Forum OSKKO - wątek

TEMAT: ZAPIS W SSO
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
Andrzej O23-01-2004 07:54:11   [#01]

 

 

  1.Jeżeli uczeń nie napisał pracy kontrolnej musi ją zaliczyć w ciągu

   dwóch tygodni od dnia wystąpienia tej pracy, w przeciwnym razie

   otrzymuje ocenę niedostateczną.

 

 Czy taki zapis w SSO jest zgodny z prawem?  Pozdrowienia AnO

ewa bergtraum23-01-2004 08:10:42   [#02]
A jeśli przez te dwa tygodnie będzie chory?. A jest w Statucie Szkoły zapis, że każdą pracę kontrolną uczeń jest zobowiązany napisać?.
RomanG23-01-2004 08:53:37   [#03]

Ewa! ;-)

Czy w statucie naprawdę musi być wszystko?

Jak statut czegoś nie reguluje, to zastosowanie mają przepisy wyższego rzędu (a te dają dużą swobodę szkole i nauczycielowi) oraz ustalenia pedagogiki.

W zapisie Andrzeja nie widzę niezgodności z prawem.
Jest jasne, że usprawiedliwiona ważnymi okolicznościami nieobecność ucznia przedłuża wszelkie tego typu terminy - nawet bez żadnych zapisów. Przemawiają za tym tzw. względy słuszności.

Marek Pleśniar23-01-2004 11:04:26   [#04]

uważam zapis za niezgodny z prawem i prawami ucznia, ponieważ ocen nie wystawia się za nieobecność lecz za niewiedzę

Nauczyciel może spytac ucznia później. Korona mu z głowy nie spadnie. Zapewniam że jak uczeń nie wie na klasówkę to i odpytany nie wie, co - mam nadzieję usatysfakcjonuje amatorów stawiania luf;-)

AnJa23-01-2004 12:04:17   [#05]

Zgadzam sie, z tym co napisał Marek - tzn. ze ocenia sie wykonaną prace.

Inaczej: jeśli uczeń powie, że nie napisał, bo nie umiał - jedynke mozna postawić, jeśli jednak powie, że nie napisał, bo mu sie nie chciało - postawić nie mozna.

Pewnie to paranoja lekka, ale ...

RomanG23-01-2004 12:09:54   [#06]

AnJa

serio tak myślisz? :-)
AnJa23-01-2004 13:05:00   [#07]
Niestety tak.
ewa bergtraum23-01-2004 13:06:47   [#08]

Andrzej O

Wracając do meritum. U mnie w szkole rozwiązaliśmy to następująco:

1. Zapisaliśmy, że w przypadku nieobecności nieusprawiedliwionej

zaznaczamy w dzienniku na stronie z ocenami z danego przedmiotu nieobecność. Od nauczyciela zależy, czy zechce w ogóle rozmawiać

z uczniem na temat nienapisanego sprawdzianu. Ale nauczyciel zawsze ma prawo w każdym momencie odpytać delikwenta z zakresu materiału

poddawanego sprawdzeniu na klasówce.

2. W przypadku nieobecności usprawiedliwionej uczeń ma prawo do jego napisania w ustalonym z nauczycielem terminie.

Marek Pleśniar23-01-2004 13:08:36   [#09]

zara zara;-)

jak powie w czasie klasówki że mu się nie chciało - to taki żart. A lufa się nalezy jak byk:-)

Jak go nie ma - to inna para kaloszy. Nie miał szansy się bronić swą wiedzą na pewno ogromną lecz bez możności ujścia;-)

Jesli nawet zwiał z tej klasówki na wagary - powinien być nieuchronnie odpytany - co skutecznie zniechęca do następnych ucieczek - no bo po co - skoro klasówka (lub zastepcze odpytanie) i tak pewna jak smierć?

Ma to walor taki, ze nie robi nasze postępowanie wrażenia zemsty na uczniu, jakiegoś "utarcia nosa gówniarzowi". Są obowiazki i trzeba je wypełnić.

Marek Pleśniar23-01-2004 13:09:42   [#10]
to u Ewy jest moim zdaniem uczciwe.
AnO23-01-2004 13:38:22   [#11]

 

 

  Na posiedzeniu RP proponowany zapis uznałem za niezgodny z prawem

 i szukam teraz konkretnej podstawy prawnej. Uchwalenie poprawek SSO

zostało wstrzymane do następnej rady. Jedna z nauczycielek argumentowała że podobna sytuacja jest podczas sprawdzianu po

 szkole podstawowej  i egzaminu -gimnazjum . Pozdrowienia

 AnO

RomanG23-01-2004 13:44:06   [#12]

