Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Sieć szkół promujących zdrowie
strony: [ 1 ]
Małgoś20-11-2004 14:35:31   [#01]

Czy ktoś wie, gdzie znajdę informacje o tym jak wstąpić do tej sieci?

Przekopałam trochę net, ale to jakaś chyba ...podziemna organizacja :-)

Mania20-11-2004 15:05:39   [#02]
http://www.cmppp.edu.pl/zdrowie/
Małgoś20-11-2004 15:46:06   [#03]

dzięki :-)

to już coś, choć brak mi zasad i opisu procedury wstępowania do sieci ;-)

Mania20-11-2004 15:56:08   [#04]

http://www.cmppp.edu.pl/zdrowie/koordynatorzy/

koordynator pewnie pomoże- powodzenia

Marek Pleśniar20-11-2004 15:57:17   [#05]

Małgoś - czy Ty musisz wstepować gdzieś by promować zdrowie? mam nadzieję że i bez tego promujesz:-)

Z tego powoidu tak - to podziemna organizacja - nawet Ty nie wiesz że do niej nalezysz - taka tajna;-) Masoni to neptki.

Promuj i nie wstepuj;-)

Małgoś20-11-2004 16:06:46   [#06]

Marku, żeby to było takie proste...

ale teraz trzeba wszystko mieć udokumentowane,

bo na jakis tam wzgląd w innej ważnej sprawie mogą liczyć tylko te placówki, które nie dość, że promują, to jeszcze mają to na papierze

Małgoś20-11-2004 16:08:59   [#07]

Maniu :-)

Dzięki, juz napisałm do koordynatorki i czekam na odpowiedź :-)

bardzo dziękuję, bo naprawde trudno znaleźć informacje o tym projekcie w internecie mając tylko google za pomocnika

Marek Pleśniar20-11-2004 16:18:03   [#08]

dotarło - yhm rozumiem małgoś.

Choć to smutne że tak trzeba.

beera20-11-2004 17:30:05   [#09]

byłam ciekawa

co odpowie malgoś :-))))

Bo prawda jest jaka jest- jestesmy szkołami promujacymi zdrowie , dbającymi o bezpieczeństwo bez wchodzenia w programy

ale to wytłumacznie mnie powalilo :-)- w sensie, ze na 100% nie sposób odmówić racji tak mowiącemu dyrektorowi.

Zobaczcie jak  system nas pochłania , powodując, ze stajemy się jego elementem, co go ( ten system) umacnia:-)

Małgoś20-11-2004 18:10:45   [#10]

Asiu

gdybym sie zbuntowała i zaczęła żyć i pracowac zgodnie z prawdziwymi, sensownymi wartościami, to musiałabym przenieść się do ...skansenu

bo dziś szkoła nic nie robi dla ucznia zdolnego, dopóki nie przedstawi pisemnych, zatwierdzonych programów i zapisów okreslających co dla tego ucznia zamierza zrobić, robi i zrobiła - nie mozna po prostu porozmawiac z uczniem i stwierdzić jak szerokie sa jego zainteresowania i jak głeboka znajomość rzeczy

trzeba wymyslic narzędzie, które tę głębokośc zmierzy

a to jest dla nauczyciela trudniejesze niż akt twórczej pracy z uczniem, dzieki której uczeń wspina się na coraz wyższe poziomy

Byłam optymistką...

jeszcze nie tak dawno....

a dziś ..boję się (jak ponoć ogromna większość ludzi pracujących) klęski z powodu niekompetencji - bo ja juz coraz gorzej sobie radzę z funkcjonowaniem w dwóch swiatach jednoczesnie:

- w tym prawdziwym, gdzie sa ludzie, sprawy, problemy, akcje, wartości, emocje, porażki i sukcesy, błędy i ryzyko, ale też spontaniczność i kreatywność

- oraz w tym wykreowanym przez oszalałych urzędników, gdzie liczy sie tylko, to co popięczętowane, posegregowane, zaprogramowane, podpięte pod urzędnicze inicjatywy i perfekcyjnie OPISANE

Żeby wychowywać, uczyć, kochać, słuchać, tworzyć, pomagać, zapobiegać,swiecic przykładem ...trzeba mieć czas i spokój wewnętrzny...

