Forum OSKKO - wątek

TEMAT: Z uczniem jak z kolega??
strony: [ 1 ][ 2 ]
MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 22:02:57   [#01]

Witam

Jestem studentem 3-go roku PWSZ Walbrzych Nurtuje mnie pytanie czy wg Was warto zyc z uczniem jak z wlasnym kolega

Ostatnio udalo mi sie uzyskac prace jako trener pilki siatkowej w moim miescie i pracuje z mlodzieza Od pierwszych zajec postanowislem iz nie bede stawial miedzy mna a nimi bariery typu trenerze Pan etc Po prostu jestem dla nich Marcin :)

Doskonale znam opinie jakie sa przedstawiane nam studentom w pozycjach ksiazkowych - potrzeba dustansu miedzy uczniem a nauczycielem etc - oraz wielu zdan znajomych nauczycieli, mimo to zdecydowalem sie na ten krok Mija juz miesiac mojej pracy z chlopakami i przyznam sie ze uklada nam sie doskonale Mlodziez pracuje solidnie i nie bylo jeszcze zadnej konfliktowej sytuacji gdzie uczen probowal stanac nade mna 

Mysle ze "zblizenie sie" do uczniow jest doskonala metoda we wspolczesnych czasach na zmotywowanie ich do pracy i podjecia jakiegokolwiek wysilku zarowno fizycznego jak i psychicznego

Co o tym myslicie?? POZDRAWIAM

Kucu19-11-2004 22:09:52   [#02]
Zbliżenie Marcinie owszem, ale opisywany przez Ciebie książkowy dystans musi tutaj również występować. Przecież nie powiesz, że pozwalasz im na wszystko, skoro mówią do Ciebie po imieniu. Jeśli tak nie jest (a przypuszczam, że nie) to masz ten dystans. Ciężko tu coś doradzić, bo nie znam grupy z jaką pracujesz. Jeśli jest dobrze, choć to dopiero miesiąc jak piszesz, to ok, ale musisz ich obserwować i dokonywać ewaluacji swoich działań.
MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 22:21:20   [#03]

:) Mariusz

Oczywiscie ze dystans jest miedzy mna a podopiecznymi ... przeciez nie moge pozwolic im robic co im sie podoba skoro sa to zajecia specjalistyczne

Moim celem jednak bylo przede wszystkim pozbycie sie "sztywnosci" na zajeciach Chce aby podopieczni czuli sie na nich swobodnie, luzno co rzutuje przeciez na wyniki jakie beda osiagac w przyszlosci Jako trener nieustannie obserwuje nie tylko postep jaki wykonuja sportowcy ale rowniez ich zachowanie i poprzez odpowiednie gry i zabawy integracyjne staram sie wyksztalcic u nich osobowosc szlachetnego sportowca

Pozdrawiam

Maelka19-11-2004 22:25:42   [#04]

Miałam...

... kiedyś nauczycielkę, która zezwoliła nam, licealistom, mówic do siebie po imieniu, odwiedzać się w domu, organizowała spotkania towarzyskie.

Niektórzy skorzystali z tej propozycji, inni nie. Bo aby przejść na "ty", potrzeba chęci obu stron, nie tylko jednej...

Nikt z nas nie wykorzystał tej sytuacji, nie postawił jej w niezręcznej sytuacji. Ale nie dlatego, że tak nas strasznie ujęła swoimi odkrywczymi metodami wychowawczymi, ale dlatego, że młodzież była na poziomie i nikomu w głowie nawet nie zaświtało  zachować sie bezczelnie.

A jednak owa pani nie cieszyła sie naszym nadzwyczajnym szacunkiem. Owszem, lubiliśmy ją, ale wcale nie za to, że mówiliśmy do niej: Kasiu!". Prowadziła ciekawe lekcjie, wymyślała sposoby, aby nas zmobilizować, poruszyć, wyzwolić drzemiące w nas możliwości... Jak każdy dobry nauczyciel.

Różnica kilku lat w tym wieku była dla nas barierą nie do pokonania. Dla nas owa pani była osobą z innej półki, a im bardziej starała się, tym było to dla nas mniej naturalne. A czasami niesmaczne...Czulismy się chyba jedynymi włascicielami młodości...

Nas czekały egzaminy,studia, ona miała to za sobą. Była miła, sympatyczna, ale niezbyt wiarygodna w swym zachowaniu nasladujacym zachowanie nastolatków...

Była też inna pani, której świadkowaliśmy na ślubie, którą odwiedzaliśmy w domu, z którą spieraliśmy się, jeśli była taka potrzeba. I czuliśmy, ze jest bliższa nam i naszym problemom, choć mówilismy do niej: "Pani profesor"...

Wydaje się więc, że tajemnica sukcesu nie tkwi w formie zwracania się młodzieży do nauczyciela...

Powodzenia w poszukiwaniach!

:-)

Kucu19-11-2004 22:28:17   [#05]

No to gratuluję. Twoje pytanie było jednak o szerszym zakresie i tak je odczytałem. Nie można stosować tych samych metod wychowawczych do wszystkich grup na zajęciach. Relacje trener - zawodnik, czy też nauczyciel - uczeń są różne i nie ma jednego wzorca. Należy znaleźć klucz do współpracy z młodzieżą i jeśli w Twoim przypadku jest to relacja koleżeńska, to bardzo dobrze. Zyczę Ci powodzenia w pracy z nimi i sukcesów na arenie sportowej. Nawiasem mówiąc również jestem byłym sportowcem wyczynowym i obecnym trenerem.

