Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Podawanie lekarstw
strony: [ 1 ][ 2 ]
RomanG21-01-2005 17:38:15   [#51]
A ja dam. Nie mógłbym patrzeć na cierpienie dziecka i słuchać być może jego płaczu - zanim zejdziemy ze szlaku i odszukamy lekarza.
brema21-01-2005 17:43:29   [#52]

może choć przeszczep albo amputacja? Też nie wolno??? Drwale w Bieszczadach robią sobie sami taką amputację siekierą bo taki jest przeciętny skutek użycia siekiery na nodze. Ale nikt ich nie karze. Bo robią to z należytą starannością;)

Anna Domańska21-01-2005 17:49:41   [#53]
Witam, jestem przeciwna samowolnemu podawaniu leków przez kogokolwiek, nawet przez rodziców.
Natomiast jeśli rodzic przychodzi do mojej grupy w przedszkolu i prosi żeby w razie bólu zęba po usunięciu podać np. panadol, czy przed obiadem 1 łyżeczkę syropu przeciwalergicznego to się zgadzam, zdarzały się też dzieci z wziewami . Uważam, że w takich przypadkach kartka podpisana przez mamę wystarczy aby przyjąć dziecko i nie wymuszać jego pozostawania w domu. Muszę przyznać, że są to przypadki b. rzadkie i na ogół nie miewamy tego typu dylematów. Pozdrawiam.
mała re21-01-2005 18:00:33   [#54]

Śledzę ten wątek od jakiegoś czasu i muszę wam powiedzieć, że nie rozumiem o co się spieracie? Ja też byłam na szkoleniu z apteczek szkolącą była pani dpktor z tytułami i potwierdzam zabroniła podawać dziecku medykamentów. Takie jest prawo. Ja taką informację podałam rodzicom na zebraniu.

Ale nie wierzę ,że nikomu z was nie zdarzyło się przekroczyć prawa w sensie przejechać na czerwonym świetle, mnie się zdarzyło.Nie chodzi mi o umyślne łamanie prawa bo to głupota ale nie można wszystkich przypadków traktować tak samo.Gdy jes to możliwe to oczywiście dzwoni się po rodzica, po lekarza , pielęgniarkę ale w sytuacjach ekstremalnych a o takich pisze Roman (np: Tsunami) postępuje się tak jak podpowiada intuicja , ja tak robię. Trzeba ulżyć w cierpieniu. Jeśli człowiek cierpi, a dziecko cierpi o wiele bardziej to nie wierzę że stoicie nad nim i mówicie  bardzo mi przykro, ale nie mogę ci nic podać bo to nie zgodne z prawem.

Oby was takie przypadki omijały.

RomanG21-01-2005 18:00:39   [#55]

jeśli rodzic przychodzi do mojej grupy w przedszkolu i prosi żeby w razie bólu zęba po usunięciu podać np. panadol, czy przed obiadem 1 łyżeczkę syropu przeciwalergicznego to się zgadzam, zdarzały się też dzieci z wziewami.

No i o to chodzi. Zakaz podawania leków przez nauczyciela byłby w obliczu takich konieczności bezprawny.

Tera21-01-2005 18:08:59   [#56]

Roman :-)

Ja widziałam reakcję na pyralginę osoby, która wcześniej nie nie była na nią uczulona. Dobrze, że pogotowie  przyjechało szybko.

Teraz Ciebie pytam - co byś zrobił  gdyby dziecko po podaniu leku przeciwbólowego zaczęło Ci sie dusić? Do lekarza 2 godziny szlakiem?

 

Pielęgniarka w naszej szkole od pewnego czasu nie poda dzieciakom

żadnego środka przeciwbólowego, żadnych kropli. Dzwoni po rodziców.

Tak ją  jej szefostwo wyszkoliło i wyczuliło. 

