Forum OSKKO - wątek

TEMAT: kto ma racje?
strony: [ 1 ][ 2 ]
Wertykal30-01-2005 21:15:02   [#51]

Po pierwsze - mnie też wiele rzeczy razi.
Na przykład powszechny w Polsce nepotyzm.

Po drugie - to co, mam nie mówić i nie pisać co myślę, tylko dlatego, że jakiś pismak może wysmarować na podstawie tego artykuł.

Janusz, zamykaj to forum szybko. Redaktory szturmują!

Marek

Małgoś30-01-2005 21:25:10   [#52]

pst ...nie mam argumentów

cichnę więc ;-)

MonikaM30-01-2005 21:27:48   [#53]

Podajecie

bardzo skrajne przypadki,a  mam wrażenie, ze to co najistotniejsze zostało już powiedziane.

I chyba nikt tutaj nie domagał się intymnych szczegółów a zarysowania sytuacji.

Poinformowanie z grubsza dyrektora czy wychowawcy o sytuacji w domu ucznia przez psychologa czy pedagoga, może oszczędzić matce kolejnej wizyty u tychże, gdy byłaby zmuszona np. kolejny raz wyjaśniać sytuację kolejnej osobie (nigdy nie jest to miła rozmowa).

Choć to tylko moje zdanie.

Pozdrawiam.

ola 1330-01-2005 21:40:17   [#54]
Małgoś nie milknij :). Przeczytałam cały wątek i dostrzegam Twoją uprzywilejowaną pozycję dyrektor=psycholog/ pedagog. Czasmi jest Ci z tą wiedzą trudniej czasami łatwiej. Jakpś nie martwię się, że mogłabyś tę więdzę wykorzystać przeciw, ale wiem, że trudno Ci jest, gdy musisz stać się pracodawcą a nie psychologiem. Innym dyrektorom podejmować decyzję jest trudniej, zwłaszcza, gdy nie znają kontekstu sprawy. I uważam, że dyrektor powinien mieć rozeznanie w sprawach dotyczących dziecka, powierzonego jego opiece. Zgadzam się, że nie każdy szczegół musi mi być znany-wystarczy choroba psychiczna w rodzinie a nie odrazu rozpoznanie, ale tę wiedzę muszę mieć, bo wiem jakich argumentów muszę użyć aby przekonać nauczyciela mówiąc mu tyle iele potrzeba. Nie może być tak, że w sprawach istotnych dotyczących dziecka wiedzę mają pedagog-psycholog-wychowawca a ja żadnej. Bo gdy 'sie rypnie' ja stanę przed sądem a nie nauczyciel-psycholog-pedagog. Dla mnie jest to rozmowa o odpowiedzialności, której tak mało u nauczycieli. Albo mnie wychowali na zbyt odpowiedzialnego człowieka ;)
Małgoś30-01-2005 21:55:29   [#55]

Olu - ale jakim sądem? Dlaczego miałabyś odpowiadać przed sądem?

Dyrektor szkoły może być przecież zawodowcem od mierników elektrycznych, geodezji itd.Nie musi miec wiedzy psychologicznej - poza podstawami. Od tego zatrudnia fachowców, zeby własciwie pełnili swe role. Więc po to ma psychologa, żeby ten rozpoznał sytucję problemową ucznia, znalazł metody pomocy, wszedł w interakcje z uczniem, nawiązał kontakt z jego rodziną, przekonał reszte grona do współpracy, a dyrektorowi udzielił informacji na temat swoich działań (SWOICH, a nie szczegółow z zycia ucznia)

Jeśli dyrek zechce to sie douczy, doczyta, dowie lub po prostu skonsultuje z innym psychologiem czy poradnią PP, czy wszystko jest OK - pod warunkiem, że ma informacje, że wie o co pytac psychologa - że mu wyznaczył zakres obowiązków

