Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Relacja ze zlotu
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]
renka06-06-2010 21:39:58   [#51]

 

my też już czas jakiś w domu.

dziękuję tym "starym i nowym" za cudnie spędzony czas, jesteście wspaniali:-)

a do KSIĄŻKI proszę dopisać:zażalam się, że nie mam na co się zażalać:-)))) i to jest piękne, pozdrawiam wszystkich:-)

KAndrzej06-06-2010 22:03:17   [#52]

My też z pół godziny temu dotarliśmy do domu. Podrodze zahaczyliśmy o Gołuchów. Obejrzeliśmy zamek i Muzem Leśnictwa, ale nie znaleźliśmy tam żadnego środka na komary może ich wtedy nie było. Polecamy. Bardzo serdecznie dziękujemy za chwile spędzone na zlocie. Za niezapomniane wrażenia z kopalni (wiemy kto to sprawił). Jestem za obowiazkowym zwiedzaniem dla wszystkich nauczycieli kopalni. Pełny szcun dla górników i ich pracy. I znów rok do zlotu.

 

beera06-06-2010 22:52:01   [#53]

 

 wyprzedzając lekko, pozwalam sobie wkleić dwa górnicze zdjecia z galerii Kizaka

:)



Małgosia06-06-2010 22:57:15   [#54]
Ale z Was fajne górniczki i górniki :-)
Karolina06-06-2010 22:59:15   [#55]

O matko kochana..! ;)) ale super mieliście... skąd takie twarzowe kubraczki macie równe? Super!!

Relacje miło czytać, czekam na więcej.

KAndrzej - w Gołuchowie już tak jest ostatnio, ja tutejsza ;) nie wiem o co chodzi ale komary spacerowac nie pozwalają nic a nic, masakra!

Gusia06-06-2010 23:07:53   [#56]

No to jestem...

Najpierw podziękuję wszystkim, za to że mogłam z Wami być, za możliwość darciuchowania (w domu mi nie pozwalają), za uśmiechy na twarzy, za wodę w kopalnianych gumowcach było mi to bardzo potrzebne. Zażalam się jednak, że za krótko... :)

Ewuniu pozdrawiam Cię gorąco i dzięki za wrażenia:)

Iza - wielkie dzięki (Ty już wiesz za co)



Asiu to Twoje 7 piętro się umywa jak nic... :)))))))))))

Podróż niejako się przedłużyła, gdyż płyn chłodnicowy opuścił miejsce swojego pobytu (dostał ADHD czy jak?) Wolał szaleć pod maską, w skutek czego ledwo dojechałyśmy do pitstopu - dla mnie "boksu naprawczego"... tyle, że mechanik chyba miał przerwę... Nie bardzo wiedziałyśmy gdzie jesteśmy, były takie 2 duże tablice, że do stacji benzynowej jest 7 km (duże litery to były), jednak w jakim mieście - tego nie wiedział nikt. Odczytałam, że Kąty Wrocławskie, Ewa nie uwierzyła i poszła sobie poczytać sama :)

I w tej chwili jakby z nieba pojawił się Pan Laweciarz. Nawet miałam taką myśl, że to on ten wężyk od chłodnicy wypiął, bo bardzo szybko się zjawił, ale chłop się zarzekał, że on na pewno nie :))))))))))) Po chwili ustaleń zmieniłyśmy więc środek transportu na żółtą lawetkę. Co jakiś czas odwracałam się do tyłu i swierdzam, że samochód rzewy nas osaczył (non stop za nami jechał). Przemiły Pan Laweciarz gadał więcej niż ja... Dowiedziałyśmy się o jego wujku i o tym, że ma 0,1% odsetek na koncie... Odstawiliśmy samochód, a mnie odstawiono na dworzec. Wyściskałam Ewe i poszłam na dworzec. Mój mąż podzwonił gdzie się dało i nawet chciał mi załatwić transport z tego Wrocławia... jednak do tego nie doszło