POZDRAWIAM

Małgoś19-11-2004 22:31:53   [#06]

to jest ryzyko...

zwłaszcza, że nie masz doświadczenia :-)

na ty zawsze można przejść, ale trudniej wrócic do ...proszę pana

takie tykanie od poczatku znajomości jest ...nienaturalne :-)

przeciez nawet w sosunkach z dorosłymi najpierw się poznajemy, a potem przechodzimy na ty

młodzi ludzie mogliby trochę sie poczekac na taką poufałość ...

jeśłi uda Ci się wypracować prawdziwy szacunek i staniesz się autorytetem dla podopiecznych, to "tykanie" Ci nie zaszkodzi, może nawet jeszcze bardziej pomoże

ale w przeciwnym wypadku ... zostaniesz potraktowany na równi z innymi - z cała sympatia, ale tez z całą bezczelnością i poufałością...

łatwiej przechodzi przez młode gardło  "nie p..l bez sensu!" niz "niech PAN nie p...li bez sensu" ;-)

Kucu19-11-2004 22:35:39   [#07]
Sukces to pojęcie względne. Każdy z nas ma inne oczekiwania wobec niego. Natomiast trener to też specyficzny rodzaj pracy. Czasami to ktoś, kto posadzi na ławę zawodnika i srogo go op....., a innym razem siądzie, wypije z zawodnikiem piwo i pośmieje się z razem spędzonych wesołych chwil. Tak trzeba na to wszystko patrzeć Maelko.
MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 22:39:07   [#08]

Maelka dziekuje ...

Faktycznie ta metoda nie zawsze musia zadzialac w dobra strone Sam doskonale pamietam jak mialem na studiach ba nawet obecnie mam (bo nadal studiuje) profesorow do ktorych mowilem\mowie po imieniu i taka forma mi bynajmniej odpowiada Mysle ze daje ona bardzo duzo a jesli dodatkowo posiada sie wiedze nie tylko z jednego specjalistycznego przedmiotu to mozna smialo powiedziec ze wlasnie takie potraktowanie i relacje miedzy uczniem a nauczycielem sa czynnikiem niesamowicie pobudzajacym jego rozwoj i checi do poznawania swiata

Mysle ze wazne jest to aby nie stracic umiaru i obserwowac bacznie grupe!

MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 22:44:26   [#09]

Odp

No wlansie Kucu to jest roznica byc nauczycielem a trenerem ...

Mysle ze  Malgos nie brakuje mi doswiadczenia bo to nie jest moj pierwszy rok pracy z mlodzieza - dotychczas byly to ochotnicze prowadzenia zajec w Liceum i na studiach Teraz mam juz swoja prace - powazna i tak tez ja traktuje A doswiadczenie moim zdaniem zbiera sie podczas praktyk pedagogicznych ktorych ja akuratnie mialem na swoim kanonie studiow bardzo duzo

Teraz rodzi sie pytanie Ilu przyszlych nauczycieli solidnie pracuje podczas ich odbywania ? Bo ja staralem sie wyniesc z nich max ilosc wiedzy, doswiadczenia etc.

Marek Pleśniar19-11-2004 22:45:56   [#10]

uczniowie (podobnie jak dzieci od rodziców) oczekują od Ciebie byś był dorosłym. Kumpli już mają.

Zachęcam do odważenia się na bycie dorosłym.

A uczniowie szanują nauczyciela za wiedzę, przygotowanie do zajęć i sprawiedliwość.

Za koleżeństwo zaś - lubią.

No i musisz wybrać - popularność i sympatię czy szacunek.

To typowe nieporozumienie także u działaczy, szkoleniowców i polityków.

Mówią "klaskali mi". "Byli zachwyceni". "Gratulowali"

I mylą to z "Dowiedzieli się czegoś". Bo klaszcze się za to co się chce usłyszeć. Np gdy mówisz uczniom "siema". Albo dorosłym "nalezy wam się", "jesteście skrzywdzeni" :-)

Czyli uczniowie są jak .. dorośli;-)

ps.

Przygotowane zajęcia - nigdy nie są nudne. Chyba że są źle przygotowane;-)

Maelka19-11-2004 22:48:20   [#11]

:-))

Zgadzam sie z tobą, Marcinie!

:-)

A oprócz tego wazne jest, aby poszukiwać najlepszych rozwiązań. A ty wygladasz na osobę poszukującą. Więc wszystko (oby najlepsze!!!) przed tobą!

