Forum OSKKO - wątek

TEMAT: problemy z zachowaniem ucznia w szkole podstawowej
strony: [ 1 ]
Konto zapomniane16-02-2005 16:51:56   [#01]

Witam wszystkich. W ostatnim czasie szczególnie zainteresowal mnie problem związany z negatynym stosunkiem ucznia do rówieśników, nauczycieli a także do innych pracowników szkoły. Należy dodać, niektórych rówieśników, niektórych nauczycieli oraz niektórych pracowników szkoły. Szczególnym problemem wydaje się być jego postawa wobeć wybranych nauczycieli (mężczyzn i kobiet). Jest to uczeń klasy piątej, który nie ma trudności w nauce. Pozwala on sobie na słowne obrażanie nauczycieli, rzucanie do nich podczas lekcji przedmiotami o różnej wadze, demonstracyjne i głośne przeszkadzanie podczas lekcji. Uczeń ten nie ukrywa, że w jego domu rodzinnym nie mówi sie dobrze o szkole, a raczej wykrzykuje to, mówiąc np. że ,,mama mówiła, że i tak nic mi nie zrobią". Podobne zachowania rejestrujemy od osób spoza szkoły donoszących o jego negatywnych zachowaniach wobec innych dorosłych i dzieci. Możek ktoś ma doświadczenia w tej dziedzinie i chciałby się nimi podzielić. Ja w ciągu ponad dwudziestu lat pracy, po raz pierwszy spotykam się z takim dzieckiem w szkole i wcale nie pociesza mnie fakt, że mnie jak na razie akceptuje.

Grażyna Stanek16-02-2005 19:29:14   [#02]

Do Jarka - problemy z zachowaniem ucznia w SP

Cześć Jarku!
Zglasza sie do Ciebie były Kangur - Grazyna z północnej części Małopolski, kojarzysz ?
U nas jest coraz wiecej takich i tym podobnych problemów z uczniami, a czy to jest szkoła podstawowa czy gimnazjum chyba nie odgrywa wielkiej roli. Ja wpadłam na pomysł i odbiłam piłeczkę. Wprowadziłam do negatywnych ocen z zachowania tzw.  nagany typu "z" ("z" - znieważa nauczyciela, "z" - znęca się psychicznie nad nauczycielem, "z" - zastrasza nauczyciela). Po wpisie do zeszytu uwag (takie funkcjonują w naszej szkole juz od wielu, wielu lat) trzech nagan typu "z" jednemu uczniowi, idę z oskarżeniem prywatnym - jako osoba fizyczna, z pominięciem wszelkich dróg służbowych, na policję i zgłaszam na piśmie oskarżenie imienne na danego ucznia. Wprowadziłam te nagany w ubiegłym roku, poinformowałam o tym rodziców uczniów, których uczę pisząc w/w informacje w formie komunikatu do Rodziców z prosbą o podpis i dopisek "zapoznałem się". Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę - to Rodzice wstydzą się, bym nie złożyła imiennej skargi na Policji na ich dzieci. Do tej pory na hasło: piszemy "z", bo już są dwie nagany typu "z" ? każdy uczeń milknie. Na pytania uczniów: "a co mi Policja może zrobić?", odpowiadałam spokojnie: "spróbuj, to się dowiesz".
Jak na razie żaden uczeń nie otrzymał 3 nagan typu "z". Spotkałam się tylko ze stwierdzeniem: "ten Pani sposób to nic innego jak znęcanie się psychiczne nad uczniami i przez to wymuszanie naszego posłuszeństwa". (Myślę, że to jest stwierdzenie rodzica a nie ucznia - czyli mówi się o tym problemie w domach uczniów, a o to między innymi mi chodziło)
Stwierdziłam: "Nauczyliście mnie tego, a ja jestem pojętną uczennicą."
Oczywiście naganami typu "z" nie wolno szafować, to są nagany tylko na specjalne okazje, niejako od "święta", chodzi o to, by zarówno uczniom jak i rodzicom nie spowszedniały. Może dlatego odnoszą skutek ?
Co sądzisz o takim sposobie ? A może jeszcze ktoś inny włączy się do dyskusji ?

Konto zapomniane16-02-2005 19:56:35   [#03]

Cześć Grażynko, jasne że Cię pamietam.

Twój sposób wygląda na skuteczny, jast bardzo jasny i zrozumiały. Powiedz tylko, jak się mają te nagany typu "z" do statutu. Czy jest to forma kary obowiązująca w całej szkole, czy Twój indywidualny sposób walki o swoją godność. Jeszcze raz Ciebie serdecznie pozdrawiam i zapraszam do wymiany korespondecji, mój e-mail od lat ten sam: jarewkworhacz@wp.pl.  Zapraszam również wszystkich innych nauczycieli do wymiany doświadczeń, dla naszego wspólnego dobra.