I tu zaczyna się kolejna fala wydarzeń, które nie wiedzieć czemu tak się wiązały w całość. :))))) Kupiłam bilet i zawlokłam się na peron 3, bo tak ustaliłam. Plecak miał dość sporą wagę, gdyż posiadałam większość ciuchów nie pasujących do pogody jaka panowała na zlocie. I do tego miałam wrażenie, że Kinga spakowała część swoich do tego mojego, bo jej się nie chciało wieźć samochodem. Przyjechał pociąg... się wgramoliłam (nawet znalazło się miejsce siedzące). Ekipa w przedziale była nietypowa i jechali aż z Kołobrzegu, a i tak wyglądali lepiej niż ja (ciekawe czemu) :)))) I znów dowiedziałam się 3/4 życiorysów i poglądów politycznych, nie wdając się w dyskusję przymknęłam oczy... Wyłowiłam wśród potoku słów, że bardzo rozmowny Pan jest emerytowanym górnikiem (bratnia dusza kurde, tyle że on z ekipy tych czarniejszych) :))) W Oławie przytrzymali nas 20 minut (była taka duchota, że poczułam się jak tam na dole). Chciałam zanotować trochę słów (bo teraz to już nie pamiętam), ale nie mogłam, bo długopis miałam w plecakowej kieszeni. W Opolu była mała migracja, górnik oczywiście został :) Dosiadła się młoda dziewczyna o włosach blond. Przyszła Pani Konduktor sprawdzać bilety i okazało się, że owa kobietka wsiadła nie do tego pociągu co trzeba (bo ona miała bilet na przewozy regionalne, a my jechaliśmy TLK, a i miała inny kolor kropki na bilecie) :))))))))))) Odliczałam minuty, ale mnie to wkurzało, że tak się jakoś wloką... Przymknęłam oczy, ale uświadomiłam sobie, że mogę nie zdążyć na ostatni pociąg w kierunku domu (bo ten się opóźnił)... Ustaliliśmy, że kolega podjedzie tylko do Katowic... Nawet jakbym zdążyła na drugi pociąg, to musiałabym iść po ciemku przez lat 45 minut (bez plecaka - z plecakiem przyszłabym rano) :))))ł Zadzwoniłam jeszcze do Izy postanowiłam przymknąć oko - wszystko układało się super. Dzwoni mój zbawca i... siada mi komórka :)))))))))))) Nawet nie miałam się siły wściekać, więc zaczęłam się śmiać - trochę się na mnie głupio patrzyli, więc powiedziałam, że byłam w kopalni i tak mi zostało... (górnik poszedł się przejść, więc nie mogliśmy prowadzić rozmowy - gdzie jest lepiej) No na pewno muszę stwierdzić, że Ci od miedzi są przystojniejsi. Tu bym chciała uściskać pana Grzesia, który pewnie w środku ryczał ze śmiechu - gdy patrzył jak takie siroty poruszały się po kopalni... Wracając do podróży - stwierdziłam, że jednak będę musiała z dworca na piechotę, tyle że z Katowic...

Pociąg zatrzymał się na stacji... wyszłam i chciałam pomyśleć, co zrobić... i słyszę: Heyka dawaj plecak - podrzucę Cię na Pekaes. Pojawił się mój wybawiciel. Ustalili o której wyjechałam i cierpliwie czekał :))) Pomysł z pekaesem nie podobał mi się bardzo, więc podwiózł mnie do samego domciu.


Relację ze zlotu napiszę jutro :)


post został zmieniony: 06-06-2010 23:11:01
Małgosia06-06-2010 23:13:22   [#57]

Gusia, Ty to masz szczęście! Zawsze Ci się trafiają najbarwniejsze przygody :-) Jak nie wąż-wariat w kopalni, to laweta, albo jeszcze co... Może w totolotka zacznij grać?

Ale grunt to dobre nastrojenie, które - mimo trudności - Cie nie opuściło.

Całuski!

KAndrzej06-06-2010 23:14:22   [#58]
Karolina, Ci co byli na zlocie wiedzą o co chodzi.
Gusia06-06-2010 23:14:47   [#59]

Małgosiu - Tobie też dzięki :)) 

Małgosia06-06-2010 23:24:03   [#60]

Wklejam część I, zmodyfikowaną nieco. Nad kopalnią muszę jeszcze popracować, bo nowe dane zdobyłam ;-)

Tarnów (Komarów) Jezierny 2010

Z ogromna dziś ochotą siadam do pisania,

zważywszy na okazję do poświętowania:

Okrągły zlot, dziesiąty - stwierdzam to z radością,

zapewne nas zaskoczy swoją niezwykłością.