...jak mam powiedzieć grupie dzieci z SP, że nie moge dłużej byc z nimi i słuchac ich tajemnic, przeżyć itp bo musze pisac program profilaktyczny

...albo jak wyprosić z pokoju smutną uczennice, której się swiat poplątał i nie ma z kim o tym pogadać - bo musze wypełnic kilka ankiet typu "koszt dojazdu n-li na egzaminy maturalne" lub "wymiary basenu"

...kto z nas ma czas i siły na stwarzanie dogodnych warunków i atmosfery dla twórczej i samodzielnej pracy n-li, jesli czujemy na karku odech KO, które raz po razie wpada na sezonowa kontrolę DOKUMENTACJI

Czy nic sie z tym nie da zrobić?

Przecież na naszych oczach, przy naszym udziale szkoła polska  dławi się biurokracją

Może ktos ma jakies przecieki informacyjne? Może gdzieś miga światełko w tunelu... ;-)

Mania20-11-2004 18:41:22   [#11]

Małgoś, jeśli chcesz - podaj adres,prześle więcej szczegółów

Pozdrowienia dla asi i marka

Małgoś20-11-2004 18:43:55   [#12]

Maniu

a oto i adres jest

z góry dziekuję :-)

mysza20-11-2004 19:14:28   [#13]
myślę że bardziej tajną organizacją jest "Szkoła wychowująca" - certyfikat, gdy się go zdobędzie nie ma w zewnętrznym mierzeniu przez KO obszaru wychowania. Trzeba mieć papier to jest spokój
amrek21-11-2004 10:56:30   [#14]

skansen człowieka ludzkiego...

gdybym sie zbuntowała i zaczęła żyć i pracować zgodnie z prawdziwymi, sensownymi wartościami, to musiałabym przenieść się do ...skansenu - tu jest domek człowieka ludzkiego (ten z wątku "uderzyć ucznia) Pytanie w takim razie, z czym w zgodzie się pracuje...?

- w tym prawdziwym, gdzie sa ludzie, sprawy, problemy, akcje, wartości, emocje, porażki i sukcesy, błędy i ryzyko, ale też spontaniczność i kreatywność - tu mieszka człowiek ludzki

- oraz w tym wykreowanym przez oszalałych urzędników, gdzie liczy sie tylko, to co popięczętowane, posegregowane, zaprogramowane, podpięte pod urzędnicze inicjatywy i perfekcyjnie OPISANE - tu mieszka człowiek szef, czyli człowiek funkcyjny

bo ja juz coraz gorzej sobie radzę z funkcjonowaniem w dwóch swiatach jednocześnie -

Właśnie...Czy w ogóle można sobie w nich radzić jednocześnie bez częstego dyskomfortu, jeśli człowiek ludzki jeszcze nie emigrował do skansenu całkiem, żeby nie wychylać stamtąd nosa?

Żeby wychowywać, uczyć, kochać, słuchać, tworzyć, pomagać, zapobiegać,swiecic przykładem ...trzeba mieć czas i spokój wewnętrzny

Yhm. To i tak, Małgoś, i wielu innych wytrwałych, zasługuje na podziw, że próbują tego ze skansenu czasem gości zapraszać...Mówię to bez szyderstwa...

No bo jest tak dokładnie, jak mówisz...

Marek mówi o tak scharakteryzowanej prawdziwie rzeczywistości:  Choć to smutne że tak trzeba.

Ale skoro tak trzeba, to po co uczyć przez dwanaście lat wartości i umiejętności, których z konieczności później, żeby nie zwariować, trzeba się wyzbywać lub wysyłać je w depozyt do skansenu? Jaki jest sens takiej nauki?

To nawet już nie smutne...Nie sądzicie, że to zwyczajnie nieracjonalne, okrutne i krzywdzące? To krzywda, którą się wyrządza uczniowi? Skansen, którego się w szkole naucza, staje się w życiu dorosłym źródłem uzasadnionej frustracji, konfliktów wewnętrznych, poczucia, że aby przedrzeć się do potrzebnego, najpierw należy szturmować niepotrzebne, nieprawdziwe, wykreowane, nierzeczywiste?