:-)

MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 22:53:12   [#12]

Dzieki Marek Pleśniar

Masz zupelna racje i identyfikuje sie z tym co napisales

Poza tym iz pragne aby moje zajecia sportowe byly dla podopiecznych przeprowadzone w dobrej i milej atmosferze najwiekszy nacisk klade oczywiscie na wiedze jaka im przekazuje nie tylko otalajaca pilke siatkowa (grupa specjalistyczna) ale rowniez anatomie, fizjologie, chemia ludzkiego organizmu Prawdziwy trener musi byc zarowno pedagogiem jak i ojcem ktory wskazuje prawidlowa droge ku przyszlosci Moim priorytetowym zadaniem jest wiec przekazanie tego wszystkiego co pozyskalem podczas swojej edukacji i doswiadczenia jako zawodnik klubowy po to aby byli to "szlachetni sportowcy"

Małgoś19-11-2004 22:54:12   [#13]

Marku :-)

święte słowa

"niech mama będzie mamą, a nauczyciel nauczycielem" (cytat gimnazjalistki)

Post Maelki przypomniał mi smutek i zażenowanie  z jakimi obserwowałam 40-letniego n-la na imprezie "po maturze" z abslowentami

on tak rozpaczliwie wciskał się w rekwizyty młodości: język, gesty, styl ubierania, upodobania muzyczne, dowcipy, potakiwanie itd. :-(

chyba częściej n-le zabiegają o sympatię uczniów, niz uczniowie o naszą

..jak w nieszczęsliwej miłości ;-)

Kucu19-11-2004 23:02:02   [#14]

Marku

A może właśnie podjęcie próby zastosowania innowacyjnych poniekąd metod jest znacznikiem dorosłości. Ja bardzo chciałbym mieć nauczyciela, czy trenera, który byłby moim kolegom, czy przyjacielem, a takich jest bardzo mało. Nie uważam, aby była to wada, wręcz przeciwnie. Nie uważam również, aby koleżeństwo i sympatia nie mogły iść w parze z wiedzą, przygotowaniem do zajęć trenera i szacunkiem wobec jego osoby ze strony uczniów. Bo przecież można również być konserwatywnym w metodach pracy trenerem, uzyskiwać przytakiwanie ze strony swoich podopiecznych na treningach, a poza nimi być z ich strony wyszydzanym i wyśmiewanym za byle co. A jakie wtedy będą efekty na arenie sportowej - aż strach pomyśleć. Ważne jest, jak piszerz sam Marcinie, aby nie stracić umiaru.
Konto zapomniane19-11-2004 23:05:50   [#15]

przyjaciel młodzieży

Marcinie! pracuję już 20 lat z młodzieżą. I chcę Ci powiedzieć,że uczniowie,którzy mnie najbardziej szanowali nigdy nie chcieli mi mówić po imieniu, mimo że wiele razy im to proponowałam.A ci, którzy mi od razu zechcieli mówić po imieniu - uważam,że nie szanują mnie do końca.Takie jest życie. Jeden z uczniów powiedział mi wprost - "Tyle co pani dla nas zrobiła nie upoważnia mnie bym do pani mówił na ty" to zależy też, moim zdaniem ,od wychowania i od wartości wyniesionych z domu.Myślę, że powinni Ci mówić: "Panie Marcinie". Elokwencji nigdy nie za wiele.
Maelka19-11-2004 23:14:27   [#16]

Kucu

Miałam wrażenie, że Marcin mówił o swoim pomyśle na budowanie relacji międzyludzkich. Ogólnie.

W takim kontekście sukcesem jest dla mnie obopólne zaufanie. Doprowadzenie do takiego stanu, kiedy mogę bez lęku powiedzieć drugiej osobie, co czuję, co myślę i to bez wzgledu na to, czy mam racje, czy nie. Forma wyrażenia tych emocji zależy wtedy tylko od temperamentu, wychowania, zwyczajów, znajomości słownictwa ...

Sukcesem jest dla mnie sytuacja, kiedy wiem, że nawet ostra wymiana zdań nie wpłynie na nasze relacje.

Sukcesem jest dla mnie sytuacja, kiedy piję piwo w czyimś towarzystwie i żartuję dlatego, że wszyscy uczestnicy spotkania tego chcą, a nie dlatego, że dosiadłam się do towarzystwa korzystając z bardziej lub mniej formalnej zależności słuzbowej.

Są ludzie, z którymi nie chciałabym pić piwa. I nie wypiję. Choć jesteśmy po imieniu. Chyba, że się  do mnie dosiądą bez pytania. Nie umiem z premedytacją sprawiać ludziom przykrości. No cóż... Wypijemy wspólnie piwo, i pogadamy...

Ale czy na pewno o takie relacje i nam, i Marcinowi chodzi?

Kucu19-11-2004 23:16:41   [#17]
Dlatego też pisałem wcześniej, że dużo zależy od grupy z jaką sie pracuje. Dodam przy okazji, że fakt mówienia do kogoś po imieniu, czy tez per pan absolutnie nie świadczy o szacunku do danej osoby.
MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 23:22:50   [#18]

:)

Przede wszystkim musze podreslic racje iz duzo daje tu wychowanie rodzinne !!

Natomiat spoufalanie sie z moimi podopiecznymi jest w granicach rozsadku dlatego ze nie kazdemu z nich moge pozwolic juz teraz na pojscie ze mna na piwo czy wspolne spedzanie czasu Musi minac dluzszy moment - moja obserwacja - i poznanie danej osoby bowiem kazdy z nas jest indywidualnoscia Mimo wszystko moja praca polega na tyum aby zzyc sie z grupa i max wspolpracowac przy jednoczesnym wzajemnym - swiadomym poszanowaniu drugiej osoby

MarcinPWSZWALBRZYCH19-11-2004 23:29:57   [#19]

Dobranoc

Dziekuje wszystkim za rady i czekam na inne ...

Pozdrawiam wszystkich i zycze owocnego klikania - Marcin

Maelka19-11-2004 23:31:58   [#20]

:-)

Kolorowych snów!

