Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Moje grzechy dyrektora
strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]
AnJa30-12-2004 17:01:49   [#51]
O! Znów pyskóweczka:-)

To i ja, i ja chcę:-)

U gaby to ja tam żadnego toku nie zauważyłem. Ona wg mnie z gatunku nietokujących.

I za to ją własnie lubię, mimo że Autorka.
.......
Gosieńko- proszę! Nie cytuj mnie z wytłuszczeniem. Zwłaszcza, że te takt i kultura ... no, ja niekoniecznie.
.........
Janusz jako arbiter elegantiorum verbum(czy podobnie jakoś, bom w łacinie mało gramotny)-oj, warto było dożyć tej pociechy, warto :-)
.......
zgredek,adaa- no, śliczne i zwięzłe:-)))))))
Adaa30-12-2004 17:20:18   [#52]

AnJa...

Nie mozna kochać dwóch równoczesnie:-)))))

Jako przyjazna Ci istota radzę...wybierz mnie:-)))))

Gaba30-12-2004 17:26:27   [#53]

AnJa - to nie jest pyskóweczka, bo schemacik zawsze ten sam. Od czasu do czasu "anfant terible" (czy jakoś tak) musi być utrafiony, nawet, jak mam rację - to bedzie odwracanie kota ogonem, zawsze jest ktoś pierwszy, a potem kolejność dodziobywania ta sama (uwaga usmieszki ;-))))))))))

a) za głównego boboka robi tutaj na forum RomanG, ale się ostatnio nie odzywa

b) bywam, że ja - zupełnie mi to nie przeszkadza;

c) ktoś czasem musi.

Staram się zaspokoić niektórych potrzebę dogryzania.

Teraz wypada dac duzo usmieszków. Uwaga daję: ;-))))), bo niektórzy swoje złośliwości okraszają taką masą odzdobników, że z poziomu komunikacji

 

a teraz bez autoironii:

- Przepraszam Janusza za to, ze uraziłam jego poczucie. Dziękuję, że wyraził to wprost.

Reszta dopisków, usmieszków, dopowiedzeń - coż!

Adaa30-12-2004 17:33:51   [#54]

ale o so chosi Gabo? (bez usmieszków)

biali na czarnych?
Karolina30-12-2004 17:45:53   [#55]

kurka szkoda...

bo to wszystko odbiegło od tematu wątku - potraktowanego

mało poważnie i to nie przez Gabę o ile pamiętam (nie jestem biała ani czarna ;-) )

a wątek polinkowany jest na inne fora... szkoda :-(

AnJa30-12-2004 17:52:55   [#56]
1.adaa - no , jak mądrzy, zwłasza z sąsiedztwa radzą:-)

dwóch faktycznie nie mozna (ja chyba nawet jednego bym nie zdołał), ale dwie:

Więc: zgredka gotów pokochać jestem, adeę kocham:-)

2. gaba: "ale o so chosi? "
Tara30-12-2004 17:56:20   [#57]

Głowny "dyskutant"

sie nie odzywa a dyskusja trwa oj trwa.
AnJa30-12-2004 18:10:53   [#58]
Karolino - dopóki wątek był w miarę poważny ( nie wiem, czy tylko nie medialny) pisałem poważnie.

Jeśli komuś zależy na jego(wątku) linkowaniu - chętnię się do poziomu linkującego  dostosuję.

Na razie wolę rżnąć głupa- bo nie wiem, do kogo się to linkuje.
Karolina30-12-2004 18:37:20   [#59]

AnJa... mi nie zależy... ja tylko napisałam, ze są linki do niego;-)

Każdy może wszędzi pisać na co ma ochotę.. ot..;-)

AnJa30-12-2004 18:50:11   [#60]
A, to odjeżdżam stąd:-)

Bo jakoś mi wychodzi tak z doświadczenia, że linkowany wątek to zazwyczaj próba pokazania głupkowatości typowego jego użytkownika.

A nawet jak typowy nie pasuje, to exemplum się jakieś znajdzie.

To szans pokazywacza zwiekszać nie będę:-)
Małgoś30-12-2004 18:54:01   [#61]

ludzie, ciemna jakas jestem czy co...? co to jest ten wątek polinkowany???? i kim jest tajemniczy "on"????

znacie to uczucie? ...w grupie toczy się rozmowa, wszyscy wszystko rozumieja, a ja ani w ząb - jakby szyfrem gadali

Karolina30-12-2004 18:54:37   [#62]

AnJa - nie panikuj ;-)

Net to net.... nic nie trzeba pokazywać linkując, każdy może wejśc na każde forum i tak też każdy może pisać to co uważa za słuszne. Wątek ten ktoś podał na inne fora (SDSI  i PION a może i jeszcze inne - dyskusje się tasują często) w sprawie meritum tematu watku a nie dla dyskusji jaka wyniknęła w jego końcówce.