A przed sądem może odpowiadać jesli np:

zwolni psychologa bez powodu,

nadużyje swojego stanowiska (np. wymuszając cokolwiek, do czego nie ma prawa)

zaniedba swoje obowiązki (w zakresie kontroli) - np. pozwoli by niekompetentny psycholog narobił komus problemów

zlekceważy zalecenia psychologa, a to w efekcie doprowadzi do tragedii

tyle mi przyszło do głowy - myslę, że dość łatwo można się zabezpieczyć przed konsekwencjami prawnymi (np. zwyczajna ..rzetelnością)

Ale w/g mnie ważniejsze są skutki pozaprawne np. krzywda ucznia ;-)

Kristi30-01-2005 22:54:32   [#56]
Założmy ,że psycholog ma w garsci medyczną diagnoze dziecka. Z tej diagnozy wynika - i psycholog to wie - jak trzeba uczyć i traktować to dziecko . Czy ma poinformować nauczycieli o klasyfikacji choroby ( a oni w końcu nie są lekarzami ) - czy o sposobie postępowania z tym dzieckiem ? Czy psycholog bez zgody rodziców powinien poinformować  nauczycieli o wynikach przeprowadzonych badań np testów ? Nie wolno mu  tego robić . Znam przypadek , gdy to zrobił ( chyba wtedy nie było jeszcze takiego zakazu ) . No i nauczyciele juz wiedzieli - głupie , i tak sie nie nauczy . KOszmar uprzedzeń trzeba było zwalczać latami,zmieniać szkołę itd.Od nauczycieli nieraz słyszałam: Dawniej to sie mówiło tuman ,albo leń- a teraz - dyslektyk ....
ola 1330-01-2005 23:01:17   [#57]
I to jest Kristi to co napisałam >>brak odpowiedzialności za słowo, czyny, gesty, wyraz twarzy<< Za tym idzie brak konskwencji >>dla świętego spokoju, xo mnie to << Nie wiem jak tego nauczyć dorosłoego, bo dziecko jeszcze można. :( A i tak uważam, że muszę wiedzieć co się dzieje z dziećmi, bo jeżeli pedagog jest tylko dwa dni w tygodniu to tak jaby go wcale nie było. Taka ci ta nasza oświata oszczędna.
Wertykal30-01-2005 23:19:12   [#58]

Tylko jakim prawem psycholog ma informacje medyczne na temat dziecka, zapytają lekarze. Przecież obowiązuje tajemnica lekarska a psycholog lekarzem nie jest. Nawet jeśli bardzo by chciał i głośno o tym krzyczał.

Przykład bardzo adekwatny. Analogia roli psychologa i lekarza w praktyce szkolnej pełna.

I jeden i drugi wypełnia dwa zadania.

Pierwsze w szkole - diagnozuje na potrzeby szkoły a uzyskaną wiedzę przekazuje odpowiednim ludziom (na ogół lekarz w takim przypadku wydaje odpowiednie zaświadczenie - o rodzaju choroby i związanej z tym konsekwencji w praktyce szkolnej). Jak to robią psychologowie pokazuje dyskusja w tym wątku.

Drugie w gabinecie - prowadzi terapię (lekarz po prostu leczy ;-) ).

W przypadku lekarzy sprawa jest jasna i nikt jakoś z tego tytułu nie kruszy kopii. W przypadku psychologów jak widać na załączonym obrazku.

Czyż nie świadczy to dobitnie o tym, że psychologowie usiłują zająć w systemie oświaty uprzywilejowane miejsce?

Wniosek z tego jest tylko jeden.

Psycholog w poradni będzie bardziej pożyteczny (dla dziecka i szkoły) niż w szkole.

Z pewnością lepiej pomoże dziecku prowadząc prawdziwą terapię, oderwany od codziennych, trywialnych szkolnych problemów.

A w szkole będzie można zatrudnić np. pedagoga.