Konto zapomniane16-02-2005 19:57:54   [#04]
błednie podałem adres: jarekworhacz@wp.pl
Kasia6616-02-2005 20:16:27   [#05]
W naszej szkole funkcjonuje od kilku lat system punktowy- plusy i minusy za konkretne zachowania zapisane w regulaminie oceniania zachowania. Częściowo to się sprawdzało, ale oczywiście byli wśród ucznów tacy, co to im było wszystko jedno, czy punktów mają minus 500 czy 600 (mnie tez by było wszystko jedno), a kilka osób sie wręcz chyba prześcigało. Byli tez tacy, co zachowywali się niedopuszczalnie, a potem,  zeby "nadrobić " stracone punkty, brali udział w różnych imprezach (w sumie dobrze) albo znosili tonami makulaturę. Zmusiło to nas do modyfikowania WSO w częsci dotyczacej oceny zachowania. Wprowadziliśmy dopuszczalną granice ujemnych punktów na daną ocenę zachowania (niezaleznie od dodatnich) i druga nowa rzecz: po kazdorazowym przekroczeniu 100 ujemnych punktów idzie pisemne powiadomienie do rodziców o nagannym zachowaniu ucznia i wniosek wychowawcy do dyrektora o udzielenie upomnienia (na apelu). To działa. Fakt, ze w tej chwili nie mamy w szkole tzw. "trudnych przypadków", ale zycie weryfikuje wszystko i byc moze (puk puk w niemalowane) trzeba bedzie skorzystać ze wspomnianej przez Grazynkę "Zetki". Acha, zapomniałam powiedziec, ze po 100 dodatnich punktach idzie do rodziców list pochwalny i pochwała na apelu. Wierzę w moc nagradzania.
Konto zapomniane16-02-2005 20:30:01   [#06]

Witam, ja też wierzę w moc nagradzania, bo to generalnie świetnie się sprawdza. Tutaj chodzi o faceta, za którym konflikty idą jak cień. Nie ma dnia bez bójki, nie ma przerwy bez przepychanki. Reaguje bardzo agresywnie, nieadekwatnie do sytuacji. Inni chłopcy widzą co się dzieje i umiejętnie go prowokują. Wielką sztuką jest umiejętność zwrócenia mu uwagi bez "narażenia się" na obraźliwą odzywkę. Taki nieszczęsny nauczyciel musi potem znosić jego prowokacyjne zachowania na lekcji. A przecierz nie można udawać, że się nic nie dzieje.  Nie tylko on ma prawa w szkole, inne dzieci też je mają. Chociażby do bezpiecznego pobytu w szkole.

Gaba16-02-2005 20:43:02   [#07]

popchnął, szarpał, ubliżał, uderzył, palił papierosy - nie tylko w WC, poszkodowanych troje - w tym dwoje kadry (nauczyciel i woźna), sprowadził bandę odwetowców... na chłpca, który chciał tylko zatańczyć z jakąs dziewczynka na dyskotece szkolnje, wagary usprawiedliwiane przez... rodziców, którzy kochają nad życie, zawsze przepraszają, że żyją, a do rodziców mówi - zamknij się, rodzic nie reaguje, nożownik, napady, rozboje... kradzieże, w domu wszystkiego pełno, nie kradł z biedy...

- za wagary ma kuratora, zgłoszenia na policję, trwaja sprawy karne, policja prowadzi rutynowe działania, oskarżenie o naruszenie godności osobistej... rozboje z nożem...

wcześniej upomnienia, rozmowy, kontrakty zerwane, dziesiątki rozmów... telefony...

wyrok - umorzenie mimo że oskarżony przyznał się do winy... (?), czyli jak rozumiem wykazał skruchę.

po wyroku - na korytarzu szkolnym - komentarze pod adresem tej k... sędzi, opowieści gawiedzi... pałer rośnie!

Szkoła sięga po ostatnią karę - przeniesienie do innej klasy (procedury prawidłowe)... przenosimy.

 

Rodzic się skarży - ma prawo, skarży się, że to jest tak naprawdę nieprawda, że lżenie nie miało miejsca i było rzekome, bo nie ma wyroku. Wyrok jest - choć nie ma skazania, lżenie i naruszenie nietykalności osobistej było...

to dla rodzica było rzekome, to dla rodzica było na niby... szarpanie, uderzenie pięścią w nos ucznia... pracowników szkoły, odzywanie się do nauczycieli spier... - szkoła obraziłą mu dziecko, bo dziecko przez szkołę ma problemy psychiczne... wczesniej taki nie był... nie napadał 10 km, nie bił w Parku, nie okradał sąsiadów...

 Co jeszcze musi przezyć ten rodzic, by poszedł na terapie całą rodziną, im tak bardzo trzeba wsparcia, a tak bardzo nie wiedzą, co robią...

PS. Dobrze mi się dziś pracowało, jakoś prędko poprawiłam prawie 40 dyktand, napisałam artykuł, zadiustowałam 150 stron tekstu, wymyłam garnki, idę odśnieżać, dobrze mi się pracowało...

Konto zapomniane16-02-2005 21:02:05   [#08]

 Nie raz mi to chodziło po głowie, może podzielę tym z Wami. Otóż interesuje mnie, jak wygląda w praktyce realizacja takiego oto zapisu ustawy Karta Nauczyciela:

"Art.63. Nauczyciel korzysta  w  związku  z  pełnieniem  obowiązków służbowych  z  prawa  do  ochrony  przewidzianej   dla   funkcjonariuszy państwowych. Organ prowadzący szkołę obowiązany jest z urzędu występować w obronie nauczyciela, gdy ustalone dla nauczyciela uprawnienia  zostaną naruszone."

Czy ktoś kiedyś skorzystał z tego uprawnienia? Czy ten zapis można również rozciągnąć na przypadki o jakich już tutaj napisano? Może pomoże nam Ktoś zorientowany w temacie?

Gaba16-02-2005 21:12:00   [#09]

ja dzisiaj studiowałam ten zapis... pomyślałam to samo. Dlaczego nauczyciele nie żadaja ochorny... tzn. ode mnie zażądali pomocy...

my mamy zapewnic warunki bepieczne ... pracy...