To niechże może ten uczeń uczy się wreszcie tego, co pochłania większość czasu pracującym dorosłym...

Niech uczy się konstruowania planów wynikowych dla siebie samego...

Niech uczy się prawidłowego wypełniania formularzy...

Niech uczy się czytania ze zrozumieniem aktów prawnych...

Niech uczy się tworzenia planów biznesowych...

Niech uczy się pisania szczegółowych sprawozdań z własnej nauki...i w ogóle dokumentowania własnych osiągnięć...

Niech uczy się zarządzania własnymi zasobami...

Niech uczy się elementów autoterapii...I nie należy mu żałować treningu intra i interpersonalnego.

Naprawdę to okaże się w przyszłości przydatniejsze niż wiedza o tym, co wisiało na wystawie sklepu Wokulskiego, czym jest okolicznik sposobu albo ile dzieci miał syn Cudzoziemki...wartości poezji - i takie tam bzdety....

Bo to są szkodliwe, zatruwające zycie bzdety, rupieć w takim Dwuświecie...jaki opisała Małgoś...

Marek Pleśniar21-11-2004 12:01:11   [#15]

uczenie dzieci o tym ile kto miał dzieci i co mu wisiało jest w każdej sytuacji niepotrzebne. Ważniejsze zdecydowanie jest zrozumienie mechanizmów. Oraz trochę radości z psikusów studentów:-)

No ale może to chore - czerpać radość z lektury szkolnej;-)

amrek21-11-2004 13:00:12   [#16]

stracone życie bez imiesłowów

uczenie dzieci o tym ile kto miał dzieci i co mu wisiało jest w każdej sytuacji niepotrzebne. Ważniejsze zdecydowanie jest zrozumienie mechanizmów.

otóż to :-)

ale czy koniecznie trzeba uczyć tych mechanizmów ucząc rzeczy niepotrzebnych?

Wyobrażasz sobie chyba udane i sensowne życie w nieświadomości, czym jest okolicznik sposobu, Marku? I bez tego jesteś w tysiącach miejsc przydatny zawodowo...I bez tego możesz z uciechą czytać książki, prawda? I je rozumieć?

Czy może nie? Czy może wiele razy w życiu biadałeś, że taki Ci jest ten okolicznik okropnie potrzebny, a Ty go nie pamiętasz i co teraz będzie, buuu?

Albo na przykład nie jesteś może w stanie użyć poprawnie imiesłowu przysłówkowego uprzedniego, bo nie pamiętasz, która z konstrukcji w języku polskim jest tym imiesłowem właśnie? I w związku z tym obniżają Ci premię?

Otóż jesteś w stanie, bo spotykasz się z nim chociażby czytając...I go używasz. I rozumiesz. Choć nie pamiętasz definicji. (No chyba, że jesteś polonistą, nie wiem, to wtedy pamiętasz)

Nie jestem aż tak odęta, żeby mieć pojęcie, jak miałyby wyglądać podstawy programowe z wszystkich przedmiotów, żeby były naprawdę pożyteczne, ale jeśli chodzi o język polski, to wiele razy miałam durnowate wrażenie, że tracę czas na głupoty.

I nieraz myślałam, patrząc na swoich uczniów, że o wiele więcej wynieśliby ze wspólnej, na głos lektury niż z sekcji literackich zwłok...

