Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Agresja w placówkach specjalnych
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
JACOL03-10-2005 12:23:26   [#01]

http://www.pion.pl/temat_pion.php?pokaz_tp=T

Link do tematu

syrenka03-10-2005 13:03:29   [#02]

Na tle zwierzeń nauczycieli najbardziej żenująca jest wypowiedź wizytatorki.

Język okołopolski.

syrenka03-10-2005 13:17:22   [#03]

Przeczytałam wywiad z Tobą.

Naprawdę dużo mi to dało. Mam teraz materiał na wiele dni przemyśleń.

Sylwia Ledwig03-10-2005 15:21:25   [#04]

ładne to !

Myślę, że dyrektorom się wydaje, że to doprowadzi do anarchii, co jest oczywiście nieprawdą. Bez możliwości swobodnej wypowiedzi, bez możliwości dyskusji, sporów – ludzie zamykają się w swoich klasach.
bratek04-10-2005 05:44:39   [#05]
Od lat pracujemy z trudnymi zachowaniami. I to co bardzo (ale nie najbardziej) zdziwiło mnie w tekście, to to, że agresja jest tematem tabu. Nigdy tego nie zauważyłam ani u mnie w placówce, ani podczas prowadzonych przeze mnie szkoleń (także dotyczących pracy nad zachowaniami trudnymi). Naprawdę tak jest?
JACOL04-10-2005 20:31:02   [#06]

bratek,

sądzisz więc, że nauczyciele niepotrzebnie boją się ujawniać nazwiska i szkoły?

Spokojnie można pogadać o tym co się dzieje w szkołach? Nie ma tabu?

bratek04-10-2005 21:58:56   [#07]

Dziwi mnie, że nauczyciel boi się ujawniać nazwiska jeżeli opisuje, że " Ma na rękach niegojące się rany od zadrapań i ugryzień" (sama nieraz miałam i raczej się z tym nie kryłam- za coś w końcu bniorę te 30% dodatku:)) ). Natomiast nie dziwi mnie, że ten sam nauczyciel boi się podać nazwiska, jeżeli pisze, że poszedł z problemem do dyrektora i usłyszał, że "wziąć w ustronne miejsce i wlać w d....".  

(oczywiście wiem, że nie są to cytaty, ale jakoś tak to leciało w pamiętniku nauczyciela)

Marek Pleśniar04-10-2005 22:08:32   [#08]

myślę, że nieujawnianie nazwisk to działanie na użytek obserwatorów z zewnątrz

żądnych sensacji dziennikarzy, postronnych obserwatorów

dla dobra dyskusji ważne to nie jest - bo najwazniejsze meritum wszak

i wazne że w ogóle się rozmawia, opowiada

życie - jak widać - nie jest zbyt kolorowe i idealistycznie się w nim nie dzieje

bywa że ktoś kogoś gryzie

bywa że ktoś komuś mocno coś tłumaczy

warto, dbając o stan prawny i zasady, nie być w tym dbaniu durniem - rozumieć że zycie to nie je bajka;-)

dlatego ze zrozumieniem obserwuję to co piszą ludziska

ze zrozumieniem , rzecz jasna, zasady a nie ich losów - bo tego za nich nie zrozumie nikt

Arwena04-10-2005 22:47:37   [#09]

bratku,

Jak sobie poczytałam te opisy, to chyba 30% to nie jest dużo za taką pracę.
 
Mam nadzieję, że miewasz też jaśniejsze chwile.
 
Podziwiam pracujących z oddaniem "specjalnych" i stwierdzam, że ja mam jak u Pana Boga za piecem w porównaniu z nimi.
bratek05-10-2005 05:31:05   [#10]

Arweno!

Ja co do tego Twojego siedzenia "jak u Pana Boga za piecem"... Opowiem Ci historyjkę.