Konto zapomniane16-02-2005 21:33:58   [#10]

To, co napisałaś wcześniej gaba to więcej niż problem, nad którym myślę. Nasz chłopak być może zmierza w takim właśnie kierunku. Nawet go lubię, ale nie mam na niego wpływu (nie jestem wychowawcą klasy). Jednym słowem szkoda człowieka. I ta ironia w oczach rodziców, wprost dobijająca.  Własnie jutro prawdopodobnie zwrócą się z prośbą o przeniesienie dziecka do klasy równoległej, gdyż ich zdaniem dziecko się źle czuje w obecnej klasie, a wychowawca sobie nie radzi z dzieckiem (i w ugóle według nich powinien się zwolnić). Istna paranoja. Według mnie to tylko wodzenie za nos, ale pewnie dostanie kolejną szansę.

Grażyna Stanek17-02-2005 00:17:58   [#11]

do Jarka

Dziękuję za adres e-mailowy i cieszę się, że mnie pamiętasz.  

Nagany typu "z" - nie są sprzeczne ze statutem. Ta forma kary nie obowiązuje w całej szkole, jednak nie mam ewidentnego zakazu jej stosowania. Dlaczego inni jej nie stosują i dlaczego nie uwzględniono jej w WSO nie dociekałam - sprzeczności z WSO też nie zauważyłam.To raczej mój indywidualny sposób walki o swoją godność - żałuję jedynie, że tak późno na to wpadłam.
Poza tym inną terapią jaką często stosuję jest rozmowa z Rodzicem w obecności ucznia. W zasadzie bez ucznia nie rozmawiam z Rodzicami - początkowo też było to dla większości rodziców zaskoczeniem. W naszej szkole raz w miesiącu są tzw. Dni Otwarte. Jeśli proszę ucznia o przyjście z Rodzicem na rozmowę, to nawet najbardziej "rogaci"  uczniowie pokornieją.
A może pomógłby tu kontrakt z uczniem.
Mam jednego "zakontraktowanego"  ucznia i chyba trochę mu pomogłam w przezwyciężaniu jego problemów. Kontrakt wymaga wiele pracy, ale jest jakimś wyjściem i podaniem pomocnej dłoni. Wszak to nasi uczniowie, którym mamy się starać pomagać w rozwiązywaniu ich problemów, to nie są jeszcze dorośli ludzie i nie rozumują tak jak dorośli, dopiero uczą się życia.

Po zapoznaniu się z wypowiedziami Kasi 66 i gaby:
System punktowy o którym pisze Kasia 66 też u nas działa, raz w miesiącu odbywają się apele itd., itp., a kochany "dzieciaczek" się pyta: "kiedy ostatnio wymieniała pani szyby w oknach ?", lub mówi: "gdzie stawia pani auto, bo może się zarysować karoseria niechcąco".
W odpowiedzi na pierwsze pytanie poszłam do Komendy Policji, postałam trochę w korytarzu, ale większość uczniów i rodziców do dziś nie wie czy ja zgłosiłam zastraszanie czy nie. Natomiast uczeń, który proponował mi wymianę szyb wie, że jeżeli ktokolwiek wybije mi szyby, to on będzie pierwszy którego wymienię jako podejrzanego. Powiedziałam mu, że teraz to on ma problem, bo to w jego interesie jest, żebym nie musiała wymieniać szyb. Uczeń ma kuratora i wyrok w zawieszeniu.
Przy drugiej wypowiedzi zapytałam czy mam pisać "z" - bo według mnie to on mnie zastrasza. Ostatecznie nie wpisałam, bo po prostu nie było zagrożenia - nie mam samochodu.
Uczniowie wiedzą, że nie rzucam słów "na wiatr". Najpierw zapowiadam co im grozi w przypadku danego przewinienia, a następnie konsekwentnie to wykonuję.
Myślę, że konsekwencja w działaniu jest tu niezbędna.
Przede wszystkim uświadomienie uczniom i rodzicom, że jesteśmy konsekwentni w działaniach, że jesteśmy sprawiedliwi, że bez względu na to jak się dziecko nazywa i jaką pozycję społeczną zajmują jego rodzice, stosowane kary są adekwatne do przewinienia i dotyczą każdego winowajcy.
Był również taki rok, w ciągu którego średnio raz w miesiącu lub raz na dwa miesiące musiałam zmieniać zamki w drzwiach zewnętrznych mieszkania (pomimo, że mamy domofon w klatce schodowej). Przy 5 zamku poszłam na Policję i dowiedziałam się, że gdy kupię zamek atestowany i zalecany przez Policję to przy kolejnym uszkodzeniu, po zgłoszeniu tego faktu, mogę otrzymać ekspertyzę służb policyjnych stwierdzającą jaka jest przyczyna uszkodzenia. Sprawę nagłośniłam uczniom i od roku (tfu, tfu) moje zamki nie psują się.
Nie napisałam jeszcze, że nasza szkoła współpracuje z Policją  - z tego co wiem, przynajmniej raz w tygodniu odwiedzają nas policjanci i przedstawiciele Straży Miejskiej. Można więc na bieżąco skontaktować delikwenta z władzami porządkowymi. Staram się, o ile to możliwe i potrzebne, by uczniowie widzieli i wiedzieli, że zwracam się o pomoc do Policji i Straży Miejskiej.
W szkole mamy również ochroniarza.
Myślę, że nie bez znaczenia jest również nasza - dorosłych konsekwentna współpraca, którą młodzież mogłaby zaobserwować. Jeden front działania - tak jak w zgodnie żyjącej rodzinie. Okazywanie młodzieży szczególnie tym "rogatym" duszom więcej serca. Nawet młodociany "bandzior" potrzebuje trochę serca i trochę zrozumienia, a może nie ma go w rodzinnym domu ?

