Kocham polską piłkę nożną. Stworzyliśmy przepiękną szkołę footbolową. Taka szkoła z gatunku footbol chodzony przez jedenastu samotników. Ja przypadkiem wiem o co twórcom chodziło. Biegnąc zawodnik może doznać kontuzji, może kogoś potrącić, można się spocić i przeziębić. A najważniejsze, chodząc zawsze przegra się bardzo pięknie po nierównej walce, zachowując przewagę moralną.
Polska szkła footbolu postawiła na rekrutację. Tam dobiera się szczególnych zawodników. To nie może być jakiś pierwszy lepszy. Ideałem jest krótkowidz. Ideałem ideałów jest krótkowidz z zezem zbieżnym. Zawodnik musi być wstydliwy, nieśmiały. Przed meczem zabiera im się okulary i daje sie coś na przeczyszczenie, żeby nie stawiali za dużych kroków. A, byłbym zapomniał. Engel puszczał filmy z napaści Niemiec na Polskę i mówił co będzie gdy wygramy, bo przed wojną wygraliśmy.
Zawsze jest tak, że gramy mecze ostatniej szansy. Kocham mecze ostatniej szansy. Mecz ostatniej szansy wygląda mniej więcej tak. Np. Szwedzi grają na luzie bo są już zakwalifikowani a nasi idą przygotowani na tip - top. Finał jest taki, że Szwedzi szmacą ich na boisku ileś do zera, choć tak naprawdę mogliby sobie odpuścić. Najpierw pół Europy ogląda polskie orły w akcji przez 15 minut a potem przełącza na film na innym kanale lub idzie spać. A ja właśnie ten widok kocham. Jedenastu człapiących wirtuozów piłki z białymi orłami na koszulkach. Wynik zero do trzech dla obcych. Większą radość sprawił mi tylko Andrzej Gołota.
No bo po co się spieszyć i biegać po tej trawie? Czy to decyduje o losie świata?
Piłka jak piłka. Najlepsi są nasi komentatorzy. Niech naszym uda się z kimś wygrać. Noooo, to fantazja ich nosi gdzieś w okolice mistrzostwa świata. Na komentatorów piłkarskich zatrudnia się optymistów o silnej psychice. Ci goście muszą umieć przenieść się do swojego świata i tam przebywać przez te 90 minut z krótką przerwą. Słyszałem, że komentatorów, dla jeszcze pozytywniejszego postrzegania rzeczywistości, trzyma się dwa tygodnie przed meczem w piwnicy bez radia telewizora i gazet. Daje to dobry efekt, bo wtedy myślą że to nasi są górą.
Najbardziej to kocham mecz na Wembley. Ile razy mogą to pokazywać? Jak widzę tysięczną powtórkę to staję na baczność i zaczynam śpiewać hymn narodowy. Taki jestem z tego meczu dumny. Puszczanie tego meczu przed występem reprezentacji jest taką plombą psychiczną dla widzów. Cała Polska włącznie z realizatorami wie, że przerypiemy i muszą zobaczyć jakiegoś strzelonego przez Polaków gola. O przyszłej przegranej nie wiedzą tylko komentatorzy, bo dopiero wychodzą z piwnicy. W zasadzie to mecz jest tylko dla nich.
Byłem dziś w kościele i dziękowałem Bogu za to, że nie leżymy w Afryce. Zawsze to lepiej przegrywać regularnie ze Szwecją niż z jakimś Burkina Faso lub Wybrzeżem Kości Słoniowej.