ze mną gorzej, bo przypaliłam ciasto ze śliwkami, o którym marzyłam cały tydzień. Dobranoc. Idę pić piwo Dębowe mocne i cieszę się, że jednak należę do elity!
Marek Pleśniar03-10-2004 00:06:16   [#82]

Myślałem że tym lepiej gotują im więcej gotują;-)

w kwestii autentyczności

forum sprzyja autokreacji. jeteśmy tu szlachetni, piękni itd i nie dłubiemy nigdy w nosie;-)

Jola03-10-2004 09:29:08   [#83]

Zgadzam się :-)

Osoby, którym forum służy autokreacji, powinny ważyć słowa.

Pozostałe (do których siebie zaliczam) - według własnego uznania ;-)

Gaba03-10-2004 11:04:06   [#84]

hmm! niech będzie - mogę się autokreować, ktos przecież powinien należeć do grupy autokreuujących się. Tu i mnie zaskoczyliście.

W realu i w VR, zawsze przyjmuję, że to, co ktoś powiedział, to powiedział i tak jest, weryfikcja bywa miłym zaskoczeniem, wielu w rzeczywistości umie więcej, rozumie więcej, doszło do więcej - ty bywa, że pogrywa z jakieś rólki żmieszka, niedojdy, niekumatego, skromnisia, piwosza...

Marek Pleśniar03-10-2004 11:41:56   [#85]

te kreacje potem wyłażą

Chciazby na zlotach

ja np. jestem tu śmielszy;-)

Jola03-10-2004 11:54:25   [#86]
Myślę, że ja tu też jestem śmielsza niż w realu :-)
AnJa03-10-2004 12:12:50   [#87]
Jakie to piękne - tylu niesmiałych(lub: mniej śmiałych) dyrektorów (bo ja też).

Chyba się tu zanadto nie kreuję - w realu też lubię za błazna robić, choć niestety duzo bardziej bezczelnego (to eufemizm taki). No i tutaj wulgaryzmów nie używam.

A wątek to czego dotyczyć miał?
Jola03-10-2004 12:26:19   [#88]

AnJa :-)

Wątek jak "historia jest bigosem, ciężko strawną zbieraniną nie tylko z tygodnia, lecz z wielu..."
Małgorzata Piluch05-10-2004 13:27:32   [#89]

O autokreacji raz jeszcze.

Najśmieszniejsze jest to, że auokreacji, co rozumiem jako ukrywanie swego prawdziwego oblicza za zasłoną dymną słów i poglądów, służą różne ciekawe i intrygujące "imiona" (ksywki) interlokutorów - dyrektorów. Czyżby część obawiała się, że jakiś nauczyciel z ich szkoły odkryje, że to oni wypisują takie straszne słowa, że się tu wymądrzają, a w szkołach robią coś zupełnie innego i pewnie nikt ich nie lubi, a w każdym razie większość? I, że wrócę do jakiejś poprzedniej dyskusji, robią błędy ortograficzne, a hospitują z racji urzędu polonistów i nawet poprawiają porawione przez nich zadania? Rozumiem, że dyrektor też człowiek i pracę ma nielekką, i ciągle ktoś czegoś od niego chce, i patrzą mu na ręce, ale...Dłubanie w nosie - to do Marka Pleśniara, który przynajmniej nie jest anonimowy - nie jest jeszcze najgorszą przywarą dyrektora. Ale to temat na inny wątek, bo chyba chodziłoby o to, żeby znaleźć jakąś granicę, ponieważ część wypowiedzi nie tylko w tym wątku, dotyczy spraw, które weryfikuje życie jako takie, a nie przepisy, kondycja RP, zalecenia OP i działalność ZZ.Może dyrektor, zanim wygra konkurs, powinien przejść jakieś testy osobowościowe, czy co? Z całym szcunkiem dla kreujących się i wykreowanych.