AnJa30-12-2004 19:04:20   [#63]

:-)

e tam, nie panikuj...

to afera paliwowa, to teczkowa, to ubezpieczeniowa....

w linkową mam się na początku rozkwitającej kariery  wmieszać?
florek30-12-2004 19:45:08   [#64]

AnJa uwaza, że nie mozna mysleć o tym co będzie jeśli przestanie byc szefem, bo zupełnie nic by nie zrobił.

Tak naprawdę to przeciez caly czas jesteśmy nauczycielami. W jakim czasie przychodzi taki moment, że przestajemy się z nimi integrować? A nawet zaczynamy traktować nauczycieli, no może nie jak wrogow, ale na pewno nie sojusznikow?

AnJa30-12-2004 19:49:47   [#65]
Nie wiem, mam nadzieję, że zauważę.

Albo ktoś mi to uzmysłowi - ja będwę w stanie jeszcze mu uwierzyć.
Małgoś30-12-2004 20:06:24   [#66]

florek

tak to wygląda z punktu widzenia n-li

ale to, co sie zmienia po przejściu na stanowisko dyr. to ...perspektywa

wtedy ogarnia się globalnym spojrzeniem cały system (n-li + uczniów + innych + relacje+ obowiązki+funkcje +itd.) i postrzeganie interesów n-li jest zupełnie inne :-)

nie zawsze zgodne z postrzeganiem n-li...niestety

dyrek widzi szerzej (nie dlatego, że mądrzejszy, ale dlatego że tego się od niego wymaga i on sam od siebie też)

dyrek widzi, że jesli w szkole się odwala bylejakość to maleją szanse na rozwój (bo samo przetrwanie nie może juz zapewnić bezpieczeństwa zatrudnienia), więc zaczyna tępić tę bylejakość i albo się spali, albo go znienawidzą i odrzucą, albo znajdzie jakiś cudowny sposób na pobudzenie poczucia identyfikacji celów firmy (szkoły) z celami osobistymi pracowników (n-li)

czasem dyrek pasuje i dba tylko o pozory "dobrej roboty" (taki to ma np. cud-papiery, udokumentowane osiągnięcia i jest koniecznie na ty z ważniejszymi postaciami z nadzoru)

czasem gorzknieje od frustracji, ale co jakis czas się zrywa do lotu

itd itp...

ale jakby sie nie starał, nie znajdzie totalnego poparcia  wśród podwładnych - bo często trudno jest szeregowym pracownikom wzbić się ponad ich najwazniejsze interesy (takie jak komfort, luksus, wygoda, uporządkowanie, stabilnośc i ...święty spokój)

za to jak wróci do szeregu ...to zazwyczaj pamięta o tej "perspektywie szefa" - chyba, ze wypaliło mu wszelką ochotę do pracy ... ;-)

florek30-12-2004 20:18:29   [#67]

Masz rację Malgoś, świat wygląda inaczej z perspektywy biurka. Mnie się ciągle jeszcze wydaje, że jestem nauczycielem, tylko obowiązkow mam wiecej. Ale też nie chcialabym przestać nim być.

Boję się jednak, że część dyrków uważa nauczycieli za gorszą kategorię oświaty.

Marek Pleśniar30-12-2004 20:20:46   [#68]

częśc uważa

i to jest ta gorsza kategoria dyrków w oswiacie;-)

florek30-12-2004 20:21:24   [#69]
No wreszcie, ktos potwierdził moje obawy.
OlaM30-12-2004 20:21:28   [#70]

Florek

ile lat jesteś dyrkiem?

To prawda punkt widzenia zależy od punktu siedzenia;-)

Renata30-12-2004 20:26:56   [#71]

Małgoś, wydaje mi się, że to, o czym piszesz nie dotyczy tylko dyrektorów, ale także i nauczycieli nie-dyrektorów.;)

Twierdzę, że dyrektor patrzący w przestrzeń daleko ma wśród swoich podwładnych także nauczycieli widzących perspektywicznie.

