Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Zdemoralizowane nastolatki z Opola zastawiły pułapkę w sieci
strony: [ 1 ]
RomanG14-01-2005 09:33:47   [#01]

To pierwszy przypadek w Polsce. Zdemoralizowane nastolatki z Opola zastawiły pułapkę w sieci

Hej. Mam na imię Ania, mam 19 lat...

Żądne wrażeń dziewczyny szukały na czacie partnera. Obiecywały "loda i ruletkę". Okazały się sprawiającymi kłopoty wychowawcze 13-latkami. Wsadziły za kratki niewinnego studenta.

Takiego przypadku w Polsce jeszcze nie było - twierdzi Łukasz Wojtasik, koordynator kampanii "Dziecko w sieci" prowadzonej przez Fundację "Dzieci Niczyje". Sytuacja się odwróciła. To nie pedofil zastawił sidła na niewinne dzieci, lecz dzieci - przy pomocy internetu - zwabiły dorosłego mężczyznę. - Jestem tym naprawdę zszokowany, gdyż sąd na podstawie ich pomówień zastosował areszt - mówi doświadczony prokurator Roman Wawrzynek, obecnie na emeryturze. - W swojej długoletniej karierze zawodowej nie przypominam sobie podobnej sprawy.

Najpierw była miła rozmowa w wirtualnym świecie. Potem całkiem realna propozycja. "Spotkajmy się" - nalegały dziewczyny, 19-letnia Patrycja i 16-letnia Kaja. "Czemu nie" - odpowiedział 24-letni Radek (imię zmienione). Umówili się w Opolu, o godzinie 21.15, pod "Championem". Dalej wszystko potoczyło się jak w kiepskim filmie sensacyjnym. Zamiast wyzwolonej 19-latki i żądnej wrażeń 16-latki czekały na niego... dwie trzynastoletnie dziewczynki wraz z mamą jednej z nich.

- Mam cię, ty gwałcicielu - oświadczyła matka Patrycji.

Wyjęła telefon komórkowy i zadzwoniła po policję. Radek mógł odwrócić się na pięcie i odejść, ale tego nie zrobił. Stał spokojnie.

- To jakaś pomyłka, przyjedzie policja i wszystko się wyjaśni - powtarzał sobie w myślach.

Niczego nie zdołał wyjaśnić. Prosto spod "Championa" trafił do policyjnej izby zatrzymań.

- Nic nie mów, bo wszystko obróci się przeciwko tobie - przykazał mu przysłany przez rodziców obrońca, opolski adwokat Jacek M. - Najlepiej odmawiać wyjaśnień. Postąpił zgodnie z jego sugestią.
Sąd aresztował go na trzy miesiące.

"Pedofil w sieci"

- To było jak jakiś koszmarny sen - wspominają rodzice Radka, którzy ani przez moment nie wątpili w niewinność syna. - Śledztwo dopiero ruszało, a tymczasem i gazety, i opolska telewizja poinformowały o tym zdarzeniu tak, jakby wina naszego syna była przesądzona. Obok określeń "pedofil" i "gwałciciel" podano jego prawdziwe imię, inicjał nazwiska, wiek i że jest studentem.

Zdaniem prokuratury Radek, posługując się nickiem (internetowym pseudonimem) "piękny men", poderwał dziewczynki na czacie i 10 kwietnia umówił się z nimi na tradycyjną randkę. Przyjechał z kolegą, zabrał je spod kościoła na górce. Przewiózł samochodem do "Zajazdu Góralskiego" w Dębskiej Kuźni, zaprowadził do pokoju i tam "doprowadził do obcowania płciowego". Jedną zgwałcił, z drugą uprawiał seks oralny. Groziło mu za to 10 lat więzienia.

Choć nikt, kto dobrze znał Radka, nie wierzył w to, by mógł on wykorzystać dwie trzynastolatki, ci, którzy znali go mniej, bez trudu skojarzyli fakt jego zniknięcia z informacjami o pedofilu w sieci, podanymi przez prokuraturę. Spotkało go wiele nieprzyjemności w pracy i na uczelni. Tak wiele, że do dziś, choć od zatrzymania, które miało miejsce 21 kwietnia ubiegłego roku, minęło już 9 miesięcy, nie jest w stanie rozmawiać o tym, co go spotkało. Ten temat dla niego nie istnieje. W psychologii nazywa się to mechanizmem wyparcia.

Gadu-gadu

- Ta sprawa pokazuje bardzo jaskrawo, jak łatwo człowieka oskarżyć i jak niewielkie uprawdopodobnienie popełnienia przestępstwa wystarczy, aby życie drugiego człowieka runęło w gruzach - mówi opolski adwokat Marek Sawczuk, który doprowadził do uniewinnienia Radka.

- Poszedłem do tego chłopaka do aresztu, odbyłem z nim długą rozmowę i wtedy już intuicyjnie wiedziałem, że on tego nie zrobił - mówi obrońca. - Przekonałem go, że powinien złożyć wyjaśnienia i sam dostarczyć dowodów niewinności.

Gdy opadły pierwsze emocje, rodzice Radka otarli łzy, zakasali rękawy i włączyli komputer syna (aż dziw bierze, że policja i prokuratura, stawiając mu zarzut zwerbowania w sieci małoletnich ofiar gwałtu, nie zabezpieczyły od razu twardego dysku). W cyberprzestrzeni nie znaleźli żadnego śladu połączeń, o których mówiły Patrycja i Kaja. Znaleźli za to niepodważalne alibi dla syna. Z archiwum internetowego komunikatora "Gadu- Gadu" wynikało jednoznacznie, że 10 kwietnia, w czasie gdy miało dojść do gwałtu, prowadził rozmowy ze znajomymi.

Rychło okazało się także, że nie mógł zgwałcić trzynastolatek 10 kwietnia w "Zajeździe Góralskim" również z innego powodu. Tego dnia, a była to Wielka Sobota, zajazd był nieczynny! Dlaczego organy ścigania nie sprawdziły tak podstawowego, zdawać by się mogło, faktu, nim zawnioskowano o areszt? Można to było załatwić jednym telefonem.

- Przeciwko Radkowi przemawiał od początku tylko jeden dowód: dziewczynki pod "Championem", mimo panujących ciemności, bez trudu rozpoznały w nim gwałciciela, choć wcześniej opisywały go zupełnie inaczej i twierdziły, że miał 50 lat - opowiada obrońca. - Jaka może być wartość takiego rozpoznania, skoro w tym samym czasie jako kolegę gwałciciela Kaja wskazała pod "Championem" jednego z policjantów? Funkcjonariusz przyjechał na miejsce w cywilnym stroju i wysiadł z nieoznakowanego wozu...

Na podstawie tak wątłych dowodów Radek przez blisko trzy tygodnie siedział w areszcie z piętnem pedofila, a pedofil to, jak wiadomo, dla innych więźniów człowiek gorszej kategorii, któremu należy jasno pokazać swoją odrazę. Taki, z którym się nie rozmawia, nie podaje mu ręki i nie zasiada do wspólnego posiłku.

- Na szczęście sąd okręgowy, do którego się zażaliłem, dostrzegł, że wszystko wskazuje na to, iż Radek padł ofiarą fałszywych pomówień, i uchylił areszt - dodaje adwokat.

Dziewczynki się pomyliły

Radość rodziców ze zdobycia dowodów niewinności syna była przedwczesna. Patrycja "przypomniała" sobie bowiem wówczas, że do gwałtu doszło nie 10, lecz... 3 kwietnia. Na szczęście trzeciego kwietnia Radek również dysponował mocnym alibi. Tak się składa, że był to dzień jego urodzin. O godzinie 18.00, kiedy - według dziewczyn - miał je zabierać spod kościoła, siedział jeszcze na uczelni, potwierdza to lista obecności. W czasie, gdy miał gwałcić siedział już przy domowym komputerze i rozmawiał na "Gadu-Gadu". Nie było także wątpliwości, że 3 kwietnia nie wynajął w zajeździe pokoju. Billingi telefonów komórkowych również potwierdziły jego wersję zdarzeń.

- Zdumiewające dla mnie jest to, że choć od początku nic, co mówiły dziewczyny, nie trzymało się kupy, choć składały sprzeczne zeznania, z opinii biegłej psycholog wynikało, że są one wiarygodne! - podkreśla Marek Sawczuk. - Śmiem twierdzić, że gdyby mój klient nie dysponował stuprocentowym alibi i nie miał innych dowodów niewinności, mógłby nawet zostać skazany na podstawie pomówień dwóch dziewczynek.

Jedna twierdziła, że mężczyzna był jeden. Druga - że dwóch. Jedna - że gwałciciel leżał rozebrany w pokoju. Druga - że to on ich do tego pokoju wprowadzał i przy nich się rozbierał. Jedna - że miał 50 lat. Druga - że najwyżej 34...

"Obie małoletnie nie mają zaburzeń w POSTRZEGANIU i ODTWARZANIU eksponowanego materiału" - stwierdza tymczasem biegła psycholog.

Dopiero na wniosek obrońcy jedna z dziewczyn, ta, która miała zostać zgwałcona, zostaje przebadana ginekologicznie. Błona dziewicza jest nienaruszona - orzekł lekarz.

Po trwającym 9 miesięcy śledztwie, prokurator Hanna Wieloch umorzyła śledztwo przeciwko Radkowi, nie stwierdzając przestępstwa. Radek i jego rodzice mają nadzieję, że koszmar pomówień już się dla nich skończył, choć postanowienie o umorzeniu nie jest jeszcze prawomocne.

Zdemoralizowane małolaty

Dlaczego trzynastolatki zafundowały Radkowi tak bolesne przeżycia? Patrycja podczas kłótni z matką, prawdopodobnie by ukryć swoje przewinienia, być może późny powrót do domu, powiedziała, że została zgwałcona przez człowieka poznanego w sieci. Matka kazała jej się umówić z nim na randkę, by oddać go w ręce policji. Ponieważ żadnego wirtualnego gwałciciela nie było, dziewczyny, ukrywając wiek, poderwały Radka i nalegały na spotkanie. "Chcesz się umówić na loda i ruletkę?" - napisały w SMS-ie.

- Zastawiły na niego pułapkę, oddały go w ręce policji i bezczelnie kłamały podczas przesłuchania przed sądem, co świadczy o ich wysokim stopniu demoralizacji - mówi Marek Sawczuk. - Wiedziały, że niewinny chłopak trafił przez nie do aresztu, a mimo to nie przyznały się do kłamstwa, tylko wymyślały nowe okoliczności. Mam nadzieję, że za składanie fałszywych zeznań będą miały sprawę karną w sądzie dla nieletnich.

Ewa Kosowska-Korniak

ekosowska@nto.pl

A ja uważam, że matka powinna im tyłek skroić, uważam też, że porządnie w obroty powinna wziąć je szkoła. Bo aby zapobiegać demoralizacji, same pogadanki nie wystarczą!

Kodeks karny:

Art. 233.
§ 1. Kto, sk
ładając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Art. 234.
Kto, przed organem powo
łanym do ścigania lub orzekania w sprawach o przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie, wykroczenie skarbowe lub przewinienie dyscyplinarne, fałszywie oskarża inną osobę o popełnienie tych czynów zabronionych lub przewinienia dyscyplinarnego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

Art. 235.
Kto, przez tworzenie fa
łszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi, kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie, wykroczenie skarbowe lub przewinienie dyscyplinarne albo w toku postępowania zabiegi takie przedsiębierze, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Art. 238.
Kto zawiadamia o przest
ępstwie, lub o przestępstwie skarbowym organ powołany do ścigania wiedząc, że przestępstwa nie popełniono, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

Mam też nadzieję, że poszkodowany złoży zawiadomienie w sądzie rodzinnym, domagając się, aby rodzice zdemoralizowanych i bezmyślnych kłamczuszek zapłacili mu za naruszenie dóbr osobistych.

Łudzę się, że komuś w szkole chociażby przyjdzie do głowy, że można by (i trzeba by)zmusić te uczennice, aby publicznie na posiedzeniu rady pedagogicznej, w obecności zaproszonych: ich rodziców, rodziców poszkodowanego oraz rektora jego uczelni, oficjalnie przeprosiły pomówionego studenta, któremu zwichnęły życie. Sądzę, że właśnie to byłoby dla nich osobiście odczuwalną i osobiście przykrą konsekwencją ich parszywego czynu.

jzzg14-01-2005 10:56:56   [#02]
To są skutki nagonki na pedofilów. Bo to, co obserwuję to już jest nagonka. Pedofilem można zostać w każdej chwili i nawet bez swojej wiedzy. A niedługo będzie to dotyczyło molestowania pracownic. Może jakoś wytrzymam do 2006 roku i do przejścia na emeryturę.
AnJa14-01-2005 12:12:43   [#03]

A, fe...

Dlaczego tylko pracownic, Ty seksisto paskudny?;-)
Diter Kalla14-01-2005 19:48:09   [#04]
Niedlugo trzeba bedzie udawac ze sie jest eunuchem i pracuje  w haremie -))))
Małgoś14-01-2005 22:36:27   [#05]

i smieszno i straszno :-(

od dziś ..nie rozmawiam z nikim sam na sam za zamknietymi drzwiami...

AnJa15-01-2005 09:49:35   [#06]

;-)

Małgoś, a tak bez subtelności ?

Bez rozmowy znaczy.

To  mozna sam na sam za zamknietymi drzwiami?
......
A nie na sam na sam ? Nie gorzej jeszcze przypadkiem?
.....
A przy otwartych drzwiach i nie sam na sam ? To chyba juz najgorzej!
jzzg15-01-2005 16:15:37   [#07]
AnJu, napisałem o molestowaniu pracownic, bo mnie np. częściej zdarzało się słyszeć o tego typu wydarzeniach, niż odwrotnie - niestety. Chociaż... jakbym sięgnął głębiej pamięcią...

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]