Na jakiej podstawie należy się lufa, jak powie, że mu się nie chciało?
Przepis w rozporządzeniu jest podobno jednoznaczny.
Nie chciało mu się, więc nauczyciel nie miał możliwości sprawdzić i ocenić stanu jego wiedzy, tak?
;-)

Co jest złego we wprowadzeniu zasady Andrzeja: nieusprawiedliwiona nieobecność na sprawdzianie traktowana będzie jako przyznanie się do niewiedzy?
A za niewiedzę lufa nalezy się jak byk.
:-)

RomanG23-01-2004 13:52:10   [#13]

Ta nauczycielka

moim zdaniem dobrze argumentowała.
Jola23-01-2004 14:31:17   [#14]

A tak a propos egzaminu

Jak Wam się podoba to, że uczeń, któremu przerwano, unieważniono sprawdzian - może do niego przystąpić w dodatkowym terminie, a uczeń, który był nieobecny i nie usprawiedliwił nieobecności - nie?
beera23-01-2004 14:39:26   [#15]

podstawa prawna

moim zdaniem, Andrzeju jest tu:

Ocenianie wewnątrzszkolne osiągnięć edukacyjnych ucznia polega na rozpoznawaniu przez nauczycieli poziomu i postępów w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności w stosunku do wymagań edukacyjnych wynikających z podstawy programowej i realizowanych w szkole programów nauczania, uwzględniających tę podstawę, oraz formułowaniu oceny.

Ocena wynika  z rozpoznania stanu wiedzy i umiejetności.

Nie będę się tu rozpisywać o tym, czym powinna być ocena, jakie walory spełnia, itp, bowiem poruszaliśmy ten temat na wątku Joli Szuchty o ocenach klasyfikacyjnych.

Moim zdaniem masz rację- zapis proponowany przez nauczycielkę nie jest zgodny z prawem wynikajacym z rozporządzenia o ocenianiu.

Nauczycielka w argumentacji powolała się na ocenianie zewnętrzne, natomiast budując wso musimy myśleć o ocenianiu wewnątrzszkolnym, a to karmi się swoimi prawami.

RomanG23-01-2004 15:41:07   [#16]

Problem polega na wykładni tego przepisu, która moim zdaniem może być różna od tej, jaką zapewne macie na myśli.

Według tego, co piszecie, uczeń przyłapany na ściąganiu (znam takie skrajne stanowiska wynikające ze zbyt dosłownego czytania tego przepisu), absolutnie nie może być oceniony negatywnie, nauczyciel wszak nie dostał szansy rozpoznania jego wiedzy i umiejętności wynikających z podstawy programowej.

Co jest złego we wprowadzeniu zasady nauczycielki Andrzeja: nieusprawiedliwiona nieobecność na sprawdzianie traktowana będzie jako przyznanie się do niewiedzy?

RomanG23-01-2004 16:31:03   [#17]

ocenianie wewnątrzszkolne karmi się swoimi prawami?

§ 3. 1. Ocenianie wewnątrzszkolne obejmuje:

<...>
3) przeprowadzanie egzaminów klasyfikacyjnych,
 
Rozumiem, że kiedy uczeń nie przyjdzie na egzamin klasyfikacyjny z przyczyn nieusprawiedliwionych, nie ma warunków do rozpoznania jego stanu wiedzy i umiejętności. Jako że ocenia się nie za nieobecność, a za wiedzę, należy wyznaczyć następny termin. Ucznia może odpytać później, korona członkom komisji nie spadnie.
 
Kiedy uczeń nie przyjdzie na następny termin z przyczyn nieusprawiedliwionych... itd.
 
Dobrze rozumiem?

kasiek23-01-2004 17:31:56   [#18]
Ja to rozwiązałam w następujący sposób na moim przedmiocie:
Każdy uczeń jest zobowiązany do pisania testu sprawdzającego po każdym rozdziale. (Rozdziałów mam w semestrze 3 lub 4). Każdy test można jednorazowo poprawić w ciągu 2 tygodni - termin uzgadniamy z całą klasą. Wtedy piszą również ci, którzy byli nieobecni na 1. terminie- jeśli nieobecność ta była usprawiedliwiona, to mogą też poprawiać w innym terminie, a jeśli nie, to nie... . Aby się "zabezpieczyć" przed biegającymi za mną całymi klasami z prośbą o poprawę testów zapowiedziałam, że liczy się ocena z "poprawki", nawet jak ktos otrzyma dwa stopnie niżej niż w pierwszym terminie i tego konsekwentnie się trzymam. Dzięki temu nikt nie liczy, że "a może mi się uda...a jak nie to pierwsza ocena nie jest zła...". Moje rozwiązanie do tej pory działa dość sprawnie, nikt nie liczy, że od kogoś odpisze albo będzie korzystał ze ściąg i praktycznie zawsze na poprawce otrzymują oceny wyższe. Jest przy tym troszkę pracy, ale widzę, że większość docenia moje starania. A jeśli ktoś konsekwentnie unika pisania testów to musi je pisać (choćby i wszystkie od razu) przed końcem semestru- nie uznaję zer za nieobecność, każdy test ma być napisany przez ucznia.
Marek Pleśniar23-01-2004 17:44:15   [#19]
i tu widać różnicę między karaniem a powodowaniem zwyżkowania wyników
migotka23-01-2004 17:51:52   [#20]