Jakiś czas temu pracowałam w przedszkolu w którym były oddziały zdrowe i nasze - autystyczne. Przyszedł dzień, że posłała mnie moja Dyrekcja na zastępstwo do zdrowych. Poszłam i po godzinie wyszłam.... niemal z płaczem! Poszłam do dyrekcji i zaklinałam ją na wszystkie świętości, że mogę robić wszystko: siedzieć po godzinach, odrabiać w dowolnym terminie i co jeszcze zechce, byle tylko mnie więcej nie posyłała do zdrowych!!!

Widzisz: KAŻDY ROBI TO CO LUBI (potrafi?) !!!!!  

P.s. W tym m-cu wypłacili nam 25% bo OP nie dał jednoznacznej inf. jak płacić....

JACOL10-10-2005 21:54:22   [#11]

Rozmawiałem kiedyś z nauczycielką klasy życia w gimnazjium, która miała w klasie szalenie wulgarnego i agresywnego ucznia, który obrzucał ją niezwykle soczystymi wiązankami.

Pytam jak sobie radzi w tej klasie. A ona na to - Jacek, to jest szkoła dla takich właśnie dzieci, a ja dobrowolnie wybrałam w niej pracę. Nie mogę się więc obrażać na uczniów za to jacy są....

To była niezwykle dojrzała osoba....

bratek10-10-2005 21:56:57   [#12]
No właśnie to miałam na myśli- chyba większość nas taki w tym zawodzie.... Nie?
Fakir210-10-2005 22:05:18   [#13]

Nie JACOLu...

To nie o to chodzi, że to była niezwykle dojrzała osoba...

To była po prostu prawdziwa nauczycielka szkoły życia :))))

JACOL10-10-2005 22:23:49   [#14]
Niestety spotykam wielu nauczycieli, którzy mają dużu pretensji do swoich uczniów i ich rodziców....
Fakir210-10-2005 22:31:02   [#15]

Siedzę w tym...

zawodzie? Złe słowo... Problemie?

Już 35 lat...

Albo się ma tego "fifa" albo nie...

Albo się jest nauczycielem "specjalnym" albo nie...

Ja takich nauczycieli już Jacolu nie spotykam... Ja ich dawno już zwolniłem... To jedyna chyba pozytywna strona bycia dyrem... Mogę sobie dobrać kadrę...

Arweno - masz rację - 30% to z pewnością zbyt mało...

bratek10-10-2005 22:33:09   [#16]
Oddzielałabym tutaj temat pretensji do dzieci i pretensji do rodziców. O ile nie rozumiem, że można się obrazić na ucznia, za to że np. drapie, o tyle doskonale rozumiem, że można czuć złość (i to potężną) na rodzica, któremu przez wiele miesięcy tłumaczy się, w jaki sposób nie należy wzmacniać trudnych zachowań, a on np. konsekwentnie wybucha śmiechem gdy dziecko mówi "kulwa" (bo to przecież takie zabawne) lub kupuje mu batona kiedy dziecko tylko zaczyna płakać (bo przecież trzeba jakoś dojść do domu).
JACOL11-10-2005 07:38:07   [#17]

Moim zdaniem nie powinno się czuć złości do rodziców, bo to nie są profesjonaliści. Tłumaczenie jeszcze nikogo nie zmieniło. Tak samo jak nie można zmienić złego nauczyciela tłumacząc mu jak być dobrym, tak nie można zmienić "złego" rodzica tłumacząc mu jak być dobrym.

Rodziców nie można sobie dobrać :-(

Moim zdaniem w kompetencjach pedagogów specjalnych leży NAUCZNIE rodziców bycia dobrymi rodzicami. NAUCZANIE nie jest TŁUMACZENIEM czegokolwiek. Nauczanie w ogóle nie polega na TŁUMACZENIU i ODPYTYWANIU ucznia - jak mówi mój guru Galloway (Psychologia uczenia i nauczania - cytuję z pamięci)

Karolina11-10-2005 14:34:00   [#18]
tylko jak nauczać nauczycieli?
Fakir211-10-2005 15:09:04   [#19]

Jacku...

Za długo się znamy, żebyś nie wiedział, że nie mogę się z Tobą zgodzić do końca... :)))

Tłumaczyć uważam trzeba... Mówię o rodzicach !!!