Nie chodzi o leki przepisane przez lekarza, które dziecko musi przyjmować,to jest inna para kaloszy.

herbatka21-01-2005 18:19:22   [#57]
Przeczytałam i mam mieszane uczucia. Tak ze 3 lata temu zbieraliśmy w szkole od rodziców oświadczenia: na co dzieci są uczulone, jakie ewentualne przeciwbólowe środki dziecko otrzymuje w domu - miało to być jakieś zródło informacji. Pielęgniarka jest formalnie 2 razy w tygodniu, lekarz przy szczepieniach. Kilkunastu nauczycieli jest po kursach udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. Podejście rodziców do stanu zdrowia ich dzieci dość swobodne - często chore przysyłane na lekcje, często po telefonie do domu lub pracy, że coś nie tak z pogorszeniem stanu zdrowia - nie ma żadnej reakcji. Ale też w kilku chorobach przewlekłych szczegółowa informacja jak możemy pomóc dziecku, łącznie z pozostawianym glukometrem. Nie wyobrażam sobie sytuacji nie udzielenia typowej pierwszej pomocy - rany, stłuczenia, zadrapania, temperatura, torsje  - dziecko oczekuje pomocy tu gdzie jest czyli w szkole, niezależnie od obecności osoby uprawnionej. W wielu przypadkach wystarcza potrzymanie za rękę, przytulenie, położenie na leżankę, posiedzenie w ciszy. Nie miałam jeszcze przypadku,ze rodzic miał pretensje choć wiem ,że taka sytuacja może mieć miejsce. Ale jak się będę bać to co to zmieni - mam powiedzieć dziecku u którego w oczach widać temeperaturę - że ma samo sobie poradzić?
RomanG21-01-2005 18:26:27   [#58]

Tera :-)

Pamiętasz może z forum świetną przypowieść Rzewy o sklepie i głowie cukru?

Trzeba uśmierzyć dziecku ból, żeby nie cierpiało i tyle. Podajesz normalny, dopuszczony do użytku i dostępny bez recepty przecież lek i oczekujesz zbawiennego skutku.

Gdyby chciał bać się wszystkiego, wszystkich możliwych i mało prawdopodobnych następstw swojego działania, toby nie trzeba robić nic, w opętaniu strachem.

Jak ta mała dziewczynka, co płakała, bojąc się, że kiedyś przyjdzie do sklepu ze swoim własnym dzieckiem, a głowa cukru spadnie i zabije jej to dziecko.

Tera21-01-2005 18:55:00   [#59]

herbatka:-)

Pierwsza pomoc to pierwsza pomoc, a podawanie leków to co innego:-)

Ja też nie wybrażam sobie nie udzielenia pierwszej pomocy w razie potrzeby. Nie raz jej udzielaliśmy. Pielegniarkę mamy trzy razy w tygodniu, ale najwięcej sie dzieje wtedy kiedy jej nie ma.

Mamy też "wziewy" z instrukcją jak i co od lekarza i rodziców dla dziecka tego potrzebującego. I kilka osób wie co  i jak w razie potrzeby.

Roman:-)

Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - co byś w takiej sytuacji zrobił?

RomanG21-01-2005 18:59:51   [#60]
Chyba nie byłbym w stanie nic zrobić, tylko czego to ma dowieść? Że trzeba bać się, że głowa cukru spadnie na nasze dziecko?
Tera21-01-2005 19:10:49   [#61]

No właśnie, a od bólu zęba się nie umiera.

Poza tym 99,9 %  takich sytuacji  ma miejsce w szkole, nie Bieszczadach.

Nie wyręczajmy rodziców i lekarzy.

RomanG21-01-2005 19:14:18   [#62]

Ano właśnie, od bólu zęba się nie umiera, więc ratowaniem zycia, stanem wyższej konieczności byś się tłumaczyć nie mogła.

A dzieciak wyje.

brema21-01-2005 19:22:17   [#63]

ja wyję!

62 posty tłumaczenia, a Ty nadal nic nie rozumiesz:) Już można było parę godzin temu zamknąć temat bo nic nowego nie wnosi.
RomanG21-01-2005 19:24:17   [#64]
Nadal nic nie rozumiesz, a temat chcesz zamykać?
Zola21-01-2005 22:43:58   [#65]
różnica jest między pierwszą pomocą a lekami, na wszystkich szkoleniach pierwszej pomocy usłyszycie, że ratownikowi nie wolno podawać żadnych leków, może wywołąć wstrzas ale także po przyjeździe karetki zaciemnia lekarzowi obraz urazu np. reakcję na ból
jeśli nie wolno podawć nawet w tak skrajnych sytuacjach to po co brać sobie na głowę odpowiedzialność przy bólu żeba, głowy czy paluszka
jeśli jest to ból bardzo silny to wzywam rodziców, w skarajnych sytuacjach pogotowie, nie zdarza się żeby odmówili, kiedy mówię, ze to nie moje dziecko , nie znam przyczyny bólu czy choroby
raczej oceniam sytuację, czy wezwać tylko rodzicó, czy pogotowie czy moze wystarczy odesłąć do domu, mam ten luksus że moje dzieci duze
Kacper21-01-2005 22:51:28   [#66]