Kasia6617-02-2005 08:32:58   [#12]
Oj, włos na głowie mi się jeży, jak to czytam i dziękuję Bogu, że pracuję w podstawówce, bo jednak jest to różnica kolosalna! W tamtym roku mieliśmy kilku "gigantów", którzy przy opisywanych przypadkach wydają się być aniołami. W tej chwili największym problemem są sytuacje zwykłe, dziecięce, lekko łobuzerskie, nieszczęścia rodzinne..., ale przy tym  one wdzięczne, czasem skruszone,...po prostu zycie. Patrzę na młody narybek i trochę mam pietra.
nalix17-02-2005 14:44:16   [#13]

Dziś miałem podobną sytuację -uczeń gimnazjum uniemozliwiał mi poprzez głośne okrzyki, obraźliwe gesty i rzucanie papierkami prowadzenie lekcji. W szkole nie ma ani wychowawczyni, ani pedagoga, bo chorują. Pani dyrektor poproszona o interwencję nie dotrzymała słowa i się nie zjawiła. Oczywiście winny jestem ja, bo nie potrafię sobie poradzić -a przecież nie mogę ani go wyrzucić ani nawet zwymyślać. Ucznia wychowuje sobie babcia.

Jak odezwę się ostrzej do ucznia, to lecą do dyrekcji na skargę. Tam opowiadają, jak ich dręczę.  Na samym końcu winny jestem ja. Gdyby nie możliwość otrzymania

emerytury, to bym już dawno rzucił tę robotę.

Tomasz Osiński18-02-2005 13:22:13   [#14]
Mam nadzieję na spotkanie z "gabą" w Miętnem. Coraz częściej widzę, że mam z Koleżnką podobne poglądy na różne tematy. Gabo - daj mi namiar na siebie !
Gaba18-02-2005 14:21:56   [#15]

100

90

100

(ale dwadzieścia kilo temu...)

mejlnij do mnie!

jzzg18-02-2005 20:22:38   [#16]
Słyszałem taką nowinkę: Uczeń może być zwolniony z oceny z zachowania, bo jest nadpobudliwy, a że jest to jednostka chorobowa, to on jest usprawiedliwiony. Jeśli to jest prawda, to ja chyba śnię.
Magosia21-02-2005 18:35:10   [#17]

Podciągam wątek

bo pomysł Grażynki nie daje mi spokoju.

Sposób na trudnych uczniów: konkretny i przy konsekwentnym stosowaniu chyba skuteczny.
Czy ktogolwiek mógłby takiemu pomysłowi do zastosowania w szkole na szerszą skalę- jako część WSO coś zarzucić - od strony prawnej?

Leszku- jak myślisz, jak z punktu widzenie organu nadzorującego to rozwiązanie mogłoby być postrzegane?

Czy rzecznik praw ucznia miałby tu coś do zarzucenia?

Rzewa - a Ty -prawna ostojo forumowa , co sądzisz?

Przepraszam ,że tak imiennie niektórych proszę o wypowiedź , ale zależy mi z pewnych względów na takiej konsultacji spolecznej .

Z góry bardzo dziękuję wszystkim, ktorzy jeszcze się zechcą wypowiedzieć. :-))

skryba0421-02-2005 20:12:09   [#18]

do Jarka

temat poruszany tu przez Jarka, jak widać bardzo na czasie. Mało już chyba mamy placówek, gdzie nie spotykalibyśmy się z podobnymi problemami. Ja także miotam sie próbując rozwiążać podobny problem. Dziecko z orzeczeniem do kształcenia specjalnego dla dzieci z wadą wymowy, trafiło do klasy integracyjnej. Rodzice pozytywnie motywują dziecko ( i słusznie) zapominając jednak zupełnie o jakichkolwiek wymaganiach wobec niego,zarówno edukacyjnych jak i wychowawczych. Dziecko wzrasta więc utwierdzane przez rodziców w przekonaniu że wszyscy nauczyciele w szkole są jego wrogami, bo ...... stawiają wymagania, nakłaniają do własciwego zachowania i.t.p. Sytuacja stała się na tyle groźna,że uczeń coraz częściej stawał się zagrożeniem dla nauczycieli ( uderzenie w twarz  nauczyciela, rzucanie krzesłami, rzucanie się na nauczyciela z ostrymi przyrządami).Rodzice nie chcieli przebadać ponownie dziecka w poradni psychologicznej ani też nie chcą podjąć żadnej z proponowanych przez szkołę prób terapii rodzinnej albo terapii dla dziecka, tłumacząc że jest w klasie integracyjnej więć JEMU wolno tak się zachowywać( o zgrozo!!!!!!!) W końcu zdecydowałam powiadomoć policję o pobiciu nauczycielki i skierowałam pismo do sądu rodzinnego z prośbą o nakłonienie rodziców do przebadania dziecka  i podjęcia terapii rodzinnej w specjalistycznym ośrodku. Czekam właśnie na roztrzygnięcie tej kwestii. Stwierdzam jednak ,że juz dawno powinnismy tak postąpić , bo dopiero teraz rodzice zaczęli przywiązywac wagę do zachowania dziecka i .....o dziwo....... nawet starać się egzekwować od niego pewne zachowania właściwe w otoczeniu rówieśniczym i szkolnym.

Pisząc to zastanawiam się od kogo teraz dostanie mi się ........czy od wszystkowiedzących rodziców którzy wiedzą  najlepiej i w jednym z wątków tutaj parę tygodni temu gotowi byliby skarżyć w sądach nauczyciela, który nie " nauczył" ich dziecka.......