:-)

Dana G20-11-2004 19:35:47   [#21]
Jako nauczyciel z prawie 30 letnim stażem - nigdy nie proponawałam swoim uczniom przejście na "TY", ale gdy już stali się w pełni dorośli, założyli rodziny - owszem. Ale i oni sami twierdzili, że ciężko im przejść ze mną na ty - bo przecież ja ich uczyłam. Dopiero wspólne imprezy, praca itp. z czasem mogli to uczynić. Szanowaliśmy się i dawniej i dzisiaj. Znam wiele nauczycieli, którzy szybko się wycofywali z tej formy, a niektórzy nawet musieli zmienić szkołe. Pozdrawiam.
Marek Pleśniar20-11-2004 20:08:56   [#22]
ja mam odwrotnie. Teraz mówię do byłych uczniów na pan:-) Tak wolę.
BaśkaB20-11-2004 21:56:59   [#23]
Moi uczniowie i ich rodzice mówią do mnie "pani Basiu". Lubię tę formę o wiele bardziej od "proszę pani" :-)
RomanG21-11-2004 09:32:36   [#24]

Dla mnie największym komplementem było na jednym obozie (Zakopane), gdy licealiści i gimnazjaliści sami z siebie zaczęli z sympatią mówić do mnie "Baco".

Był to dla mnie dowód, że zaakceptowali zaproponowany przez nas program obozu oparty na folklorze góralskim, że z własnej woli przyłączyli się, weszli w pewną konwencję.

Znaliśmy się przecież zaledwie od kilku dni. Była to ogromna zawodowa satysfakcja.

MarcinPWSZWALBRZYCH21-11-2004 20:39:14   [#25]

:)

Wydaje mi sie ze wlasnie mowienie sobie na Ty tak jak wielu z Was tu mowi ma rozne skutki zarowno wychowawcze jak i globalne jesli moge tak to okreslic.

Mimo wszystko uwazam dalej ze mowienie sobie na Ty w zespole zarowno klasowym jak i sportowym jest duzym ulatwieniem do kumunikacji z nami dla ucznia. Owszem tak jak juz wspomnialem wazne jest aby nie zartacic pewnej granicy ale jesli nasze dzialania zmierza w odpowiednia strone to mysle ze wszyscy poczujecie podobnie jak Roman G ogramna satysfakcje i zadowolenie ... a chyba to jest jedynym (najcenniejszym) wynagrodzeniem gdy podopieczni osiagaja rownolegle z nami postawiony cel

Pozdrawiam i dziekuje za wypowiedzi - Marcin

MarcinPWSZWALBRZYCH05-12-2004 18:50:03   [#26]

po 2 miesiacach ...

mija moim zdaniem duzy czas pracy z chlopakami...

postep jaki zrobili zauwazalny jest golym okiem - zarowno ten fizyczny i psychiczny Sa to jednostki silne i zmotywowane do dzialania a kazdy kontrolny mecz wypada coraz lepiej

ciesze sie z faktu iz osiagam takie efekty i nadal uwazam iz komunikowanie sie z uczniem - zawodnikiem w stylu partnerskim jest naprawde owocne! dochodzi do mnie wiele pozytywnych zdan zarowno ze strony samych zawodnikow jak i ich opiekunow czy nauczycieli wf

pozdrawiam Was i naklaniam do spr tej metody a moze i Wam przyniesie ona tak pozytywne efekty :)

violka05-12-2004 19:36:35   [#27]

Marcin

w twoim przypadku się sprawdziło

ale tak sobie myślę że do klubu przychodzą ci co chcą - więc mają zupełnie inne podejście i do obowiązków i do prowadzącego

w szkole mamy uczniów, którzy przychodzą bo muszą, bo chodzi się do szkoły, bo nie mają co robić w domu, bo mają tu kolegów, bo będzie obiad ... no może niektórzy przychodzą bo lubią

w takiej sytuacji trudno mówić o partnerstwie w stylu jaki ty stosujesz

wg mnie partnerstwo polega na tym że każdy pełni swoją rolę i oboje przestrzegamy zasad

dla mnie bycie kumplem ucznia nie oznacza partnerstwa - takie partnerstwo jest możliwe tylko między osobami na tym samym poziomie zadań, odpowiedzialności, władzy

Maelka05-12-2004 20:41:56   [#28]

Marcinie :-)

Nie chcę gasić ani twojego optymizmu, ani twej ufnosci, bo  i jedno, i drugie jest bardzo ważne w pracy z innym człowiekiem.

:-)

Weź jednak pod uwagę to, co napisała Violka, weź poprawkę na to, że w tej chwili różnica lat, postaw życiowych i zainteresowań jest niewielka. Siłą rzeczy z każdym rokiem będzie się w sposób naturalny pogłębiać. Wtedy pewnie inaczej spojrzysz na nasze wypowiedzi...

Życzę ci, abyś był równie zadowolony i szczęśliwy za trzydzieści - czterdzieści lat (bo pewnie tyle przyjdzie ci spędzić w zawodzie).

Tak sobie myślę: 30 lat = 360 miesięcy. Opisujesz nam doświadczenia z dwóch miesięcy... 2 do 360...Twoja niezachwiana pewność, to jakby zachwalanie nowego roku tuż po balu sylwestrowym....

Mam nadzieję, ze za 30 lat odświeżysz ten wątek i powtórzysz swój ostatni wpisz. Życzę ci tego z całego serca. I twoim wychowankom także!