Podawanie lekarstw

Śledzę ten wątek od jakiegoś czasu i muszę wam powiedzieć, że nie rozumiem o co się spieracie? Ja też byłam na szkoleniu z apteczek szkolącą była pani dpktor z tytułami i potwierdzam zabroniła podawać dziecku medykamentów. Takie jest prawo. Ja taką informację podałam rodzicom na zebraniu.

Czyli jakie to prawo jest, proszę o paragrafy. Ośrodek jest szkołą z internatem, dzieci biorą leki po 3 -4 razy dziennie. Czy leki musi podać pielęgniarka? Lekarz ośrodkowy twierdzi, że nie bo to on przypisuje i koordynuje, a wychowawcy/nauczyciele tylko wypełniają jego polecenia.
Ryszard Sikora21-01-2005 23:07:02   [#67]

a niech Cie Kacper :-)

to my sie tu spieramy przez ponad 60 postów, a Tobie chodzi o taką sprawę? :-)
 
Czym innym jest podanie dziecku przez nauczyciela zaordynowanego z powodu choroby przez lekarza lekarstwa, a czym innym podanie tego samego lekarstwa na własną odpowiedzialność.
 
W takim przypadku jak opisałeś powyżej zgadzam się z lekarzem. Na nauczycielu ciąży tu tylko odpowiedzialność polegająca tylko na realizacji zaleceń lekarza, czyli np 3 x dziennie po 1 tabletce. Więc nie ma powody by tego lekarstwa nie podał.
W szpitalu też lekarz zleca podawanie jakichś lekarstw, ale sam ich przecież nie podaje. Podobnie jak choremu dziecku lekarz przepisuje lekarstwa, a rodzic je podaje zgodnie z zaleceniem lekarza.
Ale za to jakie są to lekarstwa i jaka jest ich dawka odpowiada tu za każdym razem lekarz. Nie nauczyciel, pielęgniarka czy rodzic.
 
Natomiast co do samodzielnego decydowania przez nauczycieli o pdawaniu dzieciom jakichkolwiek lekarstw, to pozostanę przy wersji wypowiedzianej wcześniej na tym wątku przeze mnie i wielu innych. :-)
Tera21-01-2005 23:22:22   [#68]

ce la vie Roman, niestety :-(

A propos zaciemniania obrazu....................

Pielęgniarka podała środek przeciwbólowy i  jakies krople żołądkowe,

dzieciak wrócił na lekcję, nauczycielka wiedziona jakąś intuicją zadzwoniła po rodziców..

Okazałao się , ze to ostry wyrostek, stół operacyjny itd...........

A gdyby jej zabrakło wyobraźni, intuicji, czy diabli wiedzą czego..........? 

Wiesz Roman wolę być tą wredną, która pozwala na cierpienie z powodu bólu zęba, niż...............................

Małgoś21-01-2005 23:27:08   [#69]

Romanie G

gdybys podał moim dzieciom np.lek przeciwbólowy bez kontaktu ze mną ...złożyłabym na Ciebie skargę o nadużycie kompetencji

jako wychowawca, opiekun,n-l,trener,świetliczanka itp. musisz profesjonalnie opiekowac się moim dzieckiem i w razie dolegliwości zdrowotnych ..wezwać lekarza, jeśli nie skontaktujesz się ze mną, a jesli sie skontaktujesz, to ja albo sama udam się z dzieckiem do lekarza albo powiem:  ...proszę wezwać lekarza

Bo nie wiem, czy w opakowaniu, którym dysponujesz sa krople, syrop czy środek na insekty (znam tragedię, kiedy to matka zabiła 2 swoich dzieci, bo pożyczyła od sąsiadki syropek od kaszlu - do butelki ktoś przelał środek chwastobójczy)