W ten sposób można wiele osiągnąć i osiągamy to... Przynajmniej czasami... A to juz coś...

A wiesz też, zwłaszcza Ty, bo bliżej jestes tej dramatycznej dla rodziców chwili,  że rodzicem dziecka niepełnosprawnego staje się człowiek z reguły nieprzygotowany do tej roli... A tu jeszcze świat mu się na łeb wali...

- - -

A tak nawiasem...

Ciągle się pisze o "szkołach życia" i pokazuje...: "dobrych" (sorry za kolokwializm) umiarkowanych...

W mojej - 103 - ja takich nie mam....

Byc może są w tych tworzonych "S"kach w szkołach dla lekko ?

JACOL11-10-2005 16:33:18   [#20]

My sie znamy?

Uważam, ze jeżeli tłumaczymy cokolwiek rodzicowi niepytani, jeżeli jesteśmy przekonujący wpędzamy rodziców jdynie w poczucie winy. Ostatnio sam zrobiłem ten błąd bardzo wymownie tłumacząc matce nadopiekuńczej jak ważne jest stawianie wymagań. Gdyby ona była zdolna sama postawić dziecku wymagania, to nie byłaby nadopiekuńcza. Niestety nie potrafi tego, a moje tłumaczenie pokazało jej jedynie że jest złą matką.

Zamiast jej tłumaczyć, że należy stawiać dziecku wymagania, trzeba jej tego nauczyć. Tłumaczenie z nauczaniem nie ma nic wspólnego.

JACOL11-10-2005 16:39:37   [#21]

Karolino, pytasz jak nauczać nauczycieli? Odpowiadam: Podstawową formą kształtowania się dobrych nauczycieli jest superwizja.

http://www.pion.pl/forum/phpBB2/viewtopic.php?t=97

oraz praca zespołowa:

http://www.pion.pl/forum/phpBB2/viewtopic.php?t=121

Ale, kto by się tam tym przejmował....

Karolina11-10-2005 17:38:43   [#22]

Jeden i drugi z Poznania i każdy z was dyrektoruje placówce oświatowej dla niepełnospawnych - Jacku, znacie się na pewno znacie ;-)

Fakir211-10-2005 17:39:30   [#23]

Jacolu... Jeśli Syrenka pisze:

"...syrenka 03.10.2005 13:17 [#03]

Przeczytałam wywiad z Tobą..."

A Ty nie prostujesz, to znaczy że jesteś tym Jackiem z wywiadu... Gdyby tak nie było, to byś przecież sprostował... Nie?

No a jeśli jesteś TYM Jackiem (a jesteś), to się znamy i jakby na to nie spojrzeć mamy ze sobą od czasu do czasu do czynienia, nieprawdaż ? :))))

Wystarczy sprawdzić adresy majlowe Jacku... :)))

- - -

A tak na poważnie - nie masz do końca racji w swoim wywiadzie... Nie masz pełnego obrazu szkolnictwa specjalnego (mówię o tej "działce", którą ja uprawiam) a stawiasz autorytatywnie diagnozę: jest tak i tak...

Ale o tym przy okazji...

Trzymaj się :)))

Krzysztof

bratek11-10-2005 17:40:20   [#24]

Jacol- nie bawmy się w słówka!

Czy uczyć czy tłumaczyć, wszystko jedno- i tak chodzi o ten sam efekt- o pomoc dziecku. I o ile od dziecka upośledzonego niekoniecznie mogę wymagać zrozumienia sytuacji, to od jego rodziców (o ile sami nie są upośledzeni) mogę i muszę wymagać. Mogę i powinnam jednocześnie rozumieć, wspierac, uczyć oczywiście,  ale też wymagać.

A co do superwizji to zgadzam się w 100%. Od lat popularyzuję je. Pozdrawiam!

JACOL11-10-2005 18:08:47   [#25]

Krzychu,

Nie mam pełnego obrazu - ZGODA. Nie o to chodzi. Chodzi o to abyśmy nad wieloma kwestiami zaczęli się zastanawiać. Nie chodzi o to abyśmy mieli to samo zdanie. Chodzi tylko o to abyśmy w ogóle mieli jakieś zdanie.