:-)

Kucu05-12-2004 21:02:12   [#29]
Ależ pesymizm, czy to wypalenie zawodowe?:-)
MarcinPWSZWALBRZYCH05-12-2004 21:09:14   [#30]

Dziekuje

Dziekuje za te slowa :)

Posiadam swiadomosc ze jest to inny charakter pracy i w calosci zgadzam sie z tym Jestem zadowolony z dotychczasowej pracy i pomimo iz jest to dla niektorych tak krotki czas dla mnie to byly 2 miesiace sprawdzenia siebie w rzeczywistosci Nie ksiazki, nie nauka ale rzeczywistosc i borykanie sie z realiami np. brak sprzetu, osobowosci, zalamania, stres i bol to min czynniki ktore dopiero teraz krystalizuja moje podejscie i pojecie czym jest praca z mlodzieza, dziecmi Jednak za wszelka cene pragne aby moja komunikacja z nimi byla taka jaka jest do tej pory bowiem uwazam ze nawet z najbardziej zlego czlowieka poprzez wyrobienie sobie u niego autorytetu mozna cos wykrzesac :)

Pozdrawiam i dziekuje jeszcze raz!!

Maelka05-12-2004 23:54:20   [#31]

kucu :-)

Mam nadzieję, że ani jedno, ani drugie ...

Gdyby na wszystkie trudności szkolne były tak łatwe i proste i skuteczne recepty...

To wspaniale, że młodzi nauczyciele poszukują swoich pedagogicznych dróg. Poprzednie posty pokazują, że niekiedy odkrywcze pomysły nie są tak odkrywcze, jak się wydaje.

A Marcinowi szczerze życzę powodzenia. I szczerze życzę, aby lata pracy pozytywnie zweryfikowały jego pomysły i założenia.

I tak jak teraz gratuluję mu zaangażowania i poszukiwań, tak w przyszłości pogratuluję mu intuicji.

Ale, wybacz. Po dwóch miesiącach mogę z czystym sumieniem pogratulować mu tylko tego pierwszego.

Szczerze i serdecznie. Bez żadnych podtekstów. Czy tak trudno w to uwierzyć?

:-)

Kucu06-12-2004 17:15:18   [#32]
Teraz wierzę w zupełności, ja też życzę wszystkim młodym nauczycielom chętnym do pracy, aby tego zapału nie stracili nigdy i powodzenia Marcin!
MarcinPWSZWALBRZYCH07-12-2004 13:49:36   [#33]

Dzieki Kucu za slowa otuchy

Chyba nadal niektorzy z nas nie rozumieja znaczenia i obowiazkow trenera a nie nauczyciela To przeciez mimo podobienstw calkowicie dwie "inne osoby" spelniajace mimo iz podobna to inna prace wychowawczo - opiekuncza i motywacyjna

Trener ma byc ojcem dla zawodnika Wowczas moim zdaniem zyska sobie maksymalny autorytet i uznanie a przede wszystkim zaufanie wsrod srodowiska sportowego!

Czyz nie???

Janusz Pawłowski07-12-2004 14:47:31   [#34]

Trener ojcem ...

Ja do swojego ojca nigdy nie zwracałem się po imieniu - nigdy nie traktowałem go jako kolegi, ani on mnie.
Mimo tego był dla mnie autorytetem i ufałem mu.
Kurna ... żeby jeszcze tak nie lał za wybryki. ;-)))

MarcinPWSZWALBRZYCH07-12-2004 20:25:49   [#35]

...

Owszem wychowanie liberalistyczne i bezstresowe nie zawsze przynosi nam pozytywne skutki Ale caly czas bede sie upierac przy tym iz naprawde trener jest jednostka spelniajaca nawet moge powiedziec wazniejsze zadania niz nauczyciel Mowiac ojciec - mam na mysli nie tylko poprowadzenie przez niego zajec w odpowiedniej atmosferze ale rowniez przygotowania psychicznego przed i po zajeciach przed i po meczach a nawet tak jak obecnie doswiadczam pomoc w zyciu osobistym czy w szkole - np podawanie ciekawych propozycji z literatury ...

Pozdrawiam

Janusz Pawłowski07-12-2004 21:15:28   [#36]

Musi Cię młodzież lubić i się tym w tej chwili zachłystujesz przypisując to charakterowi swojej pracy (jakoby ważniejszej niż praca nauczyciela) i przyjętej formie relacji (koleżeńskiej).

W swym młodzieńczym entuzjaźmie, odkrywszy pozytywne efekty tegoż, starasz się nieść oczyszczającą nowinę - jako receptę na wszelkie zło - i się nią z nami dzielisz.
I bardzo dobrze - warto się dzielić tym co nas dobrego spotyka - bo tylko wtedy będzie spotykać więcej.

Myślę, że powinieneś mniej skupiać się na sobie, na swoich sukcesach i drodze, którą je osiągnąłeś.
Rozejrzyj się dokładnie a zobaczysz różne dziwy.

Zobaczysz pozwalających sobie tykać nauczycieli, którymi gardzą i pomiatają uczniowie.
Zobaczysz nauczycieli będących za pan brat z uczniami i przez nich kochanych - ale zobaczysz też im podobnych - ale pogardzanych.

Zobaczysz niedostępnych, jak gradowa chmura przechadzających się po korytarzu belfrów, których uczniowie kochają bezwarunkowo.
Zobaczysz nobliwych nauczycieli znienawidzonych przez uczniów - i im podobnych, w domach których uczniowie spotykają się przy niedzielnym śniadaniu.

Bo tu nie ma recept - dobrych dla każdego.
Tu tylko jedno się liczy - osobowość człowieka i adekwatne do owej osobowości zachowanie.
Albo się ją ma, albo nie ma - nie da się jej wyuczyć - można tylko ją zmarnować.

Sądzę, że Ty masz ową osobowość - skoro uczniowie Ci ufają.
Ponieważ zachowujesz się zgodnie z nią - zyskujesz sobie tym ich sympatię.
Nie dlatego Cię lubią, że się z nimi "kolegujesz" - ale Cię lubią, bo jesteś sobą - a w tym byciu sobą jesteś wiarygodny.

Ale niewiarygodnym byłby inny nauczyciel, o innej osobowości, który podobnie jak Ty pozwalałby uczniom przekraczać granicę swojej prywatności, którą ludziom (nie tylko uczniom) wyznacza.
I taki nauczyciel często bywa bardzo szanowany i uczniowie od niego czerpią nie mniej niż od Ciebie.

A tak na marginesie ...
Przewinęło się przez moje życie kilku trenerów ...
Wiesz ... choć mieli oni do spełnienia, jak piszesz, ważniejsze zadania od nauczycieli, to ... jakoś za cholerę nie mogę sobie przypomnieć ich nazwisk - a nazwiska niektórych nauczycieli pamiętam do dziś - niektórym z nich wiele zawdzięczam.
Aha ... z niektórymi z tych trenerów byłem na "Ty" - z niektórymi z nich niejedno piwo wychlałem.
A z nauczycielami ... hm ... tylko z jednym "Tykaliśmy" sobie - ale tego akurat ... jakoś niespecjalnie dobrze wspominam.

Jan z T07-12-2004 21:51:10   [#37]

Tykanie

Z innego świata ja, bo mimo zgody co większości uwag Janusza - z jednym pogodzić mi się nie udaje!
Mianowicie "uprzejmy" byłeś napisać o "Tykaniu sobie". Ja to odczytuję jakbyś już wtedy, uczniem będąc wszak, przypisywał sobie "równość" ze swoim nauczycielem. Oczywiście bywa, że uczeń przerasta nauczyciela, ale czy wypada o tym pisać? Tykać to sobie możesz raczej z rówieśnikiem, a z nauczycielem - to  co najwyżej byliście po imieniu... Nie uważasz, że to zgrabniej?
Janusz Pawłowski07-12-2004 22:05:43   [#38]

A tak poza tym, Janie?

Wszystko w porządku?
Małgoś07-12-2004 22:14:02   [#39]

no no...:-)

wypowiedź Janusza P. (#36) to chyba sobie wydrukuję ...jako pomoc na szkolenie nauczycieli w ramach WCDN

MarcinPWSZWALBRZYCH07-12-2004 22:25:01   [#40]

osobowosc itd

Nie jest mi obcy temat osobowosci, motywacji, temperamentu, komunikacji interpersonalnej i patologii spolecznych Mysle ze wnikliwie studiowalem dane przedmioty i teraz staram sie je konfrontowac z rzeczywistoscia

Ja jednak mialem takiego trenera i wiele mu zawdzieczam Nauczycieli na mojej drodze tez jest wielu ktorzy stanowia dla mnie powiedzmy autorytet Jednak ja nie chce czerpac wzoru z kogos lecz byc osoba niezalezna poszukujaca metod realnego a zarazem dobrego wplywu i wychowania jednostek Sport i kontakt trener - zawodnik jest jak wiecie bardzo wazny Dlatego tez tak jak pisalem nie chce stawiac przed nimi bariery PANIE TRENERZE Nie czuje sie kims wartosciowszym od nich tylko dlatego ze jestem na studiach ze posiadam uprawnienia ze sie doszkalam itd Chce sie czuc jak jeden z nich - mowi sie teraz 8 zawodnik i wchodzac do szatni nie slyszec tylko brzeczenia lamp lecz pytan i sugestii co do mojego treningu itd

A fakt iz jestem soba hmm powinnismy soba byc zawsze i wszedzie chociaz jest to trudne w obecnych czasach :)

Adaa07-12-2004 22:34:21   [#41]

No tak..Janusz jak zwykle..

zebrał, posegregował i weź człowieku dodaj tu coś:-)
........

Wiesz Marcinie...mialam nauczycielkę..odlotowa...dla uczniów byla zjawiskiem niecodziennym..mówienie na Ty, dowcipy, "cześć A."...głodny na lekcji?..a to jedz sobie..głod nie pozwala mysleć..wypady, ogniska..łazili za nia jak otumanieni...ale w pewnym momencie, kiedy poczuli się jakby równi jej zaczeły sie problemy...no jak A., taka kumpela, może stawiac negatywne oceny, jak może wymagac..przeciez na imprezie była jak siostra?
skończyło się...mniej więcej po roku, kiedy "zawiedzeni"uczniowie krzyczeli za nią..."A. za talerz zupy daje d.."

zmieniła prace..musiała

w nastepnej nie popełnila juz tego błędu bratania się..a rok wczesaniej uwazała,ze my stare belferki ,jestesmy betony:-))

nie powiem..zazdrosciłyśmy jej popularności...ale tylko przez rok;-)

Janusz Pawłowski07-12-2004 22:38:56   [#42]

Z Twojej wypowiedzi, Marcienie (choć zapewne nie to chciałeś zakomunikować) - wynika, że ten, kto nie przechodzi na Ty z uczniami, czuje się od nich wartościowszy - że się na dnimi niejako wywyższa, bo jest po studiach, ma uprawnieia itd.