No cóż kiedyś mnie to może bardziej obchodziło- gdy miałam nadzieję podzielić się swoim doświadzceniem ale i wątpliwościami z innymi "forumowiczami". Hmmmmmmm co się zmieniło? Doszłam do wniosku takiego oto: jesli myślisz inaczej niż inni - siedż sobie spokojnie we własnym kątku bo zostaniesz pokąsany.

Jarku, wracając do Twojego wątku - jeśli jesteś zainteresowany wymianą doświadczeń w tm zakresie podaję swój email: pogodaela@o2.pl              pozdrawiam Elżbieta

Gaba21-02-2005 20:21:11   [#19]

Elu, zgadzam się. Pewnych rzeczy nie warto mówić. Mozna mysleć. Jeszcze nie zabronione.

Bardzon mi blisko do tego postu. Tyle ciekawych ludzi zamilkło i mnie sie też juz nie chce nic mówić.

;--i

Jola21-02-2005 20:34:34   [#20]

magosia

Myślę, że gdyby mnie spotkało którekolwiek z "z" - znieważa nauczyciela,  znęca się psychicznie nad nauczycielem,  zastrasza nauczyciela - zgłosiłabym to od razu policji (zwłaszcza gdyby rzecz dotyczyła znanego łobuza). 
Nie czekałabym na drugie, czy trzecie.
I miałabym na to przyzwolenie dyrekcji.
skryba0421-02-2005 20:38:46   [#21]

czyżby bratnia dusza?

gabo !!!!! mam nadzieję że to nie ironia w Twym głosie a podone do moich doświadczenia związane z wymiana poglądów tutaj? W każdym razie cieszę się, że się odezwałaś . Od razu jakoś mi się cieplutko zrobiło, bo do tej pory tylko tu obrywałam gdy cokolwiek powiedziałam hahahahahahahha

Pozdrawiam

Magosia21-02-2005 21:29:23   [#22]

Jolu

problem trudny .

Wiesz, ja piszę , bo szukam sposobów jak pomóc moim niektórym młodym,  i trochę starszym- czasem zbyt miękkim, dobrym dydaktykom, za to z nieumiejętnością radzenia soobie z chamstwem, czasem dziecięcą bezczelnością, czasem z arogancją.

Mówisz - od razu na policję - tak, jeśli jest to ewidentne zastraszanie.

Ale -każda odzywka nosząca znamoina zastraszania- na policję? Takiej rady nauczyciel nie posłucha, będzie się bał wyśmiania na policji, przez innych może też?
Nie wiem, może , jak to Asia mówi, racjonalizuję, ale ja jakoś tak konkretnie patrzę na życie i sytuacje realne.

Nie szukam rady dla siebie, mam w genach  po mamuśce nauczycielce coś, co sprawia,że towarzystwo patrzące na mnie jak jeden mąż z góry stoi i słucha, i przepraszam mówi.

Ale jak pomóc innym, którzy tego cósia nie mają , albo jeszcze nie mają?

A jestem dyrektorem - chcę im pomóc i powinnam. I chcę pomoc tym zaplątanym w agresję dzieciakom.

 

Stąd moje drążenia problemu.

margocha21-02-2005 21:57:04   [#23]

magosiu

No właśnie, trafiłaś dokładnie w to, co chciałam napisać. Raz mi się w życiu zdarzyło, że ktoś próbował coś mi "miłego" powiedzieć, była to pierwsza lekcja  i ostatni raz tego ktosia, kiedy zachował się "nie tak". Też na szczęście mam to "coś", o czym piszesz, ale z rosnącym przerażeniem patrzę na paru młodych nauczycieli, którzy ani nie mają, ani chyba nie chcą mieć. Jasne, że nie polecę z byle czym na policję, ale uświadamianie młodzieży odpowiedzialności za słowa jest tu też istotne. Z szalonym niedowierzaniem przyjęłam ostatnio reakcję moich "starych koni" lat 18, 19, kiedy przyniosłam im na lekcję kodeks i poczytałam co nieco o tekiej odpowiedzialności właśnie. Niby dorośli ludzie, a zdziwieni byli jak dzieci. Im nikt tego wcześniej nie powiedział!!! Jasne, to nie zmienia faktu, że... ale czasem taka metoda, jaką zastosowała Grażyna, może być skuteczna chociażby przez to, że uświadamia niektórym  MOŻLIWE konsekwencje ich czynów. Nie mówię, żeby stosować przy byle okazji...
Jola21-02-2005 22:04:55   [#24]
I w tym tkwi sedno. Trzeba mieć wyczucie, czy to już jest, czy nie: znieważanie, znęcanie się psychicznie nad nauczycielem, zastraszanie. 

W [#20] mam na myśli to, co według mnie, już tak można zakwalifikować.
Gaba22-02-2005 02:10:02   [#25]

i można przegiąć

 

Ośmiolatek na komisariacie za złe zachowanie


"Dziennik Polski": Ośmioletni Aleksander, uczeń Szkoły Podstawowej nr 12 w Krakowie, podrapał kolegę. Do szkoły wezwano policję, chłopiec został przesłuchany na komisariacie.

Alek jest chory na ADHD, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej. Ma również padaczkę, a gdy był niemowlakiem przeszedł wylew - pisze "Dziennik Polski".

