Forum OSKKO - wątek

TEMAT: ustawienie ławek w klasie
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
JACOL24-05-2006 20:36:45   [#01]

W klasie mojej najmłodszej pociechy wybuchł konflikt o ustawienie ławek w klasie. W klasie IV szkoły podstawowej uczy się dziecko ze znacznym niedosłuchem, zaaparatowane. Rodzice dziecka z niedosłuchem wymogli na szkole ustawienie ławek w podkowę, aby ich dziecko mogło widzieć ruchy warg mówiących innych dzieci. Niestety dzieci zaczęły bardzo narzekać na bóle kregosłupów. Siedzenie bokiem do tablicy jest bardzo niewygodne.

Mam pytanie. Czy dyrekcja szoły ma prawo ustawić ławki w podkowę, niewygodnie dla większości uczniów? Czy jest jakieś prawo to określające? Czy jest jakaś instytucja, która jest władna się w tej kwestii wypowiedzieć? Kuratorium? Sanepid? Co myślicie?

syrenka24-05-2006 20:43:14   [#02]

Prawo na ten temat milczy.

Moim zdaniem decyduje nauczyciel prowadzący lekcję, on też powinien dostosować metody do tej sytuacji.

Gaba24-05-2006 20:45:27   [#03]

światło zawsze od lewej strony - by nie padał cień z ręki na stolik. Zauważ, że tablicę masz tylko na jednej ze ścian względem okna.

to nauczyciel decyduje o układzie sali i stolików i powinien go zmieniać w zalezności od potrzeb dzieci, typu lakcji i np. technik komunikacyjnych.

 

układ w podkowę nie jest przeznaczony do pracy z tablicą - a do konwersacji i notowania w zeszycie - zeszyt wobec ciała dziecka jest ułozony pod kątem 90 0 - myślę, że brak wiedzy i nieprzeanalizowanie wszytskich stuacji spowodował taka decyzję i ingerencje - dzieci na lekcji sa równe, choc jedno musi byc wyopiekowane szczególnie. ;-)

JACOL24-05-2006 20:47:36   [#04]
Pytanie dodatkowe. Czy szkoła ponosi odpowiedzialnośc prawną za ewentualny uszczerbek na zdrowiu dzieci krzywo siedzących przez kilka godzin dziennie (spóbujcie posiedzieć bokiem 15 minut i poczuć ten ból)
syrenka24-05-2006 20:51:08   [#05]
Jeśli udowodnisz:
a/ uszczerbek
b/ normalny związek przyczynowy między uszczerbkiem a warunkami nauki
JACOL24-05-2006 20:53:40   [#06]

Jeśli udowodnisz:

Opinie znanych nam profesorów medycyny są jednoznaczne. Dla dzieci jest to bardzo niekorzystne. Rodzice chcą uzyskać taką opinię na piśmie. Zastanawiają się czy nie przebadać wszystkich uczniów....
Karolina24-05-2006 21:35:09   [#07]

Czy mozna ubiegac sie o odszkodowanie od szkoly w sytuacji kiedy niepelnosprawne dziecko jest zmuszone siedziec przez 6 godzin w lawce a udowodniono, ze dla tego dziecka najlepsza pozycja jest na podlodze a siedzaca skrzywia kregoslup?

Jacol - ile lat te dzieci tak spogladaly bokiem?

JACOL24-05-2006 21:55:16   [#08]

Jacol - ile lat te dzieci tak spogladaly bokiem?

Mniej więcej od półrocza zeszłego roku tak siedzą. Coraz więcej dzieci skarży się na bóle kręgosłupa. Ponadto rodzice dziecka z niedosłuchem wymogli na szkole zakaz otwierania okna (szczelne plastiki). Klasa cała jest wyłożona materiałami wygłuszającymi dźwieki, a okna nie można było otwierać bo na dworze głośno! Ostatnio ośmioro dzieci zasłabło. W klasie jest duszno i gorąco (słońce w okno !). Cała historia jest bardzij ciekawa. Ale mi tu głównie chodzi o ławki!
JACOL24-05-2006 21:55:51   [#09]
Acha, Karolino - dzieci są pełnosprawne!!!!
joljol24-05-2006 21:59:10   [#10]

A rodzice pozostałych dzieci a przede wszystkim dzieci to nie mają żadnych praw?

Znów to samo: agresor ma w szkole prawa, jedno dziecko bardziej uprzywilejowane od innych.

Przecież są szkoły dla dzieci głuchych i niedosłyszących. Czy musimy zbawiać wszystkich?

zgredek24-05-2006 22:05:48   [#11]

Jacek - piszesz to poważnie, czy próbujesz nas tu przetestować?

jakoś nie mogę uwierzyć:

że "od półrocza zeszłego roku" nie potrafiłeś pomóc w rozwiązaniu problemu

że piszesz to co piszesz:-(

słowo daję - przecież to co tu napisałeś, to nie w Twoim stylu

(hasło Ci ktoś skradł i podaje się za Ciebie?)

Vincia24-05-2006 22:11:14   [#12]
Jacol, wysyłam Ci coś na priva.
Karolina24-05-2006 22:18:43   [#13]

Powolutku....