Marek Pleśniar05-10-2004 14:16:27   [#90]

Jesli wlazłaś między wrony - kracz jak one

Małgorzato - wystąpię w obronie "nicków". Na forum internetowym pełne imię i nazwisko brzmi oficjalnie i nieinternetowo. Ponadto masa ludzi z róznych powodów nie chce podać nazwiska - czasem są to powody bardzo uzasadnione. Znamy przypadki czynienia im w pewnych środowiskach lokalnych uwag.

Ja podaję swoje - i to może drażnić że tak się wyoficjalniam - ale czynię tak tylko i wyłacznie ze względu na funkcję - bo ja tu pracuję:-)

Chcę po prostu by było łatwo się zwrócić do mnie o pomoc w zapisach, publikacji, spytać o jakoweś formalności stowarzyszeniowe itp

Janusz jest autorem forum - i przynajmniej wiadomo kogo się czepiać o hasła;-)

Wolę jednak Anję, asię, gabę, adęę, itp To znaczy tych z pełnym nawiskiem tez lubię:-) ale wiadomo o co mi chodzi.

Do czasu biurowego oskko-wego byłem Markiem z Olsztyna albo keerraam-em

tak więc w sieci - podawanie z celebrą pełnego nazwiska i imienia to też autokreacja:-) Jest się wtedy jak ktoś w garniturze przy ognisku. Nie wiadomo - czy człek nie zapakował do walizki dżinsów czy też chce być za vipa.

Stąd wniosek chyba taki: niech każdy się kreuje jak chce byle nie kosztem innych, niech tez jednak nie ocenia innych.

Były tu już przypadki śledztwa w gminie - kto to pisze o niej źle.

----------------

internet ma swoje prawa. Nazwisko - to oficjałka, WIELKIE LITERY to krzyczenie na innych. Itp itp

(IMHO;-)

AnJa05-10-2004 14:17:11   [#91]

Marek?

Jak nie anonimowy jak anonimowy?

Zanim go zobaczyłem (wcześniej w suchawce usłyszałem) - był anonimowy w pełni, teraz trochę mniej bo go naobuocznie widziałem, ale np. jego dowodu osobistego to już nie, więc nie wiem, czy się pod nazwisko nie podszywa.

W sieci, poza OSKKO i sporadycznie innych portalach edukacyjnych, tez właściwie go nie spotkałem - to niby skąd mam wiedzieć  czy On to On i kto On zacz?

Nicki - mój przypadkowy, bardzo się do niego przyzwyczaiłem, nawet zwyczajowego "aj"-a rzadko stosuję ostatnio, a o innych to juz zapomniałem.
zgredek05-10-2004 16:15:05   [#92]
Małgosiu

a o co Ci właściwie chodzi?
Małgoś05-10-2004 17:42:22   [#93]

;-)

Zgredku zakamuflowany nickiem dwuznacznym :-)

siedź cichutko, bo  o Tobie tez tu piszą ;-)

i testów osobowościowych pewnie tez nie robiłaś... ;-(

RomanG05-10-2004 18:03:25   [#94]

z komentarza do Kodeksu cywilnego

Art. 361. § 1. 

1. Zasada przyjęta w art. 361 § 1 określa związek przyczynowy jako przesłankę odpowiedzialności za szkodę. (…)Brak związku przyczynowego(…) przeszkadza w przyjęciu odpowiedzialności cywilnej.

2. (…)art. 361 § 1 wprowadza odpowiedzialność tylko za normalne następstwa tego działania lub zaniechania, ogranicza ją więc tylko do następstw niektórych spośród wszelkich możliwych skutków danego zdarzenia. Przepis powyższy przyjmuje więc konstrukcję adekwatnego związku przyczynowego, przy czym w praktyce stosuje się też określenie „normalny związek przyczynowy” (np. SN z 6 XII 1969 r.,, II CR 524/69, OSPiKA 1970, poz. 201).