kasiek

"A jeśli ktoś konsekwentnie unika pisania testów to musi je pisać (choćby i wszystkie od razu) przed końcem semestru- nie uznaję zer za nieobecność, każdy test ma być napisany przez ucznia."

Czy to znaczy, że nie chodzi na lekcje, nie pisze sprawdzianów, nic nie robi w ciągu semestru to może "zaliczać" wszystko pod koniec. A co na to reszta uczniów, którzy pracują i dostają oceny niedostateczne? Przecież są osby zdolne, ktorym uda się "zaliczyć", nie uczeszczając na zajęcia.

U mnie także wszyscy uczniowie muszą miec oceny z klasówek, ale jeśli nie załatwią tego w ciągu 2 tygodni po terminie (tylko przydłuzszych chorobach daję więcej czasu) nie ma pod koniec semestru rozmowy. Ocena niedostateczna i już. Wszyscy o tym wiedzą i wolą napisać w odpowiednim terminie. To szkoła, a nie studia.
RomanG23-01-2004 17:55:34   [#21]

Marek, widzę jakieś wartościowanie w Twoich postach. Karanie, zemsta, utarcie nosa gówniarzowi... Czemu to z takimi aż kojarzysz?

Bez emocji: czy przyjęcie zasady, że nieusprawiedliwiona nieobecność na sprawdzianie traktowana będzie jako przyznanie się do niewiedzy nie spełnia kryteriów sprawiedliwości i słuszności?

Unikasz dyskusji o interpretacji tego konkretnego przepisu? Czemu?

Marek Pleśniar23-01-2004 19:32:48   [#22]

ależ Roman ja się wypowiedziałem. W poście #04 bodajże.

Mogę powtórzyć ale po co?

ilustruje moje poglądy na sprawę wypowiedź kaśka czy też kaśki:-)

a powiedz Roman - co niby miałeś na mysli pisząc o moim unikaniu czegoś tam? Będzie sprawdzana obecność?

beera23-01-2004 19:36:24   [#23]

 Ocenianie wewnątrzszkole polega na tym, na czym polega- przepis wkleiłam. 

Ucznia w przypadku braku podstaw do klasyfikowania można po prostu nieklasyfikować ( tu tez jest odpowiedni zapis w rozporządzeniu)

§ 14. 1. Uczeń może nie być klasyfikowany z jednego, kilku lub wszystkich obowiązkowych zajęć edukacyjnych, jeżeli brak jest podstaw do ustalenia oceny klasyfikacyjnej z powodu nieobecności ucznia na obowiązkowych zajęciach edukacyjnych przekraczającej połowę czasu przeznaczonego na te zajęcia w szkolnym planie nauczania.

2. Uczeń nieklasyfikowany z powodu usprawiedliwionej nieobecności może zdawać egzamin klasyfikacyjny.

3. Na prośbę ucznia nieklasyfikowanego z powodu nieobecności nieusprawiedliwionej lub na prośbę jego rodziców (prawnych opiekunów) rada pedagogiczna może wyrazić zgodę na egzamin klasyfikacyjny.

5. Egzaminy klasyfikacyjne przeprowadza się w trybie i w terminach określonych w statucie szkoły, z zastrzeżeniem ust. 6.

6. Termin egzaminu klasyfikacyjnego powinien być uzgodniony z uczniem i jego rodzicami (prawnymi opiekunami).

Z brzmienia tym przepisow wynika, ze źle rozumiesz Romanie możliwośc przychodzenia na egzamin klasyfikacyjny 100 razy.

Podalam Andrzejowi podstawę prawną- ja bym z niej skorzystala, on zrobi, co uzna za słuszne.

Jesli  zakwestionuje zapis w sso, proponowany przez nauczycielkę, bedzie miał moje pełne poparcie.

beera23-01-2004 19:38:39   [#24]

znowu nie odświezyłam :-)))

ale się usmialam :-)))

matko- marek!

:-))))))))))))))))))))))))))

RomanG23-01-2004 20:11:34   [#25]

Drążę

bo mam furę wątpliwości tu i absolutnej pewności Wam zazdroszczę.