Dziecko ze znacznym niedosłuchem to nie jest agresor!!!!!!!

Moje pytanie o odszkodowanie bylo zadane celowo - bo rozumiem wasz zal ale myslac tak, każdy moze sie domagac czegos i uważac, że jest poszkodowany

Sytuacja w tej szkole jest chora.

Jak mozna pozwolic aby przez kilka godzin byly szczelnie zamkniete okna, rodzice dziecka z niedosluchem wyraźnie nie wiedzą, że to szkodzi rownież jego dziecku. Widac, nikt im tego nie wyjasnil, to ze szkola sie podporzadkowala świadczy o ignorancji, braku wiedzy - ba..chce mi się powiedzieć o głupocie.

Jesli chodzi o lawki... ponownie winie szkole a nie rodzicow tego dziecka

Mozna tak ustawic wszystko aby i dziecko skorzystalo i reszta dzieci na tym nie cierpiala,

Dziwne wydaje mi sie tolerowanie tego przez taki czas i nie prowadzenie rozmow z obiema stronami.

Najlatwiej teraz wszystko zwalic na tych rodzicow i ciagac sie wszyscy wzajemnie po sadach

Jaki efekt? Ponownie brak zrozumienia dla potzreby niepelnosprawnego i zwalanie wine na niego - bo reszta cierpi

Powiecie..... wazniesjza grupa niz ....jeden agresor!!

Szkola jest dla wszystkich

Rodzice dzieci sprawnych maja prawo domagac sie dobrych warunkow do nauczania swoich dzieci, rodzice dziecka niepelnosprawnego maja prawo domagac sie odpowiednich warunkow dla swojego dziecka

Czemu na Boga nie ma mądrych w tym kaju, ktorzy moga to polaczyc?

Ciagle slysze o agresorach, o dzieciach zaburzjacych pace innych i juz pewnie wiele z was ma pomysl ze to dziecko trzeba usunac z klasy. Dlaczego nikt nie probuje rozmawiac, dostowywać zamiast denerwowac sie na dzieci, które do swiata nie pasuja?

Komu przeszkdza dziecko z niedlosluchem>?

Jacolu - ty takie rzeczy piszesz? Rodzic, psycholog - pracujacy z podobnymi - ale w wiekszymi problemami? Co roadziz tym rodzicom? Sąd?????????

 

Przepraszam - ale strasznie się zirytowałam

joljol24-05-2006 22:31:34   [#14]

Karolino

Nie mam na myśli przeszkadzania, chodzi mi o to, że szkoły masowe nie są przygotowane do pracy z dziecmi o specyficznych potrzebach edukacyjnych. To nie chęć pozbycia się dziecka ale to, że nie umiem mu pomóc rodzi we mnie obawy. Na tym forum jest kilka osób, które pracują z takimi dziećmi w placówkach dostosowanych i wiem, że odnoszą sukcesy (zarówno dzieci jak i nauczyciele), i uważam, że tak powinno być. Ale to ja tak uważam bo do "swojej' ogólnodostępnej placówki przyjmuję wszystkie dzieci, skoro rodzic tak decyduje. to on podejmuje decyzję, tylko konsekwencje ponoszą  również wszyscy pozostali.
Vincia24-05-2006 22:38:02   [#15]

Napisałam do Jacola na priva, bo jestem nauczycielem w tej szkole.

Karolino, jak łatwo oceniać i potępiać na podstawie jednostkowych informacji!

Gdybyś wiedziała ile szkoła robi dla tego dziecka, jak postępują jego rodzice! Nie wiesz, a wydajesz osąd.

Rzeczywiście tym razem chodzi o prawa "zdrowych" dzieci i mądre ich zagwarantowanie (bez uszczerbku dla niedoslyszącego dziecka). We współpracy szkoły i rodziców.

Karolina24-05-2006 22:39:35   [#16]

Taki jest świat!!

Ponosze konsekwencję za wiele rzeczy, których nie jestem sprawcą i ktorych nie przewidziałam. NIe wszystko co mnie otacza jest dla mnie wygodne. Zapewne dla ciebie rowniez - i wyłączmy tu sprawny szkolne - myśle o codziennym zyciu.

Jakoś jednak radzić sobie trzeba.... gimnastykować, myśleć, dostosowywać i nie ma tak aby wszystkim było wygodnie

Mierzi mnie wieczne narzekanie na to, że się nie da, że to zrobią oni - inni - a nie my. Mamy ograniczenia i zawsze je będziemy mieć. Po to jednak jesteśmy na stanowiskach jakich jestesmy aby łagodzić, radzić i myslec................... konsekwencje? Gdzie ich nie ma? Kazy z nas jako nauczyciel i rodzic, dyrektor, lekarz, murarz - je ma i mieć będzie.

Nie ograniczajmy się sami. W tak wielu sytuacjach wystarczą chęci.... no bo czego potzreba...? Kolejnego szkolenia dla nauczycieli, podyplomówki? Innej tablicy - lub.... kurcze...a moze bez tablicy - moze arkusze papieru a moze tablica na kołkach?????

Kurcze....

