Forum OSKKO - wątek

TEMAT: zdumieć się, zadumać, z dumy nadąć?
strony: [ 1 ]
amrek02-12-2004 10:32:54   [#01]

Wiadomości, interia

Pracowity jak Polak
02.12.2004 06:00 (aktualizacja 08:04)

Upada mit o leniwych i nieuczciwych Polakach, którzy nie potrafią poradzić sobie za granicą. Powoli stajemy się w Europie wzorem pracowitości i rzetelności. Tak przynajmniej twierdzi brytyjska prasa.

"Jakość gwarantowana przez polskich pracowników" - to nie złośliwy żart, ale reklama londyńskiej firmy, zajmującej się kompleksową renowacją wiejskich domów. Wygląda na to, że najazd tabunów Polaków na Anglię po naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej nie popsuł nam reputacji. Zaraz po majowej akcesji media donosiły o naszych rodakach koczujących na dworcach, czy kradnących w sklepach. Gazety opisywały prawdziwe polskie mafie działające w Wielkiej Brytanii, a dla kilkudziesięciu Polaków pobyt na Wyspach skończył się ekstradycją. Ale okazuje się, że nie musimy płonąć ze wstydu na myśl o naszej diasporze w Anglii.

Ostatnia deska ratunku

Zazwyczaj angielscy pracodawcy przypominają sobie o istnieniu Polaków, gdy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od swojej firmy nie są w stanie znaleźć odpowiednich pracowników. "Byłem tak zdesperowany, że chciałem już przeszukiwać przydrożne bary w poszukiwaniu szoferów" - przyznaje Mike Edwards. Podobny problem mieli Mike O'Brien i jego żona, którzy nie znaleźli nikogo chętnego do pracy w całej północnej Walii. Rozwiązanie ich problemów znajdowało się dwa tysiące kilometrów od granic Zjednoczonego Królestwa. "Mieliśmy do wyboru; albo przenieść maszyny do ludzi, albo sprowadzić ludzi do maszyn" - śmieje się O'Brien, który od maja zatrudnia 14 Polaków.

Angielscy biznesmeni przyznają, że ciężej wyciągnąć z łóżka bezrobotnego Brytyjczyka, niż złowić dobrego pracownika na drugim końcu Europy. Idealnym potwierdzeniem tej tezy jest Henryk Cymanowski, przechrzczony przez kolegów na Harry'ego. Trzydziestolatek rodem z Malborka jest budowlańcem, stolarzem, elektrykiem i hydraulikiem w jednej osobie. "Życie w Anglii jest łatwiejsze, w Polsce jest naprawdę ciężko" - przyznaje Harry, ale na rozmowę znajduje jedynie kilka minut, bo za chwilę chce wrócić do pracy, w której zarabia 80 funtów dziennie.

Za to więcej ochoty do rozmowy ma jego szef Jason Norman. "To rzetelny i dokładny fachowiec, swoją pracę wykonuje bez żadnych zastrzeżeń" - chwali swojego pracownika.

Budujemy angielską stolicę

Po Londynie krąży anegdota, że jeśli mieszkaniec południowo-wschodniego Londynu chce coś wyremontować u siebie w domu ma dwie możliwości. Albo paść na kolana przed angielskim specjalistą i ustawić się w kilkumiesięcznej kolejce, albo zadzwonić po Polaka.

W ten sposób do grona admiratorów polskiej siły roboczej dołączył znany dziennikarz BBC John Humphrys. Gdy jeden z "fachowców", który miał podłączyć prąd w jego altance okazał się narkomanem, a drugi obibokiem, Humphrys postanowił wynająć Polaka. "To był strzał w dziesiątkę" - wspomina dziennikarz. "Darek rozprawił się z elektryką, a przy okazji odetkał kaloryfer, naprawił poręcz i pomalował elewację. Oby więcej takich jak on przyjeżdżało do nas".

Te pochwały dziwią Polaków przebywających w Londynie. "Jestem pod wrażeniem, same pozytywy", "Przyjemne, rzadko się słyszy takie laurki" - można od nich najczęściej usłyszeć.

