bardzo dobry artykuł- czytalam go i wykopiowalam Zniknie w okolicach 20 kwietnia- więc tu go miejmy: http://tygodnikforum.onet.pl/1220876,0,8640,924,artykul.html
Urodzeni szaleńcy? Niezdyscyplinowanie dzieci coraz chętniej uznaje się za patologiczną nadpobudliwość, określaną skrótem ADHD. Na tej „chorobie” firmy farmaceutyczne zbijają fortunę. Korzystają też nieudolni rodzice, wyciągając pieniądze z publicznej kasy. LEO MCKINSTRY The Spectator, 26.02.2005 Jedną z największych przyjemności Brytyjczyka odwiedzającego Francję – poza pogodą, kuchnią i pięknymi krajobrazami – jest obserwowanie zachowania francuskich dzieci. Stanowi ono bowiem całkowite przeciwieństwo zachowania większości dzieci brytyjskich – hałaśliwych, agresywnych, krnąbrnych, marudnych i przerażająco egoistycznych. We Francji nawet w restauracji, w otoczeniu tamtejszych rodzin, nadal można prowadzić konwersację, niezakłócaną piskami, wybuchami płaczu, narzekaniem i waleniem w stolik. Gdy wraca się do Wielkiej Brytanii, wystarczy tylko pojawić się w Calais, w terminalu odpraw do tunelu pod kanałem La Manche, i już na podstawie zgiełku uciszanych dzieci, którymi targają napady złości, człowiek wie, że znowu zbliża się do krainy rozpieszczonych bachorów. Jednak zdaniem opiniotwórczych psychiatrów niegrzeczne brytyjskie dzieci zasługują na współczucie, a nie potępienie. To, że siedmioletni chłopiec drze się wniebogłosy i kopie inne dzieci, ma w rzeczywistości wynikać z tego, iż cierpi na niepokojące medyczne schorzenie określane mianem zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z zaburzeniami koncentracji uwagi (Attention Deficit Hyperactivity Disorder – ADHD). To właśnie z powodu ADHD dziecko rzuca krzesłem w nauczyciela i obrzuca inwektywami obce osoby, a także wdaje się w bójki, dopuszcza przestępstw i ulega narkomanii. Brak samokontroli u takiego dziecka jest niczym innym jak tylko desperackim krzykiem chorego o pomoc. Wszystkie dzieci chore? To prawdziwa tragedia, że wiele brytyjskich dzieci pada ofiarą ADHD. Szacuje się, że od sześciu do ośmiu procent z nich jest dotkniętych tą przykrą dolegliwością. Psychiatrzy od dawna byli świadomi istnienia problemu dziecka niezdyscyplinowanego i nadpobudliwego. Już w 1865 r. niemiecki psychiatra Heinrich Hoffman opisał przypadek chłopca, którego nazwał niespokojnym Filipem, takim co to „nie usiedzi spokojnie, wierci się, chichocze, kołysze do tyłu i do przodu, buja na krześle i prawdopodobnie wyrośnie na człowieka niegrzecznego i nieopanowanego”. Ale dopiero w 1987 r. takie zachowanie oficjalnie przypisano zespołowi zaburzeń koncentracji uwagi (Attention Deficit Disorder – ADD), który później rozszerzono pojęciowo o nadpobudliwość psychoruchową. Określenie to po raz pierwszy pojawiło się w Stanach Zjednoczonych i wkrótce stało się modne także w Wielkiej Brytanii. Nietrudno było przewidzieć, iż z chwilą odkrycia i nazwania tego zaburzenia szybko stwierdzono, jak powszechnie szerzy się ono wśród młodocianych. Ponieważ psychiatrzy i inni specjaliści zajmujący się dziećmi utrzymują, że ADHD to zaburzenie neurobiologiczne wynikające z zachwiania równowagi między związkami chemicznymi w mózgu, okazuje się, że zalecane przez nich leczenie sprowadza się zasadniczo do stosowania środków