Karolina24-05-2006 22:41:37   [#17]

Małgorzato - oceniłam tylko na podstawie tego co napisał Jacol

Nic wiecej

JACOL24-05-2006 22:43:39   [#18]

No to powiem jeszcze trochę. W zeszłym tygodniu odbyło się burzliwe  zebranie na  którym była pani wychowawczyni klasy, pani dyrektor szkoły i rodzic niedosłyszącego dziecka.

Głównie zebraliśmy się po to aby zaprotestować przeciwko wykańczaniu przez rodziców dziecka niedosłyszącego naszej nauczycielki - osoby niezwykle oddanej dzieciom, wrażliwej i sympatycznej. Od poczatku roku dwa razy w tygodniu dzwonią do niej na komórkę robiąc jej awantury, że coś tam źle robi, stoją pod klasą i często na przerwach interweniują w sprawie ich dziecka. Rodzice w szkole zaczepiają inne dzieci że np. Nie pożyczyło ich dziecku temperówki, że powiedziało mu "odczep się" itp. Do mojego dziecka przyczepili się, że źle patrzy na ich dziecko. Potem dzwonią do rodziców dzieci, które im podpadły i robią tym rodzicom wykład jak należy wychowywać dzieci. Moja żona odbyła z matką dziecka niezwykle niemiłą rozmowę, że mój sym źle się patrzy. Oj tak potrafią być niemili!

Jedna z nauczycielek z tej szkoły, znajoma mojej żony, powiedziała jej że nauczyciele myśleli, że wychowawczyni mojego dziecka ma raka. Schudła kobieta, płacze po kątach. Nie skarżyła się. Dopiero potem wyszło, że to rodzice niedosłyszącej uczennicy jej tak dopiekli.

No więc pierwsze zebranie odbyło się tydzień wcześniej. Rodzice grzecznie przez trzy godziny przestawiali ławki w klasie, tak aby jak najwięcej dzieci mogło siedzieć przodem do tablicy. Jakiś tam konsenus z rodzicami dziecka niedosłyszącego. Ci co siedzieli bokiem mieli się zmieniać. Ale po zebraniu tatuś dziecka dziecka zadzwonił do naszej wychowawczyni, z żądaniem, aby rano jak dzieci przyjdą do szkoły stoły mają stać jak wcześniej! Groził jej różnymi strasznymi konsekwencjami, to według naszej nauczycielki wypowiedzianymi na drugim zebraniu. Uległa mu. Rano ławki stały jak tatuś chciał!

No to odbyło się drugie zebranie. Tatuś dziecka był arogancki dość. Wyzywał szkołę i nauczycielkę. Potem wyszedł. Nie chciał gadać. Ustalilismy z panią dyrektor, że ławki bądą stały w trzech rzędach i że będzie ona bronić tego ustawienia. Dziecko z niedosłuchem będzie siedziało w pierwszej ławce przy oknie.

Przez kilka dni ławki stały w trzech rzędach. Ale dzieś znowu stoją w  podkowę. Rodzice dziecka niedosłyszącego wpadli do szkoły z panią z poradni psychologiczno - pedagogicznej, która orzekła, że ustawiene ławek w podkowę jest najlepsze, po czym przestawiono ławki.  Asystowała temu psycholog szkolna. Dyrektorki szkoły nie było wówczas na terenie szkoły.

Poprzez znajomych, znajomych dowiedziałem się, że poradnia strasznie sie tych rodziców boi. Słowa kogoś z poradni: Z nimi nikt nie wygrał, jeśli ktoś się im przeciwstawi, poleje się krew!":

Jeszcze może to: Rodzice dziecka zamożni - na swój koszt wymienili w klasie okna, meble, położyli wykładziny na syficie i ścianach, wyciszyli ławki itp. Wszysscy rodzice bardzo współczują dziecku niedosłyszącemu, że ma takich rodziców. To dziecko nie ma żadnej swobody. Rodzice pilnują każdego jego ruchu i co chwilę interweniują. Zastanawiamy się dlaczego nasza szkoła zgadzając się na ich działanie krzywdzi i ich dziecko i nasze dzieci...

Karolina24-05-2006 22:50:50   [#19]

Jacku - ty napisałeś ksiązke o rodzicach..... naprawde nie mozesz nic? A może zamiast biegać z tymi ławkami, moze jak oni tacy zamożni niech kupią tablice na kółkach?

Ewiedentnie, ktoś musi z nimi rozmawiac nadal..... na spokojnie - na ile się da

Nadal uważam, że sąd jest absurdem.

zgredek24-05-2006 22:53:01   [#20]

Jacek - no to trzeba z tymi rodzicami porozmawiać

zaprosić do kawairni - postawić kawę i przedstawić stanowisko - psychologa, nauczyciela, rodzica itp. itd.

Vincia24-05-2006 22:57:27   [#21]

No to się zgadzamy, Karolino.

Jacku, właśnie o to chodzi, by porozumieć się lub przynajmniej wyciszyć emocje w interesie wszystkich dzieci. Choć wiem, że to trudne.