Wizję szkoły, plan rozwoju placówki, cały ów system można tak przybliżyć swoim pracownikom by utożsamiali się z tą całością, którą dyrektor musi ogarniać z racji swego stanowiska.

Być może nie wszyscy nauczyciele chwycą w lot, o co chodzi, ale znajdą się tacy, którzy tę perspektywę będą czuć.

Wtedy mniej zgorzknień.., mniej pozorów.., mniej bylejakości..

Nam zwykłym, szarym nauczycielom też można ufać i też na nas polegać..:)

no dobra, może czasem;))) 

marku, jasne..;)))

Gaba30-12-2004 20:29:09   [#72]

ale jakby się nie starał, nie znajdzie totalnego poparcia  wśród podwładnych - bo często trudno jest szeregowym pracownikom wzbić się ponad ich najważniejsze interesy (takie jak komfort, luksus, wygoda, uporządkowanie, stabilność i ...święty spokój) +

lub herbatkę.

 

Florek, to jest ciekawe, co piszesz. Nie wiem, czy za gorszą cześć oświaty (mówię wyłącznie za siebie) uważam nauczycieli, ale - niektórzy są naprawdę bardzo dziwni, trzeba wywoływać tony cierpliwości, a oni i tak będą korektorem po tym dzienniku i czarnym grubym piórem poziomo wiele razy... napatrzyłam się na umiejętności kolegów, gdy jeżdziłam po dawnym województwie krakowskim jako doradca.

Z tej perspektywy nabrałam nieufności, ogromnego krytycyzmu - nie wiem, jak nazwać taki stan, że wszystko, co robię obracam i krytykuję przed wprowadzeniem, przemyśliwuję po wiele miesięcy. To nie jest rozwaga,  i nie roztropność, ale takie krytyczne/krytykanckie rozbabływanie zamiaru podjęcia decyzji. Przestałam tez słuchac, co mówią. Czasem sie tego nie da słuchać.

Koszmarnie wyostrzył mi się wzrok i słuch, coraz częściej nie odzywam się w szkole, a robię swoje, chyba nawet wymuszam.

Zaczyna mi przeszkadzać ta pseudodemokracja w szkole.

Ajcila30-12-2004 20:40:40   [#73]

OlaM

Nie zgodzę się z Tobą ja dyrkiem jestem oj strasznie długo i zawsze mam jedną dewizę

"Wszędzie bez względu na swoje miejsce trzeba być człowiekiem"

Ale to prawda są tacy którym się strasznie zmienia gdy na ten stołek wsiądą - to jest dla mnie żenujące zwłaszcza gdy lekceważą nauczycieli o pracownikach administracji i obsługi nie wspominając

Jedna z moich "koleżanek" dyrektorek powiedziała kiedyś o pracownikach obsługi mając do rozwiązania jakiś problem:

" z nimi rozmawiać nie będę bo nie mam zamiaru zniżać się do ich poziomu"

 U mnie straciła nie tylko jako dyrektor ale przede wszystkim człowiek

OlaM30-12-2004 20:47:27   [#74]

Ajcila

też jestem dyrkiem od wielu lat !!!!( może już za długo) i tak jak piszesz są wśród nas ludzie którym poglądy zmieniają się wraz ze stołkiem! To jest bardzo smutne (mało powiedziane).

W tym roku na swej drodze zawodowej spotkałam Człowieka ( i tak o Pani Gęsiewicz) będę pisać, mówić przez duże C. Jestem pełna podziwu dla Niej. Tylko takich ludzi jak Ta Pani jaest wśród nas bardzo mało, a szkoda.

Gaba30-12-2004 20:53:18   [#75]

to nie jest kwestia zniżania się - a wyostrzenia wzroku, to nie to. Absolutnie zgadzam się z Tobą - lubię być w szkole po świętach, lubię moją obsługę, bardzo lubię dziewczyny z administracji, siedzę sobie z obsługą, dużo gadamy, też wiele rzeczy jest przy okazji robionych, nie ma tego pośpiechu. Mam najlepszą woźną pod słońcem.