psychotropowych. Chodzi między innymi o metylofenidat – sprzedawany w Wielkiej Brytanii głównie pod nazwą handlową Ritalin – który u dzieci cierpiących na ADHD ma poprawiać koncentrację uwagi, zmniejszać impulsywność, agresję i nadpobudliwość psychoruchową. Oznaką coraz częstszego rozpoznawania ADHD może być fakt, że w latach 2003–2004 wypisano 329 tys. recept na metylofenidat, w porównaniu z 271 tys. w latach 2002–2003, i tylko dwoma tysiącami na początku lat 90., zanim istnienie ADHD rzeczywiście zakorzeniło się w świadomości społecznej. Obecnie ADHD jest oficjalnie uznawany za stan chorobowy. – Nie istnieją żadne dowody na to, że ADHD ma podłoże inne niż neurobiologiczne, związane z zaburzeniami funkcjonowania mózgu – mówi dr Nikos Myttas, psychiatra dziecięcy, konsultant szpitala Finchley Memorial. Jednak objawy ADHD wymienione w ostatniej edycji podręcznika „Diagnostic Systems Manual” – będącego biblią psychiatrów, którzy posługują się nią do rozpoznawania chorób i zaburzeń psychicznych – okazują się mało precyzyjne i mało specyficzne. Większość objawów można stwierdzić u niemal każdego dziecka, które nie jest kujonem czy też pupilkiem nauczyciela. I tak o cierpiącym na ADHD mówi się w tym podręczniku, że „nie lubi lub unika zadań wymagających stałego wysiłku umysłowego, jak na przykład odrabianie pracy domowej”. Poza tym „jakby nie słucha tego, co się do niego mówi”, może mieć słabą pamięć, ma „trudności z doczekaniem się na swoją kolej”, „w zadaniach szkolnych robi błędy wynikające z niedbałości”, „mówi za dużo”, „gubi materiały niezbędne do zajęć” i „sprawia mu kłopot bieganie czy też wspinanie się”. Lobbyści ADHD Wydaje się, że „Diagnostic Systems Manual” opisuje przeciętnego brytyjskiego ucznia. Z kolei magazyn „Practical Parenting” podaje w reportażu na temat ADD, że „zadania nudne, rutynowe i nieinteresujące okazują się szczególnie trudne dla osób z rozpoznanym ADD”, choć osoby te mogą „z łatwością wykonywać proste zadania, takie jak oglądanie telewizji i granie w gry komputerowe”. Na tej podstawie 95 proc. nastolatków musi cierpieć na ADD. Co więcej, z powodu tej choroby dziesiątkom tysięcy dzieci podaje się obecnie duże dawki zaaprobowanych przez rząd leków, które mogą spowodować trwałe uszkodzenie mózgu. Wiele badań wykazało, że Ritalin, który jest o wiele silniejszy od marihuany, może spowodować u stosujących go osób apatię, depresję, a nawet skłonności samobójcze, jak również przyczyniać się do uzależnienia od innych leków i zahamować wzrost. Przed kilkoma tygodniami kanadyjskie władze odpowiedzialne za politykę zdrowotną zawiesiły sprzedaż preparatu Adderall XR, leku dla osób z ADHD, wytwarzanego przez brytyjskiego giganta farmaceutycznego Shire, z powodu zgonu 20 osób, w tym 12 dzieci, które przyjmowały preparat w latach 1999–2003. Biorąc pod uwagę niespecyficzność objawów ADHD i potencjalną szkodliwość wymienionych leków, zaskakujący może wydać się brak wyraźnego głosu sprzeciwu wobec dość swobodnego określania dzieci w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych niezrównoważonymi umysłowo. Ale w grę wchodzi złowrogi alians tych, którzy są osobiście zainteresowani promowaniem jak najczęstszego rozpoznawania ADHD. W skład owej koalicji wchodzą psychiatrzy dziecięcy, specjaliści poradnictwa