- A mnie nie dziwią te opinie. Polacy i Anglicy są równorzędnymi pracownikami; zarówno jeśli chodzi o obowiązki, jak i wynagrodzenie. Co prawda dotyczy to na razie tylko osób z doświadczeniem. Studenci cieszą się mniejszym powodzeniem - mówi Katarzyna Pankowska zajmująca się rekrutacją w firmie Staff Office Pawłaszek i Spółka.

Jej firma jest jedną z kilkuset, które skorzystały na akcesyjnym boomie. Tylko w trzecim kwartale 2004 r. do Wielkiej Brytanii przybyło 248 tys. Polaków (trzy razy więcej niż w tym samym okresie w poprzednim roku), powiększając znacząco półmilionową diasporę na Wyspach. Część z nich już wróciła, część bezradnie tuła się po londyńskich ulicach.

Ale większość świetnie poradziła sobie w Anglii i w pocie czoła pracuje na poprawę wizerunku naszego kraju. Niektórzy pracują aż za ciężko...

Małgosia02-12-2004 10:40:43   [#02]

no, no...

Dzięki za fajny tekst. Wykorzystam go jako punkt wyjścia do dyskusji na lekcji wos-u.
Marek Pleśniar02-12-2004 10:49:55   [#03]
ano, słyniemy jako znakomici pomywacze szyb w NY, sprzątaczki w Chicago i świetni robotnicy na budowie...
Małgosia02-12-2004 13:03:59   [#04]

Marku...

Czymkolwiek się zajmujemy, róbmy to najlepiej jak się da. Czy nie o to chodzi?

Małgoś02-12-2004 13:15:30   [#05]

:-)

i jeszcze ..pielęgniarki, opiekunki dzieci lub chorych, dawniej tez jako "damy do towarzystwa", ale Rosjanki nas zdystansowały ;-)
Marek Pleśniar02-12-2004 13:44:20   [#06]
ale nasze ładniejsze!! i to powód do dumy
amrek02-12-2004 14:35:24   [#07]

...

Czymkolwiek się zajmujemy, róbmy to najlepiej jak się da. Czy nie o to chodzi? (#04)

beera02-12-2004 14:37:43   [#08]

niestety

ale dla nas tam zostaje właśnie dokładnie " cokolwiek"
Gaba02-12-2004 14:49:57   [#09]
asiu, kompleksy? Nie!
ola 1302-12-2004 16:08:53   [#10]
Ja mam inne pytanie. Dlaczego nie chce nam siętak pracować w Polsce? Czy to tylko chodzi o pieniądze?
Gaba02-12-2004 18:07:45   [#11]

;-)

Mordasewicz: "Polacy to niesolidni pracownicy"

Fakt nasilającego się wyzysku pracowników potwierdza nawet Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, choć uzasadnia to w dość oryginalny sposób. - Polacy są mało mobilni i cechuje ich brak poczucia odpowiedzialności. Trudno jest znaleźć dobrego pracownika. Do firm przychodzą ludzie, którzy są niesolidni, nierzetelni, niepunktualni i dlatego pracodawcy zamiast ryzykować angażowanie takich osób, powierzają dodatkowe zajęcia już zatrudnionym i sprawdzonym pracownikom - komentował wyniki Eurostatu w wypowiedzi dla Informacyjnej Agencji Radiowej Mordasewicz.
amrek02-12-2004 19:37:31   [#12]

ryzyko

pukanie do drzwi, za którymi siedzi szef firmy przekonany głęboko, że do firm przychodzą ludzie, którzy są niesolidni, nierzetelni, niepunktualni to musi być niezły stres, przedawkowany stres - chciałoby się rzec.

nie chciałabym w firmie zarządzanej przez kogoś takiego pracować, tylko głód by mnie do tego zmusił

dlatego pracodawcy zamiast ryzykować angażowanie takich osób, powierzają dodatkowe zajęcia już zatrudnionym i sprawdzonym pracownikom

hm, to jak taki pracownik dostanie zawału, to katastrofa na miarę trzęsienia ziemi

a może dostać zawału np dlatego, że żona lub mąż powiedzieli: - Wynocha z domu! I tak mieszkasz w firmie!

albo np dlatego, że już tak dawno nie był w domu, że zapomniał adresu...kiedy chciał tam zajrzeć na kawę

Pozdrawiam

Marek Pleśniar02-12-2004 19:57:00   [#13]
jest jakoś tak że pracownicy gorzej pracują we własnym kraju. Co jest zresztą zrozumiałe.
Gaba02-12-2004 20:01:34   [#14]

Ta uwaga p. Mordasiewicza - choć się nie zgadzam z nią jako całość, jako głupie tłumaczenie autentycznego agresywnego kapitalizmu - ma pewne ziarenko.