Stawiam tezę: Na większość najważniejszych kwestii metodycznych nasze środowisko nie ma zdania! Na temat agresji w szkołach specjalnych też!

SPÓJRZ! Prawie w ogóle nie ma rozmów o metodyce. Króluje typowa pedagogika intuicyjna, która z grubsza polega na tym, że cokolwiek się robi jest dobre, bo nie robienie tego jest gorsze. Pracując intuicyjnie nie mamy o czym rozmawiać. Każdy przypadek i sytuacja są różne i nieporównywalne.

Nadal pozostaje otwarta kwestia metod radzenia sobie z agresją w szkole.

Tak na marginesie - wywiad ze mną był pięć razy dłuższy. Siedziałem w biurze, odbierałem telefony, załatwiałem interesantów i w międzyczasie udzielałem wywiadu nagrywanego na magnetofon. Renata, która zrobiła ten wywiad męcząc się strasznie nadała mu ostateczną formę pisemną. Brakuje w moich wypowiedziach precyzji - ale nie o to chodzi. Chodzi o postawienie pytania i wspólną próbę szukania odpowiedzi na nie.

Miło mi bardzo spotkać tu Ciebie.

Serdecznie Cię pozdrawiam.

Jacek

JACOL11-10-2005 18:18:19   [#26]

bratku napisałeś:

Czy uczyć czy tłumaczyć, wszystko jedno

Całkowicie się z Tobą nie zgadzam. NIE JEST WSZYSTKO JEDNO CO SIĘ ROBI !!!!!!!!

Nie wiem czy sobie wyobrażasz jak można rodziców uczyć....

A co do wymagań, to masz prawo do wymagań, które teoretycy od pomagania nazywają wynaganiami kontraktowymi, o ile się do nich z rodzicami umówiłaś.

Przykład:

Takim wymaganiem jest aby rodzice przyprowadzali dziecko powiedzmy na 8.00 do szkoły. Aby nie przyprowadzali do nich dzieci chorych i jeszcze kilku innych rzeczy. W takich sytuacjach, gdy rodzic łamie te podstawowe zasady powinno się KAŻDORAZOWO!!!! (100%) reagować, jeżeli rodzic tych wymagań nie spełni. Jak reagować i co robić gdy rodzic notorycznie łamie kontrakt itp... mogę tłumaczyć dalej jeśli ktoś chce...

Po za wymaganiami, które ja nazwałem kontraktowymi, rodziców możemy jedynie o różne rzeczy prosić....

Boszka11-10-2005 19:31:06   [#27]
ja chętnie posłucham...mam takie samo dziecko w klasie II szkoły postawowej. Bije nauczycieli, dyrektora, gryzie ,kopie, drapie, mówi ,że zabije siekierą, wyzywa od k..., s.... i innnych, trzaska drzwiami, popycha inne dzieci, obnaża sie w toalecie....próbowało odjechac autobusem szkolnym pełnym dziećmi..... szukamy wsparcia w róznych poradniach, ale mamy szalony kłopot z rodzicami....łamią zasady kontraktu....pracujemy w szkole ogólnodostęnej....i dzieujemy Bogu za każdy zakończony dzień, bez ataku agresji...
JACOL11-10-2005 19:38:47   [#28]

boszka,

ale ja ci nie pomogę, bo moje kompetencje dotyczą dzieci z głębszą niepełnosprawnością intelektualną. Nie wiem jak pracować z dziećmi w normie i ich rodzicami. W nauczaniu rodziców dzieci niepełnosprawnych uczę ich różnych elementów metodyki pracy z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie.