JACOL24-05-2006 22:57:37   [#22]
A kto che iść do sądu? Nikomu się ni chce. Dodam, że rodzice dziecka z niedosłuchem odmawiają jakichkolwiek rozmów z innymi rodzicami. Ma być jak oni chcą i koniec rozmowy! A kto ma inne zdanie nie rozumie potrzeb niepełnosprawnych dzieci!
zgredek24-05-2006 23:00:01   [#23]
Jacek - mediator sobie poradzi
jxg24-05-2006 23:00:13   [#24]
no nie,

ja w to nie wierzę, to chyba jakaś farsa,

kto tylko chce może tam przstawiać stoliki?

A jest w tej szkole jakiś dyrektor?
Karolina24-05-2006 23:00:50   [#25]

Ok.... tylko psycholog może poradzić tu coś ;-)

Karolina24-05-2006 23:04:07   [#26]

Jacku, napisałeś o odpowiedzialności prawnej - dlatego wspomniałam ten sąd.

Adaa24-05-2006 23:04:22   [#27]

mysle,że rozmowy podczas ogólnego zebrania są bez sensu,kompletna klapa

ojciec dziecka od razu ustawiony jest po przeciwnej stronie i naturalnie przyjmuje postawe obronną,w tym wypadku agresywną...bedzie szedl w zaparte,jak wielu w podobnych sytuacjach,bo pokora przed szerokim audytorium to rzecz niezwykle trudna

takie sprawy zalatwia się indywidualnie...w takiej sytuacji bylabym w stanie,jako dyrektor negocjować, prosic tego czlowieka by poszedl na kompromis,prosić a nawet przeprosić...wszystko...niech ma satysfakcję,byle zalagodzic konflikt i dojść do jakiegoś rozsądnego rozwiazania

Maelka24-05-2006 23:15:18   [#28]

Matko!

Uświadomcie tym rodzicom, że nie wyciszą całego świata. Zresztą, po co?? Po to dziecko nosi aparat, żeby coś slyszało, a nie csiedziało w ciszy. Czy ktoś tym rodzicom wyjasnił, na czym polega wychowanie słuchowe?

Wszyscy jesteśmy otoczeni morzem dźwięków, ale uczymy sie nie tylko je rozróżniać, ale analizować i oceniać pod kątem bieżącej przydatności. Trening słuchowy powoduje, że do naszej świadomości docierają tylko te dźwięki, które są dla nas istotne, inne uczymy się ignorować. Dziecko niesłyszące musi (i może) nauczyć się tej trudnej sztuki, choćby ze wzgledu na własne bezpieczeństwo: musi wiedzieć, jak słychać jadący samochód, jak słychać krzyki ludzi, szczekanie psa, jak słychać kroki ludzi, a jak trzaśnięcie drzwi.itp. Musi nauczyc się je szybko analizować i albo wykorzystać tę informację, albo ją zignorowć. Nikt, nawet słyszący, nie nauczy się tego siedząc w wyciszonej sali. Rodzice szkodzą własnemu dziecku, czy oni tego nie widzą? 

W szkole dla niesłyszących małe, pojedyncze stoliki z blatem o kształcie trapezu faktycznie stoją w półokręgu, ale w klasie jest tylko kilku uczniów, więc jest to możliwe do zrealizowania. Może niech rodzice kupią dziecku taki mały stolik, aby dzicko mogło byc zwrócone w strone dzieci (kiedy trzeba), albo w stronę tablicy?

I ostatnia uwaga: dziecku niesłyszącemu (zresztą, nie tylko jejmu - kazdemu) nie są potrzebne do dobrego funkcjonowania w życiu udogodnienia techniczne, ale dobrzy koledzy i przyjaciele. Rodzice swą nadmierną miłością, pozbawiają własne dziecko najlepszego, najskuteczniejszego sposobu na włączenie dziecka do normalnego funkcjonowania - ludzkiej sympatii i życzliwości.

Uswiadomcie im to. Szkoda dziecka i rodziców.

JACOL24-05-2006 23:17:23   [#29]

takie sprawy zalatwia się indywidualnie...

Bardzo chcieliśmy indywidualnie :-(

Dodam, że nic nie mamy przeciwko obecności dziecka z niedosłuchem w klasie. Wszyscy pomagaliśmy rodzicom tego dziecka, gdy nas o to prosili. Sam napisałem pismo do pani dyrektor pod którym podpisali się wszyscy rodzice z prośbą o pozostawienie klasy w wyremontownym wczesniej pomieszczeniu klasowym. Rodzice dziecka jednak uważają, że my pozostali rodzice NIE JESTEŚMY STRONĄ i odmawiają jakichkolwiek rozmów z nami. Generalnie pozostali rodzice zachowywali się OK. Nie chcieliśmy napierać. Rodzice wykazywali (i nadal wykazują) wiele dobrej woli i zrozumienia.