"Mimo to już dwukrotnie, gdy był w I i II klasie, dyrekcja wzywała do szkoły policję z powodu jego złego zachowania. Wychowawcy nie rozumieją, że syn jest chory i nie potrafią postępować z dziećmi z ADHD" - mówi Marzena Woźniak, mama chłopca

"Nauczyciele są słabo przygotowani do pracy z uczniami z ADHD, a zamiast dowiedzieć się czegoś na ten temat, wpisują głupie uwagi do dziennika, np. że uczeń nie siedzi na lekcji w ławce albo że wychodzi z sali podczas zajęć" - przyznaje Roman Ficek, rzecznik praw ucznia w kuratorium oświaty w Krakowie.

Wzywanie do szkoły policji z powodu złego zachowania ucznia z zespołem ADHD Roman Ficek uważa za błąd i nadużycie.

"Przesadzono, strasząc ośmiolatka policją. Po to jesteśmy pedagogami, by umieć sobie radzić z takimi przypadkami" - dodaje rzecznik.

"On bardzo przeżył to policyjne przesłuchanie, mimo że byłam przy tym obecna. Był przerażony, płakał, zapewniał, że to niechcący. Będę musiała przenieść syna do innej szkoły" - mówi Marzena Woźniak.

"Wiemy, że ten uczeń cierpi na ADHD, ale jego rodzicom wydaje się, że choroba upoważnia go do atakowania innych dzieci. Zapisali go na kung-fu, a on wykorzystuje to, czego tam się nauczył przeciwko innym dzieciom, Nie możemy tolerować agresji w szkole" - mówi Danuta Turczyn, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych nr 1 w Krakowie, gdzie uczy się chłopiec.

Alek dostał zakaz opuszczania klasy w czasie przerwy.

"Nie wolno mu wychodzić, bo zdaniem nauczycieli stanowi zagrożenie dla innych dzieci. Tymczasem syn wrócił kiedyś ze szkoły z siniakami, bo został poszarpany przez nauczycielkę" - mówi Marzena Woźniak.

Mama ośmiolatka zapewnia, że wielokrotnie rozmawiała z nauczycielami, dawała im wskazówki, jak postępować z dziećmi chorymi na ADHD.

"Dzieci z ADHD nie są agresywne, tylko impulsywne i nadruchliwe - mówi Stanisław Bobula, psycholog zajmujący się problemem ADHD. - Wzywanie policji do ośmioletniego ucznia to moim zdaniem strzelanie z armaty do wróbli. Może to niekorzystnie wpłynąć na rozwój dziecka; może się przerodzić w różnego rodzaju lęki, brak poczucia bezpieczeństwa, fobie szkolne. Uczeń może mieć też trudności z nauką" - zaznacza psycholog.
Gaba22-02-2005 02:11:45   [#26]

Elu,

;-)
Benigna22-02-2005 08:03:46   [#27]

Trochę z innej strony

http://www.glos.pl/felietony.php?action=pokaz&art=art1

ZWOLNIENI Z ZACHOWANIA

Przy odrobinie inwencji i szczypcie wiedzy medycznej można zwolnić ucznia z wielu niepotrzebnych i obciążających obowiązków. "Troskliwi" rodzice potrafią na przykład załatwić swoim pociechom taryfę ulgową z ... zachowania. Niemożliwe? Tylko z pozoru!
Po wywołanej egzaminami zewnętrznymi lawinie orzeczeń o dysleksji i dysgrafii, gdy dzieciaki wręcz grupowo zostawały zwalniane z przykrego obowiązku uczenia się, kiedy należy pisać "rz", a kiedy "ż", po "masówce" zwolnień z wychowania fizycznego, w szkołach pojawiła się nowa zaświadczeniowa fala. Związana z nadmiarem energii, która nie znalazła ujścia w kopaniu piłki na WF-ie?
Idzie bowiem o zachowanie i to nie tylko na przerwach, ale także po lekcjach. Nie jest, niestety, tajemnicą, że jedna z form zagospodarowania uczniowskiego wolnego czasu jest... wyżywanie się na słabszych kolegach. To w wersji "light", bo ci, co wyczynowo trenują znęcanie się nad innymi, ponoć potrafią, w ramach zapożyczonej z wojska fali, na przykład podtapiać "koty" w sedesie czy kazać im mierzyć zapałką korytarz.
Jedynym batem, jakim do tej pory dysponowała szkoła w walce z "usportowionymi inaczej" młodzianami, była ocena z zachowania. O jej skuteczności i randze można by dyskutować długo, ale faktem jest im bliżej najstarszych klas, tym bardziej ją doceniano. Bo jakie gimnazjum czy liceum weźmie sobie na kark chuligana z nieodpowiednim zachowaniem? Na pewno nie to najbardziej oblegane.
Ale i na to znalazł się sposób. Wystarczy magiczne zaświadczonko i już można przestać się przejmować obniżoną notą z zachowania. Kluczem okazała się nadpobudliwość psychoruchowa, czyli ADHD.
Na chorobę tę cierpieli tak genialni i sławni ludzie, jak m.in. Albert Einstein, Leonardo da Vinci, Thomas Edison, John F. Kennedy i Walt Disney. W Polsce zespół nadpobudliwości psychoruchowej występuje u 5 proc. dzieci, w tym u 1,5 proc. objawy choroby są skrajnie nasilone. W USA około 1 proc. osób poniżej 18 roku życia przejawia objawy ADHD, leczonych zaś z tego powodu jest około 2-3%. Według danych ogólnoświatowych jedynie 2 proc. ogólnej liczby dzieci nadpobudliwych trafia pod opiekę specjalistycznego lecznictwa. Jak to wygląda w Polsce, nie wiadomo, bo nikt nie prowadzi takich statystyk.
Od jakiegoś jednak czasu w wielkich miastach liczba uczniów z orzeczeniami o ADHD rośnie w iście rekordowym tempie. W Lublinie do poradni trafia coraz liczniejsza grupa rodziców z prośbą o zdiagnozowanie dziecka. Jedna z nich tylko w ubiegłym roku wydała kilkadziesiąt opinii o ADHD. A na biurko dyrektora łódzkiego gimnazjum prawie co tydzień trafia po kilka orzeczeń.
W większości niewiele mają one wspólnego z rzeczywistą chorobą, a są raczej sposobem na usprawiedliwienie karygodnych zachowań młodzieży. Bo wystarczy mieć podkładkę, żeby dzięki temu uczniom nie wystawiać ocen ze sprawowania.
I co z tego, że nauczyciele doskonale wiedzą, kto kręci? Przecież nie mają prawa podważać wiarygodności lekarskich zaświadczeń. A cierpią ci, którzy naprawdę są chorzy. Bo kiedy skala zaświadczeniomanii przerosła już wszelkie granice, każde orzeczenie, nawet to jak najbardziej uzasadnione, jest odbierane w środowisku szkolnym jak kombinatorstwo. Tym atrakcyjniejsze, że zarówno uczeń cierpiący na ADHD, jak i pospolity chuligan tłukący na szkolnym korytarzu kolegę, są traktowani tak samo. To mało wychowawcze, nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie, po ludzku nieuczciwe!
A może by tak wprowadzić system weryfikacji orzeczeń, co do których szkoła ma wątpliwości? Albo zobowiązać rodziców do informowania nauczycieli o postępach leczenia. Zrobić cokolwiek, żeby ukrócić cwaniactwo, a zarazem nie skrzywdzić tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy i specjalnego potraktowania. I to jak najszybciej, zanim ktoś wpadnie na pomysł, jak załatwić swojemu dziecku zwolnienie... z myślenia.