Ale z niektórymi nauczycielami mam problemy, ja mam - oni pewnie ze mną też. Ta trudność moja pojawia się nie w momencie, gdy ktoś krytyczny i analizuje problem, trudność moja pojawia się wtedy, gdy nieudolny człowiek ma wyobrażenie o sobie porażające. Bardzo cenię ludzi, którzy znają swoją wartość, cenią się, godni sa, nawet dumni, pryncypilni w wielu sprawach... ale nie radzę sobie z wybujałą megalomanią - och jak ja to ucze, a jak ja to jestem świetna. Nies łucham tego. Nie lubie, gdy przychodzi do mnie jakas babka i obcyndala mnie za to, że jej wzięłam 19% podatku od bonu, drazni mnie kobieta, ktora ogłasza wszem i wobec, ze wigilii to ona nie chce - tylko ona chce 10zł.... - nie radzę sobie z tym, co najbardziej ludzkie w człowieku z jego małością.

Widzieć więcej - to jakby wiele rzeczy naraz, widzieć skutki, nieraz odroczone w przyszłości, to potrafić analizować, wręcz skanować. Tego nie umiałam kiedyś.

OlaM30-12-2004 20:59:09   [#76]

Gaba

mówisz nieprawdę:-))) to moi Woźni i moja obsługa są najlepsi pod słońcem.

Niektórych nauczycieli też nie lubię, ale muszę sobie z tym radzić. Jak mawia pani pedagog "To pani problem pani dyrektor":-)))))))

Gaba30-12-2004 21:07:17   [#77]

wiesz to jest to, że gryzę ten mój problem - widzę oznacza, że jakims cholernym, złośliwym trafem - zawsze wpadkę tego takiego na bakier widzę.

Ja nie chcę wiedzieć, że ludzie są kłamczuchami, że niektórzy bredzą, że zmyślają, że podają dane nieprawdziwe. Coraz częściej w mej pale się nie mieści... i to zrobił nauczyciel?  Bywa, że niektórzy nauczyciele zachowuja sie gorzej niż dzieci.

 

Z perspektywy klasy tego nie widać - ja nie chcę widzieć i wiedzieć, że p. X. wyrzuca klucze do kosza i kreśli czerwonym długopisem po książce komunikatów.

Mnie boli ta wiedza o ludziach - nie chcę być tzw. francą francowatą. Bywa, ze kiedy przegną - gadam sobie z moją zastepczynia, by kogos nie gruchnąć za to, że mi dziecko naraził na jakieś nieszczęście, za to, że z premedytacją złamał prawo szkolne.

Widzisz... - nie chcę, by ten najpiekniejszy zawód świata - miał być ochrzczony jako najgorszy... - nie umiem go chyba obronić.

Co do dyrektorów... to chyba trochę jest kiepskich, może więcej niż trochę... sama do geniuszy nie należę

OlaM30-12-2004 21:24:42   [#78]

gaba

ja też do geniuszy nie należę. Zawód jak zawód. Ja mam go przeklazany w genach (co za okropna rodzina - same pielęgniarki i nauczyciele). Kiedy stajesz w obronie nauczyciela sama możesz znaleźć się przed komisją dyscyplinarną, ale to nie ważne. Ważne jest to co robimy na codzień i dla kogo!! Nauczyciele - dziś mogą być, jutro już nie!
Ajcila30-12-2004 21:29:08   [#79]

OlaM

Mówisz "Nauczyciele - dziś mogą być, jutro już nie!"

To samo dotyczy dyrektora dziś nim jestem ale za lat 4 kadencja się kończy - a nauczycielem tzn przedszkolanką będę do końca życie i powiem wam w sekrecie ja to uwielbiam

Kiedy wchodze na te kilka godzin do moich "maluszków" czuję się szczęśliwa i zrelaksowana

Gaba30-12-2004 21:30:20   [#80]
ja też lubię uczyć, biorę w mojej klasie wyszystkie zastępstwa - nie interesuje mnie to, że nie sa płatne.
OlaM30-12-2004 21:39:37   [#81]

Ajcila

Kiedy stawałam do konkursu na dyrka chciałam się sprawdzić (wiele czynników miało na to wpływ), ale nie przypuszczałam, że wygram (7 kandydatów w tym vicek i dyrek). Na zmianę zdania o nauczycielach i ich pracy naprawdę miał wpływ mój fotel dyrka. Dziś wokół mnie są nauczyciele, którzy czują "blussa", ale są też tacy, którzy muszą coś zmienić......! Są tacy, którzy po 10 - latach pracy mówią "skończyłem studia i to wystarczy" i żaden awans nie pomoże.