Bo wiem, że paracetamol potrafi zabić, na silny ból żołądka nie wolno podawać NIC, bo to może być niestrawność, ale też zapalenie wyrostka, otrzewnej, poważne zatrucie (nie tylko pokarmowe), a ból głowy to objaw, którego u dziecka nie można lekceważyć podając cos przeciwbólowego

I jeszcze jedno

NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK ŁAGODNE LEKI!!!

tego mógłbys się nauczyć choćby od młodocianych narkomanów

ReniaB22-01-2005 08:26:40   [#70]
pracuję w bursie; są wychowanki, których rodzice nir mają telefonów, albo częściej są odcięte za niepłacenie; są takie, które nie mają na podtawowy środek przeciwbólowy. Mam w apteczce najtańszy paracetamol i krople żołądkowe. I po przeczytaniu wszystkich postów znów zaczynam się bać - u nas jest specyficznie, bo sprywatyzowane przychodnie nie chcą przyjmować dzieci z nagłych przypadków, innej kasy itp. Nie ma np szans na przyjęcie w ponidziałek, bo po co chorą rodzice wysłali z domu do bursy??? Tylko proszę mi nie mówić, że to ich obowiązek. Gdy koleżanka zachowała się ostro, to dziecko potraktowano tak, że skręcając sięz bólu odmówiło pójścia tam po raz drugi. Mogę dzwonić na pogotowie, co często robię. Ale zdarza się, że podaje się lek przeciwbólowy. Nie powinnyśmy - pewnie nie, ale....
RomanG22-01-2005 08:45:11   [#71]
zdarza się, że podaje się lek przeciwbólowy. Nie powinnyśmy - pewnie nie, ale...

Ja dlatego piszę, że nie wolno formułować zakazu. Bo zakaz to zakaz jest po prostu. Złamanie zakazu, to niby zlamanie prawa. A co jeśli zakaz bezprawny jest?

Czasem względy prawidłowości opieki nad dzieckiem wymagają podania leku. "Należytą staranność" chętnie zastąpię "szczególną ostrożnością", ale decyzja musi należeć do osoby ponoszącej bezpośrednią odpowiedzialność za dziecko.

Gdy poda wapno lub normalny lek przeciwbólowy na zęba, to jest normalnym człowiekiem po prostu.
Nieco inaczej z bólem brzucha, bo to może być objaw bardzo poważnej dolegliwości - ale w tej kwestii każdy nauczyciel powinien być ciągle szkolony, bo każdy odpowiedzialny za dziecko człowiek (rodzic także) musi to wiedzieć.
Inaczej też, kiedy jest swobodny dostęp do pielęgniarki, lekarza, inaczej gdy go nie ma.

A więc podnośmy poziom wiedzy nauczycieli, aby decyzje podejmowali świadome, minimalizując ryzyko popełnienia błędu. Ale - wyposażeni w tę wiedzę - niech nie boją się własnego cienia i działają w razie potrzeby.
Dla dobra dziecka, które nie może godzinami wyć z bólu w Bieszczadach.

brema22-01-2005 09:14:02   [#72]

Romanie, a Ty umiesz kiedyć przestać? Z próznego to nawet i Salomon nie naleje. A przecież tym Salomonem nie jesteś?

Mówią Ci mądrzy ludzie, że jest tak a owak. Tłumaczą. Wszyscy praktycy i w oświacie pracują na kierowniczych stanowiskach.

I jak już wytłumaczyli (71 postów!!) to Ty znów swoje. Od tego nie zrobi się bardziej po Twojemu że jawne bzdury będziesz powtarzał częsciej.

Umiesz się przyznać do błędu czy raczej już musisz mieć rację?

RomanG22-01-2005 09:26:24   [#73]

A skąd twoja pewność, że popełniam jakiś błąd, do którego miałbym się przyznawać?

Poza tym - z kim mam przyjemność?

Ryszard Sikora22-01-2005 10:35:41   [#74]

brema

powinnaś się już dowiedzieć, że

1. Roman G ma zawsze rację.

2. Gdyby czasem komuś wydawało się, że Roman G nie ma racji, to patrz punkt 1.

aaaa i w związku z tym nie powinnaś posądzać Go o popełnianie błędów.

i do RomanaG. Przepraszam RomanieG, a  z kim mam przyjemność? Czy romanG to ten RomanG, którego znam, czy może jakiś inny?