Już podróż wyjątkowa całkiem. A dlaczego?

Oto trzech weteranów zlotowych, do tego

ja, co to ledwo piąty zlot widzę na żywo…

Cóż – Jakubki mnie mogą wysyłać po piwo!

Nad jedną rzeczą jeszcze biedzi się ma głowa:

czemu Asiaj z Tarnowa jedzie do …Tarnowa

tak wiele kilometrów? Takich to zagadek

Mnóstwo jest - co zlotowicz, to jakiś „przypadek”.

Pogodę prowokują niektórzy. O, proszę:

„A ja sobie kupiłam prześliczne kalosze!”

A pogoda niegłupia i swoje zrobiła:

niektórych na czerwono słońcem wypaliła.

Aza witała w roli chodzącej przestrogi.

Nie kolanko tym razem ani któraś z nogi,

lecz główka kości promieniowej prawa

Była dla zlotowiczki całkiem niełaskawa

i przerwała swa ciągłość. Ale to nie nowość,

że zlotom towarzyszy pewna wypadkowość.

Otwarcie zlotu w czwartek było wyjątkowe.

Marek zwał je „technicznym” i zachodzę głowę,

gdzie była ta technika? No, ale z pewnością

wiele rzeczy zdumiało mnie swoja wielkością.

Ja nigdy nie widziałam tak dużych butelek,

jak ta wręczona Asi. Kilka XXL-ek

dla weteranów. Rozmiar nie tylko dla Gienia,

wszyscy swa wyjątkowość mieli do zmieszczenia.

Dla weteranów były także wielkie ramy.

Niby duże, lecz z lupą oglądać je mamy,

by dojrzeć szczegółowo oraz bez kłopotów

ich proces rozwojowy na przestrzeni zlotów.

Wielkie też zaskoczenie, bo zlotowe dziatki

mają tu nad jeziorem tym razem …dwie matki.

Można podyskutować, czy to prawidłowe,

lecz my przecież otwarci na trendy światowe.

Dobre duchy zlotowe też miały ubranka,

takie czarne przeważnie. Lecz były i wdzianka

w całkiem innym rodzaju. Niechaj mi ktoś wyzna:

po co duchom w ogóle potrzebna bielizna?

Reprezentacja dzieci bardzo symboliczna,

No, ale – jak hymn głosi – nie może być liczna,

Bo skoro się starzeją… Nie ubolewajmy!

Czas na młodość, więc na nas – tego się trzymajmy!

(a Zosia to osóbka bardzo dynamiczna,

przez co ekipa dzieci wydaje się liczna).

W piątek - peregrynacje okolic jeziora.

Grupka też na pomoście zalegała spora.

Część zaraz się zrzuciła do pedałowania,

A na większości widać skutki opalania.

Wieczór piątkowy zasłużył na osobną księgę,

Wykazał całą twórczą OSKKO-wą potęgę.

Wśród reliktów przeszłości z poprzedniej epoki

znów talentów się przekrój pokazał szeroki.

Lektorat kaszubskiego był dużym przeżyciem,

Darek się na warsztatach wykazał obyciem:

multimedia stosował w postaci tablicy

i po całej się niosły tutaj okolicy

chórem zgodnym głoszone te słowa upojne.

(nie wiem, czemu pamiętam tylko „widłë gnojné”…)

Pojawiła się postać rycerskiego stanu,

dla zmyłki był w odzieniu jakby z Ku-Klux-Klanu

i tarczę miał on bardzo niekonwencjonalną.

Do damy swojej wrócił, co też niebanalną

odzież na siebie wdziała i spódnice owę,

aż chłopina ze szczęścia stracił dla niej głowę.

Reliktów PRL-u ekipa szukała.

Był ocet, kartki, papier oraz łyżka mała

na wielgachnym łańcuchu. Też wódki zapasy

przywoływała pamięć. Ot, ciekawe czasy!

Kindze - jak zresztą zwykle - nie brakło tupetu,

i wrzuciła …Rodziców do tego kompletu!

Aza miała zeszyty pożółkłe i stare,

a w nich piosenki były, chwyty na gitarę,

przepis na budyń, wiersze, dopiski na boku.

To wzbudziło sentyment oraz łezkę w oku.

No a weteran Gienio w roli sekretarza

po prostu nas zachwycił! Jeśli ktoś uważa,

że nieboszczka komuna padła bez nadziei,

stwierdzam: żyje! Na szczęście w klimacie Barei.

Produkcja bubli przecież wyszła nam na cacy,

pojawili się nawet przodownicy pracy,

ale i obiboki także! Wrogowie systemu!

Twórczości się zachciało nie wiadomo czemu!

Wszyscy zaś pośród wielu krzyków i zamętu

od durnych długopisów dostawali skrętu.

Ale końcówka piątku – kino „Pod gwiazdami”

rewelacyjna bardzo, co przyznacie sami.

Hania to nam już przeszła całkiem do klasyki

dzięki interpretacjom. A taneczne tricki,

łabędzie oraz różne zlotowe balety

obudziły wspomnienia wprost z Nowej Kalety.

(Kaletki – wiem – powinnam uważnie notować,

ale mi się to nijak nie chciało zrymować).

Sobota. Pora wczesna – się w głowie nie mieści!

A tu Asiaj mi znowu torebką szeleści,

picuje się od świtu. Dorotka też rankiem

coś bredzi, że ma teraz …ogień pod kolankiem!

Otwieram oko. Co jest? Trudno pokapować.

Aha! To Nasi zaraz wyjadą …fedrować!

Ja wiem - duch PRL-u miał tu nam przewodzić,

ale żeby od razu do podziemia schodzić!?

Obudzili. Człek wściekły, ale nie do końca:

Dzięki temu widziałam przepiękny wschód słońca.

cdn.


post został zmieniony: 06-06-2010 23:26:53
Marek Pleśniar07-06-2010 00:49:08   [#61]

jacie, jaka będzie wierszowana relacja

melduję przybycie

brrrrrrr, tyle godzin i nadal mam nawet teraz 20 stopni

Gusia07-06-2010 07:00:40   [#62]
Małgosiu pijęknę :)) czekam na część drugą :) i chcę tam wrócić
Karolina07-06-2010 08:11:40   [#63]

super relacja Małgosiu... widzę, ze weterani górą... oj.. tęskno, tęskno.... Gusia - podróż ciekawą miałaś; nie wiem tylko czyje to auto poszło twoje czy rzewy - jak rzewy to chyba jakas tradycja by była ;)

KAndrzej.. no fakt - skąd mogę wiedzieć.... atomosfera na zlotach niepowtarzalna toć ci, ktorzy nie byli grypsować nie umieją. No przeca wiem, że mnie tam tym razem nie było ;)) Urok pamiętam i ciekawa jestem czy nadal jest tak spontanicznie jak na tych pierwszych. Zdecydowanie wygodniej wam obecnie ale czytając relacje.. rownie wesolo. I tak trzymać ;)

 

izael07-06-2010 08:39:31   [#64]

 Małgosiu, jak się czyta taką relację, to się dusza śmieje, a przed oczami suną barwne obrazy:)))))

Gusia:))))))))))))))))) myślisz, że to możliwe, byś kiedyś nudno i zwyczajnie przemieściła się z miejsca w miejsce?;)

Pozdrawiam jeszcze raz wszystkich:)

AsiaJ07-06-2010 08:41:45   [#65]
ja również pozdrawiam, tym bardziej, że nie ze wszystkimi zdążyłam się pożegnać(?)
Krzysztof Pom07-06-2010 08:48:33   [#66]
AsiaJ wypowieź podsunęła mi pewną myśl: pożegnanie zrobić wspólnie, wszystkie uściski, misie, poklepywania itp. zaraz po śniadaniu, a potem indywidualnie  to już jak kto chce, może i czas pozwala. Witać się łatwo i przyjemnie, żegnać  hm...
BeataD07-06-2010 09:26:22   [#67]

Żebym nie miała żadnych wątpliwości, że nie jestem na zlocie, poniedziałek powtał mnie deszczem.

Adam zabrał peny ze zdjęciami do pracy, więc nie mogę przeżywać ponownie emocji zlotowych :-(

Gusi podróż do domu fascynująca i nie wiem czy nie należałoby przymusić jej lekko do opisania prozą innych jej przeżyć, bo ten zapis - fascynujący.

Mnie się podobało BARDZO, dlatego wszystkim gorąco dziękuję.

 

Przypominam również na forum, że prowadzący lektorat kaszubskiego Darek skarżył się (choć wcale nie w książce skarg i zażaleń), że z powodu opłacenia składek na trzy lata naprzód (!!!!!) jego udział w dyskutowaniu tu na forum został zablokowany. Więc ta bidula nawet nie może nam tu naurągać ewentualnie :-)

EwaBe07-06-2010 09:28:58   [#68]

My oczywiście też już na miejscu. Wymęczeni i z lekka ogłuszeni wrażeniami ze Zlotu i z tego powodu baaardzo zadowoleni :-):-):-).

 W wolnym czasie przepiszę do relacji wszystkie wnioski, skargi, zażalenia itp. ze zlotowej książki.

Rzewa na Zlocie  robiła wiele zabronionych rzeczy, np. pracując umysłowo (z towarzyszem komputerem). Wykonywała ponadto inne bardzo wskazane prace, tj. zakup produktów i naczyń w Sławie, zagniecenie i wałkowanie ciasta o grubości pergaminu w pokoju nr 5 w Tarnowie J., tudzież wycinanie i splatanie faworków, których powstała góra wielkości Śnieżki. Pragnę podkreślić, że wraz z Kingą miałyśmy swój udział w tym szaleństwie, pomagając w ich smażeniu.

 Donoszę także, że N z czterema s przyszedł i podpierniczył kilkanaście jeszcze gorących, tłumacząc swój niecny czyn zgłoszoną potrzebą natychmiastowej  ich degustacji przez zlotowiczów. Ścierka Rzewy nie zdążyła go dosięgnąć.

Gaba07-06-2010 09:48:59   [#69]
Ci, co wleźli na 1150 m - mają zdjęcia jakoweś??? bo ja z wrażenia jedynie błyszczałam krzyżykowo. Ejrut, dawaj zdjęcia.
Marek Pleśniar07-06-2010 10:54:12   [#70]

mają bardzo górnicze zdjęcia ale mi nie dali na razie nawet do relacji:-)

więc czekamy

aniaB07-06-2010 12:06:03   [#71]

Bardzo dziękuję wszystkim za wspaniałe spotkanie i również czekam na zdjęcia.

Ala07-06-2010 12:47:37   [#72]
faworki - pycha :-))
Nassssy07-06-2010 13:15:14   [#73]

zajrzyjcie tutaj: http://picasaweb.google.pl/dyropole/TarnowJezierny#

Gaba07-06-2010 13:27:33   [#74]
jestem, jestem - mam dwowód.
Gaba07-06-2010 13:33:50   [#75]
Piotrus,  przyslij jakiegos jotpega!
Nassssy07-06-2010 13:37:58   [#76]
gabusiu, to jest ponad 5,5 Gb
BeataD07-06-2010 13:52:56   [#77]

jacie, jakie fajne....

 

Ale zwróciliście uwagę, że wszystkie zrobił Piotruś Tałan ;-)

darek720507-06-2010 14:08:03   [#78]
Odblokowałem się sam...ale musiałem dodać dwie cyferki. Byłem darek72, a jestem darek7205. Też ładnie, ale jak tak dalej pójdzie, to wszystkie dane będą niedługo ogólnodostępne:) Wczoraj wróciliśmy bez problemów. Dziękujemy wszystkim za miłą i cudowną atmosferę. Weteranom i matkom za wsparcie:) Pozdrawiam z deszczowych już Kaszub:)
izael07-06-2010 14:11:54   [#79]

Darek:)))

Miło Cię widzieć:) a dlaczego cyferki jakoweś dodawać musiałeś? a w ogóle to mogłeś jakoś kłamliwie dodać np. 99 i to nie byłoby nic o Tobie;)

darek720507-06-2010 14:14:07   [#80]
Nie lubię kłamać:) a 05 nie najgorzej - blisko 6:)
izael07-06-2010 14:17:11   [#81]
i dyrektor, i ambitny;)))))
Gaba07-06-2010 14:24:28   [#82]

O!!! witamy.