Jestem dyrkiem, ale mogę nim nie być! Tak jak Ty czuję się szczęśliwa wśród dzieci. Mimo że nie uczę prowadzę Radę Młodzieżową miasta i gminy, a nade wszystko uwielbiam kiedy uczniwie siedzą ze mną na komputerach w szkole i czasami czytają naszą dyskusję, i mówią "Pani to ma problemy", a my jesteśmy takim malutkim problemikiem. I to mnie cieszy:-))))))))

Ajcila30-12-2004 21:55:23   [#82]

OlaM

Masz rację co do nauczycieli to dotyczy nas wszystkich mamy doskonałych nauczycieli z którymi można góry przenosić i takich którzy byle swoje odpracować i szybko do domu

A dzieci były, są i będą tym co przynosi nam największą radość

Bo cóż może być piękniejszego jak uśmiech dziecka

Cóż może być wspanialszego nad biegnące z wyciągnietymi na mój widok rączkami moje "maluszki"

Małgoś30-12-2004 21:59:06   [#83]

:-)

nasz jeden maluszek od września pobił dwie nauczycielki

zgredek30-12-2004 22:01:02   [#84]
wyobraziłam sobie te moje "maluszki" biegnące z wyciągniętymi rączkami;-))))
Małgoś30-12-2004 22:01:07   [#85]

cóz, mówi sie trudno ...i kocha się dalej

bo kto powiedział, że miłość rzecz prosta...

OlaM30-12-2004 22:08:58   [#86]
to o czym mówicie Zgredek i Małgoś to wyjątki, jak każda reguła!
Karolina30-12-2004 22:31:23   [#87]
dzieci będa coraz trudniejsze, trzeba się do tego faktu przywyczaić i tak je... kochać ;-))
RomanG30-12-2004 22:58:31   [#88]
A czemu tak prognozujesz, Karolina?
Karolina30-12-2004 23:02:25   [#89]

Roman.... czytam, obserwuje..... MacDonalds, konserwanty, żywnośc, zle nawyki, chemia, komputery, antybiotyki, zmiany priorytetów, ....to zmienia neurologie... tak będzie.

Możez odgrzebać moje posty sprzed roku, dwóch.... tak wówczas też mówiłam...

Trzeba się przywyczaić, o ile można to, to zmieniać.... i ...

i tak kochać ;-)

 

i

 

coś robić ;-)

stan30-12-2004 23:38:14   [#90]
trzeba do tego jeszcze dodać inne przyczyny
zapracowani i roszczeniowi rodzice
lub
bezrobotni rodzice, którzy nie widzą żadnej przyszłości
lub rodzice wysyłający dzieci do pracy (żebractwa) lub na kradzież
plus jeszcze powszechność alkoholu i narkotyków
plus internet i związane z tym zagrożenia
plus ..
......
Ajcila31-12-2004 00:12:24   [#91]

Małgoś

Moje maluszki nie biją /przynajmiej nauczycielek/ one są jeszcze w tym najcudowniejszym wieku

Och widzę że jestem szczęściarą

Ale zawsze twierdziłam że podziwiam nauczycieli prcujących z młodzieżą

LeŚ31-12-2004 00:27:10   [#92]
Kurde! Nareszcie trafiłem na fajny wątek. Bardzo budujące sformułowania OliM, gaby, Ajcili. Podpisuję się pod tym całym sercem. Też mam rozterki, zwątpienia, ... często wkurzają mnie, ja ich itp. Na tym polega praca, a szczególnie twórcze działania. Zawsze jednak staram się być człowiekiem, i pamiętać o tym że dyrektorem się bywa (co prawda, niekiedy dosyć długo). Muszę się przyznać że, również coraz bardziej lubię swoją pracę, szczególnie zajęcia z uczniami. Lubię wymyślać, "kombinować", podejmować nowe wyzwania, "podrywać" (do "lotu") n-lki i n-li do nowych działań, do samodzielności w działaniach i myśleniu.
Ajcila31-12-2004 00:31:20   [#93]

LeŚ

I tak trzymaj:-)

Oto własnie chodzi by jak napisałeś " wymyślać, "kombinować", podejmować nowe wyzwania, "podrywać" (do "lotu") n-lki i n-li do nowych działań, do samodzielności w działaniach i myśleniu.

florek31-12-2004 09:52:16   [#94]

wicedyrkiem jestem drugi rok, bardzo lubie to co robię i w klasie i za biurkiem. Moja dyrekcja jest pierwszy rok.

Pewno krótko, dlatego moje watpliwości.I dlatego tak chętnie czytam wypowiedzi doświadczonych.