Ok.... tylko psycholog może poradzić tu coś ;-)

Moim zdaniem jedynymi osobami mogącymi sobie poradzić (lub nie) są:

1. wychowawczyni klasy

2. dyrektorka szkoły

i nikt ich nie zastąpi.

zgredek24-05-2006 23:20:35   [#30]
Jacku - przecież piszesz, że nie mogą sobie poradzić
Marek Pleśniar24-05-2006 23:36:55   [#31]

coś mi się widzi że szkoła ta dość mocno jest sterroryzowana przez rodziców (i to nie jednych)

i się tak kula od ściany do ściany - zależy kto czego zażąda lub oprotestuje

wspłczuję i radzę powalczyć o większą niezależność

JACOL25-05-2006 07:19:33   [#32]

coś mi się widzi że szkoła ta dość mocno jest sterroryzowana przez rodziców

Toż ja na zebraniu gardłowałem, że szkołą muszą rządzić nauczyciele, a nie rodzice, że za dobro dzieci odpowiada przede wszystkim dyrektor ! (co rodzicom się podobało). A mówiłem tak, aby nauczycielce i dyrektorce dodać bojowego ducha, coby uszu po sobie nie kładły. Osobiście im się nie dziwię - rozmowa z rodzicami dziecka z niedosłuchem przypomina rzucenie się pod pędzący pociąg. Np. po pierwszym zebraniu tatuś wymógł na wychowawczyni w obecności dyrektorki przeprosiny za to, że niewłaściwie przeprowzdziła zebranie (tj. doszło do przestawienia ławek w porozumieniu z resztą rodziców). Wychowawczyni musiała przeprosić za to, że dopuściła nas do głosu! Mieliśmy do niej żal, że przeprosiła. Na drugim zebraniu tatuś dziecka (prawie 2 m wzrostu i prawie 100 kg wagi) jak mówił do nauczycielki - wstał ze swojego miejsca, podszedł do jej krzesła i mówił podniesionym głosem stojąc nad nią i patrząc się w dół! Rodzice zaczęli protestować, aby tego tak nie robił, żeby usiadł na swoim miejscu! Że to mobing, że zastrasza w ten sposób nauczycielkę! A on jedynie się złośliwie uśmiechał. On się w ogóle niczym nie przejmuje.

Gaba25-05-2006 07:37:57   [#33]
i tylko ten pan daleko dojdzie - my tez mamy, przepraszam, mamę terrorystkę... - jest to straszne, jest to bardzo straszne...
AnJa25-05-2006 08:00:18   [#34]
wydaje mi się, że rzecz nie do przeskoczenia

aż sie ciśnie komentarz - takie sa skutki uspołeczniania szkoły
beera25-05-2006 08:07:52   [#35]

tak krawiec staje, jak mu materiału staje

Zdecydowanie piłka po stronie szkoły. Nic rodzice za nią nie załatwią- zrobi się gorzej, lub juz sie stało: konflikt rodziców przeniósł się na dzieci.
Mały z niedosłucham ma już w tej klasie wrogów i nauczycielkę, ktora nie jest przygotowana do dzialania na rzecz jego dobra.

Szkola musi miec swój pomysł, swój plan i swoje uzasadnienie do podejmowanych dzialan innego rodzaju niż "terror rodziców".
Gdy będzie konsekwentna i zdecydowana- jedyne na co się może narazic to skarga do KO ( ale to i tak jej teraz grozi- mimo braku tych dzialań)

Nauczycielka blada, drżącymi rekami odbierajaca smesy to dla mnie widok- powiem szczerze przykry, jesli nie rzec- załosny. (swoją droga skad te wiesci, ze slą te smesy- nie od samej n-lki?)

Rodzic agresor, atakujacy wszystkich wkoło, dzwoniący do rodziców? A ile było z nim rozmow u dyrektora zdecydowanych " tego nie będziemy tolerować, jesli bedzie Pan przychodził i atakował dzieci podejmiemy właściwe kroki"

Rodzic jest specyficzny- od szkoły oczekuję, ze podejmie odpowiednie działania, a nie poddaje się bezwolnie wypadkom, doprowadzajac do absurdu- do tego, ze jej zadania przejmują inni rodzice.

Konflikt jest juz na wysokim "C" wspułczuję temu małemu i wszystkim innym dzieciom w klasie.

........................

Powiedz Jacku- nie masz takich wspomnień z dzieciństwa na przypomnienie ktorych jest Ci wstyd?
Ze nie powinienes był wtedy osmieszyć, zaatakować kumpla, bo...
Ja mam.

Zawsze się przecież trafi w klasie jakaś "ofiara".

Wystarczylaby tylko pomoc dorosłych, by dzieci zdrowe w tej klasie nie miały takich wspomnień kiedyś, gdy dorosna i zrozumieją...


...............

Hm... usiłuje sobie wyobrazic rodzica, ktory na zebraniu krzyczałby na mnie... nie wiem... jakos nie potrafię;)

beera25-05-2006 08:09:35   [#36]

tzn- myslę podobnie

konflikt jest juz na takim poziomie, ze lepiej byloby dla dziecka by zmieniło szkołę

.................

ale myslę inaczej w kwestii przyczyn. Nie uważam, ze powód jest w uspołecznieniu szkoły.