Marek

Małgoś31-01-2005 00:12:54   [#59]

jasne!

bo my psycholodzy to som taki ...oświatowy Ku Klux Klan i wnet jak się zamachniem, to takie przywileje se załatwimy, że ho ho ani nam PZU ani ORLEN ani nawet Afer Rywin nie doskoczy ;-)

bo my se wydamy własną ...Kartę Psychologa!, a co?

damy radę!  :-)

Kristi31-01-2005 23:21:36   [#60]
Psycholog szkolny mogł poznać diagnoze , bo mu ją udostępnili rodzice dziecka.Czasami diagnozę zna , bo  lekarz - psychiatra na terapie kieruje do psychologa ,czasami - radzi szkolnego psychologa poinformować o diagnozie.Jestem zwolenniczką psychologów w szkole i ich współpracy z nauczycielami . Moim zdaniem jest potrzebna między psychologami a nauczycielami stała wymiana wiedzy . A poza tym , uważam ,że nauczycielom tej wiedzy bardzo brakuje.Ona by się przydała szczególnie ta o różnych zaburzeniach.NAuczyciel czasami nie może zrozumieć ,ze dziecko np zawsze inaczej od pozostałych odwzoruje rysunek , to się zdarza np przy dysleksji , która jest według niektórych  teorii skutkiem mikrouszkodzeń w mózgu .Każdy z nas odbiera inaczej różne bodżce  zewnętrzne np  dźwięki , obrazy, dotyk.Problemjest gdy natężenie tego "inaczej" jest duże.Moim zdaniem za mało mają nauczyciele wiedzy z zakresu psychologii społecznej , nie zawsze potrafią prawidłowo zareagować na to co sie dziej w dziecięcych społecznościach.Ja bym na psychologach w szkole nie oszczędzała.
Małgoś01-02-2005 09:21:09   [#61]

PRZYKŁAD:

dziecko co jakis czas miewa ataki szału - agresji skierowanej głównie pod własnym adresem, krzyczy pełne poczucia winy, że nie może żyć, że nic nie jest warte i próbuje dostać sie do okna, żeby wyskoczyć

płacze, gdy złośc przejdzie i ...wciąz przeprasza...przeprasza...przeprasza...składa obietnice, których nie jest w stanie spełnić

rodzice, nauczyciele potegują w dziecku poczucie winy i bezradności wobec własnych emocji, przypuszczam, że i tu znalazłoby sie paru krzykaczy żądajcych przyzwolenia na dotkliwsze kary, żeby "szczeniaka nauczyć grzeczności"

psycholog wie, rozumie i może nawet wie jak dziecku pomóc, ale musi mieć bardzo dużo sił i wytrwałosci

nie zeby poradzic sobie z 9-letnim chłopcem, ktorego rozwoj emocjonalny zatrzymał sie na poziomie 3-latka

ale, żeby uświadomić o co chodzi w problemie dziecka wszystkim przekonanym o własnej racji: nauczycieli, rodziców (innych dzieci), i innych pracowników szkoły, ŻEBY POWSTRZYMAC UPRAWIANIE RADOSNEJ TWÓRZOSCI PSEUDOWYCHOWAWCZEJ CZY PSEUDOTERAPEUTYCZNEJ - bo na psychologii u nas w kraju zna sie przeciez kazdy ...tak jak na polityce :-(

Nasze dzieci sa coraz mniej odporne na ten świat, coraz bardziej zagubione wskutek bezradności rodziców, coraz bardziej krzywdzone przez brak umiejetności wychowawczych u dorosłych, coraz czesciej narazone na agresję (fizyczną i słowną) ze strony sfrustrowanego otoczenia - samobójstwa wśród dzieci zdarzaja się w wieku gimnzjalnym, a nawet (zgroza!) w SP...

I dlatego jeśłi ktos uważa, że szkoła nie jest odpowiednim miejscem dla psychologa, to .... nie dokończę ;-)

Wertykal01-02-2005 12:28:54   [#62]

Małgosiu!

Myślę, że pedagodzy, przy całym moim szacunku dla psychologów, na wychowaniu też się znają (też jestem pedagogiem mimo iż odbierasz mi to prawo niedwuznacznie).
Myślę nawet, że znają się dużo lepiej.