Ale  czuję inaczej - ja nie mam nauczycieli, tylko jestem wśród nich.(moze dlatego, ze wicek).  Wizje szkoły, plan placówki, cały ten system... nie przybliżam pracownikom tylko tworzymy go razem. Jeśli sa autorami pomysłów to czują sie odpowiedzialni za realizacje i skutki.

Owsze ktoś musi byc prowokatorem - organizatorem, warunki trzeba stworzyć. Ale słyszałam niejedną wypowiedź na szkoleniach kadry kierowniczej- no już widzę jak oni to zrobią, juz słyszę te ich komentarze..

Bardzo często padaly takie slowa z ust mężczyzn -dyrektorów. Jakieś zakompleksione bestie czy co? Zapytałam jednego, naprawdę dyrektorze nie znajdzie sie osoba w pana szkole, która pan docenia?

No dałem w tym roku jedna nagrodę, wiecie komu - zakonnicy.

Ja rozumię, że nie kazdy nauczyciel jest idealny, i sprosta wyobrażeniom dyrekcji, na pewno potrzebny jest dystans aby nie skrzywdzić

Sama na studiach stwierdziłam, podczas zajęć z dydaktyki (co uwielbiam), że na około 50 osób na roku, predyspozycje na dobrych nauczycieli, tokich z polotem i fantazja, mialo jakieś 15 osób. Z tych 50 około 30 trafiło do szkół. Czyli połowa się nie naddaje, chyba że "się wyrobiła". To pewnie oni korektoruja dzienniki i wyrzucaja klucze do kosza.

Gaba31-12-2004 11:53:54   [#95]

Florek, - świetnie to ujmujesz - jestem wśród nauczycieli//mam nauczycieli... - to różne perspektywy. Możliwe jest podejście/stan dwojaki, bo do tego szkoła jako organizacja ucząca się doszła.

- gdy byłam wśród... (a bywam jeszcze tylko grono mniejsze, bo mnie niektórzy tak drażnią, że wyciągam 10zł i daję, byle by tylko nie mówił już więcej o talonie za Wigilię)... parę jedynie płakało, dyskusje pierdu - pierdu, zero spraw do przodu... ochy - achy, złośliwości. Brak wiedzy i umiejętności, a skąd to niby mieli umieć, rozdawano to po szkołach?

- dziś silną ręką zmiany są wprowadzone, niektórzy postawieni przed faktem - musieli się dostosować. Boli? Jasne, że tak - zmiany bolą.

- moja szkoła nie była gotowa do demokracji, nasz szkoła była w rozsypce... trzeba ja było budować wg wyrazistej koncepcji. Koncepcji wśród nauczycieli nie było. Czy można było wypracowywać wspólnie - oczywiście, że tak. Tylko nie było na to czasu. Zostało powołane gimnazjum, które nie wiadomo co przez dwa lata robiło.

Uczono mnie na studiach, że każda organizacja ma różne fazy rozwoju - bywa, że trzeba bardzo silnej łapy. Wprowadzenie delegowanych uprawnień i demokracji przez jedynie trzy miesiące mojej pracy - doprowadziło do tego, że dalej nic nie robiono.

Trzy lata trwa zmaganie się moje, po roku próby - poprawiłam organizację, a jeszcze mnie wiele spraw irytuje, zatrudniłam wielu młodych. Przeszkadza mi złe i za późno wprowadzane prawo. Rozwala to  pomysłu, wyzwala głupie mechanizmy, jak np. nabór.

Cierpliwie czekam na rok 2005 - odejdą 4 osoby na emeryturę, mogę to, co mogę od strony prawnej, to, co KN dopuszcza - więc wykorzystuję awans, inwestuję w młodych i szczepie procesy.

W tym roku reorganizuję administrację, skomputeryzowałam szkołę - będą się nauczyciele (bo będą i już) uczyć obsługiwać pakiet optivum.

W grupie gdzie są partnerzy - grupa robocza - grupa doradcza - mogę powiedzieć, że jestem wśród. Bardzo dużo rzeczy na te grupę deleguję - mogę na nich liczyć! Otrzymuje od nich mejle, konsultuje pomysły. Trzeba chcieć jednak, judzie, którzy nie chcą nie umieją i nie będą.