Na sąsiednim wątku jest dyskusja na temat nicków i identyfikacji ich z konkretną osobą, poczytaj sobie.

A poza tym, kimże Ty jesteś, że pytasz o to innych? Czy wszyscy wchodzący na to forum mają obowiązek Ciebie znać? I wiedzieć kto zacz RomanG?

A może to o to chodzi?

RomanG ma być na topie!!! Ma być guru tego forum!!!

Teraz to moim zdaniem Roman naprawdę przesadziłeś.

brema22-01-2005 10:52:21   [#75]

przyjemność?? :))))

"Błąd" to złe ujęcie sprawy. Mam na myli coś innego. Gdy radzą jednoznacznie fachowcy i to wielu, mówią, że nie wolno samemu podawać dzieciom leków w szkole to im wierzę nie Tobie. Na tym jednym polega Twój błąd, że ich nie słuchasz i próbujesz ich pouczać, ciągle i ciągle wracać do sprawy wyjaśnionej. Problem z tym, że skoro tak masz to moje wyjaśnienie nic i ani troszkę do Ciebie nie przemówi. Ktoś tu napisał, że radzisz dyrektorom, a jesteś kimś kto ani razu nie podjął żadnej decyzji kierowniczej jako szef placówki oświatowej. Masz ich wykształcenie kierownicze i ich doświadczenie dyrektorskie??

brema22-01-2005 10:53:50   [#76]

o, przepraszam. Nie wiedziałam bo bym nie pisała.

Podany algorytm posiadania racji przez Romana G wszystko wyjasnia. Już wiem dlaczego dyskusja tak szła jak szła;))))))))))))))

RomanG22-01-2005 11:13:23   [#77]

Rycho, krzywdzisz mnie takim podsumowaniem. Nie raz i nie dwa na tym forum przyznawałem się do błędu.
Teraz po prostu go nie widzę w moim rozumowaniu i tyle.

Moje "z kim mam przyjemność?" skierowałem do bremy w sytuacji, kiedy zaczęła mnie traktować protekcjonalnie. Zarówno w rejestracji, jak i na forum podaję swoje pełne dane, w przeciwieństwie do niej.
Owszem, nie ma takiego obowiązku, ale wolałbym wiedzieć, kto pozwala sobie wobec mnie na protekcjonalne traktowanie z góry.
Na razie takiego prawa bremie nie dawałem i dać nie zamierzam.

RomanG22-01-2005 11:31:12   [#78]

Napiszę ci, brema, wprost:

To prawda, że nie jestem dyrektorem, nieprawda, że ani razu nie podjąłem żadnej decyzji kierowniczej jako szef placówki oświatowej. Ale o to mniejsza.

Obojętnie, kim jestem, czy kim nie jestem, to głupio w tym wątku nie piszę i tylko to się powinno liczyć.
Więc na tym poziomie żadnej dyskusji podejmować z tobą nie zamierzam.

Adaa22-01-2005 11:44:55   [#79]

Nie raz i nie dwa na tym forum przyznawałem się do błędu.
(tak zgoda, przeważnie gdy pomyliłeś nicki)

Teraz po prostu go nie widzę w moim rozumowaniu i tyle.

I tu jest pies pogrzebany...w twoim rozumowaniu.

A jakie znaczenie dla obiektywizmu ma podawanie, lub nie swoich danych w rejestracji?
Dawanie prawa do protekcjonalnego traktowania kogoś...hm...ciekawe.
Jakie prawa jeszcze nam przysługują, lub nie, wobec RomanaG?

a!...już sobie przypomnialam o podstawowym prawie -Roman lubi dyskutować z wybranymi:-))
Chcesz z nim dyskutować, sprawiając mu przyjemność to sie z nim zgadzaj,okazuj wyrazy sympatii...będzie Ci to wynagrodzone.

Pamietam czasy kiedy zgadzalam sie z Romanem...jeszcze nie rozwinał tak skrzydełek...jeszcze badał, więc był bardzo miły...nawet wisienką w cukrze bylam:-)))

Teraz jestem sępem, chamskim typem (oficjalnie)..nieoficjalnie pewnie jeszcze lepiej:-)

I dlaczego?...nie odrzucilam zalotów Romana (jestem bez szans;-))...zreszta to bym zrozumiala..męska duma i takie tam, nie nabroiłam mu w niczym...nie podkradlam mu pomysłu...itp....po prostu mam inne zdanie niz on.
I nie ma we mnie zgody na jego pseudo doradztwo.

