Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Anaruk, Odarpi i inni - czyli co czytają nasze dzieci w szkole
strony: [ 1 ]
Wertykal11-02-2005 16:28:41   [#01]

Postanowiłem poczytać dziecku książkę. Ponieważ akurat w poniedziałek „przerabia” lekturę, wybrałem właśnie ten tytuł: Centkiewicz – „Anaruk chłopiec z Grenlandii”.

Czytam i oczom nie wierzę, co czytam. Choć coś mi się tam kołacze sprzed 40 lat.
Oto bardziej pikantne fragmenty z pierwszych 25 stron. Dalej nie dałem rady. Dziecko płacze (wrażliwa bestia), żona krzyczy, że demoralizuję (jak zwykle), pies wyje kot miauczy.
Czytajcie zresztą sami:

Wyciągnęliśmy na brzeg upolowane foki. Za pomocą długich noży — żaden myśliwy nigdzie nie rusza się bez takiego noża — zabraliśmy się do ściągania skór i ćwiartowania mięsa. Eskimosi kilkoma zręcznymi ruchami odcinali skórę, którą oddawali kobietom, i szybko dzielili zdobycz. Gromadka dzieci otoczyła ich ze wszystkich stron, wiedziały one doskonale, że dostaną ulubiony przysmak — delikatny, o słodkawym smaku tłuszcz znajdujący się tuż pod skórą.
Zrobiło się straszne zamieszanie i hałas. Każdy chciał schwytać jak najwięcej.

W wielkim kotle gotuje się przez trzy dni i trzy noce kopyta, kości i czaszki renów. Kości są przedtem dokładnie potłuczone. Nie radziłbym nikomu próbować takiej zupy. Kopyta są nie myte, a niektóre kości — poobgryzane już przez psy. Ale Eskimosom to bardzo smakuje.
Gdy zupa była gotowa, chłopcy rozbiegli się po namiotach, zwołując wszystkich na ucztę. Niedaleko ogniska, na trawie, usadowiono się kołem. Pośrodku, na drewnianej tacy, położono dymiące jeszcze kawałki mięsa. Najdzielniejszy z myśliwych pierwszy dostał wielką porcję. Schwycił ją zębami i tuż przy samych wargach odciął kęs nożem, resztę podając sąsiadowi. To samo powtarzało się wiele, wiele razy, dopóki wszyscy nie najedli się do syta.
Nic dziwnego, że wielu Eskimosów ma pocięte wargi; noże ich są zawsze bardzo ostre.

Ulubionym urozmaiceniem monotonnego zazwyczaj jedzenia jest mięso i wnętrzności zwierząt w stanie lekko nadpsutym, o smaku starego sera. Mięso takie przechowuje się w ciągu długich miesięcy w ciemnych, zimnych skrytkach, tak żeby nie dochodziły do niego promienie słońca.

Dopiero za trzecim razem myśliwym udało się podpłynąć do foki na odległość rzutu harpunem. Foka trafiona znikła w morzu, ale w tym miejscu na powierzchni wody utrzymywał się pęcherz skórzany napełniony powietrzem i przywiązany rzemieniem do harpuna.
Jest to bardzo dowcipne urządzenie: w ten sposób Eskimos widzi, gdzie zatonął jego łup, a jeśli nawet chybi celu — może zawsze wyłowić swą broń.
Ostrze harpuna zrobione jest z twardej kości i osadzone na drewnianej rękojeści. Bywają także harpuny innego rodzaju: po wbiciu ostrza w ciało zwierzęcia drzewce odłącza się i pozostaje w ręku myśliwego.

Tak sobie myślę, że Stowarzyszenie Empatia, które tu kiedyś zaistniało na tym forum ( http://www.oskko.edu.pl/forum/thread.php?t=3974&fs=0&st=0 )miałoby tu wiele do powiedzenia. Może Darek Gzyra dalej tu bywa?

Słuchajcie nie mam nic przeciw dobrym, starym lekturom. Ale chyba się coś zmieniło od 1946 roku, gdy Centkiewicz popełnił był tę książkę. Trochę inaczej patrzymy na zwierzęta i mamy inny do nich stosunek niż 60 lat temu.

AnJa11-02-2005 16:41:55   [#02]
Pewnie coś się zmieniło.