Egzamin klasyfikacyjny to też jest ocenianie wewnątrzszkolne, tak?

Przypuśćmy, że doszło do momentu, w którym RP się już wypowiedziała, wyrażając zgodę na egzamin klasyfikacyjny.

Przewidując taką sytuację i uchwalając statut szkoły, określono w nim tryb zdawania takich egzaminów.

Czy w tym trybie - jeśli statut ma być kompatybilny :-) z tym, co tu piszecie - zgodne z prawem będzie zaliczenie nieusprawiedliwonego niestawiennictwa ucznia na egzaminie klasyfikacyjnym na poczet jego niewiedzy? Przecież według Was komisja nie miała wtedy szansy rozpoznać wiedzy ucznia, skąd więc wniosek, ze tej wiedzy uczeń nie posiadał? Należy zatem wyznaczyć następny termin - i tak do skutku, póki uczeń sam nie zezna, ze nie przyszedł, bo nie umie?

............................

Rozumiem, że zapis, o którym mówi Andrzej, uznalibyście za wadliwy także bez tego dwutygodniowego terminu (wyrazu dobrej woli nauczyciela) na poprawę? Czyli gdyby nauczycielka napisała prosto z mostu, że nieusprawiedliwiona nieobecność równa się przyznaniu się do niewiedzy i skutkuje od razu oceną niedostateczną, też byłoby źle?
Określcie wobec tego się jasno: spełnia czy nie spełnia zasada "Nie ma cię bez powodu - znaczy nie umiesz" kryteria sprawiedliwości i słuszności?

.............................

Proponujecie Andrzejowi uznać wspomniany zapis za bezapelacyjnie sprzeczny z rozporządzeniem. Moim zdaniem zaś rzecz jest co najmniej dyskusyjna i warto się nad tym problemem uważnie pochylić, a nie machać lekceważąco ręką, uznając sprawę za oczywistą.

kasiek23-01-2004 20:21:59   [#26]

migotko

Uczniowie i tak muszą chodzić na lekcje, bo wiedzą, że frekwencja musi wynosić co najmniej 50% zajęć. Poza tym oprócz testów mają kartkówki z materiału bieżącego (bez zapowiedzi), z trochę większego materiału (najczęściej zagadnienia gramat.), odpowiedzi ustne 2 razy w semestrze, więc trochę ocen się uzbiera. To nie ja im robię "łaskę", że pozwolę im napisać testy przed końcem semestru, oni unikają tego jak ognia i panicznie się tego boją. Owszem, było paru uczniów, którzy z premedytacją nie chodzili na sprawdziany i pisali pod koniec semestru test (opracowany przeze mnie baaardzo dokładnie według wymagań na poszczególne stopnie, które otrzymali na początku roku) i tylko jeden otrzymał ocenę, która go w pełni satysfakcjonowała. I co ważniejsze- sami mi później powiedzieli, że wolą już zaliczać wszystko na bieżąco, niż przygotowywać się do takiego olbrzymiego materiału. Poza tym koniec semestru to dla uczniów czas raczej stresujący: nauczyciele robą jeszcze pospiesznie sprawdziany, kartkówki, przypominają sobie o konieczności "uzupełnienia" ilości stopni...

Migotko, napisałaś również:
"A co na to reszta uczniów, którzy pracują i dostają oceny niedostateczne? Przecież są osby zdolne, ktorym uda się "zaliczyć", nie uczeszczając na zajęcia.

U mnie także wszyscy uczniowie muszą miec oceny z klasówek, ale jeśli nie załatwią tego w ciągu 2 tygodni po terminie (tylko przydłuzszych chorobach daję więcej czasu) nie ma pod koniec semestru rozmowy. Ocena niedostateczna i już. Wszyscy o tym wiedzą i wolą napisać w odpowiednim terminie. To szkoła, a nie studia."

Ale ja mam przecież oceniać przede wszystkim wiedzę!!! Jeśli dam uczniowi ocenę niedostateczną tylko dlatego, że nie był na sprawdzianach, to on pójdzie na egzamin komisyjny i zaliczy mi materiał na ocenę dobrą... I kto najbardziej na tym ucierpi? Wiem, że to szkoła, a nie studia, na szczęście "chroni" mnie przepis o nieklasyfikowaniu ucznia z powodu dużej ilości nieobecności...
Poza tym - mogę zrozumieć uczniów, którym się nie chce przychodzić na niektóre lekcje... czasami jest tak straszliwie nudno!!! Jak sobie przypomnę paru nauczycieli za moich czasów...ostatnia ławka i czytanie ukradkiem lektur albo uczenie się na następny przedmiot... Bo jak rozwiązywałam zadanie po 5 min na które mieliśmy 15 to miałam siedzieć cicho i nie przeszkadzać...Albo czytanie lekcji z podręcznika ze zrozumieniem przez 40 minut, i nasze "rozumienie" nigdy nie było sprawdzone pod koniec lekcji... tylko "proszę się mi tego nauczyć na następny raz, bo pytam"...
RomanG23-01-2004 20:26:52   [#27]

Hm, migotko

wygląda na to, że tylko ja na tym wątku jestem gotów teoretycznie bronić zasady, którą Ty stosujesz w praktyce.