No...moglabym przechodzic obok tego obojetnie...co mi tam..pokorne ciele dwie matki ssie...i nawet chyba fajnie jest być lubianym przez wszystkich:-)

Ale jak to Roman mówi o mnie...we mnie jest zew krwi!

I dlaczego?...bo Roman dla mnie, ze swoim doradztwem szkodzi.
Więć  Bremo..."z kim mam przyjemność" nie ma nic wspólnego z przyjemością:-)

Ech..

RomanG22-01-2005 11:55:37   [#80]

chamskim typem

Nie przypominam sobie, aby to wyszło spod mojej klawiatury.

nieoficjalnie pewnie jeszcze lepiej

Pochlebiasz sobie, że myślę i mówię o tobie, gdy nie muszę.

jestem bez szans

Owszem, jesteś.

po prostu mam inne zdanie niz on

Po prostu twój sposób dyskusji i traktowania innych ludzi mnie odstręcza.

Adaa22-01-2005 12:07:16   [#81]

;-)

jestem bez szans

Owszem, jesteś.

Nie rań mnie proszę...długo dochodziłam do siebie...pogodziłam się z tym,chociaz było mi ciężko;-)

Małgoś22-01-2005 12:10:46   [#82]

Adaa, to nie tak

nie zgadzam się z Romanem w 95% wypowiedzi,

ale nigdy nie odczułam antypatii, protekcjonalizmuz Jego strony itp.

Może dlatego, że mam wrażenie, że Roman w życiu jest łągodny jak baranek i otwarty na argumenty :-)

I bardzo cenię sobie możliwość "kłótni" z nim - bo dzięki temu porządkuję własne osądy, czasem coś mnie zastanowi, czasem skruszy nadmierną pewność siebie

Nieprawda jest, że Roman jest sympatyczny tylko dla myślących tak jak On - sama jestem tego dowodem ;-)

Adaa22-01-2005 12:17:54   [#83]

Małgosiu,to nie tak

Ty nie zgadzasz sie ze mną...tu tkwi klucz:-)
Małgoś22-01-2005 12:20:07   [#84]

nie - nie zgadzam się z tym, co głosisz o Romanie

dokładnie tak, jak to napisałam i nic poza tym :-)

Adaa22-01-2005 12:26:08   [#85]

nie zrozumiałas...

:-)

ale nie ma co ciagnąć polemiki bo znów zagmatwa się prawdziwy sens

Gaba22-01-2005 13:00:58   [#86]

Mam tę sytuację, że także się z Romanem nie zgadzam, dość często. Bardzo blisko mi do poglądów więkoszści tutaj ludzi... 

Powiem to samo, co wszyscy - nie podam leków, i już choćby nie wiem co.

Ale nie wyobrażam sobie, by Romana nie było wśród nas. 

Śmieję z wielu wywodów Romana, ale nie z Romana. Na tej samej płaszczyźnie traktuję swoje, co "mądrzejsze" wypowiedzi.

Tak jak i Roman nie znoszę reprymend. A lubimy je tak wszyscy. Mam często wrażenie, że przygadał kocioł garnkowi.

Myślę - że rzeczywiście - trzeba dyskutować, bo nuż widelec, jakis student// nauczyciel (zwłaszcza) weźmie do serca Romanowe rady.

RomanG22-01-2005 13:14:46   [#87]
Et tu, Brute, contra me? ;-)
Małgoś22-01-2005 13:26:27   [#88]

Forum bez Romana!!!???

o nie!

przecież to Mistrz aktywizowania i przeciwdziałania rutynie:-)

np. Któż inny sprawiłby, że wyposażenie apteczki szkolnej wywoła tyle emocji?

a wyjście na siusiu nauczyciela z lekcji?

a kepisz tornistra ucznia podejrzanego o posiadanie brzydkich prawnie lub moralnie przedmiotów?

no i dzięki Romanowi nauczyłam się ile i jakie prawa ucznia nalezy respektować - może wbrew intencjom RG ;-)

Roman chwieje łodzią na której sobie raźno płyniemy - czasem budząc z przyzwyczajeń zmusza do aktywizowania argumentów ...uświadamia nam jakie mamy zdania na tematy różne ;-)

Joanna Berdzik22-01-2005 13:29:51   [#89]

Dla mnie w ogole nie była to rozmowa o  Romanie-

To rozmowa o podawaniu leków dzieciom przez nauczycieli.