 Darek, wklej tu, proszę, to Wasze abecadło, na kolorowo, bo myślę, że mozna by więcej zapamiętać niz widły gnojne. Beatka się będzie uczyć, to może zapamięta - ten obełrysk (???), ale Małgosia to juz potrafi wymówić.

Nassssy07-06-2010 14:56:03   [#83]

ad #77

rzeczywiście, 

ale nieświadomie - googl znowu zrobił coś moimi rękami

i nie wiem jak to wyłączyć

Marek Pleśniar07-06-2010 15:57:21   [#84]

tak było:

a tu kliknij by otrzymać większy obrazek http://oskko.edu.pl/ozni10/foto/grupowe01-33proc.jpg

slos07-06-2010 16:31:13   [#85]
Zaiste, piękny portret... :-))))
darek720507-06-2010 16:54:41   [#86]

Obrazki, a teraz tekst:

To je krótczi, to je dłëdżi, to kaszëbskô stolëca.
To są basë, to są skrzëpczi, to òznaczô Kaszëba.
Òznaczô Kaszëba, basë, skrzëpczi, krótczi, dłëdżi, to kaszëbskô stolëca.

To je ridel, to je tëcz, to są chojnë, widłë gnojné.
To je krzëwé, to je prosté, to je tylné kòło wòzné.
Tylné kòło wòzné, to je krzëwé, to je prosté, chojnë, widłë gnojné, ridel, tëcz, òznaczô Kaszëba...

To są hôczi, to są ptôczi, to są prësczé półtorôczi.
To je klëka, to je wół, to je całé a to pół.
Klëka, wół, całé, pół, hôk, ptôk, półtrojôk, chojnë, widłë gnojné...
To je małé, to je wiôldżé, to są jinstruméńta wszôlczé

Bardzo proszę:) Melodię pamiętacie:)


post został zmieniony: 07-06-2010 17:02:41
Gusia07-06-2010 17:08:57   [#87]
:))))))))) Darku tego się na trzeźwo nie da hihi
Małgosia07-06-2010 17:11:01   [#88]

Nareszcie Cię wpuścili (się wpuściłeś ;-)

A ja i tak uważam, że wiaderko jest najlepsze - łebłeryszk. Darku, dobrze? Zdałam?

Małgosia07-06-2010 17:11:38   [#89]
O, Gusia! :-)
darek720507-06-2010 17:20:06   [#90]
Rewelacyjnie Małgosiu:) Lepiej bym tego nie wymówił:)
Małgosia07-06-2010 17:25:38   [#91]

Ooooo, to duży komplement dla mnie!

Pozdrawiam! :-)

Gaba07-06-2010 17:44:37   [#92]
to Małgosiu, możesz już w pole... - wiaderko już wiesz jak jest, widły gnojne... (hihihi - Gusia, po piwku wszystko jest proste, ale to trzeba zupełnie na trzeźwo!)
Leszek07-06-2010 18:11:02   [#93]

kurcze zazdroszczę, ale cóż obowiązki przeszkodziły...

pozdrawiam

Małgosia07-06-2010 19:34:17   [#94]

Drugą część relacji dedykuję Adamowi (Beata - nie bij ;-). Jest rozwinięta w stosunku do wersji zlotowej i bardziej się już nadaje dla Pana Dyrektora. Ukłony!


Dyrektorzy w kopalni

czyli cudna Rudna

Gwoździem programu zlotu był zjazd do kopalni.

Dyrektorzy szkół polskich, prawie niezniszczalni,

niejedno już widzieli na tym bożym świecie,

zaliczając kadencje pierwsze, drugie, trzecie,

wielu ministrów, reform i implementacji

przeżywszy już z honorem, są pewni swych racji,

w kaszę im nie nadmuchasz, no bo nie pozwolą,

nagle się tu znaleźli pod ścisłą kontrolą.

Zanim zeszli do ciemnych kopalni czeluści

zrozumieli, że nikt im tutaj nie odpuści.

Szkolenia, bezpieczeństwo, porządek, mundurki,

lampki, torby i kaski, poplątane rurki.

Ciężkie to jak cholera i wszystko za wielkie,

spowalnia i uwiera w części ciała wszelkie.