Na forum www.pion.pl właśnie otwarty został nowy wątek na ten temat. Będę tam gadał o tym, bo to forum trochę przypomina mi czat. Rozmowy odbyte przechodzą w niebyt...

http://www.pion.pl/forum/phpBB2/viewtopic.php?p=1934#1934&sid=5a8676806cda571b64c23478e9e0a7d5

florek11-10-2005 19:47:10   [#29]
Wariatkowo, ten przypadek świadczy o uposledzeniu naszego ustawodawstwa, a nauczyciel jest od tego by kształcić uczniów a nie uczyć rodziców (ciekawe kiedy ma to niby robic? w trakcie chodzenia po scianach uczniów, przed czy po?) Mądr rodzic zanim pośle niepełnosprawne dziecko do szkoły już jest przeszkolony, a reszta zwykle jest po prostu uposledzona lub ograniczona, a przede wszystkim nie potrafi wychowywac dzieci. Upośledzonym też się to należy z jeszcze większa konsekwencja niż tym w normie.
JACOL11-10-2005 19:54:39   [#30]

Florek, czy ty uważasz, że ci rodzice którzy prezentują negatywną postawę rodzicielską (jakąbądź) - tzn. nie potrafi wychowywać dzieci - wybrali ją sobie? Jakby chcieli nie byli by nadopiekuńczy, unikający itd....

Naszym zadaniem jest rozwijanie dzieci, poprawianie ich możliwości adaptacyjnych itp. Nie jest to możliwe bez nauczenia rodziców prawidłowego wychowywania swoich dzieci. Nauczanie samych dzieci bez nauczania rodziców w wielu wypadkach jest działaniem bez sensu.

Na nauczanie rodziców nie trzeba wcale tak dużo czasu. Trzeba jedynie umiejętności...

florek11-10-2005 19:57:30   [#31]
Jestem za oddzieleniem nauczania uczniów od nauczania rodziców. Uważam , że w szkole dla uczniów rodzic powinien wspólpracować z nauczycielem, tak by stworzyli jednolity front w kształceniu dziecka. Do tego potrzebna jest pewna swiadomość i wiedza. Mamy w szkole Grupe Wsparcia dal rodziców, ale to nie znaczy , że kazdy nauczyciel ma lekcje z rodzicami.
JACOL11-10-2005 19:59:26   [#32]
Tak na marginesie, ja nie uważam, że podstwową przyczyną agresji w szkołach jest fakt niewydolności wychowawczej rodziców. Ale jak już ,to trzeba umieć sobie z tym radzić. Więc gadamy jak pracować z rodzicem. Problemem ważniejszym jest jak pracować z jego dzieckiem...
JACOL11-10-2005 20:00:57   [#33]
Florek, możesz sobie marzyć, z rodzicami nie można i nie powinno się współpracować. Są zbyt ważni!!! Trzeba im pomagać i się o nich troszczyć.... Oni przyszli do nas z prośbą o pomoc....
florek11-10-2005 20:07:21   [#34]
Jak nazywasz wykonywanie ćwiczeń utrwalających w domu przez dziecko pod kontrola rodzica? Na podkarpaciu to wspólpraca.
JACOL11-10-2005 20:13:39   [#35]

Nie mogę tego rozstrzygnąć, za mało danych. Zależy kto ponosi odpowiedzialniość za to co robi rodzic. Karolinie tłumaczyłem już i zrozumiała :-), że Doman ucząc rodziców pomaga im, a nie współpracuje z nimi. Jak wiesz w metodzie Domana rodzice pracują po 12 godzin dziennie.

Między Domanem, a rodzicami nie ma relacji współpracy. Jest relacja pomagania.

To czy rodzic coś robi czy nie jest więc drugorzędne.

Fakir211-10-2005 20:19:16   [#36]

Jacku....

Masz tych rodziców zbyt mało, żeby generalizować....

NIE uogólniaj.... Zwłaszcza na bazie takiej, jaką dysponujesz - nie masz rozeznania.... Ani doświadczenia....

Przyjmij uwagę starszego...

beera11-10-2005 20:55:18   [#37]

Jacku-

bardzo zainteresowało mnie to co napisaleś róznicując relacje - mogłbys napisać  dokladniej, co masz na mysli?