Ba! Jakże trudno o dobrego pracownika - ile lat trwa wypracowanie kadry, jakże zazdroszczę starym dyrektorom, z dużą intuicją, wiedzą, że mają już Kadrę, że mają już okres stabilizacji...

pocieszam się w opowieściami koleżanek o wymianie 75% i o bywaniu w sądach, o sprzątaczkach, słynnych rozmowach... (nie będę sprzątać, bo brudno)

Te rozmowy i tłumaczenie ludziom, że są nie od myślenia, ale od pracowania...

Zwolniłam konserwatora, bo meble wyrzucał na podwórko ze strychu, na emeryturę poszło parę innych, zwolniła dziewczynę z języka ang., dając negatywną ocenę stażu (obrażała mi dzieci z domu dziecka), zwolniłam wuefistę, który nadużywał, zwolniłam znowu anglistkę, bo olewała rodziców na zebraniach, ostatnio znowu anglistkę z 1,5 0/00 alkoholu...

 

- nie lubię, boję się, denerwuję...

amrek02-12-2004 20:19:56   [#15]

a dlaczego, Marku, to...

jest zresztą zrozumiałe ? (#13)
amrek02-12-2004 20:25:05   [#16]

gabo

nie lubię, boję się, denerwuję...

nie lubię...czego?

boję się...czego? o co?

denerwuję się...gdy...? na kogo? na co?

możesz mi, rzecz jasna, spokojnie odpowiedzieć: - Nic ci do tego, babo :-)

pozdrawiam

Ag

Marek Pleśniar02-12-2004 20:41:34   [#17]
wiedziałem że spytasz;-) Dlatego napisałem:-)
Gaba02-12-2004 21:05:51   [#18]

a ja się tak wyraziłam, by dyskutowac o kosztach

emocjonalnych pracodawcy, który nie jest w szkole żadnym pracodawcą, a strażnikiem KN.

;-)

Boję się (itp.) -

pracowników - nieudaczników, ludzi niesolidnych, nieuczciwych - rozpyskowanych, rozbuchanych (mnie, mi, o mnie dla mnie), kombinatorów..., filozofów (płacą mi za 18, to pracuję za 18).

Nie jest ich wielu, ale są, a jak zalegną w oparach KN, to kaplica. Jeden taki solidnie uciązliwy i szkoła ma zycie zatrute - pamiętam u kol. aktywistę, który sprawdzał lampy od góry codziennie...

wiele czasu potrzeba, by uruchamiając powolne mechanizmy KN zmieniac kadrę, by nie ranić, by nie ubliżać - koszty sa jednak zbyt duże. Ja się źle czuję do tej pory, że z art. 52 zwolniłam pisjanego pracownika. Nie odczuwam zadowolenia - jak sądzić by można z modengo mobbingowania, nie mozna zwrócić uwagi, że akapity są wielkości 2,5 - 3 cm, bo oczy sie robią jak filiżanki, chusteczka... - piszę więc sama korespondecję, by nie denerwować pań z administracji, bo jeszcze by...

Szkoda dzieci na takie eksperymenty, chroniąc dorosłych w szkołacdh - nie ochrania się dzieci, ktore mają do czynienia nieraz z rasowymi wariatuńciami.

amrek03-12-2004 10:11:20   [#19]

Marku

wiedziałem że spytasz;-) Dlatego napisałem:-) (#17)

o masz! no ładnie

to ja jeszcze tylko potrzebuję czasu, zeby pomyśleć, czy zgadzam się z Twoją odpowiedzią :-)

pozdrawiam,

świetlistego dnia

Ag

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]