Forum OSKKO - wątek

TEMAT: serce mnie boli:-((
strony: [ 1 ]
OlaM30-11-2004 13:09:34   [#01]
ale dziś musiałam dać nauczycielowi (religia) karę upomnienia z art.108 KP za nieprzestrzeganie szkolnego prawa dot: zapisów WSO
Czy słyszeliście o ustnych kartkówkach i sprawdzianach? W dzienniku oceny wpisane w rubrykach kart. i spr. na czerwono, a całą godzinę katecheta pytał uczniów i nie dotyczy to uczniów tylko jednej klasy.
emeryt30-11-2004 13:40:59   [#02]

mnie też boli

bo czytałem wczoraj w najnowszym numer ANGORY o katechetce, która na lekcji zadała uczniom pracę klasową żeby ułożyli przemówienie pożegnalne na śmierć kolegi (żanki).

Czarno to widzę.

margocha30-11-2004 13:44:25   [#03]

 

  Zdzisławie, było jeszcze lepiej , temat brzmiał:"Ułóż mowę pożegnalną na swój pogrzeb".

amrek30-11-2004 13:55:24   [#04]

odpowiedzialność

i solidne przygotowanie pedagogiczne i psychologiczne katechetów to, zważywszy na subtelność materii, to rzeczywiście sprawa nie do przecenienia

znajoma psycholog opowiadała mi, że zajęło jej sporo czasu zabliźnianie własnego dziecka, które na religii w młodziutkiej klasie przeżyło wstyd nie z tej ziemi, bo mu...nikt w rodzinie nie umarł, ech

lekcja, prowadzona przez zakonnicę, dotyczyła ogólnie mówiąc śmierci jako formy zbliżania się do Boga

Dzieci, zapytane, czy w rodzinie ktoś już znalazł się bliżej Boga, podnosiły ręce i wołały: - Mi umarł, mi umarł, mi! Mi babcia! A mnie dziaduś! A mnie wujek! itd, itd.

A biedny maluch znajomej, który nie mógł się pochwalić posiadaniem umrzyka w rodzinie, usłyszał od rówieśników: - Hehe, a Ty nie nikogo nie masz u Boga...

no i poczuł się kiepsko, dotknięty takim nieszczęściem posiadania zdrowej, nie zdekompletowanej rodziny, w dodatku ułomność wywleczono mu publicznie...

dżiz...

Marek Pleśniar30-11-2004 14:50:24   [#05]
z umrzyków są rozliczne korzyści. Ileż to bez swej wiedzy zmarłych cioć, wujów, babć dopomogło usprawiedliwieniu nieobecności w pracy, szkole, uczelni;-)
jmz30-11-2004 14:54:09   [#06]
Z takim ćwiczeniem, aby ułożyc mowę pożegnalną na własny pogrzeb  spotkałam się kiedyś na studiach podyplomowych - było to na psychologii czy czymś pokrewnym. Prowadzący jednak stanowczo nas ostrzegał przed prowadzeniem tego na zajęcia z uczniami (bez względu na ich wiek). Nawet z naszą dorosłą grupą układalismy mowy na jubileusz 50 lecia, a nie mowy pogrzebowe. Może katecheta, o którym pisze OlaM wyszedł ze swoich zajęć z psychologii na uczelni za wcześnie albo się spóźnił...
amrek30-11-2004 14:57:12   [#07]

:-)

no to mały ma podwójnie przechlapane

nie dość, że skarlał w rankingu popularności bez świeżych nieboszczyków w rejestrach rodziny, to jeszcze jest pozbawiony powszechnie dostępnych dobrodziejstw

OlaM30-11-2004 15:05:45   [#08]

ale ta nasza

dyskusja i tak nie rozwiąrze sprawy katechetów. Czasami mam dość, bo są dni, że jestem proszona na lekcje, bo pan katecheta nie może poradzić sobie z uczniami. Kiedy rozmawiam z uczniami mówią wprost - lekcje religii są nudne, to strata czasu. Przeszkoliłam katechetów jak można interesująco prowadzić lekcje,projektami, nawet metodami i technikami aktywnymi i co i nic. Ciągle to samo i kółko się zamknęło.
amrek30-11-2004 15:09:11   [#09]

pytanie wobec tego,

jak otwierać takie katechetyczne kółka, które się w ten sposób zamykają?
Marek Pleśniar30-11-2004 16:59:18   [#10]
to już problem katechetów..
amrek30-11-2004 17:46:52   [#11]

pod warunkiem

że widzą problem?

KrystynaP30-11-2004 18:32:47   [#12]
A spotkaliście się z czymś takim?: Ksiądz na religii w kl.IV szk. podst. za nieznajomość tajemnic różańca na pamięć stawia 6 jedynek!!!! (Sama ich nie znam na pamięć, ale wstyd ....od czego jest modlitewnik). To spotkało moje prywatne dziecko, więc chyba dlatego mnie to tak wkurzyło. Będzie miał pewnie dop na półrocze, straszne.........
Adam N30-11-2004 18:39:54   [#13]

Mam inną sytuację

Dwie katechetki, które prowadzą ciekawe lekcje, lubiane przez młodzież i księdza, który delikatnie mówiąc nie radzi sobie.