Więc nie pisz o "radosnej twórczości pseudowychowawczej" pedagogów. Bo to nieuprawnione uogólnienie.

Myślę, że uparcie mylisz psychologię z pedagogiką i to jest Twój podstawowy błąd.

Ciekaw jestem czy zadałaś sobie trud porównania kursów studiów psychologicznych i pedagogicznych. A różnica jest zasadnicza. Na korzyść pedagogów. A mianowicie każdy pedagog dość gruntownie poznał podstawy psychologii. Pokaż mi gdzie w programie studiów psychologicznych są podstawy  pedagogiki?

Utwierdzasz mnie w moim świeżo powziętym przekonaniu, że jednak najlepszym miejscem psychologa jest odpowiednia poradnia.

;-)))

 

Marek

Małgoś01-02-2005 13:06:42   [#63]

;-) a choćby w ...moim  - 300 godz.

i ...spróbuj przebić te moje 300 godzin przedmiotów pedagogicznych swoimi ...psychologicznymi ;-)

***

 ja Cie w niczym nie utwierdzam, ale mam wrazenie że sam się ...utwardzasz w swoim okopie ;-)

nawet nie starasz się zrozumieć tego, co piszę ;-(

ja pisałam nie o wychowaniu uczniów przez pedagogów, ale o psedowychowaniu i pseudoterapii dziecka z problemami emocjonalnymi w wykonaniu nauczycieli, rodzców i innych pracowników szkoły

i w tym własnie kłopot, że nie czaisz tej róznicy...

Roman P01-02-2005 13:35:14   [#64]

Właśnie

 wyszła ode mnie pani wizytator, która kontrolowała spełnianie obowiązku szkonego przez uczniów.

Co w przedstawionej sytuacji ma odpowiedziać Anula na pytania zawarte w arkuszu diagnostycznym dotyczącym tego zagadnienia?

Czy dyrektor prawidłowo monitoruje przyczyny nie spełniania obowiązku szkolnego?

Czy dyrektor szkoły podejmuje efektywne działania w przpadku dzieci nie spełniających obowiązku szkolnego?

Czy dyr. podejmuje formy współpracy z rodzicami w zakresie przeciwdziałania zjawisku nie spełniania obowiązku szkolnego?

 

Monitoruje, kontroluje, podejmuje - ale nie wiem jak, bo psycholog nie chce mi powiedzieć  :)))

Wertykal01-02-2005 13:35:18   [#65]

Ciekawe jakie to przedmioty? I czy wszystkie na jednych studiach?

Nie chodzi mi o Ciebie Małgoś (lubię Cię bardzo i szanuję Twoje poglądy) lecz o przeciętnego psychologa.

Marek

ps.
Oczywiście jesteś lepsza - ja miałem tylko 150 godzin psychologii ;-(

Kasia6601-02-2005 15:07:44   [#66]

wolę pedagoga

Mam w szkole psychologa na kilka godzin indywidualnej psychoterapii (oczywiście dla uczniów :-)Wspaniała dziewczyna, bardzo ją lubię i szanuję. Dobrze układa nam się współpraca, ale ... taki pedagog, jaki jest w mojej szkole to dopiero skarb! I nie chodzi tu o dyrektora (też), ale o dzieci, ich rodziców i nauczycieli. Mamy trudne srodowisko, ale omawiamy te trudne sprawy... I aż sie boję pomyśleć, jak by to mogło wyglądać bez ścisłej współpracy. Właśnie dzisiaj byłaby katastrofa! Ale wiem, że jak wszędzie, są rzemieślnicy i partacze. Jesli kogoś uraziłam, z góry przepraszam.
Marek Pleśniar01-02-2005 15:28:13   [#67]

Moiściewy

toiż i pedagoga i psychologa warto mieć w szkole. Dzieciom to się przyda gdy dobrze szkoła rozpoznaje problemy ich.