Spodnie lecą, kask spada i fryzurę klei,

gumiaki zatapiają się w błotnistej brei

co ma kolor betonu. Skarpet za kolana

też nie można pominąć. To rzecz niesłychana

Na kogo one dobre? Czemu nie do łydek?

To chyba na Gortata lub na Gosię Dydek,

a nie na dyrektora, co średni krajowy!

Najlepszy był aparat, ponoć ucieczkowy.

Konia z rzędem, kto z takim cudactwem pobiegnie.

Prędzej w owych przepastnych czeluściach polegnie.

Ale walczyli dzielnie, łamali bariery

w gumiakach, których rozmiar czterdzieści i cztery,

w przeciągu, co rwał kaski oraz biustonosze,

w pocie, co spływał zewsząd, przyklejał kalosze.

Ciekawe: podmuch zerwał dwa paski swobodnie,

a nikt się nie chciał przyznać, że mu spadły spodnie!

Nie dali się rozjechać w safari podziemnym,

ani zagarnąć łyżką, co mało przyjemnym.

Przeżyli wieść, że lina windy się urwała,

(bo przecież dwie są całe). Znieśli, że nastała

pora wstrząsów i tąpnięć kilometr pod ziemią.

Pili mleko posłusznie w strachu przed anemią,

pyłami oraz inną podziemną zarazą.

Straszył ich też wąż-wariat, który to z odrazą

chlastał, myjąc gumiaki z siłą wodospadu.

Ale dość. Bo ja tutaj sobie gadu gadu,

A pora przejść do pointy albo do morału

i zbliżać się już w końcu do tego finału.

Wszyscy żyją. Wylazło tylu, co zjechało

i wrażeń oni wszyscy mieli, jakich mało.

A potem już nastała przeogromna cisza,

każdy tylko popatrzył, gdzie tu jakaś nisza,

żeby się w autokarze umościć wygodnie

i oddać spoczynkowi cicho i łagodnie.

Nauczyciel i cichy – oksymoron przecie!

Ale się takie cuda zdarzają na świecie.

I każdy sobie myślał po takim przeżyciu:

Ten, kto nie był w kopalni, nic nie wie o życiu.

Z dumą patrzą na zdjęcia, ciesząc się wynikiem

zjazdu, co ich na chwilę był zrobił górnikiem.

I grupy się spierają z kompletną powagą,

kto miał gorzej i większą wykazał odwagą.

Z pokorą wielki szacun gwarkom oddajemy,

podziwiamy za trud Wasz i obiecujemy

nie marudzić na swoje zajęcia przyjemne,

bo to raj jest, zważywszy na piekło podziemne

z którym Wy się zmagacie. Bardzo dziękujemy!

(ale powtórki jakby nie przewidujemy).

Stan górniczy pozdrawiam i kończę to dzieło,

które niełatwo przyszło, bo ono się wzięło

z drugiej niejako ręki. Trochę namodziłam,

bo przecież sama wcale tam z nimi nie byłam!

A jedyna kopalnia, jaką toleruję

To solna, którą co dzień z okna obserwuję.


post został zmieniony: 07-06-2010 22:03:33
Gusia07-06-2010 19:38:57   [#95]
Małgosiu cudne :)))))))))))))))) a te gumiaki pełne wody to oczywiście moje :))))
AsiaJ07-06-2010 19:41:08   [#96]

To jest piękne:-)))

Małgosia07-06-2010 19:42:22   [#97]
Tęsknię za Wami i z tego braku tak mi wyszło :-)
Gusia07-06-2010 19:47:54   [#98]
Ja też już zaczynam swoje wspomnienia zlotowe klecić... nawet się rymują, choć umywają do wieszczyni :)))))
AsiaJ07-06-2010 20:07:53   [#99]

Załoga G na 1000 metrów

czy mieliśmy łatwiej?

;-)

Victoria!

Przysięgam,że tu były 2 zdjęcia...

 


post został zmieniony: 07-06-2010 20:17:57
AsiaJ07-06-2010 20:28:08   [#100]


 niestety, picasa nie chce ze mną dzisiaj współpracować;-(


post został zmieniony: 07-06-2010 20:29:00
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ][ 4 ][ 5 ]