Zgodnie z zarządzeniem biskupa ksiądz w szkole musi mieć etat, a dla katechetek to co zostanie. W tym roku obie mają etat, ale co będzie dalej przy zmniejszającej się liczbie godzin. Strach pomyśleć.

aga230730-11-2004 23:19:05   [#14]
U nas od wielu lat katechetki nie radzą sobie z uczniami. Co dzieje się na religii to szkoda gadać. Dzieci biegają po sali, skaczą po stolikach, przypinają łatki katechetom. A przecież skoro chodzą na religię to są katolikami. Czyżby na mszy świętej też tak okropnie się zachowywali. A przecież w kościele nie stosuje się metod aktywizujących. Uważam, że nie można całej winy zrzucać na katechetów. A przecież pierwszymi wychowawcami dziecka sa rodzice. Jakie zatem wzorce przekazali swoim pociechom? A co robią kiedy nauczyciel informuje o bezmyślnym zachowaniu latorośli? NIC!
Marek R30-11-2004 23:31:51   [#15]

Więc proponuję, aby OSKKO wystąpiło z propozycją do MENiS-u, aby lekcje religii realizowane były w wymiarze 1 godz. na tydzień. Uczę w LO i krew mnie zalewa, że takie przedmioty jak biologia, chemia, geografia, fizyka mają 3 godziny w cyklu 3-letnim a religia 6. Kto to pojmie? Ja nie potrafię a maturzysta tym bardziej nie.

Co szef OSKKO na to?

Dżoana01-12-2004 07:24:12   [#16]

Marku R

Jestem za!!! A nawet poszłabym dalej. Jestem za tym by lekcje religii odbywały się przy kościele, a nie w szkole, gdzie i klimat nie ten, i sal brakuje!!!
OlaM01-12-2004 09:16:08   [#17]

też jestem za

zminiejszemien ilości godzin z religii do 1. Nie wiem czy da się ją wyprowadzić ze szkoły całkowicie.
Agnieszek01-12-2004 13:28:20   [#18]

Zdzisławie

A jeśli ja na polskim ćwiczę pisanie kondolencji/ nekrologu w  klasie V  SP to dobrze czy źle? Robię to w związku z omawianiem lektury "Chłopcy z Placu Broni" - uczę wyrażać żal i współczucie.
Adam N01-12-2004 15:42:42   [#19]
Według mnie problem leży nie w ilości godzin, ale w kompetencji katechetów. Lekcja religii może przynieść wiele pożytku i działać bardzo pozytywnie w pracy wychowawczej szkoły, pod warunkiem, że będzie prowadzona przez osoby czujące problemy życia codziennego i umiejące przełożyć je na sferę duchową. Katecheci często byli zatrudniani z łapanki, bo ktoś musiał uczyć, czas chyba na weryfikację jak kto sobie radzi i często tym słabo radzącym sobie na lekcjach religii jest ksiądz (dziś w tej parafii, jutro w innej) niż katecheta świecki. Niestety dyrektor, który najlepiej widzi pracę katechety w szkole nie ma w sprawie zatrudniania wiele do powiedzenia, o ile ma cokolwiek do powiedzenia.
Marek R01-12-2004 16:03:21   [#20]
Więc tym bardziej trzeba coś z tym zrobić. Nie jestem przeciwnikiem religii, ale przydział godzin jest stanowczo za wysoki. To musi się zmienić. Obawiam się tylko oporu Kościoła, który może odebrać to jako atak na siebie. A to tak nie jest.
janzg01-12-2004 16:10:03   [#21]

znowu mój "ulubiony" temat, tyle razy już o tym było ale........:

 Rozporządzenie  MEN z  dnia  14 IV 1992 r.  (Dz.U.  1992/36/155, 1993/83/390, 1999/67/753) w    sprawie   warunków  i  sposobu organizowania   nauki   religii   w   publicznych   przedszkolach i szkołach.   
 Par. 9 ust. 3. Ocena z religii/etyki jest wystawiana według skali ocen przyjętej  w danej klasie.   

i

nowe rozporządzenie MENiSa z dnia 7.09.2004 (Dz.U 2004/199/2046) ....o ocenianiu  (a brzmi jak stare - tyle tu było konsultacji ... i co?)

Par.1. ust 5. Zasady oceniania z religii (etyki) regulują odrębne przepisy.

krótko mówiąc - CZEPIACIE SIĘ BEZ POWODU - znacie te przepisy???