rodzinnego, różne grupy nacisku i lobbyści, których praca opiera się na wierze w to, że duża liczba dzieci cierpi na zaburzenia i choroby psychiczne. Tak samo nie bez znaczenia jest w tym wypadku działalność firm farmaceutycznych, jak na przykład szwajcarskiego giganta Novartis, który produkuje Ritalin i musi kreować coraz większy popyt na swoje produkty. To, że w Stanach Zjednoczonych kilka wiodących grup nacisku związanych z promowaniem ADHD jest po części finansowanych przez producentów leków, mówi samo za siebie. No i oczywiście istotna jest rola tysięcy rodziców opiekujących się swoimi trudnymi dziećmi. To, że ulegają oni modzie na ADHD, wynika na ogół z dwóch różnych pobudek. Po pierwsze rozpoznanie u ich dziecka tej choroby zwalnia ich z odpowiedzialności za jakiekolwiek niepowodzenia wychowawcze. Nie będzie się ich obwiniać za to, że mają dzieci uparte, nieposłuszne, nieuważne czy porywcze – przecież wszystkiemu są winne neuroprzekaźniki w mózgu. Wychowanie przekłada się na lata ciężkiej, wymagającej konsekwencji pracy i gotowości narzucenia dziecku dyscypliny oraz ograniczeń. Osobom niepotrafiącym sprostać temu zadaniu o wiele łatwiej jest sięgnąć po leki, które utrzymają ich dziecko w ryzach. To się opłaca Jednak druga pobudka jest jeszcze bardziej podstępna. Obecnie dzięki hojności coraz bardziej opiekuńczego państwa Gordona Browna (brytyjski minister finansów – przyp. FORUM) rodzicom opłaca się mieć dzieci, u których rozpoznano ADHD. Dzięki tej etykiecie w obecnym systemie opieki społecznej dziecko jest oficjalnie uznane za niepełnosprawne. Otwiera to drogę do rogu obfitości, czyli zasiłków finansowanych z kieszeni podatników. Rodzice dziecka z ADHD mogą ubiegać się o zasiłek na życie dla niepełnosprawnych, wynoszący do 99,85 funta tygodniowo, oraz o zasiłek opiekuńczy w wysokości do 44,35 funta tygodniowo oraz o ulgę podatkową z tytułu opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem – w wysokości 2285 funtów rocznie. Jeśli podstawą utrzymania rodziny jest zasiłek – a bez wątpienia wiele dzieci z ADHD wychowują bezrobotni – to rodzice mogą ubiegać się o dodatkową zapomogę na niesprawne dziecko w wysokości do 42,49 funta tygodniowo, a ponadto o przyznanie statusu opiekuna i wypłaty 25,55 funta tygodniowo, o 50-procentową ulgę w opłacie abonamentu telewizyjnego oraz o dodatkowe środki z funduszu socjalnego na zakup podstawowych środków gospodarstwa domowego. Można odnieść wrażenie, że obecnie Wielka Brytania to dom wariatów, w którym rodziny niegrzecznie zachowujących się dzieci nagradzane są przez państwo zwiększonymi zasiłkami socjalnymi. Nic dziwnego, że przemoc wśród nieletnich i anarchia w szkole narastają, wymykając się spod kontroli. Jak wynika z najnowszych danych rządowych, obecnie rodziny co najmniej 42,5 tys. dzieci otrzymują zasiłek na życie dla niepełnosprawnych z powodu zaburzeń zachowania. W jednym z badań, które przeprowadzono w północno-wschodniej Anglii, stwierdzono, że zasiłek ten otrzymuje dwie trzecie rodzin mających dziecko z ADHD. Zainteresowałem się tą problematyką po rozmowie z naczelnikiem poczty w Essex, narzekającym na wysyp rodziców, którzy zadowoleni z siebie sterczą w kolejkach po zasiłek na swoje niezdyscyplinowane dzieci z ADHD. – To jakiś przekręt – wyznał z goryczą. Przekręt to odpowiednie słowo. Nie zebrano przecież żadnych poważnych i niezbitych dowodów naukowych na poparcie teorii istnienia ADHD. Fakt, że na niektórych zdjęciach mózgu uzyskanych dzięki nowoczesnym technikom obrazowania widać różnice między dziećmi z ADHD a dziećmi bez tego zaburzenia, dowodzi jedynie zgubnych efektów metylofenidatu. Dowodów brak Specjaliści od neuronauki nie mogą także wyjaśnić, dlaczego ADHD występuje trzykrotnie częściej u chłopców. Jeśli ADHD miałby rzeczywiście podłoże neurobiologiczne, to nie poskutkowałaby terapia behawioralna, a nawet najzagorzalsi entuzjaści ADHD przyznają, że narzucenie surowej dyscypliny może korzystnie wpłynąć na dziecko. Na przykład w swojej najnowszej broszurze na temat ADHD brytyjska BUPA, niezależna firma świadcząca usługi medyczne, zajmuje stanowisko, że „rodzice mogą pomóc swojemu dziecku dzięki zapewnieniu mu rozwoju w środowisku o odpowiedniej strukturze, w którym panują jasne zasady dotyczące dopuszczalnego zachowania. Dobre zachowanie powinno się wzmacniać nagrodami, a niegrzecznemu nie należy ulegać”. Innymi słowy leczenie polega na niczym innym, jak solidnym, tradycyjnym wychowaniu. W przypadku ADHD część psychiatrów rozpowszechnia pseudonaukową teorię, by zaspokoić społeczne oczekiwania, tak jak zawsze mieli w zwyczaju to robić. Dlatego właśnie do lat 60. psychiatrzy utrzymywali, że homoseksualizm to choroba psychiczna. Dziś z kolei okazuje się, że problemem psychicznym jest homofobia. Protoplasta amerykańskiej psychiatrii dr Benjamin Rush ogłosił w 1797 r., że kolor skóry u Murzynów prowadzi do zaburzenia, które określił mianem „murzyńskości” (negritude). Obecnie przejawianie uprzedzeń rasowych niektórzy klasyfikują jako schorzenie spowodowane wadliwym funkcjonowaniem mózgu. Podobnie jest w przypadku ADHD, będącego rezultatem wszechobecnego liberalnego sposobu myślenia i postawy użalania się nad sobą, zgodnie z którymi nigdy nie jesteśmy odpowiedzialni za nasze działania i wszyscy padamy ofiarą posiadanych przez nas genów. Rzeczywiste powody rosnącej obecnie w Wielkiej Brytanii liczby dzieci zachowujących się niegrzecznie nie są trudne do zgłębienia i absolutnie nie mają związku z zaburzeniami równowagi między związkami chemicznymi w mózgu. Do podstawowych przyczyn należą: upadek dyscypliny w szkołach spowodowany wprowadzeniem modelu nauczania, który stawia dziecko w centrum uwagi, spadek autorytetu nauczyciela i rozpad tradycyjnego modelu rodziny opierającego się na obojgu rodzicach, wskutek czego dorasta pokolenie chłopców pozbawionych ojca jako wzorca roli społecznej. Nie można nie wspomnieć także o poprawnie politycznych, po latach 60., teoriach krzewionych przez specjalistów pedagogów. Wzbudzili oni w rodzicach poczucie winy za karanie swoich dzieci za naganne postępowanie oraz o przesadnym położeniu nacisku na tak zwane prawa dziecka, co okazało się niebezpieczne i przyczyniło do uczynienia z nich tyranów w domu i w szkole. Niewiele z tych poglądów zdołało zdominować myślenie w pozostałych krajach europejskich, w których nadal funkcjonuje model tradycyjnego nauczania i tradycyjnej rodziny. I czyż to przypadek, że neurologiczne zaburzenie, zwane ADHD, niemal nie stanowi problemu po drugiej stronie kanału La Manche? |