Inni uważają ją za sprzeczną z prawem.

beera23-01-2004 20:30:51   [#28]

Roman

no masz watpliwości

ja nie mam.

Nie wiem w czym jedna postawa ma być lepsza od drugiej?

Sa inne i tyle. To, ze się prezentuje jedną z tych postaw nie oznacza, ze się macha lekceważąco na alternatywy, co imputujesz.

Nie macham lekceważaco ( nie bardzo rozumiem zresztą taki napastliwy ton, nie rozumiem wartosciowania hipotecznej czynnosci machania;-) lecz jestem innego zdania.
Z  jakich powodów- powiedzialam. Moge oczywiście wrócić do sedna, jakim jest dla mnie w tym wszystkim ocenianie, ale to łączyloby się z przekopiowaniem moich na temat oceniania pogladow z innego wątku.

Ocenianie jest bowiem, dla mnie, stwierdzeniem pewnych faktow ścisle łączacych się z posiadana wiedza i umiejętnościami. ścisle łączacych się, to efemizm nawet, bowiem nie "łączacych się" a wynikających- powinnam napisać.

Ocenianie wiedzy i umiejetności nie jest narzędziem wychowywania ucznia.

Takie jest moje zdanie i wyrazam je na tym wątku po raz ostatni, bowiem nie moge co chwile wchodzić na wątek i powtarzac tego, co napisałam wczesniej :-)

Bo napisałam wczesniej, to co myslę lub wkleiłam rozporządzenia, w ktorych jest napisane , co myslę;-)

Cóż mogę napisać w odpowiedzi na kolejne wątpliwości dotyczące setnego stawiania się na egzamin klasyfikacyjny ponad to, co napisałam bądź podkresliłam...

Jesli nie rozumiesz róznic pomiędzy poszczególnymi  procedurami  oceniania wewnatrszkolnego, to ja wysiadam.

Wysiadajac powiem tylko,ze na samym początku ewa podała przepis na nieobecnych uczniów, ktory uważam za jasny i zgodny z przepisami i nie naruszajacy niczyjego dobra, bowiem jej sposob postępowania odwołuje sie do oceniania wiedzy i umiejętności ucznia.
Taki sam sposób podała kasia- więc jak rozumiem nawet przy braku akceptacji omawianego zapisu n-l, sobie spokojnie może z problemem poradzić nie czyniąc z oceniania wiedzy i umiejętności narzedzia wychowania.

RomanG23-01-2004 21:00:11   [#29]

Może więc lepiej by było napisać, że podana przez Andrzeja propozycja jest sprzeczna z Twoimi poglądami na ocenianie wiedzy i umiejętności ucznia, a nie że jest sprzeczna z prawem?
Bo przecież wspomniana nauczycielka ma prawo hołdować innym koncepcjom w tej materii - ustawa jej to prawo gwarantuje.

Tym bardziej, że jakoś sprzeczności nie mogę się doszukać. Zgadzając się z Twoim poglądami na ocenianie, z tym, że nie służy wychowaniu, lecz wyłącznie rozpoznawaniu wiedzy i umiejętności, można jak najbardziej powiedzieć uczniom: Nie przychodzisz na sprawdzian z przyczyn nieusprawiedliwionych - dla mnie jest to dowód, że nic nie umiesz, w ten sposób rozpoznaję twój stan wiedzy jako niedostateczny. Gdzie tu sprzeczność z prawem i naruszenie praw ucznia?

Że jeszcze nauczycielka daje tu dwutygodniowy termin na poprawę - to tylko jej dobra wola.

Według Waszej interpretacji nauczyciel zapowiada sprawdzian, na który w majestacie prawa i bez żadnych konsekwencji może mu nie przyjść 3/4, albo i cała  klasa - to dobra taka wykładnia prawa oświatowego jest? Właściwa pod względem dydaktycznym i wychowawczym?
A że uczeń może powiedzieć: nie napisałem, bo mi się nie chciało, albo demonstracyjnie ściągać, nie przygotowawszy się i nauczyciel rzekomo nie może ocenić, bo nie ma jak rozpoznać wiedzy i umiejętności - to też jest dobra interpretacja prawa, służy podstawowym celom szkoły?
Tylko nie pisz, że można to rozwiązać jak u Ewy, bo nauczycielka Andrzeja ma prawo rozwiązywac to po swojemu. Ewy koncepcja dobre, ale dlaczego każdy musi jednakowo, kiedy i jego pomysł zgodny jest jak najbardziej ze zdrowym rozsądkiem?

PS. Napastliwie, mówisz, piszę? Hmm... Nie miałem zamiaru, wierz mi. Stawiam dużo pytań, pewnie durnych, bo nikt nie kwapi sie odpowiadać... może stąd wrażenie napastliwości...

zgredek23-01-2004 21:05:57   [#30]

Roman, Ty też?

"Stawiam dużo pytań, pewnie durnych, bo nikt nie kwapi sie odpowiadać... "
:-(
Bo ja też:-(
beera23-01-2004 21:13:40   [#31]

Nie przychodzisz na sprawdzian z przyczyn nieusprawiedliwionych - dla mnie jest to dowód, że nic nie umiesz, w ten sposób rozpoznaję twój stan wiedzy jako niedostateczny

nie mogę wysiąść, bo mnie skręca:-)))

Jak cię nie ma, rozpoznaję tylko i wyłącznie stan twojej nieobecności:-)

......

Może więc lepiej by było napisać, że podana przez Andrzeja propozycja jest sprzeczna z Twoimi poglądami na ocenianie wiedzy i umiejętności ucznia, a nie że jest sprzeczna z prawem?

To jest romanie, sposób dyskusji, ktory mnie odstręcza. Nie możesz mi mowić jak byloby lepiej gdybym napisała, bo doprowadzisz do tego, ze bedziesz dyskutował tylko z tymi, ktorzy napisza zgodnie z tym, co ty uważasz za "lepiej"

Napisałam tak jak napisalam, opierając się na swojej interpretacji przepisow prawa.

Tak interpretuję przytoczone przez siebie zapisy, jak interpretuję.

Jestem dyrektorem szkoły, Romanie, i jest tak:

Jestem dyrektorem szkoły i interpretuję przepisy prawa oświatowego w taki, czy inny sposób. Niesie to za soba odpowiedzialność i konsekwencje.

Chetnie podejmuje decyzje będąc tej odpowiedzialnośći świadoma i świadoma tych konsekwencji.

Tobie moja interpretacja zapisów prawa może się nie podobać.  

Możesz te zapisy interpretować inaczej.

Ale nie możesz, lub na zasadzie uczciwosci wobec dyskutujacego, nie powinieneś, jego interpretacji uznawać za pogląd.

...

dodam jeszcze- gdyby moje dziecko dostalo 1 za nieobecnośc podczas sprawdzianu i miałabym ochotę zrobic o to awanturę, wygrałabym sprawę w KO

kasiek23-01-2004 21:18:48   [#32]
Ja raczej powiedziałabym:
Nie przychodzisz na sprawdzian z przyczyn nieusprawiedliwionych - dla mnie jest to dowód, że nie zależy ci na tym, abym mogła rozpoznać twój stan wiedzy. Rozpoznam go więc na egzaminie komisyjnym...:-))
Można napisać: przecież RP nie musi się godzić na egzamin. Ale to ja pierwsza przekonywałabym ich do tego, żeby on się odbył. Bo nie oceniam jego podejścia do przedmiotu, tylko wiedzę.

Romanie, łatwo jest ocenić ucznia i przypiąć mu łatkę "niewiedzy" z powodu nieusprawiedliwionej nieobecności... Nie mówię tu o sytuacjach "ekstremalnych" jak nieobecność 3/4 uczniów na sprawdzianie (ja  w takiej sytuacji zniosłabym pewnie możliwość poprawy sprawdzianu).
Poza tym- czasami ta dobra wola więcej zdziała niż uświadamianie mu, że niewiedza = nieobecność. W końcu to ja dla nich przychodzę codziennie do szkoły, a nie oni dla mnie...
A nieobecności i lekceważący stosunek do przedmiotu odzwierciedlają się w innej ocenie - z zachowania.
RomanG23-01-2004 21:22:35   [#33]

Ej, widzę, że Cię emocje łapią ;-)))

To może nie mamy dnia na dyskusję, zgódźmy się chociaż co do tego, ok?

I mimo że mnie skręca jak jasna cholera ;-) to przemogę się i wysiądę.