Tzn- nie ma wspólpracy- jest pomaganie- rodzicom- jak rozumiem?

podoba mi się takie myslenie, bo zmienia punkt ciężkości- jesli dobrze pojęłam rzecz

.......

Fakirze- argumenty w dyskusji " nie masz rozeznania, nie masz doświadczenia, posluchaj starszych" są nietrafione, a prywatne uwagi dotyczace Jacka, ktore uczyniłes na innym watku są po prostu w złym guście..

Karolina11-10-2005 21:02:52   [#38]

Asia - teoria Jacka jest piękna. Polemizowałam z nią kiedyś kilka tygodni i poem się poddałam z jednym małym ale....

Jacek twierdzi, że pedagodzy lub inni specjaliści pracujący z dziećmi z powodu swojej fachowości i wykształenia posiadają wiedzę więksą od rodiców w związku z tym nie moga z nimi współpracować (rodzice nie są wówczas partnerami) można im pomagać; bo oni pomocy potzrebują.

Zdałam sobie sprawę, że taka właśnie drogę przeszłam, znalazłam w żciu osoby które autentycznie mi pomogły i pomagają,

Teoria piękna....

Dlaczgo mało realna?

Ponieważ takich osób wcale nie jest tak dużo - niestety.

Mówimy tu o pracy z niepełnosprawnymi i na tym polu toczyła się nasza dyskusja.

Zatem co zrobic z tymi, którzy pomagac nie potrafią?

To był mój głowny dylemat i kośc niezgody z Jackiem. Ja z większościa nauczycieli mojego dziecka wslpracuje, oni mi nie pomagają - pomagamy sobie wzajemnie.

beera11-10-2005 21:18:24   [#39]

karolino- zdaję się na Ciebie w ocenie tej teorii,

bo jesteś fachowcem...

Powiem Ci jednak, co mnie kusi w takim  mysleniu- mnie- dyrektora zwyklej masowej szkoły

Wspólpraca zakłada partnerstwo, pojawia sie tu stosunek równosci- w odpowiedzialnosci oraz wymaganym poziomie kompetencji

Pomaganie polega na wzięciu na siebie większej odpowiedzialnosci- a ja zgadzam się z tym, ze nauczyciel jako fachowiec i profesjonalista powinien wspierać ucznia i jego rodzica, a nie wymagać od wspólpracownika...

Kurcze- pisząc, widzę juz, że wyrażam się nieprecyzyjnie, bo przeciez partnerstwo nie wyklucza pomocy ( chocby partnerskie traktowania ucznia przez nauczyciela)

Jest prawdą, ze przenoszę tę mysl na swoje podworko- ona na pewno inaczej się na nim sprawdza niż na twoim, ale przyznaj, ze srodek ciężkości jest tu wazny.
Z nauczycielskiej postawy  wobec rodzica, ktora często obserwujesz i opisujesz, wynikajacej z myslenia typu" uczen nie wspólpracuje, rodzice nie wspólpracują ze szkołą" pojawia sie zmiana " jak pomóc, bo ja tu jestem od pomocy, bo jestem fachowcem i WIEM"

Pewnie jest problem w stosowaniu tego myslenia ze wzgledu na ulomnosci, ale nie z ideą nalezy tu dyskutowac, raczej powinno się stac na przekor ulomnosci...

Mysle, ze wiesz, co chcialam powiedziec w tym poscie mimo tego, ze pewnie nieprecyzyjnie...

a teraz znikam na " swoje rewiry";-)

JACOL11-10-2005 21:36:54   [#40]

Fakir2 napisał:

Masz tych rodziców zbyt mało, żeby generalizować....

NIE uogólniaj.... Zwłaszcza na bazie takiej, jaką dysponujesz - nie masz rozeznania.... Ani doświadczenia....

Przyjmij uwagę starszego...

Ok, tylko czego dotyczy ta uwaga? Jakiego mojego sądu? Na jaki pogląd masz inne zdanie?

:-)

Fakir211-10-2005 21:41:38   [#41]

Jacku - czytałem

wydawnictwo....

Mam Ci przytaczać słowo w słowo?