Reszta to zarządzana dość silną i stanowczą ręką grupa pracowników - metoda instruktażu bezpośredniego, których dałoby się zapewne przeobrazić, gdyby nie megalomańskie i pretensjonalne wyobrażenia i kapelusz KN (cyt. z naszego księdza). Z tych ludzi nie będę w nic przeobrażać, ja po prostu czekam - rok 2005 i ukochany mój rok 2006.

były kurator naszego województwa w jednej z prywatnych pogawędek powiedział (podpisuję się pod tym) - największym błędem reformy oświaty było uwłaszczenie we własnym sosie 300 tys. nauczycieli i danie im stabilizacji w postaci mianowania, ot tak, prawie gratis. Drugi błąd to chybiony awans o prorok jaki cy co?!

A ja sobie cichutko robię swoje - dokumenty, rozwój długodystansowy, zarządzanie strategiczne, rozwój bazy szkoły strategiczny, pozyskiwanie funduszy (dobra szkoła to szkoła bogata), uczciwe PR - w tym media,  praca z uczniem potrzebującym wsparcia z każdej możliwej strony (ile biednym i bezradnym i niemającym sukcesu - tyle zdolnym i fighterom, tu panuje absolutna zgoda co do koncepcji w szkole), współpraca ze szkołami wyższymi, teraz myślę nad mądrymi zakupami, remonciki, zarobkowanie, dobre pomoce - przeglądam.  80% są to rzeczy konsultowane z nauczycielami.

Postawiłam na młodych u mnie 60% grona to ludzie, którzy mają ok. 5 lat pracy. Wspieram ich, pomagam w sprawach życiowych. Nasza szkoła transformująca się powstaje na ich sile i zbieraniu doświadczeń. Nagradzam. Ale i ostatnio karzę. Udowodniłam także, że potrafię zwolnić z pracy, stosując przepisy prawne literalnie, trzykrotnie zwolniłam pracowników dyscyplinarnie, trzykrotnie rozwiązałam umowę. To nie są jakieś mroczne przechwałki - to są decyzje typowe dla budowanie zespołu.

Części ludzi nie ruszam, rozliczam z przeciętności, pokaźna grupka rozbudziła ambicje.

Najbardziej się cieszę, ze mam autorytet dydaktyczny - na tym mnie osobiście bardzo zależało.

Mam świetne anglistki, dobre matematyczki, rewelacyjny fizyk... mądre pedagożki!!! stawiam na wychowanie... - i czekam.

RomanG31-12-2004 12:35:43   [#96]

Richard Arends w książce "Uczymy się nauczać" cały rozdział poświęca kierowniczym funkcjom nauczyciela.

Marzy mi się, aby tych podstaw kierowania zespołem ludzkim uczono i nauczycieli. Aby w każdej szkole nauczyciel w razie potrzeby otrzymywał efektywne wsparcie od dyrektora, gdy powie np. tak:

Uczono mnie na studiach, że każda grupa ma różne fazy rozwoju - bywa, że trzeba bardzo silnej łapy.

moja grupa nie jest gotowa do demokracji, trzeba ją dopiero budować wg wyrazistej koncepcji.

Marzy mi się, aby w każdej szkole panowało powszechne zrozumienie dla faktu, że początek pracy z grupą wymaga ustalenia i ścisłego trzymania się zasad, konsekwentnego ich od uczniów egzekwowania.

I że to musi być wysiłek wszystkich, nie wolno zostawiać nauczyciela samemu sobie.

W innym wątku napisał JACOL:

W ramach jednego z tematów omawiamy pracę z zachowaniami trudnymi. Nauczyciele opowiadają, jakie mają trudności, i zastanawiamy się, co robić. Często nic nie mogę poradzić, bo sama szkoła w której pracują jest dysfunkcjonalna. Aby ten konkretny nauczyciel mógł sobie poradzić, po pierwsze trzeba by było bardzo dużo zmienić w jego szkole.

Gaba:
stawiam na wychowanie... - i czekam

Stawiajmy! Stawiajmy na wychowanie.

Po owocach ich poznacie.

JACOL31-12-2004 13:47:56   [#97]

Myślę, że ideałem postępowania dyra wobec podlegających mu ludzi jest konsekwentne egzekwowanie wymagań, które oczywiście powinny być sensowne i pokazywać kierunek w którym idzie szkoła, połączone z gwarantowaniem swobody wypowiedzi i swobody wyrażania negatywnych emocji.

Masz prawo powiedzieć do mnie dyrektora - "Uwziąłeś się na mnie !"gdy zabieram ci premię za spóźnienia. Za to, że tak powiedziałeś  włos z głowy ci nie spadnie, ale ja i tak zabiorę ci premię, bo takie są tu zasady.