A niech by się o tych imiesłowach uczyli ci, którzy z miłości do słowa dotarli aż na filologię....

amrek21-11-2004 14:17:51   [#17]

realna niezbędność

Czytam właśnie niedoczytane wcześniej "Wyborcze".
W numerze z 30 X/1 XI artykuł "Jestem czasownikiem" o Franciszce i Stefanie Themersonach.
W nim taki akapit:

Cel uświęca środki, a najwyższym celem jest przyzwoitość środków - aforyzm ów Themerson rozwinął na wykładzie, który wygłosił w 1981r. "Czy nie powinniśmy utworzyć Katedry Przyzwoitości na naszych uczelniach? Katedry Fizyki Przyzwoitości i Katedry Chemii Molekularnej Łagodności? Wydziału Altruizmu? Studium Uprzejmości?(...) Instytutu Badań nad trudnościami strukturalnymi w mechanice dobrych obyczajów międzyrządowych?(...). Nie lubimy zamkniętych drzwi, za którymi jedna osoba jest we władzy drugiej osoby. Bez względu na to, czy będzie to posterunek policji, więzienie, czy zakład dla umysłowo chorych". 

Niby się powinno się zestarzeć. Ale jakoś uwiądem, o dziwo, nie pachnie.

Czy w oświacie "przyzwoitość środków" (jeśli chodzi o buchalterię i często z...nieba...branie wymagań wobec ucznia) nie powinna być tożsama z "realną niezbędnością", czyli takim działaniem, które nie potrzebuje w umyśle podziału na skansen i wirtas?

A "realna niezbędność" służyłaby temu, aby żyć w zgodzie z sobą i rzeczywistością, to znaczy w zgodzie z tym, co intuicyjnie nazywa się "światem prawdziwym"?

Nie wiem. Może nie.

Małgoś21-11-2004 16:36:17   [#18]

Amrek, piszesz o tym, co wie i czuje i z czym zgadza się większośc ludzi, któych znam - w tym n-li

O tym sie czyta w poradnikach, opracowaniach, programach itp

O tym się słyszy na egzaminach i rozmowach związanych z awansem zawodowym

Wszyscy zgodnym głosem deklarują znaczenie umiejętności

więc kurka wodna! dlaczego, jak przychodzi co do czego i trzeba skonstruowac diagnoze, sprawdzian itp. to znów straszą zombi typu "Wskaz w zdaniu i podaj rodzaje imiesłowów, okoliczniki sposobu" lub definicję społeczeństwa, rodziny i ...miłości ????

Żeby zakładac rodzinę i zyc w niej szczesliwie nie trzeba znac definicji - trzeba znać, czuć, rozumieć mechanizmy

Szkoła nie nadąża za potrzebami człowieka.

Szkoła nie przygotowuje do życia ani w roli matki, ani w roli naukowca, ani nawet w roli konsumenta dóbr.

Dawniej nie było programów promujących zdrowie, a dzieci jadły zdrowe produkty, wiedziały gdzie szukac witamin, gimnastykowały się podczas każdej lekcji, siedziały prosto, w sklepikach szkolnych kupowały jabłka i bułki, nie widziały swoich n-li z fajkami w zębach, były szczepione, ważone, mierzone i sprawdzane pod względem higieny osobistej ...itd itp

A dziś mamy programy (trzylenie starania o certyfikat szkoły promującej zdrowie!!!!) i uczniów z wszami, chorobami wrzodowymi, nie znających nazw zup i warzyw, pokrzywionych z płaskostopiem i koszmarna nadwagą, coraz czesciej z depresją

Dlaczego? Bo świat się zmienił? Może...

ale ja myslę, że cała para reformy oświaty poszła w gwizdek

od kilku lat szykujemy się do zmian na lepsze

od lat planujemy z dokładnością stratega wojennego kilkuletnie działania prowadzące nas w sukces wychowawczy i pedagogiczny

i za rzadko pochylamy się nad aktualnymi potrzebami ucznia

Przytoczę tu słowa mojej koleżanki - psycholożki zajmującej się dziecmi w ośrodkach adopcyjnych:

"Wierz mi te wszystkie moje kursy, certyfikaty, programy, studia podyplomowe to o kant d..y trzasnąć. Dziecku nie potrzeba naszych zaświadczeń i kursów, jemu potrzeba naszego czasu, intuicji, autentycznego zainteresowania; żeby się pochylić, razem wyprać ciuszki, posprzątać na półce, poczytac, pogadać, posłuchać"

a ja kurczę, nie mam czasu na wspólne "pranie ciuszków" :-(

a kiedys miałam

pozostaje mi podetknąc pod oczy wychowawcy program wychowawczy, zainteresować pedagoga ...napisać notatkę z rozmowy z uczniem ...może wykorzystac go jako "przypadek pedagogiczny"...zanalizować ...kiedys się przyda