Zapewne w wielu przypadkach tak jest - ja zaś pisałem o przypadkach, gdy tak nie jest.
Nikt nie lubi nikogo, kto się nad niego wywyższa - nikt takiego człowieka nie ceni, ani nie szanuje - nikt nie będzie chciał spędzać z nim czasu przy śniadaniu niedzielnym.
Wynika stąd, że możliwe są relacje niekoleżeńskie, które nie świadczą o poczuciu wyższości kogoś w tych relacjach zanurzonego.

Zatem - aby wykazać, że się czlowiek nie wywyższa - nie trzeba wchodzić z nim w relacje koleżeńskie - wystarczy się nie wywyższać.

Powiem Ci, że gdy ja wchodziłem do klasy (ale wiem też, że tak mieli moi przyjaciele - nauczyciele) - też nie słyszałem brzęczenia lamp - ale rozmaite pytania odnośnie tego, czym się ostatnio zajmowaliśmy - jak i sugestii dotyczące tego co powinniśmy zrobić, poprawić, powtórzyć.
A i często zdarzały się chwile, w których gadaliśmy tak sobie - o różnych - czasem bardzo osobistych sprawach.

"Chce sie czuc jak jeden z nich" - i w zasadzie - to jest to co tak naprawdę chcesz nam powiedzieć - ech ... 30 lat temu też się tak czułem. ;-)))

Kucu07-12-2004 22:41:30   [#43]
Leszek ma rację, nie można znaleźć cudownej recepty, bo każda sytuacja jest inna, każdy uczeń jest inny i my jesteśmy różni od siebie. Pisałem o tym już na wstępie tego postu. Więc nie męczcie chłopaka smutnymi przypowieściami :-), dodajcie mu otuchy i nie podcinajcie skrzydeł. Leć Marcinie, leć :-)
MarcinPWSZWALBRZYCH07-12-2004 22:55:18   [#44]

hm

Powiem Wam szczerze ze kazdy moj nowy nauczyciel wykladowca etc jest w pewnym sensie czlowiekiem do nasladowania i z niego a przede wszystkim dzieki temu co mowi i co nam przekazuje biore przyklad i interesuje sie danym przedmiotem

W moim odczuciu wiekszosc nauczycieli popelnia fatalny blad nie bedac bacznym obserwatorem Owszem moge miec przed nazwiskiem mgr itd ale jesli nie zauwazam co sie dzieje w mojej grupie to i mowienie sobie na profesorze doktorze nic nie pomoze! Ja jeszcze nie mam nawet lic. przed nazwiskiem i juz zdaje sobie sprawe ze majac mgr bede postepowac tak samo na swoich zajeciach sportowych z ta tylko roznica ze bede dostrzegac i obserwowac bacznie moja grupe Nie trzeba uciekac z miejsca pracy Zmieniac postepowanie i stawiac same 5 bo w taki sposob to MY uswiadamiamy mlodziezy ze nauczyciel zmienia sie w zaleznosci jak sie na niego podziala

"Poznaj siebie zanim zaczniesz dzieci wychowywac" to moim zdaniem musi zrobic kazdy kto chce pracowac wsrod i z przede wszystkim z mlodzieza!

Marek Pleśniar07-12-2004 22:59:37   [#45]

dobry temat mamy:-)

to nie jest smutne co piszą tu ludzie

to nie smutne opowieści lecz rady najlepsze z możliwych.

stając się nauczycielem, wychowawcą, dorosłym tracisz coś

to coś to cena

ale warto ją zapłacić

jest w tej cenie kumpelstwo, niedorosłość, brak odpowiedzialności

jest wreszcie koniec z przyjemnym byciem kimś równym

to proste - opowiem na przykładzie. Lubię i stosuję zdanie profesora z "Głosu Pana". Mówi on: "pochwały są dobre tylko wtedy gdy idą z góry"

Oznacza to tyle, że pochwała mistrza to nagroda. Pochwała kolegi to .. pochwała. Tylko tyle. Nic nie jest warta jako dowód osiągnięcia kolejnego progu poznawczego, dokonania czegoś. Bo chwali ktoś taki jak Ty. Nikt wyżej.

Aby dawać uczniom nagrody musisz być kimś ponad. Pochwała kumpla to tylko poklepanie po plecach. Uczeń, adept.. chce dostać puchar. A ty mu chcesz dać lizaka.

-----------

Inny przykład to bycie rodzicem.

Można być kumpelskim ale wtedy sprawiasz zawód dziecku.

Ono myślało, że może o sobie powiedzieć.: "mam rodzica", autorytet. A tu guzik - kolega. I jak tu się pokazac przed kolegami. Jak im powiedzieć: "wiecie po wywiadówce Tadek - no ten mój ojciec mi nawtykał". ;-)

Płacisz chętnie tę cenę gdy jesteś gotów. Jak nie jesteś - obrywasz - bo ktoś w końcu bezlitośnie wykorzysta to równiachowstwo - i wtedy pojmiesz. Tylko po co tracić czas na doświadczanie tego?