Połączenie jednego z drugim jest trudne, ale wyzwala w ludzich niesamowity pęd do przodu... Takie jest moje osobiste doświadczenie.

Trudne jest i mądrze wymagać i znosić negatywne emocje ludzi, którzy nie są aniołami przecież...

Gaba31-12-2004 16:20:19   [#98]

a my jesteśmy? Oczekuję, by traktować dyrektora, jak zwyczajnego człowieka. Mam prawo się mylić, może mniej, ale jeżeli zachowuję wszelkie reguły gry, wszelkie zasady - a nie wychodzi lub wychodzi nie od razu. Nie chcę być zabijana.

Mam fizyczną wręcz awersję do narzekania nauczycieli i pretensjonalnego zgłaszania faktu obrażania się na życie.

byłam świadkiem sceny w knajpie - kiedy babka zgłaszała jakieś problemy do barmana, młody chłopak czekał chwile - po czym odrzekł: czy jest pani nauczycielką? Bo tylko one tak mówią.

 

Wycięłam sobie niedawno takie słowa z wywiadu - pod "Polaków" spokojnie można podstawić nauczycieli i dyrektorów:

 

Monika Olejnik: Czego ksiądz życzy Polakom?

Tadeusz Pieronek: Żeby wreszcie dorośli. Trudno swoich sąsiadów, społeczeństwo, politykę, gospodarkę traktować jak dzieci, które domagają się wszystkiego wiedząc, że z próżnego, jak to mówił Gomułka, nawet Salamon nie naleje. Trzeba być po prostu rozsądnym, patrzeć na życie trzeźwo i starać się wydobyć z siebie jak najwięcej. Postarać się o to, żeby człowiek był szlachetny, pracowity. Wtedy wszystko przyjdzie. Spokojnie, powoli, nie na raz. Życzyłbym po prostu roztropności.

Marek Pleśniar31-12-2004 17:29:51   [#99]

ano tylko nauczyciele mają tyle żali, roszczeń i oczekiwań, obrażeń tudzież kompleksów chyba. Poznaję nauczycielkę/la w mieście na 100%

Zniknięcia ich nam życzę. Znaczy tych cech a nie nauczycieli;-)

JACOL01-01-2005 13:17:17   [#100]

gaba się oburza na moje słowa:

Trudne jest znosić negatywne emocje ludzi, którzy nie są aniołami przecież...

pisząc:

a my jesteśmy? Oczekuję, by traktować dyrektora, jak zwyczajnego człowieka. (...) Nie chcę być zabijana.

 

gaba,

wydaje mi się, że to nie jest takie proste. Dyrektor może oczywiście sobie chcieć, aby jego ludzie byli dojrzali, ale to tylko nierealne marzenia.

Obowiązkiem szefa jest pomóc ludziom zmieniać się i rozwijać. Obowiązkiem szefa jest umieć wydobyć z ludzi wiele enerigii. To własnie dlatego szef emocjonalnie nie może być na tym samym poziomie co jego podwładni. Bo ma władzę i odpowiedzialność. Na tej samej zasadzie rodzice nie mogą być emocjonalnie na tym samym poziomie co ich dzieci.

Szef w firmire pełni role podobną do roli rodzica w rodzinie. Ponieważ tak się dzieje, często "zbiera" za rodziców swoich podwładnych i za ich nie najlepsze ich wychowanie. Pierwsze doświadczenie osoby mającej nad nami władzę, to doświadczenie własnych rodziców. Więc kiedy jesteśmy pod inną włądzą (np. dyrektora szkoły), reagujemy na nią emocjonalnie  jak na własnych rodziców.

Jeżeli szef na te reakcje odpowiada dojrzale to tym samym pozwala nadrobić swoim podwładnym braki w ich wychowaniu. A to niezwykle ważna sprawa. Bo nauczyciele biorą pieniądze także za własną dojrzałość emocjonalną, która to wpływa na efektywność wykonywanej przez nich pracy.

Znosimy negatywne emocje naszych podwładnych właśnie dlatego aby lepiej pracowali - a przecież na tym nam zależy.

Uważam, że szef nie ma prawa okazywać irytacji lub złości pracownikowi, chociaż pracownik ma prawo złościć sie i irytować na szefa szefa. To bardzo trudne, ale przynosi błogosławione skutki.

Napisałaś: nie chcę być zabijana. Zastanawiam się czy aby to nie przesada?

Pozdrawiam. JACOL

strony: [ 1 ][ 2 ][ 3 ]