Leszek01-12-2004 17:21:47   [#22]

wg mnie problem zmniejszenia ilości godzin religii w szkole (lub wyprowadzenia poza szkołę) jest równy problemowi likwidacji karty nauczyciela...

tylko adresaci nieco inni...

ale poważnie, wejście religii do szkół było formą odreagowania na kończącą się rzeczywistość spod znaku jedynie słusznej ideologii...

dla mnie, którego dzieci poszły do szkoły - wygodne z racji jednego miejsca zajęć...

piszę tu tylko o formach organizacyjnych, nie kwestiach wiary...

a jacy są katecheci? każdy wie... tacy jak reszta pracujacych w szkole i funkcjonujących w środowisku...

pozdrawiam

seikyl01-12-2004 19:09:38   [#23]

A katecheci w mojej szkole są chociaż lojalni. Lekcja religii zaczyna się od modlitwy w intencji Pani Dyrektor. Intencje bywają zresztą różne: o przedłużenie dla Pani Dyrektor, o nagrodę, o pomyślną wizytację, o zdrowie. Chociaż jak o tym opowiadam znajomym to nie chcą wierzyć ...

Paweł

Agnieszek01-12-2004 19:50:51   [#24]

Bronię katechetów

 po tym, co usłyszałam od jednej z pań dyrektor gimnazjum: "Czekam, aż nam kiedyś księdza razem z drzwiami przyniosą".

 Długo potem nie mogłam dojśc do siebie. Wiedzą, co się dzieje, nikt nie reaguje, nie chce pomóc. Przypuszczam, że większość księży nie zwróci się w życiu o pomoc do kobiety, nawet dyrektora, i ja to rozumiem. Wiem też, że naprawdę nie wszystkim, tak jak Wam, chodzi o to, by być w porządku - zarówno wobec kadry, jak i uczniów. Gdy dyrektor jest między młotem a kowadłem to dopiero ma problem. Niektórzy jednak wolą, by księdza z drzwiami przynieśli. Nie przynieśli? Nie ma problemu.

Gaba01-12-2004 20:45:18   [#25]

1. Jestem zadowolona, że religiqa jest w szkole, tak po ludzku, po rodzicielsku...

2. Czy dwie godziny, kiedy tyle pracy innej - tu juz mam wątpliwości...

3. A na pewno - jestem absolutnie oburzona, kiedy ekstra godzinę jeszcze w tygodniu na przygotowanie do bierzmowania poświęcają... - to jest chore i każdy biskup powinoien rozliczyć katechetów z, jak rozumiem 3 godzin religii w tygodniu.

zgredek01-12-2004 20:50:54   [#26]
widzisz - to jest na siłę, mnie denerwuje takie coś na siłę

mam klasę wielozawodową - trzecia - pracodawcom zależało, żeby mieli cztery dni praktyki - dostosowaliśmy:


klasa przychodzi do szkoły w poniedziałek i ma:

co drugi tydzień godzinę z wychowawcą

3 godziny wf

matematykę

język polski

dwie godziny religii
RomanG01-12-2004 21:29:37   [#27]

Co do religii w gimnazjum

i "nieradzenia" sobie katechetów.

W ramach pewnego eksperymentu prowadziłem niedawno dwugodzinne bloki zajęć w trzech klasach drugich normalnego miejskiego gimnazjum.
Jedna klasa - wszystko ok, cele zajęć osiągnięte. W następnej - już pewne zakłócenia ze strony jednego Roberta (po wyrokach, ćpa, pije, matkę własną bije...); na szczęście jedyne, na co sobie pozwolił to klasyczna dziecinada: błaznowanie, wstawanie, chodzenie po klasie - zachowania typowe dla półtoraroczniaka, uporczywie wspinającego się na krzesła, otwierającego szafki i szuflady.
W klasie ostatniej za wielki sukces uznałem, że podczas zajęć warsztatowych nie straciłem całkiem kontroli nad klasą. Trzeba było ich jednak warunkować jak podstawówkowiczów. Po prostu czysty behawioralizm.

Widzieli mnie pierwszy raz w życiu - nie zaobserwowałem jednak spodziewanego efektu "miesiąca miodowego pierwszej lekcji".

Oczekiwali zajęć luźnych, rozrywkowych, ja jednak cele miałem ambitne, troszkę popracować głowami musieli. Ostatni zespół klasowy nie bardzo chciał się pogodzić z faktem, że zajęcia będą różne od ich luzackich wyobrażeń.

Mam niejasne przeczucie, że podobne luzackie nastawienie gimnazjaliści prezentują wobec "nieobowiązkowej" religii.
Zanim więc skrytykujemy katechetów, którzy sobie "nie radzą", zastanówmy się, czy nie potrzebują oni autentycznie pomocy w przywołaniu uczniów do porządku.

PS. Po tym doświadczeniu mogę półżartem sparafrazować Mickiewicza:
Kto nie uczył w gimnazjum ni razu, ten nigdy nie będzie człowiekiem ;-)

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]