Rysiu25-05-2006 08:13:52   [#37]
A moze usadzic to jedno dziecko bokiem w stosunku do wszystkich i porozmawiac na spokojnie z rodzicani
AnJa25-05-2006 08:18:01   [#38]
nie napisałem, że uwazam

napisałem, że się komentarz ciśnie

koncyliacyjnie - zgadzam się z tym, co nad kropkowaną linia zapisałas

z moich niewielkich doswiadczeń - niezwykle trudno jest rozmawiac z rodzicami dzieci niepełnosprawnych
rzewa25-05-2006 08:30:24   [#39]

może to boleśnie zabrzmi...,

ale uważam, że to nie kwestia uspołecznienia szkoły a dość przypadkowego wyboru dyrektora - to, niestety dyrektor nawalił na całej linii - nie chciał konfliktu, ustępował, zgadzał się, był miły i... -> oto do czego to doprowdziło.

Nie wiem czy teraz da się to rozwiązać, bo niestety na dyrektora nie można liczyć, a paradoksalnie tylko on może sytuację próbowac udźwignąć.

Zatem prorokuję dość czarny scenariusz - dalszą eskalację konfliktu prowadzącą do... zmiany dyrektora (oby, bo może być jeszcze gorzej... :-((
beera25-05-2006 08:31:45   [#40]

Bo oni ciagle muszą walczyć

odkąd to dziecko sie pojawi na swiecie mają do wyboru dwie postawy- pogodzic się lub nie pogodzić.

w zasadzie z obu postaw moga wyjśc te same zasady działania-
pogodzić się i w zgodzie z faktami dzialać na rzecz dziecka ( to postawa- z moich obserwacji rzadsza- pewnie dlatego, ze zgoda czesto kończy się uznaniem rodzica za malo roszczeniowego i ogranicza się wówczas prawa dziecka do pomocy)

nie pogodzic się i w niezgodzie na na te fakty... ( ta czestsza- wynikająca takze z kontekstu- zgoda MUSI wynikać z faktu, ze ludzie wokół zawsze swiadomie będą działać na rzecz tego dziecka- ale tej postawy nie obserwuje sie powszechnie...)

Jak wynika z moich doswiadczeń, rodzice dzieci niepełnosprawnych tym bardziej tych w normie lub z pogranicza normy intelektualnej mają do przebycia tysiące ścian.

Chcą by dziecko w zgodzie ze swoja normą mialo mozliwość uczestniczenia w zajęciach, kontakt z dziećmi, sukces, maturę, studia.

A sciany to: brak wlaściwej opieki zdrowotnej, brak wspomagania, brak przedszkoli, oszczędnosci OP, braki w umiejętnościach szkół, brak szkół w okolicy dla ich dzieci, itd, itd.

gdy się tak już w tej walce utrwalisz- walczysz nawet wtedy, gdy potrzeby nie ma...

Marek Pleśniar25-05-2006 08:40:56   [#41]

ten ,no - - hm;-)

od nie tak stojącej ławki doszliśmy do wymiany dyrektora:-))))
beera25-05-2006 09:04:23   [#42]

i naprawdę sądzę, ze coś jest na rzeczy

;)))

na obecnośc takiego rodzca dyrektor nie ma wpływu- ale na inne wynikajace z tego sprawy- i owszem

AnJa25-05-2006 09:04:40   [#43]
i znów się zgadzam - co do powodów tej niełatwości rozmów z rodzicami dzieci niepełnosprawnych

a w tamtej kwestii - najprostsze rozwiazanie to wlasnie ustawienie ławki (ale taakiej narożnej, z dwoma blatami pod kątem prostych połączonych pod jedna ze ścian bocznych i obrotowego krzesła dla tego dziecka.

mnie proste - ławka z boku, kamerka skierowana na tablicę, monitorek na ławce
JACOL25-05-2006 09:38:32   [#44]

Nauczycielka blada, drżącymi rekami odbierajaca smesy to dla mnie widok- powiem szczerze przykry, jesli nie rzec- załosny. (swoją droga skad te wiesci, ze slą te smesy- nie od samej n-lki?)

Po pierwsze nie SMS - y ale telefony z pretensjami. Wg nauczycielki na zebraniu średnio 2 razy w tygodniu od 8 miesięcy. Tata to słyszał i nie zaprotestował. Nie zgadzał się tylko w kwestii czy groził nauczycielce.

Rodzic agresor, atakujacy wszystkich wkoło, dzwoniący do rodziców? A ile było z nim rozmow u dyrektora zdecydowanych " tego nie będziemy tolerować, jesli bedzie Pan przychodził i atakował dzieci podejmiemy właściwe kroki"

W przypadku mojego dziecka rola szkoły polegała na tym, że nieprzyjemna rozmowa mojej żony z matką odbyła się na terenie szkoły. Przedstawiciele szkoły nie chcieli się miszać w rozmowy między rodzicami i zachęcali do dogadywania się. Rodziców proszono o wyrozumiałośc dla matki itp...

Mały z niedosłucham ma już w tej klasie wrogów i nauczycielkę, ktora nie jest przygotowana do dzialania na rzecz jego dobra.

Dziecko wrogów raczej nie ma. Inne dzieci mu nie dokuczają wcale. Nauczycielka jest super, także dla tego dziecka! Problemem jest coraz gorszy stan psychiczny nauczycielki. Rodzice modlą się, aby się nie załamała.