ANNA WOJCIECHOWSKA

 

Majka22-02-2005 09:06:34   [#28]
Leonardo da Vinci....
Juz czytałam, że cierpiał  na dysleksję, dysortografię, teraz ADHD?  Jeszcze ciut i  dyskalkulię tudzież dysgrafię ktoś mu  przypisze....
Gaba22-02-2005 09:09:13   [#29]
 LEONARDO

            Dziś nie ma już ludzi tak wszechstronnie uzdolnionych jak on – wielki Leonardo da Vinci, urodzony w Toskanii we Włoszech, niedaleko Florencji Medyceuszy, stolicy kulturalnej tamtego świata. Był nieślubnym dzieckiem zamożnego notariusza i nie mógł w tamtych czasach niestety otrzymać typowego wykształcenia. Ojciec interesował się losami dziecka, a bez tego wsparcia skazane byłoby na odrzucenie. W wieku 14 lat oddany zostaje do warsztatu znakomitego malarza i rzeźbiarza Veroccia. Bycie uczniem oznaczało wówczas terminowanie czeladnika u mistrza. Uczeń zamieszkiwał z  podobnymi do siebie, będąc urodziwym modelem, stopniowo poznaje tajemnice zawodu od rozpinania płótna  na ramach, przez mieszanie farb po pierwsze próbki malarskie. Poznaje matematykę, niezbędną do oddawania  perspektywy. Kiedyś uczyni z niej naukowe wsparcie artysty-malarza. Poznaje elementy anatomii, potrzebnej do prawidłowego przedstawiania ciała ludzkiego – mięśni, żył i skóry. Malowanie, jak pisze, zaczynać trzeba od kości. Studiuje także sztukę antyczną, uprawia amatorsko muzykę, oczywiście sporo szkicuje.

W wieku 21 lat zostaje przyjęty do cechu. Namalowana głowa anioła zdumiewa. Veroccio, gdy ją zobaczył, zakrzyknął: O Boże, zostałem pokonany - i nigdy nic więcej nie sięga po pędzel. Ów anioł to pierwsza postać w historii malarstwa przedstawiona z tyłu, po skosie tak, jakby się odwracał.

            Irytująco upartemu Leonardowi towarzyszy nienasycona ciekawość tak wielka, że nie potrafi się skupić na jednym zadaniu. Obudziła się pasja badawczą anatoma i biologa. Rysunki kości i mięśni potwierdzają, że dokonywał  jednych z pierwszych sekcji zwłok, tworząc podwaliny nowoczesnej medycyny.  Ściąga gniew ówczesnych władz i podejrzenia o czary. Otrzymuje zakaz praktykowania. Leonardo wiele uwagi poświęca zwierzętom, bada owady,  ryby, gady, płazy i różne ssaki.  Porównuje budowę skrzydła oraz nogi człowieka i konia. Fascynuje go mechanika lotu. Ptak bowiem, jak zapisał, jest instrumentem, który działa z prawami matematyki. Podobno był wegetarianinem, wykupywał z targowiska ptaki i natychmiast je wypuszczał z klatek. 

Twórczość malarska Leonarda nie powala mnogością dzieł. Wręcz przeciwnie, zaskakuje skromna ich liczba. Nie wszystkie zadania malarz wykończa, co powoduje drwiny innych malarzy, ale również nieufność wielu mecenasów. Sławę dzieł ugruntowały  wyjątkowo tragiczne ich dzieje. Jeden z obrazów malowany eksperymentalną techniką spływa ze ściany. Ostatnią wieczerzę, fresk naścienny, najgenialniejszą kompozycję w dziejach malarstwa, posiadającą swoje tajemnice, prześladuje okrutny los. Wybito, jej dolną część, wmurowano drzwi. Wilgoć wżarła się w farby, żołnierze Napoleona strzelali do przedstawionych apostołów, urządzono w pomieszczeniu nawet stajnię dla koni. Obraz  trwale zespolony ze ścianą nie był jednak narażony na kradzieże, jakie stały się udziałem Giocondy czyli Mony Lisy. Losy  tych dzieł nie stanowią o nieprzemijającej ich wartości. Zachwyca duchowy wymiar człowieka i jego majestat.