3. Problem, czy w danym wypadku następstwa zdarzenia są normalne, nie zawsze jest łatwy do roz­strzygnięcia. Decydują tu zasady nauki i okoliczności sprawy (SN z 2 VI 1956 r., 3 CR 515/56, OSN 1957, poz. 24).
a) Za następstwa normalne należy uważać takie, które w danych okolicznościach z reguły występują, tzn. są zwykłą koniecznością działania (zaniechania) zobowiązanego do odszkodowania.(…)
b) Następstwa normalne to w zasadzie następstwa typowe, a nie będące wynikiem szczególnego zbiegu okoliczności, np. ustrojowej predyspozycji do nienormalnej reakcji na bodźce zewnętrzne. Dlatego scho­rzenie psychoorganiczne jako wynik niesłusznego zwolnienia z pracy lub krzywdzącej pracownika opinii nie jest normalnym następstwem działania pracodawcy (SN z 22 VI 1972 r., I PR 180/72, OSN 1973, poz. 46). Sprawa ta nie zawsze jednak jest oczywista, gdyż np. w orzeczeniu z 11 XII 1969 r. (II CR 498/69, OSPiKA 1970, poz. 194) SN przyjął kontrowersyjną tezę o normalnym związku przyczynowym między wyskoczeniem ucznia przez okno i doznaniem szkody (po udzieleniu mu kary pedagogicznej) a wadliwą konstrukcją okna umożliwiającą taki skok.(…)

5. Mając na uwadze powyższe kryteria, SN wielokrotnie wypowiadał się negatywnie co do występowania w określonych okolicznościach normalnego związku przyczynowego. Przykładowo, nie uważa się, że normalnym następstwem wypadku jest niemożność wykonywania zawodu, jeżeli poszkodowany, który w wypadku utracił częściowo zdolność do pracy zarobkowej, podjął i ukończył naukę zawodu, którego następnie nie może wykonywać ze względu na wywołane wypadkiem inwalidztwo (SN z 28 I 1970 r., II CR 634/69, OSN 1970, poz. 227). Również nie zachodzi normalny związek przyczynowy między decyzją o udzieleniu wychowankowi zakładu poprawczego urlopu okolicznościowego a kradzieżą popełnioną przez tego wychowanka w czasie pobytu poza zakładem poprawczym ( SN z 23 IV 1982 r., IV CR 60/82, OSPiKA 1983, poz. 27). Trafną w zasadzie tezę SN jednak niepotrzebnie osłabił, przyjmując że w takim wypadku zachodzi jedynie związek pośredni, a ten nie jest wystarczający z punktu widzenia art. 361 § 1. Wcześniejsze wypowiedzi SN przyjmują bowiem związek przyczynowy pośredni jako przesłankę wy­starczającą do odpowiedzialności. Należy sądzić, że w przedstawionym stanie faktycznym nie ma w ogóle związku przyczynowego, także pośredniego.(…)

6. Z tego samego zdarzenia mogą wynikać następstwa normalne i nienormalne. Tak więc normalnym na­stępstwem nienależytego wykonania przez kontraktującego zobowiązania wynikającego z umowy kontra­ktacji jest nieuzyskanie przez producenta spodziewanego przychodu z zakontraktowanych upraw. Nie jest natomiast takim następstwem nieosiągnięcie przez producenta dochodu z upraw, których prowadzenia zaniedbał na skutek zawarcia umowy kontraktacji (SN z 29 VI 1974 r., II CR 341/74, OSPiKA 1976, poz. 205). Normalnym następstwem niezabezpieczenia samochodu przed kradzieżą jest tylko szkoda pole­gająca na zawładnięciu samochodem przez osobę trzecią. Natomiast dalsze czyny tej osoby, polegające na wyrządzeniu skradzionym samochodem szkody innym osobom, nie pozostają w związku przyczy­nowym z zawinionym niezabezpieczeniem samochodu przed kradzieżą (SN z 28 V 1968 r., II CZ 128/68, OSPiKA 1969, poz. 95).