Dzieci nasze są nbardzo dojrzałe. Rozumieją, że jedno z nich wymaga specjalnego traktowania. Możecie sobie wyobrazić, że w tej klasie cały czas jest absolutna cisza. Nie ma szeleszczenia papierami. Niedopuszczalne jest upuszczenie ołówka na stół. Dziecko z niedosłuchem wg. zaleceń poradni ma wydłużony czas pracy. Do czasu gdy ono kończy, pozosałe dzieci siedzą w całkowitej ciszy. One rozumieją, że tak potrzeba. Naszym dzieciom należą się wielkie brawa. Nic nie mówię już o duchocie w klasie. Po pół godzinie wg. nauczycielki wszystkie dzieci mają na czole pot, który spływa im po twarzach. Sprawa otwierania okien chyba jest już przesądzona, gdyż sanepid kilka dni temu stwierdził związki toksyczne w powietrzu (stąd omdlenia, alergie bóle głowy u dzieci) - szkoła czeka na oficjalne pismo z sanepidu.

JACOL25-05-2006 09:53:55   [#45]

No dobra. Teraz spojrzę na to z drugiej strony :-)))

Ja tych rodziców mogę zrozumieć. Walczą z własną rozpaczą. Walczą ze wszyskich sił o to aby ich dziecko mogło funkcjonować normalnie. Urządzili dziecku klasę tak jak sądzą, że jest najlepiej. Walka jest im potrzebna aby nie czuć rozpaczy. Dlatego nie ma żadnych szans na rozmowę. Każda racjonalna rozmowa pogłębia w nich poczucie osamotnienia i braku zrozumienia. Kto nie jest z nimi jest przeciwko ich dziecku.

Jak im pomóc jeżeli nie przez rozmowę? Ano przez doświadczenie! Im się wydaję, że ich dziecko nie da sobie rady jeżeli okno będzie otwierane, że ich dziecko nie da sobie rady, gdy ławki będą stały w trzech rzędach itp.

Racjonalnie nie da się im tego wytłumaczyć. Trzeba być mądrzejszym od nich i postawić na swoim. Przeżyją straszny lęk o dziecko, może wpadną w furię, ale za pół roku, za rok odkryją, że dziecko żyje i ma się świetnie. Swoją drogą dziecko woli samo ustawienie w trzrech rzędach! Ale co tam ono morze wiedzieć. Rodzice przyniesli do szkoły film na którym w liceum takie było ustawienie ławek. Film nakręciła jakaś uczelnia. Więc oni juz widzą co dla ich dziecka jest najlepsze!

Krzysztof Pom25-05-2006 09:55:15   [#46]

Jak można dać się poniżać rodzicowi? To co z tego, że bogaty i bawi się w sponsora? Według mnie raczej agresora i dyktatora!!! On ze szkołą nie współpracuje, on nią faktycznie rządzi.
Mam w szkole w jednej z klas IV dziecko z niedosłuchem - bardzo miła i smpatyczna dziewczynka, jeszcze milsza jest jej matka, współpracujemy przez 4 lata. Wszystko układa się pomyślnie. Wyobraźcie sobie, że była poprosić, abym wyraził zgodę na to, by jej druga córka ze znacznie poważniejszą wadą słuchu mogła uczęszczać do innej szkoły, gdzie są oddziały integracyjne. Była poprosić o wyrażenie zgody... To jest wyraz troski o dziecko. I nie mówię, że czułem się ważny, bo mnie prosi, wcale nie, byłem dumny, że leży jej na sercu dobro dziecka, które ze strony mojej szkoły nie miałoby zapewnionych odpowiednich warunków do pobierania nauki.

Mieliśmy także dziecko z niedowidzeniem. Sześć lat stałej troski rodziców, spotkań, ustaleń, wzajemnego wspieranie, bo Kamilowi grozi całkowita utrata wzroku. Kiedy kończył szóstą klasę otrzymaliśmy od nieg i jego rodziców tak miłe i serdeczne podziękowanie, że niejednemu z nas łza w oku się zakręciła.

W szkole można wiele, wiele na miarę możliwości, ale szkoła to nie prywatna pensja dla bogatych tatusiów. A reszta rodziców? Co oni robią? Stają po stronie nauczycielki? Powiedział tatusiowi któryś z nich, że jest ....., że mają dosyć jego zachowania i terroryzowania? Ktoś z nich na licznych zebraniach wziął tę nauczycielkę w obronę? Kto wpuścił do szkoły i klasy jakąś panią z poradni bez zgody dyrektora? Co tam się w ogóle dzieje???

Adaa25-05-2006 10:05:30   [#47]

do#39

trochę sie Ewo z Toba nie zgodzę

to że dyrek nie chciał konfliktu,ustepowal,był mily to swiadczy przeciwko niemu?

a gdyby nie ustepował,nie był mily...to co?  nie byłoby konfliktu wtedy?

tez bylam bardzo madra gdy slyszałam o problemach innych, ba!..recepte nawet znalam na nie!,bo ja bym to tak i tak:-)

zweryfikowalam poglady, gdy na własnej skórze doswiadczyłam jak to jest stanąc przed poważnym problemem
............

moze obok tematu...ciekawe zjawisko
jestem po mierzeniu zewnetrznym

wyniki ankiet dzieci na temat szkoły swietne..jak to napisal jeden z uczniow "Bo w naszej szkole szanuje sie dziecko"

wyniki ankiet rodziców bardziej krytycznie,choć pozytywne w wiekszości

ale co ciekawe...np.na pytanie "Czy czujesz sie w szkole dobrze"-dzieci odpowiadały niemal w 100% że tak,natomiast na pytanie "Cz Twoje dziecko czuje sie dobrze w szkole?" rodzice odpowiadali róznie:-)

bo szkoła jest dla rodziców tak naprawdę,coby sie realizowali w swojej roli...

jak to mowil tata Mialczynskiego Sławka?