Moje dzieci osobiste sa fajne, bliskie, nie sprawiają kłopotów, dobrze się uczą itp. Mysle, ze to zasługa w dużej mierze ... dziesiątek godzin spędzonych na szyciu kreacji dla Barbie, budowaniu zamków z klocków, czytania na głos ksiażek za kazdym razem, gdy zamarzyłam o ciszy. Jak dobrze, ze miałam wtedy tyle czasu - tyle, że bycie z dzieckiem sprawiały mi przyjemność i nie budziły poczucia winy, że zawalam wazniejsze sprawy.

amrek21-11-2004 17:43:16   [#19]

właśnie to jest kwadratowe

i w zwojach mi się nie mieści.

Mimo, że upycham, to nie mieści się nadal. Może zresztą dlatego, że w głębi ducha nie chcę, żeby mi się zmieściło.

Wszyscy zgodnym głosem deklarują znaczenie umiejętności

więc kurka wodna! dlaczego, jak przychodzi co do czego i trzeba skonstruowac diagnoze, sprawdzian itp. to znów straszą zombi typu "Wskaz w zdaniu i podaj rodzaje imiesłowów, okoliczniki sposobu" lub definicję społeczeństwa, rodziny i ...miłości ????

No właśnie. Dlaczego? Dlaczego, skoro to wie i czuje i [ z tym] zgadza się większośc ludzi, któych znam - w tym n-li

O tym sie czyta w poradnikach, opracowaniach, programach itp

O tym się słyszy na egzaminach i rozmowach związanych z awansem zawodowym

to dlaczego z tego nic albo niewiele w praktyce edukacji wynika??

To właśnie zjawisko socjologiczne mnie fascynuje, jak nieznany stwór. Wszyscy wiedzą, wszyscy widzą, wszyscy się zgadzają.

I co?

I nic.

Z głębokim odczuciem, że biorą udział w zbiorowej fikcji, brną w nią nadal. I (by uprzedzić ewentualne głosy) rozumiem, że otwarty pojedynczy bunt nie ma sensu.

Ale może kiedyś wreszcie powstanie np. organizacja pozarządowa z poważnym programem skierowanym

na wskazywanie, gdzie jest absurd w życiu społecznym,

na przypominanie w nieskończoność, aż do skutku, o tym, że on naprawdę jest i wcale nie jest czymś normalnym, jak nam się w końcu zaczyna wydawać...,

na badanie skutków życia w takiej schizie? Gromadzenie przykładów?

Nie znam żadnego dziecka ani człowieka dorosłego, o których wiedziałabym, że literatura jest im bliska dlatego, że wymagano od nich, by w tekście odróżniali personifikację od animizacji itp mądrości.

A ktoś z Was zna? Zna kogoś, u kogo początek miłości do książek wiązałby się z tego typu odkryciami?

Co więcej w ogóle nie sądzę, żeby umiejętność wyodrębniania np metonimii lub wymieniania w punktach wartości literackich ex cathedra była sensem wiedzy o świecie opisywanym słowem. I głupio, jak zakłamany błazen, czułam się wobec dzieci realizując program, który realizować musiałam.

Nie znam żadnego dziecka ani dorosłego, które od wiedzy o tym, po czym teoretycznie odróżnić rzeczownik od czasownika umiało się sprawniej komunikować z ludźmi.

Za to znam sporo takich, którzy do dziś są przekonani, że język polski to przedmiot, który nic nie ma wspólnego z życiem...A po nauczaniu właśnie tego, co komu wisi i dlaczego, mówią: nienawidzę czytać.

Czy sensem nauczania polskiego ma być zniechęcanie do książek?

Jeśli tak, to świetnie się realizacja tego celu udaje. Jeśli ktoś nadal czyta, to na ogół mimo, a nie dzięki podstawom programowym.