Smok05-10-2004 18:14:12   [#95]

Jakby się tak zastanowić, to podpisywanie się pełnym imieniem i nazwiskiem, to jest dopiero autokreacja!

Taki gość na przykład: Janusz Pawłowski ... zastanówmy się ...
Coś tu pisze sobie czasem.
Czesem ktoś z tego co on napisze zapamięta - pokocha go lub znienawidzi za jego słowa.
Potem pojedzie ten Janusz Pawłowski na konferencję jakąś.

Ludzie przeglądają listy uczestników konferencji.
Gdy zobaczą na tej liście Janusza Pawłowskiego, to sobie pomyślą: "O ... Janusz będzie ... fajnie, wypiję z nim flaszkę wódki" albo "O ... Janusz będzie ... no nic ... muszę dziada omijać, bo najchętniej w pysk bym mu przyłożył".
Dzięki temu ów Janusz Pawłowski chleje se wódkę z przyjaciółmi, a omijają go z daleka wrogowie.

Inymi słowy - podawanie swojego imienia i nazwiska, to obrzydliwa autokreacja - przekraczająca poczucie dobrego smaku i skromności - wręcz nahalne narzucanie się ze swoją postacią.

Proponuję zabronić, a wręcz zblokować możliwość tworzenia takich nicków.

Bo zobaczcie - Gdyby ktoś przeczytał na liście uczestników moje prawdziwe imię i nazwisko - przecież nie skojarzyłby, że to ja - Smok.
Tak więc - Smoki się nie autokreują - to są bardzo skromne zwierzęta.

Majka05-10-2004 18:16:15   [#96]
Bardzo :) I mają niepowtarzalny styl wypowiedzi :)))) Idiolekt czy co?
Marek Pleśniar05-10-2004 18:53:04   [#97]
chcesz powiedzieć, że (wybacz jesli przesadzę ze śmiałym wnioskiem) podawanie nazwiska służy rozpoznaniu kto jest kto? ;-)
Gusia05-10-2004 19:03:40   [#98]

Smoku, myślę że nie ma znaczenia czy imię i nazwisko czy nick. Jak podpadniesz to i nick Ci nie pomoże ehheeheheh. Przyjedziesz na zlot i ... wszystko będzie wiadomo. :)

Smok05-10-2004 19:17:43   [#99]

Chcę powiedzieć więcej - że podawanie nazwiska służy obrzydliwej, nahalnej i nieetycznej wręcz autokrecji.

Podam przykład.
Stoimy sobie na korytarzu czy to na walnym zgromadzeniu OSKKO, czy jakiejś innej konferencji.
Ja z identyfikatorem, na którym umieszczono moje imię i nazwisko i ten ... ten ... autokr(e)ata - Janusz Pawłowski ze swoim identyfikatorem.
Podchodzą obcy z twarzy ludzie i wgapiają się w nasze identyfikatory.

I zazwyczaj, gdy przeczytają jego, mówią: "A! Janusz Pawłowski!" i sobie miło gawędzą, jakby znali się od lat, nawiązując do wymiany zdań zapoczątkowanej na forum... i takie tam ... ułatwiające kontakt.

A gdy przeczytają mój identyfikator, to nie mają pojęcia, że gadają ze Smokiem - zero strachu. ;-)))

To mówisz Gusiu, że powinienem się na zlot wybrać?
OK - ale pod jednym warunkiem - że organizatorzy nie zdradzą mojego nazwiska, bo za nic w świecie nie chcę ulec pokusie autokreacji. ;-)))

Małgoś05-10-2004 19:22:36   [#100]

;-)

cos mi sie wydaje, że ten Smok jest dość łatwo rozpoznawalnym kreatorem (auto)  :-)))
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]