Jednak stała się taką rozmową, więc skoro tak, to:

Małgoś napisała w drugim poście " chodzi   o odpowiedzialność za rady"

Na tym forum niewiele jest osób, które swoich rad udzielają z taką niezachwianą pewnością siebie.

Pewnie rad udzielają tu Leszek, rzewa,-  ale oni  mają rację, bo znają się na prawie i są odpowiedzialni za swoje słowa.

Nic bardziej niebezpiecznego niż złe, nieodpowiedzialne rady, dyletanta, wyglaszane  tonem eksperta.

Ostatnimi czasy rad- poradnictwa wręcz - watpliwej jakości, pojawiło się na forum bardzo dużo.

Z całą odpowiedzialnością za swoje słowa- zresztą z poparciem zarządu OSKKO- chcę powiedzieć, że uznajemy udzielanie porad przez Romana za niewłaściwe.

Moja wypowiedź wyżej nie dotyczy zwyczajnej rozmowy, dyskusji, czy polemik.

.....

Pada:

Myślę - że rzeczywiście - trzeba dyskutować, bo nuż widelec, jakis student// nauczyciel (zwłaszcza) weźmie do serca Romanowe rady.

Prostsze jest i dużo bardziej skuteczne poproszenie Romana o niewyglaszanie porad na forum z niezachwianą pewnością siebie, niż nakladanie obowiązku na forumowiczów, by dyskutowali z jego radami, bo te są niebezpieczne dla nauczycieli.

......

To Forum ma swoją linię, ma dawac wartośc merytoryczną, ma być polem do dyskusji, kłótni, polemik, ale nie jest miejscem do wyglaszanie rad mijaących się z przepisami prawa.

Często się tu mylimy w swoich rozmowach- ale uczymy się od siebie i przyznajemy do błędów.

Takiej wzajemnej interakcji należy wymagać i w tym przypadku.

Marek Pleśniar22-01-2005 13:35:23   [#90]
w 100% popieram ww. - podkreślając, że nie jest to towarzyska rozmowa
Arwena22-01-2005 13:38:17   [#91]
A ja bardzo się cieszę, że Roman pisze to, co myśli, nie przejmując się "jedynie słuszną interpretacją". Czasami my, nauczyciele, wyrażamy dla świętego spokoju milczącą zgodę na wszystkie polecenia z góry, a wypowiedzi Romana pozwalają trochę przemyśleć pewne sprawy, odpowiedzieć sobie na pytanie" A właściwie dlaczego mam tak robić"
 
A w sprawie leków, Romanie - można wyobrazić sobie hipotetyczną sytuację, w której nauczyciel na długi czas jest odcięty od możliwości kontaktu z rodzicami lub lekarzem i musi samodzielnie podjąć decyzję o podaniu leku ( klęska żywiołowa itp), ale w codziennych sytuacjach robić tego nie powinien, niezależnie od tego, czy prawo zezwala, czy nie.
rzewa22-01-2005 13:48:11   [#92]

no i własnie Arweno

wystarczyłoby, żeby Roman sformuował swoją wypowiedź jak Ty drugą część swojego postu i sprawy by nie było...
Tu nie tyle chodzi o to co Roman pisze, ale jak to robi.

I mnie się kiedyś oberwało za zbyt kategoryczny ton i skróconą formę - przyjęłam upomnienie, odpowiedziałm jednym przepraszającym postem i sprawa się zakończyła.

A ja staram się pilnować i dwa razy sprawdzam nim coś napiszę...

(Proszę, Romanie, przeczytaj raz jeszcze cały wątek, bez emocji i jeśli możesz... zostaw sprawę...)

Maelka22-01-2005 14:12:28   [#93]

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Dyskutanci (mam wrażenie) okopali się na swoich pozycjach i ani myślą dostrzec (o roztrząsaniu nie wspomnę) argumentów współrozmówcy.

Roman nie chce wyraźnie powiedzić, że swoje opinie w sprawie podawania leków kształtuje przez pryzmat sytuacji ekstremalnych, inni trzymając się swojej praktyki i doświadczeń stąd płynących, nie chcą nawet o takich (hipotetycznych ) sytuacjach daremnie dyskutować.