Jako dojrzały artysta przenosi się do Mediolanu, oferując pisemnie tamtejszemu księciu Sforzy, wujowi późniejszej królowej Polski Bony, swoje usługi. Sposób, w który to uczynił, dzisiaj nazwalibyśmy listem motywacyjnym:

[...] Kiedy tylko Wasza Ekscelencja raczy rozkazać, podejmę się w krótkim czasie wykonać wszystkie urządzenia, które w krótkich słowach pragnę tutaj wyliczyć. Znam metody bardzo lekkich i mocnych mostów [...]  Wiem również, jak podpalać i niszczyć mosty przeciwnika.

Wiem, jak przy obleganiu twierdzy usunąć wodę z fos [...]. [...] znam sposoby  zniszczenia każdej fortecy, jeśli tylko nie jest zbudowana na skale. Znam metodę sporządzania dział prostych w użyciu i dających się łatwo transportować. Znam również sposoby  osiągnięcia wskazanego punktu za pomocą krętych chodników podziemnych, Potrafię także budować kryte wozy, bezpieczne i nie do zdobycia. W razie potrzeby  mogę konstruować bombardy, moździerze i katapulty. [...] gdyby działanie wyżej wymienionych miało być nieskuteczne podejmuję się zbudować urządzenia o niebywałej skuteczności. A jeśli chodzi o walki na morzu, znam metody sporządzania machin... W czasie pokoju, sądzę, mógłbym,  z najlepszym wynikiem współzawodniczyć z każdym w dziedzinie architektury, projektowania budynków prywatnych, bądź publicznych oraz doprowadzenia wody z jednego miejsca do drugiego.

Podejmuję się również wykonać rzeźby w marmurze, brązie i glinie, jak również malować obrazy wszelkiego rodzaju.

 

Otrzymuje tytuł nadwornego inżyniera i rozpoczyna najszczęśliwszy okres swojego życia osobistego i artystycznego. Pracuje przy fortyfikacjach, szyje stroje na dworskie bale dla bogaczy, poświęca się pomnikowi. W trakcie krwawej wojny władze zabierają mu materiał na odlew, gliniany model niszczą zwycięzcy.

Był zapewne dwuręczny, niektóre więc czynności wykonywał jedną bądź drugą ręką, prawdopodobnie z braku pokory i z przyzwyczajenia pisał ręką lewą, co zrozumie to każdy mający podobny kłopot. Zmienia kierunek pisma od lewej do prawej. Prowokuje takim postępowaniem. O geniuszu świadczą osobiste notatki, zapisywane latami owym tajemnym, „szyfrowym” pismem. Rysuje dwupoziomowe miasto, samo obracający się rożen, prasę do wytłaczania oleju i prasę drukarską, mechaniczne instrumenty muzyczne, maszyny włókiennicze, walcarkę, szlifierkę, skafander i maskę nurka, narty wodne, łódź podwodną,  maszyny latające, spadochron,  napęd śmigłowy, przekładnię łańcuchową i ślimakową,  rower, most kratowy, dźwig, koparki mechaniczne... Wystarczy?  Zamierzał osuszyć bagna i przekopać kanał, zmodernizować układ miejski Florencji. Rysuje także prymitywny karabin i dziwaczne maszyny wojenne, opancerzone wozy bojowe, armatę parową, działo wielolufowe. Nie pokazuje nikomu tych prac, choć w Wenecja zatrudnia go jako inżyniera odlewnika dział, i budowniczego fortyfikacji.

Znowu odchodzi, poszukując mecenasa.  Wielka Florencja jest za mała dla Michała Anioła i da Vinciego. Zazdrość, zaczepki, złośliwość, gniew, ambicje, konkurencja, atmosfera nie do wytrzymania. Leonardo nie ma zamówień.

Można nazwać Go inżynierem genialnym i mało użytecznym. Prace wyprzedzały epokę nieraz na kilkaset lat, a on nawet swoich pomysłów na papierze nie doprowadził do końca. Współcześni widzieli w nim przed wszystkim konstruktora, przyrodnika, mechanika, i badacza. Pośmiertna sława malarza, rzeźbiarza, architekta przyćmiewa zasługi inżyniera i uczonego. Najwybitniejszy myśliciel epoki - a jego olbrzymi dorobek nie wywiera prawie żadnego wpływu na rozwój myśli naukową. Nie publikował wyników swych badań i poszukiwań. Jego wiedza, odkrycia i wynalazki nie inspirowały innych i zostały zapomniane. Leonardo to człowiek renesansu i jak nikt wypełnia jego ideały. 

Znalazł przystań we Francji i umarł na dworze królewskim, otoczony życzliwym zainteresowaniem samego władcy, a dobrze przeżyty dzień, jak pisał, sprowadza lekki sen, a dobrze wykorzystane życie, spokojną śmierć.

 

Marek Pleśniar22-02-2005 11:33:08   [#30]
bardzo chciałbym przeczytać to orzeczenie Poradni Psych-Ped małego Leonarda, na podstwie któego wszystko to wiemy o Nim;-)
Jola22-02-2005 17:39:14   [#31]

uwaga z dzienniczka ;-) nauczyciela

Wpisuje głupie uwagi:
Uczeń wychodzi z sali podczas zajęć.  

[#25]

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]