:-))

W KO mówisz? W to akurat nie wątpię. Przecież tam z definicji stają po stronie ucznia i rodzica :-)))

Jola23-01-2004 21:23:26   [#34]

Nie bardzo za Wami nadążam. Dla mnie uczeń - czy ma nieobecność usprawiedliwoną, czy nie - ma prawo i obowiązek jednocześnie zaliczyć w określonym przeze mnie terminie dany materiał (sprawdzian, praca klasowa). Wiadomo, że z usprawiedliwieniami też różnie bywa ;-)

Byłoby mi miło, gdyby ktoś zechciał wypowiedzieć się w sprawie rozwiązań dotyczących egzaminu. A jest to dla mnie dlatego ważne, gdyż pewien szóstoklasista przy nauczycielu prowokująco kalkulował: lepiej przyjść i zrobić zadymę czy nie przychodzić?

RomanG23-01-2004 21:28:01   [#35]

Już na schodach będąc ;-)

http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=4335#FBK
ewa bergtraum23-01-2004 22:09:38   [#36]

Roman G.

Na schodach... To już było, Wielki Prowokatorze, w innym

wątku. Nigdy się (ja nowalijka) nie dałam nabrać na Twój niby matuzalemowy wiek, o którym ktoś pisał w jakimś

wątku. Jesteś młody, myślący, krytyczny. Oby tak dalej.

Takich nam w oświacie i OSKKO trzeba. :-)

I proszę tylko o odpowiedź jednym słowem na pytania:

1. Byłem nauczycielem                tak         nie

2. Byłem dyrektorem szkoły         tak         nie

A do dyskusji typu: jeżeli nie jestem lekarzem, to nie mogę pogadać o sposobach usuwania kamieni żółciowych metodą laparoskopową lub operacyjną ?!

nie dam się wciągnąć.

Podpuszczać może mnie tylko

Asia ( co zresztą skutecznie kiedyś uczyniła).

Nie jesteś anonimowy. Masz dzieci w szkole i pracujesz w organie :-). Czy dobrze odrobiłam pracę domową?.

 Więcej takich jak Ty, a praca w oświacie

nam znormalnieje.

Naprawdę szczerze pozdrawiam. :-)))

Marek Pleśniar23-01-2004 22:21:21   [#37]
o Matko i Córko czyli MIC:-))))))))))))
migotka23-01-2004 23:04:41   [#38]
Ja też oceniam uczniów za wiedzę, a nie za nieobecność na sprawdzianie. Gdy w określonym terminie sami się nie zgloszą to pytam. Najczęściej nie umieją nic - sami przyznają się do tego, że nie przyszli, ponieważ nie umieli. Wtedy zawsze znajdę czas na to, ażeby taki uczniom pomóc, wyjaśnić.Wszystkich na początku roku informuję, że lepiej chodzić i starać się, niz uciekać z lekcji. I wiekszośc to rozumie. Gdy taka sytuacja się powtarza, nie daję uczniom tej ostatniej szansy na koniec semestru, dlatego, że nieobecność nieusp.= niewiedza=brak szacunku dla nauczyciela.

Są jednak nauczyciele,którzy pod koniec semestru dopytują.  Mają "braki" w ocenach, a oceny wystawiają tylko ze sprawdzianów pisemnych, na ktorych ucznió nie było i maja nb nieuspr.

Pytają "połebkach", w pospiechu. UCzeń jesli się nauczy podstaw ma 4,4,4 - takie oceny nauczyciel wpisuje uczniowi za sprawdziany, a na koniec semestru 4.
Inny pisze sprawdziany w terminie i ma 2,3,2 - na koniec 2. I zadaje sobie i innym pytanie, czy to jest sprawiedliwe? Ja chodziłem starałem się, on nic nie robił.

Każde działanie powinno być konsekwentne, ale czy wszyscy muszą pracować według okreslonego schematu?
ewa bergtraum23-01-2004 23:32:01   [#39]

szkolny system oceniania

Migotka, myślisz i poszukujesz ...

I to jest najważniejsze. W dobrym

kierunku. Zlikwidowałam kolejki przed dwoma laty

do nauczycieli po "zaliczenie" na koniec semestru.

Marek: Co to jest MIC ?.

- na naszym Forum pisane: MiC, mic itp.

Proszę o odpowiedź ludzkim językiem.

Odsyłacz: joemonster.org./article.php. z pamiętnika

informatyka przeczytałam. I już wiem!. To nie żadna

wiedza tajemna. To wiedza jak każda inna!!!.

Marek Pleśniar23-01-2004 23:34:36   [#40]

Matko i Córko czyli MIC

:-)

przeca piszę

to wynalazek - przekleństwo łagodne - ani z zubrzycy

miało nas ucywilizować

ale i tak przeklinamy tyle że mamy wzbogacony język;-)

grażka23-01-2004 23:35:37   [#41]

MiC

to Matko i Córko! Takie zaklęcie forumowe... ;-)
AnJa24-01-2004 09:42:09   [#42]

To ja może o naszym ocenianiu.