I paradoksalnie - obu stronom przyznaję rację.

I przyznaję się, że podawałam dzieciom leki. Przeciwbólowe, przeciwgrypowe, na kaszel, kropelki żołądkowe, witamine c dla efektu psychicznego. Uważałam, że czynię dobrze, że pomagam dzieciom, które mojej pomocy potrzebowały.

Ale teraz koniec z bezmyślnością w tej dziedzinie. Okazuje się, że mogłam, działając w dobrej wierze, zaszkodzić dziecku. I żadne stojące za mną paragrafy nie ukoiłyby mojegi sumienia, gdyby wydarzyła się tragedia.

Nadal będę podawać tego typu leki, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale kiedy tylko skończą sie ferie, zasięgne opinii rodziców w tej sprawie, uzyskam (albo nie) ich zgodę i wiarygodne informacje.

Pyramidon, pyralgin, capivit i całą masę innych specyfików można kupić w dowolnej aptece bez recepty. Dzieci, które mam pod opieką nie mają na podorędziu mamusi. W sytuacjach trudnych zwracaja się do mnie.

Wolę (za zgodą rodziców) podać lek przeciwbólowy ( w sytuacjach bardziej skomplikowanych wzywam pogotowie), niz swoją biernością zachęcić ucznia do zażycia medykamentu, wybranego przez ucznia tylko dlatego, że pomógł Goździkowej....

Romanie, dla jasności: od bólu zęba w Bieszczadach jeszcze nikt nie umarł. Jeszcze przed tą dyskusją podałabym lek, teraz nie, chyba, że miałabym pisemną zgodę rodziców.

Ta dyskusja otworzyła mi oczy na coś, o czym nigdy nie myslałam. Dlatego jestem wdzieczna wszystkim, którzy zechcieli wziąć w niej udziałał.

Dziękuję!

Dżoana22-01-2005 16:56:03   [#94]

Maelko

Chyba nigdy nie bolał Cię ząb.
Maelka22-01-2005 17:10:05   [#95]

Dżoano

No widzisz? A jednak faktycznie: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

;-)

Odpukać. Chyba nie... A nawet jeśli bolał, to stosowało się lekarstwa, których dzieciom za nic ordynować nie wolno. Nawet Roman by na to nie pochwalił...

Prawda, Romanie?

:-)

Gaba22-01-2005 18:57:03   [#96]

Ja już nic nie wiem - nie podam, bo tak mnie nauczono, gdy boli dziecko głowa dzwonimy do mamy i prosimy o faks, bo jak nie - to nie damy nic, na telefon też nie przyjmuję zwolnień i oświadczeń zleceń podania, żeby dziecku podać, też się boję uczuleń, szoków, struć... wyobraźnię mam ogormną.

Rodzicom podajemy do wiadomości, że żeby dziecku dąć lekarstwo muszą mięć zapisane w dzienniczku... właściwie to te dzieci są biedne.

 

Nauczyciel nie jest uprawniony.

Pielęgniarki nie ma.

Jeden rodzic zadowolony, drugi by... nie wiadomo co zrobił...

- jeżeli będzie nieszczęście odpowie, ten kto podał tę tabletkę.

- nie ma lekarstw bezpiecznych... - mniej szkodliwych, bo nawet nie można sporządzić listy 5 środków, które by można dać - np. wapno, coś na ból (i tu już są schody)... krople do nosa (też nie są bezpieczne), bywało że podawalismy wit C (efekt placebo)

- bo tak naprawdę chodzi o coś przeciwbólowego...

 

a na koniec powiem jeszcze coś innego - za szybko się w Polsce sięga po lekarstwa, jesteśmy "lekomanami", w Niemczech nie ma takiego powszechnego jedzenia tabletek przeciwbólowych - na bólik tableteczkę, na katarek dwie, itp. miałam już malucha, który recytował seriami jakieś "likarstwa".

 choćby dlatego nie dam żadenego lekarstwa - bo uważam, że zęby to się leczy, bo jak ząb boli to zazwyczaj jest do zatrucia albo do wyrwania, nie można doprowadzać do takiego stanu, by bolały zęby.

 

;-)

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ][ 2 ]