Ja tam jednakod lat  patrzę tak samo na zwierzęta - tzn. z sympatią (koty, psy), z przyjemnościa (na przerobione na karmę dla mnie i mnie podobnych) i obojętnie (wszystkie inne, w tym reny, wieloryby)
Wertykal11-02-2005 16:52:43   [#03]

Zapomnialem zaznaczyc, ze to 3 klasa SP - 10-latki

 

Marek

AnJa11-02-2005 17:15:33   [#04]
No, mniej więcej wtedy to czytałem.

Max. rok wczesniej.
Grażyna11-02-2005 17:18:46   [#05]
a ja sama ustalam listę lektur. Otatniom wprowadziłam "Abecelki" i "Mikołajka", które są bliższe i zrozumialsze dla dzieci i jestem z tego bardzo zadowolona, nie mówiąc już o dzieciach:))
koperek11-02-2005 17:34:12   [#06]

Jest to jedna z ulubionych moich lektur. Dzieciom zaznaczam, że w ten sposób żyli Eskimosi "X" lat temu. Teraz jest inaczej,nowocześniej.Dzieciaki raczej zastanawiały się dlaczego Eskimosom czekolada nie smakowała a smakowało mydło.

marlid11-02-2005 17:40:05   [#07]

Moim dzieciom najbardziej spodobało się to....że eskimosi nie noszą majte! Krzywiły nosy przy stwierdzieniu, że....rzadko się myją....

A gdy zobaczyły współczesne zdjęcia mieszkańców Grenlandii-bardzo się dziwiły...

Nie rozumiem, jaki jest sens czytania takich lektur

Grażyna11-02-2005 17:45:06   [#08]

tak sam jak czytanie Vinetou, Krzyżaków, Faraona i Quo vadis

Nie ograniczajmy dzieciaków dlatego, że nam samym się coś nie podoba:)) Poza tym jak mały słyszy w domu komentarz: co za stare badziewie każe wam czytać nauczyciel, to już z góry można podejrzewać, że lektura się mu nie spodoba i odpowiednio ją na lekcjach skomentuje

Kajka11-02-2005 18:18:23   [#09]
Moja gimnazjalistka nie przebrnęła niestety przez "Zew krwi" Londona. Nie jest obrońcą zwierząt ani wegetarianką (chociaż nie jje mięsa) jednak dzieła nie przetrzymała. Wydaje mi się, że nasze dzieci mają troche inne podejście do przyrody, zwierząt, świata niż myśmy mieli "naście" czy "dziesiąt" lat temu, najwyższy czas aby lektury szkolne też zaczęły to odzwierciedlać.
Gaba11-02-2005 18:41:56   [#10]

no i Kuba z oberżniętą nogą w "Chłopach" czeka...

A wiecie, że Centkiewicz był na tym Spi... w pierwszej polskiej wyprawie w 1932...

Majka11-02-2005 18:44:45   [#11]
Nie przesadzacie?
Te same wrazliwe dzieci rżną w Dooma aż miło....
Widzieliście ich gry komputerowe?
Kajka11-02-2005 18:50:38   [#12]
Oczywiście, już dawno zauważyłam, że jakoś mniej boleśnie przechodzi mord na ekranie (gry czy filmy) na ludziach niż męczenie zwierzątek. Syndrom czasów czy jak?
Wertykal11-02-2005 19:33:56   [#13]

Ale moja Ada autentycznie plakala.
W Doom'a ani inne takie nie gra.
W telewizji oglada jedynie Minimini i to tylko przez kilka minut dziennie.

A tu szkola robi mi zla robote.
Szkola, ktorej jestem urzednikiem. :-((

To okropne.

Przypomnijcie mi jaki mam wplyw na dobor lektur w klasie mojego dziecka.

Marek

Dorsto11-02-2005 19:51:27   [#14]

Czy aby troszkę nie demonizujemy? Jak wilka w bajce o Cz.... Kapturku? W zasadzie w większości książek "szkolnych" można znaleźć elementy "niewychowawcze" lub pozornie nic nie wnoszące.

Uwielbiam Londona od zawsze. Centkiewiczów, Fiedlera i paru innych także. Jako dziecko, gdy koleżanki czytały Pollyannę albo Anię - ja polowałam i walczyłam o przetrwanie ;-). Mięso jadam, chociaż z małą przerwą po przypadkowej wizycie w rzeźni. Tylko Karuska profilaktycznie omijam łukiem, bo wstyd starej babie płakać. Taki nasz świat - nie ma co udawać, że Eskimosi jedzą banany. Jest to opis innej kultury, skądinąd pięknej i ginącej. Jeśli wytłumaczysz dziecku (o ile pamiętam, w dalszej części książki jest to pięknie ujęte), dlaczego tak postępowali - z pewnością to zrozumie i opisywane sceny nie będą go szokować.