Chociaż tutaj uniknij tej pułapki....

- - -

Jacku, brzydkie jest - w odczuciu ludzi, moich ludzi, ponad 100 ludzi... - to co napisałeś... Przykre to...

Chociaż tutaj tego nie powtarzaj... Po co? Rozpętasz burzę... Chcesz?

Ja na SPECJA-łach staram się promować DOBRO, CIEPŁO, RADOŚĆ istnienia... Bo świat jest piękny... :)))))))))))))))

Pomyśl....

Fakir211-10-2005 21:47:14   [#42]

Asiu...

Czasami trzeba chociaż w ten sposób (niech będzie, że nietrafiony, czy w złym guście...) uspokoić sytuację...

Jeśli będzie trzeba - wejdziemy na priva...

Myśl o mnie wszystko... Ale naprawdę - ja nie jestem idiotą... Trochę wiary w człowieka Asiu... Wiem co pisze i piszę to, co powinienem... A Jacka znam i lubię... I życzę mu jaknajlepiej.... Usiłuję go więc zatrzymać w tym co robi.......

JACOL11-10-2005 21:48:22   [#43]

A co do rodziców:

Współpracować z nimi możemy np. przy organizacji balików, wycieczek itp.

Jest źle jeśli współpracujemy z nimi w zakresie nauczania i terapii dzieci.

Wiem, że z rodzicami się współpracuje. Wiem, że się im nie pomaga a jedynie przydziela zakres obowiązków i wymagań.

Współpracować można jeśli nauczanie i terapię traktuje się jako zajęcie niskokwalifikowane. Tak niestety często wykonywany jest ten zawód. Nauczyciel niczego specjalnego nie wie, ani nie umie w odróżnieniu od reszty śmiertelników. W zasadzie każdy kto by miał trochę chęci i zdolności mógłby robic to samo co on. Często sam nauczyciel sądzi, że lepiej od niego dziecko uczy rodzic.

Tak się nie myśli o zawodach wysokokwalifikowanych. Ja choćbym miał nie wiem jakie chęci nie zastąpię chirurga, ani nawet instrumentariuszki.

Podstawową umiejętnością, której nie posiadają nauczyciele uczący dzieci z głębszą niepełnosprawnością intelektualną jest umiejętność pisania całościowych programów terapeutycznych.

Pedagodzy nie wiedzą jeszcze czym różni się dobrze napisany program od złego. A ta umiejętność mogłaby być podstawową w zawodzie nauczyciela rozumianym jako wysokokwalifikowany.

beera11-10-2005 21:50:35   [#44]

przepraszam

ale ja zniosę dobro, cieplo i radośc istnienia w ograniczonym wymiarze.

i jak ono mnie tak znienacka dopada, to ja się źle czuję.

............

i nie rozumiem o co chodzi? Zreszta już nie chcę nawet.

i chyba szkoda, że z ciekawej dyskusji zrobila się nam tu prywatne wyciąganie jakis...

JACOL11-10-2005 21:50:47   [#45]

fakir2

Przytocz słowo w słowo. O jakim wydawnictwie mówisz?

beera11-10-2005 21:51:46   [#46]

o dzięki

Jacek, bo to ciekawsze i w dodatku na temat...
Fakir211-10-2005 21:52:44   [#47]

Zadzwonię do Ciebie...

Forum to nie priv... Ani kafejka.....

- - -

???

Fakir211-10-2005 21:53:42   [#48]

Mnie już nie ma...

i to jest także, asiu, na temat...........
JACOL11-10-2005 21:54:15   [#49]

fakir2 napisał

A Jacka znam i lubię... I życzę mu jak najlepiej.... Usiłuję go więc zatrzymać w tym co robi.......

 Krzychu zatrzymój! Będzie z tego intelektualna uczta!

JACOL11-10-2005 22:01:17   [#50]

Dla chętnych podaję link do dyskusji na temat rozważań dotyczących pomagania i współpracy:

 

http://www.pion.pl/forum/phpBB2/viewtopic.php?t=31

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]