"nie pamietasz,że chodzilem na wywiadówki,do nauczycieli,interesowalem sie Twoimi postepami ?"

"nie -odpowiada Slawek-pamietam tylko,ze chlaleś"

powiem tak...gadanie o tym,że dyrektor nawalil,w takiej sytuacji,przy takim konflikcie,przy takiej wiedzy o nim jest lekkim przegieciem

beera25-05-2006 10:05:49   [#48]

wiesz, jak to jest Jacek podczas takich forumowych rozmow- trudno dotrzec do prawdziwego sedna, bo ono jest ukryte pod napisanym tekstem.

1.Rzeczywiscie nie SMSy lecz telefony- moim zdaniem jest to nękanie i należalo się temu formalnie przeciwstawić

2. Zachęta by rodzice "dogadali się sami" nie jest dowodem na profesjonalizm. Nie poradzą sobie Ci rodzice sami- sam wiesz. I nie poradzili.

3. Nie wiesz, czy w klasie nie ma konfliktow.
Jako weteran pracy w szkole- zapewniam Cię: są.
Jesli jest prawdą, ze taki terror jaki opisujesz w tej klasie jest, to dzieci na pewno kieruja swoja niechęć do xrodła - w tym przypadku do niedosłyszacego chlopca.

Jesli uważasz, ze rodzice nie komentują zachowań tamtego ojca w domach i nie komentują calej tej sytuacji- uwazam, że jesteś w błędzie- komentują.

..........

Ale zeby nie bylo tak, że rozmawiamy o winie- co się stalo, to sie stało. Pogadajmy o rozwiązaniach, dla mnie

1. Szkoła powinna wziąc na siebie ciężar kontaktu z tymi rodzicami i odciążyć innych rodziców od tych zadań.

2. szkoła powinna rodzzicom uczni przedstawic jasne zasady pracy z dziecmi w tej klasie i tych zasad konsekwentnie sie trzymać.

3.Szkola powinna przeprowadzic rozmowę z rodzicami, informujac jakie formy kontaktu tego rodzica z innymi dziećmi sa dopuszczalne, a jakim bedzie się STANOWCZO sprzeciwiać.

4. szkoła powinna poinformowac rodzica o formach kontaktu z nauczycielami uczacymi w klasie i... jw

5. reszta to rozwiązania techniczne- podoba mi się pomysł Rysia i Andrzeja

6. Jesli nie będzie OK- to nie kierujcie swoich roszczeń wobec rodzica i dziecka niepełnosprawnego.
Oni NIE POWINNI byc dla Was stroną w tym konflikcie. Stroną do dyskusji jest szkoła.

........................
Mam wrażenie lekkiego podpuszczania rodziców- wybacz ( bo jak inaczej ocenić " państwa dzieci maja po pół godzinie pracy pot na czolach" I co Wy- rodzice macie z tym zrobić? Macie przyjśc i kazac szkole otwierać okna, czy jak?

Wybacz Jacol- mimo wielkich chęci zrozumienia,postawy szkoły  ja nie rozumiem.

beera25-05-2006 10:09:54   [#49]

jacol!!!

oczywiście, ze masz rację:

Racjonalnie nie da się im tego wytłumaczyć. Trzeba być mądrzejszym od nich i postawić na swoim. Przeżyją straszny lęk o dziecko, może wpadną w furię, ale za pół roku, za rok odkryją, że dziecko żyje i ma się świetnie.

I tak powiedz KTO ma byc tym mądrzejszym?
Czy to jednak nie szkoła powinna POSTAWIĆ NA SWOIM?

JACOL25-05-2006 10:26:39   [#50]

Asia,

zgadzam się z tobą w 100 % Sytuację może rozwiązać jedynie szkoła, a w zasadzie w chwili obecnej - dyrektorka. Nie mogę pojąć dlaczego zgodziła się na przestawienie ławek pani z poradni pod jej nieobecność. Powinna zdyscyplinować i wychowawczynie i psycholog szkolną, że do tego dopuściły i nakazać ustawienie ławek w trzech rzędach. Obiecała nam, że będzie się trzymać tej swojej decyzji. Ale wytrzymała tylko kilka dni zapewne zmasowanej presji zdesperowanych rodziców.

A co konfliktów w klasie - i my rodzice i nasze dzieci bardzo współczujemy dziecku tych rodziców. Dzisiaj rano przed szkołą głównie rozmawiano jak to rodzice krzywdzą swoje dziecko. Rodzice byli wściekli na dyrektorkę. "Kto tu rządzi w tej szkole". "Z kim mamy rozawiać!" "Dyrektorka zasłania się nami rodzicami!" itp. itd.

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]