Marek Pleśniar11-02-2005 19:53:23   [#15]

Eskimosi jedzą banany :-)))))))))

w kwestii gier

w większości dzieci mają doskonałe pojęcie i dystans do tego co w grach

WIEDZĄ że to tylko gra i traktują ją na duzym stopniu umowności. Pytałem o to syna i jego kolegów. No i uczyłem komputerów to wiem o czym i jak oni rozmawiają.

(to tylko moje zdanie i wynika z moich obserwacji, tudzież rozmów z synem. Znam jego gry, nawet ze dwie z nim lubię;-) Swoją droga warto je znać bo mam jakieś tam inne pole do rozmów, co często on potwierdza. Nie nabierze mnie też na jakieś niewłasciwe dziwactwa)

Jednocześnie chłopcy.... zaniedbani wychowawczo mówią o grach okropnie. Ale oni zachowują się okropnie i BEZ gier.

Komputery to rzeczywistość współczesnych dzieci i one są z nimi doskonale zapoznane - także odporne na treści w nich niesione. Bardziej niż my dorośli - co ilustrują emocje ostatnich dni;-)

Wracając do lektur.

To Marku zdumiewające jakie przeobrażenie przeszliśmy.

Bidny Odarpi to pikuś mały przy tym co mnie w dzieciństwie spotkało gdzieś na podpoznańskiej wsi latem. Otóż rodzice wręczyli dzieciakom swoim a mnie "miastowemu" z nimi kociaki, łopatę i polecili "jak zwykle" pozbyć się zbędnego przychówku. Ot tak, po gospodarsku i bez emocji. Widziałem to i nie umiałem nic z tym począć.

Zresztą to dla mnie dobrze bo potem zlecono mi - traktowanemu jak wszyscy - parę kurek do uśmiercenia siekierą - na obiad*.

10-latkowi.

Wyobrażacie sobie takie coś dziś??

brrrrr, że też mi się przypomniało

 

ale to dobrze;-) dla mnie bo dziś muszę żyć w świecie współczesnym pełnym karierowiczów i ścigających się szczurów;-)

-----------------
*niech nie protestują ci, którzy tłuką młotkiem i skrobią ryby na Wigilię, wędkują, polują... ;-)

koperek11-02-2005 20:20:39   [#16]
Weźcie do ręki książkę B.Bettelheima "Cudowne i pożyteczne - o znaczeniu baśni", była to pozycja obowiązkowa na studiach - przedmiot Literatura dziecięca. Książka ta Wam uświadomi co czytaliśmy i czytamy dzieciom do poduszki - horrory życiowe, które przeżywały dzieci.
Marek Pleśniar11-02-2005 20:23:21   [#17]

hm

akurat dziś czytam coś podobnego o psychoterapeutach. Że wmówili oni nam iż jesteśmy koszmarnie chorzy a to za sprawą powszechnych wręcz molestowań w dzieciństwie i bógwiczego.

Masa ludzi na to się dała nabrać, w związku z tym psychoterapia stała się czołową dziedziną do leczenia tego co sama nam porobiła;-)

florek11-02-2005 20:27:13   [#18]
U mnie w klasie przerabiali Bajki robotow Lema, ni diabła nie mogłam tam doszukac sie wartości...chyba nie to pokolenie....
Arwena11-02-2005 20:38:00   [#19]
"Bajki robotów" nie są dla dzieci. Żeby doszukać się w nich sensu, trzeba znać nieźle matematykę i fizykę i mieć dość wyrafinowane poczucie humoru.
florek11-02-2005 20:46:19   [#20]
ale są w programi dla klasy VI "Ja i świat"
jzzg11-02-2005 20:50:37   [#21]
Proponuję pod koniec roku zrobić ankietę, które utwory najbardziej się uczniom podobały. Wyniki mogą niektórych z Państwa zadziwić, bo bardzo będą odbiegać od od tego, co nam dorosłym się podoba. Jeden tylko warunek: Nauczyciel nie może w trakcie omawiania lektury subiektywnie nastawiać do niej dzieci, bo w takim wypadku każdy utwór można ośmieszyć i obrzydzić.
Dorsto11-02-2005 20:57:11   [#22]
Proponuję jeszcze dodać, które książki z przeczytanych przez dzieci podobały się im najbardziej i które powinny stać się szkolną lekturą . Tu dopiero można się zdziwić ;-).
florek11-02-2005 20:59:18   [#23]
a mnie ciekawi po prostu ilość podanych przez uczniów tytułów - tez się zdziwimy?
jzzg11-02-2005 21:02:18   [#24]
Obawiam się, że się zdziwimy w obu wypadkach (#22 i #23)
Marek Pleśniar11-02-2005 21:04:13   [#25]

które utwory najbardziej się uczniom podobały?