;-)

Wiem po co. Ty musisz sam zapłacić swoje gapowe. Tylko nauczka na włąsnym karku jest coś warta.

Próbuj. Bądz raz kolegą, raz kimś innym. Sam zobaczysz;-) Masz fajnie, bo większość z nas ma to za sobą.

-----------------

A mówimy to tylko dlatego, że.. jest pewien procent wartościowych przyszłych dobrych pedagogów,

To ci nieco za wrażliwi. Pewna taka nauczycielka po lekcji polskiego, pełna ideaów i nowoczesnego przyjaznego stosunku do młodziezy.. wyszła z lekcji i powiedziała:

"teraz już wiem doświadczalnie co oznacza powiedzenie <rzucać perły przed wieprze>. Wypaliła się chyba ta dziewczyna. Teraz jest kimś tam w bankowości.

Może szkoda?

Janusz Pawłowski07-12-2004 23:04:16   [#46]

No cóż Marcinie - generalizujesz mówiąc "większość...", w jakimś sensie pouczasz, dajesz przykłady, mówisz, jak powinno się postępować i co powinno się robić ...

To cecha charakterystyczna dla ludzi bardzo młodych i dla nauczycieli - to oni mają patent na prawdę i gotowe recepty - bardzo proste rozwiązania.

Ty jesteś i młody i jesteś nauczycielem już ... kurcze ... uważaj na siebie - to bardzo wybuchowa mieszanka. ;-)))

MarcinPWSZWALBRZYCH07-12-2004 23:12:17   [#47]

optymizm

To prawda ze mozna dostac "kopa" od innych ... Mialem praktyki w szkole Bylem jak to pozniej nauczyciele mowili przezywany GROZNY BYK Z jednej strony mnie to nie zdziwilo bo naprawde wymagam wiele ale uwazam ze daje wiecej ... oczywiscie mowili mi na Pan tylko i wylacznie Pan i co z tego mam - jedyne doswiadczenie ze z dnia na dzien tracilem zapal do bycia Panem

Gdy ktoregos dnia podeszla do mnie dziewczynka z klasy 6 - miala problemy z przeskoczeniem przez skrzynie kucznie Podeszla do mnie i spytala czy moze ze mna porozmawiac Widac bylo ze sie bala Na pytanie co sie stalo powiedziala mi ze dzieki mojemu postepowaniu - staralem sie jej maksymalnie pomoc zlikwidowac lek przed ocena klasy i poprowadzilem tak jednostke aby to wlasnie klasa jej pomogla a nie wysmiewala sie z jej otylosci i "niezgrabnosci fizycznej" - powiedziala mi (cd) ze to dzieki mnie uwierzyla w siebie stanalem jak wryty! Lzy ciekly jej z oczu Przytulilem ja do siebie i powiedzialem jej to co sam kiedys otrzymalem od zycia: "Nie wazne ze jestes otyla, ja sam kiedys mialem z tym duze problemy. Ale pamietaj ze praca i wiara w siebie jest taka energia ktora pozwoli Tobie przezwyciezyc wszystko"

Brzmi to jak jakas opowiesc wyssana z palca ale wierzcie czy nie taka sytuacja spotkala mnie w tym roku Podsumowujac od tamtej pory nie wymagam mowienia sobie na Pan bo usiwadomilem sobie ze gdybym nie byl uznawany za srogiego i wymagajacego nauczyciela dziecko to moze by oszczedzilo sobie wielu cierpien natury psychicznej Mowienie i budowanie siebie jako osoby niedostepnej lub tez bardzo milej ale zawsze troche odleglej jest dla mnie juz przeszloscia To nie jest alternatywizm To moja wewnetrzna potrzeba ...

MarcinPWSZWALBRZYCH07-12-2004 23:15:43   [#48]

:)

Mlody :) ale jeszcze nie nauczyciel Chociaz to moje marzenie zeby za rok konczac licencjat otrzymac prace w placowce oswiatowej Wiem ze to ciezka praca i wymagajaca poswiecenia oraz posiadajaca wiele zakretow Jednak chcialem chce i bede chcial byc nauczycielem opiekunem wychowawca partnerem i przede wszystkim soba w kazdym calu :)

Pozdrawiam

RomanG07-12-2004 23:22:20   [#49]
Z drugiej strony gdybyś nie był odbierany jako wymagający nauczyciel, gdyby nie tak emocjonalny kontekst sytuacji - czy Twoje słowa pocieszenia miałyby dla tej dziewczynki jakąkolwiek wartość?
Jan z T10-12-2004 14:48:35   [#50]

Gerald Aubert "Sala 108"

Wczoraj oglądnąłem (TV Polonia) sam koniec i dzisiaj, przy powtórce, nie mogłem już sobie pozwolić na przegapienie.
Teatr przedni i ze znakomitościami aktorskimi: Gustaw Holoubek, Piotr Fronczewski.
Dlaczego na tym wątku?
Bo gdyby  Janusz oglądał - nie zdobyby się zapewne na pytajniki do mnie kierowane...
Wątek w sztuce to poboczny, wręcz mało zauważalny, ale zaistniały!
Swoją drogą aktorzy, który niemal cały spektakl grają w łóżkach (choćby i szpitalnych) - mogą sobie chwalić pracę;-)
strony: [ 1 ][ 2 ]