Przed wiekami, na swoim śmiesznym przedmiociku pt.wos zacząłem oceniać metodą, bedącą namiastka punktowej: na sprawdzianie nie opłaca się byc nieobecnym - bo to brak jakiegokolwiek punktu.

Sprawdzian poprawkowy w ciągu tygodnia od omówienia sprawdzonej pracy.Poprawiać mozna tylko raz.

W przypadkach losowych oczywiście możliwe późniejsze - jeśli uczeń chce byc ocenionym - to miom obowiązkiem jest mu to umozliwić.  Nie interesowało mnie czy były to nieobecności usprawiedliwione czy nie (formalnie) - to ja decydowałem, czy przypadek losowy był.

Teraz cały nasz system w nowym LO jest punktowy ( nie mój wymysł, odziedziczone po poprzedniku). Jest do mego podobny co do zasad, mocno skomplikowany co do procedur, zwłaszcza ustalania ocen klasyfikacyjnych.

Ma sporo wad, ma też sporo zalet. Na dzisiaj o jednej mogę napisać na pewno - skończyły sie wątpliwości co do terminów informowania, liczby ocen z przedmiotu u róznych nauczycieli, pytań typu: dlaczego on na semestr na 4 przy ocenach 4444433, a ja 3 przy ocenach 55533221.

Majka24-01-2004 10:01:07   [#43]

Nieobecnemu wpisujesz 0 pkt. ? I jeśli nie przystąpi do poprawy kolejne 0 ?

To jest liczone w sumie końcowej?

Majka24-01-2004 10:08:04   [#44]
Interesuje mnie to rozwiązanie. Zdarzają  się ostatnio uczniowie, którzy unikają zadań klasowych (wpisuję 0 , które ma wartość wyłącznie informacyjną -nieobecny), chętnie zaliczają materiał klasówki ustnie, ale to zdecydowanie nie to samo;)  Sprawdzam przecież nieco inne umiejętności.
Gaba24-01-2004 10:34:29   [#45]
a więc opłaca się mieć jeden!
Gaba24-01-2004 10:38:14   [#46]

nie wolno Majka tak robić, część Twoich uczniów ma postawione inne wymagania, a częśc inne - chyba, że zależy ci na waidomościach... ale nie sądzę. To błąd metodologiczny.

 

Klasówka/kartkówka/test/rysunek (inny wytwór) np. toczona tralka ma byc dowodem na potep wiedzy i umiejętności (także manualnych).

opowiadanie o zamku oraz jak się toczy nogę do balustrady jest inym zestawem działań (operacyjnie to inna sytuacja dydaktyczna).

 

;-)

 

Nasze wizytatórki, by Cię przetrzepały - kartkówkę można poprawić wyłacznie pisząć ją, a test też oraz inne formy analogiczne.

Majka24-01-2004 11:22:44   [#47]

toż dlatego pytam:)

Taka sugestia pojawiła się w wypowiedzi Marka (post 9). Zwątpiłam...

Ja spotykam się po raz pierwszy z takimi oczekiwaniami (i próbami) uczniów i rodziców. Mimo wyjasnionego i wiszącego w widocznem miejscu PSO....

Prowadzę wytrwałą walkę ideologiczną  z tym zjawiskiem ;))

Marek Pleśniar24-01-2004 11:34:18   [#48]

argumentacji gaby ulegam - bo ma rację. Ale mówię wcześniej o sytuacji jakiejkolwiek szansy dopytania ucznia a nie porządnej - regularnej pracy, Już gdzieś tu pisaliśmy o czymś takim - że ucznia czasem niezwykle trudno dopaść - wręcz ma dla nas czasu tyle co minister;-)

Wtedy nie cackałbym się z rozróżnieniami - typu - pisać czy odpowiadać.

Majka24-01-2004 11:42:33   [#49]
Zgadzam się, bywają sytuacje skrajne, przypadki indywidualne. Ale specyfika przedmiotu jest taka, że sprawdzeniem niezbędnej umiejętności  jest wypowiedź pisemna.
Gaba24-01-2004 11:44:44   [#50]

aaa a jeszcze jedno - szkoła ma umozliwiać uczniowi postępowanie w wiedzy, łaski nie robi, że uczeń poprawi i... jeżeli robiłek kartkówkę z 10 działan z dodawania w obrębie 100 - dzieciak dostał 1, a potem dzieciak poprawił 10 zadań innych z dodawania w obrębie 100 i dostał 5, to jaka ma ocenę uczeń?

3?

 

Nie, bo nauczyciel oceniać ma postęp! Jak słysze o średnich, to jest mi niewyraźnie, wiem, że ludzie nie rozumieją - u nas się sporo nauczycliśmy, ale... jeszcze pokutują kalkulatorki.

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]