Odpowiadam: prawie żaden:-)))

lektura obowiązkowa zabija chęć czytania. Miałem to szczęście że przeczytałem prawie wszystko zanim stało się moją lekturą. To z czym nie zdazyłem automatycznie stało się niemiłym knotem.

A dlaczego? bo czytanie ma cieszyć, sprawiać przyjemność, coś tam dawać. A jak to mieć pod przymusem???

Typowy cytat z "pani" na lekcji:

a teraz przeczytam Wam piękny wierszyk

ona już kurde wie że piękny;-)

Moi ulubieni poloniści (sztuk 2) umieli z tego nieszczęscia zrobić i tak niezłą robotę - niektóre lektury stały się przymusowym czymś wprawdzie, ale szlachetnym i wartościowym.

Tylko.... przy pomocy najlepszego nawet polonisty ja bym nie umiał tak samo przeżyć tego odkrycia, opisanego obrazowo: pan komisarz wzrokiem samym daje poznać, iż wie że to Raskolnikow;-) Nic genialniejszego nie czytałem nigdy a 80% radości z tego miałem - bo sam to zauważyłem. A nie na lekcji nt "Siekierka a sprawa jakaśtam"

goszka2111-02-2005 21:07:51   [#26]

Jak to jest ,że  Odarpi i Anaruk przeraża, a..telewizja, wiadomości i nagłówki gazet..taka NASZA..szara rzeczywistość..drastyczna nie?????? I te zbrodnie ..czasem w wykonaniu..właśnie...uczniów..

Tyle się zmieniło..przez lata..

jzzg11-02-2005 21:22:12   [#27]
Chcąc wyeliminować wszystkie utwory, które zawierają rozmaite okropieństwa, należałoby wyrzucić prawie wszystko począwszy od Biblii, a skończywaszy na baśniach o królewnie Śnieżce (seks grupowy), Kopciuszka (obcinanie palców i pięty), Jasia i Małgosię (ludożerstwo, palenie żywcem) itd.
Magosia11-02-2005 21:24:59   [#28]

Marek!

protestuję przeciwko upraszczaniu:

"Typowy cytat z "pani" na lekcji:

a teraz przeczytam Wam piękny wierszyk"

Jako (nie)typowa polonistka pytam: a skąd Ty wiesz, co mówi teraz typowa pani;-)) I co to znaczy typowa????

Co do lektur w szkołach mam poglądy dwa co najmniej:

  1. Można zabić zupełnie radość czytani "przerabiając" lektury.
  2. Można pokazać radość czytania -wskazując warte przeczytania książki; w tym także lektury - niektóre.

Hit moich gimnazjalistów płci męskiej: Mariusz Maślanka "Bidul" - sama poleciłam , zapisywali sie w kolejce do przeczytania.

Pozdrawiam szczególnie czytaczy:-)

bogda411-02-2005 21:26:22   [#29]
 Całe forum czyta dzieciom i sobie.
Marek Pleśniar11-02-2005 22:13:59   [#30]

magosiu to wina wymagań bo czytałem za duzo na nieprzygotowaną głowinę;-)

co do skąd teraz wiem ;-) No ale co nieco pohospitowałem. To się teraz jakoś drastycznie zmienia??

co do cytatu o "pięknym wierszyku" muszę go bronić. Ale np o "ślicznym obrazku" itp;-) Robimy na lekcjach małe, duże, średnie i zupełnie znikome indoktrynacje i indoktrynacyjki. Czasem niektóre z nich to wychowanie (no bo ono też jest indoktrynacją). A czasem to tylko ona.

No i własnie dlatego nie lubię lektur z promocyjnym dodatkiem w posatci objaśnień co autor miał na myśli

A teraz. To prawdziwe teraz..