Nie widzę problemu w tym by pedagog oraz psycholog z ... delikatnością traktował sprawy ucznia a zespół niezbędny do pracy z nim informował o problemach. Nie widzę też problemu by nauczyciele informowali... psychologa szkolnego o problemach ucznia.

Mogą się od siebie nawzajem wiele nauczyć:-)

I.. uważam, że nauczyciela znającego sprawy ucznia, uczącego go a pionformowanego dobrze o losie dziecka

...tego to nauczyciela - gdy wychlapie, powie w pokoju nauczycielskim innym nauczycielom nieuczącym, chlapnie publicznie (ulubiony sport nauczycielek wracających grupkami do domu - obgadywanie spraw szkolnych głośno na przystanku i w autobusie)

....gdy więc ten nauczyciel chlapnie komuś o uczniu to powinno się go hufnalami podkuć.

I wykrochmalić z zawodu za recydywę w tym miłym zajęciu zdradzania tajemnicy służbowej.

Takie stopnie tu widać:

I. Zespół profesjonalistów współnie wychowujący powinien wiedzieć o uczniu co nieco. Np że ma trudności, że ma jakąs chorobę - by uważać na dziecko, że można popełnić niedelikatność.

II. Zespół - wychowawca, pedagog oraz dyrektor gdy zechce - powinien znać całość. Oraz gdy nie zechce ale pedagopg i psycholog uznają za stosowne poinformować go bo wykryli coś ważącego.

II. Pedagog, psycholog, wychowawca moga jeszcze mieć dalej idące porozumienie z wychowankiem oraz rodzicem.

Potrafiłbym jako dyrektor zaakceptować tę delikatną różnicę z pkt III. w posiadanych informacjach o ile ci mili zawodowcy wypełniliby solidnie punkt I oraz II

Tyle razy dyrektorzy żalili się na niejasność opinii poradni. To i jeszcze w szkole ma to być?

Nie ma o co kopii kruszyć gdy się współpracuje,

Jeśli któraś ze stron nie współgra - to jak razem pracować nad dzieckiem?

Współpracujmy:-)

maeljas01-02-2005 16:25:36   [#68]

Marek

właściwie zakończył dyskusję.

Trzeba zachować zasadę złotego środka i mieć ograniczone zaufanie do personelu - w tym wypadku też i do psychologa - bo nie jest on w szkole ponad wszystkimi i nie ma monopolu na tajemną wiedzę.  Za wszystko odpowiada dyrektor czy chce czy nie.

Kilka lat temu pewna dziewczynka (półsierota)zwróciła się do psychologa szkolnego o pomoc w złożeniu skargi do sądu na matkę, która była nałogową alkoholiczką - przepijała swoją rentę, przepijała rentę rodzinną dziecka. W domu bez przerwy balangi, co wieczór inny "wujek."

- Dziecko zdesperowane do bólu już nie wiedziało co robić, więc poszło po pomoc do pani psycholog w szkole.

Pani psycholog zrobiła jej dziką awanturę, że jest wyrodną córką, bo własną matkę chce podać do sądu, matka dała jej życie, ma więc ją szanować bez względu na wszystko - koniec porady. Wychowawczyni też się oberwało, że buntuje dziecko przeciwko matce.

Sprawa się rypła, gdy zdenerwowali się sąsiedzi rozrywkowej mamusi i dali znać na policję, że dziecko nieletnie a tu takie ekscesy .

Szkoła a właściwie dyrektor miał dużo kłopotów, bo mała zeznała,że zgłaszała problem szkole a szkoła nic nie zrobiła.

Dlatego powtórzę za Markiem :

Współpracujmy:-)

Wertykal01-02-2005 16:37:24   [#69]

Współpracujmy!

Jestem za!

Marek

Kasia6601-02-2005 17:35:32   [#70]

No i

o to chodzi !
Magosia04-02-2005 00:23:41   [#71]

Cieszę się ze współpracy

naszej - też. ;-)
Wertykal04-02-2005 00:25:08   [#72]
;-))

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ]