Marcin Masłowski, Marcin Markowski
03-01-2005, ostatnia aktualizacja 03-01-2005 20:11W renomowanej łódzkiej podstawówce 12-letnia uczennica brutalnie pobiła koleżankę z klasy. Kasia przez tydzień leżała w szpitalu. - Szkoła próbowała zatuszować sprawę - twierdzą jej rodzice 1-->Uczniowie Va ze Szkoły Podstawowej nr 1 mieli zajęcia sportowe w klubie Społem. W przerwie w szatni dziewcząt wybuchła awantura. 12-letnia Ola oskarżyła Kasię o kradzież 2 zł (ta przez pomyłkę usiadła na monecie koleżanki). - Zepchnęła córkę z ławki i założyła jej na głowę dżinsowe spodnie. Zakręciła nogawki na szyi i zaczęła dusić - relacjonują rodzice pobitej. - Potem biła ją pięściami i tornistrem po głowie, kopała w brzuch.
Nauczycielka była w tym czasie w sąsiedniej szatni dla chłopców. Po awanturze klasa kontynuowała zajęcia. - Nikt nie wezwał pogotowia, nie powiadomił nas ani policji. O wszystkim dowiedziałem się kilka godzin po pobiciu, spotykając klasę wracającą z zajęć. Zupełnie przypadkiem! - denerwuje się pan Jarosław, ojciec ofiary.
Wieczorem Kasia źle się poczuła. Bolała ją głowa, mostek, miała nudności.
Rodzice zawieźli ją do szpitala. Spędziła w nim tydzień. Lekarze podejrzewali wstrząśnienie mózgu.
Jest w stresie, boi się wracać do klasy, w której... nadal jest Ola.
Rodzice poprosili dyrektorkę, by przeniosła Olę do innej klasy. Nie zgodziła się, więc to Kasia zmieniła szkołę, ale dalej jest na zwolnieniu. - Ucierpiała podwójnie. Tamta dostała tylko naganę - oburza się ojciec. Zdaniem rodziny Kasi, szkoła od początku próbowała zatuszować sprawę: - Robiła wszystko, by nie nadać jej rozgłosu, bo zależy jej na dobrym wizerunku.
Mirosława Marciniak, dyrektor SP nr 1, oburza się na zarzut tuszowania sprawy. - To ja o wszystkim powiadomiłam policję - twierdzi. Zrobiła to jednak dopiero cztery dni po pobiciu. Dlaczego nie natychmiast? - Musiałam zbadać okoliczności, porozmawiać z rodzicami. Zrobiłam to i niezwłocznie złożyłam zawiadomienie. Poza tym pobicie nie było aż tak groźne - dowodzi.
- Bzdura. To my wymusiliśmy na pani dyrektor, by poszła na policję. Okazało się, że nie na próżno. Policja uznała sprawę za poważną i wszczęła dochodzenie - twierdzi pan Jarosław.
Zdaniem Marciniak, Ola to cicha spokojna dziewczyna. W szkole nie była znana z takich zachowań. To pierwszy przypadek, że kogoś pobiła. - Nagana jest odpowiednią karą. Konsultowałam ją z psychologiem i rzecznikiem praw ucznia w kuratorium. Przeniesienie Oli do innej klasy mogłoby zniweczyć postęp w otwarciu się jej na inne dzieci, a szkoła musi wychowywać i otaczać opieką wszystkich uczniów - uważa dyrektorka.
Klasa Kasi i Oli już po pobiciu odpowiadała na ankietę, badającą relacje między uczniami i szukającą powodu agresji. Kolejna ankieta w planach.
Ola nie ma ukończonych 13 lat, więc w jej wypadku nie można mówić o przestępstwie pobicia, a jedynie o demoralizacji. Policja wkrótce prześle materiały z dochodzenia do sądu rodzinnego. Ten zdecyduje, czy Oli potrzebny będzie kurator.