Czy nie narzekamy na matury - że nowe ograniczają inwencję piszącego? Tak ładnie o tym ktoś napisał tu niedawno.

Magosia11-02-2005 22:23:34   [#31]

Marku

chybaś zmęczony bardzo wojażami. Ja tylko tak na niby cię strofowalam -doskonale wiem, co masz na myśli :-)))

To na zgodę historyjka z życia (mojego i latorośli):

 NIEZMORDOWANA SIŁACZKA

Mój syn od dwóch godzin męczył „Siłaczkę”. Każdy pretekst do przerwania lektury był dobry: dźwięk dzwonka, telefon, szczekanie psa, konieczność zrobienia kanapki...Wybawieniem okazała się prośba taty o pomoc w garażu.

Porzucona „Siłaczka” leżała na tapczanie. Obłożona w szarobury papier pakowy, pożółkłe strony, zatłuszczone rogi. Rok wydania: 1965; rok pierwszego wydania 1891...- ponad 100 lat temu podbiła serca czytelników Żeromskiego. Była próbą rozliczenia z optymistycznymi  pomysłami pozytywistów na zbawienie społeczeństwa.

„Nauczycielka i lekarz to sztandarowe postaci utworów Żeromskiego, typowe kreacje bohaterów naprawiających samotnie świat. W „Siłaczce” oboje ponoszą klęskę” - cytat ze wstępu. I nieco dalej: „W świadomości pokoleń żyła „Siłaczka” jako utwór, który uczył wyboru wartości, tych najlepszych, decydujących o godności życia”.

Od wielu pokoleń polska młodzież wychowywana jest na „Siłaczce”. Przyznać trzeba, że skutecznie... Gdzie spojrzę, to jakaś nauczycielka-siłaczka ostatnie grosze na szkolenie wysupłuje, własne książki na lekcje dźwiga, w szaroburej sukienczynie z ciuchlandu  paraduje, wmawiając sobie i bliskim, że to dla efektu oryginalności...Co prawda już nie głoduje, tyfus jej raczej nie grozi,  ale nie pamięta, kiedy na wczasach była, a kupno perfum kojarzy jej się z malwersacją rodzinnych pieniędzy (jeśli w ogóle rodzinę udało się jej założyć)...

W tym samym czasie jej kolega ze studiów, nomem-omen jakiś Obarecki, co to „worek pieniędzy uczciwy  nazbijał”, ma się mimo reformy w służbie zdrowia i redukcji etatów całkiem dobrze, nie grozi mu otyłość(jak literackiemu pierwowzorowi), bo na wczasy połączone z biologiczną odnową (a ufundowane przez zaprzyjaźnioną firmę farmaceutyczną) jeździ, starą żonę odprawił, dwudziestoczteroletnią gospodynię w to miejsce wziąwszy...

Widać, że lekturę w odpowiednim wieku czytali i  zapatrzyli się w literackie kreacje... ot, siła literatury!

-Mama, oddaj mi książkę, bo na jutro muszę przeczytać... Mama, co ty??

Po moim trupie, nie będę dziecka rodzonego uczyć, jak ma Obareckim albo nie daj Boże Bozowską zostać. Marzy mi się dla niego rodzinne szczęście, żadne tam wyrzekanie i poświęcenie za społeczeństwo, które w tym czasie będzie się uczciwie dorabiać. Najlepiej niech każdy robi swoje dobrze, bez poświęcania, za pieniądze starczające na godne życie i coś więcej niż „Fizyka dla ludu”, który zresztą fizykę ma gdzieś...

Najgorsze, że „Siłaczka” mimo reform programowych, dowolności w doborze lektury i kompletnie dla współczesnych gimnazjalistów niestrawnego języka,  ma się dobrze i trzyma się krzepko, jak wynika z błyskawicznej sondy wśród zaprzyjaźnionych polonistek... Prawdziwa SIŁACZKA, jej nikt nie zmoże...

M.N.

P.S. Oddałam synowi lekturę po wewnętrznej walce matki z polonistką. Wygrała natura – zasnął zmożony fascynującą treścią i losami Stasi... Chyba mu napiszę usprawiedliwienie...

Marek Pleśniar11-02-2005 23:09:21   [#32]
;-)
Małgorzata12-02-2005 11:30:42   [#33]
Mój uczeń chętnie przrczytał ,,Buszującego w zbożu". Była to w jego życiu druga przeczytana lektura. Pierwszą była książka ,, O psie, który jeździł koleją" :)

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]