A zatem właśnie dlaczego, skoro wiemy, to, co wiemy i się zgadzamy, to wynika z tego

nic?

Małgoś21-11-2004 17:57:53   [#20]

jesli mimo, to przynajmniej coś

ale co zrobić z takim fantem:

nauczyciel nie rozpoznaje zdolności u ucznia, bo zniechęca go biurokracja z tym związana (napisanie programu, zrealizowanie go, zrobienie ewaluacji, kilkakrotne diagnozy)???

chyba mam kryzys kolorystyczny - lepiej się czuje w burowatościach ;-)

amrek21-11-2004 18:50:06   [#21]

a ten fant nie wygląda

nieco inaczej;-)?

nauczyciel rozpoznaje zdolności u ucznia, ale metodami "brzydkimi" i nieuprawnionymi, bo staroświeckimi. Zdolności nimi wykryte są niewidzialne. Nie ma tego, co jest, bo to, co jest, zaczyna być dopiero wtedy, gdy spełnia procedury.

i ponieważ zniechęca go biurokracja z tym związana (napisanie programu, zrealizowanie go, zrobienie ewaluacji, kilkakrotne diagnozy, nie uzyskuje dostępu do dóbr bezcennych dla ucznia, bo jedyna do nich droga prowadzi przez zastępy zdziczałych misiów biurokraty.

Ile autentycznych zdolności rujnuje etykietka amatorszczyzny? Odsyła "amatorów" jako maskoty do skansenu. A w nim nie ma się znaczącego wpływu na życie społeczne.

W ten sposób też między innymi powstają młodsze kopie owych kochaniutkich ciotuszek, takich nieco przypominających ciotkę, o której wspomina gaba w innym wątku, tylko "niepartnerów" nie ze względu na przestarzałość modelu, lecz obłąkanie rozwiązań organizacyjnych.  Porządnych, wrażliwych, przytulnych, do których schorzały scholaryzat leci, żeby się po ludzku wygadać, takich z nie rozwijanymi forsownie talentami plastycznymi, muzycznymi, z mądrością życiową i erudycją...lecz...nie poświadczoną formalnie i zbałaganioną bardzo. Trwonią się fantastyczne dobra...

Nie traktuje się ciotuszek serio i nie są partnerami w życiu zawodowym...bo się w nim - bez certyfikatów, uprawnień, umiejętności przedzierania przez biurka -  topią.

ps. kryzys kolorystyczny rozumiem. Też go chyba mam.

Małgoś21-11-2004 19:13:13   [#22]

czy szkoła bez certyfikatu "wspierająca uzdolnienia" jest w stanie udźwignąc odpowedzialnośc za rozwój zdolnych uczniów?

czy szkoła bez certyfikatu "promująca zdrowie" jest w stanie prawidłowo zadbac o rozwój psychofizyczny ucznia i jego zdrowie?

czy szkoła bez procedur dbających o jakość produktu jest w stanie podnosić jakośc swoich usług edukacyjnych?

wiem że JEST, ale ..kto to uzna ?

coś jak z filmu z Sandrą Bulock, której dane wymazano z systemu i ta zniknąwszy z dokumentów elektronicznych ...przestała istnieć, i nie ważne, że wciąz była człowiekim z krwi i kości - jej fizycznośc i duchowośc była niczym wobez potęgi faktu niezapisania jej istnienia w dokumentacji

mnie tez to czeka, bo nie mam czasu wymienić dowodu osobistego - jak nie zdażę przed 30.12. to ..zniknę

amrek21-11-2004 21:31:35   [#23]

Hm

to jeśli nie chcesz zniknąć, Małgoś, to lepiej złóż wniosek jutro;-) Zmieniłam dowód, stąd wiem, że czeka się na niego średnio ponad miesiąc. Bywa, że dłużej.

uznawanie istnienia rzeczywistości parafką urzędnika miewa posmak magii, choć chyba niekoniecznie tej, której chciałoby się zakosztować

Dobranoc

Ag

Małgoś21-11-2004 23:40:06   [#24]

Amrek / Ag

Krzepiących snów o dotykaniu prawdy :-)

Mgś

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]